• Nie Znaleziono Wyników

Opis epoki napoleońskiej w "Pamiętnikach ks. Radziwiłłowej (Ludwiki ks. pruskiej). Czterdzieści pięć lat mojego życia (1770 do 1815)"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opis epoki napoleońskiej w "Pamiętnikach ks. Radziwiłłowej (Ludwiki ks. pruskiej). Czterdzieści pięć lat mojego życia (1770 do 1815)""

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Łysiak-Łątkowska

Opis epoki napoleońskiej w

"Pamiętnikach ks. Radziwiłłowej

(Ludwiki ks. pruskiej). Czterdzieści

pięć lat mojego życia (1770 do 1815)"

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 13, 127-143

2007

(2)

TIAPIS

Seria XIII 2007

Anna Lysiak-Łątkowska

Opis epoki napoleońskiej w Pamiętnikach

ks. Radziwiłłowej (Ludwiki ks. pruskiej)

Czterdzieści pięć lat mojego życia (i 770 do Î815)

K

siężna Ludwika pruska, a właściwie Luiza Radziwiłłowa z dom u Hohenzollern, uro­ dziła się 24 maja 1770 roku, była córką Augusta Fryderyka, księcia pruskiego i bratanicą Fryderyka Wielkiego. Blisko związana z rodziną panującego nakreśliła obraz dworu wyda­ rzeń historycznych w swoich pamiętnikach. Dwa tomy rękopisów Pamiętników. .. Ludwiki Radziwiłłowej1, opatrzone napisem „dla moich dzieci”, zostały wraz z innymi dokumentami schowane wśród rodzinnych papierów, aby utrwalić pamięć czasów i osób odchodzących.

Ludw ika Radziwiłłow a, nie będąc uwikłana w wielką politykę, w swoich w sp o­ m nieniach opisała głównie wydarzenia z życia dw orskiego i towarzyskiego, w których bezpośredni brała udział lub była ich naocznym świadkiem. Przedstawiła wiele zwy­ czajnych i codziennych zdarzeń, które kształtowały ducha i atm osferę epoki, w któ­ rej żyła. Jej Pamiętniki... są interesujące właśnie przez to, że ich głównym trzonem nie są znaczące wydarzenia, choć oczywiście i w takich uczestniczyła, ale życie co­ dzienne, prywatne. Bez takich opisów nie byłoby pełnego obrazu przeszłości, bo to one właśnie kształtowały rzeczywistość osób w niej uczestniczących. W ydarzenia politycz­ ne i publiczne nieustannie jed n ak przenikają sterę prywatną, choćby poprzez rozm o­ wy, wyrażane sądy i opinie na tem at spraw aktualnych. To, co m ogło być oglądane, dostrzegane i obserw ow ane przez w szystkich, Ludwika Radziw iłłowa przedstawiła bez głębszych refleksji2. N ie dotyczyło to jed n ak sytuacji lub osób, w stosunku do których

Pamiętniki ks. Radziwiłłowej (Ludwiki ks. pruskiej), Czterdzieści pięć lat mojego życia (1770 do 1815), tl.

K. Białecka, t. 1-2, Warszawa 1911.

: Z ob . Historia życia piywatnego, red. P Aries, (i. Duby, d. K. Z ięba, K. O siń sk a -B o sk a , M . C e b o k -F o - niok, t. 3, W rocław 1999, s. 341.

(3)

128 Anna Łysiak-Łątkow skaa

miała własne em ocje, ja k również spraw osobistych oraz bliskicli i znajom ych. N ie za­ wsze wylewna w swoich zwierzeniach, czasem dyskretna, posiadała charakterystyczny sposób ekspresyjnego wyrażania m yśli, przedstaw iania osobistego punktu w idzenia, prezentow ała subiektyw ne uwagi i spostrzeżenia. Indyw idualny styl pisarstwa autorki je st nośnikiem inform acji nie tylko o epoce, ale i o niej sam ej3, a także o m entalności bliskiego je j otoczenia, a także o osobach, z którymi się zetknęła. Pozostaw ione przez Ludw ikę Radziw iłlow ą Pamiętniki... pozw alają poznać dw ór Fryderyka W ielkiego i je g o następców — Fryderyka W ilhelma II i Fryderyka W ilhelma III — z perspektywy obserw atora4. N atom iast epoka napoleońska odcisnęła na je j życiu piętno naznaczone tragedią śm ierci — córek H eleny i Luizy*, ojca, brata Ludwika, który zginął w czasie kam panii 1806 roku. Je g o odejście księżniczka pruska odczuła najbardziej boleśnie, to właśnie w spom nieniam i o nim i głębokim żalem po je g o stracie są przesycone Pa­ miętniki... w części drugiej, która dotyczy burzliw ych dziejów napoleońskich. D ru gim charakterystycznym elem entem tej części w spom nień je st opis podróży i przeżyć, jakie były udziałem Ludwiki R adziw iłłow ej, je j bliskich i kręgu dw orskiego, wywołanych zawieruchą w ojenną. O czyw iście przekaz pam iętnikarski je st niepełny i niedokładny, poza tym dla czytelnika polskiego pewnie bardzo stronniczy ze w zględu na poczucie przynależności Ludwiki Radziw iłłow ej do Prus i lojalności w zględem króla pruskiego. Istotne je st jednak, ze dzięki nawet ogólnem u zarysowi czasów i osób, jak i pozostaw iła księżniczka pruska, żona A ntoniego Radziwiłła, m ożna w sposób bezpośredni odczuć atm osferę czasów napoleońskich. N ie chodzi więc tyle o przedstaw ienie w ydarzeń hi­ storycznych, w ielokrotnie w pracach historycznych i w literaturze ju ż opisanych wraz z ich zróżnicow anym i interpretacjam i. Bardziej interesujący i ciekawszy je st sposób ich odbioru oraz uchwycenie postaw w obec N apoleon a przez osoby, które uczestni­ czyły w rzeczywistości czasów w ojennych.

Sw oje w spom nienia w drugiej części Pamiętników... Ludwika R adziw iłłow a rozpo­ częła od opisu sporu pom iędzy je j braćm i — Ludw ikiem i A ugustem — w ywołanym kwestią dziedziczenia dóbr ziem skich i prawem do nich3. N astępn ie opisała wizytę, jak ą złożyła H elena Radziw iłłow a, matka A ntoniego Radziwiłła, je j m ęża, wraz z córką R óżą pod koniec 1803 roku wr Berlinie. N iestety w krótce po tych odw iedzinach Róża w w yniku choroby zmarła, dlatego Ludw ika R adziw iłłow a pojechała do N ieborow a, chcąc, ja k pisała, „żeby w idok w nucząt złagodził sm utek księżnej (H eleny Radziw

iłło-3 Ibidem, s. 11-12.

4 Ten fragm ent części w stępnej artykułu je st z pew nym i zm ianam i pow tórzen iem w stępu artyku­ łu opu blik ow anego wt „Przeglądzie Z ach o d n io p o m o rsk im ” t. 18, 2004, z. 2, s. 19-32 (Dwór pruski

we wspomnieniach Luizy Radziwiłłowej z Hohenzollernów).

3 Pamiętniki ks. Radziwiłłowej..., op. cit., t. 2, s. 162-163. * C ó rk a H elen a żyła wt latach 1802-1803; Luiza — 1799-1808.

(4)

w ej)” po śm ierci je j córki'1, i aby w ten sposób w spółuczestniczyć w żałobie i w przeży­ w aniu bólu i sm utku. Tym bardziej, iz w 1803 roku autorka w spom nień sam a straciła swoją pierwszą córkę H elenę7. Trudno było je j pogodzić się z tą śm iercią; w przejściu czasu żałoby pom ogły narodziny drugiej córki Elizy*. D latego rozum iała uczucia H e ­ leny Radziw iłłow ej.

