• Nie Znaleziono Wyników

Stanisław Brzozowski w oczach Wacława Nałkowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stanisław Brzozowski w oczach Wacława Nałkowskiego"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Rosiak

Stanisław Brzozowski w oczach

Wacława Nałkowskiego

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki Filozoficzne i

Humanistyczne 16, 93-126

(2)

A N N A L E S

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E С U R I E - S К Ł O D O W S К A L U B L I N — P O L O N I A

V O L . X V I, 5 S E C T IO F 1961

Z K a te d ry H istorii L ite ra tu ry P ols k iej I W yd ziału Hum anistycznego UM CS K ie ro w n ik : p rof. d r Janina Garbaczow ska

R o m a n R O S I A K

Stanisław Brzozowski w oczach Wacława Nałkowskiego Мнение Вацлава Налковского о Станиславе Бжозовском

Stanislas Brzozowski selon Venceslas Nałkowski

«

Już samo uświadomienie sobie faktu, że W acław Nałkowski spotkał się ze Stanisławem Brzozowskim aż na trzech płaszczyznach: w głośnej kampanii sienkiewiczowskiej, w sprawie posądzenia Brzozowskiego 0 szpiegostwo oraz w polemice z ideologią Legendy M łodej Polski — wystarczy, b y słusznie uważać kontakty obu pisarzy za sprawę dużej wagi. Coś innego zdaje się tu jednak m ówić krytyka i historia litera­ tury. Jeśli bowiem sięgniem y po prace poświęcone ocenie ideologii 1 dorobku Stanisława Brzozowskiego, spotka nas rozczarowanie. W eźm y dla przykładu rózprawę Józefa Spytkowskiego Stanisław Brzozowski

estetyk — krytyk. Nazwisko Nałkowskiego spotkamy tutaj tylko raz,

i to w przypisie, przy wymienianiu uczestników kampanii sienkiewi­ czowskiej.1 To wszystko. Zbyteczny byłby trud sięgania do pracy Stefanii Zdziechowskiej Stanisław Brzozowski jako krytyk literatury

polskiej 2 i do wielu innych rozpraw czy artykułów o autorze Płom ieni.

Pisze się w nich wprawdzie o Przybyszewskim , M illerze i innych antago­ nistach Sienkiewicza, o Irzykowskim , O rtw inie czy Żeromskim — jako obrońcach Brzozowskiego, wspomina się i ocenia stosunek różnych k rytyków do Legendy M łodej Polski, jedynie dla Nałkowskiego zabrakło zupełnie miejsca. Jeśli w odniesieniu do prac wydanych przed r. 1939 niedocenianie roli autora Sienkiewiczianów jako k rytyka Brzozowskiego

1 J. S p y t k o w s k i : Stanisław Brzozowski estetyk — krytyk, P race z Historii Lite ratu ry Polskiej, n r 6, K ra k ó w 1939, s. 64.

1 S. Z d z i e c h o w s k a : Stanisław Brzozowski jako krytyk literatury polskiej,

(3)

można jeszcze w pew nym stopniu zrozumieć, o tyle dziw i fakt, że w pierwszej po w ojnie rozprawie, m ającej am bicje poddania re w izji dorobku Brzozowskiego z punktu widzenia marksizmu, mianowicie w pracy Paw ła Hoffm ana Legenda Stanisława Brzozow skiegos, Nałkow ­ ski nie doczekał się należnego mu miejsca. A szkoda, bo wówczas wiele sądów Hoffm ana brzmiących oryginalnie — uznać by trzeba była za epigońskie. Do tej sprawy wypadnie wrócić przy ocenie stosunku Wacława Nałkowskiego do Legendy M łodej Polski, teraz zaś trzeba poprzestać na stwierdzeniu, że jeśli nawet H offm an nie znał dorobku autora Sienkiewiczianów, to doszedł do identycznych niemal wniosków w sprawie Brzozowskiego — tylko w 37 lat później.

Również i w obszernej pracy, jaka ukazała się w ostatnich latach, mianowicie rozprawie An drzeja Stawara O Brzozowskim, autor Sien­

kiewiczianów został przemilczany, chociaż oceniona została zarówno

kampania przeciw tw órcy T ry lo g ii, jak też i sprawa oskarżenia w y ­ bitnego krytyka o szpiegostwo.4

Warto jeszcze wspomnieć, że w r. 1938 ukazał się pierwszy artykuł, pióra Henryka Lukreca, oceniający bardzo skrótowo stosunek Nałkow ­ skiego do B rzozow skiego6, a tenże sam autor w r. 1939 na łamach redagowanej przez siebie „E poki” zaczął wydawać notatki Nałkowskiego do k rytyki Legendy M łodej P o ls k i8, przypomniane po wojnie w „K u ź­ n icy” z r. 1947.7 Sprawa stosunku Nałkowskiego do Brzozowskiego jest kwestią otwartą. Trzeba w ięc zastanowić się nad tym, czy słusznie pomija się przy Brzozowskim nazwisko Nałkowskiego. Odpowiedź na to pytanie powinna dać analiza stosunku autora Sienkiewiczianów do największego krytyka okresu M łodej Polski.

Po raz pierw szy spotykamy się w dorobku Nałkowskiego z nazwis­ kiem autora Płom ien i w r. 1903. Brzozowski ogłosił wówczas na łamach „Głosu” artykuł I smutek tego wszystkiego *, w którym w ytyk a H enry­ kowi Sienkiewiczowi jego niefortunne wystąpienie przeciwko literaturze M łodej Polski, a zwłaszcza zarzut „ru i i poróbstwa” .

8 P. H o f f m a n : Legenda Stanisława Brzozowskiego, „ N o w e D ro g i”, 1947, nr 2, ss. 104— 136.

4 A . S t a w a r: O Brzozow skim i inne szkice, W a rs z a w a 1961, ss. 5— 112. 8 H. L u k r e c : W acław Nałkowski, „Epoka”, 1938, n r 34, ss. 10— 12, n r 35, ss. 12— 13, n r 36, ss. 10— 12.

• Z spuścizny Wacława Nałkow skiego, K rytyk a „L eg en d y M ło d e j Polski” ,

Fragm enty, „E p o ka", 1939, nr 13, ss. 12— 13, n r 14, ss. 12— 13, n r 15, ss. 15— 16,

n r 18, ss. 13— 14, n r 19, s. 16.

7 Z spuścizny Wacława Nałkowskiego, K rytyk a „L eg en d y M ło d e j P olsk i", ■

Notatki, „K uźn ica”, 1945, n r 1, ss. 12— 13.

(4)

Stan isław Brzozow sk i w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

95

Dla Nałkowskiego, przygotowującego się do podjęcia ataku na ideologię Sienkiewicza już od r. 1894 (iw tym czasie powstają Sien-

kiewicziana), artykuł Brzozowskiego odegrał rolę dzwonka alarmowego.

Ten sygnał zdopingował krytyka do natychmiastowego działania.

W tym że samym „G łosie” ukazał się zaraz po Brzozowskim artykuł Nałkowskiego Zbyteczny b ó l9, w którym autor daje w yraz swemu krytycznem u stanowisku wobec wystąpienia poprzednika. Zwraca zatem uwagę na fałszyw y, pełen bólu i żalu ton, w jakim utrzymany jest artykuł Brzozowskiego. Nałkowski uważa, że nie ma podstaw do roz­ czarowania z powodu w rogiego stosunku Sienkiewicza do „m łodych” . Jest to właśnie konsekwencja systematycznego uwsteczniania się pisarza.

„[...] p om inąw szy jego pierw ociny — zw y k łe «grzechy m łodości», to jest licząc od czasu, gdy p ostaw iw szy bez ryzyka «na jedną kartę», w y g r a ł redaktorstwo „ S ło w a ”, nigdy nie zboczył z raz tak trafnie obran ej drogi; b y ł zawsze w ie rn y temu szczęśliwem u natchnieniu, zawsze konsekwentny, taktowny, zawsze correct.” 10

Rozprawiając się z Sienkiewiczem Nałkowski wskazuje rzadko spo­ tykaną zgodność haseł i czynów pisarza, dążącego do zespolenia się ze wszystkim, co stare, konserwatywne i wsteczne, do zmazania „grzechów młodości” , za jakie uważał Janka muzykanta, Latarnika czy Szkice węglem. N ie zgadza się jednak autor Sienkiewiczianów z Brzozowskim w sprawie genezy wrogiego stosunku pisarza do nowych, postępowych prądów.

„Brzozow ski — pisze N a łk o w sk i — nieco jednostronnie, ja k sądzę, rozstrzyg­ nął kw estię m otyw u; sądzi on m ianowicie, że w stręt pisarza, ja k p. Sienkiewicz, lu b jakiegoś «b o u rgeo is» do nowych o b ja w ó w w sztuce polega jedynie na jakim ś nieprzyjem nym , naskórkow ym uczuciu; na dostaw aniu przez tych panów, że tak powiem , gęsiej skórki w obec świeżego pow iew u.

Sądzę, że to w yjaśn ien ie jest niedostateczne; w zg ląd ten istnieje zapewne, ale nie jest jedyny, ani zasadniczy; m o tyw jest tu głębszy — nie tylko fizjologiczny, lecz głów n ie społeczny, a raczej ekonomiczny.

