• Nie Znaleziono Wyników

Wpływ pierwiastka komicznego na kształtowanie opinii publicznej w utworach poetyckich czasu konfederacji targowickiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wpływ pierwiastka komicznego na kształtowanie opinii publicznej w utworach poetyckich czasu konfederacji targowickiej"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Krystyna Maksimowicz

Wpływ pierwiastka komicznego na

kształtowanie opinii publicznej w

utworach poetyckich czasu

konfederacji targowickiej

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 225-233

2008

(2)

Krystyna Maksimowicz

Wpływ pierwiastka komicznego na kształtowanie

opinii publicznej w utworach poetyckich czasu

konfederacji targowickiej

P

oezja czasu konfederacji targowickiej miała do spełnienia w ażną rolę. C hodziło bow iem o zachowanie naszej państwowości, która zm ierzała do utraty w w yniku działań targowiczan. Powaga sytuacji narzucała zarów no formy, ja k i styl w ypow ie­ dzi poetyckich. Zazwyczaj były to podniosłe ody, apele, w ezw ania, ale też inwektywy, pam flety i wszelkie odm iany twórczości satyrycznej, służące deprecjacji ludzi sprzenie­ wierzających się sprawie narodow ej. M ając świadom ość siły oddziaływania satyrycznej kom prom itacji na opinię publiczną, nierzadko sięgano po tę fo rm ę w yrazu poetyckie­ go. Tak więc obok utworów, których autorzy budzili ducha patriotycznego, w zyw a­ jąc do pośw ięceń dla ojczyzny, powstawały wiersze dyskredytujące zaprzedających się

w rogow i zdrajców, m iędzy innym i poprzez wystawianie ich na śm ieszność i wstyd, pokazywanie w sytuacjach przyziem nych, nielicujących ze spraw ow anym i przez nich w ysokim i urzędam i. Lista niegodnych, a zarazem ośm ieszających zachowań targo­ w iczan je st długa i wykracza poza ram y niewielkiego artykułu, który nie pretenduje do całościowego ujęcia tem atyki podanej w tytule.

Z aczynam od w ybiórczego przedstaw ienia najbardziej charakterystycznych figur konfederacji targow ickiej. Pod tym w zględem na plan p ierw szy w ysuw a się S ta­ nisław Szczęsny Potocki, do czasu S ejm u C ztero letn ieg o tra n sp a ren tn y patriota, a od pam iętnej sesji w d n iu 30 października 1788 roku, na której przed staw io no jeg o w nio sek w o b ro n ie D e p artam en tu W ojskow ego Rady N ieu stającej, k o n sek w e n t­ nie ew aluujący ku zdradzie narodow ej. W czasie konfederacji targow ickiej był ju ż naczelnym zdrajcą. Jest zatem zro zum iałe, że w ize ru n ek czołow ego targow iczani- na nakreślono zdecydow anie czarną linią, nie pozbaw iając go je d n a k kom icznego ujęcia. M a o no ró żn e odcienie: od uszczypliw ego czy ko m p ro m itu jąceg o żartu

(3)

226 Krystyna M aksim ow icz

i paradoksalnego dow cipu (ocierającego się o aforyzm ) aż po silnie nacechow aną negatyw nie ironię.

Szczęsnego Potockiego w idzim y w w ielu ośm ieszających go sytuacjach, nade wszystko w gronie licznych interesow nych pochlebców i pieczeniarzy objadających jeg o stoły, a także jako okrutnego wodza, którego rozpiera pycha, ale przerasta spo­

tkanie z Z ofią Wittową, kobietą podejrzanej konduity, przy której staje się bezradnym kochankiem i głupcem.

Zabaw ną scenkę z pochlebcam i, mającą na celu obnażenie zadufania i brak krytycy­ zm u m agnata w spojrzeniu na siebie, nakreślił N iem cew icz w Giupiadzie:

Jeśli zapytał, czyli deszcz nie pada, Ju ż się H ulew icz z dziw u nie posiada, Jak wielka m ądrość w tych słowach się kryje;

N iechże znów Szczęsny hiszpanki zażyje, Woła M oszczeński: „Wyznać m uszę szczerze, N ik t z takim w dziękiem tabaczki nie bierze!” Cieszy się Szczęsny, że ta w ierna rada

Tak śmiało praw dy w oczy m u powiada [w. 210-217] \

Z jeszcze większą dawką okpiwającego h u m o ru ukazany został Szczęsny w chwili spotkania z Zofią W ittową. Pod jej w rażeniem — j a k za dotknięciem różdżki czaro­ dziejskiej — pozbył się apatii i nabrał chęci do życia:

C zuje ogień po żyłach, który go pożera, W patruje się z zdum ieniem i gębę otwiera, Gdyż urok w dzięków tylu przyciska m u ciem ię, U lubionego pieska upuszcza na ziemię.

