G O T O W I
D O
B O J U
Gdy 2 miesiące tem u arm ja fa-zystow ska podjęła swa wielka ofensywę przy poparciu po tężnych srodkow technicznych ofiarow anych przez H itlera i Mussoliniego, reakcjoniści ca łego św iata poczęli zacierać re- ce i śpiewać psalm y pogrzebo we Republice. Mussolini, H it ler i ich poplecznicy pewni byli swego rychłego zwycię stw a i N IE W YOBRAŻALI SO B IE ABY W ALKA T E C H N IK I Z LUDŹMI MOGŁA MIEĆ IN N Y W Y N IK N IZ ZW YCIĘSTW O T E C H N IK I.
Stało sie jednak inaczej. Dziś bilans przeszło 2 miesięcy krwawej, zaciętej w alkijest w y raźny: O W Y N IK U W O JN Y D ECY D U JĄ LU D ZIE, ich wy trwałość, świadomość i zdol ność do poswiecen. I jeśli nasza A rm ja R epublikańska mogła stawie opor i złamać ofensywę faszystowska, — jeśli mimo przytłaczającej przewagi ma- te rjalu wojennego faszyści nie m ogą postępować ani n a krok naprzód — to właśnie dlatego ze nasza arm ja je st arm ja świ adom ych bojowników wolności którzy wiedza O CO WAŁCZA I którzy potrafią STAW IĆ OPOR naw et silniejszemu tech nicznie przeciwnikowi.
Nasi żołnierze nie ulękli sie tanków, awionow i deszczu po cisków artyleryjskich. W alczy li o każda piedz ziemi. I clioc faszystom niewątpliwie udało sie osiągnąć znaczne zwyci ęstwa, — nie potrafili jednak dopiąć swego zasadniczego ce lu: zniszczyć Armje R epubli kańska. Nasza bohaterska A rm ja zatrzym ała juz nieprzy jaciela na w szystkich frontach i obecnie reorganizuje sie, o tr
zym uje dziesiątki tysięcy no wych ocliotnikow, wzmacnia sie liczebnie i technicznie dzię ki poparciu całego ludu hisz pańskiego k tó ry w obliczu nie bezpieczeństwa w ytezyl wszy stkie swe siły dla zaopatrzenia swej arm ji w ludzi i bron.
W dniu IG kw ietnia, prem- jer rządu Republiki, Negrin, oświadczył:
Historja wyznaczył a naszemu ludowi chlubna misje ocalenia kultury, cywili zacji i wolności.
Nasz opór nie osłabnie. Naodwrot — wzmoz e sie
i codzi enni e bedzie bard ziej zaci e kł y, c o d z i e n n i e bedzie mocni ejszy. Wkrótce nietylko ochotni cy, — nietylko powoł ane roczniki, — ALE CAŁY NASZ LUD STANIE UZBROJONY DO WALKI. . .
Niewiele dni minęło od prze mówienia Negrina, ale każdy dzień byl potwierdzeniem tych slow. Nasz opor nie osłabi lecz wzmocnił sie. W róg zos tał o d p arty na w szystkich od cinkach frontu. Nadarem nie usiłuje rozszerzyć swój wąski klin do morza: A rm ja K ata- lonji i A rm ja Lew ante nie us tąp iły ani na krok. T ak samo przedstaw ia sie sytuacja na od cinku pirenejskim gdzie dziel na 43 Dywizja nietylko zatrzy m ała awans wroga ale i odbiła m u cały zsereg ważnych pozyc ji położonych wzdluz granicy francuskiej.
T ak wiec w ciągu ostatnich cygodni sytuacja uległa zna- tznem u polepszeniu. Nie wolno nam jednak zam ykać oczu an jej powagę. Faszyści nie zre zygnują łatw o ze swych p la nów i niewątpliwie beda usiło wali nadal przerwać nasz fro n t _ c z u j n o s c w i e c w o k o p a c h! Musimy byc gotowi w każdej chwili do walki, do zła m ania każdego nieprzyjacielski, ego ataku. K ażdy dzień oporu to setki nowych ocliotnikow, kilom etry nowych fortyfikacji- to nowe ser je broni au to m a tycznej .
KAŻDY D Z IE Ń OPORU WZMACNIA A R M JE R E P U B L IK I i umożliwia jej rząd o wi zmobilizowanie wszystkich sil narodu d la podjęcia kon trofensyw y i odzyskania u tra conych terenów.
l-szy maja W SWiCCie H itler w R z y m ie
C z e c h o s ł o w a c j a
W całej Czechosłowacji od byw ały sie masowe dem ons tracje antyfaszystow skie. W okręgu sudecko-niemieckim udało sie zjednoczyć siły p a r tii socjaldem okratycznej i ko m unistycznej, które wspólnie przeprow adziły potezne m ani festacje.
A n g l j a
W Anglji dem onstracje tego roczne były o wiele liczniejsze i energiczniejsze, niz w latach ubiegłych. O dbywały sie one również pod znakiem jedności sil p a rty j socjalistycznej i ko m unistycznej. W znoszono ok rzyki przeciwko polityce «nie interwencji» w obronie H isz p anii R epublikańskiej.
F r a n c j a
We F ran cji b rali udział w dem onstracjach przedstaw icie le hiszpańskiej klasy ro b o tn i czej. W znoszono hasła n a rzecz H iszpanii republikańskiej i hasła w obronie wolności Cze chosłowacji.
P o l s k a
W Polsce dem onstrow ało tego d n ia 1 % miej ona osób. W W arszawie i Rodzi można było stw ierdzić w zrost sil a n ty faszystowskich. Ani ulewny deszcz, ani liczne uzbrojone od działy policji nie zdołały za trzym ać potężnego pochodu p ro le ta rja tu w ty m dniu. W W arszaw ie przy dźw iękach «Międzynarodówki» podchw y tyw ano hasła: «Precz z faszyz m em i wojna», «Zadamy w ybo rów dem okratycznych», «Ni ech żyje jedność p ro letarjatu , «niech żyje fro n t ludowy», «Za d am y pom ocy d la H iszpanii republikańskiej», «Precz z agre sja japońska w Chinach».
N a placu M uranowskim en decy rzucili bombę, k tó ra w y buchła w pobliżu pochodu, ra niąc dw uch dem onstrantów .
W Rodzi b rali udział w dem onstracji razem z orga nizacjam i robotniczym i przed stawiciele p a rtii chłopskiej «Stronnictwo Rud owe». W 6- ciu p u n k tach m iasta policja atakow ała dem onstrantów .
W K ielcach gru p a endeków otw orzyła ogień rewolwerowy na dem onstrantów , zabij aj ac 23-letniego robotnika Somczy- ka i ran iła 10 dem onstrantów - w ty m czterech ciężko. W K ra, kowie, Rwowie, Poznaniu, Grodnie m iały m iejsce krw a we starcia z policja. W szere gu m iast przeprow adzono wi elka liczbę aresztowań. «Robot nik» podkreśla, ze a tak i faszys tów wszędzie zostały o dparte przez m ilicje robotnicze.
Z. S. R. R.
N a placu Czerwonym panuj a takie trz y hasła: Solidarność ze wszystkim i ludam i świata, jed- ncso i siła wojskowa. Przedm io tem tej solidarności s ta ja sie przedew szystkim dw a ludy, od wielu miesięcy walczące z agres ja międzynarodowego faszyz mu: Chiny i H iszpania.
D zień ten je st również de m onstracja stopienia sie w Zw- izaku Radzieckim w szystkich sil antyfaszystow skich: ludu i arm ii — ro b o tn ik a i żołnierza. Rud i rząd Zwiaku R adzieckie go bronił bedzie nadal pokoju na całym swiecie.
C h i n y
We w szystkich wielkich m i astach Chin odbyły sie wiece i dem onstracje pod hasłami: «walka do ostatecznego zwy cięstwa», «Organizowanie m as robotniczych do udziału w w yz woleńczej wojnie», wreszcie: «Zbudujemy potężny przemysł w ojenny d la obrony!»