B o zastanówm y się tylko: now y p rąd w sztuce czy w czym kolwiek to nowa atm osfera, n o w e m edium , now e środow isko duchowe; tymczasem życie panów, o których m ow a, to doskonałe przystosowanie się do środow iska istniejącego, doskonała z nim harm onia, p ew n a ró w n o w ag a w ym ienna. Otóż zmiana środowiska to naruszenie tej ró w n o w ag i, to odjęcie tym panom ra cji bytu .” 11

Na przykładzie Stanisława Połanieckiego, który dla Brzozowskiego w ydaje się „trochę brutalny” , dla Nałkowskiego jest geszefciarzem, klerykałem, a nawet bydlęciem, widać wyraźnie różnicę m iędzy dwoma krytykam i. Polega ona głównie na tym, że autor Sienkiewiczianów

• W . N a ł k o w s k i : Zbyteczn y ból (u w ertu ra ), „G łos” 1903, n r 14, s. 224, n r 17, s. 272.

10 W . N a ł k o w s k i : Pism a społeczne, W a rs z a w a 1951, ss. 338— 339. 11 Ibid., s. 343.

(5)

jest bezwzględnie radykalniejszy, a sformułowania jego są nie tylko mocniejsze od zdań Brzozowskiego, a'le też i celniejsze. Nałkowski wkłada w walkę z twórcą T ry lo g ii w ięcej uczucia i pasji, stara się analizować ideologię Sienkiewicza na gruncie społecznym i tu właśnie ma przewagę nad autorem Legendy M łod ej Polski. K ry ty k wychodzi bowiem z założenia, że gdy pojawiają się w rogie idee — nie wystarczy boleć i żałować, jak to czyni Brzozowski — trzeba z tym wszystkim, co staje na drodze postępowi, zdecydowanie walczyć.

To pierwsze spotkanie pisarzy na łamach „Głosu” wykazało prze­ wagę Nałkowskiego, który, pogłębiając z roku na rok k rytykę Sien­ kiewicza, wzmacniał swój radykalizm społeczny, b y — zwłaszcza po r. 1905 — przejść na stronę lewicy. Inaczej było z Brzozowskim, który przechodził ewolucję w zupełnie odwrotnym kierunku. N a jlep iej świadczy o tym chociażby jego stosunek do rzeczywistości.

Na przykład w e Współczesnej krytyce litera ck iej w Polsce pisał Brzozowski m. in.:

„Kto m ó w i rzeczywistość, m ów i w ię c zaw sze rzeczywistość dla d anej jednostki istniejąca.” 11

N ie mamy w ięc żadnych wątpliwości, że autor tych słów w pewnym stopniu neguje obiektywną wartość nauki, zastępując obiektywnie istniejącą rzeczywistość odczuciem psychicznym. Nieco później pod w pływ em em piriokrytycyzm u rzeczywistość pojm uje już tylko jako doświadczenie. N ie jest to jednak ostatnie słowo filozofa. W kilka lat później w Ideach napisze Brzozowski:

„To co uw ażam y za rzeczywistość, jest p e w n ą w łaściw ością w o li ludzkiej.” l*

Pragmatyzm, który przyswoił sobie Brzozowski, pozwolił zatem za­ stąpić doświadczenie naszą wolą. Ostateczny w yraz filozoficznych po­ glądów autora K u ltu ry i Życia brzm i tak:

„Bytu nie ma. Istotą św iata jest sw obodne s tw a r z a n ie ."M

Tak więc rzeczywistość dla Brzozowskiego przestała istnieć, a filo ­ zofia Bergsona"pozwoliła mu stwierdzić:

„[...] św iat zewnętrzny, ja, społeczeństwo, historia, są tylko różnym i metodami szacowania bardziej ciągłego, en bloc zm ieniającego, przekształcającego potoku

życiowego.” 15 , j

Ewolucja ideologiczna Brzozowskiego od em piriokrytycyzm u przez pragmatyzm do bergsonizmu, wzmacniając systematycznie swój cha­

12 C ytuję za P. H o f f m a n e m : op. cit., ss. 107— 108. 1J Ibid., s. 108.

14 L. c.. 15 L . c.

(6)

Stan isław Brzozow sk i w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

97

rakter antypoznawczy — coraz bardziej była obca Nałkowskiemu.16 Tym ciekawsze, ba, można powiedzieć — niezwykłe, jest drugie spotka­ nie obu pisarzy i nowa rola, jaką Nałkowski odegrał w sprawie oskarże­ nia Brzozowskiego o szpiegostwo.

Jak wiadomo, zarzut współpracy najwybitniejszego krytyka Młodej Polski z Ochraną jest do dziś kwestią otwartą. Bibliografia dotycząca tego problemu liczy dziś już kilkaset pozycji, a regularnie co kilka lat podnoszą się głosy żądające wznowienia badań i definitywnego, autorytatywnego rozstrzygnięcia tej nie m ającej w Polsce precedensu kwestii. M ateriały, jakimi dysponujemy dotychczas nie pozwalają na takie ostateczne rozwiązanie, nie jest zatem łatwo ocenić stosunek Nałkowskiego do sprawy rzekomego szpiegostwa Brzozowskiego. Chcąc mimo licznych przeszkód zająć w tej kwestii sprecyzowane stanowisko, trzeba przynajm niej w zasadniczych założeniach prześledzić punkty zwrotne głośnej sprawy oraz ustalić miejsce, jakie należy się tutaj Nałkowskiemu, by w oparciu o jego poglądy postarać się dorzucić do badań nad Brzozowskim choć jeden argument, który przemawiałby za nim lub przeciw niemu.

Jaskółką w sprawie Brzozowskiego były dw ie listy prowokatorów Ochrany warszawskiej, wydrukowane już w dniu 5 stycznia 1902 r. przez moskiewską „T ryb u n ę” — jako m ateriały odnalezione w papierach departamentu policji. W dokumencie nr 1 czytam y m. in.:

,,e) s p ra w y studenckie i różne sfery inteligencji: [...] literat Leopold B rzo­ zowski 17

Jest rzeczą ciekawą, że nazwisko Brzozowskiego nie pojawia się w dokumencie nr 2, co więcej, konfrontując obie listy prowokatorów — bez trudu dostrzeżemy wiele znacznych różnic i błędów.18

N ie podważając autentyczności listy prowokatorów, trzeba jednak z dużą ostrożnością przyjąć nazwisko Brzozowskiego. Przem awia za tym

16 T ę ew o lu cję B rzozow skiego podkreśla w y raźn ie w sw ej Literaturze Polski

porozbiorow ej B ro n isław C hlebow ski, pisząc m. in.: „Brzozowski, który przeszedł

«e w o lu c ję » od radykalizm u i m ateriallizm u historycznego, przez ewolucjonizm i p ragm atyzm do zespolenia się z tradycją narodow ą, z w ierzeniam i i dążeniami jej w ielkich przedstaw icieli — [...] — u w y d atn ił ja s k ra w ą rozbieżność — w y n ik beznadziejności niewolniczego bytu — twórczości literackiej współczesnej (od r. 1880) z potrzebam i i dążeniam i życia narodow ego.” (s. 495).

17 D w ie listy prow okatorów, odnalezione w papierach departamentu policji, „K ronik a Ruchu R ew o lucyjn ego w Polsce” , 1938, n r 2, s. 122.

18 Oto kilka b łęd ów , które łatw o zauważyć p rzy konfrontacji obu list; w liście p ierw szej spotykam y np. nazwisko doktora M ich ała D u b o w a -G ro d z ie ń - skiego, w drugiej zaś zmienia się on w M ark ow a -G rod zień sk iego, monter W ł a ­ d y sław P o rębo w sk i zmienia się w robotnika fa b ry k i łóżek W ła d y s ła w a Porębskiego, zaś krojczy B eniam in Szauderm an w ciela się w Szenderm ana itd.

(7)

szereg względów, m. in. zaś fakt, że inform acje o przyszłym autorze

Legendy M łodej Polski znajdujem y tylko w jednym dokumencie.

Wątpliwość także budzi słowo „lite ra t” , którym określony jest zawód rzekomego konfidenta, ponieważ do r. 1902 nie miał on w zasadzie poza drobnymi artykułami większego dorobku. N ie bez znaczenia jest również to, że nie znajdujem y nic poza imieniem, nazwiskiem i okre­ śleniem zawodu, a to jest bardzo mało. W ystarczy powiedzieć, że w r. 1909 w W arszawie było zameldowanych 33 Stanisławów Brzozow ­ skich i 6 Stanisławów Belina-Brzozowskich.19

Lista konfidentów nie daje zatem pewności, że chodzi właśnie o Brzo­ zowskiego i oskarżenie oparte tylko na takim kruchym m ateriale nie w ytrzym uje krytyki. A le poza listą obciążają autora „P łom ien i” zeznania agenta Ochrany, Bakaja. Z jego zeznań wynikałoby, że Brzo­ zowski w ramach współpracy z Ochraną uniem ożliwił zalegalizowanie „Uniw ersytetu Ludowego” , w ydał Goldberga i Nelkena, doniósł o wiecu na ulicy W ilczej i pomagał w aresztowaniu Kulczyckiego. Bakaj miał mu wręczyć na wiosnę 1905 r. osobiście 75 rubli, a w kilka tygodni później „szpieg” miał otrzymać 250— 300 rubli, na w yjazd do Zakopa­ nego. Zeznania te b yły poparte nazwiskiem pogromcy Azefa, głośnego demaskatora rosyjskiego — Burcewa, cieszącego się w Polsce wielkim autorytetem.