Były one na tyle silne, że H elena Radziwiłłowa uzewnętrzniła je w stworzonym z ogrom nym rozm achem projekcie parkow o-ogrodow ym , jakim była Arkadia. Smutek, żal i rozpacz wyraziła za pom ocą symboli oraz metafor, zgodnie z założeniami estetyki sentym entalno-rom antycznej, a także literacko-filozoficznym i. Bliskie mentalności, wy­ kształceniu, postawie i stylowi życia I leleny Radziwiłłowej, byłyjej sposobem na przeży­ cie żałoby, a także wyrażały je j postawię wobec śmierci, końca rzeczywistości doczesnej. W jedn ym z zakątków Arkadii, przenikniętej nastrojem elegijnym, atm osferą m elancho­ lijnej zadum y i refleksji nad tajemnicą życia i śmierci, poświęciła ona zmarłym córkom — Róży, Krystynie i Anieli — G robow iec Złudzeń. Drzwi tej budowli, mającej kształt zm onum entalizowanej urny rzymskiej koloru czarnego, ozdobiła płaskorzeźba w yob­ rażająca G eniusza Śmierci gaszącego pochodnię życia. W środku nad kopiam i obrazów m istrzów włoskich i holenderskich znalazł się napis: „ofiarujem y B ogu nędzę ludzką aż do ostatniego tchnienia”. O b ok Grobowca um ieszczono głaz sprawiający wrażenie przy­ padkowego, a na nim kolejną inskrypcję: „Kto sieje w śród lez, zbiera w radości”*.

Po pobycie w N ieborow ie Ludwika Radziw iłłow a odwiedziła, jeszcze w tym sam ym roku, Puławy, zespół pałacow o-parkow y powstały z inicjatywy Izabeli Czartoryskiej, która „siliła swój um ysł do stworzenia czegoś piękniejszego, czegoś w spanialszego, co by m ogło zakasować Arkadię i było urządzone na szerszą skalę”4. Puławy autor­ ka Pamiętników... nazwała „prawdziwie królewską rezydencją” . Charakteryzując na­ tom iast księcia A dam a Kazim ierza Czartoryskiego oraz Izabelę Czartoryską, wskazała na ich obycie towarzyskie, znajom ość świata, wykształcenie, um iejętność stworzenia z Puław centrum życia kulturalnego, tow arzyskiego oraz politycznego. Izabela C zar­ toryska, w edług Ludwiki Radziw iłłow ej, była nieco bardziej zdystansowana w stosun ­ ku do różnych osób, a także nieco sztuczna i wyniosła w kontaktach towarzyskich, w przeciw ieństwie do sw ojego m ęża, „dobrego, serdecznego i uprzejm ego w stosun ­ kach z lu dźm i” 10.

'■ Ibidem, s. 163. ' Ibidem, s. 166.

s W Piw kow ski, Ogród romantyczny Heleny Radziwit!ou>cj, Warszawa 1995; idem , E t inArcadia ego. M u ­

zeum księżny Heleny Radziwiłłowej: katalog wystawy w Świątyni Diany w Arkadii, m aj-w rzesień 2001, red.

T. M ikocki, W. Piw kow ski, Warszawa 2001, s. 41. 9 Pamiętniki ks. Radziwiłłowej..., op. cit., t. 2, s. 164. 111 Ibidem, s. 165.

'C ó r k a Eliza żyła w latach 1803-1834; słynne są dzieje nieszczęśliw ej, m łodzieńczej m iłości jej i przy­ szłego cesarza niem ieckiego W ilhelm a I.

(5)

130 Anna Łysiak-Łątkow skaa

O pis roku 1805 w swoich w spom nieniach księżniczka pruska rozpoczęła od wizyty madame de Stael na dworze berlińskim . Zw róciła uwagę na fakt, iż madame de Stael cieszyła się popularnością i znajdowała się w centrum zainteresow ania całego dw oru i arystokracji. Je j pobyt został je d n a k przerw any w iadom ością o śm ierci o jca11, któiym był N ecker, niegdyś je d e n z m inistrów Ludw ika XVI.

Przy opisie ostatnich m iesięcy 1805 roku pojawiły się uwagi dotyczące w ydarzeń m i­ litarnych. Wracając z kolejnej podróży, Ludw ika Radziwiłłowa przekazała wrażenie, jakie zrobiła na niej koncentracja w ojsk „naokoło O d ry ” po w ydanym przez króla pruskiego rozkazie m obilizacji i w ym arszu w ojsk po klęskach Prus — pod U lm 15 października i Austerlitz 2 grudnia 1805 roku. O m ilitarnych porażkach Prus pisała z w ielkim sm u t­ kiem i rozpaczą, tym bardziej że w epilogu tej kam panii w ojennej wziął udział je j brat L u dw ik12. Autorka Pamiętników... zwerbalizowała tutaj przede w szystkim sw oje obawy i niepokoje związane z coraz bardziej narastającym zagrożeniem militarnym . M im o ­ chodem w spom inała też o październikowej wizycie Aleksandra I w Puławach, która dla części zwolenników koncepcji politycznej księcia Adam a Jerzego C zartoiyskiego zdawała się znam ienna w skutki. Ja k w iadom o, „plan puław ski” nie pow iódł się, zaś Aleksander I przybył do Berlina, gdzie 3 listopada zawarł sojusz z królem Prus. K sięż­ niczka pruska, podobnie ja k w ielu innych, dała się zwieść postaw ie i zachow aniu cara Rosji. Scharakteryzowała go ja k o osobę „charakteru niezm iernie szlachetnego, bu dzą­ cego ogrom ny entuzjazm ” oraz zaznaczyła, że „pokładano w nim nadzieję, że stanie w obronie Prus przeciwko najściom N ap o leon a” . Cara Rosji zapamiętała także z wizyty, jaką ten władca je j złożył kilka lat później podczas je j pobytu w Królew cu i Kłajpedzie, w trakcie rokowań przed zawarciem ostatecznego pokoju w Tylży. W spom nienie, jakie zachowała o Aleksandrze I, i opinię o nim wyraziła w następujących słowach:

serdeczny i dobry dla naszycli dzieci, przyjazny dla m ęża, miły i dow cipny w rozm ow ie... szlachetność je g o charakteru, gotow ość do wielkich czy­ nów, budziła w m ym sercu dla niego uw ielbienie13.

O d inform acji o udziale Ludw ika w końcow ym etapie kam panii 1805 roku i je g o rozpaczy spow odow anej porażkam i pruskim i, rozpoczyna się, przew ijające się przez całą część drugą Pamiętników..., w spom nienie o n im 14. Pam ięć o nim cechow ała się silnym i em ocjam i i nieutulonym żalem p o je g o śm ierci. Ludw ika R adziw iłłow a, gdzie­ kolw iek by nie była wr trakcie swojej peregrynacji czasów w ojen, w szędzie poszukiw ała je g o śladów, osób, które go znały i m ogły podzielić się sw oim i w spom nieniam i o nim.

11 Ibidem, s. 167. IJ Ibidem, s. 168-169. 13 Ibidem, s. 215-217. 14 Ibidem, s. 169.

(6)

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ki. Radziw iłłow ej (L u dw iki ks. pruskiej)... 131

W zruszający i pełen em ocji był, w edług przekazu Ludwiki Radziw iłłow ej, je j m o ­ m ent pożegnania z bratem Ludw ikiem , któiy postanow ił wziąć udział w kampanii 1806 roku. Księżniczka pruska żegnała go „ze ściśniętym sercem ” , zapam iętała „b oles­ ny wyraz twarzy, sm utek i dziwnie w zruszenie” sw ojego brata. Żegnając się z nim czu ­ le i serdecznie, miała wrażenie, że widzi go po raz ostatni15. Stan niepokoju i troski był tak ogromny, że dokładnie zanotowała okoliczności, w jakich dowiedziała się o śm ier­ ci ukochanego brata. Jesien ią 1806 roku w Berlinie przebywała N aryszkinow a, która w dom u Ludw iki i A ntoniego Radziw iłłów została przyjęta 11 października 1806 roku. W tym dniu autorka w spom nieli nie mogła pozbyć się „uczucia niepokoju i dziw nego roztargnienia” . W ieczorem tego sam ego dnia zdawało je j się, że „ktoś idzie na moje spotkanie” , co spotęgow ało je j lęk i strach o brata, a także spow odow ało, że „myśl o Ludw iku prześladowała m nie przez cały w ieczór” . Ja k się później okazało, poległ on 10 października 1806 roku w czasie bitwy pod Saalfeld. N a w iadom ość o je g o śmierci zem dlała lub straciła przytom ność, bo ja k sam a zapisała, „co się później ze m ną działo, nic nie pam iętam [ . . . ] ” , a ocknęła się dopiero w pokoju m atki1'’. Po potw ierdzeniu tej sm utnej i bolesnej inform acji w rodzinie zapanowała żałoba. N aw et klęski Prus w bi­ twach pod Je n ą i Auerstaedt, stoczonych tego sam ego dnia 14 października 1806 roku, nie zdołały zagłuszyć rozpaczy i żalu po tak bolesnej i osobistej stracie; także śmierci swoich córek nie przezywała tak boleśnie.

