• Nie Znaleziono Wyników

Tłumaczenia Artis magnae artilleriae K. Siemienowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tłumaczenia Artis magnae artilleriae K. Siemienowicza"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Janusz Thor

TŁUMACZENIA ARTIS MAGNAE ARTILLERIAE K. SIEMIENOWICZA

Dzieło Kazimierza Siemienowicza (ok. 1600 — po 1650)1 A rtis magnae

artilleriae pars prima, wydane po łacinie w 1650 r. w Am sterdam ie2,

przetłumaczone zostało w ciągu następnych lat kilkudziesięciu na trzy

języki europejskie.

A rtis magnae jest obszernym traktatem, który poza teorią i praktyką

budowy dział, pocisków i rakiet zawiera rozważania historyczne oraz cy­

taty z przeszło 200 autorów starożytnych i współczesnych. Dzieło, do­

brze obrazujące stan współczesnej mu nauki i techniki, podaje formuły

matematyczne, wiadomości z fizyki i technologii metali, metody przygo­

towania środków wybuchowych oraz obszerne zestawienia jednostek

miar. Na 22 tablicach podano 229 rysunków nad wyraz starannie wyko­

nanych.

Również w Amsterdamie, w rok po wydaniu oryginału łacińskiego

A rtis magnae, ukazało się tłumaczenie francuskie Pierre’a Noiseta Ma-

ceriena 3 (ryc. 1).

Tekst francuski Grand art d’artillerie opracowywano jednocześnie

z drukiem oryginału, prawdopodobnie w porozumieniu i pod kontrolą

Siemienowicza, który przebywał w Amsterdamie od wiosny 1649 r. Wy­

danie francuskie, odpowiadające ściśle oryginałowi, poprzedzono pod­

pisaną przez Siemienowicza kilkustronicową dedykacją na cześć Wilhel­

ma Fryderyka hrabiego Nassau, stathoudera. F ryzji4 (ryc. 2— 5 oraz

Aneks 1), podczas gdy krótka dedykacja oryginału łacińskiego adreso­

wana była do Leopolda Wilhelma Habsburga, namiestnika hiszpańskiego

w Belgii i Burgundii 5. Francuska dedykacja-panegiryk świadczy, że Sie­

mienowicz poszukiwał w 1651 r. nowego protektora, i to w przeciwnym

obozie niż rok wcześniej. W zakończeniu dedykacji mówi Siemienowicz

o tym, jak wiele się nauczył, służąc w artylerii dowodzonej przez Wil­

1 Por. w nr ze 3/1957 „K wartalnika” artykuł: M. S u b o t o w i c z , K a zim ie rz S ie­ m ien o w icz i jego w k ła d do nauki o rakietach.

2 Przedruk oryginału dzieła w ydano razem z tłum aczeniem polskim R. N iem ca (redakcja naukowa, W stęp i kom entarz T. Nowaka): K. S i e m i e n o w i c z , W ie lk ie j sztu k i a rty le rii część pierw sza. W arszawa 1963. Por. recenzje z tego w ydan ia w nrach 2/1964 <(s. 312) i 3/1965 (s. 391) ,.K w artalnika”.

3 M. Subotow icz (op. cit., s. 491) błędnie podaje nazw isko tłum acza jako N oiset Marcerien.

4 W ilhelm Fryderyk, hrabia a n astępnie książę N assau -D ietz <1619— 1664) b y ł drugim synem Ernesta Kazim ierza, hrabiego N assau-D ietz. P o śm ierci sw ego brata H enryka Kazim ierza został w 1640 r. stathouderem Fryzji, a następn ie Groningen i Deutke. Po śm ierci w 1650 r. sw ego kuzyna, stathoudera Zjednoczonych P row incji H olandii W ilhelm a II Orańskiego, b ył organizatorem nieudanego m arszu n a A m ster­ dam. Z tego w łaśn ie okresu pochodzi dedykacja Siem ienow icza.

5 Por.: K. S i e m i e n o w i c z , op. cit., ss. 44 i 436. N a s. 44 przypis błędnie okre­ śla ¡Leopolda (Wilhelma jako „nam iestnika cesarskiego w Niderlandach”.

(3)

92

Janusz Thor

helma Fryderyka. Wiadomość o służbie pod rozkazami Wilhelma Fryde­

ryka jest nie znanym dotychczas szczegółem życiorysu Siemienowicza.

O

jakości i wierności tłumaczenia francuskiego wypowiedział się kry­

tycznie tłumacz A rtis magnae na język angielski G. Shelvocke (por.

Aneks 3).

Wydanie niemieckie l(ryc. 6) w tłumaczeniu Tomasza Beerena z Lip­

ska ukazało się w 1076 r., a więc w ćwierć wieku po francuskim, w e

Frankfurcie nad Menem. Karta tytułowa brzmiała: Vollkommene Ge­

schütz — Feuerwerck — und Büchsenmeisterei — Kunst hierbevor in

leteinischer Sprach beschrieben und m it Fleiss zusammen getragen von

Casimiro Siemienowicz, Königlicher M ajestät und Krön Pollen General-

-Feldzug m eister Leutenant, anitzo in die hochdeutsche Sprach über­

setzt von Thoma Leonard Beeren Lipsiensi, m it schönen K u ppfem und

einem gantzen neuen Teil verm ehrt durch Daniel Elrich, Stückhauptmann

zu Frankfurt am Main. Frankfurt am Main, in Verlegung Johann D avid

Zünners, gedrückt bei Heinrich Friesen im Jahr 1676.

Do przekładu dodano część drugą, napisaną przez niemieckiego puł­

kownika artylerii Daniela Elricha zgodnie — według jego słów — z pla­

nem podanym przez Siemienowicza w przedmowie do dzieła; Siemieno­

wicz zapowiedział tam ukazanie się tej części, „która jest już gotowa” 6,

jednakże nie ukazała się ona nigdy w druku i nie odnaleziono jej ręko­

pisu, pomimo że niektóre źródła sygnalizowały natrafienie na jego

ślady 7.

Pracę Elricha wielokrotnie wykorzystywali lub omawiali późniejsi

autorzy. Tak np. tablice doniosłości działa i inne dane Opracowane przez

Elricha powtórzył w 1685 r. F. B londel8. Ujemnie ocenił pracę Elricha

M. Jaehns w Geschichte der K riegsw issenschaften9; stwierdził on bo­

wiem, że Elrich powtórzył materiał zawarty w części pierwszej A rtis

magnae, przejmując tylko konspekt i tytuły rozdziałów zaplanowane

przez Siemienowicza dla części drugiej i ujmując trudno i zawile to, co

Siemienowicz napisał jasno i zwięźle.

Wydanie niemieckie A rtis magnae poprzedzone jest przedmową El­

richa (Aneks 2).

Wydanie angielskie, tłumaczone i opracowane przez oficera artylerii

królewskiej George’a Shelvocke’a, ukazało się w Londynie w 1729 r.

(ryc. 7—8).

Przedmowa Shelvocke’a (Aneks 3), który tłumaczył A rtis magnae

z wydania francuskiego, jest pochwałą Siemienowicza. Opinię tę należy

traktować poważnie, gdyż Shelvocke był wybitnym specjalistą sztuki

artyleryjskiej i pirotechnicznej. Już zresztą przetłumaczenie po 80 la­

tach od chwili wydania oryginału pracy o sztuce artyleryjskiej o cha­

rakterze podręcznika dla praktyków dowodziło wysokiej oceny wartości

dzieła Siemienowicza przez angielskich specjalistów.

W zakończeniu

6 Tamże, s. 55.

7 Por.’, tamże, W stęp, *s. 22. Sprostować należy om yłkę radzieckiego historyka balistyki A. M andryki, który w artykule F izyczne p o d sta w y odrzu tu ciała i ruchu r a k ie ty w u jęciu u czonych X V II i X V III w iek u („Kwartalnik H istorii N auki i T ech­ n ik i”, nr 4/1962) pisze o drugiej części A r tis m agnae „opracowanej przez Elricha, która n iestety nie zachowała się” (s. 448). M andryka m iał tu prawdopodobnie na m yśli część drugą dodaną przez Elricha do niem ieckiego przekładu A rtis m agnae.

8 F. B l o n d e l , L’a rt de je tte r les bom bes e t de connaître l’éten du e des coups de vo lée d ’un canon en tou te sorte d’élévation . La H aye 1685, ss. 46—-59.

9 iM. J a e h n s, G eschichte der K rieg sw issen sch a ften vornehm lich in D eu tsch ­ land. T. 1—3. (München—Berlin 1680— 1891.

