• Nie Znaleziono Wyników

Wokół funkcji prasy społeczno-kulturalnej : (Roman Karpiński, Prasa w systemie kultury)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wokół funkcji prasy społeczno-kulturalnej : (Roman Karpiński, Prasa w systemie kultury)"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Bębenek, Stanisław T.

Wokół funkcji prasy

społeczno-kulturalnej : (Roman

Karpiński, Prasa w systemie kultury)

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 20/3, 83-90

(2)

A R T Y K U Ł Y , R E C E N Ż Y J N E I R E C E N Z J E

K w artalnik H istorii Prasy Polskiej X X 3 PL ISSN 0137-2998

STANISŁAW T. BĘBENEK

WOKÓŁ FU N K C JI PR A SY SPO ŁEC ZNO -K ULTU RA LNEJ

(ROMAN KARPIŃSKI, PR A S A W SYSTEMIE K U L T U R Y , WarszaWa 1979, ss. 227)

Przed kilku laty m iałem okazją sygnalizować brak poważniejszych badań nad prasą społeczno-kulturalną Polski Ludow ej1. Przyczynę upatryw ałem w ów czas w jej sw oistości, spraw iającej, że doniosłe funkcje, jakie pełni, w równej m ierze de­ cydują o zainteresow aniu czytelniczym , co stw arzają przeszkody dla system atycz­ nego zajęcia się tem atem. Prowadziło to do sceptycznej konstatacji, iż grom adzenie w iedzy odbywa się tu w porządku odwrotnym od pożądanego: im bardziej rośnie ilość w iadom ości szczegółow ych, tym trudniej powiązać je w logiczną całość ze w zględu na brak teoretycznego zaplecza, przed którego stw orzeniem piętrzą się rozliczne trudności m erytorycznej i praktycznej natury. Zakładałem przy tym , że opisana sytuacja będzie trw ała, bowiem w ynika z w łaściw ości sam ego tematu.

Założenie to n ie potwierdziło się. Praca Romana Karpińskiego Prasa w sy ste m ie

k u ltu ry podjęła najtrudniejsze w om awianej dziedzinie zadanie system atycznego

opisania funkcji prasy społeczno-kulturalnej i um iejscow ienia jej na m apie życia kulturalnego kraju. Już sam ten fakt wystarczy, by w zbudzić dla autora uznanie, gdyż zaprzecza on m niem aniu, że prasoznawstwo nasze stroni od podejm owania te­ m atów o ogólniejszym znaczeniu, kompensując tę słabość rozwijaniem autonom icz­ nej problem atyki i doskonaleniem w łasnego specyficznego warsztatu. Uznanie to rośnie w miarę lektury. Romanowi Karpińskiemu udało się m ianow icie zrealizować sw e podstawowe założenia, głoszące, że funkcji prasy społeczno-kulturalnej nie da się sensow nie opisać przez poznawanie jej w yłącznie od w ewnątrz, przez pracowitą analizę zawartości i w czuw anie się w intencję redaktorów, że zaczynać tu trzeba od poznawania całego system u, w który jest ona organicznie w budowana. Tak w ięc opisanie owego system u stało się podstaw owym zadaniem pracy i przyniosło najciekaw sze rezultaty. Autor um iejętnie dowiódł, iż zjaw iska ze sfery kultury, a w ięc dziedziny, którą w codziennym działaniu pojm uje się najchętniej jako w y ­ padkową indyw idualnych dokonań tw órców i w oluntarystycznych decyzji działaczy oraz polityków , mają m ocne oparcie w m aterialnej rzeczywistości. Tak prezentuje w ięc główną sw ą tezę o tendencji do policentryzacji kultury, tak w yjaśnia m echa­ nizm „kreacji talen tów ” jako dzieło zbiorowego w ysiłk u, którego rezultat uw arun­ kowany jest bardziej potencjałem danej zbiorowości niż zdolności kreowanego, tak też interpretuje tendencje do skupiania się życia kulturalnego wokół centrów adm i­ nistracyjnych. To spojrzenie na tworzenie i kursowanie wartości kulturotwórczych

1 P o r . „ K w a r t a l n i k H i s t o r i i P r a s y P o l s k i e j ” , 1878, n r 4, s. 12&—134,

(3)

84

A R T Y K U Ł Y R E C E N Z Y J N E I R E C E N Z J E

przyniosło doskonałe efekty. Pozw oliło przede w szystkim uniknąć m oralizowania i m entorstw a, często towarzyszącego tem atowi. Pozw oliło też stw ierdzić, że w szelkie działania na polu kultury mogą być skuteczne jedynie w ówczas, gdy będą w y n i­ kały z rozpoznania praw idłow ości nią rządzących, n ie zaś z arbitralnych wyobrażeń i decyzji. Zbyteczne w ydaje się mnożenie przykładów podnoszących zalety pracy Romana K arpińskiego i obdarzanie jej zw yczajow ym i kom plem entam i recenzencki- mi. Sądzę, że zasługuje ona na uw agę ze w zględu na sw ój poważny stosunek do tem atu, o co szczególnie trudno w tak skom plikowanej dziedzinie, jak kultura w spół­ czesna. D latego lepiej poznawać pracę bezpośrednio niż za pomocą streszczeń, siłą rzeczy prowadzących do ogólników. Oszczędzimy w ten sposób m iejsce dla w łas­ nych uwag i komentarzy.

