JERZY FÀLICKI
UW AGI O SYMBOLICE M A Ł E G O K S I Ę C I A A. D E SA IN T-E X U P É R Y
S Y M B O L IC Z N O ^ U TW O RU
P rzedostatnim dziełem Antoniego de S aint-E x u p éry , a z cał kowicie w ykończonych ostatn im je s t L e Petit Prince, nap isan y podczas w ojny w Ameryce. K siążka t a nosi pew ne pozory opo w iadania dla dzieci. A utor zw raca się w niej często do dzieci, d edy kuje ją W e rth ’owi — dziecku, głównym b o h aterem je s t dziecko i opowiadanie m a wiele cech baśniow ych. J u ż je d n a k pobieżne zapoznanie się z ty m niewielkim tom ikiem przekonuje, że adre satam i jego są dorośli, a głęboki sens u k ry ty je s t pod rozbudo w anym system em przenośni.
M ały książę je s t owocem długiego milczenia. Nie bez przy- ezyny tłem jego akcji je s t p u sty n ia i sam otna p łan etk a. A ntoine de S aint-E xupéry by ł przyzw yczajony do sam otności. Długo p rze bywał na Saharze ja k o kom en dant lotniska w Cap J u b y , długo i chętnie przebyw ał zam knięty w kabinie pilota. N a św iat p a trz a ł trochę z lo tu p ta k a i trochę — oczami pu steln ika. J e s t w jego dziełach jak aś fizyczna niem al p erspektyw a sp o jrze n ia' n a św iat. To oddalenie od om aw ianych rzeczy nie je st Ucieczką od nich, lecz odsunięciem się m alarza, chcącego objąć wzrokiem całość obrazu.
Stało się poprostu zw yczajem tego pisarza obieranie p u sty n i za tło akcji. G dy nie m a p u sty n i, to je s t wysokość, przestw ór p o w ietrzny, lub, ja k w M ałym księciu — m iędzyplanetarny. Ten szczegół scenerii w yróżnia S aint-E xu péry’ego od inn ych pisarzy. Aby nadać dziełu c h a ra k te r reflek syjny, głęboki, nie um ieszcza on bohaterów w zgiełkliwych środowiskach, lecz przenosi ich w p u sty n n e okolice. W y jąte k stanow i Pilote de Guerre, gdzie ak cja toczy się s a d połam i bitew . I tu je d n a k zachow ana je s t zasada sam otności, Bowiem nigdy podobno człowiek nie czuje się ta k osam otniony,
1 6 4 JERZY FALICKI
ja k w obliczu grożącej m u śmierci. Sam otność przyjm ow ał chęt nie, naw et szukał je j. TL chwilą je d n a k , gdy został n a nią skazany, gdy p rz estała być sam otnością w yboru, stała m u się ona ciężarem.
K iedy 27 listopada 1940 roku zginął G uillaum et, o statn i z jego przyjaciół, S ain t-E x u p éry począł odczuwać boleśnie otaczającą go p ustkę. W liście pisanym 1 grudnia 1940 roku, w Lizbonie, a u to r skarży się : p lu s un seul, p lu s u n ... J e n ’ai p lu s un seul cama rade au monde à qui d ire: ,Te rappelles-tu’. Quelle perfection dans le désert1. L ist te n odtw arza klim at, w jak im pow stał M ały Książę. A u to r odczuwał potrzebę wypowiedzenia się. Nie chcąc jed n ak jakiegoś ekshibicjonizm u m oralnego, zaw arł swe m yśli w sym bo lach. U zyskał przez to pewność, że zrozum ieją je tylko ci, którzy są m u duchow o bliscy i k tó rzy ich nie sprofanują. N iestety, jak w ynika np. z rozdziału o w ulkanach, sym bole te są nieraz zbyt tru d n e . U sk arżają się n a te trudności kom en tato rzy dorobku pisarskiego A. de S a in t-E x u p é ry 2.
Symboliczność tego utw o ru je s t oczyw ista. A utor podsuw a niejednokrotnie m yśl o u k ry ty m sensie tego, co spostrzegam y. J u ż n a sam ym w stępie, mówiąc o swych dziecinnych rysunkach, zw raca uw agę, że pod pozorem kapelusza k ry je się wąż b oa t r a w iący słonia. A u to r skarży się, że wszyscy dorośli ludzie widzieli n ie ste ty — ty lk o kapelusz. L ’essentiel est invisible pour les yeux (s. 72) mówi lisek m ałem u księciu. Oczy widzą tylk o pozory, ze w n ętrzn ą form ę, a nie isto tn ą treść rzeczy. Z wielkim naciskiem po dkreśla to au to r w sw ym dziele.
K ilkom a sposobam i sta ra się S aint-E x up éry unaocznić sym bo liczność Małego księcia. N ajpierw każe odnieść zjaw iska poszczegól n y ch typów , sp o tk an y ch na m ałych planetk ach , do ludzkości za; m ieszkującej ziemię. A by bardziej to uzmysłowić, operuje cyframi: ilu to kacyków , zarozum ialców , czy latarn ikó w mieści ziemia. D w a ra zy naw et otw arcie w yjaśnia m etaforę n aty ch m iast po jej
1 W g C h e v r ie r , Antoine de Saint-E xupéry, s. 230.
a P or. L. C h a ig n e , Vies et oeuvres d'É crivains, t. I I I , s. 82: Dans ce livre poétique, m ais où parfois le symbole est trop subtil ou trop obscur, Saint-Exupéry nous livre ses plus tendres secrets qui se résument en la richesse et la fécondité d'un esprit d’enfance gardé dans l’âge mûr.
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 6 5 zastosowaniu. W w ypadku niebęzpieczeństw a boababów zw raca się do czytelników z prośbą, ab y sobie należycie do serca wzięli tę sprawę i sugeruje niedw uznacznie, że chodzi t u o w ady, k tó re n a j lepiej wykorzenić, gdy są w stad iu m kiełkow ania. D rugim razem w yjaśnia przenośnię, gdy opisuje księcia w śród skał.
— Soyez mes am is, je suis seul, dit-il.
— J e suis seul... je suis seu l... je suis seu l... rép o n d it l’écho. Quelle drôle de planète, pensa-t-il alors. Elle est to u te sèche, et to u te poitue, e t to u te salée. E t les hom m es m a n q u en t d ’im a gination. Ils rép èten t ce qu ’on leur d it... Chez mois j ’avais une fleu r: elle p a rla it toujours la prem ière, (s. 63—4).
Po prostu, skały — to ludzie bez własnego zdania, pow tarzający bezmyślnie i bezkrytycznie zasłyszane słowa. Nagłe przejście od skał do ludzi tłum aczy to całkowicie.
Oczy w idzą tylko pozory. Piękno np. je s t niewidzialne. R ze czy nie są piękne zew nętrznie, tylko w ewnętrznie. W alory wewnę trzne, niewidzialne, stanow ią o ich pięknie. Les étoiles sont belles à cause d'une fle u r que l'on ne voit pas. (s. 77).
W dziełach poświęconych A ntoniem u de S ain t-E x u p éry nie jednokrotnie zw racano uwagę n a sym boliczność Małego księcia. O pracow ania te zwykle nie m ają ch a rak teru naukow ej analizy literackiej. Są to przeważnie lepiej l u b , gorzej udokum entow ane opracowania biograficzne, gdzie m ateriałem literackim operuje się raczej tylko dla zobrazow ania pew nych cech osobowości p isa rza. Jed y n y m godnym uwagi w yjątkiem je st p raca R enée Zeller p t. L a vie secrète d'A ntoine de Saint-E xup éry ou la parabole du Petit Prince, k tó ra sta ra się rozw ikłać sym bolikę Małego księcia za pom ocą analizy całej twórczości literackiej a u to ra oraz, pomocniczo, n a podstaw ie b ad an ia jego życia.
W piśm iennictw ie polskim u k azał się k ró tk i szkic J a n a D o braczyńskiego p t. Spotkanie wśród gw iazd3. Nie wnosi on jed n ak , poza pew ną próbą spopularyzow ania, nic nowego do b a d a ń n ad ty m zagadnieniem .
N iniejsza p raca opiera się w dużej mierze n a rozprawie R. Hel ler. W wielu w ypadkach je d n a k od niej odbiega, polemizuje z nią, łu b wręcz odrzuca jej sform ułowania.
POSTAĆ MAŁEGO K SIĘCIA
Sam fa k t u kazania się małego księcia je st symboliczny. Należy rozpatryw ać to z kilku stron. Przede w szystkim P e tit Prince to sam A ntoni de S aint-E xu péry. D ojrzały pisarz, zmęczony b a r dzo intensyw nym , o b fitu jący m w ciężkie przeżycia fizyczne i m o ralne życiem , często w raca m yślą do szczęśliwych la t swojego dzieciństw a. Z pew ną n u tą rozrzew nienia wspom ina au to r te chwile praw ie w każd y m swoim dziele. P. -H. Simon nazyw a to „nostal gią i poezją dzieciństwa“ 4. N ajw yraźniej, a p rzy ty m w sposób p odkreślający w ażną rolę, ja k ą te wspom nienia odgrywały, ukaże się to w Pilote, de guerre, kiedy S ain t-E xu péry przelatuje nad Arras: S y tu a cja je s t właściwie beznadziejna, bo sam olot leci n a wyso kości 700 m, w idoczny dla setek celowników. W tej właśnie chwili, gdy śm ierć m u w oczy zagląda au to r wywołuje z pamięci dawną nianię, Paulę.
