• Nie Znaleziono Wyników

Żart i autoironia w wybranych polskich wspomnieniach z dziewiętnastego wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żart i autoironia w wybranych polskich wspomnieniach z dziewiętnastego wieku"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Agnieszka M. Bąbel

Żart i autoironia w wybranych

polskich wspomnieniach z

dziewiętnastego wieku

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 399-409

2008

(2)

71AP1S

Seria XIV 2008

Agnieszka Bąbel

Żart i autoironia w wybranych polskich

wspomnieniach z dziewiętnastego wieku

W

XVIII i X IX w ieku niezw ykle w zrasta liczba tekstów o charakterze autobio­ graficznym 1 (pod którą to szeroko rozum ianą nazwą m ieszczą się tak różne formy, ja k dzienniki, w spom nienia czy pam iętniki) — tak pisanych, ja k i publikow a­ nych. Z jednej strony owo narastanie „produkcji pam iętnikarskiej” tłum aczy się m odą, z drugiej — fakt ten stanowi odzw ierciedlenie całego splotu procesów o charakterze ekonom icznym i kulturow ym . C oraz większa liczba osób zaczyna dysponow ać u m ie­ jętnością pisania, funduszam i na zakup materiałów, w olnym czasem, a wreszcie prze­ konaniem , że zapis ich życiowych dośw iadczeń okaże się ciekawą i wartościow ą lekturą dla ew entualnych odbiorców. Stanowi to w yraźne świadectwo przem ian w postrze­ ganiu samego siebie, charakterystycznych dla epoki now ożytnej. Badacze wyjaśniają ów raptow ny rozkw it pam iętnikarstw a i biografistyki zdom inow aniem dziew

iętnasto-1 C o praw da definicja zawarta w Słoim iku literatury polskiej X I X wieku tw ierdzi, iż „Autobiografia to utw ór, w którym pisarz opow iada swoje życiowe dośw iadczenia, porządkując je tak, aby ukazywały sens i historię je g o osobow ości” (R. Forycki, hasło: Autobiografia, w: Słownik literatury polskiej X I X imeku, red. J. B achórz, A. Kowałczykowa, W rocław 1991, s. 50-51). W tym ro zu m ien iu np. dzien n ik intymny, jak o relacja „z dnia na d zień ”, nieuporządkow ana i pozbaw iona dystansu czasowego, nie m oże być zaliczony do autobiografii. W obecnym tekście używ am natom iast pojęcia „w spom nienia” w takim sensie, w ja k im pojaw ia się o n o u Reginy Lubas-Bartoszyriskiej: „Przez term in ten określa się zarów no zbiór pojedynczych m ałych fo rm literatury pam iętnikarskiej, ja k i je d e n u tw ó r utrzym any w k o n ­ w encji pam iętnika czy autobiografii”, pod m ian em „literatury pam iętnikarskiej” czy „w spom nienio­ w ej” rozum iejąc „przede w szystkim pam iętn ik oraz jeg o szczególne typy: autobiografię, w spom nienie (w w ąskim , gatunkow ym znaczeniu), a naw et bliski pam iętnikow i i często z n im utożsam iany d zien ­ n ik ” (R. L ubas-B artoszyńska, Style wypowiedzi pamiętnikarskiej, K raków 1983, s. 11).

(3)

400 Agnieszka Bąbel

wiecznej kultu ry przez rom antyzm , „który podniósł rangę przeżyć indyw idualnych, a jednocześn ie uprawiał kult «prostoty», który ośm ielał ludzi, naw et nieparających się piórem , do pozostaw ienia opisów swoich losów [ . .. ] ”2. Teksty powstające pod koniec w ieku są natom iast „zazwyczaj — w przeciw ieństw ie do większości daw niejszych pa­ m iętn ików — częściej przeznaczane do natychm iastow ej publikacji”3. C oraz częściej drukuje się nie tylko w spom nienia o w ybitnych jedno stk ach lub „obrazki” portretujące członków kółka towarzyskiego czy salonu, ale także dzieła o charakterze pierw otnie sekretnym , ja k choćby dziennik intym ny4. Sprawia to w rażenie, ja k gdyby pam iętniki lub dzienniki dla samych tw órców były ostatecznie ukończone dopiero wówczas, gdy zaczyna się proces lektury oczami „innego”.

Taka postawa została oczywiście zauw ażona przez badaczy autobiografii i stała się podstaw ą dla w ielu istotnych rozważań i koncepcji, by w spom nieć choćby teorię „pak­ tu autobiograficznego” Philippe Lejeune’a. C harakterystyczny dla literatury z kręgu d o k u m en tu osobistego „pakt autobiograficzny” w edle tw órcy tego pojęcia zawierany je st m iędzy nadawcą a odbiorcą. Innym i słowy — w jakim ś sensie to istnienie czytelni­