Tak się bowiem składa, że uznanie dla błyskotliw ych i sprawnie przeprowadzo­ nych tez sąsiaduje w trakcie czytania z w ątpliw ościam i w niektórych zaprezento­ wanych przez autora kwestiach. Różnice w ystępują na przykład generalnie w spra­ w ie oceny tzw. „nowego regionalizm u”2, jak nazyw a autor ten prąd ideow y, który zaznaczył w sposób najbardziej spektakularny sw ą obecność na przełom ie lat sześć­ dziesiątych i siedem dziesiątych. Nie sądzę m ianow icie, że był on w łaściw ą odpo­ w iedzią na teorię społeczeństwa m asowego. Po pierwsze, w ydaje mi się, że jego zw ycięski pochód m iał sw e źródło nie tyle w przezwyciężeniu, co w pokonaniu przeciw staw nych mu koncepcji, po drugie, w ątp liw e w ydaje się, by lansow ał po­ staw y otwartości w obec zjaw isk otaczającego św iata, zrozumienia dla jego zróżni­ cowań, by rzeczyw iście — jak tw ierdzi autor — dążył do policentryzacji kultury i zapew niał „różnorodność poszukiwań artystycznych, konfrontacji ideow ych, nara­ stające zróżnicowanie poziomów i rodzajów twórczości”8. Godzi się przy tym zauw a­ żyć, że jeśli przebrzm iały dyskusje w okół kultury m asowej w socjalistycznym spo­ łeczeństw ie, to stało się tak bardziej w skutek przem inięcia pew nej m ody w św iecie naukowym , ruchu kadr i w yczerpania argum entów po obu stronach niż z powodu ustania realnie istniejących przesłanek.

Niekonieczne też w ydaje m i się pow oływ anie na ojców duchowych pracy przed­ staw icieli poznańskiej szkoły m etodologicznej. Rozumiem, że w skazania na takie w łaśnie pochodzenie m iało pow iększyć jej w alory naukowe. Dla ow ych walorów jest jednak w ażne nie to, kto książkę rodził, ile to, jak jest zrobiona. Książka R o­ m ana Karpińskiego zrobiona jest dobrze i n ie potrzebuje podpierać się autoryteta­ mi, tym bardziej że nie zaw sze elem enty teorii, na którą się powołuje, dadzą się organicznie w budow ać w temat z natury rzeczy bardziej podatny na sądy in d yw i­ dualne niż na reguły intersubiektyw nej w eryfikacji.

Zastrzeżenia mogą budzić ponadto proporcje m iędzy tłem a tem atem zasad­ niczym . W ynikają one w dużej m ierze z trybu pow staw ania pracy. Podstawą była rozprawa doktorska Regionalne czasopisma społeczno-kulturalne w Polsce Lu dow ej (Instytut D ziennikarstw a UW, 1974). Do druku przeniesiona została przede w szystkim część ogólna, zaw ierająca próbę stw orzenia modelu system u kultury, w którym prasie społeczno-kulturalnej przyszło działać. Znacznej zaś redukcji uległa szcze­ gółowa analiza, oparta na w iw isekcji prasowego materiału, i rozdział końcowy, m ów iący o funkcjach om awianych czasopism. Głównym bohaterem w ersji książko­ w ej jest w ięc raczej nie prasa w system ie kultury, jak głosi tytuł, lecz w łaśnie ów system , ilustrow any przykładam i prasowymi. Ponadto rodzaj zgromadzonego m ate­ riału przesądził o tym , że — niezależnie od trafnych uwag o pism ach central­ nych — podstaw ą do uogólnień stała się prasa lokalna. Trudno z tego powodu uczynić autorowi zarzut. Przeciw nie — zrezygnowanie w publikowanej w ersji z drobiazgowego analizow ania k w estii szczegółowych, tabel porównaw czych i całej

* R . K a r p i ń s k i , P r a s a w s y s t e m i e k u l t u r y , W a r s z a w a 1979, s. 96—110. * T a m ż e , s. 107.

(4)

A R T Y K U Ł Y R E C E N Ż Y J N E I R E C E N Z J E

85

prasoznawczej roboty, m ogącej zainteresować nielicznych specjalistów (tym p ole­ cam zapoznanie się z maszynopisem), pozwoliło zaprezentować w pełni założenia oryginalnej koncepcji autora, mającej bardziej uniw ersalne znaczenie. Egzem pli- fikacja tez za pomocą dobrze przebadanej prasy regionalnej pozw oliła z kolei na sądy pew niejsze i budzące w iększe zaufanie. N iem niej pozostaje wrażenie, że ten „regionalny” punkt w idzenia w pew nym sensie zubożył spojrzenie na prasę spo­ łeczno-kulturalną i spraw ił, iż odpowiedź na pytanie o jej funkcje — stanow iące główną podnietę do powstania pracy i punkt docelowy jej rozważań — nie została wyczerpana. Wypada w ięc zatrzym ać się nieco na tym pytaniu. O ile bowiem po­ przednie zastrzeżenia są kw estią osobistego gustu czytającego i mają n iew ielki w p ływ na m eritum sprawy, to ostatnie dotyczy zagadnień o zasadniczym znaczeniu.