Podroż H itlera do R zym u była pom yślana przez obyd- wuch d y k tato ró w ja ko m ani festacja sojuszu wiosko -— ni emieckiego i potęgi obu faszys tow skich m ocarstw . Aby do piąć tego celu Mussolini nie zalowal pieniędzy ani trudów . I rzeczywiście zew nętrzna for m a m anifestacji była bez za r zutu. W szędzie kosztowne d e koracje, sztandary, dyw any, wspen iale m undury. Cale m i asto tonęło w powodzi świateł reflektorów. Nie obyło sie n a tu raln ie bez rew ji wojseowaj, m anewrów lotniczych i prze gladu floty wojenne. Nie za pom niano również oorganizo- w aniu potężnych «żywiołowych» m anifestacji tłum ów które pod b a tu ta faszystów wiwatowały na czesc niemieckiego d y k ta tora.
T a k oto wygladala oficjalna
stro n a przyjęcia. Inscenizacja •— choc w spaniała — niez as- lonila jed n ak słabych stro n so juszu dw uch dyktatorów , nie po trafiła ukryć praw dziw ych uczuc ludu włoskiego k tó ry co raz w yraźniej zdaje sobie sp ra wę ze aw anturnicza p o lity k a H itle ra i Mussoliniego stanow i śm iertelne niebezpieczeństwo dla pokoju swia ta i interesów ludu włoskiego. O popularnos- sci H itle ra we Włoszech najle piej swiadcza środki ostroż ności przedziewziete na jego przyjazd przez wioska i nie m iecka policje, zapewne w oba wie przed «entuzjazmem» ludu. C ytujem y francuska gazeto «Re Peuple», organ C. G. T.:
W szystkie domy przylegające do Drogi Cesarskiej która ma przejechać «Fuhren sas krupu- latnie pilnowane. Poza lokatora m i nikt nie może przekroczyć bramy domów. Poza tern
faszys-Caria de agradecimiento de los herí'
dos de las Brigadas Internaciona
les al Ministro de Detensa Nacional
Los heridos internacionales que marchamos al extranjero nos dirigimos a S. E . para agrade cerle las atenciones recibidas por parte del Gobierno, el cual nos ha permitido pasar los ú l timos días de nuestra perma nencia en el suelo español en condiciones tales y en lugares tan hermosos que obliga a nues tro más sincero agradecimiento. Rogamos a S. E . transmita a nuestros camaradas del glorioso Ejército Popula>, a nuestros ca maradas que están en el frente, nuestro saludo emocionado y la seguridad de que siempre, con nuestro pensamiento, estamos al lado de ellos, animados del m is mo espíritu que a ellos anima. A l partir al extranjero quere mos asegurar a S. E ., al Go bierno de la República y a nues tros hermanos de los frentes que nosotros, mañana, como ayer y como hoy, hemos de continuar unidos, sin distinción de ideo logías ni tendencias políticas, como lo estuvimos en los frentes, convencidos de que la unidad de todos los antifascistas es la ga rantía de nuestra victoria sobre la barbarie fascista y la inva sión extranjera en España.
Queremos asegurarle también que así como hasta ahora hemos combatido con el fu sil en la ma no contra el fascismo invasor, en el extranjero hemos de poner nuestra palabra y nuestra p lu ma al servicio de la Causa de
España y de la República para contrarrestar la campaña abo minable de calumnias que lan zan los fascistas contra el pue blo español y su Gobierno legí timo. E l fascismo pudo haber destrozado nuestros cuerpos, pe ro nuestro corazón y nuestros sentimientos no los pudo ani quilar, y éstos están siempre al servicio del pueblo español y de la República, seguros más que nunca de su victoria sobre las fuerzas del fascismo asesino e invasor.
¡Viva la República Española! ¡ Viva el Gobierno de unión na cional!
¡ Viva la victoria de nuestro glorioso Ejército Popular!
E n el tren hacia Port-Bou, el día 12 de mayo de 1938.
towska m ilicja ma spisy i foto grafie wszyst kich mieszkańców domu. A by wyjsc na balkon trzeba sie zaopatrzyć w specjalne pozwolenie... hitlerowscy polic janci patrolują po mieście.
W iezienia rzymskie sa tak przepełnione ze trzeba było ot worzyć na prowincji specjalny oboz koncentracyjny. Do aresz towania wystarczy najmniejsze podejrzenie...
T a k oto w yglada «entuz jazm» ludu włoskiego. W ie o ty m doskonale H itler. I d la te go wolał podrozowac we W ło szech w opancerzonym pocią gu, w asyscie chm ar szpiclów. Ale czy to dowod siły i trw a łości włoskiego — niemieckiego sojuszu? Nie, naodw rot, to do wod jego niepopularnosci wsrod szerokich m as ludowych. W toch.
El estado español garantizará la plenitud
de los derechos al ciudadano en la vida civil
y social, la libertad de conciencia, y asegu
rará el libre ejercicio de las creencias y
prácticas religiosas.
(Dr. Negrins Los 13 puntos del Gobierno.)
D la z w y c i ę s t w a
NIEMA SILNEJ AMII BEZ LICZNYCH I WYKWALIFIKOWA- EYCH KADRÓW. SIERŻANT I KAPRAL-podstawowe kadry — musza w każdej chwili stać na wysokości zadania. Rozumie to nasze dowodztwo i zorganizowało, w Brygadzie kursy dla sierżantów i kaprali. Nasi najmłodsi dowodcy uczą sie wiedzy wojskowej, aby w każdej chwili mogli spełnić powierzone
im zadania.
NAJLEPSZYM ZOLMERZOM BRYGADY-UCZESTNIKOM KURSÓW-CZESC!
W poświacie zachodzącego słońca wyraźnie odrzynaja sie tw arze... Opalone, bronzowe twarze, zda sie ze spiżu ulane, skupione, zaciśnięte, groźne. Po ostatnich bojach prawie, ze wściekle i postanowieniem od w etu okrzepłe. NO PASARAN mowia u sta i oczy. NO PA SARAN mowia w kułak za ciśnięte żylaste, robotnicze dło nie... A uszy chciwie chw ytają każde słowo, wazy je mozg i przysw aja. W ogniu walk wy rośli, za dzielność i poświecenie sierżanci i «cabos» uzupełniają swa wiedze wojskowa by ty m dobitniej powiedzieć faszystom NO PASARAN i zwyciezyc. Nie traci sie chwili. K ażda m i n u ta jest droga. Szkoli sie woj sko a po ćwiczeniach robi sie kurs specjalny dla sierzan tow i cabow całego B ataljonu im. Dąbrowskiego. Niema czasu na szkoły. Tu, pod frontem ksz tałci sie nowych dowodcow, nowe kadry, które pomne świ etnych tra d y cji naszego b a taljo n u poprowadzą go na no we boje, po nowa slawe, po zwycięstwo.
Polak i H iszpan umiłowa niem wolności spojeni wchła niają w siebie najważniejsze elem enty obrony, n atarcia i
rozpoznania, by w odpowied nim czasie w ykorzystać je w walce z faszyzmem, by w bo ju nie tracie głowy i nie gubić ludzi, a wykonać swoje zad a nie szybko i sprawnie, dla fa szystowskich hord zgubnie.
Polak i Pliszpan, republi kańscy żołnierze, wiedza d o b r ze, ze nie w ystarczy dzielność i poświecenie, nie w ystarczy bron, by zwyciezyc faszyzm, ze potrzebna jest wiedza. W i edza, k tó ra pozwoli wykorzy - tac teren i bron, wiedza, k tó ra sprawi ze każda pozycja bo jowa bedzie korzystna dla nas i dla Republiki.
I dlatego z takim skupieniem słuchaj a i, wchłaniaj a i traw ia słowa, które daj a im te wiedze, które rozszerzają i ugruntow u ją zdobyte doświadczenia, k tó re lacza teorje z p ra k ty k a wo jennego dzieła.
I choc nie długi kurs, clioc dosc ogólnikowy, to jednak m a on duże walory i przez naszych najm łodszych dowod- cowjest z entuzjazm em przyję ty . TO WSZYSTKO DRA ZW YCIĘSTW A. por. JÓ Z E K M ROZEK B atalion Dąbrowskiego
El Primero de Mayo en
el Batallón Dombrowski
E l Prim ero de Mayo lo h e mos ' pasado en nuestras posi ciones bajo la consigna de au m en tar la vigilancia y el ritm o de choque en el trab ajo de fortificación. E n la noche del 30 de abril hemos enarbolado en las posiciones de la prim era y de la tercera compañías la bandera republicana. E n la m ism a noche, la prim era com pañía ha puesto una p atru lla a la orilla m ism a del río, que se quedó por allá la jornada del Prim ero de Mayo, bajo el m ando del sargento Pablo An gelo.