W trakcie kampanii 1806-1807 roku księżniczka pruska zm uszona była opuścić Berlin. Je j pierw szym m iejscem pobytu stał się Szczecin, ale i z niego m usiała w y­ jech ać ze w zględu na coraz bardziej zbliżający się front wojenny. Spotkała wówczas

generała A ugusta Phulla*, który znał je j brata, ale nie um iał w ym ienić żadnych szcze­ gółów z ostatnich chwil życia Ludwika, czego głęboko żałow ał17. W G dańsku, któ­ ry był następnym przystankiem w je j w ojennej podróży, zetknęła się z Karlem von N ostitzem **, byłym adiutantem Ludwika, który je j m ógł pow iedzieć „coś szczegółach je g o śm ierci” . W strząs był tak wielki, że Ludw ika Radziw iłłow a napisała: „nie um iałam o tyle zapanować nad sobą, żeby spokojnie m óc ich w ysłuchać” . Dow iedziała się w ów ­ czas o sam otnej śm ierci Ludwika, który m im o liczebnej przewagi kawalerii i artylerii nie wytrzym ał natarcia. Je g o w ojska poszły w rozsypkę, a on sam , m im o wykazanej osobistej odwagi, a nawet braw ury i zuchwalstwa, „nie chcąc się poddać, pozostał sam [ ...] i szukał śm ierci” 18.

15 Ibidem, s. 175-176. 1,1 Ibidem, s. 179-180.

Pamiętniki ks. Radziwiłłowej..., op. cit., t. 2, s. 192. Pamiętniki ks. Radziwiłłowej..., op. cit., t. 2, s. 193-194.

* G eneral A u gust Phull, który przeszedł na służbę w arm ii rosyjskiej, pełnił funkcje posła rosyjskiego w H ad ze od 1814.

(7)

132 Anna Łysiak-Łątkow skaa

N a kolejnych stronach Pamiętników... księżniczka pruska przedstaw iła n astęp ­ ne szczegóły z ostatnich g od zin życia i śm ierci sw o jego brata. D o w ied ziała się o nich dzięki spotkaniu z A u g u ste m von G n eisen au *, ów cześnie m ajora b atalio ­ nu strzelcó w z oddziału Lu dw ika, późn iej feldm arszałka pru sk iego. Potw ierdził on to, co ju ż w iedziała w cześn iej, a m ian ow icie sam otn ą śm ierć Lu dw ika, p o d ­ kreślając przy tym, że w śró d sw oich żołn ierzy cieszył się on pow ażan iem i sza- c u n k ie m ,l\ W przed d zień śm ierci L u d w ik przebyw ał na zam k u R u d o lstad t, skąd w ieczorem przesyłał i otrzym yw ał raporty o m anew rach w rogich w ojsk. Tej nocy, ja k to przedstaw iła Ludw ika R adziw iłłow a, dręczyły go w ew n ętrzn e rozterki i w ąt­

pliw ości. Targające je g o duszą em o cje i uczu cia przelew ał na grę na fo rtepianie, która „nabierała g rob o w ego w yrazu, akordy silniej i sm ętn iej b rzm iały ”20. L u dw ik, w interpretacji księżniczki pru skiej, został ukazany ja k o sam otn y bohater, który dzięki sw o jem u p ośw ięcen iu „o b u d ził en tu zjazm u sw oich żo łn ie rzy ” . D ając przy­ kład zm ęczo n y m żołn ierzo m , w yruszył piechotą na spotkanie w ro giego „k o rp u su Z a n n a ” . Pojaw ił się w tym opisie m otyw zdrady. W ojska, które m iały w sp o m ó c L u dw ika i je g o żołnierzy, nie przybyły na o d siecz. C z ę ść żołn ierzy poległa, „reszta poszła w ro zsy p k ę ”. L u dw ik, „sam je d e n , o p u szczo n y przez w szy stk ich ” , otoczo n y został przez w ojska fran cuskie, próbow ał uciekać, ale m u się nie pow io dło . Z n alazł śm ierć na polu walki, śm ierć boh aterską i tragiczną, ja k chciała w ierzyć L u dw ika R adziw iłłow a.

O p is ten utrzym any został w konw encji rom antycznej. Ja k o bohater rom an ty cz­ ny w ystępuje Lu dw ik w ykreow any przez sw oją siostrę na sam otnika, p ośw ięcają­ cego się dla spraw y aż do ofiary z życia. O statn ie godzin y życia Ludw ika upływ ają p odczas burzliw ej nocy w zam ku, w atm osferze grozy i napięcia. N ie zabrakło ró w ­ nież rozterek duszy i w ew nętrznych dylem atów , czego w yrazem m iała być gra ogar­ niętego niem alże szaleństw em Ludw ika na fortepianie. Je g o los naznaczony został tragizm em , poniew aż nocą m im o zapew nień o pom o cy w ojskow ej szykow ano zd ra­ dę przeciw ko Ludw ikow i i je g o żołn ierzom . G d y po burzliw ej nocy n adszedł p o ra­ nek, siadł on na konia, „po raz ostatni rzucił okiem na ten gościn n y zam e k ” i opu ścił go na zaw sze. Pozostał fortepian, „niem y św iadek” tych zdarzeń, „przechow yw any ze czcią ja k relikw ia” . B ard zo sym boliczn e zdanie, bo w sp osób najbardziej p rzej­ m ujący oddające dram at straty i odejścia ukochanej osoby, w tym przypadku brata — tak ja k na obrazie czy na fotografii, kiedy najbardziej w yrazistym d o w o d em ro ­ zegranej tragedii je st zabaw ka zbroczon a krwią, p ozostaw ion y jak b y przez przypa­ dek poszarpany but lub inny fragm en t odzieży. C ały ten rom antyczny styl dow odzi

Pamiętniki ks. R a d z i w i ł ł o w y op. cit., t. 2, s. 200-201.

211 Ibidem, s. 199.

(8)

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ks. Radziw iłłow ej <Lu dw iki ks. pruskiej)... 133

w ielkiego przyw iązania i niedającego się w żaden sp osób uleczyć i załagodzić p o ­ czucia b ra k u ’ 1.

O braz Ludwika w oczach innych przedstawicieli rodziny i dw oraków był nieco odm ienny: zw olennik wojny, nieudolny dow ódca, krzykliwy i kłótliwy, czasem niepo­ ham ow any w swoich w ybuchach; butny, mylący odwagę z brawurą, ale i niestroniący od radości życia. Ludwika Radziwiłłow a, która odczuw ała szczególną więź ze sw oim bratem , na swój sposób postanowiła uczcić pam ięć o nim. Kreując go na bohatera ro­ m antycznego, ulegała m odzie i m anierze literackiej.