Zobaczmy najpierw, jak autor rozumie przeznaczenie prasy społeczno-kultural­ nej. W jego ujęciu za pośrednictw em om awianych pism „przebiegają procesy pre­ zentow ania oraz konfrontowania poglądów, idei i w artości kulturowych, a w ięc procesy odzw ierciedlania i w spółkształtow ania świadomości społecznej, głównie środowisk kulturotwórczych oraz aktyw nych kulturowo środowisk pośredniczących”4. Opisując funkcje prasy społeczno-kulturalnej zwraca Karpiński przede w szystkim uw agę na „funkcje kulturotwórcze” (kreowanie talentów , ścieranie się poglądów artystycznych, stym ulow anie procesów twórczych) oraz „integracyjne”, przez które rozumie najogólniej wzbogacanie sam ow iedzy środowisk intelektualnych w spra­ wach dotyczących szerszych uwarunkowań rozwoju kultury5. Istotą jej działalności ma być w ięc zaspokajanie potrzeb „naturalnego kręgu odbiorców” (term in często używ any przez autora) w tej dziedzinie. Stąd brać się ma jej odrębność, polega­ jąca na tym, że „o ile cały system środków m asowych funkcjonuje w obrębie struktury w ładzy społeczeństw a socjalistycznego, o tyle czasopism a społeczno-kultu­ ralne [,..] stanow ią w ażny elem ent struktury kulturotwórczej”. Owa odmienność usytuow ania ma być w łaśnie źródłem specyficznej pozycji tych pism, które „objęte jedynie najogólniejszym i zasadami polityki kulturalnej partii i państw a, posiadają, w porównaniu z innym i środkami przekazu, o w iele większą sw obodę w kształto­ waniu swego profilu”6.

Sposób, w jaki autor opisał funkcje prasy społeczno-kulturalnej, ma tę w łaści­ wość, że dają się one rozum ieć rozmaicie. W ieloznaczność przyjętych term inów, zw y­ kle zresztą towarzysząca rozważaniom na tem at kultury, utrudnia precyzyjne zro­ zum ienie jego intencji. Po pierwsze, n ie w iem y, jak szeroko chce on pojm ować „funkcje integracyjne” — czy rzecz powinna dotyczyć jedynie spraw bezpośrednio związanych z twórczością, czy też ogólnej interpretacji zjaw isk społecznych, których w p ływ na kształt twórczości jest równie oczyw isty, jak odległy i trudny do jasne­ go nazwania. N ie w iem y też, kogo należy zaliczyć do „naturalnego kręgu odbior­ ców ” — czy są to ci tylko, którzy ak tyw nie uczestniczą w tworzeniu wartości kultu­ ralnych, czy też w szyscy w m iarę regularni czytelnicy. Precyzja w tym w zględzie

byłaby pożądana, ponieważ od tego, jak szeroko zakreślimy w łaściw e dla prasy społeczno-kulturalnej granice tem atyczne i jej k lientelę, zależy rozum ienie zadań, przypadających jej w udziale do spełnienia.

Jak się w ydaje, autor skłonny jest nadaw ać sw ym terminom znaczenie raczej ograniczające. Przem awia za tym choćby przytoczone rozdzielenie sfery w ładzy i kultury (budzące zresztą w iele w ątpliw ości), interpretacja redukcji nurtu politycz­ nej krytyki w prasie społeczno-kulturalnej drugiej połow y lat pięćdziesiątych, ja­ ko powrotu do naturalnego kręgu jej zainteresow ań7, czy uznanie publicystyki po­ litycznej za działalność zastępczą, będącą wyrazem słabości pisma, które n ie potrafi

* T a m ż e , s. 23. 8 T a m ż e , s. 201—205. e T a m ż e , s. 23. 7 T a m ż e , s. 87.

(5)

86

A R T Y K U Ł Y R E C E N Z Y J N E I R E C E N Z J E

zapełnić szpalt w łaściw ą mu problem atyką8. Przem awia za tym także tok w ykładu, analizujący niem al w yłącznie rolę tej prasy w powstawaniu i obiegu wartości kulturowych, pojętych jako zjawisko ze sfery estetyczno-intelektualnej, marku­ jący jedynie ich ideologiczne konotacje oraz uwarunkow ania w ynikające z bieżą­ cej sytuacji politycznej. To rozgraniczenie de facto kultury i polityki w ydaje m i się w łaśn ie najw iększą słabością pracy Romana Karpińskiego.