Skowyknęła bestyjka. Szczęsny obudzony, C hce mówić, ale w gębie język uw ięziony

N iew yraźnych bełkotów wydał głuche brzm ienie [w. 3 6 3 -3 6 9 ]2.

Zestaw ienie potęgi i pew ności krezusa tulczyńskiego z bezradnością i osłupieniem na w idok niedaw nej szynkarki uw ypukla jego dotychczasow y bezwład i ociężałość in ­ telektualną, a pikanterii całem u zdarzeniu dodają jeg o słowa:

C zem uż to cnota i te cudne wdzięki Były w kawiarni przede m ną tajone?

1 J. U rsy n N iem cew icz, Głupiada, w: Wiersze polityczne czasu konfederacji targoimckiej i sejmu grodzieńskiego

1793 roku, opr. K M aksim ow icz, G dańsk 2008, s. 276.

(4)

Ach! byłbym twojej dobijał się ręki,

Wolał twą d..ę nad św ietną koronę [w. 3 9 1 -394 ]3.

W reszcie gdy Szczęsny w geście rozpaczy z pow odu trudności w zdobyciu kochanki próbow ał zakończyć swój żyw ot przy pom ocy scyzoryka, a W itow a „głosem przeraź­ liw ym ” pow strzym ała go przed „naśladow nictw em rozpaczy K atona”, śm iech m usiał rozlec się grom ki4. N iespodziew ane następstw o zdarzeń w sposób karykaturalny w yol­ brzym iało kom iczność zachowania przyw ódcy Targowicy.

Szczerym śm iechem zapew ne reagowali czytelnicy rów nież na wybujałą dum ę m a­ gnata, jego w znoszenie się do góry, po czym spadał ja k bańka m ydlana5, albo gdy Szczę­ sny w yw odził swój ród od „pysznych aniołów ”, które naw et Boga słuchać nie chciały6. C o by nie przywołać, w scenach kom icznych zawsze m am y do czynienie z karykatu­ ralnym (przejaskrawionym ) ujęciem w izerunku Szczęsnego, obliczonym na wywoła­ nie uczucia nienawiści.

Inna figura targowicka, Seweryn Rzew uski, to hetm an bez ducha bojowego, k tóre­ go budzi z pieleszy śpiew ptaszka, a nie pieśń hejnałow a podrywająca do walki:

N ie pod szałaszem w śród zim na i głodu, Jak niegdyś polscy w odzow ie, Ale w pierzynach z w ierzchu i ze spodu

Pieścił Rzewuski swe zdrowie. N ie odgłos kotłów, wrzaw a trąb do boju,

C o porywa wojownika: Ż ółty kanarek, nucąc kurancika,

O budził w odza p o k o ju ... [w. 17—24]7.

W ystawiona na śm ieszność długa poranna toaleta hetm ana w asyście „chudych lokai i kam erdynerów ” bardziej przypom ina wyprawę na reduty karnawałowe niż do obozu wojskowego. P rzyozdobiony różnym i orderam i, siada Rzewuski przed zwierciadłem

I twarz, niebieską bardziej niż wybladłą, G dzie zawieszona wyglądała pycha, Postrzega z sm utkiem i głęboko wzdycha. Tymczasem sługa przez m isterną sztukę Ż ó łtk iem na czele przylepia perukę,

3 Ibidem, s. 280. 4 Z ob. ibidem.

5 Do marszałka targowickiego, w: ibidem, s. 226.

6 J. U rsy n N iem cew icz, Fragment Biblie targowickiej. Księgi Szczęsnowe, w: ibidem, s. 163. 7 J. U rsy n N iem cew icz, Głupiada..., w: ibidem, s. 271.

(5)

228 Krystyna M aksim ow icz

Trzy piętra puklów buduje wokoło, Potrząsa p u d re m i obrzyna czoło; A kręcąc w trąbkę koniec harcapika,

Z starego dziada utw orzył m łodzika... [w. 3 6 -4 4 ]8.

