O AR T YK U L E ST E F AN A P I E C H N I K A P T . „ K I N E M AT YC Z N A R Ó WN O WAŻ N O ŚĆ U K Ł AD Ó W S I Ł ", M E C H . T E O R E T . I ST O S., 1978, R . 16, N R 1 S. 71- 79.
Z BI G N I E W KĄ CZKOWSKI (WARSZAWA)
N a tem at wymienionej wyż ej pracy S. Piechnika miał em okazję wypowiedzieć się w po-ufnej opinii przekazanej Redakcji M TiS w maju • ubiegłeg o roku. Ponieważ jednak zastrze-ż enia moje nie został y wzię te pod uwagę ani przez Autora, ani przez Redakcję , przeto — uważ ając je za istotne — uznał em za konieczne przedstawienie swoich racji szerokiemu krę gowi Czytelników czasopisma.
Podstawową tezą Autora jest, że zasada de Saint Venanta bę dzie mogł a być stosowana również do prę tów cienkoś ciennych pod warunkiem odpowiedniego uogólnienia poję cia statycznej równoważ noś ci ukł adu sił dział ają cych w przekroju poprzecznym prę ta. W szcze-gólnoś ci, jeż eli róż ne rozkł ady naprę ż eń normalnych ctxt (i = 1, 2, ...) redukują się do jednakowych sił podł uż nych, jednakowych momentów zginają
cych i jednakowych bimo-mentów, t o w odległ oś ci przewyż szają cej wyraź nie rozmiary przekroju powstają prak-tycznie jednakowe stan y napię cia i odkształ cenia. Ponieważ zaś za statycznie równoważ ne traktowan o dotą d te rozkł ady naprę ż eń axi, które speł niał y warun ki:
(1) JJtxtdA - N, Jj (T
xiydA - M
xyff 0
xizdA = M„
A A A
przeto dodatkowy warun ek
(2)
wymaga uogólnienia poję cia statycznej równoważ noś ci ukł adów sił .
Z tezą tą trudn o się nie zgodzić. D opóki rozpatrywał o się prę ty o przekroju zwartym, dopóty rozkł ad naprę ż enia ax w przekroju dostatecznie odległ ym od miejsc przył oż enia naprę ż eń zewnę trznych zależ ał praktycznie od trzech wielkoś ci zdefiniowanych wzorami (1). W prę cie cienkoś ciennym rozkł ad ten zależy także od nowej wielkoś ci s t a t y c z n e j zdefiniowanej cał ką (2).
Ale nie o sprawę uogólnienia poję cia statycznej równoważ noś ci mi chodzi. Protestuję stanowczo przeciwko wprowadzaniu do ję zyka mechaniki terminu „ kinematyczna rów-n oważ kinematyczna rów-n oś ć" w odniesieniu do ukł adów sił . Kinematyka jest nauką o geometrii ruchu, wyraź nie odgraniczoną od statyki, zajmują cej się problemami równowagi wielkoś ci sta-tycznych. Oczywiś cie niemal każ de dział anie sił n a ustrój odkształ calny powoduje zmianę jego formy, a zatem jest przyczyną zjawisk kinematycznych. N p . sił a podł uż na powoduje
z reguł y przesunię cie przekroju wzdł uż osi prę ta, a moment zginają cy — obrót prę
ta prze-kroju. Analogicznie, dział anie bimomentu może (ale nie musi) wywoł
ać spaczenie prze-kroju poł ą czone z jego obrotem dokoł a jednej z osi podł uż nych prę ta. N ie jest to wię c
zjawisko jakoś ciowo róż ne od poprzednich. P
onadto dodatkowy warunek (2) ma, podob-nie jak warunki (ł ), czysto statyczny charakter i nie ma ż adnego zwią
zku ze skutkami ki-nematycznymi, jakie bimoment wywoł uje.
W pewnych przypadkach mogą zresztą pojawiać się sił y wewnę
trzne, którym nie to-warzyszą ż adne zjawiska kinematyczne. N p. w prę cie obustronnie utwierdzonym pod
wpł ywem równomiernego wzrostu temperatury powstaje sił a osiowa, a pod wpł
ywem temperatury liniowo zmiennej na wysokoś ci przekroju —• moment zginają cy. M imo to w prę
-cie tym nie pojawiają się ani przesunię cia ani obroty przekrojów. Podobnie, moż na sobie
wyobrazić obustronnie utwierdzony prę t (niekoniecznie cienkoś cienny), w którym rozkł ad
temperatury, np. wedł ug funkcji
(3) t = ayz
wywołuje powstanie bimomentu, któremu nie towarzyszy spaczenie przekrojów poprze-cznych prę ta. A zatem kinematyka — to jedno, a statyka — to zupeł nie co innego i nie
należy mieszać ze sobą obu tych poję ć. .