E n este mismo día los grupos escogidos de fusiles am etralla dores de la mism a compañía term inaron las fortificaciones, pasando a la construcción de refugios. Eos soldados de am e tralladoras de la citada com pañía term inaron la posición de reserva, m ejorando sus tr in cheras. H icieron un periódico, que técnicam ente no lograron term inar. E n la segunda com pañía hicieron seis chavolas in dividuales, con u n a trinchera de enlace. La m ism a compañía, a pesar del gran trabajo, ha hecho en la noche un periódico titu lad o La Trinchera. E ste periódico está bien confeccio nado y refleja m uy bien la vid a de la compañía.
La tercera compañía h a p re parado paso de evacuación. Los caminos entre las compañías han sido mejorados, haciendo barreras de sacos en los lugares
visibles por el enemigo. E n to das las dem ás se han celebrado reuniones conm em orativas del Prim ero de Mayo, y por la no che cantaron todos «La I n te r nacional», poniendo furiosos a los vecinos fascistas, ocasionán doles un gasto innecesario de sus municiones. Hemos enviado en el mismo día a la brigada una delegación de los m ejores soldados. Tam bién se ha hecho una distribución de regalos a los más disciplinados y a los que trab ajan mejor.
E s m en tira decir que hemos pasado todo el día trabajando. Fum am os cigarrillos ingleses, comimos los dulces que nos han traíd o nuestros granujas de la cocina. N uestro médico, del cual los muchachos dicen que es m ejor oficial que m édi co, se ha cargado un gram ófo no —que no sabemos de dónde lo «organizó»— sobre las espal das durante todo el día, h asta la segunda compañía, alegrando a los muchachos con fo x tro tes y bailes flamencos. Dicen que por esta vez todos los candidatos p ara el hospital y los rezagados estaban m uy contentos del m é dico.
N uestro servicio sanitario no estaba a la a ltu ra deseada. E l sanitario de la segunda com pañía, lim piando su pistola, lo hacía de ta l m anera, que se hirió en la pierna.
Le espera el hospital y una repulsa bien m erecida.
El Estado Mayor de la Brigada. Sztab Brygady.
Sangre p a ra e l frente
Y a en los prim eros días de existencia se h an enviado al frente de Aragón siete litros de sangre. Desde entonces los envíos se realizan ep cantidad im portante. Cada mes m ayor. Desde el mes de agosto del año 1936 h a sta el mes de octu bre de 1937 se h an enviado al frente y se h an inyectado a los heridos 1,220 litros de san gre (de u n a sangría se obtie nen de 300 a 6u0 cm., según la salud del donador), y la can tid ad de sangre obtenida de los donadores crece de mes en mes.
A pesar de las circunstancias difíciles del trabajo, a pesar de la prisa en la organización y del ritm o de trabajo, el In s titu to , bajo la dirección del
Z. doctor D uran Jordá, efectúa severos trab ajo s científicos. P or eso es ahora el m ejor In s titu to de este género en el m undo, y en el nivel del trab ajo no des m erece de los m ejores de la II. R . S. S.
E n los países capitalistas se aplica la transfusión de sangre p a ra las personas de la fam ilia y p o r los donadores profesio nales.
E n E sp añ a se h a organiza do u n «ejército» de «voluntarios donadores de sangre», que no solam ente d an la sangre sin interés personal, adem ás de no ver la agradecida sonrisa del enferm o...
E llos regalan su sangre p a ra los luchadores del frente, p a ra los heridos, p a ra su pueblo.
K R E W D L A f R O N T U
(C IC H E B O I A T E R i T H H )
— ¡Lucía! ¡Dame de comer! Lucía tra b a ja en el Comisa- riado de las Brigadas In te rn a cionales y tra b a ja mucho. Ale gre, sonriendo siempre. E n la p a rte in terio r de su brazo, a la a ltu ra del codo, veo en la vena un pequeño p u n to obs curo. E s u n a herida yodada.
— ¿Qué tienes ahí? ¿Es que has recibido u n a inyección con travenenosa?
—No, estoy com pletam ente sana, pero esta m añ an a he dado alguna de m i sangre.
—’¿Para alguno de tu fam i lia?
—No, eso no. Yo no tengo m ás fam ilia que u n a h ija pe queña. Mi m arido h a desapa recido en el fren te de Madrid, y no sé si vive o no. Yo he donado sangre p a ra los heri dos en los hospitales y p a ra los del frente.
■—-¿Cómo te has enterado que estaba organizado este In s ti tuto?
—'Todos los de aquí y a lo saben, y en los sindicatos y partidos. U n d ía el In s titu to dió u n a noticia por la radio pidiendo donadores de sangre, pero y a no lo hace. Creo que no es necesario porque ya hay b astan tes donadores. Yo, por ejemplo, he tenido que espe ra r esta m añana casi dos horas a que llegase m i vez, porque había m uchos donadores espe rando.
—H e averiguado la direc ción de donde se efectuaba la transfusión de sangre porque quería verlo.
Son las nueve de la m añana. Todos esperan con paciencia que les llegue su vez p a ra d a r todas sus fuerzas posibles. Vie nen de todas partes. De pue blos m uy alejados algunas ve ces... y los viajes son y a una cosa ta n fácil,,.
E speran tam bién hombres, algunos ya b a sta n te viejos, y mujeres, la m ayor p a rte jóve nes, trab ajad o ras de las fáb ri cas. Después del trab ajo pe sado y fatigoso vienen aquí a d a r la p a rte restan te de sus energías con el arroyo rojo de las venas, p a ra esos que en los frentes luchan y sufren por la causa común.
H ablo con una de ellas: — ¿No tienes miedo a esta operación?
—No, porque es una peque- ñez; únicam ente sucede que le siguen algunos días de debili dad. Algunas cam aradas de la m ism a nave, en m i fábrica, ya h an donado sangre... Sólo que después se ha de comer bien d u ran te u n espacio de tiempo.
Le m iré interrogativam ente: — ¿Comer bien? ¿Aquí? ¿Aho ra?
Me m uestra un pequeño car n e t extendido a todos los do nadores de sangre, donde en tre las dem ás indicaciones p er sonales se puede v er esta fra se: «Se le deben tener las m á xim as atenciones que ta n al tru ista rasgo merece, dándole tam bién to d a clase de facili dades p ara la adquisición de aquellos alim entos que pueda precisar.»
E sto significa que el p an no le fa lta rá al donador, y puede ser que reciba h a sta leche con- densada...
E l médico del In s titu to me explica con interés el nacim ien to y los trab ajo s del In stitu to : —E ste In s titu to fué orga nizado y alcanzó el desarrollo de hoy en m uy poco tiem po. Se utilizó p a ra éste u n In s titu to p a rticu lar del P. S. U. C. que fué am pliado p a ra las necesidades de la guerra. E sto era en el mes de agosto de 1936.
Lucio, daj m i obiad, um ie ram z głodu! Lucia pracuje- w kom isarjacie B rygad Między narodow ych i pracuje ciężko Wesoła, uśm iechnięta, ja k zwy kle. N a przegubie reki widzę w miejscu, gdzie przechodzi zyla — mała, zajodynow ana i zalepiona rankę.
-—-Co ci sie stało? D ostalas zastrzyk dożylny? —
—Nie, zdrow a jestem , tylko dziś rano daw ałam krew. — -—-Dla kogoś z twojej ro d ziny? —
—Nie, skądże, przecież ja tu nie m am rodziny prócz malej córeczki, a mój m az gdzieś za ginał n a froncie m adryckim juz oddawna, i nie wiem nawet, czy żyje... Ale dałam krew
d la rannych do szpitali, lub na front. —•
—Skąd ci to przyszło na mysi? —
—W szyscy tu ta j teraz o tym wiedza, w związkach zawodo wych i w p artiach. K iedyś In s ty tu t podaw ał przez radio wia domości apel ó daw anie krwi, ale teraz juz tego nie robi. Sadze, ze nie trzeba, bo daw ców jest dosyć. Ja, naprzyklad m usiałam dziś rano czekac p ra wie 2 godziny swojej kolejki, ty lu było dawców. —
W zięłam adres In s ty tu tu T ransfuzji K rw i na calleMallor- ca i postanow iłam go zwiedzie.
