• Nie Znaleziono Wyników

View of Uwagi o symbolice Małego księcia A. de Saint-Exupery

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Uwagi o symbolice Małego księcia A. de Saint-Exupery"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY FÀLICKI

UW AGI O SYMBOLICE M A Ł E G O K S I Ę C I A A. D E SA IN T-E X U P É R Y

S Y M B O L IC Z N O ^ U TW O RU

P rzedostatnim dziełem Antoniego de S aint-E x u p éry , a z cał­ kowicie w ykończonych ostatn im je s t L e Petit Prince, nap isan y podczas w ojny w Ameryce. K siążka t a nosi pew ne pozory opo­ w iadania dla dzieci. A utor zw raca się w niej często do dzieci, d edy ­ kuje ją W e rth ’owi — dziecku, głównym b o h aterem je s t dziecko i opowiadanie m a wiele cech baśniow ych. J u ż je d n a k pobieżne zapoznanie się z ty m niewielkim tom ikiem przekonuje, że adre­ satam i jego są dorośli, a głęboki sens u k ry ty je s t pod rozbudo­ w anym system em przenośni.

M ały książę je s t owocem długiego milczenia. Nie bez przy- ezyny tłem jego akcji je s t p u sty n ia i sam otna p łan etk a. A ntoine de S aint-E xupéry by ł przyzw yczajony do sam otności. Długo p rze­ bywał na Saharze ja k o kom en dant lotniska w Cap J u b y , długo i chętnie przebyw ał zam knięty w kabinie pilota. N a św iat p a trz a ł trochę z lo tu p ta k a i trochę — oczami pu steln ika. J e s t w jego dziełach jak aś fizyczna niem al p erspektyw a sp o jrze n ia' n a św iat. To oddalenie od om aw ianych rzeczy nie je st Ucieczką od nich, lecz odsunięciem się m alarza, chcącego objąć wzrokiem całość obrazu.

Stało się poprostu zw yczajem tego pisarza obieranie p u sty n i za tło akcji. G dy nie m a p u sty n i, to je s t wysokość, przestw ór p o ­ w ietrzny, lub, ja k w M ałym księciu — m iędzyplanetarny. Ten szczegół scenerii w yróżnia S aint-E xu péry’ego od inn ych pisarzy. Aby nadać dziełu c h a ra k te r reflek syjny, głęboki, nie um ieszcza on bohaterów w zgiełkliwych środowiskach, lecz przenosi ich w p u sty n n e okolice. W y jąte k stanow i Pilote de Guerre, gdzie ak cja toczy się s a d połam i bitew . I tu je d n a k zachow ana je s t zasada sam otności, Bowiem nigdy podobno człowiek nie czuje się ta k osam otniony,

(2)

1 6 4 JERZY FALICKI

ja k w obliczu grożącej m u śmierci. Sam otność przyjm ow ał chęt­ nie, naw et szukał je j. TL chwilą je d n a k , gdy został n a nią skazany, gdy p rz estała być sam otnością w yboru, stała m u się ona ciężarem.

K iedy 27 listopada 1940 roku zginął G uillaum et, o statn i z jego przyjaciół, S ain t-E x u p éry począł odczuwać boleśnie otaczającą go p ustkę. W liście pisanym 1 grudnia 1940 roku, w Lizbonie, a u to r skarży się : p lu s un seul, p lu s u n ... J e n ’ai p lu s un seul cama­ rade au monde à qui d ire: ,Te rappelles-tu’. Quelle perfection dans le désert1. L ist te n odtw arza klim at, w jak im pow stał M ały Książę. A u to r odczuwał potrzebę wypowiedzenia się. Nie chcąc jed n ak jakiegoś ekshibicjonizm u m oralnego, zaw arł swe m yśli w sym bo­ lach. U zyskał przez to pewność, że zrozum ieją je tylko ci, którzy są m u duchow o bliscy i k tó rzy ich nie sprofanują. N iestety, jak w ynika np. z rozdziału o w ulkanach, sym bole te są nieraz zbyt tru d n e . U sk arżają się n a te trudności kom en tato rzy dorobku pisarskiego A. de S a in t-E x u p é ry 2.

Symboliczność tego utw o ru je s t oczyw ista. A utor podsuw a niejednokrotnie m yśl o u k ry ty m sensie tego, co spostrzegam y. J u ż n a sam ym w stępie, mówiąc o swych dziecinnych rysunkach, zw raca uw agę, że pod pozorem kapelusza k ry je się wąż b oa t r a ­ w iący słonia. A u to r skarży się, że wszyscy dorośli ludzie widzieli n ie ste ty — ty lk o kapelusz. L ’essentiel est invisible pour les yeux (s. 72) mówi lisek m ałem u księciu. Oczy widzą tylk o pozory, ze­ w n ętrzn ą form ę, a nie isto tn ą treść rzeczy. Z wielkim naciskiem po dkreśla to au to r w sw ym dziele.

K ilkom a sposobam i sta ra się S aint-E x up éry unaocznić sym bo­ liczność Małego księcia. N ajpierw każe odnieść zjaw iska poszczegól­ n y ch typów , sp o tk an y ch na m ałych planetk ach , do ludzkości za; m ieszkującej ziemię. A by bardziej to uzmysłowić, operuje cyframi: ilu to kacyków , zarozum ialców , czy latarn ikó w mieści ziemia. D w a ra zy naw et otw arcie w yjaśnia m etaforę n aty ch m iast po jej

1 W g C h e v r ie r , Antoine de Saint-E xupéry, s. 230.

a P or. L. C h a ig n e , Vies et oeuvres d'É crivains, t. I I I , s. 82: Dans ce livre poétique, m ais où parfois le symbole est trop subtil ou trop obscur, Saint-Exupéry nous livre ses plus tendres secrets qui se résument en la richesse et la fécondité d'un esprit d’enfance gardé dans l’âge mûr.

(3)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 6 5 zastosowaniu. W w ypadku niebęzpieczeństw a boababów zw raca się do czytelników z prośbą, ab y sobie należycie do serca wzięli tę sprawę i sugeruje niedw uznacznie, że chodzi t u o w ady, k tó re n a j­ lepiej wykorzenić, gdy są w stad iu m kiełkow ania. D rugim razem w yjaśnia przenośnię, gdy opisuje księcia w śród skał.

— Soyez mes am is, je suis seul, dit-il.

— J e suis seul... je suis seu l... je suis seu l... rép o n d it l’écho. Quelle drôle de planète, pensa-t-il alors. Elle est to u te sèche, et to u te poitue, e t to u te salée. E t les hom m es m a n q u en t d ’im a­ gination. Ils rép èten t ce qu ’on leur d it... Chez mois j ’avais une fleu r: elle p a rla it toujours la prem ière, (s. 63—4).

Po prostu, skały — to ludzie bez własnego zdania, pow tarzający bezmyślnie i bezkrytycznie zasłyszane słowa. Nagłe przejście od skał do ludzi tłum aczy to całkowicie.

Oczy w idzą tylko pozory. Piękno np. je s t niewidzialne. R ze­ czy nie są piękne zew nętrznie, tylko w ewnętrznie. W alory wewnę­ trzne, niewidzialne, stanow ią o ich pięknie. Les étoiles sont belles à cause d'une fle u r que l'on ne voit pas. (s. 77).

W dziełach poświęconych A ntoniem u de S ain t-E x u p éry nie­ jednokrotnie zw racano uwagę n a sym boliczność Małego księcia. O pracow ania te zwykle nie m ają ch a rak teru naukow ej analizy literackiej. Są to przeważnie lepiej l u b , gorzej udokum entow ane opracowania biograficzne, gdzie m ateriałem literackim operuje się raczej tylko dla zobrazow ania pew nych cech osobowości p isa­ rza. Jed y n y m godnym uwagi w yjątkiem je st p raca R enée Zeller p t. L a vie secrète d'A ntoine de Saint-E xup éry ou la parabole du Petit Prince, k tó ra sta ra się rozw ikłać sym bolikę Małego księcia za pom ocą analizy całej twórczości literackiej a u to ra oraz, pomocniczo, n a podstaw ie b ad an ia jego życia.

W piśm iennictw ie polskim u k azał się k ró tk i szkic J a n a D o­ braczyńskiego p t. Spotkanie wśród gw iazd3. Nie wnosi on jed n ak , poza pew ną próbą spopularyzow ania, nic nowego do b a d a ń n ad ty m zagadnieniem .

(4)

N iniejsza p raca opiera się w dużej mierze n a rozprawie R. Hel­ ler. W wielu w ypadkach je d n a k od niej odbiega, polemizuje z nią, łu b wręcz odrzuca jej sform ułowania.

POSTAĆ MAŁEGO K SIĘCIA

Sam fa k t u kazania się małego księcia je st symboliczny. Należy rozpatryw ać to z kilku stron. Przede w szystkim P e tit Prince to sam A ntoni de S aint-E xu péry. D ojrzały pisarz, zmęczony b a r­ dzo intensyw nym , o b fitu jący m w ciężkie przeżycia fizyczne i m o­ ralne życiem , często w raca m yślą do szczęśliwych la t swojego dzieciństw a. Z pew ną n u tą rozrzew nienia wspom ina au to r te chwile praw ie w każd y m swoim dziele. P. -H. Simon nazyw a to „nostal­ gią i poezją dzieciństwa“ 4. N ajw yraźniej, a p rzy ty m w sposób p odkreślający w ażną rolę, ja k ą te wspom nienia odgrywały, ukaże się to w Pilote, de guerre, kiedy S ain t-E xu péry przelatuje nad Arras: S y tu a cja je s t właściwie beznadziejna, bo sam olot leci n a wyso­ kości 700 m, w idoczny dla setek celowników. W tej właśnie chwili, gdy śm ierć m u w oczy zagląda au to r wywołuje z pamięci dawną nianię, Paulę.

