• Nie Znaleziono Wyników

O obiektywne pojmowanie moralności

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O obiektywne pojmowanie moralności"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Włodzimierz Dłubacz

O obiektywne pojmowanie

moralności

Człowiek w Kulturze 10, 147-160

(2)

W łodzim ierz D łubacz

O obiektywne pojmowanie m oralności*

* Odczyt pt. Z urück zu dem objektiven Vestandin der M o ral wygłoszony na Internationale Österreich Starakirsche Konferenz: F reiheit U nd D as E tische H andeln D es M enschen, Nitra 3 — 24 X 1995.

Już od cz asó w Sokratesa to c z ą się w europejskiej kulturze spory o istotę m o ra ln o ś c i1. Sokrates j ako pierw szy definiow ał dobro moralne w dyskusjach z sofistami (relatyw istam i). W ludzkich p rz e ś w ia d c z e ­ niach p o szu k iw a ł obiektywnej (resp. praw dziw ej) wiedzy o m oralnym dobru i złu. Taką wiedzę wydobywał przy pomocy pytań swoją słyn­ ną m etodę m ajeu ty czn ą. W ten sp o só b ojciec etyki, Sokrates, zw ią zał moralność z praw dą o dobru i złu.

R ów nież jeg o w ie lk i u czeń, Platon u z n a w a ł prym at dobra w sto­ sunku do rzeczy, ch o ć w interpretacji i uzasadnieniu m o raln o ści o d ­ woływał się do idei.

Jednakże to dopiero u A rystotelesa dochodzi do „o b iek ty w iz acji" m oralności2. W iąże on bowiem moralność nie z państwem, ideą do­ bra, k u ltu rą czy b ó stw em , lecz z lu d z k ą n a tu rą . To ona je s t celem moralnego d z ia ła n ia cz ło w iek a, to ona je s t w ięc ostatecznym jeg o dobrem.

1 Por. V. J. Bourke, Historia etyki, tłum. A. Białek, Warszawa 1994.

(3)

Arystoteles z a u w a ż y ł, że wszelkie ludzkie d ziała n ie m a n a celu ja k ie ś dobro, a m o ra ln o ść konstytuuje się w d ziałan iu do tego, co je st dla czło w iek a obiektyw nie dobre. Tak w ięc etyka, ja k o teoria m o ral­ no ści zajmuje się ludzkim d ziała n ie m i jeg o celem. Celem (resp. do­ brem) ty m je s t aktualizacja czy li spełnienie się ludzkiej natury, c o je st równoznaczne z osiągnięciem szczęścia (resp. doskonałości). Ono j a w i się ja k o ostateczne dobro w szelkich ludzkich d ziała ń ; ja k o cel ze

względu na który ludzkie życie posiada swoją niezbyw alną wartość. Dobrem je s t w ięc to, co odpowiada naturze ludzkiej i jej celow i czy li tej natury d ąż n o ścio m , aspiracjom i m ożliw ościom . N a tu ra bytu, to inaczej jeg o istota (to, czym o n jest) p o jętaj ako źró d ło o k reślo nego , zdeterminowanego d ziała n ia . D z ia ła n ie z kolei je s t i w yrazem owej istoty i jej aktualizow aniem . To ow a aktualizacja (resp. urzeczyw ist­ nienie) je s t w ięc jej naturalnym celem.

B yt w tak i sp o só b , czy li poprzez d ziałan ie, staje się bardziej sobą. I to je s t jeg o dobro. A k tu alizacja to inaczej proces doskonalenia sie­ bie. W nim by t zw raca się do innych dó b r ja k o śro dk ów do realizacji w łasnej by to w ości. W tym znaczeniu człow iek je s t tw ó rc ą samego siebie i poprzez d ziałan ie m oralne dojrzewa do pełn i czło w ieczeń stw a. Tak w ięc poprzez dobre czyny realizuje swoje szczęście, czyli dobro w łasn e g o bytu. S zczęście, k tó re g o pragnie je s t koniecznym celem jego natury, nie za. przedm iotem w yboru. Przedmiotem w yb oru je s t tylko sposób jego realizacji.

Arystoteles dostrzega zatem dobro moralnego d z ia ła n ia w ak tu ali­ zacji ludzkiej natury. Ona zaś przejaw ia się w tzw . praw ie natural­ nym , k tóre w ystępuje w postaci racjonalnie odczytanych tak zwanych naturalnych inklinacji człow ieka: w prawie do ży cia, do jeg o przeka­ zyw ania, do osobistego rozw oju. To je s t cel (resp. dobro) w stosunku do człow iek a immanentny.

Tomasz z A k w in u idąc śladem Arystotelesa u z u p e łn ia je g o etykę w sk az u jąc n a Boga ja k o na ostateczny cel (resp. dobro) sp ełn ien ia się ludzkiej n atu ry 3. To je s t cel transcendentny i zarazem obiektywny. 3 Por. Tomasz z Akwinu, Sum m a Theologiae, R om a 1984; por. także J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, t. II, Lublin 1986.

