• Nie Znaleziono Wyników

Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia nr 4/2006

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia nr 4/2006"

Copied!
37
0
0

Pełen tekst

(1)

(2) Nałogowe zachowania, uzależnienie oraz jego coraz bardziej złożone konsekwencje czynią z lecznictwa odwykowego obszar poszukiwań nowych oddziaływań psychologicznych, metod i procedur pracy. Sporo miejsca poświęciliśmy ostatnio anoreksji, uzależnieniu od pracy, narkotykom, a także Dorosłym Dzieciom Alkoholików... W tym numerze kontynuujemy temat anoreksji, podejmujemy jednocześnie temat hazardu i zapowiadam już kolejne teksty o tym problemie. Pacjenci wymagają dobrej oferty, wysokich kompetencji. Okazuje się, że terapeuci uzależnień twórczo poszukują nowych możliwości, a zainspirowani wzbogacają swoje doświadczenia. Wskazuję tu na analityczną pracę z pacjentami zaprezentowaną przez Mirosławę Straburzyńską. Procedur pracy z pacjentem uzależnionym według tej koncepcji dotyczył będzie kolejny artykuł, który pojawi się już w następnym numerze. Nie bez wpływu na lecznictwo odwykowe pozostają ostanie zmiany personalne w PARPA. Zmiany te Krzysztof Brzózka, nowy dyrektor Agencji, w rozmowie otwierającej numer nazywa „szokową terapią organizacyjną”. Deklaruje jednocześnie wsparcie i zrozumienie dla środowiska. A jest się czym zajmować. W numerze znajdziemy informacje „odczarowujące” powszechne, zwłaszcza w samorządach i NFZ, przekonanie o podwójnym finansowaniu lecznictwa odwykowego. W efekcie, kosztem potencjalnego rozwoju placówek odwykowych, powstają na przykład punkty konsultacyjne, często jako „dowód” na skuteczne rozwiązywanie problemów uzależnień i aktywność samorządów. Ta sytuacja wymaga zmiany. O szczegółach obok, ale i na końcu numeru, gdzie znajdują się informacje „prosto z PARPA”, a ściślej z działu lecznictwa, dotyczące najważniejszych spraw podejmowanych przez jego pracowników w ostatnich miesiącach. Najbliższy czas zapowiada się bardzo interesująco – zmiany legislacyjne, zmiany organizacyjne w lecznictwie, trzy bardzo ciekawe konferencje… A na koniec o stresie… kobiecym co prawda, ale bardzo interesującym również dla mężczyzn. W artykule Bożeny Oniszczenko ukazano nie tylko tło dla pracy terapeutycznej z kobietami, ale także świat obyczajów, społecznych przekonań, życiowych trudności, w zderzeniu z którymi kobiety stają się nierzadko pacjentkami. Autorka w bardzo wyrazisty sposób wskazuje więc nie tylko na sytuację pomagania, ale także – i to bardzo dyskretnie – na naszą codzienność… Warto przeczytać.. sierpień 2006. terapia_406a.indd 1. Spis treści. 2 4 7. „SZOKOWA TERAPIA ORGANIZACYJNA” Rozmowa z Krzysztofem Brzózką – dyrektorem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.. STRES KOBIECY Bożena Smereka–Oniszczenko Czynniki fizjologiczne, problemy zdrowotne, uwarunkowania kulturowe i współczesne tempo życia wywołują u kobiet stres, któremu często nie są one w stanie sprostać.. MAM TO PO TATUSIU... czyli uzależnieni DDA jako specyficzni pacjenci terapii uzależnienia Joanna Wawerska–Kus Doświadczenie bycia dzieckiem jest integralnym elementem bycia człowiekiem. Pod tym względem alkoholik nie różni się od innych ludzi.. 12. DOM NA WZGÓRZU. 15. HAZARD PATOLOGICZNY – CHOROBA CZY ARTEFAKT?. 19. ANOREKSJA A ROZWÓJ PSYCHOSEKSUALNY. 23. FINANSOWANIE ZAKŁADÓW LECZNICTWA ODWYKOWEGO. 25. POSTAWY ZDROWOTNE TERAPEUTÓW ODWYKOWYCH. Agata Lato Po półtora roku istnienia Ośrodek Terapii Uzależnień wypracował swój autorski program terapii, który przyciąga pacjentów z całej Polski. Niewielka, mazurska miejscowość stała się dla wielu z nich początkiem życiowej drogi ku zdrowieniu. Bernadeta Lelonek „Hazard jest nie tylko w kasynie. Można czynić zakłady z samym sobą. To zapewnia stan napięcia, a poczucie niepewności dostarcza emocji. Wysyłanie kuponu totolotka też można zaliczyć do hazardu. Śmiesznie niska cena zakładu nie ma tu znaczenia. Gracz czeka w napięciu na losowanie. Myśli, co zrobi z wygraną. Wprowadza się w stany nierealne...” ( Nałogowy hazardzista). Anna Penkin W czasach nam współczesnych szczupła sylwetka jest synonimem nie tylko piękna i atrakcyjności, ale również umiejętności kontrolowania siebie, odpowiedzialności, gwarantem sukcesu i powodzenia. Jagoda Fudała Analiza działań samorządów gmin w zakresie zwiększania dostępności pomocy terapeutycznej i rehabilitacyjnej dla osób uzależnionych i współuzależnionych nie potwierdza tezy o podwójnym finansowaniu zakładów lecznictwa odwykowego. W 2005 roku 58% gmin nie przekazało żadnych środków na lecznictwo odwykowe. Katarzyna Kurza Terapeuci odwykowi mają dużą świadomość tego, co pomaga, a co szkodzi w utrzymaniu zdrowia. Jednak osobną kwestią jest zastosowanie posiadanej wiedzy w życiu.. 27. KREATYWNA DESTRUKCJA - Analiza grupowa w uzależnieniach. 31. JESUSCENTER – ODMIENIONY ZAKĄTEK HAMBURGA. 32. ALKOHOL A MUNDIAL - oprac. Magdalena Borkowska Wiele państw w specjalnej rezolucji z czerwca 2006 roku nawołuje przedstawicieli FIFA do refleksji nad konsekwencjami reklamowania napojów alkoholowych podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, do tej pory utożsamianych z promocją zdrowia i gry „fair play”.. Mirosława Straburzyńska Według podejścia analitycznego destrukcja jest nieodłącznym elementem procesu grupowego i może być ważnym czynnikiem psychoterapii, budującym siłę grupy i pomagającym pacjentom zajrzeć w głąb samych siebie. Wiesław Danielak Centrum Jezusa to ośrodek, który hamburskim alkoholikom, narkomanom i bezdomnym daje dach nad głową, zajęcie oraz nadzieję na wyrwanie się z zaklętego kręgu nałogów, postępujcej degradacji i alienacji od społeczeństwa.. 34 Propozycje czytelnicze 34 Informacje – Z Działu Lecznictwa Odwykowego PARPA 1. 2006-08-15, 18:01:59.

(3) nasz gość Rozmowa z Krzysztofem Brzózką – dyrektorem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. „SZOKOWA TERAPIA ORGANIZACYJNA” – Kolejna zmiana na stanowisku dyrektora PARPA była zaskoczeniem dla wielu osób. Zarówno sama zmiana, jak i Pańska osoba. Dotąd Agencją kierowali specjaliści w zakresie rozwiązywania problemów alkoholowych, psychoterapii… Krzysztof Brzózka – Myślę, że dla osób zorientowanych w meandrach polskiego systemu profilaktyki i terapii uzależnień kolejna zmiana na tym stanowisku zaskoczeniem nie była. Miałem kilka miesięcy na ocenę sytuacji. Bezsporne sukcesy w rozwiązywaniu problemów alkoholowych nie szły, moim zdaniem, w parze z wydolnymi i skutecznymi systemami szkoleń i certyfikacji. Systemy te dodatkowo nie zawsze były czytelne. To powodowało alienację części środowiska i problemy z NFZ. Konieczność zmian była nieuchronna. Otwarcie na inne, „pozaparpowskie” środowiska, współpraca z siostrzanym Krajowym Biurem ds. Przeciwdziałania Narkomanii to przecież obowiązek Agencji, a i z tym bywały problemy. Po upływie tych kilku miesięcy mogę potwierdzić, iż diagnoza postawiona przez Ministra Zdrowia mówiąca, iż w PARPA pracują osoby o wysokich kompetencjach, zaangażowane w swoją pracę, a co najważniejsze otwarte na nowe wyzwania, jest słuszna. Tak więc, mówiąc żartem, Agencji nie jest potrzebna terapia problemowa, a raczej szokowa terapia organizacyjna. Tę terapię łatwiej prowadzić osobie spoza środowiska. Wspólnie z zespołem dokonaliśmy pewnego przewartościowania w Narodowym Programie RPA i działaniach profilaktycznych. Zaopiekowaliśmy się koniecznymi zmianami ustawowymi tak, aby nie stracić z systemu lecznictwa nawet jednego specjalisty czy instruktora, a gotowym do współpracy dać możliwość solidnego przygotowania i stabilnej pracy w systemie. A moja osoba? Znakomitą część zadań Ustawa o wychowaniu w trzeźwości przenosi na samorządy. W systemie profilaktyki to one dysponują narzędziami prawnymi i finansowymi dającymi naszej profilaktycznej działalności wymiar praktycz-. 2 terapia_406a.indd 2. ny. A właśnie w samorządzie pracowałem wiele lat. Działania związane z realizacją ustawy przyniosły mojej gminie ogólnopolską, dość prestiżową, nagrodę. – Objął Pan swoją funkcję w sytuacji, która wymagała aktywności Agencji w sprawach istotnych dla pracowników lecznictwa odwykowego – trudna sytuacja instruktorów terapii, wprowadzenie ustawy o zawodzie psychologa, trudności placówek we współpracy z NFZ… Informowaliśmy o tym na początku roku. Jak dziś wygląda sytuacja? Ustawa o zawodzie psychologa postawiła pod znakiem zapytania prawo do prowadzenia terapii osób niebędących psychologami, a posiadających uprawnienia do prowadzenia terapii uzależnienia, a więc osób posiadających certyfikaty specjalisty psychoterapii uzależnień i instruktora terapii uzależnień. Brak ustawowych uregulowań dotyczył ok. 3/4 terapeutów uzależnień. Należało natychmiast rozpocząć pracę nad nowelizacją Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i zapisać w niej wprost terminy „specjalista psychoterapii uzależnień” oraz „instruktor terapii uzależnień”, kompetencje, jakie posiadają specjaliści i instruktorzy oraz tryb ich kształcenia zawodowego. Dodatkowo, ponieważ przez ostatnie miesiące coraz częściej NFZ zgłaszał zastrzeżenia co do kompetencji osób niemających jeszcze certyfikatów, w nowelizacji zapisano, że w udzielaniu świadczeń z zakresu psychoterapii uzależnienia od alkoholu i współuzależnienia, pod nadzorem certyfikowanych specjalistów psychoterapii uzależnień, mogą uczestniczyć osoby ubiegające się o otrzymanie certyfikatów specjalisty psychoterapii uzależnień i instruktora terapii uzależnień, czyli osoby pozostające w procesie szkoleniowym. No i kolejna zmiana: osoby mające certyfikat instruktora terapii uzależnień, które w ciągu 3 lat od czasu uzyskania certyfikatu ukończyły kierunkowe studia wyższe mogą przystąpić do egzaminu w zakresie specjalisty psychoterapii uza-. leżnień, bez konieczności uczestniczenia w szkoleniu. – Ta zmiana może wywołać kontrowersje. Istnieją różnice programowe w programie STU… Zakładamy, że osoby te są w stanie samodzielnie przygotować się do egzaminu lub same zdecydują o podjęciu dodatkowych szkoleń czy superwizji, jeśli będą tego potrzebowały. Nie chcemy ich do tego obligować. To egzamin zweryfikuje ich wiedzę i umiejętności. Tu musimy się przyznać do pewnej niedoskonałości: w nowelizacji nie ujęliśmy drogi przejścia od instruktora do specjalisty w sytuacji, gdy terapeuta kończy studia w czasie procesu szkolenia oraz gdy czas, który minął od uzyskania certyfikatu instruktora, jest dłuższy niż 3 lata. Musimy to uzupełnić w trakcie dalszych prac w Sejmie. W nowelizacji znalazł się również zapis umożliwiający osobom z certyfikatami (specjalisty lub instruktora), otrzymanymi w procesie szkoleniowym organizowanym przez PARPA, zdawanie egzaminu certyfikacyjnego w ścieżce szkoleniowej organizowanej przez Krajowe Biuro do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii (i odwrotnie) pod warunkiem ukończenia stażu klinicznego w wymiarze 80 godzin w placówkach akredytowanych przez Agencję lub przez Biuro. Chodzi o to, aby terapeuci, którzy zdecydują się podejść do egzaminu, poznali wzajemnie placówki typowo „alkoholowe” i typowo „narkomańskie”. – Od kiedy zmiany te będą obowiązywać? Nowelizacja jest już po uzgodnieniach, ale jeszcze nie weszła pod obrady Sejmu. Mamy nadzieję, że do końca roku zostanie uchwalona. Prace nad nowelizacją Ustawy (która z zasady jest zapisem bardzo ogólnym) wymusiły stworzenie projektów rozporządzeń Ministra Zdrowia, które mają szczegółowo określać zakresy świadczeń, do których uprawnieni są specjaliści psychoterapii uzależnień i instruktorzy terapii uzależnień oraz formy i warunki sprawowania nadzoru certyfikowanych specjalistów psychoterapii uzależnień nad pracą osób pozostasierpień 2006. 2006-08-15, 18:02:00.

