• Nie Znaleziono Wyników

Czy prawo moralne sprzeciwia się wolności?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czy prawo moralne sprzeciwia się wolności?"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Joachim Piegsa

Czy prawo moralne sprzeciwia się

wolności?

Collectanea Theologica 43/3, 67-73

(2)

43(1973) f. I I I JO A C H IM P IE G S A M SF, M O G U N C JA

CZY PRAWO MORALNE SPRZECIWIA SIĘ WOLNOŚCI?

Dziś mówi się głośno o k ryzy sie m oralności. W zw iązku z tym pojaw ia się rów nież żądanie now ej m oralności. Nie trzeb a się wcale dziwić, kiedy z w ielom a słusznym i p o stu latam i w iążą się tu z g ru n tu fałszyw e oczekiw ania. Nie od rzeczy będzie przeto p ró ba sprecyzo­ w ania kilk u w y jaśn ień dotyczących tej w łaśnie p ro blem aty ki.

E w angelia wg św. Ja n $ zaw iera obietnicę: „Jeżeli będziecie trw ać w nauce m ojej, będziecie praw dziw ie m oim i uczniam i i poznacie praw dę, a p raw d a w as w y zw o li” (J 8, 31— 32). Ta w ielka obietnica dotyczy każdego, k tó ry z w ia rą p rz y jm u je E w angelię C hrystusa. M yśm y to uczynili. Czy czujem y się ty m sam ym rzeczyw iście w y ­ zwolonymi? A może w ręcz przeciw nie? Czy nie sądzim y (p rzy n aj­ m niej w tru d n y c h godzinach), że w ym agania E w angelii nas w ięcej obciążają i u zależniają aniżeli tych, k tó rzy nie w ierzą? T akie p rze ­ życie uzależnienia s p r z e c i w i a się jed n a k w y raźn ie obietnicy Ewangelii.

Czy m ożna w ogóle m ówić o w olności tam , gdzie n ależy zachować przykazania? To p y tan ie dotyczy teologa-m oralisty. Czy nie pow in­ niśm y w łaśn ie jak o chrześcijan ie odw ażyć się na przełom w k ie ru n ­ ku „tw órczej e ty k i” *, k tó ra nie jest ju ż zw iązana przykazaniam i, norm am i ,praw am i? P ro b lem te n b y n ajm n iej nie stanow i przedm iotu finezyjnej sp ek u lacji k ilk u outsiderów . J e s t on staw ian y ze stro n y chrześcijan, k tó ry m serio zależy na Ew angelii. D latego też trzeb a n ań bardzo serio odpowiedzieć. Zwłaszcza, że dotyczy on istotnej obietnicy Ew angelii, a zatem tak że sam ej isto ty chrześcijaństw a.

Co to w łaściw ie jest „moralność chrześcijańska”?

Niech na razie w y starczy k ró tk a odpowiedź: chrześcijańsk a mo­ ralność jest ż y c i e m ch rześcijan in a lu b też n a u k ą o tym , jak to życie w inno w yglądać. Je d e n szczegół je s t w ty m p rzy p a d k u bardzo ważny: m oralność chrześcijań sk a m usi bazować n a E w angelii i być

(3)

68 J o a c h i m P i e g s a

zgodna z Ew angelią. Tylko wówczas będzie m oralnością chrześci­ jańską. W przeciw nym razie nie zasługuje n a to m iano.

Zagadnienie podstaw ow ego k ery g m atu , istotn ej now iny Ew angelii je s t p rze to nieodzow ne dla teologa m o ralisty, ja k rów nież dla k aż­ dego chrześcijanina. Podstaw ow ym k ery g m atem no w iny C hrystusa jest „wolność dzieci Bożych” 2. S tąd też m usi ona tak że stanow ić c e n tra ln y p u n k t chrześcijańskiej m oralności.