(4)

W samej zaś naturze ludzkiej p o d s ta w ą norm y moralnej są trzy do­ strzeżo n ej u ż przez Arystotelesa naturalne inklinacje człow ieka.

Kontynuatorem tego realistycznego nurtu w etyce je s t przede wszystkim neotom izm , z w ła sz c z a tacy autorzy j a k J. M aritain , E. Gilson, M. A. K rą p ie c , K. W ojtyła. Ten ostatni stara się u zu p ełn ić obiektywistyczną perspektywę etyki klasycznej o podmiotowy wymiar ludzkiego moralnego d z ia ła n ia 4. Stanowisko klasyczne je s t tw ó rc z o rozwijane w tzw . „lubelskiej szkole filozoficznej". Tu d ziała ją uczniowie K. Wojtyły akcentujący personalizm (m.in. T. Styczeń, A. Szostek, J. G ałk o w sk i).

N u rt obiektyw istyczny przejaw ia się ta k ż e w szeroko rozumianej fenomenologii, z w ła s z c z a u A. H ildebrandta i M. Schelera, a tak że w realistycznej w ersji w filozofii dialogu u M. Bubera i E. Levinasa.

Szczególnie je d n a k je st on obecny w tradycji i nauczaniu K o ścio ła K atolickiego. K o śció ł bow iem g ło szo n y m przez siebie norm om m o ­ ralnym daje uzasadnienie w oparciu o klasyczne (obiektywne) pojm o­ wanie m o raln o ści. Jak wiadom o Jego E n cy k lik i adresowane są nie tylko do ludzi wierzących, ale do wszystkich „ludzi dobrej woli".

Klasycznej koncepcji m o raln o ści przeciw staw ia się subiektywizm w jej pojm ow aniu, kw estio n u jący obiektywne podstawy ocen i norm moralnych. W yrasta on z negacji m o żliw o ści poznania obiektywnego (przedmiotowego) p o rz ą d k u moralnego. Stanowisko takie zasadzone je s t na w sp ó łcz esn y m agnostycyzmie i sceptycyzmie; m a w ięc swoje Oródła epistemologiczne, z w ła sz c z a w filo zo fii I. K anta i jeg o ko n ty ­ n u ato ró w (neokantyzm, pozytyw izm , u tylitaryzm ). To przede w szyst­ kim I. K ant w y stą p ił przeciw ko obiektyw izm ow i w etyce swoj ą te o r ią tzw. im peratyw u kategorycznego j ako a p riori rozum u praktycznego, u trzy m u jąc , że w dziedzinie m o raln o ści to sam rozum je s t dla siebie prawodawcą.

W spółcześnie przedmiotem szczególnej krytyki stała się etyka o b iek ty w isty czn ą, której rzecznikiem j est przede w szystkim tzw. etyka klasyczna. Wokół niej pojawiło się wiele nieporozumień i uprzedzeń.

(5)

Prowadzi to do p róby jej zanegowania, a przecież je st ona w ielkim dorobkiem (dziedzictwem) k u ltu ry Zachodu, k tó re g o zapoznanie sta­ now ić będzie stratę nie do naprawienia. Odrzucenie przedmiotowego źró d ła ocen i norm m oralnych prowadzi bowiem do subiektywizmu i relatywizm u, i tym samym p o d w a ża fundamenty ludzkiej kultury. W ten sposób uderza się w same podstawy p o rz ą d k u społecznego (polityki) i związek moralności z religią. W odniesieniu zaś do jedno­ stek ludzkich sytuacja ta w iedzie do pozbaw ienia ich moralnej „busoli" i wydaje na pastw ę wewnętrznych i zewnętrznych „determinizmów".

Wydaje się, że należy — w imię dobra człowieka i jego pełnej wolności — zwrócić się na nowo do klasycznej etyki, twórczo ją kontynuując. Dopiero bowiem obiektywne pojmowanie dobra m oral­ nego i jego respektowanie (w życiu ) prow adzi do prawdziwego sz c z ę ­

ścia człowieka i nie narusza ludzkiej godności.

Przyjrzyjmy się zatem bliżej, chociażby w ogromnym skrócie, owemu klasycznemu pojmowaniu m oralności.

Czym jest moralność? Co ją stanowi? Ogólnie można powiedzieć, że moralność to tyle, co życie moralne człowieka (indywidualne i społeczne). Ż ycie moralne zaś to ludzkie d z ia ła n ia (czyny) oceniane w aspekcie dobra i zła, ja k ie realizują. Z kolei moralne dobro to taka w łaściw ość danego czynu, k tó ra bierze się z racji jego zgodności z ludzką naturą (i jej celem), tzn. z tym, kim jest (i po co jest) czło­ w iek 5. W ybierając (i realizując) dobro człow iek staje się dobry (rozwija się ), spełnia się jako człowiek, wybierając zaś zło (dokład­ niej : niew łaściw e dobro) staje się zły, czyli deprawuje się .