(4) nasz gość jących w procesie szkoleniowym. Roz- i narkomańskich. Z jednej strony pojawia porządzenia mają też precyzować tryb się pytanie: na ile potrafimy z nimi prai warunki uzyskiwania akredytacji do cować, a z drugiej płatnicy pytają o to, prowadzenia szkoleń w ramach progra- kto ma prawo z nimi pracować. Coraz mu szkoleniowego, szczegółowy zakres więcej placówek rejestruje się na ogólprzedmiotowy programu szkoleniowe- nym poziomie „poradni/ośrodka leczego oraz tryb i sposób przeprowadzania nia uzależnień” to świadczy o pilnej koegzaminu certyfikacyjnego. Ze swej stro- nieczności łączenia, a nie dzielenia terany zrobiliśmy wszystko, aby jak najszyb- pii alkoholowej i narkomańskiej. Wychociej zabezpieczyć prawidłową pracę pla- dząc naprzeciw tym potrzebom, Agencja cówek terapii uzależnienia, zarówno pod w dniach 21–24 listopada 2006 roku orwzględem prawnym, jak i finansowym. ganizuje konferencję dla pracowników – A Narodowy Fundusz Zdrowia? lecznictwa odwykowego, której tematem I choćby sytuacja instruktorów terapii? przewodnim będą „Podobieństwa i różOd początku roku Agencja interwenio- nice w leczeniu osób uzależnionych od wała w NFZ w sprawach niekorzystnych alkoholu i od narkotyków”, jak również zapisów w „Szczegółowych materiałach „Specyfika pracy z młodzieżą uzależnioną informacyjnych o przedmiocie postępo- i zagrożoną uzależnieniem”. Stąd też zapiwania w sprawie zawarcia umów o udzie- sy w nowelizacji Ustawy dotyczące uproszlanie świadczeń opieki zdrowotnej oraz czonej drogi zdawania egzaminów. o realizacji i finansowaniu umów o udzie- Agencja razem z Biurem ds. Przeciwdzialanie świadczeń opieki zdrowotnej” w ro- łania Narkomanii i Krakowskim Cendzaju: opieka psychiatryczna i leczenie trum Monitorowania Jakości w Służbie uzależnień. Najbardziej palącym proble- Zdrowia uczestniczyła w tworzeniu systemem była sprawa wyłączenia instrukto- mu akredytacji jakości w placówkach lerów terapii uzależnień z realizacji sesji te- czenia uzależnień. Obecnie jesteśmy na rapii grupowych. Dziś już wiemy, że in- etapie pilotażu narzędzi do akredytacji. struktorzy będą mogli prowadzić gru- W przyszłym roku akredytacja może rupy terapeutyczne, zostaną one jednak szyć. Akredytacja nie jest kontrolą. To wycenione niżej niż grupy prowadzo- dobrowolna decyzja placówek leczene przez specjalistów. Kiedy dziś, w lip- nia uzależnień, aby poddać zewnętrznej cu, oglądamy materiały Funduszu na rok ocenie swoje funkcjonowanie i zdobyć 2007 możemy się przekonać, że znacz- certyfikat jakości ceniony w całym systena część naszych uwag została do nich mie służby zdrowia, również przez NFZ. włączona. Niestety nie wszystkie. Niepo- Planujemy z Biurem przedsięwzięcia makoi nas nasilająca się tendencja do ob- jące na celu zbliżanie środowiska teraniżania wymagań dla I poziomu referen- peutów pracujących z narkomanami i alcyjnego (co otwiera rynek świadczeń dla koholikami (wspólne szkolenia, konferenbylejakości) i zawyżania warunków dla cje). Z obu stron sporo jest jeszcze niepoziomu III, co zniechęca świadczenio- ufności, uproszczonego myślenia o spodawców do starań o bycie najlepszy- sobach pracy. To dobrze, że TUiW stał mi. Praktycznie, gdyby czytać te warun- się od kilku lat miejscem wymiany myśli ki jako bezwzględnie wymagane, żadna i doświadczeń obu nurtów. Rozpoczęliśmy chyba placówka nie mogłaby kontrak- z Instytutem Psychiatrii i Neurologii pratować świadczeń na III poziomie refe- ce nad ewaluacją procesu terapeutyczrencyjnym. Jest jeszcze kilka szczegóło- nego w placówkach leczenia uzależnień. wych problemów, zatem nie zapowiada W bieżącym roku chcemy wypracować się, aby w kontaktach Agencji z NFZ za- i poddać pilotażowi narzędzia do badań panowała stagnacja. ewaluacyjnych. W przyszłym roku planu– Sporo miejsca poświęcił pan współ- jemy przeprowadzić ewaluacje pracy wopracy z Biurem ds. Przeciwdziałania jewódzkich ośrodków terapii. WypracoNarkomanii. Jak należy „czytać” te in- wane narzędzie będziemy udostępniać formacje? wszystkim placówkom planującym badać Naszym celem jest wypracowywanie efekty swojej pracy. Badań tych nie unikw tych aspektach, gdzie tylko będzie niemy. Musimy weryfikować swoje działato możliwe, wspólnej polityki i wspól- nia, a i płatnicy coraz częściej żądają od nych rozwiązań. Daleko posunięta od- nas danych na temat efektów leczenia. – W trakcie Letniej Szkoły przewidziarębność bardziej przeszkadza niż pomana jest dyskusja panelowa o przyszłoga placówkom terapii uzależnienia. Odści lecznictwa odwykowego… Wiele powiadamy na liczne pisma NFZ, dyrekosób zadaje sobie to pytanie. Niewiacji ZOZ–ów na temat uprawnień do pradomą pozostaje dziś stanowisko Agency z narkomanami osób mających certycji wobec kluczowych kwestii środowifikaty „alkoholowe” i odwrotnie. Przecież ska, choćby procesu certyfikacji, ale pacjentów uzależnionych od różnych subtakże wizja dalszego rozwoju. Czego stancji jest coraz więcej. Trafiają oni nasię możemy spodziewać? przemiennie do placówek alkoholowych sierpień 2006. terapia_406a.indd 3. Polskie lecznictwo odwykowe musi mieć wreszcie trwałe podstawy prawnego funkcjonowania. To, co zaczęliśmy czynić w sprawie legislacji, nie kończy się na nowelizacji Ustawy i wynikających z niej rozporządzeń. Pilnie należy znowelizować Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 31 grudnia 1999 roku, zaktualizować standardy placówek lecznictwa odwykowego opracowane kilka lat temu przez PARPA i IPiN. Musimy włączyć się do prac Ministerstwa Zdrowia dotyczących koszyka usług gwarantowanych. Niezbędne jest znaczne przyspieszenie procesu kształcenia specjalistów i instruktorów terapii uzależnień. Ze zgromadzonych przez Agencję danych wynika, że aż 52% placówek terapii uzależnienia nie zatrudnia jeszcze certyfikowanych specjalistów psychoterapii uzależnień, którzy zgodnie z nowymi zapisami Ustawy mają sprawować nadzór nad osobami będącymi w procesie certyfikowania. Mamy około roku na to, aby terapeuci, którzy zakończyli już proces szkoleniowy, ale nie zdawali egzaminu – zrobili to wreszcie. Szacujemy, że takich osób w systemie jest kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset. W projektach rozporządzeń chcemy stworzyć szerszą niż dotychczas możliwość akredytacji szkoleń, aby mogły je prowadzić różne podmioty (po spełnieniu określonych warunków) w różnych częściach kraju. Już dziś na poziomie Studium Pomocy Psychologicznej akredytowane jest szkolenie Małopolskiej Szkoły Psychoterapii Uzależnień. Planujemy przeznaczyć większe środki na dofinansowanie dydaktyki w procesie certyfikowania, to znaczy, że większa liczba osób pracujących w lecznictwie odwykowym, będzie mogła w ciągu roku przejść poszczególne etapy procesu szkolenia. Chcę wyraźnie powiedzieć, że celem Agencji jest dofinansowanie szkoleń osób już pracujących w lecznictwie odwykowym, bowiem na ok. 3000 pracowników merytorycznych mamy zaledwie 680 certyfikowanych (195 instruktorów i 485 specjalistów). Będziemy dążyć do tego, aby programy szkoleniowe gwarantowały wysoką jakość kształcenia, ale jednocześnie chcemy, aby były one dostosowane do potrzeb i realiów lecznictwa odwykowego. Mam dużą determinację, aby pilnować interesów pacjentów i pracowników lecznictwa odwykowego. Jesteśmy gotowi słuchać Państwa opinii i postulatów. Jesteśmy otwarci na współpracę i na pomoc tam, gdzie będzie to możliwe. – Dziękuję za rozmowę. Rozm. I.K.. 3 2006-08-15, 18:02:01.

