• Nie Znaleziono Wyników

View of Adam Grzymała-Siedlecki’s Short Stories

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Adam Grzymała-Siedlecki’s Short Stories"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

KATARZYNA GÓRKIEWICZ

NOWELISTYKA ADAMA GRZYMAŁY-SIEDLECKIEGO

Twórczos´c´ beletrystyczna Adama Grzymały-Siedleckiego ginie pos´ród prac autora zwi ˛azanych z krytyk ˛a literack ˛a, teatraln ˛a, ws´ród utworów o charakterze wspomnieniowym. Powies´ci, opowiadan´ i nowel jest, w stosunku do całego dorobku pisarza, niewiele i nie były nigdy wznawiane.

Prawie wszystkie drobne formy prozatorskie umies´cił autor w wydanym w Krakowie, w roku 1911, zbiorze pod tytułem Galeria moich bliz´nich. W skład pierwszego wydania weszły teksty: Dywersja, Łabe˛sio, Smukła Yvonna, Imieniny Konika, Dlaczego zamilkł Peire Vidal?, Jego pierwszy romans, Prawdziwe dzieje don Juana oraz Formuła kompromisu. Wydanie dru-gie, pochodz ˛ace z roku 1921, przyniosło pewne zmiany. Rozpoczynaj ˛a je dwie nowele, których w poprzednim wydaniu nie znajdziemy – Ws´ród nich tylko i Depesza, a zamykaj ˛a – Wieczory koziogłowskie i O tym, jak zmuszony byłem kras´c´ owies ze starszym z˙ołnierzem Boligłow ˛a, których takz˙e nie ma w wydaniu wczes´niejszym. Jednak tekstów jest dziesie˛c´, gdyz˙ pominie˛to Formułe˛ kompromisu oraz Jego pierwszy romans. Trudno mówic´ wie˛c o dwu wydaniach tego samego zbiorku.

Na tym Grzymała poprzestał i nigdy juz˙ nie powrócił do pisania krótkich form beletrystycznych1. Moz˙na wie˛c utwory te traktowac´ jako rodzaj wpraw-ki, próbek literackich, bowiem dos´c´ szybko pisarz stwierdził, z˙e nie nowela jest tym gatunkiem, który pozwoli mu sie˛ wypowiedziec´ najpełniej i uzyskac´ najlepszy efekt artystyczny.

Mgr KATARZYNAGÓRKIEWICZ– absolwentka Filologii Polskiej KUL; pracownik Biblioteki Uniwersyteckiej KUL; adres do korespondencji: Biblioteka Uniwersytecka KUL, ul. Chopi-na 27, 20-023 Lublin.

(2)

Twórce˛ Samose˛ków znamy jako wielkiego krytyka, zarówno literackiego, jak i teatralnego, jako gawe˛dziarza i twórce˛ znakomitych portretów wielu znanych i mniej znanych osobistos´ci i osobowos´ci, które dane było Siedlec-kiemu poznac´, lecz nie znamy go zupełnie jako nowelisty.

Spróbujmy wie˛c przyjrzec´ sie˛ nieco bliz˙ej tej mniej znanej cze˛s´ci z bo-gatego dorobku autora Niepospolitych ludzi w dniu swoim powszednim.

BOHATEROWIE I ICH LOSY

Autor nie bez przyczyny, i chyba bardzo trafnie, nazwał swój cykl noweli-styczny Galeri ˛a moich bliz´nich, bo w skromnym – jes´li chodzi o rozmiar – tomie mamy do czynienia ze spor ˛a grup ˛a bohaterów, tworz ˛a oni niezwykł ˛a galerie˛ typów i charakterów.

W niektórych tekstach na czoło wysuwa sie˛ jeden bohater, w innych brak głównej postaci, a na pierwszym planie wyste˛puje s´rodowisko (na przykład Imieniny Konika, Depesza, Wieczory koziogłowskie).

Tematyke˛ tomu tez˙ trudno scharakteryzowac´ jednym zdaniem. Kaz˙dy utwór cyklu pokazuje inny s´wiat, porusza odmienne problemy, przenosi nas w czasie i w przestrzeni. We˛drujemy z Warszawy, gdzie poznajemy z˙ycie ubogiego mieszczan´stwa (Imieniny Konika), przez Koziogłowy, gdzie zatrzy-mujemy sie˛ w szlacheckim dworku pani Stefanii Walnickiej (Wieczory kozio-głowskie), az˙ po Kersette w Normandii, rezyduj ˛ac w dziwnym domu brzyd-kiej, lecz dobrej włas´cicielki młyna (Smukła Yvonna). A to zaledwie kilka wybranych przykładów, ilustruj ˛acych rozległos´c´ tematyczn ˛a cyklu.

Moz˙na sie˛ jednak pokusic´ o pewne uogólnienia, podj ˛ac´ próbe˛ odszukania w toku analizy kolejnych utworów i poznawania ich bohaterów, w ˛atków i mo-tywów charakterystycznych dla nowelistyki Adama Grzymały-Siedleckiego.

Jednym z takich tematów jest zapewne problem wojska, wojny, postac´ z˙ołnierza, czy rycerza. Autor Galerii był korespondentem wojennym w roku 1920 podczas wojny polsko-bolszewickiej, a wie˛c wojsko znał z autopsji. O tym, jak zmuszony byłem kras´c´ owies ze starszym z˙ołnierzem Boligłow ˛a jest niemalz˙e reportaz˙em. Narrator jedzie za armi ˛a, a jego towarzyszem jest z˙ołnierz – Boligłowa, miłos´nik i znawca koni. Ta krótka, anegdotyczna hi-storyjka dotyczy kradziez˙y owsa, nie zebranego z pola. W mentalnos´ci chłop-skiej poje˛cie kradziez˙y nie jest jednoznaczne. Boligłowa po pierwsze zabiera owies, który mogliby ukras´c´ bolszewicy, po drugie nie pozwala na marno-trawstwo, a po trzecie zabiera je dla ukochanych koni. A wie˛c niemoz˙liwe,

(3)

by robił cos´ złego! I nie maj ˛a dla niego znaczenia moralne opory towarzysza, tym bardziej, z˙e nie jest on – zdaniem Boligłowy – prawdziwym z˙ołnierzem i na dodatek przez to, z˙e trzeba go wozic´, bardziej me˛cz ˛a sie˛ zwierze˛ta.

Mentalnos´c´ chłopa, jego charakterystyczny stosunek do s´wiata, zawsze interesowały Grzymałe˛, a odzwierciedlenie tych zainteresowan´ odnajdziemy bez trudu zarówno w beletrystyce, jak i w póz´niejszej prozie wspomnieniowej pisarza.

Wróc´my jednak do z˙ołnierzy-bohaterów pochodz ˛acych z innego niz˙ chłopski kre˛gu.

W noweli Depesza, pos´wie˛conej losom z˙ołnierzy polskich w słuz˙bie Napo-leona, jednym z bohaterów, moz˙na powiedziec´ – głównym, jest bardzo młody adiutant generała, osiemnastoletni podporucznik – Henryczek. Te˛ i powyz˙sz ˛a postac´ ł ˛aczy bezgraniczna miłos´c´ do koni. Gniadosz podarowany przez ojca Henryka staje sie˛ symbolem utraconego domu, ale i szlacheckiej Polski, symbolem dziecin´stwa i s´wiata, który zabrała wojna. Jej prawdziwy smak poznaje młody człowiek w momencie, kiedy przychodzi mu dobic´ ranne zwierze˛. Kon´ bowiem jest niezbe˛dny z˙ołnierzowi, jest tez˙ jego najbliz˙szym towarzyszem. St ˛ad trudno sie˛ dziwic´ rozpaczy adiutanta, tym bardziej, z˙e gniadosz pochodził z jego rodzinnego domu.

Jak waz˙n ˛a role˛ odgrywał kon´, mówi ˛a nie tylko takie, jak ta, wojenne opo-wies´ci. Gawe˛dy z˙ołnierskie Wacława G ˛asiorowskiego2 s ˛a ilustrowane 112 reprodukcjami obrazów, ws´ród których przewaz˙aj ˛a te, które pokazuj ˛a napo-leon´czyków wraz z ich ukochanymi zwierze˛tami.

Kon´ był równie waz˙ny dla z˙ołnierza jak dla chłopa, trudno wie˛c sie˛ dziwic´ Boligłowie, który jest przeciez˙ chłopem na słuz˙bie!

Jan Słomka, autor Pamie˛tników włos´cianina, wspomina:

Co najlepsza pasza, jak siano, koniczyna, owies z sieczk ˛a, ciarachy, plewy, była tylko dla koni, – krowy zas´ dostawały tylko czyst ˛a słome˛ z z˙yta, pszenicy, je˛czmienia, owsa, a pros´-nianke˛ zadawali im dopiero na wiosne˛, gdy sie˛ ocieliły. Jez˙eli zas´ gospodyni chciała im kiedy zarzucic´ za drabine˛ lepszej paszy: siana czy koniczyny, to czyniła to ukradkiem, z˙eby tego gospodarz nie widział, bo sie˛ bardzo o to złos´cił i gniewał, – równiez˙ i parobek pilnował, z˙eby gospodyni paszy koniom „nie porywała” i nie uszczuplała, bo mówili, z˙e „kon´ ci ˛agnie i robi to musi lepiej zjes´c´, a krowa nie idzie do zaprze˛gu, – stoi tylko i z˙re”3.

2Warszawa 19382.

(4)

Kon´ jest wie˛c zdecydowanie czyms´ wie˛cej niz˙ tylko zwierze˛ciem gospodar-skim, jest towarzyszem – chłopa i ziemianina na co dzien´ w zaprze˛gu, z˙oł-nierza – na polu bitwy.

Wróc´my jednak do Depeszy. Warstwa fabularna noweli nie dotyczy tylko dziejów młodego adiutanta. Chodzi takz˙e o losy grupy polskich ułanów wal-cz ˛acych w wojskach napoleon´skich. Akcja nie koncentruje sie˛ na opisach potyczek, te sceny potraktowane s ˛a zdawkowo i schematycznie. Fabuła skupia sie˛ na przedstawieniu uczuc´ z˙ołnierzy pozostawionych przez los na obcej zie-mi w dzien´ wigilii 1813 roku, gdzies´ we Francji, nad Mozel ˛a. Panuje atmo-sfera znieche˛cenia, braku motywacji po kolejnej przegranej bitwie, nostalgii. Krajobraz nieodparcie kojarzy sie˛ z Polsk ˛a, a dzien´ wigilii przywołuje wspomnienia. Jedynie zapał młodszych moz˙e jeszcze wykrzesac´ energie˛ i optymizm ze znieche˛conych i zme˛czonych z˙ołnierzy. Ta obudzona nadzieja kaz˙e ułanom ubrac´ choinke˛, przywołac´ milsze wspomnienia i spojrzec´ z wiar ˛a w przyszłos´c´.

To prosta opowies´c´ z˙ołnierska o smutku, o te˛sknocie, jej tematem głów-nym nie s ˛a konkretne wydarzenia historyczne, ale dzieje grupy z˙ołnierzy, na których tle rozgrywa sie˛ dramat młodego adiutanta. Mimo atmosfery smutku i znieche˛cenia, któr ˛a pote˛guje dzien´ wigilii, moz˙na jednak wykrzesac´ z z˙ołnierskich dusz iskre˛ nadziei.

Tego optymizmu, jaki towarzyszył Polakom nad Mozel ˛a, nie ma juz˙ boha-ter Ws´ród nich tylko. Siedemdziesie˛ciosiedmioletni urze˛dnik Michał Ston´ski – rachmistrz w paryskiej fabryce szczotek, to polski emigrant, dla którego nadzieja umarła wraz z tymi, którzy odeszli.