9-ta rano. W niewielkiej po czekalni scisk. W szyscy czeka ją cierpliwie swojej kolejki, aby
Transfusión de sangre a un herido.—Transfuzja krwi rannemu. La ambulancia del Instituto de transfusión de sangre.
oddać ze swoich sil możliwie jaknajw iększa czesc. Przyjeż dżaj a ze wsi i m iasteczek nieraz dosyć odległych — a podróże teraz, to rzecz m ielatw a Cze k ają mezczyzni, często juz n i emłodzi i kobiety —■ przewaga kobiet i to m łodych kobiet. Najwięcej robotnic fabrycz nych.
Po ciezkiej, wyczerpującej pracy przychodzą tu ta j, aby dodatkow a czesc swojej energ- ji przelać czerwona struga do zyl tych, k tórzy tam , n a fron cie wałcza i cierpią za wspólna sprawę.
Rozm awiam z jedna z nich. — Czy boisz sie tej «operacji?»
-—-Skądże, przecież to drob nostka, najwyżej kilka d n i os łabienia. K ilka tow arzyszek z mojej sali juz dało krew. T y l ko, ze p otym trzeba sie przez jakiś czas dobrze odżyw iać.—
P atrzę pytająco. Dobrze od żywiać — teraz —-tu?
—Pokazuje m i m ała legity m acje dawcy, na której po między d anym i osobistym i wy pisano: ...« iu p ra sz a sie w szyst kie odpowiednie władze o uła tw ianie wszelkimi możliwym^ sposobam i zaopatryw anie w zywnosc okaziciela, tak, jak na to zasługuje ta k w yjątkow y altruista«. T o znaczy, ze Chle ba napewno daw cy nie zab rak nie, a może naw et i mleko skondensowane d o stan ie...
Dekarz In s ty tu tu inform uje mnie z zapałem o pracach j pow staniu In s ty tu tu .
—In s ty tu t ten został zor ganizowany na dzisiejsza sk a le w ciągu nadzwyczaj krótkie go czasu. W ykorzystano w tym celu istniejący pryw atnie przy
P. S. U. C. -U u Zakład T ran s fuzji i rozbudowano go dla p o tr zeb armii. Było to w sierpniu 3G roku. Zaraz w pierwszych dniach istnienia re z u lta t byl nieoczekiw any: wy siano na front pierwszy tra n sp o rt krw i w ilo ści 7 litrów na fro n t aragoński. Od tego czasu w ysyłki odby w ają sie stale w ilościach wzras tających. Od września 1936 ro ku do października 1937 roku wysiano n a fro n t i zastrzyk- nieto rannym 1 220 litrów krwi (z jednego pobrania krwi otrzym uje sie 300 - 600 cm zależnie od stan u zdrowia daw cy), a ilosc pobranej od «ochot ników« krw i w zrasta kazdegoo miesiąca... —
Pomimo ciężkich warunków pracy, pomimo pospiechu przy organizacji, pomimo fabrycz nego tem pa p racy — In s ty t u t te n pod kierownictwem D r-a D uran Jo rd a prow adzi poważne prace naukowe, zwi ązane z potrzebam i chwili. I jest to teraz największy In s ty tu t tego rodzaju n a swiecie, Pod względem poziom u pracy nie ustępuję najw iększym tego rodzaju in sty tu to m sowieckim.
W e w szystkich niem al k ra jach stousuje sie transfuzje krwi, daw ana przez osoby blis kie, albo przez zawo dowych dawców krwi.
W H iszpanii pow stała arm ia «ochotników, dawców krwi», którzy, nietylko, ze daj a ja bezinteresownie, ale naw et nie w idza ausm iechu wdzięcznoś ci cohorego, ta k naturalnego odruchu obdarowanego. Odda. ja oni swoja krew dla frontu- dla rannych, dla swego ludu,
Z.
De la vida
del
Espléndidos días los de la E sp añ a del Sur. Dos m ucha chos construyen los refugios, m ejoran las trincheras, reali zan fortificaciones en los m on tes, cavan el camino.
E l tra b a jo re sta n te lo hare mos después de la guerra. T ra b ajan sistem áticam ente con el plan, porque son los mineros polacos. E l tra b a jo sólo fué interrum pido por los ruidos producidos por la aviación y por el grito: ¡A comer!
Dos músculos en tensión, se tra b a ja y se prepara. E m peza mos el concurso de los tiradores el día 12 de abril. Se lim pian los fusiles nuevos, se p repara el terreno, se escoge el blanco. Da distancia será de 150 m e tros. M archan los veteranos de Dombrowski (Pudlo, Tura), los
de Mickiewicz (Hołdys), m ar chan los jóvenes de W róblew ski: Dichoczwor, Grzybek, Dzi ki. Todos ellos de varias regio nes, hoy les une u n a idea co mían: la lucha contra, el fascis mo; les recoge una sola orga nización, la B atería de W ró blewski. Yo acabo de oír la expresión siguiente:
—Sí, estos nuestros ap u n tan m uy bien, y nosotros, los ve teranos del frente, no valemos y a nad a...
—E sto está m uy bien —res ponde el amigo— , nosotros ya liemos dado paseo a muchos fascistas, ahora ellos tienen que aprender.
— ¿Puede ser que conquisten el prem io de todo el grupo?
—Vosotros, «viejos» y «jóve nes» tenéis un solo pensam ien to, vuestro pulso late al ritm o de una sangre —de nuestra san gre—, todos tenem os una misión que cumplir, todos luchamos por lo mismo y todos alcanza remos la m ism a victoria.
Después de dos días dimos fin al concurso. E l prim er p re mio lo conquistó el cam arada Kowalski, con 30 puntos. E ste joven obrero ha venido, lo m is mo que los otros cam aradas, directam ente de Polonia. De esa Polonia, donde el Gobierno cerró las organizaciones obre ras, encarceló a los jóvenes obreros, el que está p rep aran do una guerra nueva, pero el pueblo de Polonia está con el de España, está unido en la lucha por la libertad, está al lado de la Dem ocracia
mun-del frente
Sur
dial, está con los voluntarios polacos que luchan en el ejér cito popular.
Kowalski, del prim er cañón, fué el primero. De siguen K ra- kus, B randt, H uparkin y Ma leta. Son cinco vencedores de la B atería. E l día 15, d ía del concurso de nuestro grupo, los mejores de los nuestros se m ar chan al pu n to m arcado.
—Vais a m o strar lo que pue den los polacos.—
Cada uno quería que preci sam ente nosotros, nuestra B a tería, fuese la prim era. T iran veinte cam aradas. Da d istan cia es de 200 m etros. Tensión de nervios, un poco de temor; las ganas de estar clasificados en prim er lugar. Dos tiros sis tem áticam ente iguales. Dos gri tos de los jueces:
—Nueve. Siete. Diez. A la derecha. ¡Bien! —
Y el resultado: entre los diez lugares ocupamos cuatro y és tos son el segundo, el tercero, el sexto y el décimo. N uestros cam aradas, por ejemplo, el ca m arada B ran d t h a hecho cinco de los nueve. E n la p u n tería de la B atería ocupamos el p ri m er lugar: 190 puntos. E n los particulares, el prim er lugar.
Todos nos felicitan, dan gol- pecitos en la espalda y dicen: —Dos polacos tira n m uy bien. —
Vuelven los tiradores. Orgu llosos, alegres. Em piezan las preguntas, los comentarios, y la cantina h a gastado tam bién lo suyo... E n este día no se ha hecho nad a más. Pero al día siguiente los m uchachos ex clamaban:
—H ay que tra b a ja r con la m áxim a energía.—
Así hemos m ostrado una vez m ás que los polacos no somos peores que los otros cam ara das. N uestra Batería, siguiendo el ejemplo de los de Dombrow ski, estará presente en las pró xim as y seguram ente últim as luchas por la victoria.