P rzygnębiające w rażenie zostaw iły na Ludw ice R adziw iłłow ej rów nież słow a Lu dw ika, który, żegnając się przed w yru szen iem na w ojnę w 1805 roku, n ap i­ sał w liście: „całuję m oją L o u lo u * i w krótce się o nią u p o m n ę ” . W obec losu, jak i go spotkał, z perspektyw y czasu w ydały się one Ludw ice R adziw iłłow ej w ieszczące i proro cze. W 1808 roku Luiza, w w yniku nieuw agi d orosłych , poparzyła się gorącą w odą, co było przyczyną je j cierpień, a w konsekw encji choroby i śm ierci. Z n a ­ cząca była scena, ja k ą zobaczyła i opisała księżniczka pruska w przeddzień śm ierci sw ojej córki — um ierająca zobaczyła anioła na zegarze. We w cześn iejszych w iekach za naturalne i zw yczajne uznaw ano, że n adch odząca śm ierć daje o sobie znać22 poprzez znaki, sym p tom y i zw iastuny. A nioł, istota n ieziem ska, był p osłań cem n ie­ uchronnej śm ierci i św iadkiem ostateczn ego zm agania o zbaw ienie duszy u m ie ­ rającego. P rzejaw em toczonej walki było cierpien ie; w tym w ypadku był to ból, ja k i odczuw ała dziew czynka w w yniku odn iesio n y ch przez poparzen ie ran, oraz ch oroba, ja k a ją dotknęła. Je g o o b e cn o ść św iadczyła także i o tym , że um ierająca w ostatniej g od zin ie życia m oże liczyć na w staw iennictw o an iołów i orędow n ik ów w n ieb ie23. W sceptycznym i w ątpiącym w ieku X V III, a naw et i późn iej, p rześw iad ­ czenie, że śm ierć sygnalizuje sw oje n adejście, w cale nie zostało w yparte z ludzkiej św iad o m o ści, co zn ajduje sw oje potw ierdzen ie w om aw ianym przekazie p am ięt­ nikarskim .

W reszcie po pięciu latach, jakie upłynęły od śm ierci Ludwika, w 1811 roku je g o ciało zostało przew iezione do katedry berlińskiej. Przebywająca w ów czas w Berlinie rodzina, arystokraci i w ojsko, oddali zm arłem u cześć i honor. O baw iając się jedn ak spow odow anych niechęcią do Francuzów zam ieszek berlińczyków, dla których pre­ tekstem m ógłby stać się uroczysty pogrzeb je d n e go z przedstaw icieli rodziny kró­ lewskiej, unikano niepotrzebnego rozgłosu. Ludwiki Radziw iłłowej z obawy przed

21 Ibidem, s. 199-201.

22 Pamiętniki ks. Radziwiłłowej..., op. cit., t. 2, s. 2 0 -2 2 ; zob. E. Kizik, Śmierć w mieście hanzeatyckim

w X I 7-A'I III wiekti. Studium z nowożytnej kultury ftineralnej, G dań sk 1998, s. 32.

23 Pamiętniki ks. Radziwilłowij op. cit., t. 2 s. 218, 230, 233; zob. R Aries, Człowiek i śmierć, tł. E. By­ kow ska, W arszawa 1989, s. 314-316.

(9)

134 A im a Łysiak-Łątkow skaa

je j reakcjami nie pow iadom iono o tym w ydarzeniu, ale w rocznicę śmierci wraz z p o ­ zostałym i członkam i rodziny nawiedziła trum nę z ciałem brata24.

O b o k w spom nieli pośw ięconych Ludw ikow i, Ludw ika R adziw iłłow a opisywała rów nież wydarzenia z życia dw orskiego. W trakcie w ojennego exodusu przedstawiała te, które m iały m iejsce w rodzinie królew skiej, w kręgu arystokracji i polityków, a także w śród osób, z którymi nieustannie przebywała.

Jed n y m z takich zdarzeń było przyjęcie urodzinow e brata królow ej, które zostało w yprawione m im o klęsk militarnych. Było ono dość dziw ne — odbyło się w m in oro­ wej atm osferze, w atm osferze w iszącego w pow ietrzu niebezpieczeństw a nadciągania w ojsk nieprzyjacielskich. Je g o uczestnicy mieli nie najlepsze hum ory i wcale nie byli w nastroju do świętowania. C o więcej, Ludw ika Radziw iłłow a w spom inała, że „d o ­ znawała dziw nego uczucia” , jakby była św iadkiem kiepskiego w idowiska, w którym aktorzy niezbyt um iejętnie odgryw ali swoje role, źle m askow ali prawdziwe uczucia 1 myśli. Podzielała ona przerażenie królow ej, wyw ołane realną m ożliw ością w krocze­ nia obcych w ojsk. N ajw iększą niechęć w Ludw ice Radziw iłłow ej w zbudzał w ów czas C hristian von H augw itz*, który je j zdaniem był w innym przegranej kam panii 1805 roku i je j politycznych, a nawet m ilitarnych konsekw encji23. N iechęć Ludwiki R ad zi­ wiłłowej do von H augw itza z biegiem czasu wcale się nie zm niejszyła; pisała o nim , że je st gotów „wszystko pośw ięcić dla zdobycia dla siebie w ysokiego stanow iska p o ­ litycznego” . Z nieukrywaną radością i satysfakcją zanotowała, że „N ap o leo n nim p o ­ gardzał i głośno go w yśm iew ał”2'’. M usiała to być silna niechęć, skoro, przedstaw iając swoją ocenę von H augw itza, poparła ją słowam i N apoleon a, o którym od m om entu śm ierci Ludw ika sąd i zdanie miała jedn ozn aczn ie w yrobione — „gardziłam N ap o le o ­ nem za je g o m ściw ość i zabranie mi ukochanego brata”27.

O sam ym N apoleonie wypowiadała się rzadko, i zawsze, z w yjątkiem uznania go w innym śm ierci Ludwika, przywoływała oceny innych osób. W śród nich pow tarza­ ły się określenia przestawiające N apo leon a ja k o „zim ną, egoistyczna naturę” , „gbu ra” , osobę m ało subtelną, porywczą, „wym agającą (dla siebie) uszanow ania” od w szystkich, w tym także od bliskich28.

24 Pamiętniki ks. Radziw iłłow y..., op. cit., t. 2, s. 253.

Pamiętniki ks. Radziwiłłowej..., op. cit., t. 2, s. 171.

2(1 Ibidem, s. 172. 2 Ibidem, s. 184. 25 Ibidem, s. 284: 262.

* C h o d zi tutaj o oskarżenie przeciągania ro zm ów dyplom atycznych w 1805 roku, co um ożliw iło d zia­ łania m ilitarne w o jsk n apoleońskich, czego konsekw encją była bitwa pod U lm 20 X 1805 roku, a o g ło ­ szona w je j następstw ie przez króla pruskiego m obilizacja w ojsk nie spow odow ała żadnej znaczącej zm iany sytuacji państw a pruskiego. Z aś po bitw ie pod A usterlitz (2 X II 1805 roku) C h . von H augw itz przebyw ał w W iedniu nie jako polityk dyktujący pruskie w arunki i ultim atu m , choć w łaśnie w tym celu został w ysłany d o N ap oleon a, ale ja k o składa jący hołd i gratulacje.

(10)

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ks. Radziw iłłow y (L u d w ik i ks. pruskiej).,. 135

Ludw ika Radziw iłłowa wraz z innymi arystokratami, przedstaw icielam i króla p ru ­ skiego, częścią rodziny królewskiej, w wyniku zawieruchy w ojennej zm uszona była opuścić Berlin. Szlak je j podróży w ojennej rozpoczął się od Berlina przez Szczecin, następnie Kostrzyn i Gdańsk, w reszcie pobyt w Królew cu, następnie w Kłajpedzie, i w reszcie pow rót do Berlina. N ajw iększą uciążliw ością podróży był fakt, ze rodzice Ludw iki Radziw iłłow ej nie chcieli w spierać je j finansow o i odm aw iali pom ocy: „m at­ ka uprzedziła m nie, że materialnej pom ocy udzielić mi żadnej nie m o że” . D odaw ała przy tym, że choć w iadom o było, iż wyjazd był niezbędny, „nie m ogłam powątpiewać, że matka użyła swej wymowy, żeby ojca źle do m nie nastaw ić”. Ja k wynika z je j słów, winą za zaistniałą sytuację obarczała matkę, z którą nigdy nie łączyła ją m ocniejsza więź uczuciow a i która nigdy nie żywiła w obec niej cieplejszych uczuć. Inaczej natom iast kształtowały się je j relacje uczuciow e z ojcem , choć dzieliły icli poglądy polityczne2''.

