• Nie Znaleziono Wyników

Pomniki czasu cesarstwa : wybrane tematy z terenu Prus Wschodnich i Zachodnich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pomniki czasu cesarstwa : wybrane tematy z terenu Prus Wschodnich i Zachodnich"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C z a s y N o w o ż y t n e ,

tom XI (XII) Periodyk poświęcony dziejom polskim i powszechnym od XV do XX wieku

B o g u sła w M a n s fe ld (Toruń)

Pomniki czasu cesarstwa.

Wybrane tematy z terenu Prus Wschodnich i Zachodnich

Wir wollen sein ein einig Volk Fryderyk Schiller

W iek X IX je st postrzegany rów nież jak o w iek pom ników. I takim był w Europie a także w A m eryce, choć nie w szędzie w rów nym stopniu. N a ilość i charakter pom ników m iały w pływ różne tradycje historyczne, w zględy ideowe i potrzeby polityczne, w reszcie nieostatnie tu przecież m ożliwości finansowe. Z pew ­ nością najw ięcej staw iano ich na placach, ulicach czy w m iejskich parkach w państw ach rozw ijających się najlepiej pod w zględem gospodarczym , najsprawniej organizujących swoje struktury ustrojowe i najdobitniej m anifestujących swoje pro­ gram y ideowe. Sergiusz M ichalski pisze, że od 1870 do 1910 roku nastąpił w Paryżu w ręcz law inow y „przyrost” pom ników, który ostatecznie załam ał się z w ybuchem W ielkiej Wojny, nie osiągając ju ż nigdy potem poprzedniej skali. Jest rzeczą znam ienną, że zjaw isko to m iało m iejsce głównie w stolicach. Inaczej w N iem czech, gdzie m onum entalne form y o szczególnym znaczeniu ideowym w zno­ szono również na prowincji, np. pomnik H ennanna w Lesie Teutoburskim (od 1838), lub Germ anii w N iederw ald nad Renem (1871-1883), niedaleko M oguncji, w m iej­ scach, w których niezakłócona rozw ojem cyw ilizacji daw ność m ogła stanow ić narodow ą w artość dla w szystkich. N ie m ożna bow iem było budow ać nowej R ze­ szy bez w yraźnego, a przy tym przyspieszonego określenia własnej tożsam ości, co w przypadku w ielow iekow ego podziału m iędzy kilkadziesiąt państw i państew ek nie było z pew nością łatwe. W sytuacji „spóźnionego narodu”, rosło znaczenie podniesionego przez ośw ieceniow y deizm „początku”, zanurzonego w nieokreślo­ ności czasu, w którym dzieła Tacyta sąsiadow ały z pieśniam i N ibelungów czy Eddy. D alszym ciągiem tej filozofii narodow ych dziejów będzie w niesiony przez rom antyzm m otyw niem ieckiej pracy, podnoszony zw łaszcza za cesarstw a. Pole

(3)

dla niej na w schodzie w ykreślał m iecz krzyżaków, którzy niczym bogow ie Eddy m ieli zm agać się z m ieszkającym i tam olbrzym am i zła. To w dużym stopniu roz­ w iązyw ało problem katolickiego zakonu w historii protestanckiego państw a. I w ten sposób nauka i sztuka kreow ały czas i przestrzeń, w których w szyscy m ogli się spotkać w dążeniu do owego jednego narodu, A rchetypem dla niego m iał być przedstaw iony przez Schillera w „Pieśni o dzw onie” (1799) archaizow any obraz późnośredniow iecznego społeczeństw a żyjącego w szczęśliwej harm onii, tw orzo­ nej w trudzie rozum nej choć ciężkiej pracy.

U roczystości zw iązane z odsłanianiem pomników, w w ażniejszych przypad­ kach z udziałem cesarza, były poprzedzane wielkim i pochodami lub zgrom adzenia­ mi z udziałem przedstaw icieli poszczególnych stanów i zaw odów oraz w ojska, de­ m onstrującego gotow ość poniesienia najwyższej ofiary w walce o zapew nienie im bezpiecznego życia i pracy. Jest przy tym rzeczą znam ienną, że odsłonięcie m onu­ m entu nie było ostatnim aktem takich uroczystości, ale następujące po nim rozda­ nie aw ansów i odznaczeń osobom w yróżniającym się w pracy dla państw a, zajm u­ jącym kierow nicze stanow iska w adm inistracji, instytucjach gospodarczych i w przem yśle. Tak było np. przy odsłanianiu pom nika W ilhelm a I w G dańsku. Praca więc też stanow iła istotny m otyw w ikonografii pomników, nieprzypadkow o posłu­ gujących się niekiedy form ą architektoniczną, ja k choćby katedra w K olonii czy zam ek w M alborku; traktow ana nie jak o w ezw anie, ale jako odw ieczny sposób tw orzenia historii. Ten historyzm pracy, podobnie jak historyzm oręża, odw ołujący się do najw ażniejszych w ydarzeń z dziejów obu w schodnich prow incji Prus był, zgodnie z przekonaniem Schillera, szukaniem utraconego ideału, bez którego nie m a przyszłości. Te dwa historyzm y składały się na praw dę o zasadniczym znacze­ niu dla tożsam ości narodu, która zanim zw izualizow ała się w pom nikach, dała o sobie znać w czynach w ielkich ludzi. Prusy Hohenzollernów, cesarzy nowej R ze­ szy, przedstaw iały pom niki W ilhelm a I. Pom niki B ism arcka uw ieczniały je g o rolę w dziele jednoczenia N iem iec, w ieńczącego w ielow iekow e budow anie narodu i państwa. Jego postać na pom nikach nosiła w ięc zgodnie z ów czesnym i tendencja­ mi artystycznym i różne kostiumy, od średniow iecznych po w spółczesne, od h ero­ icznych po kam eralne, była rzeźbiona lub sym bolizow ana wieżą, z której ja k z w y­ niesionych na szczyty gór tronów germ ańskich bogów m ożna było w yobrazić so­ bie panow anie nad krajem historii pospołu ze w spółczesnością.

W szczególnych przypadkach pom niki otrzym yw ały nazw ę pom ników na­ rodow ych (N ationaldenkm al), usystem atyzow anych w 1934 roku przez H uberta Schrade i zinterpretow anych pod w zględem prezentow anych idei przez Thom asa N ipperdeya w 1968 roku. N a terenie Prus Z achodnich i W schodnich był tylko jed en tego rodzaju m onum ent w M em el/K łajpedzie. M iały one znaczenie niejako sakralne, podczas gdy pozostałe, które gęstą siecią pokryły obie te prow incje, p eł­ niły podobnie, ja k na terenie całej Rzeszy, rolę edukacyjną, pozw alającą nazw ać je tutaj pom nikam i form acyjnym i (B ildungsdenkm al). Pisząc o nich w arto przypo­

(4)

m nieć zdanie Ferdynanda G regoroviusa: „R zeźby są pom nikam i zasad kulturo­ wych, zm ysłow ym przedstaw ieniem w ew nętrznego jestestw a, tych żyw ych idei, które w ładały każdym czasem ” .

Mosty kolejowo-drogowe przez Wisłę i Nogat

Prusy Zachodnie

Johann P. Eckerm ann zanotow ał pod datą 3 m aja 1827 roku rozm ow ę z G oethem , w której ten tłum aczy w ysoki poziom życia intelektualnego Paryża sku­ pieniem tam najw ybitniejszych um ysłów w państw ie. W przeciw ieństw ie do N ie­ miec, gdzie dochodzenie do w iedzy jest mozolne, ponieważ wybitne um ysły żyją w rozproszeniu. - „Jeden siedzi w W iedniu, - m ów ił autor „Fausta” - drugi w B erli­ nie, inny w K rólew cu, jeszcze inny w B onn czy w D üsseldorfie, w szyscy oddaleni od siebie o pięćdziesiąt czy sto m il, tak że osobiste kontakty i bezpośrednia w ym ia­ na m yśli n ależą do rzadkości” . A tym czasem dzień rozm ow y z baw iącym przejaz­ dem w W eim arze A leksandrem von H um boldtem dał mu, ja k tw ierdził, więcej niż sam m ógłby osiągnąć w ciągu w ielu naw et lat! Ale sposób na to okazał się być inny niż m ógł się tego G oethe spodziewać. Oto trzy lata po jeg o śm ierci pow stał w 1835 roku pierw szy niem iecki odcinek kolei żelaznej m iędzy N orym bergą a Furth. Liczył on zaledw ie 6 km, podczas gdy w Belgii zbudowano ju ż tor długości 20 km, we Francji 141, a w W ielkiej B rytanii naw et 544 kilometrów. Jednak tem po budo­ wy dalszych było ogrom ne; do połow y wieku na terenie Zw iązku Celnego, skupia­ jącego w ów czas 28 z 39 państw niem ieckich, sieć połączeń liczyła ju ż 5000 km,

czyli ponad dw a razy tyle co we Francji. M iało to podstaw ow e znaczenie dla ro z­ w oju oraz integracji gospodarczej, sprzyjało rów nież w ym ianie inform acji służą­ cych nauce, kulturze i sztuce, niekoniecznie poprzez osobiste kontakty, choć i te staw ały się w ten sposób coraz łatw iejsze. Tak więc w ynalazek kolei i tak n ie­ zbędnego dla jej funkcjonow ania telegrafu zaczęto w krótce postrzegać jak o osią­ gnięcia najw ażniejsze dla przyszłości.

