• Nie Znaleziono Wyników

Agnieszka Jeran: Bardziej teraźniejszość niż przyszłość… Sprawozdanie z konferencji „Przyszłość technik badawczych w socjologii”

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Agnieszka Jeran: Bardziej teraźniejszość niż przyszłość… Sprawozdanie z konferencji „Przyszłość technik badawczych w socjologii”"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

by szkoła nie kojarzyła się już dłużej z miej-scem, w  którym intelektualna potencja ucznia nie jest w pełni wykorzystywana czy jest wręcz marnowana. Właściwie bowiem w reformatorskiej wizji autora recenzowa-nej książki nie brakuje także słabych punk-tów, ale z ich istnienia sam Wolk zdaje sobie sprawę. Trudno jest bowiem (z)reformować szkołę, która – paradoksalnie – z  jednej strony wykształciła swoistą „barierę immu-nologiczną” przeciw ewentualnym zmia-nom, z drugiej natomiast strony głosi ich konieczność i potrzebę.

Wasting Minds to książka, której proble-matyka uświadamia czytelnikowi, że mimo wszystko społeczeństwa po prostu nie stać już dłużej na „marnowanie umysłów” dzieci i młodzieży, a skoro tak, obecny porządek edukacyjny musi ulec gruntownej przemia-nie. Czy dokładnie takiej, jaką proponuje Wolk? Na to pytanie czytelnik musi odpo-wiedzieć sam, dlatego warto zachęcić do lektury tej książki.

Urszula Dernowska

Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie

Agnieszka Jeran: Bardziej teraźniejszość niż przyszłość… Sprawozdanie z  konfe-rencji „Przyszłość technik badawczych w socjologii”

Konferencja została zorganizowana przez Katedrę Metod i Technik Badań Społecz-nych w  Instytucie Socjologii UŁ, Polskie Towarzystwo Socjologiczne – oddział łódz-ki i Sekcję Metodologii Badań Społecznych

PTS w  dniach 25 i  26 października 2012 roku w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Niniejsze sprawozdanie ma na celu ra-czej nawiązanie do ogólniejszych proble-mów, które przypomniała niniejsza konfe-rencja, niż jej detaliczne opisanie wystąpień (a było ich wiele…). Zestawienie abstraktów przygotowane przez organizatorów pozwala zorientować się w tematyce, można też mieć nadzieję na ukazanie się przynajmniej części wystąpień w postaci artykułów naukowych. Zaczynając od obowiązku sprawozdawcy, należy odnotować, że konferencja zajęła peł-ne dwa dni, organizatorzy podzieli tematy na pięć obszernych sesji, które w większości od-powiadały na pytanie raczej o teraźniejszość niż przyszłość, choć oczywiście należy uznać, że zawsze to diagnoza stanowi punkt wyjścia prognozy. Sesje zatytułowano: Status technik badawczych; Badania sondażowe – procedury analityczne i  sprawdzające; Inne sondaże i techniki badawcze; Metodologiczne aspekty badania zjawisk społecznych oraz „Nowe” technologie w badaniach społecznych.

Niezależnie od podziału na sesje można było w referatach wyłonić trzy główne wątki: 1. Rozważania z metapoziomu, a więc

w istocie metodologiczne – poświę-cone chociażby ogólnie trafności i celowości tworzenia zestawień i kla-syfi kacji technik badawczych, proble-mów pojęciowych, w tym – nazywa-nia technik, problemów (a  może wprost – piętnowania) badań jako-ściowych jako takich;

2. Opisy i szczegółowa dyskusja zasto-sowań konkretnego narzędzia,

(2)

po-dejścia, „chwytu” w badaniach – wy-mienić tu można chociażby kwestie badania zagadnień drażliwych, odwiedzi beztreściowych (samo to po-jęcie wywołało poważną dyskusję) czy stosowania programów dedyko-wanych analizom jakościowym; 3. „Technika w kontekście” –

