Badowska, Stanisława
"Dla nas słońce nie zachodzi",
Władysław Gębik, Olsztyn 1985 :
[recenzja]
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 158-160
158 R ec e n z je i o m ó w ie n ia
no skierow ać a tak i szlacheckie na G dańsk. M anifest przeciw G dańskowi podpisało sporo szlachty G orzej było z pozyskaniem szlachty do p od pisania m anifestu przeciw M ostowskiem u, P odpisy w ym uszano z a s tra szeniem, siłą, w pisyw ano niek tó ry ch bez ich w iedzy i zgody n ieraz d w u krotnie, w pisyw ano też „nie ró w n y ch stanow i n aszem u ” . N a sejm ikach przedkonw okacyjnych w 1764 r. doszło do zbrojnych starć. „Na człuchow- skim szlachta się porąbała, ra n n y c h je s t 16” 7. E lem en t zastraszania od g ry w ał w ażną rolę w życiu politycznym . W ry w alizacji politycznej p rze wagę w 1764 r. osiągnęło stronnictw o Mostowskiego zw iązane z „F am i lią”. „F am ilia” dążyła do ścisłego zespolenia P ru s K rólew skich z pozosta łym i ziem iam i polskimi. W zasadzie należy stwierdzić, iż P r u s y K ró le w skie p rzeg rały w alkę o zachow anie sw ych odrębnych praw . U chw ałą s e j m u ograniczono liczbę posłów sejm ow ych do dw óch z pow iatu, w p ro w a dzono jed n o lity z całym k ra je m sy stem m iar i wag, cło generalne, w resz cie podatki. W praw dzie zgodzono się, by sejm ik g e n eraln y je zaakcepto wał, ale w wysokości ustanow ionej przez sejm . W ielu osobom sejm ik g e n e ra ln y nad al indygenat. Zniesiono skarb prow incjonalny, ostatni pod skarbi P ru s K rólew skich Ja k u b Czapski zrezygnow ał z urzędu. W 1768 r. uchw ałą sejm ow ą zreform ow ano u stró j sejm ikow y P ru s K rólew skich. P ro g ra m autonom ii forsow any przez w ielkie m iasta n ie znalazł poparcia u szlachty, nie chciała ona takiej autonom ii jaką m iały P r u s y K ró le w skie w X VI w.
P raca D ygdały u k azuje bardzo daleko posuniętą in tegrację P r u s K ró lew skich z resztą ziem polskich. N a szczególne podkreślenie zasługuje w ykorzystanie źródeł, a także sty l pisarski autora. O trzym aliśm y ro z p ra w ę solidną, w artościow ą, w ypełniającą k o lejn ą białą plam ę w dziejach P ru s K rólew skich.
Stanisław A c h re m c zy k
W ł a d y s ł a w G ę b i k , D l a nas - słońce nie zachodzi, O l s z t y n 1985 „ P o j e z i e r z e ” , ss. 231, f o t. 37.
O statnia książka G ębika ukazała się w krótce po Jego śmierci. A utor p orządkuje w niej i przedstaw ia ra z jeszcze najcięższy okres swojego ż y cia — od aresztow ania nauczycieli i uczniów polskiego g im nazjum w K w i 6 A r c h iw u m P a ń s t w o w e w G d a ń s k u , 300, 29 R. 67. M a n if e s t s z la c h ty w o j e w ó d z t w a p o m o r sk ie g o 13 1X1763.
R ec en z je i o m ó w ie n ia 159
dzynie 25 sierpnia 1939 r. do połow y lipca 1945 r. — do swego pow rotu z obozu w G usen, do rodzinnego Szczyrzyca. Z am ierzeniem A u to ra — przeprow adzonym konsekw entnie i osiągającym w pełni zam ierzony r e zultat — w y d aje się po pierwsze: zw arte i pełne przedstaw ienie losów i dokonań w łasnych i g ru p y K w idzyniaków w obozach hitlerow skich, uzupełnienie w ty m względzie w cześniej w ydanych prac, a po drugie: u dokum entow anie n a podstaw ie faktografii, iż w ierność ogólnoludzkim ideałom, dobrze zorganizowane działanie ludzi odw ażnych i nieugiętych, gotowość przyjścia zawsze z pomocą d rugiem u człowiekowi bez w zględu na jego narodowość i przekonania polityczne są m oralną siłą, zdolną s k u tecznie przeciw staw ić się zbrodni, ratow ać człowieczeństwo przeznaczo nych n a śm ierć w ięźniów i ocalać im życie.
W ładysław G ębik był krzew icielem takiej głęboko h u m anistycznej po staw y rów nież przed w o jn ą jako nauczyciel polskiego g im nazjum w B y tomiu, a następnie d y re k to r polskiego gim nazjum w K widzynie, członek i organizator tam że Zw iązku H arcerstw a Polskiego. Jed n ak że postępo wanie w edług takich zasad w hitlerow skich „fabrykach śm ierci” , zorga nizowanie z pow odzeniem ru c h u oporu w obozie w Gusen, rato w an ie w ie lu ludzi p rzed zezwierzęceniem, załam aniem psychicznym i fizyczną lik w i dacją stanow iło próbę najw yższą, k tó rej zw ycięskie przebycie n a d a je tym stale w naszych czasach deprecjonow anym ideałom najw yższy blask.
