KATARZYNA GÓRKIEWICZ
NOWELISTYKA ADAMA GRZYMAŁY-SIEDLECKIEGO
Twórczos´c´ beletrystyczna Adama Grzymały-Siedleckiego ginie pos´ród prac autora zwi ˛azanych z krytyk ˛a literack ˛a, teatraln ˛a, ws´ród utworów o charakterze wspomnieniowym. Powies´ci, opowiadan´ i nowel jest, w stosunku do całego dorobku pisarza, niewiele i nie były nigdy wznawiane.
Prawie wszystkie drobne formy prozatorskie umies´cił autor w wydanym w Krakowie, w roku 1911, zbiorze pod tytułem Galeria moich bliz´nich. W skład pierwszego wydania weszły teksty: Dywersja, Łabe˛sio, Smukła Yvonna, Imieniny Konika, Dlaczego zamilkł Peire Vidal?, Jego pierwszy romans, Prawdziwe dzieje don Juana oraz Formuła kompromisu. Wydanie dru-gie, pochodz ˛ace z roku 1921, przyniosło pewne zmiany. Rozpoczynaj ˛a je dwie nowele, których w poprzednim wydaniu nie znajdziemy – Ws´ród nich tylko i Depesza, a zamykaj ˛a – Wieczory koziogłowskie i O tym, jak zmuszony byłem kras´c´ owies ze starszym z˙ołnierzem Boligłow ˛a, których takz˙e nie ma w wydaniu wczes´niejszym. Jednak tekstów jest dziesie˛c´, gdyz˙ pominie˛to Formułe˛ kompromisu oraz Jego pierwszy romans. Trudno mówic´ wie˛c o dwu wydaniach tego samego zbiorku.
Na tym Grzymała poprzestał i nigdy juz˙ nie powrócił do pisania krótkich form beletrystycznych1. Moz˙na wie˛c utwory te traktowac´ jako rodzaj wpraw-ki, próbek literackich, bowiem dos´c´ szybko pisarz stwierdził, z˙e nie nowela jest tym gatunkiem, który pozwoli mu sie˛ wypowiedziec´ najpełniej i uzyskac´ najlepszy efekt artystyczny.
Mgr KATARZYNAGÓRKIEWICZ– absolwentka Filologii Polskiej KUL; pracownik Biblioteki Uniwersyteckiej KUL; adres do korespondencji: Biblioteka Uniwersytecka KUL, ul. Chopi-na 27, 20-023 Lublin.
Twórce˛ Samose˛ków znamy jako wielkiego krytyka, zarówno literackiego, jak i teatralnego, jako gawe˛dziarza i twórce˛ znakomitych portretów wielu znanych i mniej znanych osobistos´ci i osobowos´ci, które dane było Siedlec-kiemu poznac´, lecz nie znamy go zupełnie jako nowelisty.
Spróbujmy wie˛c przyjrzec´ sie˛ nieco bliz˙ej tej mniej znanej cze˛s´ci z bo-gatego dorobku autora Niepospolitych ludzi w dniu swoim powszednim.
BOHATEROWIE I ICH LOSY
Autor nie bez przyczyny, i chyba bardzo trafnie, nazwał swój cykl noweli-styczny Galeri ˛a moich bliz´nich, bo w skromnym – jes´li chodzi o rozmiar – tomie mamy do czynienia ze spor ˛a grup ˛a bohaterów, tworz ˛a oni niezwykł ˛a galerie˛ typów i charakterów.
W niektórych tekstach na czoło wysuwa sie˛ jeden bohater, w innych brak głównej postaci, a na pierwszym planie wyste˛puje s´rodowisko (na przykład Imieniny Konika, Depesza, Wieczory koziogłowskie).
Tematyke˛ tomu tez˙ trudno scharakteryzowac´ jednym zdaniem. Kaz˙dy utwór cyklu pokazuje inny s´wiat, porusza odmienne problemy, przenosi nas w czasie i w przestrzeni. We˛drujemy z Warszawy, gdzie poznajemy z˙ycie ubogiego mieszczan´stwa (Imieniny Konika), przez Koziogłowy, gdzie zatrzy-mujemy sie˛ w szlacheckim dworku pani Stefanii Walnickiej (Wieczory kozio-głowskie), az˙ po Kersette w Normandii, rezyduj ˛ac w dziwnym domu brzyd-kiej, lecz dobrej włas´cicielki młyna (Smukła Yvonna). A to zaledwie kilka wybranych przykładów, ilustruj ˛acych rozległos´c´ tematyczn ˛a cyklu.
Moz˙na sie˛ jednak pokusic´ o pewne uogólnienia, podj ˛ac´ próbe˛ odszukania w toku analizy kolejnych utworów i poznawania ich bohaterów, w ˛atków i mo-tywów charakterystycznych dla nowelistyki Adama Grzymały-Siedleckiego.
Jednym z takich tematów jest zapewne problem wojska, wojny, postac´ z˙ołnierza, czy rycerza. Autor Galerii był korespondentem wojennym w roku 1920 podczas wojny polsko-bolszewickiej, a wie˛c wojsko znał z autopsji. O tym, jak zmuszony byłem kras´c´ owies ze starszym z˙ołnierzem Boligłow ˛a jest niemalz˙e reportaz˙em. Narrator jedzie za armi ˛a, a jego towarzyszem jest z˙ołnierz – Boligłowa, miłos´nik i znawca koni. Ta krótka, anegdotyczna hi-storyjka dotyczy kradziez˙y owsa, nie zebranego z pola. W mentalnos´ci chłop-skiej poje˛cie kradziez˙y nie jest jednoznaczne. Boligłowa po pierwsze zabiera owies, który mogliby ukras´c´ bolszewicy, po drugie nie pozwala na marno-trawstwo, a po trzecie zabiera je dla ukochanych koni. A wie˛c niemoz˙liwe,
by robił cos´ złego! I nie maj ˛a dla niego znaczenia moralne opory towarzysza, tym bardziej, z˙e nie jest on – zdaniem Boligłowy – prawdziwym z˙ołnierzem i na dodatek przez to, z˙e trzeba go wozic´, bardziej me˛cz ˛a sie˛ zwierze˛ta.
Mentalnos´c´ chłopa, jego charakterystyczny stosunek do s´wiata, zawsze interesowały Grzymałe˛, a odzwierciedlenie tych zainteresowan´ odnajdziemy bez trudu zarówno w beletrystyce, jak i w póz´niejszej prozie wspomnieniowej pisarza.
Wróc´my jednak do z˙ołnierzy-bohaterów pochodz ˛acych z innego niz˙ chłopski kre˛gu.
W noweli Depesza, pos´wie˛conej losom z˙ołnierzy polskich w słuz˙bie Napo-leona, jednym z bohaterów, moz˙na powiedziec´ – głównym, jest bardzo młody adiutant generała, osiemnastoletni podporucznik – Henryczek. Te˛ i powyz˙sz ˛a postac´ ł ˛aczy bezgraniczna miłos´c´ do koni. Gniadosz podarowany przez ojca Henryka staje sie˛ symbolem utraconego domu, ale i szlacheckiej Polski, symbolem dziecin´stwa i s´wiata, który zabrała wojna. Jej prawdziwy smak poznaje młody człowiek w momencie, kiedy przychodzi mu dobic´ ranne zwierze˛. Kon´ bowiem jest niezbe˛dny z˙ołnierzowi, jest tez˙ jego najbliz˙szym towarzyszem. St ˛ad trudno sie˛ dziwic´ rozpaczy adiutanta, tym bardziej, z˙e gniadosz pochodził z jego rodzinnego domu.
Jak waz˙n ˛a role˛ odgrywał kon´, mówi ˛a nie tylko takie, jak ta, wojenne opo-wies´ci. Gawe˛dy z˙ołnierskie Wacława G ˛asiorowskiego2 s ˛a ilustrowane 112 reprodukcjami obrazów, ws´ród których przewaz˙aj ˛a te, które pokazuj ˛a napo-leon´czyków wraz z ich ukochanymi zwierze˛tami.
Kon´ był równie waz˙ny dla z˙ołnierza jak dla chłopa, trudno wie˛c sie˛ dziwic´ Boligłowie, który jest przeciez˙ chłopem na słuz˙bie!
Jan Słomka, autor Pamie˛tników włos´cianina, wspomina:
Co najlepsza pasza, jak siano, koniczyna, owies z sieczk ˛a, ciarachy, plewy, była tylko dla koni, – krowy zas´ dostawały tylko czyst ˛a słome˛ z z˙yta, pszenicy, je˛czmienia, owsa, a pros´-nianke˛ zadawali im dopiero na wiosne˛, gdy sie˛ ocieliły. Jez˙eli zas´ gospodyni chciała im kiedy zarzucic´ za drabine˛ lepszej paszy: siana czy koniczyny, to czyniła to ukradkiem, z˙eby tego gospodarz nie widział, bo sie˛ bardzo o to złos´cił i gniewał, – równiez˙ i parobek pilnował, z˙eby gospodyni paszy koniom „nie porywała” i nie uszczuplała, bo mówili, z˙e „kon´ ci ˛agnie i robi to musi lepiej zjes´c´, a krowa nie idzie do zaprze˛gu, – stoi tylko i z˙re”3.
2Warszawa 19382.
Kon´ jest wie˛c zdecydowanie czyms´ wie˛cej niz˙ tylko zwierze˛ciem gospodar-skim, jest towarzyszem – chłopa i ziemianina na co dzien´ w zaprze˛gu, z˙oł-nierza – na polu bitwy.
Wróc´my jednak do Depeszy. Warstwa fabularna noweli nie dotyczy tylko dziejów młodego adiutanta. Chodzi takz˙e o losy grupy polskich ułanów wal-cz ˛acych w wojskach napoleon´skich. Akcja nie koncentruje sie˛ na opisach potyczek, te sceny potraktowane s ˛a zdawkowo i schematycznie. Fabuła skupia sie˛ na przedstawieniu uczuc´ z˙ołnierzy pozostawionych przez los na obcej zie-mi w dzien´ wigilii 1813 roku, gdzies´ we Francji, nad Mozel ˛a. Panuje atmo-sfera znieche˛cenia, braku motywacji po kolejnej przegranej bitwie, nostalgii. Krajobraz nieodparcie kojarzy sie˛ z Polsk ˛a, a dzien´ wigilii przywołuje wspomnienia. Jedynie zapał młodszych moz˙e jeszcze wykrzesac´ energie˛ i optymizm ze znieche˛conych i zme˛czonych z˙ołnierzy. Ta obudzona nadzieja kaz˙e ułanom ubrac´ choinke˛, przywołac´ milsze wspomnienia i spojrzec´ z wiar ˛a w przyszłos´c´.
To prosta opowies´c´ z˙ołnierska o smutku, o te˛sknocie, jej tematem głów-nym nie s ˛a konkretne wydarzenia historyczne, ale dzieje grupy z˙ołnierzy, na których tle rozgrywa sie˛ dramat młodego adiutanta. Mimo atmosfery smutku i znieche˛cenia, któr ˛a pote˛guje dzien´ wigilii, moz˙na jednak wykrzesac´ z z˙ołnierskich dusz iskre˛ nadziei.
Tego optymizmu, jaki towarzyszył Polakom nad Mozel ˛a, nie ma juz˙ boha-ter Ws´ród nich tylko. Siedemdziesie˛ciosiedmioletni urze˛dnik Michał Ston´ski – rachmistrz w paryskiej fabryce szczotek, to polski emigrant, dla którego nadzieja umarła wraz z tymi, którzy odeszli.