W izerunek hetm ana dopełnia kom prom itująca go pasja alchem iczna oraz m aniac­ kie uw ielbienie buławy (przed którą klęka na kolana i m odli się) i skrajne skąpstwo. Kiedy widzimy, ja k Suchorzew ski w pada z now inam i do niego i ju ż od progu woła:

„Jeść, jeść co prędzej! nie staje m i głosu! N ie c h hultajskiego podadzą bigosu, Łokieć kiełbasy! D la zagrzania palki

N iec h gdańskiej z zlotem przyniosą gorzałki!” [w. 137-140]9 — m ożem y przew idzieć odpow iedź skąpego magnata:

„N ajwiększy z d u rn ió w — buław nik m u rzecze — N igdy się u m nie nie warzy ni piecze,

N igdy na kuchni ognia nie rozkładam , C udze obiady darm o zawsze zjadam: To u Kaunica lub R azum ow skiego,

Najczęściej je d n a k objadam S zczęsn ego ...” [w. 141—146]10.

N iepozbaw iony hum orystycznego ujęcia je s t także konterfekt potężnego h etm a­ na wielkiego koronnego Franciszka Ksawerego Branickiego. O śm ieszano go m iędzy innym i jak o pijaka i krasom ów cę, który wygłosił patetyczną orację w Petersburgu 14 listopada 1792 roku. Był to głośny popis Branickiego, którym zam anifestował swoją czołobitność i całkowite oddanie Katarzynie II. M iędzy im peratorow ą i Bogiem p o ­ stawił znak rów ności. R eperkusje tyrady hetm ana znajdujem y w Wierszu na mowę Bra­

nickiego, w którym „delegaci Polski Litwy, / W olni i w oli Twórcy po dd ani” (w. 1-2)

oświadczali:

Idziem pokornie za krwawe bitwy Przebłagać słuszny gniew naszej Pani I w dzięcznym sercem ścisnąć za nogi, Ż eś znow u wzięła nas pod batogi [w. 3 - 6 ] u .

8 Ibidem, s. 272. 9 Ibidem, s. 274. 10 Ibidem.

(6)

To sam o wystąpienie wykpił rów nież N iem cew icz: Tam Branicki w pisanej przez kogoś perorze, C h o ć przed obiadem , a ju ż w w esołym hum orze, Twierdzi, że przez b ro ń ruską Polak stał się w olnym , Z e radość ziom ków ledwie wyrazić je st zdolnym . N a rząd, który zaprzysiągł, składa nieszczęść w inę I obok Pana Boga mieści Katarzynę.

M ów i, że chcąc, by w Polszczę zawsze się szczęściło, Trzeba, by odtąd w kraju tak ja k teraz było [w. 8 9 -9 6 ]12.

W podobnym tonie ośmieszającym, ja k w utw orze w yw ołanym m ow ą Branickiego, wypow iedział się rym opis po oracji prym asa M ichała Poniatowskiego z okazji śm ierci króla francuskiego. W w ierszu Do księcia prymasa Poniatowskiego po pogrzebie Ludwika

X V I autor gotów był przypisać dostojnikow i Kościoła szaleństwo i nieuctw o. N a bez­

cerem onialne pytanie:

M ości książę prym asie, czyś waść nie oszalał —

Ju ż nam pozwalasz ginąć, byłeś sam ocalał? [w. 1 -2 ]13 — odpow iadał obcesowo:

Kto chce innym coś w m ów ić, najprzód m usi wiedzieć, Z e trzeba m ów ić dobrze, albo cicho siedzieć [w. 5 - 6 ] 14, by niebaw em pointow ać dowcipnie:

Dzisiejsza twoja m ow a tę korzyść odniosła,

Z e rzecz w zięta za gorszą, a m ów ca za osła [w. 7 - 8 ] 15.

Zaangażow anego dziennikarsko w proces Ludwika XVI Szczepana Łuskinę ośm ie­ szano w w ielu utw orach. W je d n y m z nich, zainspirow anym obszernym doniesieniem w „Gazecie W arszawskiej” z 9 lutego 1793 roku o śm ierci m onarchy francuskiego, w którym m iędzy innym i pan redaktor konstatował:

M ieliśm y dotychczas z naszych francuskich królów jed n eg o świętego L u­ dwika Wyznawcę, m am y ju ż teraz i Ludwika M ęczennika16,

12 J. U rsy n N iem cew icz, Obrona wojska moskiewskiego w Polszczę przez Iwana Wasilewicza, oficjera w tymże

wojsku, w: ibidem, s. 267.