wystąpie-nia poświęcone wskazaniom zastoso-wanych technik czy procedur w kon-kretnych realizacjach. W tym zakresie różnorodność podejść, ale i szczegó-łowości opisów była chyba najwięk-sza, przy czym czasem kwestią naj-istotniejszą dla referenta i dyskutan-tów była sama procedura badawcza, a czasem – przedmiot badania. Uczestnicząc w konferencji, odnosiło się – miłe, ale niestety wcale nie tak częste na konferencjach naukowych – wrażenie, że uczestnicy są autentycznie zainteresowani tematem. Zresztą pamiętając frekwencję na sesjach poświęconych metodom i techni-kom badawczym w  czasie krakowskiego zjazdu Polskiego Towarzystwa Socjologicz-nego, trudno się temu zainteresowaniu dzi-wić. Badania są nieodzowną częścią aktyw-ności socjologa, a realia ich prowadzenia są bardzo różne – nie zawsze badacz ma swo-bodę podejmowania decyzji w odniesieniu do procedury badawczej. Jeśli wynika to z przyłączenia się do zespołu, który tę kwe-stię już przepracował albo z przyświecające-go badaniu zamiaru adaptacji techniki za-stosowanej w innych warunkach i spraw-dzenie jej, to zasadniczo nie jest to żaden problem. Niestety, nazbyt często przesłanki są dużo mniej merytoryczne – metodykę

narzucają urzędnicy lub zleceniodawcy, al-bo mając swoje wyobrażenia o badaniach (jakże często niewłaściwe) albo kierując się wewnętrznymi regulacjami i… modą. W ra-mach konferencji podniesiono kwestię ba-dań ewaluacyjnych, które – choć promowa-ne i wymagapromowa-ne w ramach licznych projek-tów finansowanych ze środków europej-skich – w istocie niemal nigdy nie są ewalu-acją. Drugim takim pojęciem, którego swoista „kariera” wiąże się z urzędniczym formułowaniem zapytań ofertowych w od-niesieniu do badań, jest niewątpliwie trian-gulacja. Obok „modnych” pojęć także termi-ny i  same wymagania procesów (zwykle diagnostycznych) badawczych w zlecanych konkursowych działaniach uniemożliwiają poważne i profesjonalne podejście do bada-nia. Czasem jest to bowiem oczekiwanie o składowych: zasięg wojewódzki, badanie reprezentatywne w części ilościowej, obo-wiązkowy desk research i moduł jakościowy, czas wykonania – 10 tygodni, oczywiście do zrealizowania możliwie najtaniej. Chyba każdy, kto czytuje ogłoszenia i  zapytania ofertowe różnych instytucji wdrażających, spotkał się z odpowiednikiem tego rodzaju działania. To, że takie badania są realizowa-ne, jest faktem, ale ile są warte ich wyniki? Na jaki namysł i decyzje metodologiczne pozwala tego rodzaju badanie? I w reszcie – jaki wizerunek badań społecznych i roli socjologa pozostawiają one wśród zamawia-jących i czytelników raportów? Ciesząc się, że była okazja i wola dyskusji o tym, jak ro-bimy badania społeczne, nie sposób jednak nie zastanowić się, jaki jest sens uczyć kolej-ne pokolenia socjologów o procesie

(3)

badaw-czym z jego etapami konceptualizacji i ope-racjonalizacji, skoro realia z  całego tego procesu pozostawiają ostatnie, wykonawcze punkty? Jak wiele sprawozdań wyników, wniosków czasem, z licznych badań realizo-wanych w ramach różnych unijnych, nieba-dawczych, procesów to antyprzykłady, po-kaz, jak nie należy robić badań. Badania bez założeń, koncepcji, hipotez, ustaleń pojęcio-wych, pilotażu… badania, których główny problem nie był badawczy, ale techniczny – jak zmieścić się w czasie i budżecie. I znów nie w tym rzecz, że miałoby ich nie być, bo pewnie jest to nieuniknione i nie w tym, że-by wrzucać je wszystkie do jednego worka, bo są wśród nich dobre, przemyślane, osa-dzone w teoriach, modelowo zaplanowane, zwłaszcza wówczas, gdy diagnoza stanowiła główny rdzeń projektu, ale w tym rzecz, że dopuszczamy do druzgoczącego dezawu-owania wartości badacza i badań społecz-nych. A przecież na podstawie tych wyni-ków podejmuje się oddziaływania, wydat-kuje na nie środki, oczewydat-kuje efektów! Aż prosi się o wskazanie na psychologów, któ-rzy troszczą się o  swoje narzędzia i  swój wizerunek dużo bardziej niż socjolodzy, ci ostatni bowiem w pewnym sensie pozwala-ją, by badania społeczne zrównano z sonda-żami opinii, a w odniesieniu do narzędzi są nieustanie majsterkowiczami (to określenie z wystąpienia konferencyjnego).

