Stanisław Eile
Dialektyka "Lalki" Bolesława Prusa
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1, 3-51
1973
I. R O Z P R A W Y I A R T Y K U Ł Y
P a m ię tn ik L ite r a c k i L X IV , 1973, z . 1
STAN ISŁAW EILE
DIALEKTYKA „LALKI” BOLESŁAWA PRUSA
Czy z m n ó stw a za let cech u jących p raw d ziw ego h u m o rystę P ru s posiada k tórąk olw iek ? N ie w ą tp liw ie , że tak, m ia n o w icie: m etod ę b adania rzeczy z k ilk u stron. W całej p o w o d zi jeg o d ow cip n ych czy k azn od ziejsk ich artyk u łów , jeg o
teorii i spostrzeżeń w id ać jed n ą nić w sp ó ln ą : ogląd an ie r ze
czy z k ilk u stron. [B. Prus]
O L a lce m ożna by n ap isać je śli n ie tom y, to fo lia ły , ty le tam m ateriału, ty le p ostaci, ty le n asu n iętych m yśli. M ożna by ją rozbierać pod w zg lęd em p o w ieścio w y m , sp ołeczn ym , etyczn ym , a pod każdym d ostarczyłab y o b fitego w ątk u .
[W. M arrené-M orzkow ska] 1
Założenia strategii narracyjnej
Każdego czytelnika Lalki uwrażliwionego na stanowisko opowiadacza wobec opowiedzianego musi uderzyć fakt, że jego postawa ideowo-po- znawcza w aha się między pozycją sprawozdawcy, rejestrującego fakty po
wieściowe, a pozycją interpretatora, który czasem przem ienia się w m ora
listę. Dlatego zarówno ci, dla których był to utw ór ideowo złożony lub n a
w et zagm atwany, niejasny, jak i ci, którzy widzieli w Lalce prostą powieść tendencyjną, mogli przytoczyć odpowiednie fragm enty n a poparcie swych tez.
Sprawozdawczość cechuje przede wszystkim stosunek n arratora do Wo
kulskiego. P rus bowiem, w sposób na swe czasy nowatorski, nie tylko pozbawia tę powieść tradycyjnego „portretu” wstępnego i n a dalszych jej kartach nie stosuje bezpośrednich opisów wyglądu protagonisty oraz syn
tetycznej prezentacji jego cech charakterologicznych, lecz więcej, również określenia klasyfikujące lub typizujące poszczególne stany duchowe albo
1 B. P r u s , S ł ó w k o o k r y t y c e p o z y t y w n e j . „K urier C od zien n y” 1890. Cyt. za: P o l s k a k r y t y k a lite r a c k a (1800— 1918). T. 3. W arszaw a 1959, s. 386. — W. M a r r e n é , rec.
L a lk i. „P rzegląd T y g o d n io w y ” 1890, nr 1.
zachowania w ydatnie ogranicza. W powieści sylw etkę Wokulskiego tw orzą zarówno opinie otoczenia — które, jeśli naw et odrzucimy jaw ne pomyłki czy oszczerstwa, są w różnym stopniu usankcjonowane przez auto ra — jak też niejednokrotnie wieloznaczna wymowa zdarzeń. Różnorodność źródeł inform acji łączy się tu z różnymi sugestiami interpretacyjnym i, gdyż wie
le węzłowych spraw nie uzyskuje kom entarza w pełni wiarygodnego, a więc usankcjonowanego przez autora. Gdy dodamy, że na konstrukcję osobowości protagonisty, któ ry ma być równocześnie przedsiębiorczym kupcem, eks-powstańcem, kandydatem na uczonego i rom antycznym ko
chankiem, składa się wiele nie zharmonizowanych ze sobą cech, trudno będzie znaleźć form ułę określającą jego charakter, jednoznacznie ocenić tę postać.
Taki stan rzeczy nasuw a analogie z metodą prekursora powieści p er
sonalnej, Gustawa Flauberta, tym bardziej że w obu w ypadkach pisarze stanęli przed wspólnym dylematem dojrzałego realizm u: jak połączyć bez
osobowość n arrato ra („obiektywizm’5 opowiadania) w wypadku, gdy od
tw arza on osobisty p u n kt widzenia postaci powieściowej, z intersubiek- tywnymi, „naukowymi”, zasadami mimesis, charakterystycznym i dla epoki („obiektywizm” św iata przedstawionego). Na dodatek w Lalce, podobnie jak w powieści o doktorowej z prowincji, pojawia się problem „bovaryz- m u”, czyli sentym entalnych złudzeń w konfrontacji z rzeczyw istością2, który zakłada demaskowanie podmiotu tych złudzeń z pozycji nadrzędnej instancji znaczeniowej, odpowiedzialnej za niezafałszowany obraz świata.
Tę ostatnią sprzeczność autor Pani Bovary pokonał przez odpowiednie regulowanie dystansu narratora wobec przeżyć psychicznych Emmy. Te z nich mianowicie, które uznał za sztuczne, nieszczere (np. wspomnienia z klasztoru), potraktował ironicznie, ukazując przedmiotowo kom prom itu
jący sentym entalizm obrazów przywołanych przez heroinę. Inne stany Emmy, „szczere” i godne współczucia, posiadają natom iast odw rotną orien
tację, ponieważ eksponują sam podmiot przeżyć, i n arrato r konsekw entnie unika zwrotów, które by sugerowały wartościowanie „z zew nątrz” 3.
Nim przejdziemy do kwestii dystansu narrato ra w stosunku do prota
gonisty Lalki, nie można przeoczyć, że pomimo pew nych podobieństw (rola
„książek zbójeckich”) Stanisław Wokulski niewiele m a wspólnego z Emmą Bovary i w związku z tym posiada odmienną funkcję w powieści. Emma, chociaż dusi się szarzyzną życia mieszczańskiego, w swych aspiracjach d u chowych nie wykracza poza m arzenia przeciętnej mieszczki, a jej śmierć
2 Pod tym w zg lęd em z e sta w iła obu p isarzy K. T u r e y (B o le s ł a w P r u s a r o m a n t y z m . L w ó w 1937).
3 Zob. B. F. B a r t , A e s t h e t i c D istance in „ M a d a m e B o v a r y ”. „PM LA (P u b lica tion s of th e M odern L an gu age A ssociation o f A m erica )” t. 69 (1954), nr 5, s. 1112—
1126.
w dosyć w ulgarnych okolicznościach (bohaterka tru je się arszenikiem pod bezpośrednim wrażeniem ruiny finansowej) jest raczej sm utna niż tra giczna. Tragizm, rozumiany klasycznie jako zagłada wartości, towarzyszy za to w pełni klęsce Wokulskiego, gdyż jego w yjątkow a pozycja w spo
łeczeństwie stanow i jedno z podstawowych założeń powieści, a naw et za
ślepienie miłosne m a w sobie coś z wielkości, tym bardziej że inspiracją było tu głębokie przeżycie poezji romantycznej w raz z jej dążeniem, aby podciągnąć rzeczywistość na wyżyny ideału. Nic dziwnego, że zniknięcie bohatera odbywa się przy wtórze patetycznego i symbolicznego zarazem wysadzenia ru in zasławskich.
Wspomniany au to ry tet protagonisty Lalki pociąga za sobą dwa istotne następstwa. Z jednej strony potęguje naturalną tendencję personalnej p er
spektyw y narracyjnej do narzucania odbiorcy sympatyzującego współ
uczestnictwa w przeżyciach, ocenach i dylem atach podmiotu tej perspek
tyw y 4. Z drugiej — pozwala na analityczny stosunek bohatera do samego siebie, własnego losu i najbliższego otoczenia, co siłą rzeczy nie mogło być w szerszym zakresie dostępne postaciom tak m iernym intelektualnie jak Emma Bovary. W Lalce perspektyw a protagonisty nabiera więc szcze
gólnego znaczenia w obrębie strategii ideowo-poznawczej całej powieści, gdyż sugeruje wiarygodność dostarczonych tą drogą informacji i ocen. Jeśli zatem w badaniach nad Lalką nie zostanie podjęty problem stanowiska autora wobec Wokulskiego, znacznie bardziej skomplikowany niż w Pani Bovary, i nie zostanie ustalony stopień subiektywizacji faktów powieścio
w ych przez niego przekazanych lub oświetlonych, grożą nam nieporozu
mienia interpretacyjne.
Na w stępie należy zaznaczyć, że stosunek autora do głównego bohatera nie jest ani jednoznaczny, ani jednolity. P rus bowiem, skoro starał się połączyć w ydatne ograniczenie ingerencji n a rrato ra i otw arty, kontrow er
syjny sposób prezentacji niektórych problemów z tradycyjną dążnością realizm u do formułowania prawidłowości oraz intersubiektyw ną w izją świata, musiał — podobnie jak Flaubert — zróżnicować dystans opowia- dacza i odpowiednio modulować komentarze samych postaci, pozbawione z n atu ry rzeczy przyw ileju wiarygodności bezwzględnej.
