• Nie Znaleziono Wyników

Rodowód monizmu prawniczego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rodowód monizmu prawniczego"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Feliks Koneczny

Rodowód monizmu prawniczego

Człowiek w Kulturze 10, 213-225

(2)

Rodow ód monizmu prawniczego

* Artykuł opublikowany w: Myśl Narodowa Nr 35/ 1936

Metody ży cia zbiorowego w y w o łu ją pewne szeregi zjawisk, zespolo­ nych zawsze i nieuchronnie, tak dalece, iż gdy jed n o z nich dostrze­ żem y, inne z tego samego szeregu z n a jd ą się napewno tu ż obok w czasie i przestrzeni. Tak np. wiadom o k aż d em u , że biurokracja, zanik samorządu i powiększenie ciągłe ingerencji państwa aż do omnipotencji i totalności państw o w ej, zjaw iają się zawsze razem. Gdzie biurokracja znajdzie się choćby obok sam orządu , tam nieba­ wem wejdzie ona w sam orząd, zniszczy go i zacznie „ro zb u d o w y w ać" państwowość, jak tylko daleko się da, a hasło omnipotencji państwa będzie dla niej jak najbardziej pożądane. Podobnych szeregów jest więcej; wybrałem dla przykładu ten, bo najłatwiej się w nim orientować.

Mam atoli zamiar zająć się pewnym szeregiem mniej znanym, nawet wcale dotychczas nie dostrzeganym. C zło n am i jego: persona­ lizm, organizm i dualizm prawniczy — a contrario zaś: gromadność, mechanicyzm i prawniczy monizm. Nowy monizm, dla wiary równie niebezpieczny, j ak grzebany j u ż w obecnej ch w ili m onizm p rzy ro d n i­ czy; dla obyczajów gorszy od tamtego bez p orów nania, życiu p u ­ blicznemu zagrażający ruiną, a cywilizacji zagubą. Mam oczywiście na myśli łacińską.

Feliks Koneczny

Szereg, o którym mam zamiar p isać, w yw odzi się z bardzo g łę b o ­ ka i pozornie z daleka, bo aż z religii. M iejm yż na uwadze, że ze

(3)

wszystkich spraw publicznych „rzec zą" najbardziej p u b lic z n ą jest religia. A geneza szeregu nader prosta.

Chodzi o stosunek czło w iek a do Boga, o czym w rozmaitych reli- giach rozmaite panują pojęcia. Stosunek ten może być dwojaki: indy­ widualny lub kolektywny, czyli osobisty lub gromadny.

A toli wyrażenia: indywidualność, indywidualny, indywidualistycz­ ny uległy cenzurze. Trudno, w yrazy zm ieniają znaczenie. Zarzucono indyw idualizm ow i, ja k o był uprawiany ujemnie. A leż wszystko, co ludzkie, m oże być robione dobrze lub źle, dodatnio i ujemnie. U nas trafiały się doprawdy fatalne określenia indywidualizmu. Np. oświad­ czył Przybyszewski: „N ajdostojniejszym zadaniem człow ieka jest rozwijanie własnej indyw idualności, kult boskiego tonu w sobie, w y ­ dobywanie się z gromady, łam anie praw, obow iązujących duchy n iż ­ sze, bo cały postęp świata jest łamaniem praw niższych, by móc w stąp ić na w yższe szczeble doskonalenia się".

A któreż są niższe? Czy to nie pozostawione do własnowolnego, swobodnego uznania? Polskie spó źnion e wydanie Überm ensch'a nie dopisało; o ile zaś przyjmowało się, dawało skutki ujemne.

Zamiast m ów ić i p isać o indywidualizm ie dodatnim i ujemnym, obmyślił francuski filozof Renouvier „personalizm", co potwierdziła około roku 1920 komisja układająca La vocabulaire technique et

critique de la philosophie. N asuw ają się wątpliwości, czy za każdym

razem, gdy się wykryje fałszerstwo pieniędzy, należy nowe robić, ale cóż począć, skoro tamci uchwalili, a my w literaturze filozoficznej znaczymy tak mało? Niemieccy autorowie jakby na rozdrożu, pisują czasem jeszcze po staremu, np. Spranger i M ueller-Freienfels; najcie­ kawsze jednak, że takiem u zdeklarowanemu „ p e rso n a liśc ie " , ja k X .. Schuster, w y m y k a się czasem stare przyzw yczajenie. A le ro z ­ strzygnęło piśmiennictwo francuskie, nadające bądź co bądź ton obo­ zowi katolickiemu całego świata. Najnowszy głos w tej materii, X. Peillaube, brzm i stanowczo i radykalnie; np. ja k o „indyw i- dual­ ność bierze początek w materii", a personalność nie. W ielki chorąży religijnego „ruchu etycznego", Feliks Adler, proponował zaś, żeby

(4)

personalność uznać za nadbudowę indywidualności, lecz myśli jego nie podjęto.