Nie w arto tutaj rozwodzić się na tem at organicznych zw iązków łączących te dw ie dziedziny. Wszystko wskazuje na to, że ich rozdzielenie przez autora w zięło się nie tyle z przeoczenia, co z pełnej św iadom ości tego banalnego skądinąd faktu. Mamy tu do czynienia z czysto technicznym zabiegiem , w łaściw ym analizowaniu każdego zjaw iska społecznego. W ytyczanie granic, których należy się trzymać, jest tu działaniem rów nie sztucznym, co niezbędnym, bowiem w życiu społecznym w szystko kojarzy się tak czy inaczej ze w szystkim , a z polityką w szczególności. Wybór poruszonych przez autora zagadnień, podporządkowany głów nej tezie o po- licentryzacji kultury, elim inow ał silą rzeczy w ątki ściśle polityczne. Pozw olił także bez w ątpienia uniknąć w ielu raf i m ielizn, jakim i tem at stałby się najeżony, gdyby zechcieć um ieścić go w politycznym kontekście. Pow staje jednak pytanie, czy po­ m inięcie tego kontekstu w przypadku pism społeczno-kulturalnych było uzasad­ nione. Pociągnęło ono bowiem za sobą w ażne konsekw encje tam, gdzie chodzi o ro­ zum ienie ich istoty. Oto bowiem pow stał zestaw około dwudziestu tytułów , które autor uznał za najbardziej reprezentatyw ne dla om awianego gatunku. Różnią się one i częstotliw ością ukazywania się (mamy tu tygodniki, dwutygodniki, i m ie­ sięczniki), i zasięgiem czytelniczym : od pism centralnych do funkcjonujących w obiegu lokalnym. W spólne natom iast ma być zadanie polegające na obsługiwaniu potrzeb kulturalnych środowisk, do których się kierują. W ten sposób autor objął rozważaniam i na przykład „Kulturę”, „Tygodnik K ulturalny” czy „Życie L iterackie”, pom inął zaś choćby „Politykę”, którą zaliczył do pism społeczno-politycznych, oraz „Tygodnik Pow szechny” i „Kierunki”, uznając ich odrębność wynikającą z repre­ zentow ania środowisk katolickich. Takie rozgraniczenie w zięło się z zamiaru stw o ­ rzenia obiektyw nych kryteriów, pozwalających ściśle określić cechy charaktery­ styczne dla gatunku i orzekać, które pisma można doń zaliczyć. Sądzę jednak, że zarówno sam e kryteria, jak i konsekw encja — skądinąd godna uznania — "w ich stosowaniu doprowadziły do nieporozum ienia. Przede w szystkim sprowadzenie po­ trzeb kulturalnych odbiorców do spraw z kręgu twórczości intelektualno-arty- stycznej sprawiło, że naturalne zainteresow ania i m ożliwości oddziaływ ania om a­ w ianej prasy m iałyby się obracać w okół tego, co stanow i domenę poszczególnych departam entów resortu kultury i sztuki oraz kilku dyscyplin hum anistyki. Po dru­ gie — pozostając przy przykładzie tygodników centralnych — podział przebiega w poprzek ich rzeczyw istych funkcji. Przyglądając się bowiem w ym ienionym tytu­ łom, można stw ierdzić, że znalazłoby się co najm niej tyle cech pozwalających trak­ tow ać je łącznie, co powodów, dla których autor je rozdzielił. Tak w ięc wspólna jest klientela i — co za tym idzie ■— tem atyka. Zauważmy, że w e w szystkich w ym ienionych pism ach spraw y kultury zajmują w yróżnione miejsce, choć różne mogą być tego powody. W niektórych przypadkach będzie to skutkiem genetycz­ n ie wbudowanego zadania obsługiw ania potrzeb środowisk kulturotwórczych (i tę tylko grupę pism rozpatruje autor), w innych w eźm ie się z chęci poruszania się w kręgu zainteresow ań polskiego inteligenta. W zasadzie jest obojętne, który z tych powodów dominuje, tym bardziej że w praktyce trudno je rozróżnić. Obojętne jest też, czy zainteresow anie kulturą bierze się np. z czystej m iłości do sztuki i wartości duchowych, czy z powodów pozaestetycznych. Tak czy inaczej spraw y kultury nie stanow ią w om aw ianych pism ach autonomicznego i docelowego tem atu, lecz służą

(6)

A R T Y K U Ł Y R E C E N Z Y J N E I R E C E N Z J E

87

za naturalne i najdogodniejsze pole, na którym dokonuje się oceny zjawisk o szer­ szym wym iarze. Zauważm y, że ta tendencja do poszerzania kręgu w idzenia przez pism a zajmujące się kulturą jest im w jakiś sposób wrodzona. Już w latach siedem ­ dziesiątych i osiem dziesiątych ubiegłego stulecia poważna ich grupa odgrywała w życiu kraju niezm iernie ważną rolę. W ystarczy w ym ienić takie tytuły, jak „Prze­ gląd T ygodniow y”, „Prawda”, „Niwa”, „Rola”, „Kraj”, „Głos”, by w iedzieć, o co chodzi. To w łaśnie one zachowały się w pam ięci jako te, które potrafiły tak ukształ­ tować sw e oblicze, że suma głosów na tem aty drobne i bieżące staw ała się m anife­ stem w spraw ie rozum ienia św iata, rozwoju społeczeństw a, dróg ocalenia bytu na­ rodowego. Znajdując sw ych zw olenników i przeciwników, były ośrodkami tworzenia się zróżnicowanej opinii publicznej i w yodrębniania rozm aitych środowisk ideowych. W czasach, kiedy nie istniały jeszcze nowoczesne partie, kiedy niew ola odbierała m ożliwość istnienia zinstytucjonalizowanego i pełnego życia politycznego, w yp eł­ niały te puste m iejsca, stając się centram i kształtow ania m yśli politycznej oraz zastępczym parlam entem . Na tę ich funkcję — obok kulturotwórczej — wskazuje Janina K ulczycka-Saloni, pisząc, że „mimo płynności kadr, mimo różnych secesji, zm iany program ów i tonu czasopism — były odzwierciedleniem układu sił politycz­ nych, które nie m ogły znaleźć innego w yrazu”9.