D obro moralne poznaje się rozumem, a w ybiera aktem w o li. Oce­ ny p o szczeg ólny ch czyn ów — w aspekcie dobra lub zła — dokonuje tzw. sumienie, na którym człowiek winien polegać. Sumienie za. to ludzki rozum dokonujący moralnej oceny czynów . Rozum bowiem poznaje konkretny czyn w aspekcie jego zgodności z n o rm ą p o stę p o ­ wania. Takie jego d ziałan ie nazywa się sądem rozumu praktycznego,

(6)

inaczej aktem sumienia. Sumienie w ięc to zdolno ść ludzkiego rozumu (tzw. rozumu praktycznego) do wydania sądów (tzw. sądów prak­ tycznych) o moralnej w a rto śc i czynów . M a zawsze charakter norm a­ tywny i obliguje do określonego postępowania.

Sumienie jednak m oże ulec wypaczeniu, gdy rozum (z ró żn ych przyczyn) źle odczytuje ogólne norm y moralne i nim i kieruje się w postępow aniu przy ocenie danych czynów . W tedy określa się go jak o błędne i przeciw staw ia prawemu.

Dlatego też sumienie winno być odpowiednio kształto w an e (wychowywane). C złow iek bowiem w ybiera określone dobro aktem w o li, ale w oparciu o jego poznanie. W poznaniu tym za. m oże poja­ w ić się b łąd , a sama w ola m oże b y ć zła. W tedy powstaje sytuacja paradoksalna — czło w iek zaczyna d ziała ć przeciw samemu sobie, wbrew swemu prawdziwemu dobru, czyli na swoją szkodę. Dlatego każdy człowiek powinien sprawdzać trafność swego poznania i słusz­ ność swego w yboru (decyzji).

T w ó rcą m oralności jest w ięc sam człow iek przez swoje czyny. Pierwszym zaś czynem człowieka jest właśnie akt decyzji, tzn. wybór określonego dobra. A k t decyzji j e s tj u ż pełn y m czynem w sensie m o ­ ralnym, choć zarazem stanowi p oczątek ludzkiego (zew nętrznego) działania. To, co człowiek czyni dalej je s tju ż tylko jego następstwem i wypełnieniem, jakby przeniesieniem jego skutków na zewnątrz, albowiem ów akt decyzji najpierw nas (jako sprawców) czyni dobrymi lub złymi, a wtórnie sprawia określone skutki zewnętrzne. Przeto m oralność zasadniczo rozgryw a się we w nętrzu człow ieka, a nie poza nim i tworzy (rzeźbi) jego osobow ą „tw arz". A to znaczy, że czło­ w iek spełnia się przede wszystkim j ako byt moralny. A zatem i p o ­ znanie (rozum) i w ybór (wola) są jedynie „narzędziami", czyli środ­ kami dla spełnienia się człowieka-osoby.

D ziałanie ludzkie ja k o ludzkie j e s t — ja k wspomniano — zależne od poznania, ja k ie człow iek posiada i o d jeg o w oli. Czyn lu d zk ijak o ludzki je s t zawsze czynem dokonywanym św iadom ie i dobrowolnie. Inaczej nie je s t to czyn ludzki. M o ra ln o ść zatem zawsze w iąże się z wolnością. W olność zaś to nie brak wszelkich ograniczeń, lecz

(7)

real-na m o żn o ść w yboru (decyzji), samostanowienia o sobie. W o ln o ść cz ło w ie k a zawsze w ią ż e się z p ra w d ą . A bsolutna za. w o ln o ść je st n iem o żliw a, albow iem w tedy znosi sam ą siebie (jest paradoksalnie — brakiem wszelkiej w olności).

A k t w o li (decyzja) je s t w ięc aktem w ybo ru dobra, je g o sp ra w c ą (podmiotem) je s t zawsze sam człow iek (w ola). N a pytanie dlaczego zatem k toś w ybiera to a to , m o ż liw a je s tty lk o je d n a o d p o w ie d ź — bo tak chce! (niezależnie od tow arzyszących okoliczności). Człowiek w momencie p o d jęcia określonej decyzji sam siebie sk ła n ia do (czyni siebie sp ra w cą) danego d z ia ła n ia (autodeterm inizm ). T ym samym staje się za nie odpow iedzialny — i przed s o b ą i wobec innych (ostatecznie przed samym Bogiem ). N ie m o żn a bow iem o d e rw a ć czy­ nu o d je g o sprawcy. Dlatego też k a ż d y pow inien b yć odpowiedzialny za swoje czyny, k tó ry c h konsekwencje sięgają w w ieczn o ść.

