K O N C E P C J A N A U K I W H IS T O R IO G R A F II P O L S K IE J D O B Y P O Z Y T Y W IZ M U *
Ustalenia i propozycje, wysunięte w książce Janusza Skarbka \ skła niają historyka historiografii do podjęcia próby ich zw eryfikow ania na obszarze sw ojej ściślejszej ¡specjalności. Próba taka może przynieść, jak się zdaje, obustronne korzyści. Może przyczynić się do w e ryfik a c ji tw ier dzeń historyka nauki — wyprowadzonych przede wszystkim z analizy ogólnych w ypow iedzi o nauce, w m niejszej zaś m ierze z badania je j po szczególnych gałęzi — na materiale jednej dyscypliny, jaką jest nauka historyczna. P o wtóre, m oże uświadomić historykowi tej ostatniej zw iąz ki, rozbieżności, ich obecność lub brak pom iędzy teorią nauki, jaka roz w ijała się w danym okresie czasu, a teorią i praktyką ówczesnej historio grafii
Posłużyłem się w tytule sformułowaniem „doba p ozytyw izm u ” , w p o przednim zaś zdaniu wspomniałem o „danym ókresie czasu” . N ie pragnę
tu czynić ustępstwa na rzecz tych, k tórzy cały okres d ziejów kultury pols kiej, obejm ujący lata od ókoło 1865 r. do około 1890 r. (lub naw et 1900 r.), nazywają ,,okresem p ozytyw izm u ” , obdarzając wszystko, co on obejm uje, etykietką „pozytyw istyczn ego” . Rozumiejąc p ozytyw izm w nauce jako prąd intelektualny, zw iązany z filozofią określającą się jako pozytywna, a charakteryzujący się ograniczaniem zadań nauki do sfery zjawisk i ich zw iązków (w czym zgadzam się całkowicie z J. S karbkiem 2) — m ów ię o „dobie” c zy „okresie” pozytyw izm u jako o okresie czasu, kied y prąd ów w yw ierał szczególnie doniosły w p ły w na polską myśl naukową. Dlatego sądzę, że aczkolwiek wolno mówić o pozytyw izm ie avant la le ttre, np. w średniowieczu czy u nas w latach m iędzypowstaniowych 3, to na p ew no można i trzeba mówić o okresie pozytyw izm u w e wskazanym w y że j sensie: na oznaczenie chronologicznego odcinka dziejów naszej kultury, a zatem i nauki, mniej w ięcej od powstania styczniowego aż po lata dzie więćdziesiąte X I X w., tj. do czasu, kiedy wystąpi w yraźna reakcja anty- pozytywistyczna 4.
* Treść i tezy niniejszego artyk u łu b y ły re fero w an e przez autora na posiedze
niu n au k o w y m Z espołu H isto rii N a u k i Polskiej X I X w ie k u dn. 10 I V 1969. Z ob. sp ra w ozdanie z tego posiedzenia i obszerną relację z dysk usji nad referatem w n in ie j szym nu m erze „ K w a rta ln ik a ”, ,sis. 769— 77:2.
1 J. S k a r b e k , K on cep cja nauki w pozytyw izm ie polskim. W r o c ła w — W a r szaw a — K r a k ó w 1968. Jest to t. 46 serii M on ogra fie z d ziejów nauki i techniki, w y daw an ej przez IZakład H istorii N a u k i i Techniki P A N .
2 Por.: tamże, ss. 7 i nast.
3 Por.: L . K o ł a k o w s k i , Filozofia pozytywistyczna. Od H u m e ’a do K oła W ie deńskiego. W a rs z a w a 1966, ss. 19 i nast.; B. S k a r g a , N arodziny pozytyw izm u p o l skiego. 1831 — 1864. W a rs z a w a 1964, passim; taż, Com te. W a rs z a w a 1966, s,s. 11 i nast.; taż, O rtodoksja i rew izja w pozytyw izm ie francuskim. W a rs z a w a 1967, ss. 7 i nast.
4 Po r.: T. W e i s s , P rzełom antypozytyw istyczny w Polsce w latach 1880 — 1890. Przem iany postaw światopoglądowych i teorii artystycznych. K ra k ó w 1966, passim. K W A R T A L N I K H I S T O R I I N A U K I I T E C H N I K I , R O K X I V — N r 4
J. Skarbek stwierdził, że „zasadnicza linia, jaka przebiega na terenie teorii nauki -między stanowiskami o różnych odcieniach pozytyw istycz nych a stanowiskami o mniejszych lub większych tendencjach m etafizycz nych, przedstawia się w najogólniejszym ujęciu tak: w edług pierwszych — zadanie nauki polega na w ykryciu zw iązków m iędzy zjawiskami, według drugich — na ujęciu «isto ty » badanej rzeczy” 5. H istorycy, podobnie jak i inni reprezentanci nauk „szczegółowych” , nie zawsze jednak musieli wypowiadać się na temat zadań nauki w ogóle. Częściej zajm owali stano wisko w tej sprawie pośrednio, rozważając zadania nauki historycznej. N iekied y zaś dawali w yraz swej postawie jedynie w praktyce warsztato wej, c zy li po prostu uprawiając dziejopisarstwo. R efleksja metodologiczna i teoretyczna nie zawsze była, jak wiadomo, mocną stroną historiografii, nie tylko zresztą polskiej, a często byw ało w prost p rze ciw n ie 6. W resz cie — poszczególni przedstawiciele nauki historycznej, jeżeli wypowiadali się o zadaniach nauki w ogóle, pow tarzali często poglądy obiegowe, nie raz nie dostrzegając, czy są one zgodne, czy nie z ich praktyką dziejopi- sarśką. Można w ięc niekiedy dokonać rozróżnienia pom iędzy ich poglą dami na naukę — postulowanym i pod adresem innych nauk — a poglą dami realizow anym i w e własnym warsztacie badawczym, p rzy czym nie w (każdym wypadku zachodzić będzie koherencja.
Historiografia polska drugiej połow y X I X w. była, jak wiadomo, silnie zróżnicowana pod w zględem teoretycznych i filozoficznych postaw bada czy. K ieru n kow i pozytywistycznem u hołdowało, w ten c zy inny sposób, grono badaczy przede wszystkim warszawskich, związanych ze środowi skiem, w którym nowe prądy m iały szczególnie w ielu zwolenników, grono określane często mianem tzw. warszawskiej szkoły p ozyty w istyczn ej7. Tw ierdzenie o pozytyw istyczn ym charakterze tzw. krakowskiej szkoły historycznej jest nieścisłe, choć można m ów ić o związkach >z tym kierun kiem drugiego pokolenia je j przedstawicieli: S. Smolki, a zwłaszcza M. Bobrzyńskiego 8.
Stosunek historiografii polskiej do nurtu pozytyw istycznego trafnie scharakteryzował M. H. Serejski: „N asi historycy na ogół zajm owali sta nowisko bardzo ostrożne, eklektyczne, niezdecydowane i nie określali sie bie jako pozytyw istów . N ie kusili się o teoretyczne uzasadnienie jak ie goś nowego systemu. N ie m ieliśm y wśród nich odpowiednika ani Buc k i e j , ani Taime’a czy Lamprechta. Toteż gdy mowa o pozytyw istycznych historykach w Polsce — trzeba pamiętać, że zazwyczaj nie było wśród nich konsekwentnych w yznaw ców tego kierunku, że raczej jedynie zbli żali się do niego i świadomie czy nieświadomie posługiwali się częściowo jego filo z o fią ” 9.
Jeżeli w ięc recepcję pozytyw izm u w historiografii polskiej cechuje po-5 J. S k a r b e k , op. cit., s. 7.
6 Po r.: J. T o p o l s k i , M etodologia historii. W a rs z a w a 1968, passim.
7 P o r.: M . H . S e r e j s k i , M iejsc e p ozytyw istycznej szkoły warszawskiej w hi storiografii polskiej X I X stulecia. „ K w a rta ln ik H istoryczny”, nr 3/1955, ss. 66— 98; tenże, Przeszłość a teraźniejszość. Szkice i studia historiograficzne. W r o c ła w — W a r s zaw a — K r a k ó w 1965, ss. 139— 173; tenże, Wstąp. W : W . S m o l e ń s k i , Szkoły
historyczne w Polsce. W r o c ła w 1952, ss. X X I i nast.; M. H . S e r e j s k i , Zarys hi storii historiografii polskiej. Cz. 2. Łódź 1956, ss. 75 i nast.
8 P o r. szerzej na ten temat: A . F. G r a b s k i , Z zagadnień m etodologicznych tzw. krakow skiej szkoły historycznej. „Studia M etodologiczne”, t. 6, 1969, ss. 49— 84.
łowiczność, to nie można tego pow iedzieć o znaczeniu dla nauki historycz nej kierunków filo z o fii idealistycznej, m ianow icie heglizm u w różnych jego postaciach, a nawet augustyńsko-bossuetowego katolickiego prow idencja- lizmu. Filozofia pozytywistyczna stawała w Polsce do w alki z konglom era tem najróżniejszych poglądów i postaw o n iew ątpliw ie idealistycznej pro weniencji. N ie dziwne też, że i w drugiej połow ie X I X w. w historiografii naszej nie brakło świadomych zwolenników tych właśnie poglądów filo zoficznych.
Z ich k ręgów wychodziła zdecydowana opozycja w stosunku d o p ozy tywistycznych nowinek. W środowisku warszawskim poważną p ozycję za j m ował tu profesor Szkoły Głów nej J. K . Plebański (1831— 1896), uczo n y wszechstronnie wykształcony, żyw o interesujący się zagadnieniami m e todologicznymi i teoretycznym i hisitórii10. W ychow anek uniw ersytetów w e W rocław iu i Berlinie, w zorem swoich niemieckich m istrzów hołdował poheglowskiej filo z o fii idealistycznej, znanej pod nazwą (eklektycznego) kierunku idealno-realnego, którego czołow ym przedstawicielem był u nas H. Struve >(1840-—1912) n .