Podobnie ja k Ludwika Radziwiłłowa, wyjeżdżali z Berlina liczni je g o mieszkańcy: „kto tylko miał po tem u środki, uciekał” 3". M ieszkańcy Berlina, ci opuszczający m iasto i ci w nim pozostający, byli w zburzeni i zaniepokojeni. N astroje te wywoływały w ia­ dom ości „że Francuzi ju ż zbliżają się O pis ten i uwagi są bardzo subiektywne, bo m iasto opuszczali głównie przedstawiciele rządu, generalicja i arystokraci. Berliń- czycy, ow szem , byli poruszeni, ale z pow odu przyjazdu N apoleona, w obec którego dawały się wyczuwać nastroje sym patii. O sw oim zaś władcy m ówili uszczypliw ie i iro­ niczne: „nasz dureń w K łajpedzie” .

Pobyt w Szczecinie zapamiętała Ludwika Radziw iłłow a z pow odu dwócłi w yda­ rzeń. Jed n y m z nich była, ja k pisała, „awantura polityczna”, w którą wdała się królo­ wa pruska przy pom ocy księżnej M arii i M im i. Panie te sam odzielnie podjęły decyzję o aresztow aniu Lom barda, uznanego przez nie za niebezpiecznego. Jed n ak rozkazy królowej zostały całkowicie zignorow ane, sam Lom bard nie został uznany winnym , po zw olnieniu na polecenie króla pruskiego udał się do K ołobrzegu31. To zdarzenie oraz w cześniejsze32 zaangażowanie się królowej pod w pływem księżnej B erg i przy poparciu C hristiana von H augw itza w sprawy państwowe dow iodło, że nie posiadała ona w iększych zdolności politycznych, dawała sobą m anipulow ać. N a obronę królo­ wej Ludwika Radziw iłłow a napisała, że była „prawego i szlachetnego serca” oraz że zy­ skiwała przywiązanie, szacunek wszystkich znajdujących się w je j kręgu33. W podobny sposób została królowa pruska potraktowana przez N apoleona kilka lat później, kiedy, przebyw ając w Tylży,

y‘ Ibidem, s. 183, 196-197.

311 Ibidem, s. 184. 31 Ibidem, s. 186.

32 Ibidem-, królow a pruska Luiza w 1805 roku popierała „partię w ojen n ą", której zw olennikam i był także opisyw any w pam iętnikach Ludw ik.

(11)

136 Alina Łysiak-Łątkow skaa

niejednokrotnie zaczepiała o w arunki pokoju. Zaw sze dawał je j w ym i­ jające odpow iedzi, lub też nagle zm ieniał tem at rozmowy, zwracając

go na mody, na ubrania, na kosztow n ości... Dawał je j tym do zrozu m ie­ nia, że wcale sobie nie życzy prow adzić z nią pow ażniejszej rozm ow y34.

Ta ignorancja była tym bardziej przykra, że królowa pruska przebywała w Tylży na wyraźne życzenie N apoleon a, co starali się dla celów politycznych wykorzystać p o ­ litycy pruscy. „Piękność, dobroć i w dzięk” ich zdaniem to atuty, którym i miała królowa pruska posłużyć się dla zyskania przychylności N apoleon a w kwestiach politycznych. W zw iązku z tym „zaczęli je j przedstaw iać konieczność pośw ięcenia się dla przyszło­ ści” , i tak długo przekonywali królową, aż uległa ich nam ow om i w yjechała do ly lż y ^ . C zyż taka strategia oraz wyraźne w ykorzystywanie kobiecycłi w dzięków nie je st dla nas Polaków znajom e? I nie stanowi wręcz matrycy przesław nego spotkania N apoleon a z M arią Walewską, począw szy od uroku kobiecego aż po nadzieje polityczne?

W tym m iejscu chciałabym pośw ięcić kilka uw ag stosunku N apo leon a do kobiet, jaki wyłonił się z Pamiętników... Ludwiki Radziw iłłow ej. Podobną niechęć do angażo­ wania się politycznego kobiet wyraził N apo leon w stosunku do Pauli de N eale. Pod w pływem rozm ów z Ludw ikiem , bratem Ludw iki Radziw iłłow ej, nabrała ona prze­ konania o upokorzeniu Prus i arogancji N apoleon a. Sw oje uwagi wyraziła w liście skierow anym do matki, który został przechw ycony przez szpiegów francuskich. Treść listu „obraziła srodze i rozgniew ała” N apoleona, który od tej pory w niezbyt pochleb­ nych słowach wyrażał się o je g o autorce3'1. Jed yn y przykład, jak i podała Ludw ika R ad zi­ wiłłowa, kiedy N apo leon w sprawach politycznych, a w łaściwie bardziej społecznych, rzeczyw iście uległ kobiecie, to w W eimarze, po bitwie pod Jen ą i Auerstaedt. Księżna Ludw ika D arm sztadzka z d om u Essen „z nam ow y G oethego, zdobyła się na odwagę i przyjęła N apoleona, a nawet wyszła na schody” . D zięki rozw adze i rozsądkow i,

nie tracąc przytom ności um ysłu, pow oli, uprzejm ością swoją potrafiła ułagodzić srogiego tyrana. Zręcznie i um iejętnie postępując, uchroniła kraj od zupełnego zniszczenia37.

Inną atrakcją podczas pobytu w Szczecinie były wizyty składane Elżbiecie księżnej Brunszw ickiej, pierwszej żonie zm arłego króla pruskiego. R ozw iódł się on z nią, i pod pretekstem złego prow adzenia księżna otrzym ała nakaz stałego pobytu w Szczecinie. Ludw ika Radziw iłłow a, charakteryzując je j postać, miała m ieszane uczucia. W spom i­ nała o je j urodzie, pogodnym usposobieniu, ale i specyficznej inteligencji, a szczególnie

34 Ibidem, s. 222. 35 Ibidem, s. 223. 3,1 Ibidem, s. 208-209. r Ibidem, s. 189.

(12)

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ks. Radziw iłłow ej (Lu d w ik i ks. pruskiej)... 137

oryginalności. Ta ostatnia cecha pozwalała dom yślać się ekscentryczności w postawie i zachow aniu, sposobie wyrażania się księżnej Brunszw ickiej. Potwierdzała to Ludwika R adziw iłłow a, która napisała, że księżna Brunszw icka żyła w spom nieniem przeszło­ ści, czem u dawała wyraz w pozbaw ionych dyskrecji opow ieściach. Jed n ak je j siedziba w realiach polityczno-m ilitarnych roku 1806 pełniła funkcję m iejsca spotkań, salonu; tam spotykała się em igracja arystokratyczna, tam przybywali na kolację m iędzy innymi Karl Stein i W ilhelm Schulenburg. O puszczając Szczecin, zajm ow ane tam przez autor­ kę Pamiętników... m ieszkanie zostało pozostaw ione dla innego brata, Augusta, również biorącego udział w kampanii 1806-1807 roku38.

Po krótkim pobycie w Kostrzynie, Ludw ika Radziwiłłowa wraz z innymi przybyła do Gdańska. N iedogodn ością postoju w tym m ieście były ciasne, małe pokoiki, w któ­ rej przyszło je j m ieszkać. Jed n ak m im o utrudnień, jak im i były brak środków finanso­ wych, drogi zapchane uciekającym i, także kiepskie warunki m ieszkaniow e, wydawało się, że cały w yjazd traktowała jak o przygodę i doskonale się bawiła. Taki w łaśnie akcent zawiera je j w spom nienie o tym, ja k w spólnie z księżną M arią, żoną księcia W ilhelma, wynajęła „starą landarę” , aby m óc w zajem nie składać sobie wizyty. W podobnym sty­ lu opisała, ja k nieprzyzwyczajona do chodzenia po m iejskim bruku, w padła w błoto i zm uszona została do wynajęcia „pierwszej lepszej jak iejś dorożki, zwanej zebrc, która na długo pozostaw iła nam tem at do śm iechu” .