Ellos serán el orgullo de su pueblo y ellos tam bién apor ta rá n su p a rte en el triunfo p ara una E spaña libre y feliz.
¡Dos de W róblewski no des ilusionarán!
TU D EK B atería de W róbleski. F rente
del Sur, mes de abril.
¡FORTIFICAD!
¡Cada soldado
Fnszysci miedzy solía
Zycie dnia frontowego
P rasa m iędzynarodow a po daje wiadomość o aresztow a niu przez frankistow generała Yagiie, jednego z najbardziej wpływowych kierowników «Fa- lang»i. Jego los został zadecy dow any po przem ówieniu ja kie wygłosił po u p adku Beri- dy. Przemówienie to, przem il czane lub zdeformowane przez wsystkie gazety faszystowskie, zostało wydrukow ane w cało ści przez «Diario de Burgos« z dn ia 9 ekw ietnia.
Yagiie oświadczył miedzy in nym i ze Salam anka prowadzi niedorzeczna politykę dyskre dytow ania arm ji rządowej przez odmawianie jej wszelkiej odwagi podczas gdy arm ja ta zlozona przez prawdziwych H i
szpanów bije sie z prawdziwa
braw ura.
Z drugiej strony jeśli az do przesytu mówi sie o Brygadach Mi ędzynarodowych — mowil Yagiie — to wyst rzegamy sie najmni ejszej aluzji do ni emcow i Wl ochow w naszych szere gach którzy z a c h o w u j ą sie jak ptaki drapieżne. Nasi żoł nierze wiedza co o tern myśleć i kiedy zaj muj a pozycje i biorą jeńców to często caluja sie z,
101-a sesja R ad y Rigi N aro dów przeszła pod znakiem H iszpanji. M inister spraw za granicznych H iszpanji, Alva rez deł Vayo, w długim i moc nym przemówieniu n apiętno wał politykę nieinterw encji, k tó ra w praktyce stała sie n a r zędziem w reku B utlera i Mus- soliniego dla wprowadzania w życie swyc zaborczych ap ety tów. Przedstaw iciel H iszpanji w energicznych słowach napiętno wał układ angielsko — włoski któ ry pom ija zupełnie interw en cje Mussoliniego w Buszpanji, dajac w te n sposob zgodę Anglji na istniejący stan rzeczy. P rze mówienie Alvareza deł Vayo poparte niezbitem i argum enta-’ m i za przywróceniem wolności handlu z R epublika wywołało wielkie wrażenie.
Po przem ówieniu delegata H iszpanji i dyskusji został pod dany pod glosowanie wniosek rządu Republiki, ze »Rada Bi gi Narodow uważa n ie in te r wencje za zakończona». Za wnioskiem tym glosował ty l ko przedstaw iciel Związku Radzieckiego, Bitwinow. An- glja, Francja, R um unia i P ol ska glosowały przeciw. N ato m iast wszystkie inne państw a w strzym ały sie od glosowania.
W ynik glosowania oznacza ze reakcjonistom angielskim jeszcze raz udało sie wywrzeć nacisk na czlonkow Bigi i odw lec to co predzej czy później
nimi przeczuwając ze nadejdzie dzień kiedy wspólnie beda wal czyć przeciw wspól nym wro gom.
General Yagiie oświadczył jeszcze ze zle sie dzieje na t y łach faszystowskich gdzie ty siącam i aresztuje sie ludzi za jedyne przestępstw o rożnie przekonań.
R ząd w Burgos zajal sie ty m przemówieniem i 4 m inistrów (znane sa 2 nazwiska: Gonza les Bueno i Fernández Cuesta) zagroziło swa dym isja w razie aresztow ania Yagiie. Franco dal im jednak do zrozumienia ze ta k a dem onstracja solidar ności z Yague pociągnęłaby za soba natychm iastow e areszto wanie ich i w niczemby nie zmieila losu Yagiie który po
pełnił akt niedyscypliny i zaatakował 2 zaprzyjaźnione państwa i ze najlepiej bedzie
zakończyć ten incydent. Powyższe inform acje cha rak tery zu ją jaskraw o rozkład w obozie faszystowskim i ros nące tarcia miedzy hiszpans- kiemi a niemiecko — wloskie- mi kadram i faszystowskimi. Przemówienie generala Yagûe jest zarazem dowodem
przyz-m usi sie zrealizować: pełne uz nanie praw R epubliki i jej rządu. Podkreślić tu należy sm utna role rządu polskiego, który, wbrew całemu ludowi, chce za wszelka cene zapewnie zwycięstwo silom, wrogim po kojowi i wolności.
Mimo wyników glosowania 101-a sesja R ady Bigi Narodow była korzystna dla H iszpanji. W spaniale przemówienie Alva rez del Vayo odbiło sie potęż nym echem na całym swiecie. Z trybuny Bigi padły słowa,
Piekne dni kwietniowe — dni południa H iszpanii.
Chłopcy b u d u ją schrony, ulepszają okopy, przekopują góry, podkopują szosę. D al sza prace-m ówia-wykonczym y po rewolucji. Pracuj a planowo, juz system atycznie, wszak to polscy górnicy. K to lepiej! K to predzej! Ciche wspólzawodnict wo. R ealizujem y hasło R ządu F ro n tu Budowego. F o rty fik ac je. P raca jest przeryw ana je dynie szumem awiacji, lub krzykiem: obiad!
N aprężone miesnie — p ra ca — przygotow ania.
Rozpoczynam y b atery jn e za w ody strzeleckie 12-go k w iet nia. Czyszczenie nowych k a rabinów, szykowanie terenu, tarczy. Odległość — 150 m e trów. Id a starzy D ąbrowszcza
cy — (Pudlo, Tura) — Mickie- wiczanie (Hołdys), ida młodzi Wróblewszczacy: Bichoczwor,
nania sie do powszechnej nie nawiści całego ludu do włos kich i niemieckich interw en tów i anjezdzcow.
bezlitośnie dem askujące faszy stowskich interw entów i ich obłudnych pomagierow z pos- rod dyplom acji państw dem o kratycznych. Słowa te niew ąt pliwie stan a sie nowym im pul sem dla szerokich, m as ludo wych na całym swiecie do spo tęgowania swych wysiłków zmierzających do zakończenia krawawej komedji n iein ter wencji.
BTwaga: W następnym nu merze powrócimy obszerniej do
tej sprawy.
Grzybek, Dziki. W szyscy oni z różnych stron — dziś laczy ich wspólna idea — w alka z faszyzmem; i skupia ich jedna organizacja: b a teria W róblew skiego. Podsłuchuje rozmowę: H a, ci m łodzi dobrze strzelają, m y starzy frontow cy do d...» «To nic — odpow iada p rz y ja ciel — m yśm y faszystów nat- lukli do pioruna, niech teraz oni sie uczą». «A może wezmą i m istrzow stw o grupy?» W y «starzy« i «młodzi» — wszak je den bije w nas puls, jeden m a m y cel jedna walkę i wspólne zwycięstwo!
Po dwuch dniach zam ykam y konkurs. Pierwsze miejsce b i erze Kow alski z 30 punktam i. Miody ten robotnik przyszedł, ja k inni, bezpośrednio z Polski. Z tej Polski, której rząd zam y ka organizacje robotnicze, za m yka do wiezien m łodych ro botników, szykuje nowa wojnę; ale lud tej Polski je st z H isz pania, jest zw iązany z w alka o wolność, jest z Dąbrow szczaka mi, z W róblewszczakami.
K owalski — pierwszy, zam kowy I-go działa, dalej ida: K rakus, Brandy, H uparkin, M aleta. Oto pięciu m istrzów baterii. 15-go rozgryw ki naszej grupy. N ajlepsi nasi z p o ważnym i m inam i udaj a sie na umówiony p u n k t. «Pokażcie, co Polusy potrafią»! K ażdy chciał, by właśnie my, nasza b ateria była piersza. Strzela 20-tu towarzyszy, d y stan s — 200 m etrów. Naprezenie — trochę trem y, chec pierw szeńst wa. Padaj a strzały równe, sys tem atyczne. Okrzyki sędziów: 9, 7, 10, na prawo, dobrze! Otoz i wynik: na 10 miejsc - zajm ujem y 4, mianowiecie d ru gie, trzecie, szóste, dziesiąte. N ajlepsi z nas np. towarzysz B ran d t wpakował 5 dziewią tek. W p u n k tacji b ateryjnej bierzem y pierwsze miejsce: 190 punktów . W pojedynczych — pierwsze miejsca.