(4)

T łu m aczenia „ A rtis m agnae” K . S iem ien ow icza

93

przedmowy Shelvocke zapowiada opracowanie części drugiej A rtis m a­

gnae przez jednego z tych specjalistów, odpowiedniego „do podjęcia się

tak wielkiego i pożytecznego zadania”, jednakże uzupełnienie to nie zo­

stało wydane.

Wydanie angielskie wyróżnia się starannością opracowania oraz

przejrzystym stylem . Dla dzisiejszego czytelnika jest przy tym tekstem

najbardziej przystępnym — zapewne techniczna terminologia angielska

uległa od 1729 r. mniejszym przekształceniom niż francuska i niemiecka

od drugiej połowy XVII w. Tekst łaciński oryginału jest trudno czy­

telny nawet dla znawców łaciny ze względu na kłopotliwą terminologię

techniczną, z którą nie mógł sobie poradzić również Siemienowicz; jak

pisał: „Językowi łacińskiemu brak wyrazów, za pomocą których mogli­

byśmy wyrazić wszystko, co chcemy” 10. Tekst polski, opracowany przez

wybitnego filologa i 'opublikowany w 19653 r . 11, wspaniały pod względem

językowym i literackim, wymaga także dużego wysiłku dla zrozumienia

opisów technicznych, jest więc w rezultacie trudniejszy do odczytania

aniżeli wersja angielska.

Jest to zrozumiałe. Tekst angielski pisał specjalista sztuki artyleryj­

skiej tej samej niemal epoki co autor. Korzystając z przekładu fran­

cuskiego, który uważał za nieudolny i rozwodniony (por. Aneks 3), Shel­

vocke krytycznie opracował tekst Grand art d’artillerie. Znając temat

nie gorzej od Siemienowicza, pisał Great A rt jak własną pracę, doszu­

kując się intencji autora tam, gdzie tekst wydawał mu się zniekształ­

cony. Zadanie miał zresztą łatwiejsze od ¡Siemienowicza, gdyż pisał

w języku żywym i korzystał z potocznego słownictwa ówczesnych arty-

lerzystów i pirotechników.

Dla przykładu podano w Aneksie 4 i na fotokopiach fragment dzieła

Siemienowicza w pięciu wersjach.

Wszyscy tłumacze zachowali pełny tekst oryginału bez skrótów

i opuszczeń, nie widać przy tym prób dostosowania tekstu do potrzeb

czytelnika danego kraju (jedynie Shelvocke wprowadził pewne popraw­

ki i uzupełnienia, mające usunąć błędy i niedokładności tekstu fran­

cuskiego). Toteż wszystkie przekłady zachowały wielostronicowe, a nie­

istotne dla obcego czytelnika, zestawienia polskich lokalnych jednostek

mierniczych.

Nie wyjaśniono dotychczas ostatecznie, czy istniało -tłumaczenie ho­

lenderskie A rtis magnae, o którym wzmiankę podaje Bibliografia Estrei­

chera 12. W każdym razie poszukiwania autora niniejszej pracy w

p a r y ­

skiej Bibliothèque Nationale i British Museum oraz korespondencja ż bi­

blioteką uniwersytecką w Amsterdamie dały rezultaty negatywne.

Rozpowszechnienie dzieła Siemienowicza dzięki czterem różnojęzycz­

nym wydaniom spowodowało, że autorzy prac o artylerii, pirotechnice

i rakietnictwie aż do początków XIX w. czerpali obficie z A rtis magnae.

W wielu więc książkach z nader długiego dkresu znaleźć można wzmian­

ki i obszerne cytaty z tego najwybitniejszego dzieła naszej dawnej li­

teratury technicznej13.

10 K. S i e m i e n o w i c z , op. cit., s. 59.

11 Por. o tym w ydaniu i jego recenzjach przypis 2.

12 K. E s t r e i c h e r, B ibliografia polska, T. 28. K raków 1930, s. >25. Por. rów ­ nież: K. S i e m i e n o w i c z , op. cit., s. 13.

18 Szczególne znaczenie m iała księga trzecia dzieła Siem ienow icza De rochetis. Aż do ukazania się w latach 1814—1827 prac W. Congreyie’a, tj. przez ok. 170 lat, księga ta stanow iła najpełniejszy drukowany trak tat o rakietnictw ie.

(5)

94

Janusz Thor

ANEKS 1

P R Z E K Ł A D D E D Y K A C J I S I E M IE N O W IC Z A W E F R A N C U S K I M W Y D A N I U A R T I S M A G N A E (R Y C . 2—5) 14

Do W ielce Znakom itego i D oskonałego Jaśnie Pana

W ilhelm a Fryderyka, Hrabiego Nassau, Catzenellenbogen, Vianden, D ietz i Spiegelbergh; P ana na B ylstein ie, Barona Liesfeld; Gubernatora Fryzji, G enerała A rtylerii Zjednoczonych Prow incji N iderlandów itd.

W asza W ysokość!

W ydaje się, że w ielki i boski Platon doskonale rozum ował m ów iąc, że te repu­ bliki dojdą do najw yższego powodzenia, których w ielkorządcy b |d ą filozofam i, a filozofow ie — wielkorządcam i. Jak potężna i skuteczna jest prawda tej senten­ cji, mogą .stwierdzić tylko ci, którzy są u sterów rządów republiki; zatem upraszam, n iech w olno m i będzie sform ułować regułę w ojenną a n iew ątpliw ą, do czego upraw­ n ia m nie w ykonyw anie zawodu żołnierza, a m ianow icie, że te w ojn y kończą się szczęśliw ie, które prowadzili w odzow e i głów nodowodzący będący równocześnie filozofam i i w ojow nikam i. N ie potrzebuję m ów ić tu szerzej o filo zo fii w ojskow ej, w naszym w iek u bowiem w szyscy wiedzą, jak dobrą sław ą ona się cieszy; to za znajom ość owej trudnej nauki dzielni geniusze w ojn y otrzym ują tytuły in żyn ie­ r ó w 15, a szczególna pracowitość, przedsiębiorczość i siła rozum u tym są tytułem nagradzane. N ajw ażniejszą i najbardziej szlachetną częścią nauki w ojskow ej jest zaś w spaniała sztuka, którą się zajm ujem y i którą traktujem y szczegółowo w ni­ niejszym dziele; innymi, ¡natomiast zajm uje się w ielu znanych autorów, podnosząc je w m iarę m ożliw ości na najw yższe szczeble doskonałości. Chciałbym zatem, aby ową filozofią n asycili się dowoli w szyscy dzielni w odzow ie, dowódcy i generałow ie armii. N ie potrzebuję sięgać do niezliczonych przykładów i argum entów starożyt­ ności, ażeby stw ierdzić tę prawdę, ponieważ w szyscy m am y św ieżo przed oczami trzech poryw ających bohaterów, którzy od lat n ie tylko staw iają czoło potężnym w ysiłk om jednego z najw iększych m onarchów całej Z ie m i16, a le i nic sobie n ie robią z jego w ojsk, które linnym w ydają się niezw yciężone i które zgromadził z jednej i drugiej półkuli. Pow iem w ięcej, .że św ietn y dom Nassau, jeden z naj­ szlachetniejszych, najbardziej znanych i najstarszych w Europie — dwaj synow ie potężnym i ram ionami pom agający ojcu jak now em u A tla s o w i17 — podniósł z tak w ielką siłą i odwagą sztandar Zjednoczonych Prow incji n a w yżyn y sław y, że za­ d ziw ił cały św iat, pogrążając w ielu w zazdrości i skłaniając ic h do prób rywalizacji. Gdyby n aw et całe piekło zebrało sw e m oce i w szystk ie n ieżyczliw e ręce połączyły się dla w spólnego w ysiłku, aby przeciw staw ić się temu, oni znaleźliby dość siły, odwagi i przedsiębiorczości, aby zapobiec przeszkodom i osiągnąć cele. Tym n ie ­ zw yciężonym bohaterom przyszłe w dzięczne pokolenia pow inny ofiarow ać palm ę i trofeum n ieśm iertelnej sław y. Im też spraw iedliw ie pow inniśm y przyznać tytuł i ran gę W ielkich W odzów i uczyć się jak osiągać ic h rzadkie zalety z prac sław nych autorów o nieco daw niejszych wypadkach (bo n ied aw ne nie są jeszcze w ym azane z naszej pamięci). Zobaczymy z łatw ością, że w szy stk ie fortele, pom ysłow e w y ­

14 Przekładów z francuskiego, niem ieckiego i angielskiego n a język polski do­ konał Janusz Thor, on też opatrzył w szystk ie A n e k s y przypisami.

is w oryginale nieprzetłum aczalna gra słów: ces braves Genies de guerre tie n - n en t ce titre d’Ingenieurs.