C złow iek zatem p o siad aj ąc rozum (poznanie) i w olę (m iło ść) m oże poznać prawdę i wybrać (pokochać) prawdziwe dobro, czyli w ten sposób zrealizować swoje człowieczeństwo.

D obro moralne przedstaw ia się czło w ieko w i ja k o to, co n ależy re alizo w ać . Stąd powstaje tzw . pierw sza zasada (praw o naturalne) ludzkiego postępowania (i etyki) — „dobro należy czynić, zła należy

unikać".

M o ra ln o ść zatem opiera się na praw ie naturalnym , cz y li prawie w y n ik ający m z natury cz ło w ie k a. Podstawowym je s t tu praw o do ży cia, do jeg o przekazyw ania i do osobowego rozw oju.

Istniejące zaś praw o stanowione (pozytyw ne) nie stanowi podstaw dla m o ra ln o śc i, ani jej nie m o że z a stą p ić , lecz pow inno j ą respekto­ w a ć, inaczej staje się pseudoprawem i c z ło w ie k a w je g o sumieniu nie obowiązuje.

C z ło w ie k je st o s o b ą (a nie rz e c z ą ) i dlatego je s t podm iotem praw a (i m o ra ln o śc i), i m usi b y ć traktow any ja k o cel d z ia ła n ia , a nigdy zaś ja k o jeg o środek (n a rzę d zie). Osoba zatem, w hierarchii dó br, zajmuje pierwsze miejsce, i naruszenie jej dobra je s t złem! C zło w iek w ięc w swoim działaniu powinien kierow ać się obiektywnym dobrem czło­ w ieka (osoby).

(8)

Ostateczny cel c z ło w ie k a (ludzkiego rozw oju) wskazany je s t przez jeg o w ła s n ą n a tu rę (to, k im jest). Poznanie takiego celu i w io d ą c y c h doń śro d k ó w prow adzi do utw orzenia zbioru zasad dobrego (moralnego) po stęp o w ani a — inaczej norm m oralnych.

W szystko, co cz ło w ie k czyni je st albo m oralnie dobre, albo m o ra l­ nie złe; nie ma zaś zachow ań ludzkich moralnie obojętnych (neutralnych). C złow iek zaś jak o człowiek najpełniej rozwija się (doskonali się) poprzez d z ia ła n ie moralne, i dlatego zw raca się u w a g ę , że w ludzkim życiu winno istnieć pierw szeństwo dóbr moralnych w stosunku do w szystkich innych dóbr. W przeciw nym bow iem razie człow iek nie sp e łn ia się j ako osoba i przez to p rz e k re ś la (zatraca) sens swego ży cia, j a k ró w n ie ż c a ła ludzka k u ltu ra zostaje sk a ż o n a złem . Dlatego też troska o zdrow ie moralne c z ło w ie k a pow inna by ć jed n y m z naczelnych zadań zarówno poszczególnych ludzi jak i państwa*.

Dobro m oralne, k tó re czło w iek pow inien w swoim życiu realizo ­ w a ć, nie je s t bynajmniej rz e c z ą ł a t w ą — ani je g o rozpoznanie, ani też urzeczyw istnienie7. Dlatego też człow iek m usi się w ty m ćw iczyć. I w ten sp o só b p o w sta j ą w nim tzw . cnoty, cz y li uspraw nienia w ro z­ poznawaniu i czynieniu dobra. M ają one w z m o c n ić c z ło w ie k a w re ­ alizacji słusznego dobra.

Przeciwieństwem cnót są wady. One z kolei osłabiają wewnętrznie człowieka i stanowią przeszkodę w realizacji jego człowieczeństwa.

Z moralnym działaniem człow ieka łącz ą się rów nież uczucia. One z natury swej nastawione są na dobro pod p o s ta c ią p rzy jem no ści. N ie wszystko jednak, co przyjemne, je s t dobre. Dlatego człow iek w inien

* Ogromny wpływ na moralne życie człowieka mają dziś środki masowego przekazu, zwłaszcza telewizja. Niestety, lansowane w nich wzorce życia, eksponujące przyjemność i samowolę jako podstawowy jego cel, redukujące człowieka do „rzeczy" (zwierzęcia) będącej poza porządkiem dobra i zła istoty rzekomo absolutnie wolnej, działają na ludzi destrukcyjnie, sankcjonują zło. 7 Ludzka natura jest bardziej skłonna do złego, dlatego też dobie działanie wymaga od człowieka większego wysiłku. Por. P. Jaroszyński, Etyka — dramat życia moralnego, Warszawa 1993, s.48-95.

(9)

nad nimi panow ać, tzn. umiejętnie je wykorzystać do realizacji w ła­ ściw ego m u dobra, k tó re zawsze (ostatecznie) ujaw nia m u rozum.