Wokulski — dramat iluzji i deziluzji
Wśród twierdzeń, którym pisarz chciał nadać charakter praw d bez
względnych, obowiązujących zatem w obrębie przedstawionej rzeczywis
tości, w ysuw a się na plan pierwszy argum entacja uzasadniająca tezę, iż
4 W p racy tej odróżniam y p o jęcie podm iotu p ersp ek ty w y n arracyjnej od p ojęcia p o d m io tu w y p o w ied zi — narratora.
podstawową przyczyną klęski miłosnej Wokulskiego była idealizacja uko
chanej kobiety, przejęta z poezji romantycznej. Nie bez racji narrator, u n i
kający postawy klasy fikacyjno-oceniającej wobec głównego bohatera, ko
m entuje parokrotnie w łaśnie ten problem. W rozdziale pt. Dziewicze marzenia, ukazującym zresztą rozmyślania panny Izabeli z pozycji auktorialnego narratora, spotykamy się np. z niespodziewaną bezpośrednią klasyfikacją uczuć Wokulskiego, a naw et z sugestią, że u ich podłoża leżała nieznajomość przedm iotu miłości: „Gdyby Wokulski mógł w tej chwili zajrzeć w jej duszę, uciekłby z przestrachem i uleczyłby się ze s w e g o
o b ł ę d u ” (t. 1, s. 330) 5. •
W innym miejscu, tym razem w ramach relacji dotyczącej przeżyć sa
mego Wokulskiego, po przytoczeniu w mowie niezależnej uryw ka rozmy
ślań bohatera otrzym ujem y taki kom entarz: „Poszanowanie cudzej oso
bowości i swobody było w nim tak wielkie, że przed nim uginał się naw et j e g o o b ł ę d ?’ (t. 1, s. 342).
Nie zawsze jednak ingerencje narrato ra są równie otwarte. Celom in
terpretacyjnym może służyć również sumaryczna relacja przeżyć bohatera, pozwalająca z natu ry rzeczy na określone porządkowanie m ateriału po
wieściowego pod względem tem atycznym i logicznym, a dalej na w prow a
dzenie klasyfikacji. W efekcie n arrato r wykracza poza świadomość postaci i naw et wówczas, gdy zachowuje jej .pole widzenia, przesuwa niepostrze- rzenie swą perspektyw ę na zew nątrz (np. w rozdz. Damy i kobiety).
Poczucie „obłędu” Wokulskiego nie powstaje jednak prym arnie pod wpływem bezpośrednich zabiegów interpretacyjnych, gdyż takowe — jak już zaznaczono — pojawiają się stosunkowo rzadko, a i wówczas przeważ
nie nie w ykraczają poza systematyzację przeżyć i dość nieliczne uogólnie
nia klasyfikujące. Ukazaniu klęski złudzeń w konfrontacji z rzeczywistoś
cią służy przede wszystkim koncepcja perspektyw y protagonisty i przypi
sana jej funkcja poznawcza w obrębie całej strategii narracyjnej. Metoda zastosowana przez Prusa jest pod tym względem w yraźna; podobnie jak Flaubert — stara się mianowicie, aby czytelnik naw et wówczas, gdy przyj
m uje punkt w idzenia głównego bohatera i w pełni sym patyzuje z nim, współczując jego dram atowi, wiedział więcej i lepiej. Odbiorca Lalki nie znajduje się w pozycji czytelnika Ambasadorów H enry Jamesa, gdzie złu
dzenia Strethera, chociaż dość oczywiste, stanowią podstawową optykę powieści. Charakterystyczne, że Izabeli nie poznajemy w teatrze oczami oczarowanego nią w tedy po raz pierwszy Wokulskiego, ale poprzez trady
cyjną charakterystykę auktorialną (rozdz. 5), która poprzedza rozwój dra
m atu miłosnego w „akcji teraźniejszej” („G egenwartshandlung”). Co wię
5 C ytaty z L a l k i w ed łu g w yd . : W arszaw a 1949. P o d k reślen ia w cytatach z tego źródła — S. E.
cej, scenę w rozdziale 7, gdzie bohaterowie tego dram atu po raz pierwszy spotykają się ze sobą z bliska, poprzedzają rozmowy w salonie Łęckich (rozdz. 6), ujawniające pogardliwy stosunek „panny z tow arzystw a” do wzbogaconego kupca. Wreszcie owo pierwsze spotkanie obojga ukazuje Izabelę w roli płochej kokietki, a więc roli typowej i pow tarzalnej w łaś
nie jako bodziec deziluzji Wokulskiego i trzeźwej oceny własnego uczucia.
Motyw ten pojawia się w rezultacie już w jego pierw szym monologu we
w nętrznym (rozdz. 7):
„I ja m am niby to ją kochać?... G łu p stw o! P rzez rok cierp ia łem na jakąś chorobę m ózgow ą, a zd aw ało m i się, że jestem zakochany... [...] N igd ym n ie p rzy
pu szczał, ażeby m ogła m i być tak d alece obojętną... Jak on a patrzy na tego osła... N o, je s t to w id o czn ie osoba, która k o k ietu je n a w e t su b iek tów , a czy tego sam ego n ie robi z -fu rm an am i i lokajam i!... P ierw szy raz czu ję spokój... o Boże...
A tak go bardzo pragnąłem ...” [t. 1, s. 98]
W rozdziale 8, gdy w medytacjach Wokulskiego zostanie wreszcie od
tworzone owo „pierwsze spojrzenie”, które zadecydowało o wielkiej m i
łości, iluzję narzuconą urokiem Izabeli odsłania następująca bezpośrednio po w spom nieniu analityczna ocena uczucia:
Od tej pory czas m ia ł dla n ieg o d w ie fazy. K ied y p atrzył na p annę Izabelę, czu ł s ię a b solu tn ie sp ok ojn ym i jak b y w ięk szy m ; n ie w id zą c — m y śla ł o niej i tęsk n ił. N iek ied y zd aw ało m u się, że w jego u czu ciach tk w i jakaś om yłka i że p an n a Izab ela n ie jest żadnym środkiem jego duszy, a le zw y k łą , a m oże n a w et bardzo p ospolitą panną na w yd an iu , [t. 1, s. 110]
Dostrzegamy zatem już w pierwszych rozdziałach intencję, aby czy
teln ik towarzyszył raczej deziluzji niż iluzji bohatera. Ta ostatnia, jeśli w ysuw a się na plan pierwszy, jest demaskowana zarów no „z zew nątrz”
ja k „od w ew nątrz”. W pierwszym znaczeniu celom tym służą zmiany per
spektyw y narracyjnej, komentarze innych postaci, a wreszcie odpowiednia m etoda prezentacji, oparta z jednej strony na eksponowaniu w pow tarza
jących się w ariantach sytuacyjnych tych cech Izabeli, które, przynajm niej w odczuciu odbiorcy, stanowią zaprzeczenie idealnego p o rtretu kobiety stworzonego przez romantycznego kochanka, a z drugiej — na hiperboli- zacji miłosnego zaślepienia tego ostatniego. Nadto chwile złudzeń przecho
dzą rytm icznie we własne zaprzeczenie, w m om enty lub okresy trzeźwej obserw acji i autokrytycyzm u Wokulskiego, które obnażają istotę iluzji „od w ew n ątrz”, w obrębie jego własnego punktu widzenia. W efekcie pozna
jem y mechanizm poetyzacji kobiety, zdajemy sobie sprawę z fałszu i po
zorów — i właśnie pod takim kątem śledzimy przebieg dram atu miłosne
go. Przyjrzyjm y się więc dalszym jego etapom.
Zasadniczego wyłomu w stosunkach towarzyskich między Łęckimi a W okulskim dokonuje pojedynek z baronem — rzecz znam ienna — otw ierający mu zamknięte dotychczas drzwi arystokratycznego salonu,
podczas gdy wszelkie objawy opieki i pomocy finansowej w zbudzały jedy
nie niechęć rodową panny do „bezczelnego” parweniusza. Wokulski w y
stąpił tym razem jakby w roli średniowiecznego rycerza, walczącego o ho
nor damy w czasach, gdy po jedynki „kończyły się zw ykle szam panem ” lub były tylko obroną własnej ambicji (sprawa zdradzonego barona). Po
traktow ał na serio to, co — jak widać z opowieści fryzjera — n ie bywało zazwyczaj traktow ane poważnie. W nagrodę, zgodnie z nadaną mu rolą, domagał się „praw a noszenia szarfy” swej ukochanej :
B oże m iłosiern y! je ż e li furm ani i lo k a je m ogą n osić b a rw y p a n i, z jak iej racji ja n ie m ia łb y m za słu g iw a ć na ten zaszczyt? [t. 1, s. 358]
Scena jest celowo anachroniczna i posiada swą w łasną uogólniającą wymowę, tak znam ienną dla szeregu sytuacji w Lalce w yrażających idee fabuły 6. Wskutek odpowiednich zabiegów narrato ra czytelnik zdaje sobie sprawę, że pomimo relatyw nej szczerości obu stron myśli ich biegną od- rrtiennymi toram i i stąd cała sytuacja opiera się n a kruchych złudzeniach.