W szyscy winszują, klepią. «Polacy dobrze strzelają» •— to byl glos wszystkich.
W racaja strzelcy. Dumnie, radośnie. Pytania, pochw ały, pewność siebie — no i k a n ty n a trochę skorzystała. Tego dnia juz nic sie nie robiło. Za to następnego chłopcy wzięli sie do pracy ze zwiększona energ- ja.
Oto jeszcze raz dowiedliśmy, ze Polacy nie ustępują innym w niczym. N asza bateria, choc młoda, pójdzie siadam i D ą browszczaków w bój ostatni. Tak, ja k oni przyniosą chlubę ludowi i beda cegiełka Nowej Wolnej H iszpanii.
W róblewszczacy nie zawio dą!
JU D E K
B ateria Wróblewskiego F ro n t Popudniow y
Hiszpania przed Liga Narodow
C h a i m
P o n c z
PIERWSZA NOC W KOSZARACH
(Fragment powieści
B ronek słusznie przewidywał. F rancuz L avaux został zam ia now any kom edantem sekcji, był on jed y n y w tej grupie, któ ry m iał przeszłość wojskowa: był sierżantem arm ii francuskiej.
Pierwsza tro sk a nocy była kw est ja spania.
Koszarowe pokoiki m iały k a mienne posadzki. M ateraców nie było praw ie wcale. L avaux dostał d la całej sekcji 2 ta p czany, i to tez ro zd arte — w ys taw ały z nich klaki brudnej w aty. L avaux ze świeca w reku przyglądał sie, ja k B ronek sprytnie rozstaw ia tapczany wszerz pokoju. Chłopcy poło żyli sie w ubraniach, czesc z nich naw et nie zdjęła butów . Lejbus sie drażnił: «Bardzo wam ta k dobrze — płakaliście n a lozka figeraskie — a te raz...»
Bronek dolewał oliwy do og nia. «A kom u sie nie podoba to lozko, przyrzekam m u lep sze w okopach...» Cala banda tu liła sie jeden do drugiego. J eden w ty k ał nos w plecy d ru giego. Towie mówił rozczaro wany: «Hiszpania — gorący kraj...» N ikom u nie chciało sie spać. Była to pierwsza noc żoł nierskiego życia. T ych kilka d n i podróży, śpiewy, wiwaty, okrzyki, radość mieszkańców uderzyła im do głowy. Lejbus rozm yślał o swojej Chanci, u k ładał w m yślach swój pierwszy list do niej.
«Och, Chancie m oja, Tobie przecież mogę wyznać: przez 32 la ta byłem osłem. G dybym m i ał rozum zabrać Cie p rzy n aj mniej do granicy, chociaż kilka stacji pociągiem ... C han cie, nie mogę juz mowie, ta k i jestem ochrypnięty, nie mogę ruszać ustam i, gardło m nie bo li ze śpiew u... W P ary żu jest sie przecież przyzw yczajonym do ludzi z różnych krajów , ale wiedz, ze te n pociąg — to b y ło wiecej, niz 10 Paryżów . Mia łaś tam , kogo tylko chcesz: Czechow, i Bułgarów, Jugosło wian i Niemców, Anglików, Am erykan, Turków, Chińczy ków, Polaków, Żydów. Żydów polskich, am erykańskich, an gielskich, tureckich, Żydów z P alestyny — Żydów ze wszy stkich krajów . Radość była ta k a wielka, zesmy sie brali za szyjei biegaliśm y po wagonach, ja k pijani. Jed en zmuszał d ru giego, zęby brał jego czekoladę, jego papierosy, jego wszystko.
G dybyś wiedziała, ja k nas w H iszpanii przyjmowano! Przez cała drogę n a stacjach kobiety i dzieci z podniesiony m i piąstkam i i ze łzam i radoś ci w oczach. Oklaskiwano nas z okien, z balkonów, n a
uli-cach czarno było od ludzi, i Twój Lejbus (zebys go wid
ziała;) maszerował, ja k urod zony żołnierz. J a —• czuje sie m łodszy o 16 lat. Nic sie nie bój, Chancia, ja faszystów ta k przycisnę, ja k te klapy od su r dutów pod gorącym żelazkiem. Żebym ta k i zdrów był z T obą razem.»
Z radości L ejbus podrapał sie i wyciągnął, szturchając przy okazji swojego sasiada. Tojwe burknął n a niego. «Ty także nie spisz?» «Nie». «Trudno zasnac, co?» «Tak, jakoś nie m ożna zasnac»...
Bronek nie spal także. Leżał z o tw artym i oczyma, i w m yś li przemaszerowywal na nowo nocna drogę od Figueras do stacji kolejowej. T o była naj- pierwsza żołnierska nocna wy praw a. O trzeciej w nocy była pobudka, a o wpół do czwar tej chłopaki byli juz w m ars zu. Śpiewali.
Przez doliny, wzcórza, wioski Szła dywizja naprzód w ciaz..%
Ciemność nocy, tepe, regu larne uderzenia kroków, glosy ochrypnięte niew yspanych n a daw ały specjalnie uroczystego tonu tem u marszowi. Bronek przypom niał sobie głodówkę
we W ronkach. T ak sam o b ły szczały oczy więźniów, kiedy zadecydowali strajk, i ta k sa mo drżącym i glosami śpiewana dźwięczała Międzynarodówka. Policzki Bronka pałały. — Ach, gdzie jestes, Pawle, tu ta j śpie wałbyś piosenki o Czerwonej Armii, o tobie sam ym ...—
«Jutro rano -—- m yślał Bro nek — musze sie dowiedzieć, ja k sie wysyła listy do Polski. Niech chłopaki wiedza, ze jest jeszcze jeden kraj na swiecie, gdzie policjanci pozdraw iają podniesieniem pieści, i stoją, ja k struny, kiedy słuchają « M ię d z y n a ro d ó w k i» ... T eraz Bronkowi zachciało sie rozm a wiać.
«Spisz, Lejbus?» «Tak ja k Ty...»
T avaux jed n ak nie pozwolą rozmawiać. «Spać, spać, ju tro m am y kupę roboty.» T avaux je st Francuzem , Paryzaninem . W dniach lutow ych wyszedł z fabryki na ulice i razem z to w arzyszam i podcinali i oba lali slupy elektryczne, aby z nich ustaw iać b arykady. Bil sie z fa szystam i, brał udział w ludow ych m anifestacjach, ale L avaux obca była ta gorączką rom antyczna, k tó ra ogarnęła
Bronka, ten dreszcz k tó ry m o gą zrodzić tylko wyrafinowane m ęczarnię wiezienia, długie la ta za k ra ta i głodówki.
D la L avaux w alka z faszys tam i była rzeczą ta k zrozum ia ła i n a tu ra ln a ja k należenie do zw iązku zawodowego, ja k k u powanie «Humanité». L avaux m yśli teraz o k arabinach m a szynowych. Słyszał ze m aszyn ki hiszpańskie m aja byc lep sze niz H otchkiss, i ze w ys tarczy rozlozyc jeden raz i zlo- zyc spow rotem zęby je poznać. Głowa L avaux je st pehia kon k retn y ch planów na dzień ju trzejszy. On nie po trafi ta k sie gorączkować ja k Bronek, a naw et nie ta k ja k Lejbus.
Lejbus je st 10 la t we F rancji. Zdołał przyswoić sobie fra n cuskiego ducha w o ln o ści.. Ale jego dzieciece la ta i n ajpięk niejszy okres młodości był zd eptany przez prześladow ania i antysem ickie szykany. R a zem ze swoim ojcem chodził po wsiach i zakupyw ał co sie dało. Jego ojciec byl mały, chudy człowieczek. T e długie, kilom etrowe drogi wiejskieprze- m ierzal sapiac i Lejbus go bro nił przed łobuzam i 'k tó rzy go obrzucali kam ieniam i. W pol skim wojsku k arabin Lejbu- sia błyszczał ja k lustro, ale je go szef kom panji byl pozna niakiem i nie mógł tego znieść. U karał go za to, ze przekupił polskiego żołnierza aby mu oczyścił karabin.