Jeśli chodzi o zarzuty Bakaja pod adresem Brzozowskiego i ich wiarygodność — sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana niż w przypadku listy prowokatorów. Osoba oskarżyciela nie budzi bowiem nawet najmniejszego zaufania. Najgorsze świadectwo w ystaw ił Bakajowi adwokat Smierowski, nie inaczej ocenił go w liście do sądu partyjnego w K rakow ie Leo Belmont czy Henryk Lande. Konstanty Srokowski na łamach „N o w e j R eform y” w r. 1909 nakreślił bogatą sylw etkę psychologiczną Bakaja, podkreślając, że:

„[...] cechuje go p ew n e mechaniczne niem al okrucieństwo, b ra k w szelkiej w zględności w obec człowieka, o którym i do którego m ówi. G d y b y B a k a j był przyrodnikiem , m yślałbym , że długie zajm ow anie się w iw is e k c ją w y tw o rz y ło w nim tę zdolność absolutnej obojętności na kurcze, krzy k i i ję k i krajan ej przezeń ofiary. Jednakże B a k a j b y ł urzędnikiem do szczególnych porućzeń przy w arszaw sk iej ochranie z pensją 4 000 ru b li rocznie, nie licząc nagród i renum eracji, tj. z w ynagrodzeniem o 1 000 ru b li w iększym , niż je pobiera w R osji profesor uniwersytetu.” "

Najbardziej rew elacyjn y materiał przyniósł jednak dopiero I. G. Dobkowskij, który w artykule Burcew a sprawa Stanisława Brzozow­

19 Patrz: „D ro ga” , 1935, n r 9.

” Fragm enty charakterystyki B a k a ja skreślonej przez K . Srokow skiego p rzedru k o w ał „K u rier W a rsza w sk i” , n r 49, z dn. 18 lutego 1909 roku, skąd pochodzi cytat.

(8)

Stan isław Brzozow sk i w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

99

skiego, drukowanym w r. 1931 na łamach „Wiadomości Literackich”

stwierdza m. in.:

„ B a k a j c z e l n i e k ł a m a ł , m ó w i ą c , i ż m i a ł o s o b i ś c i e d o c z y n i e n i a z B r z o z o w s k i m , a n a w e t ż e m u p ł a c i ł p i e n i ą d z e . M o g ę tu przytoczyć to, co zeznałem w L id ze P r a w przy konfrontacji z B urcew em i jeżeli B u rc e w wskaże, gdzie zn ajd u je się B a k a j, potw ierdzę to i przy B akaju. W r. 1908 pom agałem B u rc e w o w i w jego ak cji dem askatorskiej nie tylko pieniędzmi, ale na jego prośbę odw iedzałem codziennie B ak a ja, żeby poprzeć go m oralnie i dodać m u w ia ry , iż rew olucjoniści przebaczą mu za jego szczerą skruchę. D latego m ogłem szczegółowo rozm aw iać z B ak a jem o każdym p ro ­ wokatorze. R o zp y tyw ałem go, co w ie o danym osobniku. B a k a j oświadczył mi w ó w czas kategorycznie, że n i g d y w ż y c i u n i e w i d z i a ł B r z o z o w s k i e g o i n i e s ł y s z a ł o d ż a d n e g o z f u n k c j o n a r i u s z ó w « O c h r a n y » , ż e b y B r z o z o w s k i p r z e s t ą p i ł j e j p r ó g . ” *1

Prowokator, którego zadaniem było udawanie więźnia i wydobywanie od rewolucjonistów siedzących z nim w celi m ateriałów dla policji, w yjątkow o okrutny w torturowaniu więźniów, znany z łapownictwa (doprowadziło to do chwilowego usunięcia go z Ochrany) — oto jak w yglądał głów n y oskarżyciel Brzozowskiego, od którego właściwie za­ leżało wszystko.

Zeznania Bakaja, nie poparte przekonującymi dowodami oraz za­ pewnienie Burcewa o wiarygodności tych zeznań, w połączeniu z listą prowokatorów, opublikowaną przez prasę rosyjską — to wszystko wystarczyło, b y w dniu 25 IV 1908 r. „C zerw on y Sztandar” opublikował wiadomość o szpiegostwie autora Płom ieni, nie mając żadnych wątpli­ wości co do jego przestępstwa. Oto treść tej inform acji:

„Stan isław Brzozowski, literat, służył w ciągu k ilk u lat, szkodził w iele ru chow i społecznemu, ośw ietlał w ierzchołki P.P.S. i Bundu, jego pseudonim w «O c h ra n ie » «G o ld b e r g », sam pisał spraw ozdania, zwłaszcza w spraw ie « U n i­ w ersytetu L u d o w e g o », który dzięki niem u n ie by ł dozwolony. Zachorow ał, otrzym ał 250 do 300 ru b li na leczenie się i w y je c h a ł do Zakopanego. Przypuszczam, że z końcem 1906 r. zaczął znow u «w sp ó łp ra c o w a ć ».” **

W ślad za „C zerw onym Sztandarem” oskarżenie Brzozowskiego pow tórzyły pisma „N aprzód” 23 i „Robotnik” .24 Natychmiast też Stani­ sław Brzozowski opublikował swoje „Oświadczenie” , napisane w e Flo­ rencji 5 maja 1908 r., w którym zażądał zwołania sądu, pisząc m. in.:

11 I. G. D o b k o w s k i j : Burce w a sprawa Stan isław a Brzozowskiego, „ W ia ­ domości L ite rack ie”, 1931, nr 29, s. 2.

“ „C zerw ony Sztan dar”, n r 156, z dnia 25 I V 1908 — cytuję za E. B o b r o w ­ s k i m : Sprawa Stan isław a Brzozowskiego, A k ta Sądu Obyw atelskiego, „D ro g a ”, 1939, n r 1, s. 65.

** Szpieg, „ N ap rz ó d ”, nr 124, z dn. 5 V 1908 r.

(9)

„Jako posądzony i zasądzony bez w ysłu chania, w zy w am czerwony sztandar i wszystkie stronnictwa socjalistyczne w kraju , by zw o łały sąd, który by spraw ę rozpatrzył; jest to ich obowiązkiem , jeżeli chcą, aby b y ła w Polsce różnica m iędzy głosem sumienia publicznego a potw arzą."

Oskarżenie Brzozowskiego o współpracę z zaborcą spotkało się z żyw ym zainteresowaniem prasy i społeczeństwa. Z miejsca powstały dwa obozy: pierwszy, liczniejszy, m ający za sobą partie polityczne — oskarżał pisarza o zdradę, drugi stanowiła zaledwie garstka ludzi, którzy nie m ogli uw ierzyć fanatycznym oskarżycielom. W acław N ał­ kowski znalazł się w gronie tych, którzy żądali dowodów i spraw iedli­ wości. Na wiadomość o sprawie Brzozowskiego zareagował natychmiast, jako jeden z pierwszych w Polsce obrońców pisarza, nie czekając na ustalenie się opinii społecznej. Dowodem tego jest opublikowany na łamach „Społeczeństwa” w r. 1908 artykuł W sprawie Stanisława B rzo­

zowskiego,26 Nałkowski zdaje sobie dobrze sprawę z tego, jaką wartość

ma dla reakcji oskarżenie pisarza, k tóry przynajm niej przez pewien czas był propagatorem socjalizmu. A kompromitacja Brzozowskiego musiała pozostać nie bez w p ływ u na głoszone przez niego idee. Dlatego też trzeźwo oceniając sytuację, pisze Nałkowski o genezie:

„Potworne, gołosłowne oskarżenie Brzozowskiego, jak oby b y ł on płatnym szpiegiem, w y w o ła ło naturalnie o b ja w y radości w obozie reakcjonistów, ale nawet niektóre jednostki z «ra d y k a ln e g o » obozu w prost rozkoszują się tą p o ­ głoską — tak im trafia ona do serca, ja k dam om św iatow ym — plotka o jakim ś szwanku na cnocie, poniesionym przez ich ukochaną towarzyszkę, która m iała to nieszczęście, że — zaćm iew ała je s w ą pięknością.” 17

W tym stwierdzeniu Nałkowskiego jest jednak nie tylko ocena postawy wstecznych ugrupowań społeczeństwa. Bodaj pierw szy z ob­ rońców Brzozowskiego zwraca uwagę na stanowisko partii socjalistycz­ nych wobec autora Płom ieni. Chodzi tu mianowicie o radykalny zwrot, jaki dokonał się właśnie w r. 1908, kiedy doszły one do wniosku, że ich największy herold odegrał rolę Murzyna i może odejść. Brzozowski przestał być po prostu potrzebny socjalistom, dlatego też dosyć skw apli­ wie, a jednocześnie i bardzo lekkomyślnie skorzystano z nadarzającej się sposobności, by strącić go z piedestału.