13 Ibidem, s. 347. 14 Ibidem. 15 Ibidem.

(7)

230 Krystyna M aksim ow icz

anonim ow y poeta ironizow ał, by Łuskina króla-m ęczen nika wpisał w poczet świę­ tych. „W yrzucimy Agnieszkę, w sadzim y B u rb on a” (w. 24) — śmiał się ry m o p is-d o - radca, podrzucając za chw ilę kolejną myśl: „Żeby je d n a k wyprawa [do R zym u — dop. K. M .] nie była próżna, / N ie je d n e g o Ludw ika św iętym zrobić m o żna” (w. 4 3 )17. Po­ mysł ten zdawał się być doskonały, stąd entuzjastyczne zawołanie poety:

N iechaj osiada w niebie całe królów plem ię,

Byle od ich tyraństw a w olną zrobić ziemię! [w. 6 3 -6 4 ]18

W tym przypadku jesteśm y świadkami kom icznego rozwiązania problem u, najważ­ niejszej myśli całego wiersza.

A u to r kolejnego u tw o ru pt. Do księdza Ł uskiny gazeciarza, głoszącego Ludw ika X V I

za świętego poszedł w sw ych kpiących radach jeszcze dalej. Ż yczył sw em u adresa­

tow i, by

... za Ludw ikiem ślady Trafił, gdzie on zaczyna niebieskie biesiady, A kiedy tak je s t m ęstw o zasługą do nieba,

N iec h więc będzie z Ludw ikiem , bo go tam potrzeba [w. 1 1 -1 4 ]19. Aby życzenie m ogło się ziścić, poeta gotów był dopom óc Łuskinie w drodze do zba­ w ienia, czyli skrócić go o „święconą głow ę”, w artą następującego nagrobka:

„N iegdyś polski gazeciarz, ksiądz Łuskina stary, C o bajał, ja k na m ękach i kłamał bez miary,

Wolał m ieć śm ierć publiczną niż zasnąć w pościeli, C hciał ja k L udw ik być świętym , lecz go diabli wzięli. K tokolw iek tędy idziesz, omijaj z daleka,

Bo tu po n im sm ród został i zaraza człeka” [w. 1 9 -24 ]20.

Z dekonspirow any biskup M ichał R om an Sierakowski sam wystawił się na śm iesz­ ność jako szef legacji watykańskiej w yznaczonej 15 grudnia 1792 roku, która miała m iędzy innym i podziękow ać papieżowi za błogosław ieństw o udzielone pracom G e- neralności targowickiej. Pobrane na m isję pieniądze dostojnik kościoła przegrał w kar­ ty, stając się ofiarą własnej nam iętności: „Znając, ja k m ocna w pokusy M am o n a... / Poświęcił pieniądz na rzecz faraona” (w. 20 i 22)21. Jeśli zauw ażym y szerszy kontekst

17 Do Łuskiny z okazji gazety jego dnia 9 lutego 1793 roku o śmierci króla francuskiego, w: ibidem, s. 334. 18 Ibidem, s. 335.

19 Ibidem, s. 340. 20 Ibidem.

(8)

nałogu biskupa: przegryw anie w faraona pieniędzy za m sze dla warszaw skich szulerów czy oddanie w zastaw Ż ydom pastorału biskupiego, byle tylko nie wypaść z gry karcia­ nej, to zdefraudow ana sum a na m isję targowicką dopełnia obraz okpionego hazardzisty jako delegata poważnego poselstwa22.

M ożn a sobie w yobrazić, jakie reperkusje w yw ołały zasadzki u rządzane na zdraj­ ców targow ickich, których p u n k te m kulm inacyjnym bywały batogi. R ym opisow ie uw ieczniający te zdarzenia naśm iew ali się do w oli z po tu rb o w an y ch b o h ateró w sw o­ ich wierszy. A gdy do tego dochodziła dezorientacja pokrzyw dzonych co do spraw ców pobicia, satysfakcja o bserw atorów była ogrom na. O bicie batogam i Jan a S uchorzew - skiego, niedaw nego „aktora” spektaklu zw iązanego z pro testem antykonstytucyjnym na sali obrad, ja k też Stanisława M anuzziego, konsyliarza G eneralności Litewskiej, a następnie — G eneralności O bojga N arodów , oraz P iotra B orzęckiego, szefa ko n- federackiego pu łk u kijow skiego jazd y lekkiej, u p am iętn io n o zabaw nym i w ierszam i. Tego ostatniego d opadnięto w W arszawie na ulicy W ierzbow ej w nocy z 22 na 23 paź­ dziernika 1792 roku, gdy w racał od kanclerza Jacka M ałachow skiego. O sław iona z p o w odu batogów ulica, podniesiona została przez Franciszka Ksaw erego D m o ­ chow skiego do rangi m iejsca świętego, dystansując pod w zględem k u ltu religijnego Jasną G órę:

N iech kto chce zw iedza apostołów progi, U m nie to miejsce świętsze, gdzie batogi Z a zdradę ziomków, urzędy w ojskowe Sto dają w jed n ą, sto w drugą połowę. O ty, W ierzbow a ulico, szczęśliwa! Gdzie szef swą pierw szą rewiją odbywa, Ja cię przenoszę, czczę nad Jasną G órę,

Bo na tym b ru k u zbrodzień bierze w skórę [w. 1 -8 ]23.

D odatkow ej radości zw iązanej z p o tu rb o w a n ie m B orzęckiego z pew nością d o ­ dawał fakt p o drzucenia tegoż „panegiryku” am basadorow i B u łh ako w o w i24, ja k też przylepienie go na rogu ulicy przed pałacem kanclerza M ałachow skiego23. N a jz a­ baw niejsze zaś w całym zajściu z B orzęckim okazało się to, że był on przekonany,

22 Z ob. R. Kaleta, „Wolność ojczysta”. Antytargowickie argumenty tragedii, „A rchiw um Literackie”, t. 9:

Miscellanea z doby Oświecenia 2, W rocław 1965, s. 198.

23 F. K. D m ochow ski, Do szefa Borzęckiego, w: Wiersze polityczne czasu konfederacji targowickiej..., op. cit., s. 170.

24 Rkps Biblioteki O rdynacji Z am oyskiej (B N ) 839, s. 94. Z ob. Wiersze polityczne czasu konfederacji

targowickiej..., op. cit., s. 171.

25 Tajna korespondencja z Warszawy do Ignacego Potockiego 1792-1793, opr. M . R ym szyna, A. Zahorski, Warszawa 1961, s. 87. Z ob. Wiersze polityczne czasu konfederacji targowickiej..., op. cit., s. 172.

(9)

232 K rystyna M aksim ow icz

ja k o b y pobili go Kozacy. K iedy w ięc p róbow ał pożalić się R osjanom , naśm iew ano się zeń w w ierszyku, krążącym po kraju w w ielu w ersjach. Je d n ą z nich cytujem y tu ta j:

N ie narzekaj na Kozaków, W ziąłeś w d . . .ę od Polaków26.

Kiedy zaś losu Borzęckiego doznał Jan Suchorzew ski, „uh ono row an o” go aż trze­ m a utw oram i: N a takowyż [jak Borzęckiego — dop. K. M .] przypadek Suchorzewskiego,

N a Suchorzewskiego i Odpowiedź Suchorzewskiego. Twórca pierw szego z tych w ierszyków

miał szczególny pow ód do radości, poniew aż był to ju ż drugi przypadek poturbow ania zdrajcy. O zdarzeniu tym obwieszczał z satysfakcją i zachęcał rodaków do podobnych działań:

To ju ż drugi w ojow nik w nocnej rejteradzie W ytrzym ał silny atak batogów na zadzie...

Mścij się swych krzywd, Polaku, niech zbrodnia m a karę, N ie lubisz krwi przelewać, bijże w panią starę [w. 1-2 i 7 -8 ]27. N ie m niej baw iono się kosztem Suchorzew skiego w d rugim wierszyku:

Za ostatnie usługi swoje dla ojczyzny N osi gęste na dupie od batogów blizny, A że słynął na sejmie w gorliwej w ym ow ie,

B rzm i teraz je m u sława i w dupie, i w głowie [w. 5 -8 ]28.

M ożna podejrzew ać, że niecenzuralne w yrażenia w tekście wyzwalały rubaszny śm iech, podobnie ja k i zestawienie gorliwych oracji posła sejm owego z k o m p ro m itu ­ jącym go skórobiciem .

W gronie osób, których dosięgły batogi, anonim ow y tw órca Odpowiedzi Suchorzew­

skiego, najchętniej w idziałby Szczęsnego Potockiego, pierw szą personę konfederacji

targowickiej. W kładając w usta Suchorzew skiego w ezwanie: Przybywaj do nas zaraz podolski m arszałku

W ziąć nadgrodę: sto kijów lub batem po zadku! [w. 5 -6 ]29 —

26 Cyt. za: J. N o w a k [-D łu żew sk i], Satyra polityczna konfederacji targou/ickiej i sejmu grodzieńskiego, Kra­ ków 1935, s. 31.