Bohatera poznajemy takz˙e w wigilie˛, w 1889 roku. Od wielu lat z˙yje sa-motnie, separuj ˛ac sie˛ od reszty emigracji, gdyz˙ nie podziela jej pogl ˛adów na „sprawe˛ polsk ˛a”, a swoje uwagi na ten temat woli spisywac´ w cahier, niz˙ wygłaszac´ publicznie. Nie bierze wie˛c udziału w z˙yciu politycznym ani to-warzyskim. Dziwaczeje, wszystkie czynnos´ci wykonuje mechanicznie, zgodnie z wojskowym regulaminem. Charakterystyka bohatera odbywa sie˛ przede wszystkim poprzez opis czynnos´ci, które bohater wykonuje powoli, dostojnie, z namaszczeniem. Pozornie uporz ˛adkowane z˙ycie toczy sie˛ ws´ród tych, co odeszli. Poznajemy ich wszystkich w scenie wieczerzy wigilijnej, która jest punktem kulminacyjnym opowies´ci. Ston´ski najpierw przywołuje duchy boha-terów i wieszczów narodowych (bo sprawa ojczyzny musi byc´ pierwszopla-nowa), pojawia sie˛ wie˛c ksi ˛az˙e˛ Adam Czartoryski, Wysocki, Mickiewicz. Wreszcie przychodzi pora na sprawy osobiste. Przywoływane podczas prze-gl ˛adania dokumentów i korespondencji pojawiaj ˛a sie˛ postaci rodziców, brata,

(5)

wspomniany jest takz˙e fakt konfiskaty maj ˛atku – a wie˛c bohater wywodzi sie˛ z ziemian´stwa – czy wreszcie bratanka, który ginie gdzies´ w Europie podczas Wiosny Ludów. I tak ubogi pokoik na szóstym pie˛trze paryskiej kamienicy zaludnia sie˛ postaciami tych, którzy odeszli.

Ws´ród nich tylko to przede wszystkim opowies´c´ o samotnos´ci człowieka z˙yj ˛acego poza ojczyzn ˛a, rozczarowanego poste˛powaniem emigracji, nie po-dzielaj ˛acego jej pogl ˛adów. S´mierc´ nie jest dla bohatera straszna, jest szans ˛a, iz˙ „zobaczy sie˛ z nimi wszystkimi”.

Grzymała rozumiał los emigrantów, zesłan´ców, rozumiał samotnos´c´ czło-wieka z˙yj ˛acego z dala od ojczyzny. Pisał o tym w przedmowie do Szkiców Adama Szyman´skiego. Tam oczywis´cie rzecz dotyczyła zesłan´ców syberyj-skich, ale problem pozostaje taki sam. W samotnos´ci bowiem zanika zdolnos´c´ mówienia, a rozmowa z drugim człowiekiem staje sie˛ głos´nym milczeniem: „Póz´niej znowu pozostaje sam – i słyszy tylko głos swój wewne˛trzny. W głuchos´ci odbywa sie˛ rozmowa z samym sob ˛a”4. Tak ˛a rozmowe˛ odbywa włas´nie w swej paryskiej samotni Michał Ston´ski: to swoisty rozrachunek z przeszłos´ci ˛a własn ˛a i narodow ˛a. Taki rozrachunek czyni tez˙ sam Grzymała, nazywaj ˛ac swój póz´niejszy zeszyt wspomnien´ włas´nie Rozmowami z samym sob ˛a.

Samotnos´c´ bohaterów wygnan´ców to przede wszystkim z˙al wynikaj ˛acy z niemoz˙nos´ci podzielenia sie˛ z innymi swoim nieszcze˛s´ciem. Samotnos´c´ to cicha i smutna rozmowa z samym sob ˛a.

Warto zauwaz˙yc´ jeszcze jedn ˛a postac´ byłego z˙ołnierza pojawiaj ˛ac ˛a sie˛ na kartach Galerii. Faustyn Jaszczurt, bohater Łabe˛sia jest legionist ˛a i uczest-nikiem powstania listopadowego. Dotknie˛ty chorob ˛a, która skazuje go na wó-zek inwalidzki, moz˙e tylko wspominac´, nie bez dumy, wojskow ˛a przeszłos´c´ i obserwowac´ kle˛ske˛ działan´ z roku 1863. Ten szlachcic-ziemianin, ekscen-tryczny gospodarz maj ˛atku w powiecie proszowskim, uwaz˙a sie˛ za znawce˛ tematyki wojskowej i gdy mowa o planach strategicznych, działaniach wojen-nych, staje sie˛ zupełnie innym człowiekiem. Oz˙ywa w nim nadzieja i wspom-nienia czasów z˙ołnierskich.

Tematyka powyz˙sza nie jest tu jednak pierwszoplanowa. Rejon tak bliski sercu, okolice Miechowa, a wie˛c ziemie˛ rodzinn ˛a, uczynił Grzymała miejscem akcji Łabe˛sia. Krajobraz rodzinny wydał sie˛ autorowi najodpowiedniejszy do ukazania postaci reprezentuj ˛acej cechy polskiej szlachty. Faustyn, gospodarz

4Por. A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i, Przedmowa do: A. S z y m a n´ s k i,

(6)

Glewisk, dokonuje wci ˛az˙ w swoim maj ˛atku „unowoczes´nien´”, przenosi drogi i trakty tylko po to, by móc na swoim terenie zatrzymywac´ kaz˙dego prze-jez˙dz˙aj ˛acego, proponuj ˛ac mu najpierw gre˛ w karty, a potem cze˛sto wielo-dniowy pobyt w swoim domu. Ta włas´nie szlachecka gos´cinnos´c´ i tendencja do nowatorskich poci ˛agnie˛c´ doprowadza maj ˛atek na skraj bankructwa. Jednak gospodarz nie martwi sie˛ tym faktem, bo przeciez˙ włas´nie dla takich jak on powołano Towarzystwo Kredytowe ksie˛cia Lubeckiego. Jest utrapieniem dla z˙ony i szes´ciu córek, pozostaj ˛acych nieco w cieniu, a takz˙e słuz˙by, któr ˛a bardzo szczegółowo corocznie rozlicza, skrupulatnie notuj ˛ac wszystko w ksie˛gach rachunkowych. Przełomowym momentem w noweli staje sie˛ przy-bycie rzekomego krewnego – Seweryna Łabe˛skiego, tytułowego Łabe˛sia. Faustyn, ekscentryk i samolub, w dziwny sposób poddaje sie˛ władzy rezy-denta, a Seweryn, podaj ˛acy sie˛ za kuzyna gospodarza, całkowicie go obez-władnia i staje sie˛ w zasadzie zarz ˛adc ˛a Glewisk. Postac´ ta silnie kontrastuje ze starym, zniedołe˛z˙niałym szlachcicem. Paniom mieszkaj ˛acym w zas´cianku, marz ˛acym o wyjez´dzie do Krakowa, imponuj ˛a opowies´ci s´wiatowca, który bywał w Paryz˙u, widział Ojca S´wie˛tego, a przy tym: „[...] umiał deklamowac´ bardzo głos´no (co w ich poje˛ciu nazywało sie˛: bardzo pie˛knie), grał na fortepianie [...], s´piewał, [...] przewracał oczami ku wszystkim Jaszczur-tównom”5.

Obaj główni bohaterowie ukazani zostali oczywis´cie w uje˛ciu satyrycznym. Autor wys´miewa poprzez te kreacje szlacheckie wady i przywary – gos´cin-nos´c´ ponad wszystko i cze˛sto na siłe˛, pomysły nierealne i z˙ałosne, dla których podniet ˛a staje sie˛ po prostu nuda. Kpi z rzekomego s´wiatowca, człowieka juz˙ niemłodego, który szuka schronienia w pierwszym lepszym dworze, gdyz˙ w rzeczywistos´ci pewnie roztrwonił maj ˛atek (ucieka przed wierzycielami), bo w Glewiskach pojawia sie˛ pieszo i bez z˙adnego bagaz˙u.

Jak pisał w „Sfinksie” Jan Kleczyn´ski: „<Łabe˛sio> – to typ zwyczajnego blagiera-rezydenta, który opl ˛atuje swoimi naiwnymi kłamstwami starego, zamaszys´cie głupiego i delikatnie, słabego szlachciure˛”6.

Sytuacja podobna do tej, z jak ˛a mamy do czynienia w noweli, nie nalez˙ała w tych czasach do rzadkos´ci. Wystarczy zacytowac´ choc´by wspomnienia Aleksandra Wybranowskiego, który pisał:

5T e n z˙ e, Galeria moich bliz´nich, Warszawa 19212, s. 73. W cytatach z tego wydania w przypisach podaje˛ po tytule rok wydania.

6Adam Grzymała-Siedlecki: Galeria moich bliz´nich. Nowele i Fraszki, „Sfinks” 1911, nr 44/45, s. 429.

(7)

Dos´c´ wspomniec´ to z˙ycie towarzyskie, pełne swobody, w dworach i dworkach szlacheckich, gdzie gos´cinnos´c´, nie tylko na samym s ˛asiedzkim, chwilowym przyje˛ciu sie˛ ograniczała, ale gos´c´ w niejednym domu, na jednej wiosce cze˛sto miesi ˛acami bawił, a czasem i całe lata, jak to sie˛ u nas w Galicji działo w r. 18317.

Wspomniana postac´ to nie jedyna kreacja gos´cia, a włas´ciwie juz˙ nie gos´-cia, lecz rezydenta, w nowelach Siedleckiego. Takiego, bardzo juz˙ zadomo-wionego bohatera pokazał autor w Imieninach Konika. Jest to przykład pew-nego rodzaju przeniesienia obyczajów ze wsi do miasta, a konkretnie na przedmies´cie. Do tej pory bowiem znalis´my rezydenta – mieszkan´ca dworu szlacheckiego, a teraz spotykamy ten typ bohatera w mies´cie. Mieszkan´cami ubogich przedmies´c´ byli przede wszystkim przedstawiciele chłopów czy zu-boz˙ałej szlachty, którzy jeszcze nie do kon´ca zacze˛li byc´ mieszczanami, przenosili wie˛c znane im z z˙ycia na wsi zwyczaje.

Eustachy Gibel, główny bohater noweli, mieszka, wraz ze swoim posłusz-nym podwładposłusz-nym Kaziem-rzez´nikiem, u pan´stwa Koników juz˙ cztery lata. Istote˛ tego zamieszkiwania wyjas´nia narrator w ten sposób:

Pan Dezydery Konik, z zawodu stolarz, z usposobienia poczciwiec, był tylko nominaln ˛a głow ˛a tego domu. Istotnym gospodarzem był nie kto inny, jak tylko p. Gibel. Musielibys´my nas´ladowac´ plotkarki kamieniczne, gdybys´my przyczyn ku temu szukali w pewnych skłonnos´-ciach sercowych pani Konikowej, ku panu Eustachemu; wolimy przypuszczac´, z˙e władztwo swoje nad domem zawdzie˛czał Gibel przymiotom charakteru: energii, fantazji i przedsie˛bior-czos´ci8.

Eustachy to typ hulaki, utracjusza i hochsztaplera, który pokaz´ny maj ˛atek, podobnie jak Łabe˛sio, „utracił” w rozmaitych z˙yciowych okolicznos´ciach. Teraz, chwilowo, mieszka k ˛atem u Koników, utrzymuje sie˛ w wie˛kszos´ci z tego, co zarobi wierny Kazio, ale nie moz˙na powiedziec´, z˙eby sie˛ nudził, bowiem zalez˙nie od moz˙liwos´ci, kształtowanej przede wszystkim przez pore˛ roku, wykonuje rozmaite zaje˛cia: od handlu psami po wynajmowanie sie˛ na bale w charakterze wodzireja. Te˛ postac´ Grzymała wyróz˙nił, ale Imieniny Konika s ˛a zdecydowanie nowel ˛a s´rodowiskow ˛a – obrazkiem rodzajowym z z˙ycia ubogiego mieszczan´stwa.

Udało sie˛ Grzymale w tym utworze w kilku zdaniach i scenach opisac´ po-szczególnych bohaterów w taki sposób, z˙e otrzymalis´my doskonały obrazek obyczajowy. Prawie wszystko, co dzieje sie˛ w mieszkaniu Koników, ma zwi ˛

a-7Ongi w dworach i dworkach szlacheckich, Kraków 1992, s. 4-5. 8Galeria, [1921], s. 118.

(8)

zek z oszustwem, kradziez˙ ˛a, czy „drobn ˛a nieuczciwos´ci ˛a”, pocz ˛awszy od „za-łatwiania” kwiatów dla solenizanta, które Gibel kaz˙e ukras´c´ z Ogrodu Sas-kiego, az˙ po kradziez˙ kotletów, której odkrycie przez gospodynie˛ prowadzi do smutnego zakon´czenia zabawy. Postaci pokazane s ˛a w sposób karykatural-ny – głucha panna Klara, której dolegliwos´ci wzmagaj ˛a sie˛ podczas deszczu, czy sufler bez re˛ki, który w scenie kulminacyjnej, w scenie bójki, nagle przejmuje dowodzenie z wysokos´ci balkonu. Nie spod, ale znad sceny podaje aktorom swojego przedstawienia tekst i polecenia, jak maj ˛a sie˛ zachowac´. Tu wszystkich postaci i scen dotyczy karykaturalne przerysowanie.