J. K. Plebański był przeciw nikiem odfilozoficznienia historii, ograni czenia jej do czystego opisu; uważał, że jako nauka „stojąca na stanowi sku umiejętności” powinna ona oprzeć się o filo zo fię jako centralną „nau kę wszystkich nauk” 12. Przeciw staw iał się pozytywistycznem u indukcjo- nizmowi .(o k tó ry m yln ie pom awiał H. T. Buckle’a) — powiadając, że „jedna wyłączna metoda argumentowania nie zaspokoi [...] żadnej nauki w ścisłym tego słowa znaczeniu” 13 — szczególnie zaś próbom budowania historii na podstawach empiryzmu: „...Skazać historię na drogę em pirycz nej metody, jako jedynie naukowej — pisał — to jest w ielkim błędem, bo
już A rystoteles wiedział, że enneiQia jest tylko najniższym stopniem w ie dzy, ale nie można je j nazywać nauką, b o ona w ie tylko, że coś istnieje (<m), ale nie pojm uje przyczyny (dión) tej egzystencji; dlatego też bar dzo trafnie tw ierdzi Libelt, że empiria zapełnia tylko, przedsionki tego najświętszego przybytku nauk, k tó ry klucz filo z o fii dopiero otw iera” 14.
Maksym alizm stanowiska J. K. Plebańskiego w odniesieniu do zadań nauki w ystępuje szczególnie dobitnie w jego rozważaniach o przedm iocie historii. „Ż yw io łem tym — m ówił w w yk ład ach . z propedeutyki histo rycznej — na którego wzburzonych falach historia m ajestatycznie się wznosi, nie jest nic innego jak rzeczywistość, ze wszystkim i je j znikomymi warunkami; w ty m zm yśle dla rzeczywistości spoczywa świadomość zni- komości wszelkiego życia, które w pew nym przeciągu czasu się ulatnia, ginie; od warunków rzeczywistości zależy przeświadczenie się nasze o za leżności skutków od dawnych, poprzednich głębokich przyczyn; ale z dru 10 Por.: M . H a n d e l s m a n , Zagadnienia teoretyczne historii. W a rs z a w a 1919, ss. 27— 30, 55— 68, 70— 96; Z . L i b i s z o w s k a , Józef K azim ierz P lebań ski (1831— 1896). „Zeszyty N a u k o w e U n iw ersytetu Ł ó d zk ie g o ”, seria I, nr 4/19:56, ss. 73— 106; J. B a r d a c h , Nauka historii państwa i prawa w K rólestw ie Polsk im d o b y Szkoły G łów n ej. „Roczniki U n iw ersy tetu W a rs z a w sk ie g o ” , t. 5, 1964, ss. 137— 139.
11 Por.: W . K o z ł o w s k i , Pism a filozoficzne i psychologiczne. L w ó w b.r.w ., ss. 567 i nast.
12 J. K . P l e b a ń s k i , O historycznym znaczeniu Juliusza Cezara. „B ibliotek a W a rs z a w s k a ”, t. 3/1865, s. 181. P or. też: tenże, Propedeutyka historyczna, w ykłady z lat 1864— 1865. B iblio tek a Pu bliczn a m. W a r s z a w y (d a le j: B P W ), rk ps akc. 472, k. 3 i nast.; tenże, Encyklopedia i metodologia nauk historycznych, w ykłady z lat 1867— 1868. B P W , rkps akc. 2987, zesz. II, k. 16.
13 Tenże, O historycznym znaczeniu [...], s. 181. 14 Tamże, s. 183.
giej strony wysadza się tylko na gruncie rzeczywistości samowiedza i po czucie duchowej wolności, jako i równie gruntowne przekonanie naszego
rozumu o tym, że tę rzeczywistość mimo pozornej przypadkowości łączy i przenika wewnętrzna stała zasada, niekiedy koniecznością historyczną zwana. Ci uczeni, którzy w tej organicznej sile d ziejow ej chcieli widzieć nieubłagany fatalizm pogański, nie pojm ują d ziejów jako organicznego rozwoju, na wolności sił duchowych się opierającego, a le w idzą w historii obraz mechanicznie działających ślepych sił natury; skoro przyjm u jem y w dziejach fatalizm,, to w ypłoszym y z historii uszanowanie dla cnoty, wzgardę dla zbrodni, ibo zacieram y wtenczas ich różnicę, w ypłoszym y z historii w iarę w spraw iedliw y sąd potomności, a ta wiara, jak zauważył Brodziński, jest rękojm ią cnót obywatelskich, ta jest bodźcem dla mędr ców nie przyjm ow anych przez swoją społeczność...” 15.
Zdecydowanie przeciwstawiając się wprowadzaniu do historii modelu nauk przyrodniczych, ubolewał on, że fetyszyzacja roli natury w dzie jach wiedzie do tego, „żeśm y dla idei kierujących postępem ludzkości pra w ie w szelki zm ysł stracili” , wiedzie do zapomnienia prawdy, „że ów po zornie mechaniczny rozw ój, że owa pozorna mechaniczna zależność i celo wość zależy wyłącznie od intelektualnych, duchowych sprężyn i pobu dek, bo wszelkie życie, będące w yrazem czynów ludzkich, jakkolw iek nie może zupełnie zapoznawać warunków fizycznych, słucha jednak co do pierw szych pobudek wyłącznie sprężyn duchowych ,— jest posłuszne ide
om” le.
N ie miejsce tu na dokładniejsze referowanie historiozoficznych kon cepcji J. K. Plebańskiego, w których tak istotną rolę odgrywała konce pcja rządu Opatrzności w dziejach 17. Zadaniem historii było, w edle niego, w praw dzie „badanie praw i praw ideł ogólnych, według których rozw ija się ludzkość” ł8, ale prawa te i prawidła to dlań idee kierow nicze ludzko ści, to zaś, co za prawa uznawali pozytyw istyczni teoretycy historii — co n ajw yżej prawdopodobieństwa c zy regularności, jako że nie znane są osta teczne p rzyczyn y tych zjawisk 19. Maksymalistyezna postawa w stosunku do problemu zadań nauki miała więc u J. K. Plebańskiego głębokie uwa runkowanie w jego ogólnej postawie filozoficzn ej i jego historiozofii, któ
rą można b y określić mianem prowidencjalnego determinizmu.
H istoriografia polska drugiej p oło w y X I X w. nie wydała wielu uczo nych, k tó rzy by m ogli stanąć <w tych sprawach obok warszawskiego pro fesora. Do obozu idealistów należał profesor uniwersytetu krakowskiego A. W alew ski (1805— ‘1876), skrajny p olityczn y lojalista, w zakresie filo zofii d ziejów zwolennik kościelnego prowidencjalizmu, poszukujący w dziejach jedynego praw a dziejowego, mianowicie rządu Opatrzności — „albow iem Bóg, zsyłając wypadki, sam historię pisze, przez nią swą w olę człow iekowi objawia i dlatego uchodzi historia słusznie za drugie
obja-15 Tenże, Propedeutyka historyczna, w ykłady z lat 1862— 1863. B P W , rk p s akc. 472, zesz. II, k. V. W y k ła d z 5 X I I 1862 z późniejszym i pop raw kam i.
16 Tamże, k. Iw. W y k ła d z 16 X I I 1802.
17 'Por.: tamże, k. 3w — 4 i nast.; por. też: tenże, O historycznym znaczeniu [...], ss. 187, 202; M . H a n d e l s m a n , op. cit., s. 62.
18 J. K . P l e b a ń s k i , O historycznym znaczeniu [...], s. 178; por. też s. 208. Por. nadto: M . H a n d e l s m a n , op. cit., ss. 61— 62; Z. L i b i s z o w s k a , op. cit., ss. 90— 91.
19 Po r.: J. K . P l e b a ń s k i , Statystyka jako nauka pomocnicza historii, w yk ła d y z 1864 r. B P W , rk ps akc. 470, ss. 16— 18.
wiernie” 20. In n y zwolennik koncepcji prowidencjalnej, w yb itn y historyk W. Kalinka (1826— 1886) — obdarzony dużym talentem dziejopisarskim i literackim — uprawiając historię jako rozrachunek m oralno-polityczny z przeszłością własnego narodu, n ajw yraźn iej stronił od ogólniejszej re flek sji m etodologicznej i teoretycznej. D ew iza jego dziejopisarstwa brzmiała: „Jak człow iek tak i naród odkupuje sw e w in y i z wad swoich się leczy żelazem, pokutą i poprawą” 21.
Duchowny i uczony, b ył W . Kalinka prowidencjalistą w ed le starych wzorów. „H istoria (w znaczeniu dziejów — A . F. G.) jest obrazem tego stopniowego przejm owania się ludzkości zasadą chrześcijaństwa, miłością Boga i bliźniego” 22 — pisał on zgodnie z odwieczną tradycją augustyńską, do której, zanim nastąpił przełom neotomistyczmy, ustawicznie naw iązy wało piśmiennictwo katolickie 23. W pojm owaniu historii jako nauki na w iązyw ał do m aksym y Cycerona, żądając od historii nauki m oralnej i w y krywania opatrznościowych praw moralnych w dziejach 24.