Bohatera poznajemy takz˙e w wigilie˛, w 1889 roku. Od wielu lat z˙yje sa-motnie, separuj ˛ac sie˛ od reszty emigracji, gdyz˙ nie podziela jej pogl ˛adów na „sprawe˛ polsk ˛a”, a swoje uwagi na ten temat woli spisywac´ w cahier, niz˙ wygłaszac´ publicznie. Nie bierze wie˛c udziału w z˙yciu politycznym ani to-warzyskim. Dziwaczeje, wszystkie czynnos´ci wykonuje mechanicznie, zgodnie z wojskowym regulaminem. Charakterystyka bohatera odbywa sie˛ przede wszystkim poprzez opis czynnos´ci, które bohater wykonuje powoli, dostojnie, z namaszczeniem. Pozornie uporz ˛adkowane z˙ycie toczy sie˛ ws´ród tych, co odeszli. Poznajemy ich wszystkich w scenie wieczerzy wigilijnej, która jest punktem kulminacyjnym opowies´ci. Ston´ski najpierw przywołuje duchy boha-terów i wieszczów narodowych (bo sprawa ojczyzny musi byc´ pierwszopla-nowa), pojawia sie˛ wie˛c ksi ˛az˙e˛ Adam Czartoryski, Wysocki, Mickiewicz. Wreszcie przychodzi pora na sprawy osobiste. Przywoływane podczas prze-gl ˛adania dokumentów i korespondencji pojawiaj ˛a sie˛ postaci rodziców, brata,
wspomniany jest takz˙e fakt konfiskaty maj ˛atku – a wie˛c bohater wywodzi sie˛ z ziemian´stwa – czy wreszcie bratanka, który ginie gdzies´ w Europie podczas Wiosny Ludów. I tak ubogi pokoik na szóstym pie˛trze paryskiej kamienicy zaludnia sie˛ postaciami tych, którzy odeszli.
Ws´ród nich tylko to przede wszystkim opowies´c´ o samotnos´ci człowieka z˙yj ˛acego poza ojczyzn ˛a, rozczarowanego poste˛powaniem emigracji, nie po-dzielaj ˛acego jej pogl ˛adów. S´mierc´ nie jest dla bohatera straszna, jest szans ˛a, iz˙ „zobaczy sie˛ z nimi wszystkimi”.
Grzymała rozumiał los emigrantów, zesłan´ców, rozumiał samotnos´c´ czło-wieka z˙yj ˛acego z dala od ojczyzny. Pisał o tym w przedmowie do Szkiców Adama Szyman´skiego. Tam oczywis´cie rzecz dotyczyła zesłan´ców syberyj-skich, ale problem pozostaje taki sam. W samotnos´ci bowiem zanika zdolnos´c´ mówienia, a rozmowa z drugim człowiekiem staje sie˛ głos´nym milczeniem: „Póz´niej znowu pozostaje sam – i słyszy tylko głos swój wewne˛trzny. W głuchos´ci odbywa sie˛ rozmowa z samym sob ˛a”4. Tak ˛a rozmowe˛ odbywa włas´nie w swej paryskiej samotni Michał Ston´ski: to swoisty rozrachunek z przeszłos´ci ˛a własn ˛a i narodow ˛a. Taki rozrachunek czyni tez˙ sam Grzymała, nazywaj ˛ac swój póz´niejszy zeszyt wspomnien´ włas´nie Rozmowami z samym sob ˛a.
Samotnos´c´ bohaterów wygnan´ców to przede wszystkim z˙al wynikaj ˛acy z niemoz˙nos´ci podzielenia sie˛ z innymi swoim nieszcze˛s´ciem. Samotnos´c´ to cicha i smutna rozmowa z samym sob ˛a.
Warto zauwaz˙yc´ jeszcze jedn ˛a postac´ byłego z˙ołnierza pojawiaj ˛ac ˛a sie˛ na kartach Galerii. Faustyn Jaszczurt, bohater Łabe˛sia jest legionist ˛a i uczest-nikiem powstania listopadowego. Dotknie˛ty chorob ˛a, która skazuje go na wó-zek inwalidzki, moz˙e tylko wspominac´, nie bez dumy, wojskow ˛a przeszłos´c´ i obserwowac´ kle˛ske˛ działan´ z roku 1863. Ten szlachcic-ziemianin, ekscen-tryczny gospodarz maj ˛atku w powiecie proszowskim, uwaz˙a sie˛ za znawce˛ tematyki wojskowej i gdy mowa o planach strategicznych, działaniach wojen-nych, staje sie˛ zupełnie innym człowiekiem. Oz˙ywa w nim nadzieja i wspom-nienia czasów z˙ołnierskich.
Tematyka powyz˙sza nie jest tu jednak pierwszoplanowa. Rejon tak bliski sercu, okolice Miechowa, a wie˛c ziemie˛ rodzinn ˛a, uczynił Grzymała miejscem akcji Łabe˛sia. Krajobraz rodzinny wydał sie˛ autorowi najodpowiedniejszy do ukazania postaci reprezentuj ˛acej cechy polskiej szlachty. Faustyn, gospodarz
4Por. A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i, Przedmowa do: A. S z y m a n´ s k i,
Glewisk, dokonuje wci ˛az˙ w swoim maj ˛atku „unowoczes´nien´”, przenosi drogi i trakty tylko po to, by móc na swoim terenie zatrzymywac´ kaz˙dego prze-jez˙dz˙aj ˛acego, proponuj ˛ac mu najpierw gre˛ w karty, a potem cze˛sto wielo-dniowy pobyt w swoim domu. Ta włas´nie szlachecka gos´cinnos´c´ i tendencja do nowatorskich poci ˛agnie˛c´ doprowadza maj ˛atek na skraj bankructwa. Jednak gospodarz nie martwi sie˛ tym faktem, bo przeciez˙ włas´nie dla takich jak on powołano Towarzystwo Kredytowe ksie˛cia Lubeckiego. Jest utrapieniem dla z˙ony i szes´ciu córek, pozostaj ˛acych nieco w cieniu, a takz˙e słuz˙by, któr ˛a bardzo szczegółowo corocznie rozlicza, skrupulatnie notuj ˛ac wszystko w ksie˛gach rachunkowych. Przełomowym momentem w noweli staje sie˛ przy-bycie rzekomego krewnego – Seweryna Łabe˛skiego, tytułowego Łabe˛sia. Faustyn, ekscentryk i samolub, w dziwny sposób poddaje sie˛ władzy rezy-denta, a Seweryn, podaj ˛acy sie˛ za kuzyna gospodarza, całkowicie go obez-władnia i staje sie˛ w zasadzie zarz ˛adc ˛a Glewisk. Postac´ ta silnie kontrastuje ze starym, zniedołe˛z˙niałym szlachcicem. Paniom mieszkaj ˛acym w zas´cianku, marz ˛acym o wyjez´dzie do Krakowa, imponuj ˛a opowies´ci s´wiatowca, który bywał w Paryz˙u, widział Ojca S´wie˛tego, a przy tym: „[...] umiał deklamowac´ bardzo głos´no (co w ich poje˛ciu nazywało sie˛: bardzo pie˛knie), grał na fortepianie [...], s´piewał, [...] przewracał oczami ku wszystkim Jaszczur-tównom”5.
Obaj główni bohaterowie ukazani zostali oczywis´cie w uje˛ciu satyrycznym. Autor wys´miewa poprzez te kreacje szlacheckie wady i przywary – gos´cin-nos´c´ ponad wszystko i cze˛sto na siłe˛, pomysły nierealne i z˙ałosne, dla których podniet ˛a staje sie˛ po prostu nuda. Kpi z rzekomego s´wiatowca, człowieka juz˙ niemłodego, który szuka schronienia w pierwszym lepszym dworze, gdyz˙ w rzeczywistos´ci pewnie roztrwonił maj ˛atek (ucieka przed wierzycielami), bo w Glewiskach pojawia sie˛ pieszo i bez z˙adnego bagaz˙u.
Jak pisał w „Sfinksie” Jan Kleczyn´ski: „<Łabe˛sio> – to typ zwyczajnego blagiera-rezydenta, który opl ˛atuje swoimi naiwnymi kłamstwami starego, zamaszys´cie głupiego i delikatnie, słabego szlachciure˛”6.
Sytuacja podobna do tej, z jak ˛a mamy do czynienia w noweli, nie nalez˙ała w tych czasach do rzadkos´ci. Wystarczy zacytowac´ choc´by wspomnienia Aleksandra Wybranowskiego, który pisał:
5T e n z˙ e, Galeria moich bliz´nich, Warszawa 19212, s. 73. W cytatach z tego wydania w przypisach podaje˛ po tytule rok wydania.
6Adam Grzymała-Siedlecki: Galeria moich bliz´nich. Nowele i Fraszki, „Sfinks” 1911, nr 44/45, s. 429.
Dos´c´ wspomniec´ to z˙ycie towarzyskie, pełne swobody, w dworach i dworkach szlacheckich, gdzie gos´cinnos´c´, nie tylko na samym s ˛asiedzkim, chwilowym przyje˛ciu sie˛ ograniczała, ale gos´c´ w niejednym domu, na jednej wiosce cze˛sto miesi ˛acami bawił, a czasem i całe lata, jak to sie˛ u nas w Galicji działo w r. 18317.
Wspomniana postac´ to nie jedyna kreacja gos´cia, a włas´ciwie juz˙ nie gos´-cia, lecz rezydenta, w nowelach Siedleckiego. Takiego, bardzo juz˙ zadomo-wionego bohatera pokazał autor w Imieninach Konika. Jest to przykład pew-nego rodzaju przeniesienia obyczajów ze wsi do miasta, a konkretnie na przedmies´cie. Do tej pory bowiem znalis´my rezydenta – mieszkan´ca dworu szlacheckiego, a teraz spotykamy ten typ bohatera w mies´cie. Mieszkan´cami ubogich przedmies´c´ byli przede wszystkim przedstawiciele chłopów czy zu-boz˙ałej szlachty, którzy jeszcze nie do kon´ca zacze˛li byc´ mieszczanami, przenosili wie˛c znane im z z˙ycia na wsi zwyczaje.
Eustachy Gibel, główny bohater noweli, mieszka, wraz ze swoim posłusz-nym podwładposłusz-nym Kaziem-rzez´nikiem, u pan´stwa Koników juz˙ cztery lata. Istote˛ tego zamieszkiwania wyjas´nia narrator w ten sposób:
Pan Dezydery Konik, z zawodu stolarz, z usposobienia poczciwiec, był tylko nominaln ˛a głow ˛a tego domu. Istotnym gospodarzem był nie kto inny, jak tylko p. Gibel. Musielibys´my nas´ladowac´ plotkarki kamieniczne, gdybys´my przyczyn ku temu szukali w pewnych skłonnos´-ciach sercowych pani Konikowej, ku panu Eustachemu; wolimy przypuszczac´, z˙e władztwo swoje nad domem zawdzie˛czał Gibel przymiotom charakteru: energii, fantazji i przedsie˛bior-czos´ci8.
Eustachy to typ hulaki, utracjusza i hochsztaplera, który pokaz´ny maj ˛atek, podobnie jak Łabe˛sio, „utracił” w rozmaitych z˙yciowych okolicznos´ciach. Teraz, chwilowo, mieszka k ˛atem u Koników, utrzymuje sie˛ w wie˛kszos´ci z tego, co zarobi wierny Kazio, ale nie moz˙na powiedziec´, z˙eby sie˛ nudził, bowiem zalez˙nie od moz˙liwos´ci, kształtowanej przede wszystkim przez pore˛ roku, wykonuje rozmaite zaje˛cia: od handlu psami po wynajmowanie sie˛ na bale w charakterze wodzireja. Te˛ postac´ Grzymała wyróz˙nił, ale Imieniny Konika s ˛a zdecydowanie nowel ˛a s´rodowiskow ˛a – obrazkiem rodzajowym z z˙ycia ubogiego mieszczan´stwa.
Udało sie˛ Grzymale w tym utworze w kilku zdaniach i scenach opisac´ po-szczególnych bohaterów w taki sposób, z˙e otrzymalis´my doskonały obrazek obyczajowy. Prawie wszystko, co dzieje sie˛ w mieszkaniu Koników, ma zwi ˛
a-7Ongi w dworach i dworkach szlacheckich, Kraków 1992, s. 4-5. 8Galeria, [1921], s. 118.
zek z oszustwem, kradziez˙ ˛a, czy „drobn ˛a nieuczciwos´ci ˛a”, pocz ˛awszy od „za-łatwiania” kwiatów dla solenizanta, które Gibel kaz˙e ukras´c´ z Ogrodu Sas-kiego, az˙ po kradziez˙ kotletów, której odkrycie przez gospodynie˛ prowadzi do smutnego zakon´czenia zabawy. Postaci pokazane s ˛a w sposób karykatural-ny – głucha panna Klara, której dolegliwos´ci wzmagaj ˛a sie˛ podczas deszczu, czy sufler bez re˛ki, który w scenie kulminacyjnej, w scenie bójki, nagle przejmuje dowodzenie z wysokos´ci balkonu. Nie spod, ale znad sceny podaje aktorom swojego przedstawienia tekst i polecenia, jak maj ˛a sie˛ zachowac´. Tu wszystkich postaci i scen dotyczy karykaturalne przerysowanie.