(5) a kc e n t Czynniki fizjologiczne, problemy zdrowotne, uwarunkowania kulturowe i współczesne tempo życia wywołują u kobiet stres, któremu często nie są one w stanie sprostać.... Bożena Smereka–Oniszczenko. STRES KOBIECY Na temat różnych aspektów stresu napisano już całe tomy. Moją intencją jest zwrócenie uwagi na wybrane elementy „kobiecej rzeczywistości”, którą czasem, z różnych powodów, pomijamy lub bagatelizujemy zarówno w codziennym życiu, jak i w pracy terapeutycznej. Nie zamierzam tu przeciwstawiać kobiet mężczyznom, ani porównywać „kto ma lepiej”, a pragnę jedynie pokazać pewną perspektywę, która może być przydatna w terapii kobiet. To artykuł o kobietach, a nie o różnicach między kobietami i mężczyznami.. Fizjologiczne atuty kobiet Narodziny – nasz pierwszy stres. Na każde 100 dziewczynek urodzonych na świecie rodzi się 105 chłopców, ale już po upływie roku proporcja między płciami ulega odwróceniu. W późniejszym okresie śmiertelność wśród kobiet jest również mniejsza i żyją one średnio o 8 lat dłużej. Statystyki podają, że starość, pod różnymi względami, jest bardziej „łaskawa” dla kobiet – dłużej zachowują one sprawność rąk i nóg, występuje u nich mniejsza utrata wzroku, słuchu i pamięci, mają też lepsze krążenie krwi w mózgu. Ponieważ kobiety mają relatywnie więcej tkanki tłuszczowej w stosunku do mięśni, są lepiej zabezpieczone przed zimnem i wolniej tracą posiadane zasoby energetyczne. To duża fizjologiczna korzyść, pomagająca również w radzeniu sobie z długotrwałym stresem. Stres bowiem przyczynia się do skurczu powierzchniowych naczyń krwionośnych, odpowiedzialnych za utrzymywanie ciepła w dłoniach i stopach, a także zwiększa potliwość, co powoduje dodatkowe ochłodzenie ciała. Niektóre badania wskazują, iż kobiety mają również lepszą koordynację mięśniową. Czy mogłoby to ozna4 terapia_406a.indd 4. czać, że kobiety nie cierpią z powodu stresów, czyżby stresy były dla nich mniej groźne?. Dlaczego mówimy o „stresie kobiecym”. molestowania seksualnego, bycia ofiarą przemocy domowej czy też pozostawania w związku z osobą uzależnioną, gdyż to temat osobnych opracowań. Nie ma wątpliwości, że stres, szczególnie długotrwały, przyczynia się do powstawania wielu chorób, zaburzeń i dolegliwości. Wiąże się to między innymi ze spadkiem odporności organizmu, ponieważ hormony wydzielane w czasie stresu powodują zmniejszenie liczby ciałek krwi zabezpieczających nas przed infekcjami, ale i nowotworami. Skutki działania stresu u kobiet są różne. Oprócz najczęściej wymienianych, jak bóle głowy i brzucha, drżenia rąk i ust, bóle pleców i karku, zwyżki ciśnienia krwi, zawał serca, choroba wrzodowa, arytmia serca, chroniczne zmęczenie, bezsenność, lęk i nerwowość (lista jest bardzo długa), u kobiet dodatkowo pojawiać się mogą zaburzenia miesiączkowania, zespół napięcia przedmiesiączkowego, depresja poporodowa, depresja menopauzalna, oziębłość seksualna, niepłodność.. Ze względu na fizjologię, oczekiwania, jakie kieruje pod adresem kobiety jej otoczenie, oraz specyficzny sposób przeżywania siebie i relacji ze światem, kobiety doświadczają zarówno stresów znanych mężczyznom, jak i stresów typowo kobiecych, właściwych płci. Stresy młodych kobiet Narażone są na sprzeczne przekazy oraz oczekiwania społeczne i od dziec- Obciążenia stresowe występują często ka przechodzą „trening nieasertywno- jednocześnie. Wzrasta wiek, w jakim ści”. Najczęściej oczekuje się, że ko- kobiety rodzą pierwsze dziecko (główbiety będą seksowne, ale nieprowo- nie dotyczy to kobiet wykształconych kujące, urodzą dziecko, ale zachowają ze środowisk miejskich). Kobiety staswoją dziecinną naturę, podejmą pra- ją przed wyborem dotyczącym planocę, ale nie zaniedbają domu, będą wy- wania swojej kariery zawodowej a zakonywać wszystkie, często ponad mia- łożeniem rodziny. Trudności w zdobyrę, obowiązki, ale dla męża znajdą za- ciu i utrzymaniu pracy, ambicje zawowsze czas i uśmiech. I do tego wszyst- dowe, a także trudności finansowe pokiego, mimo upływającego czasu, za- wodują, że kobiety decyzję o urodzechowają urodę i młodzieńczy wdzięk. niu dziecka odsuwają na później. WieLista takich sprzeczności jest bardzo le z nich przeżywa jednak niepokój, że długa, ale wiele kobiet usiłuje im spro- „zegar biologiczny tyka” i spieszą się, stać... To dopiero stres! A to jeszcze nie żeby zdążyć ustabilizować się zawokoniec. Szczególnie trudne są te sytu- dowo, zdobyć odpowiednie wykształacje, gdzie dochodzi do „nakładania cenie, zapewnić sobie możliwość dalsię” stresu wywołanego samym funk- szej pracy po urlopie macierzyńskim cjonowaniem organizmu kobiety oraz czy wychowawczym. Zapobieganie stresu wynikającego z podejmowania ciąży jest wciąż jeszcze kobiecą spranowych zadań. Wymienić tu można wą i problemem. Ponieważ kobiety pociążę i poród, bezdzietność z powodu noszą więcej trudów związanych z urodzeniem i wychowaniem dziecka, najbezpłodności, menopauzę. Nie bez znaczenia pozostają specy- częściej wolą polegać na sobie. Muszą ficzne kobiece problemy i trudności, dokonać wyboru metody antykoncepjak lęk przed ciążą, wpływ wieku na cyjnej, przeżywając lęk przed zagroseksualność, samotne wychowywanie żeniami związanymi z braniem tabledziecka, opieka nad niepełnospraw- tek hormonalnych lub lęk niepewnonym dzieckiem czy chorymi rodzica- ści związany z innymi metodami zapomi, godzenie obowiązków domowych biegania ciąży. Jednak żadna metoda z pracą zawodową. Nie wspominam nie jest w stu procentach bezpieczna, tu o stresie wynikającym z bycia ofiarą więc za każdym razem przeżywają niesierpień 2006. 2006-08-15, 18:02:01.

(6) a kc e n t pokój i obawy, jeśli miesiączka opóźnia się o parę dni. Kobiety obawiają się, że ciąża spowoduje konieczność rezygnacji z planów, a niektóre boją się, że zostaną przez partnerów obarczone pełną odpowiedzialnością za zajście w ciążę i spowodowanie „komplikacji”. Gdy zapada decyzja o urodzeniu dziecka, pojawia się kolejny stres. Mało, że przestawienie hormonalne organizmu powoduje szereg dolegliwości, to jeszcze dochodzi niepokój o prawidłowość przebiegu ciąży i rozwój dziecka. Liczne publikacje dla przyszłych matek mnożą liczbę zagrożeń, a realizacja wszystkich zaleceń nie daje się pomieścić w czasie wypełnionym również in-. sierpień 2006. terapia_406a.indd 5. nymi zadaniami. Dodatkowo ilość zalecanych badań lekarskich i laboratoryjnych z jednej strony podnosi poczucie bezpieczeństwa, z drugiej jednak powoduje stałą obawę o wyniki oraz ich zgodność z obowiązującymi normami. Coraz większa liczba kobiet dowiaduje się , że ich ciąża jest „wysokiego ryzyka”, co wywołuje wzmożoną samoobserwację, za którą idzie strach oraz inne przykre uczucia.. Dziecko – źródło niepokoju Później następuje poród. Ważne jest nie tylko to, czy urodzi się zdrowe dziecko, ale również to, jak będzie się rodzić. Na szczęście w położnictwie. dokonują się duże zmiany, ale ciągle jeszcze kobiety oprócz bólu mieszanego ze szczęściem narodzin, często doświadczają upokorzenia i lęku będącego wynikiem sformalizowanego i bezosobowego działania służby zdrowia. Ponadto kobiety czują się odpowiedzialne za to, jak będzie wyglądało rozwiązanie. Winę za wszelkie problemy i komplikacje są skłonne przypisywać sobie – „wszystko musi się udać, bo inaczej znaczyłoby to, że ze mną jest coś nie tak”. To dodatkowe źródło stresu. Po urodzeniu dziecka pojawiają się kolejne dylematy. Większość kobiet, ze względów ekonomicznych, musi. 5 2006-08-15, 18:02:02.