Co jed n ak uw aża p rzeciętn y chrześcijan in za najw ażn iejsze w m o­ ralności chrześcijańskiej? C hyba nie wolność. Raczej przykazania, praw a, norm y. Z nim i wszakże m a do czynienia w życiu codziennym , a poza ty m tak go też w ychow yw ano, by w łaśnie w nich w idział isto tn ą tre ść m oralności chrześcijańskiej. Na>uka o m oralności do­ stosow ała się zatem — w b re w Ew angelii — do pow szechnej p ra k ­ tyki.

E w angelia d o trzy m u je tego, co obiecuje: w yzw ala, czyni w ol­ nym . C hrześcijanie czasów apostolskich czuli się nap raw d ę — w oparciu o E w angelię — w olnym i. Ich zachw y t d aje się jeszcze dziś w yczytać z Listów św. P aw ła. Z resztą i teraz też nie b rak u je p raw dziw ej radości płynącej z Ew angelii. N adal bow iem są słowa C h ry stu sa praw om ocne: m oja p raw d a w as w y s w o b o d z i , a także r o z w e s e l i . Jeżeli m im o w szystko czujem y się ta k m ało wolnym i, p łynie to — jak ju ż zaznaczono — z opacznego rozw oju rozum ienia m oralności chrześcijańskiej. Isto tn y m zagadnieniem m oralności, co

rów nież stw ierdziliśm y, je s t je d n a k zagadnienie wolności.

Co to w łaściw ie jest „wolność chrześcijańska”?

W prasie, rad iu i telew izji w oła się dzisiaj głośno o wolność de­ m okratyczną, w olność sum ienia, wolność relig ijn ą, w olny ry n ek gospodarczy, w olną m iłość itd. P sy ch oan ality cy stw ie rd z ają jedn ak rów nocześnie, że n ig d y jeszcze dotąd nie w zrosła ta k bardzo liczba pozbaw ionych wolności, w sobie zam kn ięty ch ludzi. Tym w ażniej­

sze okazuje się zatem p y tan ie: co oznacza wolność c h r z e ś c i j a ń ­ s k a ?

Sięgając po Pism o św., jesteśm y zaskoczeni, iż C h ry stu s używ a ta k rzadko słow a „w olność” . Nie w y stę p u je ono rów nież praw ie w S ta ry m T e s ta m e n c ie 3. O środkiem n a u k i C h ry stu sa jest B ó g ! O bojętnie, c zy Jezus opow iada przypow ieści, czy też głosi sw oje bło­ gosław ieństw a: zawsze chodzi o w łaściw e w y o b r a ż e n i e o Bogu i n ależy te u s t o s u n k o w a n i e się do Boga. Pozornie zdaje się ten fa k t przeczyć u p rzed n iem u stw ierd zen iu o wolności dzieci

2 K. R a h n e r , F reih eit, w : K lein es theologisches W örterb u ch , F re ib u rg 1962, 114.

(4)

Bożych jako podstaw ow ym kerygm acie. Bliższe jed n ak spojrzenie na tę sp raw ę doprow adza nas do w niosku, że w łaśnie praw dziw e w yobrażenie o Bogu i n ależy te ustosunkow anie się do Boga o p raw - dzie, o k tó rej nam C h ry stu s m ówi, że nas wyswobodzi. D roga do wolności prow adzi n a jp ie rw przez w łaściw e w yobrażenie o Bogu. W odniesieniu do stw ierd zen ia „Bóg u m a rł’’ m ożna jedy nie pow ie­ dzieć: praw dziw y Bóg nie może um rzeć! U m rzeć m ogą ty lk o fał­ szywe w yobrażenia o Bogu, k tó re sp rep aro w aliśm y sobie sami. W inniśm y się z tego cieszyć, jeżeli tacy bożkowie um rą. W ten spo­ sób um iera np. Bóg jako o k ru tn y sędzia, k tó ry je s t ta k bardzo za­ kochany w swoich p a ra g ra fa c h , że pośw ięca im sw ojego Syna i w szystkich w ogóle ludzi.