Nałkowski trafnie rozszyfrow ał rolę i stanowisko obu obozów, na jakie podzieliło się społeczeństwo. K ry ty k jest jednak zdania, że radość antagonistów Brzozowskiego jest stanowczo przedwczesna i nie uza­ sadniona, ponieważ oskarżony żąda zwołania sądu i przedstawienia

25 S. B r z o z o w s k i : Oświadczenie, Flo ren cja 5 V 1908, N akł. podpisanego, drukiem A . G oldm ana w e L w o w ie .

*· W . N a ł k o w s k i : W sprawie Stanisława Brzozowskiego, „Społeczeństwo”, 1908, nr 21, s. 289.

(10)

S tan isław B rzozow ski w oczach W a c ła w a Nałkow skiego

101

dowodów zdrady. N ie ma jednak żadnych złudzeń, że dla sądu naj­ ważniejszym problemem nie będzie dążenie do prawdy, do oddania sprawiedliwości jednostce, nawet wówczas, gdyby jej się wyrządziło krzywdę, ale zasadniczą sprawą będzie dobro partii. Niemniej trafnie rozszyfrow ał k rytyk sens tej nie m ającej chyba precedensu sprawy, pisząc m. in.:

„[...] wiadom o, że w zamęcie rew olucyjn ych burz, gdzie ścierają się na­ miętności płom ienne, gdzie w żarze w a lk i, w ogniu pękających pocisków i wśród zgrzytu szubienic życie jednostki niew ielką ma cenę i czasu jest niewiele na zbytnie subtelności w sądzeniu, że w takich czasach ginęli częstokroć z brato­ bójczej ręki posądzeni o szpiegostwo ludzie niewinni, a czyż nie wiadomo, że za szpiegostwo poczytyw any b y ł K a sp rza k !” 18

W procesie krytyka widzi Nałkowski wyraźną analogię do afery Dreyfusa i uważa, że Polska wzorem Francji powinna podnieść alarm, żądając pełnej rehabilitacji oskarżonego. A rtyk u ł swój kończy krytyk wezwaniem, by zanim będzie się kolportować wiadomość o zdradzie Brzozowskiego — najpierw zebrać i przedstawić dowody, „[...] i t o d o w o d y n i e p o z o s t a w i a j ą c e c i e n i a w ą t p l i w o ś ć i.” 29 W sprawie Brzozowskiego widzi Nałkowski nie tylko interes jed­ nostki, ale także ważny problem społeczny. Cel i sens procesu jest głębszy, przed sądem stanął bowiem nie tylko Brzozowski, ale także prawie cały ruch społeczny, polityczny i um ysłowy współczesnej Polski, którego przedstawiciele znaleźli się wśród oskarżycieli i obrońców, a nawet współoskarżonych.

Wartość i wagę wystąpienia Nałkowskiego najlepiej docenili Karol Irzykow ski i Ostap Ortwin, k tórzy już w czerwcu 1908 r. napisali bro­ szurę Lemiesz i szpada przed sądem publicznym so, gdzie obok artykułów wym ienionych pisarzy przedrukowana została tylko w ypow iedź Nałkow­ skiego *', z którym tak Irzykowski, jak i O rtw in zgadzają się w sprawie Brzozowskiego w bardzo w ielu punktach.*®

28 L. c. 28 L . c.

80 K. I r z y k o w s k i i O. O r w i n : Lem iesz i szpada przed sądem publicz­

nym , W sprawie Stan. Brzozowskiego, N ak ład em autorów , L w ó w 1908.

81 Ibid., ss. 42— 43.

82 „ A w y — pisze Irzyk o w sk i — naokoło milczcie. N ikt nie m a p raw a u rągać Brzozowskiem u, kto nie w y k a z a ł się taką ilością zasług, co on [...]

[...] Przyszłość przyniesie n iew ątp liw ie rehabilitację Brzozowskiego w tej lu b ow ej form ie. D usza jego jest stanowczo czysta. N iezdobytą jest w arow n ia, którą sobie ze sw ej pracy w y b u d o w a ł mistrz lem iesza i szpady.” (ibid., s. 18).

„Jak dotąd — pisze O rtw in — pada B rzozow ski o fiarą nie fa k tó w i dowodów, ale plotek i pogłosek [...]

[...] S zefow ie sztabu P P S pozostają dłużnikam i społeczeństwa. W i n n i s ą p r z e d ł o ż y ć f a k t y , d o w o d y , d o k u m e n t y . Póki z tym zw lekają, póki

(11)

Rola Nałkowskiego w sprawie Brzozowskiego nie ograniczyła się tylko do obrony pisarza w okresie poprzedzającym proces. Autor Sien-

kiewiczianów w ziął bowiem bezpośredni udział w obradach sądu par­

tyjnego w Krakowie. Tow arzyszyła mu również jego córka, Zofia Nałkowska, która we W spomnieniach w sprawie Brzozowskiego 33 i arty­ kułach drukowanych w r. 1909 34 utrwaliła w iele szczegółów tego głośnego procesu.35

Nałkowska doskonale uchwyciła atmosferę tajemniczości i grozy tego procesu. A le poza tą tajemniczością, niedomówieniami, szeptami i domysłami kryła się jakże wyraźna tendencyjność. W szystko sprzyjało oskarżeniu Brzozowskiego, nic nie przemawiało za nim. P rzyp atrzm y się zresztą nieco bliżej warunkom, w jakich odbyw ał się sąd. Jeszcze przed procesem autora Płom ieni przychodziły do Florencji listy z po­ gróżkami.

przedłożenia ich odm aw iają, m am y nie tylko p raw o , ale i obow iązek uw ażać ich oskarżenie z a f a ł s z w i e r u t n y , a tych którzy je rozgłaszają za t c h ó r z ­ l i w y c h o s z c z e r c ó w . ” (ibid., ss. 40— 41).

35 Z. N a ł k o w s k a : Wspom nienia o sprawie Brzozowskiego, „Studio” , 1936, nr 3— 4, ss. 1— 10.

34 Z. R y g i e r - N a ł k o w s k a : Sprawa St. Brzozowskiego, „Społeczeństwo” , 1909, n r 12, ss. 145— 147 i inne pisma.

“ Oto fragm enty w spom nień N a łk o w sk ie j:

„ W roku 1909, dnia jedenastego albo dwunastego m arca, przyjechałam w ra z z ojcem, W a c ła w e m N ałk o w sk im , do K ra k o w a . N a dzień czternasty m arca wyznaczony był termin pierw szego posiedzenia S ądu P a rty jn e g o w spraw ie Stanisław a Brzozowskiego, oskarżonego o szpiegostwo na rzecz w arszaw sk iej Ochrany.

Ojciec w y b ra ł się do K ra k o w a na skutek listu, który otrzym ał od jednego z obrońców Brzozowskiego. N asza znajomość z B rzozow skim p rzy p ad ała na okres poprzedzający jego w y ja z d z W a rs z a w y do Zakopanego, m ogliśm y w ięc dać wyjaśnienia, dotyczące okoliczności i dat z tego czasu. Szło o punkt oskarżenia, w którym zarzucano m u udarem nienie przez donos legalizacji U niw ersytetu Ludow ego.

[...] Oskarżenie jest tajemnicze, m ó w i się o tym niejasno, nie kończąc zdań, jak b y w iedziało się znacznie w ięcej, niż się ujaw n ia. W szyscy są pew ni jego w iny, ale nie można się dowiedzieć, jakie m ają dowody. Jest to posądzenie nieuchwytne, z natury rzeczy niesprawdzalne, poniew aż do m ateriałów Ochrany nie ma dostępu, posądzenie oparte na zeznaniu jednego człowieka, którego zawodem było oszczerstwo. — B a k a j, B a k a j — p ow tarza się, ja k słow o magiczne, które tłum aczy wszystko. W ie lk i B ak a j, który zdem askow ał A zefa. G roza tego oskarżenia przypom ina średniowiecze. «D on osił O ch ran ie» brzm i tak samo n ie­ odparcie, jak « Z noża m leko d oiła ».” — N a ł k o w s k a : Wspom nienia o sprawie

(12)

S tan islaw Brzozow sk i w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

103

Brzozowski otrzym ał także list od Burcewa, w którym znalazły się propozycje potwierdzenia zeznań Bakaja i przyznania się do w iny.38 Sam sąd zaś, który rozpoczął obrady 14 marca 1909 r. zdawał się tylko potwierdzać fakt skrajnie w rogiego nastawienia partii socjalistycznych do Brzozowskiego na którego wydano już z góry wyrok. Nie mówiąc o komplecie sędziowskim, nawet publiczność przysłuchująca się roz­ prawie była odpowiednio dobrana. B ilety wstępu do sali obrad wyda­ wano przede wszystkim, a właściwie prawie wyłącznie członkom lub sojusznikom partii. Inaczej mówiąc — chcąc się dostać do sali obrad, trzeba było być w rogiem Brzozowskiego. Na przeszło sto osób, które przysłuchiwały się rozprawie, znalazło się zaledwie kilkanaście nazwisk obrońców i sym patyków rzekomego „szpiega” .37

P rzy wejściu do sali rozdawano broszurę Emila Haeckera 38, w któ­ rej autor dowodził, że Płom ienie mógł napisać tylko szpieg. W czasie rozpraw y charakterystycznym zjawiskiem było to, że w przeciwieństwie do oskarżycieli — obrońcy m ieli bardzo mało do powiedzenia. Ich wnioski realizowano tylko fragm entarycznie, często odmawiano powo­ ływania świadków, ba, gdy ktoś zbyt jasno precyzow ał swój pozytyw ny stosunek do Brzozowskiego, jak to uczynił np. M ieczysław Limanowski, wówczas go upominano, a nawet odbierano głos.39

Po latach, kiedy już nie ży ł autor Legendy M łodej Połski, Stefan Żeromski w Projek cie Akadem ii Litera tu ry Polskiej tak napisał o pro­ cesie krakowskim:

„Dotąd nie ma dow odu w in y tego człowieka, a kara w ym ierzona została, jak po najbezw zględ niejszym w yroku . B yłem jednym z tych niew ielu [...], którzy

38 W . K o l b e r g - S z a l i t o w a : Pam iętnik o Brzozowskim, „Twórczość”, 1957, nr 5, ss. 57— 59.

37 Pisze o tym m. in. W . K o lb e rg -S z a lito w a :

„Rodzina i kilk a osób bliskich Brzozowskiem u otrzym ały coś około dziesięciu biletów — i to z w ie lk im trudem.