T rzydzieści lat po zapisanej przez Eckerm anna rozm ow ie z G oethem ukoń ­ czono je sie n ią 1857 roku budow ę m ostów kolejow ych przez W isłę pod Tczewem i przez N ogat pod M alborkiem . W raz ze skróceniem czasu przejazdu z B erlina do K rólew ca, zbliżono do siebie po prostu Zachód ze W schodem . Ale zw ielokrotnia­ nie w ym iany ludzi i towarów, sprzyjało przede w szystkim łączeniu państw nie­ m ieckich pod auspicjam i Prus. Dokonyw ało się to głów nie w ram ach w spom nia­ nego Z w iązku C elnego, utw orzonego w 1834 roku. M iarą jego prężności było p o ­ trojenie w latach 1850-1857 zasobów kapitałow ych, w dużym stopniu w łaśnie na skutek rozbudow y sieci kolejow ej. Korzystali z niej również robotnicy, w poszuki­ w aniu pracy odjeżdżający nieraz daleko od stron rodzinnych. Pozostaw ało to nie bez w pływ u na ich m entalność, tracącą na lokalnych, ukształtow anych przez tra­ dycję przyzw yczajeniach, ale otw ierającą się zarazem na nowe w zorce i treści.

(5)

W schodniopruski pisarz Louis Passarge w budow ie w spom nianych m ostów w i­ dział przejaw tej samej potęgi człowieka, która powodowała twórcam i piram id czy odkryw cam i A m eryki. Teraz do listy tych dzieł Prusy dopisyw ały swoje, ale zgod­ nie z rom antyczną historiozofią m usiały one przede wszystkim legitym ow ać się w łasną tradycją, za której początek uznano zasługi Zakonu N iem ieckiego w kolo­ nizacji W schodu.

Projektantem m ostów na Wiśle i N ogacie był w ielki konstruktor inż. Carl Lentze (1 801-1883). Stw orzył on tu dwie now oczesne konstrukcje stalow e, które w edług H artm uta B oockm anna m iały w zorow ać się na angielskim m oście „Bri- tannia” . Ta w iększa, spinająca brzegi Wisły, posadow iona na pięciu filarach, m iała długość 785,28 m (całość z przyczółkam i sięgała 837 m). Podróżujący m ogli ten najdłuższy m ost w Europie, architektonicznie ukształtow any przez Friedricha A. Stulera, podziw iać z okien specjalnej sali widokowej dworca w Tczewie, która cała z „żelaza i kryształu” jaw iła się młodej D eotym ie w 1858 roku „jak przejrzystość m yśli ujęta w moc czynu” . W idziano stam tąd rozpięte m iędzy siedm iom a param i w ież kratow nicow e pudło, z torem kolejow ym biegnącym m iędzy jezdniam i, któ­ rym na zew nątrz tow arzyszyły w ąskie chodniki dla pieszych.

W ieże zbliżały to dzieło techniki do architektury, której nadano charakter średniow ieczny; m osty dzięki tem u nabierały cech artystycznych, bez których zgodnie z rom antyczną filozofią pozostałyby rodzajem układu niepełnego. Cechy te były rów nież punktem w yjścia do sym bolizacji, która m osty te przekształcała w pom nik. Zadanie to przypadło rzeźbie, wprow adzonej do bram w jazdow ych, natu­ ralnie nie dla dekoracji a w celu unaocznienia ideowych znaczeń podlegających owej sym bolizacji. A lbert H ofm ann zw racał jed n ak uwagę, że m osty w roli p o ­ m ników należały do rzadkości, choć szeroko znane były takie przypadki, ja k w Paryżu Pont d ’Jena (1806-1813), czy Pont de 1’A lm a (1856), pierw szy up am ięt­ niający bitw ę pod Jeną, drugi w ojnę krym ską. Tutaj źródło inspiracji leżało bliżej, bo w B erlinie, gdzie najstarszym takim przykładem , ja k pisze H ofm ann był Lange, albo K urfursten Briicke (1692), zbudowany przez Elektora Fryderyka III dla uczcze­ nia jeg o ojca W ielkiego Elektora Fryderyka W ilhelm a, tw órcy podstaw państw a pruskiego. M osty przez W isłę i N ogat głosiły chw ałę trwającej od średniow iecza - na co w skazyw ał ich kostium stylistyczny - niem ieckiej pracy, która teraz broniła odwiecznych więzów między Zachodem i Wschodem, jak wówczas krzyżacki miecz. Albo ja k H eim dall, syn Odyna, bóg jasności strzegący tęczow ego m ostu B ilrost, gdyby odwołać się do bohaterów Eddy, tej Biblii wilhelm ińskiego nordyzm u z koń­ ca X IX wieku. M ożna też powiedzieć, że sym boliczne potraktow anie m ostów było zbieżne z zasadam i, jakim i kierow ano się przy restauracji zam ku w M alborku, mającej św iadczyć, że w spółczesność dąży do przyszłości w oparciu o dokonania przeszłości, które j ą zarazem legitym ują. W tej sytuacji odrębność musi ustąpić ciągłości, oryginalność fragm entów w ym ow ie całości. M osty na W iśle i N ogacie sw oją techniczną w ielkością uspraw iedliw iały więc odw ołanie się do cyw ilizacyj­

(6)

nego dzieła krzyżaków, podobnie ja k restauracja M alborka w znosiła pom nik refor­ m atorskim rządom Theodora von Schöna w Prusach Zachodnich, a następnie W schodnich.

Tak pom yślany program ideowy podkreślały sceny na bram ach m ostowych. N a bram ie od strony Tczewa um ieszczono re lie f przedstaw iający aktualnie p an u­ jącego Fryderyka W ilhelma IV z rodziną wśród budowniczych, inżynierów i robot­ ników (był tam rów nież fotograf!), od strony przeciwnej zaś w yobrażono scenę zhołdow ania litew skiego księcia K iejstuta przez w ielkiego m istrza W inryka von K niprode. N atom iast na bram ach m ostu na N ogacie ukazano w ielkiego m istrza H erm ana von Salza, pierw szego kolonizatora obszarów położonych na w schód od Wisły, oraz ostatniego w ielkiego m istrza Zakonu i pierw szego księcia Prus A l­ brechta von Hohenzollern. D opełnieniem tej ikonografii m ostów był sam zam ek w M alborku, przy którym prow adzone prace były zarazem alegorią Prus, w znoszą­ cych się na coraz w yższe szczeble organizacji państwa.

W ystrój rzeźbiarski m ostu kolej ow o-drogow ego przez W isłę w Toruniu był ostatnim słow em w ikonografii dekoracji obu poprzednich. B udow any w raz z ce­ sarstw em w latach 1870-1873, potw ierdzał dłutem artystów spełnienie dążenia Prus do przyw ództw a w N iem czech. M ając tym razem w tle m iasto, od którego założenia rozpoczęła się niem iecka ekspansja na W schód, postanow iono dekora­ cją rzeźbiarską połączyć niejako oba brzegi czasu, tam ten, trzynastow ieczny, z w spółczesnym . N a bram ie od strony Torunia um ieszczono dwa posągi - m istrza krajow ego H erm ana von Balka, który założył m iasto w 1231 roku, oraz w ielkiego m istrza H erm ana von Salza, najbardziej zasłużonego dla budow y państw a krzy­ żackiego. Tow arzyszyły im stosowne płaskorzeźby. N atom iast na bram ie zachod­ niej w yobrażono scenę zajęcia Torunia w 1793 roku przez Prusaków z posągiem F ryderyka W ielkiego, dzięki którem u Prusy w eszły w posiadanie ziem utraconych w XV w ieku przez Zakon N iem iecki na rzecz Polski. N aprzeciw niego um iesz­ czono posąg pierw szego cesarza W ilhelm a I, zw anego rów nież W ielkim . Jego do­ pełnieniem była scena ukazująca owoce cyw ilizacyjnego i kulturalnego postępu (w tym lokom otyw ę i telegraf), analogiczne do tych, jakie Prusy zaw dzięczały w śre­ dniow ieczu N iem com . Idąc za tą m yślą m ożna by pow iedzieć, że teraz, tw orząc now e cesarstw o, P rasy spłacały swój dług pierw szem u cesarstwu.

A utoram i w ystroju rzeźbiarskiego tych trzech m ostów byli cenieni artyści berlińscy. Dwa pierw sze zdobili Gustav Blaser (1813-1874) i Herm an Schievelbe- in (1817-1867), autorzy znanych pom ników, pozostający w kręgu oddziaływ ania szkoły Raucha. Do pracy przy toruńskim zostali zatrudnieni uczniow ie Schievelbe- ina - głów nie R udolf Schw enitz (1839-1896) i Otto G reyer (1843-1914), przeno­ szący ju ż realizm form y nad idealizm m otywu, inaczej niż ich m istrz, szukający jeszcze m iędzy nimi równow agi.

(7)

Schiller

Toruń »v Prusach Zachodnich

A lbert Emil K irchner (1815-1885), znany m alarz architektury i krajobrazu, honorow y członek A kadem ii Sztuk Pięknych w M onachium , w ykonując akw arelą widoki m iejscow ości położonych wzdłuż baw arskich linii kolejowych, połączył ro­ m antyczną w izję gór z now oczesnym i dokonaniam i człowieka. A rtysta ten znalazł się rów nież w śród ilustratorów okazałego tom u pt. Schillers G edichte, w ydanego w Stuttgarcie z okazji przypadającej w 1859 roku setnej rocznicy urodzin wielkiego poety. I nie m a w tym nic dziwnego, poniew aż oba tem aty m ożna uznać za najw aż­ niejsze w ikonografii ukazującej form ow anie się w okół Prus jednego państw a nie­ m ieckiego. Koleje były wyrazem materialnej strony tego procesu, jubileusz Schille- rowski zaś był m anifestacją jeg o charakteru ideowego, przede w szystkim kształto­ w anego przez środow iska liberalne. - „Podczas obchodów stulecia urodzin F ryde­ ryka Schillera 10 listopada 1859 roku - pisze Hagen Schulze - fala narodow ego entuzjazm u osiągnęła punkt kulm inacyjny na całym terytorium niem ieckojęzycz­ nym ”. A w ięc objęła rów nież państw a niechętne postępującej centralizacji, na któ­ rą w niedalekiej przyszłości i tak będą m usiały przystać. Przyczyni się do tego rów nież pow stały w tym sam ym Schillerow skim roku w K oburgu Zw iązek N ie­ m iecki. Luksusow a opraw a w spom nianego w ydaw nictw a jubileuszow ego m oże być jeszcze dziś jednym z w ym ow nych św iadectw entuzjazm u, ja k i tow arzyszył dążeniu do jednego państw a, które w niedługim czasie przyjm ie postać cesarstw a.