16 Król hiszpański, przeciw którem u zbuntow ały się w drugiej połow ie X VI w, Niderlandy. Ostatni etap tej w alk i rozegrał się w czasie w ojn y trzydziestoletniej (1618—1648).

17 S iem ienow icz m ów i tu zapew ne o Erneście Kazim ierzu, hrabim Nassau-D ietz, oraz o dwóch jego synach: Henryku Kazimierzu i W ilhelm ie Fryderyku, adresacie dedykacji; por. przypis 4.

(6)

T łu m aczenia „ A rtis m agnae” K. S iem ien ow icza

95

nalazki, dowody przem yślności i in n ych zalet, które w ykazali w obronie i ataku m iast i m iejsc silnie obw arow anych i doskonale uzbrojonych, w w alk ach zarów no regularnych, jak i m orskich, opierały się jedynie n a doskonałej znajom ości i opa­ now aniu filozofii w ojskow ej. K ultyw ow ali ją on i zawsze ze szczególną starannością; m ożna rzec, b yli pierwszym i, k tórzy w ydobyli z p yłu zapom nienia dawne um ie­ jętności, n a przekór tym , którzy tw ierdzili, że sztuka w ojenn a polega jed ynie na sile m ięśn i lub szczęściu zw ycięzców . Przyw rócili jej zatem dawną św ietn ość i pod­ n ieśli ją na w yższy ponad w szelk ie spodziew ania stopień uznania i sław y; b y li pierwszym i, którzy przekazali potom ności szacunek dla w szystkich, którzy z bronią w ręku strzegą sw ych interesów lub rozszerzają kosztem sąsiadów granice sw oich państw . U czyli zaś tego szacunku zarówno słow em pisanym , jak i przez n ieu stann e ćw iczenia w e w ładaniu uzhrojeniem oraz przez in n e w ojskow e działania, św iadom i znaczenia nauczania i praktykowania sztuki, bez której inne n ie m ogłyby istnieć. Znakom ity książę, do którego należała pełna m onarsza w ładza 18 nadaw ania urzędów i rozdział zajęć w ed łu g w łasn ego uznania, doskonale w iedział, że W asza Ekscelencja od najm łodszych lat w yk azyw ała zdolności w e w ładaniu bronią i z w ielk im za­ pałem studiow ała tę szlachetną dyscyplinę pod kierunkiem w yk w alifik ow an ych m istrzów (których, Bogu dzięki H olandii n ie brakuje). Gdy Wasza W ysokość osiąg­ nęła najw yższy stopień doskonałości, zaszczycił on Waszą W ysokość stopniem ge­ nerała artylerii, ku w ielkiej korzyści Zjednoczonych Prow incji. B ez w ątp ien ia ta szczęsna republika doświadczy kiedyś, gdyby Mars zagrzm iał w sw e trąby, w zyw a­ jąc do boju w aleczny naród, jak w ażn e jest dla prowadzenia spraw w ojen n ych m ieć jako zw ierzchników doświadczonych w odzów , w ykarm ionych przez B ellon ę, w ychow anych przez Marsa i w ykształconych n a naszej filozofii w ojskow ej. Staro­ żytni R zym ianie uznawali za w odzów jedynie tych, którzy um ieli posługiw ać się m achinam i w ojennym i. D latego (według św iadectw a W egecjusza) w ybierali n a ta ­ k ie stanow isko jedynie człowieka, którego n a podstaw ie długiego' doświadczenia znali jako najbardziej biegłego oraz um iejącego przekazywać innym to, co sam spraw nie w ykonyw ał. N ie w ątpię, W asza W ysokość, że Jej w sp an iałe czyny w o­ jenne i bohaterstw o znajdą dosyć autorów, którzy je opiszą, rozgłaszając cnoty W aszej W ysokości i przekazując ch w ałę Jej im ienia przyszłym stuleciom , ja sam bowiem nigdy n ie ośm ieliłbym się w ziąć pióra do ręki w iedząc, że jest ono zbyt słabe, aby sław ić w ielk ie czyny W aszej W ysokości, i że zabrakłoby m i elokw en cji — zresztą n ie m iejsce n a to i n ie czas. Jednakże cieszę się i dziękuję m em u losow i, że pozw olił m i być św iadkiem i w ielbicielem bohaterskich i w spaniałom yślnych czy­ nów W aszej Ekscelencji, której nigdy n ie podziw iałem tak silnie, jak wów czas, gdy fort M urspeye 19 ziostał zm uszony do poddania się zarazem i siłą i przem yślnym for­ telem . W arm ii Prow incji służyłem tam w artylerii pod rozkazam i W aszej W yso­ kości w charakterze k an o n iera 20 i nauczyłem się w ielu rzeczy godnych uwagi, które w łączam do niniejszego n iew ielk iego dzieła, przeze m nie dziś publikowanego.

Oto są głów ne powody, W asza W ysokość, które m n ie zobowiązały, by p ośw ięcić W aszej Ekscelencji tę pierwszą część m ojej pracy przełożonej na język francuski; n ie znam bowiem nikogo, kto m ógłby lepiej i w n ik liw iej ją osądzić od W aszej E ks­ celencji, gdyż Wasza W ysokość jest tak doskonała w tej sztuce, iż trudno byłoby znaleźć kogoś, kto by Jej dorów nał; dlatego też w ierzę, że dar m ój n ie m ógłby być przeznaczony osobie bardziej godnej aniżeli Wasza W ysokość. Popełniłbym zbrodnię niewdzięczności i niegrzeczności, jeżelibym n ie w ybrał W aszej W

yso-18 M owa o stathouderze Holandii Fryderyku H enryku Orańskim /(l584—1647) lub m oże o jego synu i następcy W ilhelm ie II <1626— 1650).

18 W tekście łacińskim (K. S i e m i e n o w i c z, op. cit., s. 620) n azw ę tej tw ier­ dzy podano jako M urspey. Jej zdobycie przez w ojsk a holenderskie m iało m iejsce pod koniec w ojny trzydziestoletniej.

(7)

66

Janusz Thor

—--- --- -St

kości na arbitra m oich spraw i na sędziego tych praktyk wojskow ych, które na­ b yłem w w ojnach prowadzonych przez Zjednoczone Prow incje ii którymi z otw ar­ tym sercem dzielę się z czytelnikami. Proszę zatem, aby W asza Ekscelencja ra­ czy ła udzielić łaskaw ego przyjęcia m em u m ałem u dziełu — m ałem u co do w ie l­ kości książki, ale dość znacznemu, jeżeli chodzi o w ielkość przedmiotu. Znajdzie tu Wasza W ysokość — jeśli zleci "kilku doświadczonym inżynierom artylerii do­ k onanie prób — sposób na złagodzenie Jej stałych trosk przez rozrywkę w ojskow ą tak ciekawą, jak godną podziwu. M ieć będzie przed oczam i W asza W ysokość sw e przygody m arsowe, podczas gdy pokój, który panuje teraz w śród zjednoczonych ludów , zasłoni im oczy, aby n ie w idziały okropnych obrazów w alk, i zakryje uszy, aby nie słyszały straszliw ego huku lęk budzących machin w ojennych. N iech zatem W asza W ysokość żyje szczęśliwie, n iech używ a w pokoju łask i błogosław ieństw , które ześle na N ią niebo, natom iast ja przez stałe życzenia i częste modły o zacho­ w a n ie zdrowia W aszej Ekscelencji zobliguję Ją do udzielenia m i tyle łaski, abym m ógł zasłużyć na pozostanie

Waszej E kscelencji

pokornym i posłusznym sługą. Casimir Siem ienowicz,

szlachcic litew ski, oficer polskiej artylerii k oron nej21

ANEKS 2

P R Z E K Ł A D P R Z E D M O W Y D . E L R IC H A D O N I E M IE C K I E G O W Y D A N IA A R T I S M A G N A E

W ielce szlachetnym , potężnym, najlepszym , w ielce uczonym, w ielce mądrym Panom , obyw atelom Rzeszy, burmistrzom, radzie chwalebnego, wolnego, handlowe­ go m iasta Rzeszy, Frankfurtu nad M enem, m oim w ielce łaskaw ym , w ysoce sza­ now n ym i rozkazującym IPanom.

W ielce szlachetnem u, potężnem u, najlepszem u w ielce uczonem u, w ielce m ą­ drem u, szczególnie w ielce łaskaw em u, w ysoce szanownem u i rozkazującem u Panu. Jeśli się zastanowim y, czego dziś dokonać może sztuka pocisków i ogni**, którą przyjęto nazyw ać francuskim słow em artiU erie, dojdziemy do wniosku, że są to dzieła zadziwiające, a rów nocześnie przerażające.