Poza tym w swojej opinii sprzed roku wskazywał em na inne usterki, których usunię cie
mogł oby tylko ulepszyć pracę .' W szczególnoś ci zlekceważ ono nastę pują
ce uwagi i pro-pozycje:
1. Krytykował em nieporadność ję zykową sformuł owania zasady de Saint Venanta:
„w myśl której, macierze naprę ż eń, odkształ ceń i przemieszczeń róż nić się bę dą d o
-w o l n i e m a ł o (podkr. Z. K.), z -wyją tkiem obszaru są siadują cego z po-wierzchnią
obcią ż oną, dla róż nych, ale statycznie równoważ nych obcią ż eń przył oż onych na m a
-ł e j w s t o s u n k u d o c a -ł e j powierzchni". Proponowa-ł em, aby zamiast tego
oryginalnego, ale niejasnego sformuł owania zacytować zasadę de Saint Venanta
w brzmieniu podanym przez klasyka naszej wytrzymał oś ci materiał ów, M. T. H ubera.
0 ileż bowiem ł atwiej moż na ją zrozumieć, gdy jest ona, z należ ytą dbał oś cią o precyzję
sformuł owań naukowych, wyraż ona nienaganną polszczyzną : „Jeż eli n
a pewien nie-wielki obszar ciał a sprę ż ysteg
o w równowadze dział ają kolejno rozmaicie rozmieszczone,
.ale statycznie równoważ ne, obcią ż enia, to w odległ oś ci od obszaru przewyż szają cej
wyraź nie jego rozmiary powstają praktycznie jednakowe stany napię cia i odkształ
ce-n ia". (M . T. H uber: „Stereomechace-nika techce-niczce-na" cz. I, Warszawa 1951 PZWSz,
str. 103).
2. Proponował em uzupeł nienie spisu literatury pozycją : W. Burzyń ski
: ,,O niedomaga-niacri i koniecznych uzupeł nieniach de Saint - Venantowskiej teorii prę tów prostych",
Prace Wrocł . Tow. N auk., ser. B, n r 42, 1951, Wrocł aw.
3. Zwracał em uwagę
na niestosowność wymieniania tylko drugiego nazwiska przy cyto-waniu dzieł a sygnowanego przez trzech autorów: P . Jastrzę bskiego, J. M utermilcha
1 W. Orł owskiego.
Przykro mi, że w zwią zku z niezbyt ostatecznie waż nym przyczynkiem do XIX-
wiecz-nej problematyki musiał em zają ć tyle miejsca w czasopiś mie. Obawiał em się jednak, ż e,
gdyby publicznie lansowany (nie tylko zresztą na ł amach „ M echaniki Teoretycznej i Sto-sowanej"), nielogiczny term in „ kinematyczna równoważ ność ukł adów sił " nie spotkał się z publicznym zdecydowanym odporem, to mógł by zakorzenić się i zachwaś cić nasz ję zyk naukowy.
Zbigniew Ką czkowski
O D P O W I E D Ź AU T O R A P R AC Y „ K I N E M AT YC Z N A R Ó WN O WAŻ N O ŚĆ U K Ł AD Ó W S I Ł " ( M E C H AN I K A T E O R E T YC Z N A I ST O SO WAN A, 1978 R . 16, N R 1, S. 71- 79) N A U WAG I
Z . K Ą C Z K O WS K I E G O Z AWAR T E W J E G O „ L I Ś C IE D O R E D AK C J I "
STEFAN P IEC H N IK ( K R AK Ó W)
Wymienione przez Z . Ką czkowskiego w „Liś cie do Redakcji" uwagi dotyczą ce mojej pracy są powtórzeniem zastrzeż eń, jakie zawarł On w swej poufnej opinii redakcyjnej. Odpowiedzi mojej n a tę opinię Redakcja nie przekazał a opiniodawcy zajm ują c—jak się m ogę d o m yś leć —w tej sprawie wł asne stanowisko.