Naturalnym celem ludzkiego życia jest szczęście polegające na samorealizacji (spełn ien iu ) osoby ludzkiej. Jego psychologicznym w yrazem je s t stan zadowolenia i ra d o ści z posiadanego dobra. N a j­ w iększym zaś dobrem dla czło w iek a jest duchowe po łączenie się — poprzez poznanie i m iło ść — z samym Bogiem.

M oralność (dobro moralne) obowiązuje każdego człowieka — wiąże go od wewnątrz w jego działaniu — niezależnie od tego, czy je st on w ierzący, czy nie! R eligia jednak poszerza „pole widzenia dobra" — w p ro w ad za ją c w eń dobro najw yższe — osobowego Boga, względem którego człowiek ma również określone powinności.

Z m oralnością łączy się też obyczajowość, która dziś często bywa z n ią m ylona. Pierw sza (to, co dobre m oralnie) je s t niezmienna, druga zaś podlega zmianie w raz z rozwojem ludzkiej kultury.

Etyka klasyczna jest w ynikiem długiego, wielowiekowego rozwoju filozoficznej m yśli Zachodu. Uzyskane rezultaty, szczególnie w dzie­ dzinie refleksji nad m oralnością w ogromnej mierze stanowią o w iel­ kości kultury Europy.

O ludzkiej w olności*

W olność jest jedną z podstawowych właściwości człowieka odróż­ niających go od przyrody. Jest ona faktem, a mimo to od w ieków stanowi przedmiot filozoficznych sporów.

W spółcześnie owa „w o ln o ść " je st różnie rozumiana. Jedni tw ier­ dzą, że jest ona jedynie uśw iadom ieniem sobie k onieczności o k re ślo ­ nego działania. Inni sądzą, że jest ona niczym nieograniczoną m ożno­ ścią czynienia czegokolwiek. Jeszcze inni u trzy m u ją, że je st ona m ożnością wyboru dobra w świetle prawdy.

Odczyt pt. Über menschliche Freiheit, wygłoszony na Internationale Österreich — Starakirsche Konferenz: Freiheit Und Das Etische Handeln Des Menschen, Nitra 3- 24 X 1995.

(10)

Pierwsi utożsam iają ją więc z koniecznością i tym samym negują jej istnienie. To stanowisko determinizmu. Drudzy identyfikują j ą ze spontanicznym (odruchowym, pozaracjonalnym) działaniem czło w ie­ ka, z jego sam ow olą. To stanowisko indeterminizmu. Ostatni zaś jej istotę widzą w fakcie autodeterminacji woli do wyboru określonego dobra. To stanowisko autodeterm inizm u.

Wolność jest faktem. N ikt rozsądny nie może negować np. ludz­ kiego poczucia w o ln o ści, d ążen ia do poszerzenia swobody decyzji, wyboru, wypowiadania się, działania i związanej z tym odpowiedzial­ ności.

Każdy człowiek posiada doświadczenie wolności, to jest św iado­ m o ść sam odecydowania o w yborze danego d o b ra8. Poznaje bezpo­ średnio (w wewnętrznym przeżyciu), że to on sam decyduje o wybo­ rze określonego działania bądź niedziałania. Owej decyzji zawsze towarzyszy poznanie (św iad o m o ść) tak samego faktu decydowania się (resp. w yboru) ja k i tego, do czego ono się odnosi (dobra) oraz w ja k i sposób’.

W olność zatem zasadza się na realnej m ożn o ści (resp. sile, m ocy) w yboru określonego dobra. Dopiero poprzez działanie człow iek zm ie­ rza do jego osiągnięcia. Fakt istnienia wolnego w yboru (resp. decyzji) i działania świadczy o istnieniu w człowieku tak zwanej wolnej woli jak o zasady autodeterminacji". D ziałanie w o li zawsze w iąże się z poznaniem (resp. rozumem), albowiem to dopiero w świetle wiedzy o dobru człowiek podejmuje określoną decyzję. Dlatego też ludzka w o l­ ność uwarunkowana je s t przede w szystkim poznaniem (p raw d ą!), i to ona przygotowuje akt w yboru.

Człow iek je st bytem złożonym , duchowo-cielesnym i jego w olność jest wolnością na m iarę bycia takim bytem. Dlatego wolność, która ze swej istoty je st fenomenem duchowym, w ystępuje tu w k ontekście 8 Wola ze swej istoty jest odniesiona do dobra (jak rozum do prawdy) zanim zacznie się wybierać.

’ Por. M. A. Krąpiec, Ja — człowiek. Zarys antropologii filozoficznej, Lublin 1974, s. 243— 250.

