• Nie Znaleziono Wyników

Irracjonalność polskiej irredenty a terapia wspomnieniowa : "Omyłka" Bolesława Prusa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Irracjonalność polskiej irredenty a terapia wspomnieniowa : "Omyłka" Bolesława Prusa"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Agnieszka Paja

Irracjonalność polskiej irredenty a

terapia wspomnieniowa : "Omyłka"

Bolesława Prusa

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 7, 475-482

2001

(2)

A g n ieszk a Paja

Irracjonalność polskiej irredenty

a terapia w spom nieniow a — Omyłka Bolesława Prusa

R acjo n aln e składniki zajm u ją w d u szy p rzeciętn eg o Polaka znaczniejsze obszary, niż się to w ydaw ało P ru so w i. D alek o stąd do ro m an ty czn ej k oncepcji polskiej d u szy zbiorow ej

— pisał w 1947 ro k u J u liu s z N o w a k -D łu ż e w s k i. D o w o d z ił on, że w b re w Prusow skiej k oncepcji psychiki polskiej nasze sp o łeczeń stw o

...c h o ru je na p rz e ro st sw oistego „racjo n alizm u ”, na n ied o ro zw ó j k o m p o n e n tó w irracjo n aln y ch , w łaściw ej oczyw iście klasy i p o z io m u 1.

A rg u m e n tó w na p o tw ie rd z e n ie swej tezy szukał w tradycji ro m an ty czn ej, w M ick iew iczo w ­ skiej w alce p rzeciw m artw y m p ra w d o m „szkiełka i o k a”, w w o jn ie K rasińskiego p ro w ad zo n ej z d o m in u ją c y m w życiu racjo n alizm em ja k o p ierw iastk iem satan iczn y m w sw ojej w yłączności.

W edług N o w ak a-D łu żew sk ieg o to nie uczucia polskiej duszy dom agają się uzdrow ienia, lecz n arodow y rozsądek. R acjonalizm w yzw olony spod w pływ ów em ocji prow adzi do w yrachow ania, egoizm u. D ziałanie nastaw ione nie tylko na w łasne korzyści, lecz także mające na w zględzie dobro innych w ynika z zachw iania logiki, z uaktyw nienia się czynnika irracjonalnego.

A rty k u ł N o w a k a -D łu ż e w sk ie g o , m im o zaw artych w n im u p ro szczeń , stan o w i in teresu jący d o k u m e n t recepcji tw órczości P ru sa w Polsce p o w o jen n ej. Z w raca uw agę na ig n o ro w an e p rz e ­ w ażn ie aspekty stosow anego w praktyce racjonalizm u. D o cen ia zn aczenie p o z o rn e g o chaosu, ja k i w p ro w ad za zakłócenie ro zu m o w e g o p o rząd k u św iata — zw łaszcza w o b liczu w ojny. Pozw ala

(3)

4 7 6 A g n ie sz k a Paja

w reszcie d o strzec analogie m ię d z y p o k o le n ie m w alczącym w p o w stan iu w arszaw sk im a b o h a te ­ ram i d z iew ię tn asto w ieczn y ch zry w ó w n a ro d o w o w y zw o leń czy ch .

M ó w iąc o irracjo n aln o ści polskiej irre d e n ty w Omyłce, nie m a m na m yśli nacechow anej aksjologicznie o ce n y p ow stańczego zry w u — je g o krytyki i zanegow ania p o trz e b y z b ro jn y c h m anifestacji w o ln o ścio w y ch dążeń. C h o d z i m i raczej o analizę zachow ań w o b e c w o je n n e j traum y. O u jaw n ien ie alogicznych c z y n n ik ó w prow adzących do w alki i w je j trakcie się ujaw niających. Irracjo n aln o ść d efin iu je w o jn ę. Z g o d a na w sp ó łu d ział w zb io ro w y m zabijaniu zaprzecza in s ty n ­ k to w i sa m o zach o w aw czem u je d n o s tk i. W ym aga altru isty czn eg o w y siłk u zm ian y perspektyw y. W alka o znacza zw ycięstw o p raw g a tu n k u nad p raw am i je d n o s tk i.

W Omyłce, o p ró c z ogólnej refleksji nad p aradoksam i w o je n n y c h zachow ań, z n a jd u je m y także analizę ab su rd aln eg o p o stęp o w an ia w obliczu irredenty, w łaściw ego p o lsk im realiom . U n iw e rs a l­ ne krzy żu je się i p rzen ik a z „hic et nunc” g łów nego b o h atera opow iadania.