I jeszcze raz mowa u Grzymały o rezydentach, tym razem znów w zie-mian´skim dworku, u pani Stefanii Walnickiej. Ci rezydenci to zwykle ludzie, którzy nie potrafi ˛a poradzic´ sobie w sferze finansowej, najcze˛s´ciej oczywis´cie z własnej winy, dla których moz˙liwos´c´ zatrzymania sie˛ gdzies´ i bycia utrzy-mywanym staje sie˛ wybawieniem. Tak na pewno jest w przypadku pana Gi-bla, tak samo rzecz ma sie˛ z Łabe˛siem i nie inaczej z literatem Korczewskim, postaci ˛a z Wieczorów koziogłowskich. Bohater pojawia sie˛ w maj ˛atku wraz z rodzin ˛a, gdyz˙, podobnie jak wczes´niej wspomniani bohaterowie, ucieka przed wierzycielami. Szans ˛a jest dla niego pobyt w Koziogłowach, daj ˛acy na pewien czas utrzymanie, a przez ten okres byc´ moz˙e uda sie˛ napisac´ jakis´ utwór, który pozwoli spłacic´ długi.

Okazja do napisania poematu rzeczywis´cie sie˛ nadarza, bowiem gospodyni i główna bohaterka noweli zaprasza gos´ci, mie˛dzy innymi włas´nie wspomnia-nego pisarza (po to sprowadza go z Warszawy za namow ˛a nauczyciela syna), by odbyc´ dyspute˛ pos´wie˛con ˛a Słowackiemu i jego twórczos´ci. Dysputa ma byc´ wzorowana na przeczytanych włas´nie przez pani ˛a Stefanie˛ Wieczorach florenckich Juliana Klaczki. W dyskusji bior ˛a udział, oprócz gospodyni, Korczewskiego i jego z˙ony, takz˙e wiejski proboszcz, wuj pani Stefanii, s ˛asiad – Jan Chryzostom, a takz˙e nauczyciel jej syna.

Ksi ˛adz najche˛tniej zagrałby w karty. Podobnie dalekie od intelektualnej dysputy zainteresowania maj ˛a wuj i s ˛asiad – zaproszony dlatego tylko, z˙e dane mu było bawic´ w Rzymie. Przyzwyczajeni do wygody i rozrywek, zain-teresowani włas´ciwie jedynie pomnaz˙aniem maj ˛atku, nie s ˛a zdolni do wysiłku intelektualnego i to jeszcze w sprawach tak dla nich abstrakcyjnych jak literatura. Pisarz mys´li jedynie o zbliz˙aj ˛acym sie˛ terminie spłaty weksla, zas´ nauczyciel ma spore luki w wykształceniu i woli sie˛ nie odzywac´. Scena zaaranz˙owanego przez pani ˛a Stefanie˛ spotkania staje sie˛ wie˛c karykatur ˛a całego s´rodowiska, bo bohaterowie potrafi ˛a wypowiedziec´ tylko

(9)

Gombrowi-czowski frazes: „Słowacki był wielkim poet ˛a”. Tym niemniej cel zostaje osi ˛agnie˛ty, powstaje poemat o koziogłowskim wieczorze.

Satyra dotyka przede wszystkim samej postaci gospodyni dworu i organi-zatorki przyje˛cia, której mentalnos´c´ znakomicie ilustruj ˛a te cze˛s´ci opo-wiadania, które stanowi ˛a opis jej przez˙yc´ i mys´li. Gdy juz˙ zapada decyzja o zaproszeniu literata i zorganizowaniu wieczoru, bohaterka postanawia: „Trzeba be˛dzie starannie przestudiowac´ Słowackiego. I o cztery kwoki wie˛cej posadzic´ na jaja pod wiosne˛, z˙eby drobiu było duz˙o”9.

Na negatywn ˛a ocene˛ postaci wpływa tez˙ to, jaka jest jej reakcja na oczy-wiste kłamstwo i zafałszowanie rzeczywistos´ci, jakiego dopuszcza sie˛ pisarz, który opisuj ˛ac wieczór, z che˛ci zysku, buduje poetycki pomnik zarówno ini-cjatorce spotkania, jak i jego uczestnikom.

Jakie miejsce – taki wieczór, jaki salon – taki dyskurs, jacy gos´cie – taka atmosfera, jaka gospodyni i jakie jej zagajenie – taki poziom rozmowy, chcia-łoby sie˛ rzec.

Bohaterka chce nas´ladowac´ we wszystkim inicjatorke˛ literackich wieczo-rów we Florencji. Jes´li wie˛c rozmowy w jesienne wieczory hrabina Albani rozpoczynała odgrywaniem na fortepianie Mozarta, Beethovena, Rossiniego, Gounoda czy Chopina, proponuj ˛ac póz´niej swym rozmówcom jakis´ temat z dziedziny sztuki lub literatury, to Stefania Walnicka wieczór chciała rozpocz ˛ac´ takz˙e jakims´ pie˛knym akordem. Widac´, z˙e Klaczke˛ przeczytała dos´c´ starannie, albowiem przypomniała sobie, iz˙ hrabina grała Msze˛ papiez˙a Marcelego Giovanniego Pierluigi da Palestrina, choc´ nie, jak pamie˛tała koziogłowska gospodyni, na rozpocze˛cie, lecz na zakon´czenie rozwaz˙an´ pos´wie˛conych katolicyzmowi Dantego. Taki włas´nie wybór tła muzycznego miał byc´ dopełnieniem rozwaz˙an´ ksie˛cia Silvio. Walnicka, chc ˛ac is´c´ t ˛a sam ˛a drog ˛a, szukała wie˛c utworu, który by najlepiej towarzyszył rozmys´laniom o Słowackim. Szukała i znalazła! Rozmowe˛ spróbowała rozpocz ˛ac´ odegraniem Czerwonego sztandaru, gdyz˙ Słowacki według niej był rewolucjonist ˛a spod znaku lewicy PPS. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, z˙e fortepian rozstroił sie˛ na skutek wilgoci spowodowanej nizinnym połoz˙eniem Dolnych przeciez˙ Koziogłów i: „zamiast groz´nego huraganu, spod palców graj ˛acej płyne˛ła jakas´ ucieszna karykatura”10.

Nowela jest takz˙e kolejn ˛a realizacj ˛a młodopolskiego konfliktu artysta – filister, ale czy rzeczywis´cie konfliktu?

9 Tamz˙e, s. 217. 10Tamz˙e, s. 239.

(10)

Oczywis´cie literat-rezydent pogardza gospodyni ˛a, czuje swoj ˛a wyz˙szos´c´ wynikaj ˛ac ˛a z posłannictwa sztuki, ale – jak pisał Andrzej Makowiecki – arty-sta jest cze˛sto ekonomicznie upos´ledzony i niewyarty-starczalny11 i tu objawia sie˛ pewnego rodzaju wyz˙szos´c´ filistra:

Za fasad ˛a ostrego antagonizmu ukrywa sie˛ symbioza, w której filister ofiarowuje pieni ˛adze, a twórca – dzieła sztuki zrealizowane wg wymagan´ mieszczan´skiego gustu. Filistra i artyste˛ ł ˛aczy takz˙e pewien typ mentalnos´ci ukształtowany przez prawa kapitalistycznego rynku. Tres´ci oferowane przez artyste˛ w dziele sztuki jedynie pozornie przeciwstawiaj ˛a sie˛ systemowi mys´lenia filistra – w rzeczywistos´ci zgłasza on na nie zapotrzebowanie12.

Mowa tu oczywis´cie o konflikcie znanym przede wszystkim z miasta, ale ten sam problem dotyka szlacheckiego dworu Stefanii Walnickiej, aspiruj ˛ a-cego do bycia salonem. Z jednej strony artysta jest wolny, moz˙e tworzyc´ fikcje˛, moz˙e wkładac´ w usta kolejnych postaci to, co wydaje mu sie˛ sto-sowne, ale z drugiej strony jest cze˛sto tylko rzemies´lnikiem, tworzy kon-kretny wyrób, tworzy go na zamówienie i za pieni ˛adze! Nalez˙y dodac´, z˙e działa na zamówienie i za pieni ˛adze ... filistra.

Koziogłowska hrabina Albani to nie jedyna wdowa na kartach nowel Sie-dleckiego.

Nieco waz˙niejsze, bo polityczne zagadnienia zaprz ˛ataj ˛a umysł Eugenii Reyszwirowej z Formuły kompromisu. Jednak i te˛ postac´ dotkne˛ła ostra sa-tyra. Cała nowela jest włas´ciwie rozmys´laniami bohaterki stoj ˛acej w obliczu dokonania waz˙nego z˙yciowego wyboru: wyjs´c´ czy nie wyjs´c´ powtórnie za m ˛az˙. Rzecz w opinii bohaterki nie jest błaha, bo dotyka kwestii politycznych. Zmarły m ˛az˙ nalez˙ał do rz ˛adz ˛acego obozu pozytywistów, tu rozumianego jako obóz konserwatywny, zas´ staraj ˛acy sie˛ o re˛ke˛ bohaterki Stanisław Warszewicz jest opozycjonist ˛a! Wdowa staje sie˛ ofiar ˛a chaosu mys´lowego: z jednej strony wie, z˙e zdradza „sztandar pozytywizmu”, a z drugiej czuje sie˛ powołana do nawrócenia opozycjonisty Warszewicza. Z pomoc ˛a bohaterce przybywa przy-jaciółka, te˛ interesuj ˛a jednak tylko zagadnienia praktyczne, na przykład dotycz ˛ace długos´ci pocałunku. Oczywis´cie wdowa w kon´cu zostaje z˙on ˛a czło-wieka, którego pogl ˛ady polityczne zasadniczo róz˙ni ˛a sie˛ od jej pogl ˛adów, „odziedziczonych” po me˛z˙u.

Satyra dotyka tu jednak nie tylko obu kobiet, ale i me˛z˙czyzn. Jest to bowiem nowela o z˙ ˛adzy władzy. Rzekomy opozycjonista pod wpływem

pro-11Młodopolski portret artysty, Warszawa 1971. 12Tamz˙e, s. 117.

(11)

pozycji obje˛cia teki ministerialnej nagle zmienia zapatrywania, nazywaj ˛ac zachodz ˛acy w sobie samym proces „naturaln ˛a ewolucj ˛a dojrzewania”13.

Me˛z˙czyz´ni cze˛sto u Grzymały „choruj ˛a” na niedojrzałos´c´ czy to uczucio-w ˛a, czy w sferze pogl ˛adów politycznych, czy tez˙ stosunków społecznych. Na takie włas´nie nieprzystosowanie cierpi bohater Dywersji. Stawski to uta-lentowany muzyk, ale przede wszystkim człowiek szalenie dokładny i precy-zyjny, który w wykonanie kaz˙dej czynnos´ci wkłada maksimum energii, zawsze chce dogłe˛bnie poznac´ problem, którym ma sie˛ zajmowac´. St ˛ad nigdy nie moz˙e nic zrobic´ na czas, z˙yje prawie w ubóstwie, bo nie potrafi sie˛ wywi ˛azac´ z obietnic i obowi ˛azków wynikaj ˛acych z zajmowanych stanowisk, jakie zdobywa dzie˛ki troskliwej opiece i protekcji przyjaciół. Bohater jest bardzo sympatyczny, mimo iz˙ nie moz˙e niczego w z˙yciu osi ˛agn ˛ac´, to ujmu-j ˛ace s ˛a jego upór i che˛c´ dogłe˛bnej analizy kaz˙dego problemu. Zdzisław De˛bicki uwaz˙a te˛ postac´ za jedn ˛a z najlepiej nakres´lonych przez Grzymałe˛:

Czyz˙ podobna bowiem nie pokochac´ takiego Stawskiego z „Dywersji”, narysowanego wybornie i ujmuj ˛acego wyj ˛atkow ˛a bezradnos´ci ˛a teoretyka i marzyciela?

Pokutuje w nim w prawdzie Sienkiewiczowska „l’improductivite slave” ale przybiera tu ona postac´ odre˛bn ˛a14.

Rzadki to w nowelistyce Siedleckiego przypadek, z˙e bohater narysowany jest w tak ciepłych barwach i nie poddany krytyce, mimo iz˙ nie wolny przeciez˙ od wad. Postac´ pokazana jest w taki sposób, z˙e traktujemy j ˛a z t ˛a sam ˛a wy-rozumiałos´ci ˛a jak przyjaciel, chc ˛acy po raz kolejny za wszelk ˛a cene˛ uchronic´ muzyka przed kłopotami:

Sprawiało mu rados´c´, z˙e nowina, jak ˛a wiezie z zagranicy, ustali nareszcie los Stawskiego i wyrwie go z kre˛gu kłopotów materialnych. Poniewaz˙ Stawskiego nie tylko lubił, ale i cenił za niezwykłe zalety umysłu, poniewaz˙ kaz˙da godzina spe˛dzona ze Stawskim dawała mu za-wsze wraz˙enie jakiegos´ ciepła duchowego, tego ciepła, które roztacza wokół siebie inteli-gencja, poł ˛aczona z sercem, a uzupełniona urokiem artysty – wie˛c Rzycki odczuwał cos´ w rodzaju spłaty wdzie˛cznos´ci za tyloletni ˛a znajomos´c´ i zaz˙yłos´c´15.