Tw órczość Schillera w 2 połow ie X IX w ieku aż po okres neorom antyzm u odpowiadała politycznym oraz ideowym potrzebom większości społeczeństwa, które podobnie ja k autor „Zbójców ” odrzucało radykalizm rewolucji. Schiller nie godził się na upośledzenie m ieszczaństw a przez szlachtę, degenerującą się na skutek archaicznych przywilejów, w idząc w yjście w podnoszeniu w artości jednostki. R adykałow ie w idzieli w tym ucieczkę w idealizm , dla realistów by ła to naturalna droga do celu, który tylko z pozoru leżał poza zasięgiem m ożliwości. Było na niej z każdym rokiem coraz tłum niej, rów nież dzięki artystom i poetom , dla których łą­ czenie realizm u z idealizm em miało tradycję sięgającą XVIII wieku, kiedy Schiller w „Listach o estetycznym w ychow aniu człow ieka” (1795) głosił podjęty przez rom antyzm apel o sztukę służącą w ychow aniu narodu. C esarstw o uczyniło z niej fundam ent edukacji artystycznej, dając się jednak w krótce zbyt daleko ponieść volkistow skiem u nacjonalizmowi, który w końcu w ykopał mu grób, ja k lem ury sta­ rem u Faustow i, oślepionem u przez oddaloną przezeń Troskę. W takim też kontek­ ście zobaczył Schillera w stulecie jego śm ierci (1905) Franz M ehring, ale jego uw agi krytyczne pozostały odosobnione. O rganizow ane z tej okazji uroczystości, podobnie ja k rychłe obchody stopięćdziesiątej rocznicy urodzin w ielkiego poety (1909), odbyw ały się w atm osferze państw ow ego tryum falizm u.

(8)

W wydanej w B erlinie na tę pierw szą okazję broszurze instruktażow ej pt. Festspiel zur Schiller-Feier, zam ieszczono w drugiej części stosow ną sztukę dra­ m aturga Paula Rischa - „U nter der Schiller-Linde”. Pod tą tytułow ą lipą, drze­ wem od osiem nastowiecznego sentymentalizmu niezmiernie łubianym przez N iem ­ ców jak o sym bol czułej w ierności, odbywa się dyskurs obyw atelski m iędzy w iej­ skim kow alem , studentem z Jeny (Schiller w ykładał tam historię), artystą i żołnie­ rzem. Jest rzeczą ciekaw ą, że odbyte w tym samym 1905 roku w Toruniu uroczy­ stości stulecia śm ierci poety, zdaw ały się do tej broszury naw iązyw ać. Otóż głów ­ nym punktem ich program u było posadzenie lipy-pom nika na w ytyczonym na tę okazję placyku, położonym na końcu parku miejskiego, w pobliżu letniej restauracji i muszli koncertowej. W cześniej ulicami m iasta przeciągnął barw ny pochód, złożo­ ny z poprzedzanych oddziałam i w ojska grup reprezentujących szkolnictw o, w y­ tw órczość, handel. Sym bolizow ały je odpow iednio udekorow ane w ozy z żywymi obrazam i; pracow nicy fabryki m aszyn D rew itza przygotow ali scenę obrazującą p opularną „Pieśń o dzw onie” Schillera (1797). Opatrzono j ą cytatam i, prócz tego o konieczności bycia jednym narodem , był też pochodzący z tej pieśni fragm ent, m ów iący o w artości pracy

-K ról się szczyci swoim tronem A nas chw ała z p ra c y czeka.

„Pieśń o dzw onie” m ów iła o konieczności poddania się rządom „m istrza”, bez których każda w spólnota zamieni się prędzej czy później w nieokiełznany ży­ wioł. Ale m uszą z n ią współdziałać ludzie świadomi swoich obowiązków. Bez tego m ożna co praw da odlać ów dzwon, ale nie dźw ignie się go na taką wysokość, na której

-P o kó j i radość zadzw oni.

Przesłanie tego utworu ekstrapolow ano na czasy w spółczesne, ale, jak się zdaje, o charakterze m iejsca upam iętniającego Schillera w parku toruńskim więcej m ów ił inny jeg o poem at - „Przechadzka” (1795). Sądzić tak pozw ala w ybranie w Toruniu na głów ny jeg o akcent znaczeniow y m armurowej ławy, ozdobionej nadto m edalionem z portretem poety. B yła to forma pom nikow a sięgająca genezą an­ tycznych sarkofagów przy Via dei Sepolcri w Pompei. Od czasów rom antyzm u ustaw iana w parkach dla pouczającej refleksji nad historią i naturą (także w Pol­ sce, o czym świadczy przykład z Opinogóry, 1832), głównie w zw iązku z pam ięcią o artystach i poetach, na terenie chyba całej Europy (piękne takie dzieło M ichaiła W rubla w sławnym ongiś z życia literackiego i artystycznego Abram cewie, jest jak się zdaje przykładem z najdalszego jej wschodu). Popularność tej formy na przeło­ m ie X IX i XX w ieku w N iem czech, była rów nież w yrazem pow rotu rzeźby do tem atyki antropologicznej po w yczerpaniu się wilhelm ińskiego neobaroku, na co zw rócił uw agę H enning Müller.

Schiller miał zwyczaj przenoszenia swoich filozoficznych przemyśleń na grunt literacki. W ynikało to zresztą z politycznych i społecznych celów, jak ie stawiał

(9)

sztuce. Tak też je st z „Przechadzką” , podobnie ja k z późniejszą „P ieśnią o dzw o­ nie”, która w ykłada idącą od R ousseau ideę zw iązku natury z historią. M a on charakter w łaściw ie dualistyczny; kolebką szczęśliwego bytow ania człow ieka jest natura, historia zaś toczy się w m ieście, znajdując regulam in w praw ic, którego przestrzeganie daje dobrobyt, zw ieńczony kulturą, nauką i sztuką. Ale rosnące wraz z nim i szczęście obywateli w yzw ala nieraz bezrozum ne w ołanie o w olność, które pow oduje, że

-Z nika z słów praw da, z życia ostateczność i wiara, K łam ie naw et przysięg a , obłudy poczw ara.

W ów czas zrew oltow any nikczem nością w ładzy i w łasnym upokorzeniem lud

-w zem ście ś-w iat zaleje -wrzącym kr-w i potokiem .

K irchner ilustrując ten poem at dla jubileuszow ego „Schillers G edichte” za­ trzym ał spacerującego poetę nad rwącym potokiem , w śród skalistych gór, odno­ sząc się do rom antycznej konwencji przedstaw iania krajobrazu, obecnej zresztą w tekście

-Tu, rw ąc ska ły i drzewa, p o to k niew strzym any Z hukiem strasznym spienion e toczy sw e bałwany.

Ja k tu dziko, sam otnie!

K onw encji tej odpow iadał też niespokojny duch połow y wieku. Toruńska ława została natom iast ustaw iona niedaleko Wisły, niespiesznie toczącej swe ure­ gulow ane w ody w zdłuż rozległych łąk porośniętych tu i ów dzie lasem łęgow ym . Nastrój zw iązany z takim krajobrazem odpow iadał czasom stabilizacji, w jakich zdaw ało się pozostaw ać cesarstwo, m ające być ojczyzną apolitycznych N iem ­ ców, przedkładających „paternalistyczny absolutyzm ” nad jałow e spory partii w parlam encie. M iasto z duchowej perspektyw y ław y-pom nika jaw ić się m iało jak o bezpieczne i szczęśliw e, bo wpisane pracą swoich m ieszkańców w harm onijne w spółżycie z naturą.

D zieje się w p o w ta rza n e j fo r m ie obracają: Ty, p rzyrod o! wciąż młoda, w zm iennej wciąż piękności,

Czcisz zbożnie stare p ra w a w całej czystości! (...)

P od tym sam ym błękitem , na je d n e j zieleni Z odległym i są zgodn e bliskie pokolenia,

A słońce H om erow e i was opromienia!

W ten sposób za Goethem m ożna było pow iedzieć, że rzeczyw istość o d d a­ liła się tak, aby m ożna było zrozum ieć, że jej praw da je st rów nież praw dą w spó ł­ czesnych. Przekonaniem takim kierow ało się tzw. B ildungsbiirgertum , propagują­ ce na przełom ie XIX i XX wieku olimpijski dystans wobec życia. Sprzyjało to owej pożądanej przez cesarstw o apolityczności.