(7) a kc e n t szybko wracać do pracy. To duży stres pozostawiać małe i bezradne dziecko pod opieką innych. Szczególnie trudno jest dokonywać wyborów, czy zostać z nim, gdy choruje, czy pracować, by nie narażać się na niezadowolenie przełożonych z powodu zwolnienia lekarskiego. Czasem dzieci rodzą się chore i wymagają szczególnej opieki, ćwiczeń oraz rehabilitacji. To bardzo trudne dla matki. Najczęściej większość obowiązków spada na nią. Ojcowie nie mają czasu, a także gorzej radzą sobie emocjonalnie z tego typu problemami. Zwykle nie są oni w stanie wykonywać ćwiczeń właściwych dla dzieci np. z porażeniem mózgowym, gdy dziecko płacze i opiera się. Matki w większości robią to systematycznie, pokonując ból dziecka i własny. Każde kolejne ćwiczenie to kolejny stres. Dodatkowe stresy stwarzają wizyty kontrolne i porównywanie własnego dziecka do innych, zdrowych oraz spotkania ze szczęśliwymi matkami prawidłowo rozwijających się pociech. Matki chorych i niepełnosprawnych dzieci przeżywają silne poczucie winy, że być może coś zaniedbały, czegoś nie dopatrzyły, wstydzą się, czują się mniej wartościowe jako matki oraz przeżywają lęk o los i przyszłość swojego dziecka.. Bezpłodność i samotne macierzyństwo Innym problemem jest bezpłodność. Może ona być wynikiem przeżywanego stresu, ale także stanowić jego źródło. Trudności i niepowodzenia w leczeniu są przez kobiety przeżywane szczególnie dotkliwie, między innymi dlatego, że macierzyństwo to istotny element kobiecego poczucia wartości. Dodatkowy stres wywołuje presja społeczna oraz ciągłe pytania otoczenia „kiedy w końcu będzie dziecko, bo przecież już czas”. Kolejnym problemem jest godzenie obowiązków zawodowych z zajmowaniem się domem i rodziną. Chęć bycia dobrym pracownikiem, odnoszenia sukcesów zawodowych, awansu, a także pewnej niezależności finansowej trudno pogodzić z potrzebą bycia idealną matką, czułą i wyrozumiałą żoną, zadbaną i atrakcyjną seksualnie partnerką. Kobiety czasem próbują realizować taki nierealny program i biorą na siebie obciążenia, którym nie 6 terapia_406a.indd 6. są w stanie podołać. Płacą za to dolegliwościami somatycznymi, ale także napięciem, rozdrażnieniem, lękiem, żalem, nastrojami depresyjnymi. Dodatkowo, pracujące kobiety przeżywają poczucie winy, że robią karierę zawodową kosztem domu i rodziny. Natomiast gdy zostają w domu, czują się niepotrzebne, mniej wartościowe, a także osamotnione. Jeszcze innym problemem jest samotne wychowywanie dzieci. Istotny element stresu w tym przypadku stanowią trudności finansowe. Dochody pracujących kobiet są zbyt niskie, żeby zaspokoić podstawowe potrzeby dzieci, a alimentów wiele z nich w ogóle nie otrzymuje, mimo posiadanych wyroków sądowych. Zbyt długo toczące się sprawy sądowe, postawy wielu ojców, którzy bronią się przed płaceniem, bo czują się skrzywdzeni koniecznością płacenia i zaniżają swoje oficjalne dochody, by zasądzone kwoty były jak najniższe stanowią źródło wielu przykrych przeżyć, w tym poczucia krzywdy i bezradności. Zasiłki rodzinne nie wystarczają na nic. Dodatkowa trudność to brak czasu. Głównie czasu dla siebie. I poczucie osamotnienia.... Stres u dojrzałych kobiet Kiedy już kobiety poradzą sobie z tymi problemami, wydawać by się mogło, że w ich życiu następuje spokój. Już nie ma presji w stylu „muszę, powinnam”. Jednak wcale tak nie jest. Znaczne wydłużenie życia powoduje, że gdy kobieta osiąga 50 lat, jej rodzice jeszcze żyją, ale zaczynają już chorować, niekiedy poważnie i wymagają opieki. Jednocześnie dorosłe dzieci często nie są zupełnie samodzielne, jeszcze uczą się, nie mogą znaleźć pracy, nie posiadają swojego mieszkania, nie mają w ogóle lub mają bardzo niewielkie dochody własne, ciągle wymagają pomocy. Kobieta działa wtedy na trzech frontach – opieka nad rodzicami, pomoc dzieciom i zajmowanie się własnymi sprawami, w tym pracą. A jest już sama mniej sprawna. Pojawiają się objawy menopauzy, które dają dolegliwości somatyczne, ale i przeżycia straty, głównie utraty własnej atrakcyjności i seksualności. Kobiety muszą przyzwyczaić się do nowej, zmienionej tożsamości, a dla wielu to bardzo trudne. Średnio w wieku 68 lat kobieta zostaje wdową. Śmierć współmałżonka. odnotowuje się jako najwyżej punktowane wydarzenie stresowe zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Wyzwaniem jest nauczenie się życia „w pojedynkę”. Kobiety w swoim przedziale wiekowym nie mają zwykle już odpowiednich partnerów, a na związki z młodszymi mężczyznami decydują się bardzo rzadko, głównie ze względu na obawę przed osądem społecznym. Tak więc kobiety–wdowy najczęściej pozostają samotne i muszą zaadaptować się do nowych warunków. Współcześnie nowym problemem staje się powrót dorosłych dzieci do wcześniej opuszczonego gniazda. Dezorganizuje to ponownie życie kobiety, tym bardziej, że powracające dzieci zwykle obarczone są już swoimi poważnymi problemami życiowymi (rozwód, brak pracy, uzależnienia, konflikty z prawem) i oczekują z jednej strony pomocy, a z drugiej demonstrują swoją niezależność. Często żądają poszanowania swoich praw, pomijając zupełnie prawa swoich matek. Kobiety znowu usiłują przystosowywać się do stawianych im wymagań kosztem własnych potrzeb.. Kobiece problemy w terapii Wszystkie wydarzenia, które wymieniłam, mają wysoką punktację w skalach oceny stresu: – śmierć współmałżonka – 99, – upośledzone dziecko – 97, – samotne rodzicielstwo – 96, – rozwód – 91, – niepłodność – 87, – małżeństwo – 85, – opieka nad rodzicami – 81, – ciąża – 78, – choroba rodziców – 78, – życie w pojedynkę 77. Omówiłam tu w bardzo wielkim skrócie główne obszary i źródła specyficznie kobiecego stresu. Każdy z problemów, które zaledwie zasygnalizowałam, dla konkretnych kobiet może mieć różne znaczenie i w różny sposób wpływać na ich funkcjonowanie. Stres występuje bowiem wówczas, gdy żądania środowiska przekraczają osobiste możliwości człowieka do sprostania im i tę dysproporcję wymagań i możliwości dana osoba przeżywa jako ważną i nieprzyjemną. Istnieją znaczne indywidualne różnice w znaczeniu, jakie nadają każdej z tych sytuacji kobiety, jak oceniają swoje możliwości sierpień 2006. 2006-08-15, 18:02:05.

(8) p r a k t y ka i jak sobie z nimi radzą, ale nie należy ich pomijać. Dobrze jest gdy w terapii znajdzie się miejsce na omówienie tych aspektów. Kobiety rzadko spontanicznie mówią o powyższych problemach, najczęściej dlatego, że pomniejszają ich znaczenie, uważając, że opowiadanie o nich nie ma sensu „bo i tak nic się nie zmieni”, „bo to normalne”, „tak musi być”, „wszystkie kobiety tak mają”. Czasem boją się, że mówienie o tych trudnościach zostanie potraktowane jako uskarżanie się, użalanie nad sobą, a przecież większość z nich realizuje program „muszę sobie poradzić”. Rzadko zdają sobie sprawę z tego, jak poziom napięcia, związany z przeżywaniem wymienionych problemów, wpływa na ich ogólną kondycję psychofizyczną oraz ich możliwości radzenia sobie z innymi zadaniami. Kobiety przeżywają również stresy znane mężczyznom, będące wynikiem wyzwań, jakie stają przed nami wszystkimi w codziennym życiu. Jednakże specyfika stresu kobiecego wynika głównie stąd, że wiąże się on najczęściej z życiem rodzinnym i relacjami z innymi ludźmi. Nie wszyscy jednakowo przeżywają wyzwania, jakie niesie im życie, i nie tak samo cierpią z powodu różnych problemów, trudności czy też kryzysów. Stres powoduje chorobę przede wszystkim wtedy, gdy obciążeniem staje się poczucie braku kontroli nad własnymi sprawami. Rozróżnienie między obiektywnym postrzeganiem stresu a subiektywnie odczuwanym wydarzeniem emocjonalnym ma duże znaczenie w kwestii jego efektywnego przezwyciężania. Zależy to w znacznej mierze od naszych umiejętności radzenia sobie ze stresem i stosowanych strategii zaradczych, co jest tematem na osobne opracowanie. Bibliografia: E. Boenisch, C.M.Haney: „Twój stres”. GWP, Gdańsk 2002. R. Buffaloe : „Jak kobiety przezwyciężąją stres i sytuacje kryzysowe”. Wyd. Astrum, Wrocław 2000r. A. Moir, D.Jessel: „Płeć mózgu”. PIW 1993. G. Witkin : „Stres kobiecy”. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2000r. Autorka jest psychologiem, certyfikowanym specjalistą psychoterapii uzależnień, kieruje Wojewódzką Przychodnią Terapii Uzależnień i Współuzależnienia we Wrocławiu.. sierpień 2006. terapia_406a.indd 7. Doświadczenie bycia dzieckiem jest integralnym elementem bycia człowiekiem. Pod tym względem alkoholik nie różni się od innych ludzi. Joanna Wawerska–Kus. MAM TO PO TATUSIU... C Z Y LI UZ A LE Ż N I E N I D DA J A KO S P E C Y F I C Z N I PAC J E N C I TE R A P I I UZ A LE Ż N I E N I A Problemy pacjentów związane z rodziną pochodzenia oddziela się od problemów bieżącej destrukcji alkoholowej. Dlaczego? Pewnie żeby było łatwiej... Czy jednak zawsze da się oddzielić te płaszczyzny problemowe? Częściową odpowiedzią na to pytanie może stać się usystematyzowanie specyficznej populacji, jaką stanowią uzależnieni pacjenci DDA. Oto moja propozycja.. Kryzys podobieństwa jako motywacja do leczenia Pierwsza grupa to ci pacjenci, dla których odkrycie, że w swoim piciu i historii życiowej powielają los pijącego rodzica, jest swoistym dnem alkoholowym. Uczucie, które dominuje u takich pacjentów w momencie rozpoczęcia terapii, to złość. Bunt wobec rzeczywistości – zapamiętali przecież koszmar dzieciństwa i prawdopodobnie obiecywali sobie, że nigdy nie staną się tacy sami jak ojciec czy matka. Byli przekonani, że kontrolują picie, że panują nad własną złością, że wiedzą, co jest ważne i czym należy kierować się w życiu... I oto któregoś dnia zauważyli rozpacz w oczach własnego dziecka, obrzydzenie na twarzy żony lub męża i doświadczyli swoistego deja vu: to już było, tylko widziane z innej perspektywy. Jak to możliwe?! W tym kryzysie tkwi ogromny potencjał determinacji do zmiany własnego losu. Nie należy go lekceważyć jako czynnika sprzyjającego zdrowieniu pacjenta, a wręcz warto wykorzystać. Zagrożeniem w terapii pacjenta tej grupy może być czasami wyolbrzymione poczucie winy. Rozrasta się ono na bazie własnego poczucia krzywdy i częściej jest projekcją niż realną oceną krzywd. wyrządzonych najbliższym w wyniku własnego picia. Źródło takiego poczucia winy tkwi raczej w wyobraźni niż w rzeczywistości. Bardzo ważne, aby pomóc pacjentowi, przede wszystkim na poziomie poznawczym, oddzielić siebie od własnych dzieci. Nieuniknione będzie także, poprzez ten proces, jednoczesne oddzielanie się pacjenta jako osoby od własnego pijącego rodzica. Tak prowadzona terapia, choć skoncentrowana głównie na problemie uzależnienia pacjenta, w jakimś sensie jest też terapią DDA. Odłożenie na później wątków dotyczących dzieciństwa pacjenta, w tym przypadku jest zlekceważeniem ważnego zasobu, który może w znacznym stopniu przyspieszyć i pogłębić proces terapeutyczny. Wydaje się także, że bez wątku oddzielenia się, pacjent z tej grupy nie będzie w stanie rzetelnie przepracować kwestii adekwatnego poczucia winy – może naprzemiennie je wyolbrzymiać i minimalizować w zależności od wyobrażeń (nie zaś obserwacji) towarzyszących przeżywaniu tego uczucia. W kryzysie wynikającym z odkrycia podobieństwa do pijącego rodzica trafiają do terapii zazwyczaj osoby, które w rodzinie pochodzenia funkcjonowały w roli kozła ofiarnego. Najczęściej mają one bardzo niską samoocenę i myśląc o sobie w kontekście możliwości zadaniowych, skazują się na permanentne niepowodzenie. I tu pojawia się potencjalne zagrożenie mogące wyniknąć z pominięcia wątku DDA – jeśli choć w minimalnym stopniu nie zostaną rozbrojone treści artykułowane przez Okrutnego Krytyka Wewnętrznego (a zakorzenione są w przecież w dzieciństwie), to po początkowym 7 2006-08-15, 18:02:05.