„Urok artysty” – bo bez w ˛atpienia bohater jest artyst ˛a-muzykiem, ale i artyst ˛a w szerszym znaczeniu tego słowa. Stawski ma bowiem zupełnie inny sposób patrzenia na s´wiat, postrzega go z odmiennej perspektywy. Nie mys´li

katego-13A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i, Galeria moich bliz´nich, Kraków 1911, s. 237. 14Z. D e˛ b i c k i, Galeria moich bliz´nich, „Kurier Warszawski” 1911, nr 212, s. 2. 15Galeria, [1921], s. 37.

(12)

riami realizmu, a obserwuje rzeczywistos´c´ i poddaje gruntownemu badaniu kaz˙dy jej element. Scena wizyty bohatera u dyrektora przedsie˛biorstwa „Pew-nos´c´”, który ma dla muzyka okres´lone zadanie, moz˙e byc´ uznana za kolejn ˛a realizacje˛ wspomnianego juz˙ konfliktu artysta-filister. Z jednej strony ktos´, kto zleca wykonanie pewnych obliczen´, człowiek mys´l ˛acy trzez´wo i reali-stycznie, a z drugiej artysta-romantyk, który nawet szereg działan´ ksie˛gowych traktuje jak przedmiot rozwaz˙an´, buduj ˛ac wokół nich cał ˛a teorie˛, dokonuje analizy i interpretacji, traktuj ˛ac szeregi liczb jak przedmiot sztuki. Rze-czywistos´c´ i realnos´c´ nie znajduj ˛a swojego miejsca w z˙yciu bohatera. Znów wypada przywołac´ słowa z Młodopolskiego portretu artysty:

U podstaw romantycznej konstrukcji osobowos´ci twórczej lez˙ało przes´wiadczenie, iz˙ artysta jest indywidualnos´ci ˛a, w której moz˙liwos´ciach lez˙y tak intensywna realizacja wszystkich po-tencjalnych uzdolnien´ i predyspozycji ludzkich, jaka nie jest dana jakiejkolwiek innej jed-nostce. Be˛d ˛ac indywidualnos´ci ˛a niepowszedni ˛a, spełniaj ˛ac ˛a wymagania niezwykłos´ci przy-miotów duszy i rozumu, stawał sie˛ twórca reprezentantem całej ludzkos´ci w tym, co miała ona do zaoferowania najlepszego. Zarazem, jes´li s´wiat jest sam w sobie niepoznawalny i nie istniej ˛a byty obiektywne – jedynie funkcje poznawcze, jakie pozostały sztuce, ograniczaj ˛a sie˛ do badania jednostkowych podmiotów przez˙ywaj ˛acych16.

Scena kulminacyjna noweli, a wie˛c ta, podczas której bohater snuje plany dywersji na froncie rosyjsko-japon´skim, rozgrywa sie˛ nie gdzie indziej, ale w miejscu, moz˙na powiedziec´, przynalez˙nym młodopolskiemu artys´cie, w ka-wiarni, przy filiz˙ance dawno ostygłej czarnej kawy. Hertenstein w Próchnie woła „[...] niech z˙yje kawiarnia – ta kwarantanna cierpliwych, ambitnych a bezpłodnych! Tu moz˙ecie do woli pisac´, malowac´ i rzez´bic´ je˛zykiem”17.

Wspominalis´my juz˙ o rozległos´ci tematycznej wczesnej beletrystyki Sie-dleckiego, jak dot ˛ad jednak dało sie˛ wyróz˙nic´ pewne powtarzaj ˛ace sie˛ mo-tywy. Kolejna nowela wymaga zdecydowanie osobnego omówienia.

Opowies´c´ Jego pierwszy romans swoim charakterem odbiega od pozosta-łych utworów w tym zbiorze, krytycy traktowali j ˛a bardzo zdawkowo, acz-kolwiek uwaz˙ali za bardzo dobr ˛a. I pewnie dlatego Siedlecki wycofał kontrowersyjn ˛a nowele˛ z drugiego wydania tomu.

Jego pierwszy romans moz˙na nazwac´ opowies´ci ˛a o wyobraz´ni budowanej przez wypaczon ˛a rzeczywistos´c´. Nowela traktuje o zabawie dzieci z ubogiego przedmies´cia. Jest ich dwoje – Władek i nieco od niego starsza uczennica

16M a k o w i e c k i, dz. cyt., s. 20.

(13)

pierwszej klasy gimnazjum – Helenka. Dzieci s ˛a dokładnie takie, jakimi stwo-rzyło je s´rodowisko, w którym z˙yj ˛a. Dziewczynka chce sie˛ bawic´ w dom, na-s´laduj ˛ac słowa i gesty matki, chłopak wychowany w biedzie bawi sie˛ tak, jak podpowiada mu wyobraz´nia, marzy o dostatku, który kojarzy mu sie˛ z kos´-ciołem, czy bogatym, w jego mniemaniu, urz ˛adzeniem mieszkania dziewczyn-ki. Jej zabawy naznaczone s ˛a pie˛tnem erotyzmu i stanowi ˛a odbicie sposobu z˙ycia matki-utrzymanki. Scena, która ma miejsce podczas wagarów, jest wre˛cz szokuj ˛aca i jakz˙e inna niz˙ te same tres´ciowo opisy znane choc´by z Doliny Issy, a przeciez˙ tres´ciowo taka sama. Warto przytoczyc´ słowa Miłosza:

Z Onute cze˛sto gubili gdzies´ gromade˛ innych dzieci i wymykali sie˛ na miejsce nad Iss ˛a, które było tylko ich. Dostac´ sie˛ tam nie moz˙na było inaczej niz˙ pełzaj ˛ac na czworakach, tunelem pod nawisł ˛a tarnin ˛a, a ten zakre˛cał i nalez˙ało dobrze go znac´. Wewn ˛atrz, na małym pagórku piasku, bezpieczen´stwo zbliz˙ało ich do siebie, rozmawiali przyciszonymi głosami i nikt, nikt ich tam nie mógł dosie˛gn ˛ac´, a oni słyszeli stamt ˛ad plusk ryby, stukanie kijanek, turkot kół na drodze. Goli lez˙eli z głowami zwróceni do siebie, cien´ padał im na re˛ce i w tym niedoste˛pnym pałacu mieli w ten sposób jeszcze mniejsze schowanie, w którym prze-bywało sie˛ tajemniczo i chciało sie˛ szeptem opowiadac´ [...]. Zostawali tak długo, słon´ce przesuwało sie˛ w górze, wiedział, z˙e chce, z˙eby jej dotykał i robiło sie˛ Słodko18.

Jakz˙e inny nastrój panuje w tej scenie. Jest to obrazek subtelny, pie˛kny, ciepły, emanuje czułos´ci ˛a. A przeciez˙ to tak naprawde˛ taka sama scena, jak ta, która rozgrywa sie˛ na kartach Jego pierwszego romansu:

Zdyszani dobiegli do ł ˛aczki. Była juz˙ s´cie˛ta trawa i rudziała. Słon´ce jesienne dobrotliwie grzało ziemie˛. W samej gardzieli w ˛awozu wyrastał krzak leszczyny. Gał ˛azki były juz˙ nagie. Lis´c´ lez˙ał ge˛sty mie˛dzy pre˛tami. Helenka zacze˛ła gospodarowac´ w ge˛stych lis´ciach. – Teraz moz˙emy juz˙ is´c´ spac´. Rozbierajmy sie˛.

– Kiedy zimno.

– Sk ˛ad znów zimno – w pokoju? To sie˛ zreszt ˛a napali w piecu.

W szczeline˛ mie˛dzy pre˛towiem włoz˙yła nieco lis´ci i zacze˛ła nas´ladowac´ rozpalanie. Rozebrali sie˛... kilka zerwanych gał ˛azek imitowało kołdre˛ „szkock ˛a w kraty”. Po chwili dziewczynka zerwała sie˛.

– Musze˛ zasłonic´ klamke˛ chustk ˛a, z˙eby Helenka nie podgl ˛adała... Swoj ˛a sukienk ˛a zasłoniła krzak z drugiej strony...

– Tak, trzeba zasłonic´ tu od góry... Te˛dy dołem przez szpare˛ w drzwiach be˛dzie Helenka podgl ˛adała. Tej szpary sie˛ nie zasłania.

Pobiegła z powrotem i starannie na nowo ułoz˙yła kołdre˛ w kraty.

Na listopadowym, choc´ ciepłym powietrzu, dzieciom było jednak zimno. Przytulili sie˛ do siebie mocno.

– S´ciskajmy sie˛...

(14)

Władek uczuł, z˙e dzieje sie˛ z nim cos´ dziwnego. Jakby tracił przytomnos´c´. Oczy miał otwarte, a jednak nic nie widział. Pre˛ty leszczyny zszywały sie˛ w jak ˛as´ stalow ˛a płaszczyzne˛... Czuł, z˙e grzeje go słon´ce... Chciałby krzykn ˛ac´ ze strachu, a wstrzymuje sie˛, bo jakos´ dziwnie z˙al by mu było stracic´ te˛ chwile˛, choc´ jest to chwila le˛ku...

Nie wiedział sam, jak długo tak trwali. Ona zerwała sie˛ pierwsza...19

U Grzymały, jak widac´, juz˙ sama aura ewokuje zupełnie inny nastrój. Uogólniaj ˛ac: to, co niesie ze sob ˛a miasto, jest chore i wypaczone, wies´ to niewinnos´c´, nawet w akcie inicjacji, czułos´c´, ciepło. Wchodzenie w kraine˛ erotyki moz˙e sie˛ odbyc´ w sposób naturalny i pie˛kny, ale moz˙e tez˙ byc´ wre˛cz przeciwnie. Wyobraz´nia dziecka moz˙e tworzyc´ „niedoste˛pne pałace”, ale tez˙ pokoje z kuchni ˛a....

Utwór wyraz´nie „odstaje” od reszty przede wszystkim poprzez wprowadze-nie bohaterów dziecie˛cych, a takz˙e przez swój naturalizm. Jest to bowiem nowela wyraz´nie naturalistyczna – kładzie nacisk na pokazanie, jak z˙ycie ubogiego przedmies´cia wpływa na los najmłodszych, jak okres´lone s´rodo-wisko, charakter osób, z którymi przyszło dziecku z˙yc´, determinuje jego osobowos´c´ i sposób patrzenia na s´wiat, model przez˙ywania. Młody człowiek pozbawiony moz˙liwos´ci normalnego rozwoju, pozbawiony, tak jak Helenka beztroskiego dziecin´stwa i zmuszony do ogl ˛adania wypaczonego z˙ycia do-rosłych, nie ma szans na normalne dojrzewanie. W s´wiecie tej noweli panuje wie˛c determinizm społeczny. Wart podkres´lenia jest fakt, iz˙ dziecko posiada niezwykły wre˛cz dar obserwacji i przenoszenia na swój własny grunt zacho-wan´ podpatrzonych w s´wiecie dorosłych, a takz˙e niesamowit ˛a wyobraz´nie˛.

Wydaje sie˛, z˙e Grzymale udało sie˛ dos´c´ dobrze pokazac´ psychologie˛ dzie-cie˛c ˛a, ale, choc´ w jego póz´niejszej prozie znajdziemy postaci dzieci, to do poruszonego w Jego pierwszym romansie tematu Siedlecki juz˙ nie wrócił, a nawet – o czym wspominalis´my – usun ˛ał nowele˛ z drugiego wydania zbiorku. Trzy kolejne utwory przenosz ˛a nas w czasie. Przede wszystkim odbywamy we˛drówke˛ az˙ do s´redniowiecza i trafiamy w zupełnie inny s´wiat, a w nim spotykamy odmiennych bohaterów i inne z˙yciowe sytuacje.