(10)

Bismarck

Starogard kolo Chełmna w Prusach Zachodnich

W nieistniejącym od 1945 roku Donndorf-M useum w W eimarze z obu stron m odelu pom nika Schillera dla Stuttgartu stały figury Lutra i B ism arcka. Jorg Ga- m er uw ażał takie zestaw ienie rzeźb A dolfa von Donndorfa (1835-1916), wziętego autora pom ników , za sym ptom atyczne. - „Schiller i B ism arck - w olność m yśli i uw olnienie od k le ry k a liz m u -n a stę p u ją po L u trz e -n a p is a ł. - N astępstw o bojow ­ ników o w olność pozw ala rozszerzyć niem iecką historię do H erm ana Cheruska. To na skutek nauczania szkolnego strywializowane rozumienie historii kształtuje jej pojm ow anie u św iatłego m ieszczaństw a poprzez postacie w ielkich m ężów ojczy­ zny, co m usi znaleźć ślad w pom nikach, które zostaną w zniesione ku ich czci” . Sekularyzacja treści w chodziła nieuchronnie w kolizję z tradycyjnie pojm ow aną formą, która m imo przestrzeganych odniesień do przeszłości, ulegała jed n ak także realistycznej banalizacji. Było to naturalnie zjaw isko europejskie, ale u N iem ców uczulonych od Lessinga na „syndrom Laokoona” , nie m ogło nie rozbudzić rychło na ten tem at żywej dyskusji, odnaw iającej się jeszcze długo potem . R ozw ijaniu ikonografii sprzyjała rów nież zm ienność postaw ideowych czy politycznych p o ­ szczególnych bohaterów. Tak było z pew nością również w przypadku w ielkiego kanclerza. Christian von Krockow napisał w jego monografii, że „pom niki niewiele lub nic nie m ów ią o rzeczyw istym B ism arcku”. W przeciwieństwem do nich był on bow iem po stacią niejednoznaczną. - „B ism arck - w edług von K rockow a - był najw ybitniejszym konserw atyw nym m ężem stanu oraz rzeczyw istym rew olucjoni­ stą dziew iętnastego wieku, był niem ieckim geniuszem, który stworzył nasze pierw ­ sze państw o narodow e, a następnie dbał o ubezpieczenie pokoju. Z arazem kre­ ow ał jed n ak w rogów i zaszczepiał w izerunki wroga; stw orzył tym sam ym w zo­ rzec, który oddziaływ ał katastrofalnie” . To ostatnie okaże się dopiero w przyszło­ ści, w spółcześni zdaw ali się w idzieć w nim tylko Schillerowskiego bohatera, który nie tracąc z oczu racji nadrzędnych potrafił wreszcie odnieść w ym ierny sukces. Jaw ił się w ięc jak o połączenie rom antyka z realistą, personifikując w ten sposób te dwie cechy niem ieckiej tożsam ości, tak bliskie dzięki literaturze i sztuce od czasów „burzy i naporu” . Tylko w takim uogólnieniu postać B ism arcka m ogła przekształ­ cić się w oczekiw any przez m asy mit, tryw ializujący praw dę historyczną, ale pożą­ dany przez rzeźbiarza, dyktował on bowiem cechy, dzięki którym pom nik m ógł być łatw o czytelny. Ale i tak m iał on kilka postaci, w spieranych nadto przez jeszcze w iększą ilość różnego rodzaju atrybutów, stosow anych w zależności od roli, w której w ystępow ał ten opiew any przez popularną pieśń „des deutschen Reiches B aum eister” . Volker Plagem ann w ylicza ich kilkadziesiąt, które m ożna odnieść do kilkuset pom ników , w znoszonych rów nież w w iększych skupiskach N iem ców na całym świecie.

(11)

„B ism arck” stw orzony przez von Donndorfa trzym ał w ręku akt proklam a­ cji cesarstw a. Przedstaw iony w postaci stojącej należał tym sam ym do najw cze­ śniejszego typu, który miał charakter statuaryczny, natom iast najpóźniejszy, po­ w stały po śm ierci księcia w 1898 roku, przybierze form ę architektoniczną. Będzie to przede w szystkim w yłoniona w w yniku konkursu ogłoszonego w tym sam ym jeszcze roku przez zw iązki studentów budow la z głazów cyklopich z płonącym ogniem na szczycie, w znoszona na w zgórzach, ew okująca czasy Sasów i N orm a­ nów, uznaw ane za sw oistą prefigurację II Rzeszy. Form a architektoniczna odnosi się także do m onum entów w ieżow ych, stosow anych dla tego celu po 1890 roku, a po śm ierci kanclerza różnicujących się nadto na kolum ny (B ism arck-Säule) i tzw. w artow nie (Bism arck-W arte). M otyw wolnostojącej w ieży w yw odzi się z osiem ­ nastow iecznej fascynacji naturą i jako taki przybrał kształt budow li w idokow ej. Jego geneza tkwi w Anglii, ale w krótce rozpow szechnił się rów nież na kontynen­ cie, zyskując szczególną popularność w N iem czech, w okresie rom antyzm u i po­ nownie około 1900 roku. Już w Anglii, obok wież tylko w idokow ych („prospect tow ers”), w znoszono takie, które m iały określony adres, prow adzący do zw ycię­ skich królów i wodzów, pól bitewnych, ale także poetów i filozofów, czy po prostu m iłośników literatury i sztuki. W przypadku tych ostatnich podobną rolę pełniły ich groby, um ieszczane za przykładem pierw szego grobu R ousseau w obrębie w ła­ snych posiadłości, czyli w m iejscach, gdzie były lokowane rów nież wieże. W XIX w ieku w ieże przenoszono do m iejsc dostępnych dla w szystkich i tam też, nadal jednak w śród natury, w ystąpiły w związku z kultem Bismarcka. B yły to w ięc m iej­

sca, w których m ożna było jak sto lat w cześniej kontem plow ać relacje m iędzy naturą i historią, tym łatw iej, że w ybierano je w m iarę m ożności na w zgórzach. W ieżom, ja k w osiem nastow iecznej A nglii, nadaw ano kostium średniow ieczny, zdejm ow any z zam ków lub baszt m iejskich, a sam B ism arck zam ieniał się w m o­ num entalnego R olanda w spartego na trzym anym oburącz m ieczu, ja k np. w H am ­ burgu (H. Lederer, 1902-03; proj. cokołu E. Schandt).

W czesne w ieże-pom niki m iały taki w łaśnie charakter, ponadto były nieraz staw iane nie tylko w korelacji z krajobrazem , ale tam, gdzie były jak ieś ruiny po nieistniejących ju ż grodach, w m iejscach-świadkach po średniowiecznej ekspansji, wyznaczanej zakładaniem i budowaniem miast. Terenem takim były właśnie Prusy Zachodnie i W schodnie, do których kolonizacji droga wiodła w ślad za Krzyżakam i przez Wisłę. R zeka ta urastała więc jak b y do roli Renu W schodu i podobnie jak nad R enem na jej brzegach rów nież staw iano pom niki Bism arcka, choć w edług innego program u. Opierał się on m ianowicie na propagandzie niemieckiej pracy, na której straży stał oręż, przede wszystkim ze względu na zam ieszkującą nadal wzdłuż rzeki ludność polską, żyjącą w spom nieniem czasów Rzeczypospolitej. Ale siła na­ leżała jed n ak do pracy, czego wyrazem były nic tylko zbudow ane m iasta, ale rów ­ nież regulacja samej Wisły, rozpoczęta ju ż w 1832 roku. M ax Hecht, profesor gimnazjum Fryderycjańskiego w Gąbinie (Gumbinnen), poświęcił tej sprawie dłuż­

(12)

szy fragm ent swojej krajoznawczej książki pt. Aus derdeutschen O stm ark (1897). - „M iędzy rosyjską a niem iecką W is łą - napisał tam - jest taka różnica, ja k m iędzy surow ym synem natury a człow iekiem w ykształconym ” . N otabene w spom niany pochód w Toruniu z okazji setnej rocznicy śm ierci Schillera otw ierał wóz z pla­ stycznym w yobrażeniem w łaśnie W isły oraz korzyści, jak ie daw ała gospodarce. W tej sytuacji staw iane w zdłuż rzeki wieże-pom niki B ism arcka m ożna by zaliczyć do grupy przedstaw ień kanclerza w roli Rolanda, paladyna doskonałego historii niem ieckiej, ale tutaj także takiego, który ustaw iany przed średniow iecznym i ratu­ szami uosabiał prawo. Teraz chciano je w idzieć naturalnie w tej samej roli, co w Schillerow skiej „Pieśni o dzw onie”. W 1903 roku zbudow ano dwie takie w ie ż e - w Starogrodzie, nieopodal Chełmna (proj. inspektora powiatowego Rambeau), oraz po drugiej stronie rzeki, bliżej jej ujścia - w Swieciu, (proj. R M olier), założonym przez K rzyżaków jakiś czas potem , ja k po w yparciu G ryfitów zbudow ali tam za­ mek, siedzibę komturów. W edług Plagem anna wieże te należały do bardziej w y­ sm ukłego typu, m oże ze w zględu na niski teren, ta ze Starogrodu z jak by m ocniej zaznaczoną bazą w postaci dookolnej dobudówki. M iały one w sobie coś z artyku­ lacji właściw ej raczej kolum nie, której kształt m iał pom nik B ism arcka w Toruniu, sw oją surow ą, pierw otną form ą jakby sygnalizujący początek historycznych od­ niesień zw iązanych z w ieżam i nadw iślańskim i, z których ta w Starogrodzie n aj­ w ażniejsza. Johannes Heise, od 1892 roku konserw ator zabytków w Prusach Z a­ chodnich, w opracow anym przez siebie ich inwentarzu na terenie pow. chełm skie­ go pisał o Starogrodzie, że był „po Toruniu następnym um ocnionym m iejscem , któ­ re niem ieccy rycerze po w ejściu na ziem ię chełm ińską założyli dla obrony kraju i dla ochrony odbudow yw anego C hełm na”. Przypom inał też, że o ów czesnym jego znaczeniu św iadczył fakt przechow yw ania tam przez pew ien czas w relikw ii św. Barbary, co w kontekście ikonografii w ieży-pom nika podkreślało ciągłość chrze­ ścijaństw a w Prusach, które w R eform acji m iało osiągnąć w yższy poziom . Z w ią­ zana z tym propagandow a ostentacja m iała szczególne znaczenie w obec faktu zam ieszkiw ania Pom orza N adw iślańskiego przez znaczną ilość katolików, będą­ cych przy tym w w iększości Polakam i.