Obozowe losy G ębika i części spośród aresztow anych w raz z nim n a uczycieli i pracow ników G im nazjum Polskiego w K w idzynie prow adziły przez Tapiau, G rünhof, H ohenbruch, Stutthof, Sachsenhausen i wreszcie, od końca m a ja 1940 r. aż do w yzw olenia M authausan-G usen, należące do najcięższej k ateg o rii hitlerow skich obozów kon cen tracy jn y ch . T u ta j W ła dysław G ębik rozpoczął organizow anie ru c h u oporu, którego naczelna k o m órka pow stała k ilk a m iesięcy wcześniej w Stutthofie. O rganizacja ta po siadała trz y sam odzielne kom órki kierow nicze (spraw y w ew n ętrzn e obozu, sp raw y m iędzynarodow e i sp raw y wojskowe), przeprow adziła w latach 1940— 1945 w G usen różne udane akcje i nigdy nie została zdekonspiro- wana. Działała jeszcze kilka miesięcy po w yzw oleniu obozu dla zapew nienia ocalałym bezpieczeństw a, w aru n k ó w do życia i pow rotu do k ra ju . R uch oporu w obozie w G usen, kiero w an y przez Wł. Gębika, został przez niego po ra z pierw szy opisany w P am iętnikach nauczycieli z obozów
i więzień hitlerow skich 1939— 1945 (Czytelnik, 1962) i w książce Z diabła m i na t y (Wydawn. Morskie, 1972), omów ionej w K o m unikatach M azur
sko-W armińskich, 1972, n r 4. P ew n e fra g m e n ty tych prac Wł. Gębik pow tarza w ostatniej książce, k ieru jąc się tyim, iż „nie doczekały się one wznowienia i są dziś tru d n o dostępne” (Dla nas słońce nie zachodzi, s. 33).
160 Recenzje i omówienia
Rozszerza jednak ra m y chronologiczne w spom nień (od dnia aresztow ania do d nia pow rotu do domu), całość system atyzuje, w zbogaca inform acje 0 losach Kwidzyniaków , włącza te k s ty pam iętników in n y ch osób i ró żn e go ro dzaju teksty źródłowe. R ezu ltatem jest pozycja dobrze u d o k u m en to w ana, a zarazem przejrzysta, łatw a w odbiorze, rów nież dzięki prostem u 1 żyw em u językowi.
Pisaną z dużego już dystansu czasu książkę cechuje n a rr a c ja rzeczo wa, spokojna, skupiająca się n a w ydarzeniach i problem ach zw iązanych z organizacją i działaniem ru c h u oporu, a nie na m artyrologii. Tow arzyszy jej rów nież spokojna i optym istyczna reflek sja, niezłom na w iara w z w y cięstwo dobra n ad złem, człowieczeństwa n a d degeneracją i zniszczeniem. K lim at ten tra fn ie oddaje ty tu ł — u ry w e k Marsza G usenow ców, pow stałego w 1941 r., k tó ry pełnił w obozowym życiu w ażn ą rolę, ta k p rz e d staw ioną przez A utora: ,, słowa tego u tw o ru ra to w a ły nas n ieraz od ciężkiej d epresji psychicznej, p rzyzyw ały n a pomoc resztk i sił, pom agały nam trw ać dalej mimo p o n urych dni, beznadziejności i t r w o g i . S to im y na placu apelow ym , już od godziny czekając n a pojaw ienie się dnia, żebyśm y m ogli w yjść do pracy. Z ołowianego nieb a siąpi beznadziejny deszcz, sm ag an y chłodnym w ichrem --- . Dzień zapow iada się ponury, zim ny i groźny w n astępstw a. W ielu zakończy dziś życie. W tem k toś n ie oczekiwanie przery w a półszeptem rozpaczliw e milczenie: «Koledzy! Dla nas słońce nie zachodzi!» p ro s tu ją się pochylone plecy, głow y h a r do dźw igają się do góry, oczy p atrzą śm ielej i beznadziejny, jesienny dzień zaczyna się dla nas pogodniej, w ychodzim y z w iarą, że nas nie zmoże i w rócim y do obozu o w łasnych siłach” (s. 52).
Ci więźniowie hitlerow skich obozów, k tó rzy istotnie zdołali przeżyć i doczekać w yzwolenia, d ali później św iadectw o praiwdzie. O m aw iana książka W ładysław a G ębika wnosi w ten n u r t sw oją cząstkę, w ażną, z u pełnie własną, zalecającą się skromnością, w iarą w człowieka i ład m o ralny.
W posłowiu i aneksach A utor podał kilka dokum entów i inform acji o działalności Gusenowców po w yzwoleniu, omówił też lite r a tu rę o obozie w Gusen. W całej książce zamieszczono 37 d okum entalnych zdjęć, pocho dzących z pry w atn eg o arch iw u m A utora. R eprodukcje zdjęć z czasów w ojny w ypadły bardzo w yraziście dzięki s ta ra n n e m u i n a d obrym p a p ierze w y d an iu książki (druk: Cieszyńska D ru k a rn ia W ydaw nicza). P o m yślano rów nież o pięknej okładce (projektow ał W iesław Dąbrowski), kojarzącej się z tem atem książki w sposób sym boliczny i poetycki.