Warto przytoczyc´ doskonałe streszczenie pierwszej z opowies´ci, autorstwa cytowanego Zygmunta L. Zaleskiego. Brzmi ono:

W staroz˙ytnej ongi siedzibie moz˙nego rodu mieszka za dni naszych brzydka starzej ˛aca sie˛, ale bogata córka młynarza. Pracuje bez wytchnienia, skrycie i na próz˙no wzdychaj ˛aca do zam ˛az˙pójs´cia. Wreszcie zjawia sie˛ ktos´; pyta uprzejmie Yvonne˛ o jej dom, otoczenie i całymi godzinami wpatruje sie˛ w jej okna. Nieznajomy odchodzi wprawdzie nie powiedziawszy

(15)

ostatniego słowa, ale Yvonna be˛dzie nan´ czekac´ długo, długo – do kon´ca z˙ycia. Nie wie i nie dowie sie˛ nigdy, biedaczka, z˙e jej <uprzejmy pan> przychodzi do niej nie w zaloty, lecz, by popatrzec´ na mury swoich przodków, niegdys´ moz˙nych władców normandzkiego zamczyska. Odtworzenie narodzin te˛sknoty i narodzin marzenia w prostej i pospolitej duszy Yvonny posiada tu wyj ˛atkowy urok s´wiez˙os´ci i naiwnos´ci20.

Tak w skrócie przedstawia sie˛ tres´c´ utworu. Istotny jest tu jednak takz˙e portret kobiety namalowany bardzo plastycznie, a momentami, szczególnie, gdy dotyczy wygl ˛adu zewne˛trznego bohaterki, dosadnie. Opisy brzydoty ko-biety s ˛a wre˛cz naturalistyczne:

A równoczes´nie Yvonna potwornieje coraz bardziej. Szyja jej wydłuz˙a sie˛ bez miary, kłe˛by i ramiona wydłuz˙aj ˛a sie˛ po me˛sku, rosn ˛a w niebywałe zwoje mie˛s´ni; cały organizm, przy-wykły od dziecka do nadludzkiego wprost trudu, staje sie˛ jakis´ z˙ylasty, jakby z powrozów utkany; gruba, stwardniała skóra oblekała wysmukły i z˙ołdacki rzekłbys´, szkielet; nad rozłoz˙ystymi barkami i wyci ˛agnie˛t ˛a szyj ˛a sterczy niekształtna mula twarz, boles´nie osypana ospowin ˛a. Na wydłuz˙onej czaszce rzadziej ˛a włosy zebrane w warkoczyk krótki i w ˛atły. Wówczas to przezwano j ˛a ur ˛agliwie – smukła Yvonn ˛a21.

Z takim opisem zewne˛trznym kontrastuje charakter bohaterki. Jest to bo-wiem postac´ wzbudzaj ˛aca współczucie, ale i sympatie˛. Podkres´lone s ˛a wyraz´-nie takie cechy młynarki, jak pracowitos´c´, gospodarnos´c´, cierpliwos´c´. Yvonna jest, mimo wszystkich przeciwnos´ci i codziennej walki z samotnos´ci ˛a, kobiet ˛a tward ˛a i godn ˛a podziwu, a przy tym szalenie delikatn ˛a. Mamy w noweli nie-zwykle subtelne opisy jej pracy, be˛d ˛acej przygotowaniem do zam ˛az˙pójs´cia i narodzin dziecka, kiedy bohaterka w zimowe wieczory szykuje niemowle˛c ˛a wyprawke˛.

Jest kobiet ˛a czekaj ˛ac ˛a, wiern ˛a i wytrwał ˛a, widzimy j ˛a przede wszystkim w oknie domu-kaplicy, wpatrzon ˛a w droge˛, któr ˛a w kaz˙dej chwili moz˙e przyjs´c´ ukochany. Jej pełne pos´wie˛cenia i cierpliwe czekanie, prostota, na-iwnos´c´ i wiara nie s ˛a tu wyszydzone, lecz budz ˛a nasze ciepłe uczucia. Bo-haterka cały czas d ˛az˙y do celu, zarówno na płaszczyz´nie realnej, wci ˛az˙ roz-wijaj ˛ac działalnos´c´, jak i w planie nierealnym, czekaj ˛ac wytrwale na rea-lizacje˛ marzenia. Pozostaje jednak samotna przez całe z˙ycie.

Postac´ starej panny spotykamy cze˛sto w literaturze polskiej drugiej połowy XIX wieku. Bohaterkom takim pos´wie˛ciła artykuł Anna Martuszewska, pi-sz ˛ac, iz˙ w pozytywistycznych powies´ciach (jako postaci mniej lub bardziej epizodyczne) i w nowelistyce (jako postaci główne) cze˛sto pojawiaj ˛a sie˛

20Dzieło i twórca (Studia i wraz˙enia literackie), Warszawa 1913, s. 202. 21Galeria, 1921, s. 97-98.

(16)

kobiety, które nie wyszły za m ˛az˙. Autorka przywołuje utwory Elizy Orzesz-kowej, Marii Konopnickiej, Bolesława Prusa, Walerii Marrené-Morzkowskiej i Józefa Ignacego Kraszewskiego. Róz˙ne s ˛a przyczyny staropanien´stwa, cze˛sto kobiety takie po s´mierci rodziców pozbawione posagu i wykształcenia pozo-staj ˛a na łasce krewnych i staj ˛a sie˛ włas´ciwie niepotrzebne. W takim kon-teks´cie pojawia sie˛ kategoria swoistej bezdomnos´ci postaci. Ale s ˛a i kobiety pracuj ˛ace i to nie tylko takie, które mieszkaj ˛a w cudzych domach. Bohaterki maj ˛a cze˛sto jakies´ własne lokum, ale staje sie˛ ono dla nich swoistym azylem--wie˛zieniem, miejscem samotnym i pustym. Według Anny Martuszewskiej zwłaszcza w niektórych nowelach Orzeszkowej z kon´ca XIX wieku obraz sta-ropanien´stwa nie słuz˙y juz˙ programom emancypacyjnym, lecz staje sie˛ obra-zem „tragicznej samotnos´ci ws´ród tłumu obcych”22.

Yvonna ma dom, na dodatek nie jest on wcale ubogim pokoikiem na pod-daszu. Bohaterka nawet nie moz˙e uchodzic´ za kobiete˛ biedn ˛a, ale nie zmienia to w z˙adnej mierze faktu, iz˙ pozostaje samotna. Przywoływana powyz˙ej ba-daczka wspomina jeszcze o jednej przyczynie samotnos´ci i staropanien´stwa, któr ˛a jest kalectwo23. Yvonna nie jest w z˙aden sposób niepełnosprawna, jednak jej „ekspresjonistyczna” brzydota ma cechy nienaturalne, monstrualne, co nadaje im charakter kalectwa, ponadto jest obarczona pewnym niedo-rozwojem psychicznym, całkowicie bowiem zamyka sie˛ na ludzi. Wyraz´nie widac´ tu pie˛tno ojca, który zabraniał jej kontaktów z kimkolwiek. Kalectwem tez˙ moz˙na nazwac´ nieumieje˛tnos´c´ nawi ˛azywania kontaktów, byc´ moz˙e wyni-kaj ˛ac ˛a z wychowania bez matki, o której ojciec z niewiadomych powodów zabraniał nawet wspominac´. Kobieta zamyka sie˛ we własnym, wymys´lonym i nierzeczywistym s´wiecie.

Yvonna to jedna z najsubtelniejszych postaci kobiecych u Grzymały, a dzieje jej z˙ycia to historia rozdz´wie˛ku mie˛dzy wygl ˛adem zewne˛trznym a wne˛trzem człowieka i rozdz´wie˛ku mie˛dzy tym co realne a marzeniem.

Nie sposób jednak w tym miejscu zakon´czyc´ rozwaz˙an´ o powyz˙szej nowe-li. Zbudowana jest ona bowiem według pewnego schematu, w pewnym sensie schematu bajkowego. Oto w starej tajemniczej kaplicy, niczym w zamkowej wiez˙y, mieszka „smukła” Yvonna jak ksie˛z˙niczka zamknie˛ta, odizolowana od s´wiata zewne˛trznego przez ojca. Jej jedyna przyjemnos´c´ to spogl ˛adanie przez

22Zob. Azyl czy wie˛zienie. O domu starej panny w literaturze polskiej drugiej połowy XIX

wieku, w: Obraz domu w kulturach słowian´skich, red. T. D ˛abek-Wirgowa i A. Z. Makowiecki, Warszawa 1997, s. 79-88.

(17)

okno na droge˛, na której pewnego dnia ukazuje sie˛ wyczekiwany... ksi ˛az˙e˛. S ˛a tez˙ motywy jakby rodem z innej bajki, Yvonna jest przeciez˙... młynark ˛a. Zwykle młynarka była pie˛kna, dobra i pracowita, cze˛sto w opozycji do le-niwej, złej i brzydkiej ksie˛z˙niczki. Pierwsza zamieszkiwała w ubogim młynie, druga – w bogatym pałacu. Tu naste˛puje całkowite pomieszanie schematów. Yvonna jest brzydka, ale dobra, szlachetna i pracowita, z˙yje w wiez˙y-kaplicy, ale zysk (bogactwo) przynosi jej praca we młynie.

Jest wie˛c z jednej strony Smukła Yvonna opowies´ci ˛a o samotnos´ci starej panny, na której z˙yciu pie˛tno pozostawia ojciec-tyran, zamykaj ˛acy córce droge˛ do szcze˛s´cia, jest tez˙ opowies´ci ˛a, w której czas jednostki styka sie˛ i przeplata z czasem historii – bo przeciez˙ na los bohaterki niebagatelny wpływ ma fakt, iz˙ mieszka w miejscu, w którym rozegrały sie˛ wydarzenia z przeszłos´ci rodu tajemniczego me˛z˙czyzny, ale jest tez˙ gr ˛a z popularn ˛a w Młodej Polsce konwencj ˛a bas´ni.

Zdecydowanie mniej subtelne (i dlatego odmalowane ze spor ˛a doz ˛a ironii) s ˛a bohaterki Prawdziwych dziejów don Juana i Dlaczego zamilkł Peire Vidal. W obu nowelach az˙ roi sie˛ od kobiet, choc´ w obu tytułowymi bohaterami s ˛a me˛z˙czyz´ni. W pierwszej taki, do którego płec´ pie˛kna lgnie tak mocno, z˙e bohater nie moz˙e sobie z tym poradzic´, a w drugiej taki, którego kobiety podziwiaj ˛a, lecz jako pies´niarza, nie kochanka. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim utworze kobiety zostały ukazane w niekorzystnym s´wietle. Wed-ług narratora pierwszego opowiadania to włas´nie one, a nie don Juan, s ˛a winne. Nieustannie go prowokuj ˛a i zmuszaj ˛a do romansów, chc ˛ac osi ˛agn ˛ac´ okres´lony cel (na przykład zwrócic´ uwage˛ me˛z˙a). Don Juan w tej sytuacji, wbrew temu, czego uczy nas tradycja, staje sie˛ ofiar ˛a sprytu i przebiegłos´ci kobiecej.

Tak ˛a sam ˛a ofiar ˛a jest tytułowy bohater drugiego z wymienionych utworów. Dopóty moz˙e tworzyc´ pie˛kne pies´ni i byc´ wielbiony, dopóki jedna z pan´ nie doprowadza, na skutek pokre˛tnej kobiecej logiki, do miłosnego spełnienia, które dla artysty staje sie˛ powodem niemocy twórczej. Najzabawniejsze jest to, z˙e w sidła logicznych zawiłos´ci kobiecego umysłu wpada takz˙e zdradzony m ˛az˙. Scena zwierzen´ przyjaciółek z Dlaczego zamilkł Peire Vidal, przypomi-naj ˛aca tzw. s ˛ady miłos´ci, maj ˛aca miejsce podczas haftowania ornatu, jest doskonałym obrazkiem socjologicznym. Ukazuje kobiety arystokratki-marzy-cielki, które potrafi ˛a rozmawiac´ włas´ciwie jedynie o tym, jakie uczucia wzbudzaj ˛a w me˛z˙czyznach. Po kolei opowiadaj ˛a, w jakich okolicznos´ciach tytułowy bohater starał sie˛ o ich wzgle˛dy i jak to sie˛ zakon´czyło.

(18)

W Prawdziwych dziejach.... kobiety prowokuj ˛a, kobiety napastuj ˛a, a biedny don Juan staje sie˛ bezwoln ˛a ofiar ˛a, ulega z litos´ci: „Nie było sprawy, której by niewies´cie mógł odmówic´. Wszystko, czego zaz˙ ˛adały, spełniał. [....] uczynnos´c´ jego kon´czyła sie˛ zawsze na miłos´ci”24.