„C o za h u k ! ...” — w ykrzykiw ała p o cztm ajstro w a do zd ezo rie n to w a n y c h zn ajo m y ch , z g ro ­ m a d z o n y c h w d o m u A ntosia podczas rozgryw ającej się p o d m iasteczk iem bitwy. „Słabo m i się robi, k ied y po m y ślę, że w tej chw ili giną lu d z i e ...” — m ów iła. C h ło p ie c , k tó ry bacznie śledził n e rw o w e zach o w an ie d o ro sły ch , zaczął po d w p ły w em słó w p o cztm ajstro w ej rozm yślać o tym , co tak n ap raw d ę działo się gdzieś za lasem :

— G in ą lu d z ie ? ... — p o w tó rz y łe m , i m ró z m n ie przeszedł. D o ty ch czas nie p o m y ­ ślałem naw et, że te s tłu m io n e głosy m o g ą oznaczać śm ierć. R az w id z ia łe m u to p io ­ n ego chłopca. Był m ało co w ięk szy ode m n ie , a je d n a k p rzez kilka d n i o braz je g o zasłaniał m i cały św iat. W tej chw ili przypom niałem go sobie. I zdaw ało m i się, że w idzę dw u, trz e c h ... d ziesięciu... stu takich chłopców , w rozpiętych koszulach, w w ypłow iałych sukm anach, z nabrzm iałym i tw arzam i.

Pow ietrze napełniły now e odgłosy. D ał się słyszeć nieustanny szm er, jak b y groch sypano na blachę, i od czasu do czasu rozlegały się uryw ane, gniew ne jak b y szczekania olbrzym ich psów: h a u !... h a u !... h a u !... Przed oczym a coraz częściej przesuw ały m i się obrazy m artw ych chłopców. W ięc ukląkłem przy oknie i pełen sm u tk u zacząłem

. • 2 m ow ie pacierz .

W obrazie b itw y w id z ia n y m o czym a b iern y ch uczestników , a w łaściw ie zaledw ie słuchaczy w o je n n y c h odgłosów , nie m a h ero iczn eg o patosu. J e s t n a to m ia st p rzerażen ie b ezrad n o ścią w o b ec toczących się tu ż o b o k w y d arzeń . N a stę p u je anim alizacja w alki, w której ud ział ró w n ie d o b rze brać m o g ą ż o łn ie rz e z krw i i kości, ja k i „olbrzym ie p sy ”. P rzy w o łan y opis przypom ina nieco b aśn io w o -m ity czn y schem at składania ofiar na pożarcie potw orow i dla złagodzenia je g o g n iew u . Ale p rzecież w o jn a b aśnią nie je s t. D la m ałego A ntosia zw iązane z nią przeżycia stan o w iły rodzaj tra u m aty czn ej inicjacji w d o ro sło ść. C h ło p ie c u św iad o m ił sobie, że „giną lu d z ie ”, że na w o jn ie zabija się nap raw d ę. P erspektyw a d ziesięcioletniego b o h atera u jaw n iła rzeczyw isty w y m ia r śm ie r­

2 B. Prus, Nowele. G rzechy dzieciństwa. K am izelka. O m yłka , B yd goszcz 1991, s. 96 (dalsze cytaty za tym w y d a n iem z paginacją w naw iasach).

(4)

ci. To nie w o jsk o p o n o si straty w lu d ziach — to ludzie tracą życie. N ie u c h ro n n ie nasuw a się tu pytanie: po co? R acjonalne argum entow anie nie p rzy n o si zadow alającej o d p o w ied zi.

K iedy A le k sa n d e r G łow acki w ziął udział w p o w stan iu , m iał lat szesnaście. D w a lata później w liście d o M ścisław a G odlew skiego w yznał:

W tej p rzeszłości, w której m n ie p o zn ałeś, j u ż m n ie nie m a. Ja, d aw n y ja, p o c h o ­ w an y je s te m razem z n ad ziejam i m o im i p o d Białką, skąd d ru g i ja w yniósł: d w u ­ m iesięczn e szaleństw o, zw ątp ien ie w tego ro d zaju zabaw y i kalectw o ( . . . ) 3.

Z ry w n aro d o w o w y z w o le ń c z y z 1863 ro k u stał się cezu rą rozgraniczającą d ziew ię tn asto w iecz- ność na ro m a n ty c z n ą i pozytyw istyczną. Po klęsce p o w stan ia styczniow ego nic ju ż nie m o g ło być takie ja k w cześniej. O tym m ó w i d ram aty czn y list G łow ackiego. Z aw iera się w n im ró w n ież zap o w ied ź p o k o len io w ej sch izo fren ii, której literackim sy m b o lem stał się pó źn iej W okulski. G o rzk a o cen a w alki z zaborcą ja k o niebezpiecznej „zabaw y” d o p e łn ia o b ra z u p sychicznej ru in y byłego u c zestn ik a polskiej irredenty.