Pozostaje wyrazić niekłamaną zazdrość w stosunku do tych, którzy mogą prowa-dzić badania wyłącznie nad metodą, ale większość socjologów nie jest w tak luksu-sowej sytuacji. Nawet jeśli uznać, że bada-nia zalecone to nie jest ważne pole, można

w  nich iść na ustępstwa metodyczne, uproszczenia itp., to jest jeszcze zakres ba-dań podstawowych, chociażby grantów Na-rodowego Centrum Nauki – przywołany w  dyskusji w  czasie konferencji… w  ilu z nich dopuszcza się poważny namysł nad metodą? A w ilu składający je spotyka się z  niezrozumieniem recenzentów, którzy czasem nie odróżniają metod jakościowych od ilościowych, a czasem są tak zapatrzeni w podręcznikowy model procesu badaw-czego, że nie zostawiają miejsca na chociaż-by metodologię teorii ugruntowanej, eks-plorację czy proste przyznanie autora, że na dwa lata przed realizacją trzeciej części za-planowanych badań, nie znając przecież wyników dwóch pierwszych części, nie jest on w stanie precyzyjnie zaplanować doboru techniki czy respondentów, bo winno się to oprzeć na wcześniejszej eksploracji… Wą-tek badań fi nansowanych z NCN pojawił się zresztą w trakcie konferencji w nieco nieprzyjemny sposób w postaci gruntownej krytyki wygłoszonej na kanwie niezadowo-lenia jednego z dyskutantów z sali z tematu przyjętego i realizowanego badania, o któ-rym opowiadał referent. Doświadczenia i opinie odnoszone do działań NCN mogą być różne, ale należy chyba zastanowić się, czy polem do ich wygłaszania winno być wystąpienie kogoś, kto na konferencji po-święconej technikom badań przyjechał opowiedzieć o swoim badaniu, przyjętych w nim rozwiązaniach metodycznych i na-potkanych problemach – być może należa-łoby zaplanować panel dyskusyjny, poświę-cony zagadnieniu i  próbować lobbować o zmianę podejścia do recenzowania

(4)

wnio-sków – ale może to bardziej postulat na kolejny Zjazd Socjologiczny.

O  omawianej konferencji w  zakresie merytorycznym można powiedzieć wiele dobrego – bo z pewnością kilka wystąpień słabszych, mało związanych z tematem lub podręcznikowo-elementarnych nie może generować ogólniejszej krytyki, takie jest bowiem zwykłe ryzyko, że interesujący abs-trakt, na podstawie którego organizatorzy podejmują decyzję, nie przeradza się w rów-nie interesujące wystąpiew rów-nie. Jednak już sam jej klimat budzi pewne ambiwalencje. Nale-ży docenić starania organizatorów, by ogromna sala rady wydziału nie onieśmie-liła części uczestników (a  dla niektórych występowanie zza stołu prezydialnego wy-niesionego wysoko na scenę z widokiem na setkę miejsc mogło być onieśmielające), niemniej ujawniły one, mimochodem i w niezamierzony sposób być może, we-wnętrzną stratyfi kację środowiska socjolo-gów. Oto bowiem ofi cjalnie przyjęto kon-wencję nieposługiwania się tytułami i stop-niami naukowymi, dzięki czemu – przynaj-mniej w teorii – pytanie, czy wystąpienie najmłodszego z obecnych adeptów i najbar-dziej utytułowanego miało być tyle samo warte. Oczywiście, założenie z gruntu uto-pijne, ale jego realizacja mogła nadać mu pozór faktu lub nie… i nie nadała, dzięki prostemu zabiegowi – prowadzący sesję, za-czynając dyskusję, spoglądał na salę, wyła-wiał z niej zgłoszenia i udzielał głosu, przy czym w przypadku znanej sobie osoby wy-mieniał nazwisko, a w przypadku nieznanej – opisywał ją jako „pana z końca sali przy środkowym stole”. Tak więc sala niejako