Mechanizm powstawania iluzji i przełamywania oporów trzeźwego roz
sądku u Wokulskiego odsłania przejrzyście cały zespół scen skupionych wokół owego symbolicznego niejako momentu. Dzięki temu, że w obrębie całości wszystkie w arianty dram atu miłosnego sprow adzają się do pod
stawowego schematu, przebieg analizowanych tu zdarzeń nabiera znam ion określonych prawidłowości ; mówiąc inaczej : jest typowy.
Intencje Izabeli, której znaczący uścisk dłoni i szepnięte „merci m on
sieur” wprowadziło Wokulskiego w stan nieprzytomnego osłupienia (scena po w yzwaniu barona w czasie wyścigów), są nam dokładnie znane z roz
działu pt. Dziewicze marzenia. Wiemy, że Wokulski był dla niej tylko kupcem galanteryjnym , który w najlepszym w ypadku może dostąpić je
dynie zaszczytu „rozsądnego pow iernika” rodziny. Wiemy też, że czyniąc z niego narzędzie swej zemsty za plotkarskie intrygi barona, godziła się ostatecznie z myślą, iż jej obrońca może zginąć w pojedynku, jako że był przede wszystkim — niemiłym dobroczyńcą, co to „poważył się pannie Izabeli Łęckiej ofiarować pomoc pieniężną”. Celowo w tym właśnie m iej
scu jaw nie ingeruje narrator, form ułując przytoczone wyżej uogólnienie, że Wokulski, gdyby znał te myśli, „uleczyłby się ze swego obłędu”.
Rozdział 15, pod znaczącym tytułem : W jaki sposób duszę ludzką szar
pie namiętność, a w jaki rozsądek, jest opowiadany w zasadzie z perspek
tyw y Wokulskiego, ale stendhalowski sposób konstruow ania monologu wew nętrznego pozwala n a otw artą konfrontację dwu ścierających się w nim sił i uogólniający autokomentarz bohatera: „We mnie jest dwu lu
6 W. S o c k e l (E s t e t y k a ek s p r e s jo n i z m u . „P rzegląd H u m a n isty czn y ” 1962, nr 4) w y ró żn ił obok sym b olik i w yrażającej id ee o g ó ln e sym b olik ę id ei fab u ły.
dzi — mówił — jeden zupełnie rozsądny, drugi w ariat. K tóry zaś zw y
cięży?...” (t. 1, s. 339).
Ten ty p w ew nętrznych zmagań towarzyszy również pierwszej wizycie- u Łęckich.’ W spomnianą scenę „rycersko-feudalną” poprzedzają trzeźwe, rozsądne obserw acje podczas obiadu, gdzie nadm ierna uwaga poświęcona formom zachowania się przy stole budzi w Wokulskim rodzaj pogardy dla całego tow arzystw a: ,,»Widzę, że odkocham się przed końcem obia
du...« — rzekł do siebie” (t. 1, s. 354). Właściwe rozumienie następujących po tym bezpośrednio uniesień romantycznych umożliwia czytelnikowi cha
rakterystyczne dla narracji auktorialnej prawo zmiany kątów obserw acji.
Wejście Wokulskiego do salonu Łęckich jest przedstawione konsekwentnie z jego perspektyw y; chaotycznego, zamglonego opisu, odbijającego w raże
nia podmiotu tej perspektyw y, nie obiektywizuje żadna inform acja „z ze
w n ątrz”. Niemniej strategia opowiadania zastosowana w całym rozdziale wskazuje, że autorowi zależało na ukazaniu trzech odrębnych torów, po których biegły myśli i m arzenia pana Tomasza, Izabeli i zakochanego k up
ca. Dzięki tem u sam n a sam Izabeli i Wokulskiego oglądamy z dwu stron.
P an na Łęcka, której zaimponował fakt, że adorator pojedynkował się i „jadał baraninę z lordam i w najwyższych tow arzystw ach”, jest gotowa m u „przebaczyć”, że kupił serwis i „przegrywał umyślnie w karty do o j
ca”. W nagrodę chce go uczynić... powiernikiem swej „tragicznej miłości do wielkiego aktora”, Rossiego. Równocześnie :
P atrząc na grę jej fizjo g n o m ii W okulskiem u przyp om in ały się cu d o w n e f a lo w a n ia zorzy p ółn ocn ej i o w e d ziw n e m elo d ie bez ton ów i bez słó w , k tóre n ie k ied y o d zyw ają się w lu d zk iej duszy, n i b y e c h a l e p s z e g o ś w i a t a .
„Jeżeli jest ja k ie n ieb o — m ó w ił sob ie — b ło g o sła w ien i n ie d ożnają w y ż szego szczęścia, a n iż e li ja w tej c h w ili”, [t. 1, s. 356, 357]
W dalszym ciągu, gdy ciężar informacji o postawie obojga przesuwa się do bardziej dyplomatycznego dialogu, n arrator nie omieszka zaingerować, gdy trzeba zwrócić uw agę na sygnały świadczące implicite o dwutorowości m yśli partnerów. Gdy Izabela w trakcie nie pozbawionych kokieterii po
dziękowań za pojedynek z baronem nazwała zachowanie Wokulskiego...
„uprzejmością”, o reakcjach tego ostatniego dowiadujemy się pośrednio, za pomocą sumaryczno-klasyfikującej relacji narratora:
W okulski p u śc ił jej ręk ę i w y p ro sto w a ł się na krześle. B y ł tak odurzony, ż e nie zw rócił u w a g i n a ten m a ły w yraz — „uprzejm ość”, [t. 1, s. 357]
P o takim przygotowaniu kulm inacyjna scena z symboliczną szarfą po
siada już w łasną wymowę; staw ia bowiem bohatera w pozycji nie tak odległej od sytuacji Don Kichota, pasowanego na rycerza przez oberżystę.
Stan te n potw ierdza jego zachowanie w czasie spaceru po parku Ła
zienkowskim i rola w fetowaniu Rossiego (rozdz. 17—18). M arzenia W o-
kulskiego są oczywistą pomyłką w oczach odbiorcy, który zna aktualną namiętność panny Izabeli do włoskiego aktora. Znam ienna je st fluktuacja perspektyw y narracyjnej. Z jednej strony, uniesienia m iłosne są ukazy
w ane dość ściśle ze stanowiska samego przeżywającego i naw et opisy przy
rody korelują z jego stanem w ew nętrznym (Łazienki przed i po odejściu Izabeli). Z drugiej — n arrator każe nam go oglądać w teatrze oczami Rzeckiego, który przy całej swej naiwności dostrzega, że W okulskiego pa
trzącego na lożę Łęckich cechuje to samo „zamagnetyzowanie” co Izabelę w chwili, kiedy na scenie pojawia się włoski aktor.
Gdy w rozdziale Pierwsze ostrzeżenie (znowu znaczący tytuł) pojawia się po raz pierwszy Starski, deziluzja jest tylko sprawą Wokulskiego, gdyż dla uważnego czytelnika postępowanie Izabeli jest konsekw entnym w yni
kiem lekceważenia uczuć jej prawdziwego wielbiciela, o czym nam jesz
cze raz przypom ina znam ienna rozmowa z ojcem w zakończeniu rozdziału.
Paryskie rozmyślania Wokulskiego zam ykają jakby pierwszą część dra
m atu i ujaw niają podłoże złudzeń idealnej miłości. W związku z tym , że u rozczarowanego bohatera bierze górę trzeźwy, analityczny stosunek do własnego uczucia i jego przedmiotu, ingerencje n arrato ra znikają niem al całkowicie na rzecz ujednostkowionej zazwyczaj prezentacji myśli i prze
żyć. Przewaga analizy nad czysto emocjonalnymi uniesieniami zawiedzio
nego kochanka, a mówiąc ściślej, powiązanie tych ostatnich z rozm yśla
niem nad przyczynami własnej klęski, umożliwia w poważnym stopniu
„obiektywizację” perspektyw y protagonisty, a w relacji z sądami innych postaci i wymową całości nadaje wielu — choć nie wszystkim — jego przekonaniom charakter wiarygodny, zgodny z ogólną wymową dzieła i nie zrelatyw izow any tym samym na jednostkową sytuację przeżywającego.
Dotyczy to zwłaszcza kwestii swoistego „m agnetyzm u” nam iętnej, ślepej miłości i jego przyczyn w przypadku Wokulskiego.