S łyszym y i podziwiam y podobne do grzm otów , a n aw et od nich głośniejsze, huki i trzaski m iotających ogień dział i petard oraz z trwogą i drżeniem widzim y sk u tk i ich działania w czasie w ojny przy oblężeniu m iast i fortec. N ie istn ieje do­ statecznie m ocna zapora m urowana, w ieża lub baszta, która oparłaby się znisz­ czeniu i n ie rozsypała w gruzy; każde drzwi i każdą bramę, czy to zabezpieczoną żelazem , czy zam kami i zasuwam i, za pom ocą petard w jednej chw ili otworzyć m ożna i rozbić. P raw ie nie istn ieje na św iecie rzecz tak trw ała i mocna, aby jej p rzy pomocy naszej sztuki n ie m ożna było gruntow nie zniszczyć lub zepsuć.

Przy poważnych sprawach, tj. przy bitw ach i oblężeniach, sztuka pocisków i ogni sprowadza skutki przerażające i straszne, gdy natom iast nastanie pokój, przynosi powszechną zabawę i radość na królew skich i w ielkoksiążęcych godach w eselnych, chrzcinach i innych ch ętn ie w idzianych uroczystościach, przyjem nych i zabaw nych dzięki w spaniałym , w ysoko w zbijającym się rakietom , w esołym rojom k ul tryskających ogniem i tysiącu innym kunsztow nym pomysłom. Sztuka nasZa

21 W oryginale: lieuten ant général de l’a rtille rie dans le royaum e de Pologne. ** W oryginale: G eschütz, F euerw erk und Feld Z eu gm eisteren K unst.

(8)

T łu m aczenia „ A rtis m agnae” K. S iem ien ow icza

97

sta ła się początkiem w ielu w spaniałych, przekraczających rozum ienie lu dzkie od­ kryć i m ożna ją uznać za źródło w szystk ich m echanicznych sztuk i nauk.

Tym i poważnym i ii rozryw kowym i m achinam i i sprawam i, bądź już w y n a le­ zionym i, bądź takim i, które dopiero będą w ynalezione, zajm uje się niniejsze dzie­ ło którego pierwszą część napisał po łacinie pan Casimiro S em in o w ic z, oficer ar­ t y le r ii23 jego K rólew skiego M ajestatu i K rólestw a Polskiego.

W ydawca, pan Johann D avid Zünner, obyw atel naszego m iasta i w ła ściciel k sięgam i, pierw szą część dzieła zlecił przetłum aczyć n a język n iem iecki. Druga część nie ujrzała św iatła dziennego z powodu przedw czesnej śm ierci pana S em i- n o w ic z a , w obec czego w ydaw ca zw rócił się do m n ie niegodnego, abym podjął się tę część opracować.

N ie uważałem siebie za dostatecznie zręcznego i biegłego w piśm ie, aby to zadanie w ykonać, zdając sobie dobrze sprawę, że w ym aga ono w ie le specjalnej w ied zy i doświadczenia, jednak w zgląd na dobro pow szechne sk łon ił m n ie do przy-- jęcia propozycji, pomimo m ojej św iadom ości o braku talentu, który przy pomocy Boga starałem się nadrobić pracowitością i uwagą. N ie zwracając uwagi n a n ie ­ w czesne dowcipy, złośliw ie do m nie kierow ane przez m istrza K lueginga, chw yciłem p ełen energii za pióro, aby sprawy, które w czasie m ej długiej praktyki poznałem» oraz w ydarzenia, których doświadczyłem , opisać i szerokiemu ogółowi w druku przekazać, m oże n iezbyt zręcznie i po prostacku, gdyż jako żołnierz nie znam się n a pisaniu i m ówieniu.

Zm uszony starać się o ochronę przed głupim i, nieustannym i, w ynikającym i z zazdrości krytycznym i atakami, pozw oliłem sobie prosić o obronę w ielce szla­ chetnych i potężnych P anów ((krytykom zaś życzyłbym , aby m ieli w tej m aterii coś lepszego lub słuszniejszego do powiedzenia lub napisania, gdyż chętnie skorzy­ stałbym z ich nauki).

O dważyłem się w ięc niniejsze, szeroko n a św ie cie znane dzieło kontynuow ać, jak wym agało poczucie obowiązku i w dzięczność zal n iezasłu żenie w yśw iadczoną m i łaskę, że m n ie Panow ie przyjęli na służbę i pozw olili coś n iecoś zbadać i zo­ baczyć.

Składam w ięc w ielce szlachetnym Panom m oją najpoddańszą prośbę, aby zechcieli łask aw ie ten mój śm iały, ale z dobrych in tencji płynący apel łask aw ie w dogodny im sposób rozw ażyć i ten drobny podarek, złożony z poczucia w ierności i wdzięczności, najłaskaw iej przyjąć oraz pozostać m oimi opiekunam i i łask aw ym i w ysokim i patronami.

Proszę o łaskaw ość Boga dla nich sam ych i dla chw alebnej R epubliki i p o­ zostaję w głębokiej pokorze

W ielce Szlachetnych i Potężn ych P anów poddany, posłuszny sługa

D aniel Elrich, pułkow nik artylerii Frankfurt nad Menem

13 marca 1676 r.

ANEKS 3

PRZEK ŁA D PRZEDMOWY G. SHELVOCKE’A DO W YDANIA A N GIELSKIEGO A R T I S M A G N A E

Przedm owy i karty tytu łow e zapowiadają zw yk le w ięcej, aniżeli czyteln ik zn aj­ d uje w ew nątrz dzieła. Tutaj inaczej — przytoczę n a p ochw ałę książki zdanie ró w ­ n ie proste, jak jej tytuł. A m ianow icie powiem tylko, że należałoby życzyć innym

23 W oryginale: G eneral F eldzeugm eister Leu tenan t. KHNiT — 7

(9)

&8 Jan usz Thor

autorom, którzy pouczają ogół o sztukach praktycznych, aby potrafili dorównać do­ kładnością i um iejętnością naszem u autorowi. N ie potrzebuję dodać nic w ięcej, ponieważ autorytet Casimdra Sim ienowicza od dawna jest uznany i Uświęcony po­ m iędzy pirobolistam i ii ogniomistrzami w szystkich krajów. O czyw istym tego do­ wodem są tłum aczenia jego prac n a n ajw ażniejsze języki europejskie. W szyscy fachow cy w spółcześni zgodnie uznają go za ojca w ykształconych pirobolistów.

Ograniczę się w ięc w niniejszej przedm owie do krótkiej relacji z m ego tłu ­ m aczenia, do k tórej dołączę zarys historii saletry, zaczerpnięty z najbardziej w iary­ godnego źródła. Mam nadzieję, że przyjęty zostanie z uznaniem przez w ięk szość tych, którzy zajmują się pirotechniką w ojskow ą w teorii i praktyce.

N iniejsze tłum aczenie p odjęte i w ykon ane zostało dzięki in icjatyw ie pułkow nika Arm stronga, obecnie generalnego inspektora artylerii' Jego K rólew skiej Mości. Sądzi on, że w języku naszym publikujem y uczone traktaty o prawie w szystkich p raw dziw ie użytecznych przedmiotach. N atom iast brak nam dzieł, które w sp ierały­ b y obronę naszej w olności i honoru naszego oręża przede w szystk im w stosunku do sąsiadów , którzy stanow ią najbardziej napastliw e i w ojow nicze narody na św iecie. D zięki udostępnieniu dzieła tak w ybitnego autora sztuki artyleryjskiej posuniem y się naprzód i obudzimy do czynu naszych pirotechników, pogrążonych od w ielu lat w letargu, zachęcając ich do naśladow ania naszych w ielk ich przod­ ków, którzy odznaczali się w ybitną znajomością sztuki w ojennej. G eniusz naszego narodu, zdolny zaw sze do pracy zarówno pokojowej, jak i w ojennej, pozw ala spo­ dziewać się, że nasi specjaliści w ojskow i rów nie chętnie uzupełnią sw oje wiadom ości przy pom ocy zagranicznego autora, jak fachow cy cyw iln i korzystający od dawna ze w spółpracy z cudzoziemcami.

Tym którzy słyszeli, że oryginał dzieła pisany był po łacinie, i zapytują, dla­ czego tłum aczenia dokonano n ie z języka oryginału, lecz z tekstu francuskiego, odpowiem krótko: n ie udało się zdobyć tekstu łacińskiego. Dodam, że nic w tym dziwnego, iż tak trudno zdobyć tekst oryginalny, jeśli w eźm iem y pod uwagę, że autor pochodzi z Polski; łacina jest tam w powszechnym użyciu a nauczyciele opisyw anej sztuki są bardzo liczni, przede w szystkim jej zastosow ań rozryw ko­ w ych, które są uprawiane przez P olaków jako zawód. Tak w ięc, pomimo że istn ieje prawdopodobnie kilka tysięcy egzem plarzy oryginalnego w ydan ia łacińskiego, n ie m ogłem otrzymać n aw et jednego, gdyż strzeżone są zazdrośnie w owym kraju ja­ ko skarby najw iększe.