R az tyllko — jak mi wiadom o >— w ystąpił W . K alin ka całą mocą swe go autorytetu przeciw ko w yw odzącym się z pozytyw izm u nowinkom. Uczynił to w krytyce książki M. Bobrzyńskiego. R ozpraw iał się przede wszystkim z historycznymi koncepcjami autora, ale dostrzegł i ocenił także jego postawę metodologiczną. Zarzucił uprzedzenie polityczne, zb yt nie teoretyzowanie p rzy braku doświadczenia, in dyferentyzm religijn y, apoteozę państwa („k u lt hismarckowski” ), a wreszcie, krytyku jąc w ykład p ozytyw istycznej m etodologii historii, jaki dał M . Bobrzyński na wstępie do swego dzieła, uznał go za zbędny i stwierdził: „...autor ogłasza za dog m at n iew ątp liw y teorie, które zaledwo na katedrach lub biurach nie mieckich mogą popłacać” 25.
O ile W . K alinka ledw ie zb ył naukowe nowinki gestem dezaprobaty, o tyle drugi z koryfeuszy tzw. krakowskiej szkoły historycznej, J. Szuj ski (1835— 1883), chętnie i często o nich rozprawiał. W y b itn y historyk miał ambicje filozoficzne, nie pom ijał też żadnej okazji, aby dyskutować o zagadnieniach historiozoficznych, ogólnych problemach nauki histo rycznej i nauki w ogóle. „Ostatnie czasy — pisał w niedokończonych C ol-
lectaneach filozoficzn y ch — przyniosły ze sobą straszny objaw, coraz p ow
szechniejsze zaprzeczanie ducha, Bóstwa, nieśmiertelności, rządu Opatrz ności w dziejach. G dy m aterializm narzuca duchowi i duszy ludzkiej pra wa swoje, pozytyw izm staje u granicy kweStyj, których cyrk lem m ie rzyć, wagą odważyć nie można. W dziedzinie etyki zaprzeczono istnieniu w olnej woli, zniesiono odpowiedzialność ludzką i sumienie. W dziedzinie praw społecznych d praw dziejow ych obalono -powagę re lig ii i rządy Opatrzności. Jest slię nad czym zastanowić: do czegośm y doszli?” 26.
20 A . W a l e w s k i , Filozofia d ziejów polskich i metoda ich badania. K r a k ó w 1875, ss. I V — V ; por. też ss. V — V I I . Por. nadto: W . S m o l e ń s k i , Szkoły historycz ne {...], ss. 67— 69.
21 W . K a l i n k a , Dzieła. T. 3. K r a k ó w 1892, s. 39. A n a liz ę p o g lą d ó w m etodolo gicznych W . K a lin k i starałem się przeprow adzić szerzej w arty k u le w spom n ian ym
w przypisie 8.
22 Tenże, op. cit., t. 10. K r a k ó w 1898, s. 294.
23 Por.: J. A . M o e h 1 e r, Chrześcijańskie historii pojęcie. „ P rz egląd K a to lic k i” , t. 2, 1864, ss. 449— 454.
24 Po r.: W . K a l i n k a , op. cit., t. 1. K r a k ó w 1891, ss. 121— 122. 25 Tam że, t. 11. K r a k ó w 1900, s. 355.
26 J. S z u j s k i , Dzieła. Seria I. T. 7. K r a k ó w 1889, s. 541. D o k ład n iejsze om ó w ie n ie koncepcji J. Szujskiego — i dalszą dokum entację — podałem w artyku le w spom n ian y m w przypisie 8.
Prow idencjalista — podobnie jak W . Kalinka — budował J. Szujski własną koncepcję historiograficzną, w której p ozytyw istyczn ej teorii po- sttępu w dziiejach przeciw stawiał teorię czterech czynników w nich dzia łających, wśród których pierwsze m iejsce przyznawał O patrzności27. P o dobnie jak zadaniem astronomii jest poszukiwanie — w edle J. Szujskiego boskich w sw ej istocie — praw m aterialnych rozw oju świata, zadaniem historii jest stwierdzanie działania w dziejach praw moralnych, „rządzą cych tam, gd zie zaczyna się świadomość i wola Boża” 28, d ziejow ego postę pu „ku glo ryfik a c ji Boga i praw Bożych, postępu ku temu, co raz K ant genialnie naltrącił, ku sprawdzeniu Opatrzności” 29.
J. Szujski, k tó ry polem ice z naukowym i nowinkam i pozytyw istyczn y m i poświęcił w ięcej uw agi niż k tóryk olw iek z polskich historyków, p rze ciw staw iał monizm owi materialistyczlnemu monizm spirytualistyczny. N ie zaprzeczał, że zadaniem nauki jest w ykryw an ie praw , ale b y ły to dlań praw a nieuchronnie haskie zarówno w nauce historycznej, jaik naukach społecznych czy przyrodniczych. D eterm inizm owi geograficznem u czy na- turalistycznemu historioziofów pozytyw istycznych (H. T. Buckie) prze ciwstawiał w yw odzący się z Augustyna i Bossueta determ inizm p row i- dencjalny. Przeciw staw iał się stosowaniu modelu nauk przyrodniczych do historii: „W ątpiąc w ogóle w możność zbudowania kiedykolw iek nau ki ścisłej, którą b y nazwać należało psychafliizyką historii, która b y sta wiała niezmienne prawa ruchu -społeczeństwa ludzkiego w rozwioju dzie jow ym , musimy absolultne już veto postawić p rzeciw takiej, która b y w y chodziła z opuszczeniia całego morza najistotniejszych objawów, objaw ów moralnych, a m ówiła tylko o m ożliwości nieskończonego rozw oju” 30.
J. Szujski podkreślał swoisitą „samodzielność” nauki historii uważając, że gdyby w zięła ona za podstawę jakąś doktrynę filozoficzn ą (z w yjątk iem objawionej), jakieś stadium innej nauki, „b yła b y zatraconą, zwichniętą raz na zawsze” . Historia nie powinna zapożyczać ani metod, ani proble m atyki ód nauk, z k tórym i .pozostaje w związku, a zatem ani od nauk takich, jak antropologia, ani ód nauk politycznych i społecznych, od sta tystyki itd. Historia jest nauką, której żyw iołem jest ustawiczna zmien ność, a nie Rozwój cizy postęp w rozumieniu pozytyw istycznym . Historia stoi „dzlisiaj praw ie sama jedna na straży humanitarnego na św iat po glądu, k tó ry nie pozwala, aby ducha człow ieczego podsumować pod prawa zw ierzęciem kierujące, w społeczeństwie widzieć ul pszczelny, tak a nie inaczej się rządzący, w dziejach jego w alkę sił brutalną, poddającą słab szego pod m ocniejszego rządy; nie pozwala z losów i k olei jestestw mo ralnie 'odpowiedzialnych wytrącić Sprawiedliwość i rząd Opatrzności” 81. Do dyskusji z pozytyw istycznym , minimalistyczmym rozumieniem nau k i przystąpił J. .Szujski w polem ice z H. T. Buckle’a koncepcją roli dziejo w e j postępu intelektualnego, postępu wiedlzy. A n gielsk i m yśliciel, jego ¿daniem, operuje dlogmatycizinym pojęciem w iedzy, zgadnie z doktryną por- zytywiizmu opartej na racjonalizm ie i doświadczeniu. J. Szujski uważał takie pojęcie za jednostronne głów n ie ze wzglęidu na zlbyt wąskie rozu m ienie wiedlzy. Sprzeciw iał się też teorii H. T. Buckle’a, wysuwając argu ment, że w dobie największych trium fów eksperymentalizmu świat jest
27 ¡Por.: J. S z u j s k i , Dzieła. Seria II. T. 6. K r a k ó w 1886, ss. 164 i nast. 28 Tam że, t. 7. K r a k ó w 1888, ss. 2:02 i nast.
29 Tam że, s. 166; por. też s. 202. 30 Tam że, s. 167.
przecież wciąż bezradńy wobec nurtujących go k on fliktów społecznych 32. Pozytywistyczine pojm ow anie w ie d zy — w ied zy naukowej ;— b yło dla, J. Szujskiego „fraigm entary czne’’, niewystarczające. Jakie historyk mu prze ciwstawiał? .Nietruldlno się domyślić, skoro przypom nim y siobie jego roz ważania historiozoficzne i szermierki z „dogm atem wiecznej m aterii” .
Postawa maksymalistyczna, w yraźnie reprezentowana przez J. Szuj skiego w jego rozważaniach o nauce historycznej, (miała więc uwarunko wanie filozoficzn e i historiozoficzne. H istoryk n aw iązyw ał do koncepcji augustynizmu w czasie, k ied y oficjalni przedstawiciele Kościoła szukali już rozw iązań na gruncie tomizanu. Zw iązan y z obozem katolickim św iec ki historyk był tu znacznie bardziej .zachowawczy niż ci autorzy kościel ni, którzy ,w Swych rozważaniach starali się pogodzić koncepcję praw
dziejiawych (rozumianych już nie wyłącznie jako praWa m oralne) z kon cepcjami Wolnej wioli i ¿roli Opatrzności w dziejach głosząc, że Bóg rządzi światem p rzez ow e prawa, a n ie w brew n im 33. >
W śród antypozytyw istycznych polem istów nie ty lk o J. Szujski głosił pow rót db aiuiguStynilzmu historiozoficznego. (Podobne koncepcje, choć nie zawsze w tak głębokim ujęciu, zgłaszali także pisarze nie będący profes jonalnym i historykami, jak np. przeciw nik pozytyw izm u T. Żuliński (1839— li885), autOr broszury O a ntropologii w ,stosunku do dziejów, poś więcanej k rytyce pozytyw istycznych koncepcji historycznych (zwłaszcza H. T. Budkle’a), oraż innych prac, w których łączył pro w id enc j alizm z po glądami m esjan istyczn ym i34. Pozostaw iam y tu na ,bóku interesującą po stać W . Dzieduiszyokiego, subiektywnego idealisty, ochoczo rozpraw iają cego także i na tem aty historiozoficzne 35.