Odzyskanie niepodległości odmieniło sytuację, w jakiej przyszło działać prasie społeczno-kulturalnej. Przede w szystkim stała się elem entem norm alnie funkjonu- jącego życia społecznego z rozbudowanymi instytucjam i politycznym i i kulturalny­ mi. Odpadła tym sam ym jej w yjątkow a rola jednego z nielicznych obrońców za­ grożonego bytu narodowego i narodowej świadomości, odpadły rozmaite funkcje zastępcze, które pełniła przedtem. Nadal jednak m ierzyła wysoko. Najw ybitniejsze pisma „zapewniły sobie byt trw ały, ugruntowany związkam i z konkretnym i oboza­ mi politycznym i w kraju i żyw ym i prądami ideow ym i epoki. W ich przypadku filia- cje ideologiczne i polityczne były ew identnie w yraźnie — a naw et drastycznie — eksponowane, a oddziaływ anie polityczne znaczyło dla nich nie m niej, jeśli nie więcej, niż szerzenie poglądów estetycznych”10. Owo oddziaływ anie polityczne mniej miało związków z polityką bieżącą niż przedtem czy potem, istniało bowiem w iele zinstytucjonalizow anych dróg dla jej prowadzenia. Tym w iększego znaczenia n a­ bierały pism a społeczno-kulturalne jako m iejsce, gdzie dokonywała się zasadnicza konfrontacja i krystalizacja poglądów. Zwolennik „Sygnałów ”, „Prosto z m ostu” czy „Wiadomości Literackich” był w yznaw cą nie tylko odmiennych gustów estetycznych czy poglądów na kulturę, lecz także różnił się od innych generalnie wyborami ideo­ w ym i, naw et stylem życia. Siłą rzeczy pisma nasze, jako m iejsce m anifestacji tych różnic i czynnik organizujący grupy o zbliżonych poglądach, odgryw ały w polityce niebagatelną rolę. To zjaw isko zostało opisane na tyle obszernie, że nie ma potrzeby analizow ać go jeszcze raz w tym m iejscu11. Odwołujem y się jedynie do opinii ba­ dacza, um ieszczającego pism a społeczno-kulturalne pod w zględem znaczenia w sy ­ stem ie prasowym Drugiej. Rzeczypospolitej „tuż za w ydaw nictw am i masowymi, jeśli nie na równi z nim i”12.

Ta ugruntowana pozycja sprawiła, że nie mogło zabraknąć ich także po II w oj­ nie św iatow ej. Co w ięcej — tempo, w jakim p ow staw ały nowe tytu ły i waga przy­

» j . K u l c z y c k a - S a l o n i , Ż y c ie l i t e r a c k i e W a r s z a w y w l a t a c h 186І— 1892, W a r s z a w a 1970, s. 88. 10 A . P a c z k o w s k i , P r a s a p o l s k a 1918—1939, W a r s z a w a 1980, s. 263. 11 Z o b s z e r n i e j s z y c h o p r a c o w a ń w y m i e n i ć w y p a d a : W . P . S z y m a ń s k i , Z d z i e j ó w c z a s o p i s m l i t e r a c k i c h w d w u d z i e s t o l e c i u m i ę d z y w o j e n n y m , K r a k ó w 1970; K . S i e r o c k a - 1) W a r s z a w s k i e p e r i o d y k i l i t e r a c k i e , [w :] W a r s z a w a 11 R z e c z y p o s p o l i t e j 1918—1939, W a r s z a w a 1972, z. 4—5; 2) C z a s o p i s m a l i t e r a c k i e , [w :] L i t e r a t u r a p o l s k a 1918—2975, t. 1, cz. 1, W a r ­ s z a w a 1979; P a c z k o w s k i , o p . c i t ., s. 258—276. N a j b a r d z i e j t y p o w y s p o s ó b c z y t a n i a p i s m s p o ł e c z n o - k u l t u r a l n y c h p r z e z p r y z m a t p o l i t y k i p r e z e n t u j e К . К o ź h 1 ё w s k i, H i s t o r i a c o t y d z i e ń , t. 1, W a r s z a w a 1976. “ P a c z k o w s k i , o p . c i t ., s. 259. i

(7)

88

A R T Y K U Ł Y R E C E N Ż Y J N E I R E C E N Z J E

w iązyw ana do ich tworzeńia świadczą o tym, że m iały one do spełnienia szcze­ gólnie w ażne zadania. Bezpośrednio chodziło o odbudowanie rozbitych środowisk twórczych, o przekonanie ich — podobnie jak całej zdezorientowanej inteligen­ cji — że akceptacja dokonujących się przemian otwiera przed ludźmi kultury olbrzymie m ożliw ości działania. Owo przeciąganie nici porozumienia pomiędzy nową w ładzą a inteligencją dokonywało się tu nie w trybie agitacyjnych deklaracji, lecz w toku nam iętnych dyskusji ideowych. Jeszcze raz okazało się, że prasa społecz­ no-kulturalna jest dla nich najdogodniejszym forum. Jeśli ówczesna lew ica potra­ fiła sform ułow ać atrakcyjny program rozwoju kultury narodowej i jeśli program ten znalazł autentyczny rezonans w dużej części tych środowisk, do których był kierowany, to znaczenie prasy w pracy na rzecz przełam yw ania bariery nieufności było niem ałe.