ka w arunkuje autobiografizm tekstu, który dopiero po upublicznieniu staje się w pełni w spom nieniow y czy pam iętnikarski0. Skoro odbiorca — czy to faktyczny, czy jedy nie projektow any — je s t tak w ażnym elem entem , nic dziwnego, że w spom nienia tak czę­ sto tw orzone są dla przyszłego czytelnika i w zgodzie z jego oczekiwaniam i. O w ocuje to tekstam i, w których — ja k pisze M ałgorzata C zerm ińska — m am y do czynienia z grą „szczerości i nieszczerości, spontaniczności i upozow ania”, „skom plikowanej strategii, oferującej wielki wachlarz zabiegów: od dyskrecji do ekshibicjonizm u”6. Konfrontacja z czytelnikiem m oże być natychm iastowa, gdy w spom nienia czy d ziennik publikow a­ ne są od razu i podlegają krytycznej ocenie żywo reagujących uczestników w ydarzeń, m oże być też odsunięta w czasie, gdy autor decyduje się na oddanie swych w y n urzeń do dru k u dopiero po własnej śmierci lub przed publikacją dokonuje w yboru, cenzu ­ rując tekst przez usuw anie fragm entów uznanych za zbyt intym ne, by udostępnić je szerszej publiczności (tak zrobił na przykład Ferdynand H oesick w Powieści mojego ż y ­

cia7). U jęcie opisywanych w ydarzeń i portretow anych osób zależy rzecz jasna od te m ­

2 M . D em ałow icz, hasło: Pamiętnikarstwo, w: Słownik literatury polskiej X I X wieku, op. cit., s. 671. 3 Ibidem, s. 672.

4 Felicity N u ssb a u m pisze w ręcz: „The diary, in other ivords, was largely a private document in the seventeenth and early eighteenth century, but by the nineteenth century it was both private and a public document, no longer con­ fined to secrecy” (F. A. N u ssb au m , Toward Conceptualizing Diary, Studies in Autobiography, ed. b y j. Olney,

N e w York 1988, p. 131).

5 Cyt. za: F. A. N u ssb au m , op. cit., p. 139.

6 M . C zerm ińska, Rola odbiorcy w dzienniku intymnym, w: Problemy odbioru i odbiorcy. Studia, red. T. B uj- nick i,J. Sławiński, W rocław 1977, s. 117-118.

7 Zob.: J. Trzynadlowski, List i pamiętnik. D wie formy wypowiedzi osobistej, w: idem , Małe formy literackie, W rocław 1977, s. 91.

(4)

Ż a rt i autoironia w w ybranych polskich w spom nieniach z dziew iętnastego w ieku 401

peram entu pisarskiego, ale daje się zauważyć znacząca praw idłow ość — niezależnie od indyw idualnych cech osobow ości autorów łagodniejsze i bardziej dobroduszne poczucie h u m o ru przejawiają ci pam iętnikarze, którzy drukują swoje teksty jeszcze za życia. W spom nienia początkow o nieprzeznaczone do publikacji (jak Pamiętniki Ka­ zim ierza C hłędow skiego, przekazane do zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej z adnotacją, by je otw orzyć i ew entualnie drukow ać dopiero 30 lat po zgonie twórcy) lub opatrzone zastrzeżeniem „wydać p ośm iertnie” mają znacznie zjadliwszy, a naw et skandalizujący charakter (jak choćby Pamiętnik mojego życia Tadeusza Bobrowskiego, po raz pierwszy opublikow any sześć lat po śm ierci autora, w 1900 roku, którego ukazanie się wywołało na U krainie falę oburzenia i doprow adziło do kilku pojedynków 8). Jed n ak naw et jeśli ew entualny czytelnik miałby zapoznać się z dziełem dopiero po zgonie autora, którego nie dosięgną ju ż konsekw encje praw ne czy ostrze krytyki, pam iętnikarze nadal dbają 0 urodę i przejrzystość języka, a także o atrakcyjność narracji, którą często wzbogacają żartem 9, kalam burem czy anegdotą.

Przykłady, ilustrujące tezy o w ykorzystaniu elem entów hum orystycznych w opisie świata i kreacji własnej osoby autora, będą czerpane z następujących dzieł (wymieniając je w porządku chronologicznym opisywanych czasów): Wspomnienia Ambrożego Grabow­

skiego, Historia mego życia. Wspomnienia warszawianki Aleksandry z Tańskich Tarczewskiej, Pamiętnik H enryka Gołejowskiego, Wspomnienia z lat ubiegłych Zofii z Fredrów Szeptyc-

kiej, Pamiętniki. Tom I. Galicja 1843-1880 pióra Kazimierza Chłędowskiego, biograficz­ ne szkice Adama G rzym ały-Siedleckiego Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim,

Wspomnienia M arii z M o h ró w Kietlińskiej, czy wreszcie Ferdynanda Hoesicka Powieść mojego życia (Dom rodzicielski). Pamiętniki. Pochodzące z teren u Królestwa Kongresowego

1 Galicji w spom nienia obejm ują sw oim zasięgiem cały w ie k X IX w rozum ieniu formacji kulturow ej, pozwalają też na wyciągnięcie pew nych wniosków, dotyczących funkcji ele­ m entó w kom icznych w tekście pam iętnikarskim i sposobu ich wprowadzania.