— Mon C apitaine, ils tirent! P au la, on me tire dessus!... — Ça com mence a faire vilain.

T u enten d s, P au la, ça commence a faire vilain ...

(P. d. G. s. 1 5 0 -1 5 1 ) W ty m m omencie T rudnym przyp om inają m u się zabaw y w ro ­ dzinnym p a rk u i wycieczki z rodzeństw em . J e s t to swoista sam o­ obrona przed zgubieniem się w ogromie niebezpieczeństwa.

S ain t-E x u p éry zresztą sam mówi, że dzieciństw o jest m iej­ scem, do którego m ożna uciec, ja k do innego kraju.

„Lorsque j ’étais p e tit garço n... L ’enfance, ce grand territoire d ’où chacun est sorti! D ’où suis-je? Je suis de m on enfance. Je suis de m on enfance comme d ’un p a y s ...

(P. d. G. s. 100)

* P. -H. S im o n , L'H om m e en Procès, s. 137.

(5)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A

W Małym, księciu m am y dwóch S ain t-E x u p éry : jednego doro­ słego lo tn ik a i drugiego — dziecko, o k tó ry m pisze w trzeciej oso­ bie. Z atem wstawienie tej drugiej p o staci będzie służyło jak o spe­ cjaln y środek w yrazu. Po p ro stu rozm ow a z sobą o kilkadziesiąt ła t m łodszym , kiedy się m iało inne spojrzenie n a św iat, nieskażone dorosłością.

J e s t to bardzo pom ysłowy sposób uniknięcia m onologów i roz­ w ażań w typow o refleksyjnym utw orze. Dzięki dialogowi m iędzy dw om a osobam i, będącym i właściwie ty lk o różnym i etap a m i tego samego „ j a “, czytelnik może, nie nużąc się, z większą uw agą śle­ dzić m yśli autora.

D rugim powodem, dla którego S ain t-E x u p éry w prow adził postać małego księcia, w ydaje się być chęć pociągnięcia czytelnika k u p ro ­ stocie. J e s t to rozwinięcie ewangelicznej m yśli: „Je śli nie naw róci­ cie się i nie staniecie jak o dzieci, nie wejdziecie do królestw a nie­ bieskiego“ (Mat. 18, 3). A utor podkreśla w artość dziecięcego spo­ sobu pojm ow ania rzeczywistości i jego wyższość n a d pojm ow a­ niem dorosłych.

Les grandes personnes aim en t les chiffres. Q uand vous leur parlez d ’u n nouvel am i, elles ne vous q uestionn ent jam ais sur l’essentiel. Elles ne vous disent jam ais: „Q uel est le son de sa v oix? Quels sont les y eu x qu ’il préfère? Est-ce q u ’il collectionne les papillons?. Elles vous dem an d en t: „Q uel âge a -t-il? Combien a-t-il de frères? Com bien pèse-t-il? Combien gagne son p è re ? “ Alors seulem ent ils croient le connaître (s. 19)

O dzieciach m ówi: N ous qui comprenons la vie (s. 20). Gdzieindziej stw ierdza: Les enfants seuls savent ce qu’ils cherchent (s. 75).

Wyższość logiki dziecięcej n a d logiką dorosłych rozm aitego ty p u w ykazuje n a przyk ład ach m ieszkańców poszczególnych pła- netoid. Myśl dziecka je s t prostsza, p o tra fi z o taczających nas złu­ dzeń w ybrać te, które mogą człowieka uszczęśliwić. B usinessm an nie je s t szczęśliwy ze swym i złudnym i rachunkam i. One go zubo­ żyły. M ały książę n ato m iast je s t uszczęśliwiony barank iem , zam ­ k niętym w narysow anym p ud ełk u - to złudzenie go w zboga­ ciło.

(6)

1 6 8 JERZY FALICKI

W edług au to ra, dzieci m ają d ar widzenia sedna rzeczy, w prze­ ciwieństwie d o ,lu d z i dorosłych, k tó ry ch w zrok zatrzym uje się n a zew nętrznej powłoce zjawisk.

Całe opow iadanie je s t właściwie przekładaniem n a język i m y- ślćnie dorosłych zetknięcia się dziecka z ich światem .

A by pobudzić do krytycznego spojrzenia n a otaczające zjawi­ ska, au to rz y uciekali się zwykle do wypróbow anego sposobu. W y­ prow adzali oni b o h a te ra poza jego zwykłe środowisko przenosili w u to p ijn ą krain ę (Sw ift, Podróże Gulliwera, V oltaire, Candide, itp .). T ak a tech n ik a powroduje wiele refleksji porównawczych. S ain t-E x u p éry użył w M ałym księciu innego w arian tu tej tech ­ niki, Sprowadzi! on mianowicie b o h a te ra z zew nątrz. Ta rzadziej stosow ana koncepcja p isarska może być skuteczniejsza w oddzia­ ły w aniu n a czytelnika, gdyż bardziej go angażuje. Dzisiejszy czy­ te ln ik w yjeżdża do U topii obojętnie, ja k n a niedzielną m ajów kę do lasu. W w ypadku w yjścia b o h atera z kręgu rzeczywistości czytelnicy zd a ją się odczuwać dzieło bardziej jak o fantazję, niż w w ypadku w ejścia obcego, fantastycznego b o h atera do ich śro­ dow iska. W ted y bowiem w szystko dzieje się bardziej na m iejscu, u nich sam ych.

A u to r posługuje się zresztą tak że innym i sposobami, ab y zbu­ dzić w czytelniku podobną chęć p atrz en ia n a zjaw iska powszed­ nie od zew nątrz. Stosuje nieoczekiwane perspektyw y. P rzykładem tego może być k ró tk i epizod ze spotkanym kw iatem n a pustyni. S ain t-E x u p éry każe tu n a chwilę p rzy jąć pozycję sam otnego kw iatu.

Où son t les hom m es? dem anda polim ent le p e tit prince. La fleu r, u n jo u r, a v a it v u passer une caravane.

— Les hom m es? Il en existe, je crois six ou sept. J e les ai aper­ çus il y a des années. Mais on ne sait jam ais où. les tro uv er. Le v en t les prom ène. Us m an q u en t des racines, ça les gène beaucoup (s. 62).

P y ta n ia w rodzaju, „dlaczego ludzie nie m ają k o rzen i?“ należą do typow ych dla okresu dziecięcego. Niezwykłość ich sprawia, że trz e b a się nieraz pow ażnie n a d nim i zastanowić. W ydaje się, że n a tak iej w łaśnie refleksji zależało autorow i.

(7)

SYMBOLIKA M ALEG O K S I Ę C I A 1 6 9

PO D RÓ Ż M IĘD ZY PLA N ETA R N A

M ały książę opuszcza swoją gw iazdkę i udaje się w długą podróż m iędzyplanetarną. S potyka ta m n a różnych p lan eta ch kiîk a typówr charakterystycznych: króla, businessm ana, p ijak a, p y sz a łk a , geo­ grafa i latarn ik a. -Oprócz tego ostatniego wszyscy oni uosabiają główne w ady rozpowszechnione w śród ludzi. Ic h fu n k cją je s t u k a ­ zanie bezsensu większości poczynań ludzkich oraz k ry ty k a w ad kardynalnych. Opis każdej w izyty składa się z dwóch części: p rzed­ staw ienia m ieszkańca, i jego zajęcia, oraz w yrażenia stosunku małego księcia do danej osoby.

Pierw szym spotkanym sam otnikiem je s t król. S ain t-E x u p éry unaocznia za jego pomocą faktyczną słabość władzy. K ról daje tak ie tylko rozkazy, o k tó ry ch wie, że m uszą być spełnione. Nie każe generałowi latać, ani pisać tragedii, bo to i ta k się nie s ta ­ nie. J e s t to władza a posteriori, polegająca n a autoryzow aniu fa k ­ tów ju ż dokonanych, lub zdeterm inow anych. S aint-E x u p éry w y­ śmiewa świadome om am ianie się ro zm aitych kacyków u p a ja ją ­ cym i pozoram i władzy. Ich m entalność n ajdobitniej określa fa k t, że te pozory sam i sobie stw arzają. K ilkakrotnie podkreśla to au to r rozm aitym i sposobam i (prośba o zachód słońca, m ianow anie m i­ nistrem , następnie am basadorem ).

W odrzuceniu przez małego księcia godności nadaw anych m u przez króla m ożna b y ew entualnie dopatrzyć się w yrażenia sto ­ sunku a u to ra do k ariery politycznej. Próbow ano go nieraz wcią­ gnąć do te j, czy innej p a rtii, ale zawsze bezskutecznie. P raw dą jest, że nie nęciły go obietnice zaszczytów. B rak je d n a k k o n k re t­ niejszych podstaw do takiego interpreto w ania tego drobnego epi­ zodu. Należy zresztą w ystrzegać się zacieśniania in terp re tacji symbołu.

Dalszym i dziwakam i są: człowiek próżny i pijak-nałogow iec. W nich wyśmiewa au to r zasadnicze i najbardziej rozpowszechnione w ady: pychę i zmysłowość. Obaj są niew olnikam i sw ych w łasnych słabości. Nonsens i benzadzięjność ty c h w ad w ykazuje środkam i bardzo prostym i. P yszałek — człowiek głupi, żyjący dla okla­ sków, działa zupełnie ja k a u to m a t: podnosi kapelusz ilekroć u sły ­

(8)

1 7 0 JERZY FALICKI

szy oklaski. P ija k ujaw n ia sw oją głupotę rozpaczliwym i bezna­ dziejnym rozum ow aniem :

— . P ourquo i bois-tu ? — lui dem anda le p e tit prince. — P o u r oublier, ré p o n d it le buveur.

P o u r oublier quoi? s’en q u it le p e tit prince qui déjà le plaignait. — P o u r oublier que j ’ai ho nte, avoua le b u veur en baissant la tê te .