Jednak ta doraźna rola nie w ydaje się najw ażniejsza. D ługofalow y wzrost po­ litycznego znaczenia prasy społeczno-kulturalnej w iąże się ze wzrostem znaczenia sam ej kultury. Program lew icy zakładał, że um ożliw ienie szerokim m asom dostępu do kultury stanie się samo przez się jednym z najw ażniejszych czynników ich spo­ łecznego aw ansu18. Przew idyw ano też, że przewartościowania dokonane w kulturze będą głów nym czynnikiem przebudowy św iadom ości narodowej, tak by harm onizo­ w ała ona z socjalistycznym rozwojem kraju. Dla w yegzekw ow ania tych zadań po­ trzebna była planowa działalność — i to nie tylko w m aterialnej sferze kultury, lecz także w sferze doboru odpowiednich treści. Stąd każda istotniejsza decyzja w tej dziedzinie staw ała się decyzją· o daleko idących konsekwencjach, a sam a kultura nabrała bardziej niż kiedykolw iek politycznego charakteru. W tych warunkach rosła ranga polityczna prasy społeczno-kulturalnej i kom plikow ały się jednocześnie jej zadania. Początkowo — w pierwszej połow ie lat pięćdziesiątych — pomyślana była jako narzędzie, za pomocą którego będzie się przekazywać środowiskom tw ór­ czym założenia p olityki kulturalnej. W czasach, kiedy artystę traktow ano jako inżyniera dusz ludzkich, m iała być jedną z w ażnych m aszyn w ykonujących odgór­ n ie nakreślony plan. R ychło jednak okazało się, że n ie da się zredukować jej d|o funkcji pasa transm isyjnego, że zdolna jest odgryw ać także czynną rolę. To prze­ cież artykuły i poem aty płynące z jej łam ów były pierwszym sygnałem zm iany na­ strojów, one też w pływ ały na rozwój sytuacji, i to nie tylko w dziedzinie kultury. Prasa przestała jedynie przekazywać decyzje w ładzy zainteresow anym środowiskom, zaczęła też inform ować i naciskać w odwrotnym kierunku. U m iejętność zapewnienia ow ego dwukierunkow ego przepływu informacji zachowała ona do dziś i dzięki temu stanow i ciągle niezm iernie w ażny elem ent naszego życia publicznego. W planie stra­ tegicznym pełni d w ie funkcje: jest jednocześnie eksponatem polityki kulturalnej w ładzy ii reprezentantem środowisk intelektualnych. Chcąc obie w ypełniać auten­ tycznie, musi stale pośredniczyć w w ym ianie poglądów, być polem negocjacji w najistotniejszych sprawach dotyczących kształtu kultury i jej ideow ego zaplecza. Poniew aż zaś uzgadnianie opinii m iędzy różnym i orientacjam i — istniejącym i w e w ładzy i społeczeństw ie — jest procesem ciągłym i złożonym, są także pism a spo­ łeczno-kulturalne w planie taktycznym m iejscem , gdzie trw a stała gra o n ajw łaś­ ciw szy kształt głoszonych poglądów. Jej udział w codziennej polityce jest tym w ięk ­ szy, że potrafi inform ow ać o tej grze publicznie. Służy temu cały system skom pli­ kowanych reguł rządzących redagowaniem , publikowaniem i czytaniem tej prasy. System ten spraw ia, że jej zawartość jest o w iele bogatsza niż suma przekazyw a­ nych zdań, że takie same merytorycznie w ypow iedzi mogą m ieć całkowicie odm ien­ ne znaczenia w zależności od tego, kto b ył ich autorem, jak zostały w ystylizow ane, kiedy i w jakim piśm ie — a nawet na której stronie — zostały zamieszczone.

W ydaje się, iż w ypracow anie tego system u było warunkiem um ożliw iającym

T S z a r o t a , U p o w s z e c h n i e n i e k u l t u r y , [w :] P o l s k a L u d o w a pod red. F. Ryszki, Warszawa 1875.

(8)