8 S. Kieniewicz, Przedmowa wydawcy, w: T. Bobrow ski, Pamiętnik mojego życia, Warszawa 1979, t. 1, s. 6. 9 „Ż art” je s t to dla Jana Trzynadlowskiego „mala, centryczna form a w erbalna, zdecydow anie kolokw ial­ na, tzn. przeznaczona do ustnego przekazyw ania”, którą w ym iennie określa „dow cipem ” lub „kawa­ łem ” (J. Trzynadlowski, Dowcip, żart, anegdota, facecja w: idem , Małe formy literackie, op. cit., s. 107-108). N ato m iast Słownik terminów literackich definiuje „żart” jak o „chw ilow e w prow adzenie kogoś w błąd lub postaw ienie w sytuacji pozornie przykrej, kłopotliw ej lub drażliw ej, będące rodzajem zabawy i m ają­ ce na celu w yw ołanie efektu kom icznego. Ż art m oże polegać zarów no na zaaranżow aniu pew nych okoliczności życiowych, j a k i być przejaw em sztuki, zwłaszcza literackiej i językow ej (dow cip, kawał), ale także np. graficznej lub film owej. W każdym w ypadku jeg o czynnikiem konstytutyw nym je s t za­ skoczenie w ynikłe z kontrastu m iędzy zapow iedzią a ostatecznym rozw iązaniem ” (A. O k o p ień -S ła- wińska, hasło: Żart, w: Słownik terminóiu literackich, red. J. Sławiński, W rocław 1998). C zęsto zwraca się uwagę na funkcjonow anie żartu w sferze oralnej i jeg o charakter sytuacyjno-okolicznościow y. W ty­ tule obecnego artykułu określenie „żart” zostało użyte na oznaczenie realizacji h u m o ru w praktyce, przykładów dow cipu (słow nego, sytuacyjnego itp.), nie ograniczając jeg o funkcjonow ania — p o d o b ­ nie ja k w przypadku anegdoty czy kalam buru — w yłącznie do sfery w ypow iedzi ustnej.

(5)

402 A gnieszka Bąbel

Jakie funkcje pełni h u m o r w literaturze w spom nieniow ej? Przede w szystkim stano­ wi swoistą „przynętę” dla czytelnika, ubarwiając relację autobiograficzną, która m ogła­ by znużyć odbiorcę naw ałem nieznanych nazwisk, drobnych faktów czy dat. Pozwala rów nież na przekazanie zwięzłej charakterystyki opisywanych postaci (na przykład d e­ spotyczny charakter ojca Kazimierza C hłędow skiego odzw ierciedlony zostaje dobitnie przez pam iętnikarza słowam i „Zdawało się, że m ucha nie m oże przelecieć w pokoju bez jeg o pozw olenia [ . . . ] ”10), wreszcie — um ożliw ia zyskanie przychylności odbior­ ców dla autorskiej wizji opisywanego świata i dla samego nadawcy.

Fragm enty hum orystyczne w tekstach w spom nieniow ych w ykorzystują bogactw o rozm aitych odm ian kom izm u: pojawia się tu dow cip językowy, przybierający form ę kalam buru (np. ulubiona przez ojca pam iętnikarza bryczka bez resorów nosiła w ro ­ dzinie C hłędow skich w ym ow ne m iano „flakotrzęśni”11), dowcip sytuacyjny, w ykorzy­ stanie charakterystycznej dla anegdoty czy żartu zaskakującej pointy (często w form ie błyskotliwej repliki), groteska, realizowana jako czarny hum or, czy autoironia.

D ow cip sytuacyjny pod piórem au torów w sp om n ień niejednokrotnie nabiera cha­ rakteru przerysowanej scenki teatralnej — tak też opis pojedynku dw óch szlachciców z okolic H rubieszow a jako żywo przyw odzi na myśl obraz rodem z commedia dell’arte:

[N a — dop. A. B.] plac boju oznaczyli pole w zajem nego ich sąsiada; rąba­ li się bardzo długo krążąc naokoło kopy pszenicy, ale jakoś tak ostrożnie, że je d e n drugiego nie mógł dosięgnąć. Ja ju ż natenczas byłem w w oj­ sku, wuj G asper [kom isarz okręgu hrubieszow skiego — dop. A. B.] p i­ sząc do m nie doniósł, że m a ogrom ny kłopot i boi się śledztwa u siebie, bo M alinosio z D ow giałłkiem , rąbiąc się naokoło kopy pszenicy ich sąsia­ da, zamiast siebie całą kopę M akow skiego na sieczkę porąbali12.

E lem en tem „udram atyzow ania” opowieści, często pojawiającym się w p am iętn i­ kach, bywa zaskakująca puenta, przez w ielu badaczy uważana za szczególnie typową dla anegdoty. Jan Trzynadlowski stwierdza, że ta form a „jako konstrukcja literacka za­ leżna je st od pointy, będącej nie kontynuacją zdarzenia w jeg o logicznej sekwencji, ale gw ałtow nym , niespodzianym odw róceniem owego przebiegu”13. Ilustracją tego zjawi­ ska m oże być następująca opowieść ze w sp om in kó w Adam a G rzym ały-Siedleckiego — w e fragm encie o Lucjanie Rydlu pojawia się przetransponow ana na m odłę k o m e­ diow ą relacja o udziale poety w studenckim pojedynku na pałasze i żałosnych skutkach tego „orężnego spotkania”:

10 K. C hłędow ski, Pamiętniki. T. I. Galicja 1843-1880, opr. A. K not, W rocław 1951, s. 22. 11 Ibidem, s. 34.

12 H . Golejowski, Pamiętnik, opr. I. H om ola, B. Łopuszański, J. Skowrońska, K raków 1971, t. 1, s. 134. 13 J. Trzynadlowski, Dowcip, żart, anegdota, facecja, w: idem , Małe formy literackie, op. cit., s. 106.