au-tomatycznie podzieliła się na utytułowane, znane sobie nawzajem środowisko łódzko--warszawskie z domieszką głównych przed-stawicieli innych ośrodków i resztę, której prowadzący nie znali, a która została tym sposobem skazana na przedstawienie się przy zajmowaniu głosu. Mimo więc całej gotowości do dyskusji, mimo prawdziwych polemik, których często tak brakuje na kon-ferencjach naukowych, zacny zamiar wpro-wadzenia przynajmniej pewnej równości doprowadził do klarownego podziału. Oka-zało się natomiast, że jest wymiar, w którym uczestnicy spotkali się z doskonałą egalitar-nością – były to obiady w stołówce. Częścią bezpretensjonalności uobecnionej w orga-nizacyjnej stronie konferencji był brak zor-ganizowanych form żywieniowych – nie było opłaty konferencyjnej i nie było w kon-sekwencji ofi cjalnego obiadu, ale w zdumie-wająco złożonym budynku Wydziału ujaw-niono uczestnikom ścieżkę do stołówki – stołówki z misją (karmienia daniami z pol-skich produktów i własnoręcznie przygoto-wywanymi), z niezapomnianym klimatem (szkolnej stołówki) i  obfitymi daniami w przystępnych cenach (i bezpiecznej tem-peraturze). Niezależnie od tytułu, od pań, którym nie robiło to absolutnie żadnej róż-nicy, każdy otrzymać mógł tak samo trudną w logistycznej obsłudze tacę, kompot, zupę w talerzu skrajnie wrażliwym na przechyły i zimnawe drugie danie. Tak więc, choć dys-kusja i jej styl, często przypominający jako żywo publiczną obronę, nie spełniły egali-tarnych obietnic, zrobiła to z nawiązką sto-łówka. Ten gastronomiczny rys nie jest zresztą przecież uboczny – zakulisowe

(5)

roz-mowy, kuluarowe dyskusje, poznawanie się uczestników – to wszystko kluczowe skła-dowe konferencji naukowej, dla których oprawą jest zwykle czas i miejsce o wymo-wie kulinarnej.

Podsumowując, chcę docenić i podkre-ślić niewątpliwe walory spotkania, które pozwoliło na wzajemne poznanie warszta-tów badawczych i dyskusję o nich, ujawniło też, jak ważne jest (mimo wszystko) nazwa-nie techniki i konotacje budzone przez sa-mą nazwę (należałoby przywołać tu kwestię „entosondażu” czy dyskusję o tym, czy „de-skresearch” robi się zza biurka i czy ma to jakiekolwiek znaczenie), a przede wszyst-kim pokazało, że socjolodzy chcą, potrzebu-ją i potrafi ą dyskutować o własnej „skrzynce narzędziowej” – nawet jeśli czyni to z nich majsterkowiczów. Frekwencja na sali była

ilościowym, a złożoność dyskusji jakościo-wym tego potwierdzeniem. Można mieć nadzieję, że szczeciński zjazd PTS będzie pretekstem do kolejnych dyskusji nad tech-nikami badań, są one bowiem najwyraźniej potrzebne i należy podziękować organiza-torom za stworzenie warunków do ich po-prowadzenia. Mimo wskazania raczej teraź-niejszego stanu technik, podejść i obszarów badań socjologicznych wkład konferencji jest istotny dla autorefl eksji badaczy i choć być może wskazuje przyszłe ścieżki (tytuło-wa przyszłość), to raczej z perspektywy spo-glądania na otwierające się drogi ze skrzy-żowania, na którym stoimy, niż z widokiem na określony cel.

Agnieszka Jeran

Cytaty

Powiązane dokumenty

For the Kruskal-Wallis test and median test, the statistical significance level is p = 0.00, which is lower than the accepted level of α = 0.05, thus hypothesis H_0 was

Last but not least, successful learners tend to use strategies of more varied types, activate them more often, and utilize strategies for deeper processing more

[r]

Problematyce terroryzmu międzynarodowego jest poświęcony „ Narodowy program antyterro- rystyczny Rzeczypospolitej Polskiej na lata 2012– 2016”, będący

stość bardzo szybko ulega wszelkim przemianom, a człowiek zasypywany jest mnóstwem nowych in- formacji. Dlatego należy skupić się na pozytywnych skutkach, jakie przynosi

What is ironic about the latest constitutional de- bates on the British statehood is not the issue of the national parliament and its dominance. A more sus- tained

W poprzedniej części rozdziału stwierdziliśmy, że równanie Schrödingera dla cząstki naładowa- nej poruszającej się w polu elektromagnetycznym jest niezmiennicze

Oczywiście wyniki te są trywialne, wektory bazy sprzężonej po prostu pokrywają się ze stanami spinowymi (bowiem nie ma orbitalnego momentu pędu)... Współczynnikami