— Mon C apitaine, ils tirent! P au la, on me tire dessus!... — Ça com mence a faire vilain.
T u enten d s, P au la, ça commence a faire vilain ...
(P. d. G. s. 1 5 0 -1 5 1 ) W ty m m omencie T rudnym przyp om inają m u się zabaw y w ro dzinnym p a rk u i wycieczki z rodzeństw em . J e s t to swoista sam o obrona przed zgubieniem się w ogromie niebezpieczeństwa.
S ain t-E x u p éry zresztą sam mówi, że dzieciństw o jest m iej scem, do którego m ożna uciec, ja k do innego kraju.
„Lorsque j ’étais p e tit garço n... L ’enfance, ce grand territoire d ’où chacun est sorti! D ’où suis-je? Je suis de m on enfance. Je suis de m on enfance comme d ’un p a y s ...
(P. d. G. s. 100)
* P. -H. S im o n , L'H om m e en Procès, s. 137.
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A
W Małym, księciu m am y dwóch S ain t-E x u p éry : jednego doro słego lo tn ik a i drugiego — dziecko, o k tó ry m pisze w trzeciej oso bie. Z atem wstawienie tej drugiej p o staci będzie służyło jak o spe cjaln y środek w yrazu. Po p ro stu rozm ow a z sobą o kilkadziesiąt ła t m łodszym , kiedy się m iało inne spojrzenie n a św iat, nieskażone dorosłością.
J e s t to bardzo pom ysłowy sposób uniknięcia m onologów i roz w ażań w typow o refleksyjnym utw orze. Dzięki dialogowi m iędzy dw om a osobam i, będącym i właściwie ty lk o różnym i etap a m i tego samego „ j a “, czytelnik może, nie nużąc się, z większą uw agą śle dzić m yśli autora.
D rugim powodem, dla którego S ain t-E x u p éry w prow adził postać małego księcia, w ydaje się być chęć pociągnięcia czytelnika k u p ro stocie. J e s t to rozwinięcie ewangelicznej m yśli: „Je śli nie naw róci cie się i nie staniecie jak o dzieci, nie wejdziecie do królestw a nie bieskiego“ (Mat. 18, 3). A utor podkreśla w artość dziecięcego spo sobu pojm ow ania rzeczywistości i jego wyższość n a d pojm ow a niem dorosłych.
Les grandes personnes aim en t les chiffres. Q uand vous leur parlez d ’u n nouvel am i, elles ne vous q uestionn ent jam ais sur l’essentiel. Elles ne vous disent jam ais: „Q uel est le son de sa v oix? Quels sont les y eu x qu ’il préfère? Est-ce q u ’il collectionne les papillons?. Elles vous dem an d en t: „Q uel âge a -t-il? Combien a-t-il de frères? Com bien pèse-t-il? Combien gagne son p è re ? “ Alors seulem ent ils croient le connaître (s. 19)
O dzieciach m ówi: N ous qui comprenons la vie (s. 20). Gdzieindziej stw ierdza: Les enfants seuls savent ce qu’ils cherchent (s. 75).
Wyższość logiki dziecięcej n a d logiką dorosłych rozm aitego ty p u w ykazuje n a przyk ład ach m ieszkańców poszczególnych pła- netoid. Myśl dziecka je s t prostsza, p o tra fi z o taczających nas złu dzeń w ybrać te, które mogą człowieka uszczęśliwić. B usinessm an nie je s t szczęśliwy ze swym i złudnym i rachunkam i. One go zubo żyły. M ały książę n ato m iast je s t uszczęśliwiony barank iem , zam k niętym w narysow anym p ud ełk u - to złudzenie go w zboga ciło.
1 6 8 JERZY FALICKI
W edług au to ra, dzieci m ają d ar widzenia sedna rzeczy, w prze ciwieństwie d o ,lu d z i dorosłych, k tó ry ch w zrok zatrzym uje się n a zew nętrznej powłoce zjawisk.
Całe opow iadanie je s t właściwie przekładaniem n a język i m y- ślćnie dorosłych zetknięcia się dziecka z ich światem .
A by pobudzić do krytycznego spojrzenia n a otaczające zjawi ska, au to rz y uciekali się zwykle do wypróbow anego sposobu. W y prow adzali oni b o h a te ra poza jego zwykłe środowisko przenosili w u to p ijn ą krain ę (Sw ift, Podróże Gulliwera, V oltaire, Candide, itp .). T ak a tech n ik a powroduje wiele refleksji porównawczych. S ain t-E x u p éry użył w M ałym księciu innego w arian tu tej tech niki, Sprowadzi! on mianowicie b o h a te ra z zew nątrz. Ta rzadziej stosow ana koncepcja p isarska może być skuteczniejsza w oddzia ły w aniu n a czytelnika, gdyż bardziej go angażuje. Dzisiejszy czy te ln ik w yjeżdża do U topii obojętnie, ja k n a niedzielną m ajów kę do lasu. W w ypadku w yjścia b o h atera z kręgu rzeczywistości czytelnicy zd a ją się odczuwać dzieło bardziej jak o fantazję, niż w w ypadku w ejścia obcego, fantastycznego b o h atera do ich śro dow iska. W ted y bowiem w szystko dzieje się bardziej na m iejscu, u nich sam ych.
A u to r posługuje się zresztą tak że innym i sposobami, ab y zbu dzić w czytelniku podobną chęć p atrz en ia n a zjaw iska powszed nie od zew nątrz. Stosuje nieoczekiwane perspektyw y. P rzykładem tego może być k ró tk i epizod ze spotkanym kw iatem n a pustyni. S ain t-E x u p éry każe tu n a chwilę p rzy jąć pozycję sam otnego kw iatu.
Où son t les hom m es? dem anda polim ent le p e tit prince. La fleu r, u n jo u r, a v a it v u passer une caravane.
— Les hom m es? Il en existe, je crois six ou sept. J e les ai aper çus il y a des années. Mais on ne sait jam ais où. les tro uv er. Le v en t les prom ène. Us m an q u en t des racines, ça les gène beaucoup (s. 62).
P y ta n ia w rodzaju, „dlaczego ludzie nie m ają k o rzen i?“ należą do typow ych dla okresu dziecięcego. Niezwykłość ich sprawia, że trz e b a się nieraz pow ażnie n a d nim i zastanowić. W ydaje się, że n a tak iej w łaśnie refleksji zależało autorow i.
SYMBOLIKA M ALEG O K S I Ę C I A 1 6 9
PO D RÓ Ż M IĘD ZY PLA N ETA R N A
M ały książę opuszcza swoją gw iazdkę i udaje się w długą podróż m iędzyplanetarną. S potyka ta m n a różnych p lan eta ch kiîk a typówr charakterystycznych: króla, businessm ana, p ijak a, p y sz a łk a , geo grafa i latarn ik a. -Oprócz tego ostatniego wszyscy oni uosabiają główne w ady rozpowszechnione w śród ludzi. Ic h fu n k cją je s t u k a zanie bezsensu większości poczynań ludzkich oraz k ry ty k a w ad kardynalnych. Opis każdej w izyty składa się z dwóch części: p rzed staw ienia m ieszkańca, i jego zajęcia, oraz w yrażenia stosunku małego księcia do danej osoby.
Pierw szym spotkanym sam otnikiem je s t król. S ain t-E x u p éry unaocznia za jego pomocą faktyczną słabość władzy. K ról daje tak ie tylko rozkazy, o k tó ry ch wie, że m uszą być spełnione. Nie każe generałowi latać, ani pisać tragedii, bo to i ta k się nie s ta nie. J e s t to władza a posteriori, polegająca n a autoryzow aniu fa k tów ju ż dokonanych, lub zdeterm inow anych. S aint-E x u p éry w y śmiewa świadome om am ianie się ro zm aitych kacyków u p a ja ją cym i pozoram i władzy. Ich m entalność n ajdobitniej określa fa k t, że te pozory sam i sobie stw arzają. K ilkakrotnie podkreśla to au to r rozm aitym i sposobam i (prośba o zachód słońca, m ianow anie m i nistrem , następnie am basadorem ).
W odrzuceniu przez małego księcia godności nadaw anych m u przez króla m ożna b y ew entualnie dopatrzyć się w yrażenia sto sunku a u to ra do k ariery politycznej. Próbow ano go nieraz wcią gnąć do te j, czy innej p a rtii, ale zawsze bezskutecznie. P raw dą jest, że nie nęciły go obietnice zaszczytów. B rak je d n a k k o n k re t niejszych podstaw do takiego interpreto w ania tego drobnego epi zodu. Należy zresztą w ystrzegać się zacieśniania in terp re tacji symbołu.
Dalszym i dziwakam i są: człowiek próżny i pijak-nałogow iec. W nich wyśmiewa au to r zasadnicze i najbardziej rozpowszechnione w ady: pychę i zmysłowość. Obaj są niew olnikam i sw ych w łasnych słabości. Nonsens i benzadzięjność ty c h w ad w ykazuje środkam i bardzo prostym i. P yszałek — człowiek głupi, żyjący dla okla sków, działa zupełnie ja k a u to m a t: podnosi kapelusz ilekroć u sły
1 7 0 JERZY FALICKI
szy oklaski. P ija k ujaw n ia sw oją głupotę rozpaczliwym i bezna dziejnym rozum ow aniem :
— . P ourquo i bois-tu ? — lui dem anda le p e tit prince. — P o u r oublier, ré p o n d it le buveur.