— H onte de quoi? s’inform a le p e tit prince qui désirait le secourir.

— H o n te de bo ire... (s. 4 4 —45).

N a ty m kończy się w izyta. S aint-E xu péry je st krańcowo oszczędny w środkach w yrazu. Nie m a t u słów zbytecznych, nie m a gadatli­ wości, a czytelnik doskonale zdaje sobie sprawę z in tencji autora. P asję bogactw a, bardzo charak tery sty czn ą dla n arodu „ren- tieró w “, k ry ty k u je a u to r w businessm anie. Jeszcze raz należy pod­ kreślić ubóstw o życiowe tego „bogacza“ .

W Citadelle będzie w yraźniejsza m owa o bogactw ach. Zdaniem au to ra , ty lk o to, co je s t w najszerszym znaczeniu pożyteczne może wzbogacić: to, co pow oduje ruch, postęp. Tym czasem business­ m an usłyszał od m ałego księcia: M ais tu n ’es pas utile aux étoiles (s. 49).

Sym boliczność pow yższych postaci i sy tu acji nie je s t ich główną cechą, gdyż au to r w yraża się ta m mniej więcej w prost, nie uży­ wając zb y t tru d n y c h m etafor.

Praw dziw ym sym bolem będzie n ato m iast p lanetoida z la ta r­ nikiem . Zmęczony, sta ry człowiek zapala i gasi co m inu tę latarn ię uliczną, je d y n ą n a m aleńkiej planetce. Mały książę dowiaduje się od niego, że dawniej p laneto id a obracała się o wiele wolniej a dni i noce trw a ły po dwanaście godzin, ale obecnie kręci się ona ta k szybko, że bied n y latarn ik , chcąc być w zgodzie z przepisam i, m usi zapalać i gasić latarn ię 1440 ra zy n a dobę.

S ain t-E x u p éry je s t człowiekiem, n a wskroś nowoczesnym. Sam jego zawód (lotnik), w ybrany w ro k u 1920, a więc w okresie, gdy lotnictw o zaczęło się dopiero rozw ijać um ieszcza go w aw angar­ dzie postęp u technicznego. S aint-E x u p éry nie korzysta biernie z u rządzeń i udogodnień swego czasu. Przeciwnie sam się do tego

(9)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S IĘ C I A 1 7 1 postępu przyczynia. W la ta c h 1932 — 1939 o patento w ał dzie­ sięć wynalazków ulepszających sam oloty i lotnisk a. Równocze­ śnie, jak o prawdziwy hum an ista, dobry obserw ator i odw ażny myśliciel, widzi wielkie niebezpieczeństwo, zagrażające ludzko­ ści ze stro n y przerostu cywilizacji techniki. Dzięki m aszynie ram ię człowieka przedłużyło się znacznie, a tem po życia codziennego wzrosło w sposób zaskakujący. Nie n ad ąży ł je d n a k rozwój m oralny człowieka. T a niewspółmierność rozw oju dwóch dziedzin życia spowodowała, że ludzkość nie może przystosow ać się do dóbr, k tóre sam a w ytw orzyła.

W brew poglądom R. Zeller, k tó ra bagatelizuje tę spraw ę, widzę tu w ażny problem . L ata rn ik je s t człowiekiem bezradnym . P rz y ­ zwyczaił się do dawnego ry tm u życia. Obecne tem po zam ęcza go, bo nie je s t do niego zupełnie przystosow any. Pozostaje n iew yja­ śnione, czy w latarn ik u należy u p atryw ać sym bol całego p rze­ łomowego pokolenia, czy też tylko klasy, k tó ra ponosi ciężary, wynikające z tem pa, nie m ając udziału w korzyściach z niego płynących.

Mały książę wyraźnie zdradza swój stosunek do poszczegól­ nych rozmówców. D elikatnie nazyw a ich très bizarres. Jedynie latarn ik a darzy sy m p atią:

... C’est le seul qui ne me paraisse pas ridicule. C’est p eut- être, parce q u ’il s’occupe d ’au tre chose que de soi-même. I l e û t u n soupir de regret e t se d it encore:

— Celui-là est le seul d o n t j ’eusse p u faire m on ami. Mais sa planète est vraim en t tro p p etite. Il n ’y a pas de place pour d e u x ... (s. 5 2 - 5 3 ) .

To ostatnie zdanie unaocznia tragizm tej postaci. L a ta rn ik m usi być sam w swym niesam ow itym kieracie. Nie m a ta m m iejsca dla dwóch. P rzed latarn ik iem sto ją dwie a lte rn a ty w y : wyrzec się zapalania albo przystosow ać się do now ych w arunków pracy. W ybrał to drugie, trudniejsze, naw et trochę beznadziejne. W ybrał czyn. Dzięki tem u je s t pożyteczny.

W szyscy spotk an i ludzie są sam otnikam i, wszyscy są n ie ­ szczęśliwi. Je d n a k wszyscy oni są sam i sobie winni. Jed yn ie dla latarn ik a źródło nieszczęścia leży poza nim sam ym .

(10)

1 7 2 JERZY FAL1CKI

Tem po współczesnego życia m ęczy i zuboża człowieka. Saint- E x u p éry naw iązuje do tej myśli kilakrotnie. Po raz pierwszy mówi 0 ty m p rzy epizodzie ze zw rotniczym . Opisuje ta m ludzi napcha- n y ch po tysiąc do pociągów, jeżdżących ta m i z pow rotem , którzy nie Miedzą, czego chcą. Zdezorientow anie, oszołomienie tem pem ży­ cia, gonitw a za niepew nym , oto co w yraził a u to r w rozmowie księ­ cia ze zw rotniczym . Pociągi są pospieszne. Dorośli nie m ają czasu, ciągle pędzą, spieszą się i w rezultacie nic nie m ają. Najwymowniej­ szym przykładem, tego je s t businessm an, k tó ry naw et nie miał czasu n a zapalenie wygasłego papierosa, a przecież nic nie posia­ dał. Myśl tę jasno, ju ż bez symbolicznego woalu, wypowie autor dalej :

... Les hom mes n ’ont plus le tem ps de rien connaître. Ils a ch èten t des choses to u tes faites chez les m archands. Mais comme il n ’existe p e in t de m archands d’amis, les hommes n’ont plus d’amis, (s. 69).

Również zagadnieniu wzmożonego przez postęp cywilizacji ry tm u życia służy m etafora źródła i han dlarza pigułkam i gaszą­ cym i pragnienie. H andlarz zachw ala pigułki, po zażyciu których nie odczuw a się pragnienia. Oszczędza się przez to 53 m in u ty na tydzień. Książe nie rozumie : co zrobić z ty m zaoszczędzonym czasem ?

Moi, se d it le p e tit prince, si j ’avais cinquante trois m inutes à dépenser je m archerais to u t doucem ent vers une fo n tain e... (s. 76).

J e s t rzeczą oczyw istą, że au to r w ypow iada się tu za starym try b e m życia, pełnym u roku i zadowolenia z pokonanych tru d ­ ności. W oda nie sm akow ałaby, gdyby nie by ła pewnego rodzaju nag rodą za fatygę, ja k ą trze b a było sobie zadać, szukając źródła 1 czerpiąc j ą z głębokości. A utor nie je s t ślepcem, m ówiącym o ko­ lorach. K to um ierał ju ż z pragnienia n a p u sty n i, może coś o ty m powiedzieć!

W innych częściach opow iadania au to r niejednokrotnie gło­ suje za regularnym , spokojnym try b e m życia, k tó ry nie tylko

(11)

SYMBOLIKA M AŁEGO K S IĘ C I A 1 7 3 sprzyja kontem placji, ale również spraw ia, że godziny nie są m ono­ tonne. B ardzo p rostym i środkam i w ytłum aczył S ain t-E xu péry ten pozorny paradoks. Ma to m iejsce podczas rozm ow y m ałego księcia z liskiem pustynnym .

Il e û t m ieux valu revenir à la même heure, d it le renard. Si tu viens, p a r exemple, à q u atre heures de l’après-m idi, dès trois heures je commencerai d ’être heureux. P lus l’heure avancera, plus je m e sentirai heureux. A q u atre heures, déjà, je m ’agiterai et m ’in quiéterai, je découvrirai le p rix du bonheur! Mais si tu viens n ’im porte quand, je ne saurai jam ais à quelle heure m ’habiller le coeur. Il fa u t des rites, (s. 69/70).

We czw artki myśliwi tańczą z dziew czynami ze wsi. D latego czw artki nazyw a lisek „dniam i cudow nym i“ .

O statnim człowiekiem spo tk any m w śród gwiazd je s t uczony: geograf. Bez trudności odkryć tu m ożna w yśm ianie rezygnacji z bezpośredniego poznania i w ykpienie kurczowego ch w y tania rzeczy niezm iennych w u rabian iu sobie obrazu św iata. G eograf widzi w szystko pośrednio, za pom ocą cudzych oczu. Nie ufa im je d n a k i w ym aga od podróżników, aby dostarczali m u uchw ytn ych dowodów. On note d'abord au crayon les récits des explorateurs. On attend, pour noter à l'encre, que l'explorateur ait fo u rn i des p reu ­ ves. (s. 55).

Spojrzenie geografa je s t niehum anistyczne. N otuje on ty lk o oceany, góry, rzeki, m iasta, bo one nie zm ieniają swego położe­ nia. Tym czasem m ały książę przekonany je s t, że najgodniejszą uwagi rzeczą n a jego planetce je s t róża i bardzo się zm artw ił, gdy geograf zbagatelizował j ą jak o coś „mogącego w krótce znikn ąć“. N aw et kw estia ew entualnego wznowienia czynności wygasłego w ulkanu nie interesuje geografa, bo obchodzi go ty lk o sam a góra. A chłopiec przecież codziennie czyścił i te n wygasły, „n a wszelki w ypadek“. Jeśli zaś chodzi o w iarygodność faktów , to był on b a r­ dzo mało w ym agający. Starczyło stw ierdzenie podstaw ow e: Quand on veut un mouton c'est la preuve qu'on existe (s. 20).