(9) p r a k t y ka zapale do terapii i abstynencji, pojawić się mogą autodestrukcyjne, nawykowe monologi wewnętrzne typu „i tak mi się nie uda” lub „po co próbować, przecież jestem do niczego”. Nie bez znaczenia może być tu deterministyczna orientacja ujawniająca się w przekonaniu, że skoro rodzic jest alkoholikiem i jego dziecko też (sam pacjent), to tak już widać musi być. Tak więc w przypadku tej grupy pacjentów wątek rodziny pochodzenia stanowi zarazem potencjał, jak i pewne zagrożenie. Zadanie dla terapeuty to wprowadzenie równowagi poprzez równoległą pracę nad oboma zaburzeniami – uzależnieniem i syndromem. 8. terapia_406a.indd 8. DDA, choć oczywiście w tym drugim obszarze raczej na poziomie poznawczym, bez eksplorowania głębszych wątków wspomnieniowych. Jeśli takie się pojawiają, warto prosić pacjenta o nadawanie im znaczenia na tu i teraz oraz odnoszenie ich do własnego uzależnienia i trzeźwienia.. Oddzielni – nieświadomi podobieństwa To pacjenci, którzy rozpoczynają terapię z powodu kryzysu wywołanego wyłącznie własnym piciem. Wydają się być mocno wewnętrznie zmotywowani do zaprzestania picia. Jeśli nawet słyszeli kiedyś o syndromie DDA,. nie identyfikują się z nim. Zazwyczaj nie widzą związku pomiędzy tym, co dzieje się w ich dorosłym życiu, a tym, co działo się w ich dzieciństwie. Zdarza się, że pacjent z tej grupy pytany w rutynowym wywiadzie dotyczącym rodziny pochodzenia, o to, jakie było jego dzieciństwo, odpowiada, że szczęśliwe i jest co do tego głęboko przekonany. Pacjenci tej grupy w większości należą do osób pełniących w dzieciństwie rolę dziecka niewidzialnego, stąd bierze się ich nieświadomość lub tylko fragmentaryczna świadomość problemów związanych z dysfunkcyjnym dzieciństwem. Praca z tymi pacjentami nie różni się. sierpień 2006. 2006-08-15, 18:02:06.

(10) p r a k t y ka niczym od standardowej pracy z osobą uzależnioną. Nie ma potrzeby poruszać wątków związanych z dzieciństwem, kiedy orientujemy się, że pacjent jest dzieckiem alkoholika, ale nie ma to dla niego większego znaczenia. Nawet wtedy, kiedy cechy czy automatyzmy w kontaktowaniu się z otoczeniem i samym sobą pacjenta są dla nas, terapeutów, ewidentnie związane z syndromem DDA. Ale do czasu. Najczęściej bowiem pacjenci z tej grupy w procesie terapeutycznym, w wyniku rozbrojenia, choćby częściowego, psychologicznych mechanizmów uzależnienia, narażeni są na specyficzny kryzys. W dodatku trudno przewidzieć, kiedy on nastąpi. Kryzys ten to swoiste olśnienie, a najczęściej seria olśnień wynikających z różnego rodzaju przeniesień, na jakie narażony jest pacjent w terapii uzależnienia. Czasami źródłem kryzysu może być relacja z terapeutą, czasami historia lub zachowanie któregoś ze współuczestników grupy, a czasami jakieś pozornie błahe wydarzenie z bieżącego życia poza terapią. Jeśli kryzys dotyczy pacjenta aktualnie nieregulującego nałogowo emocji w żaden sposób, to może się okazać, że pierwsza reakcja przeniesieniowa uruchomi lawinę. Nagle pacjent, który dotychczas twierdził, że miał szczęśliwe dzieciństwo, dociera do wspomnień zepchniętych bardzo głęboko i wypartych: wspomnień związanych z najróżniejszymi formami przemocy, bolesnych, zaskakujących i pojawiających się w pełnym chaosu natłoku. Nie da się zatrzymać takiego procesu. Zadaniem terapeuty w tym momencie jest umiejętne połączenie wątków uzależnienia z DDA. W tym przypadku jednak z przewagą tych drugich i na poziomie emocjonalnym. Oczywiście ten kryzys może być także kryzysem abstynencji – gwałtowne emocje zawsze mogą wygenerować nawrót. Jeśli pacjent ma w momencie wystąpienia kryzysu, wymagane w większości terapii DDA, dwa lata abstynencji, powinno się skierować go jak najszybciej na terapię tego rodzaju. Jeśli nie, ale zbliża się do dwóch lat – warto zaryzykować i umożliwić mu uczestnictwo w terapii DDA. Jeśli zaś abstynencja jest znacznie krótsza (choć tego typu kryzysy rzadko zdarzają się wcześniej niż na rok po odstawieniu alkoholu), nie pozostaje nic innego jak indysierpień 2006. terapia_406a.indd 9. widualnie pracować przede wszystkim nad syndromem DDA, większość zaś zagadnień związanych z samym uzależnieniem pozostawiając oddziaływaniom grupowym.. Dumni z podobieństwa Największe trudności w procesie terapeutycznym tej grupy pacjentów lokują się w obszarze uzależnienia, mimo że pacjenci ci są zazwyczaj świadomi uzależnienia lub nadmiernego picia swojego rodzica i problemów z nim związanych. Tyle, że te problemy postrzegają w krzywym zwierciadle utrwalonych społecznie przekonań. Pacjent z tej grupy może na przykład uważać, że tylko dzięki biciu przez ojca wyrósł na „porządnego” człowieka. Bo zazwyczaj uważa, że jest porządnym człowiekiem. Ta grupa pacjentów to osoby z nieadekwatnym, zminimalizowanym poczuciem winy wobec najbliższych. Mają trudność z uznaniem bezsilności wobec alkoholu – nawet jeśli ją deklarują, przestrzegają zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików, to nie są w stanie zobaczyć i odczuć drugiej części Pierwszego Kroku AA, czyli utraty kontroli nad własnym życiem. Bardzo trudno jest osłabić siłę stereotypów, jakimi posługują się w życiu pacjenci tej grupy. Często na sugestie terapeuty pokazujące inną stronę zagadnienia i możliwość zmiany, zdarza się usłyszeć „już taki jestem” lub „zawsze tak robiłem i było dobrze”, bez refleksji, że to „dobrze” być może doprowadziło do uzależnienia i jego konsekwencji. Pacjenci ci równie często prezentują zgeneralizowany obraz picia innych osób oparty na pewności, że wszyscy piją, a to, co samego pacjenta wyróżnia, to słabość, przez którą musi się leczyć. Ta słabość może być rozumiana rozmaicie – począwszy od niezadowolonej żony, która nie wiadomo, czego chce, aż po pozorne uznanie alkoholizmu jako choroby. Tyle, że wówczas to choroba właśnie jest słabością. W tej grupie pacjentów dość liczną reprezentację stanowią pacjenci z osobowością dyssocjalną, co dodatkowo wprowadza automatyczne ograniczenia pracy terapeutycznej i wyznacza jako przeważający poziom odniesienia, poziom behawioralny. Bardzo trudnym elementem pracy z pacjentem z tej grupy może okazać się wątek przemocy. Utrwalone prze-. konania na temat jej dopuszczalności wymagają sięgnięcia do źródeł ich zakorzenienia, czyli dzieciństwa. Jednak w przypadku tych pacjentów, wśród których są i tacy, którzy czują się gorsi od swojego pijącego rodzica (bo mogą mniej wypić, bo rodzic, najczęściej ojciec, nie „musiał” się leczyć itp.), nie widzę możliwości eksploracji wątku DDA. Strategia terapii powinna być raczej skierowana na korekcyjną pracę ze sprawcą przemocy na poziomie poznawczo – behawioralnym, bez potrzeby sięgania do sfery utrwalonych i nieodreagowanych emocji z dzieciństwa.. Syndrom DDA jako demotywacja do leczenia Kolejna grupa uzależnionych pacjentów DDA to te osoby, które mają świadomość alkoholizmu rodzica (rodziców) i problemów z tego wynikających. Ale ta świadomość jest specyficzna – powierzchowna i wykorzystywana przez pacjentów jako fundament psychologicznych mechanizmów uzależnienia. Pacjent tej grupy „używa” etykietki DDA jako alibi usprawiedliwiającego własne picie. Własną destrukcję alkoholową porównuje z tym, co zrobił i co stracił pijący rodzic. Porównania te zazwyczaj wypadają na korzyść samego pacjenta („w porównaniu z nim/nią, jestem aniołem” lub „na takie dno jak mój ojciec/matka jeszcze nie spadłem”) – czasami w oparciu o realia, czasami w oparciu o utrwalone iluzje. Na tym schemacie zbudowany jest często mechanizm rozdwajania, rozpraszania i wydrążania JA. Jeśli w porównaniu cokolwiek ukazuje pacjenta w gorszym świetle niż pijącego rodzica, zostaje to natychmiast wykorzystane do nałogowego regulowania emocji jako możliwość rozkręcenia żalu i poczucia bycia gorszym za pomocą tzw. użalania się. Pacjenci tej grupy domagają się wyjątkowego traktowania z racji przynależności do populacji DDA. Często mają dużą wiedzę na temat zaburzeń wynikających z syndromu i przedstawiają siebie przez pryzmat dzieciństwa i jego konsekwencji, minimalizując tym samym skutki własnego uzależnienia. Co charakterystyczne, deklarowana gotowość do podjęcia psychoterapii DDA zazwyczaj łączy się z brakiem jakiejkolwiek gotowości do pracy terapeutycznej w obszarze uzależ9. 2006-08-15, 18:02:08.