P o u r oublier quoi? s’en q u it le p e tit prince qui déjà le plaignait. — P o u r oublier que j ’ai ho nte, avoua le b u veur en baissant la tê te .
— H onte de quoi? s’inform a le p e tit prince qui désirait le secourir.
— H o n te de bo ire... (s. 4 4 —45).
N a ty m kończy się w izyta. S aint-E xu péry je st krańcowo oszczędny w środkach w yrazu. Nie m a t u słów zbytecznych, nie m a gadatli wości, a czytelnik doskonale zdaje sobie sprawę z in tencji autora. P asję bogactw a, bardzo charak tery sty czn ą dla n arodu „ren- tieró w “, k ry ty k u je a u to r w businessm anie. Jeszcze raz należy pod kreślić ubóstw o życiowe tego „bogacza“ .
W Citadelle będzie w yraźniejsza m owa o bogactw ach. Zdaniem au to ra , ty lk o to, co je s t w najszerszym znaczeniu pożyteczne może wzbogacić: to, co pow oduje ruch, postęp. Tym czasem business m an usłyszał od m ałego księcia: M ais tu n ’es pas utile aux étoiles (s. 49).
Sym boliczność pow yższych postaci i sy tu acji nie je s t ich główną cechą, gdyż au to r w yraża się ta m mniej więcej w prost, nie uży wając zb y t tru d n y c h m etafor.
Praw dziw ym sym bolem będzie n ato m iast p lanetoida z la ta r nikiem . Zmęczony, sta ry człowiek zapala i gasi co m inu tę latarn ię uliczną, je d y n ą n a m aleńkiej planetce. Mały książę dowiaduje się od niego, że dawniej p laneto id a obracała się o wiele wolniej a dni i noce trw a ły po dwanaście godzin, ale obecnie kręci się ona ta k szybko, że bied n y latarn ik , chcąc być w zgodzie z przepisam i, m usi zapalać i gasić latarn ię 1440 ra zy n a dobę.
S ain t-E x u p éry je s t człowiekiem, n a wskroś nowoczesnym. Sam jego zawód (lotnik), w ybrany w ro k u 1920, a więc w okresie, gdy lotnictw o zaczęło się dopiero rozw ijać um ieszcza go w aw angar dzie postęp u technicznego. S aint-E x u p éry nie korzysta biernie z u rządzeń i udogodnień swego czasu. Przeciwnie sam się do tego
SYMBOLIKA M AŁEG O K S IĘ C I A 1 7 1 postępu przyczynia. W la ta c h 1932 — 1939 o patento w ał dzie sięć wynalazków ulepszających sam oloty i lotnisk a. Równocze śnie, jak o prawdziwy hum an ista, dobry obserw ator i odw ażny myśliciel, widzi wielkie niebezpieczeństwo, zagrażające ludzko ści ze stro n y przerostu cywilizacji techniki. Dzięki m aszynie ram ię człowieka przedłużyło się znacznie, a tem po życia codziennego wzrosło w sposób zaskakujący. Nie n ad ąży ł je d n a k rozwój m oralny człowieka. T a niewspółmierność rozw oju dwóch dziedzin życia spowodowała, że ludzkość nie może przystosow ać się do dóbr, k tóre sam a w ytw orzyła.
W brew poglądom R. Zeller, k tó ra bagatelizuje tę spraw ę, widzę tu w ażny problem . L ata rn ik je s t człowiekiem bezradnym . P rz y zwyczaił się do dawnego ry tm u życia. Obecne tem po zam ęcza go, bo nie je s t do niego zupełnie przystosow any. Pozostaje n iew yja śnione, czy w latarn ik u należy u p atryw ać sym bol całego p rze łomowego pokolenia, czy też tylko klasy, k tó ra ponosi ciężary, wynikające z tem pa, nie m ając udziału w korzyściach z niego płynących.
Mały książę wyraźnie zdradza swój stosunek do poszczegól nych rozmówców. D elikatnie nazyw a ich très bizarres. Jedynie latarn ik a darzy sy m p atią:
... C’est le seul qui ne me paraisse pas ridicule. C’est p eut- être, parce q u ’il s’occupe d ’au tre chose que de soi-même. I l e û t u n soupir de regret e t se d it encore:
— Celui-là est le seul d o n t j ’eusse p u faire m on ami. Mais sa planète est vraim en t tro p p etite. Il n ’y a pas de place pour d e u x ... (s. 5 2 - 5 3 ) .
To ostatnie zdanie unaocznia tragizm tej postaci. L a ta rn ik m usi być sam w swym niesam ow itym kieracie. Nie m a ta m m iejsca dla dwóch. P rzed latarn ik iem sto ją dwie a lte rn a ty w y : wyrzec się zapalania albo przystosow ać się do now ych w arunków pracy. W ybrał to drugie, trudniejsze, naw et trochę beznadziejne. W ybrał czyn. Dzięki tem u je s t pożyteczny.
W szyscy spotk an i ludzie są sam otnikam i, wszyscy są n ie szczęśliwi. Je d n a k wszyscy oni są sam i sobie winni. Jed yn ie dla latarn ik a źródło nieszczęścia leży poza nim sam ym .
1 7 2 JERZY FAL1CKI
Tem po współczesnego życia m ęczy i zuboża człowieka. Saint- E x u p éry naw iązuje do tej myśli kilakrotnie. Po raz pierwszy mówi 0 ty m p rzy epizodzie ze zw rotniczym . Opisuje ta m ludzi napcha- n y ch po tysiąc do pociągów, jeżdżących ta m i z pow rotem , którzy nie Miedzą, czego chcą. Zdezorientow anie, oszołomienie tem pem ży cia, gonitw a za niepew nym , oto co w yraził a u to r w rozmowie księ cia ze zw rotniczym . Pociągi są pospieszne. Dorośli nie m ają czasu, ciągle pędzą, spieszą się i w rezultacie nic nie m ają. Najwymowniej szym przykładem, tego je s t businessm an, k tó ry naw et nie miał czasu n a zapalenie wygasłego papierosa, a przecież nic nie posia dał. Myśl tę jasno, ju ż bez symbolicznego woalu, wypowie autor dalej :
... Les hom mes n ’ont plus le tem ps de rien connaître. Ils a ch èten t des choses to u tes faites chez les m archands. Mais comme il n ’existe p e in t de m archands d’amis, les hommes n’ont plus d’amis, (s. 69).
Również zagadnieniu wzmożonego przez postęp cywilizacji ry tm u życia służy m etafora źródła i han dlarza pigułkam i gaszą cym i pragnienie. H andlarz zachw ala pigułki, po zażyciu których nie odczuw a się pragnienia. Oszczędza się przez to 53 m in u ty na tydzień. Książe nie rozumie : co zrobić z ty m zaoszczędzonym czasem ?
Moi, se d it le p e tit prince, si j ’avais cinquante trois m inutes à dépenser je m archerais to u t doucem ent vers une fo n tain e... (s. 76).
J e s t rzeczą oczyw istą, że au to r w ypow iada się tu za starym try b e m życia, pełnym u roku i zadowolenia z pokonanych tru d ności. W oda nie sm akow ałaby, gdyby nie by ła pewnego rodzaju nag rodą za fatygę, ja k ą trze b a było sobie zadać, szukając źródła 1 czerpiąc j ą z głębokości. A utor nie je s t ślepcem, m ówiącym o ko lorach. K to um ierał ju ż z pragnienia n a p u sty n i, może coś o ty m powiedzieć!
W innych częściach opow iadania au to r niejednokrotnie gło suje za regularnym , spokojnym try b e m życia, k tó ry nie tylko
SYMBOLIKA M AŁEGO K S IĘ C I A 1 7 3 sprzyja kontem placji, ale również spraw ia, że godziny nie są m ono tonne. B ardzo p rostym i środkam i w ytłum aczył S ain t-E xu péry ten pozorny paradoks. Ma to m iejsce podczas rozm ow y m ałego księcia z liskiem pustynnym .
Il e û t m ieux valu revenir à la même heure, d it le renard. Si tu viens, p a r exemple, à q u atre heures de l’après-m idi, dès trois heures je commencerai d ’être heureux. P lus l’heure avancera, plus je m e sentirai heureux. A q u atre heures, déjà, je m ’agiterai et m ’in quiéterai, je découvrirai le p rix du bonheur! Mais si tu viens n ’im porte quand, je ne saurai jam ais à quelle heure m ’habiller le coeur. Il fa u t des rites, (s. 69/70).
We czw artki myśliwi tańczą z dziew czynami ze wsi. D latego czw artki nazyw a lisek „dniam i cudow nym i“ .
O statnim człowiekiem spo tk any m w śród gwiazd je s t uczony: geograf. Bez trudności odkryć tu m ożna w yśm ianie rezygnacji z bezpośredniego poznania i w ykpienie kurczowego ch w y tania rzeczy niezm iennych w u rabian iu sobie obrazu św iata. G eograf widzi w szystko pośrednio, za pom ocą cudzych oczu. Nie ufa im je d n a k i w ym aga od podróżników, aby dostarczali m u uchw ytn ych dowodów. On note d'abord au crayon les récits des explorateurs. On attend, pour noter à l'encre, que l'explorateur ait fo u rn i des p reu ves. (s. 55).