I jeszcze raz mowa u Grzymały o rezydentach, tym razem znów w zie-mian´skim dworku, u pani Stefanii Walnickiej. Ci rezydenci to zwykle ludzie, którzy nie potrafi ˛a poradzic´ sobie w sferze finansowej, najcze˛s´ciej oczywis´cie z własnej winy, dla których moz˙liwos´c´ zatrzymania sie˛ gdzies´ i bycia utrzy-mywanym staje sie˛ wybawieniem. Tak na pewno jest w przypadku pana Gi-bla, tak samo rzecz ma sie˛ z Łabe˛siem i nie inaczej z literatem Korczewskim, postaci ˛a z Wieczorów koziogłowskich. Bohater pojawia sie˛ w maj ˛atku wraz z rodzin ˛a, gdyz˙, podobnie jak wczes´niej wspomniani bohaterowie, ucieka przed wierzycielami. Szans ˛a jest dla niego pobyt w Koziogłowach, daj ˛acy na pewien czas utrzymanie, a przez ten okres byc´ moz˙e uda sie˛ napisac´ jakis´ utwór, który pozwoli spłacic´ długi.
Okazja do napisania poematu rzeczywis´cie sie˛ nadarza, bowiem gospodyni i główna bohaterka noweli zaprasza gos´ci, mie˛dzy innymi włas´nie wspomnia-nego pisarza (po to sprowadza go z Warszawy za namow ˛a nauczyciela syna), by odbyc´ dyspute˛ pos´wie˛con ˛a Słowackiemu i jego twórczos´ci. Dysputa ma byc´ wzorowana na przeczytanych włas´nie przez pani ˛a Stefanie˛ Wieczorach florenckich Juliana Klaczki. W dyskusji bior ˛a udział, oprócz gospodyni, Korczewskiego i jego z˙ony, takz˙e wiejski proboszcz, wuj pani Stefanii, s ˛asiad – Jan Chryzostom, a takz˙e nauczyciel jej syna.
Ksi ˛adz najche˛tniej zagrałby w karty. Podobnie dalekie od intelektualnej dysputy zainteresowania maj ˛a wuj i s ˛asiad – zaproszony dlatego tylko, z˙e dane mu było bawic´ w Rzymie. Przyzwyczajeni do wygody i rozrywek, zain-teresowani włas´ciwie jedynie pomnaz˙aniem maj ˛atku, nie s ˛a zdolni do wysiłku intelektualnego i to jeszcze w sprawach tak dla nich abstrakcyjnych jak literatura. Pisarz mys´li jedynie o zbliz˙aj ˛acym sie˛ terminie spłaty weksla, zas´ nauczyciel ma spore luki w wykształceniu i woli sie˛ nie odzywac´. Scena zaaranz˙owanego przez pani ˛a Stefanie˛ spotkania staje sie˛ wie˛c karykatur ˛a całego s´rodowiska, bo bohaterowie potrafi ˛a wypowiedziec´ tylko
Gombrowi-czowski frazes: „Słowacki był wielkim poet ˛a”. Tym niemniej cel zostaje osi ˛agnie˛ty, powstaje poemat o koziogłowskim wieczorze.
Satyra dotyka przede wszystkim samej postaci gospodyni dworu i organi-zatorki przyje˛cia, której mentalnos´c´ znakomicie ilustruj ˛a te cze˛s´ci opo-wiadania, które stanowi ˛a opis jej przez˙yc´ i mys´li. Gdy juz˙ zapada decyzja o zaproszeniu literata i zorganizowaniu wieczoru, bohaterka postanawia: „Trzeba be˛dzie starannie przestudiowac´ Słowackiego. I o cztery kwoki wie˛cej posadzic´ na jaja pod wiosne˛, z˙eby drobiu było duz˙o”9.
Na negatywn ˛a ocene˛ postaci wpływa tez˙ to, jaka jest jej reakcja na oczy-wiste kłamstwo i zafałszowanie rzeczywistos´ci, jakiego dopuszcza sie˛ pisarz, który opisuj ˛ac wieczór, z che˛ci zysku, buduje poetycki pomnik zarówno ini-cjatorce spotkania, jak i jego uczestnikom.
Jakie miejsce – taki wieczór, jaki salon – taki dyskurs, jacy gos´cie – taka atmosfera, jaka gospodyni i jakie jej zagajenie – taki poziom rozmowy, chcia-łoby sie˛ rzec.
Bohaterka chce nas´ladowac´ we wszystkim inicjatorke˛ literackich wieczo-rów we Florencji. Jes´li wie˛c rozmowy w jesienne wieczory hrabina Albani rozpoczynała odgrywaniem na fortepianie Mozarta, Beethovena, Rossiniego, Gounoda czy Chopina, proponuj ˛ac póz´niej swym rozmówcom jakis´ temat z dziedziny sztuki lub literatury, to Stefania Walnicka wieczór chciała rozpocz ˛ac´ takz˙e jakims´ pie˛knym akordem. Widac´, z˙e Klaczke˛ przeczytała dos´c´ starannie, albowiem przypomniała sobie, iz˙ hrabina grała Msze˛ papiez˙a Marcelego Giovanniego Pierluigi da Palestrina, choc´ nie, jak pamie˛tała koziogłowska gospodyni, na rozpocze˛cie, lecz na zakon´czenie rozwaz˙an´ pos´wie˛conych katolicyzmowi Dantego. Taki włas´nie wybór tła muzycznego miał byc´ dopełnieniem rozwaz˙an´ ksie˛cia Silvio. Walnicka, chc ˛ac is´c´ t ˛a sam ˛a drog ˛a, szukała wie˛c utworu, który by najlepiej towarzyszył rozmys´laniom o Słowackim. Szukała i znalazła! Rozmowe˛ spróbowała rozpocz ˛ac´ odegraniem Czerwonego sztandaru, gdyz˙ Słowacki według niej był rewolucjonist ˛a spod znaku lewicy PPS. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, z˙e fortepian rozstroił sie˛ na skutek wilgoci spowodowanej nizinnym połoz˙eniem Dolnych przeciez˙ Koziogłów i: „zamiast groz´nego huraganu, spod palców graj ˛acej płyne˛ła jakas´ ucieszna karykatura”10.
Nowela jest takz˙e kolejn ˛a realizacj ˛a młodopolskiego konfliktu artysta – filister, ale czy rzeczywis´cie konfliktu?
9 Tamz˙e, s. 217. 10Tamz˙e, s. 239.
Oczywis´cie literat-rezydent pogardza gospodyni ˛a, czuje swoj ˛a wyz˙szos´c´ wynikaj ˛ac ˛a z posłannictwa sztuki, ale – jak pisał Andrzej Makowiecki – arty-sta jest cze˛sto ekonomicznie upos´ledzony i niewyarty-starczalny11 i tu objawia sie˛ pewnego rodzaju wyz˙szos´c´ filistra:
Za fasad ˛a ostrego antagonizmu ukrywa sie˛ symbioza, w której filister ofiarowuje pieni ˛adze, a twórca – dzieła sztuki zrealizowane wg wymagan´ mieszczan´skiego gustu. Filistra i artyste˛ ł ˛aczy takz˙e pewien typ mentalnos´ci ukształtowany przez prawa kapitalistycznego rynku. Tres´ci oferowane przez artyste˛ w dziele sztuki jedynie pozornie przeciwstawiaj ˛a sie˛ systemowi mys´lenia filistra – w rzeczywistos´ci zgłasza on na nie zapotrzebowanie12.
Mowa tu oczywis´cie o konflikcie znanym przede wszystkim z miasta, ale ten sam problem dotyka szlacheckiego dworu Stefanii Walnickiej, aspiruj ˛ a-cego do bycia salonem. Z jednej strony artysta jest wolny, moz˙e tworzyc´ fikcje˛, moz˙e wkładac´ w usta kolejnych postaci to, co wydaje mu sie˛ sto-sowne, ale z drugiej strony jest cze˛sto tylko rzemies´lnikiem, tworzy kon-kretny wyrób, tworzy go na zamówienie i za pieni ˛adze! Nalez˙y dodac´, z˙e działa na zamówienie i za pieni ˛adze ... filistra.
Koziogłowska hrabina Albani to nie jedyna wdowa na kartach nowel Sie-dleckiego.
Nieco waz˙niejsze, bo polityczne zagadnienia zaprz ˛ataj ˛a umysł Eugenii Reyszwirowej z Formuły kompromisu. Jednak i te˛ postac´ dotkne˛ła ostra sa-tyra. Cała nowela jest włas´ciwie rozmys´laniami bohaterki stoj ˛acej w obliczu dokonania waz˙nego z˙yciowego wyboru: wyjs´c´ czy nie wyjs´c´ powtórnie za m ˛az˙. Rzecz w opinii bohaterki nie jest błaha, bo dotyka kwestii politycznych. Zmarły m ˛az˙ nalez˙ał do rz ˛adz ˛acego obozu pozytywistów, tu rozumianego jako obóz konserwatywny, zas´ staraj ˛acy sie˛ o re˛ke˛ bohaterki Stanisław Warszewicz jest opozycjonist ˛a! Wdowa staje sie˛ ofiar ˛a chaosu mys´lowego: z jednej strony wie, z˙e zdradza „sztandar pozytywizmu”, a z drugiej czuje sie˛ powołana do nawrócenia opozycjonisty Warszewicza. Z pomoc ˛a bohaterce przybywa przy-jaciółka, te˛ interesuj ˛a jednak tylko zagadnienia praktyczne, na przykład dotycz ˛ace długos´ci pocałunku. Oczywis´cie wdowa w kon´cu zostaje z˙on ˛a czło-wieka, którego pogl ˛ady polityczne zasadniczo róz˙ni ˛a sie˛ od jej pogl ˛adów, „odziedziczonych” po me˛z˙u.
Satyra dotyka tu jednak nie tylko obu kobiet, ale i me˛z˙czyzn. Jest to bowiem nowela o z˙ ˛adzy władzy. Rzekomy opozycjonista pod wpływem
pro-11Młodopolski portret artysty, Warszawa 1971. 12Tamz˙e, s. 117.
pozycji obje˛cia teki ministerialnej nagle zmienia zapatrywania, nazywaj ˛ac zachodz ˛acy w sobie samym proces „naturaln ˛a ewolucj ˛a dojrzewania”13.
Me˛z˙czyz´ni cze˛sto u Grzymały „choruj ˛a” na niedojrzałos´c´ czy to uczucio-w ˛a, czy w sferze pogl ˛adów politycznych, czy tez˙ stosunków społecznych. Na takie włas´nie nieprzystosowanie cierpi bohater Dywersji. Stawski to uta-lentowany muzyk, ale przede wszystkim człowiek szalenie dokładny i precy-zyjny, który w wykonanie kaz˙dej czynnos´ci wkłada maksimum energii, zawsze chce dogłe˛bnie poznac´ problem, którym ma sie˛ zajmowac´. St ˛ad nigdy nie moz˙e nic zrobic´ na czas, z˙yje prawie w ubóstwie, bo nie potrafi sie˛ wywi ˛azac´ z obietnic i obowi ˛azków wynikaj ˛acych z zajmowanych stanowisk, jakie zdobywa dzie˛ki troskliwej opiece i protekcji przyjaciół. Bohater jest bardzo sympatyczny, mimo iz˙ nie moz˙e niczego w z˙yciu osi ˛agn ˛ac´, to ujmu-j ˛ace s ˛a jego upór i che˛c´ dogłe˛bnej analizy kaz˙dego problemu. Zdzisław De˛bicki uwaz˙a te˛ postac´ za jedn ˛a z najlepiej nakres´lonych przez Grzymałe˛:
Czyz˙ podobna bowiem nie pokochac´ takiego Stawskiego z „Dywersji”, narysowanego wybornie i ujmuj ˛acego wyj ˛atkow ˛a bezradnos´ci ˛a teoretyka i marzyciela?
Pokutuje w nim w prawdzie Sienkiewiczowska „l’improductivite slave” ale przybiera tu ona postac´ odre˛bn ˛a14.