(6)

Ż a rt i autoironia w w ybranych polskich w spom nieniach z dziew iętnastego w ieku 403

Sytuacja dla Rydla m ocno niekorzystna, bo jego przeciw nik znany byl jako znakom ity fechtm istrz, nasz Lucek zaś nigdy białej broni w rękach nie miał. N ie stropiło go to: rzucił się na nieprzyjaciela z furią, a i dosłow ­ nie na ślepo, bo w ferw orze szkła m u spadły z nosa, jął w alić szablą na pra­ w o i lewo w edle klasycznych reguł chłopskiej walki na kłonice i po kilku ju ż m inutach posiekał dyplom ow anego szerm ierza tędy, siędy i owędy.

I dopiero gdy to się stało, ocknął się i ja k zawsze serdeczny, nieom al że się rozpłakał na w idok swojej ofiary. Jak niańka pielęgnował go w lecznicy — i by m u skrócić nud n e godziny kuracji, czytał m u Iliadę w oryginale. „To, że m nie poćw iartował — m ów ił później R — to Luckowi przebaczyłem , ale tego H o m era to m u nie zapom nę”14.

K om izm tej anegdoty sytuuje ją niem alże na granicy czarnego h u m o ru , polegające­ go wszak na „przedstaw ianiu m otyw ów budzących strach lub odrazę (śm ierć, kalectwo, ludożerstw o, sadyzm) w sposób niew innie zabaw ny”15. Ku zaskoczeniu w spółczesne­ go odbiorcy, dziew iętnastow ieczne pam iętniki nierzadko posługują się tą specyficzną odm ianą dow cipu, która je s t tym bardziej przejm ująca, że nie m a charakteru czysto abstrakcyjnej, beztroskiej igraszki, lecz bywa głęboko osadzona w realiach swego czasu. Tak oto uczestnik powstania listopadowego, H e n ry k Golejowski, po upadku irredenty zagrożony aresztow aniem , często ratował się ucieczką, w czym pom agali m u przyjacie­ le i członkow ie rodziny Strach przed represjam i spowodował je d n a k i tak groteskową scenę pożegnania, kiedy eskortujący autora do granicy H e n ry k Taube prócz dobrych rad oferował m u asortym ent zabójczych, choć nieco w ybrakow anych narzędzi do na­ tychm iastow ego użytku:

— O t, wiesz co, H enryku, twoje położenie jest tak rozpaczne, że ci nic innego nie pozostaje, ja k odebrać sobie życie.

— Dajże czym — odpow iedziałem z najzim niejszą krwią.

O n naówczas wyciągnął ze spodu najtyczanki spod sianajakiś stary sztur- mak: — N a, weź, tak bro ń uw olni ciebie i nas od nieszczęścia, które wisi nad nami.

— Bardzo dobrze — odpow iedziałem — ale to szturm aczysko nie m a zamków, a zatem zabić nie m oże.

A on wtenczas wyjm ując brzytw y z bocznej kieszeni su rdu ta dodał: — N a, w eź te brzytwy, ostre są i na pew no cię życia pozbawią.

D o najwyższego stopnia oburzony takim cynizm em , rzuciłem brzytw y na ziem ię mówiąc: — Z ostaw m nie m ojem u przeznaczeniu i je d ź szczę­

14 A. G rzym ała-Siedlecki, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, K raków 1961, s. 221. 15 J. Sławiński, hasło: Czarny humor, w: Słownik terminów literackich, op. cit.

(7)

404 A gnieszka Bąbel

śliwie, jeżeli sum ienie pozw oli ci bez w yrzu tó w sobie sam em u odjechać; na pożegnanie je d n a k pow iedzieć m uszę, że jesteście wszyscy osłami i nędznikam i, bo pozostawiacie człowieka w najgorszym położeniu, który czegoś innego w art je s t przecie16.

Kategoria „czarnego h u m o ru ” je st chętnie przywoływana, gdy m ow a o estety­ ce dw udziestow iecznej, razem z takim i pojęciam i ja k purnonsens, absurd czy tw ór­ czość surrealistyczna. W takiej stylistyce utrzym ane bywają je d n a k rów nież inform acje na tem at zam achów sam obójczych, które m ożna znaleźć w dziew iętnastow iecznych pam iętnikach. We w spom nieniach Zofii z F redrów Szeptyckiej w idnieje znakom ity przykład funkcjonow ania czarnego h u m o ru , łączącego tragedię z groteską i m akabrę z kom izm em . C elow o używ am tu sform ułow ania „funkcjonow anie”, gdyż w opisie m am y nie tylko samo zdarzenie, ale rów nież inform acje o tym , ja k było ono opow ia­ dane — a to właśnie form a relacji nadała m u w e w spom nieniach pam iętnikarki ów tragikom iczny charakter:

Jasiński z Podola, niezm iernie dow cipny i zabawny, ale niesympatyczny. Pam iętam , ja k świetnie opowiadał zajście swe z m alutkim szepleniącym panem Jastrzębskim , którego też w Paryżu znaliśm y jako spokojnego, ugrzecznionego człowieka, gotowego zawsze do w szelkich towarzyskich ofiar i poświęceń.