B olesław P ru s zate m ju ż w 1865 ro k u d o szed ł do w n io sk u , że „w ybuch p o w stan ia był decyzją niedojrzałą, a p o w stań cy z g óry skazani na k lęskę”4. D o p ie ro je d n a k pisząc O m yłkę zdecydow ał się pokazać tę nied o jrzało ść i będące je j sk u tk ie m ab su rd aln e zachow ania. K iedy A n to ś do w ied ział się, że w y b u c h ła w o jn a, u d zielił m u się b o jo w y nastrój d o ro sły ch . P o rz u c ił do ty ch czaso w e zabaw y na rzecz p rz y g o to w ań d o w o jen n ej w ypraw y. N a żarty Łukaszow ej zareagow ał zd u m iew ający m ja k na nieg o w y b u c h e m agresji:

.. .w yrw aw szy nogę k o p n ą łe m j ą w kolano i w nie d o ciąg n ięty m bu cie w yskoczy­ łe m na ś ro d e k p o k o ju w ołając: „Właśnie, że pó jd ę [na w o jn ę — A. P.], d o stu d ia b łó w !... A ja k m i jesz c z e co pow iecie, to w am w łeb s trz e lę ... (81).

Ku w ie lk ie m u z d ziw ie n iu ch ło p ca n iańka u n io sła go d o góry tak, że w isiał głow ą w dół, p o czym nastraszyła laniem . Takie u p o k o rz e n ie d o p ro w ad ziło A ntosia d o łez. Ł ukaszow a w y tłu ­ m aczyła m u , że na w o jn ie też by go tak złapali i d ostałby pięćdziesiąt nahajów .

D o z n a łe m p rzykrego zdziw ienia, ja k g d ybym nagle usiadł w m iejscu , z k tó reg o u su n ię to krzesło. R zucić się z m o im pałaszem n a cały szereg w ojska p o trafiłb y m , ale nahaj ki p rzerażały m n ie (81)

. , 5

— w yznaje n a rra to r .

3 A. G łow acki (B o le sła w Prus), L isty, opr. K. T okarzów na, W arszawa 1959, s. 2 4 (list 9, z Lublina, 11 X I 1865).

4 M . Płachecki, Bolesława Prusa dialogi z nowelą, w: Bolesław Prus. N owele urybrane, W arszawa 1979, s. 319.

5 „Jest bajka o narodzie, który pod p rzek leń stw em czarnoksiężnika zasnął. ( . .. ) ...ta bajka to nasze dzieje p o roku 1831. W arszawa, a z nią cały naród zasnął na w olsk ich okopach; treścią zaś ćw ier ć w ie k o w eg o sn u b yło niep ra w d o ­ p o d o b n e hasło: «R ózgam i siecz!»” — pisał Prus w kronice pod w y m o w n y m tytułem Miasto zahipnotyzow ane („Tygo­ dn ik Ilu strow an y” 1910, nr 5 0 ). Z n a m ien n e w tym obrazow aniu przerażenie po lsk ieg o sp o łeczeń stw a na m yśl o kon sekw encjach zbrojn ego w ystąpienia p rzeciw zaborcy łączy w y m o w ę kroniki z O m yłką . Pow stania to rezultat niedojrzałych decyzji, p la n ó w nie uw zględniających m o ż liw o ści porażki.

(5)

478 A g n ie sz k a Paja

W tej p o z o rn ie h u m o ry sty czn e j sytuacji zaw iera się u kryta analogia d o p o ło żen ia m ło d y c h zb u n to w a n y c h idealistów z 1863 ro k u , p rzy p o m in ający ch A ntosia gotow ego w p o jed y n k ę, z p a­ łaszem w rę k u p o k o n ać całą arm ię. D y sp ro p o rcja sił i dośw iadczenia w yglądała m n iej w ięcej tak, ja k w relacji c h ło p ca z niańką. D o p ro b le m u re w o lu cy jn y ch zry w ó w n ie u d o ln ie o rg an izo w an y ch przez n ied o jrzałe je d n o s tk i B olesław P ru s jeszcze p o w ró cił, pisząc dw adzieścia lat po Omyłce pow ieść D zieci .

K u lm in acy jn ą sceną o p o w iad an ia je s t oczyw iście p o w ieszen ie p rzez p o w sta ń c ó w d aw nego tow arzysza b ro n i pana D o b rzań sk ieg o , m ieszkańca w yklętej chaty. Starzec, k tó ry ocalił brata A ntosia, k tó reg o je d y n ą w iną, ja k się okazało, było „sianie n ie z g o d y ... osłabianie d u c h a ...” na em igracji, a k tó ry całe życie znosił n iesłu szn e o skarżenie o zdradę, m u siał zginąć z rąk p rz e d ­ staw icieli m ło d e g o p o k o len ia w alczących o odzyskanie niepodległości. W ten sposób irracjo n al- ności, j u ż nie w o jn y je d y n ie , lecz losu ludzkiego i h istorii, stało się zadość. K lęska starca je s t tym d ram aty czn iejsza, że jej b e z p o śre d n im spraw cą stał się najw iększy m iasteczk o w y tc h ó rz i blagier, czyli p an kasjer.