Spojrzenie geografa je s t niehum anistyczne. N otuje on ty lk o oceany, góry, rzeki, m iasta, bo one nie zm ieniają swego położe nia. Tym czasem m ały książę przekonany je s t, że najgodniejszą uwagi rzeczą n a jego planetce je s t róża i bardzo się zm artw ił, gdy geograf zbagatelizował j ą jak o coś „mogącego w krótce znikn ąć“. N aw et kw estia ew entualnego wznowienia czynności wygasłego w ulkanu nie interesuje geografa, bo obchodzi go ty lk o sam a góra. A chłopiec przecież codziennie czyścił i te n wygasły, „n a wszelki w ypadek“. Jeśli zaś chodzi o w iarygodność faktów , to był on b a r dzo mało w ym agający. Starczyło stw ierdzenie podstaw ow e: Quand on veut un mouton c'est la preuve qu'on existe (s. 20).
W yraźnie zaznacza się t u hu m an istyczn a postaw a auto ra. D la niego św iat nie da się zam knąć przez skodyfikowanie. P rze ciwnie, interesuje go bogactw o zm ienności. Sam m ały książę je st
1 7 4 JERZY FALICKI
zjaw iskiem efem erycznym : ukazał się i znikł, a przecież on wła śnie je s t najw ażniejszy.
U czony geograf je s t postacią w zbudzającą politow anie. N aw et p rzy t a k bardzo w yselekcjonow anym i zacieśnionym przyjm o w aniu zjaw isk, nie m a on pojęcia czy n a jego planetce są góry, rzeki i m iasta. Pozbaw ił się k o n ta k tu z otaczającą go rzeczywi stością, zdając się n a opisy swoich explorateurs, k tó ry ch zresztą nie posiada. G dyby ich m iał, to nie wiele b y m u pomogli, ponie waż obstaw ił się do tego stopnia ro zm aitym i przeszkodam i, że w rażenia nie d o tarły b y do niego. O dkryw cy mieli m u bowiem przynosić np. wielkie głazy n a dowód istnienia jak iejś góry.
Zarówno businessm an i król, ja k geograf i inni spotkani ludzie nie zn ają sw ych planetek. Z różnych przyczyn nie sta ra ją się p o znać najbliższego otoczenia i swej własności. F a k t te n mógłby ujść uw agi w w ypadku ta m ty c h sam otników , nie m ożna go jed n ak pom inąć gdy chodzi o geografa. W łaśnie tu spełnia się paradoks. A u to r celnie w ybrał specjalność fachową uczonego starca. Mały książę, przeciwnie, znał swoją p lan etk ę : wiedział jakie na niej rosną traw y , w yryw ał kiełkujące b aobaby, czyścił wulkany. P o j m ował swój św iat w jego rozm aitości i nie gubił się w nim. Jak oś sobie go n aw et organizow ał i podporządkow yw ał, w czym znów m ożna widzieć hum anistyczną postaw ę. N a w ulkanach przygrzew ał sobie śniadania. W iedząc zaś, że p la n e tk a je s t m ała, k orzy stał z tego i niejednokrotnie czterdzieści razy w ciągu jednego 'wieczoru oglą dał zachód słońca, posuw ając co chwilę o k ro k swoje krzesło. Z tego w idać, że chłopiec um iał w ykorzystać wiedzę o świecie dla d y n a micznego rozw oju swej osobowości, w przeciwieństwie do statycz n y ch , zakrzepłych p ostaci pozostałych sam otników.
G eograf trz y m a w ręku lupę. Czytelnikowi znającem u lite ra tu rę polską może to „szkiełko“ nasunąć szczególnie trafne sko jarzenie. W alk a rom anty kó w z k lasy kam i uogólniła się i prze k ształciła ale trw a n ad a l a m etaforyczne środki tego zm agania w różnych lite ra tu ra c h i w rozm aity ch okresach zastanaw iająco się nieraz zbiegają.
W szystkie dziw actw a i w ady, jak ie sp otyka m ały książę w cza sie swej wędrów ki po planetoidach, otrzy m u ją wspólny mianow
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 7 5 nik : les grandes personnes. Z w yraźnym naciskiem pow raca to określenie w konkluzji po każdej wizycie. M ały książę od pierw szego spo tkania w yraża swój uogólniony sąd o dorosłych i p o w ta rza go z m ałym i tylko w arian tam i: Les grandes personnes sont très bizarres,... extraordinaires itp.
M ały książę przybyw a wreszcie n a ziemię, gdzie w ady, ja k ic h uosobieniem są m ieszkańcy m aleńkich p lan et, są bogato repre zentowane. Zdaniem au to ra — władców, pijaków , geografów i b u sinessm anów je s t m nóstwo. P o daje naw et ich liczbę. N ajw ięcej jed n ak je s t pyszałków.
W dalszych częściach utw o ru nie m a ju ż m owy o sam otni kach sp otkanych podczas podróży m iędzyplanetarnej. A utor sku pia uwagę n a p erypetiach samego księcia.
RÓŻA I L IS E K
W ażnym i tru d n y m sym bolem je s t róża. J e j znaczenie jest dw ojakie, dwustopniowe. W pierw szym znaczeniu przedstaw ia ona piękną, k apryśną i kochającą kobietę. W skazuje n a to przede w szystkim analiza typow ej, prostej kokieterii. R óża u d aje przed księciem, że się dopiero obudziła A hl je me réveille à peine, . . . je suis toute décoiffée... (s. 31), chociaż się bardzo długo i s ta ra n nie do tego przygotow yw ała. Różne wybiegi, przesadn a bojaźli- wość i pozorna zaczepność (kolce) — cały te n a p a ra t naiwnej kokieterii je st ta k p ro sty , że poznał się n a nim naw et niedośw iad czony malec.
Nie wykluczone, że rozdział opisujący różę, jej ukazanie się, niewinne kłam stew ka a następnie w yjazd księcia w podróż (J 'a i des difficu ltés avec une fle u r — s. 60), je s t dalekim echem jak iejś wczesnej miłości niedoświadczonego jeszcze a u to ra 5. J 'é ta is trop jeune pour savoir l'aimer (s. 33). M ały książę przyznaje, że to co go drażniło, powinno było go raczej wzruszać. Im bardziej się od róży oddala, ty m więcej czuje się do m ej przyw iązany, ty m lepiej zdaje sobie sprawę, że je s t za n ią odpowiedzialny.
1 7 6 JERZY FALICKI
W drugiej płaszczyźnie m etafora róży rozszerza się wyraźnie. R óża służy ju ż ty lk o ja k o przykład, jak o uogólnienie, za które po d staw ić m ożna cokolwiek.
Podczas swej wędrów ki po ziemi m ały książę tra fił do ogrodu pełnego róż, ta k ic h sam ych ja k jego je d y n a róża n a małej pla- netce. Pierw szym jego w rażeniem było rozczarowanie, bo stw ier dził istnienie tysięcy róż podobnych: J e me croyais riche d'une fle u r unique et je ne possède qu'une rose ordinaire, (s. 66). Pocie szył go dopiero m ały lisek p u sty n n y swoją teo rią „oswojenia“ . L isek odgryw a w ażną rolę w utworze. Można go uw ażać za dobrego p rzyjaciela, k tó ry ra tu je w potrzebie. Zjaw ia się on w chwili szczy towego rozczarow ania i zw ątpienia. Dzięki niem u m ały książę od zyskuje poczucie w artości swej róży.
Lisek tłu m aczy , że róża z plan eto id y księcia je st jedy na, nie p o w tarzaln a, ponieważ chłopiec poświęcił jej dużo czasu, dużo s ta ra ń i w te n sposób „oswoił“ ją . D la liska m ały książę też byłby ty lk o zw ykłym chłopcem , gdyby te n go nie „oswoił“.
T u n ’es encore pour m oi q u ’u n p e tit garçon sem blable à cent mille p e tits garçons. E t je n ’ai pas besoin de toi. E t tu n ’as pas besoin de moi non plus. J e ne suis pour to i qu ’un renard sem bla ble à cent m ille renards. Mais si t u m ’apprivoises nous aurons besoin l ’u n de l’autre. T u seras pour moi unique au monde. J e serai pour to i unique au m onde . . . “ (s. 68).
R óża wiedziała n a czym polega „osw ajanie“. D latego była ta k a w ym agająca. Chłopiec m usiał j ą podlewać i przynosić jej p a ra w an, to znów klosz. Zajm ow ała go sobą ciągle i dopięła celu: stała się dla księcia czymś bardzo drogim i niezastąpionym .
Id e n ty c zn ą ' m yśl w yraża książę w rozmowie ze zwrotniczym. Mowa ta m o dzieciach, k tóre pieszczą lalki szm aciane i je w ten sposób „osw ajają.
(Les enfants) ils p erd en t du tem ps po u r une poupée de chif fons, e t elle devient très im p o rtan te, e t si on la leur enlève ils pie-' u re n t... (s. 75).
Dzięki tłum aczeniu liska, k tó ry je s t porte-parole autora, w ar tość róży m ałego księcia została zrehabibtow ana, bo chłopiec ją oswoił, dzięki czem u stała się rzeczywiście jed y n ą n a świecie.