O tóż pew nego ranka, gdy Jasiński jeszcze spał, ktoś zadzwonił do jego drzwi, a m o m en t potem wszedł do pokoju biedny Jastrzębski, w prost do łóżka przystąpił i zaledwo się witając przem ów ił spokojnie: „Plosę cie­ bie, ja tu psysedl z intelesem pilnym , oto plosę cię, m ój dlogi, pozw ól mi, ja sobie tu u ciebie w kącicku, w psedpokoju, gardło p od erżn ę”. M ożna sobie wyobrazić, czy Jasiński na rów ne nogi wyskoczył z łóżka i ja k zre- zonow ał z nieborakiem ; p otem odprow adziw szy go do d o m u sprowadził lekarza, ale zanim skonstatowali, czy je s t pom ieszanie zmysłów, czy nie, biedny Jastrzębski ju ż nikogo o przyjacielską usługę nie prosząc w ym knął się, poszedł do łazienek i żyły sobie w kąpieli poprzecinał. Z pew nością była to tragiczna historia i z przejęciem opowiadał ją Jasiński, ale zarazem z takim oburzeniem na propozycję Jastrzębskiego, żeśmy O leś i ja kładli się ze śm iechu17.

C o szczególnie interesujące, autorka m a tu w yraźnie świadom ość niestosowności owego śm iechu jako reakcji własnej i brata, niejako usprawiedliwia się z łam ania ko n ­

16 H . G olejow ski, Pamiętnik, op. cit., t. 2, s. 302.

(8)

Ż a rt i autoironia w w ybranych polskich w spom nieniach z dziew iętnastego w ieku 405

wencji obyczajowych przed czytelnikiem (pochodzącym w szak z epoki, którajeszcze nie delektowała się powszechnie m akabrycznym hum o rem ). „Z pew nością była to tragicz­ na historia”, ale kom izm groteskowej sytuacji i odpow iednio żywego zaprezentow ania przez narratora anegdoty, zapewne obdarzonego dużym talentem aktorskim , zwycię­ żył w panience z dobrego dom u poczucie tego, „co wypada”. Surow y odbiorca m ógł­ by tu potępić nie tylko cytowanego gawędziarza, ale i pam iętnikarkę, która podejm uje w tym m om encie nie lada ryzyko. Przecież, jak podkreśla Regina Lubas-Bartoszyńska:

łatwiej opowiadać śm ieszne historyjki o ludziach niż o sobie. Ludzkie sła­ bostki i śm iesznostki widzi się ostrzej niż własne. O sobie opowiada się anegdotki rzadziej i to takie, które raczej przydają splendoru autoro w i18.

Przywoływane we w spom nieniach żarty czy anegdoty, rzecz oczywista, służą przede wszystkim tw orzeniu takiego obrazu samego siebie i swojej rodziny, który będzie p o ­ chlebny i atrakcyjny (dla przykładu, historyjki opow iadane przez F erdynanda H oesicka 0 jego ojcu zawsze podkreślają nietuzinkow y charakter, niezależność m yślenia, bły­ skotliwość i ostry język H oesicka-seniora, ja k choćby riposta dana przez zasłużonego księgarza ociągającemu się z płaceniem rachunku arystokratycznem u klientow i, który wymawiał m u upom inanie się o należność19).

Kiedy przedm iotem żartu staje się sam autor tekstu, dość często m am y do czynienia ze specyficzną autokreacją — zabawna sytuacja czy kom entarz obnaża z reguły te cechy charakteru, które wydadzą się odbiorcy kom iczne, ale zarazem w zbudzą jego sympatię. „O fiara” w łasnego żartu ukaże się na przykład jako osoba niezw ykle skrom na, nieśm ia­ ła, mająca dystans do swojej pozycji i osiągnięć (H enryk Golejew ski) czy niewierząca w swoje zalety i nazbyt przejm ująca się opinią publiczną (M aria z M o h ró w Kietlińska). W spom nienia krakowskiej pam iętnikarki dotyczą na przykład pam iętnego dla niej balu w ratuszu w 1867 r., kiedy to udało jej się w zbudzić zachwyt oryginalną suknią, w obec pustek w „chudej panieńskiej kieszeni” obm yśloną z opatrzonej ju ż toalety balowej 1 aplikacji z resztek m ateriału tanio nabytych w magazynie bław atnym kupca Jelonka. Panna jednak, choć bardzo zadow olona z efektu estetycznego, obawiała się uznania za osobę rozrzutną, czem u dała wyraz, krygując się cokolw iek przed dom ow nikam i:

Kiedy [dzień zabawy — dop. A. B.] nadszedł, ubraw szy się w ieczorem , stanęłam przed lustrem i przyznać m usiałam , że owe kilka łokci atłasu d o ­

18 R. L ubas-B artoszyńska, Autentyk i anegdota, w: eadem , M iędzy autobiografią a literaturą, Warszawa 1993, s. 150-151.