Z listu Z . Ką czkowskiego ł atwo odczytać, że protest dotyczy gł ównie nazwy „kinema-tyczna równoważ ność ... ". M oż na by się ostatecznie zgodzić na zmianę nazwy, bo ta nie jest najważ niejsza, ale „ List " dowodzi funkcjonowania pewnego „ z j a w i s k a " dosyć powszechnego), którem u podlega (ś wiadomie lub nie) liczna (niestety) grupa ludzi nauczają cych m echanikę . Zjawiskiem tym jest nadm ierna skł onność do t r w a n i a w usta-lonych nawykach myś lowych i stereotypach. Ludzie ci nie chcą (a może nie potrafią ?) dostrzec, że a p a r a t f o r m a l n y mechaniki nie jest statycznym, niezmiennym zbio-rem poję ć, terminów i reguł , ale że stosownie do celów i potrzeb aparat ten podlega okreś-lonym .zmianom i rozszerzeniom n i e n a r u s z a j ą c przy tym ani zasadniczych treś ci, an i tym bardziej przedm iotu badań mechaniki, jakim jest i pozostanie ruch ciał material-nych. Co wię cej, ludzie ci odż egnują się od wszelkiej formalizacji, upatrują c w niej zaciem-nianie treś ci fizycznej mechaniki, próbę zamachu n a znaczenie i istotę inż ynierskiej in-tuicji. Zapominają przy tym , że sami posł ugują się okreś lonymi definicjami (bo bez tych n i e m o ż na analizować ż adnego problem u mechaniki), a zatem stosują elementy od-powiedniego formalizmu. Każ dy, kto posł uguje się okreś lonym systemem formalnym, wie jaką rolę należy przypisać t r e ś ci definicji, a jaką jej n a z w i e , i że ta ostatnia nawet trafnie, estetycznie i wygodnie dobran a n i e i m p l i k u j e w ż adnym przypadku istoty treś ci, którą niesie. T ak n p . powszechnie stosowana w rachunku wariacyjnym i teorii pro-cesów optymalnych nazwa „ równ an ie Eulera- Lagrange'a" n a okreś lenie warunku opty-malnoś ci mogł aby sugerować (gdyby się podzielał o stanowisko Autora „ Listu"), że rów-nanie to wyprowadzili wspomniani wyż ej uczeni, podczas gdy wiadomo, że w odniesieniu d o wię kszoś ci rezultatów współ czesnego rachunku, wariacyjnego nie mogli tego uczynić, gdyż nie mieli za swego ż ycia tych moż liwoś ci, (podobnie gdy rozmawiam z Iksem o Z . Ką czkowskim, t o nie' od razu musi mój rozmówca kojarzyć nazwisko to ze znanym specjalistą mechaniki budowli). Ską d zatem tak gwał towny protest przeciwko n a z w i e , która sama w sobie nie jest noś nikiem informacji o poję ciu, które reprezentuje? W ś wietle
tych uwag (nie nowych przecież) zdziwienie budzić musi wniosek, do jakiego doszedł
Au-tor „ Listu", że nazwa „ kinematyczna równ oważ n oś ć" prowadzi do pomieszania poję ć
„ kin em atyka" i „ statyka". A przy sposobnoś ci — kinem atyka nie jest „ n auką o geometrii ruch u", jak utrzymuje Autor „ Listu" bo „ kin em atyka" i „ geom etria ru ch u " to synonimy
(nie jest wię c „ kinem atyka nauką o ... kin em atyce")!
W moim przekonaniu uważ ny czytelnik znają cy definicję statycznej równoważ noś ci ukł
a-dów sił napotykają c n a nową , zaproponowaną w moim artykule, definicję „
kinematycz-nej równoważ noś ci ukł adów sił " nie powinien mieć ż
adnych ubocznych skojarzeń i do-' mysł ów, a tylko okreś loną treś ć, jaką niesie relacja „ kinematycznej równ oważ n oś ci". Ale
skoro moja zbytnia wiara w ten brak skojarzeń został a zachwiana, jak tego dowodzi pro-test Autora „ Listu", gotów jestem raz jeszcze wywody swe w syntetycznej formie pow-tórzyć.