W polskim języku ciężko tu używać wyrazów pochodzących od „osoba", i żeby nie wywoływać nieporozumień, wolę mówić z francu­ ska: personalizm. Jakimkolwiek zresztą będziemy posługiwać się wyrazem, zgodzimy się wszyscy, że najw yższym wyrazem indyw idu­ alności — p erso n aln o ści będzie zawsze: sua mente vivere — i że to trzeba p ielęg n o w a ć, a zaniedbanie tego „ist ein Unwert un d schlecht,

som it verboten ", j ak o św ia d c z a X. Schuster.

A le gdy chodzi o dociekania w zakresie stosunku cz ło w ie k a do Boga, można śmiało używać w yrażenia „osobisty".

Radykalnie w y raził się o tym Hemon: „ Toute morale est une cul­

ture de la personalne". Ów zaś Adler, żyd, bynajmniej nie mający

zamiaru zbliżać się do katolicyzmu, wywodził, jako każdy człowiek z osobna posiada w a rto ść b e z w z g lę d n ą i stanowi sam w sobie p o d ­ miot etyczny, przy czym zamyka w yw ody swe takim zdaniem: „O so b isto ść m usi b y ć zabezpieczona przed n ad u ż y ciam i i w tym sen­ sie jest uświęcona". Zdanie to brzmi zupełnie po katolicku, zaczerpnął to oczywiście z cywilizacji łacińskiej, której wpływom uległ zresztą w niejednym szczególe. Szczegół taki, przygodny, a jak dobitnie stwier­ dza identyczność cywilizacji łacińskiej z katolicyzmem!

Identyczność oczywiście obustronna. Nie ma katolicyzmu bez tej w łaściw ości ducha, k tó rą zowiemy personalizmem i runęłaby też cy­ wilizacja łacińska, gdybyśmy przestali personalizm pielęgnować. Maritain słusznie głosi, jako cechą „nowej cywilizacji chrześcijań­ skiej" musi być „uw ypuklenie znaczeniajednostki ije j sam odzielności w stosunku do środków doczesnych i politycznych".

Ale Chińczyk gorszy się naszym „upadkiem" (sic\), tak niskim, aż do „religijnego indyw idualizm u, do osobistego stosunku każdej jednostki do jej Boga". Tam tylko cesarz b y ł „synem nieba" i on tylko mógł składać ofiary i zanosić modły do „Najwyższej Istoty" i jeden był tylko ołtarz „Nieba", a był pośród pałacu cesarskiego. Nie uznaje też personalności cały buddyzm, a wyznawca religii braministycznych w ystępuje wobec swego b o żk a ja k o członek pewnego zrzeszenia

(5)

(kasty). Ten ideal gromadności dotarł do cerkwi prawosławnej i stał się podstawą kultury turańsko-słow iańskiej, tj. moskiewskiej. U nich nawet „p o c zu cie mistyczne w inno b y ć zbiorow e, nie zaś in dy w id u al­ ne" — j ak w y k a zał Jasinowski.

/Ż y d o w s k a re lig ia z a w ie ra p re d e s ty n a c ję g ro m a d n ą , g d y ż stosunek ż y d a do Jehowy je s t przyw ilejem ży d o w sk ieg o urodzenia. Ucho Jeho­ w y otwarte je s t ty lk o dla ż y d a , ja k o takiego. W y o b ra ź m y ż sobie, że katolik robiłby w każdej modlitwie zastrzeżenie, że modli się tylko ja k o np. Portugalczyk, że uznaje ty lk o j a k iś specyficznie portugalski stosunek p o m ięd zy S tw ó rc ą a stworzeniem. Co dla k ato lik a absur­ dem, stanowi arty k u ł w iary dla bram inizm u i ju d aizm u .