Bóg C h ry stu sa je st „całkow icie in n y ” . U przyw ilejo w ane określen ie „O jcze” też jeszcze je s t za ciasne, ja k w ogóle każde ludzkie słowo, i łagodności, w ielkości oraz poufałości, ja k też w iele inn ych, m ożna i łagodności, w ielkości oraz poufalności, ja k też w iele inn ych, można w Bogu sharm onizow ać. Je d y n ie z w łaściw ego w yo brażenia o Bogu może w yróść rów nież w łaściw e odniesienie do Boga, k tó re należy także do p raw dy, k tó ra nas w yzw ala. O tej rela cji pisał L. B o r o s, że w niej nie chodzi n a pierw szy m m iejscu o p ytan ie, „czy Bóg jest ze m nie zadow olony”, lecz odw rotnie: „Czy ja jestem zadowolo­ ny z Boga” 4 T u ro zstrzy g a się w szystko! Czy ja jestem z tego zadow o­ lony, że m nie takim stw orzył, jak im jestem ? Je ste m zadow olony, że postaw ił m nie w to życie? Że m nie nigdy nie pozostaw ia w spokoju? Czy jestem zadow olony z tego, że dał m i takiego Zbaw iciela, tak i Kościół, takich ludzi? T rzeba się n ap raw d ę m ocno m odlić, ab y moż­ na było — praw ie w b rew w łasn em u sercu — w yznać: „Jestem z Ciebie zadowolony, m ój Boże! D ziękuję Ci, że jesteś, i że jesteś taki, jaki jeste ś!” W ty m w szystkim , co pow iedziano o w yobrażeniu o Bogu i ustosu n ko w an iu się do Niego, nie dochodzi w cale do głosu słowo „w olność” . A m im o to nie tru d n o jest zrozum ieć, ja k w y - zw alająco odbija się n a całym naszym życiu głęboka w iara.

Od czego w yzw ala nas w iara?

List do R zym ian w zm ian k uje o p o tró jn y m w yzw oleniu: 1° W i a r a w y z w a l a n a s o d l ę k u , g r z e c h u i ś m i e r c i (Rz 1, 12nn). Śm ierć — ro zp atry w an a jako ab so lu tny koniec — sk azuje nasze życie na bezsens. A lb e rt C a m u s w yraża to w ta k i oto sposób: „Istn ieje tylk o jeden praw dziw ie pow ażny problem filozoficzny: sam obójstw o. Decyzja, czy życie się opłaca lub nie, odpow iada na podstaw ow e p y tan ie filozoficzne. W szystko inne, czy św iat posiada trzy w y m iary a duch dziew ięć lub dw anaście kategorii, przychodzi

(5)

70 J o a c h i m P i e g s a

później. To baw ienie się; . . . G a l i l e u s z , k tó ry posiadł w ażką p raw d ę naukow ą, w y rzek ł się jej z najw iększą łatw ością, k ied y tylko zagrażała jego życiu. W pew ny m sensie po stąp ił słusznie. Ta p raw da nie była godna stosu... W ręcz przeciw nie, w idzę że w ielu ludzi um ie­ ra, poniew aż nie u w ażają życia za cenną w artość życiow ą” . 6

P ra k ty c z n ie rzecz u jm u jąc, chodzi w tym w y p a d k u nie ty le o w łasną śm ierć, ile raczej o śm ierć tych, k tó ry c h kocham y i k tórzy są dla nas w szystkim . To potw ierdza rów nież m ark sista A dam S c h a f f , 6 Dla w ierzącego ch rześcijan in a śm ierć stanow i wciąż jeszcze bolesny koniec, lu b raczej bolesne przejście. Lecz w łaściw y ,,oścień” śm ierci, k tó ry m ógłby skazać nasze życie n a bezsens, zo­ s ta ł o deb ran y śm ierci, przez zm artw y ch w stan ie C h ry stu sa (por. 1 K or 15, 55). „I jak w A dam ie w szyscy u m ie rają , ta k też w C hry stu sie w szyscy będą ożyw ieni” (1 K o r 15, 22).