Tekst oryginalny w ielce - ułatw iłby pracę, gdyż tłum aczenie francuskie, n ie­ dokładne i niejasne, stało się już przestarzałe. Poza tym tekstu w w ielu m iejscach n ie m ożną odczytać, jest to bowiem najgorzej drukowana książka, jaką widziałem , prawie n a każdej stronie są błędy drukarskie.

W tych trudnych w arunkach m usiałem dokonać tłum aczenia; jeśli w ięc przeo­ czyłem jakieś niedokładności, łask aw y czytelnik zechce mi w ybaczyć. N iech w eźm ie pod uwagę, jak łatw o popełnić błąd pomimo całej staranności i w ysiłku, aby go uniknąć. N iech czytelnik uwierzy, że, starałem się usilnie uw olnić tek st od om yłek i potknięć różnego rodzaju tak, aby odpowiadał celom, do jakich jest przeznaczony. Mam nadzieję, że w szystk ie m oje poważniejsze om yłki sprostowane zostaną w koń­ cowej Erracie. R ów nocześnie chcę podkreślić, że skład i proporcja w ielu kompo­ zycji sprawdzone i porównane zostały przez m ego przyjaciela z tekstem n iem iec­ kim; um ożliw iło to skorygow anie w szystkich w ażniejszych form uł, które m ogłyby

ulec zniekształceniu.

W rezultacie pisałem , jakem ty lk o potrafił, jasno i zrozumiale. W m iarę m oż­ liw ości d z i e ł o oczyszczone zostało z m ęczącej rozlew ności i w odolejstw a, w ła ściw e­ go Francuzom; korzystałem przy tym z tego. słow n ictw a i języka sztuk i nauk, którym posługują się dziś ludzie uczeni.

(10)

T łu m aczenia „ A rtis m agnae” K . S iem ien o w icza

99

Przechodzę teraz do obiecanej relacji o saletrze, aby zapoznać w a s ze w szy st­ kim , oo dotyczy tej n iezw yk łej soli, która jest duszą artylerii. Są ta w iadom ości nieodzow ne dla fachow ca pirotechnika. Czynię to i dlatego, poniew aż skróciłem łacińskie cytaty, ich odczytyw anie bow iem byłoby zbyt trudne i n iew ygod ne dla w szystkich, którzy n ie są w ybitn ym i znawcam i łaciny. Przytaczam zatem poniżej najw ażn iejsze ustępy pracy p. H enshaw a H istoria sa le try , zaw artej w opracowanej, przez biskupa Sprata H istorii T o w a rzy stw a K rólew skiego.

{N astępuje 6 stron H istorii sa le try , którą rozpoczynają cytaty z Pliniusza, a k oń ­ czą cytaty z dzieł w spółczesnych autorowi. Podane są przede w szystk im o p isy m iejsc i krajów, gdzie w ystęp u je saletra, oraz om ówione są sposoby poszukiw ania złóż, w ydobycia saletry i jej przerobu].

T y le p. H enshaw o H istorii sa letry. Mam nadzieję iż to, co tutaj p rzytoczyłem z jego pracy, ocenione zostanie p ozytyw nie przede w szystk im przez pirotechników , którzy spraw tych n ie znali. Ci zaś, którzy znali, n iew ą tp liw ie zgodzą się ze m ną, że należało je podać dla w ielu, którzy inaczej nigdy n ie m ielib y okazji z nim i się zapoznać. C iekaw ą tę pracę należałoby, m oim zdaniem, w znow ić w łaśn ie teraz, gdyż dużo m oże w yjaśnić oraz potw ierdzić w iele takich spraw, które opisano w n i­ niejszym dziele. H istoria jest uzupełnieniem tego, co podał Casimir.

Jeśli chodzi o m etody wyrobu i oczyszczania saletry, przytoczone przez p. H en ­ shawa, to są one w zasadzie identyczne z podanym i w naszym dziele.

W idzim y w ięc, iż m aterię pow szechnie uznawaną za podstaw ę produkcji ży w ­ ności, n a skutek nieustannych ludzkich badań i poszukiwań, przerobiono obecnie n a najbardziej groźny instrum ent śm ierci i zniszczenia, jaki k ied ykolw iek w y ­ naleziono.

D ow iecie się w niniejszym dziele, że nasz autor projektow ał napisanie drugiej części, gdzie podać chciał m ateriały brakujące w niniejszej pracy. W ydaje się jednak, że albo przedw czesna śm ierć, albo brak czasu w w yniku rozlicznych za­ jęć nie pozw oliły m u na realizację zamierzenia. W związku z tym chciałem zaw ia­ domić, że to, -co nasz autor obiecał, w pełni w ykonane zostanie przez w ielce godną osobę, pod każdym w zględem odpow iednią do podjęcia się tak w ielk iego i poży­ tecznego zadania. M ożecie w ięc oczekiw ać dalszego ciągu n aszego dzieła ((z dodat­ kiem poprawek poczynionych w w yn ik u doświadczeń ostatnich w ojen), który w zu ­ pełności odpowiadać będzie poglądom naszego autora na tem at W ie lk ie j sztu k i, przedstaw ionym na dalszych stronach księgi niniejszej.

ANEKS 4

PO CZĄ TEK ROZDZIAŁU X K SIĘG I T R ZE C IE J ARTIS MAGNAE ARTILLERIAE

K. SIEM IENOW ICZA W ROŻNYCH W ERSJA CH JĘZYKOW YCH 24

D e Variis Roche tarum V itiis, Quomodo Illa Vitanda, Et Quid Observandum , U t Rite Construantur

Primum ac prim arium rochetarum vitiu m est, cum v e l eodem m om ento, dum incensae fuerint, v e l ad altitudinem unius duarum ve aut trium perticarum in aerem sublatae disrumpuntUr.

Huic vicinum alterum est, dum super clavo suspensae exu ru n tu r len issim e e t hum i remanent.

24 w ersje: łacińska i polska por.: K. S i e m i e n o w i c z , op. cit., sis. 580 i 201— —202; w ersje: francuska, niem iecka i angielska znajdują się na ryc. 9—11.

(11)

100

J an u sz Thar

Ter ti um, cum in aere iride quadam aut circulari arcu descripto et nondum tota e xu sta m ateria ad terram redeunt.

Quartum, cum spiraliter et intorte, helicis aut terebrae in modum, e t trem ule ascendunt.

Quintum, cum languide e t segniter nim is ac quasi quodammodo dedignantes recusantesque in superiora ascensum feruntur.

S extu m denique, cum tubi rochetarum vacui su per clavis rem anent, m ateria vero conflagrat in aere.

S u n t praetera et alia pl-urima rochetarum vitia, quae hie recensere longum esset, sed ab hisce praecipuis facile cavebim us, et, si quando peccare contigerit, subito corrigemus castigabim usque errores, si subséquentes regulas probe tenue- rimus.

Regulae, iu xta quas rochetae construí debent non vitiosae.

1. Form ae rochetarum proportionatam ad (latitudinem orificii habeant altitudinem , ut i am docuimius.

2. Tubi v e i lignei v el papyracei rochetarum non sin t tenues nec crassi nim is. 3. Papyrus fortis, dura et m ediocriter sicca arctissim-eque co.ntorta et in tubum co l­

lecta sit super em bolo.

4. Coltom firm iter ligetur n ec facile nodi lŁgamentorum e t contracturae istriarum laxentur, quam ob causam glutine calido illinatur.

5. M ateriae om nes com positionem constituentes quam d iligentissim e iuxta propor- tionem orificii rochetae onerandae ponderatae, tum primum seorsive singulae terantur e t cribellentur, postea rursus ponderatae et in unam m assam additae optim e incorporentur rursusque terantur e t cribro arctiori quam antea succer- nantur.

Różne usterki rakiet, jak ich należy unikać i czego przestrzegać, aby rak iety budo- • w ać w e w ła ściw y sposób

P ierw szym i zasadniczym błędem rakiet jest to, że pękają w ch w ili podpala­ nia, albo też po w zn iesien iu się w pow ietrze n a w ysokość jednej, dwóch lub trzech

żerdzi. t

Drugim , zbliżonym d o tam tego, jest to, iż rak iety zaw ieszone na gwoździu w y­ palają się bardzo p ow oli i pozostają na ziemi.