Królew iec, do którego następnie przyjechała, wydał się je j sm utnym m iastem , a dom , w którym zamieszkała, zim nym i m ało w ygodnym m iejscem , pom im o serdecz­ ności i starań je g o m ieszkańców 3''1. Wynikało to zapewnie z atm osfery tam panującej, niezbyt przychylnej dw orowi pruskiem u i arystokracji. Spow odow ało to przeniesie­ nie się do Kłajpedy, jed n ak Ludw ika Radziw iłłow a z pow odu choroby syna pozosta­ ła tam do stycznia 1807 roku. Początek roku nie zapowiadał się dla niej pom yślnie, a dla polepszenia stanu zdrowia dziecka rozw ażano w yjazd do m onarchii habsburskiej, do je d n e go z m odnych i znanych w ów czas uzdrowisk. W związku z tym Ludwika Radziw iłłow a podjęła starania o wyjazd i uzyskanie paszportów, nie otrzymała jed n ak żadnej odpow iedzi od N apoleona, nawet odm ow nej. W iadom ość o bitwie pod Iławą Pruską spow odow ała chwilowe w strzym anie realizacji planów wyjazdow ych oraz p o ­ spieszny wyjazd z Królewca. Ludwika Radziw iłłow a udała się do Kłajpedy, gdzie prze­ bywali ju ż przedstaw iciele rodziny królewskiej i inni arystokraci. Styczeń i luty 1807 roku to czas pew nego zawieszenia ze w zględu na sytuację m ilitarną i w ojskow ą, którą cechował brak zdecydow anego sukcesu w ojennego jedn ej ze stron walczących oraz brak rozstrzygających porozum ień politycznych. Po bitwie pod Iławą Pruską nadszedł czas rozm ów, rokowań, ale propozycje N apoleon a skierowane do króla Prus nie

zosta-w Ibidem, s. 186-188. w Ibidem, s. 191-193.

(13)

ly przyjęte. W związku z tym od zim y do w iosny 1807 roku życie w K rólew cu m iało pozory norm alności. Przybył tam A leksander I, którem u towarzyszyli m iędzy inny­ m i A dam Je rzy Czartoryski, N ikołaj N ow osilcow , a także generał A ugust Phull, który em ocjonalnie przeżył klęskę Prus z 1806 roku. I tym właśnie załam aniem o podłożu psychicznym Ludwika Radziw iłłow a próbow ała uspraw iedliw ić je g o przejście na słu ż­ bę carską.

Zw ycięstw o N apoleona pod Frydlandem 14 czerwca 1807 roku zm ieniło układ p o ­ lityczny. R ozpoczęły się rokow ania pom iędzy carem A leksandrem I a N ap o leon em bez udziału króla pruskiego. D opiero gdy zostały podjęte decyzje, tego ostatniego zapro­ szono do rozmów. R ozm ow a króla pruskiego z N ap o leon em , która dotyczyła Śląska, była, w edług przekazu Ludwiki Radziw iłłow ej, „nieprzyzw oita pod w zględem formy, a na koniec król robił się coraz więcej czerwony na twarzy, a N ap o leon coraz bledszy z gn iew u”*. Warunki zawartego pokoju w Tylży nazwała Ludw ika Radziw iłłow a p o ­ niżającym i, i ukazała upokorzenie króla Prus, który w cześniej dotrzym ał sw oich zo ­ bow iązań w zględem cara, a teraz oczekiwał od niego takiej sam ej lojalności40. C zarę goryczy przelał układ zawarty 8 w rześnia 1808 roku, w którym Prusom oprócz ko­ nieczności wydania twierdz narzucono także kontrybucje w ojenne.

Po bitwie pod Frydlandem Ludw ika Radziw iłłow a zdecydowała się opuścić K łajpe­ dę, gdzie ze w zględu na wypadek, jak i dotknął je j córkę Luizę, pozostaw ała do końca

1809 roku, i pow rócić do Królewca. Z zabaw niejszych zdarzeń, jakie m iały m iejsce w tym czasię, opisała odnalezienie rzekom ego skarbu, którego tajem nicę na łożu śm ierci zdradził królowi pruskiem u je d e n z budow niczych. Skarbu nie odnaleziono, natom iast odkryto trum nę z ciałem Albrechta H ohenzollerna, ostatniego W ielkiego M istrza Z akon u Krzyżackiego, który przeszedł na luteranizm , je g o żon, a także B o ­ gusław a Radziwiłła. Przy tej okazji odnalazły się także pieniądze ukradzione z kasy uniwersyteckiej. Ludwika Radziw iłłow a napisała rów nież o horoskopie postaw ionym przez je d n ą z wróżek, w edług którego dopiero po 1812 roku m iała się zm ienić sytuacja polityczna E u ro py41.

Po pow rocie do Berlina zanotow ała w ydarzenia dotyczące głównie kręgu rodzinne­ go oraz przekazała w iadom ość o śm ierci pruskiej królowej, która cierpiała ju ż w cześ­ niej na dotkliwe i bolesne ataki. O w ydarzeniach z roku 1812 napisała ze sm utkiem i goryczą ze w zględu na sytuację Prus. N ap o leon zażądał od króla najpierw zezw olenia na przejście w ojsk przez terytorium Prus, następnie zm usił go w lutym 1812 do zawar­

40 Pamiętniki ks. RadziiriHowcj..., op. cit., t. 2, s. 224 i nast. 41 Ibidem, s. 242-244.

* W 1805 roku po klęsce pod U lin . kiedy ciągle niezdecydow any Fryderyk W ilhelm 111 ogłosił m o b i­ lizację i W

7

dał rozkaz w ym arszu w ojsk, strona francuska przew idyw ała, że są to ju ż działania w ojenne. Pod presją cara A leksandra I zgodził się na przem arsz w o jsk rosyjskich przez Śląsk, i tej decyzji N a p o ­ leon nigdy nie zapom niał i nie w ybaczył królow i pruskiem u.

(14)

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ks. Radziw iłłow ej (L u d w ik i ks. pruskiej)... 139

cia porozum ienia. O znaczało to nie tylko zgodę na przejście w ojsk, ale i dostarczenie rekruta do Wielkiej Armii oraz przyłączenie się do koalicji antyrosyjskiej. C ała ta sy­ tuacja wywoływała w autorce Pamiętników... uczucie niesm aku i zażenowanie. Tym bardziej, iż w tych okolicznościach wraz z innym i przedstaw icielam i dw oru pruskiego m usiała uczestniczyć w przyjęciach z udziałem Francuzów. Żywiła w obec nicli w yraź­ ną niechęć, a każde spotkanie z w rogim i je j osobam i, winnym i śm ierci brata, pow odo­ w ało w niej w ewnętrzne rozdrażnienie, które z trudem przychodziło je j opanow ać42.

Przebieg kam panii m oskiew skiej z 1812 roku przedstaw iła w sp osób bardzo lapi­ darny. W form ie zapisu kalendarzow ego podała inform acje o bitw ach i działaniach w ojsk, jak ie w ów czas m iały m iejsce od przekroczenia N ie m n a aż do w ycofyw ania się z M oskw y. N ie zapom niała je d n a k przekazać, że N ap o le o n pod przybranym nazw iskiem odjechał, pozostaw iając ocalałych przy życiu żołnierzy W ielkiej Arm ii w trudnej sytuacji. W edług je j oceny ucieczkę, bo tak to nazwała, w odza arm ii, p o ­ zostaw ienie resztek w ojsk w tragicznej sytuacji, należy nazw ać haniebnym i nieho- norow ym 4’ .