Ściśle ze śm iercią wiąże św. P aw eł grzech jak o staw anie się w in­ n ym przed Bogiem (por. 1 K o r 15, 56). W psychologii podkreśla się w sposób zupełnie św iecki zw iązek pom iędzy poczuciem w iny, chorobą a śm iercią. P rzy tłaczający ciężar w in y prow adzi niejednego do roz­ paczy, a n aw et do sam ej ś m ie rc i7. W ierzący chrześcijanin może się modlić: ,,Panie, odpuść nam nasze w in y ” ! Z w ia ry p łynie nadzieja, iż nie m a takiego grzechu, z którego człow iek nie m ógłby już po­ w stać i nie m ógłby już liczyć na Boże m iłosierdzie, skoro tylko pow róci przez p o k u tę do Ojca. K to tego choćby raz jeden dośw iad­ czył, w ie doskonale, jakie w yzw olenie p rzy p ad a m u przez w iarę w darze. O ty m piszą rów nież znani psycholodzy.

2° W i a r a w y z w a l a o d w p ł y w u d e m o n i c z n y c h m o c y i p o t ę g (Rz 8, 38). T u nie trzeb a b y n a jm n ie j od razu m yśleć o w idzialnych w ypędzeniach szatana. U przedniego założenia nie stanow i w cale istn ien ie diabła. C hoćbyśm y chcieli w idzieć w sza­ tanie jedynie urzeczow ienie „naszych tęsk n o t i lęków , naszych żądz i naszej p y ch y ” , będzie wciąż jeszcze m ożna m ów ić o „dem o­ nicznych” w pływ ach na nasze życie 8. W ystarczy choćby pom yśleć o dem onicznym oddziaływ aniu bezskrupułow ego p rzem y słu p orno­ graficznego, k tó ry odbiera m łodzieży w szelką pew ność, sprow adza­ jąc ją na drogi, k tó ry c h k resem jest całkow ite pozbaw ienie pocie­ szenia. Nie wolno nie doceniać dem onicznej potęgi pieniądza, za k tó ry tak w ielu oddaje sw oje sum ienie. T rzeba się n ap raw d ę mocno wziąć w ryzy, by um ieć w obliczu zróżnicow anych opinii prasy, radia i telew izji poprzestać n a w łasnym , k ry ty czn y m zdaniu, nie ulegając wcale naporow i efem erycznych przekonań. K tóż byłby

5 A. C a m u s , Der M yth o s vo n Sisyphos. rd e-B d . 90, 1970, 9.

8 A. S c h a f f , M a rx oder S a rtr e ? F ra n k fu r t — H am b u rg 1966, 54 7 Chr- M e v e s , M a n ip u lierte M asslosigkeit, F re ib u rg 1971, 115n. 8 J. B o m m e r, P lädoyer fü r die F reih eit, Z ü rich 1971, 28.

(6)

w stanie przeciw staw ić się tak iej ten d en cji bez ustaw icznego czer­ pania now ej m ocy z w iary?

3° W i a r a w y z w a l a o d t y r a n i i p r a w a (Rz 6, 14). W raz z tym trzecim rodzajem w yzw olenia dochodzi do głosu tem a t, ob­ ciążony bardzo w ielom a nieporozum ieniam i. Poza ty m w iąże się ściśle z naszym problem em : czy p o trzeb u jem y now ej, pozbaw ionej norm , m oralności? Rów nież co do tego zagadnienia po jaw iają się opinie, k tó re z chrześcijańskiego p u n k tu w idzenia należy odrzucić jako nieporozum ienie. Sw. P aw eł pisze: „A lbow iem grzech nie po ­ w inien nad w am i panow ać, skoro nie jesteście poddani P ra w u lecz łasce” . A d alej stw ierdza: „ Jak i stąd wniosek? Czy m am y dalej grzeszyć dlatego, że nie jeste śm y już poddani p raw u, lecz łasce? Żadną m ia rą!” (Rz 6, 14— 15).