W yraźnie zaznacza się t u hu m an istyczn a postaw a auto ra. D la niego św iat nie da się zam knąć przez skodyfikowanie. P rze­ ciwnie, interesuje go bogactw o zm ienności. Sam m ały książę je st

(12)

1 7 4 JERZY FALICKI

zjaw iskiem efem erycznym : ukazał się i znikł, a przecież on wła­ śnie je s t najw ażniejszy.

U czony geograf je s t postacią w zbudzającą politow anie. N aw et p rzy t a k bardzo w yselekcjonow anym i zacieśnionym przyjm o­ w aniu zjaw isk, nie m a on pojęcia czy n a jego planetce są góry, rzeki i m iasta. Pozbaw ił się k o n ta k tu z otaczającą go rzeczywi­ stością, zdając się n a opisy swoich explorateurs, k tó ry ch zresztą nie posiada. G dyby ich m iał, to nie wiele b y m u pomogli, ponie­ waż obstaw ił się do tego stopnia ro zm aitym i przeszkodam i, że w rażenia nie d o tarły b y do niego. O dkryw cy mieli m u bowiem przynosić np. wielkie głazy n a dowód istnienia jak iejś góry.

Zarówno businessm an i król, ja k geograf i inni spotkani ludzie nie zn ają sw ych planetek. Z różnych przyczyn nie sta ra ją się p o ­ znać najbliższego otoczenia i swej własności. F a k t te n mógłby ujść uw agi w w ypadku ta m ty c h sam otników , nie m ożna go jed n ak pom inąć gdy chodzi o geografa. W łaśnie tu spełnia się paradoks. A u to r celnie w ybrał specjalność fachową uczonego starca. Mały książę, przeciwnie, znał swoją p lan etk ę : wiedział jakie na niej rosną traw y , w yryw ał kiełkujące b aobaby, czyścił wulkany. P o j­ m ował swój św iat w jego rozm aitości i nie gubił się w nim. Jak oś sobie go n aw et organizow ał i podporządkow yw ał, w czym znów m ożna widzieć hum anistyczną postaw ę. N a w ulkanach przygrzew ał sobie śniadania. W iedząc zaś, że p la n e tk a je s t m ała, k orzy stał z tego i niejednokrotnie czterdzieści razy w ciągu jednego 'wieczoru oglą­ dał zachód słońca, posuw ając co chwilę o k ro k swoje krzesło. Z tego w idać, że chłopiec um iał w ykorzystać wiedzę o świecie dla d y n a­ micznego rozw oju swej osobowości, w przeciwieństwie do statycz­ n y ch , zakrzepłych p ostaci pozostałych sam otników.

G eograf trz y m a w ręku lupę. Czytelnikowi znającem u lite­ ra tu rę polską może to „szkiełko“ nasunąć szczególnie trafne sko­ jarzenie. W alk a rom anty kó w z k lasy kam i uogólniła się i prze­ k ształciła ale trw a n ad a l a m etaforyczne środki tego zm agania w różnych lite ra tu ra c h i w rozm aity ch okresach zastanaw iająco się nieraz zbiegają.

W szystkie dziw actw a i w ady, jak ie sp otyka m ały książę w cza­ sie swej wędrów ki po planetoidach, otrzy m u ją wspólny mianow­

(13)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 7 5 nik : les grandes personnes. Z w yraźnym naciskiem pow raca to określenie w konkluzji po każdej wizycie. M ały książę od pierw ­ szego spo tkania w yraża swój uogólniony sąd o dorosłych i p o w ta­ rza go z m ałym i tylko w arian tam i: Les grandes personnes sont très bizarres,... extraordinaires itp.

M ały książę przybyw a wreszcie n a ziemię, gdzie w ady, ja k ic h uosobieniem są m ieszkańcy m aleńkich p lan et, są bogato repre­ zentowane. Zdaniem au to ra — władców, pijaków , geografów i b u ­ sinessm anów je s t m nóstwo. P o daje naw et ich liczbę. N ajw ięcej jed n ak je s t pyszałków.

W dalszych częściach utw o ru nie m a ju ż m owy o sam otni­ kach sp otkanych podczas podróży m iędzyplanetarnej. A utor sku­ pia uwagę n a p erypetiach samego księcia.

RÓŻA I L IS E K

W ażnym i tru d n y m sym bolem je s t róża. J e j znaczenie jest dw ojakie, dwustopniowe. W pierw szym znaczeniu przedstaw ia ona piękną, k apryśną i kochającą kobietę. W skazuje n a to przede w szystkim analiza typow ej, prostej kokieterii. R óża u d aje przed księciem, że się dopiero obudziła A hl je me réveille à peine, . . . je suis toute décoiffée... (s. 31), chociaż się bardzo długo i s ta ra n ­ nie do tego przygotow yw ała. Różne wybiegi, przesadn a bojaźli- wość i pozorna zaczepność (kolce) — cały te n a p a ra t naiwnej kokieterii je st ta k p ro sty , że poznał się n a nim naw et niedośw iad­ czony malec.

Nie wykluczone, że rozdział opisujący różę, jej ukazanie się, niewinne kłam stew ka a następnie w yjazd księcia w podróż (J 'a i des difficu ltés avec une fle u r — s. 60), je s t dalekim echem jak iejś wczesnej miłości niedoświadczonego jeszcze a u to ra 5. J 'é ta is trop jeune pour savoir l'aimer (s. 33). M ały książę przyznaje, że to co go drażniło, powinno było go raczej wzruszać. Im bardziej się od róży oddala, ty m więcej czuje się do m ej przyw iązany, ty m lepiej zdaje sobie sprawę, że je s t za n ią odpowiedzialny.

(14)

1 7 6 JERZY FALICKI

W drugiej płaszczyźnie m etafora róży rozszerza się wyraźnie. R óża służy ju ż ty lk o ja k o przykład, jak o uogólnienie, za które po d­ staw ić m ożna cokolwiek.

Podczas swej wędrów ki po ziemi m ały książę tra fił do ogrodu pełnego róż, ta k ic h sam ych ja k jego je d y n a róża n a małej pla- netce. Pierw szym jego w rażeniem było rozczarowanie, bo stw ier­ dził istnienie tysięcy róż podobnych: J e me croyais riche d'une fle u r unique et je ne possède qu'une rose ordinaire, (s. 66). Pocie­ szył go dopiero m ały lisek p u sty n n y swoją teo rią „oswojenia“ . L isek odgryw a w ażną rolę w utworze. Można go uw ażać za dobrego p rzyjaciela, k tó ry ra tu je w potrzebie. Zjaw ia się on w chwili szczy­ towego rozczarow ania i zw ątpienia. Dzięki niem u m ały książę od­ zyskuje poczucie w artości swej róży.

Lisek tłu m aczy , że róża z plan eto id y księcia je st jedy na, nie­ p o w tarzaln a, ponieważ chłopiec poświęcił jej dużo czasu, dużo s ta ra ń i w te n sposób „oswoił“ ją . D la liska m ały książę też byłby ty lk o zw ykłym chłopcem , gdyby te n go nie „oswoił“.

T u n ’es encore pour m oi q u ’u n p e tit garçon sem blable à cent mille p e tits garçons. E t je n ’ai pas besoin de toi. E t tu n ’as pas besoin de moi non plus. J e ne suis pour to i qu ’un renard sem bla­ ble à cent m ille renards. Mais si t u m ’apprivoises nous aurons besoin l ’u n de l’autre. T u seras pour moi unique au monde. J e serai pour to i unique au m onde . . . “ (s. 68).

R óża wiedziała n a czym polega „osw ajanie“. D latego była ta k a w ym agająca. Chłopiec m usiał j ą podlewać i przynosić jej p a ra ­ w an, to znów klosz. Zajm ow ała go sobą ciągle i dopięła celu: stała się dla księcia czymś bardzo drogim i niezastąpionym .

Id e n ty c zn ą ' m yśl w yraża książę w rozmowie ze zwrotniczym. Mowa ta m o dzieciach, k tóre pieszczą lalki szm aciane i je w ten sposób „osw ajają.

(Les enfants) ils p erd en t du tem ps po u r une poupée de chif­ fons, e t elle devient très im p o rtan te, e t si on la leur enlève ils pie-' u re n t... (s. 75).

Dzięki tłum aczeniu liska, k tó ry je s t porte-parole autora, w ar­ tość róży m ałego księcia została zrehabibtow ana, bo chłopiec ją oswoił, dzięki czem u stała się rzeczywiście jed y n ą n a świecie.

(15)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 7 7 W edług tej aksjologii stw orzenia nie p osiadają w artości sam e w sobie lecz nabierają jej dopiero w tedy, gdy im poświęcam y uwagę, gdy im oddajem y część czasu. Ten b ra k obiektyw nej w a r­ tości i oparcie wartościow ania na subiektyw izm ie każe zaliczyć liska z tego p u n k tu widzenia do relatyw istów . W tak iej p o sta­ wie można by upatryw ać odbicie nauki Nietzschego. Z filozofią Nietzschego au to r m iał k o n ta k ty dość bliskie podczas p o b y tu swego w Szwajcarii i wiadom o, że w yw arła ona n a nim duże w ra­ żenie. T a zbieżność z Nietzscbem je st zresztą w yjątkow a i m ożna ją zauważyć tylko w ty m w ypadku. W in nych zagadnieniach a u to r małego księcia daleko od Nietzschego odbiega, zajm ując nieraz skrajnie odm ienne stanowisko.