Od stanowiska jaskrawię antypozytywistyczniego przejldźmy do postaw bardziej um iarkowanych. H istorycy do tego stopnia zainteresowani m eto dologicznym i i teoretycznym i zagadnieniami historii jak J. K. Plebań ski c zy J. Szujski1, należeli w naszym kraju do rzadkości. N ie dziw m y się więc, że epigon kierunku lelewelOwskiego H. Schm itt (1817— 1883) nie pośw ięca tym zagadnieniom zb y t w ie le uwagi. Jego pogląd na d zieje i naukę historyczką itkwił głęboko w światopoglądzie romantycznym.
K ażd y naród „ro zw ija się w edle pewnych praw jernju w yłącznie p rzy rodzonych” — pisał H. Schmitt; ale n ie b y ły to praw a rozumiane na sposób pozytyw istyczny, ledz romantyczne ,/powołanie d ziejow e” czy „'idea narodowa” , którą naród „'winien w siebie w cielić i upostaciować” . Zadaniem nauki hiisItarycZnej jest poznanie tych praW, do czego nie w y starcza „in tu icja” czy „natchnienie” . Trzeba bow iem i„poznać wszystkie szczegółowe Czyny i idbjawy oraz ich zw iązek logiczn y ze sobą, trzeba zba dać m iejscowe Okoliczności, w p ły w y klim atyczne i oddziaływanie stosun ków zewnętrznych. N a leży p rzy tym roziWażyć w szelkie warunki rozw o ju tak m iejscowe lub ¡okolicznościowe. Dopiero po wszechstronnym
nOz-32 [Por.: tamże, ss. 1611 i nast.
33 P o r.: M . N i[o w o d w o r s k i], Historia cyw ilizacji w A n g lii H en ryk a Tomasza Buckla. ,¿Przegląd K a to lic k i”, t. 7, 1869, ss. 1— '6, 17— i2ll, 33— 39; M. M o r a w s k i , W olna wola i Opatrzność w historii a teoria Buckla. „ P rz egląd P o w sze ch n y ” , t. 1, 1884, ss. 1S1— 177. A rt y k u ł M . M o ra w sk ie g o niem al d osłow n ie przepisał J. N o w o d w o rs k i w sw y m haśle P ozytyw izm . W : Encyklopedia kościelna. T. 21. W a rs z a w a 1896, ss. 96— 105.
34 Por.: T. Ż u l i ń s k i , O antropologii w stosunku do dziejów . W a rs z a w a 1873, passim; tenże, Wiara i wiedza. K r a k ó w 1876, ss. 6 i nast., także ss. 54— 55.
35 Por.: W . D z i e d u s z y c k i , L isty Czytelnika. L w ó w 1893, ss. 354 i nast., 361 i nast.
patrzeniu tego w szystkiego zyskuje się pewną i niewzruszalną podstawę do orzekania o przeszłości i je j objawach” 36.
D zieje narddu ¡(polskiego, ale i każdego innego) „to c zyły się — według H. Schmitta — potokiem najzupełniej naturalnym. Wszystko, co się sta ło lub d'ziało, było w ynikiem nieubłaganej konieczności logicznej, która w yw iązyw ała się z mnogich przyczyn w części jawnych, w części zaś w ielk iej dotąd nie w ykrytych lub nie wyświeconych należycie. Był w tym ciąg i syStem, a cała sztuka dziejopisa polega na tym, alby w yk ryć ów ciąg i system, ab y wydobyć go z czynów i towarzyszących tym że szczegółów, a nie z uw idzeń n iczym nie uzasadnionych lub teorii, które sobie z góry nakreślił” 37.
N ie posądzajm y H. Schmitta o hołdowanie fatalizm ow i, gdyż w dal szym toku w yw o d ó w stawia on problem altern atyw y drogi dziejow ej. H i storyk, k tóry nie zajm ow ał -się zagadnieniami teorii nauki, w zapatrywa niach na własną dyscyplinę wyznaczał więc je j cele nie minimalistyczne (badanie objaw ów i ich przyczyn), lecz zdecydowanie dalsze, maksymali- styczne (poszukiwanie ciągu i systemu).
Spośród historyków zbliżonych do kierunku, z którym związany był H. Schmitt, wspom nijm y jeszcze K. Jarochowskiego (1829— 1888). Na in teresujące nas tem aty w ypow iadał się on mimochodem, śledząc ,,zgubne dla nauki” polityczne tendencje w historiografii niemieckiej. Współczes nych mu niemieckich dziejopisów przeciwstawiał dawnym „ludziom zac nego charakteru, czysitej przedrnidtowości i niade wszystko stanowiska moralnego, które się oburzało uczciwie na widok każdej niesprawiedli
wości” 38. Domagał się od historyka nie tylko badania zjawisk, objawów dziejow ych, ale i sądu. Pisał: „N ie ma historyka, k tó ry b y w kreślonej p rzez się przeszłości n ie szukał pew nego senlsu moralnego, nie starał się odgadywać w niej kiełkującego problematu, k tó ry dopiero przyszłość roz wiązała. Cała sztuka histor iozof ic zna zależy naturalnie tylko na tym, czy ów problem at istotnie rozw iązany i czy to, co historyk uważa za jego rozwiązanie, jest nim naprawdę, c zy też tylko epizodem, jeżeli nie zbo czeniem n aw et” 39.
W yznaczanie nauce zadań maksymalistycznych charakteryzuje więc zarówno epigonów romanityzmu, jak i tych historyków, którzy w walce z pozytyw istyczn ym i nowinkam i w e własnej przede wszystkim dyscypli nie nawiązywali' dlo różnych filo zo fii idealistycznych, choć b yli p rzeciw nikami trad ycji historiografii romantycznej. N ie tylko ich zresztą. Podobne
stanowisko w zakresie teorii historii reprezentow ał idealistyczny filo zo f A. Tyszyński (1811— 1880), który — jak pew ni autorzy kościelni — wskazywał, że Opatrzność rządzi śWialtem poprzez praw a natury i prawa moralne 40. Pozytyw istycznem u m inim alizm owi i koncepcji praw d ziejo
36 H . S c h m i t t , Polska w rzeczywistości d ziejow ej a Polska przedstawiona w dziejach Józefa Szujskiego i W . Koronow icza. W : P ism o zbiorow e wydaw ane sta raniem i nakładem Tow arzystw a N auk ow ego M łod zieży P olsk iej w Paryżu Bendlikon. P a ris 1865, s. 9(2.
37 Tam że. P o g lą d P . C hm ielow skiego (Z a rys n ajnow szej literatury polskiej. K r a k ó w — P e te rsb u rg 1898, is. 375), jak o b y H. Schm itt „ośw iadczył się za teorią B u c k le ’a ”,
jest m yln y. N iesłusznie za P . C h m ielow skim p o w tarz ają go niektórzy inni autorzy. 38 K . J a r o c h o w s k i , N ajnow sza literatura historyczna niemiecka. „A ten e u m ”, t. 1/1876, s. 35.
39 Tenże, Fryd eryk W ielki. „Aten eu m ” , t. 2/1876, ss. 262— 263.
40 Po r.: A . T y s z y ń s k i , Pism a krytyczne. T. 2. K ra k ó w -^ P e te r s b u rg 1904, ss. 443 i nast., 546 i nast., 657 i nast.
wych sprzeciwiał się H. S tru v e 41, a z ograniczaniem zadań historii tylko do badania objaw ów i ich przyczyn nie godził się też K . K a szew sk i42 i wielu innych.
P ozostaje do rozpatrzenia zagadnienie, jak Zapatrywali się na intere sujące nas problem y koncepcji natuki c i historycy, k tó rzy w ten czy inny sposób związani b yli z pozytyw istyczn ym nurtem w historiografii p olsk iej. P ró b y przeciw stawienia się romantycznemu m odelow i1 historii z jego kon cepcjami ducha narodowego spotykam y jeszcze w połow ie X I X w. u K . B. Hoffm ana (1798— 1875) 43, najkoinlsekwenitniej wystąpią one jednak dopie ro u reprezentantów tzw . warszawskiej Szkoły p ozytyw istyczn ej w histo riografii polskiej. N ie jest zaskoczeniem, że historycy ci stosunkowo n a j bardziej zbliżą się w swych koncepcjach maiuki w ogóle, nauki zaś histo rycznej w -szczególności, do.poglądów wypowiadanych w tych sprawach przez innych przedstaw icieli polskiego pozytywizm u.
Znany pozytyw istyczn y publicysta F. Bogacki (1847— 1916) pisał: „Nauką są takie ty lk o (twierdzenia, które w każdej chwili dają się stw ier dzić faktami, co m a miejisce z tej przyczyny, że podobne 'twierdzenia po wstają na m ocy faktów. [...] Nauką jest system atyczny w ykład praw, k ie rujących zjaw iskam i” 44. Już F. Krupiński (1836— 1898) w polemice z J. K rem erem zauważał, że „żadeln filo zo f przypuścić nie może, aby P. Bóg stw orzył ducha 'narodowego i z gó ry naznaczał m isje narodom jako to niektórym się zdaje” 45. W ypow iadał też pogląd, iż uczeni ,,przekonani są, że dzieje ludzkie n ie są grą przypadku; lecz że Zdarzenia historyczne i w ogóle c zyn y człowieka ulegają jakimś prawom , ale jakie są te prawa, na to nie masz zgody. Jedno jest pewnym , mianowicie, że d zieje ludzkie podlegają na równi ze w szystkim i zjawiskam i świata nieorganicznego i organicznego prawu przyczynow ości” 46.