W ieże ku czci Bismarcka wznoszono również w Prusach W schodnich. Pierw­ szą z nich ukończono w 1902 roku w O stródzie (Osterode), drugą w roku następ­ nym w Gąbinie (Gumbinnen). Były one już przykładem postępującej m odernizacji; w pierwszej trudno było rozpoznać cechy średniowiecznego pierw ow zoru, zw łasz­ cza w cokołow ej dobudów ce, druga należała do typu z m ocno w yeksponow aną platform ą w idokow ą, zapoczątkow anego w 1900 roku przez B runo Schm itza w U nna, położonym kilkanaście kilom etrów na w schód od D ortm undu.

(13)

Ks. Albrecht von Hohenzollern

Królewiec, stolica Prus Wschodnich

Karl B arth w ykładając w 1946 roku na uniw ersytecie w Bonn podstaw y dogmatyki protestanckiej mówił: „Nie um ieszczono nas na wieży, z której m ożemy dokonyw ać przeglądu w szystkich najrozm aitszych Kościołów, lecz stoim y zw y­ czajnie na ziemi w określonym m ie js c u - i t u je st K ościół, jed en K ościół”. Wieża nie została też uznana jak o forma w łaściw a dla uczczenia Ojca R eform acji w 350. rocznicę jeg o śm ierci (1897), czy 400. rocznicy przybicia 95 tez do drzwi kościoła zam kow ego w W ittenberdze (1917). Być m oże dlatego, że kościół w rozum ieniu Lutra nie m iał być budow aniem drabiny dobrych uczynków w ym uszających zba­ wienie, ale m anifestacją wiary w praw dę przekazaną przez Boga w postaci Sło­ wa. K ościół sytuow ał się więc w istocie swojej w perspektyw ie horyzontalnej, przenikającej się z w ertykalizm em w ykreślonym ofiarą Chrystusa, tw orząc w ten sposób znak Krzyża, najważniejszy widzialny symbol wiary. Dla religijnej ekspozy­ cji Słowa najw łaściw szą przestrzeń stanowił budynek kościoła, stąd też najczęściej chyba pojaw iał się w planach uczczenia jubileuszu Reform acji, jeg o plastycznym zaś odpow iednikiem była Biblia, podstaw ow y atrybut M arcina Lutra, z którym pojawił się w swoim pierw szym malarskim, całopostaciowym wizerunku, w ykona­ nym w 1546 roku przez Łukasza C ranach m łodszego. W dziew iętnastow iecznej rzeźbie zaś takim w zorcow ym w izerunkiem stał się pierw szy pom nik Lutra w przestrzeni otwartej dłuta Johanna G. Schadow a, ustaw iony w 1821 roku w W it­ tenberdze pod żelaznym baldachim em naszkicow anym przez Schinkla. Był to za­ razem , ja k podkreślał Schade, pierw szy w tym wieku pom nik nie-polityka, który jed n ak dla narodu zrobił więcej niż niejeden z m ężów stanu; w ypow iedział posłu­

szeństw o kościołow i pow szechnem u i stanął naprzeciw m ożnym cesarstw a. We w spom nianej „triadzie niem ieckiej” zestawionej z rzeźb von Donndorfa, Luter był rów nież w yobrażony z Księgą, podobny w tym do Bism arcka z Aktem proklam acji cesarstw a w ręku. W ten sposób razem z Schillerem tworzyli oni - jak chciał Gam er - w izualny obraz następujących po sobie sekw encji walki narodu o w o l­ ność polityczną i religijną. Fryderyk W ielki w 1766 roku nazwał Lutra W yzwolicie­ lem Ojczyzny, zasługującym na najbardziej w zniosłe upam iętnienie, staw iając w ten sposób w centrum uwagi problem jego pom nika, nad którym dyskusję rozpocz­ nie na dobre dziesięć lat później Johann G. Herder. W ilhelm W eber om aw iając pom niki Lutra pow stałe w ciągu XIX wieku, dochodzi do wniosku, że żaden z nich nie dorów nał ju ż pow ściągliw em u dziełu Schadowa; po 1870 roku, m imo w łącze­ nia ich do repertuaru im perialnego, przede w szystkim za przyczyną alegorycznej kom pozycji w Worms (dzieło Ernsta R ietschla, ukończone po jeg o śm ierci przez zespół pod kierunkiem Donndorfa, 1858-1868), nie zw racały uw agi niczym , jak tylko “niezobow iązującym i, pustymi gestam i” . Był to w dużej m ierze skutek libe­ ralizacji teologii protestanckiej i postępującej w raz z n ią sekularyzacji społeczeń­

(14)

stwa, skłaniającego się coraz bardziej w stroną volkistow skiej w iary germ ańskiej, która m iałaby stać się drugą po Lutrze rew olucją duchową.

Prusy Zachodnie i W schodnie nie były bogate w pom niki O jca R eform acji. Warto tu jed n ak zw rócić uw agę na pom nik Albrechta von Hohenzollerna, ostatnie­ go wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego i pierwszego księcia protestanckich Prus. Z ostał on odsłonięty w 1891 roku w Królewcu. Było to dzieło w ykształconego w B erlinie Johanna F. Reuscha (1843-1906), od 1881 roku pierw szego profesora rzeźby w A kadem ii Sztuk Pięknych w K rólew cu, gdzie w ykonał także pom nik W ilhelm a I (1894) i B ism arcka (1901). Ks. Albrecht z odkrytą głow ą, w stroju z epoki, trzym ał w prawej ręce w ydany w 1525 roku m andat reform acyjny w raz z aktem założenia uniw ersytetu w 1544, w lewej zaś m iecz, sym bolizujący w ładzę w spierającą się na now ym prawie. K siążę z m ieczem był zapew ne kliszą z herbu uniw ersytetu, zaprojektow anego przez pierw szego rektora G eorga Sabinusa, p ro­ fesora poezji i retoryki, zresztą zięcia M elanchtona. Ale m ógł stanow ić także n a­ w iązanie do jednego z w izerunków Lutra, w ykonanego przez Łukasza C ranacha starszego około 1521 roku, na którym jest on przedstaw iony jak o rycerz Jorg (Je­ rzy) z m ieczem . Pod tym im ieniem ukrywał się Ojciec Reformacji po tym, ja k sejm w W ormacji skazał go na banicję; otoczony w ów czas opieką ks. Fryderyka M ą­ drego ukryw ał się na zamku w W artburgu, gdzie przetłum aczył na języ k niem iecki N ow y Testam ent (w ydrukow any w 1522). M iało to decydujący w pływ na rozwój Reformacji, ja k również literatury niemieckiej w ogóle. W łączenie do pom nikow e­ go w izerunku ks. A lbrechta obu aktów, podkreślało także rolę uniw ersytetu w propagow aniu reform acji i kształceniu urzędników dla zsekularyzow anego pań ­ stwa zakonnego, o którego utworzeniu Luter dwukrotnie rozm aw iał z ks. A lbrech­ tem i w iele zrobił, aby mu pom óc w realizacji tego zam iaru. W edług Lutra nie m a różnicy m iędzy ochrzczonymi świeckimi a duchownymi, podobnie nie m oże jej być między w ładzą duchow ną a św iecką choć niezbędne jest ich rozdzielenie aby mogły w łaściw ie pełnić sw oją misję; jed n a m ając zapew niać ład i bezpieczeństw o, druga czuw ać nad kondycją m oralną społeczeństw a. Ustrój cesarstw a m iał opierać się na takiej to zasadzie, mimo sprzeciwu przedstawicieli teologii konfesyjnej, skupio­ nych zw łaszcza w szkole w Erlangen. Podejm ując znow u tem at boskiego pocho­ dzenia w ładzy duchownej teolodzy ci nie tylko odchodzili od tej zasady, ale zbliżali się naw et do katolicyzm u, w sposób naturalny niechętnego liberalnym relacjom m iędzy w iarą a państw em . A ono, od czasów Fryderyka W ilhelm a III, kalw ina panującego nad luterańskimi poddanym i, dążyło właśnie do unii m iędzy obu głów ­ nym w yznaniam i protestanckim i. K oncepcja ideowa pom nika ks. A lbrechta pod­ kreślając jak b y brak istotnej różnicy m iędzy w ładzą św iecką a duchow ną, szła jeszcze dalej, w skazując na w ręcz ponadkonfesyjny stosunek H ohenzollernów do religii głów nie protestanckiej, bow iem katolicyzm w tym kontekście stwarzał p ro ­ blem trudny do rozw iązania. U staw ienie zaś pom nika na tle zam ku zdaw ało się podkreślać, że w tym w zględzie w łaśnie Prusy m ają w R zeszy najlep szą tradycję,

(15)

■"1

jeszcze jed en tytuł do bycia w niej prim us inter pares. O takim ustroju dla Europy m arzył G regorovius, honorow y obywatel Rzymu.