W arto zwrócić uwagę na szczególnego ro dzaju „u ty lita ry z m “ cechujący tę filozofię. N ajcięższym zarzutem pod adresem b u si­ nessm ana było stwierdzenie mais tu n ’es pas utile aux étoiles (s. 49). Lisek zaś mówi: nous aurons besoin l’un l’autre (s. 68). J a k widać, nie jest to u ty litary zm egocentryczny. P ożytecznym być kom u ­ kolwiek, lub czemukolwiek. W tak iej znów7 chęci udzielania się trudno odnaleźć Nietzschego.

Z dwóch płaszczyzn sym bolu róży ta druga, szersza, je st bez­ względnie ważniejsza. W ynika to zresztą nie tylko z samego utw oru, lecz zwłaszcza z ogólnego to n u twórczości A. de S aint-E xupéry. Miłość wzajem na m ężczyzny i kobiety zajm uje ta m b ard zo n ie­ wiele miejsca. Zarówno w Courrier-Sud. ja k i w Vol de n u it podpo­ rządkow ana jest sprawom ważniejszym , dodając im najwyżej pewnego szczególnego akcentu. W innych dziełach sfera ta pom i­ nięta jest całkowicie.

W m ałym księciu róża spełnia ważną rolę. A utor mówi o niej wiele i wiele się dzięki niej dzieje. W ew nętrzna s tru k tu ra dzieła wskazuje, że au to r kładł nacisk n a drugą płaszczyznę sym bolu. 0 róży — kobiecie mowa tylko n a początku. 0 róży — w łasno­ ści mowa prawie cały czas. To drugie znaczenie róży potw ierdza się przez wspomnienie o lalce i rozmowę z liskiem.

„W łasność“ należy tu pojm ować ja k najszerzej. P rzetran sp o ­ nowana na stosunki m iędzyludzkie będzie ona przyjaźnią. Lisek mówi zresztą wyraźnie : S i tu veux un ami, apprivoise-moi ! (s. 69).

(16)

1 7 8 JERZY FALICKI

Z oswojeniem wiąże się rozległe zagadnienie odpowiedzialności za przedm iot oswojony. „O sw ajać“ znaczy „stw arzać więzy“. Skrępowanie je st więc obustronne. T u deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé mówi lisek (s. 74). Mały chło­ piec nie może zapom nieć o róży, ponieważ stracił dla niej tyle czasu.

B ezpośrednią korzyścią płynącą z „osw ajania“ je st głębsze, jed yn ie pełne poznanie obiektu „oswojonego“ . K to cbce cokol­ wiek poznać dokładnie, m usi najpierw to „oswoić“. Mały książę chciał pom inąć tę czynność i tłum aczył liskowi, że nie może go oswoić bo nie m a n a to czasu; m usi jeszcze odkryć przyjaciół i poznać wiele rzeczy. T u je d n a k lisek stanowczo zaoponował: On ne connaît que les choses que Von apprivoise... (s. 69). Obok tej je s t jeszcze in na korzyść, pośrednia. K iedy się m a przy ja­ ciela, św iat przem ienia się i „nasłonecznia“ . Pozornie zwykłe czynności i przedm ioty sta ją się pełne znaczenia. Książę m a włosy koloru złotego. Dzięki tem u, liskowi dojrzałe zboże będzie przypo­ m inało przyjaciela. Po odejściu Księcia lisek będzie płakał ale zyska m imo w szystko, bo kolor zboża nabrał dla niego znaczenia. Podo­ bnie lo tn ik je s t niepocieszony po zniknięciu chłopca ale i on zyskał, poniew aż gwiazdy zam ieniły się dla niego w dzwoneczki.

O gród pełen róż przypom ina trad y c y jn y sym bol życia, znany lite ra tu rz e francuskiej niem al od jej początków. Żadna róża z ogrodu, żaden urok życia nie pociągnął małego księcia. Pozostał wierny swojej dalekiej róży i do niej powrócił. K onsekw entnie m ożna by dalej tłum aczyć, że au to r umiłował coś pozaziemskiego, nieco­ dziennego. Takie tłum aczenie potw ierdzałaby marzycielskość A. de S ain t-E x u p éry , k tó rą z naciskiem podkreślają zgodnie wszyscy jego biografowie.

W U LK AN Y

W ulkany są sym bolem nieodgadnionym . A utor nie w yjaśnia nic w tej sprawie. W interpretow aniu ich m ożna dojść do nikłych rezu ltató w jedynie ro z p atru jąc całokształt twórczości, a zwłasz­ cza Citadelle. N asuw ają się wówczas pewne wnioski. Oczywi­ ście ta k ie badanie może dać wyniki ty lko hipotetyczne. T aki też

(17)

SYMBOLIKA M ALEG O K S I Ę C I A 1 7 9 ch a ra k te r m ają dociekania R. Zeller, k tó ra w ty c h w ulkanach u p a ­ tru je sym bol trzech cnót głównych. R ozdział niniejszy będzie w znacznej mierze referow aniem odpow iednich części książki tej a u to rk i6.

N a planetoidzie małego księcia zn a jd u ją się trz y w ulkan y: dw a czynne i jeden wygasły. R enée Zeller widzi w nich trz y cn o ty : miłość, nadzieję i wiarę w odniesieniu do osoby au to ra.

P ierw szym czynnym w ulkanem je s t miłość. Sym bol róży w d ru ­ gim sto pniu znaczenia w ykazał dostatecznie, że nie chodzi tu . 0 miłość w sensie amor. S aint-E xupéry by ł apostołem miłości w jej najszerszym znaczeniu: caritas. Często w swej twórczości mówi, że trze b a posiadać tę cnotę w ja k najszerszym zakresie, że miłością obejm ować należy wszystko, nie dla jedn ej czy d ru ­ giej cechy, dla tego czy innego stw orzenia, ale dla wielości w sam ej sobie. Zręcznie przedstaw ia to a u to r przy końcu Małego księcia, gdy chłopiec przygotow nje się do drogi pow rotnej. Książę mówi do lotnika:

Tu regarderas, la n u it, les étoiles. C’est tro p p e tit chez moi pour que je te m ontre où se tro u v e la m ienne. C’est m ieux comme ça. Mon étoile, ça sera po u r to i une des étoiles, t u aim eras les re g ar­ der. Elles seront to u tes tes amies, (s. 87).

Nieco dalej tłum aczy, że gwiazdy to ta k ja k ludzie. Można więc przetransponow ać tę parabolę n a stosunki ludzkie. A utorow i chodzi o to, żeby w m ałej jednostkow ej form ie widzieć wdelką, ogólną treść. W idoczna t u je s t zbieżność z m yślą ew angeliczną: „Cokolwiek uczyniliście jedn em u z ty c h braci m oich n ajm n iej­ szych, mnieście uczynili“. (M at. 25, 40), Bóg każe się miłować w każdym człowieku.

S aint-E xupéry posiadał miłość bliźniego rozw iniętą w w yso­ kim stopniu. Można to stw ierdzić zarówno n a podstaw ie faktó w pozytyw nych (wykupienie B ark a z niewoli m au ry tań sk iej, wie­ lokrotne narażanie życia dla rato w an ia kolegów n a p u sty n i 1 w A ndach), ja k i negatyw nych (zupełny b ra k nienaw iści lub naw et obojętności w stosunku do kogokolwiek w całym dziele).

(18)

1 8 0 JERZY FALI CK I

T a miłość, której skala rozpoczyna się przy sym patii dla prze­ chodnia, a kończy n a całkow itym poświęceniu się dla innych, re a ­ lizow ana była zarówno w twórczości A. de S aint-E xupéry ja k i w osobistym jego życiu. T a postaw a streszcza się w dwóch k r ó t­ kich zdaniach z Pilote de guerre :

Que fa u t-il être ?

Il fa u t être incendie (s. 207).

N adzieja je s t drugim m otorem działania au to ra. Ten wulkan również je s t czynny. N ajw ym ow niej o nadziei w yraża się au to r ustam i m ałego księcia:

Ce qui em bellit le désert, d it le p e tit prince, c’est qu’il cache un p u its quelque p a r t... (s. 78).

Osobiście w ykazał S aint-E x u p éry wielki ładun ek nadziei, zwłasz­ cza po k a ta stro fie n a Saharze. Pisze o ty m w Terre des Hommes, W spółtow arzysz jego niedoli, J , P rév o st chciał sobie odebrać życie, ab y skrócić m ęki śm ierci z p ragnienia, lecz A. de S aint-Exupéry nie dopuścił do tego. W Pilote de guerre pisze: M algré les parcs à tanks, malgré la fla m m e, j ’espéraisl J ’espérais désespérément... (s. 157).

Źródło nadziei nie leżało dla au to ra we wierze. Nie je s t to ufność pły n ąca z wiary. S ain t-E x u p éry w yraża swym dziełem i całą swoją p ostaw ą nadzieję, że działanie posiada w artość nieprzem ijającą. R . Zeller nazyw a to le devenir, jak o działanie w najszerszym zna­ czeniu. A u to r nie by ł pew ny celu ostatecznego. Ja k o rzetelny ob­ serw ator życia, zdaw ał sobie spraw ę, że każd y cel doczesny, skoro się go osiągnie, staje się autom atycznie tylko etapem do następnego, dalszego. W obec te j zm ienności celu i jego przem ijalności a rów­ nocześnie wobec palącej p otrzeby w artości stałych, autor widzi je d y n ą w artość w sam ym działaniu.

Ce n ’est p o in t dans l’ob jet que réside le sens des choses m ais dans la dém arche (Citadelle, s. 35).

Tylko działanie się liczy, bow iem ono trw a , a nie cel.

T u w yłania się pew na tru d n o ść: J a k pogodzić nadzieję z dzia­ łaniem dla d ziałania? Bezcelowość w ygląda n a beznadziejność.