Rzadki to w nowelistyce Siedleckiego przypadek, z˙e bohater narysowany jest w tak ciepłych barwach i nie poddany krytyce, mimo iz˙ nie wolny przeciez˙ od wad. Postac´ pokazana jest w taki sposób, z˙e traktujemy j ˛a z t ˛a sam ˛a wy-rozumiałos´ci ˛a jak przyjaciel, chc ˛acy po raz kolejny za wszelk ˛a cene˛ uchronic´ muzyka przed kłopotami:
Sprawiało mu rados´c´, z˙e nowina, jak ˛a wiezie z zagranicy, ustali nareszcie los Stawskiego i wyrwie go z kre˛gu kłopotów materialnych. Poniewaz˙ Stawskiego nie tylko lubił, ale i cenił za niezwykłe zalety umysłu, poniewaz˙ kaz˙da godzina spe˛dzona ze Stawskim dawała mu za-wsze wraz˙enie jakiegos´ ciepła duchowego, tego ciepła, które roztacza wokół siebie inteli-gencja, poł ˛aczona z sercem, a uzupełniona urokiem artysty – wie˛c Rzycki odczuwał cos´ w rodzaju spłaty wdzie˛cznos´ci za tyloletni ˛a znajomos´c´ i zaz˙yłos´c´15.
„Urok artysty” – bo bez w ˛atpienia bohater jest artyst ˛a-muzykiem, ale i artyst ˛a w szerszym znaczeniu tego słowa. Stawski ma bowiem zupełnie inny sposób patrzenia na s´wiat, postrzega go z odmiennej perspektywy. Nie mys´li
katego-13A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i, Galeria moich bliz´nich, Kraków 1911, s. 237. 14Z. D e˛ b i c k i, Galeria moich bliz´nich, „Kurier Warszawski” 1911, nr 212, s. 2. 15Galeria, [1921], s. 37.
riami realizmu, a obserwuje rzeczywistos´c´ i poddaje gruntownemu badaniu kaz˙dy jej element. Scena wizyty bohatera u dyrektora przedsie˛biorstwa „Pew-nos´c´”, który ma dla muzyka okres´lone zadanie, moz˙e byc´ uznana za kolejn ˛a realizacje˛ wspomnianego juz˙ konfliktu artysta-filister. Z jednej strony ktos´, kto zleca wykonanie pewnych obliczen´, człowiek mys´l ˛acy trzez´wo i reali-stycznie, a z drugiej artysta-romantyk, który nawet szereg działan´ ksie˛gowych traktuje jak przedmiot rozwaz˙an´, buduj ˛ac wokół nich cał ˛a teorie˛, dokonuje analizy i interpretacji, traktuj ˛ac szeregi liczb jak przedmiot sztuki. Rze-czywistos´c´ i realnos´c´ nie znajduj ˛a swojego miejsca w z˙yciu bohatera. Znów wypada przywołac´ słowa z Młodopolskiego portretu artysty:
U podstaw romantycznej konstrukcji osobowos´ci twórczej lez˙ało przes´wiadczenie, iz˙ artysta jest indywidualnos´ci ˛a, w której moz˙liwos´ciach lez˙y tak intensywna realizacja wszystkich po-tencjalnych uzdolnien´ i predyspozycji ludzkich, jaka nie jest dana jakiejkolwiek innej jed-nostce. Be˛d ˛ac indywidualnos´ci ˛a niepowszedni ˛a, spełniaj ˛ac ˛a wymagania niezwykłos´ci przy-miotów duszy i rozumu, stawał sie˛ twórca reprezentantem całej ludzkos´ci w tym, co miała ona do zaoferowania najlepszego. Zarazem, jes´li s´wiat jest sam w sobie niepoznawalny i nie istniej ˛a byty obiektywne – jedynie funkcje poznawcze, jakie pozostały sztuce, ograniczaj ˛a sie˛ do badania jednostkowych podmiotów przez˙ywaj ˛acych16.
Scena kulminacyjna noweli, a wie˛c ta, podczas której bohater snuje plany dywersji na froncie rosyjsko-japon´skim, rozgrywa sie˛ nie gdzie indziej, ale w miejscu, moz˙na powiedziec´, przynalez˙nym młodopolskiemu artys´cie, w ka-wiarni, przy filiz˙ance dawno ostygłej czarnej kawy. Hertenstein w Próchnie woła „[...] niech z˙yje kawiarnia – ta kwarantanna cierpliwych, ambitnych a bezpłodnych! Tu moz˙ecie do woli pisac´, malowac´ i rzez´bic´ je˛zykiem”17.
Wspominalis´my juz˙ o rozległos´ci tematycznej wczesnej beletrystyki Sie-dleckiego, jak dot ˛ad jednak dało sie˛ wyróz˙nic´ pewne powtarzaj ˛ace sie˛ mo-tywy. Kolejna nowela wymaga zdecydowanie osobnego omówienia.
Opowies´c´ Jego pierwszy romans swoim charakterem odbiega od pozosta-łych utworów w tym zbiorze, krytycy traktowali j ˛a bardzo zdawkowo, acz-kolwiek uwaz˙ali za bardzo dobr ˛a. I pewnie dlatego Siedlecki wycofał kontrowersyjn ˛a nowele˛ z drugiego wydania tomu.
Jego pierwszy romans moz˙na nazwac´ opowies´ci ˛a o wyobraz´ni budowanej przez wypaczon ˛a rzeczywistos´c´. Nowela traktuje o zabawie dzieci z ubogiego przedmies´cia. Jest ich dwoje – Władek i nieco od niego starsza uczennica
16M a k o w i e c k i, dz. cyt., s. 20.
pierwszej klasy gimnazjum – Helenka. Dzieci s ˛a dokładnie takie, jakimi stwo-rzyło je s´rodowisko, w którym z˙yj ˛a. Dziewczynka chce sie˛ bawic´ w dom, na-s´laduj ˛ac słowa i gesty matki, chłopak wychowany w biedzie bawi sie˛ tak, jak podpowiada mu wyobraz´nia, marzy o dostatku, który kojarzy mu sie˛ z kos´-ciołem, czy bogatym, w jego mniemaniu, urz ˛adzeniem mieszkania dziewczyn-ki. Jej zabawy naznaczone s ˛a pie˛tnem erotyzmu i stanowi ˛a odbicie sposobu z˙ycia matki-utrzymanki. Scena, która ma miejsce podczas wagarów, jest wre˛cz szokuj ˛aca i jakz˙e inna niz˙ te same tres´ciowo opisy znane choc´by z Doliny Issy, a przeciez˙ tres´ciowo taka sama. Warto przytoczyc´ słowa Miłosza:
Z Onute cze˛sto gubili gdzies´ gromade˛ innych dzieci i wymykali sie˛ na miejsce nad Iss ˛a, które było tylko ich. Dostac´ sie˛ tam nie moz˙na było inaczej niz˙ pełzaj ˛ac na czworakach, tunelem pod nawisł ˛a tarnin ˛a, a ten zakre˛cał i nalez˙ało dobrze go znac´. Wewn ˛atrz, na małym pagórku piasku, bezpieczen´stwo zbliz˙ało ich do siebie, rozmawiali przyciszonymi głosami i nikt, nikt ich tam nie mógł dosie˛gn ˛ac´, a oni słyszeli stamt ˛ad plusk ryby, stukanie kijanek, turkot kół na drodze. Goli lez˙eli z głowami zwróceni do siebie, cien´ padał im na re˛ce i w tym niedoste˛pnym pałacu mieli w ten sposób jeszcze mniejsze schowanie, w którym prze-bywało sie˛ tajemniczo i chciało sie˛ szeptem opowiadac´ [...]. Zostawali tak długo, słon´ce przesuwało sie˛ w górze, wiedział, z˙e chce, z˙eby jej dotykał i robiło sie˛ Słodko18.
Jakz˙e inny nastrój panuje w tej scenie. Jest to obrazek subtelny, pie˛kny, ciepły, emanuje czułos´ci ˛a. A przeciez˙ to tak naprawde˛ taka sama scena, jak ta, która rozgrywa sie˛ na kartach Jego pierwszego romansu:
Zdyszani dobiegli do ł ˛aczki. Była juz˙ s´cie˛ta trawa i rudziała. Słon´ce jesienne dobrotliwie grzało ziemie˛. W samej gardzieli w ˛awozu wyrastał krzak leszczyny. Gał ˛azki były juz˙ nagie. Lis´c´ lez˙ał ge˛sty mie˛dzy pre˛tami. Helenka zacze˛ła gospodarowac´ w ge˛stych lis´ciach. – Teraz moz˙emy juz˙ is´c´ spac´. Rozbierajmy sie˛.
– Kiedy zimno.
– Sk ˛ad znów zimno – w pokoju? To sie˛ zreszt ˛a napali w piecu.
W szczeline˛ mie˛dzy pre˛towiem włoz˙yła nieco lis´ci i zacze˛ła nas´ladowac´ rozpalanie. Rozebrali sie˛... kilka zerwanych gał ˛azek imitowało kołdre˛ „szkock ˛a w kraty”. Po chwili dziewczynka zerwała sie˛.
– Musze˛ zasłonic´ klamke˛ chustk ˛a, z˙eby Helenka nie podgl ˛adała... Swoj ˛a sukienk ˛a zasłoniła krzak z drugiej strony...
– Tak, trzeba zasłonic´ tu od góry... Te˛dy dołem przez szpare˛ w drzwiach be˛dzie Helenka podgl ˛adała. Tej szpary sie˛ nie zasłania.
Pobiegła z powrotem i starannie na nowo ułoz˙yła kołdre˛ w kraty.
Na listopadowym, choc´ ciepłym powietrzu, dzieciom było jednak zimno. Przytulili sie˛ do siebie mocno.
– S´ciskajmy sie˛...
Władek uczuł, z˙e dzieje sie˛ z nim cos´ dziwnego. Jakby tracił przytomnos´c´. Oczy miał otwarte, a jednak nic nie widział. Pre˛ty leszczyny zszywały sie˛ w jak ˛as´ stalow ˛a płaszczyzne˛... Czuł, z˙e grzeje go słon´ce... Chciałby krzykn ˛ac´ ze strachu, a wstrzymuje sie˛, bo jakos´ dziwnie z˙al by mu było stracic´ te˛ chwile˛, choc´ jest to chwila le˛ku...
Nie wiedział sam, jak długo tak trwali. Ona zerwała sie˛ pierwsza...19
U Grzymały, jak widac´, juz˙ sama aura ewokuje zupełnie inny nastrój. Uogólniaj ˛ac: to, co niesie ze sob ˛a miasto, jest chore i wypaczone, wies´ to niewinnos´c´, nawet w akcie inicjacji, czułos´c´, ciepło. Wchodzenie w kraine˛ erotyki moz˙e sie˛ odbyc´ w sposób naturalny i pie˛kny, ale moz˙e tez˙ byc´ wre˛cz przeciwnie. Wyobraz´nia dziecka moz˙e tworzyc´ „niedoste˛pne pałace”, ale tez˙ pokoje z kuchni ˛a....
Utwór wyraz´nie „odstaje” od reszty przede wszystkim poprzez wprowadze-nie bohaterów dziecie˛cych, a takz˙e przez swój naturalizm. Jest to bowiem nowela wyraz´nie naturalistyczna – kładzie nacisk na pokazanie, jak z˙ycie ubogiego przedmies´cia wpływa na los najmłodszych, jak okres´lone s´rodo-wisko, charakter osób, z którymi przyszło dziecku z˙yc´, determinuje jego osobowos´c´ i sposób patrzenia na s´wiat, model przez˙ywania. Młody człowiek pozbawiony moz˙liwos´ci normalnego rozwoju, pozbawiony, tak jak Helenka beztroskiego dziecin´stwa i zmuszony do ogl ˛adania wypaczonego z˙ycia do-rosłych, nie ma szans na normalne dojrzewanie. W s´wiecie tej noweli panuje wie˛c determinizm społeczny. Wart podkres´lenia jest fakt, iz˙ dziecko posiada niezwykły wre˛cz dar obserwacji i przenoszenia na swój własny grunt zacho-wan´ podpatrzonych w s´wiecie dorosłych, a takz˙e niesamowit ˛a wyobraz´nie˛.