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 7 7 W edług tej aksjologii stw orzenia nie p osiadają w artości sam e w sobie lecz nabierają jej dopiero w tedy, gdy im poświęcam y uwagę, gdy im oddajem y część czasu. Ten b ra k obiektyw nej w a r tości i oparcie wartościow ania na subiektyw izm ie każe zaliczyć liska z tego p u n k tu widzenia do relatyw istów . W tak iej p o sta wie można by upatryw ać odbicie nauki Nietzschego. Z filozofią Nietzschego au to r m iał k o n ta k ty dość bliskie podczas p o b y tu swego w Szwajcarii i wiadom o, że w yw arła ona n a nim duże w ra żenie. T a zbieżność z Nietzscbem je st zresztą w yjątkow a i m ożna ją zauważyć tylko w ty m w ypadku. W in nych zagadnieniach a u to r małego księcia daleko od Nietzschego odbiega, zajm ując nieraz skrajnie odm ienne stanowisko.
W arto zwrócić uwagę na szczególnego ro dzaju „u ty lita ry z m “ cechujący tę filozofię. N ajcięższym zarzutem pod adresem b u si nessm ana było stwierdzenie mais tu n ’es pas utile aux étoiles (s. 49). Lisek zaś mówi: nous aurons besoin l’un l’autre (s. 68). J a k widać, nie jest to u ty litary zm egocentryczny. P ożytecznym być kom u kolwiek, lub czemukolwiek. W tak iej znów7 chęci udzielania się trudno odnaleźć Nietzschego.
Z dwóch płaszczyzn sym bolu róży ta druga, szersza, je st bez względnie ważniejsza. W ynika to zresztą nie tylko z samego utw oru, lecz zwłaszcza z ogólnego to n u twórczości A. de S aint-E xupéry. Miłość wzajem na m ężczyzny i kobiety zajm uje ta m b ard zo n ie wiele miejsca. Zarówno w Courrier-Sud. ja k i w Vol de n u it podpo rządkow ana jest sprawom ważniejszym , dodając im najwyżej pewnego szczególnego akcentu. W innych dziełach sfera ta pom i nięta jest całkowicie.
W m ałym księciu róża spełnia ważną rolę. A utor mówi o niej wiele i wiele się dzięki niej dzieje. W ew nętrzna s tru k tu ra dzieła wskazuje, że au to r kładł nacisk n a drugą płaszczyznę sym bolu. 0 róży — kobiecie mowa tylko n a początku. 0 róży — w łasno ści mowa prawie cały czas. To drugie znaczenie róży potw ierdza się przez wspomnienie o lalce i rozmowę z liskiem.
„W łasność“ należy tu pojm ować ja k najszerzej. P rzetran sp o nowana na stosunki m iędzyludzkie będzie ona przyjaźnią. Lisek mówi zresztą wyraźnie : S i tu veux un ami, apprivoise-moi ! (s. 69).
1 7 8 JERZY FALICKI
Z oswojeniem wiąże się rozległe zagadnienie odpowiedzialności za przedm iot oswojony. „O sw ajać“ znaczy „stw arzać więzy“. Skrępowanie je st więc obustronne. T u deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé mówi lisek (s. 74). Mały chło piec nie może zapom nieć o róży, ponieważ stracił dla niej tyle czasu.
B ezpośrednią korzyścią płynącą z „osw ajania“ je st głębsze, jed yn ie pełne poznanie obiektu „oswojonego“ . K to cbce cokol wiek poznać dokładnie, m usi najpierw to „oswoić“. Mały książę chciał pom inąć tę czynność i tłum aczył liskowi, że nie może go oswoić bo nie m a n a to czasu; m usi jeszcze odkryć przyjaciół i poznać wiele rzeczy. T u je d n a k lisek stanowczo zaoponował: On ne connaît que les choses que Von apprivoise... (s. 69). Obok tej je s t jeszcze in na korzyść, pośrednia. K iedy się m a przy ja ciela, św iat przem ienia się i „nasłonecznia“ . Pozornie zwykłe czynności i przedm ioty sta ją się pełne znaczenia. Książę m a włosy koloru złotego. Dzięki tem u, liskowi dojrzałe zboże będzie przypo m inało przyjaciela. Po odejściu Księcia lisek będzie płakał ale zyska m imo w szystko, bo kolor zboża nabrał dla niego znaczenia. Podo bnie lo tn ik je s t niepocieszony po zniknięciu chłopca ale i on zyskał, poniew aż gwiazdy zam ieniły się dla niego w dzwoneczki.
O gród pełen róż przypom ina trad y c y jn y sym bol życia, znany lite ra tu rz e francuskiej niem al od jej początków. Żadna róża z ogrodu, żaden urok życia nie pociągnął małego księcia. Pozostał wierny swojej dalekiej róży i do niej powrócił. K onsekw entnie m ożna by dalej tłum aczyć, że au to r umiłował coś pozaziemskiego, nieco dziennego. Takie tłum aczenie potw ierdzałaby marzycielskość A. de S ain t-E x u p éry , k tó rą z naciskiem podkreślają zgodnie wszyscy jego biografowie.
W U LK AN Y
W ulkany są sym bolem nieodgadnionym . A utor nie w yjaśnia nic w tej sprawie. W interpretow aniu ich m ożna dojść do nikłych rezu ltató w jedynie ro z p atru jąc całokształt twórczości, a zwłasz cza Citadelle. N asuw ają się wówczas pewne wnioski. Oczywi ście ta k ie badanie może dać wyniki ty lko hipotetyczne. T aki też
SYMBOLIKA M ALEG O K S I Ę C I A 1 7 9 ch a ra k te r m ają dociekania R. Zeller, k tó ra w ty c h w ulkanach u p a tru je sym bol trzech cnót głównych. R ozdział niniejszy będzie w znacznej mierze referow aniem odpow iednich części książki tej a u to rk i6.
N a planetoidzie małego księcia zn a jd u ją się trz y w ulkan y: dw a czynne i jeden wygasły. R enée Zeller widzi w nich trz y cn o ty : miłość, nadzieję i wiarę w odniesieniu do osoby au to ra.
P ierw szym czynnym w ulkanem je s t miłość. Sym bol róży w d ru gim sto pniu znaczenia w ykazał dostatecznie, że nie chodzi tu . 0 miłość w sensie amor. S aint-E xupéry by ł apostołem miłości w jej najszerszym znaczeniu: caritas. Często w swej twórczości mówi, że trze b a posiadać tę cnotę w ja k najszerszym zakresie, że miłością obejm ować należy wszystko, nie dla jedn ej czy d ru giej cechy, dla tego czy innego stw orzenia, ale dla wielości w sam ej sobie. Zręcznie przedstaw ia to a u to r przy końcu Małego księcia, gdy chłopiec przygotow nje się do drogi pow rotnej. Książę mówi do lotnika:
Tu regarderas, la n u it, les étoiles. C’est tro p p e tit chez moi pour que je te m ontre où se tro u v e la m ienne. C’est m ieux comme ça. Mon étoile, ça sera po u r to i une des étoiles, t u aim eras les re g ar der. Elles seront to u tes tes amies, (s. 87).
Nieco dalej tłum aczy, że gwiazdy to ta k ja k ludzie. Można więc przetransponow ać tę parabolę n a stosunki ludzkie. A utorow i chodzi o to, żeby w m ałej jednostkow ej form ie widzieć wdelką, ogólną treść. W idoczna t u je s t zbieżność z m yślą ew angeliczną: „Cokolwiek uczyniliście jedn em u z ty c h braci m oich n ajm n iej szych, mnieście uczynili“. (M at. 25, 40), Bóg każe się miłować w każdym człowieku.
S aint-E xupéry posiadał miłość bliźniego rozw iniętą w w yso kim stopniu. Można to stw ierdzić zarówno n a podstaw ie faktó w pozytyw nych (wykupienie B ark a z niewoli m au ry tań sk iej, wie lokrotne narażanie życia dla rato w an ia kolegów n a p u sty n i 1 w A ndach), ja k i negatyw nych (zupełny b ra k nienaw iści lub naw et obojętności w stosunku do kogokolwiek w całym dziele).
1 8 0 JERZY FALI CK I
T a miłość, której skala rozpoczyna się przy sym patii dla prze chodnia, a kończy n a całkow itym poświęceniu się dla innych, re a lizow ana była zarówno w twórczości A. de S aint-E xupéry ja k i w osobistym jego życiu. T a postaw a streszcza się w dwóch k r ó t kich zdaniach z Pilote de guerre :
Que fa u t-il être ?
Il fa u t être incendie (s. 207).
N adzieja je s t drugim m otorem działania au to ra. Ten wulkan również je s t czynny. N ajw ym ow niej o nadziei w yraża się au to r ustam i m ałego księcia:
Ce qui em bellit le désert, d it le p e tit prince, c’est qu’il cache un p u its quelque p a r t... (s. 78).
Osobiście w ykazał S aint-E x u p éry wielki ładun ek nadziei, zwłasz cza po k a ta stro fie n a Saharze. Pisze o ty m w Terre des Hommes, W spółtow arzysz jego niedoli, J , P rév o st chciał sobie odebrać życie, ab y skrócić m ęki śm ierci z p ragnienia, lecz A. de S aint-Exupéry nie dopuścił do tego. W Pilote de guerre pisze: M algré les parcs à tanks, malgré la fla m m e, j ’espéraisl J ’espérais désespérément... (s. 157).
Źródło nadziei nie leżało dla au to ra we wierze. Nie je s t to ufność pły n ąca z wiary. S ain t-E x u p éry w yraża swym dziełem i całą swoją p ostaw ą nadzieję, że działanie posiada w artość nieprzem ijającą. R . Zeller nazyw a to le devenir, jak o działanie w najszerszym zna czeniu. A u to r nie by ł pew ny celu ostatecznego. Ja k o rzetelny ob serw ator życia, zdaw ał sobie spraw ę, że każd y cel doczesny, skoro się go osiągnie, staje się autom atycznie tylko etapem do następnego, dalszego. W obec te j zm ienności celu i jego przem ijalności a rów nocześnie wobec palącej p otrzeby w artości stałych, autor widzi je d y n ą w artość w sam ym działaniu.