W yzwolenie spod p raw a nie oznacza zatem b y n ajm n iej ab so lut­ nego nieskrępow ania, sam owoli. Podobnie opacznie m ożna by rów ­ nież in terp reto w ać słow a św. A u g u s t y n a : arna, et fac qoud vis — kochaj i czyń potem , co zechcesz — jako g le jt dla niem oralności.

Nie sposób rów nież pojm ow ać chrześcijańskiej m oralności jako m oralności miłości w sensie m arzycielskich sekt. Żadna w spólnota nie ostoi się bez pew nych n orm określających zachow anie się ludzi tzn, beż porządku praw nego, k tó ry m ożna także nazw ać in sty tu cją. Co zatem m a oznaczać w yzw olenie od ty ra n ii praw a? N ajp ierw znowu k ró tk a odpowiedź: w yzw olenie od fałszyw ego r o z u m i e - n i a praw a oraz f u n k c j i praw a. Zechciejm y to z kolei bliżej w y­ jaśnić w oparciu o p rzem ian y jak ie przechodzi rozum ienie praw a

w rozw oju dziecka. P rz y k ła d ten pochodzi od M arc O r a i s o n a 9 i jest tu podany w sw obodnym przekładzie. M ałe dziecko przeżyw a praw o jako rozkazy „nie w olno” lu b „w olno”. R eag uje ty lko uczu­ ciowo, tzn. na zakaz bojaźnią, n a pozwolenie — radością. Nie rozu­ mie ono jeszcze, dlaczego m u jedno wolno, a drugiego nie wolno. E lem ent „dlaczego?” w zględnie sens p raw a m usi bow iem być p o jęty in telek tu aln ie i zakłada p ew ną dojrzałość. K rótk o rzecz ujm ując: dla dziecka praw o stanow i jeszcze coś absolutnego, tzn. je s t p rz y j­ m owane b e z d y s k u s j i i realizow ane „na ślepo” . D opiero w p ią­ tym roku życia, a może n a w e t jeszcze później, staje się p raw o dlań ,,p rze jrz y ste ” : dziecko zaczyna pojm ow ać, że nie może np. hałasow ać, by nie przeszkadzać ojcu p rzy pracy; że w inno p rz y jed zen iu uw a­ żać, by zaoszczędzić m atce czyszczenia; że wolno m u w ziąć tylko część deseru, by jeszcze coś dla rodzeństw a pozostało, itd. W ro zu ­ m ieniu p raw a rozpoczął się tu bardzo isto tn y proces. Dziecko n a u ­ czyło się pojm ow ać „dlaczego” , sens praw a. I w ten sposób przestało praw o być czymś absolutnym . N a tej drodze dochodzi także do przem iany f u n k c j i p raw a w życiu dziecka. P raw o nie fu n g u je

(7)

72 J o a c h i m P i e g s a

już dalej jako rozkaz, k tó ry ono w yp ełn ia dosłow nie i ,,na ślepo '’, lecz rozum nie i sensow nie. Zw olna uczy się dziecko rozum ieć praw o jako sensow ne w ezw anie skierow ane do jego rozum u, serca i do innych ludzi (w ty m przy p ad k u: ojca, m atki, rodzeństw a), by nie uczynić życia ponad konieczność tru d n ie jsz y m (negatyw ne żądania lub zakazy), jeszcze w ięcej: by im w łaśnie w yjść na przeciw i pomóc (pozytyw ne żądania w zględnie nakazy).