Osobisty stosunek do B oga siłą n a s z ą ; bo ch o ćb y zrzeszenie do­ p u s z c z a ło się n ajcię ższy c h p rz ew in ień , stosunek jed n o stk i do Boga pozostanie czystym , skoro ty lk o zła nie aprobuje. Z tego w y w o d z ą się głębie etyki katolickiej, będącej zarazem etyką cywilizacji łacińskiej.

O czy w iście w personalizm ie o d p o w ied z ia ln o ść je s t surowsza, gdy tymczasem o d p o w ied z ia ln o ść zbiorow a byw a najlepszym w y k rętem od wszelkiej odpow iedzialności.

W yrazicielam i ty ch ró żn ic są spowiedzi: kato licka w y łą c z n ie oso­ bista i szc zeg ó ło w a, a ż y d o w sk a gromadna, publiczna i ry c z a łto w o og ólnikow a. Z żydow skiej n a ś la d o w a n a je s t protestancka. A w pew ­ nym kierunku buddyjskiego „ d u ż e g o w ozu" p o ja w iła się nauka o o d ­ puszczeniu g rz ech ó w (nie bardzo zgodna z is to tą buddyzm u!) i w dalszej konsekwencji spow iedź. Z n iek tó ry ch g rz e c h ó w trzeba się sp o w iad a ć przed zebraniem zło żo n y m z dziesięciu o só b (tak samo u żydów ), lecz w m iarę ciężkości przew inień zmniejsza się ilość tych p o w iern ik ó w spowiedzi. W ielk ie zbrodnie wyznaje się w g ło s przed 25 buddam i (o czy w iście niew idocznym i) trzy razy w dzień i trz y k ro ć nocą. Są to „b u d d o w ie w yznania i przebaczenia".

Jak ż eż przy takich spowiedziach maleje św iad o m o ść osobistej odpow iedzialności! A w m iarę ja k rośnie lub maleje odpowiedzial­ ność, wzrasta lub zanika obow iązkow ość.

O tóż ja k w szystkie a w szystkie przym ioty, w ady i zalety, p o jęcia i metody czy n ó w , słow em , ja k w szystko, co ludzkie, p o d o b n ie ż i

(6)

per-sonalizm m a dwie strony życia; może się przejaw iać w życiu pryw at­ nym i w publicznym . P olityk czy politykan t, d z ia ła c z czy szalbierz społeczny , m oże p o stę p o w a ć personalnie i kolektyw nie w bardzo lic z ­ nych wypadkach. E tyka katolicka publicznego ży c ia — zatem zara­ zem metoda d z ia ła n ia cy w iliza cji łacińskiej — je s t w tej m aterii okre­ ślona dokładnie, z całą ścisłością: AJ.

„Połączenie pojęcia godności ludzkiej z m iłością bliźniego, czyli indyw idualizm u z solidaryzm em rozstrzyga o w a rto ś c i społecznej ch rz e śc ija ń stw a " — o k re śla rzecz Halban. Przeciwko oddawaniu społeczeństwa pod nadzór państwa, przeciw temu, by jednostkę po­ święcać jakim kolwiek programom społecznym czy państwowym, pro te sto w a ł j u ż dawno Janet. Schuster przypom ina, j ako p a ń stw o m a swe granice przyrodzone i nieusuwalne w praw ach indyw iduum , k tó ­ rych znosić nie m o żn a. A lb o w iem Jednostka ludzka istn ia ła w pierw , niż p a ń stw o i posiada swe przyrodzone praw a" — w o ła nasz K siąd z Prymas i dodaje: „N ie m o ż n a p o g o d zić z praw em przyrodzonym pew ­ nych współczesnych dążeń do zupełnego podporządkowania obywa­ teli celom państw ow ym , do wyznaczania obywatelom jak iejś słu żeb­ nej roli i do rozciągania zwierzchnictwa państwowego na wszystkie dziedziny życia. Regulowanie k aż d eg o ruchu obyw ateli, w tła c z a n ie w przepisy p a ń s tw a k a ż d e g o ich czynu, mechanizowanie obyw ateli w ja k ie jś globalnej i bezimiennej masie sprzecznejest z g o d n o śc ią c z ło ­ w ieka i z interesem p a ń s tw a , bo zabija w obyw atelach zdrowe poczu­ cie p ań stw o w e ... P a ń s tw o nie je s t a n ty te z ą jedn o stk i, lecz u z u p e łn ie ­ niem jej pryw atnego b y tu " . Innym i słow y, j ak czytam y w p o d rę czn ik u etyki X. Szymeczki: „O byw atele nie są w łasn o ścią państw a, lecz łą ­ czą się w państw o, by sobie ułatw ić życie".