O soby te można było w yliczyć na palcach: K a ro l Irzykow ski, d -ro w a B ubero w a, dr Salom ea Perlm utter, W ła d y s ła w O rkan, Edm und Szalit z żoną, Eugenia B orow ska i jeszcze kilk a osób, których nie pam iętam dokładnie, oraz św iadkow ie: W a c ła w N ałk o w sk i, Z o fia R y g ie r-N a lk o w sk a , Stefan Żerom ski, Ostap Ortwin, A d o lf N ow aczyński, W ilh e lm Feldm an, B ro n isław G ałczyński i inni.” (ibid., s. 62).

38 E. H a e c k e r: Rzecz o „Płom ieniach" Stan. Brzozowskiego, „N ap rzó d ”, 1908, n r 300, 301, 303, 307. R o zp ra w k a ta tuż przed sądem została w ydana w osobnej broszurze.

38 L im an o w sk i nie dal jedn ak za w y g ra n ą i o pu blik o w ał sw o je oświadczenie jak o : L ist otwarty do sądu partyjnego zwołanego w K rakow ie w sprawie Sta­

(13)

podczas procesu [...] żądali dodania do grona sędziów, członków partii, jednego przynajm niej literata. Ż ądan ie to zostało w ów czas odrzucone.” 40

Sąd nie odrzucał nawet tak obcych organowi sprawiedliwości i pra­ worządności metod, jak np. fałszowanie protokółów.41 A wszystko to czyniono w myśl zasady, że „cel uświęca środki” . T ym celem zaś było utrzymanie w mocy oskarżenia Brzozowskiego, bo — jak powiedział Diamand — ,,[...] lepiej jest skazać dziesięciu niewinnych niż jednego winnego puścić” .42 Tenże sam Diamand przeważył szalę na korzyść Bakaja, gdy w konfrontacji z Brzozowskim agent Ochrany stracił grunt pod nogami. Niestety, ta scena, która tak dokładnie została opisana przez S za lito w ą43 i N ałk ow ską44 — nie zmieściła się w protokółach sądu.

Trzeba przyznać, że przebieg procesu zdawał się świadęzyć na korzyść Brzozowskiego, bo przecież upadły właściwie niemal wszystkie zarzuty Bakaja, a więc: wydanie Nelkena i Dauma, pomoc w odnale­ zieniu miejsca pobytu Kulczyckiego, ujawnienie wiecu na W ilczej, sprawa Uniwersytetu Ludowego, otrzym yw anie pieniędzy z Ochrany itd. W gorszym świetle wyszedł Bakaj, wydało się bowiem, że na krótko przed procesem szukał on wśród Polaków w Paryżu fotografii pisarza, co przemawiałoby raczej za tym, że go w ogóle nie znał.45 W notesie Bakaja zamiast rew elacji znalazło się tylko nazwisko Brzozowskiego, bez imienia i jakichkolwiek adnotacji, w dodatku obok osób zupełnie nie związanych z „Ochraną” . W tym że samym notesie wśród wielu nawet bardzo drobnych w ydatków nie figuruje zupełnie kwota 75 rubli rzekomo wypłaconych Brzozowskiemu.

K ied y dzisiaj wnikam y w szczegóły tego niesamowitego procesu, nie dziwią nas zupełnie jakże trafne słowa Nałkowskiej, która w lako­ nicznym stwierdzeniu uchwyciła istotę rzeczy, pisząc:

40 S. Ż e r o m s k i : Bicze z piasku, P ro je k t A kadem ii Literatury Polskiej,

Inter Arm a, W a rs z a w a — K ra k ó w 1929, s. 42.

41 W suplem acie do Pamiętnika o Brzozow skim K o lb e rg -S z a lito w a na trzech stronach analizuje protokóły z posiedzeń sądu, które o p u b lik o w a ł na łamach „D rogi” E m il B o bro w sk i (E. B o b r o w s k i : Sprawa Stanisława Brzozowskiego,

Akta Sądu Obyw atelskiego, „D ro g a ” , 1935, n r 1, ss. 64— 83, n r '2, ss. 161— 172, nr 3,

ss. 262— 282, nr 4, ss. 366— 388, n r 6, ss. 547— 564, n r 7, ss. 673— 699, nr 9, ss. 790— 809, nr 10, ss. 882— 892, n r 11, ss. 984— 988). A u tork a stw ierdza szereg umyślnych opuszczeń i to w sp raw ach pierw szorzędnej w agi, jak np. b ra k naw et w zm ianki o kilkugodzinnej m ow ie B u rcew a poświęconej A zefow i, nie ma też śladu konfrontacji Brzozow skiego z B ak a jem czy m ow y w ygłoszonej przez „szpiega” itd. ( K o l b e r g - S z a l i t o w a : op. cit., ss. 92— 95).

41 N a ł k o w s k a : W spomnienia o sprawie Brzozowskiego, s. 6. 45 K o l b e r g - S z a l i t o w a : op. cit., s. 64.

(14)

S tan isław Brzozow sk i w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

105

„Jestem tak głęboko w strząśnięta tą sp raw ą, jak bym była obecna przy dokonyw aniu m orderstw a.” 48

Nałkowski w raz z córką i innym i świadkami, jak Żeromski czy Feldman, zabierając głos w procesie przyczynił się do obalenia zarzutu największej wagi, a mianowicie otrzymania z rąk Bakaja pieniędzy przez Brzozowskiego i donosu w sprawie legalizacji Uniwersytetu Ludowego.

Oto krótka inform acja zaczerpnięta z protokółów sądu:

..Świadek prof. N a łk o w sk i stwierdza, że było by szaleństwem albo śmiesznością chcieć w rok u 1904 przed konstytucją żądać legalizow ania jakiej instytucji ku lturaln ej — jed n ak pozytyw nych wiadom ości w tym kierunku nie zna. Ś w iad ek dodaje, że Brzozowski po nagrodzie sienkiew iczow skiej b y ł na drodze do kariery i sław y, a tymczasem w y b ra ł głód i w a lk ę .” 47

W Pam iętniku Szalitowej także znajdujemy uwagi o zeznaniach autora Sienkiewiczianów.ie

Zeznania Nałkowskiego poparła gorąco jego córka, Z o fia 49, dorzu­ cając nieco inform acji do sprawy Uniwersytetu Ludowego i warunków materialnych, w jakich w czasie pobytu w Zakopanem znajdował się Brzozowski. Pełne poparcie dla stanowiska Nałkowskiego w yraził także Janusz Korczak, który w liście do sądu w yraźnie stwierdził, że „lega­ lizowanie Uniwersytetu było w owych czasach najzupełniej niem ożli­ w e ” .50 Także drogą korespondencyjną żona geografa, Anna Nałkowska, dostarczyła materiałów do obalenia zarzutu udzielenia Ochranie infor­ m acji o wiecu na ulicy W ilczej.51

Dla autora Sienkiewiczianów było jasne, że materiały, jakim i dyspo­ nował Bakaj, nie upoważniały do takiego oskarżenia. Dlatego też w ierzył on w niewinność Brzozowskiego i ani na chwilę nie przypuszczał, by mogło go tu spotkać rozczarowanie. Najlepszym tego dowodem jest list wysłany dnia 2.2.1909 roku (data starego stylu) z procesu do żony. Oto niemal pełny tekst nie opublikowanego do tej pory autografu:

„[...] Z a kilk a dni będziem y z p ow rotem ; sp ra w a Brzozow skiego mimo w ro ­ giego nastroju socjalistycznej jaźni zbiorow ej przybiera obrót korzystny, wszystko

48 B a k a j zw racał się z prośbą o fotografię Brzozowskiego m. in. do Stachur­ skiego i Lagun y , o czym pisze K o l b e r g - S z a l i t o w a w swoim Pamiętnik u na s. 77.

48 N a ł k o w s k a : W spomnienia o sprawie Brzozowskiego, s. 9. 47 B o b r o w s k i : op. cit., „D ro g a ”, 1935, n r 2, s. 172.