Wydaje sie˛, z˙e Grzymale udało sie˛ dos´c´ dobrze pokazac´ psychologie˛ dzie-cie˛c ˛a, ale, choc´ w jego póz´niejszej prozie znajdziemy postaci dzieci, to do poruszonego w Jego pierwszym romansie tematu Siedlecki juz˙ nie wrócił, a nawet – o czym wspominalis´my – usun ˛ał nowele˛ z drugiego wydania zbiorku. Trzy kolejne utwory przenosz ˛a nas w czasie. Przede wszystkim odbywamy we˛drówke˛ az˙ do s´redniowiecza i trafiamy w zupełnie inny s´wiat, a w nim spotykamy odmiennych bohaterów i inne z˙yciowe sytuacje.
Warto przytoczyc´ doskonałe streszczenie pierwszej z opowies´ci, autorstwa cytowanego Zygmunta L. Zaleskiego. Brzmi ono:
W staroz˙ytnej ongi siedzibie moz˙nego rodu mieszka za dni naszych brzydka starzej ˛aca sie˛, ale bogata córka młynarza. Pracuje bez wytchnienia, skrycie i na próz˙no wzdychaj ˛aca do zam ˛az˙pójs´cia. Wreszcie zjawia sie˛ ktos´; pyta uprzejmie Yvonne˛ o jej dom, otoczenie i całymi godzinami wpatruje sie˛ w jej okna. Nieznajomy odchodzi wprawdzie nie powiedziawszy
ostatniego słowa, ale Yvonna be˛dzie nan´ czekac´ długo, długo – do kon´ca z˙ycia. Nie wie i nie dowie sie˛ nigdy, biedaczka, z˙e jej <uprzejmy pan> przychodzi do niej nie w zaloty, lecz, by popatrzec´ na mury swoich przodków, niegdys´ moz˙nych władców normandzkiego zamczyska. Odtworzenie narodzin te˛sknoty i narodzin marzenia w prostej i pospolitej duszy Yvonny posiada tu wyj ˛atkowy urok s´wiez˙os´ci i naiwnos´ci20.
Tak w skrócie przedstawia sie˛ tres´c´ utworu. Istotny jest tu jednak takz˙e portret kobiety namalowany bardzo plastycznie, a momentami, szczególnie, gdy dotyczy wygl ˛adu zewne˛trznego bohaterki, dosadnie. Opisy brzydoty ko-biety s ˛a wre˛cz naturalistyczne:
A równoczes´nie Yvonna potwornieje coraz bardziej. Szyja jej wydłuz˙a sie˛ bez miary, kłe˛by i ramiona wydłuz˙aj ˛a sie˛ po me˛sku, rosn ˛a w niebywałe zwoje mie˛s´ni; cały organizm, przy-wykły od dziecka do nadludzkiego wprost trudu, staje sie˛ jakis´ z˙ylasty, jakby z powrozów utkany; gruba, stwardniała skóra oblekała wysmukły i z˙ołdacki rzekłbys´, szkielet; nad rozłoz˙ystymi barkami i wyci ˛agnie˛t ˛a szyj ˛a sterczy niekształtna mula twarz, boles´nie osypana ospowin ˛a. Na wydłuz˙onej czaszce rzadziej ˛a włosy zebrane w warkoczyk krótki i w ˛atły. Wówczas to przezwano j ˛a ur ˛agliwie – smukła Yvonn ˛a21.
Z takim opisem zewne˛trznym kontrastuje charakter bohaterki. Jest to bo-wiem postac´ wzbudzaj ˛aca współczucie, ale i sympatie˛. Podkres´lone s ˛a wyraz´-nie takie cechy młynarki, jak pracowitos´c´, gospodarnos´c´, cierpliwos´c´. Yvonna jest, mimo wszystkich przeciwnos´ci i codziennej walki z samotnos´ci ˛a, kobiet ˛a tward ˛a i godn ˛a podziwu, a przy tym szalenie delikatn ˛a. Mamy w noweli nie-zwykle subtelne opisy jej pracy, be˛d ˛acej przygotowaniem do zam ˛az˙pójs´cia i narodzin dziecka, kiedy bohaterka w zimowe wieczory szykuje niemowle˛c ˛a wyprawke˛.
Jest kobiet ˛a czekaj ˛ac ˛a, wiern ˛a i wytrwał ˛a, widzimy j ˛a przede wszystkim w oknie domu-kaplicy, wpatrzon ˛a w droge˛, któr ˛a w kaz˙dej chwili moz˙e przyjs´c´ ukochany. Jej pełne pos´wie˛cenia i cierpliwe czekanie, prostota, na-iwnos´c´ i wiara nie s ˛a tu wyszydzone, lecz budz ˛a nasze ciepłe uczucia. Bo-haterka cały czas d ˛az˙y do celu, zarówno na płaszczyz´nie realnej, wci ˛az˙ roz-wijaj ˛ac działalnos´c´, jak i w planie nierealnym, czekaj ˛ac wytrwale na rea-lizacje˛ marzenia. Pozostaje jednak samotna przez całe z˙ycie.
Postac´ starej panny spotykamy cze˛sto w literaturze polskiej drugiej połowy XIX wieku. Bohaterkom takim pos´wie˛ciła artykuł Anna Martuszewska, pi-sz ˛ac, iz˙ w pozytywistycznych powies´ciach (jako postaci mniej lub bardziej epizodyczne) i w nowelistyce (jako postaci główne) cze˛sto pojawiaj ˛a sie˛
20Dzieło i twórca (Studia i wraz˙enia literackie), Warszawa 1913, s. 202. 21Galeria, 1921, s. 97-98.
kobiety, które nie wyszły za m ˛az˙. Autorka przywołuje utwory Elizy Orzesz-kowej, Marii Konopnickiej, Bolesława Prusa, Walerii Marrené-Morzkowskiej i Józefa Ignacego Kraszewskiego. Róz˙ne s ˛a przyczyny staropanien´stwa, cze˛sto kobiety takie po s´mierci rodziców pozbawione posagu i wykształcenia pozo-staj ˛a na łasce krewnych i staj ˛a sie˛ włas´ciwie niepotrzebne. W takim kon-teks´cie pojawia sie˛ kategoria swoistej bezdomnos´ci postaci. Ale s ˛a i kobiety pracuj ˛ace i to nie tylko takie, które mieszkaj ˛a w cudzych domach. Bohaterki maj ˛a cze˛sto jakies´ własne lokum, ale staje sie˛ ono dla nich swoistym azylem--wie˛zieniem, miejscem samotnym i pustym. Według Anny Martuszewskiej zwłaszcza w niektórych nowelach Orzeszkowej z kon´ca XIX wieku obraz sta-ropanien´stwa nie słuz˙y juz˙ programom emancypacyjnym, lecz staje sie˛ obra-zem „tragicznej samotnos´ci ws´ród tłumu obcych”22.
Yvonna ma dom, na dodatek nie jest on wcale ubogim pokoikiem na pod-daszu. Bohaterka nawet nie moz˙e uchodzic´ za kobiete˛ biedn ˛a, ale nie zmienia to w z˙adnej mierze faktu, iz˙ pozostaje samotna. Przywoływana powyz˙ej ba-daczka wspomina jeszcze o jednej przyczynie samotnos´ci i staropanien´stwa, któr ˛a jest kalectwo23. Yvonna nie jest w z˙aden sposób niepełnosprawna, jednak jej „ekspresjonistyczna” brzydota ma cechy nienaturalne, monstrualne, co nadaje im charakter kalectwa, ponadto jest obarczona pewnym niedo-rozwojem psychicznym, całkowicie bowiem zamyka sie˛ na ludzi. Wyraz´nie widac´ tu pie˛tno ojca, który zabraniał jej kontaktów z kimkolwiek. Kalectwem tez˙ moz˙na nazwac´ nieumieje˛tnos´c´ nawi ˛azywania kontaktów, byc´ moz˙e wyni-kaj ˛ac ˛a z wychowania bez matki, o której ojciec z niewiadomych powodów zabraniał nawet wspominac´. Kobieta zamyka sie˛ we własnym, wymys´lonym i nierzeczywistym s´wiecie.
Yvonna to jedna z najsubtelniejszych postaci kobiecych u Grzymały, a dzieje jej z˙ycia to historia rozdz´wie˛ku mie˛dzy wygl ˛adem zewne˛trznym a wne˛trzem człowieka i rozdz´wie˛ku mie˛dzy tym co realne a marzeniem.
Nie sposób jednak w tym miejscu zakon´czyc´ rozwaz˙an´ o powyz˙szej nowe-li. Zbudowana jest ona bowiem według pewnego schematu, w pewnym sensie schematu bajkowego. Oto w starej tajemniczej kaplicy, niczym w zamkowej wiez˙y, mieszka „smukła” Yvonna jak ksie˛z˙niczka zamknie˛ta, odizolowana od s´wiata zewne˛trznego przez ojca. Jej jedyna przyjemnos´c´ to spogl ˛adanie przez
22Zob. Azyl czy wie˛zienie. O domu starej panny w literaturze polskiej drugiej połowy XIX
wieku, w: Obraz domu w kulturach słowian´skich, red. T. D ˛abek-Wirgowa i A. Z. Makowiecki, Warszawa 1997, s. 79-88.
okno na droge˛, na której pewnego dnia ukazuje sie˛ wyczekiwany... ksi ˛az˙e˛. S ˛a tez˙ motywy jakby rodem z innej bajki, Yvonna jest przeciez˙... młynark ˛a. Zwykle młynarka była pie˛kna, dobra i pracowita, cze˛sto w opozycji do le-niwej, złej i brzydkiej ksie˛z˙niczki. Pierwsza zamieszkiwała w ubogim młynie, druga – w bogatym pałacu. Tu naste˛puje całkowite pomieszanie schematów. Yvonna jest brzydka, ale dobra, szlachetna i pracowita, z˙yje w wiez˙y-kaplicy, ale zysk (bogactwo) przynosi jej praca we młynie.
Jest wie˛c z jednej strony Smukła Yvonna opowies´ci ˛a o samotnos´ci starej panny, na której z˙yciu pie˛tno pozostawia ojciec-tyran, zamykaj ˛acy córce droge˛ do szcze˛s´cia, jest tez˙ opowies´ci ˛a, w której czas jednostki styka sie˛ i przeplata z czasem historii – bo przeciez˙ na los bohaterki niebagatelny wpływ ma fakt, iz˙ mieszka w miejscu, w którym rozegrały sie˛ wydarzenia z przeszłos´ci rodu tajemniczego me˛z˙czyzny, ale jest tez˙ gr ˛a z popularn ˛a w Młodej Polsce konwencj ˛a bas´ni.
Zdecydowanie mniej subtelne (i dlatego odmalowane ze spor ˛a doz ˛a ironii) s ˛a bohaterki Prawdziwych dziejów don Juana i Dlaczego zamilkł Peire Vidal. W obu nowelach az˙ roi sie˛ od kobiet, choc´ w obu tytułowymi bohaterami s ˛a me˛z˙czyz´ni. W pierwszej taki, do którego płec´ pie˛kna lgnie tak mocno, z˙e bohater nie moz˙e sobie z tym poradzic´, a w drugiej taki, którego kobiety podziwiaj ˛a, lecz jako pies´niarza, nie kochanka. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim utworze kobiety zostały ukazane w niekorzystnym s´wietle. Wed-ług narratora pierwszego opowiadania to włas´nie one, a nie don Juan, s ˛a winne. Nieustannie go prowokuj ˛a i zmuszaj ˛a do romansów, chc ˛ac osi ˛agn ˛ac´ okres´lony cel (na przykład zwrócic´ uwage˛ me˛z˙a). Don Juan w tej sytuacji, wbrew temu, czego uczy nas tradycja, staje sie˛ ofiar ˛a sprytu i przebiegłos´ci kobiecej.
Tak ˛a sam ˛a ofiar ˛a jest tytułowy bohater drugiego z wymienionych utworów. Dopóty moz˙e tworzyc´ pie˛kne pies´ni i byc´ wielbiony, dopóki jedna z pan´ nie doprowadza, na skutek pokre˛tnej kobiecej logiki, do miłosnego spełnienia, które dla artysty staje sie˛ powodem niemocy twórczej. Najzabawniejsze jest to, z˙e w sidła logicznych zawiłos´ci kobiecego umysłu wpada takz˙e zdradzony m ˛az˙. Scena zwierzen´ przyjaciółek z Dlaczego zamilkł Peire Vidal, przypomi-naj ˛aca tzw. s ˛ady miłos´ci, maj ˛aca miejsce podczas haftowania ornatu, jest doskonałym obrazkiem socjologicznym. Ukazuje kobiety arystokratki-marzy-cielki, które potrafi ˛a rozmawiac´ włas´ciwie jedynie o tym, jakie uczucia wzbudzaj ˛a w me˛z˙czyznach. Po kolei opowiadaj ˛a, w jakich okolicznos´ciach tytułowy bohater starał sie˛ o ich wzgle˛dy i jak to sie˛ zakon´czyło.