W procesie d o jrzew ania sum ienia dokonuje się w te n sposób u dziecka d ecyd u jący przełom : sum ienie sta je się „ d o j r z a ł e ” . Osiąga po p ro stu zdolność uchw ycenia ponad lite rą p raw a jego sensu i odpow iadającego m u działania. Poprzez ślepe posłuszeństw o, k tó re aż do pew nego w ieku je st nieodzow ne, uczy się dziecko od n aj­ dyw ać drogę prow adzącą do posłuszeństw a rozum nego. P raw o staje się „ p rz e jrz y ste ” w odniesieniu do człow ieka, k tó rem u m a służyć. Z atem ju ż nie lite ra stanow i o statn i m otyw działania, jak to ma m iejsce przy ślepym posłuszeństw ie lecz w łaściw y sens praw a, tzn. dobro drugiego. S tąd p ły n ie jasn y w niosek, że jed y n ie do jrzałe su­ m ienie uzdolnią nas do sensow nego w ypełnienia przek azyw an ia m i­ łości bliźniego. Raz osiągnięta dojrzałość jeszcze nie oznacza jed nak trw ałe j i niczym niezagrożonej własności. T rzeba ją sta le na nowo zdobywać. D ojrzałość łączy się bow iem nieodzow nie z tru d e m poszu­ k iw an ia i odpow iedzialności. Lęk i w ygoda prow adzą przeto do po­ k u sy zrzucenia odpow iedzialności na innych i uciekania się do śle­ pego posłuszeństw a. W ten sposób okazuje się wolność dojrzałego posłuszeństw a p raw u rów nocześnie d a r e m i z a d a n i e m .

W ierząc zatem w to, że C hry stu s w yzw olił nas od ty ra n ii praw a, chcem y powiedzieć, że praw o m a sw oje m iejsce rów nież w Now ym Testam encie, chociaż rozum ienie i fu n k cja uległy isto tn ej p rzem ia­ nie. Je ste śm y w yzw oleni od ty ra n ii posłuszeństw a literze. J a k długo człow iek czepia się bojaźliw ie i kurczow o litery , pozostaje n ie­ w olnikiem praw a. Na tej drodze grzeszy jed n a k często także prze­ ciwko sam em u sensow i p raw a — przeciw ko m iłości bliźniego. C hrys­ tu s karcił faryzeuszy, poniew aż zw racali uw agę n a „k o m ary ” (mało­ stkow e, litera ln e uw agi o czystości ry tu a ln e j w odniesieniu do szat, naczyń, p o traw itd.), a rów nocześnie „połykali w ie lb łą d y ” tzn. nie zauw ażali potrzeb bliźniego, k tó re m u należało w łaśnie pom óc (Mt 23, 24nn; por. także 25, 31nn).

Na w stępie stw ierdziliśm y, że odczuw am y w zasadzie bardzo m ało z tej wolności, k tó ra została nam zw iastow ana w C h rystusie. D alej pytaliśm y , czy w ogóle m ożem y być w olni, jak długo jesteśm y zobo­ w iązani opierać nasze działanie o p rzykazania, p raw a i norm y. O d­ powiedź brzm i: to nie p rzy k azan ia ograniczają naszą wolność, lecz ich opaczne, „ lite ra ln e ” rozum ienie. P rz y k az a n ia są drogow skazam i do wolności. Z adaniem „n o w ej” m oralności byłoby zatem to w y raź­ niej ukazać. P u n k te m w yjściow ym oraz podstaw ą tej m oralności

(8)

jest należy te w yobrażenie i u stosunkow anie się do Boga. Dopiero w św ietle głębokiej i m iłością niesionej oraz n ad zieją ożyw ionej w iary zyskają w szystkie rzeczy i zd arzenia dnia codziennego swój w łaściw y w ym iar. W szystko cokolw iek zdarza się w nas i wokół nas, zn a jd u je dopiero w św ietle w ia ry w y jaśn iający sens i rów no­ cześnie m iejsce w życiu. W te n sposób oddziaływ uje w ia ra oświeca- jąco i porządkująco n a całokształt naszego życia. T en w łaśnie p o- r z ą d e k z w i a r y nazyw a się c h r z e ś c i j a ń s k ą m o r a l ­ n o ś c i ą . T aki porządek nie u w aln ia b y n ajm n iej ch rześcijan ina od żm udnego poszukiw ania tego co słuszne in concreto, i nie chroni go przed konfliktam i. Nie pozw ala m u jed n a k rozbić się o praw o i skoń­ czyć na rozpaczy. P ierw sze i n ajw ażn iejsze p y tan ie chrześcijańskiej m oralności je s t p y tan ie m relig ijn y m : p y tan ie m o Boga! A odpowiedź, k tó rą zn ajd u jem y n a nie w E w angelii C h ry stu sa je st tą praw dą, która jedynie i rzeczyw iście je st w stan ie nas wyzwolić.