W swojej narracji pam iętnikarskiej Ludwika Radziw iłłow a o wiele bardziej szcze­ gółow o opisała w ypadki, które miały m iejsce pom iędzy rokiem 1813 roku a podpisa­ niem pierw szego pokoju paryskiego. Zaskakujące dla niej było w7kroczenie oddziałów Kozaków, którzy zdum iew ali sw oim w yglądem i którzy w szędzie na zachód od O dry w zbudzali strach, niedowierzanie, aż w końcu i śm ieszn ość44. N apoleon w tym cza­ sie, przy poparciu i zaangażowaniu księcia Jó ze fa Poniatow skiego, m obilizow ał kolejne oddziały w ojskow e na terenie Księstwa W arszawskiego, pom im o, ja k zaobserw ow a­ ła autorka, oporów i próśb Polaków o pow strzym anie kolejnego poboru. Przyczyną tego stanu rzeczy były oczywiście poniesiony dotychczasow y trud i wysiłek żołnierski, straty ludzkie oraz postawy zniechęcenia, przygnębienia i rozczarowania. N ie prze­ szkodziło to N apoleonow i w realizacji je g o kolejnych posunięć, w skutek czego wiosną 1813 roku je g o w ojska zbliżyły się do Berlina, zaś Ludwika Radziw iłłow a w obec ko­ lejnego zagrożenia m usiała znow u opuścić Berlin, tym razem udając się do Frankfurtu nad O drą. Było to dla niej ponow ne gorzkie dośw iadczenie, gdyż tym razem łączyło się ze śm iercią je j ojca, którego szczerze opłakiwała. Z głębokim sm utkiem i żalem pisała o je g o odejściu, gdyż pom im o licznych nieporozum ień, do których m iędzy nimi dochodziło, darzyła go głęboką m iłością. Pogrzeb zm arłego, w ed łu gjeg o ostatniej woli, był cichy i skromny.

Z ważniejszych wydarzeń rodzinnych podała inform ację o przyjęciu przez je j synów pierwszej kom unii świętej. Przedstawiła także procedurę dziedziczenia po zm arłym

42 Ibidem, s. 256-260. 43 Ibidem, s. 262-264. 44 Ibidem, s. 266-268.

(15)

140 Alina Łysiak-Łątkow skaa

D om in iku Radziwille. Pozostawił ogrom ny m ajątek, skom plikow aną sytuację rodzin­ ną oraz majątkową. Konfiskata dóbr ziem skich za to, że D o m in ik Radziw iłł „stawał gorąco w obronie N ap o leon a” , stanowił dodatkow e utrudnienie w ich przejęciu przez spadkobierców 45. C zęść z nich udało się odzyskać A ntoniem u R adziw iłłow i ze w zglę­ du na je g o poglądy i postaw ę polityczną — „otrzym ał ukaz od cesarza Aleksandra, zatwierdzający go jak o sukcesora m ajoratów księcia D o m in ik a”4'’.

Pisząc o kongresie w iedeńskim i je g o przebiegu, autorka w spom niała o opu szcze­ niu przez N apoleona Elby i je g o ostatecznej przegranej pod W aterloo. Je j sm utnym epilogiem był opis ucieczki przedstaw iony w Pamiętnikach... — „ścigany przez P ru­ saków, dosiadł konia i zaczął uciekać, pozostaw iając w szystko, nawet swój kapelusz i szablę” ; karoca N apoleona stała się zdobyczą ścigających go żołnierzy i została przez nich rozerwana na kawałki47.

B ędąc żoną A ntoniego R adziw iłła, Ludw ika nie m ogła w swoich Pamiętnikach... p o ­ m inąć kwestii spraw y polskiej. C zyteln ik w spom n ień ma je d n ak wrażenie, że je st ona poruszana tylko przez pryzm at działalności A ntoniego Radziw iłła, i że istota p ro b ­ lem u — „choroby polskiej państw zaborczych” — um yka Ludw ice R adziw iłłow ej, p om im o je j całego zaangażow ania w pom oc dla Polaków. Spraw a polska została przez nią poru szona po raz pierw szy przy opisie w ydarzeń z 1806 roku. A ntoni Radziw iłł, w ystępując w im ieniu Jó ze fa Poniatow skiego, przedstaw ił je g o propozycję w ładcy Prus. D otyczyła ona opow iedzenia się po stronie pruskiej i obietnicy utw orzenia d o ­ datkow ego pułku. Je d n ak w arunkiem postaw ionym przez księcia Jó ze fa było otrzy­ m anie dow ództw a je d n e go z pułków pruskich. Ta oferta nie spotkała się z żadnym odzew em , i w ogóle nie stała się przedm iotem rozw ażań, gdyż spraw a polska była „błaha” i niem ająca w iększego znaczenia48. Pow róciła rok później, kiedy n ierozstrzyg­ nięta, ale w yczerpująca bitwra pod Iławą Pruską spow odow ała zainteresow anie sprawą polską, a ściślej: polskim rekrutem . W tych decydujących m om entach „za obopólną zgodą m onarchów Antoni miał polecone w ejść w układy z księciem Jó ze fe m Ponia­ tow skim , co do w ojsk polsk ich ” . M isja, z jak ą pojechał Antoni Radziw iłł, zakończyła się niepow odzeniem , gdyż J ó z e f Poniatow ski ju ż w tym czasie stał u boku N apoleon a. W ierność i honor oficerski nie pozw oliły m u przejść na stronę przeciw ną i okazać się

43 Ibidem, s. 299. D o m in ik Radziw iłł, po rozw odzie z Elżbietą M n iszch ów n ą w 1808 roku, rok później poślubił Teofilę z M oraw skich , z którą ju ż w cześniej miał syna. Po zaw arciu zw iązku m ałżeńskiego urodziła się córka Stefania, której losy były dość nieszczęśliw e. W 1816 roku z rozkazu cara A leksan­ dra 1 poślubiła Ludw ika W ittgensteina, otrzym ując w zam ian dobra alodialne. N ato m iast ordynacja nieśw ieska i ołycka przypadły patentem cesarskim z 17 m arca 1814 roku A n ton iem u Radziw iłłow i. Problem spraw m ajątkow ych i spadkow ych po D o m in ik u Radziw ille był skom plikow any, specjalna kom isja pracow ała do 1838 roku.

40 Ibidem, s. 301. r Ibidem, s. 312. 4S Ibidem, s. 178.

(16)

zdrajcą. Pozostając przy N apo leon ie do końca, zginął w nurtach rzeki Elstery. Taki los, ja k zauważyła nieco sentym entalnie Ludw ika Radziw iłłow a, nie pow inien być udziałem „tak zacnego i szlachetnego człowieka, w ielkiego bohatera”44. N ie widziała sensu w je g o śm ierci, podobnie ja k w śm ierci Ludwika, ale podziwiała bohaterstw o i godność, w aleczność i szlachetność Jó ze fa Poniatow skiego. Żałow ała w yboru, które­ go dokonał książę, i sprawy, której pośw ięcił życie. W je j przekonaniu bow iem oddal życie za N apoleon a, nie zaś za w olność i niepodległość Polski. Tak w łaśnie odbierała postaw y Polaków — stoją u boku N apoleon a. Potwierdza tę refleksję je j kom entarz do w ydarzeń, jak ie rozegrały się na ziem iach polskich jesionią tego sam ego roku. N a ­ poleon

poszedł na Poznań, a potem na W arszawę, robiąc nadzieję Polakom , że im przyw róci dawną św ietność Polski. Z łudzeni tą nadzieją zaczęli się uzbrajać.