W Prawdziwych dziejach.... kobiety prowokuj ˛a, kobiety napastuj ˛a, a biedny don Juan staje sie˛ bezwoln ˛a ofiar ˛a, ulega z litos´ci: „Nie było sprawy, której by niewies´cie mógł odmówic´. Wszystko, czego zaz˙ ˛adały, spełniał. [....] uczynnos´c´ jego kon´czyła sie˛ zawsze na miłos´ci”24.
Denis de Rougemont w ksi ˛az˙ce Miłos´c´ a s´wiat kultury zachodniej, zesta-wiaj ˛ac don Juana z Tristanem, tak tłumaczy poste˛powanie naszego bohatera:
Don Juan reprezentuje [...] czysty rodzaj me˛ski, spontanicznos´c´ instynktu i jak ˛as´ czysto duchow ˛a forme˛ w tan´cu ponad morzem moz˙liwos´ci. Jest to wiekuista niewiernos´c´, lecz jest takz˙e wiekuiste poszukiwanie jedynej kobiety, nigdy nie osi ˛agnie˛tej wskutek ci ˛agłych pomyłek z˙ ˛adzy. Jest to zuchwała chciwos´c´ młodos´ci odnawiaj ˛aca sie˛ przy kaz˙dym spotkaniu i jest to takz˙e tajemna słabos´c´ tego, który nie moz˙e posiadac´, poniewaz˙ nie dos´c´ istnieje, nie dos´c´ j e s t, by m i e c´. [...]
Tristan nie potrzebuje juz˙ s´wiata, bo kocha! Tymczasem don Juan zawsze kochany nie moz˙e nigdy kochac´ wzajemnie. To jest powodem jego rozpaczy i oszalałej gonitwy25.
Jest wie˛c don Juan ofiar ˛a samego siebie, swojej niedojrzałos´ci. U Grzymały-Siedleckiego widzimy zas´ rycerza Osilini (bo takie nazwisko według kroni-karza nosił naprawde˛ don Juan – a oznacza ono w narzeczu starotoskan´skim mniej wie˛cej „łatwowierny”) jako ofiare˛ kobiecej przewrotnos´ci i z˙ ˛adzy, człowieka, który zdecydowanie nie do kon´ca potrafi zdystansowac´ sie˛ do okolicznos´ci z˙yciowych. Uwielbienie kobiet dla rycerza jest o tyle dziwne, z˙e jego wygl ˛ad zewne˛trzny, choc´ przekazany w jednym tylko zdaniu, nie wydaje sie˛ zache˛caj ˛acy: „Był on młodzien´cem s´redniego raczej wzrostu i nie pie˛kny”26.
Ale przeciez˙ kobiety widz ˛a to, co podpowiada im wyobraz´nia, bo jak ina-czej tłumaczyc´ zachowanie pie˛knej Azalis ulegaj ˛acej trubadurowi, który ma „wykrzywion ˛a lew ˛a połowe˛ twarzy”, „nadmiernie wyci ˛agnie˛t ˛a brode˛”, „bez-kształtny nos”. Gdy jednak rozpoczyna s´piew, kobieta tak bardzo poddaje sie˛ emocjom, z˙e wszystko staje sie˛ dla niej pie˛kne, a pies´niarz zmienia sie˛ w bohatera.
O ile postac´ tytułow ˛a Dlaczego... cechuje wie˛c zdecydowany dystans do rzeczywistos´ci (Peire nie ma zamiaru brac´ udziału w opiewanych w poezji wyprawach krzyz˙owych, ani tez˙ nie był kochankiem z˙adnej z kobiet, o któ-rych wys´piewuje swe historie), o tyle bohaterka, nalez˙ ˛aca zdecydowanie do grona kobiet niedojrzałych (choc´ ta niedojrzałos´c´ nieco inaczej objawia sie˛
24Galeria, 1921, s. 181.
25Przeł. L. Eustachiewicz, Warszawa 1968, s. 176. 26Galeria, 1921, s. 177.
tu, niz˙ w kreacji Yvonny), całkowicie oddaje sie˛ swoim wizjom. Rzekomy marzyciel-poeta twardo stoi na ziemi, kobieta okazuje sie˛ naiwna, a jej m ˛az˙, spokojny filozof i realista zostaje – na skutek zawiłos´ci kobiecej logiki – oszukany. Po raz kolejny satyra Grzymały dotyka wszystkich mieszkan´ców pałacu Barrala de Beaux. Zachowanie Vidala mies´ci sie˛ oczywis´cie w ramach konwencji – w kon´cu to pies´niarz, którego z˙ywiołem s ˛a zmys´lone historie, takz˙e o miłosnym spełnieniu, prac ˛a – tworzenie poezji maj ˛acej sławic´ pie˛kne kobiety i chwalebne czyny rycerzy. Dzie˛ki temu tak wielu trubadurów mogło znalez´c´ schronienie na arystokratycznych dworach.
Peire Vidal był postaci ˛a autentyczn ˛a. Jego dzieje, przekazane choc´by w Brewiarzu miłos´ci27, s´wiadcz ˛a o barwnos´ci postaci i dlatego te˛ a nie inn ˛a osobe˛ wybrał Grzymała, który zawsze szukał ludzi niepospolitych, by stwo-rzyc´ ich portrety. Vidal był synem kus´nierza z Tuluzy, tworzenie wielce sugestywnych pies´ni przychodziło mu z łatwos´ci ˛a. Utwory te były tak wyra-ziste, z˙e kawaler z Saint-Gilles uci ˛ał mu je˛zyk, bo pies´niarz chwalił sie˛, oczywis´cie poetycko, z˙e był kochankiem jego z˙ony. Odzyskał zdrowie dzie˛ki panu Uc z Baux. Z zamorskich wojaz˙y przywiózł z˙one˛, rzekom ˛a siostrzenice˛ cesarza Konstantynopola, po którym nie kto inny jak on, Peire Vidal, miał dziedziczyc´ tron! Miał tez˙ oczywis´cie swoje damy serca. Z ich bogatego grona nalez˙y wyróz˙nic´ dwie, bo na nie takz˙e zwrócił uwage˛ Siedlecki. Jedna to oczywis´cie pie˛kna Azalis, małz˙onka pana na Marsylii – Barrala, a druga to Loba (Wilczyca) z Pennautier, to dla niej pies´niarz przebrał sie˛ w wilcz ˛a skóre˛, co przypłacił cie˛z˙kimi ranami zaatakowany przez psy i pasterzy, którzy wzie˛li go za zwierze˛. Ten epizod znajduje odzwierciedlenie w jednej z opo-wies´ci wplecionych w Dlaczego zamilkł.... Nas bardziej interesuje pie˛kna Azalis. I tu takz˙e Grzmała posiłkował sie˛ histori ˛a znan ˛a z z˙ycia trubadura, nieco j ˛a jednak modyfikuj ˛ac. Zarówno Azalis, jak i jej m ˛az˙ wysoko cenili kunszt Peira, a i on bardzo lubił przebywac´ na ich dworze i sławic´ w pies´-niach umiłowan ˛a pani ˛a domu. Pewnego dnia, nachodz ˛ac j ˛a w sypialni, skradł jej pocałunek, a gdy budz ˛ac sie˛ Azalis zorientowała sie˛, z˙e to nie me˛z˙owi oddała pieszczote˛, zrobiła wielki hałas, a trubadur salwował sie˛ ucieczk ˛a az˙ do Genui, boj ˛ac sie˛ gniewu pana domu. Jednak oboje przebaczyli pies´nia-rzowi, a Azalis nakłoniona przez me˛z˙a zgodziła sie˛ podarowac´ Vidalowi nie-szcze˛sny pocałunek28.
27Por. Brewiarz miłos´ci. Antologia liryki staroprowansalskiej, tłum. i oprac. Z. Roma-nowiczowa, Wrocław–Warszawa–Kraków 1963.
Te˛ historie˛ Grzymała nieco zmodyfikował, czyni ˛ac winn ˛a zamieszania ko-biete˛. Tak jak przyczyn ˛a miłosnych podbojów i niemoz˙nos´ci ustatkowania sie˛ przez don Juana s ˛a niewiasty, tak tu Siedlecki wyraz´nie sugeruje, iz˙ do miłosnego spełnienia doszło za przyczyn ˛a małz˙onki Barrala de Beaux.
S ˛adz ˛ac po zuchwałym czynie, jakiego dokonał w sypialni pie˛knej Azalis, Peire Vidal nie był człowiekiem skromnym i cichym, lecz pewnym siebie, swojego talentu i powodzenia u kobiet pies´niarzem.
U Grzymały nie kon´czy sie˛ na pocałunku. Denis de Rougemont cytuje jed-nego z trubadurów, który twierdził, iz˙ w pałacu zamieszkanym przez dame˛ serca jest pie˛c´ bram: Poz˙ ˛adanie, Pros´ba, Słuz˙ba, Pocałunek i Spełnienie29. O ile pies´niarz Peire Vidal zatrzymał sie˛ u bramy czwartej, o tyle bohater Siedleckiego przekroczył i pi ˛ate drzwi.
Tak jak don Juan z litos´ci cze˛sto ulegał licznym kochankom, tak i Azalis, powoduj ˛ac sie˛ tym włas´nie uczuciem, uległa Vidalowi. Była jednak takz˙e kobiet ˛a odwaz˙n ˛a, bo uczyniła to, co inne panie uznawały za „uczynek miło-sierdzia”, ale kre˛powały je konwenanse. Mówiły: „[...] ale cóz˙ robic´, gdy równoczes´nie ci ˛az˙y nad nami ta nieznos´na wstydliwos´c´.
– I uczciwos´c´ małz˙en´ska –”30.
Satyra dotykaj ˛aca z˙ony Barrala de Beaux jest tym dotkliwsza, z˙e to włas´nie Azalis tego wieczoru miała poprowadzic´ dyspute˛ o wyz˙szos´ci miłos´ci zboz˙nej nad s´wiatow ˛a.
Grzymała szukał w historii, przede wszystkim tej nieco dalszej, postaci i wydarzen´ najbardziej barwnych, ciekawych. St ˛ad do swojej opowies´ci o tru-badurze wybrał Peira Vidala, jako tło historyczne w Yvonnie ukazał rzez´ hugenotów, bohaterem Prawdziwych dziejów... uczynił jednego z najsłynniej-szych pogromców serc niewies´cich. Taki a nie inny wybór s´wiadczy oczywi-s´cie o tym, jak szerokie były zainteresowania autora, jak rzetelna i głe˛boka jego wiedza historyczna czy historycznoliteracka. Siedlecki nie tylko kres´lił fantastyczne portrety niepospolitych ludzi swoich czasów, s´wietnie rysował fikcyjne osobowos´ci, ale tez˙ szukał w literaturze, w historii postaci barwnych i nietuzinkowych, by je uczynic´ swoimi bohaterami, zwykle co nieco przery-sowuj ˛ac, modyfikuj ˛ac, by uczynic´ portrety jak najbardziej niezwykłymi.
29Por. De R o u g e m o n t, dz. cyt., s. 102. 30Galeria, 1921, s. 151.
CZAS I PRZESTRZEN´
Jak w kaz˙dym utworze narracyjnym czas i przestrzen´, jako elementy s´wia-ta przedss´wia-tawionego, pełni ˛a i u Grzymały-Siedleckiego bardzo istotn ˛a role˛. Uzupełniaj ˛a charakterystyki, pozwalaj ˛a zbudowac´ nastrój.