Denis de Rougemont w ksi ˛az˙ce Miłos´c´ a s´wiat kultury zachodniej, zesta-wiaj ˛ac don Juana z Tristanem, tak tłumaczy poste˛powanie naszego bohatera:

Don Juan reprezentuje [...] czysty rodzaj me˛ski, spontanicznos´c´ instynktu i jak ˛as´ czysto duchow ˛a forme˛ w tan´cu ponad morzem moz˙liwos´ci. Jest to wiekuista niewiernos´c´, lecz jest takz˙e wiekuiste poszukiwanie jedynej kobiety, nigdy nie osi ˛agnie˛tej wskutek ci ˛agłych pomyłek z˙ ˛adzy. Jest to zuchwała chciwos´c´ młodos´ci odnawiaj ˛aca sie˛ przy kaz˙dym spotkaniu i jest to takz˙e tajemna słabos´c´ tego, który nie moz˙e posiadac´, poniewaz˙ nie dos´c´ istnieje, nie dos´c´ j e s t, by m i e c´. [...]

Tristan nie potrzebuje juz˙ s´wiata, bo kocha! Tymczasem don Juan zawsze kochany nie moz˙e nigdy kochac´ wzajemnie. To jest powodem jego rozpaczy i oszalałej gonitwy25.

Jest wie˛c don Juan ofiar ˛a samego siebie, swojej niedojrzałos´ci. U Grzymały-Siedleckiego widzimy zas´ rycerza Osilini (bo takie nazwisko według kroni-karza nosił naprawde˛ don Juan – a oznacza ono w narzeczu starotoskan´skim mniej wie˛cej „łatwowierny”) jako ofiare˛ kobiecej przewrotnos´ci i z˙ ˛adzy, człowieka, który zdecydowanie nie do kon´ca potrafi zdystansowac´ sie˛ do okolicznos´ci z˙yciowych. Uwielbienie kobiet dla rycerza jest o tyle dziwne, z˙e jego wygl ˛ad zewne˛trzny, choc´ przekazany w jednym tylko zdaniu, nie wydaje sie˛ zache˛caj ˛acy: „Był on młodzien´cem s´redniego raczej wzrostu i nie pie˛kny”26.

Ale przeciez˙ kobiety widz ˛a to, co podpowiada im wyobraz´nia, bo jak ina-czej tłumaczyc´ zachowanie pie˛knej Azalis ulegaj ˛acej trubadurowi, który ma „wykrzywion ˛a lew ˛a połowe˛ twarzy”, „nadmiernie wyci ˛agnie˛t ˛a brode˛”, „bez-kształtny nos”. Gdy jednak rozpoczyna s´piew, kobieta tak bardzo poddaje sie˛ emocjom, z˙e wszystko staje sie˛ dla niej pie˛kne, a pies´niarz zmienia sie˛ w bohatera.

O ile postac´ tytułow ˛a Dlaczego... cechuje wie˛c zdecydowany dystans do rzeczywistos´ci (Peire nie ma zamiaru brac´ udziału w opiewanych w poezji wyprawach krzyz˙owych, ani tez˙ nie był kochankiem z˙adnej z kobiet, o któ-rych wys´piewuje swe historie), o tyle bohaterka, nalez˙ ˛aca zdecydowanie do grona kobiet niedojrzałych (choc´ ta niedojrzałos´c´ nieco inaczej objawia sie˛

24Galeria, 1921, s. 181.

25Przeł. L. Eustachiewicz, Warszawa 1968, s. 176. 26Galeria, 1921, s. 177.

(19)

tu, niz˙ w kreacji Yvonny), całkowicie oddaje sie˛ swoim wizjom. Rzekomy marzyciel-poeta twardo stoi na ziemi, kobieta okazuje sie˛ naiwna, a jej m ˛az˙, spokojny filozof i realista zostaje – na skutek zawiłos´ci kobiecej logiki – oszukany. Po raz kolejny satyra Grzymały dotyka wszystkich mieszkan´ców pałacu Barrala de Beaux. Zachowanie Vidala mies´ci sie˛ oczywis´cie w ramach konwencji – w kon´cu to pies´niarz, którego z˙ywiołem s ˛a zmys´lone historie, takz˙e o miłosnym spełnieniu, prac ˛a – tworzenie poezji maj ˛acej sławic´ pie˛kne kobiety i chwalebne czyny rycerzy. Dzie˛ki temu tak wielu trubadurów mogło znalez´c´ schronienie na arystokratycznych dworach.

Peire Vidal był postaci ˛a autentyczn ˛a. Jego dzieje, przekazane choc´by w Brewiarzu miłos´ci27, s´wiadcz ˛a o barwnos´ci postaci i dlatego te˛ a nie inn ˛a osobe˛ wybrał Grzymała, który zawsze szukał ludzi niepospolitych, by stwo-rzyc´ ich portrety. Vidal był synem kus´nierza z Tuluzy, tworzenie wielce sugestywnych pies´ni przychodziło mu z łatwos´ci ˛a. Utwory te były tak wyra-ziste, z˙e kawaler z Saint-Gilles uci ˛ał mu je˛zyk, bo pies´niarz chwalił sie˛, oczywis´cie poetycko, z˙e był kochankiem jego z˙ony. Odzyskał zdrowie dzie˛ki panu Uc z Baux. Z zamorskich wojaz˙y przywiózł z˙one˛, rzekom ˛a siostrzenice˛ cesarza Konstantynopola, po którym nie kto inny jak on, Peire Vidal, miał dziedziczyc´ tron! Miał tez˙ oczywis´cie swoje damy serca. Z ich bogatego grona nalez˙y wyróz˙nic´ dwie, bo na nie takz˙e zwrócił uwage˛ Siedlecki. Jedna to oczywis´cie pie˛kna Azalis, małz˙onka pana na Marsylii – Barrala, a druga to Loba (Wilczyca) z Pennautier, to dla niej pies´niarz przebrał sie˛ w wilcz ˛a skóre˛, co przypłacił cie˛z˙kimi ranami zaatakowany przez psy i pasterzy, którzy wzie˛li go za zwierze˛. Ten epizod znajduje odzwierciedlenie w jednej z opo-wies´ci wplecionych w Dlaczego zamilkł.... Nas bardziej interesuje pie˛kna Azalis. I tu takz˙e Grzmała posiłkował sie˛ histori ˛a znan ˛a z z˙ycia trubadura, nieco j ˛a jednak modyfikuj ˛ac. Zarówno Azalis, jak i jej m ˛az˙ wysoko cenili kunszt Peira, a i on bardzo lubił przebywac´ na ich dworze i sławic´ w pies´-niach umiłowan ˛a pani ˛a domu. Pewnego dnia, nachodz ˛ac j ˛a w sypialni, skradł jej pocałunek, a gdy budz ˛ac sie˛ Azalis zorientowała sie˛, z˙e to nie me˛z˙owi oddała pieszczote˛, zrobiła wielki hałas, a trubadur salwował sie˛ ucieczk ˛a az˙ do Genui, boj ˛ac sie˛ gniewu pana domu. Jednak oboje przebaczyli pies´nia-rzowi, a Azalis nakłoniona przez me˛z˙a zgodziła sie˛ podarowac´ Vidalowi nie-szcze˛sny pocałunek28.

27Por. Brewiarz miłos´ci. Antologia liryki staroprowansalskiej, tłum. i oprac. Z. Roma-nowiczowa, Wrocław–Warszawa–Kraków 1963.

(20)

Te˛ historie˛ Grzymała nieco zmodyfikował, czyni ˛ac winn ˛a zamieszania ko-biete˛. Tak jak przyczyn ˛a miłosnych podbojów i niemoz˙nos´ci ustatkowania sie˛ przez don Juana s ˛a niewiasty, tak tu Siedlecki wyraz´nie sugeruje, iz˙ do miłosnego spełnienia doszło za przyczyn ˛a małz˙onki Barrala de Beaux.

S ˛adz ˛ac po zuchwałym czynie, jakiego dokonał w sypialni pie˛knej Azalis, Peire Vidal nie był człowiekiem skromnym i cichym, lecz pewnym siebie, swojego talentu i powodzenia u kobiet pies´niarzem.

U Grzymały nie kon´czy sie˛ na pocałunku. Denis de Rougemont cytuje jed-nego z trubadurów, który twierdził, iz˙ w pałacu zamieszkanym przez dame˛ serca jest pie˛c´ bram: Poz˙ ˛adanie, Pros´ba, Słuz˙ba, Pocałunek i Spełnienie29. O ile pies´niarz Peire Vidal zatrzymał sie˛ u bramy czwartej, o tyle bohater Siedleckiego przekroczył i pi ˛ate drzwi.

Tak jak don Juan z litos´ci cze˛sto ulegał licznym kochankom, tak i Azalis, powoduj ˛ac sie˛ tym włas´nie uczuciem, uległa Vidalowi. Była jednak takz˙e kobiet ˛a odwaz˙n ˛a, bo uczyniła to, co inne panie uznawały za „uczynek miło-sierdzia”, ale kre˛powały je konwenanse. Mówiły: „[...] ale cóz˙ robic´, gdy równoczes´nie ci ˛az˙y nad nami ta nieznos´na wstydliwos´c´.

– I uczciwos´c´ małz˙en´ska –”30.

Satyra dotykaj ˛aca z˙ony Barrala de Beaux jest tym dotkliwsza, z˙e to włas´nie Azalis tego wieczoru miała poprowadzic´ dyspute˛ o wyz˙szos´ci miłos´ci zboz˙nej nad s´wiatow ˛a.

Grzymała szukał w historii, przede wszystkim tej nieco dalszej, postaci i wydarzen´ najbardziej barwnych, ciekawych. St ˛ad do swojej opowies´ci o tru-badurze wybrał Peira Vidala, jako tło historyczne w Yvonnie ukazał rzez´ hugenotów, bohaterem Prawdziwych dziejów... uczynił jednego z najsłynniej-szych pogromców serc niewies´cich. Taki a nie inny wybór s´wiadczy oczywi-s´cie o tym, jak szerokie były zainteresowania autora, jak rzetelna i głe˛boka jego wiedza historyczna czy historycznoliteracka. Siedlecki nie tylko kres´lił fantastyczne portrety niepospolitych ludzi swoich czasów, s´wietnie rysował fikcyjne osobowos´ci, ale tez˙ szukał w literaturze, w historii postaci barwnych i nietuzinkowych, by je uczynic´ swoimi bohaterami, zwykle co nieco przery-sowuj ˛ac, modyfikuj ˛ac, by uczynic´ portrety jak najbardziej niezwykłymi.

29Por. De R o u g e m o n t, dz. cyt., s. 102. 30Galeria, 1921, s. 151.

(21)

CZAS I PRZESTRZEN´

Jak w kaz˙dym utworze narracyjnym czas i przestrzen´, jako elementy s´wia-ta przedss´wia-tawionego, pełni ˛a i u Grzymały-Siedleckiego bardzo istotn ˛a role˛. Uzupełniaj ˛a charakterystyki, pozwalaj ˛a zbudowac´ nastrój.

Włas´nie zbudowaniu nastroju słuz˙y umieszczenie akcji dwu nowel w dzien´ wigilii, szczególny i wyj ˛atkowy w polskiej tradycji, spe˛dzany zwykle w gro-nie rodziny, w domowej atmosferze. Jednak zarówno w opowiadaniu Ws´ród nich tylko, którego akcja rozgrywa sie˛ w wigilie˛ roku 1889, jak i w noweli Depesza, akcja w roku 1813, zostajemy przeniesieni do Francji. Z˙ ołnierze biwakuj ˛a gdzies´ nad Mozel ˛a, Ston´ski spe˛dza wigilie˛ w swoim skromnym po-koju w jednej z paryskich kamienic. Pada deszcz – jest wie˛c szaro, smutno, nies´wi ˛atecznie. Dlatego dzien´ rachmistrza w fabryce szczotek włas´ciwie niczym nie róz˙ni sie˛ od innych, az˙ do wieczora, kiedy naste˛puje skrupulatnie przygotowana ods´wie˛tna kolacja. Ta niecodziennos´c´ ogranicza sie˛ do innych potraw, s´wi ˛atecznego ubrania i siana pod obrusem. I tu kon´cz ˛a sie˛ s´wi ˛ateczne symbole, ale dzien´, wybrany z wielu, w którym stary z˙ołnierz przywołuje duchy zmarłych, buduje nostalgiczny nastrój, smutek za czasem, który od-szedł, za szlacheckim dworem rodziców, za wiar ˛a, któr ˛a dawało uczestnictwo w kampanii napoleon´skiej, za nadziej ˛a pierwszego etapu emigracji. Wspom-nienia ewokowane s ˛a przez drobne przedmioty – listy, kartki urze˛dowe, czy wreszcie kawałek bandaz˙a, s´wiadectwo rany odniesionej dla ojczyzny. Tylko raz w roku te wszystkie przedmioty ogl ˛adaj ˛a s´wiatło dzienne, włas´nie w wi-gilie˛.