49 „Ś w ia d ek prof. N a łk o w sk i zeznaje i stwierdza, że byłoby szaleństwem w roku 1904 chcieć legalizow ać jak ąk o lw iek instytucję kulturalną. M ó w i dużo o Brzozowskim , zw raca uw agę, że po otrzym aniu nagrody sienkiewiczowskiej by ł on na drodze d o w ie lk iej kariery, tymczasem w y b r a ł głód i w a lk ę ” (K o 1-b e r g - S z a l i t o w a : op. cit., ss. 64— 65).

48 B o b r o w s k i: op. cit., „D ro g a ”, 1935, n r 2, s. 172. “ Ibid., n r 9, s. 793.

(15)

wynik ło jedynie z zeznań B a k a ja i tylko około nich jurorzy grom adzili n a ­ w arstw ien ia podejrzeń. Co do zeznań B ak a ja, to i te zostały, ja k mniemam, obalone w ykazaniem alibi; czas, w którym Brzozow ski m iał otrzym ać pieniądze od B a k a ja w W arszaw ie, odnosi się do jego pobytu w Zakopanem , co stw ierdzili św iadkow ie; a czas, w którym pobierał przedtem jak o b y 150 r. mies. od ochrany, odnosi się do stw ierdzonego przez św iad k ó w czasu nędzy, gdy zimą chodził w letnim paltocie, będąc chory na suchoty.

Brońcie w ięc go w stosunkach towarzyskich — jest niew inn y na pewno. — W najgorszym razie proces zostanie odłożony dla późniejszych w y ja śn ień tajem n i­ czego m otyw u oskarżeń B ak a jow sk ich [...]” *!

Nie wszyscy jednak chcieli wysuwać podobne wnioski z tego procesu, do tych niew ątpliwie trzeba zaliczyć Andrzeja Niem ojewskiego. Z nim właśnie przyszło autorowi Sienkiewiczianów stoczyć pojedynek o dobre imię najwybitniejszego krytyka M łodej Polski.

Punktem wyjścia tej polemiki stał się artykuł Andrzeja N iem o­ jewskiego z r. 1909 Odpowiedź obrońcom Brzozowskiego a oskarżycielom

pra sy 53, oskarżający sym patyków autora Płom ien i o nadużywanie

wolności słowa. Autor artykułu opowiada się po stronie prasy, prze­ ciwnej Brzozowskiemu, której zarzucano kompromisowość, dwulicowość, tchórzostwo i gołosłowność oskarżeń. Analizując m ateriały z pierwszego procesu we Lw ow ie, dochodzi pisarz do wniosku, że i drugi proces, krakowski, będzie przeprowadzony w atmosferze wrogości wobec wszyst­ kich, którzy podają w wątpliwość niewinność Brzozowskiego. Świadczy o tym fakt, że już przed procesem przesądza się z góry wyrok, już mówi się o niewinności, nie znając jeszcze zupełnie materiałów. G dyby zatem w yrok był niepomyślny — grunt pod zbiorowy protest przeciwko orzeczeniu sądu byłby już przygotowany.

Z tego też punktu widzenia Niem ojew ski ocenia negatywnie w y ­ stąpienia obrońców Brzozowskiego: Leona R ygi er a, Stanisława Patyka, Władysława Gackiego, Stefanii Sempołowskiej, Zubowicza i W ładysława Chrzanowskiego. P rzy okazji cytuje pisarz list Jana Stachurskiego z Paryża, który rzuca wyraźne światło na poszukiwanie fotografii Brzozowskiego przez Bakaja. Redaktor „M yśli N iepod ległej” nie ma wątpliwości, że Brzozowski jest winny.

Trudno bez zastrzeżeń przyjąć oskarżenie Niem ojewskiego skiero­ wane pod adresem obrońców szpiega, że zdobyli się na chytry trick, sprawę osobistą przekształcając w w ielki problem reakcji j postępu. Charakterystyczne jest jednak, że nawet w przypadku uniewinnienia pisarza — „[...] na oskarżycieli żadna plama nie 'padnie, g d y ż B r z o ­

st L ist W a c ła w a N ałk o w sk iego pisany z K ra k o w a 2 I I 1909 roku do A n n y N ałk o w sk iej zn ajd uje się w depozycie po Z ofii N ałk o w sk iej.

55 A . N i e m o j e w s k i ; Odpow iedź obrońcom Brzozowskiego a oskarżycielom

(16)

Stan isław B rzozow ski w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

107

z o w s k i s w o i m p o s t ę p o w a n e m w s z e l k i e p o d e j r z e ­ n i a u s p r a w i e d l i w i a ł.” 54

S w oje uwagi kończy Niem ojew ski bardzo w yraźnym zdeklarowaniem się po stronie oskarżycieli:

„M ożna kogoś uważać za niepospolitego pisarza, myśliciela i artystę, ale w tych wypadkach nawet geniusz nie wystarcza, jeszcze potrzebny jest c h a r a k t e r.” 55

W odpowiedzi na artykuł Niem ojewskiego zabrał głos Wacław Nałkowski, publikując na łamach „Społeczeństwa” w r. 1909 artykuł

Odpowiedź oskarżycielom Brzozowskiego a obrońcom prasy.56 Uczonego

przede wszystkim najbardziej zabolał zarzut złodziejstwa, skierowany przez redaktora „M yśli N iepodległej” pod adresem krytyka. Dlatego też z pasją i uczuciem kreśli obraz pisarza pracującego dla dobra społeczeństwa i jednocześnie żyjącego w nędzy, która zmusza go do zużytkowania depozytu na niecierpiący zwłoki ratunek chorego ojca. Dla Nałkowskiego winę ponosi tutaj przede wszystkim społeczeństwo, które nie potrafiło zapewnić pisarzowi normalnych warunków do życia.

Nałkowski zwraca uwagę na fakt, że sprawa Brzozowskiego do­ prowadziła do w ielu ciekawych zjawisk społecznych, mianowicie do sojuszu różnych, często przeciwnych obozów. Z obozem rewolucyjnym nawiązała kontakt narodowa demokracja, znalazł porozumienie nawet kler z socjalistami. Wszystko to kładzie Nałkowski na karb opadania fa li rew olucyjnej i wstecznego kierunku ew olucji społeczeństwa pol­ skiego po r. 1907.

Mimo wszelkiego respektu dla Nałkowskiego A ndrzej Niem ojewski odpowiedział na postawione mu zarzuty artykułem Zapiski. Paranoia

B rzozow ianaF Trzeba przyznać, że replika redaktora „M yśli Niepod­

le g łe j” była w yjątkow o celna i obnażała w iele faktów towarzyszących głośnemu procesowi. Niem ojewski zupełnie nie znajduje wspólnego języka z Nałkowskim, którego wystąpienia zdecydowanie potępia. Jest rzeczą bardzo znamienną, że mając szacunek dla naukowych poglądów autora G eografii rozum ow ej, inaczej ocenia pisarz jego publicystykę. Oto bardzo interesująca charakterystyka Nałkowskiego, którą znajdu­ jem y w e wstępie artykułu redaktora „M yśli N iepod ległej” ;

M Ibid., s. 593.

“ Ibid., s. 587.

54 W . N a ł k o w s k i : O dpow iedź oskarżycielom Brzozowskiego a obrońcom

prasy, „Społeczeństwo” , 1909, n r 18, ss. 218— 219.

•",7 A. N i e m o j e w s k i : Zapiski, Paranoia Brzozowiana, „M y śl N iep odległa", 1909, n r 99, ss. 708— 712.

(17)

„W y ra żam w ielk i żal, że muszę oręż literacki skrzyżow ać z człowiekiem tej nauki, tego charakteru i tej zacności. N ie pom ylę się, jeżeli powiem , że cała polska lew ica bez w y ją tk u otacza tego niestrudzonego pracownika, tego szan ow a­ nego i poważnego badacza, tego o byw atela tak śm iałych pogląd ów , tej duszy la k szlachetnej i tak pięknej a zawsze wszędzie w ystęp ującej w im ię spraw y, w którą w ierzy. A le niestety bodaj i to jest rzeczą powszechnie znaną, że prof. N ałk o w sk i nigdy nie posiadał talentu odgadyw an ia charakterów i w ocenie wartości ludzi fatalnie się mylił. A natomiast gdy takich ludzi broni, czyni to z niesłychanym zaślepieniem, tak namiętnie i tak bezkrytycznie, że raczej bronionem u szkodzi, niż pom aga. W ted y też staje się niespraw ied liw ym , k rzy ­ kliw ym , awanturniczym i doprow adza do tego, że jeden z najstarszych i bodaj najpow ściągliw szych p ublicystów w arszaw skich tę zrobił uw agę, iż «czas, aby profesor N ałk ow sk i przestał być pięćdziesięcioletnim młodzieńcem».

A i w danym w y p a d k u taka redakcja b y ła b y jeszcze dla szalejącego profesora najłagodniejszą i dla niego najkorzystniejszą.” 59

Niemojewski zarzuca Nałkowskiemu, że przemilczał fakt nadużycia przez społeczeństwo nazwiska Jana Stachurskiego dla obrony Brzozow­ skiego. Rację miał jednak Nałkowski, ponieważ przewód sądowy w całej rozciągłości potwierdził fakt szukania fotografii pisarza przez Bakaja.