(11)

materii {resp. różnych determinizmów). W samym człowieku towa- rz y s z ą je j tak zwane u czu cia {resp. poruszenia, emocje). Z w ią z a n e są one ze zmysłową (zwierzęcą, cielesną) stroną bytu ludzkiego. Uczucia to akty p o ż ą d a n ia z m y s ło w e g o . O d n o sz ą się do dobra o naturze zm y ­ słowej sprow adzającego się do zachowaniajednostki i gatunku".

R o z ró ż n ia się w ięc tak zwane p o ż ą d a n ie duchowe (intelektualne, um ysłow e) i pożądanie zm ysłow e. Pierwszym jest chcenie, a więc akt w oli. Drugim natomiast je st owo uczucie będące reakcją (wzmszeniem) ludzkiej cielesności na dobro zm ysłow e, ja w ią c e się pod p o s ta c ią p rz y je m n o ś c i. Pierwsze je s t w olne, drugie zaś zdeterm i­ nowane (rozróżniam y bowiem ,ja chcę" od „chce m i się"). A ponie­ w a ż czło w iek je s t bytem je d n y m , ale o złożonej strukturze, to obie te strony w iąż ą się ze sobą i na siebie oddziaływ ują.

T ak w ięc akt decyzji, sam z siebie w o lny , powstaje w k o n tek ście różnych determ inizm ów , aczkolwiek konstytuuje on człow ieka jak o jedno źródło działania (chcenia). Jeżeli uczucia zostają zw iązane ak­

tam i w o li w je d n o p o ż ą d a n ie , to ta k im stanom osobow ym nadaje się wspólną nazwę, np. miłości.

Uczucia pełnią między innymi rolę wzmacniania, bądź osłabiania aktów woli i tym samym pom agają lub przeciwnie ludzkiej wolności. Jednocześnie uczucia nie wychowane {resp. k ształtow an e), to zna­

czy pozostawione swej sp o n ta n ic z n o śc i m o g ą w o ln o śc i przeszka­ dzać.

Tak w ięc w olność jest fenomenem duchowym, ogarniającym je d ­ nocześnie sobą całego człow ieka. Zasadniczym aktem w o li jest m i­ ło ść , cz y li pragnienie dobra. W o la z k o n ie c z n o śc i pragnie dobra i w ty m aspekcie nie je s t w o ln a — je s t n a tu rą ; to znaczy, że nie m oże ona nie chcieć dobra ja k o takiego. Tym , z czym je d n a k ż e — dzięki poznaniu — m a do czynienia, są ró ż n e dobra. N ie s ta n o w ią one dobra w ogó le, czy li dobra absolutnego, dlatego c z ło w ie k w stosunku do nich może być (i jest!) wolny: może wybierać jakieś spośród nich. R acją wszelkiego d ziałan ia człow ieka (w tym aktu decyzji) je st

(12)

gnienie szczęścia. K ażdy czynjestjed ynie środkiem do jego realizacji. T ak przeto w o ln o ść c z ło w ie k a okazuje się b y ć osobow ym sposobem działania. Cały „d ram at" w olności ma miejsce w człow ieku, w jego w n ę tr z u ’2. D zięki w oln y m decyzjom tw o rz y on siebie, swoje ludzkie oblicze — konstytuuje się jak o źródło określonego działania, zasadni­ czo moralnego. D latego w ła śn ie buduje siebie — w uproszczeniu — ja k o dobry lub zły c z ło w ie k ; inaczej m ó w ią c , dobrze czy źle się ro z ­

wija, spełnia się jako człowiek.

Bezpośrednio z wolnością wiąże się więc odpowiedzialność. Jeśli źródłem decyzji (i d z ia ła n ia ) je s t ostatecznie sam czło w iek, to o so b i­ ście ponosi tego konsekwencje. Pow inien zatem b y ć św iad o m y skut­ k ó w swojej w o ln o śc i. Z kolei negacja faktu ludzkiej w o ln o ści je s t je d n o c z e śn ie odrzuceniem zw iązanej z n ią o d p o w ie d z ia ln o śc i. Jest także zakwestionowaniem — w konsekwencji — m oralności człow ie­ ka, aty m samym jeg o człow ieczeństw a.

C zło w iek j est bytem obdarzonym w o ln o ś c ią ju ż ze swej natury — je s t w olny. N ie znaczy to jednak, że nie pow inien św iad o m ie p rz y czy ­ n ia ć się do rozw oju i poszerzania swojej w o ln o śc i. Znakiem w iedzy o uwarunkowaniach ludzkiej w olności jest rozróżnianie między w olno­ śc ią d a n ą a z a d a n ą . T ą w o ln o ś c ią z a d a n ą j est maksymalne poszerze­ nie je j zakresu i sposobu d z ia ła n ia . Chodzi tu o budowanie ludzkiej w o ln o ści w św ietle praw dy o dobru i n a bazie sa m o p rz e z w y c ię ż a n ia siebie. W ty m ostatnim przypadku m a się n a uwadze opanowywanie czynników związanych z wolnym działaniem, które w różny sposób go ograniczają. Są nim i zw łaszcza braki i błędy w poznaniu dobra, w ady w o li i nieopanowane emocje.