Włas´nie zbudowaniu nastroju słuz˙y umieszczenie akcji dwu nowel w dzien´ wigilii, szczególny i wyj ˛atkowy w polskiej tradycji, spe˛dzany zwykle w gro-nie rodziny, w domowej atmosferze. Jednak zarówno w opowiadaniu Ws´ród nich tylko, którego akcja rozgrywa sie˛ w wigilie˛ roku 1889, jak i w noweli Depesza, akcja w roku 1813, zostajemy przeniesieni do Francji. Z˙ ołnierze biwakuj ˛a gdzies´ nad Mozel ˛a, Ston´ski spe˛dza wigilie˛ w swoim skromnym po-koju w jednej z paryskich kamienic. Pada deszcz – jest wie˛c szaro, smutno, nies´wi ˛atecznie. Dlatego dzien´ rachmistrza w fabryce szczotek włas´ciwie niczym nie róz˙ni sie˛ od innych, az˙ do wieczora, kiedy naste˛puje skrupulatnie przygotowana ods´wie˛tna kolacja. Ta niecodziennos´c´ ogranicza sie˛ do innych potraw, s´wi ˛atecznego ubrania i siana pod obrusem. I tu kon´cz ˛a sie˛ s´wi ˛ateczne symbole, ale dzien´, wybrany z wielu, w którym stary z˙ołnierz przywołuje duchy zmarłych, buduje nostalgiczny nastrój, smutek za czasem, który od-szedł, za szlacheckim dworem rodziców, za wiar ˛a, któr ˛a dawało uczestnictwo w kampanii napoleon´skiej, za nadziej ˛a pierwszego etapu emigracji. Wspom-nienia ewokowane s ˛a przez drobne przedmioty – listy, kartki urze˛dowe, czy wreszcie kawałek bandaz˙a, s´wiadectwo rany odniesionej dla ojczyzny. Tylko raz w roku te wszystkie przedmioty ogl ˛adaj ˛a s´wiatło dzienne, włas´nie w wi-gilie˛.
Wigilia w polskiej tradycji pełni role˛ wyj ˛atkow ˛a, dlatego włas´nie ten dzien´ wybierali takz˙e inni twórcy, chc ˛acy pokazac´ człowieka wygnanego, samot-nego, nieszcze˛s´liwego. St ˛ad akcja az˙ dwu opowiadan´ ze wspomnianego cyklu Szkiców Adama Szyman´skiego odbywa sie˛ włas´nie 24 grudnia. Samotnos´c´ sy-beryjska jest znacznie bardziej smutna, bo bezbrzez˙na jak kraina zesłania. Ale przeciez˙ i staruszek Ston´ski nie ma szans na powrót do kraju. Jego „Syberi ˛a” staje sie˛ nie tylko samotny pokój na poddaszu, ale i cały Paryz˙.
Obszary te˛sknoty mog ˛a byc´ wie˛c rozmaite. Rozległa, otwarta przestrzen´ nad Mozel ˛a, gdzie rozgrywa sie˛ akcja kolejnej „wigilijnej” noweli Grzymały jest tez˙ terenem samotnos´ci bohaterów, beznadziejnej, ogromnej. Oni maj ˛a szanse powrotu do ojczyzny, ale czy wszyscy? Na razie pogr ˛az˙eni w smutku wspominaj ˛a ojczyzne˛.
Przygotowaniu wigilii w normalnych warunkach towarzyszy okres´lony ce-remoniał. Oczywis´cie próbuj ˛a go przestrzegac´ takz˙e wygnan´cy. Zarówno
u Grzymały-Siedleckiego, jak i u wspomnianego Adama Szyman´skiego mamy do czynienia z pewnym schematem s´wi ˛atecznego wieczoru: przygotowanie wieczerzy, zmiana stroju lub choc´by dodanie do wystroju wne˛trza jakiegos´ niecodziennego elementu, przygotowanie stołu z sianem i białym obrusem, spoz˙ywanie kolejnych potraw, wspomnienia. W kaz˙d ˛a z tych czynnos´ci uczestnicy angaz˙uj ˛a sie˛ najmocniej jak potrafi ˛a. Bohaterowie Dwu modlitw tak s ˛a ukazani przez narratora opowiadania Adama Szyman´skiego:
[...] a gdy Bartłomiej zauwaz˙ył, z˙e warto by było „oche˛doz˙niej troche˛ zasi ˛as´c´ do tych s´wie˛-tych godów, zacze˛ło sie˛ ogólne mycie i przebieranie, jak gdyby na bal jaki wybierali sie˛ wszyscy. [...] Bartłomiej chodził z fontaziem, jak gdyby kij połkn ˛ał, ale za to, gdy jeszcze i Babin´ski przypi ˛ał wykrochmalony kołnierzyk, a Horodelski wyci ˛agn ˛ał jak ˛as´ odwieczn ˛a z˙a-kietke˛, nad której plamami biedził sie˛ z pół godziny, zewne˛trzny wygl ˛ad całej naszej kom-panii harmonijnie licował z jej uroczystym wewne˛trznym nastrojem. Całej, powtarzam, bo gdy wkrótce drzwi s ˛asiedniego pokoju otwarły sie˛ na os´ciez˙, zjawił sie˛ w nich Porankiewicz, równiez˙ s´wi ˛atecznie przybrany: w długim, wytartym surducie i choc´ z mniejszym kołnierzy-kiem, ale za to z fontaziem wcale nie gorszym od szewskiego31.
Ston´ski z Ws´ród nich tylko nim usi ˛adzie do stołu zakłada surdut i przeczesuje włosy, a wczes´niej:
Gdy juz˙ opłatek nie tylko był upieczony, ale nawet troche˛ zwe˛glony, obwi ˛azał go we wst ˛ a-z˙eczke˛ niebieskiego papieru, naste˛pnie mały, okr ˛agły stolik swój nakrył białym płótnem, podłoz˙ył poden´ troche˛ siana, postawił butelke˛ wina i kieliszek, obok wódke˛, wreszcie talerz z ryb ˛a i waze˛ z zup ˛a32.
Bohaterowie Uroczystej wigilii Szyman´skiego, gdy dowiaduj ˛a sie˛, z˙e ma do nich zawitac´ na s´wie˛ta rodak, dokonuj ˛a wre˛cz kulinarnych cudów:
Jak matka, przypominaj ˛aca sobie potrawy dziecie˛cia dawno niewidzianego, którego powrotu w dzien´ zapowiedziany oczekuje, tak i my przemys´liwalis´my, czym by mu najlepiej dogodzic´. [...] I biegł jeden na rynek i do sklepów po zapasy, drugi po naczynia niezbe˛dne i wkrótce nowa potrawa zwie˛kszała nasz ˛a uczte˛ obfit ˛a33.
Tak wie˛c czas wigilii spe˛dzanej na wygnaniu to czas, w którym kaz˙dy z bo-haterów chciałby na chwile˛ zapomniec´ o otaczaj ˛acej go smutnej rzeczywi-stos´ci z˙ołnierza, wygnan´ca, wie˛z´nia. Ale tez˙ czas wzmoz˙onego bólu, smutku, te˛sknoty. Nie jest waz˙ne, czy czas ten spe˛dza sie˛ w rozległej przestrzeni
31Dwie modlitwy, w: t e n z˙ e, Szkice, s. 286-287. 32Galeria, 1921, s. 7.
Syberii, ws´ród niewyobraz˙alnego mrozu i s´niegu, czy nad Mozel ˛a we Francji, w czasie pierwszych przymrozków, czy wreszcie w zamknie˛tej mikroprze-strzeni poddasza paryskiej kamienicy. Tak ˛a przestrzen´ moz˙emy zobaczyc´ choc´by na rycinie Elwiro M. Andriollego, pod znamiennym tytułem Opłakana wigilia pochodz ˛acym z roku 1875. W ubogim pokoju, przy nakrytym obrusem stole, siedzi starszy człowiek, trzymaj ˛ac w re˛ku opłatek. Na stole rozrzucone w nieładzie lez˙ ˛a, jak moz˙na sie˛ domys´lic´, pami ˛atki przeszłos´ci, tej prze-szłos´ci, któr ˛a me˛z˙czyzna opłakuje34.
Pokój emigranta, jaki spotykamy w noweli Siedleckiego, moglibys´my na-zwac´ izb ˛a-cel ˛a, uz˙ywaj ˛ac terminu Ewy Ihnatowicz, która w ten sposób okres´-la przeciwek zajmowany przez Anzelma Bohatyrowicza, takz˙e przeciez˙ po-wstan´ca z 1863 r. Autorka Literackiego s´wiata rzeczy porównuje urz ˛adzenie tego miejsca do celi klasztornej ze wzgle˛du na ubogie, surowe urz ˛adzenie wne˛trza35. O pokoju Ston´skiego wiemy tylko tyle, z˙e znajduje sie˛ tam łóz˙-ko, stół, piec, kle˛cznik, a cała przeszłos´c´ staruszka „mieszka” w szufladzie sekretarzyka.
O ile akcja Ws´ród nich tylko rozgrywa sie˛ w czterech s´cianach pokoju z˙oł-nierza, co jeszcze bardziej podkres´la jego samotnos´c´ i wyobcowanie, o tyle cze˛s´c´ akcji drugiej z „wigilijnych opowies´ci” dzieje sie˛, jak juz˙ wspomniano, w przestrzeni otwartej – rozległej, przypominaj ˛acej polski krajobraz:
Od chwili kiedy przekroczono Ren, kiedy zazieleniły sie˛ wody Mozeli, a nad ni ˛a rozpostarły sie˛ oku obszerniejsze ł ˛aki, pagórkowate pola, drogi topolami usadzane, nad moczarami olchy zrudziałym korzeniem szukaj ˛ace wody w mokradłach – coraz uporczywiej w oczach ich po-wstawał obraz ojczyzny.
Od czasu do czasu zamajaczał nawet z włoska stawiany pałacyk, jakby powie˛kszony dwór polski36.
Tu włas´nie przyszło biwakowac´ niewielkiemu oddziałowi wojska polskiego w słuz˙bie Napoleona. I znów dominant ˛a staje sie˛ te˛sknota wywołana kraj-obrazem, tak podobnym do rodzinnego, jak i niezwykłos´ci ˛a dnia, wigilii s´wi ˛at Boz˙ego Narodzenia. Zarówno przestrzen´, jak i czas (okres´lony dzien´ w roku) słuz˙ ˛a w wymienionych utworach wzmocnieniu nostalgii, te˛sknoty, samotnos´ci, ewokuj ˛a wspomnienia czasów, które mine˛ły (cze˛sto przywoływana ziemian´ska
34E. M. A n d r i o l l i, Opłakana wigilia, 1875, w: Andriolli. S´wiadek swoich czasów.
Listy i wspomnienia, oprac. J. Wiercin´ska, Wrocław 1976, il. 69.
35Literacki s´wiat rzeczy, Warszawa 1995, s. 67. 36Galeria, 1921, s. 19.
przeszłos´c´) i przywołuj ˛a ludzi, którzy odeszli. Pojawiaj ˛a sie˛ charakterystyczne dla s´wi ˛at symbole – u Ston´skiego jest to siano kładzione pod obrus, zas´ z˙oł-nierze ubieraj ˛a choinke˛, drzewko stoj ˛ace nieopodal. W obu wypadkach nieba-gateln ˛a role˛ odgrywa tez˙ aura, szara i bezs´niez˙na. Wigilii Michała Ston´skiego towarzysz ˛a ulewny deszcz i przenikliwy wiatr, z˙ołnierzom – pierwszy przy-mrozek. W obu wypadkach nie ma znaczenia konkretna data roczna (choc´ zo-staje przytoczona), chodzi raczej po pierwsze o moment historyczny, który skazał bohaterów na walke˛, tułaczke˛ i samotnos´c´ poza ojczyzn ˛a, a po drugie o wspomniany juz˙ wyj ˛atkowy dzien´ roku kalendarzowego i liturgicznego.
Ze wzgle˛du na reportaz˙owy charakter trzeciej z „noweli z˙ołnierskich” akcja O tym, jak zmuszony byłem kras´c´ owies ze starszym z˙ołnierzem Boli-głow ˛a rozgrywa sie˛ w okres´lonym przez narratora czasie: „Miało sie˛ juz˙ pod paz´dziernik 1920 roku. Nasze wojska przeszły Bug i pe˛dziły bolszewików «na Nowogródek na północy i na Równo w s´rodkowym skrzydle»”37.
Czas i przestrzen´ s ˛a wie˛c realne i konkretne. Warto tu zwrócic´ uwage˛ na pewien motyw, który be˛dzie powracał u Grzymały. Otóz˙ w trakcie rozmowy bohaterowie dochodz ˛a do wniosku, iz˙ pochodz ˛a z tego samego rejonu Polski, z miechowskiego, a wie˛c z ziemi rodzinnej autora Samose˛ków. Ten rejon cze˛sto przewija sie˛ w twórczos´ci Adama Grzymały-Siedleckiego.