W przeciw staw ieniu do swe go małego ojca wyrosi, ta k jak jego dziadek, n a pieczystego, silnego chłopa o kościstej, moc nej tw arzy. Tw arz t a zachowa ła n a zawsze swój trw ały b ru n a tn y kolor zdobyty na tych wiejskich, dalekich drogach. W dom u jego siła była powo dem ciągłych utrapień. K ażdy z rodziny uczył go oddzielnie.
—Lejbus, u stąp . J a k cie ło buz zaczepi odejdź n a bok. I ta k go weźmie cholera...
T o co najbardziej uderzyło Lejbusia w ty m k ra ju to była jego własna uzytecznosc. P ier wszy raz w życiu poczuł sie po trzebny. Pierwszy raz w życiu przyjm uje go obcy, nieznany kraj i pow iada mu:
—Lejbus, czekaliśmy na cie- bei ja k n a zbawienie!
A orkiestra idzie przed nim po ulicach Barcelony, tysiące pięknych kobiet posyła m u ca łusy, starzy i m łodzi uśm iecha ją sie do niego. Lejbus m a łzy w oczach Skąd tu wziac te raz Chancie?...
Zaczęło juz szarzeć, gdy L ej bus zapadł w sen.
Śniły m u sie tanki.
Soldados en el pueblo aguardan la hora del mitin con la población civil. Żołnierze w miasteczku. Za chwile wiec z ludnością.
N A J W A Ż N I E J S Z E U Ż O Ł N I E R Z A :
O D W A G A I S P O K O J N E N E R W Y
PR ZED H ISZPA N IĄ
Jestem, ochotnikiem W olno ści, i znajdując sie teraz na terenie H iszpanii podaje swoje przeżycia ze Slaska, k tó ry byl wówczas pod panow aniem nie. emieckim. Zaciągnięto mnie do wojska, jako poborowego z początkiem 17-go roku i tam zostałem przydzielony do k a rabinów m aszynowych. Bralem udział w wojnie światowej i byłem w bojach pod Verdun, Amiens, Lecates; w ty c h strasz nych, przerażających bojach zostałem ran n y i byłem 3 m ie siące w szpitalu. Gdy sie wy leczyłem, odesłano m nie na fro n t z powrotem . Lecz nied ługo po ty m wyleczeniu d o sta łem sie do niewoli angielskiej, w której byłem przez 10 m ie sięcy. W ydostałem sie z nie woli, i dostałem sie znowu do wojska, ale polskiego.
T akże w polskiej arm ii zo s tałem przydzielony do k a ra b i nów m aszynowych i przeszed łem szkole oficerska, w której dostałem stopień plutonowego. W 20-tym roku został na Slaz- ku zwołany plebiscyt, i my, wszyscy Slazacy zostaliśm y zwolnieni. Zaczalem pracować w kopalni, jak o górnik i p ra cowałem az do 23-go roku, a od tego czasu zostałem bez pracy. Z m ag istratu dostaw a łem 6,50 zł. miesięcznie, jako zapomogę, z której nie mogłem wyyc.
Chodziłem często n a rozm ai te zgromadzenia, i brałem ży wy udział w rozm aitych zebra niach robotniczych. I ta m pow ziąłem mocne postanowienie dostać sie do H iszpanii. Wiec w yjechałem n a k o n tra k t do Belgji, aby mieć inoznosc dos tać sie do H iszpanii w sposób łatw iejszy, niz z Polski — i to m i sie udało.
W H IS Z P A N II.
T rudno m i było sobie wyo brazić nasze życie w R epubli kańskiej H iszpanii. Nie wyo brażałem sobie takiego b ra terstw a, takiej jedności miedzy oficerami i żołnierzam i — wszy scy, ja k b y jeden. T rzeba raz na zawsze zapomnieć to strasz ne życie, jakie m iałem w Pol sce. W H iszpanii republikańs kiej prowadzę wesołe życie. Pierwszy mój fro n t byl m ied zy H uesca a Saragossa.
Zajęliśm y pozycje w nocy. J a k sie rano rozjaśniło, nasza m aszynka była juz dobrze us taw iona w stronę rebelów, aby walić z C. K . M.-ów, ja k sie ja k a m orda faszystow ska po każe. Ale ani jeden pierun nie wylazł, .siedzieli w dziurach,
ja k szczury. J a gadam do mo jego sasiada: «Widzisz — jakby n a zlosc», a tow arzysz mi od pow iada na to: «Te pieruny juz wylezom, bo przecież m usza wylezc zryć.» Towarzysz miał racje. Nareszcie—- ja k przeszło południe, faszystowskie szczu ry parszywe w ylaza z dziur do żarcia. Towarzysz m nie wola: «Chodź, bo te pieruny z dziur juz po wyłaziły». J a w ylatuje i pytam , gdzie oni sa — i ja i reszta tow arzyszy bierzemy ich na muszkę i strzelany — a oni znowu do dziur! Uciekli z powrotem . I ta k to było z dnia na dzień, innych walk tam m iedzy nam i nie było, az do zm iany n a inny front.
O FR O N C IE POD LER ID A V . Leżeliśmy nad kanałem z dwiem a m aszynkam i. Gdyśmy ta m zajęli pozycje, w krótce sie pokazały tak ie trz y cholerne niedźwiedzie f a s z y s to w s k e t przed nam i.
G adam do tow arzysza Lani- sa: «Widzisz, co to za jakieś pierunstw o ku nam ciągnie?» A on odpowiada, ze to sa ta n k i faszystowskie, i mówi: «Daj im pokój, niech p rzy jd ą bliżej. A n a lewo od naszej m aszynki stała druga m aszynka, przy której byl celowniczy Graf. P u ścił on ser je z m aszynki i krzy czy: «Kurwa-sztelung juz sze pali!» Towarzysz Nowak, jako dobry strzelec z ręcznego k a
Ale to sie tej pierunie nie u d a ło. P o ty m sie zatrzym ała na rogu jednej chałupy, a n a d ru gim rogu tej samej chałupy stało trzech obserwatorów w odległości 40-50 m etrów. J a k ja to zobaczyłem, mówię do mojego tow arzysza Lanisa, ta ś mowego przy mnie: «widzisz ty c h trzech pierunów ta m na rogu tego dom u?« Mówi — «wid zę—• daj no, ja k trzeb a ty m pierunom!» Myślałem, ze nie w ytrzym am , jak tez on wyce- lofaly w ty ch faszystów, p rz y
-p ... lii im tak, ze oni sami, to juz napewno wiecej sie smiac nie beda.
A cóz, kiedy to jeszcze nie było wszystko — jeszcze ta n k a na nas zęby wyszczerzała n a drugim rogu tego samego do mu. G adam do Lanisa: «daj szybko tasm e z antytankow ka- mi, chw ytaj, bo sie rusza i ucieknie nam.» Lanis szybko tasm e podał i dobrze obser wował — ja wycelowałem i puściłem około 40 kul.
Lanis pow iada domnie: «prze stań, bo ta n k a sie pali». Jesz cze sie pokazały dalsze ta n k i ale nasze «kapruchy» — niedź wiedzie zezarly.
I n ik tb y nie uwierzył tem u, ze «kapruch« może niedźwied zia pokonać. Ale zobaczyliśmy, ze ta k a m ała m aszynka jest w stanie zniszczyć takie wielkie tanki.
I to jest najw ażniejsze u żołnierza: odwaga — i spokoj ne nerwy.
AUGUST K IS IE L
Czasem i C, K. M. może zastapic antytank. Wiedza cos o tym nasi Mickiewiczanie.,
MOJ N A ST Ę PN Y FRO N T POD CASPE
T u to juz wyglądało inaczej, ja k n a zeszłym froncie. T am to te pieruny faszystowskie ro biły ata k i jeden za drugim . P o m agała im aw iacja i tan k i. Ale my, z naszym i m aszynkam i nie m am y strach u naw et przed sam ym djablem . _ Z atrzy m a liśm y sie z naszym i m aszynka m i i piechotę rozproszyli; z a tr zym aliśm y nasze pozycje.