Człowiek zatem powinien rozw ijać się w kierunku pełnej w olności — aby m ó g ł sam sta n o w ić o sobie, d la swojego praw dziw ego dobra, dla zrealizow ania sie b ie ’3.

L udzka w o ln o ść w sw oim ze w n ę trz n y m w ym iarze je s t w ielorako ograniczona, z w ła s z c z a praw am i przyrod y, a ta k ż e p rz y ję ty m i zobo­ w ią z a n ia m i i praw am i drugiego cz ło w ie k a. N ie znaczy to jed nak , że

12 Por. M A. Krąpiec, Człowiek i prawo naturalne, Lublin 1975, s. 155-160. 13 Por. K. Wojtyła, Osoba i czyn, Kraków 1969.

(13)

jej nic ma. ani też, żc polega ona na niczym nieograniczonej sponta­ niczności działania. Człowiek ma wolność na miarę bycia człowie­ kiem.

G łos w dyskusji* (streszczenie)

Nasze sympozjum p o św ię c o n e je s t ludzkiej w o ln o ści — jej istocie, przejawom i ograniczeniom. Organizatorom n a le ż ą się w ielkie p o ­ d zięk o w an ia za stworzenie tego forum w ym iany p o g ląd ó w . S zczeg ó l­ nie dziś trzeba nam ro z m a w ia ć o w o ln o ści, gdy ona je s t w ielorako zag ro żo n a. Z ag ro żen ie to p ły n ie przede w szystkim z braku p raw dzi­ wej wiedzy na je j temat. Ż yjem y bow iem w czasach fascynacji w o ln o ­ ścią oraz negacji pełnej praw dy o człow ieku. B łędem je s t p rzecież odrywanie w o ln o ści od bytowej struktury czło w iek a i czynienie z niej wartości najwyższej. Taką „w artością" jest dopiero cały człowiek. W o ln o ść zaś nie je s t czy m ś istniejący m niezależn ie od niego i jeg o sposobu d ziała n ia — przeciw nie, je st ona w nim re a ln ą m o żn o ścią w yboru dobra. Jako taka w iąż e się z poznaniem, albow iem w y b ó r nie może być „ślepy".

C złow iek nie je s t w ięc w o ln o śc ią , lecz posiada o w ą w o ln o ść ja k o środek (sposób) realizacji swojej szczególnej, bo osobowej bytowości. Wolność zatem jaw i się jako zależny od człowieka sposób realizacji jego człowieczeństwa. Powtórzmy: człowiek nie jest wolnością (!), ale ją posiada, a to znaczy, że m a m o żn o ść samostanowienia o sobie. Ono dokonuje się w św ietlejeg o wiedzy o sobie i św iecie. Dlatego w łaśn ie w o ln o ść cz ło w ie k a zawsze z a le ż n a je s t od praw dy — o n a je stje j w a­ runkiem koniecznym. W przeciw nym w ypadku m o że d o p ro w a d zić do „zniszczenia" człowieka, albowiem tkw i w niej możność autodestruk- cji. Głoszone dziś hasło, iż „praw da zniewala człowieka" jest w yra­ zem ignorancji. G ra n icę w o ln o ści ludzkiej nie stanowi — j a k chce

Wystąpienie pt. Disskusionbeitrag , wygłoszone na Internationale Österreich — Starakirsche Konferenz: Freiheit Und Das Etische Handeln Des Menschen, Nitra 3- 24 X 1995.

(14)

liberalizm — w o ln o ść drugiego czło w iek a, ale wyznacza j ą jeg o prawdziwe dobro.

Przysłuchując się różnym wypowiedziom kilka spraw może budzić niepokój słu ch acza. Je d n ą z nich je s t podniesiony w cześniej problem istoty wolności. D rugą zaś jest przejawiająca się w wielu w ystąpie­ niach koncepcja c z ło w ie k a ja k o osoby. T rzeba sobie w y ra źn ie u ś w ia ­ dom ić, co to znaczy, że człow iek je s t o so b ą ? Znana je st Boecjusza definicja osoby m ó w iąca , że je s t to „ s u b s ta n c ja natury rozumnej". Podkreśla się w niej podmiotowość (samodzielność w bytowaniu) i ro zu m n ość ludzkiego bytu osobowego. Do tego trzeba do dać, że je s t to bytowanie szczeg ó ln e — bo w sobie i dla siebie — oraz znajdujące się stale w potencjalno-aktualnym stanie. To znaczy, że osoba ludzka jest rzeczywistością dynamiczną, rozwijającą się {resp. spełniającą się) od momentu poczęcia do naturalnej śmierci człowieka. Niepokój w ięc b u d z ą w szystkie n iepełne, tzw . relacjonistyczne koncepcje bytu osobow ego,jako b y tu p o jaw iają ceg o się dopiero w dialogu ,ja — ty ". M a to m in. miejsce we w sp ó łcz esn y m nurcie zw anym filozofią dialo ­ gu (M . Buber, E. Levinas). Koncepcje te są teoretycznie bezsilne w dyskusji z wieloma wielkimi współczesnymi zagadnieniami, jak np. problemy aborcji i eutanazji.