Ce n ’est p o in t dans l’ob jet que réside le sens des choses m ais dans la dém arche (Citadelle, s. 35).
Tylko działanie się liczy, bow iem ono trw a , a nie cel.
T u w yłania się pew na tru d n o ść: J a k pogodzić nadzieję z dzia łaniem dla d ziałania? Bezcelowość w ygląda n a beznadziejność.
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 1 Jeśli u podłoża czynu leży w izja celu, w ted y m ożna mówić o w ie rze w czyn. S aint-E xupéry je d n a k ta k ą w iarę negował. M otorem jego działania je st tylko miłość. R . Zeller mówi, że S ain t-E x u p éry posiadać m usiał również ja k ą ś głuchą świadomość realności p oza ziem skich (s. 99) i ze względu n a tę świadomość działał. Możliwe, że oprócz miłości odgryw ała rolę tak że u k ry ta pew ność tego co je st poza św iatem widzialnym. L'essentiel est invisible p ou r les ye u x (Pt. Pr. s. 72). Trochę dalej mówi au to r o uroku swego ro dzin nego dom u, polegającym n a legendzie o skarbie w nim u k ry ty m . N adzieja upiększa życie, ce qui embellit le désert... Istn ie ją rze czy niewidzialne, każące mieć nadzieję.
Można tu zauważyć, ja k cienka b y ła zastygła sk oru pa law y na trzecim w ulkanie. Ten w ulkan, dziś w ygasły i zim ny, b y ł k ie dyś, zdaniem R. Zeller, czynny. M ały książę przew iduje możliwość wznowienia jego aktywności. K ilk akrotnie p o w tarza: Car on ne sait jam aisl (s. 34, 49 ii.). D latego codziennie, czyszcząc swe dwa czynne w ulkany, czyści również wygasły. Można b y sform u łować to zjawisko następująco: m ały książę posiada nadzieję nie dzięki wierze, ale m a nadzieję, że posiądzie wiarę.
O wierze, w życie pozagrobowe będzie m owa dalej, w rozdziale o śmierci. Może nieczynny w ulkan by ł ty lk o pozornie w ygasły? T rudno powiedzieć tu coś konkretnego, bo S ain t-E x u p éry by ł bardzo zam knięty pod względem życia wewnętrznego. O tw ierał je tylko nielicznym , rów nież dyskretny m przyjaciołom . Z ty c h ską pych danych, ja k im i dysponujem y, m ożna wnosić, że b y ł b ardzo bliski w iary w Boga. Od ostatecznej afirm acji pow strzym yw ały go jakieś nieznane bliżej powody. "Wiemy o częstych egzaltacjach podczas lotów, wiem y o szukaniu Stw órcy i celu dzieł, k tó ry m i do głębi się zachwycał. W Citadelle im ię B oga (Seigneur) pojaw ia się wielokrotnie. Dużo do m yślenia n a te n te m a t daje opis kazania w Courrier Sud. W edług R . Zeller brakow ało niewiele, aby a u to r powrócił i stał się oficjalnie członkiem Kościoła (op. cit., s. 115). B rakow ało niewiele, bo zachwycało go dzieło Boże, a także p rzy znawał, że najw ażniejsze je s t niewidzialne.
M ały książę staran nie czyści swe w ulkany. W pływ a to k orzyst nie n a ich palenie się. Ziemskie w ulkany są za wielkie, aby móc je
1 8 2 JERZY FALICKI
czyścić i dlatego spraw iają nam często dużo kłopotu. Cnoty należy pielęgnować, ab y nie dochodziło do ekscesów. Chodzi tu o harm o n ijn y rozwój rozum u, uczucia i woli.
T ak i je s t zasadniczy zrąb rozum ow ania, jakie przeprowadza R. Zeller w trzech rozdziałach poświęconych w ulkanom . Trzeba przyznać, że w swej konsekw encji m a ono dużo m om entów pocią gających. D opóki je d n a k nie dojdziem y do żadnego przekony w ującego źródła w tej sprawie, (zapiski pam iętnikarskie autora, korespondencja, relacje rozmów na te n te m a t z autorem ), ta k długo rozum ow anie to m usi pozostać w sferze domysłów, bowiem ani te k s t Małego księcia, ani żadne inne dzieło autora nie wyjaśnia u krytego znaczenia w ulkanów i nie upow ażnia do tego rodzaju in terp re tacji. W nosząc z w ielokrotnych wzm ianek o czyszczeniu w ulkanów oraz o ty m , że te n wygasły może wznowić swą czyn ność, stw ierdzić m ożna jedynie, że autorow i zależało na podkre
śleniu ty c h spraw . *
Można więc ustalić, że w ulkany m ają jakieś znaczenie sym bo liczne. G dyby go zresztą nie m iały, stanow iłyby dysonans w utw o rze na wskroś sym bolicznym . Niepodobna jed n ak dociec na podstaw ie m ateriału stojącego do dyspozycji, jakie jest to zna czenie.
R enée Zeller w ydaje się ulegać dość m odnym w niektórych kołach badaczy lite ra tu ry tendencjom do przypisyw ania tw órczo ści wielu pisarzy współczesnych cech lite ra tu ry katolickiej. W w ypadku A. de S ain t-E x u p éry tego rodzaju in terp re tacja jest szczególnie kusząca, bowiem wiadom o, że pisarz te n bardzo dużo wagi przyw iązyw ał do zagadnień religijnych, mimo, że oficjalnie b y ł niewierzący. Myśli, jak im daje wyraz w M ałym księciu, nie sto ją w jaskraw ej niezgodzie, przynajm niej w m niem aniu nie- teologa, ze św iatopoglądem chrześcijańskim . Nie m a jed n ak p od staw żeby uważać Małego księcia za zawoalowanc „credo“ k a to lickie. Z najdziem y ta m najw yżej szeroko p o jęty deizm. Niemniej rozw iązanie zagadki swego wewnętrznego życia, k tó ra może isto tnie b y ła równocześnie zagadką wulkanów , zabrał autor z sobą do m orza.
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 3
STU D N IA I WODA
Renée Zeller całkowicie pom ija w swej p ra cy zagadnienie sym bolu studni i wody. Tym czasem probjem te n je s t ważny. Tç doniosłość podkreśla au to r kilkom a sposobam i. S tudnię zn a j dują nasi bohaterow ie w okolicznościach niezw ykłych, je s t ona inna niż przeciętne studnie n a Saharze, W oda również je s t n a d zw yczajna: gasi pragnienie serca. Oprócz tego opis poszukiw a n ia stu d n i poprzedzony je s t rozw ażaniem o fabrykancie pigułek przeciw pragnieniu i dw ukrotnie p rzerw an y: raz w spom nieniem
0 dom u rodzinnym , drugi raz wspom nieniem o lisku, p rzyjaźni 1 róży, Ni stąd ni zowąd, ja k gdyby n a zakończenie uwag
o lisku, m ały książę wypowiada to , co było kw intesencją nauki liskowej :
Les étoiles sont belles à cause d’une fleu r que l’on ne voit pas. (s. 77).
Ta sam a m yśl pow tórzy się w nieco innej w ersji w następnych wierszach. Chłopiec stw ierdza, że p u sty n ia je s t piękna, a au to r
od siebie dodaje: ■
On ne voit rien, on n ’en ten d rien, e t cependant quelque chose rayonne en silence... (s. 77).
Mały książę mówi wtedy o stud ni, k tó ra , u k ry ta gdzieś, upiększa pustynię. I znowu m otyw o niewidzialności isto ty rzeczy w raca w innym w ariancie: au to r w spom ina o skarbie u k ry ty m , ja k głosi legenda, w jego rodzinnym dom u. Oczywiście n ik t tego sk arbu nie
widział.
K onkluzję daje sam lo tnik:
„oui, ...q u ’il s’agisse de la m aison, des étoiles ou du désert, ce qui fait Leur beauté est invisible“ , (s. 78).
Ją k b y tego nie w ystarczyło, m ały książę w spom ina znów o lisku, a po chwili lotnik, w p atru jąc się w uśpionego chłopca, pow tarza:
Ce que je vois-là n ’est q u ’une écorce. Le plus im p o rta n t e s t invisible, (s. 78).
1 8 4 JERZY FALICKI
Swą kom pozycją rozdział te n przyp om ina u tw ó r m uzyczny, gdzie p o w ta rz a się w ielokrotnie te n sam te m a t w różnych tonacjach, a b y słuchacz mógł go rozpoznać w skom plikow anych końcowych ak o rd ach . T akim akordem będzie odkrycie stu dni i picie wody.
C ette eau é ta it bien au tre chose q u ’un alim ent. Elle é ta it née de la m arche sous les étoiles, d u c h a n t de la poulie, de l’effort de m es bras. Elle é ta it bonne po u r le coeur, comme un cadeau“ ,
(s. 81).
W oda je s t więc nagrodą za tru d , za tru d pozornie beznadziejny. B ohaterow ie nie szli za niczym spraw dzalnym za pom ocą zmysłów, à więc, sensualistycznie rzecz biorąc, za niczym realnym . N a groda n a to m ia st istnieje realnie. To nie fata-m organa. Mirażu p ustynnego d otknąć nie m ożna, ty m bardziej nie da się z niego dźw ięku w ydobyć. D la w ątpiących je s t ilustracja przedstaw ia ją c a małego księcia, k tó ry ciągnie za linę i nasłuchuje dźwięku k rą żk a (s. 79).