Spróbujmy zatem raz jeszcze wyjaś nić cel pracy:
N iech dany bę dzie zbiór Q ukł adów wektorów. Weź my podzbiór Q* <= Q taki, że każ de dwa elementy tego podzbioru speł niają relację
(Suma ukł adu (A) jest równa sumie ukł adu (B) i m om en t ukł adu (A) wzglę dem pun ktu Q jest równy momentowi ukł adu (B) wzglę dem tego samego pu n kt u ) . Łatwo udowodnić,
że jest to r e l a c j a r ó w n o w a ż n o ś ci (ani statycznej ani „ kin em atyczn ej" an i
ż adnej innej — po prostu relacja równoważ noś ci rozum ian a tak, jak ją się rozumie w m
a-tematyce, logice i wszelkich systemach formalnych). Relacja ta nosi n a z w ę „ statycznej
równoważ noś ci ukł adów wektorów". Tendencyjnie napisał em „ ukł adów wektorów", b o
mogą być to n p. ukł ady wektorów prę dkoś ci, pę du, przyspieszeń, natę ż enia pola elektrycz-nego itp. Relacja (1) jest czysto formalną defin icją —jej wykorzystanie i interpretacja fizyczna zależą od problemu i fizycznych okolicznoś ci zagadnienia, mimo że jej nazwa mogł aby sugerować zastosowanie tylko do problemów statyki. M oże ona m i e ć lub
n i e zastosowania w mechanice w zależ noś ci od poruszanego zagadnienia. Z ostań
my jed-nak przy ukł adach wektorów sił zewnę trznych. Jakie znaczenie m a powyż sz
a relacja w me-chanice nie trzeba uzasadniać. C hoć warto może przytoczyć jedn o. Znają c rozwią zanie
zagadnienia brzegowego mechaniki ciał a stał ego tzn . To, Te i u dla jednego reprezen tan ta
a)
7 7
/
/
/
P (statycznie) / / 2P / / / / / / Rys. 1klasy równoważ noś ci, rozwią zanie to m oż na wykorzystać — dzię
ki zasadzie.de Saint Ve-n aki zasadzie.de Saint Ve-n ta — dla każ dego ukł adu z tej klasy równoważ noś ci. Jeś li przedm iotem rozważ ań jest
prę t, to powyż szą zasadę moż emy zastosować tylko do tzw. prę tów litych. W przypadku
a formalnie) nie może być przy-ję ta. N ie jest bowiem moż liwe (z powodów natury fizycznej), by rozwią
zanie dla repre-zentanta wyż ej wymienionej klasy równoważ noś ci był o sł uszne dla innych ukł adów tej
klasy. D owód tego jest natychmiastowy. Rozważ my prę t lity obcią ż ony ukł adem sil zew-nę trznych jak n a rys. la . Rozwią zanie zadania przedstawionego na rys. lb może być rów-nież wykorzystane w przypadku obcią ż enia jak n
a rys. la (i nie tylko takiego, a dla każ-dego innego speł niają cego relację statycznej równoważ noś ci). Obcią ż
my teraz takim sa-mym ukł adem jak n a rys. la prę t cienkoś cienny. Rozwią zanie dla ukł adu (b) nie może być wykorzystane dla ukł adu (a) n a mocy zasady de Saint Venanta. Efekty kinematyczne, jakie wywoł ują ukł ady (a) i (b) są diametralnie róż ne (por. rys. 2). N asuwa się wię c naturalne
a) P,
r
/
/
"VJ \ "A \ \ \1
1
(giatycznie) Rys. 2pytan ie: czy w zbiorze ukł adów sił zewnę trznych moż na okreś lić taką relację równoważ-noś ci, (inną niż (1)), aby n p . rozwią zanie dla reprezentanta tej klasy (tzn. dla okreś
lonego-ukł adu sił ) m oż na był o wykorzystać dla każ dego ukł adu tej klasy, tzn. dla każ dego innego
ukł adu sił speł niają cego tę poszukiwaną relację równoważ noś ci? (a tym samym unikają c
koniecznoś ci rozwią zywania każ dego przypadku obcią ż enia osobno).
Celem pracy „ Kin em atyczn a równoważ ność . . . " jest o k r e ś l e n ie wł aś nie takiej
relacji równoważ noś ci. Oczywistą jest rzeczą , że poszukiwana relacja równoważ noś ci
okreś lać powinna klasę ukł adów dają cych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-n ym przypadku istotcych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-ny). Z tych wł aś cych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-nie powodów wspomcych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-niacych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-ną relację zapropocych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-nowacych ten sam efekt kinematyczny (gdyż ten jest w da-ną
w artykule nazwał em „ kinematyczną równoważ noś cią ukł adów sił " oddają cą
moim zda-niem dobrze jej istotę . M oż na ją również nazwać „relacją X", albowiem nazwę stawiam n a drugim miejscu p o treś ci. M oże pod wpł ywem „ publicznego zdecydowanego odporu" (Z . Ką czkowś ki) przyjdzie nazwę zmienić, ale tylko w przypadku gdyby argumentacja. był a poprawn a.