19 A ugust Potocki: „Panie drogi, ja k to m ożna o głupich 25 rubli przysyłać m i służącego dziesięć razy z rach u n k iem ”. „C óżem ja tem u w inien, panie hrabio — odrzekł ojciec nie stropiony — że o głupich 25 rubli trzeba do pana hrabiego posyłać z rach u n k iem aż dziesięć razy” (F. H oesick, op. cit., t. 1, s. 57-58).

(9)

406 A gnieszka Bąbel

dały m ojej, zwykle skrom nej, lekkiej sukni du żo splendoru i objaw iłam obawę, czy nie ściągnę na m oją tualetę zarzutu zbytku, na co ojczysko mój dobry odrzekł: „N o to przypnij sobie na plecach rachu nek Jelon ka”20.

„Topos afektowanej skrom ności” zostaje tu ośm ieszony przez cięty języ k ojca M a­ rii, m iejskiego fizyka M ohra, a skrupuły bohaterki anegdoty sprow adzone do właści­ w ych rozm iarów 21.

Ironiczna autokreacja odw ołuje się tu więc w pew nym sensie do pierw otnego, an ­ tycznego jeszcze znaczenia tego pojęcia. Jak pisze M aria Żm igrodzka:

G recki term in eironeia, oznaczający zw odzenie, udaw anie, w ykrętną d rw i­ nę, a naw et obłudę, wiąże się najczęściej ze słow em eirott. O kreślało ono sprytnego, czasem podstępnego kpiarza, a w tradycji kom ediow ej — b o ­ hatera udającego słabość lub niew iedzę. T erm in eironeia stosow ano do p o ­ dyktow anych strachem lub interesem sposobów słownego m askowania sw oich poglądów, do właściwej Sokratesow i m etody prow adzenia dys­ kusji filozoficznej, polegającej na przybieraniu w obec rozm ów ców maski nieuczonego prostaka, do retorycznych tech n ik krasom ów stw a, spro­ wadzających się najczęściej do w ypow iadania nagany w form ie pochw a­ ły, lub rzadziej — pochw ały w form ie nagany. O kreślanie je d n ą nazwą o zabarw ieniu raczej pejoratyw nym tak różnych zachow ań językow ych wypływało stąd, że dla ludzi greckiego antyku wszystkie one stanowiły odstępstw o od prawdy. Ironię retoryczną, definiow aną ja k m ów ienie cze­ goś sprzecznego z tym, co się myśli, traktow ano jako w ykroczenie prze­ ciwko prawdziwe, a więc jako „w adę” mowy, którą je d n a k sztuka m ów cy przekształcała na m ocy licencji estetycznej w zaletę22.

Przedstaw ienie samego siebie jak o naiw nego prostaczka, nieśmiałej pensjonarki czy prow incjusza, który dzięki w rodzonej szczerości zwycięża światowych frantów, to nierzadka strategia pam iętnikarzy. E lem enty h u m o ru i autoironii w kreśleniu w ła­

20 M . z M o h ró w Kietlińska, Wspomnienia, opr. I. H om ola-S kąpska, K raków 1986, s. 252.

2! Regina Lubas-Bartoszyńska w rozdziale Autentyk i anegdota analizuje analogiczną sytuację opisaną w e w spom nieniach Kazimiery Iłlakow iczów ny Ścieżka obok drogi, gdzie poetka „sprowadza swą rolę sekretar­ ki N aczelnika do funkcji panienki parzącej nieustannie herbatę sw em u zwierzchnikowi, pokojów ki pod­ lewającej kwiatki, zakłopotanej pensjonarki, która pani M arszałkow a chętnie zapraszała zawsze do Sule­ jów ka. Sytuacje zachow ań autorki w gabinecie N aczelnika nabierają charakteru niem al anegdotycznego,

czasem w ręcz groteskowego. D ość w spom nieć scenę nakręcania film u z przyjęcia dyplom atycznego dy­ gnitarzy Wodza, pozujących pom patycznie do zdjęć. W yrazem dystansu autorki do prezentow anej scenki je s t m. in. w yolbrzym ienie swych lęków o poodpruw anie się łat od sukienki, specjalnie na tę okoliczność

przygotow anej” (R. Lubas-Bartoszyńska, Autentyk i anegdota, op. cit., s. 148-149).

(10)

Ż art i autoironia w w ybranych polskich w spom nieniach z dziew iętnastego w ieku 407

snej sylwetki pozwalają rów nież na zbudow anie dystansu w zględem sam ego siebie23 — na przykład opisywania dziecięcych lęków co prawda w czasie teraźniejszym (w funkcji dynam izującego opowieść praesens historicum), ale zarazem z perspektyw y dojrzałego człowieka, ja k pierw sze w spom nienie z dzieciństw a C hłędow skiego, gdy jako trzylet­ nie dziecko został napadnięty przez psa:

Przed dw orem na gazonie duży, zły pies m nie powalił i stoi nade m ną z otw artą paszczą; je d n a chwila, a zapew ne byłbym rozpoczął karierę bez nosa. M atka nadbiegła i nos je s t do dziś dnia24.