(19)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 1 Jeśli u podłoża czynu leży w izja celu, w ted y m ożna mówić o w ie­ rze w czyn. S aint-E xupéry je d n a k ta k ą w iarę negował. M otorem jego działania je st tylko miłość. R . Zeller mówi, że S ain t-E x u p éry posiadać m usiał również ja k ą ś głuchą świadomość realności p oza­ ziem skich (s. 99) i ze względu n a tę świadomość działał. Możliwe, że oprócz miłości odgryw ała rolę tak że u k ry ta pew ność tego co je st poza św iatem widzialnym. L'essentiel est invisible p ou r les ye u x (Pt. Pr. s. 72). Trochę dalej mówi au to r o uroku swego ro dzin­ nego dom u, polegającym n a legendzie o skarbie w nim u k ry ty m . N adzieja upiększa życie, ce qui embellit le désert... Istn ie ją rze­ czy niewidzialne, każące mieć nadzieję.

Można tu zauważyć, ja k cienka b y ła zastygła sk oru pa law y na trzecim w ulkanie. Ten w ulkan, dziś w ygasły i zim ny, b y ł k ie­ dyś, zdaniem R. Zeller, czynny. M ały książę przew iduje możliwość wznowienia jego aktywności. K ilk akrotnie p o w tarza: Car on ne sait jam aisl (s. 34, 49 ii.). D latego codziennie, czyszcząc swe dwa czynne w ulkany, czyści również wygasły. Można b y sform u­ łować to zjawisko następująco: m ały książę posiada nadzieję nie dzięki wierze, ale m a nadzieję, że posiądzie wiarę.

O wierze, w życie pozagrobowe będzie m owa dalej, w rozdziale o śmierci. Może nieczynny w ulkan by ł ty lk o pozornie w ygasły? T rudno powiedzieć tu coś konkretnego, bo S ain t-E x u p éry by ł bardzo zam knięty pod względem życia wewnętrznego. O tw ierał je tylko nielicznym , rów nież dyskretny m przyjaciołom . Z ty c h ską­ pych danych, ja k im i dysponujem y, m ożna wnosić, że b y ł b ardzo bliski w iary w Boga. Od ostatecznej afirm acji pow strzym yw ały go jakieś nieznane bliżej powody. "Wiemy o częstych egzaltacjach podczas lotów, wiem y o szukaniu Stw órcy i celu dzieł, k tó ry m i do głębi się zachwycał. W Citadelle im ię B oga (Seigneur) pojaw ia się wielokrotnie. Dużo do m yślenia n a te n te m a t daje opis kazania w Courrier Sud. W edług R . Zeller brakow ało niewiele, aby a u to r powrócił i stał się oficjalnie członkiem Kościoła (op. cit., s. 115). B rakow ało niewiele, bo zachwycało go dzieło Boże, a także p rzy ­ znawał, że najw ażniejsze je s t niewidzialne.

M ały książę staran nie czyści swe w ulkany. W pływ a to k orzyst­ nie n a ich palenie się. Ziemskie w ulkany są za wielkie, aby móc je

(20)

1 8 2 JERZY FALICKI

czyścić i dlatego spraw iają nam często dużo kłopotu. Cnoty należy pielęgnować, ab y nie dochodziło do ekscesów. Chodzi tu o harm o­ n ijn y rozwój rozum u, uczucia i woli.

T ak i je s t zasadniczy zrąb rozum ow ania, jakie przeprowadza R. Zeller w trzech rozdziałach poświęconych w ulkanom . Trzeba przyznać, że w swej konsekw encji m a ono dużo m om entów pocią­ gających. D opóki je d n a k nie dojdziem y do żadnego przekony­ w ującego źródła w tej sprawie, (zapiski pam iętnikarskie autora, korespondencja, relacje rozmów na te n te m a t z autorem ), ta k długo rozum ow anie to m usi pozostać w sferze domysłów, bowiem ani te k s t Małego księcia, ani żadne inne dzieło autora nie wyjaśnia u krytego znaczenia w ulkanów i nie upow ażnia do tego rodzaju in terp re tacji. W nosząc z w ielokrotnych wzm ianek o czyszczeniu w ulkanów oraz o ty m , że te n wygasły może wznowić swą czyn­ ność, stw ierdzić m ożna jedynie, że autorow i zależało na podkre­

śleniu ty c h spraw . *

Można więc ustalić, że w ulkany m ają jakieś znaczenie sym bo­ liczne. G dyby go zresztą nie m iały, stanow iłyby dysonans w utw o­ rze na wskroś sym bolicznym . Niepodobna jed n ak dociec na podstaw ie m ateriału stojącego do dyspozycji, jakie jest to zna­ czenie.

R enée Zeller w ydaje się ulegać dość m odnym w niektórych kołach badaczy lite ra tu ry tendencjom do przypisyw ania tw órczo­ ści wielu pisarzy współczesnych cech lite ra tu ry katolickiej. W w ypadku A. de S ain t-E x u p éry tego rodzaju in terp re tacja jest szczególnie kusząca, bowiem wiadom o, że pisarz te n bardzo dużo wagi przyw iązyw ał do zagadnień religijnych, mimo, że oficjalnie b y ł niewierzący. Myśli, jak im daje wyraz w M ałym księciu, nie sto ją w jaskraw ej niezgodzie, przynajm niej w m niem aniu nie- teologa, ze św iatopoglądem chrześcijańskim . Nie m a jed n ak p od ­ staw żeby uważać Małego księcia za zawoalowanc „credo“ k a to ­ lickie. Z najdziem y ta m najw yżej szeroko p o jęty deizm. Niemniej rozw iązanie zagadki swego wewnętrznego życia, k tó ra może isto­ tnie b y ła równocześnie zagadką wulkanów , zabrał autor z sobą do m orza.

(21)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 3

STU D N IA I WODA

Renée Zeller całkowicie pom ija w swej p ra cy zagadnienie sym bolu studni i wody. Tym czasem probjem te n je s t ważny. Tç doniosłość podkreśla au to r kilkom a sposobam i. S tudnię zn a j­ dują nasi bohaterow ie w okolicznościach niezw ykłych, je s t ona inna niż przeciętne studnie n a Saharze, W oda również je s t n a d ­ zw yczajna: gasi pragnienie serca. Oprócz tego opis poszukiw a­ n ia stu d n i poprzedzony je s t rozw ażaniem o fabrykancie pigułek przeciw pragnieniu i dw ukrotnie p rzerw an y: raz w spom nieniem

0 dom u rodzinnym , drugi raz wspom nieniem o lisku, p rzyjaźni 1 róży, Ni stąd ni zowąd, ja k gdyby n a zakończenie uwag

o lisku, m ały książę wypowiada to , co było kw intesencją nauki liskowej :

Les étoiles sont belles à cause d’une fleu r que l’on ne voit pas. (s. 77).

Ta sam a m yśl pow tórzy się w nieco innej w ersji w następnych wierszach. Chłopiec stw ierdza, że p u sty n ia je s t piękna, a au to r

od siebie dodaje: ■

On ne voit rien, on n ’en ten d rien, e t cependant quelque chose rayonne en silence... (s. 77).

Mały książę mówi wtedy o stud ni, k tó ra , u k ry ta gdzieś, upiększa pustynię. I znowu m otyw o niewidzialności isto ty rzeczy w raca w innym w ariancie: au to r w spom ina o skarbie u k ry ty m , ja k głosi legenda, w jego rodzinnym dom u. Oczywiście n ik t tego sk arbu nie

widział.

K onkluzję daje sam lo tnik:

„oui, ...q u ’il s’agisse de la m aison, des étoiles ou du désert, ce qui fait Leur beauté est invisible“ , (s. 78).

Ją k b y tego nie w ystarczyło, m ały książę w spom ina znów o lisku, a po chwili lotnik, w p atru jąc się w uśpionego chłopca, pow tarza:

Ce que je vois-là n ’est q u ’une écorce. Le plus im p o rta n t e s t invisible, (s. 78).

(22)

1 8 4 JERZY FALICKI

Swą kom pozycją rozdział te n przyp om ina u tw ó r m uzyczny, gdzie p o w ta rz a się w ielokrotnie te n sam te m a t w różnych tonacjach, a b y słuchacz mógł go rozpoznać w skom plikow anych końcowych ak o rd ach . T akim akordem będzie odkrycie stu dni i picie wody.

C ette eau é ta it bien au tre chose q u ’un alim ent. Elle é ta it née de la m arche sous les étoiles, d u c h a n t de la poulie, de l’effort de m es bras. Elle é ta it bonne po u r le coeur, comme un cadeau“ ,

(s. 81).

W oda je s t więc nagrodą za tru d , za tru d pozornie beznadziejny. B ohaterow ie nie szli za niczym spraw dzalnym za pom ocą zmysłów, à więc, sensualistycznie rzecz biorąc, za niczym realnym . N a­ groda n a to m ia st istnieje realnie. To nie fata-m organa. Mirażu p ustynnego d otknąć nie m ożna, ty m bardziej nie da się z niego dźw ięku w ydobyć. D la w ątpiących je s t ilustracja przedstaw ia­ ją c a małego księcia, k tó ry ciągnie za linę i nasłuchuje dźwięku k rą żk a (s. 79).

O baj p iją napraw dę. W oda krzepi ich serca. To oczywiste, bo niejako ex post n ad a ła sens w szystkim ich wysiłkom, zm yła ślady zw ątpienia, jeżeli ono w nich podczas pozornie bezsensownej w ędrów ki pow stało. C zytelnik może ju ż sobie sam dopowiedzieć, że sm ak w ody je s t ty m lepszy, im mniej było zw ątpień podczas poszukiw ania niewidzialnego sedna rzeczy. A przecież stwierdził lisek, a za nim i chłopiec i lotnik, że najw ażniejsze widzi się ser­ cem. D latego też dla serca t a w oda ta k a w ażna. N a p ytanie, czy odcęuw a pragnienie, m ały książę odpow iada: L 'eau peut aussi être bonne pour le coeur... (s. 77).