Postać starca w ja k im ś sto p n iu rep re z e n tu je k rytyczny pogląd sam ego pisarza na p o d e jm o w a ­ nie n ie p rzem y ślan y ch decyzji w p o sz u k iw a n iu narodow ej w olności. Z drugiej strony, w e te ra n p o w stan ia listopadow ego, k tó reg o na em igracji, w ed le słów nauczyciela: „szatan o p ę ta ł” (102), p o w ie sz o n y p rzez k o n ty n u a to ró w idei w y zw o len ia — ilu stru je u p ad ek „diabelskiego” racjo n ali­ z m u oraz zw ycięstw o irracjo n aln y ch czy n n ik ó w p ostępow ania. K atastrofa ro k u 1863 pokazuje je d n a k , że każdy w y b ó r je s t zły, że nie m a wyjścia.

P ru s, pisząc O m yłkę, nie daw ał recep ty na życie w rzeczyw istości zniew olenia. O k ie m zdys­ tan so w an eg o o b se rw a to ra -h u m o ry sty pokazyw ał je d y n ie , ja k bard zo tragiczna i a b su rd aln a zara­ zem je s t ta rzeczyw istość. Jeślib y w c e n tr u m o pisanych w y d arzeń u m ieścić postać starca, m o ż n a d o strz e c p o d o b ie ń s tw o k o n stru k c ji o p o w iad an ia do sch e m a tu antycznej tragedii. M a m y zaw iąza­ n ie akcji — opis m ieszkańca tajem niczej chaty; rozw inięcie, obejm ujące w y d arzen ia sprzed bitw y; p u n k t k u lm in a c y jn y oraz z w ro t akcji — czyli przybycie starca do d o m u A ntosia z je g o ra n n y m b ra te m oraz ro zm o w a z p a n e m D o b rz a ń sk im , tłu m acząca d o tychczasow e p o stęp o w an ie m ie ­ szk ań có w m iasteczka, p o w o d u jąca rehabilitację w eterana; katastrofę — kiedy p o w stań cy p o d ż e ­ gani przez kasjera pow iesili starca; w reszcie zam knięcie — p o żeg n an ie zm arłego. D zięk i takim zabiegom le k tu ra o p o w iad an ia być m o że w yw oływ ała u czy teln ik ó w sw oiste katharsis. N a to m ia st te n sposób in terp re tacji O m yłki pozw ala o dkryć fatalizm ciążący nad polską irred en tą.

N iejed n o k ro tn ie w ażnym kontekstem dla interpretatorów O m yłki okazywała się jej autobiogra- ficzność. O czyw iste są analogie m iędzy pow stańczym i losam i O lesia G łow ackiego i dośw iadczeniam i konspiracyjnym i jeg o starszego brata a w ydarzeniam i rozgrywającymi się w świecie przedstaw ionym now eli, m iędzy innym i działalnością em isaryjną Leona, uczestnictw em w w alkach brata Antosia,

6 W kronice z 1891 roku („Kurier C o d z ie n n y ”, nr 43) Prus napisał: „ten naród m a zaw sze lat dw adzieścia, który to w ie k żyje p op ęd am i i m arzen iam i, n ic zaś celam i i d o św ia d c z en iem ”, co p o tw ierd za jeg o o c en ę po lsk ieg o sp o łe cz e ń - stw ajako niedojrzałego. Tadeusz B ujnick i p o d o b n ie od czytu je przesłanie O m yłki: „Śm ierć starca, fałszyw e oskarżenie i w yb ór oskarżyciela — to narracyjne oskarżenie o niedojrzałość sp ołeczn ą i jej k o n sek w en cje” (T. B ujnicki, Bolesław

(6)

W ładka. Krystyna Tokarzów na w nikliw ie przeanalizow ała naw et realia bitwy, szukając rzeczyw

i-. . . . ^ . 7 .

stego odpow iednika m iejscow ości opisanej w Omyłce . E dw ard Pieścikow ski dow odził, że etapow ość pow staw ania now eli w ynikała z trwającego przez ponad pół roku budow ania osi konstrukcyjnej utw oru. O stateczną inspiracją dla Prusa m iała stać się publicystyczna nagonka w ym ierzona przeciw Józefow i Ignacem u K raszew skiem u, w związku z trwającym w Lipsku od maja 1884 roku procesem

o szpiegostw o na rzecz Francji8.