K olejn ą s p ra w ą je s t charakter filozofii w sp ó łc z e sn e j,je j stan k r y ­ zysu p rz ejaw iają cy się najw yraźniej w postmodernizmie. Faktem jest, iż myśl współczesna wciąż znajduje się pod bardzo dużym wpływem filozofii I. Kanta i W. G. Hegla. Z pułapki subiektywizmu i idealizmu nie m a jednak w y jścia na tej samej drodze. W Europie dominuje dziś lęk przed m yślą „mocną", obiektywistyczną — ujawniający się w postulow aniu pluralizm u (i relatyw izm u) zamiast prawdy. Jest to poniekąd zrozumiałe po doświadczeniach dwóch totalitaryzm ów i roli ich ideologii w najnowszych dziejach. Jed n a k że trzeba w y ra źn ie p o ­ w iedzieć, że droga, k tó ra nie prow adzi do praw dy (resp. uzgodnienia

się z obiektywną rzeczywistością) jest drogą donikąd.

I wreszcie sprawa ostatnia: w sp ó łczesn ej nam k u ltu ry europejskiej. Można krótko powiedzieć, że w Europie istnieją równocześnie dwie Europy — dwie różne k u ltu ry zbudowane n a odmiennych „ św ia ta c h

(15)

w artości". P ierw szą z nich b y ła i jest tradycyjna kultura europejska związana z filozofią klasyczną i religią chrześcijańską. U jej podstaw legły cztery fundamentalne w arto ści — prawda, dobro, piękno i świętość. W okresie Oświecenia pojawiła się „druga" Europa odwo­ łująca się do sztandarowego hasła Rewolucji Francuskiej — rów no­ ści, w olności i b raterstw a’4. Dzisiaj żyjem y w czasach „zdemokratyzowania" takiej wizji Europy. Te dwie kultury prow adzą ze sobą walkę, a jest to bitwa o człowieka! — o jego świadomość i kierunek działań. Tym bardziej w ięc potrzeba nam dziś prawdziwej filozofii człowieka — znajomości prawdy o ludzkim bycie. To jednak nie wystarczy aby ocalić Europę. Poznaną prawdę trzeba głosić i wedle niej żyć. Jeżeli więc ludzie „dobrej w oli" nie zorganizują się i nie będą bronić obiektywnych wartości europejskiej kultury, to jej nie będzie. Dziękuję za uwagę.

14 „Wartości" te, ze swej istoty chiześcijańskie, zostały zsekularyzowane i oparte o Jm m anentny rozum". N a gruncie oświeceniowej (deistycznej) negacji Bożej Opatrzności powstały ideologie (vide: liberalizm, socjalizm), które wyznaczyły czysto ziemskie cele życia człowieka i społeczeństwa.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Opracowanie i wdrożenie kompleksowego systemu pracy z uczniem zdolnym..

I chociaż uświadamiamy sobie, że takie określenie jest bardzo dalekie od ścisłości i jednoznaczności, gdyż samo wyrażenie „może” lub „nie może” jest

Przeszliśmy w ten sposób bardzo krótko i pobieżnie różne rodzaje przedmiotów i cech, które na ogół łatwo wywołują postawę estetyczną, czyli:

żeli przedtem kochała samorzutnie kogoś innego. Jeśli tamto pierwsze uczucie zupełnie nie wygasło, będzie w niej po cichu tliło, spychane pod.. VI Instynkty,

X ta wcale nie; jeat jakiś eudajmonizm, tylko uprzyczy- nowanie działania, czyli wskazanie na rację, dla której działanie raczej Istnieje.- niż nie istnieje* Czyż można

Czy jesteście gotowi tego dokonać?” Dzieci tworzą kółko i trzymają się za ręce?. Każde z nich po kolei o czymś opowiada, na przykład co jadło dzisiaj na śniadanie albo

Gdy wszyscy odgadną, dzieci na sygnał nauczyciela znowu biegają po sali i po chwili znowu łączą się w pary, ukazując i odgadując kolejne emocje.. Zabawa w tajemnicę –

Gdy wszyscy odgadną, dzieci na sygnał nauczyciela znowu biegają po sali i po chwili znowu łączą się w pary, ukazując i odgadując kolejne emocje.. Zabawa w tajemnicę –