Problemem do dyskusji jest natomiast inna sprawa. Chodzi miano­ wicie o to, w jaki sposób zużytkował Brzozowski pieniądze, które stanowiły depozyt Bratniej Pomocy. Nałkowski stoi na stanowisku, że pisarz użył tych pieniędzy, chcąc ratować ciężko chorego ojca. Swemu przeświadczeniu dał zresztą autor Sienkiewiczianów już wcześ­ niej w yraz w artykule Z powodu swojskiego pogrom u, drukowanym w r. 1906 w „Przeglądzie Społecznym” .59 Nałkowski musiał zatem za­ kwestionować zdanie Niem ojewskiego, że depozyt został zużytkowany na totalizatora i karty. T o zaś,z kolei stało się powodem ostrej repliki redak­ tora „M yśli N iepodległej” , który pisze:

„Jakże to pan profesor pow iada, że całe oskarżenie Brzozow skiego o zdradę kolegów «zostało w niwecz obrócone», skoro sam Brzozow ski się przyznał i naw et powiedział, że nie zn ajduje dla siebie okoliczności łagodzących? Czy p ow ażny badacz pozazdrościł la u ró w ad w okatow i lw ow sk iem u z satyry Rodocia? Jakże to pan profesor pow iada, że Brzozow skiego nie można pociągać o m al­ w ersację, gdyż [...] b y ł w trudnym położeniu? Tak, ale innym m orały p raw ić um iał i p odaw ać «ch leb duchowy, zapraw iony k rw ią serd eczn ą»? 90

Niem ojew ski zarzuca Nałkowskiemu i to, że usprawiedliwia chorobą ojca przestępstwo syna, a nawet w zyw a proletariat do obrony m alw er­ santa. Redaktor „M yśli N iepodległej” usilnie stara się rozwiać mit

“ Jbid., ss. 708— 709.

59 W . N a ł k o w s k i : Z pow odu swojskiego program u, „Przegląd Społeczny", 1906, nr 39, s. 488.

(18)

S tan isław B rzozow ski w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

109

o rzekom ej nędzy „proletariusza” Brzozowskiego, na którego rzecz organizowano dziesiątki składek i imprez.

Niem ojew ski prostuje też twierdzenie Nałkowskiego, jakoby jego pismo miało w ierzyć w Bakaja i przypisywaną Brzozowskiemu zdradę Gorkiego, natomiast wyraża on obawę, że autor Płom ieni skompro­ m itował wobec rosyjskiego pisarza dobre imię polskiej literatury.

Au tor artykułu podkreśla swoją obiektywność i jednocześnie jak najostrzej protestuje przeciwko udzielaniu pomocy Brzozowskiemu, widząc setki czy nawet tysiące ludzi bez skazy, którym poparcie jest potrzebniejsze. W obliczu tej nędzy, jaką spotkać można w Polsce na każdym kroku, precyzuje Niem ojew ski swój pogląd na sprawę Brzozowskiego:

zajm ow anie u w a gi ogółu «ch lebem » dla tego stałego am atora składek, tak w dodatku szybko i w cale nie po «p ro le tariack u » trwonionych, z uzasadnie­ niem : d aw ajcie, bo inaczej on w «tru d n ym położeniu» będzie m usiał [...] m a l- w erso w ać — a m a «d la w as do dostarczenia tyle chleba duchowego, zaprawionego k rw ią serdeczną» — uw ażać muszę za to, co pozwbliłem sobie nazw ać p a r a n o i a b r z o z o w i a n a . W rodzinach i społeczeństwach b y w a ją takie Beniam inki, którym się w szystko w y bacza i jeszcze innych za nich potrąca, bo «m atka jest w zględ em niego ślepa». A le w tedy sąsiedzi p o w ia d a ją , gdy on znowu coś przeskrobie, że «d użo zaw iniła słabość m atki». Te słow a z n a c i s k i e m zw racam do p rofesora N ałk ow sk iego. A do ogółu o byw ateli rów nież z n a c i s k i e m p ow iem : żądajcie daleko subtelniejszej moralności od tych, którzy w a m niosą chleb duchow y i p ow iad ają , że go k rw ią serdeczną za p raw ili.” · 1

Ostatnim akordem tej polemiki jest artykuł Wacława Nałkowskiego

Odpowiedź na odpowiedź p. Niem ojew skiego.62 Jeszcze raz powtórzył

tutaj Nałkowski swoje credo w sprawie Brzozowskiego i odrzucił zde­ cydowanie stanowisko, jakie wobec „szpiega” zajął redaktor „M yśli N iepod ległej” . Uczony stwierdził, że w oli zostać paranoikiem na punkcie autora Płom ieni, niż znaleźć się w jednym obozie ze wszystkimi k ryty­ kami, których dotknęła „zaraza wścieklizny” . O dkryli oni bowiem największą rozkosz w plugawieniu i męczeniu niewinnego człowieka.

Lojalność wobec prawa nie pozwoliła jednak Nałkowskiemu w czasie trwania procesu w ydobyć tych materiałów, które zdobył dopiero w czasie obrad sądowych. Z tych też pobudek odm ówił wezwaniu redakcji „Społeczeństwa” , by zdać relację z przebiegu rozprawy.63 W liście do redakcji zaznaczył jednak, że mimo obietnicy zachowania w sekrecie m ateriałów śledztwa, co miało zapobiec tendencyjnemu w p ływ o w i na opinię publiczną, redaktor pisma „N aprzód” , Haecker,

·· Ibid., ss. 711— 712.

“ W . N a ł k o w s k i: O dpow iedź na odpowiedź p. N iem ojew sk iego (umieszczoną

w nr. 99 M y ś li N iep od leg łej), „Społeczeństwo”, 1909, n r 22, ss. 265— 267.

M W . N a ł k o w s k i : List do Redakcji, Oświadczenie w sprawie St. B rzo ­

(19)

swoją broszurą o Płom ieniach wyraźnie dążył do w rogiego' nastawienia społeczeństwa przeciwko oskarżonemu. Oto co pisze na temat wystą­ pienia Haeckera Nałkowski w zakończeniu swego oświadczenia:

„[...] sam ten fak t m ógłby m nie już upoważnić do uw ażania się za zw olnio­ nego z m ilcząco danego przyrzeczenia: skoro sąd nie ma mocy powstrzym ać ujem nego oddziaływ ania na opinię, nie pow inien zabraniać o ddziaływ ania d o ­ datniego — sp raw ied liw o ść w y m aga, by d w a te w p ły w y ścierały się ze sobą ja w n ie i swobodnie. W ogóle sp ra w a ta, która może mieć dla dalszego duchowego rozw oju naszego społeczeństwa skutki niezmiernie doniosłe, pow inna być dla całego społeczeństwa ja w n ą w e wszystkich szczegółach i m otywach.” M

Tego ostatniego przyrzeczenia jednak dotrzymać już nie mógł. P o pierwsze — sąd skończył się tylko odroczeniem i w yrok dotąd nie został wydany. Po drugie zaś — śmierć nie pozwoliła Nałkowskiemu wykorzystać pieczołowicie zbieranego materiału w celu ewentualnego udowodnienia bezpodstawności oskarżeń Bakaja. Leo Belmont w arty­ kule Szpieg czy męczennik tak pisze o poglądach i planach Nałkowskiego:

„N ałkow ski, który posiadał w ielk ie zdolności logiczne, który w K ra k o w ie asystow ał przy sądzeniu Brzozow skiego — który by ł tym bezstronniejszym , że znalazł się w ja sk ra w e j opozycji z Legendą M ło d e j Polski i w papierach swoich pozostawił zja d liw ą krytykę zwrotu m yślow ego jej autora, tj. nie podlegał hypnozie dzieła w zdaniu o twórcy — zgrom adził na obronę Brzozow skiego przed zarzutem szpiegostwa stos notat. Ś m i e r ć n i e p o z w o l i ł a m u i c h o p r a c o w a ć , a l e r o d z i n a s ł u ż y ć n i m i b ę d z i e t e m u , k t o p o ­ d e j m i e s p r a w ę r e h a b i l i t a c j i B r z o z o w s k i e g o . ” “

Nałkowski w ierzył w niewinność Brzozowskiego bezgranicznie i wraz z nim przeżywał jego tragedię tak głęboko, że w czasie procesu nerwy i siły odm ów iły mu posłuszeństwa. W ytrzym ałość organizmu, stale dręczonego migreną, znalazła się nagle u kresu. Nałkowski zemdlał, nie mogąc znieść tortur ‘psychicznych zadawanych autorowi Płom ieni i nie mógł o własnych siłach opuścić sali obrad.68

Jego przekonanie o bezpodstawnym oskarżeniu Brzozowskiego nie wynikało z pobudek osobistych, nie dysponował on też nadzwyczajnymi, nie znanymi innym zwolennikom „szpiega” — przynajm niej początko­ wo — materiałami. Po prostu uczonemu, który wszystko zw ykł roz­

“ Ibid., s. 109.