27 F. K. D m ochow ski [?], N a takouyż przypadek Suchorzewskiego, w: Wiersze polityczne czasu konfederacji

targowickiej..., op. cit., s. 173.

28 N a Suchorzewskiego, w : ibidem, s. 176. 29 Odpowiedź Suchorzewskiego, w: ibidem, s. 177.

(10)

poeta wykazał się wspaniałom yślnością; pozw olił w odzow i targow ickiem u dokonać w yboru m iędzy kijem a batem , aczkolwiek — j a k ocenił — i je d e n , i drugi „dobrze w skórę w ali” (w. 8).

O statn im z p oturbow anych — którym zainteresował się jakiś poeta — był Stanisław M anuzzi, bohater wierszyka utrzym anego w podobnej konw encji do wyżej w y m ienio­ nych epigram atów związanych z batogami. Ten sam tem at, ta sama poetyka:

P odobny przykład i w Litwie zachęcił, Takowym w zorem poszła Litwa m odnie, By się M anuczy od plag nie wykręcił,

Jako za zdradę dano w dupę w G rodnie [w. 13—16]30.

Cała trójka osławiona z pow odu dotkliw ego pobicia pojawiła się w Przypisku do au­

tora dającego złym batogi, w którym zachęcano do hojności w zakresie w ym ierzania batów

zdrajcom i dom agano się dla nich „batowskiej opieki” (w. 6)31.

Liczne świadectwa w spółczesnych pokazują, że zasadzki i pobicia znienaw idzonych zdrajców ojczyzny nie należały do rzadkości. Podobne sceny rozgrywały się też z udzia­ łem przebywających w Polsce Rosjan. O jednej z takich napaści na w artę rosyjską pisał Jan D em bow ski 30 października 1792 roku. Z atem zdarzenie to było czasowo zbieżne z napaściami na naszych dygnitarzy targowickich. A było to ku uciesze widzów, jako że oficer rosyjski w stopniu m ajora salwował się ucieczką po drabinie z drugiego piętra budynku, żołnierzy zaś — pow tórzm y za D em bow skim — „niem iłosierne obłożono kijam i” i — co więcej — było to publiczne w idow isko, przed kościołem Sw. Krzyża w W arszawie32.

P rzyw ołanym w artykule b ohaterom i sytuacjom towarzyszyła nu ta prześm iew ­ cza, uszczypliwa ironia, kpina, drw ina, czasem dowcip, żart, zwykle dosadny, dodający pikanterii opisowi. N a próżno szukalibyśm y większej oryginalności w ujęciach scen kom icznych w tej twórczości, ale przecież nie o śm iech chodziło; najważniejszy był cel, czyli pogrążenie zdrajców pod każdym w zględem . Funkcja satyryczna kom izm u doskonale wpisywała się w program dyskredytacji targowiczan.

30 N a przypadek Manuzzego, w: ibidem, s. 178. 31 W: ibidem, s. 182.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zintegrowany system fi nansowania inwestycji ekologicznych w Polsce opiera się przede wszystkim na: Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, 16

Trzy ostatnie pudła Steven Mizwa’s Archives stanowią spuścizny byłych człon- ków Fundacji, którzy przekazali je Archiwum: Materiały Stanisława Chylińskie- go,

Jeśli rzeczywiście istnieje problem współczesnego ojcostwa, nie jest to tylko problem konkretnej roli społecznej, ale w ogóle problem odnalezienia przez człowieka jego miejsca

Jan użył terminu Logos, by tak nazwać Jezusa: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo (...) Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic

Planowanie rozwoju i sterowanie powi¹zanymi systemami miasta jest trudne bez szybkiego dostêpu do informacji o stanie istniej¹cym zagospodarowania i treœci planów, czy bez

Czartoryski w miejscu:.

h B.. P ien iąd z— gront. Auro conciliatur amor.. Dobrze działo się jedynie żydom.Ci „nigdy nie trac ą na żadnej odmianie w k ra ­ ju, są pierwszemi do liwenunlku i

Rozmyślając nad swoimi ulubionymi zdjęciami, Barthes dochodzi do wniosku, że tym czymś, co sprawia, że dana fotografia staje się dla niego ważna, jest przede