Wilhelm I

Gdańsk, stolica Prus Zachodnich

W niedzielę 21 w rześnia 1903 roku o godz. 16. 45 stanął na dw orcu głów ­ nym pociąg, którym przybył do G dańska W ilhelm II na uroczystość odsłonięcia pom nika cesarza W ilhelm a I. Był ja k za każdym pobytem w tym m ieście ubrany w m undur sw ojego przybocznego 1-go pułku huzarów (1. Leibhusaren-R egim ents), stacjonującego w e W rzeszczu w raz z 2. takim , którem u patronow ała od 1910 roku W iktoria Luiza, jeg o jed y n a córka. W pam ięci gdańszczan pułki te pozostały na długo, w charakterystycznych futrzanych czapach ozdobionych trupim i główkam i, które w idniały rów nież na proporczykach lanc. H uzarzy pierw szego pułku, dosia­ dający siwków, m ieli na proporcach główki białe na czarnym tle, huzarzy drugiego, jeżdżący na koniach karych, odw rotnie, czarne na białym . C esarz w tow arzystw ie najwyższych rangą dygnitarzy i wojskowych w barwnym orszaku udał się na świeżo w ytyczony plac przed B ram ą Wyżynną, gdzie w obecności w ładz prow incji i m ia­ sta, a także tłum nie zebranych m ieszkańców, odbyła się cerem onia odsłonięcia pom nika. U roczystości takie organizowano zaw sze w edług starannie przygotow a­ nego scenariusza, poczynając od m ów pow italnych, samej cerem onii odsłonięcia, krótkiej części m uzycznej, po przyjęcia oddzielne dla cesarza i przedstaw icieli spo­ łeczeństw a, którym tow arzyszyły odznaczenia i awanse. A utor pom nika Eugen Boerm el (1858-1932), znany rzeźbiarz berliński urodzony w Królewcu, otrzym ał z tej okazji p atent na profesora. W ilhelm II odbył też rozm ow ę z przedstaw icielam i robotników, co m iało szczególny aspekt polityczny. W ieczorem gdańszczanie z gośćmi m ogli oglądać dzieło B oerm ela przy ośw ietleniu elektrycznym .

W ilhelm II w akcie odsłonięcia podkreślił, że pom nik ten jest w yrazem m iło­ ści do w ielkiego cesarza i do Rzeszy. O dpow iadało to duchow i przem ów ienia p o ­ witalnego, jak ie w ygłosił przew odniczący landtagu: „Prow incja Prus Z achodnich była w niebezpieczeństw ie, jej niem iecki charakter narażony na zatratę, wtedy książę H ohenzollern położył sw oją silną rękę na tę ziem ię niem ieckiej pracy, nie­ m ieckiego ducha przedsiębiorczości i niem ieckiego rycerstw a, przyw racając ob­ szarom położonym u ujścia W isły ich pierw otny rozw ój”. M ów iła o tym w reszcie ikonografia samego pom nika, na którą W ilhelm II m iał decydujący wpływ. N ależał on do typu pom ników konnych (Reiterdenkm al), w przeciw ieństw ie do w iększości pozostałych, m ających charakter statuaryczny, np. w Toruniu, K rólew cu czy w M em el. Św iadczyło to, że tutaj, u ujścia Wisły, chciano nadać m u specjalną rangę. I tak było, poniew aż wzniesiono go j ako hołd Prus Zachodnich, podobnie j ak wcze- śniejsze, nieporów nanie bardziej m onum entalne kom pozycje ustaw ione w Porta W estfalica koło M inden, w yraz w dzięczności W estfalii (1896) i najw iększa ze

(16)

w szystkich w D eutsche Eck u zbiegu R enu i M ozeli, jak o dar N adrenii (1897). W yobrażenie W isły zresztą, w postaci w pół leżącej kobiety, um ieszczone z prawej strony cokołu, było jed n ą z głów nych scen alegorycznych pom nika gdańskiego. W tle m iała ona płaskorzeźbione w yobrażenie rzeki z flisakam i, jakb y przedstaw icie­ lami pierw otności W schodu, przeciwstaw ianej cywilizacji Zachodu. M otyw rzeki- m ostu m iędzy obu tymi stronam i świata został powtórzony, ale ju ż w postaci mitu, z drugiej strony cokołu; podobnie ja k W isła spoczyw ał tam Aegir, bóg m orza z Pieśni Eddy, m ający za sobą oddany w reliefie B ałtyk z sylw etkam i niem ieckich okrętów , nb. w łasnoręcznie narysow anych przez W ilhelm a II. Flota cesarska stała na straży Bałtyku, niczym bóg jasności Heimdall, syn dziewięciu dziewic-fal, córek A egira, na straży B ilrostu, tęczow ego m ostu łączącego świat ludzi z podobłocz­ nym królestw em bogów nordyckich. K lam rą spinającą przesłanie obu scen był um ieszczony z tyłu cokołu widok M alborka, według autora opisu pom nika w „Dan- ziger Z eitung” potraktow any jed n ak n ie ja k o ekspozycja siły, ale jak o w ręcz po­ etycko skom ponow any wyraz handlow ych zw iązków N ogatu z Wisłą.

Ponad takim i alegoriam i podryw ający się do galopu koń dźw igał postać W ilhelm a I. P ogrążony w zadum ie cesarz pozostaw ał nieporuszony. W ten sposób rzeźbiarz podkreślił kontrast m iędzy niew zruszoną pow agą racji dynastii, a zm ien­ nością historycznych wyzwań. R acje te głęboko osadzone w przeszłości uzasad­ niały tytuł Prus do przew odzenia N iem com . Podkreślała to ustaw iona przed p osą­ giem krocząca postać B orussii z m ieczem , złożonym na piersi w geście pokoju. O dpow iadało to program ow i innych pom ników cesarskich, przede w szystkim ber­ lińskiego (N ationaldenkm al), gdzie W ilhelm a I na koniu prow adziła dziew czyna, stanow iąca personifikację geniusza pokoju.

W ilhelm II m ów ił w 1897 roku o swoim poprzedniku na tronie podczas u ro ­ czystego przyjęcia w brandenburskim Sejm ie Prow incjonalnym : „O bserw ujem y go ja k stopniow o dojrzew ał od ciężkiego czasu próby do tej chwili, kiedy jak o ju ż dojrzały m ąż, niem al starzec, w ezw any został do pracy, jak latam i przygotow yw ał się do swojego zawodu, hodując w głowie wielkie myśli... M oi panow ie, gdyby ten w ielki m ąż żył w średniow ieczu, uznano by go za świętego, a z w szystkich krajów przybyw aliby pielgrzym i, aby odpraw ić m odły przy jego szczątkach...” . N ie u sta­ w ał w propagow aniu jeg o osoby, przede w szystkim za spraw ą pom ników, których tylko w prow incjach w schodnich Prus wzniesiono niem al 200. Ale robiąc to cesarz m iał też na uw adze obraz dynastii jako zw ieńczenia długiego procesu form ow ania narodu niem ieckiego w jednym państw ie. Początki tego procesu tkw ić m iały w nordyckiej m itologii, której W ilhelm II nadał oryginalną redakcję na przykładzie budow li zam ów ionych do jeg o m yśliw skiej rezydencji w Rom inten, w Prusach W schodnich. Jej w pływ w idoczny był także pom niku gdańskim. Z resztą nazajutrz po cerem onii odsłonięcia udał się pociągiem w łaśnie do Rom inten. „D anziger Z e­ itung” napisała, że zastał tam deszcz, podczas gdy w G dańsku jeszcze przez p e­ w ien czas było słonecznie. Taką pogodę nazyw ano w ów czas K a ise rw etter...

(17)

Pomniki poległych żołnierzy

Chojnice w Prusach Zachodnich

George L. M osse w książce pt. G efallen für das Vaterland: nationales H el­ dentum und nam enloses Sterben, interesująco analizuje to zjaw isko tak charakte­ rystyczne od wielkiej rewolucji francuskiej dla tradycji europejskiej, która rozw inę­ ła się na dobre po 1871 roku i w sposób szczególnie intensyw ny w N iem czech. - „M it przeżyć w ojennych - pisze M osse - je s t m item dem okratycznym , w którego centrum znajduje się naród, sym bolizowany przez poległych żołnierzy”. Powstanie i rozwój cesarstw a były ściśle związane z rozbudzeniem i utrwalaniem idei narodu, które nie m ogły się obyć bez ofiary życia, zw łaszcza w wieku nie m ogącym sobie w yobrazić pokoju bez wojny. Już Ewald von Kleist, poeta pierw szej fazy ośw iece­ nia, tw ierdził: „Śm ierć za ojczyznę godna je st wieczystej czci” . Potw ierdzały to ponad sto lat później powszechne w N iem czech pomniki poległych żołnierzy (K rie­ gerdenkm al) i cm entarze (Soldatenfriedhof). Te pierw sze jak starożytne cenotafy pojaw iały się na rynkach czy placach m iejscowości, z których m ężczyźni w yrusza­ li w bezpow rotną drogę na pola bitew. N ieraz nosiły one daty w szystkich trzech pruskich w ojen - 1864, 1866 i 1870, które układały się w stopnie prow adzące N iem ców do stania się narodem z m arzeń Schillera i cesarstw em z dążeń B i­ sm arcka.

Pom niki przybierały formy do których społeczeństw o ju ż zdążyło się przy­ zw yczaić; popularne były wieżow e, ukształtow ane z gotyckich elem entów archi­ tektonicznych, odlew anych najczęściej z żeliwa. O dw oływ ano się rów nież, choć rzadziej, do repertuaru antycznego, stawiając np. figury nagich m łodzieńców , jak ten z oszczepem , w zorow any na D oryforosie Polikleta sprzed uniw ersytetu w M onachium , albo ten unoszący ponad głow ę cudow ny m iecz z m itów germ ań­ skich, ustaw iony przed uniw ersytetem w Bonn. O becność tego m otyw u na tere­ nach pozostających ongiś w sferze oddziaływ ania starożytnego Rzym u, albo zna­ nych z walki z jeg o polityczną ekspansją, jest zrozum iała. Ale też w ybór m iejsca dla takich m onum entów przed uniw ersytetam i w skazuje nie tylko na zam iar trak­ tow ania N iem iec jako spadkobiercy kultury i sztuki antyku, żyw ego w ów czesnym M onachium W ittelsbachów, czy w Prusach Hohenzollernów; zdaje się on być rów ­ nież zachętą do w ychow yw ania m łodzieży na w zór m itycznych herosów, tak bli­ skiego volkistowskiej ideologii.