“ L. B e l m o n t : Szpieg czy m ęczennik, „W olne S ło w o ” , 1911, n r 127, s. 2. W iarygodność słó w Belm onta potw ierdziła Z o fia N ałk o w sk a, która w r. 1954 w czasie rozm ow y poin form ow ała autora niniejszej pracy, że po je j ojcu pozostała w a liz k a akt do s p ra w y B rzozow skiego (w ycinki prasow e, listy, zeznania św iad kó w , zapiski z procesu itd.), ale — niestety — spłonęła ona w ra z z innym i bezcennym i m ateriałam i w czasie pow stania w arszaw skiego.

“ Inform ację tę zawdzięczam Z ofii N ałk o w sk ie j (rozm ow a odbyta w r. 1954) oraz jej serdecznej przyjaciółce Z o fii V illa u m e -Z a h rto w e j, której autorka G ranicy p o pow rocie z procesu szczegółowo opowiedziała o w y p a d k u o jc a (rozm ow a odbyła się w r. 1958).

(20)

Stan islaw B rzozow ski w oczach W a c ła w a N ałk ow sk iego

111

patrywać ściśle, szczegółowo i logicznie, z rozumowego punktu widzenia, nietrudno było dojść do wniosku, że cała sprawa współpracy n ajw y­ bitniejszego krytyka modernizmu z Ochraną jest ukartowana. W yostrzo­ ny na każdą nieścisłość trzeźw y umysł Nałkowskiego nie mógł w oparciu o pogłoski i wiadomości nie zawsze dające się sprawdzić wydać sądu negatywnego. Dokonawszy logicznego rozbioru dostępnych mu ma­ teriałów dotyczących Brzozowskiego i chcąc postępować uczciwie, zgodnie z nakazem sumienia, musiał uczony stanąć w obronie krytyka. Niestety, trudno dziś powiedzieć, czy było to stanowisko w pełni słuszne, chociaż w iele argumentów przemawiałoby raczej za tym. Niezależnie jednak od w yniku — stanowisko, jakie zajął Nałkowski będzie zawsze przykładem bezkompromisowości i uczciwości poglądów.

Jest rzeczą dla Nałkowskiego właściwą, że raz zainteresowawszy się Brzozowskim, nie stracił go już do końca życia z pola widzenia, stale utwierdzając się w przekonaniu o jego niewinności. N ie pozwalał nigdy i nigdzie m ówić o szpiegostwie krytyka, przeciwnie, głosił przy każdej sposobności, w domu i publiczne, słowem i piórem, że oskarżenie to było potwornym fałszem.

Zbierając m ateriały do. pracy na temat sprawy rzekomej zdrady Brzozowskiego interesował się Nałkowski jednocześnie jego twórczością. Dowodem jest chociażby artykuł W ielk i skandal dziejowy 67, w którym dając w yraz swoim poglądom na filozofię Spinozy oraz je j komenta­ tora — Ignacego Radlińskiego, znalazł także nieco miejsca i dla autora

Płom ieni. Podkreślając, że klerykalizm staje się coraz bardziej agre­

sywny, ogarnia ciągle szerokie masy i pociąga za sobą także wybitnych myślicieli, ma Nałkowski na m yśli Brzozowskiego i Prusa. Rzeczywiście, autor Płom ien i w tym czasie bardzo silnie ulegał idealizmowi. Pisze o tym zresztą i sam Nałkowski:

„Stan isław B rzozow ski zaczyna już bowiem , jak wspom nieliśm y, w y n a jd y w a ć w katolicyzm ie «głębok o ść» — głębokość w tym, co już przed dw om a z górą w iekam i Spinoza zdem askow ał jako głupotę, fałsz i klęskę ludzkości.” *8

Z największym jednak zainteresowaniem Nałkowskiego spotkać się musiała dopiero wydana wkrótce po procesie krakowskim Legenda

M łodej Polski, o której tak napisał Leo Belmont:

„N ie by ło nigdy na świecie książki, napisanej przez w iększą rozpacz, ja k « L e ­ genda M łodej P olski».

K ażdy tw ó rca w iększej m iary pisze, ab y duszę sw o ją odebrać śmierci. A le B rzo ­ zowski pisał, ab y odebrać ją zarazem — hańbie.” 88

17 W . N a ł k o w s k i : W ielki skandal d ziejow y (D zieło Spinozy w ośw ietle­

niu I. Radlińskiego), „Społeczeństwo”, 1910, n r 17, ss. 200— 202, n r 18, ss. 210— 213.

88 Ibid., n r 18, s. 212. · · B e 1 m o n t: op. cit., s. 1.

(21)

Belmont w idzi rozpacz twórcy, który drży ustawicznie na myśl o tym, że naród nie oceni jego myśli, że nie dorośnie do nich, a jeśli pozna się na ich wartości, to cofnie się ze słowami wstrętu: to są wskazania szpiega i zdrajcy społeczeństwa polskiego.

Monumentalne dzieło Brzozowskiego, uważane przez krytykę póź­ niejszą za kamień grobowy M łodej Polski, zostało p rzyjęte w sposób bardzo różny. Odegrało w tym rolę przede wszystkim oskarżenie autora, a także zawiła, trudna forma i zbyt w ielki ciężar gatunkowy utworu, co nie mogło zachęcać do czytania.70 Stąd też — obok głosów zachwy­ tu — częściej pojaw iały się krytyczne uwagi pod adresem Brzozowskiego. Ukazanie się Legendy M łodej Polski podziałało na Nałkowskiego mobilizująco. Z takim samym zapałem, z jakim zerwał się do walki w obronie Brzozowskiego, teraz przystąpił do podjęcia polemiki z filo ­ zofią i ideologią książki. Z gromadzonych w szybkim tempie materiałów do obszernej, książkowej rozprawy — zostały tylko notatki. Śmierć zastała Nałkowskiego w momencie, gdy przygotow yw ał się do podjęcia, kto w ie czy nie większej niż sienkiewiczowska, kampanii przeciw Brzo­ zowskiemu.

Setkami luźnych, różnej wielkości karteczek, zapisanych bardzo drobnym, nieczytelnym, ołów kow ym pismem, zajęła się po śmierci męża jego żona, Anna, i po 27 latach udostępniła m ateriały byłemu współpracownikowi autora Sienkiewiczianów, H enrykow i Lukrecowi. Ten zaś postanowił wydobyć z notat pożółkłych już, a nawet zbutwia­ łych i rozsypujących się, to wszystko, co przedstawiało wartość. W efekcie tej pracy na łamach „E poki” ukazała się w r. 1939 Krytyka

Legendy M łodej Polski Wacława N a łk ow skiego71, poprzedzona rok

wcześniej artykułem Lukreca.72

Trudno w oparciu o zebrane na łamach „E poki” fragm enty notatek wydać autorytatywne sądy o całym dziele Nałkowskiego, jednakże lektura tych m ateriałów upoważnia do daleko idących wniosków i zmu­ sza do tego, by poświęcić im może nawet więcej miejsca niż wielu napisanym i wydanym książkom. Pisze zresztą o tym także Henryk Lukrec:

„Zarów no z p lan u ogólnego, ja k i z bogactw a zagadnień poruszonych lub zaznaczonych w treści w id ać w yraźnie, że k rytyka «L e g e n d y » zakrojona b y ła na obszerną pracę. Są także dowody, że w biegu przygotow ań, prowadzonych

70 Pisze o tym W a le ry G o s t o m s k i w ro zp raw ie Problem at pracy polskiej, „ Sfin ks”, 1911, t. X I I I , z. 27, s. 88.

71 Z puścizny W acława Nałkow skiego, K rytyka „Leg en d y M ło d e j P olski",

Fragm enty, „E poką", 1939, n r 13, ss. 12— 13, n r 14, ss. 12— 13, n r 15, ss. 15— 16,

nr 18, ss. 13— 14, n r 19, s. 16.

71 H. L u k r e c : W acław Nałkowski, „Epoka”, 1938, n r 34, ss. 10— 12, n r 35, ss. 12— 13, nr 36, ss. 10— 12.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Konsumpcja energii grzewczej modelowej Bryta- nii wynosi 40 kWh na osobę dziennie (obecnie całkowicie oparta na paliwach kopalnych); konsumpcja energii w transporcie to również

Ale różne aspekty funkcjonowania służby zdrowia będą różnie interpretowa- ne w programach partyjnych, to się nie zmieni.. Były liczne próby wypracowania takiego konsensusu

Autor podkreślił rolę czaso­ pisma w rozwoju techniki polskiej, stwierdził też, że dorobek jego „warto dziś przedstawić dlatego, gdyż było ono redagowane w

Budowanie świadomości językowej dziecka powinno się zatem równać pozna- waniu i rozumieniu przez niego struktury języka oraz funkcjonowania systemu znaków językowych, lecz nie

[r]

Dalsze rozpowszechnianie w tym druk i umieszczanie w sieci jest zabronione i stanowi poważne naruszenie przepisów prawa autorskiego oraz grozi sankcjami prawnymi.!.. są

Nie oddalaj się bez pytania od rodziców – w nowych miejscach łatwo się zgubić... Po każdym wyjściu z miejsc zalesionych dokładnie sprawdź skórę na obecność

Wskazane problemy stały się celami współpracy Wydziału Oświaty i Wychowania z wieloma organizacjami i stowarzyszeniami (m.in. Stowarzyszenie Polskich Kombatantów [SPK],