Problem został zasygnalizowany już wcześniej, gdy stary subiekt ob
serwował w teatrze swego przyjaciela wpatrzonego w lożę Łęckich :
R zecki parę razy w życiu w id z ia ł lu d zi zam a g n ety zo w a n y ch i zd a w a ło m u się, że W ok u lsk i m a taki w yraz fizjogn om ii, jak gd yb y b y ł za m a g n ety zo w a n y p rzez ow ą lożę. S ied zia ł bez ruchu, ja k c zło w ie k śpiący, z szeroko o tw a rty m i oczym a, [t. 1, s. 391— 392]
Jak dalece Prusow i zależało, aby spostrzeżenie to n ie było traktow ane jedynie jako czysto osobiste w rażenie Rzeckiego, świadczy fakt, że do iden
tycznych wniosków dochodzi sam Wokulski oglądając seanse m esm ery- styczne organizowane przez Palmieriego. Dynamiczna scena, gdy w pokoju hotelowym ciska w k ąt tom ik poezji Mickiewicza i oskarża poezję rom an
tyczną, że „zaczarowała”, „zatruła” dwa pokolenia — pomimo dużych w a
lorów em otywnych jest właściwie dalszym ogniwem logicznego rozumo
wania. Etapem zamykającym ten tok jest kolejna refleksja Wokulskiego, nawiązująca zresztą również do wcześniejszych sugestii, że tragiczna m i
łość rom antyków w ynikała ze swoistego, anormalnego układu stosunków społecznych w Polsce.
Druga część dramatu, od pobytu u Prezesowej po próbę rzucenia się pod pociąg, powtarza z pewnymi zmianami fluktuację iluzji i deziluzji w sposób podobny jak uprzednio. Rozwój fabuły, opartej na zdarzenio- wości zewnętrznej, jest wprawdzie widoczny — wzbogacony kupiec zostaje narzeczonym zubożałej arystokratki, ale podłoże konfliktu nie ulega w isto
cie zmianom. Ponownie sceny marzeń rom antycznych przeplatają się z ob
serw acją płaskiego uwodzicielstwa Starskich, a Rossiego zastępuje poniekąd Molinari. Zachowane zostają również podstawowe rysy postawy obojga:
egocentryzm Izabeli oraz idealizacja ukochanej kobiety u Wokulskiego.
Niemniej — tak jak złudzenia w ystępują w większym niż dotychczas na
sileniu, tak korelatyw nie rytm rozczarowań w pływ a na pogłębienie k ry zysu, aby po przejściowym „otrzeźwieniu”, spowodowanym pobytem Molinariego, doprowadzić do krytycznej deziluzji i dramatycznego zer
wania.
Wspomniany porządek fabularny, w którym na sukcesję zdarzeń nakła
da się rytm w ariantów sytuacyjnych uwypuklających drogą paraleli lub kontrastu pewne prawidłowości, świadczy o obecności nadrzędnej świado
mości utworu, ograniczającej w yraźnie kom petencje poznawcze figury po
wieściowej. Wprawdzie sceny, w których dominuje postać Wokulskiego, są przeważnie ukazane bądź z jego stanowiska obserwacyjnego, bądź w in
formacyjnej, raczej sprawozdawczej niż uogólniającej relacji opowiadacza, ale zarazem nadal spotykamy się z troską, aby czytelnik, od dawna zresztą uświadomiony, nie dzielił złudzeń protagonisty. Znamy więc prawdziwy stosunek Izabeli do jej niestrudzonego wielbiciela dzięki informacjom n ar
rato ra lub z jej własnych wypowiedzi, m. in. w rozmowach z Wąsowską.
Z kolei w scenach prezentowanych z perspektyw y Wokulskiego autor dba o to, aby uwadze zakochanego nie umknęły komprom itujące szczegóły, przy czym odbiorca nie bardzo może się solidaryzować z jego nieprzeko- nyw ającym i usprawiedliwieniami (wobec siebie samego) postępowania obiektu uczuć. N aw et sytuacjom, w których dzięki zastosowaniu perspek
tyw y Wokulskiego idealizacja Izabeli zdaje się przekonywać, towarzyszy bezpośrednio demaskowanie ideału. Rozmowa obojga w parku kończy się w prawdzie poetycznie: „»Jeżeli ona nie jest aniołem, to ja jestem psem!...« — pomyślał Wokulski” (t. 2, s. 147). Ale zaraz potem dow iaduje
m y się od Ochockiego, że panna Łęcka olśniła swego tow arzysza zw ykły
mi, powtarzanym i wielokrotnie frazesami, a nieco później sam Wokulski oceniając z dystansem zaślepienie miłosne barona poddaje nieświadomie krytyce siebie samego:
N as nauczono w id zieć w k ob ietach a n ioły i tak też je trak tu jem y. J eżeli one- jed n ak są przede w szy stk im sam icam i, to m y w y d a je m y s ię w ich oczach głu p si i n ied ołężn iejsi, niż jesteśm y, a Starski m usi triu m fow ać, [t. 2, s. 149]
Charakterystyczny jest również fakt, że kulm inacyjny p u n k t uniesień miłosnych, a mianowicie okres, gdy Wokulski jest już „szczęśliwym narze
czonym”, poznajemy za pośrednictwem sumarycznej relacji, dzięki czemu narrato r może zgrupować m ateriał tem atycznie i uwypuklić cechy rom an
tycznego kochanka, które — podobnie jak owa wcześniejsza prośba o szar
fę — akcentują donkichoterię anachronicznej już ekstazy miłosnej (począ
tek rozdz. Tempus fugit, aeternitas manet).
Najlepszym dowodem intencji, aby stan deziluzji był nie tylko obrazem sytuacji psychiczno-emocjonalnej, ale aby tow arzyszyła m u analityczna i przekonująca ocena jego przyczyn, jest sposób przedstaw ienia przeżyć Wokulskiego po ostatecznym zerw aniu z Izabelą (t. 2, rozdz. 13, 15). Obok nowatorskiego na owe czasy wysiłku, aby oddać jak najlepiej chaos w e
w nętrzny bohatera, zatarcie granic między jaw ą a marzeniem, obsesje pew nych obrazów, przypadkowe myśli i skojarzenia itp., odnotować trzeba,, iż autor obdarza tę postać również trzeźw ym autokrytycyzm em , naw iązu
jącym zresztą do wcześniejszych spostrzeżeń i wątpliwości. W ten sposób domniemania nabierają rangi wniosków, zdobytych własnym doświadcze
niem bohatera. Nie są one odkryciem dla czytelnika, który — jak już zauważyliśmy — pomimo sympatii nie mógł dzielić złudzeń zakochanego, ale siła, z jaką te poglądy zostały jeszcze raz wyrażone w końcowym sta
dium konfliktu, sygnalizuje ich znaczenie w strukturze znaczeniowej po
wieści. Szczególna sytuacja Wokulskiego przy dążeniach pisarza do zacho
w ania realizmu psychologicznego musiała wprawdzie wpłynąć na emocjo
nalne wyolbrzymienie pewnych tez, lecz nie podważyła w zasadzie logiki ich wymowy. Odrzucony tu więc zostaje ostatecznie rom antyczny m it o anielskości kobiet, zatwierdzone natom iast uprzednie przypuszczenia, że
„panna Izabela to kobieta innego gatunku” i „tylko jakieś obłąkanie” było przyczyną zaślepienia miłosnego. Myśl tę w yraża poczucie wspólnoty z symbolicznymi w tradycji kulturalnej losami Don Kichota, człowieka
„przez kilkanaście lat żyjącego w sferze poezji’’, aby „uganiając się za ideałem kobiety” znaleźć „brudną dziewkę od krów ”.
Wydawałoby się zatem, że obserw acja stanowiska au tora — jako pod
m iotu twórczego powieści — wobec miłości Wokulskiego, stanowiącej do
m inantę kompozycyjną i czołowy m otyw Lalki, niedwuznacznie wskazuje n a zdecydowany rozkład akcentów i tradycyjną dążność do odróżnienia pozorów od prawdy, jednostkowych marzeń od prawidłowości życiowych.