(11) p r a k t y ka nienia. Pacjenci ci źle znoszą konfrontacje, choć sami bardzo często ostro konfrontują innych uczestników terapii. Czasami domagają się prowadzenia przez innego (w domyśle lepszego, znającego się na takich trudnych przypadkach jak ich) terapeutę, przyjmując przy tym postawę roszczeniową. Mają dużą łatwość przedstawiania siebie w roli ofiary. Bardzo ważnym elementem terapii takiego pacjenta jest zmiana perspektywy patrzenia na siebie, a więc przeorientowanie z determinizmu („to wszystko przez alkoholizm mojego rodzica”) na indeterminizm („za wiele rzeczy w moim życiu odpowiadam ja sam”). Strategia pracy nie może być tu identyczna jak w przypadku pierwszej opisywanej przeze mnie grupy. Po pierwsze, porównywanie się z rodzicem nie motywuje do terapii, ale dostarcza argumentów przeciwko niej. Po drugie, pacjent jest stopiony z rodzicem emocjonalnie, choć na poziomie poznawczym zaprzecza podobieństwu do niego. Po trzecie, pacjent ma wyolbrzymione poczucie krzywdy przy jednoczesnym zminimalizowaniu poczucia winy i stanowi to trwałą tendencję w jego sposobach przeżywania emocji. Cała ta wybuchowa mieszanka chaosu poznawczego połączonego z utrwalonymi automatyzmami emocjonalnymi wymaga specyficznego prowadzenia terapeutycznego. Z całą pewnością konieczna jest wobec takiego pacjenta dyrektywność, która wprowadzi bardzo jasne zasady terapii, porządkując niejako rzeczywistość pacjenta. Należy liczyć się także z tym, że to pacjent niechętnie współpracujący, często przejawiający opór, a czasami wręcz sprawdzający, na co może sobie pozwolić poprzez bierną lub otwartą agresję. Bardzo ważne, by nazywać wszystkie zachowania pacjenta wprost i pokazywać ich konsekwencje, tak aby pacjent zaczął chociaż w minimalnym stopniu brać odpowiedzialność za siebie. Ta grupa pacjentów wymaga odłożenia wątków DDA na później. I to na dużo później. Choć to czasami sztucznie brzmiący i narażający terapeutę na złość w różnych jej przejawach ze strony pacjenta komunikat, warto wypowiadać go wobec tego pacjenta: „na to będzie czas, kiedy uporasz się już z własnym uzależnieniem”. 10. terapia_406a.indd 10. Dorosłe dziecko trzeźwego alkoholika Im dłużej nie pije rodzic pacjenta z tej grupy, tym większy problem. Tak jak syn Adasia Miauczyńskiego z filmu „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Uzależnione DDA z tej grupy gubią się w wątpliwościach dotyczących własnego prawa do krzywdy, nienawiści, złych wspomnień. Rzadko, jak w filmie, słyszą od niepijącego już rodzica „masz prawo do tych wszystkich uczuć i nie ma nic nienormalnego w tym, że jednocześnie życzyłeś mi śmierci i mnie kochałeś”. Częściej słyszą „przesadzasz” albo „o co ci chodzi, przecież tatuś/ mamusia już nie pije” i żyją pod presją (realną lub wyimaginowaną), że powinni wybaczyć, zapomnieć, dziękować Bogu i wziąć się za siebie. Tacy pacjenci żyją w nieustannym poczuciu winy związanym z tym, co czują. Choć często obraz dzieciństwa jest obecny w myślach, kiedy pacjent ma je ujawnić, wycofuje się, neguje to, co pamięta i ucieka od emocjonalnych śladów przeszłości. Wkłada zazwyczaj bardzo dużo wysiłku w to specyficzne znieczulanie się na emocje i robi to tak skutecznie, że w obrazie własnego uzależnienia doprowadza do silnego rozbudowania mechanizmu rozdwajania, rozpraszania i wydrążania JA, szczególnie w części dotyczącej spójności granic psychologicznych (rozpraszanie JA). Pacjenci z tej grupy zaskakująco łatwo deklarują uznanie bezsilności wobec alkoholu, wręcz się nią zachłystując. Tyle, że bezsilność często myli im się z brakiem odpowiedzialności. Na zajęciach TAZA okazać się może, że pacjent z tej grupy bardzo słabo lub w ogóle nie radzi sobie z odmawianiem, choć jest doskonały w informowaniu o uzależnieniu. Czasami okazuje się, że jest ofiarą bieżącej przemocy. Problemem w terapii może okazać się także relacja pacjenta z rodzicem – trzeźwym alkoholikiem. Często nosi ona cechy bieżącego uwikłania o charakterze współuzależnienia, choć brzmi to paradoksalnie. No i bywa swoistym probierzem wiarygodności terapeuty – jeśli ten mówi co innego niż ojciec/matka, naraża się na zanegowanie swoich słów. Trudność stanowi znów (jak w pierwszej omawianej grupie) oddzielenie pacjenta od jego rodzica, ale w tym przypadku bywa to znacznie trudniejsze. Zdarza się bowiem tak, że podjęcie te-. rapii przez pacjenta z tej grupy jest kolejnym sposobem na zdobycie uznania rodzica, a czasami nawet bywa odtworzeniem jego drogi przez terapię (wybór terapeuty, placówki, grupy AA). Wydaje się być nieuniknione podejmowanie wątków DDA od samego początku terapii uzależnienia wobec pacjentów z tej grupy. Odkładanie ich na później może po prostu utrwalić schemat tłumienia trudnych, nieprzyjemnych uczuć. Najważniejszym zadaniem pacjenta w terapii wydaje się tym samym zbudowanie podstaw zaufania do siebie i praca nad tworzeniem zdrowych granic psychologicznych. Dodatkowym wątkiem, który powinien zaistnieć w strategii terapeutycznej (także jednocześnie), jest praca nad elementami współuzależnienia, przynajmniej na poziomie behawioralnym. Pacjenci z tej grupy najczęściej są jedynakami lub przyjmowali na siebie w rodzinie pochodzenia rolę bohatera.. PTSD – trauma z dzieciństwa Pacjenci z objawami zespołu stresu pourazowego (F43.1) zakorzenionymi w dzieciństwie, zgłaszają się zazwyczaj na terapię uzależnienia zmotywowani zewnętrznie. Są mało krytyczni wobec strat, jakie ponoszą w wyniku picia, choć próbują to ukryć, ale tak naprawdę są zainteresowani dalszym piciem. Najchętniej nauczyliby się kontrolowania picia lub skutecznego sposobu na ograniczenie szkód wynikających z uzależnienia. W obrazie ich uzależnienia dominuje rozbudowany mechanizm nałogowego regulowania emocji i tak zwany model picia kasacyjnego. Często kreują się w grupie i przed terapeutą jako osoby zaradne, samodzielne i bardzo silne. Bywają sprawcami przemocy i należą do tych pacjentów, którzy ujawniają to dość wcześnie w terapii. W ogóle sprawiają wrażenie, jakby im się spieszyło: piszą prace, ujawniając drastyczne szczegóły własnej historii picia, aktywnie uczestniczą w spotkaniach grupowych i indywidualnych, chętnie podejmują się zadań dodatkowych. Ich dobrze rokująca aktywność trwa kilka miesięcy. Do czasu, aż poczują się bezpiecznie. I wtedy ujawniają to, co boli ich najbardziej – traumatyczne wydarzenie, które miało miejsce w dzieciństwie. Pacjenci z tej grupy to świadkowie śmierci któregoś z rodzisierpień 2006. 2006-08-15, 18:02:09.