Cztery mile od Miechowa, w powiecie proszowskim, w Glewiskach, roz-grywa sie˛ akcja Łabe˛sia. To miejsce wydało sie˛ autorowi prawdopodobnie najlepsze, by umiejscowic´ polski dwór ziemian´ski i ukazac´ jego istote˛. Ze wzgle˛du na chorobe˛ bohatera przestrzen´ pokazana w utworze ograniczona jest do folwarku, widzimy tylko dom i jego najbliz˙sze otoczenie. Cze˛sto wraz z bohaterem obserwujemy s´wiat przez okno, bo tak widzi go gospodarz. Uwage˛ przyci ˛agaj ˛a dwa szczegóły tej przestrzeni. S ˛a to dwa drzewa – wis´nia i modrzew, pierwsze powoduje miłe skojarzenia, bo po raz pierwszy zakwitło, gdy Faustyn przywiózł do maj ˛atku z˙one˛, a drugie posadził ojciec gospodarza w dzien´ jego narodzin. Te dwa elementy s ˛a jedynymi stałymi punktami kraj-obrazu, tylko ich Faustyn nie pozwala ruszac´ w trakcie swoich modyfikacji. Przestrzen´ w tej noweli jest wie˛c bardzo ograniczona, zas´ czas po raz kolejny s´cis´le okres´lony, ale znów ze wzgle˛du na moment historyczny i wi ˛az˙ ˛ac ˛a sie˛ z tym koniecznos´c´ podkres´lenia z˙ołnierskiej przeszłos´ci gospodarza. A wie˛c akcja zawi ˛azuje sie˛ w roku 1849 – gdy bohater na czes´c´ Ludwika Napoleona zapuszcza brode˛, tak zwan ˛a napoleonke˛ – kon´czy zas´ w roku 1863, którego
to wydarzenia, rozgrywaj ˛ace sie˛ takz˙e nieopodal dworu w Glewiskach, pro-wokuj ˛a dyskusje˛ gospodarza z Łabe˛siem i stanowi ˛a punkt zwrotny w ich sto-sunkach. Czas zamyka sie˛ mie˛dzy rokiem 1831, który pojawia sie˛ jako wspomnienie z˙ołnierskiej przeszłos´ci Faustyna, a rokiem 1863, a wie˛c dat ˛a kolejnego zrywu narodu polskiego, bowiem tradycje˛ i polskos´c´ ogniskuje dwór ziemian´ski i zdolnos´c´ do powstan´ narodowych.
Jeszcze raz w nowelistyce Siedleckiego akcja sytuuje sie˛ w przestrzeni dworu polskiego, tym razem w Koziogłowach Dolnych w Kieleckiem. Tu tak-z˙e wyste˛puje data roczna. Mamy rok 1909 – istotny o tyle, tak-z˙e jest to setna rocznica urodzin Juliusza Słowackiego. Punkt kulminacyjny to wrzes´niowy wieczór, kiedy odbywa sie˛ spotkanie literackie. Grzymała nie opisuje do-kładnie przestrzeni dworku koziogłowskiego, ale pewne przedmioty-sygnały s´wiadcz ˛a o mentalnos´ci włas´cicielki i mieszkan´ców. Mamy wie˛c rozklekotany powóz z czwórk ˛a koni, z których „para Wojtkowa była bliska omdlenia”38, nie ma łóz˙ka dla gos´ci, bo ostatnie zostało przerobione na koryto dla wieprzków, a fortepian jest rozstrojony. Pani Stefania zas´ czy to pisz ˛ac pamie˛tnik, czy czyni ˛ac gospodarskie rozrachunki, posługuje sie˛ z upodoba-niem ołówkiem zakon´czonym „główk ˛a Mickiewicza”. Tak wie˛c zaledwie kil-ka przedmiotów s´wietnie oddaje obraz koziogłowskiego dworu, a gospodyni zaprasza gos´ci na wrzesien´, gdyz˙ wtedy taniej be˛dzie ich utrzymac´.
Z przestrzeni ˛a jeszcze bardziej ograniczon ˛a zetkniemy sie˛ w Formule kompromisu. Akcja włas´ciwie nie przenosi sie˛ poza salon, w którym pani Eugenia mieszka, a przede wszystkim przyjmuje gos´ci. Tu nie ma juz˙ kon-kretnych dat, s ˛a jednak pewne wskazówki czasowe. Bohaterka jest wdow ˛a od półtora roku, jej zwi ˛azek trwał siedem lat. Jedynie raz pojawia sie˛ inna przestrzen´: we wspomnieniach bohaterki, w których przywoływana jest scena os´wiadczyn senatora-pozytywisty. Na wsi, w cienistej alei parkowej, pod akacj ˛a Reyszwir wyłuszcza przyszłej z˙onie swe zdanie dotycz ˛ace kwestii gminnej. A z˙e dziewczyna nie protestuje, co oznacza, z˙e w pełni podziela jego pogl ˛ady, wie˛c nadaje sie˛ na z˙one˛. W salonie wdowy „wyróz˙niony” zostaje tylko jeden mebel – fotel, na który opada odtr ˛acony kandydat na drugiego me˛z˙a. Mamy tu oczywis´cie do czynienia z salonem mieszczan´skim. Choc´ nie wiemy dokładnie, o jakie miasto chodzi, to jednak ze wzgle˛du na bliskos´c´ wielkiej polityki moz˙emy sie˛ domys´lac´, z˙e rzecz dzieje sie˛ w stolicy lub w jej pobliz˙u.
W Imieninach Konika i Jego pierwszym romansie zostajemy przeniesieni na ubogie przedmies´cie. W drugiej z nowel miasto nie jest dokładnie okres´lone, choc´ wyste˛puj ˛a tu pewne wskazówki przestrzenne – matka boha-terki wyjez˙dz˙a do Radomia, dzieci id ˛a na wagary na tereny wys´cigów kon-nych. Ale oczywis´cie taka historia moz˙e sie˛ rozegrac´ gdziekolwiek. Istotn ˛a role˛ odgrywa raczej krajobraz, pora roku. Głównego bohatera poznajemy we wrzes´niu (kradnie s´liwki z pobliskiego ogrodu), punkt kulminacyjny, czyli wagary dzieci, to listopad. Władek choruje do grudnia, a pierwszy raz po chorobie wychodzi z domu na wiosne˛. Akcja trwa wie˛c kilka miesie˛cy. Prze-strzen´ ogranicza sie˛ do domu Władka, domu dziewczynki nie widzimy, choc´ pojawia sie˛ w wyobraz˙eniach bohatera. Przede wszystkim akcja rozgrywa sie˛ w ogrodzie, który jako jedyne moz˙liwe miejsce staje sie˛ terenem dziecie˛cej zabawy. Waz˙ne s ˛a przedmioty, które tej zabawie słuz˙ ˛a: kawałki cegły, patyki, które dopiero w dziecie˛cej wyobraz´ni nabieraj ˛a zupełnie nowych form i mog ˛a byc´ albo meblami w domu dziewczynki, albo elementami wystroju kos´cioła. Waz˙ny jest dzien´, w którym dzieci nie id ˛a do szkoły, udaj ˛ac sie˛ na wy-cieczke˛. Scena rozgrywa sie˛ w pustej, rozległej przestrzeni. Wybór pory roku – póz´na jesien´, listopad – powoduje wzmocnienie atmosfery smutku i przy-gne˛bienia. Z tym nastrojem znów kontrastuje dziecie˛ca wyobraz´nia, która kaz˙demu przedmiotowi nadaje nazwe˛ i sens. Zagłe˛bienie terenu staje sie˛ sypialni ˛a: „Po drugiej stronie pagórka dwie smugi zbocza zbiegały sie˛ na dole w w ˛aski smyk ł ˛aczki, nie wie˛kszej istotnie od duz˙ej izby”39, a zerwane z drzewa gałe˛zie imituj ˛a koc w szkock ˛a krate˛.
Na przedmies´ciu, tym razem juz˙ okres´lonym, warszawskim, rozgrywa sie˛ akcja Imienin Konika. Jeden z bohaterów udaje sie˛ do Ogrodu Saskiego po kwiaty dla solenizanta – i to jest jedyne wyjs´cie na zewn ˛atrz, bowiem tu przestrzen´ zostaje ograniczona do kamienicy z podwórzem, choc´ ze wspom-nien´ rezydenta pan´stwa Koników dowiadujemy sie˛, z˙e przez pewien czas za-rz ˛adzał on rzez´ni ˛a w Charkowie. Zasadnicza akcja ogranicza sie˛ jednak do wspomnianej przestrzeni. Dos´c´ dokładnie, co jest u Grzymały stosunkowo rzadkie, zostało opisane mieszkanie, w którym odbywa sie˛ imieninowa za-bawa. Otrzymujemy informacje podobne do teatralnych didaskaliów:
Dom pan´stwa Koników, jako poje˛cie fizyczne składał sie˛ z dwóch pokoi na „facjatce”. Jeden z nich był zachowany dla gospodarstwa, w dnie s´wi ˛ateczne pełnił funkcje bawialni. W
bieniach mie˛dzy oknami stały ponadto dwa łóz˙ka panien Józi i Klarci, mieszkaj ˛acych przy rodzinie Koników.
Pokój naste˛pny przedstawiał kompilacje˛ warsztatu stolarskiego pana Konika, kuchni pani Konikowej i trzech k ˛atów, raczej trzech sienników dla lokatorów płci me˛skiej, wyz˙ej wymienionych panów: Eustachego Gibla, jego przyjaciela Kazia-rzez´nika i suflera z „ogród-ka”40.
Wne˛trza harmonizuj ˛a z bohaterami. Mała przestrzen´, ogromne zagracenie, pokoje pełni ˛ace na raz po kilka funkcji, dwa pomieszczenia, w których mieszka az˙ siedem osób. I takie mieszkanie pewnego wiosennego dnia, upie˛kszone bukietami bzów, staje sie˛ scen ˛a imieninowego przedstawienia. Taneczny korowód s´wie˛tuj ˛acych przesuwa sie˛ na przestrzeni kamienicy: mieszkanie – klatka schodowa – karczma Rosenkranza, mieszcz ˛aca sie˛ na parterze – i wreszcie podwórze, gdzie rozgrywa sie˛ zasadnicza scena bitwy. A wszystko odbywa sie˛ w szalonym, teatralnym tan´cu:
Figura tymczasem mkne˛ła za figur ˛a. Gibel dokazywał cudów pomysłowos´ci. Juz˙ w czwartej figurze, uczynił rond, po czym wyci ˛agn ˛ał taneczników w długi sznur i poprowadził ich przez warsztat i schody, na dół do sieni i st ˛ad bocznymi drzwiami do Rosenkranza, gdzie ws´ród ogłuszaj ˛acej wesołos´ci kaz˙dy musiał wychylic´ jedn ˛a z˙ubrówke˛41.
Dominant ˛a jest tu ruch, wszystko dzieje sie˛ w pe˛dzie, a jeden rodzaj ruchu – taniec, w niezauwaz˙alny prawie sposób przekształca sie˛ w inny – bójke˛: „Muzyka nadała bójce rytmu regularnego i szybszego zarazem; uderzenia padały w takt galopki”42.
Scena powyz˙sza musi sie˛ oczywis´cie nieuchronnie skojarzyc´ z Domem otwartym Michała Bałuckiego, gdzie Fikalski-wodzirej prowadzi tan´cz ˛acych przez całe mieszkanie: „Za mn ˛a, panowie! Para za par ˛a! [...] Pary na lewo za mn ˛a! Rondo! [...] Dwa kółeczka, cztery kółeczka, os´m kółek, hołubiec, mazur”43. I tu takz˙e naczeln ˛a role˛ pełni ruch, wszystko dzieje sie˛ w sza-lonym korowodzie tan´cz ˛acych, który musi sie˛ zmies´cic´ w niewielkim po-mieszczeniu.
Podobnie jak rezydent przeprowadza sie˛ do miasta z dworu szlacheckiego, tak tez˙ przenosi sie˛ obyczaj organizowania bali, jak pisał Tomasz Weiss:
40Galeria, [1921], s. 117-118. 41Tamz˙e, s. 133.
42Tamz˙e, s. 137.
43M. B a ł u c k i, Dom otwarty, w: t e n z˙ e, Grube ryby. Dom otwarty, oprac. T. Weiss, Wrocław 1981, s. 269-270.