S tru k tu ra n o w eli je s t zatem u tk an a z w ielu osobistych w ątków . P re z e n tu ją c sw ój pogląd na te m a t n a ro d o w o w y z w o le ń c z y c h zryw ów , pisarz p ró b o w ał je d n o c z e śn ie w yjaśnić m e c h a n iz m po w staw an ia krzyw dzących opinii, n ieto leran cję polskiego społeczeństw a. Po d w u d z ie stu latach od klęski p o w stan ia styczniow ego, po sześciu od czynnego zniew ażenia p rzez socjalistów w zw iąz­ ku z a rty k u łe m kry ty czn ie o d n o szący m się do zach o w ań m ło d eg o a u d y to riu m na odczycie Spaso- w icza o W in ce n ty m P olu, w reszcie mając św ieżo w pam ięci datę upadku prow adzonych przez siebie „ N o w in ” — P rus napisał u tw ó r zamykający wszystkie jego traum atyczne przeżycia. Tekst m ów iący zarazem w iele o psychice polskiego społeczeństwa.

G łosy re c e n z e n tó w i h isto ry k ó w lite ra tu ry dotyczące treści i p rzesłan ia O m yłki nie ograniczają się d o odczytania w p isan y ch w n ow elę perypetii pisarza. M ó w i się p rzecież także o szerokiej persp ek ty w ie socjologicznej. D latego p ro p o n o w a ła b y m o d d zielen ie a u to b io g rafizm u , zw iązanego p rzed e w szy stk im z retro sp ek ty w n ą s tru k tu rą narracji, od k o n tek stu w ykraczającego po za biogra­ fię je d n o s tk i, k tó rą określiłab y m ja k o socjobiograficzną. Podział taki je s t isto tn y z uw agi na in te r­ p retację O m yłki ja k o tek stu terap eu ty czn eg o .

Ja k j u ż p o w ied zia łam , sposób narracji pozostaje w ścisłym zw iązku z au to b io g raficzn y m ch a ra k te re m now eli. Tadeusz B ujnicki zauw ażył, że:

F o rm a narracy jn a O m yłki stanow i kluczow e zagadnienie dla stru k tu ry całego tekstu. Przyjm ując w utw orze optykę personalną (wyraziste ,ja ” opow iadacza p ie rw sz o o so ­ bow eg o ), k reu je zarazem P ru s n arrato ra o d w o jak im obliczu: d o ro słeg o i dziecka. „G ra” ty ch p ersp ek ty w stanow i je d e n z p o d staw o w y ch czy n n ik ó w św iato p o g ląd o ­ w y ch i artystycznych O m yłki9.

Taka b u d o w a tek stu u p o w ażn ia do odczytania O m yłki ja k o pisarskiej p ró b y terapii, u p o ran ia się z o so b isty m i po rażk am i, z tra u m ą po w stan ia styczniow ego. Z u p c h n ię ty m w zakam arkach p o d św iad o m o ści bagażem irracjo n aln o ści polskiej irredenty.

Z ab ieg te n d o k o n u je się na d w ó c h płaszczyznach: retro sp ek ty w n ej narracji oraz kreacji św iata p rzed staw io n eg o na w z ó r baśni. K o nw encja w sp o m n ie n ia zm u sza opow iadającego do p o w ro tu , u to ż sa m ie n ia się z sam y m sobą sp rzed k ilk u n astu czy k ilkudziesięciu lat. W ym aga o d n alezien ia w sobie tego s ie d m io -, o ś m io - i dziesięcioletniego chłopca. W sp o m in an ie, k tó re tak bard zo

7 Z ob. K. Tokarzów na, Autobiograficzne tlo i realia „O m y łk i” Bolesława Prusa, w: Prace o literaturze i teatrze ofiarowane

Z yg m u n to w i S zw eyko w skiem u , rcd .J. M aciejew ski [i in .], W rocław 1966, s. 154—162.

s Z ob. E. P ieścik ow sk i, G eneza „O m y łk i” Bolesława Prusa, w: Prace o literaturze..., op. cit., s. 1 6 3 -1 7 3 .

(7)

48 0 A g n ie sz k a Paja

absorbuje narratora, że zaczyna znów czuć ja k dziecko, myśleć i m ów ić ja k dziecko, prow adzi do po­ w tórnego przeżycia w ydarzeń pogrzebanych w pamięci. K ontrolow anie tego procesu przez konstrukcję psychiczną dorosłego um ożliw ia uporządkow anie dośw iadczeń, co w pew nym sensie uzdrawia.

Ja n in a K u lczy ck a-S alo n i uznała, że w zak o ń czen iu no w eli pojaw ia się n o w y n a rra to r — nie je s t n im j u ż A n to ś, czy w łaściw ie A n to n i o A n to siu m ó w iący . N ie m o g ę się zgodzić z ty m stw ie rd z e n ie m . Z ak o ń c z e n ie O m yłki stanow i b o w ie m k o m p o zy cy jn e d o p e łn ie n ie , będące z a m ­ k n ię c ie m n o w eli i je d n o c z e śn ie o tw arciem n a no w e odczytanie. P ozw olę sobie przytoczyć je g o w ięk szy frag m en t:

D ziś za m iastem nie m a ju ż sam otnej chaty. A le p o to k szem rze ja k daw niej ( ...) . N a d ź ró d łe m stoi czarn y ze starości krzyż, na k tó ry m jesz c z e m o ż n a w yczytać: . . . ś w i a t ł o ś ć w i e k u i s t a . . . R esztę m c h y zatarły. G d zien ieg d zie w idać rdzaw e, o so b liw y ch fo rm piętn a, ja k gdyby w ty m m iejscu, p rz e d laty, n aw et d rzew o k rw aw y m i łzam i płakało (109).