Większość jednak niehfstoryków była bardziej optym istyczna niż F. Krupiński w sprawie p ra w dlziejowych 47, chętnie dając aplauz propo zycjom modnego H. T. Budkle’a, p rzyjm ow anym sceptycznie nie ty lk o przez polskich dziejoipisów48.
„Dopóki jakaś naWka zajm uje się li tylko opisywaniem, a nie podciąga zjawisk [...] pod pew ne prawa, dopóty na miano nauki w ściślejszym zna czeniu nie zasługuje” 49 — pisał w y b itn y historyk A. Paiwiński (1840—
1896), k tó ry zgodnie z poglądami pozytyw istów głosił, że także i nauka 41 Por.: H. S t r u v e , Synteza dw óch światów. Szkic filozoficzny. W a rs z a w a 1876, s. 79.
42 Por.: K . R a s z e w s k i , W kwestii pozytyw izm u. „B ibliotek a W a rs z a w sk a ” , t. 1/1876, ss. 2110— 211; tenże, P ozytyw izm , jeg o metoda i następstwa. „B ibliotek a W a rs z a w s k a ”, t. 2/11869, ss. 448— 449.
43 Por.: M. H. S e r e j s k i , Studia nad historiografią Polski. I. K . B. H offm an. Ł ód ź 1953, ss. 46 i nast.
44 F. B o g a c k i, P ozy ty w iz m a krytycyzm . ,jP rzegląd T y g o d n io w y ” , nr 35/1872, s. 273.
45 [Dodatek o filozofii w P o lsce w : ] A . S c h w e g l e r , Historia filozofii w zarysie. W a rs z a w a 1863, s. 464.
46 F. K '[ r u p i ń s k i], A leksander Tyszyński. „B ibliotek a W a rs z a w s k a ” , t. 1/1881, s. 191.
47 P o r. np.: F. B o g a c k i , op. cit., s. 284. P o r. nadto: J. S k a r b e k , op. cit., ss. 86 i nast., a zw łaszcza ss. 90 i nast.
48 Por.: J. S k a r b e k , op. cit., s. 139; B. S k a r g a , Narodziny pozytyw izm u [...], s. 86.
iJ A . P a w i ń s k i, H. T. Buckie. „B ibliotek a W a rs z a w s k a ”, t. 4/1868, ss. 358, 376. Por.: J. S k a r b e k , op. cit., s. 129.
historyczna nie może sią ograniczać dio czystego 'opisu zjawisk, ale musi badać ich bliższe i daUsze p rzyczyn y oraz odkrywać d ziejow e prawa. Inna sprawa, że hlilStołryk nad w y ra z krytycznie odnosił się d o tego, co jako p raw a d zie jo w e form ułowano w pozytyw istyczn ej hiisltoriozofii, poddając druzgocącej k ry ty ce teo rie H. T. Buick!le’a. Analizując za J. S. M illem samo p ojęcie prawa, A . PawińSki podnosił, że do jego Stwierdzenia nie wystarcza samo skonstatowanie regułarmoiści występowania danego zja wiska, i podkreślał; że praw em można nazWać tylko taką „jednostajność” , w której zw iązek p rzyczyn ow y jest oznaczony, tj. znany.
„.PTawo em piryczne” , czyli sama jednostajność, k tórej przyczyn y są niie znane, niew ielkie ma znaczenie dla nauki. A . Pawiński pisał: „Nauki przyrodzone w zibadaniu p raw zasadniczych znacznie się już naprzód po sunęły i w y p rzed ziły w tym kierunku wszystkie nauki społeczne. W praw dzie tu i ówdzie w Obrębie umiejętności moralnych, w dziedzinie Objawów życia społecznego dostrzeżono jednostajność różnego rodzaju, pew ne na w e t ^wyśledzono w tym w zględzie prawa, ale brak w ogóle jeszcze dla rozległego obszaru nauk społecznych p ra w ogólnych, zasadniczych. Ogól niejszych praw nie m ają paszcizegalne nauki, na których się opiera histo ria, zbyw a więc także na nich i samej historii” 50.
Historyk n ie 'odrzucał w ięc m ożliw ości odkryw ania praw, owszem, uważał, że pów inno się do tego zm ierzać; ale odrzucał w praktyce w szy stkie dotychczasowe w tym w zględzie propozycje. W ychowanek niem iec kiej szkoły historycznej, dbał o p recyzję warsżtaitu naukowego, domagał siię badania „b ez uprzedzeń, bez pow ziętych z góry formułek, podsunię tych p rzez oportunizm doby dzisiejszej” 51. B ył „w rogiem wszelkiej pustej frazeologii, a jeszcze w ięcej w szelkiej p łytk iej h istoriozofii i dlatego właś nie nie ObaWiał się ograniczać obszerniejszych widnokręgów w tym słusz nym przeświadczeniu, że trudno mu będzie w yczeip ać obfitą krynicę his torycznych dókumenltów” 52.
D latego też, aczkolwiek dozwalał innym, by ow ych praw dziejowych poszukiwali, isaim zachowywał w tym w zględzie daleko idącą ostrożność. Um iarkowany „organicyśta” , w badaniach swych pragnął — jak podkreśla M. H. SerejSki — „nie ograniczać się jak «anatom » do «szczegółowego opisu oddzielnych części», ale jak «b io lo g » dać «'Obraz życia», odtw orzyć go jako «w iern e Odlbicie rzeczyw istych sitosunlków», «pow iązać je w zajem nie, ocenić w p ły w otaczających żyw iołów , zbadać prawa, którym podlega najbliżsizy szereg objawów, zgłębić w a ru n k i»” 53. W stosunku do usiłowań konstruowania „pnaw d ziejow ych ” poza konkretnym badaniem źródło w ym , A . PawińSM zachowywał postawę sceptyczną.
Podobne stanowisko zajmoWał rów n ież inny warszawski historyk, A. Rembowski (1847'— 1906). W młodości był — jdk wielu rówieśników — zapalonym w ielbicielem H. T. Biuckle’a 54. Późn iej jednak zaakceptował przeprowadzoną prtzez A . Pawiińskiego k rytyk ę koncepcji modnego histo- riozofa i Stronił ód zibyt ogólnego rozprawiania o prawach dziejowych.
50 A . P a w i ń s k i , op. cit., s. 379.
51 A . K r a u s h a r , Z e w spom nień osobistych o A d olfie Pawińskim , „ K w a rt a l nik H istoryczny”, t. U , 1897, s. 520.
62 A . R e m b o w s k i , Pism a. T. 1, W a rs z a w a 1901, s. 496.
53M. H. S e r e j s k i, Przeszłość a teraźniejszość [...], s. 151, z p ow o łan iem się na: A . P a w i ń s k i , Skarboioość w Polsce i je j dzieje za Stefana Batorego. W : Źródła dziejow e. T . 8. W a rs z a w a 1881, ss. 311— 312.
54 P o r.: A . R e m b o w s k i , op. cit., ss. 462 i nast.; tenże, A d o lf Pawiński. „ T y god n ik Ilu stro w a n y ”, n r 6/1890, ss. 81— 82.
Głosił, że w dziejach nie ma nic przypadkowego, nic nie dzieje się bez przyczyny; w skazyw ał na występujące w nich prawidłowości 55, ale znów w tym sensie, jak czynił to A . Pawiński, m ianowicie starał się w y k ry ć je w procesie naukowego badania dziejów , n ie zapożyczając ich z jak iejk o l w iek filo zo fii 56.
Zgodnie z maksymą Cycerona A. Rembowski żądał od hisitorii, aby b yła „m istrzynią życia” i mniemał, że tę funkcję zdoła ona w ypełnić w te dy, k ied y oprze swój sąd na praw dzie i tylko na prawdzie. „N im wszakże w yrzeknie historia swe ostatnie słowo, n im w ygłosi w y ro k nieodwołalny, uwolnić się musi od wszelkich poziom ych namiętności, od wszelkich na rodowych, wyznaniowych, politycznych lulb Społecznych sympatii i an ty patii, a poddać isię jednej w ielk iej namiętności, rów nie szlachetnej, jak zadanie historii — mianowicie namiętności zbadania i odkrycia p ra w d y” 57. Taika obiektywistyczna historia w ym aga od badacza dystansu w sto sunku do opisywanych zjawisk, co um ożliwia lepsze zgłębienie „m o ty w ó w działania, kierujących głów nym i aktorami” . Stąd w yp ływ a ła gorą ca polemika autora z obecnością w historiografii wszelkich uprzedzeń: „H istoryk p rzejm u jący rolę Tem idy w in ien mieć zawiązane oczy, winien nie dostrzegać w rogów lub pobratym ców, lecz widzieć zawsze i wszędzie całą ludzkość i w ym ierzać spraw iedliw ie a praw dziw ie suum cuiąue” S8.
Pozytyw istyczn ą koncepcję nauiki reprezentow ał także w historiografii polskiej tego czasu W. Smoleński (1851— 1926). Uważał on historię za nau kę o jedynie poznawczych celach, budującą '.swe ustalenia na tw ardej i pew nej 'podstawie faktów stwierdzanych i wyjaśnianych w procesie ba dania. W 1901 r. pisał: „Istotę nauki historycznej stanowi: 1. w ybór fak tów, 2. um iejętne ich szeregowanie. [...] Sens naukowy nadaje faktom szeregowanie ich w związek przyczyn i skutków, tj. tak 'zwany pragm a
tyzm ” 59.