W arto przypomnieć też o funkcji kom entatorskiej, jaką pełnią wypowie
dzi różnych postaci n a tem at uczuć Wokulskiego, od adwokata księcia po Rzeckiego, Wąsowską i Szumana. Odrzuciwszy oczywisty fałsz słów takie
go np. Mraczewskiego („Wystawał do panny Izabeli jak w yżeł do kaczki, bo mu się zdawało, że wejdzie w stosunki z arystokracją i że panna m a posag” ; t. 2, s. 394) — wśród wielu opinii znajdujem y sądy znane nam z wewnętrznych dialogów protagonisty, uprawdopodobnione zatem drogą w zajemnych potwierdzeń i zazwyczaj uzasadnione również logiką przed
stawionych zdarzeń. Należy jednak już teraz zaznaczyć, że wspom niana tendencja dotyczy przede wszystkim konstatacji złudzeń miłości rom an
tycznej i właśnie w tym zakresie analizowana wyżej m etoda „obiektyw i
zacji” prowadzi do stwierdzeń relatyw nie jednoznacznych. Pozostaje wszakże do rozstrzygnięcia, w jakim stopniu przyjęcie perspektyw y pro
tagonisty jest nie tylko pew ną strategią opowiadania, która przez elimi
nację kom entarza narrato ra sprzyja iluzji bezpośredniości św iata przed
stawionego, ale stanowi w yraz nieingerencji interpretacyjnej, służy rela
tywizacji pew nych tw ierdzeń lub spostrzeżeń oraz form ułowaniu proble
m atyki otw artej, każącej czytelnikowi szukać odpowiedzi. Zatem kw estia:
co zostało stwierdzone, co zasygnalizowane, a co celowo nie rozwiązane, będzie nadal przedmiotem naszych wywodów.
Wokulski — gra alternatyw i sprzeczności
Brak sumarycznej charakterystyki Wokulskiego odbija się przede w szystkim n a sposobie przedstawiania jego sylwetki psychicznej, m otyw a
cji czynów i zagadnieniu oceny całego postępowania, a w tym ostatnim w ypadku wchodzi jeszcze w grę spraw a szersza — ogólna wymowa ide
o w a powieści.
W pracach dotychczasowych, m. in. w studiach Zygm unta Szweykow
skiego i H enryka Markiewicza, wskazywane było now atorstw o P rusa w zakresie psychologii postaci, umiejętność odtw arzania wizji i halucy
nacji, przeskoków myślowych i uczuciowych, kontrastów, niekonsekwen
cji itp. Markiewicz trafnie przy tym zaznaczył, że obok pomysłów nowych Lalka posługuje się również metodami tradycyjnym i; monolog w ew nętrz
n y jest tu zazwyczaj uporządkowany, n arrator często streszcza przeżycia bohatera, a naw et wizje byw ają przeważnie konstrukcjam i alegoryczny
m i7. Niemniej w porównaniu z całą ówczesną powieścią m etoda prezen
tacji Wokulskiego zaw iera nowe propozycje, które uwidocznia przebieg w ydarzeń w w ątku głównym. Przede wszystkim relatyw nie spraw ozdaw cza postawa n arrato ra ogranicza antycypację zdarzeń i — przy rów no
czesnym akcentowaniu wewnętrznych sprzeczności i niekonsekwencji u przeżywającego — narusza zasadę docelowego kierunku toku fabular
nego, tak charakterystyczną dla powieści tradycyjnej. Pociąga to za sobą
7 H. M a r k i e w i c z , „L alko” B o le s ła w a Prusa. W arszaw a 1967, s* 43.
pewną autonomię poszczególnych sytuacji w stosunku do nadrzędnej kon
strukcji w ątku głównego. Tendencję tę wspomagają również próby odejścia od klasycznej reguły selekcji cech pod kątem potrzeb akcji — w tych próbach Prus jest nowatorski bardziej jako pisarz niż jako teoretyk.
W swoich notatkach do nie zrealizowanego dzieła o kompozycji postulował:
T ylko te cech y trzeba w y ja śn ia ć, k tóre w ch od zą do akcji. O czło w iek u , który podniósł d u ży ciężar, n ie trzeba pisać, że b y ł religijn y, a le — s iln y i zręczny.
Ile zatem cech w ym ien iać? T yle, do ilu ak cji w ch o d zi d any p r z e d m io t8.
W Lalce tymczasem spotkać się można z przedstaw ieniem doznań, które odczytane tradycyjnie prowadziłyby na fałszywy trop. Np. w czasie pierwszej w izyty u Łęckich Wokulski po pierwszym oszołomieniu obec
nością Izabeli poczuł nagle spokój i nieoczekiwanie... zaczął obliczać po kupiecku koszty toalety swego ideału:
Suknia. P ię tn a śc ie ło k ci su ro w eg o jed w a b iu p o rublu — p ię tn a śc ie rubli...
K oronki z d ziesięć rubli, a robota z piętnaście... R azem — czterd zieści ru b li suknia, ze sto p ięćd ziesią t rubli k olczyk i i d ziesięć groszy róża... [t. 1, s. 353]
Jest rzeczą oczywistą, że z perspektyw y rozwoju dram atu miłosnego stan ten niczego nie wyjaśnia, gdyż ujaw nia jedynie nastrój chwilowego odprężenia po mom entach ekstazy, zgodnego w swej treści z naw ykam i zawodowymi kupca galanteryjnego, ale pozbawionego znamion trądycyj- nej typowości nie tylko jako w yraz stosunku do panny Łęckiej, lecz także szerzej — jako w yróżnik postawy wobec świata.
Bliższe przyjrzenie się kompozycji w ątku miłosnego wskazuje, że tr a dycyjny schem at zabiegów o rękę panny został poważnie przekształcony.
Na pozór wszystko przebiega starym torem : miłość od pierwszego w ej
rzenia, próba zbliżenia się do panny, pierwszy kryzys, ponowne zabiegi zakończone sukcesem (narzeczeństwo), ponowny kryzys, katastrofa. M ar
kiewicz podnosząc zalety dramatycznego węzła zaznacza jednak, że m oty
w acja obu kryzysów (podsłuchana rozmowa Izabeli ze Starskim) powtarza się, w czym tkw i „pewien błąd techniczny”9. Tymczasem, jak staraliśm y się dowieść wyżej, cała historia miłości to jeden rytm w ariantów sy tu a
cyjnych, stanów zaślepienia i trzeźwej oceny, w którym podpatryw anie czy podsłuchiwanie od samego początku odgrywa podstawową rolę (scena kokietowania Mraczewskiego). Wspomnieliśmy też, że rozwojowi w yda
rzeń zew nętrznych towarzyszy jedynie wzmożone nasilenie złudzeń i roz
czarowań: nie m a stopniowego rozwoju iluzji, która następnie przechodzi
8 C ytat z n ie op u b lik o w a n eg o d zieła o k om p ozycji literack iej podany za S. M e 1- k o w s k i m (P o g lą d y e s t e t y c z n e i d ziałaln ość k r y t y c z n o l i t e r a c k a B o le sła w a P r u s a , W arszaw a 1963, s. 105).
9 M а г к i e w i с z, op. cit., s. 10.
w deziluzję i tym samym prowadzi prostolinijnie do określonego zakoń
czenia. Przesłanki późniejszego zerw ania z Izabelą pojaw iają się już na początku powieści, a krytyczna ocena obiektu uczuć ulega nie tyle rozbu
dowaniu, co potwierdzeniu. Przytoczony niżej fragm ent rozmyślań pa
ryskich Wokulskiego mógłby się pojawić równie dobrze już po scenie w Skierniewicach:
P rzyp u śćm y w reszcie, żeb ym się z n ią ożenił, a w te d y co?... N a ty ch m ia st do salon u d orob k iew icza W leliby się w szy scy ja w n i i ta jn i w ie lb ic ie le , k u zyn i roz
m a iteg o stop n ia, czy ja w ie m w reszcie, kto!... I znow u m u sia łb y m zam ykać oczy na ich spojrzenia, głu ch n ąć n a ich k om plim enta, d y sk retn ie u su w a ć się od ich pou fn ych rozm ów — o czym ?... O m ojej h ań b ie czy głupocie?... P o roku tego życia sp o d lilib y m n ie tak, że m oże zn iży łb y m się do zazdrości o pod ob n e in d y w idua... [t. 2, s. 78]
Z drugiej strony — w rozdziale Dusza w letargu znajdujem y ustęp, który z powodzeniem mógłby zapowiadać dalszy bieg kołow rotka iluzji—
— deziluzji.
„Czy osoby, sied zą ce w słab o o św ietlo n y m w a g o n ie, m o g ły b y odbić się w szy b ie — m y śla ł — i czy to, co w id zia łem w ów czas, n ie b y ło halucynacją?...
Czy p osiad am w tym istopniu języ k an gielsk i, ażebym n ie m ó g ł p rzesłyszeć s ię co do zn a czen ia n iektórych w yrazów ?... Jak ja w y g lą d a m w o b ec niej, jeżelim zrob ił ta k straszn y afront bez pow odu?... P rzecież k u zyn i i jeszcze zn ający się od d zieck a m ogą p row adzić dość d rastyczn e rozm ow y n ie zdradzając n iczyjego zaufania?...
Co ja zrobiłem , n ieszczęśliw y , jeżelim s ię om ylił, ty lk o pod w p ły w e m n ie u sp ra w ied liw io n ej zazdrości!... W szakże ten Starski k o ch a ł się w baronow ej, panna Izab ela w ie d z ia ła o tym i ju ż chyba nie m ia ła b y w sty d u , rom ansując z cudzym k och an k iem ,..”