N agroda istnieje realnie. Z estaw m y to ze zdaniem z Citadelle: Seule compte la dém arche...7. T rzeba działać, trze b a iść i to je st najw ażniejsze. N agroda istnieje, ale nie pow inna ona być głów­ n y m m otorem działania. Bowiem wypłynie ona sam a. Zgadza się to z chrześcijańską nau k ą o sankcji m oralnej, gdzie najwyżej ceni się czyn bezinteresow ny, przenosząc go n ad czyn uw arunko­ w any nagro d ą lu b karą.

(23)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 5

Śm i e r ć m a ł e g o k s i ę c i a

K siążę zabiera się do pow rotu n a swoją plan etę. Zbliża się rocznica jego p o b y tu n a Ziemi. Jego p lan eto id a znajdzie się dokła­

dnie n a d ty m sam ym m iejscem , n a k tó ry m w ylądow ał ro k tem u. Chłopiec umówił się z jad ow ity m wężem. T en m u ułatw i podróż. Chodzi o zostawienie ciała n a ziemi. W odpow iednim m om encie, m ały książę pozw ala się ukąsić, p a d a i n aty ch m iast um iera.

Scena śmierci poprzedzona je s t dialogiem księcia z lotnikiem . Chłopiec chce przygotow ać swego p rzyjaciela do tego ostatecznego rozstania. I charakterysty czny je s t nacisk, z- ja k im podkreśla pozorność śmierci. K ilkakrotnie tłu m aczy to lotnikow i, używ ając różnych słów: . . . j ’aurai un p eu l’air de mourir (s. 88) i n a stę p ­ n ie: J ’aurai l’air d ’être mort et ce ne sera pas vrai (s. 89). W opi­ sie śm ierci małego księcia au to r zaw arł wiele głębokich myśli. Przede w szystkim wyznanie w iary w życie pozagrobowe. Chło­ piec zapewnia, że napraw dę nie um rze. To ty lk o będzie ta k w yglą­ dało, ja k gdyby um arł. Dwa razy pow tarza tę m yśl. A by nie mogło być wątpliwości co do znaczenia ty c h słów, w prow adza porów ­ nanie ciała ze sta rą łupiną. T am , dokąd w ybiera się nasz b o h ater, nie będzie mógł zabrać ciała. To za daleko, a ciało je s t zb y t cięż­ kie. M ais ce sera comme une vieille écorce. Ce n ’est p as triste, les vie­ illes écorces . . . (s. 89).

Śmierć ciała je s t tylko etap em . Nie m a m owy o końcu w szyst­ kiego w m omencie pozostaw ienia ciała.

N ależy jeszcze rozważyć stosunek b o h a te ra do śmierci. D la małego księcia śmierć, a dokładnie m ówiąc, raczej opuszczenie ciała, je s t w dużej mierze aktem woli. Nie je s t to je d n a k w yłącznie ak t woli. Książę m usi powrócić do swej róży, m usi jej strzec, je s t jej potrzebny. Musi odejść też w ty m m om encie, bo tera z właśnie jego gwiazda znajdzie się dokładnie n a d m iejscem , gdzie ro k tem u wylądował. W idać więc tu i determ inizm . T a nieodw racalność faktów m ających n astąpić p rzypom ina nieco św iat baśni. P ier­ w iastek fatalistyczny w M ałym księciu, a zwłaszcza w scenie śm ierci bohatera, niew ątpliw ie istnieje. J e d n a k je s t to d eter­ m inizm przetw orzony, podniesiony niejako przez przyzwolenie.

(24)

1 8 6 JERZY FALICKI

O statecznie książę sam postąpił k u żm iji i podał nogę do ukąsze­ nia. Z drugiej stro n y nie m a tu m owy o sam obójstw ie, jak o o ucie­ czce p rzed trudnościam i. Książę w raca do róży, bo je s t za nią. odpowiedzialny. Idzie b y podjąć tru d , a nie uniknąć go. Z resztą, stanow isko S ain t-E x u p éry w tej sprawie dostatecznie zostało w yrażone w Terre des hommes, gdzie opisuje swą reakcję na sam o- bój cze usiłow ania swojego kolegi n a pu sty n i. Stanowisko to pozo­ stało niezm ienione i w Pilote de guerre,,gdzie z dezaprobatą wspo­ m in a au to r wojskowe sam obójstw a. W M ałym księciu widzimy śm ierć dobrow olną, świadomie p rz y ję tą, choć nieuniknioną.

Mały książę nie je s t b o haterem „papierow ym “. Dowodem tego je st, że w alczył z sobą, nim się zdecydował n a ten w ażny krok. E t il s'assit parce qu'il avait peur. (s. 90). I l hésita encore un peu. (s. 91). W przyjęciu śmierci przez chłopca je s t jeszcze jed en w ażny czynnik: poświęcenie dla drugiego. Mały książę do­ d aje sobie odwagi m yślą, że żm ija po ukąszeniu, nie m a ju ż jad u dla drugiej ofiary. Przez przyjęcie ukąszenia chłopiec zabezpie­ cza tow arzysza. Poświęcenie to rozszerza się także i n a różę. Dla niej to chce opuścić ziemię.

W dalszym planie widać pew ną niekonsekwencję w opisie śmierci. Okazało się bowiem, że ciało nie było za ciężkie, że jed n ak je książę z sobą zabrał, bo lo tn ik go n azaju trz o świcie nie zn a­ lazł (s. 91). T a drobna niekonsekw encja nie szkodzi ogólnemu, wydźwiękowi zakończenia. Mały książę spełnił swoją m isję. T rzeb a było tej śmierci. Chłopiec nie byłb y w a rt naszej uwagi, gdyby się nie b y ł poświęcił.

L otnikow i otw orzył chłopiec oczy n a tak ie wspaniałości, jak ich n ik t sobie d o tąd nie wyobrażał. B ył to prawdziwie książęcy dar: P ięćset milionów dzwoneczków n a gwiazdach. Są rzeczy, obok k tó ry c h się codziennie przechodzi, nie spostrzegając ich, bo są pozornie szare. Przyjście księcia ukazało lotnikow i wielki skarb, rzecz, której te n dotychczas nie zauważył.

Myśl tę w szczególny sposób u w y datnia o statn i ry su n ek : frag­ m en t p u sty n i, n ad nim gwiazda. To było tłem dla poprzednio opi­ sanej śmierci b o h atera. A utor celowo pow tórzył te n rysunek, ty m razem ju ż bez postaci małego księcia. W ycinek pu sty n i, tru d n o

(25)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 7 sobie wyobrazić cos bardziej pustego. J e s t to ja k b y druga w ersja śmiejących się gwiazd. Pozornie nic nadzw yczajnego, a przecież: c’est ici que le petit prince a apparu sur la terre, p u is disparu (s. 95).

K siążka kończy się apostrofą do czytelników , aby sobie dobrze zapam iętali te n k rajobraz, żeby go um ieli kiedyś rozpoznać. A u to ­ rowi chodzi o to , b y czytelnicy nauczyli się widzieć pod pozorem codzienności rzeczy wielkie i ważne.

ZAKOŃCZENIE

N a podstaw ie funkcji, ja k ą spełniają poszczególne w ątki w dziele, m ożna b y ustalić hierarchię zagadnień poruszanych w M ałym księciu. Najdonioślejszą rolę w ydaje się bezwzględnie odgryw ać spraw a niewidzialności rzeczy najw ażniejszych. T a m yśl w y ra­ żana je s t od samego początku do końca, poprzez węża b oa zam ­ kniętego, skrzyneczkę z b arankiem , rozmowę z liskiem , łupinę — żeby wymienić tylko najw yraźniejsze symbole. D rugą z kolei wy-, daje się być spraw a postępu technicznego i płynących stą d niebez­ pieczeństw dla człowieka. Myśli tej służą symbole la ta rn ik a , h a n ­ dlarza pigułkam i, pociągów pospiesznych. D alej, według często­ tliwości poruszania ich i nacisku, z ja k im au to r je podkreśla, n a ­ stępują zagadnienia przyjaźni i sam otności (lisek, lotnik-chłopiec, echo), własności (businessm an, róża w szerszym znaczeniu, n au k a liska, lalka z gałganków), życia pozagrobowego (śmierć małego księ­ cia), odpowiedzialności (róża), nagrody (woda i stud nia, śm ie­ jące się gwiazdy). N astępnie nieodgadniony sym bol wulkanów , wreszcie miłość (róża), wypowiedź w sprawie głównych w ad (osoby spotykane w podróży n a ziemię) i zagadnienie p ra cy n ad w łasnym ch arakterem (baobaby, to aleta planetki). J a k widać z pobieżnego tylko przeglądu, w achlarz zagadnień poruszanych przez a u to ra w M ałym księciu je s t bardzo szeroki.

Można bez ry zy k a powiedzieć, że cała sym bolika Małego księ­ cia służy w yrażeniu jednej myśli naczelnej. Myśl tę m ożna b y określić jak o dążenie do pełni człowieczeństwa. A ntoine de Saint- E x upéry to hum anista, wielki hum an ista X X go wieku. M a ły książę nie odbiega pod względem hum anistycznego wydźwięku

(26)

1 8 8 JERZY BALICKI

od poprzednich utw orów tego pisarza, a ostatecznie potw ierdzony został przez Citadelle.