M ię d z y teraźniejszością p ro w ad zen ia narracji a przeszłością, której ta n arracja dotykała, ist­ nieje silny zw iązek. K o n trast p rz e s trz e n n y p o d k reśla te relacje. W d zieciń stw ie n a rra to ra sam o tn a chata była s y n o n im e m zła, te re n w o k ó ł niej przerażał sw oją dzikością, n aw et rosyjscy żo łn ierze nie odw ażyli się na p rzek ro czen ie je j p ro g u . „D ziś”, a zatem w czasie, gdy d o ro sły A n to ś w sp o m in a to d ziec iń stw o , sam o tn ej ch aty j u ż nie m a, a „nad ź ró d łe m stoi czarn y ze starości k rz y ż ”. K rzyż, k tó ry je s t sy m b o le m o d k u p ie n ia w in , boskiego m iło sierd zia i m ęczeńskiej, n ieza słu żo n ej śm ierci.

N ie w ą tp liw ie w zak o ń czen iu n o w eli m am y d o czynienia z ty m sam y m n a rra to re m , k tó ry ją ro zp o czął słow am i: „D o m m ojej m atki stał na b rzeg u m iasteczka ( . . . ) ” (57). C o w ięcej — ob raz zapisu zm ian , ja k ie d o k o n ały się w m iejscu akcji, św iadczy o rejestrującej o b ecn o ści tego narrato ra. Być m o że to w łaśn ie o d n o w io n y k o n ta k t z k rajem lat d z ie c in n y c h stan o w ił im p u ls d o snucia w s p o m n ie ń o w y d arzen iach w y p arty ch ze św iadom ości.

Z y g m u n t Szweykowski, analizując kolejne etapy tw órczości Prusa, dostrzegł pew ną praw idło­ wość. O now elach z lat 1883-1885, a pamiętajmy, że w tym czasie pow stała rów nież O myłka, pisał:

.. .gorycz życia ogarnia coraz w yraziściej w iększość u tw o ró w tego ok resu , w sk a z u ­ ją c b o lesn e zygzaki rzeczyw istości i staw iając p o n u re znaki zapytania nad ró ż n o ­ ro d n y m i je j d zied z in am i: Kocha — nie kocha?... Orestes i Pylades, Pleśń świata, P rzy

księżycu, N a wakacjach (w szystkie z ro k u 1884), dają na to w y m o w n e d o w o d y 11.

C zas p o w staw an ia O m yłki o b fitu je w ięc w tek sty n ie u s ta n n ie dotykające irracjo n aln y ch stro n 12

ludzkiej egzystencji. F o rm u ła o nirycznej w izji, legendy, baśni czy m itu , do której często uciekał

10 Z o b . B. Prus, O m yłka , w st. i k o m en t.J . K u lczyck a-S alon i, Warszawa 1987, s. 16.

11 Z . S zw ey k o w sk i, TivórczośćBolesława Prusa, t. 1, Poznań 1947, s. 116.

12 J ó z e f B achórz w artykule Powieść realistyczna z bajką podkreślał, że: „w d z iew iętn a sto w ieczn y m na zew n ictw ie literackim ró żn ice gatu n kow e w tej grupie m iały zn a czen ie drugorzęd ne. B aśnie, legendy, mity, ballady, klechdy i podania «starożytne» w y m ie n ia n o czę sto je d n y m tch em . M ia ły stem p el przynależności d o tej samej rodziny b a ś n io w o -m ity c z n e j” (J. B ach órz, Powieść realistyczna z bajką, w: Andersen — Baśń wobec świata. G dańsk, 2 1 -2 2 kwietnia

(8)

się pisarz, pozw alała na o d erw an ie się od w y m o g ó w realizm u , na w p ro w ad zan ie d o tekstu w ielo zn a czn o ści. C h w y t ten u m o żliw iał m u także, w przy p ad k u O m yłki, złam anie najbardziej ch ro n io n e g o tab u — h ero iczn ej w izji po w stan ia styczniow ego.