Trzecim, gdy rakiety zajaśniaw szy barwam i tęczy albo zatoczyw szy łuk kołow y w racają na ziem ię, chociaż jeszcze n ie w yp alił się cały m ateriał.

Czwartym, jeżeli rakiety wznoszą się wśród drgań tworząc linię spiralną i kręcąc się na kształt bluszczu lub świdra.

Piątym , gdy unoszą się powoli i zbyt ociężale oraz jak gdyby nie chcąc i w zdra­ gając się przed w zbiciem się w górne rejony.

Szóstym w reszcie, jeśli rury rakiet pozostają na gw oździach puste, m ateriał zaś sp ala się w powietrzu.

Oprócz tego jest bardzo w iele innych usterek w rakietach, których rozpatrywa­ n ie tutaj zaprowadziłoby nas za daleko, lecz przed niektórym i łatw o się ustrze­ żem y, jeśli zbłądziwszy przypadkiem, natychm iast usterki usuniem y i naprawim y oraz jeśli będziem y się rzetelnie trzymać następujących zasad.

Przepisy, w edług k tórych pow inno się budować rakiety bez usterek:

1. Form y rakiet, jak to już powiedzieliśm y, powinny m ieć w ysokość proporcjonalną do szerokości wylotu.

2. Rury rakiet, już to drew niane, już to papierow e n ie pow inny być ani za cien­ kie, ;ani zbyt grube.

(12)

T łu m aczenia „ A rtis m agnae” K . Siem venovncza

101

3. N a czopie w in ien znajdować się m ocny, twardy, i średniosuchy papier najzw ar-

ciej ow in ięty w 'kształcie rurki.

4. Szyję n ależy silnie związać; aby zaś su p ły w iązadeł i zw ężenia row ków n ie roz­ luźniały się łattfo, należy z tego powodu p ow lec ją gorącym klejem .

5. W szystkie części Składowe tworzące m ieszaninę m uszą być najstaranniej od­ ważone w ed łu g proporcji w ylotu rakiety, którą m a się ładować; n ajp ierw każdą oddzielnie należy zetrzeć i przesiać, n astępnie znowu przeważone i złączone w jedną m asę najdokładniej zespolić, pow tórnie zetrzeć i przesiać na gęściejszym niż poprzednio sicie.

IIEPEBOflbl KHHrH K. CEMEHOBMHA ARTIS MAGNAE ARTILLERIAE B CTaTbe pa36HpaioTCfl leiw pe nepeBoaa npoH3Be,neHiw Ka3HMenca CeMeHOBana Artis magnae artilleriae pars prima — (j>pamiy3CKoe, HeMeuKoe, aHrjraftcicoe h nojihcicoe H3«aHra.

JlaxHHCKHii opHinHaji kh h th 6bui H3flaH b AMCTepflaMe b 1650 r. ro flO M nosace KHnra Sbuia nepeBeneHa Ha (J>paHuy3CKnft » 3 h k . J \j i x sto to H3flaHiw (pnc. 1) C c m c h o b h 1! Hanncan OTfle;ibHyK> fleflincaaHK) (oHa n o M em eH a H a pac. 25 h b IIpHJioaceHHH 1 (b nojibCKOM nepeBoae).

H e M e u K o e M 3 f la m ie n p o H 3 B e f le H H a C e in eH O B H H a , b m c c t c c Pars Secunda, H a n H c a iiH O fi / J a m i e - n e M 3 j i b p n x o M , n e M e u K H M ap T H JiJiep H C T O M , B b im jio b CBeT b 1676 r . b o O p a H K iJ jy p T e - H a - M a H H e ( p n c . 6). O h o C H a 6 * e H O n p e f lH c n o B H e M 3 jn > p H x a (n o jib C K H ft n e p e B O f l s t o t o n p e f l n c ji O B H a H n x a - T e j i t H a itf le T b r ip H J io a c e H H H 2 ) .

OcHOBaHHoe Ha (¡)paHiiy3CKOH Bepcmi aHrjinftCKoe H3^aHne khhth, coflepacamee o6mHpHoe npeflHCJiOBne nepeBOfliHKa fl*opaaca niejibBOKa, 6bino BbmymeHo b JIoHflOHe b 1729 r. (pnc. 7—8;

k CTaTbe npnjiaraeTca noJibcKM nepeBOfl npeflHCJiOBHa b IIpHJioaceHHH 3).

Ab t o p iiH T H p y e T i» 6 p a H H b iM (j)p a rrv ieH T K H H rti H a i w t h s n b iK a x h c p a B H r a a e T o p H r m a j i b H b i i i jia ra H C K H fl t c k c t k h h t h c e r o n e p e B O fla M H H a n o jib C K H fi ( I I p H J io » c e H H e 4), ( J ip a H u y s c K H ii, H e M e u - KHH H a H rU H fc K H ft (p H C . 9 — 1 1 ) «3bIK H .

B CTaTbe aBTop OTMenaeT, >rro co'nmeHHe CeMeHOBma ABJiaeTca KjiaccniecKHM TpyflOM no apmiuiepHH h paxeTHOMy aejry, h h to oho 0Ka3aJi0 6onbmoe BjraHHHe Ha cneiinajin3HpoBaHHyK>

jiHTepaTypy no 3T0My npewneTy BiuiOTb no cepeflHHH X IX b.

TRANSLATIONS OF A R T IS M A GN AE A R TILLE R IA E (THE G RE AT A R T OF A R T IL LE R Y ) — THE 17TH CENTURY M ANUAL OF K. SIEMIENOWICZ This is an article about four translations of an artillery m anual w ritten by K a- zimierz Siem ienow icz: A r tis m agnae artilleriae (The G reat A r t of A rtille ry ) pars p rim a — the French, German, English and Polish language editions. T h is work, w ritten originally in L atin and published in Am sterdam in 1650, was; translated and published the follow in g year in French (fig. 1). In th is edition S iem ienow icz included a separate dedication (fig. 2—5), w h ich the author of this article included in the P olish translation in A nnex 1.

The German language edition, including P ars secunda w ritten by D aniel Elrich, a German gunnery specialist, w as published in 1676 in Frankfurt am Main, (fig. 6), w ith introductory rem arks by Elrich (included w ith the article in the P olish trans­ lation in A n n ex 2).

The English language translation, based on th e French version, w as published in London in 1729 ifcfig. 7—8) w ith a com prehensive introduction by George Shelvock e, who translated the work. The introduction in th e P olish translation {A nn ex '3) and Its evaluation is included w ith th e article.

(13)

102

Janusz Thor

For purposes o f comparing the original L atin-language version w ith the Polish (Annex 4), French, 'German and English translations, (fig. 9-—11), one excerpt is quoted in the article in .all fiv e versions.

The a rticle stresses th e significance of Siem ienow icz’s w ork as a classic m anual of gunnery and rocketry, and discusses its .impact on literature of the subject up to the m iddle of the l'9th century.

WYKAZ RYCIN

Ryc. 1. Frontispis francuskiego tłum aczenia A rtis m agnae artilleriae K. S ie- m ienowteza.

Ryc. 2—5. Dedykacja Siem ienow icza w e francuskim przekładzie A rtis m agnae a rtilleriae.

Ryc. 6—7. Frontispisy niem ieckiego i angielskiego tłum aczenia A rtis m agnae a rtille ria e K. Siem ienow icza. Zwraca uwagę, że postacie w w ydaniu angielskim zo­ sta ły przebrane w stroje X !V ni-w ieczne.

Ryc. 8. K arta tytu łow a an gielskiego tłum aczenia A rtis m agnae artilleriae K. S ie­ m ienowicza.

Ryc. 9— 11. Fotokopie początku rozdziału X k sięgi trzeciej A r tis m agnae a rtil­ leria e K. Siem ienow icza w w ersjach: francuskiej, niem ieckiej i angielskiej.

(14)
(15)

A

t r è s

I

l l u s t r e e t t r è s

E

x c e l l e n t

-

S

e i g n e v r

- M

o n s e i g n e v r

G

u i l l a u m e

F

r i d e r i c

Conte de

Naflau,CatzeneIlenbogen,Vian-den, Dietz, & Spiegelberghi Seigneur de Bylftcyn: Baron de

Liesfeld: Gouverneur de Frize ; General de I’A

r t i l l e r i e

des Pro vinccs unies des pays- Bas &c.

M O N S E I G N E U R ,

E Grand & Divin Platon a raviflamment bien rai-

fonnéce me femble, quand il a dit que ces républiques

ieroient arrivées au plus eminent degré de leur bon­

heur, defquelles les Gouvetneuts feroient Philofophes,

& les Philofophes Gouverneurs.