W tym kontekście m ożna um ieścić także arm aty i działa zdobyte w w ojnie z Francją, które po 1871 roku w ykorzystyw ano w celach kom m em oratyw nych. M osse przyw ołuje w tym kontekście M einholda Lurza, który w obszernym opra­ cowaniu na tem at pom ników żołnierzy (K riegerdenkm äler in Deutschland, H eidel­ berg 1985), porównując zdobyczne działa z „przedindustrialnym ” mieczem, rozw a­ żał zm ieniającą się pod w pływem techniki naturę wojny. M iecz w rękach nagiego m łodzieńca był znakiem bohaterstw a, m ożliw ego tylko w bezpośrednich zm aga­

(18)

niach rycerzy/żołnierzy, natom iast ustaw ione na postum encie działo potw ierdzało anonim ow ość współczesnej wojny, na której ginęli żołnierze nieznani. M osse do­ daje, że ekspozycja nowoczesnej broni, podobnie jak stawianie um undurow anych figur je st w yrazem sekularyzacji wojny, stopniowo tracącej w ym iar idealny, coraz bardziej brutalnej i w yniszczającej. Jednak w ówczesnym w ykorzystyw aniu broni w spółczesnej dla celów m em orialnych w idziałbym mimo w szystko utrzym yw anie się tradycji antycznej, poniew aż był to przecież w dalszym ciągu oręż przeciwnika. U początków tej tradycji był zwyczaj składania broni zdobycznej, ja k czynili to Grecy, w skarbcach położonych w okręgach świątynnych, lub R zym ianie w św ią­ tyniach. B yły to trofealne znaki św iadczące o zm aganiach z przeciw nikiem jeżeli nie silniejszym , to lepiej uzbrojonym , bo tylko wtedy można je było uznać za boha­ terskie.

Trofea w postaci broni zdobytej na Francuzach ustawiano, ja k gdzie indziej w trakcie teatralizow anych uroczystości, rów nież na placach m iast w Prusach Zachodnich i W schodnich, w prow incjach wpraw dzie odległych od pól bitew nych 1870 roku, ale dzięki połączeniom kolejowym szybko dostarczających wojnie swoich m ężczyzn. N azw iska poległych um ieszczano na tablicach czy cokołach, ja k np. w C hojnicach, gdzie było ich 49, żołnierzy z m iasta i powiatu, którzy zginęli w roku 1866 i w latach 1870-1871. Kom pozycja kom m em oratyw na składała się tam z postawionej na ośm iobocznym cokole kanelowanej kolum ny z w zbijającym się do lotu z korynckiej głowicy orłem, który był najczęściej w ystępującym obok postaci W iktorii zw ycięskim znakiem cesarstw a (Siegessäule). Przed nią stanęła w 1895 roku z daru W ilhelm a II dla Związku W ojaków (Kriegerverein) zdobyczna haubica francuska (tzw. 1 O ndoyante), w łączona w otaczający całość krąg niskich drzew (drugąum ieszczon o obok pom nika W ilhelm a I, 1899). C erem onia odsłonięcia od­ była się w dziesiątą rocznicę wojny, 12 czerw ca 1881 roku. Odtąd plac (D enkm al­ platz) raz w roku wypełniał się m ieszkańcam i m iasta i wojskiem , którzy bez w zglę­ du na stosunek do cesarza i R zeszy oddaw ali cześć poległym , jakb y w myśl słów otw ierających „E neidę” - broń i męża opiewam.

Z czasem pojęcie ojczyzny będzie bardziej niż przedtem oznaczało ziemię, o której Schiller w „P rzechadzce” pisał:

„ M iłość w sp ó ln ej o jczyzny w szyscy uznają Bo w niej św ięte p o p io ły p rzo d kó w s p o c z y w a ją ”.

N atura przestanie być w ten sposób tylko m iejscem m elancholijnej refleksji nad życiem i śm iercią, ja k to było ju ż X VIII wieku. W ydane w ów czas dzieło C hristiana H irschfelda pt. Theorie der G artenkunst, w rozdziale pośw ięconym cm entarzom , proponow ało dla osiągnięcia tego celu odpowiednio dobraną i skom ­ ponow aną zieleń, trw alszą w sw oich sym bolicznych odniesieniach niż sam grób. Ciekaw e, że do idei tej wróci się w latach W ielkiej Wojny. Robert Traba śledząc stosunek do w schodniopruskich cm entarzy w ojennych na przestrzeni lat 1915- 1995 przypom niał książkę Willi Langego, dyrektora zarządzającego z Poczdam u

(19)

1

pruskim i ogrodam i i parkami, która w 1915 roku proponow ała zakładanie cm enta- rzy-cenotafów. A utor nazyw ał je „gajam i bohaterów ” (H eldenheide). Bez pom ni­ ków, o których opisani przez Tacyta Germanowie mówili, że są tylko „dla zmarłych ciężarem ”. Ziem ia nic tylko gromadzi „święte popioły przodków”, jak pisał Schiller w „Przechadzce”, ale jest przede w szystkim znakiem tożsam ości narodow ej, dla której ponosi się najw yższą ofiarę. Dalsza jed nak ew olucja tego m otyw u będzie prow adziła do odw rócenia jego znaczenia; jedynym trofeum zw ycięzcy stanie się totalna klęska przeciw nika, zabierająca m u praw o do bycia bohaterem , czyniąca jeg o grób nieznanym , a ziem ię, z którą się identyfikow ał, w ydająca na łup nowej historii.

National Denkmal Preussens

Mentel/Kłajpeda w Prusach Wschodnich

W 1907 roku stanął naprzeciw ko ratusza w M em el/K łajpedzie, m ieście portow ym położonym na północnym krańcu Prus W schodnich, pom nik Borussii Zw ycięskiej. Jej w p ó ł obnażona postać w znosiła się na cokole w kształcie uciętej, kanelow anej kolum ny na trójstopniow ej podstaw ie. W tle m iała rzekę D ange, za nią kościoły i dom y starego m iasta. N eoklasycystyczny pom nik w śród chaotycz­ nej, banalnej raczej zabudowy, na wydłużonej działce w ciśniętej m iędzy rzekę a ulicę biegnącą w zdłuż ratusza, stwarzał rzeźbiarzow i nie lada problem kom pozy­ cyjny. R ozw iązał go sięgając do ugruntow anej w N iem czech sztuki ogrodniczej, która pozw oliła dostosować zrytualizowany m onum entalizm rzeźby do raczej m a­ łom iasteczkow ego otoczenia, uzyskując ostatecznie w rażenie czegoś „m iłego”, w edług oceny A rtura Bittensa, autora przew odnika z 1913 roku. O statecznie, ja k pisał kilka lat wcześniej wybitny rzeźbiarz i w pływowy teoretyk sztuki A dolph von H ildebrand - „W w artości artystycznej form a istnienia egzystuje tylko w rzeczy­ wistości oddziaływ ania”. A to pow inno być św iadom ie i konsekw entnie przepro­ wadzone, tylko w ów czas bowiem m ożna osiągnąć pożądaną jedność sztuki z natu­ rą, w której ow a abstrakcyjna form a istnienia m oże się w yrazić, korzystając także z odpowiedniej kompozycji otoczenia.

Pom nik został odsłonięty w obecności pary cesarskiej w rocznicę p rzyby­ cia tu uchodzących przed N apoleonem Fryderyka W ilhelma III z rodziną. B yło to 8 stycznia 1807 roku, po trzech dniach uciążliw ej podróży z K rólew ca, najpierw powozem , potem wzburzonym morzem. Upadające Prusy a przy tym m roźna zima, niedaw na choroba dzieci i samej królowej Luizy nie nastrajały optym istycznie uczestników tej eskapady. Zam ieszkali w skrom nym domu kupca C onsentiusa. Kiedy go opuszczali 15 stycznia następnego roku, sprawy przybrały ju ż lepszy obrót. Był w tym w ielki udział królowej Luizy, dotąd podziwianej dla urody, teraz otaczanej szacunkiem dla mądrości, której zbywało w rządzeniu jej mężowi. W brew długo tu trw ającej zim ie, pozbawiającej królow ą w idoku w iosennych kwiatów, na

(20)

co skarżyła się zaraz po przybyciu w liście do przyjaciółki, serce jej - ja k pisała - zakw itło nadzieją. M oże oglądany teraz przez W ilhelm a II pom nik opraw iony sztuką ogrodniczą w kw iaty i krzew y przyw ołał tam te nastroje. B ędąc po raz pierw szy w tym m ieście 25 sierpnia 1890 roku oglądał cesarz pam iątki po królew ­ skiej prababce w dom u C onsentiusa, który od 1845 roku spełniał ju ż rolę ratusza. K rólow a L uiza zdążyła ju ż w ejść na trw ałe do m itologii narodow ej, w 1908 roku przypom niana piękną książką historyka Paula Bailleu, zwanego też m istrzem eseju historycznego. Nb. jej postać do dziś zajmuje uw agę pisarzy i badaczy. M oże w ów ­ czas też W ilhelm II pow ziął jakieś ogólne w yobrażenie przyszłego dla niej tutaj pom nika, którem u da później w yraz w popraw kach naniesionych na projekt, przedłożony przez znanego rzeźbiarza Petera B reuera (1856-1930), członka A ka­ dem ii Sztuk Pięknych w Berlinie.