WIDERSPRICHT DAS MORALGESETZ DER FREIHEIT?

Das U nbehagen an der M oral h at viele G ründe, d rä n g t ab er fü r g e w ö h n ­ lich z w der einen F rag e: b rau c h e n w ir n ic h t eine neue, n o rm fre ie M oral? M an m e in t näm lich, die sittlic h e n G ebote seien ein H in d ern is zu r w irk lic h en F reih eit. D ieses A nliegen, in dem so m anch b ere ch tig te F o rd e ru n g m it­ schw ingt, ab e r n ic h t se lte n m it falsch en V orstellungen v erm isc h t w ird , soll aus ch ristlic h er S ich t b e a n tw o rte t w erden.

Z u n äc h st ist festzu stellen , dass F re ih e it n ich ts m it W illk ü r zu tu n hat. Sie g rü n d e t im G o ttesglauben, w ie ih n uns C h ristu s g e b ra c h t hat. Im L icht dieses G laubens, d.h. im L ich t ein er ev an g eliu m sg erech ten G ottesv o rstellu n g und G ottesbeziehung, ersch ein en die sittlic h en G ebote (Gesetze, N orm en) als W egw eiser zu r F re ih eit.

In dem selben L ich t t r i t t a b e r au ch das A nliegen h erv o r, die F u n k tio n der G ebote re c h t darzulegen. Sie sind W egw eiser u n d n ic h t le tz te r B eziehungs­ p u n k t unseres H andelns. L e tz te r B e zieh u n g sp u n k t k a n n n u r G o tt se lb e r sein, der sich jedoch im L iebesgebot — dem g rössten a lle r G ebote — m it dem N ächsten id e n tifiz ie rt: w as ih r dem g erin g sten m einer B rü d e r g etan habt, das h a b t ih r m ir getan.

Eine M oral v e rd ie n t also den N am en „c h ristlich ’" n u r dann, w en n ihre G ru n d frag e die F ra g e nach G ott ist un d w en n sie alles an d e re — au ch die G ebote — dieser F ra g e u n te ro rd n e t u n d im L ic h t dieser F ra g e

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co ciekawe, wydaje się, iż taki rodzaj zniewolenia jest raczej zaprzeczeniem wolności wewnętrznej niż pozytywnej, na co autor zwraca zresztą

Bartłomiej i, pytając zebranych, w jaki sposób można zdefiniować wolność, odwołał się do nauczania świętego Jana chryzostoma i stwierdził, że wolność jest w pierwszej

Jednocześnie należy podkreślić, że okaz z Kobylan znacznie różni się od pięściaków zaliczanych u nas do kultury aszelskiej (Kondratówka, pow.. W konsekwencji należy

Psychologia humanistyczna wskazuje terapeutom mowy nowy wskaźnik skuteczności terapii, a mianowicie osiągnięty przez jednostkę etap rozwoju zgodnie z przedstawioną

W ramach wizyty w Chojnie, Miejska biblioteka Publiczna była miejscem, gdzie odbyła się współorganizowana przez Stowarzy- szenie dyskusja na temat przywłaszczania historii

comme Ophélie.. Enfant comme Ophélie, incapable de « changer la vie », le poète ne peut que dériver, lui aussi, sur la surface du fleuve. L’image du suicide par la noyade

Ale zażądał, by poddano go egzaminom (ostrość wzroku, szybkość refleksu), które wypadły pomyślnie, toteż licencję, w drodze wyjątku, przedłużono na rok. Kilka lat

Nie opiera się na dowodach, które można sprawdzić.. Fakt można sprawdzić i