N a rra to r n o w eli nadaje p rzedstaw ianej rzeczyw istości w iele cech baśn io w y ch , co je s t tym bardziej u p ra w n io n e , że opisuje ją , starając się zachow ać p erspektyw ę dziecka. A dziecko nie p o ­ siada psychicznej b ariery dzielącej św iat na realny i zm yślony. M arian Płach eck i zauw ażył, że

„pan-• 13

teistyczna aura now el Prusa w sposób naturalny skłania je k u baśni” . W Omyłce być m o że je s t o d w ro tn ie — p a n te iz m objaw ia się ja k o rezu ltat przyjęcia baśniow ej k o n w en cji o p o w iad an ia o św iecie. Ś w iat w o czach dziecka stanow i tajem nicę. W szystko w n im w sp ó łistn ieje na ró w n y ch praw ach. D zieck o m a zatem praw o d o m y ln y ch o cen oraz do łączenia fantazji i rzeczyw istości.

C zy zatem n a rra to r zapobiegaw czo, m ów iąc ję z y k ie m G o m b ro w icza, „upupia się”, by u n ik n ąć k o n sek w en cji sw ojego ob razo b u rczeg o w ystąpienia? Z taką o p in ią sp o ty k am y się w w ielu k o m e n ­ tarzach O m y łk i14 Perspektyw a dziecięca łagodzi gorzką w y m o w ę tek stu , uzasadnia u p ro szczen ia, c e n z u ra ln e i n ie c e n z u ra ln e p rzem ilczen ia. Ale z drugiej stro n y w p ro w a d z e n ie na p ierw szy p lan b o h a te ra dziecięcego p o d k reśla irracjonalność wojny. W łaśnie dlatego, że dziecko nie ro z u m ie do końca tego, w czym uczestniczy. P ry zm at dziecięcej psychiki o tw iera tek st na baśniow ość. W baśni to, co złe, je s t odległe, zakazane i okryte tajem nicą. N ic w ięc d ziw nego, że w w y o b raźn i A ntosia sa m o tn a chata stojąca na skraju lasu staje się m o m e n ta m i „chałupką na kurzej n ó ż c e ” (58), a zam ieszkuje j ą k rw io żerczy k o t z czarow nicą zam ieniającą lu d zi w zw ierzęta. D ziecięca cieka­ w o ść dom ag a się oczyw iście em p iry czn eg o spraw dzenia dom ysłów , je d n a k p ie rw o tn ie rzeczyw i­ stość d e fin io w a n a je s t w kategoriach m itycznych.

N ajb ard ziej w yraziście ilu stru je to zjaw isko scena p rz e m a rsz u w ojsk. W nocnej scenerii w y o b raźn ia ch ło p ca p racow ała ze w z m o ż o n ą siłą. O to , co zobaczył:

N a bocznej d ro d ze, w lew o od naszego d o m u , su n ęła m ięd zy p o lam i olb rzy m ia ż m ija !... G ło w ą ju ż sięgała sam otnej chaty, a o g o n jeszcze krył się w olszynie. W ypełniała całą szerokość drogi czołgając się pow oli, w o g ro m n y c h skrętach. ( ...) Blask księżyca skośnie padający na ziem ię ośw ietlał to n ie z m ie rn e cielsko n ajeżo n e iglicam i, k tó ry ch końce m igotały w sposób nad w szelki w yraz dziw ny. ( ...) czasem w yglądało ja k iskierki ciem n eg o ognia, gdyby ogień m ógł być c ie m n y m (91).

A ntoś, chcąc z ro z u m ie ć o b serw o w an ą osobliw ość, od w o łał się do w ied zy do ro sły ch . Ł uka- szow a w o d p o w ie d z i na je g o pytanie „co to je s t? ” rzuciła chry p liw y m szep tem tylko je d n o słow o: „w ojsko”. „W ojsko?...” — p o w tó rz y ł ch ło p iec n ajp ierw z n ied o w ierzan iem , b y p o chw ili p o tw ie r­ dzić: „ w o jsk o !...”.

1995 r., opr. M . H e m p o w ic z , G dańsk 1997, s. 72).

13 M . Płachecki, op. cit., s. 314.

(9)

482 A g n ie sz k a Paja

Sym bolika p rzy w o łan eg o o b razu , poza oczyw istym u to ż sa m ie n ie m w ęża ze złem w k u ltu rz e chrześcijańskiej, naw iązuje ró w n ież do m itologii polskiego ro m a n ty z m u . Ż m ija oznacza niew olę u z ab o rcy 15, zgodnie ze sło w am i w iersza Teofila L enartow icza:

N a polskiej ziem i gad, żm ija Po całym kraju się suw a, C o n am lilije zatruw a, C o n am sło n eczk o w ypija, C o n am zaraża oddechy, Ż ąd łam i w serce u g ad za16.

Szukając głębiej osadzonych w kulturze kontekstów, m ożna by się zastanowić także nad zw iązka­ m i z w izją lu d zi przem ien iający ch się w w ęże z D antejskiego piekła.