Przytoczona tu g a rś ć sp o strz e ż e ń starczy, by w s k a z a ć , ja k o ro z ­ różnianie cywilizacji nie jest tylko jak ąś łam igłówką teoretyczną, ale posiada bardzo a bardzo w ielkie znaczenie praktyczne. W szystkie w spółczesne w ątpliw ości co do stosunku pań stw a do narodu, które zżerają siłę tw órczą narodów i zagważdżają na kontynencie Europy możliwości kulturalne, które legły paraliżem na wszelkiej przedsię­ biorczości ku rozwojowi dalszemu cywilizacji łacińskiej — powstały

(7)

nie sk ąd in ąd , ja k z obecnej mieszanki cyw ilizacyjnej w Europie (a co w Polsce, niestety, w y stę p u je w najostrzejszej form ie).

Pospolity dziś w Europie ty p czło w iek a, cyw ilizow anego tro ch ę z ła c iń sk a , tro ch ę z ży d o w sk a , w N iem czech z bizantyjska, w Polsce nadto tro c h ę po tu ra ń s k u , je s t w gruncie rzeczy acyw ilizacyjny. N ie bardzo sobie radzi ze sw ym cz ło w ie cze ń stw em ; j ak z w ie rz ą tk o m yśli ty lk o o ru i i o żerze, a w szystko inne n a k rę c a stosownie do ty ch d w ó ch jed y n y ch sw ych potrzeb. Co je m u po w szystkich ro z w a ż a ­ niach! W szelkie abstracta ani go z ię b ią ni p a r z ą — jed n ak w sprawie personalizmu czy kolektywizmu musi się decydować. A czy widział kto kiedy cho ćby jednego takiego bastarda cyw ilizacyjnego, k tó ry byłby przeciwny g ro m ad n o ści, kolektywizm owi? W szystka ich rzesza przy M arksie, po cichu (do czasu) przy Leninie. Personalizm — czują to dobrze — to dla nich trucizna. T oteż zawsze są zgodni w tym , iż ra­ dziłby utrącić Kościół, najwyższego piastuna i protektora personalizmu.

N ie n a w iść personalizm u w iedzie do m iło ści mechanizm u w życiu publicznym.

N iestety, ogół naszej inteligencji za m ało posiada orientacji w tym zagadnieniu, dziwnie pomijanym. Nie wchodzę tu w żadne roztrząsa­ nia filozoficzno-przyrodnicze, lecz ustaw iam sp ra w ę na p ła sz c z y ź n ie historycznej, a zgodzim y się u w a ż a ć za organiczne to, co powstaje i rozw ija się historyczno-ew olucyjnie; za mechanizm zaś w szystko to, c o je s t genezy sztucznej. P o d z ia ł tak i pokryw a się najzupełniej z apo- sterioryzmem i aprioryzm em . To pewna, że aprioryzm w y d a w a ć m oże tylko mechanizmy

Takim to największym mechanikiem był Konfucjusz. Triumfował z podniesienia m o ra ln o śc i p łc io w e j, gdy skutkiem odpowiedniego nakazu mężczyźni chodzi inną stroną ulicy, a kobiety inną. Mawiał: „Gdybym posiadał władzę królewską, nie potrzebowałbym więcej, jak jednego pokolenia, żeb y z a p a n o w a ła w szęd zie cnota". O b jeż d żał w ięc dwory współczesnych chińskich monarchów dzielnicowych, a Menu- cjusz ro b ił później to samo — szu k a ją c „in g eren cji" po swojej m yśli. N aw et m uzyka z a le ż a ła od w ła d z y ; tym bardziej kalendarz, pismo i ceremonie stosownie do obranego przez ja k ą ś d y n astię „sy stem u k a ­

(8)

lendarzowego". B yły do w yboru trzy systemy „in sty tu cji": czarne, b iałe, czerwone, zwane tak od przepisanej m a śc i z w ie rz ę c ia ofiarnego w ielkiej ofiary, składanej niebu przez cesarza. Od trafn o ści doboru mogły zależeć ważne sprawy państwowe i to wmawiano w ogół! For- m alistyka nade w szystko, bo p a ń stw o u w a ż a li za mechanizm, k tó ry da się rozm aicie n a k rę c a ć , ale n a k rę c a n y b y ć m usi. N ie w idziano innego w y jścia, nie znano innych metod.