Wigilia w polskiej tradycji pełni role˛ wyj ˛atkow ˛a, dlatego włas´nie ten dzien´ wybierali takz˙e inni twórcy, chc ˛acy pokazac´ człowieka wygnanego, samot-nego, nieszcze˛s´liwego. St ˛ad akcja az˙ dwu opowiadan´ ze wspomnianego cyklu Szkiców Adama Szyman´skiego odbywa sie˛ włas´nie 24 grudnia. Samotnos´c´ sy-beryjska jest znacznie bardziej smutna, bo bezbrzez˙na jak kraina zesłania. Ale przeciez˙ i staruszek Ston´ski nie ma szans na powrót do kraju. Jego „Syberi ˛a” staje sie˛ nie tylko samotny pokój na poddaszu, ale i cały Paryz˙.

Obszary te˛sknoty mog ˛a byc´ wie˛c rozmaite. Rozległa, otwarta przestrzen´ nad Mozel ˛a, gdzie rozgrywa sie˛ akcja kolejnej „wigilijnej” noweli Grzymały jest tez˙ terenem samotnos´ci bohaterów, beznadziejnej, ogromnej. Oni maj ˛a szanse powrotu do ojczyzny, ale czy wszyscy? Na razie pogr ˛az˙eni w smutku wspominaj ˛a ojczyzne˛.

Przygotowaniu wigilii w normalnych warunkach towarzyszy okres´lony ce-remoniał. Oczywis´cie próbuj ˛a go przestrzegac´ takz˙e wygnan´cy. Zarówno

(22)

u Grzymały-Siedleckiego, jak i u wspomnianego Adama Szyman´skiego mamy do czynienia z pewnym schematem s´wi ˛atecznego wieczoru: przygotowanie wieczerzy, zmiana stroju lub choc´by dodanie do wystroju wne˛trza jakiegos´ niecodziennego elementu, przygotowanie stołu z sianem i białym obrusem, spoz˙ywanie kolejnych potraw, wspomnienia. W kaz˙d ˛a z tych czynnos´ci uczestnicy angaz˙uj ˛a sie˛ najmocniej jak potrafi ˛a. Bohaterowie Dwu modlitw tak s ˛a ukazani przez narratora opowiadania Adama Szyman´skiego:

[...] a gdy Bartłomiej zauwaz˙ył, z˙e warto by było „oche˛doz˙niej troche˛ zasi ˛as´c´ do tych s´wie˛-tych godów, zacze˛ło sie˛ ogólne mycie i przebieranie, jak gdyby na bal jaki wybierali sie˛ wszyscy. [...] Bartłomiej chodził z fontaziem, jak gdyby kij połkn ˛ał, ale za to, gdy jeszcze i Babin´ski przypi ˛ał wykrochmalony kołnierzyk, a Horodelski wyci ˛agn ˛ał jak ˛as´ odwieczn ˛a z˙a-kietke˛, nad której plamami biedził sie˛ z pół godziny, zewne˛trzny wygl ˛ad całej naszej kom-panii harmonijnie licował z jej uroczystym wewne˛trznym nastrojem. Całej, powtarzam, bo gdy wkrótce drzwi s ˛asiedniego pokoju otwarły sie˛ na os´ciez˙, zjawił sie˛ w nich Porankiewicz, równiez˙ s´wi ˛atecznie przybrany: w długim, wytartym surducie i choc´ z mniejszym kołnierzy-kiem, ale za to z fontaziem wcale nie gorszym od szewskiego31.

Ston´ski z Ws´ród nich tylko nim usi ˛adzie do stołu zakłada surdut i przeczesuje włosy, a wczes´niej:

Gdy juz˙ opłatek nie tylko był upieczony, ale nawet troche˛ zwe˛glony, obwi ˛azał go we wst ˛ a-z˙eczke˛ niebieskiego papieru, naste˛pnie mały, okr ˛agły stolik swój nakrył białym płótnem, podłoz˙ył poden´ troche˛ siana, postawił butelke˛ wina i kieliszek, obok wódke˛, wreszcie talerz z ryb ˛a i waze˛ z zup ˛a32.

Bohaterowie Uroczystej wigilii Szyman´skiego, gdy dowiaduj ˛a sie˛, z˙e ma do nich zawitac´ na s´wie˛ta rodak, dokonuj ˛a wre˛cz kulinarnych cudów:

Jak matka, przypominaj ˛aca sobie potrawy dziecie˛cia dawno niewidzianego, którego powrotu w dzien´ zapowiedziany oczekuje, tak i my przemys´liwalis´my, czym by mu najlepiej dogodzic´. [...] I biegł jeden na rynek i do sklepów po zapasy, drugi po naczynia niezbe˛dne i wkrótce nowa potrawa zwie˛kszała nasz ˛a uczte˛ obfit ˛a33.

Tak wie˛c czas wigilii spe˛dzanej na wygnaniu to czas, w którym kaz˙dy z bo-haterów chciałby na chwile˛ zapomniec´ o otaczaj ˛acej go smutnej rzeczywi-stos´ci z˙ołnierza, wygnan´ca, wie˛z´nia. Ale tez˙ czas wzmoz˙onego bólu, smutku, te˛sknoty. Nie jest waz˙ne, czy czas ten spe˛dza sie˛ w rozległej przestrzeni

31Dwie modlitwy, w: t e n z˙ e, Szkice, s. 286-287. 32Galeria, 1921, s. 7.

(23)

Syberii, ws´ród niewyobraz˙alnego mrozu i s´niegu, czy nad Mozel ˛a we Francji, w czasie pierwszych przymrozków, czy wreszcie w zamknie˛tej mikroprze-strzeni poddasza paryskiej kamienicy. Tak ˛a przestrzen´ moz˙emy zobaczyc´ choc´by na rycinie Elwiro M. Andriollego, pod znamiennym tytułem Opłakana wigilia pochodz ˛acym z roku 1875. W ubogim pokoju, przy nakrytym obrusem stole, siedzi starszy człowiek, trzymaj ˛ac w re˛ku opłatek. Na stole rozrzucone w nieładzie lez˙ ˛a, jak moz˙na sie˛ domys´lic´, pami ˛atki przeszłos´ci, tej prze-szłos´ci, któr ˛a me˛z˙czyzna opłakuje34.

Pokój emigranta, jaki spotykamy w noweli Siedleckiego, moglibys´my na-zwac´ izb ˛a-cel ˛a, uz˙ywaj ˛ac terminu Ewy Ihnatowicz, która w ten sposób okres´-la przeciwek zajmowany przez Anzelma Bohatyrowicza, takz˙e przeciez˙ po-wstan´ca z 1863 r. Autorka Literackiego s´wiata rzeczy porównuje urz ˛adzenie tego miejsca do celi klasztornej ze wzgle˛du na ubogie, surowe urz ˛adzenie wne˛trza35. O pokoju Ston´skiego wiemy tylko tyle, z˙e znajduje sie˛ tam łóz˙-ko, stół, piec, kle˛cznik, a cała przeszłos´c´ staruszka „mieszka” w szufladzie sekretarzyka.

O ile akcja Ws´ród nich tylko rozgrywa sie˛ w czterech s´cianach pokoju z˙oł-nierza, co jeszcze bardziej podkres´la jego samotnos´c´ i wyobcowanie, o tyle cze˛s´c´ akcji drugiej z „wigilijnych opowies´ci” dzieje sie˛, jak juz˙ wspomniano, w przestrzeni otwartej – rozległej, przypominaj ˛acej polski krajobraz:

Od chwili kiedy przekroczono Ren, kiedy zazieleniły sie˛ wody Mozeli, a nad ni ˛a rozpostarły sie˛ oku obszerniejsze ł ˛aki, pagórkowate pola, drogi topolami usadzane, nad moczarami olchy zrudziałym korzeniem szukaj ˛ace wody w mokradłach – coraz uporczywiej w oczach ich po-wstawał obraz ojczyzny.

Od czasu do czasu zamajaczał nawet z włoska stawiany pałacyk, jakby powie˛kszony dwór polski36.

Tu włas´nie przyszło biwakowac´ niewielkiemu oddziałowi wojska polskiego w słuz˙bie Napoleona. I znów dominant ˛a staje sie˛ te˛sknota wywołana kraj-obrazem, tak podobnym do rodzinnego, jak i niezwykłos´ci ˛a dnia, wigilii s´wi ˛at Boz˙ego Narodzenia. Zarówno przestrzen´, jak i czas (okres´lony dzien´ w roku) słuz˙ ˛a w wymienionych utworach wzmocnieniu nostalgii, te˛sknoty, samotnos´ci, ewokuj ˛a wspomnienia czasów, które mine˛ły (cze˛sto przywoływana ziemian´ska

34E. M. A n d r i o l l i, Opłakana wigilia, 1875, w: Andriolli. S´wiadek swoich czasów.

Listy i wspomnienia, oprac. J. Wiercin´ska, Wrocław 1976, il. 69.

35Literacki s´wiat rzeczy, Warszawa 1995, s. 67. 36Galeria, 1921, s. 19.

(24)

przeszłos´c´) i przywołuj ˛a ludzi, którzy odeszli. Pojawiaj ˛a sie˛ charakterystyczne dla s´wi ˛at symbole – u Ston´skiego jest to siano kładzione pod obrus, zas´ z˙oł-nierze ubieraj ˛a choinke˛, drzewko stoj ˛ace nieopodal. W obu wypadkach nieba-gateln ˛a role˛ odgrywa tez˙ aura, szara i bezs´niez˙na. Wigilii Michała Ston´skiego towarzysz ˛a ulewny deszcz i przenikliwy wiatr, z˙ołnierzom – pierwszy przy-mrozek. W obu wypadkach nie ma znaczenia konkretna data roczna (choc´ zo-staje przytoczona), chodzi raczej po pierwsze o moment historyczny, który skazał bohaterów na walke˛, tułaczke˛ i samotnos´c´ poza ojczyzn ˛a, a po drugie o wspomniany juz˙ wyj ˛atkowy dzien´ roku kalendarzowego i liturgicznego.

Ze wzgle˛du na reportaz˙owy charakter trzeciej z „noweli z˙ołnierskich” akcja O tym, jak zmuszony byłem kras´c´ owies ze starszym z˙ołnierzem Boli-głow ˛a rozgrywa sie˛ w okres´lonym przez narratora czasie: „Miało sie˛ juz˙ pod paz´dziernik 1920 roku. Nasze wojska przeszły Bug i pe˛dziły bolszewików «na Nowogródek na północy i na Równo w s´rodkowym skrzydle»”37.

Czas i przestrzen´ s ˛a wie˛c realne i konkretne. Warto tu zwrócic´ uwage˛ na pewien motyw, który be˛dzie powracał u Grzymały. Otóz˙ w trakcie rozmowy bohaterowie dochodz ˛a do wniosku, iz˙ pochodz ˛a z tego samego rejonu Polski, z miechowskiego, a wie˛c z ziemi rodzinnej autora Samose˛ków. Ten rejon cze˛sto przewija sie˛ w twórczos´ci Adama Grzymały-Siedleckiego.

Cztery mile od Miechowa, w powiecie proszowskim, w Glewiskach, roz-grywa sie˛ akcja Łabe˛sia. To miejsce wydało sie˛ autorowi prawdopodobnie najlepsze, by umiejscowic´ polski dwór ziemian´ski i ukazac´ jego istote˛. Ze wzgle˛du na chorobe˛ bohatera przestrzen´ pokazana w utworze ograniczona jest do folwarku, widzimy tylko dom i jego najbliz˙sze otoczenie. Cze˛sto wraz z bohaterem obserwujemy s´wiat przez okno, bo tak widzi go gospodarz. Uwage˛ przyci ˛agaj ˛a dwa szczegóły tej przestrzeni. S ˛a to dwa drzewa – wis´nia i modrzew, pierwsze powoduje miłe skojarzenia, bo po raz pierwszy zakwitło, gdy Faustyn przywiózł do maj ˛atku z˙one˛, a drugie posadził ojciec gospodarza w dzien´ jego narodzin. Te dwa elementy s ˛a jedynymi stałymi punktami kraj-obrazu, tylko ich Faustyn nie pozwala ruszac´ w trakcie swoich modyfikacji. Przestrzen´ w tej noweli jest wie˛c bardzo ograniczona, zas´ czas po raz kolejny s´cis´le okres´lony, ale znów ze wzgle˛du na moment historyczny i wi ˛az˙ ˛ac ˛a sie˛ z tym koniecznos´c´ podkres´lenia z˙ołnierskiej przeszłos´ci gospodarza. A wie˛c akcja zawi ˛azuje sie˛ w roku 1849 – gdy bohater na czes´c´ Ludwika Napoleona zapuszcza brode˛, tak zwan ˛a napoleonke˛ – kon´czy zas´ w roku 1863, którego

(25)

to wydarzenia, rozgrywaj ˛ace sie˛ takz˙e nieopodal dworu w Glewiskach, pro-wokuj ˛a dyskusje˛ gospodarza z Łabe˛siem i stanowi ˛a punkt zwrotny w ich sto-sunkach. Czas zamyka sie˛ mie˛dzy rokiem 1831, który pojawia sie˛ jako wspomnienie z˙ołnierskiej przeszłos´ci Faustyna, a rokiem 1863, a wie˛c dat ˛a kolejnego zrywu narodu polskiego, bowiem tradycje˛ i polskos´c´ ogniskuje dwór ziemian´ski i zdolnos´c´ do powstan´ narodowych.