Ludw ika Radziw iłłow a w żadnym razie nie podzielała ani tego optym izm u, ani tego entuzjazm u. C o więcej, ze zdum ieniem przyjęła w iadom ość, że form ujące się pol­ skie oddziały uzbrajały się w broń pozostaw ioną przez wycofujących się Prusaków. Inform ację o dobrow olnym pozostaw ieniu składów broni, am unicji i innych zapasów pruskich w rękach polskich, a przede w szystkim o oddaniu icli N apoleonow i, Lu dw i­ ka Radziw iłłow a przyjęła z niedow ierzaniem i sm utnym zaskoczeniem 3". O czyw iście je j reakcja i em ocje, jakie przy tej okazji ujawniła, dotyczyły przede w szystkim postawy pruskiego patrioty, którego zadaniem było niedopuszczenie do w zm ocnienia wroga. D ziałaniajej m ęża nie ograniczały się tylko do starań o przyw rócenie państwa polskie­ go, wstawiał się on także u cara o zm ianę w yroków wydanych na generałów walczących po stronie N apoleona. O statecznie kara śm ierci dla nich została zam ieniona na karę w ięzienia.

Antoni Radziw iłł, oprócz prób porozum ienia się z Jó zefem Poniatow skim , w spra­ wie polskiej kontaktował się także z A dam em Jerzym Czartoryskim , zarów no listownie, ja k i osobiście, spotykając się czy to w N ieborow ie, czy to w Puławach. Te spotkania napawały go nadzieją, ze w zględu na zaufanie, jakim cieszył się A dam Jerzy Czartoryski u cara A leksandra51. Pom im o wszelkich w ysiłków i działań podejm ow anych za wiedzą i zgodą króla pruskiego, władca ten ani sam, ani wraz z A leksandrem I nigdy wyraźnie nie w ypow iedział się co do przyszłości ziem polskich, bo „sprawą Polski zajm ow ać się teraz nie m oże, mając wiele innych spraw w łasnych” . N ieco później zaś nie chciał podejm ow ać żadnej decyzji, „dopóki cesarz nie pow eźm ie stanow czej” . O statecznie

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ks. R adziw iłłow y (L u d w ik i ks. pruskiej)... 141

4'* Ibidem, s. 2 7 5-276, 296. 50 Ibidem, s. 196-206. 51 Ibidem, s. 273, 277.

(17)

142 Alina Łysiak-Łątkow skaa

sprawa polska była przedm iotem rozm ów podczas „tańczącego k o n gresu” na przeło­ m ie 1814-1815 roku. Sam a Ludw ika R adziw iłłow a miała na temat „ukochanej ojczy­ zny” sw ojego m ęża własną opinię: „nie m am wielkiej nadziei, żeby starania je g o zostały zakończone pom yślnie” ’2.

Jedyn y bezpośredni obraz skutków wojny, jaki pozostaw iła Ludw ika R adziw iłło­ wa w' swoich Pamiętnikach..., to opis rannych i chorych żołnierzy, których zobaczyła w trakcie w yjazdu z Kłajpedy do Królew ca w 1807 roku, po bitwie pod Frydlandem . Ż ołnierze, słysząc o zbliżaniu się w ojsk napoleońskich, „opuścili szpitale i piechotą szli do Kłajpedy, aby tam szukać schronienia i ratunku” . Straszny w idok, który ukazał się oczom Ludwiki R adziw iłłow ej, je szcze bardziej stał się przeraźliwy, kiedy zobaczy­ ła „nieżywych, dogorywających, wijących się z bólu, z pow odu ran nieopatrzonych, to znow u pozbaw ionych ręki lub nogi” , a je d e n z gw ardzistów na je j zapytanie, co m u dolega, bez żadnego skrępow ania rozłożył płaszcz i „pokazał ogrom ną, szeroka ranę, wcale nieopatrzoną”. W szystkie zabudow ania gospodarcze, w tym rem izy i stajnie, zo ­ stały zam ienione na szpitale33.

W Pamiętnikach... księżniczka pruska podzieliła się swoją refleksją o stanie m oral­ nym i duchow ym żołnierzy i oficerów pruskich. Z pow odu klęsk i zniszczeń w o jen ­ nych, których doznały Prusy w pierw szym dziesięcioleciu w ieku X IX , w ielu żołnierzy, w tym posiadających w yższe stopnie oficerskie, uległo załam aniu i przeżyło wstrząs psychiczny i emocjonalny, ja k generał Phull. Zapanow ały

podłość i zdrada, honor odbiegł od nas daleko, a szał opanow ał w szyst­ kich kom endantów placu, z m ałym wyjątkiem , sława przodków, jed n y m zam achem ludzkiej niegodziw ości została zrujnow ana'’4.

C ech ą charakterystyczną Pamiętników... Ludw iki R adziw iłłow ej było przekaza­ nie osobistych uczuć, w rażeń, i em ocji. Przedstaw iła ona opisy troski i spraw y osób z kręgu dw oru królew skiego. M im o w ypadków w ojennych żyli, kochali, intrygow ali, m ieli sm utki i radości dnia codziennego. M ożn a nawet stw ierdzić, że niektórych z nich, p o m im o burzliw ych czasów, cechow ała niefrasobliw ość. E pok a n apoleoń ­ ska dla Ludw iki R adziw iłłow ej nie była najłaskaw sza: ciągłe zm iany m iejsc pob y­ tu i rozstania z m ężem , śm ierć brata, kolejnych córek i ojca. W dobie W ielkiego K sięstw a Poznańskiego straciła synów, a je j m ąż, w w yniku dram atu śm ierci dzieci oraz zaw iedziony w sw oich m arzeniach politycznych co do „um iłow anej ojczyzn y” , zapadł na zdrow iu. M ając m uzyczne zam iłow ania, skom ponow ał m uzykę do Fausta G oeth ego.

- Ibidem, s. 307. 53 Ibidem, s. 222. 34 Ibidem, s. 191-192.

(18)

O p is epoki napoleońskiej w Pamiętnikach ks. Radziw iłłow ej (L u d w ik i ks. pruskiej)... 143

We w spom nieniach Ludwiki Radziw iłłowej nie spotyka się szczegółow ych opisów działań w ojennych, planów strategicznych, przem arszu w ojsk; wyjątkiem są w ydarze­ nia z lat 1813-1814.

W cieniu skrzydeł orła napoleońskiego znalazły się więc głównie pow ozy z ludźm i tłum nie uciekającym i po m iejskich brukach i wyboistych drogach. Rozegrały się o sob i­ ste tragedie i dram aty o zasięgu społecznym . M iały m iejsce wydarzenia ważne — pokój w Tylży, zjazd w Erfurcie, kongres w iedeński — ale obok nich śm ieszne i zabawne oraz zwyczajne. Pom im o coraz bardziej rozciągającego się groźnego cienia skrzydeł orła na­ poleońskiego, toczyło się pełne różnych dośw iadczeń życie; ani lepsze, ani spokojniej­ sze (bo zawsze ktoś cierpi), zawsze je d n ak warte przeżycia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Książkowy obraz wymienianej aglomeracji jest na tyle przekonujący i tak aż nachalnie dominujący emocjonalnością o barwach czarnych (nie licząc czerwonej

Wariant I zosta³ zaprojektowany i wdro¿ony w wyniku realizacji porozumienia zawartego pomiêdzy GUGiK a Urzêdem Miasta Krakowa oraz umowy na „Rozbudowê rozwi¹zania infor-

In “Light Scattering and Current Enhancement for Microcrystalline Silicon Thin-Film Solar Cells on Alumin- ium-Induced Texture Glass Superstrates with Double Tex- ture,”

If the violation of any of the obligations specified in Article 24 or in Article 25 of ASGE justifies the termination of the employment contract by the employer (dismissal of

mat ustawy w stosunku do aktów władzy wykonawczej, które nazywał postanowieniami admini- stracyjnymi: „Postanowienie administracyjne nigdy nie może być sprzeczne z prawem, wpływem

Ruch odnowy metody wkroczył w ten sposób w stadium pewnego kryzysu, który okazał się dla katechezy zbawiennym, doprowadził bowiem do głębokiego zastanowienia się nad

Beata Pawlik: A psychological and cultural profile of the Polish consumer The aim of this study was to identify factors of a psychological and cultural character, which may affect

szkoli w skali pięciostopniowej oceniały swoje przygotowanie do realizacji zadań dydaktyczno-wychowawczych, uwzględniając przy tym udział uczelni, zorganizowanych form