(12) p r a k t y ka ców (zabójstwo lub samobójstwo), ofiary nadużyć seksualnych, cudem ocalałe ofiary wypadków. To osoby, które piją, żeby zapomnieć. A kiedy odstawiają alkohol, żyją w przyspieszonym tempie – uciekają przed własną pamięcią. Lecz kiedy im się to nie udaje (a niestety, nie udaje się), znikają z terapii i wracają do picia. Kiedy wracają na terapię, historia się powtarza. Nie ma w Polsce oferty dla tej grupy pacjentów. Bo to, co mogłoby im pomóc, to taki program jak w USA. Uzależnione ofiary PTSD poddawane są stacjonarnej terapii – i jest to terapia zespołu stresu pourazowego w warunkach abstynencji. To uzależnienie w przypadku tych pacjentów musi poczekać na swoją kolej. Nieprzepracowana trauma uniemożliwia utrzymanie trwałej abstynencji. Oczywiście, zdarzają się wyjątki – ale osoby, którym mimo PTSD udało się dotrwać do terapii DDA (a więc utrzymać abstynencję minimum dwa lata), to Herkulesi trzeźwienia. Znam jednego i wielokrotnie zastanawiałam się, jak udało mu się wytrzymać i nie napić. Do dziś tego nie rozumiem i rozpatruję ten przypadek raczej w kategorii cudów niż oddziaływań terapeutycznych.. Uzależnienie, którego nie ma Zdarzają się tacy pacjenci, którzy zamiast, jak większość alkoholików, minimalizować objawy uzależnienia, wyolbrzymiają je. Ba, czasami wymyślają. Przyczyny tego nietypowego zachowania są co najmniej dwie. Pierwsza wynika z lęku. Pacjent, który wychował się w poczuciu zagrożenia, jakie niosło za sobą picie uzależnionego rodzica, bardzo boi się, że sam może „odziedziczyć” uzależnienie. Lęk, szczególnie bardzo silny, ma to do siebie, że, zgodnie z przysłowiem o wielkich oczach, wyolbrzymia to, czego dotyczy. No i zdarza się, że pacjent potwierdza na przykład upośledzenie kontroli nad piciem, ale dopytany o konkrety mówi, że postanowił wypić na imprezie jednego drinka, a wypił dwa. Mylące jest to, że pacjent zgłosił się do nas, bo ma problemy związane z alkoholem. Przyzwyczajeni do skali problemów naszych pacjentów i zrutynizowani w ich traktowaniu prędzej pomyślimy, że pacjent zaprzecza i minimalizuje, niż że nie jest uzależniony. Zauważyłam, że zupełnie inaczej traktują terasierpień 2006. terapia_406a.indd 11. peuci pacjentów DDA, którzy zgłaszaOba typy pacjentów tej grupy wyją się z tym problemem i w toku terapii magają psychoterapii DDA, a drugi ujawniają lęk dotyczący własnych do- typ dodatkowo dogłębnej diagnozy kliświadczeń z alkoholem. W takich przy- nicznej z konsultacją psychiatryczną. padkach jesteśmy bardziej otwarci na Podsumowanie możliwość braku uzależnienia. Jeśli taki pacjent (nieuzależniony po- Przedstawione przeze mnie usystematyzowanie typów uzależnionych padający się za uzależnionego) trafi na cjentów, którzy są jednocześnie Dorogrupę wstępną lub na oddział (a zdarza słymi Dziećmi Alkoholików, jest wysię), to dopiero się robi ciekawie. Jeśli nikiem moich kilkuletnich obserwacji. jest szczery i wyraża swoje autentyczne zdziwienie i niezrozumienie dla tego, Obserwacje te skłaniają mnie do sforo czym mówią inni uczestniczy grupy, mułowania postulatu, aby takich pacjentów traktować jak pacjentów z poogniskuje na sobie wszystkie frustracje grupowe, pada ofiarą ostrych konfronta- dwójną diagnozą. Nie ja pierwsza docji o cechach agresji i poprawia samopo- strzegam taką potrzebę. Często teraczucie grupy (jako ten najbardziej za- peuci pracujący z osobami uzależniokłamany). Oczywiście kosztem własne- nymi unikają jak ognia samego tematu go samopoczucia. Niestety, zdarza się, DDA, tak jakby poruszenie go z alkoże terapeuta idzie za głosem większo- holikiem od razu miało wywołać trudne do przewidzenia skutki. Doświadści (grupy) i tak samo zaczyna traktować wyróżniającego się pacjenta – podejrz- czenie bycia dzieckiem jest integralliwie, konfrontująco, z ambicją przyła- nym elementem bycia człowiekiem. pania go na sprzeczności wypowiedzi. Pod tym względem alkoholik nie różWarto pamiętać, że błędy diagnostycz- ni się od innych ludzi. Różni się za to tym, że w wyniku ne mogą przydarzyć się każdemu – także nam samym i naszym współpracow- działania psychologicznego mechanizmu rozdwajania, rozpraszania i wydrąnikom. Lepiej przyznać się do takiego żania JA, potrafi patrzeć na siebie jak błędu i wycofać pacjenta z grupy – bo jego obecność w grupie osób uzależnio- na osobę niemającą linearnego poczucia kontynuacji własnego życia: często nych może zaszkodzić samej grupie, ale dzieli swoje życie na „pijane” i „trzeźprzede wszystkim jemu. Tak bywa, gdy pacjent nieświado- we”. Jeśli celem terapeutycznym jest zintegrowanie doświadczeń pacjenmie wprowadza w błąd terapeutę. Ale są i takie DDA, które symulują uzależ- ta, to wydzielenie jeszcze dodatkowo nienie. Męczące ich poczucie krzywdy, z procesu terapeutycznego dziecińbunt na niesprawiedliwość, jak spotka- stwa, stanowi raczej zaprzeczenie tej ła ich w dzieciństwie przez picie rodzi- strategii. Taki zabieg może spowodoca, podsuwa im pomysł oparty na wie- wać już nie podwójny (spolaryzowarze w potęgę umysłu: „zrozumiem, po- ny) obraz siebie, ale zwielokrotniony, a tym samym wzmocni działanie meznam, dowiem się – przestanie mnie to chanizmów uzależnienia. męczyć”. I z taką potrzebą zgłaszają się Nie namawiam do natychmiastowej na terapię uzależnienia, podając jako własne objawy zaobserwowane u piją- zmiany strategii – namawiam do otwartości na taką możliwość, na odejście od cego rodzica. Jako pacjenci uzależnieni sprawiają wrażenie powierzchownych, rutyny i na uważność. Tam, gdzie to niekrytycznych wobec strat wynikają- możliwe, warto łączyć wątki i pracować nad nimi równolegle. W myśl postulacych z picia i mało otwartych. Wśród tów holistycznego widzenia człowieka tej grupy pacjentów (niezbyt licznej) zdarzają się osoby z osobowością typu – także alkoholika. borderline. Ponieważ cechy osoboAutorka jest pedagogiem, wości wysuwają się u nich na pierwabsolwentką Uniwersytetu szy plan, terapeuta może bardzo łatwo Warszawskiego, opór w terapii i sposób jej traktowania certyfikowanym specjalistą psychoterapii przypisać problemom osobowościouzależnienia wym. I nic dziwnego – bo komu przyi współuzależnienia, szłoby do głowy, że pacjent udaje uzakieruje Poradnią Leczenia leżnienie. Trzeba zetknąć się z takim Uzależnień i Współuzależnienia przypadkiem, żeby uwierzyć. I chyba w Warszawie–Włochach. raz nie wystarczy. 11. 2006-08-15, 18:02:09.

(13) p r e z e n t a c je Po półtora roku istnienia Ośrodek Terapii Uzależnień wypracował swój autorski program terapii, który przyciąga pacjentów z całej Polski. Niewielka, mazurska miejscowość stała się dla wielu z nich początkiem życiowej drogi ku zdrowieniu. Agata Lato. DOM NA WZGÓRZU Okolice Starych Juch, tak zwane Garbate Mazury, to jeden pacjentów. Na budowę ośrodka zaciągnięto bankowy kredyt z najbardziej urokliwych zakątków Polski. Lesiste pagórki, inwestycyjny, a częściowo inwestycja została też sfinansowaczyste jeziora w dolinach, a latem tłum wczasowiczów. Pa- na ze środków własnych zakonu (jako wkładu własnego incjenci Ośrodka Terapii Uzależnień (OTU), założonego przez westora, wymaganego przez bank). księdza Jacka Krzewickiego CRL, nie przyjechali tu jed– Kredyt spłacamy wyłącznie z bieżącej działalności ośrodka nak na sześciotygodniowe wczasy, ale po to, by podjąć trud- – zapewnia ksiądz Jacek. – Nie dostajemy żadnych dotacji ani ną walkę ze swoimi nałogami – przede wszystkim alkoho- pieniędzy uzbieranych na tacę przez wiernych, bo nie takie jest ich lizmem, ale także lekomanią, hazardem, uzależnieniem od przeznaczenie. Zakonu też nie stać na to, żeby taki ośrodek utrzykomputerów. Piękne położenie ośrodka, na wzgórzu, z zapie- mać, wiec mamy jedno wyjście – po prostu na siebie zarobić. Chciałrającym dech widokiem na jezioro Jędzelewo, tutaj ma głęb- bym tu podkreślić ogromne dla nas znaczenie faktu, że NFZ zdecysze znaczenie niż tylko dostarczenie pacjentom wrażeń este- dował się już w pierwszym roku naszej działalności zakontraktotycznych. To także często przyczynek do refleksji, jak pięk- wać usługi w ośrodku. ny jest świat i jak łatwo to dostrzec, kiedy nie topi się umyJak się okazuje po półtorarocznej działalności placówki, zasłu w oparach alkoholu. robienie na siebie jest trudne, ale możliwe. Ośrodek łącznie dysponuje 30 miejscami. Oprócz kontrakMłody, ale z wielką przyszłością, tu z NFZ, źródłem finansowania placówki są pacjenci nieczyli historia ośrodka ubezpieczeni, za których płaci Ministerstwo Zdrowia oraz – Zakon, z którego pochodzę, czyli księża kanonicy regularni late- pacjenci komercyjni, czyli ci, który sami płacą za swój porańscy, obchodził w zeszłym roku 600–lecie swojego pobytu na Ka- byt. OTU posiada pięć miejsc płatnych dla pacjentów, któzimierzu w Krakowie – opowiada ks. Jacek Krzewicki. – Poja- rzy na przykład chcą rozpocząć leczenie bez skierowania, wiła się więc myśl, że dla uczczenia tej rocznicy warto zrobić coś wcześniejszych wizyt u lekarzy, a wiedzą, że mają problem sensownego i trwałego, co dobrze służyłoby ludziom. Na początku z utrzymaniem abstynencji i sami sobie nie poradzą. Sześciopomyśleliśmy o poradni dla osób uzależnionych w Ełku, ale potem tygodniowy pobyt kosztuje 5000 złotych. zaświtała nam myśl – a może mały ośrodek? – Zauważyliśmy, że pacjenci, którzy płacą za swój pobyt, są barZa realizację projektu wziął się ksiądz Jacek, który w dzie- dziej zaangażowani w terapię, sami domagają się większej ilości dzinie lecznictwa odwykowego i realizowania takich inwe- zajęć i intensywniejszej pracy – mówi ksiądz Jacek. – Wiedzą, że stycji był wówczas, jak twierdzi, kompletnym laikiem. Dziś ponoszą niebagatelne koszty leczenia, więc chcą jak najefektywniej śmieje się, że ta niewiedza okazała się zbawienna, bo gdyby wykorzystać pobyt w ośrodku. wcześniej wiedział, na co się porywa, to pewnie by się wyPierwsi pacjenci przyjechali do świeżo wybudowanego straszył... i starannie urządzonego ośrodka 3 marca 2005 roku. Dziś Od narodzin idei do do rozpoczęcia budowy ośrodka upły- do OTU trafiają pacjenci nie tylko z regionu, ale także z canęły zaledwie dwa lata. To bardzo krótki czas, zważywszy na łej Polski. Z terapii w Starych Juchach korzystali też Polacy ogrom spraw do załatwienia – wyszukanie lokalizacji, zdoby- z Kanady, Niemiec, Austrii i innych państw. cie zezwoleń na budowę, stworzenie biznes-planu i wreszcie Profesjonalnie i z sercem, zdobycie finansów na inwestycję. czyli kadra terapeutyczna Zakon położył bardzo duży nacisk na całkowitą jawność, Zanim jednak do Starych Juch trafili pierwsi pacjenci, wielwręcz krystaliczność, spraw związanych z finansowaniem ośrodka. Postanowiono więc stworzyć spółkę prawa handlo- kim wyzwaniem dla księdza Jacka okazało się skompletowawego, której wszystkie działania są jawne, podlegające nad- nie przyszłej kadry powstającego ośrodka. Od samego początku postawiono na pełen profesjonalizm placówki. Tezorowi oraz kontroli prawnej. W tego typu spółce księgowość prowadzi firma zewnętrzna. Zakon jest właścicielem spółki, raz o poziomie kadry świadczy chociażby obecność w niej a jej zasadniczy cel określono jako stworzenie i prowadze- superwizora terapii uzależnień, kierownika ośrodka – Lesznie ośrodka terapii uzależnień, mającego status niepublicz- ka Sagadyna. – Jestem pełen podziwu dla osób, które zrezygnowały z dotychczanego zakładu opieki zdrowotnej i otwartego dla wszystkich 12 terapia_406a.indd 12. sierpień 2006. 2006-08-15, 18:02:10.