A utoironia stanowi także znakom ity sposób, by pokazać odbiorcy, że relacjono­ w ane oszałamiające sukcesy bynajm niej nie uderzyły pam iętnikarzow i do głowy i nie przyćm iły m u właściwej oceny sytuacji. Dlatego też H en ry k G olejew ski tak w spom ina kryteria stosowane przez polskich em igrantów podczas w yboru reprezentanta do k o n ­ taktów z londyńskim Towarzystwem Przyjaciół Polaków:

koniecznie potrzeba było, aby w ybrany łączył w sobie te trzy w arunki: aby to był człow iek lepszego towarzystwa, aby um iał m ów ić dobrze po fran­ cusku, te dwa w arunki znaleźć było m ożna z bardzo m ałym wyjątkiem w każdym z nas, ale trzeci w arunek był najtrudniejszy, o który rozbijały się najlepsze chęci: potrzeba, aby miał się w co przyzwoicie ubrać. Takich, którzy tem u ostatniem u w arunkow i m ogli zadośćuczynić, z liczby 84 członków było tylko dwóch: ja i Tarło, obaj przybyli z kraju i dostatecznie zaopatrzeni w e wszystko, nie w yjm ując naw et fraka, bez którego po piątej godzinie, to je st obiadowej, i bez trzewików, pończoch i białych rękaw i­ czek pokazać się na obiadach nie m ożna było. Pom iędzy więc ślepymi i jed n o o k i m a swoje znaczenie25.

Sam oośm ieszenie służy tu więc w przew rotny sposób zyskaniu uznania czytelnika. N iekiedy zaś potw ierdza rzadką um iejętność śm iania się z samego siebie, gdy pokazuje autora jako świadom ego swoich w ad lub tych cech, które m ogą spotkać się z dezapro­ batą otoczenia. W ten sposób czyni niezwykle oszczędny A m broży G rabowski (którego życiowym m o tte m w gospodarow aniu finansam i były słowa: „Panie Am broży! kiedy nie masz, to się obejdź” 26), opisując swoje wesele, gdzie podniosłej tem atyce tow arzy­

23 R. Lubas-B artoszyńska, Style wypowiedzi pamiętnikarskiej, op. cit., s. 100. 24 K. C hłędow ski, op. cit., s. 25.

25 H . G olejew ski, Pamiętnik, op. cit., t. 2, s. 169-170.

26 Stanisław E streicher tak pisze o A m brożym G rabow skim w e w stępie do jeg o w spom nień: „Podstawą tego pogodnego usposobienia je s t w ielka pracow itość i obow iązkow ość autora, skrom ność i oszczęd­ ność w życiu, um iarkow anie w używ aniu dobrobytu, słow em te cnoty m ieszczańskie, których w hi- storyi naszej tak m ało, a których społeczeństw u tak potrzeba”. Sam G rabow ski następująco określa

(11)

408 A gnieszka Bąbel

szy bogaty w patos i zdum iewające m etafory język, nadający inform acji o w ydatkach poniesionych na ucztę w eselną cechy zgoła heroikom iczne:

D la wiadom ości przyszłych pokoleń i najpóźniejszych poto m k ów d o ­ dać tu należy, iż folgując obecnym zw yczajom i naśladow nictw u mody, na uczcie weselnej, którą niedaw no (1858) w ypraw iłem w m ieszkaniu m ojem na przedm ieściu Piasek, w do m u którego ścianę zachodnią o b ­ m ywa Rudawa, gdyż stoi na jej brzegu, po prawej ręce pasm a dom ów, idąc ku kościołowi O O . Karmelitów, pod nr. 95 — figurow ał łosoś, który kosztował zł. poi. 48 m on. srebr. i para bażantów z Krzeszowic od hr. A dam a Potockiego, które kosztowały zł. poi. 20 gr. 15.

A dow iodłem , że idąc za pow szechnym przykładem , aby choć raz w życiu błysnąć i pokazać pańskość swoją, puściłem szm erm ela zbytku i zajaśnia­ łem niezw ykłym mi przepychem — o czem następnym w iekom w iado­ m ość przekazuję27.

W efekcie m am y więc do czynienia z ironią pozorną, która w edle określenia Reginy Lubas-Bartoszyńskiej, pojawia się w tekście pam iętnikarskim wówczas, gdy

autocharakterystyki odnoszą się do pow ażniejszych w artości osobowości „ja” bohatera czyjeg o twórczości, to są one zabarw ione ironią pozorną, bo to, w co się powątpiewa, obdarzone je st w rzeczywistej świadom ości „ja” autorskiego znakiem in plus2B.