I <tak przechodzą c do „ List u " Z. Ką czkowskiego:,
1. Podstawową tezą pracy nie jest u o g ó l n i e n i e poję cia statycznej równoważ noś ci—
jak pisze Z . Ką czkowś ki, a wrę cz przeciwnie, ze zbioru ukł adów statycznie równoważ-nych wybranie p o d z b i o r u ukł adów sił speł niają cych dodatkowy warunek. 2. P raca nie dotyczy ukł adów sił dział ają cych w przekroju- poprzecznym prę ta, a dotyczy
ukł adów sił zewnę trznych przył oż onych do prę ta (dokł adniej do odcię tej przekrojem poprzecznym czę ś ci prę ta). N ie m a sensu mówić (aczkolwiek moż na) o równoważ nych,
ukł adach sił wewnę trznych (jedną ze współ rzę dnych gę stoś ci tych sił jest ax). Równania.
(1) i (2), które Z . Ką czkowś ki wymienia w „ Liś cie" są t o równania wynikają
ce z rów-noważ noś ci ukł adów sił wewnę trznych z odpowiednim ukł adem sił zewnę trznych. Taka
relacja, której nazwa tak bardzo nie podoba się Z . Ką czkowskiemu. R ówn an ia te są dopiero konsekwencją wprowadzonej relacji porzą dkują cej.
3. Z . Ką czkowski pisze w „ Liś cie": „ ... w prę cie cienkoś ciennym ukł ad ten (<rx — d o p. mój) zależy także od nowej wielkoś ci statycznej zdefiniowanej cał ką ( 2) ". W poufnej opinii natomiast pisze: „ P o prostu w prę tach cienkoś ciennych p o j a w i a s i ę (podkr. moje) jeszcze jedna uogólniona sił a wewnę trzna —• bim om en t — zdefiniowana (tak ja k wszystkie inne) okreś loną cał ką z naprę ż eń ffx. A że bim om en t może być w rozmaity
sposób realizowany, to Autor pokazał n a rysun kach ". P odobn ie postę puje wielu auto-rów — o czym piszę w pracy —• stwierdzają c formalnie, że taką a taką cał kę bę dziemy nazywać biniomentem, który „ się pojawia". N a marginesie należy przypomnieć, że bimoment jest to liczba, którą przyporzą dkowujemy biparze i bim om en tu jako liczby nie moż na w róż ny sposób realizować. Jednym z celów pracy był o pokazan ie brpary i to zarówno sił zewnę trznych jak i. wewnę trznych. Bipara sił zewnę trznych stanowił a podstawę sformuł owania relacji równoważ noś ci, której nazwa n apotyka n a odpór. 4. Krytykę odnoś nie „ nieporadnoś ci ję zykowej" w sformuł
owaniu zasady de Saint Ve-n aowaniu zasady de Saint Ve-n ta przyjmuję owaniu zasady de Saint Ve-nie bez uczucia satysfakcji, że zowaniu zasady de Saint Ve-nalazł em się w dobrym towarzystwie! (por. W. N owacki, „ Teoria sprę ż ystoś ci", P WN 1970, cz. I I , rozdz. 5, § 22, s. 264). 5. N ie cytował em w swej pracy artykuł u W. Burzyń skiego, przeto nie m
a tej pozycji w spi-sie literatury.
6. U waż am za niestosowne dopisywanie nazwisk osób do pracy, której nie wykonywali. Rozdział o prę tach cienkoś ciennych w ksią ż ce zamieszczonej w poz. 1 spisu literatury napisał tylko J. M utermilch (por. odpowiednią uwagę w ksią ż ce). W bibliografii wy-mieniono n atom iast wszystkich autorów. ,
7. N ie bardzo rozumiem zdania „ o XI X — wiecznej problem atyce". Czyż byś my znali rozwią zania wszystkich zagadnień postawionych w poprzedn ich wiekach? Jeż eli jedn ak uwaga Autora „ Listu" znaczyć miał a przestarzał ość i oczywistość poruszonej proble-matyki, to sam fakt tak zaangaż owanej Jego odpowiedzi polemicznej dowodzi, że i w XIX- wiecznej problematyce wcią ż jeszcze znaleźć m oż na tem at do wcale nie ba-nalnej (jak tego dowodzi treść „ Listu") polemiki.
W zakoń czeniu należy dodać, że publikowana praca „ Kin em atyczn a równoważ ność ukł adów sił " nie nosi znamion odkrycia naukowego, m a za zadanie jedynie speł nić rolę porzą dkują cą w zakresie zastosowań i interpretacji pewnych wielkoś ci statycznych.