(14) p r e z e n t a c je sowych zajęć i przyszły tu do pracy praktycznie w ciemno – mówi ksiądz Jacek. – Nikt nie wiedział, co tu zastanie, nie wiadomo też było, czy ośrodek przetrwa… Ksiądz Jacek miał od początku pewność, że placówka tylko wtedy będzie miała szanse na sukces i zaistnienie na rynku, jeśli zostanie skompletowany personel o znakomitych kwalifikacjach. Marek Kamionowski, kierownik terapii, który pojawił się w OTU jako pierwszy, zapraszał na rozmowy wybranych terapeutów i przedstawiał im cały projekt oraz możliwości, jakie niósł on za sobą – tworzenia autorskiego programu terapii i otwarcia na nowe idee. W taki sposób do ośrodka trafili terapeuci z kilkunastoletnim stażem pracy w terapii uzależnień: Małgorzata Żurek, Jerzy Zakrzewski, Czesław Zapaśnik. W OTU pracuje obecnie sześcioro terapeutów oraz sześć pielęgniarek. Wszyscy terapeuci mają wyższe wykształcenie oraz odpowiednie certyfikaty lub są w trakcie certyfikacji. Ksiądz Jacek, który teraz pełni rolę prezesa i menedżera placówki, także jest terapeutą w procesie certyfikacji i kończy w tym roku Studium Terapii Uzależnień w zakresie specjalisty. Kadra OTU docenia także znaczenie opieki pielęgniarskiej w procesie terapii. Jedna z pielęgniarek jest w tej chwili w trakcie Studium Pomocy Psychologicznej, a planuje się zdobycie kolejno przez wszystkie pielęgniarki kwalifikacji w zakresie podstawowej pomocy psychologicznej. Ośrodek zatrudnia też na kontrakcie lekarza psychiatrę z II stopniem specjalizacji, psychologa klinicznego, a w razie potrzeby pacjenci mogą także skorzystać z pomocy internisty. W ośrodku odbywają się regularne, cotygodniowe zebrania kliniczne zespołu, na których omawia się problemy pacjentów. Raz na dwa tygodnie organizuje się także zajęcia edukacyjno–szkoleniowe dla terapeutów, prowadzone między innymi przez Leszka Sagadyna. Tematyka wewnętrznych szkoleń to na przykład podwójne diagnozy czy wykorzystanie terapii ericksonowskiej w leczeniu uzależnień. Istnieje zwyczaj, że każdy członek kadry, który uczestniczył w zewnętrznych szkoleniach, warsztatach czy konferencjach, dzieli się uzyskaną wiedzą z resztą zespołu. O coraz większej renomie ośrodka świadczy również duża liczba wolontariuszy, którzy chcą tu pracować w ramach zdobywania doświadczeń zawodowych. Na wolontariat zgłaszają się osoby po skończonych studiach psychologicznych, pedagogicznych, resocjalizacji, aby zdobywać umiejętności, obserwować pracę terapeutów, próbować swoich sił, a później decydować o swojej przyszłości zawodowej. Obecnie na rocznym wolontariacie w OTU pracuje pani psycholog, a inne osoby czekają na swoją kolej – ośrodek przyjmuje tylko pojedynczych wolontariuszy, aby mogli oni jak najwięcej nauczyć się i skorzystać z pobytu tutaj.. tylko pacjenci uzależnieni od alkoholu, ale także od komputera czy hazardu oraz osoby z diagnozą uzależnienia mieszanego, na przykład od alkoholu i marihuany. Program trwa sześć tygodni, a w uzasadnionych przypadkach (praca, sytuacja rodzinna) istnieje możliwość podzielenia terapii na dwa pobyty po trzy tygodnie. Zajęcia w ośrodku odbywają się przez pięć dni w tygodniu, a w soboty są spotkania z grupami AA. Goście z okolicznych wspólnot AA opowiadają pacjentom o ruchu, aby zachęcić ich do korzystania z grup samopomocowych w przyszłości. Niedziela zarezerwowana jest na zajęcia duchowe oraz kontakt z rodzinami. Pacjenci mają częściowe ograniczenia w kontaktowaniu się z bliskimi – przy przyjęciu do ośrodka oddają w depozyt telefony komórkowe i mają prawo wykonać z nich tylko cztery telefony w ciągu całego pobytu. Za to do ośrodka rodziny mogą dzwonić codziennie. Można też przyjmować krewnych w niedziele, choć nie w ciągu pierwszego tygodnia pobytu pacjenta w ośrodku. W razie potrzeby przeprowadzana jest terapia rodzinna czy małżeńska. – Już po wakacjach planujemy wprowadzenie regularnych grup dla rodzin – mówi Leszek Sagadyn. – Grupy będą odbywały się w każdą sobotę, będą grupami wsparcia z elementami edukacji na temat uzależnienia oraz treningu komunikacji. Leszek Sagadyn, oprócz problematyki uzależnień, zajmuje się również zaburzeniami osobowości i część tej pracy przekłada na zajęcia w ośrodku. Dlatego OTU w Starych Juchach zdobył już w Polsce opinię ośrodka szczególnie przyjaznego osobom z zaburzeniami osobowości, na przykład typu borderline. Obecnie wśród pacjentów placówki jest około 40 – 60% osób z zaburzeniami osobowości, które podczas terapii uzależnienia pozostają pod szczególną opieką psychoterapeutyczną Leszka Sagadyna. Każdy z pacjentów ma skonstruowany Osobisty Plan Terapii, tworzony wspólnie z terapeutą prowadzącym. Jak twierdzi pacjentka Anna, OPT przygotowywany jest w bardzo indywidualny sposób, uwzględniający potrzeby, ograniczenia i możliwości każdego z pacjentów i trafiający w sedno ich osobistych problemów. Nie może być inaczej – w ośrodku w Starych Juchach spotykają się na terapii bardzo różni ludzie, od księży i adwokatów po byłych więźniów. Kolejnym wyróżnikiem placówki w Starych Juchach jest wysoki procent udziału kobiet w terapii – około 30%. To dużo więcej niż wynosi średnia w ośrodkach odwykowych. – To naszym zdaniem optymalna proporcja – mówi Leszek Sagadyn. – Kiedy kobiet jest w grupie zbyt mało, bywają one przytłoczone i nie mają poczucia bezpieczeństwa. Kiedy zaś kobiet jest kil-. Indywidualna troska, czyli program dla pacjenta Ośrodek w Starych Juchach kieruje się w swojej działalności kilkoma głównymi ideami – pełnego profesjonalizmu, indywidualnego podejścia do pacjenta i uważności na jego potrzeby, nacisku na rozwój duchowy oraz pogłębionej psychoterapii, szczególnie dla osób z zaburzeniami osobowości. W OTU jest miejsce dla 30 pacjentów podzielonych na dwie grupy terapeutyczne. Do ośrodka przyjmowani są nie sierpień 2006. terapia_406a.indd 13. Leszek Sagadyn i Gosia Żurek podczas krótkiej przerwy między zajęciami. 13 2006-08-15, 18:02:11.

Cytaty

Powiązane dokumenty

gólną dynamikę, ale teŜ ciąŜącą na niej historyczną hipotekę. Ewolucja w kierunku bardziej partnerskiego kształtu relacji lekarza do pacjenta, jaka dokonała się w

This includes an ethical analysis of the cases described, taking into account the disciplines involved in the treatment and consultation team, the frequency of issues within

CECs can, as in the case of the Great Ormond Street body on which I sit, play an important part in maintaining the good practice of professionals, and improving the

Df II Zdanie jest interpretowane semantycznie de re wówczas, gdy pozwala na wymienialność salva veritate koreferencjalnych terminów, w przeciwnym razie jest

tensja nazwy „woda” jest inna dla Ziemianina i Doppelgängera na Ziemi Bliźnia- czej wykazać, iŜ mimo to obydwaj mogą znajdować się w identycznych stanach psychicznych

Podkreślić przy tym naleŜy, iŜ posługując się słowem Ŝycie autor nie ma na myśli jedynie Ŝycia ludzkiego, lecz wszelkie jego przejawy.. Stąd teŜ zasadniczym

cecha pracownika nauki, który nie troszczy się o pożytecz- ność prowadzonych badań, odbijają się w pewien negatywny sposób na „warto- ści” osiąganych przez nich wyników