Breuer, autor kilkunastu pomników, wśród których ostatnim większym dzie­ łem był pomnik Fryderyka III dla Kolonii (1898-1903), skłaniał się do naturalizują- cego neobaroku, dla którego w zorem była mu twórczość Reinholda Begasa (w spół­ pracow ał z nim przy w spom nianym pom niku W ilhelm a I dla B erlina). N ie tracił jednak z oczu m ożliw ości jakie dała mu wcześniej w yrobiona zdolność do bardziej pow ściągliw ego m odelunku, w yrazistego w koniecznych dla ogólnego w yrazu fragm entach, ale staw iającego na zw artą formę. Taką z pow odzeniem propago­ w ał ju ż od pew nego czasu przeciw ny rozgadanem u eklektyzmowi A dolph von H il­ debrandt. Pom nik dla M emel w yrażał raczej tę drugą tendencję, sięgającą zresztą początkam i do neoklasycystycznego pom nika Bavarii w M onachium (1837-1850) Pod p ostacią B orussii kryła się z pew nością Luiza, której znaczenie dla pow odze­ nia w ojny przeciw ko N apoleonow i było niekw estionow ane. Stąd też w zorem iko­ nograficznym dla niej była tu A tena/M inerw a z atrybutam i przynależnym i bogini w ojny - m ieczem , w łócznią i tarczą. Luiza była królową, co przedm iotom tym nadaw ało dodatkow e znaczenie. B yła przy tym N iem ką, co pozw alało w iązać je z popularną ikonografią germ ańską; w łócznia i tarcza składały się w edług Tacyta na uzbrojenie Germanów, miała je również ich personifikacja, znajdująca się na jednej z m onet z czasów Hadriana. W łócznia B orussii była oznaką władzy, ja k na w ize­ runkach pierw szych cesarzy rzym skich narodu niem ieckiego, ale w przeciw ień­ stwie do nich trzym ała j ą wraz z tarczą w lewej ręce. N atom iast w prawej dzier­ żyła m iecz, zw rócony ostrzem w przód, co oznaczało w ojnę (podobnie ja k hełm na jej głow ie, zarazem oznaka m ądrości). N a cokołowej kolum nie znajdow ały się płasko rzeźbione wizerunki cyw ilnych i wojskowych bohaterów wojny w yzw oleń­ czej w osobach K arla vom und zum Steina, K arla von H ardenberga, Friedricha L. Schrottera, Theodora von Schöna oraz generałów - G erharda S cham horsta, A u­ gusta von G neisenaua, Johanna Yorcka von W artenburga i A lexandra hr. Dohna. Dzięki takim ja k oni Borussia pod berłem Hohenzollernów przekształcała się wraz z innym i w G erm anię, a ukazujący to pom nik jako jed yn y w obu w schodnich pro­ w incjach Prus uzyskał tytuł N ationaldenkm al Preussens.

(21)

* * *

W ciągu X V III w ieku coraz chętniej m alow ano w sposób przypom inający sceny teatralne, pow ielane następnie w tzw. żyw ych obrazach. Ale w w ieku n a­ stępnym teatr praw dziw ie ogrom ny zaczną tw orzyć dopiero rzeźbiarze przy p o ­ m ocy pomników, które w stopniu większym niż pozostałe dziedziny plastyki zaczną łączyć cechy sztuki wysokiej z masową. Jurij Łotm an zw raca uw agę, że idee, aby m iały w pływ na codzienność, m uszą ulec najpierw teatralizacji, która rządzi się w łasnym i zasadam i. W odniesieniu do przełom u X VIII i X IX w ieku, który był przedm iotem jeg o rozw ażań na przykładzie Rosji, m iały według niego zastosow a­ nie zaproponow ane przez Goethego „Reguły dla aktora” (1803). B yły w śród nich rów nież takie, które m ożna było odnieść w prost do pom ników w całym w ieku XIX. Np. reguła zalecająca prezentow anie bohaterów, notabene zgodnie z estety­ ką klasycyzm u, w pozycji raczej statycznej, w przeciw ieństw ie do postaci z tła. Tak w łaśnie kom ponow ano popularne pom niki alegoryczne, zdradzające w pływ pom ników barokow ych, zw łaszcza austriackich, składające się z dom inanty oto­ czonej elem entam i narracyjnymi.

G oethe podkreślał również, że aktor „razem z dekoracjam i i partneram i sta­ nowi (...) je d n ą całość”, której nie powinno się bez potrzeby rozłączać. To także cenna uw aga przydatna w kom ponow aniu każdej przestrzeni. W ybór m iejsca na pom nik nigdy nie był też przypadkow y; dostosow any do m iejsca, nieraz sam był ubierany w kostium architektoniczny. Ale pom niki podnosiły również rangę owego m iejsca czy naw et całego układu urbanistycznego; ich ekspresja znaczeniow a nie­ kiedy w ym ykała się rygorom skalowania, ale zarazem stanow iła w yzw anie dla projektantów przestrzeni m iejskiej czy krajobrazow ej, którem u na ogół potrafili sprostać. Pom niki m iały w pływ na w ykształcenie się nowej formy placu, bulw a­ rów a naw et poszczególnych ulic oraz na ich w artościow anie w obrębie m iasta. A leksander Wallis rozpatrując charakter teorii społecznych stosunków przestrzen­ nych, której podstaw y socjologia zaczęła tw orzyć w 1915 roku, zw racał uw agę, że są one konieczne m. in. dla „identyfikacji oraz integracji w kategoriach kulturo­ w ych”. Szczególne znaczenie w tym procesie m iały w edług niego w łaśnie pom ni­ ki, zw łaszcza narodow e, m ające „dla społeczeństw a w artość sakralną” .

N ieuchronnym , choć m oże nie przez w szystkich zam ierzonym skutkiem owych „rzeźbionych obrazów ” była postępująca teatralizacja widzów, nie tylko zresztą pod ich w pływem. N iezw ykłe pochody czy zgrom adzenia tow arzyszące w całej zresztą Europie odsłanianiu pomników, by ły jej przejaw em odświętnym , co­ dziennym zaś gra w edług narzucanych przez nie ról. W rezultacie tego sztuka pom nikow a, idąc jak b y za zdaniem Goethego, staw ała się coraz bardziej drugo­ rzędna. Pom nik W ilhelm a I w G dańsku we w spom nieniach H ansa B. M eyera, historyka sztuki i literata, pozostał m iejscem spotkań zakochanych, którzy w ybie­ rali w tym celu ju ż to jego przód, wtedy mówiło się przed „G erm anią” (nb. powinno

(22)

być „B orussią”), ju ż to jego tył, czyli „pod ogonem konia”. Hum anistyka niem iecka na określenie tego zjaw iska w sztuce, literaturze i muzyce XIX w ieku w prow adziła pojęcie tryw ializacji. O dpow iadało mu także zachow anie sam ych odbiorców , któ­ rzy ulegając owej teatralizacji tracili w rezultacie orientację w św iecie idei, a wraz n ią uznanie dla sztuki. A dm irał A lfred von Tirpitz ju ż po W ielkiej W ojnie napisał: „coraz bardziej obojętnie patrzyłem na w ielkie uroczystości i now e pom niki, któ­ rych u nas nie brakow ało” W ten sposób następow ał w raz ze „zm ierzchem bo­ gów ” - „zm ierzch pom ników ” .

N ie był on jed n ak tylko skutkiem tryw ializacji. Peter Paret rozw ażając rolę niem ieckiej sztuki i artystów w czasie I wojny światowej przyw ołał znany esej T hom asa N ipperdcya z 1968 roku na tem at pom ników narodow ych, oraz ich p sy­ chologicznych i historycznych znaczeń. Według tego w ybitnego historyka w ostat­ nich dziesięcioleciach przed w ybuchem W ielkiej W ojny w yczuw ało się w sztuce coraz w yraźniej tendencję do sław ienia heroizm u i ofiary, ale bez tryum falizm u. Był w takim nastaw ieniu jakby cień zwątpienia w to, co miało nastąpić po „zm ierz­ chu bogów ”, m ianow icie pow stanie świata bez zła, a więc rów nież bez pom ników, które opow iadały głów nie o zw ycięskich z nim zm aganiach. Ich m iejsce zajęłaby po prostu ziem ia, z k tórą kontakt dla F ranka Fischera, jednego z przyw ódców n ie­ m ieckiego ruchu m łodzieżow ego z początku XX wieku, ju ż w ówczas m iał w iększe znaczenie niż „oglądanie pom ników narodow ych”. Jak się jed n ak zdaje nie wziął on pod uw agę tego, że w tak pom yślanej z kolei teatralizacji natury, historii i sztuce m ogą przypaść role drugorzędne.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Neugebauera szczegółowego zbadania dziejów problematyki stanowej i neostanowej (jeżeli przyjąć ten termin dla okresu sejmów prowincjonalnych) w Prusach Zachodnich i

Dziś więcej pisać nie mogę, bo m ało

W poezji Ficowskiego występują w kontekście tego, co można by nazwać geologią przyszłej eksterminacji, paleontologią i entomologią (z pełnymi łacińskimi nazwami) przyszłej

Czas zaczyna i czas koń- czy epizody, które składają się na intrygi (może raczej intryżki) obu komedii, przed rozpadem zaś na szereg scen podróżnych chroni jednak —

Zarów no obecny K odeks Praw a Kanonicznego, ja k i poprzedni, zawiera­ ją spójny i koherentny system p raw a małżeńskiego, który stanowi z jednej strony, źródło

Można to traktować jako swoiste ugięcie się obrazu fotograficznego pod ciężarem powszechnej świadomości jego zniekształcającego rzeczywistość charakteru (w tym ujęciu

The most widely used preparation methods for nanoemulsions include high energy methods such as high pressure homogeniza- tion and ultrasonication, and low energy methods such as

Na biegunie przeciwległym wobec ortodoksyjnych i po- pularnych wytworów religijnych umiejscawia autor pozycje parareligijne (quasi- -religijne), rozumiejąc je przede wszystkim