P o tem przyp om n iał sobie sw o je ży cie obecne, ta k puste, tak okropnie p u ste!... Z erw ał z d otych czasow ym i zajęciam i, zerw ał z lu d źm i i ju ż n ie m iał przed sob ą nic, n o — nic. [t. 2, s. 445]
Ja k więc widzimy, ostateczne zerwanie było rów nie prawdopodobne wcześniej jak i później, a co ważniejsze, naw et poślubienie Izabeli uw a
żać by trzeba w takiej sytuacji za możliwe i umotywowane.
Tak samo wygląda alternatyw a samobójstwo—praca, która z całą siłą pojaw ia się w poetyce zakończenia. Pierwsza próba odebrania sobie życia, a mianowicie odruch zm ierzający do wyskoczenia z balkonu, poprzedza w izytę u Geista. Następnie wielki wynalazek staje się odtrutką na nie
szczęście osobiste i — co charakterystyczne — powrót z Paryża do Polski, spowodowany listem prezesowej, następuje bez żadnej refleksji przygo
towawczej właśnie w chwili, gdy Wokulski widzi w pełni wady Izabeli (zob. przytoczony wyżej cytat z t. 2, s. 78) i jest zdecydowany oddać się całkowicie pracy nad wynalazkiem i przeznaczyć swój m ajątek n a koszty doświadczeń laboratoryjnych. Z kolei niedługo przed usiłowaniem rzucę-
nia się pod pociąg odnajduje w możliwości intensyw nej pracy doświad
czalnej konstruktyw ne rozwiązanie swej tragedii. Decyzja sam obójstwa jest tu znowu kwestią odruchu, nastroju, jaki w Wokulskim wywołał zbli
żający się pociąg, przypom inając o scenie między Izabelą a Starskim w salonce.
O tw arty charakter zakończenia, którego wymowę ideową jeszcze bę
dziemy analizować, jest zatem przygotowywany przez strategię n arracy j
ną i koncepcję psychologiczną głównego bohatera w całej powieści. Walka sprzecznych uczuć i tendencji, nieoczekiwane decyzje, zdeterm inowane nastrojam i chwili, przy przewadze „vision avec” w postawie opowiadacza wobec Wokulskiego, uzasadnia zarówno sądy Szumana, jak Rzeckiego i Ochockiego o wysadzeniu kam ienia w Zasławku. Oba poglądy uspraw ie
dliwiają nadto ostatnie z przytoczonych w powieści słów Wokulskiego:
C zasam i zd aje m i się, że coś zrobię d la św iata... [...] A le c h w ila m i ogarnia m n ie tak a desperacja, że ch ciałb ym , żeb y m n ie ziem ia p o ch ło n ęła i w szy stk o , czegom ty lk o dotknął... [...] T oteż n ie d ziw iłb y m się ani tem u, g d y b y m k ie d y n a rob ił hałasu, ani tem u, gd yb ym sk oń czył w sz e lk ie rachunki z e św iatem ... [t. 2, s. 478]
Omawiana gra alternatyw sprawia, że w powieści P rusa została po
w ażnie zakwestionowana konsekwencja układu przyczynowego, którego logiczność spowodowała w pierwszej połowie XX wieku ataki Fernandeza, Gide’a, S artre’a. Wokulski posiada n a pewno wiele cech owej „wolności”, której Sartre, odwołując się do autora Idioty, domagał się od postaci M auriaca10. Nieprzypadkowo właśnie Prus potrafił ocenić wysoko Dosto
jewskiego w latach, gdy jego dzieła były przyjm owane w Polsce zazwy
czaj krytycznie11. Analiza więc metody motywacji postępowania protago
nisty w Lalce nasuw a przekonanie, że zasada uprawdopodobniania gene
ralnego konfliktu przez rytm ikę mechanizmu zaślepienia miłosnego wiąże się tu z koncepcją nagłych zwrotów, opartych na dominacji przyczyn bez
pośrednich, nie zapowiedzianych narracyjnie. Tak jak u Dostojewskiego
— wierność wobec głównej namiętności stanowi czynnik jednoczący i an- tycypacyjny w tym znaczeniu, że sygnalizuje dalszy przebieg dram atu, ale zarazem am biw alencja kontrastowych stanów uczuciowych dezintegru
je ciągłość zapowiedzi i realizacji. To ostatnie zjawisko widoczne w stra
tegii punktów zw rotnych staje się szczególnie wyraźne w obszernym roz
dziale Dusza w letargu, charakteryzującym stan Wokulskiego po zerwaniu z panną Łęcką, kiedy w świadomości bohatera kłębią się różne uczucia
10 Zob. J. P. S a r t r e , C z y m j e s t lite ratu ra? T łu m aczył J. L a l e w i c z . W ar
s z a w a 1968, s. 73 n.
u Zob. F. S i e l i c k i , D o s t o j e w s k i w krągu p i s a r z y pols kic h. „P rzegląd H um a
n is ty c z n y ” 1971, nr 5, s. 80— 81.
i projekty: pogardy dla Izabeli i ponownego pojednania, rom ansu z Wą- sowską i ogólnej niechęci do kobiet, pracy u Geista i samobójstwa.
Z punktu widzenia ideowo-poznawczej koncepcji powieści pow tarzal
ność w ariantów sytuacyjnych, która zmierza do ustalenia prawidłowości, krzyżuje się z zabiegami przeciwstawnymi, gdyż am biwalencja stanów duchowych Wokulskiego i strategia odruchów przeciwdziała konstrukcji zamkniętej, umożliwia niedopowiedzenia i stawianie pytań.
Ta ostatnia tendencja naruszyła również tradycyjną metodę typizacji postaci i dlatego ;połączenie cech nam iętnej młodzieńczej miłości z osobą dojrzałego mężczyzny i obrotnego handlowca budziło od pierwszej chwili mnóstwo wątpliwości. Nie wdając się w kwestię zawodnej zawsze oceny prawdopodobieństwa życiowego takiej sytuacji, należy stwierdzić, że za
równo Chmielowski czy Świętochowski jak i później K ott oceniali postać Wokulskiego według konwencji społecznej typowości, charakterystycznej dla powieści klasycznej12. Żaden z wymienionych i im podobnych k ry ty ków nie b rał pod uwagę, że Wokulski został kupcem z przypadku, zmuszo
ny w arunkam i do poślubienia Minclowej, a wcześniej był z zamiłowania uczonym, zaś z porywu uczuć patriotycznych powstańcem 1863 roku.
„A ferzystą” — jak chce K ott — został z kolei wówczas, kiedy się zakochał
„od pierwszego w ejrzenia”. Właściwsze byłoby zatem postawienie pro
blemu: „czy naukowiec, powstaniec i romantyczny kochanek mógł stać się spekulantem ” — jak powiedział sam P ru s13. Odpowiedź dał właściwie autor w polemice z Aleksandrem Świętochowskim, gdy zwrócił uwagę n a w ie
lostronność i kontrastowość ludzkich cech oraz odciął się zdecydowanie od schem atyzm u kreacji dedukcyjnych14. W ystąpił więc jako zwolennik no
w atorskich n a swe czasy założeń charakterologicznych. Fakt, że jego k ry tycy, zarów no dawni jak nowsi, za kryterium oceny Lalki brali przeła
m ane już w niej konwencje, pociągał za sobą dalsze konsekwencje. Upór, z jakim traktow ano Wokulskiego jako typ kupca, był bowiem przyczyną paradoksalnego w istocie swej zarzutu, iż autor pozostawił na uboczu w łaś
n ie działalność handlową protagonisty. Wszak zarówno o aferze bułgarskiej ja k o prowadzeniu spółki, handlu bronią itp. dowiadujemy się tylko z róż
n y ch wzmianek. P rus we wspomnianym artykule wprawdzie sam ułatw ił interpretację, stwierdzając, że „tematem Lalki nie jest pytanie: w jaki
12 Zob. P. C h m i e l o w s k i , A l e k s a n d e r G ło w a c k i (B o le s ła w Prus). W : P is m a k r y t y c z n o l i t e r a c k i e . T. 2. W arszaw a 1961, s. 39— 40. — A. Ś w i ę t o c h o w s k i , A l e k s a n d e r G ł o w a c k i ( B o le s ła w Prus). „P raw d a” 1890, nry 32— 39. — J. K o t t , O „ L alce” B o le s ł a w a Prusa. W arszaw a 1950, s. 45.
13 P r u s , S ł ó w k o o k r y t y c e p o z y t y w n e j , s. 393.
i« I b i d e m , s. 384— 385, 391, 393.
2 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1973, z. 1
sposób kupiec czy dostawca może się zbogacić”15, ale z tej wypowiedzi w ielu nie wyciągnęło wniosków. W tym tkw i m. in. przyczyna owej błęd
ności „klucza” do Lalki, o którym pisał Jean Fabre16.