Et certes combien

eft puiflante

8c

énergique la vérité de cete fentence, il ny à que ceux-

là qui ont en main les rênes du gouvernement d’une Republique qui

e n p e u v e n t

fainement juger; c’eftdelà que ie fupplie qu'il m eioit

permis de former cét axiome militaire & indubitable neantmoins

puifque la profcifion que ie faisdefoldat femble me donner cete li­

berté , qui eft que les evenemeni de ces guerres font toufiours com­

blé* de bonheur lors que les chefs

8c

priècipaajc conducteurs font

Philofophes, & Guerriers tout enfembla II n’eft pas befoin que ie

m’eftende icy beaucoup fur l’explication de cete Philofophie mili­

taire , il ny a perfbnne dans l’âge où nous fommes, qui ne fcache a t

fèz dans auelle réputation elle eft,

8c

comme elle s’appelle : c’eft de

c e te rare

icience que ces braves Geniesde guerre tiennent ce titre

d’Ingenieurs, leur induftrie toute particulière, & la forcedeleurs

beaux efprits leur ont acquis cét éloge. Or la principale & p in noble

partie de cete fcience militaire eft cét excellent art duquel nous fai*

ions profcflion,& celle dont nous traiterons particulièrement dans

cét œuvre; puis qu’il s’y treuve tant de fignaléz autheurs qui ont pris

le foia de cultiver les autres,

8c

de les porter s’il eftoir poffible dans le

plus haut degré de leur perfaâioo.C’eft doneques de cetePhilofophic

de laquelle iefbuhaiterois,que tous ces braves Capitaines, Chefs,

& Généraux d armées fufîent parfaitement imbus,fi la chofe pou voit

arriver félon mon fouhait. Il n’eft pas neceifaire que j’aille recher-

.

cher parray les monuments de l’Antiquité une infinité prefque de tef-

moignages

8c

d'arguments invincibles de tous les Anciens pour

conhrmet cete vérité, puifque nous avons encore devant les yeux &

f ?

de

(16)

de frefche memoîfe les images de ces trou Illuftres H « « ,q u i depuis

on fi grand nombre d années fe lont non feulement oppofe* aux puif-

fan ts

efforts d'un des plus Grands Monarquesde toute la terre: mais

aulÜ melprifo fes forces qui paro.lîoient à tout autre invincibles,

quoy quemeime il les eut fait venir de l’un & 1 autre hemiipher*. le

dirav encore bien <Favantage

q u e ces efclatant« lumières de k très

Üluftre maiioo de NalTao,l’une des plus nobles, des plus renommées,

&des

p l u s

anciennes de l’Europe, le pereefpaullc de fes deux

fortifié de leurs puiflans bras,pour luy ayder comme à un autre A tlas,

ont porté avec tant de force , & décourage le ciel de ces Provinces

unies, & l’ont élevé jufques à untel comble de gloire, qu’ils en ont

laiflétoot le monde non moins remply deftonnement que d émula­

t i o n

&d’envie.En forte

q u e

fi tout Tenter eut meime ramafTe tomes

fes for ces en une,& que taures les mains des malveillants fe fuiTent

unies enfemble.four faire un effort général,& s oppofer à cete entre-

prifeilseulîentrencon-r * allez de force, découragé, &d’induftrie

pour ksépîicher tous de nu ¡re à leurs deiTeins.C’eft donc à ccs'n vinci*

b!es Héros, à qui U pofteriré reconneifante doit pour leurs incom­

parables mérites .prefemer la palme, & le trophée d une gloire im-

înortelle5c’ert à ceux-là dis-ie à qui nous devons avec juftice & raifon

attribuer le titre & la qualité de Grands Capitaines, Sqavoir mainte-

nantde quels moyens il (e font fcrvte p u r s’acquérir des fi rares qua­

lité*, fi nous voulons fuëilleter les plus célébrés autheurs touchant

les choies notables qui le font faites on peu auparavant noftre âge,

(car pour le regard des plusrecentes elles ne font point encore écou­

lées de noftre memoire ) il nous fera fort facile de reconneftre, que

tant de ftratagemes, tant d’ingenieufes inventions,tant de preuves fi.

goalées d’une merueilleufe induftrk,& d’une incomparable vertu,que

ils ont tefmoigoé dans les deffeaces,& attaques des villes,& des places

I îs

pl as fortes ilesm iiaxm a'iies , foit en batailles rengéei,& dans

1« combats navales,n'ont jamais eu d’autres maiftrefle que cete par*

laite conneflance qu’ils s’eftoient acquilè dans noftre Philofopbie

Militaire,laquelle ilsont toujours cultivée avecun foin fi particulier,

q ion peut dire qu’ils ont efté les premiers, qui après l’avoir tirée de

la pouffiére des choies abandonnas, & du rrefpris de ceux qui cro»

yoient que l’Art Militaire negifoit qu’en la feule vertu, & force* du

torps,ouàla bonne fortune des conquérants, l’ont par un certain

rappel rétablie en fa première fplendear,* élevée dans le plus haut

degré d'honneur, & de gloire, que iamais elle eût pù efperer, les pre­

miers dis-ie qui ont enfeigné à la pofterité Teftime qu’en devoient

faire tous ceux qui deffen lent leurs propres interrets par les armes,

ou qui envahiflent les biens de leurs voifins pour étendre les limite*

de

(17)

toa

fe«« ÉttkcftiiqMi écrite

9t

«ÉtSWcictcott-

fifinf? ¿ i manimét oes aim¿£Tt|ni» par

qu ilson tauífidignement quheurtufer» EpÜÜr

J. o’cftíns piS

midran* de rimpcHtancetjoll y ad’appreñdíe,St db jprarf>|urt-tà art,

§

l

ns Nx|oel toas tes aultes «e fçaaroiet» foMftet.Or córame teGrand

Prince auquel feul appartenait par une puüJaÉçe abibteê, ¿fe fôaf6.

rainc.dc conferer i « charges,

8c

diftribaer les emplois* frión fon boti

plaifir, eftokparfaitementbien informé,queV o s t r e E x c e l ­

l e n c e avoít dés ton bas !gc en de l'inclination p o r Íes armes, &

qu’en dfct Vous Vous eftiex attachéatec ranttfardenrá f étude dé

cete noble,& excellente difeipline militaire,fous des maîtres experts,

(en quoy Oiett mercy fbifotttknt cés Pays Bas.) qu'en fin Vous eftiei

monté

plus éminent degré de fa fserfê&ion, il Vous honora de la

chftig* de General d’AltiTleric,au grand advantagédeS Provinces

confédérée*. Et (ans doute cete heoreafe République épreutera ut»

jour,fi jamais Mars y fait entendre lé fonde (es trompéces^c rappelle

aux combats «etc tiation belliqueüfe , combien il imposte jxjur

ie maniement & la cortdnite des affaires de la guerre,davoir des iem-

blables chefs,& des côndü&éurs allaité* de BeYlOne¿exércé*de Mars*

nourris

8c

élevez de noftre Philofonhië Militaire. Les anciens Ro*

mains n’admettoient point de chefs, pour conduire

ou

gouverner

Jenrs mâchînes»qu*ils n’cufîcnt ces belles qpaKtex, *oiia pootquoÿ

(foivint le tefmoignagedc Vegefe)tk chôiMoîcnt p o r telle charge

celuy,lequel après ane longue expérience,ils reconnoiflôient

c& tch

plusexpert & le mieux entendu,afin qu’il pûtenfcigneraax àutres

e t

que luy mefme avoit execuié àvec beaucoup de dignité.Ie ne doute

pas MONSEi GNEvâ que Vos háots faits d*àtmeS, & toutes

Và$

allions heroïques,ne treuteront afïei décriyains,qui en publiront le»

louanges par leurs efer iti# qui feront retentir le ion de Vos éminen*

tes vertus,par la vive vont de la renommée dans les fiecles les pis»

efloigné* à

n n m

poar

w&f

te tfofe pas l'entreprendre ω plume

Ce

fent trop foibîette pour porter fon effort

fi

haut

, êc

mtki efoquenc**

me martqueroit inkiUiblément au befoinjjoint que Ce n’eft pas icy ny

le lieu ny le temps.Ie me rejouis neantmoins en moy rodme &con-

gratule infini mêt à ma bonne fortu ne,qui m’a fait autrefois fi heureux

quede m’avoîr rendu tefmoing & admirateur tout enfemble »de V os

tiei®*e|aes & genereufes aâions»leiqueilcs ie ne les confideraj? jamais

«ateta q œ torsque V o s t R e E

x c e l lE n c

e contraignit par une

ingenkufe violence,* par un artîfke admirable le fort de kfdrfpeye

l U fcndre, c’eft là où fukartt Fatmée de Meflèigneürs les Eftats fo%

V « f t it ( » à è É e 4 c l( n Vos eomn»ndements,iefuivoBrArtillerie

«aqualitédeGenal^iniWîdücanonjc'eftiàoù fayâpprisquaim*

(18)

tfeéde chofiauramimdblesqocj'-ayinfetécî; dans ce petit ouvrais

que

k

donne tojoardhay

m

Publie»