Znamienna jest ewolucja stanowiska historyka w kw estii badania praw dziejowych. Zgodnie ze stanowiskiem obiektywistyeznym zastanawiał się on w 1886 r.: „D la utrzymania w zględn ego obiektywizm u w ypadałoby przede wszystkim zerwać z cyceronowSką defin icją historii i uznać, że nauka dziejów , jak każda inna, nie ma innego zadania nad konstatowa nie i badanie n atury zjawisk w celu odkrycia p raw rządzących ludz kością. N ie trzeba chyba dowodzić, że dzieje samej Polski praw owych odsłonić nie mogą, że naukowego istotnie znaczenia nabierają dopiero w związku z historią powszechną” 60.
55 Por.: M . H. S e r e j s k i , Przeszłość a teraźniejszość {...], s. 151.
56 O d w o ły w a ł się A . R em bo w sk i do nauk politycznych, g d y pisał: „N au k a p o li tyczna [...] nie tylko że objaśn ia dokładnie epokę [...], ale p rze d sta w ia w y b o rn ie zw iązek nieustający w d ziejow ym pochodzie i p o z w ala bad ać p r a w a politycznego ro z w o ju ludzkości, od których dokładne zrozum ienie teraźniejszej ch w ili za w isło ”. A . R e m b o w s k i , Jan Ostroróg i jeg o M em oria ł o naprawie Rzeczypospolitej. W a r sz a w a 1884, is. 3. Por. też: M. H. S e r e j . s ki , tamże.
57 A . R e m b o w s k i , Pisma. T. 3. W a rs z a w a 1906, s. 325. 58 Tamże, s. 326.
69 C y tu ję w e d łu g : M . H . S e r e j sk -i, W stęp [...], s. L X I I I . W . Sm oleński w Szko łach historycznych [...], s. 143, p isał: „K w estię, czy do historii należy służba w z g lę dom praktycznym , rozstrzygają ogólne pojęcia o nauce, która nie ma innego zada nia nad konstatowanie i objaśnianie zjaw isk. D la botan ika obojętną jest rzeczą, czy o d k ryta przez niego w łasność danej roślin y znajdzie zastosowanie w m edycynie lu b kuchni; nie należy ró w n ież do historyka w y cią gan ie z przeszłości nauk p rak ty cz nych” . Por.: M . H. S e r e j s k i , Przeszłość a teraźniejszość [...], s. 150.
W 1892 r. W . Smoleński kategorycznie stwierdzał: „Zadaniem nauki jest odkrycie praw rządzących zjawiskami. Uozonym jest ten, który praw swych poszukuje lub też do ich odkrycia gromadzi m ateriał” 61. Lecz z biegiem lat stawał się coraz bardziej sceptyczny w stosunku do m ożliwo ści w ykryw an ia p ra w dziejow ych, a w 1918 r. pisał: „P oza nieziszczony- mi dotychczas aspiracjami odkrycia praw rządzących ludzkością czy stwierdzania p ra w socjologicznych, pozostaje historii zadanie odzwier ciedlania życia ludzkości zapadłego w otchłań przeszłości” 62.
Podobnie przedstawiało się rów nież stanowisko T. Korzona (1839-— 1918)63. A kceptow ał on całkowicie pozytywistyczną, minimalistyczną koncepcję nauki mającej cele wyłącznie p ozn aw cze64 i z sympatią spo glądał na usiłowania zm ierzające w kierunku ujęcia historii „w karby nauki ścisłej” . W kw estii praw dziejow ych zajm ował w 1870 r. stanowi
sko umiarkowane: „Co do nas, w ierzym y w ra z z Buckiem, że i w świe- cie moralnym, i w życiu ludzkości muszą być stałe prawa, lecz obok tego sądzimy, że badacze posiadają jeszcze nader mało danych, aby te prawa określić, doniosłość i warunki działania ich poznać, żeby ułomne i niedo kładne wnioski dotychczasowe poważnym mianem naukowego pewnika ochrzcić. Dokładne ¿badanie tych praw n ależy odsunąć do odległej, nie dającej się obliczyć przyszłości, tymczasem mogą one stanowić tylko ar tykuł w iary, przeczucia, ale nie w ie d zy ” fiS.
Niebawem w iara ta opuściła go i w 1902 r. .uczony przestrzegał histo ryk ów „przed ułudnymi obietnicami praw historycznych” 66, a mówiąc o związkach nauk przyrodniczych z nauką historyczną, podkreślał: „...ale nie uznamy wszechwładzy ich praw fizycznych lub mechanicznych nad działalnością duchową człowieka, bo jakkolw iek sporną być może grani ca pom iędzy strefami nieubłaganej konieczności a wolnością w o li i myśli ludzkiej, to przecież tylko ta druga strefa należy do historii [...]. N ie p rzejm iem y metod ani od badaczy przyrody, ani od matematyków, po przestając na własnej, historycznej m etodzie i własnych sprawdzianach” 67. Jak widzim y, historycy-iprofesjonaliści związani z tzw . warszawską szkołą pozytyw istyczną akceptowali w p raw dzie (w zasadzie) model nau ki, proponowany przez pozytyw izm , ograniczenie jej celów do badania zjawisk i ich przyczyn, lecz w kw estii m ożliwości w ykryw ania praw dzie jow ych zajm owali Stanowisko znacznie bardziej umiarkowane niż pozy tyw istyczni publicyści czy filozofow ie. W szczególności odnosili się oni nad w y ra z krytycznie do propozycji „p raw d ziejow ych ” , wysuniętych w dziele H. T. Buckle’a 68, co, jak wiadomo, bardzo nie podobało się w ar szawskiej m łodzieży studenckiej, zafascynowanej poglądami angielskiego historiozofa 69.
61 C y tu ję w e d łu g : M . H . S e r e j s k i , tamże.
62 W . S m o l e ń s k i , Studia historyczne. W a rs z a w a 1925, ss. 300— 301. Por.: M. H. S e r e j s k i , W stęp [...], s. L X V .
63 Po r.: T. K o r z o n , Listy otwarte, m ow y, rozprawy, rozbiory. T . 1. W a rsza w a 1915, s. 123.
64 Po r.: tamże, t. 3. W a rs z a w a 1916, s. 75; por. też: M . H. S e r e j s k i , Przeszłość a teraźniejszość [...], s. 150.
65 T. K o r z o n , op. cit., t. 1, s. 127. 66 Tam że, t.- 2. W a rs z a w a ¡1916, s. 99. 67 Tam że, s. 79.
68 S p ra w ą stosunku historiografii polskiej do koncepcji H . T. B u ck le’a zajm u ję się na szerszym tle w p rzy go tow y w an ej m onografii.
1P0wstaje pytanie, czy ci spośród ówczesnych młodych, (którzy obrać m ieli zawód historyka bądź w ten lub inny sposób się historią parali, p rz y j m owali bez zastrzeżeń zarówno pozytywistyczną koncepcję nauki histo rycznej, jak i koncepcje Anglika? Okazuje się, że często b yw ało inaczej. W. Przyborow ski (1845— 1913), choć akceptował ograniczenie przedm io tu badania naukowego do sfe ry zjawisk, ich p rzyczyn i Skutków, uwa żał — analogicznie do w ielu historyków reprezentujących nurt p o zy ty w istyczny w naszej historiografii — że teoria p raw d ziejow ych jest pięk ną wprawdzie, ale nie udowodnioną hipotezą 70. Nadto zgłaszał zastrzeże nia w stosunku do tak drogiej pozytyw istom postaw y oibiektywistycz- n e j 71 i dostrzegał zw iązki dziejopisarstwa ze sztuką 72. N iegd yś zapalony „bucklista” A . Kraushar (1843— 1931) będzie już daleki od pierw otn ej fas cynacji, gdy p rzyjd zie mu oceniać schematyczne dzieło L. Bourdeau, skraj nego zwolennika poszukiwania „p ra w ” 73. Podobnie było z innym i — pośród nich zaś także z E. Orzeszkową, która w 1866 r. poddała się uro kom teorii angielskiego autora 74.
N ie oznacza to jednak, ab y brakowało wśród m iłośników historii n a j różniejszych „poszukiwaczy p ra w ” . W ówczas wszak powstała próba za stosowania geom etrii analitycznej do historii, właśnie w ty m celu podjęta przez T. Chrzanowskiego (1828— 1899), a zakończona całkowitym fiaskiem i niemiłosiernie skrytykowana przez T. Korzona 75.
Z pozytyw istyczn ym kierunkiem w h istoriografii polskiej można w uzasadniony sposób wiązać dwóch — wspomnianych na wstępie — repre zentantów młodszego pokolenia tzw. krakowskiej szkoły historycznej: S. Smolkę (1854— 1924) i M. Bobrzyńskiego (1849— 1935) 7S. Obaj ci ucze ni nie stronili od ogólniejszej problem atyki m etodologicznej oraz' teore tycznej historii, lecz zapatryw ali się na nią zdecydowanie odmiennie.
Bardziej um iarkowany w poglądach S. Smolka przyjm ow ał w zasadzie pozytywistyczną, m inimalistyczną koncepcję nauki i stosował ją do histo rii. Była ona dlań nauką opisową, która ma na celu opisywanie i w yjaś nianie stosunków, składających się na ¡stopień rozw oju ludzkości w danej epoce, oraz opowiadanie o wydarzeniach, w pływ ających na zmianę tych stosunków77. Pisał on: „ Z pomocą wiadomości fachowych, w których je dynie znajdzie się klucz do zrozumienia tych stosunków, wyjaśnia kon strukcja historyczna ich genezę, odtwarza idh obraz i w ykazuje związek przyczynow y, objaw iający się w e w zajem nym oddziaływaniu stosunków politycznych, ekonomicznych, obyczajowych i intelektualnych. Najtru
d-70 Por.: W . P r z y b o r o w s k i , Jak dotąd pisano dzieje. „ P rz egląd T y g o d n io w y ”, 1867, s. 63.