Jeszcze raz w nowelistyce Siedleckiego akcja sytuuje sie˛ w przestrzeni dworu polskiego, tym razem w Koziogłowach Dolnych w Kieleckiem. Tu tak-z˙e wyste˛puje data roczna. Mamy rok 1909 – istotny o tyle, tak-z˙e jest to setna rocznica urodzin Juliusza Słowackiego. Punkt kulminacyjny to wrzes´niowy wieczór, kiedy odbywa sie˛ spotkanie literackie. Grzymała nie opisuje do-kładnie przestrzeni dworku koziogłowskiego, ale pewne przedmioty-sygnały s´wiadcz ˛a o mentalnos´ci włas´cicielki i mieszkan´ców. Mamy wie˛c rozklekotany powóz z czwórk ˛a koni, z których „para Wojtkowa była bliska omdlenia”38, nie ma łóz˙ka dla gos´ci, bo ostatnie zostało przerobione na koryto dla wieprzków, a fortepian jest rozstrojony. Pani Stefania zas´ czy to pisz ˛ac pamie˛tnik, czy czyni ˛ac gospodarskie rozrachunki, posługuje sie˛ z upodoba-niem ołówkiem zakon´czonym „główk ˛a Mickiewicza”. Tak wie˛c zaledwie kil-ka przedmiotów s´wietnie oddaje obraz koziogłowskiego dworu, a gospodyni zaprasza gos´ci na wrzesien´, gdyz˙ wtedy taniej be˛dzie ich utrzymac´.

Z przestrzeni ˛a jeszcze bardziej ograniczon ˛a zetkniemy sie˛ w Formule kompromisu. Akcja włas´ciwie nie przenosi sie˛ poza salon, w którym pani Eugenia mieszka, a przede wszystkim przyjmuje gos´ci. Tu nie ma juz˙ kon-kretnych dat, s ˛a jednak pewne wskazówki czasowe. Bohaterka jest wdow ˛a od półtora roku, jej zwi ˛azek trwał siedem lat. Jedynie raz pojawia sie˛ inna przestrzen´: we wspomnieniach bohaterki, w których przywoływana jest scena os´wiadczyn senatora-pozytywisty. Na wsi, w cienistej alei parkowej, pod akacj ˛a Reyszwir wyłuszcza przyszłej z˙onie swe zdanie dotycz ˛ace kwestii gminnej. A z˙e dziewczyna nie protestuje, co oznacza, z˙e w pełni podziela jego pogl ˛ady, wie˛c nadaje sie˛ na z˙one˛. W salonie wdowy „wyróz˙niony” zostaje tylko jeden mebel – fotel, na który opada odtr ˛acony kandydat na drugiego me˛z˙a. Mamy tu oczywis´cie do czynienia z salonem mieszczan´skim. Choc´ nie wiemy dokładnie, o jakie miasto chodzi, to jednak ze wzgle˛du na bliskos´c´ wielkiej polityki moz˙emy sie˛ domys´lac´, z˙e rzecz dzieje sie˛ w stolicy lub w jej pobliz˙u.

(26)

W Imieninach Konika i Jego pierwszym romansie zostajemy przeniesieni na ubogie przedmies´cie. W drugiej z nowel miasto nie jest dokładnie okres´lone, choc´ wyste˛puj ˛a tu pewne wskazówki przestrzenne – matka boha-terki wyjez˙dz˙a do Radomia, dzieci id ˛a na wagary na tereny wys´cigów kon-nych. Ale oczywis´cie taka historia moz˙e sie˛ rozegrac´ gdziekolwiek. Istotn ˛a role˛ odgrywa raczej krajobraz, pora roku. Głównego bohatera poznajemy we wrzes´niu (kradnie s´liwki z pobliskiego ogrodu), punkt kulminacyjny, czyli wagary dzieci, to listopad. Władek choruje do grudnia, a pierwszy raz po chorobie wychodzi z domu na wiosne˛. Akcja trwa wie˛c kilka miesie˛cy. Prze-strzen´ ogranicza sie˛ do domu Władka, domu dziewczynki nie widzimy, choc´ pojawia sie˛ w wyobraz˙eniach bohatera. Przede wszystkim akcja rozgrywa sie˛ w ogrodzie, który jako jedyne moz˙liwe miejsce staje sie˛ terenem dziecie˛cej zabawy. Waz˙ne s ˛a przedmioty, które tej zabawie słuz˙ ˛a: kawałki cegły, patyki, które dopiero w dziecie˛cej wyobraz´ni nabieraj ˛a zupełnie nowych form i mog ˛a byc´ albo meblami w domu dziewczynki, albo elementami wystroju kos´cioła. Waz˙ny jest dzien´, w którym dzieci nie id ˛a do szkoły, udaj ˛ac sie˛ na wy-cieczke˛. Scena rozgrywa sie˛ w pustej, rozległej przestrzeni. Wybór pory roku – póz´na jesien´, listopad – powoduje wzmocnienie atmosfery smutku i przy-gne˛bienia. Z tym nastrojem znów kontrastuje dziecie˛ca wyobraz´nia, która kaz˙demu przedmiotowi nadaje nazwe˛ i sens. Zagłe˛bienie terenu staje sie˛ sypialni ˛a: „Po drugiej stronie pagórka dwie smugi zbocza zbiegały sie˛ na dole w w ˛aski smyk ł ˛aczki, nie wie˛kszej istotnie od duz˙ej izby”39, a zerwane z drzewa gałe˛zie imituj ˛a koc w szkock ˛a krate˛.

Na przedmies´ciu, tym razem juz˙ okres´lonym, warszawskim, rozgrywa sie˛ akcja Imienin Konika. Jeden z bohaterów udaje sie˛ do Ogrodu Saskiego po kwiaty dla solenizanta – i to jest jedyne wyjs´cie na zewn ˛atrz, bowiem tu przestrzen´ zostaje ograniczona do kamienicy z podwórzem, choc´ ze wspom-nien´ rezydenta pan´stwa Koników dowiadujemy sie˛, z˙e przez pewien czas za-rz ˛adzał on rzez´ni ˛a w Charkowie. Zasadnicza akcja ogranicza sie˛ jednak do wspomnianej przestrzeni. Dos´c´ dokładnie, co jest u Grzymały stosunkowo rzadkie, zostało opisane mieszkanie, w którym odbywa sie˛ imieninowa za-bawa. Otrzymujemy informacje podobne do teatralnych didaskaliów:

Dom pan´stwa Koników, jako poje˛cie fizyczne składał sie˛ z dwóch pokoi na „facjatce”. Jeden z nich był zachowany dla gospodarstwa, w dnie s´wi ˛ateczne pełnił funkcje bawialni. W

(27)

bieniach mie˛dzy oknami stały ponadto dwa łóz˙ka panien Józi i Klarci, mieszkaj ˛acych przy rodzinie Koników.

Pokój naste˛pny przedstawiał kompilacje˛ warsztatu stolarskiego pana Konika, kuchni pani Konikowej i trzech k ˛atów, raczej trzech sienników dla lokatorów płci me˛skiej, wyz˙ej wymienionych panów: Eustachego Gibla, jego przyjaciela Kazia-rzez´nika i suflera z „ogród-ka”40.

Wne˛trza harmonizuj ˛a z bohaterami. Mała przestrzen´, ogromne zagracenie, pokoje pełni ˛ace na raz po kilka funkcji, dwa pomieszczenia, w których mieszka az˙ siedem osób. I takie mieszkanie pewnego wiosennego dnia, upie˛kszone bukietami bzów, staje sie˛ scen ˛a imieninowego przedstawienia. Taneczny korowód s´wie˛tuj ˛acych przesuwa sie˛ na przestrzeni kamienicy: mieszkanie – klatka schodowa – karczma Rosenkranza, mieszcz ˛aca sie˛ na parterze – i wreszcie podwórze, gdzie rozgrywa sie˛ zasadnicza scena bitwy. A wszystko odbywa sie˛ w szalonym, teatralnym tan´cu:

Figura tymczasem mkne˛ła za figur ˛a. Gibel dokazywał cudów pomysłowos´ci. Juz˙ w czwartej figurze, uczynił rond, po czym wyci ˛agn ˛ał taneczników w długi sznur i poprowadził ich przez warsztat i schody, na dół do sieni i st ˛ad bocznymi drzwiami do Rosenkranza, gdzie ws´ród ogłuszaj ˛acej wesołos´ci kaz˙dy musiał wychylic´ jedn ˛a z˙ubrówke˛41.

Dominant ˛a jest tu ruch, wszystko dzieje sie˛ w pe˛dzie, a jeden rodzaj ruchu – taniec, w niezauwaz˙alny prawie sposób przekształca sie˛ w inny – bójke˛: „Muzyka nadała bójce rytmu regularnego i szybszego zarazem; uderzenia padały w takt galopki”42.

Scena powyz˙sza musi sie˛ oczywis´cie nieuchronnie skojarzyc´ z Domem otwartym Michała Bałuckiego, gdzie Fikalski-wodzirej prowadzi tan´cz ˛acych przez całe mieszkanie: „Za mn ˛a, panowie! Para za par ˛a! [...] Pary na lewo za mn ˛a! Rondo! [...] Dwa kółeczka, cztery kółeczka, os´m kółek, hołubiec, mazur”43. I tu takz˙e naczeln ˛a role˛ pełni ruch, wszystko dzieje sie˛ w sza-lonym korowodzie tan´cz ˛acych, który musi sie˛ zmies´cic´ w niewielkim po-mieszczeniu.

Podobnie jak rezydent przeprowadza sie˛ do miasta z dworu szlacheckiego, tak tez˙ przenosi sie˛ obyczaj organizowania bali, jak pisał Tomasz Weiss:

40Galeria, [1921], s. 117-118. 41Tamz˙e, s. 133.

42Tamz˙e, s. 137.

43M. B a ł u c k i, Dom otwarty, w: t e n z˙ e, Grube ryby. Dom otwarty, oprac. T. Weiss, Wrocław 1981, s. 269-270.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Można także zaopatrzyć się w okolicznościowe kartki pocztowe, przygotowane przez Stowarzyszenie Pamięć Jana Pawła II, przywie­.. zione aż z Lublina przez

Jeśli dodatkowo, terminal dostępu kontroluje dostęp tylko do jednego Przejścia, to można załączyć opcję Uprawnia do wykonania funkcji z dowolnym Parametrem Funkcji,

Obowiązkowe ubezpieczenie AC oraz Bezpieczny Kredyt lub GAP oraz zawarcie umowy odkupu przez dealera.. Przedstawione parametry nie uwzględniają

Ceny mogą ulec zmianom bez uprzedniego zawiadomienia w przypadku zmian cen przez producenta, zmian podatkowych, przepisów celnych lub innych przyczyn.. Wyposażenie seryjne i

Obowiązkowe ubezpieczenie AC oraz Bezpieczny Kredyt lub GAP oraz zawarcie umowy odkupu przez dealera.. Przedstawione parametry nie uwzględniają

Drugi scenariusz pracy zakłada, że głównym oprogramowaniem do monitoringu obiektu jest XProtect, które po zainstalowaniu opracowanej przez firmę Roger wtyczki

dyspozycja przywileju dla rycerza Przybysława z roku 1271 nie wzbudza w zasadzie podejrzeń, poza podwójnym zwolnieniem od przewodu, to jednak końcowa jej część

gdzie wraz ze ściągającymi tu resztkami hitlerowskiego apara tu bezpieczeństwa, znalazły się najprzeróżniejsze dokumenty oraz ostatnie partie fałszywych