CcsraÜoœ

M o n s e i g n e v r

ont efté les principaux motifs qui

m'ontobligédecoofàcrer

à V o s t r e

ExcELLENÇEcet epre­

mière partie de mes labeurs,laquelle nous avons fait parler François

ne conoclîant perfimne au monde,qui puifîe en juger plus (amèn ent

ny plus dignement que

V o s t r e E x c e l l e n c e

: Vous di-je

M o n s e i g n e v r

quiexcellez en cétart fi éminemment,quediffu

cilemeoty pourrok-on rencontrerVoftre égai,auffi ay-ie creu que

ce

prêtent oe pou voit eftre adreiïé à une pcrfbnne plus digne,qu’a V o •

s t r e

G r a n DEVR : Et véritablement j’aurois creu commettre

un crime d’ingratitude

8c

d’incivilité tout enfemble, fi ie ne Vous

avois ¿leu pour arbitre de mes affaires,& juge Je ces petites pratiques

militaires que ie me fois acquîtesdans les guerres de ces provinces

unies,defqoelles ie fais part de tout mon cœur au Public,Q ue V o s -

T R e E x c e l l e n c e

daigne s’il luy plaît donner un accueil favora­

ble à ce petit ouvrage;pctiten efiet au regardde la maffedu liv re ra is

allez grand neantmoinsqoantà la dignité de

fa

matiére.Vous y trou­

verez

M o n s e i g n e v r ,

fi Vous commendez

à

quelque expert In­

génieur à feu d’en faire les efpreuves, de quoy adoucir Vos {oins

continuels, par undivertiflement mils taire,au tant récréatif qu'admi*

rable j Vous aurez ccwrinuellement devant Vos yeux les images de

Vos

m m m m

martial«,pendant que la paix,qui regne maintenant

f e c e i f*»pfc* unis,leur tiendra les yeux bandez, pour ne plus

v o ir

les wraable* fpeâacles de ces horribles combats, & les oreillesbou«

chéeijpoar ne plus oiiir le* mugiflèrafts épouvantables de ces effroy­

ables machines de guerre. V ivez donc heureux M o n s e i g n e v r ,

&jouiiTezenpaix des faveurs & des beoediftions que le cieS fera

pleuvoir fur Vous; cependant je luy fera^des voeux continuels pour

» confem tiotvk

V o s t r e E x c e l l e n c e , *

l’obligera y par

me* fréquentes prières à m odoyer autaot de grâces qu'il en faut

mériter la qualité de

>

M

o n s e i g n e v r De Vo s t r e Ex c e l l e n c e. l t très httmhk ô? ires d é fa u t Sim tcur, Ca s i m i r Si e m i e n o v v î c z, C h c v jlic r i .i t m n i c n » i j e u t e a a n t G eneral d e ï A c rillcrie d a n s le Rojriume de P o lo g n e .

(19)
(20)
(21)

T H

V

G R E A T

A R T

o r

A R T I L L E R Y

0 F

C/1 S I MIR S IM IE NOff'JCZ,

Form erly

L i e i; t i ; n a n t - G e n e r a l o f

the

C.),r<Jiiaiicc to the King o f Poland*

I

T r a n i l u e d fro m th e Fr e n c h,

By C

L O R

6

E S 1 1

!.

I.

FO

C K E „

J u n .

Gent.

lllufhaicd with T w eiu y Three ( opper Plat;«,

/

0 & D 0 tV: i

Printed for

J,

T o n s o s at

Shake/peat's

Head

in the

Snand.

M DCC XXiX,

Rye. 8 Pmc. 8 Fig. 8

(22)

" Partie i, liv re II f .

pour

courir le

long, Si

l'on

veut

on attachera tout à lenteur quelques pe- Urds de

papier

pour en avoir

plus de

parte temps, L'invention de cete £u- zéccft fort jolie. Vous

en pouvez

voir ia figure au Nombre 74.

Efpece 1 . & 4 .

S

oient prifes deux fuzées dune mefme longueur.conftruites fui vit la me- diode que »oas avons donnée,& e p ’elk s foient Héesenftmbk dunclxm- ^ ne iiceik de lin ou de chanvre. Diipofez leurs chambrettes en forte qu'­ elles foienroppofties l une à l ’a u u e , ieveux dire eefte t o m e col; afin que le k u m m t a m fo m œ é h premiere j ufques au bout il psiife psflèrdans l’entrée de f autre chambre & les ©Mîget touees deux | m m m ttet chemin, Or eete extrcmïrc où la première doit donner feu à î’attte » (c'eit à dire la telle de l’une & îe col de l’autre) fera couverte d'une C h a p e »ou e«i*elop» pe de papier telle qu'on ia void en A, ians oublier à remplir le vuklede ce" Chapperon d'une matiere fc n a , Em fin on y ajuHera ut» Canal oa Tuyau de bois pour la faire conter. Voyez k s figures à tE n êes aux nombres 75 8c 76. Vous y remarquerez neaninaifts une certaine différence entre k s deux4 feavoir que la derascre porte «n coin de t e ls au milieu cannelé des deux codez pour tenir les deux fazées t a » ioit peu dîôîgaée* lu » « de l'autre, pour cete confidetation que 11 par amibe«* la prem ia* venait à fe crever dans le temps que le feu y eft, l’autre n'en fat ïncommôèée posa em

eftre trop proche. ^ ;

Remarquez que ces eipeces de fuzées la te n t ordinairement pour don­ ner fe» à quantité d'auto» machines pyroboJIques qu’on employé dans les feux dejoye. Quelque fois auiTt on les degiilfe de figures de oivefsaaim anx comme de dragons voiaos, colombes, & »unes qu'en «eut faire voltiger & courir ça & là, deSpeltes nous potlettofti i a » m livre ¿«s M âeM m s P y-

mhoM^ses,

A m nm &hm 7 7 ,7 8 . & 79 fe voyent 3 Htschiiiesfl« Ief§B*ifai oa pend

le s fuzées qui montent en l'air, auparavant que

d'y

mettre le feu pour les faire partir.

Chapitre

X.

jDc ctwersdefiamsdes f o é ®

Cùmmmt

on les peut éviter » & ce

qa’00 dbîi obferfer poat !es bien corilfiïre.

"mr

e premier & le plus nooMc vice qu'on remarque dans les fuzées. eft I tort que d'abord qu’elles font allumées,ou eflevées en l'air à la hau- p i tair o’une,de deux.oo de trois perches e lle

ùt

rompent, & fe diffi-

pent fiuss faire leur effet entier.

Le fecond qui ne vaut guiere mieux, eft lots que demeurant fufpenduci fur le clou, elfes fe conibmment fort lentement» ûns partir, ny s'enlever en l’air.

Le troisième cil lors que s'enlevant en l’air,elles font comme une arc en ciel, ou décrivant feulement un cercle,dles retournent en terre, avant que mute la compofition (bit confcmm ée dans la fuzée.

Le

Quatrième eft

quand elles montent par un mouvement fpirale.en pi-

fouettant en l’air,

&ns obferrer un mouvement toufiours cgal,& droit com­

me elles doivent

Êuite. .

Ryc. 9a Pmc. 9a Fig. 9a

t 4*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Proceedings of International Joint Conference on Neural Networks, San Jose, California, USA, July 31 – August

.RPLWHW1DXNRZ\6\PSR]MXP 3URIGUKDELQ -XOLXV]3HUQDN3ROL WHFKQLND 3R]QD VND ± SU]HZRGQLF] F\ .RPLWHWX1DXNRZHJR 3URIGUKDELQ 5\V]DUG%DELFNL,Q VW\WXW 7HFKQRORJLL 'UHZQD Z 3R]QDQLX

FRQQHFWHG ZLWK WKH PHDQLQJ RI FOXVWHU LQLWLDWLYH LQ HGXFDWLRQ &RQFOXVLRQV PDGH E\ WKLV OHFWXUHU XQGHUOLQHG WKH QHHG RI UHRULHQWDWLRQ ERWK WKH RUJDQL]DWLRQ DQG WHDFKLQJ SURJUDPV LQ

[r]

[r]

[r]

[r]

ëˆëˆë*ì íîïäNì çNÝðGì