P odobnie znana z urody, nieco próżna, łasa na pochlebstw a i niekiedy pow ierz­ chow na m ecenasowa Aleksandra z Tańskich Tarczewska w spom ina, ja k w m an ew row a­ no ją w rolę swatki, czego m łoda mężatka, upojona świeżo nabytą pozycją „familijnej m atro n y ” ochoczo się podjęła ku w łasnem u utrapieniu:

Szczęściem, protegow any dość sprawdził nasze m niem ania i wszystko na dobre wyszło, ale pow tarzam tu i przysięgam: póki życia, swatać n i­ kogo nie będę. Sm utniej, ale bezpieczniej zatrudnić się czyim pogrzebem

swoje finansow e credo: „Trojga rzeczy od najpierw szej m łodości m ojej nie doznaw ałem : 1) od chw ili, gdym na siebie zarabiać zaczął, przy naj szczuplejszym dochodzie nigdy nie w iedziałem , co to je s t nie m ieć pieniędzy; tak bow iem w ydatki w stosunku do d o ch o d ó w m o ich m iarkow ałem , że zawsze w ka­ sie m ojej leżało gotow ego zapasu zl. poi. 4 lub 6. — 2) N ig d y od nikogo nie pożyczałem , ani nie bor- gow ałem , bom sobie zawsze tak mów ił: Panie A m broży! kiedy nie m asz, to się obejdź. — 3) N ig d y m tego nie pragnął, czegom posiadać nie m ógł” (Wspomnienia Ambrożego Grabowskiego, wyd. S. Estreicher, K raków 1909, t. 1, s. 24).

27 Ibidem, s. 302.

(12)

Ż a rt i autoironia w w ybranych polskich w spom nieniach z dziew iętnastego w ieku 409

niż szlubem . U m arłego, ja k pochowają, tak leży, narzucić zaś k o m u m ęża lub żonę je st to wziąć niejako całą jeg o przyszłość na siebie29.

Te nieco zgryźliwe rozważania urocza warszaw ianka zawarła w rozdziale w spo m n ień zatytułow anym w ym ow nie N ie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię... Tarczewska broni się przed m ożliw ym zarzutem egotyzm u i lekkom yślności właśnie autoironią, jasną św iadom ością popełnionych om yłek i spojrzeniem na siebie z dystansu.

C elow e przedstaw ienie własnej osoby w kom icznym świetle m oże „wytrącić bro ń z ręki” krytycznie nastaw ionego czytelnika, udow odnić inteligencję, dystans i poczucie h u m o ru pam iętnikarza. W arto przy tym zaznaczyć, że o św iadom ym w yborze owych „scen kom icznych” z sobą sam ym w roli głównej m oże świadczyć rów nież to, że za­ sadniczo nigdy nie spotkam y się z opisem sytuacji upokarzającej czy napraw dę k o m ­ prom itującej autora w spom nień. Dziecięce przestępstw a czy m łodzieńcze gafy, które mają potw ierdzać szczerość i otw artość w spom nieniow ej relacji, w istocie pełnią bar­ dziej skom plikow aną funkcję — prócz ubarw iania tekstu m ogą bow iem służyć celowej i przem yślanej autokreacji30.

W pew ien sposób potw ierdzałoby to sceptyczną diagnozę autorstw a dziew iętna­ stow iecznego pisarza, Józefa Ignacego Kraszewskiego, postaw ioną w Nocach bezsennych (1884): „każda taka autobiografia, bądź co bądź, m im o woli je st zawsze apologią”31. N aw et wówczas, gdy dla nam alow ania swego wyidealizow anego p o rtretu autorow i przychodzi czasami przejrzeć się w krzyw ym zwierciadle.

29 A. z Tańskich Tarczewska, Historia mego życia. Wspomnienia warszawianki, opr. i wst. I. K aniow ska-L e- w ańska, W rocław 1967, s. 217.

30 A spekt autokreacji w tekstach o charakterze autobiograficznym pojawia się szczególnie często u ba­ daczy angielskich. Piszą o tym np.: J. N . M orris, Versions o f the Self: Studies in English Autobiography from John Bunyan to John Stuart M ill (N e w York 1966), P M eyer Spacks, Imagining a Self: Autobiography and Novel in Eighteenth-Century England (C am bridge 1976), J. O. Lyons, The Invention o f the Self: The Hinge o f Consciousness in the Eighteenth Century (C arbondale 1978) i inni.

Cytaty

Powiązane dokumenty

naglącym problemem jest fakt, że wraz ze wzrostem długości życia często spada jego jakość, co jest związane z charakterystyczną dla wieku podeszłego

W Polsce, gdzie tak wiele było wiary w istoty pozaziemskie, przepowiednie, znaki, nie było tylko, zdaje się, wiary w tkwiące na polu kamienie, które we- dług Anglików, Francuzów

roka tak wiele nauczyć nie mogła, a przyczyna słuszna tego wyciągać nie będzie, aby ją przyjęto, dać jej jeszcze kwartał do nauki, a jeśli jest nadzieja, że się nauczy, dać

Missae propriae festorum ordinis fratrum minorum, Venetiis, apud Iuntas, 1606. Missae propriae Patronorum Regni Poloniae […], Cracoviae, In Officina Andreae Petrovicij, 1612.

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja, gdy dla realizacji celu badania konieczne jest uzyskiwanie informacji o częstości korzystania z określonych dóbr i usług przez

Porządek szkolny, na pods ta wie które go pod da ni mie li przy wi lej po - syłania swoich dzie ci na naukę do szkół przykoś cielnych, gdzie nau- c za no w języku ojc zystym,

Zmiany tekstu autorskiego były też wprowadzane przez pracowników drukarń świadomie.. tego typu poprawki mogły polegać na stosowaniu tych form języko- wych, które

Wspomniana kapotka była rodzajem kapelusza, który pojawił się już w pod koniec XVIII wieku, lecz to XIX wiek przyniósł prawdziwą popular- ność tego typu nakrycia głowy