Obok antynomii w ątku miłosnego, k tó ra najbardziej rzucała się w oczy, i związanego z nią połączenia cech energicznego dostawcy wojskowego z cechami neurastenika, cierpiącego n a przewrażliwienie wyobraźni, syl
w etka Wokulskiego prezentuje dalsze sprzeczności. Dawny idealista i p a
trio ta rzuca się w w ir interesów, a naw et handluje bronią wspólnie z Su
zinem — filantrop i dobroczyńca obu Wysockich, „m agdalenki”, Węgielka i w ielu innych w ydaje wszelako znacznie więcej pieniędzy n a reprezen
tację: luksusowe mieszkanie, powóz, wyścigi i inne zbytki, a to wszystko w celu przypodobania się pannie Izabeli. Jeśli przypomnimy raz jeszcze, że n arrato r wprawdzie relacjonuje czasem w sposób iteratyw no-duratyw - ny pew ne odcinki losów protagonisty, ale nie daje ogólnej charakterystyki łączącej klasyfikację z rzutem retrospektyw nym i antycypacyjnym , tym silniej zaznacza się tendencja do naruszenia stru k tu ry tradycyjnego „por
tre tu ”, zamkniętego w określonym układzie starannie dobranych cech, proporcji i relacji. W swym kom entarzu do Lalki Prus klasyfikuje idealizm Rzeckiego i Ochockiego, lecz Wokulskiego nazyw a typem „bardzo złożo
nym, jako człowieka epoki przejściowej”17.
Celowy brak sumarycznego komentarza auktorialnego n arratora został tu zastąpiony różnymi sygnałami w tekście, które przerzucają na odbiorcę w ydatną część trudów interpretacyjnych. Motywy późnej miłości uzasad
nia autor rozrzuconymi po całej powieści rozmyślaniami Wokulskiego o szarym pracowitym życiu, nieszczęśliwym małżeństwie, które również charakteryzuje wyczerpująco Rzecki, i związanym z tym pragnieniem szczęścia osobistego. Szerszych argum entów dostarcza Szuman swą logicz
nie przeprowadzoną tezą, że nie pierwsza, ale ostatnia miłość jest szcze
gólnie groźna (t. 1, s. 113), i uwagami o niebezpieczeństwie zbyt długiego gromadzenia „kapitałów sercowych” (t. 1, rozdz. 20). Wreszcie to, że kupiec kochał się romantycznie, nie wygląda nieprawdopodobnie, jeśli dostrzeże
my i docenimy sugestię, iż Wokulski był kupcem z przypadku, a z n atu ry idealistą, który zaraz po śmierci Minclowej zaczął zaniedbywać sklep na rzecz książek (zob. rozdz. M edytacje)18.
Podobnego kojarzenia opinii i sugestii wymaga właściwa ocena sygna
lizowanych wyżej rozbieżności między „idealistą” o szerszych aspiracjach
15 I b id e m , s. 393.
16 Zob. J. F a b r e , [ T r a d y c y j n o ś ć i n o w a t o r s t w o „ L a lk i”]. T łu m aczyła W. B ł o ń s k a . Cyt. za: M а г к i e w i с z, op. cit., s. 303—310.
17 P r u s , op. cit., s. 392.
18 O statnio bronił p raw d op od obień stw a spóźnionej m iło ści W okulskiego M a r k i e w i c z (op. cit., s. 39 n.).
a spekulantem i dorobkiewiczem. Czasami sam Wokulski dziwił się sobie i wówczas kom entarz narracyjny zastępuje autokrytycyzm podmiotu prze
żyć. Ironicznie trak tu je np. wszystkie zabiegi , ,wielkoś wiato w e”, którym musiał się poddać, chcąc utrzym ać stosunki tow arzyskie z Łęckimi. Dyle
matowi, czy na obiad u Łęckich włożyć frak, czy surdut, towarzyszy re fleksja:
— A ch, m ój sta ry H opferze! — m ó w ił — o w y , m o i k o l e d z y u n i w e r s y t e c c y i s y b e r y j s c y , czy który z w a s w y o b ra ża ł so b ie m n ie za jm u ją cego się p odobnym i kw estiam i?... [t. 1, s. 344]
Rozważania tego typu pojawiają się częściej (np. spraw a udziału w w y
ścigach), niemniej z głębszą refleksją dotyczącą samych sposobów zdoby
cia m ajątku spotykam y się u Wokulskiego aż po kryzysie miłosnym. F akt ten umotywowany jest poniekąd monomanią bohatera i zapewne osłabie
nie zmysłu społeczno-moralnego m a być jej najwyższym wyrazem, ale tu chyba mamy do czynienia z pewnym wyolbrzymieniem, stanowiącym drugą stronę Prusowskiej zasady oddawania złożonych i kontrastowych sytuacji psychicznych. Dopiero w jednym z ostatnich rozdziałów czytamy:
Z dobyw ałem m ajątek dla niej!... — p om yślał. — H andel... ja i handel!... I to ja zgrom adziłem przeszło p ół m ilio n a rubli w ciągu d w u la t, ja zm ieszałem się z ek on om iczn ym i szuleram i, sta w ia łem n a kartę pracę i życie, no... i w ygrałem ...
Ja — id ealista, ja — uczony, ja, który p rzecie rozu m iem , że p ó ł m ilio n a ru b li czło w iek n ie m ógłb y w yp racow ać przez ca łe życie, n a w e t p rzez trzy życia...
A jedyną p ociechą, jaką jeszcze w y n io słe m z tej .szulerki, jest p ew n ość, żem n ie kradł i n ie oszu k iw ał... W id oczn ie B óg o p iek u je się głupcam i... [t. 2, s. 420—421]
Wiadomo jednak, że aspekt społeczny fortuny Wokulskiego, zdobytej
„uczciwie” (tzn. bez oszustw), lecz drogą hazardu, jest wielokrotnie przed
miotem ocen „z zew nątrz”. Opinia księcia, że Wokulski był rzetelnym do
stawcą, potwierdza jego „uczciwość” w tym znaczeniu, w jakim mówi on sam o tym w swej pierwszej po powrocie z Bułgarii rozmowie z Rzeckim.
Inni idą jednak dalej. Pominiemy złośliwe i jaw ne dla czytelnika oszczer
stw a — ale już pani Meliton inaczej niż Wokulski ocenia gest podarcia w eksli Łęckich. Dla niego był to zapewne sposób podkreślenia idealnego charakteru uczuć, jakimi darzył Izabelę, w obecności pani Meliton, k tó ra w w ykupieniu weksli widziała zapobiegliwość typowego kupca, pragnące
go zdobyć siłą pieniędzy przedm iot swych pragnień. W jej słowach nato
m iast, które zam ykają całą scenę, ujawniony został inny aspekt tej spra
w y : „Nie darłbyś p an tysięcy, gdybyś wiedział, jak ciężko nieraz trzeba n a nie pracować” (t. 1, s. 227).
Nie musimy tu przytaczać znanych słów studenta, k tó ry w rozmowie z Rzeckim zakwestionował generalnie możność uczciwego zrobienia w iel
kiego m ajątku oszczędnością i pracą. Rzeckiemu n a te zarzuty „zakręciło
się w głowie” i nie potrafił znaleźć odpowiedzi, ale jeśli w eźm iem y pod uwagę, że skrom na zapobiegliwość Minclów wobec inicjatyw Wokulskiego jest równie sympatyczna, jak zaściankowa i staroświecka, to i zarzuty młodego socjalisty zachowują swą pełną wartość znaczeniową tylko jako w yraz jednego z możliwych stanowisk, sygnalizującego pew ien aspekt złożonego problemu. Z perspektyw y całej powieści w ażniejsza je st kw e
stia podniesiona przez Ochockiego w jednej z ostatnich rozmów z Wokul
skim (rozdz. Dusza w letargu). P unkt ciężkości został tu bowiem przesu
nięty z samej zasady robienia m ajątku drogą spekulacji handlowych, mo
ralnie dyskusyjnej, ale uznanej — jak się w ydaje — za konieczne następ
stw o dynamiki współczesnego życia gospodarczego, na obowiązki wobec społeczeństwa, które jest współtwórcą dochodów. Podobne poglądy nasu
wały się samemu Wokulskiemu:
M ów iąc p raw d ę — m y śla ł — p o w in ien b ym ten w y sz u le r o w a n y m a ją tek z w r ó c i ć ogółow i. B ied y i ciem n oty u n a s p ełno, a ci lu d z ie b ied n i i ciem n i są jed n ocześn ie n ajczcigod n iejszym m ateriałem ... [...]. [t. 2, s. 421]
Raczej niedyskusyjnie, lecz również z rozbiciem na głosy, został za
akcentowany w Lalce inny drażliwy problem, jakim był współudział dawnego powstańca i sybiraka w handlu bronią, upraw ianym u boku ro
syjskiego kupca, który w tym w ypadku działał zapewne w korelacji z szerszymi interesam i im perium carskiego. Jaśniejsze postaw ienie tej spraw y naraziłoby zapewne pisarza na konflikty z cenzurą i stąd rozdziały paryskie posiadają w iele „ciemnych punktów ” (zamiary Suzina, tajem nice baronowej, prawdziwa funkcja Wokulskiego w aferze itp.) — nie cenzura wszakże, ale monomania „obłędu” miłosnego może chyba tłum aczyć udział Wokulskiego, czysto zresztą automatyczny, w podejrzanej operacji. Dzięki dość konsekwentnem u przestrzeganiu jego punktu widzenia w rozdziałach paryskich ta sprawa, którą nie interesował się sam bohater, zostaje usu
nięta n a margines. Jednak gdy po powrocie do kraju reaguje ze zdziwie
niem na niechęć dawnych towarzyszy z Irkucka i w ątpliw ej wartości pochwały barona, iż „złamał nierozsądną zasadę abstynencji” wobec „pań
stwa, w którym znajdują się nasze m ajątki, gdzie leży nasza przyszłość”
(t. 2, s. 86), czytelnik otrzym uje pośrednio ocenę owego półświadomego współuczestnictwa.