In te rte k stu a ln e pow iązania O m yłki z ro m a n ty c z n y m p rzeży w an iem św iata są zresztą d u ż o bogatsze. P rz y p o m n ę tu tylko, w p lecio n e w to k narracji, pieśni w y k o n y w an e podczas w ieczo rn y ch sp o tk ań w d o m u A ntosia. Z n alazł się w śró d nich początek Alpuhary z Konrada Wallenroda A dam a M ick iew icza oraz Śpiew z mogiły W in ce n teg o Pola, nota bene tego sam ego poety, w zw iązku z k tó ry m B olesław a P ru sa d o tk n ę ły w sp o m n ia n e ju ż represje.

Ik o n y ro m an ty czn ej tradycji m o ż n a postrzegać ja k o źró d ło irracjonalności, ale ró w n ież ja k o jeszcze je d n ą rem in iscen cję d zieciń stw a A leksandra G łow ackiego. W ty m w y p ad k u stan o w ią one e le m e n t u z u p e łn ie n ia terapii w sp o m n ie n io w e j, będącej p ró b ą zespolenia teraźniejszości z p rz e ­ szłością. Terapii, k tó ra p o p rzez scalanie płaszczyzny autobiograficznej i socjobiograficznej w yraża także dążenie do reintegracji rozbitej osobow ości całego p ow stańczego p okolenia. N ie p rz y p a d ­ ko w o to k retro sp ek ty w n ej narracji otw arty został na m it i baśń. J ó z e f B ach ó rz zauw ażył u P ru sa trw ałą sk ło n n o ść do czerpania z tych najbardziej trw ałych g a tu n k ó w literatury, p o słu g u jący ch się arch ety p am i zb io ro w y ch dośw iad czeń . A u to r Lalki, kierując się zasadą, że irracjo n aln e przeżycia należy leczyć m ó w ie n ie m o nich:

N a jz u p e łn ie j nie p o d ziela utyskiw ań i obaw tych sw o ich w sp ó łczesn y ch , k tó rzy w baśniow ej cu d o w n o ści dopatryw ali się bakterii irracjo n alizm u , ja ło w e g o m arzy - cielstw a i fałszyw ych w y o b rażeń o św iecie. C o w ięcej — p rzy jm u je taką w y k ład n ię p o ż y tk ó w z baśni, ja k ą po latach dokładniej niż o n i z bogatszą arg u m en tacją przed ło ży li badacze d o w o d zący w artości baśni ( ...) języ k a w tajem n iczen ia w egzy­ stencję i w p ry m arn e p ro b le m y koegzystencji z in n y m i lu d ź m i17.

15 Z o b . W K opaliński, S ło w n ik symboli, W arszawa 1990, hasło: W ąż.

16 Cyt. za: ibidem .

17 J. B achórz, PowiesYrealistyczna z bajką, op. cit., s. 70. W tym sam ym artykule czytam y też o baśniach i legendach: „Być m o ż e , że w ich «zaproszeniu» d o słu żb y realizm ow i w yraziło się poszukiw anie i pragnienie takiej sfery m ądrości, której w p o zy ty w isty czn y m św iecie zlaicyzow an ym , św iecie n iepew nej transcendencji, brakow ało jako «układu w spółrzędn ych »? Takim «układem w spółrzędn ych » m o g ła się w ydaw ać dziedzin a kultury w eryfikow anej przez w iek i — od n iep am iętn ych cza só w — ■ i n iem al przem ienionej w naturę” (s. 73).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Były to: Kar- packie Towarzystwo Narciarzy (149 członków); Sekcja Narciarska Lwowskiego Wojskowego Centralnego Klubu Sportowego „Czarni” (290 członków); Sekcja Narciarska

The noise behavior of TL filters is, however, different from conventional filter implementation techniques, due to the explicit dependence on the exponential voltage-to- current

Celem pobytu austriackiej adwoka­ tury była dalsza wymiana doświadczeń w zakresie rozwoju działalności zawo­ dowej i życia korporacyjnego w obu krajach oraz

się Zwyczajne Zgromadzenie Delega­ tów Wojewódzkiej Izby Adwokackiej w Bydgoszczy.. Obrady otworzył dzie­ kan Rady

Prenumeratorzy „Palestry” (poza członkami zespołów adwokackich) oraz inne osoby zainteresowane w otrzymaniu wspomnianej „Listy” mogą zgłosić zamówienie na

Wiemy też, że czyniąc z niego narzędzie swej zemsty za plotkarskie intrygi barona, godziła się ostatecznie z myślą, iż jej obrońca może zginąć w

Water Res 37:973–982 Waewsak C, Nopharatana A, Chaiprasert P (2010) Neural-fuzzy control system application for monitoring process response and control of anaerobic hybrid reactor

Bowiem tradycje i przekazy ustne, praktyki społeczno-kulturowe, wiedza oraz umiejętności zebrane i opisane w Świecie naszych przodków, stanowią właśnie ważny aspekt