71 Por.: tenże, Sąd historyczny. Tam że, 1869, s. 314.
72 Por.: tenże, Tegoczesna historyczna literatura niemiecka. Tam że, 1869, s. 65. s. 65.
73 Por.: A . K r a u s h a r , L . Bourdeau, Historia i historycy. „T ygod n ik Ilu s tro w a n y ”, nr 177/1893.
74 Por.: [E. O r z e s z k o w a ] , O historii cyw ilizacji angielskiej przez H enryka Tomasza Bukla. „G azeta P o lsk a ” , nr 157/1866, ss. 1— 3 oraz nr 158/1866, ss. 1— 2; por. też n r 192/1866, s. 2. P o r. nadto: M. Ż m i g r o d z k a , Orzeszkowa. M łodość pozyty wizmu. W a rs z a w a 1965, ss. 88 1 nast.
75 Por.: T. C h r z a n o w s k i , Badania z historiozofii. T. 2. W a rs z a w a — K r a k ó w 1888 — 1889. O raz: T. K o r z o n , op. cit., t. 3, ss. 82— 03.
76 P o r. m o ją pracę w y m ien ion ą w p rzypisie 8.
77 Po r.: S. S m o l k a , Szkice historyczne. Seria I. W a rs z a w a 1882, ss. 346; por. też ss. 307, 314.
niejiszym też i najszczytniejszym zadaniem konstrukcji jest odgadnąć na turę i siłę tego w zajem nego oddziaływania...” 78.
S. Smolka b y ł jednak przeciw nikiem organicyzmu h istoryczn ego79, jak również 'budowania nauki historycznej w oparciu o m odel nauk przyrod
niczych. N ie uważał h istorii za „umiejętność, która z materiału przez się zgromadzonego i zbadanego wysnuwa praw a ogólne i układa je w sy stem” 80. 'Uważał ją za naukę i sztukę zarazem 81, i stając w obronie tego, co jednostkowe, sprzeciwiał się próbom nom otetyzacji nauki historycz nej. Polem izując z koncepcją p ra w dziejow ych M. Dobrzyńskiego, przed stawił następujące rozumowanie: naw et jeżeli przypuścim y, że prawa d zie jo w e iistnieją i działają, to w każdym razie nikt ich na pew no w nauce nie stwierdził, a zatem w historii nie motana ich ¡sprawdzać czy korygo wać, jak pragnie tego antagonista, a więc cała koncepcja o ich istnieniu i działaniu to ty lk o nie udowodniona hipoteza 82.
Koncepcja ¡ta, posiadająca n iew ątpliw ie pew ne logiczne niedostatki, św iadczy o niechęci S. Smoliki do uznania pozytyw istyczn ej teorii praw dziejowych, Spotkała się ona z ostrą k rytyk ą W. Sm oleńskiego83, ale przypadła do serca umiarkowanemu zwolennikowi nurtu p ozytyw istycz nego W . Spasowiczowi (1829— 1906), k tó ry podkreślał, że .praw a rządzące ludzkością są i będą bardzo długo nie pewnikami, a tylko domysłami, a dla dobrego historyka wystarcza [...], je że li traktuje historię [...] w prag m atyzm ie nieprzerwalnym , w yczerpującym w szystkie wiadom e dane każ d ej chwili, p rzyczyn ow ym związku fak tów ” 84.
W . Spasowicz pisał dalej: „H istoria nie jest nauką doświadczalną, ma za przedm iot w ypadki przeszłe, rzeczy już znikłe, nie dające się powtó rzyć. Zadaniem historii jest najprzód odtw orzyć sam wypadek w posta c i najbardziej d o p raw d y zbliżonej, a p o witóre uszykować wszystkie po jedyncze w ypadki w przyczynow ym związku, sięgając z jednej strony do najodleglejszych przyczyn i dochodząc z drugiej aż d o najdalszych na stępstw” 8a.
Zgoła odmienne, stanowisko zajm ował w ¡tych sprawach M. Bobrzyń- ski. I on również zaakceptował i zastosował do nauki historycznej p ozyty wistyczną, minimalistycziną koncepcję nauki. Jednakże, porównując histo rię z naukami przyrodniczym i, doszedł do przekonania, że indukcyjne po stępowanie badawcze nie jest dla historii wystarczające, indukcjonizm bo w iem prow adziłby tylko do ułożenia „słownika poszczególnych faktów w ¡alfabetycznym porządku” 86. Historyk ma odtworzyć z pojedynczych fak tów obraz życia ludzkości w je j rozwoju, musi więc oprzeć się na „um ie jętn ej podstawie nauk, badających życie towarzyskie człowieka, stwierdza jących warunki i prawa, k tórym ono podlega” 87. Stąd jeden już krok do sławnej form uły, która budziła ¡tyle ¡sprzeciwów, że , praca historyka nie jest niczym innym, jak zebraniem faktów dziejow ych i zastosowaniem do nich w yn ik ó w nauk społecznych i politycznych” 88.
78 Tamże, s. 346.
,a iPor.: tamże, ss. 355 i nast.
80 Tamże, s. 308. i
81 Por.: tamże, ss. 309— 310.
82 Por.: tamże, ss. 295 i nast., 301 i nast.
83 Po r.: W . S m o l e ń s k i , Szkoły historyczne [...], ss. 139 i nast. 84 W . S p a s o w i c z , Pism a. T. 7. P e te rsb u rg 1899, s. 359.
85 Tamże, s. 360. P o r. też.: tenże, op. cit., t. 5. P e te rsb u rg 1892, ss. 33 i nast. 86 M. B o b r z y ń s k i , Szkice i studia historyczne. T. 1. W a rs z a w a 1922, s. 7. 87 Tamże.
N ie na tym koniec. M. Dobrzyński stanął na stanowisku nie ty lk o soc- jologizmu, ale i nomotetyzmu. Uznając prawidłowość rozw oju społeczne go, wyznaczał historii zadanie stwierdzania „drobniejszych p ra w ” spo łecznych, podczas k ied y nauki społeczne i polityczne ¡badają prawa czy zasady ogó ln iejsze89. Znajomość owych nauk przekonuje historyka, „że praw, którym ludzkość w życiu swoim i rozw oju podlega, jeszcze nader mało stosunkowo odkryto, ale tą małą ilością nauczy go władać” 90.
Podobnie jak inni przedstaw iciele nauki historycznej, >z niechęcią od nosił się M . Bobrzyński d o „ekscentrycznych hipotez” H. T. Buckle’a 91. Konsekwentny w zapatrywaniach, wykluczał ize s fe ry nauki problem y ab solutu, ¡Opatrzności, odrzucał wszelkie m oralizowanie i, ku oburzeniu p rze ciwników, podkreślał, że historyk ocenia c zyn y ludzkie w przeszłości „n ie według m oralnej wartości ich zamiaru, lecz według ich następstw i skut k ów ” 92. C ały ten — bez w ątpienia p ozytyw istyczn y — aparat p ojęciow y zastosował iM. Bobrzyński do przebudowania — na je j dawnej, konserwa tyw n ej przecież podstawie — koncepcji d ziejów Polski.
Na marginesie toczących się sporów metodologicznych i filozoficznych pozostawało lw ow skie środowisko historyczne. .Miast dyskutować o histo rii jako nauce lub dziejach jako takich, uczeni z tego ośrodka w o le li pre- cyzyjn ą obróbkę źródeł i koronkowe konstrukcje badawcze. W yjątk iem okazał się jednak T. W ojciechowski (1838— 1919), k tó ry — mianowany profesorem na nowo utworzonej katedrze historii Polski (1882) — dzia łalność dydaktyczną rozpoczął od w ykład ów na tem at Co to jest historia
i po co się je j uczymy.
Ogólne metodologiczne i teoretyczne koncepcje T. W ojciechowskiego były, jak w yk a zan o93, niezm iernie eklektyczne. O ile można wnioskować z n iezbyt jasnego ich wykładu, zasadniczo jego koncepcja historii jako nauki n ie odbiegała w iele od obiegowych poglądów pozytywistycznych. Historia dla T. W ojciechowskiego jest „poglądem i sposobem patrzenia na świat w ty m zamiarze, aby zrozumieć genezę” 94, co prowadzi d o bada nia rozw oju i zw iązków przyczynowo-skutkowych, które — jak widać — mają być przedm iotem historycznego badania. Historia nie należy „do rzę du nauk praktycznych i fachow ych” i n ie przynosi bezpośrednich p ożyt ków innych n iż poznawcze; „ja k o nauka o genezie i o rozwoju, wyjaśnia najskuteczniej istotę każdego przedm iotu” 95. Jest to magistra vitae, ale w tym sensie tylko, że lepiej pozwala rozumieć teraźniejszość.
*
W yd aje się, że posiadamy już dostateczną podstawę do wysnucia ogól nych wniosków w ispirawie koncepcji nauki w h istoriografii polskiej w do bie pozytywizm u. W zdecydowanej większości w ypadków h istorycy roz w ażający problem koncepcji nauki nie w ypow iadali się, poza nielicznym i
89 'Por.: tamże, ss. 12— 13, 70 i nast.
90 Tenże, D z ieje Polski w zarysie. W y d . 3. W a rs z a w a 1887, s. 78. 91 P o r.: tenże, Szkice [...], ss. 70 i nast.