Ale p o ty m przyszła większa siła faszystow skich pierunów i m usieliśm y opuście nasze po zycje. I w pospiechu zostaw i łem swoje p rzyrządy do gole nia. K om isarz Mical i wszyscy n a mnie: «Czemu sie nie wyco- fujesz£» A ja do niego wrzesz czę: «Poczekaj, pierunie, bo nie wiem, gdzie m oje golidlo!» A on powiada: «S... n a golidlo, bo faszyści niedaleko!»
I w te n sposób straciłem m o je golidlo i dzisiaj nie m am sie czym golić.
T eraz W am jeszcze k tó tk o napisze.
rabinu — spalii druga tankę. Trzecia ta n k a — widziała, co sie dzieje i uciekła ku szosie na prawo, i chciała nam zajechać z praw ego skrzydła od szosy.
OD REDAKCJI. Aby pocieszyć towarzysza Kisiela po ciezkiej stracie «golidla»,Redakcja «Ochotnika Wolności» zakupiła mu nowe, które wręczy przy najbliższej okazji.
Taka mala maszynka jest w stanie zniszczyć wielkie tanki
Una máquina tan pequeña, puede destrozar los tan ques por grandes
1-y maja w Brygadzie
Batalion Mickiewicza
Batalion Dąbrowskiego
Dzień I-go m aja byl przez Mickiewiczan uroczyście świe cony, ta k jak tylko jest to m oż liwe podczas wojny. Nasz ba- taljon znajduje sie chwilowo w drugiej linii, to tez mieliśmy wiecej niz inni możliwości aby uczcie nasze święto robotnicze. No i zaledwie sie rozjaśniło na niebie, zaraz każdy wyłazi ze swego zakatka. gdz; e spal i przecierając oczy rękom a roz gląda sie wokoło z radoscia. Zaraz zaczai sie ruch i sypanie ż a rta m i. J ako ze w naszym bataljonie wiekszosc to polscy chłopi k tórzy sa juz przyzwy czajeni do tego corocznego strojenia (jak to sobie zwyczaj nie na opolskiej wsi), zaraz każdy zaczyna sie krecie i szu kać jakby, to można było um aić swój okop albo inny kącik skąd wylazł rozespany; no i za chwilkę nasi żołnierze um aili swoje «mieszkania» zie lonymi galezmi i rożnymi kw i atam i jakie tylko ziemia hisz pańska zrodziła. N araz odez wała sie trą b k ą do apelu, aby wspólnie uczcie te n dzień świą teczny. N a apel te n przyszły tez delegacje z innych b atal- jonow, a najwięcej uciechy b y ło u nas w tedy gdy zjaw iła sie delegacja od tankistow k tó ra wręczyła nam w ielka trojgw i- azde antyfaszystow ska zrobio na z czerwonych roz które rosną n a całym zajmowanym przez nas terenie.
Nasz kom isarz i rożni to warzysze omowili znaczenie dnia 1-go m aja dawniej a dziś, a szczególnie tu , na ziemi hisz pańskiej, zaznaczaj ac ze dziś cały św iat pracy w ystąpi na ulice aby wykazać swa sile i wole walki z faszyzmem m ięd zynarodowym, k tó ry grozi po kojowi i wolności na całym
swiecie. Towarzysz dowodca bataljonu wspominał nasze do tychczasowe walki i na koniec zaznaczył ze dziś najlepsza dla nas m anifestacja bedzie konkurs k to predzej rozbierze i zlozy k a rabiny maszynowe. Dowodca I-ej kom panii wypowiedział sie ze Mickiecwiczanie juz drugi raz uczczą I m aja na froncie i ze duch bojowy i wysiłek s ta rych Mickiewizan nietylko nie osłabi ale naodw rot — wzrósł, bo zam iast kom panii m am y juz cały B ataljon Mickiewicza. Na koniec przem awiała delegacja k tó ra wezwała do dalszej ener gicznej w alki z faszyzmem az do zwycięstwa.
Po tym uroczystym apelu zabraliśm y sie do konkursu i pracy o prem ie.
Po obiedzie liczna delegacja wraz z caljun dowództwem udała sie do pobliskiej m iej scowości gdzie znajduje sie n a sze dowodztwo Brygady, aby wraz z cala ludnością uczcie dzień I m aja we Froncie P u dow ym .
l u d n o ś ć przyjęła nas entuzjastycznie. Przedefilowa liśm y przez wioskę ze śpiewem a później poszliśm y na wielki wiec n a którym przem aw iali mówcy wojskowi i p rz e d sta wiciele F ro n tu Pudowego tej wsi.
Przed wieczorem mieliśmy znów niem ało uciechy i śm ie chu kiedy nasz kom isarz b atal- jonowy rozdaw ał nagrody tym żołnierzom, którzy najlepiej wy w iązali sie z wyznaczonego im zadania rozebrania i składania broni i którzy dali w szystkim św ietny przykład wzorowego w ładania bronią, k tó re jest niezbedne dla w ygrania wojny.
WAWRYNOW
Dzień I naja przeszedł pod znakiem zdwojnej czujności i szturm ow ej pracy przy fo rty fikacjach. W nocy z 30 n a 1-go m aja wywieszono na pozyc jach pierwszej i trzeciej kom panii sztandary republikańskie. W te sam a noc kom pania p ie r wsza w ystaw iła nad sam a rze ka patrol, k tó ry pozostając u k ry ty w dom ku spędził ta m cały dzień I m aja. Dowodca p atrolki byl sierżant Pablo An gelo.
W dniu I m aja rugpy lekich karabinów maszynowych tej samej kom panii ukończyły fortyfikacje swoich pozycji przy pomocy workow i roz poczęły budowę sclironow. C. K. M. przydzielony do pierw szej kom panii wykończył po zycje rezerwowa, pogłębił swój okop i przygotował gazetke, której jednak nie zdazyl wy kończyć technicznie.
W kom panii drugiej przygo towano 6 rowow indyw idual nych wraz z rowem połączenio wym.
C. K . M. — y p r z y d z i e lone do tej kom panii wykoń czyły swe fortyfikacje. Druga kom pania mimo zdwojonychpa- tro lek nocnych, przygotowała gazetke okopowa w ciągu jed nej nocy. Gazetka ta, La Trin
chera je st bardzo żywa i od-
zierciedla dostatecznie życie kom panii.
K om pania trzecia przygoto wała drogę do ewakuacji prze kopując ścieżki miedzy pozyc
jam i, i robiąc barjery z workow w miejscach w idzialnych z po zy ci i faszystowskich.
We w szystkich kom paniach odbyty sie zebrania l-o m ajo we, a w nocy śpiew M iędzyna rodówki k tó ry wprowadził w szal naszych sasiadow z prze ciwka i spowodował s tra ty w ich am uniji. W ysialiśm y do Brygady delegacje najlepszych żołnierzy, pozatem bataljon rozdzielił podarunki m iedzy tych którzy najwięcej pracuj a 1 d a ja przykład oddania i d y scypliny.
Kłam stwem byłoby powied zieć zesmy tylko pracowali 1-go m aja: chłopaki sum iennie p a lili angielskie papierosy i za jadali smakołyki o które sie postarali nasze cwaniaki z kuchni. Nasz doktor o którym zlosliwal opowiadają ze jest lep szym oficerem niz doktorem , zaladowl na plecy gramofon k tó ry gdzieś w tajem niczy spo sób zorganizował i zawędrował z nim do drugiej kom panii, wygrywając n a pozycjach fok stro ty i flamenco. W drugiej 1’om panii opow iadają ze tym tazem naw et najgorsze łaziki i kandydaci do szpitala byli zadowoleni z lekarza.
Pozatem jednak nasza służ b a san itarn a niesw ietnie sie spisała. Sanitarjusz 2-ej kom panii postanow ił wyczyscic re wolwer i czyścił go ta k «sztur- mowo», ze sie zranił w nogę. Czeka go szpital i zasłużona kara.
Zbiórka sie rozpoczyna. C. K. M- y Mickiewicza w drodze na uroczystości majowa