A R T Y K U Ł Y R E C E N Z Y J N E I R E C E N Z J E

89

p ełnienie przez prasę społeczno-kulturalną rozlicznych funkcji, cała bowiem skom ­ plikowana sztuka jej tworzenia i czytania narodziła się równocześnie z narodzinami gatunku. Tak w ięc niem al od razu obowiązyw ała zasada, że o obliczu pisma decydu­ je w równej m ierze jego treść, co zespół autorski. T ypow y jest tu przykład Józefa Hłaski, redaktora „Głosu”, który „rozstrzygał o prawom yślności w spółpracowników i baczył, ażeby nie tylko herezje nie przedostaw ały się na łam y pism a, ale nawet ażeby osoby o podejrzanych poglądach, zw łaszcza wyraźnie socjalistycznych, nie m ogły tam zabierać głosu w sprawach najobojętniejszych”14. Już w ów czas stoso­ w ano też ów sw oisty język, pełen aluzji i podtekstów, um ożliw iający om ijanie urzę­ dowo wytyczonych ograniczeń. Aleksander Św iętochow ski, jeden z m istrzów w tej dziedzinie, pisze o tym następująco: „Pomimo że niejednokrotnie udało m i się w su ­ nąć zręcznie w artykuły słów ka niecenzuralne, w ogóle w ięcej m yśli i uczuć kry­ liśm y m iędzy wierszam i, niż ujaw niliśm y w w ierszach [...]. Rzeczywiście, sztukę pisania niew idzialnego, które czytelnicy w yw oływ ali domyślnością jak niknący atra­ ment środkiem chem icznym, doprowadziliśm y do nadzwyczajnej doskonałości’.’15. Ta sztuka była także w cenie w okresie m iędzyw ojennym . W „Wiadomościach L i­ terackich” celow ał w niej Emil Breiter, który „miał znakomitą um iejętność takiego przeredagowania, takiej w ym iany słów, takiego urwania zdania w m iejscu sto­ sownym , które — nie zm ieniając m erytorycznej w ym ow y tekstów — zabezpieczało autora przed pretensjam i cenzury czy m ożliwością procesów ”16. Bogactw a przykła­ dów z czasów Polski Ludowej n ie sposób przytoczyć. Zacytujem y tylko jeden, za­ notowany przez Jerzego Putramenta: „Napisałem felieton niby ю brydżu, który podówczas był zabroniony na terenie dom ów »Orbisu«, naprawdę zaś przeciw uprosz­ czeniom ów czesnej »nauki o literaturze« [...]. B ył to jeden z rzadkich w ypadków, gdy jed n eg o . felietonu starczyło, by załatw ić poruszaną sprawę. Po tym »Lepiej brycz niż nicz« brydż został dopuszczony do orbisowskich pensjonatów ”17.

Nie można nie docenić poetyki, w jakiej porusza się prasa społeczno-kulturalna. Wydaje się nawet, że w łaśnie tu leży źródło w szystkich jej politycznych funkcji i ca­ łej związanej z tym specyfiki. Poetyka ta bowiem daje m ożliwość znacznego zróżni­ cowania w ypow iedzi i stwarza znaczny m argines swobody, na którym odbyw a się cała gra o porozum ienie m iędzy pism am i a ich czytelnikam i. Gra owa dostarcza oso­ bliw ych przeżyć w ynikających z poczucia uczestnictwa w pew nym m isterium , dostępnym jedynie w tajem niczonym . Nieprzypadkowo w iększa część bieżącego za­ interesowania prasą społeczno-kulturalną ulokowana jest w rozszyfrowaniu w szyst­ kich m ożliwych (i niem ożliwych) znaczeń rozm aitych artykułów, w docieraniu do rzeczywistych i w yim aginow anych źródeł ich inspiracji, w tłum aczeniu abstrakcyj­ nych treści na język personalnych konkretów. Przesłania to n aw et nieraz jej dłu­ gofalow e znaczenie, także zawdzięczane owem u m arginesow i, a w ynikające z moż­ liw ości dem onstrowania na zewnątrz przez poszczególne pisma rozm aitych progra­ m ów ideowych. W ten sposób prasa społeczno-kulturalna, w ykonując sw e zadania w obec kultury, nie stroni od polityki, i to na każdym jej piętrze: poczynając od podstaw ideologicznych, przez strategiczne cele, na codziennej taktyce kończąc. Tym sam ym czyni zadość swej ponad stuletniej tradycji. Jak bowiem pisze Kazi­ mierz Koźniewski: „Tygodniki literacko-kulturalne b yły w Polsce zawsze pism a­ mi polityczno-społecznym i — była to i jest nadal, tradycja godziw a”18.

To polityczne oblicze prasy społeczno-kulturalnej zostało w pracy Romana Karpińskiego pom inięte. Zadecydował o tym , jak można sądzić, generalny zamiar autora, polegający na stworzeniu teoretycznych podstaw um ożliwiających odróż­

14 L . K r z y w i c k i , W s p o m n i e n i a , t. 3, W a r s z a w a 1959, s. 61. 15 A. Ś w i ę t o c h o w s k i , w s p o m n i e n i a . W a r s z a w a 1966, s. 101. *· K o ź n i e w s k i , o p . c i t ., s. 69.

17 J . P u t r a m e n t , P ó ł w i e k u . L i t e r a c i , W a r s z a w a 1975, s. 245. 11 K o ź n i e w s k i , o p . c i t ., s. 244.

(9)

9 0 A R T Y K U Ł Y R E C E N Ż Y J N E I R E C E N Z J E

nienie jej od pism pokrewnych. Jego postępow anie badawcze przypomina postę­ pow anie botanika, który dla usystem atyzowania św iata roślinnego szuka cech w y ­ stępujących u w szystkich przedstawiaieli danego gatunku, i tylko u nich. Patrząc w ten sposób, można znaleźć argum enty pozw alające stw ierdzić, że polityczne fun k ­ cje, jakie pełnią niektóre pisma, nie są cechą różnicującą dla oalej prasy społecz­ no-kulturalnej, że — po pierwsze — będą one w łaściw e dla tygodników. Rzeczy­ w iście, częstotliw ość ukazywania się pisma w pływ a na jego profil, zakres poru­ szanej tem atyki, m ożliwość szybkiego reagowania. Tygodniki są bez wątpienia