92 Tamże, ss. 75— 76.
93 Po r.: H . B a r y c z , W śród gawędziarzy, pamiętnikarzy i uczonych galicyj skich. T. 2. K r a k ó w ¡1963, s. 175.
94 C ytu ją w e d łu g : H istorycy o historii. Pod red. M. H . Serejskiego. T. 1. W a r szaw a 1963, ss. 244— >245.
wyjątkam i, na temat nauki w ogóle, ale dyskutowali koncepcję własnej dyscypliny, historii jako nauki. Dostrzeżona p rzez J. Skarbka linia po działu m iędzy stanowiskami o różnych odcieniach pozytywistycznych a stanowiskami o tendencjach m etafizycznych jest, jak się wydaje, ade kwatna rów nież w Odniesieniu do materiału historiograficznego. Uczeni, k tó rzy w swych poglądach historiozoficznych n aw iązyw ali do różnych filo zo fii idealistycznych — niem ieckiej filo zo fii idealistycznej X I X w. (J. K. Plebański, J. Szujski), teologicznej koncepcji dziejów (A. W alewski, W . Kalinka), wreszcie epigoni romantyzmu (H. Schmitt, K. Jarochowski) reprezentow ali w szyscy maksyma 1 istyczne stanowisko w zakresie konce pcji nauki historycznej. Postaw y minimalistyczne charakteryzowały bada czy o różnorodnych odcieniach pozytyw izm u — od umiarkowanych idio- grafistów (S. Smolka, W . Spasowicz), poprzez umiarkowanych (A. Pa- wińslki, A . Rembowski, T. Korzon) i ¿krajnych (M. Bobrzyński) zwolenni ków nom otetycznej koncepcji historii, aż do p ozy ty wizujących eklekty- ków (T. W ojciechowski).
M inim alizm ten nie prowadził historyków do postaw materiał ¿stycz nych. Przeciw nie; jak pozytyw iści polscy w ogóle raczej niechętnie usto sunkowywali się do materializmu 9e, tak i historycy związani z nurtem p ozytyw istycznym nie tylko nie uważali się za m aterialistów, ale przyzna w ali się do światopoglądu chrześcijańskiego. Odnosi się to zarówno do A. Pawińskiego, W. Smoleńskiego, T. Korzona, W. Spasowicza, a zwłaszcza do związanych z Kościołem A . Rembowskiego i S. Smolki, jak nawet da M. Bobrzyńskiego. Początkowo pozytywistyczna teoria praw dziejowych rozumiana była jako atak na wolną w olę człowieka i rząd Opatrzności w dziejach (a w ięc tak, jak to form ułował H. T. Buckie 97) i jako taka była zwalczana p rzy pom ocy teorii praw moralnych (J. K. Plebański, J. Szuj ski) lufo drogą odwoływania się do augustyńskiej teologicznej koncepcji bezpośredniego rządu Opatrzności (A. W alewski, W . Kalinka), jej zw o lenników zaś krytykow ano jako w yznaw ców materializmu (J. K. Plebań ski, J. Szujski). Rychło jednak została ona zaadaptowana przez obrońców prowidencjalizm u w postaci koncepcji rządu Opatrzności za pośredni ctwem p raw dziejow ych (A . Tyszyński, M. Nowodworski, M. Morawski). U m ożliw iło to akceptację niesprzeczności pozytyw istyczn ej teorii praw dziejow ych z doktryną Kościoła.
H istorycy-profesjonaliści byli, jaik się zdaje, w odniesieniu do tej teo rii znacznie ¡mniejszymi optymistami niż ówcześni, a częściowo także i późniejsi, filozofow ie. N aw et jeśli bez dyskusji p rzyjm ow ali nomote- tyczną koncepcję nauki w ogóle (A. Pawiński, W . Smoleński, T. K orzon) i zdradzali zirazu optym izm dla teorii p raw dziejowych, to nie fascyno w a li się błyskotliw ym i propozycjam i H. T. Buckle’a w tym zakresie (prócz k ryty k z pozycji filo zo fii idealistycznej — J. K. Plebańskiego, J. Szujskie go, wspom nijm y o krytykach ¡z pozycji pozytyw istycznych — A. P aw iń skiego, T. Korzona, S. Smolki, M. Bobrzyńskiego czy nawet T. W o jcie chowskiego), które cieszyły się znacznym uznaniem u pozytywistycznych publicystów, filo zo fó w oraz wśród m łodzieży, a i dziś byw ają niekiedy uważane za „klasyczne dla p ozytyw izm u” 98. O tóż ¡dla historyków poizyty- wistycznych propozycje p raw dziejow ych angielskiego myśliciela (nie
96 Por.: J. S k a r b e k , op. cit., ss. 57 i nast., 66 i nast.
97 Po r.: H. T. B u c k i e , Historia cyw ilizacji w Anglii. Przełożył W . Zaw ad zki. T. 1. L w ó w 1862, ss. 10— '16.
sama ich koncepcja) bynajm niej nie b y ły klasyczne. Uważano je za zbyt schematyczne i — m im o całej erudycji autora — zb yt nieudokumentowa ne, aby historyk m ógł je zaakceptować. Co w ięcej, n aw et ci historycy po zytywiści, k tó rzy początkowo w iązali duże nadzieje z teorią praw d ziejo wych (A. IPawiński, W. Smoleński, T. Korzon), rychło zaczynali odnosić się do niej jako do nie całkiem uzasadnionej hipotezy. Zbliżali się raczej d o stanowiska 'Sceptyków, takich jak S. Smolka czy W . Spasowicz (M. Bo- brzyński zajm uje w 'tej kw estii p ozycję w yjątkow ą). M iejsce praw ogól nych poczynają zajmować w ich rozważaniach m niej ogólne praw idłow o ści, ustalane w badaniach źródłowych.
W yd aje się, że w ¡dziedzinie historiografii odmiennie niż w innych dzie d z in a c h " kształtowała się postawa uczonych wobec problemu związku badania naukowego z życiem. Za cyceronowskim pojm owaniem historii jak o magistra vitae opowiadali się głównie przeciw nicy kierunku p o zy ty
wistycznego, poszukujący w historii przede wszystkim nauki moralnej dla przyszłych pokoleń (J. K . Plebański, J. Szujski, W . Kalinka, H. Schmitt, K. Jarochowski). Polscy historycy-pozytyw iści w większości skła
niali się ku postawie scjantycznej, podkreślając, że jeśli historia ma jakieś cele praktyczne, to w iążą się one tylko z je j waloram i ściśle poznawczy mi (A. Rembowski, T. W ojciechowski), lufo, że takich celów w ogóle nie posiada. P rzyp om n ijm y tutaj k rytyk ę m aksym y Cycerona, jaką przepro
wadzali zarówno W . Smoleński 10°, jak T. K orzon 101, c zy zdanie M. Bo- brzyńskiego, że „historia nie jest sądem sumienia społeczeństw i jedno stek, ale sądem w ypadków i wiążących się ze sobą przyczynow o zda rzeń” 102. M im o w ięc zastrzeżeń W . Przyborowskiego, bardziej literata niż historyka, oraz S. Smoliki, k tó ry wzorem rom antyków wołał, że „n iedo
rzecznością jest wym agać bezwzględnej bezstronności w sądzie histo rycznym ” 103 jako n iem ożliw ej do osiągnięcia — związana z nurtem pozy tyw istycznym historiografia polska p rzez program ow y obiektyw izm zmie rzała do scjentyzmu.
KOHU,EnUHH H AYKH B nOJIbCKOM HCTOPMOrPAcDMU nEPMO^A ri03HTHBH3MA
A b t o p n o jib 3 y e T C ;i T e p M im o M „ r r e p H o a n o3 H T H B H 3 M a ” y c jio B H O , h m c h b b h a y t o t n e p H O fl B HCTOPHH nOJlbCKOii K y jIb T y p b l, B K O TO p O M II03H TH B H CTC K0e TCHCHtfC OKa3bIBaJIO Ha H e e 6 o j i b i u o e B jn M H H e. 3 t o n c p n o f l , H a n a n o K O T o p o r o o t h o c h t c h k o B p e M e H a M « i r e a p c K o r o B o c c T a H H S b I l o j i b i i i e
186 3 r . h KO TO pbiH n p o f lo jia c a jr c a n p n 6 jiH 3 H T e jib H o f l o / le im io c T b ix r o flO B X I X b . H a o c H O B a m m a H a jiH 3 a M a T e p n a jio B n o n o jib C K o ii HCTopH orpa<j>H H T o r o n p eM eH H b C T a T b e n c c n e fly io T C H Te3HCbt, B b iflB H H y iŁ ie b K H H re i i . C K a p 6 e K a Kom /em /usi n a y K u e noAbCKO M n o iu m u a u i M e (1 9 6 8 ).
Ab t o p nofl^epKHBaeT, h t o h c t o p h k h, TaK ace KaK « flpyrae npcflci aBMTejiH t. h. npoSjreMHbix
Hay*, BbiCKa3BiBajiHCb b Bonpocax Teopm i Hayra npeHMymecTBeHHO KOCBeHHbiM 06pa30M, t o
ecT b bcb o h x paccyacfleHHHx Ha TeMy 3a^aHHK t o h HayHHOił /(HcouruiHHbi, bk o t o p o ho h h cneunajui- 3HpoBanHCb. B cb o h x BbicKa3biBaHHsx n o o ó liih m npoójieMaM o h h 3anacTyio npHflepacHBanHCb H a n ó o jie e pacnpocTpaH eH H b ix flus To ro BpeMeHH B3niHflOB, H H o ra a H e aaay.MbiBaHCb o t o m, c o o t- BeTCTByioT jih o h hh b KaicoM cTeneHH h x coócTBeHHoił npaKTHKe b pa6oTax no HCTopHorpa4>mi.
0iJ P o r . : J . S k a r b e k , o p . cit., s s . 76 i n a s t . 100 P o r . p r z y p i s y 5 9 i 6 0 .
i ° i p o r p r Z y p i s 6 4 .
102 M . B o b r z y ń s k i , Szkice [ . . . ], s . 7 6 . 103 S . S m o 1 k a , o p . cit., s . 35 2 »