S próbujm y prześledzić w szystkie sym bole pod k ątem tej myśli naczelnej. A utorow i chodzi o to , aby rozwijać człowieka przede w szystkim przez rozszerzanie i pogłębianie jego możliwości poznaw­ czych. W ysokie w ym agania w tej dziedzinie staw iane są t u wszy­ stk im ludziom : lo tn ik w szystkim znajom ym pokazyw ał swój ry su ­ n ek „N r 1“ , p rzedstaw iający węża boa zam kniętego. W ym agania okazują się z b y t w ysokie: dorośli widzą ty lk o kapelusz. Mimo to, a u to r nie chełpi się swoją wyższością. W yraźnie pisze : Les enfants doivent être très indulgents envers les grandes personens (s. 20), co n a ­ leży p rzetłum aczyć: „ludzie w idzący sedno, znający isto tę rzeczy, pow inni być bardzo w yrozum iali d la ty ch , k tó ry ch poznanie za­ trzy m u je się n a pow ierzchni zjaw isk“ . Nie każdem u dane je st wi­ dzieć owieczkę poprzez pudełko. Dorośli sam i stw arzają zapory praw dzie (geograf) i b ra k im siły n a przełam anie trady cy jn y ch oporów. W yrażeniu tej m yśli służy m. in. p rzyk ład z astronom em tu reck im , k tó rem u dopiero w tedy uwierzyło aud yto rium , że odkrył nieznane ciało niebieskie, gdy u brał się w strój europejski.

Człowieka widzi a u to r bez obsłonek, ze w szystkim i jego wadam i (m ieszkańcy planetek), a m imo to , w śród ty c h „dziw nych doro­ sły ch “ szukał m ały książę przyjaciół. K ażdy człowiek nosi w sobie z a d a tk i n a przyjaciela, k aż d y przedm iot może stać się przedm io­ te m drogim . W ystarczy poświęcić m u dużo czasu ab y go „oswoić“ i ty m sam ym przyw iązać się do niego.

„O sw ajać“ znaczy „stw arzać w ięzy“ . S tąd znów dalsze wnio­ ski w spraw ie przy jaźn i i stosunków m iędzyludzkich w ogóle. Jesteśm y odpowiedzialni za to , cośm y „oswoili“. Nie je s t to więc koncepcja egoistyczna. A ltruizm podkreślony został tu zresztą niejednokrotnie. P rzy jaź ń je s t więc ofiarą. Niem niej, ofiara opłaca się. Za cierpienie czeka nagro d a: Lisek będzie płakał gdy książę odejdzie, ale św iat upiększy się dla niego o wymowę koloru doj­ rzałego zboża, k tó re o d tą d przypom inać m u będzie złocistą czu­ p ry n ę małego przyjaciela. Zw rotniczy mówi o dzieciach, które płaczą, gdy im się zabiera laleczkę, że są szczęśliwe. P rzy jaźń je st zupełnie subiektyw na i istnieje w tej mierze tylko dla każdego z nas,

(27)

SYMBOLIKA M AŁEG O K S I Ę C I A 1 8 9 w jakiej m y ją indyw idualnie dajem y. R ecepcja p rzy jaźn i w yraża się ja k ą ś w artością całkowicie obo jętną dla osoby dającej. Isto tę przyjaźni stanow i daw anie. T u widać potw ierdzenie altruistycznej postaw y, dochodzącej do rozm iarów heroizm u. Człowiek pozostaje sam. W yrażają to symbole w szystkich sam otników sp otkan ych w drodze n a Ziemię. Sam otność je s t brzem ieniem nie ty lk o zresztą ty ch dziwaków, któ rzy sam i odgrodzili się od innych, lecz rów ­ nież dźwiga ją m ały książę, k tó ry przecież szuka k o n tak tó w i p rz y ­ jaźni. Poszukiwanie szczęścia, uganianie za nim , okazuje się bez­ skuteczne. Szczęście jako „ b ra n ie “ je s t ułudą, a tr u d poszukiw a­ nia go stw arza pustkę i dalszy głód. (Ludzie pędzący pospiesznym i pociągam i we w szystkich k ierunkach ; uw aga sam otnie rosnącego kw iatu, że ludzi nosi w iatr, bo b ra k im korzeni). W ąż w ypow iada bardzo znaczące zdanie: On est seul aussi chez les hommesl (s. 60) A utor w ielokrotnie tę sam otność podkreśla zarówno środkam i literackim i, ja k i pozaliterackim i (rysunki: m ałe rozm iary pla- netek, pustynia). Życie m a o ty le sens, o ile je st daw aniem . Z b ra ­ nia należy zrezygnować.

A utor postuluje ideał bardzo tru d n y . Dzięki tem u różni się w sposób Zasadniczy od współczesnych m u p isarzy egzystencja- listycznych. G dy tam ci pogrążają się w pesym izm ie i sto ją bez­ rad n i wobec „nonsensu św iata“, a u to r Małego księcia je s t o p ty ­ m istą i, o ile b u n tu je się przeciw jak iem u ś pra-nonsensow i (kolce róży, które niczem u nie służą, a je d n a k od milionów la t róże ubie­ ra ją się w te nic nie znaczące szpileczki, k tó re byle owieczka może w każdej chwili zjeść bez zachłyśnięcia — s. 29), to głosi, że św iat będzie m iał o tyle sens, o ile m y sam i m u go nadam y. M ały książę, ja k również inni bohaterow ie S ain t-E x u p ery ’ego, nie ulega pesy­ mizmowi. Przezwycięża go bowiem oddaw aniem się i działaniem . Świadome, zorganizowane działanie w yzw ala człowieka, naw et w tedy gdy je s t ono pozornie beznadziejne. B ohaterow ie S aint-E xu- p ćry ’ego w ybiegają z reguły tru d n ą drogą. P ozorna bezsensowność działania posunięta je st nieraz aż do absurdu. A bsurdalny je s t tru d latarn ik a zapalającego i gaszącego co m inutę latarn ię n a swej planetce, absurdalne je s t szukanie stu d n i n a pu sty n i. C harakte­ rystyczne, że w obu w yp ad kach nie cel n ad aje sens działaniu, lecz

(28)

1 9 0 JERZY FALICKI

sam o w sobie działanie. Cel je s t niekonieczny. Jego osiągnięcie stanow i ubocznie nagrodę na tru d działania. Takie postępow a­ nie w yzw ala i uszlachetnia człowieka, bo odpada w nim wzgląd n a sankcję.

Z akończm y te, nie preten d u jące do mograficznego wyczerpa­ n ia te m a tu , rozw ażania pró b ą k o nfron tacji m yśli zaw artych w M ałym księciu z określeniem hum anizm u jakie dał P ierre-H enri Sim on: „H um anizm je s t dla każdej epoki i dla każdej kultury' sum ą dośw iadczeń i refleksji, k tóre d ają człowiekowi to , bez czego nie b yłoby ani lite ra tu ry , ani sztuki, ani społeczeństwa, ani cywili­ zacji: ideą pozytyw ną godności jego isto ty i sensu jego życia“ 8. Bogactwo sym boliki Małego K sięcia służy takiej właśnie twórczej, hum anistycznej refleksji.

B IB LIO G R A FIA

• S a i n t - E x u p é r y A ntoine de, Le Petit Prince, Avec les dessins de l’au­ teu r, P aris 1955 Gallimard.

* S a i n t - E r u p é r y A ntoine de, Pilote de Guerre, P aris 1954 Gallimard. • S a i n t - E x u p é r y A ntoine de, Citadelle, P aris 1954 Gallimard.

*

A n e t D aniel, Antoine de Saint-Exupéry, P aris 1946 Coryeâ. D e la n g e R ené, La Vie de Saint-exupéry, P aris 1948 Seuil.

• Z e lle r Renée, L a Vie secrète d'A ntoine de Saint-Exupéry ou la parabole du Petit Prince, P aris 1948. A lsatia.

B o t t e q u i n A ., A ntoine de Saint-E xupéry, Bruxelles 1949. Sanderus. • S im o n P ierre-H enri, L'H om m e en Procès, N euchâtel 1950. L a Baconnięre. • C h e v r i e r P ., Antoine de Saint-Exupéry, P aris 1950. Gallimard.

C r is e n o y M aria de, Antoine de Saint-Exupéry, P aris 1951. Spes. R o y Ju les, Passion de Saint-Exupéry, P aris 1951. Gallimard.

P e l i s s i e r Georges, Les cinq visages de Saint-Exupéry, P aris 1951. Flam m arion. • C h a ig n e Louis, Vies et Oeùwres d'écrivains, T. 3. A . de Saint-E xupéry, Paris

1952. Lanore.

8 P ierre-H enri S im o n , L'H om m e en Procès, s. 27: L'hum anism e est, pour chaque époque et chaque culture, la somme des expériences et des réflexions qui donnent à l'homme ce sans quoi il ne peut y avoir ni littérature, ni art, n i société, n i civilisation: une idée positive de la dignité de son essence et du sens de sa vie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

- wzmacniacza napięciowego z wykorzystaniem WO o różnych wzmocnieniach - czy zachodzi wymiana wzmocnienia na pasmo, jaka jest rzeczywista wartość wzmocnienia

Uczniowie zastanawiaj się w jakich sytuacjach zachowujemy się asertywnie (obrona swoich praw, wyrażanie opinii, uczuć, wyrażanie i przyjmowanie krytyki)... 5. Uczniowie

Nauczyciel rozdaje uczniom Karty pracy (Karta pracy) i prosi, aby na podstawie omówionych fragmentów tekstu literackiego opracowali poradnik “Jak znaleźć przyjaciela”. Uczniowie

Jednak dostrzeżenie go możliwe jest tylko wówczas, gdy zmieni się sposób patrzenia na rzeczywistość Pustynia jest symbolem ukrytego piękna i powierzchowności naszego

3) teren oznaczony symbolem ZPR-1 należy traktować jako teren zabudowy związanej ze stałym lub czasowym pobytem dzieci i młodzieży. W zakresie ochrony środowiska,

Bliźniaczy jest też sposób obsadzania stanowisk w urzędach, instytucjach państwowych, nawet w przedsiębiorstwach – tych, które ciągle jeszcze są zależne od państwa.. W

Charakterystyki obciążenia – na wspólnym wykresie wykreślić zależność mocy wyjściowej, mocy traconej oraz sprawności w funkcji rezystancji obciążenia. Na

zmieniając obciążenie od minimalnego do maksymalnego dla stabilizatora wtórnikowego (stab - II) zmierzyć dla określonych wartości prądu obciążenia wartość