O baj p iją napraw dę. W oda krzepi ich serca. To oczywiste, bo niejako ex post n ad a ła sens w szystkim ich wysiłkom, zm yła ślady zw ątpienia, jeżeli ono w nich podczas pozornie bezsensownej w ędrów ki pow stało. C zytelnik może ju ż sobie sam dopowiedzieć, że sm ak w ody je s t ty m lepszy, im mniej było zw ątpień podczas poszukiw ania niewidzialnego sedna rzeczy. A przecież stwierdził lisek, a za nim i chłopiec i lotnik, że najw ażniejsze widzi się ser cem. D latego też dla serca t a w oda ta k a w ażna. N a p ytanie, czy odcęuw a pragnienie, m ały książę odpow iada: L 'eau peut aussi être bonne pour le coeur... (s. 77).
N agroda istnieje realnie. Z estaw m y to ze zdaniem z Citadelle: Seule compte la dém arche...7. T rzeba działać, trze b a iść i to je st najw ażniejsze. N agroda istnieje, ale nie pow inna ona być głów n y m m otorem działania. Bowiem wypłynie ona sam a. Zgadza się to z chrześcijańską nau k ą o sankcji m oralnej, gdzie najwyżej ceni się czyn bezinteresow ny, przenosząc go n ad czyn uw arunko w any nagro d ą lu b karą.
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 5
Śm i e r ć m a ł e g o k s i ę c i a
K siążę zabiera się do pow rotu n a swoją plan etę. Zbliża się rocznica jego p o b y tu n a Ziemi. Jego p lan eto id a znajdzie się dokła
dnie n a d ty m sam ym m iejscem , n a k tó ry m w ylądow ał ro k tem u. Chłopiec umówił się z jad ow ity m wężem. T en m u ułatw i podróż. Chodzi o zostawienie ciała n a ziemi. W odpow iednim m om encie, m ały książę pozw ala się ukąsić, p a d a i n aty ch m iast um iera.
Scena śmierci poprzedzona je s t dialogiem księcia z lotnikiem . Chłopiec chce przygotow ać swego p rzyjaciela do tego ostatecznego rozstania. I charakterysty czny je s t nacisk, z- ja k im podkreśla pozorność śmierci. K ilkakrotnie tłu m aczy to lotnikow i, używ ając różnych słów: . . . j ’aurai un p eu l’air de mourir (s. 88) i n a stę p n ie: J ’aurai l’air d ’être mort et ce ne sera pas vrai (s. 89). W opi sie śm ierci małego księcia au to r zaw arł wiele głębokich myśli. Przede w szystkim wyznanie w iary w życie pozagrobowe. Chło piec zapewnia, że napraw dę nie um rze. To ty lk o będzie ta k w yglą dało, ja k gdyby um arł. Dwa razy pow tarza tę m yśl. A by nie mogło być wątpliwości co do znaczenia ty c h słów, w prow adza porów nanie ciała ze sta rą łupiną. T am , dokąd w ybiera się nasz b o h ater, nie będzie mógł zabrać ciała. To za daleko, a ciało je s t zb y t cięż kie. M ais ce sera comme une vieille écorce. Ce n ’est p as triste, les vie illes écorces . . . (s. 89).
Śmierć ciała je s t tylko etap em . Nie m a m owy o końcu w szyst kiego w m omencie pozostaw ienia ciała.
N ależy jeszcze rozważyć stosunek b o h a te ra do śmierci. D la małego księcia śmierć, a dokładnie m ówiąc, raczej opuszczenie ciała, je s t w dużej mierze aktem woli. Nie je s t to je d n a k w yłącznie ak t woli. Książę m usi powrócić do swej róży, m usi jej strzec, je s t jej potrzebny. Musi odejść też w ty m m om encie, bo tera z właśnie jego gwiazda znajdzie się dokładnie n a d m iejscem , gdzie ro k tem u wylądował. W idać więc tu i determ inizm . T a nieodw racalność faktów m ających n astąpić p rzypom ina nieco św iat baśni. P ier w iastek fatalistyczny w M ałym księciu, a zwłaszcza w scenie śm ierci bohatera, niew ątpliw ie istnieje. J e d n a k je s t to d eter m inizm przetw orzony, podniesiony niejako przez przyzwolenie.
1 8 6 JERZY FALICKI
O statecznie książę sam postąpił k u żm iji i podał nogę do ukąsze nia. Z drugiej stro n y nie m a tu m owy o sam obójstw ie, jak o o ucie czce p rzed trudnościam i. Książę w raca do róży, bo je s t za nią. odpowiedzialny. Idzie b y podjąć tru d , a nie uniknąć go. Z resztą, stanow isko S ain t-E x u p éry w tej sprawie dostatecznie zostało w yrażone w Terre des hommes, gdzie opisuje swą reakcję na sam o- bój cze usiłow ania swojego kolegi n a pu sty n i. Stanowisko to pozo stało niezm ienione i w Pilote de guerre,,gdzie z dezaprobatą wspo m in a au to r wojskowe sam obójstw a. W M ałym księciu widzimy śm ierć dobrow olną, świadomie p rz y ję tą, choć nieuniknioną.
Mały książę nie je s t b o haterem „papierow ym “. Dowodem tego je st, że w alczył z sobą, nim się zdecydował n a ten w ażny krok. E t il s'assit parce qu'il avait peur. (s. 90). I l hésita encore un peu. (s. 91). W przyjęciu śmierci przez chłopca je s t jeszcze jed en w ażny czynnik: poświęcenie dla drugiego. Mały książę do d aje sobie odwagi m yślą, że żm ija po ukąszeniu, nie m a ju ż jad u dla drugiej ofiary. Przez przyjęcie ukąszenia chłopiec zabezpie cza tow arzysza. Poświęcenie to rozszerza się także i n a różę. Dla niej to chce opuścić ziemię.
W dalszym planie widać pew ną niekonsekwencję w opisie śmierci. Okazało się bowiem, że ciało nie było za ciężkie, że jed n ak je książę z sobą zabrał, bo lo tn ik go n azaju trz o świcie nie zn a lazł (s. 91). T a drobna niekonsekw encja nie szkodzi ogólnemu, wydźwiękowi zakończenia. Mały książę spełnił swoją m isję. T rzeb a było tej śmierci. Chłopiec nie byłb y w a rt naszej uwagi, gdyby się nie b y ł poświęcił.
L otnikow i otw orzył chłopiec oczy n a tak ie wspaniałości, jak ich n ik t sobie d o tąd nie wyobrażał. B ył to prawdziwie książęcy dar: P ięćset milionów dzwoneczków n a gwiazdach. Są rzeczy, obok k tó ry c h się codziennie przechodzi, nie spostrzegając ich, bo są pozornie szare. Przyjście księcia ukazało lotnikow i wielki skarb, rzecz, której te n dotychczas nie zauważył.
Myśl tę w szczególny sposób u w y datnia o statn i ry su n ek : frag m en t p u sty n i, n ad nim gwiazda. To było tłem dla poprzednio opi sanej śmierci b o h atera. A utor celowo pow tórzył te n rysunek, ty m razem ju ż bez postaci małego księcia. W ycinek pu sty n i, tru d n o
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 7 sobie wyobrazić cos bardziej pustego. J e s t to ja k b y druga w ersja śmiejących się gwiazd. Pozornie nic nadzw yczajnego, a przecież: c’est ici que le petit prince a apparu sur la terre, p u is disparu (s. 95).
K siążka kończy się apostrofą do czytelników , aby sobie dobrze zapam iętali te n k rajobraz, żeby go um ieli kiedyś rozpoznać. A u to rowi chodzi o to , b y czytelnicy nauczyli się widzieć pod pozorem codzienności rzeczy wielkie i ważne.
ZAKOŃCZENIE
N a podstaw ie funkcji, ja k ą spełniają poszczególne w ątki w dziele, m ożna b y ustalić hierarchię zagadnień poruszanych w M ałym księciu. Najdonioślejszą rolę w ydaje się bezwzględnie odgryw ać spraw a niewidzialności rzeczy najw ażniejszych. T a m yśl w y ra żana je s t od samego początku do końca, poprzez węża b oa zam kniętego, skrzyneczkę z b arankiem , rozmowę z liskiem , łupinę — żeby wymienić tylko najw yraźniejsze symbole. D rugą z kolei wy-, daje się być spraw a postępu technicznego i płynących stą d niebez pieczeństw dla człowieka. Myśli tej służą symbole la ta rn ik a , h a n dlarza pigułkam i, pociągów pospiesznych. D alej, według często tliwości poruszania ich i nacisku, z ja k im au to r je podkreśla, n a stępują zagadnienia przyjaźni i sam otności (lisek, lotnik-chłopiec, echo), własności (businessm an, róża w szerszym znaczeniu, n au k a liska, lalka z gałganków), życia pozagrobowego (śmierć małego księ cia), odpowiedzialności (róża), nagrody (woda i stud nia, śm ie jące się gwiazdy). N astępnie nieodgadniony sym bol wulkanów , wreszcie miłość (róża), wypowiedź w sprawie głównych w ad (osoby spotykane w podróży n a ziemię) i zagadnienie p ra cy n ad w łasnym ch arakterem (baobaby, to aleta planetki). J a k widać z pobieżnego tylko przeglądu, w achlarz zagadnień poruszanych przez a u to ra w M ałym księciu je s t bardzo szeroki.