Wokulski — personalny pośrednik narracji
Relatywne ograniczenie intelektualnego i moralnego dystansu n arrato ra wobec przeżyć protagonisty i związane z tym przyjm owanie lub raczej daleko idące zbliżenie do jego punktu widzenia pociąga za sobą koniecz
ność rozważenia jeszcze jednego problemu. Dotychczasowe badania zagad
nienia perspektyw narracyjnych w yczerpująco dowiodły, że w tego rodza
ju wypadkach bohater powieściowy pełniący funkcje personalnego pośred
nika narracji (niem. personales M edium ) przejm uje n a siebie sporą część zadań opowiadacza w zakresie dostarczania inform acji i formułowania ocen. Zastanaw ialiśm y się już, w jakim stopniu autoświadomość W okul
skiego pokryw a się z całościową wymową dzieła — teraz w arto wziąć pod uwagę wiarygodność jego sądów i spostrzeżeń o faktach zew nętrz
nych.
Powieść tradycyjna w odniesieniu do wypowiedzi lub spostrzeżeń po
staci powieściowych zakładała w yraźną obecność sankcji autorskich, któ
re jako ostatnia instancja znaczeniowa stanowiły środek kontroli ich w ar
tości poznawczej. Stąd przede wszystkim wszelkie opinie fałszywe w y
magały sprostowania, chyba że ich niewiarygodność była ewidentna. Na tle tych założeń zrozumiałe są zastrzeżenia Świętochowskiego dotyczące różnych rzekomych nieścisłości w Lalce. W prawdzie chodzi tu o szczegó
ły, ale spraw a posiada szerszy aspekt. Gdy bowiem Prus broni się przed zarzutem, iż przytoczone rozmyślania Wokulskiego o tym, kiedy to był ostatni raz w kościele, dostarczają odmiennych danych niż przedstawione gdzie indziej inform acje Rzeckiego — pisze tak:
Czy w e d łu g p. S. — czło w ie k w zb u rzon y i rozm arzony, na p ytan ie : k i e d y ż t o b yłem w k ościele? p o w in ien od p ow ied zieć: b yłem 147-m y raz, na p ogrzeb ie żony? 19
Jak widać, praw da psychologiczna jest w takim wypadku ważniejsza od prawdziwości przekazanych inform acji przedmiotowych. Te ostatnie nie są bezpośrednio prostow ane przez narratora, ale ulegają w eryfikacji jedynie w świadomości uważnego odbiorcy, który zestawiając różne w ersje musi brać pod uwagę stopień ich wiarygodności.
Czasami przestrzeganie perspektyw y protagonisty i zasada nieingeren
cji może prowadzić do pomyłek czy uproszczeń poważniejszych, a m iano
wicie bezpośredniej identyfikacji uogólnień Wokulskiego z autorskimi. Np.
jeżeli się naw et generalnie zgodzimy z powszechną tezą interpretacyjną, że zachwyty bohatera nad rozwojem nauk i sztuk w Paryżu w yrażają autorskie przeciwstawienie rozwiniętego kapitalizm u zacofaniu gospodar
czemu K rólestw a Polskiego, to i ta k nie można owym sądom odmówić cech zapatryw ań osobistych, zrelatyw izow anych n a sytuację życiową pod
miotu, gdyż ulegają poważnej modyfikacji w zestawieniu ze słowami Geista, zresztą również do pew nego stopnia subiektywnym i :
W ja k im ś A ltd o rfie lu b N e u sta d z ie k a cerzem i zd rajcą jest ten, k to n ie w ie rzy w pastorów , B ism arcka, w d ziesięcio ro przyk azań i k on stytu cję pruską. Tu w o ln o k p ić z B ism arck a i k o n sty tu cji, a le za to pod grozą od szczep ień stw a tr z e
19 P r u s , op. cit., s. 394.
ba w ierzyć w tab liczk ę m nożenia, teorię ruchu fa listeg o , w sta ło ść ciężarów ga
tu n k o w y ch itd. P okaż m i pan jed n o m iasto, w k tórym n ie ścisk a n o by sob ie m ózgów ja k im iś dogm atam i, a — zrob ię je sto licą św ia ta i k o leb k ą przyszłej ludzkości... [t. 2, s. 47]
Czynnik emocjonalny, uw arunkowany aktualną sytuacją psychiczną, odbija się również na opiniach Wokulskiego o arystokracji. Duża am bicja i charakterystyczne dla niego poczucie wartości własnej uzasadniają fakt, że czując się intruzem w salonach hrabiny Karolowej, reaguje początkowo ja k zbuntow any plebejusz: „Jakim i to oni formami obwarowali się, co? — pomyślał. — A... gdybym mógł to wszystko zwalić!...” (t. 1, s. 151). Ale nieco później, już po przełam aniu pierwszych lodów, niechęć człowieka z „niższych sfer” wobec obcych mu form zmienia się w podziw, gdy obser
w uje drugą stronę medalu, spontaniczną zabawę arystokratycznej mło
dzieży (t. 1, s. 160— 161).
Zaw arta w jednym z ostatnich rozdziałów powieści replika księcia: „Żal mówi przez pana” (t. 2, s. 42*6) — n a nam iętną tyradę przeciwko arysto
kracji, inspirow aną bezpośrednio postępowaniem Izabeli, m a także swoje podstawy, jeżeli obok ludzi w stylu Łęckich czy Krzeszowskich uwzględ
nim y prezesową Zasławską i pełnego przynajm niej dobrej woli księcia, poza Starskim dojrzym y Ochockiego, a naw et gdy Izabeli przeciwstawimy znacznie głębiej spoglądającą na życie Wąsowską. Niemniej nie ulega wątpliwości, że — jak wskazuje generalny obraz arystokracji w powieści
— postawie światopoglądowej autora najbliższe są właśnie oceny krytycz
ne. Podobnie i surowe sądy Wokulskiego o całym społeczeństwie, chociaż wiążą się z jego aktualnym i stanam i duchowymi, znajdują swe sankcje w sposobie prezentacji większości postaci ze świata otaczającego i w re
fleksjach przyjaciół, a zwłaszcza Ochockiego.
Ciekawym połączeniem perspektyw y protagonisty z dążnością do obiek
tyw izowania dostarczonych tą drogą inform acji są stosunkowo częste opisy tła zdarzeń lub opisy innych postaci dokonywane przez pryzm at jego in dywidualnego stanow iska obserwacyjnego. Z takim zjawiskiem możemy się w prawdzie spotkać zarówno w powieściach współczesnych Lalce jak i dawniejszych, ale przeważnie ów chw yt narracyjny był tylko pozorny.
Uzależnieniu pola widzenia od określonego stanowiska obserwacyjnego nie towarzyszyło bowiem relatywizowanie opisu na określoną sytuację psy
chiczną patrzącego, który tym samym staw ał się jakby „przezroczysty”
i dokonywał zapisu przedmiotowo, a mówiąc ściślej — zgodnie z autorską w izją przedstawionego świata i potrzebami odbioru. Klasyczne przykłady sygnalizowanej tendencji można znaleźć u Orzeszkowej20, lecz i w Lalce takie opisy, jak opis kamienicy Łęckich, tylko na pozór dokonywane są
20 Zob. np. op is zach ow an ia Z ygm unta K orczyńsk iego w o b ec żony, oddany p o zo rn ie z p ersp ek ty w y jego m atki (N a d N ie m n e m , t. 3, rozdz. 1) czy sposób p rzed sta w ia n ia Franki, oglądanej jakoby oczam i P a w ła K ob yck iego (Cham , rozdz. 1).