uprzyw ilejow ane, jeśli chodzi o zdolność ingerowania w bieżącą sytuację. Można też powiedzieć —■ po drugie — że rzecz dotyczy tygodników funkcjonujących w obiegu ogólnopolskim . B liskość centralnych ośrodków w ładzy i personalne pow ią­ zania sprawiają bowiem , że redaktorzy znaczniejszych pism w równym stopniu stają się politykam i, co działacze partyjni i państw owi. W pływa to oczyw iście na sposób redagowania i dobór przekazywanych treści. Nie od rzeczy byłoby też zaznaczyć — po trzecie — że próby politycznego oddziaływania za pomocą pisma mają sens jedynie w ówczas, gdy posiada ono pew ną rangę w eryfikow aną nakła­ dem i poczytnością. Ta zaś nie jest udziałem całej analizowanej przez autora prasy. Siłą rzeczy pozostałe m uszą rezygnować z am bicji politycznych i koncentrować się na sprawach stricte kulturalnych. Czwarty argum ent będzie głosił, że polityczne znaczenie poszczególnych pism nie jest w łaściw ością stałą, daną z sam ego faktu ich ukazywania się, oraz że nie jest też domeną w yłącznie pism społeczno-kultural­ nych. Sw oje okresy św ietności w tym w zględzie przeżyw ały przecież także i po­ pularne „kolorówki”, jak „Stolica”, „Walka M łodych”, tygodniki fachow e, jak „Pra­ wo i Życie”, czy m agazyny specjalistyczne, jak „Ekran”.

Tym w szystkim argum entom , przem awiającym na rzecz tezy, że polityczne fun kcje nie są koniecznym atrybutem prasy społeczno-kulturalnej, że w ystępują w niej w skutek skrzyżowania różnych ubocznych czynników, nie można odmówić słuszności. Każdy z nich da się co prawda podw ażyć przykładami — mam y prze­ cież i m iesięczniki, którym n ie sposób odmówić roli politycznej („Miesięcznik L ite­ racki”, „Odra”), mamy pism a lokalne zrodzone z takich am bicji, nie poparte w dodatku popularnością („Barwy”), kariera „kolorówek” okazało się krótkotrwała, podczas gdy czołow e pism a społeczno-kulturalne w ykazują w tym względzie za­ dziw iającą trwałość. Nie o przykłady w szakże chodzi, lecz o generalne spojrze­ nie. Spojrzenie botanika, badającego ilość pręcików, kształt liścia, w tym przypadku zawodzi. Doprowadziło ono autora do w niosku, że pisma społeczno-kulturalne to

i a część naszego system u prasowego, która zajm uje się sprawam i kultury. Opisanie

tej jej funkcji — niebanalne i precyzyjne — nie wyczerpało jednak tematu. F e ­ nom en om awianych pism w naszych warunkach nie polega na tym, że penetrują one odrębny, ściśle w ydzielony temat. W tym przypadku zaspokajałyby potrzeby jedynie pewnej grupy profesjonalistów i hobbystów kultury i pełniłyby wobec nich podobne zadania, jakie „Łowiec Polski” pełni w obec m yśliw ych, czy „Motor” wobec m iłośników samochodu. Takie ujęcie pom niejsza ich znaczenie i nie w yjaśnia, na czym polega specyfika, sprawiająca, że wykraczają one sw ym i funkcjam i daleko poza obszar przypisanej im ex definitione działalności.

Andrzej P a c z k o w s k i , Prasa polska w latach 1918—1939, Warszawa 1980, ss. 536, ilustr. ,

Trzeci tom Historii prasy polskiej opracowanej przez Pracow nię H istorii Cza­ sopiśm iennictw a Polskiego X IX i X X w. Instytutu Badań Literackich Polskiej A kadem ii Nauk różni się dość zasadniczo od dwu poprzedzających go. Tam te —

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aloisa Jiráska (1851–1930), z którym z biegiem lat zaczęto go porównywać 92. Trud- no dopatrywać się w jego prozie naśladowania czy wpływów twórczości Sienkiewi- cza,

Projekt ELV-AKT (Archives de l’École de Lvov-Varsovie / Archiwum Kazimierza Twardowskiego) powstał w ramach prowadzonego w paryskim Instytucie Historii i Filozofii Nauk i

W dyskusji ustalono dalsze prace nad edytorskim opracowaniem dzieła (komentarze, wstęp itd.). Przedstawiony przez prof.. Kronika 683 9) polska książka botaniczna ilustrowana,

L L 3ALLAST TANKS Ar!ßLE LLST tANKS EX4ANSCN TANKS j fI TT TEST REA'OS illizIt r Cargo Deadweight Surface Displacement Submerged Displacement Loaded Draft Length 13 earn Depth.

Facets F2 (data are described with rich metadata) and F3 ((meta)data are registered or indexed in a searchable resource): F2 is vague in its description (how does one decide

Jest bardzo prawdopodobne, że są to relikty budynku, być może najstarszego kościoła- Hipotezę tę wydaje się potwierdzać fakt, że najstarsze pochówki z wyposażeniem,

Alternatively, when computing a fraction of broken stems in each computational grid cell, based on the variation in vegetation characteristics, the stem breakage gradually

Ostatecznie jednak w odtworzeniu istoty rzymskiego przestępstwa prawa publicznego pomocne okazały się wymogi formalne dla accusatio zestawione przez Paulusa i Ulpiana. Pozwoliły