Można bez ry zy k a powiedzieć, że cała sym bolika Małego księ cia służy w yrażeniu jednej myśli naczelnej. Myśl tę m ożna b y określić jak o dążenie do pełni człowieczeństwa. A ntoine de Saint- E x upéry to hum anista, wielki hum an ista X X go wieku. M a ły książę nie odbiega pod względem hum anistycznego wydźwięku
1 8 8 JERZY BALICKI
od poprzednich utw orów tego pisarza, a ostatecznie potw ierdzony został przez Citadelle.
S próbujm y prześledzić w szystkie sym bole pod k ątem tej myśli naczelnej. A utorow i chodzi o to , aby rozwijać człowieka przede w szystkim przez rozszerzanie i pogłębianie jego możliwości poznaw czych. W ysokie w ym agania w tej dziedzinie staw iane są t u wszy stk im ludziom : lo tn ik w szystkim znajom ym pokazyw ał swój ry su n ek „N r 1“ , p rzedstaw iający węża boa zam kniętego. W ym agania okazują się z b y t w ysokie: dorośli widzą ty lk o kapelusz. Mimo to, a u to r nie chełpi się swoją wyższością. W yraźnie pisze : Les enfants doivent être très indulgents envers les grandes personens (s. 20), co n a leży p rzetłum aczyć: „ludzie w idzący sedno, znający isto tę rzeczy, pow inni być bardzo w yrozum iali d la ty ch , k tó ry ch poznanie za trzy m u je się n a pow ierzchni zjaw isk“ . Nie każdem u dane je st wi dzieć owieczkę poprzez pudełko. Dorośli sam i stw arzają zapory praw dzie (geograf) i b ra k im siły n a przełam anie trady cy jn y ch oporów. W yrażeniu tej m yśli służy m. in. p rzyk ład z astronom em tu reck im , k tó rem u dopiero w tedy uwierzyło aud yto rium , że odkrył nieznane ciało niebieskie, gdy u brał się w strój europejski.
Człowieka widzi a u to r bez obsłonek, ze w szystkim i jego wadam i (m ieszkańcy planetek), a m imo to , w śród ty c h „dziw nych doro sły ch “ szukał m ały książę przyjaciół. K ażdy człowiek nosi w sobie z a d a tk i n a przyjaciela, k aż d y przedm iot może stać się przedm io te m drogim . W ystarczy poświęcić m u dużo czasu ab y go „oswoić“ i ty m sam ym przyw iązać się do niego.
„O sw ajać“ znaczy „stw arzać w ięzy“ . S tąd znów dalsze wnio ski w spraw ie przy jaźn i i stosunków m iędzyludzkich w ogóle. Jesteśm y odpowiedzialni za to , cośm y „oswoili“. Nie je s t to więc koncepcja egoistyczna. A ltruizm podkreślony został tu zresztą niejednokrotnie. P rzy jaź ń je s t więc ofiarą. Niem niej, ofiara opłaca się. Za cierpienie czeka nagro d a: Lisek będzie płakał gdy książę odejdzie, ale św iat upiększy się dla niego o wymowę koloru doj rzałego zboża, k tó re o d tą d przypom inać m u będzie złocistą czu p ry n ę małego przyjaciela. Zw rotniczy mówi o dzieciach, które płaczą, gdy im się zabiera laleczkę, że są szczęśliwe. P rzy jaźń je st zupełnie subiektyw na i istnieje w tej mierze tylko dla każdego z nas,
SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 9 w jakiej m y ją indyw idualnie dajem y. R ecepcja p rzy jaźn i w yraża się ja k ą ś w artością całkowicie obo jętną dla osoby dającej. Isto tę przyjaźni stanow i daw anie. T u widać potw ierdzenie altruistycznej postaw y, dochodzącej do rozm iarów heroizm u. Człowiek pozostaje sam. W yrażają to symbole w szystkich sam otników sp otkan ych w drodze n a Ziemię. Sam otność je s t brzem ieniem nie ty lk o zresztą ty ch dziwaków, któ rzy sam i odgrodzili się od innych, lecz rów nież dźwiga ją m ały książę, k tó ry przecież szuka k o n tak tó w i p rz y jaźni. Poszukiwanie szczęścia, uganianie za nim , okazuje się bez skuteczne. Szczęście jako „ b ra n ie “ je s t ułudą, a tr u d poszukiw a nia go stw arza pustkę i dalszy głód. (Ludzie pędzący pospiesznym i pociągam i we w szystkich k ierunkach ; uw aga sam otnie rosnącego kw iatu, że ludzi nosi w iatr, bo b ra k im korzeni). W ąż w ypow iada bardzo znaczące zdanie: On est seul aussi chez les hommesl (s. 60) A utor w ielokrotnie tę sam otność podkreśla zarówno środkam i literackim i, ja k i pozaliterackim i (rysunki: m ałe rozm iary pla- netek, pustynia). Życie m a o ty le sens, o ile je st daw aniem . Z b ra nia należy zrezygnować.
A utor postuluje ideał bardzo tru d n y . Dzięki tem u różni się w sposób Zasadniczy od współczesnych m u p isarzy egzystencja- listycznych. G dy tam ci pogrążają się w pesym izm ie i sto ją bez rad n i wobec „nonsensu św iata“, a u to r Małego księcia je s t o p ty m istą i, o ile b u n tu je się przeciw jak iem u ś pra-nonsensow i (kolce róży, które niczem u nie służą, a je d n a k od milionów la t róże ubie ra ją się w te nic nie znaczące szpileczki, k tó re byle owieczka może w każdej chwili zjeść bez zachłyśnięcia — s. 29), to głosi, że św iat będzie m iał o tyle sens, o ile m y sam i m u go nadam y. M ały książę, ja k również inni bohaterow ie S ain t-E x u p ery ’ego, nie ulega pesy mizmowi. Przezwycięża go bowiem oddaw aniem się i działaniem . Świadome, zorganizowane działanie w yzw ala człowieka, naw et w tedy gdy je s t ono pozornie beznadziejne. B ohaterow ie S aint-E xu- p ćry ’ego w ybiegają z reguły tru d n ą drogą. P ozorna bezsensowność działania posunięta je st nieraz aż do absurdu. A bsurdalny je s t tru d latarn ik a zapalającego i gaszącego co m inutę latarn ię n a swej planetce, absurdalne je s t szukanie stu d n i n a pu sty n i. C harakte rystyczne, że w obu w yp ad kach nie cel n ad aje sens działaniu, lecz
1 9 0 JERZY FALICKI
sam o w sobie działanie. Cel je s t niekonieczny. Jego osiągnięcie stanow i ubocznie nagrodę na tru d działania. Takie postępow a nie w yzw ala i uszlachetnia człowieka, bo odpada w nim wzgląd n a sankcję.
Z akończm y te, nie preten d u jące do mograficznego wyczerpa n ia te m a tu , rozw ażania pró b ą k o nfron tacji m yśli zaw artych w M ałym księciu z określeniem hum anizm u jakie dał P ierre-H enri Sim on: „H um anizm je s t dla każdej epoki i dla każdej kultury' sum ą dośw iadczeń i refleksji, k tóre d ają człowiekowi to , bez czego nie b yłoby ani lite ra tu ry , ani sztuki, ani społeczeństwa, ani cywili zacji: ideą pozytyw ną godności jego isto ty i sensu jego życia“ 8. Bogactwo sym boliki Małego K sięcia służy takiej właśnie twórczej, hum anistycznej refleksji.
B IB LIO G R A FIA
• S a i n t - E x u p é r y A ntoine de, Le Petit Prince, Avec les dessins de l’au teu r, P aris 1955 Gallimard.
* S a i n t - E r u p é r y A ntoine de, Pilote de Guerre, P aris 1954 Gallimard. • S a i n t - E x u p é r y A ntoine de, Citadelle, P aris 1954 Gallimard.
*
A n e t D aniel, Antoine de Saint-Exupéry, P aris 1946 Coryeâ. D e la n g e R ené, La Vie de Saint-exupéry, P aris 1948 Seuil.
• Z e lle r Renée, L a Vie secrète d'A ntoine de Saint-Exupéry ou la parabole du Petit Prince, P aris 1948. A lsatia.
B o t t e q u i n A ., A ntoine de Saint-E xupéry, Bruxelles 1949. Sanderus. • S im o n P ierre-H enri, L'H om m e en Procès, N euchâtel 1950. L a Baconnięre. • C h e v r i e r P ., Antoine de Saint-Exupéry, P aris 1950. Gallimard.
C r is e n o y M aria de, Antoine de Saint-Exupéry, P aris 1951. Spes. R o y Ju les, Passion de Saint-Exupéry, P aris 1951. Gallimard.
P e l i s s i e r Georges, Les cinq visages de Saint-Exupéry, P aris 1951. Flam m arion. • C h a ig n e Louis, Vies et Oeùwres d'écrivains, T. 3. A . de Saint-E xupéry, Paris
1952. Lanore.
8 P ierre-H enri S im o n , L'H om m e en Procès, s. 27: L'hum anism e est, pour chaque époque et chaque culture, la somme des expériences et des réflexions qui donnent à l'homme ce sans quoi il ne peut y avoir ni littérature, ni art, n i société, n i civilisation: une idée positive de la dignité de son essence et du sens de sa vie.