N ie ty lk o K onfucjusz i nie ty lk o w C hinach p o s z u k iw a ł monarchy, k tó ry b y p o słu c h a ł filozofa. Ta metoda w stosunku do spraw p u b lic z ­ nych trw a j u ż p ó łtrz e c ia ty s ią c a lat. C óż innego ro b ił np. Hoene- Wroński, pukając wciąż do monarchów od Paryża do Petersburga?

W Chinach nauczono się wcześnie, jak to właściwie należy robić: Sławny komentarz do księgi Konfucjusza „W iosna i jesień", ułożony przez Tong-Czong-Szu (175-105 przed C hr.) z a w ie ra ł tro c h ę k ry ty k i przeciw ko rz ą d z ic ie lo m , b y ł tam naw et osobny ro z d ział o biedzie i rozrzutności (coś jakby o „ściskaniu pasa", o „surowym życiu" itp .). Skazano autora n a śm ierć, a g d y g o je d n a k u ła s k a w io n o ,n ig d y ju ż n ie występował z twierdzeniem, jakoby w postępowaniu rządu należało coś zmienić. Tematy u góry niepożądane znikły w ogóle z piśm ien­ nictw a chińskiego. W metodzie rz ą d ó w m echanicznych ta k i brak n a­ rzekań stanowi dowód, j ako nie ma widocznie powodów do narzekań i rzecz ubita. Sprawę przykręcono gruntownie na długi szereg pokoleń.

„M echanika" ta nie jest n iezn an ą Europie!

P ań stw o m oże tedy b y ć organizmem lub mechanizmem. P a ń stw o zaś musi stawać się mechanizmem, jeżeli wychyla się ze wspólnoty cywilizacyjnej ze społeczeństwem (narodem). Ciężka to klęska dla p o w sz e c h n o śc i, gdy nastanie ta k i ro z ła m p o m ięd zy narodem a p a ń ­ stwem. Pomieszanie organizm u a mechanizmu n astęp u je natenczas często i w e w szystkich d z ia ła c h ż y c ia zbiorow ego, a n a s tę p s tw a tego są absurdualne, a wielce tragiczne. O rganizm a mechanizm w y m a g a ją innych m etod i odmienne są ich w arunki powodzenia. N a d o b itk ę inna je s t etyka organizm u (ro zleg ła, wszechstronna), a mechanizmu (ciasna, u ła m k o w a ). T o te ż mieszanina posiada w ła sn o śc i tru jąc e. Zatruwa i naród i państwo.

(9)

Ponieważ m oralność rozwija się przez obowiązkowość dobrowol­ nie uznaną, ten samym tedy wykwita moralność ze społeczeństwa a nie z państwa, które nie dopomoże etyce swymi sankcjami. Jeśli państwo ma być gdzieś mechanizmem, dążyć będzie do wszelkich u p ro sz c z e ń p ro b le m ó w ż y c ia publicznego, gdy tym czasem organizu­ je m y , im bardziej ro z w in ię te , ty m mocniej się ko m pliku j ą. Praw dziw ie p o w ie d z ia ł D o b o szy ń sk i: „n ie doktrynerskie uproszczenie, ale bo ­ gactwo form ż y c io w y ch — to sta ła dewiza w u stroju narodow ym ". A zatem etyka się ta k ż e kom plikuje, a mechanizm tego w ła śn ie nie znosi. N ie znosi ró w n ie ż nigdy ża d n y ch w ą tp liw o śc i czym to te ż na­ k rę can y b y ć m usi ślepym p o słu sz e ń stw e m i to je s tje d y n a w nim cno­ ta, s ta rc z ą c a zazwyczaj za c a łą m o raln o ść. M a m echanizm swoje racje i to niezaprzeczalne, ale są one całkiem inne, n iż u o rg a n iz m ó w , a wnoszenie metody mechanistycznej w organizm m usi się skończyć zatruciem organizm u, a zepsuciem mechanizmu. N ie trzeba m ieszać!

W szystkie zaś rew olucje, od A lb ig en só w poprzez „ w ie lk ą " fran cu ­ sk ą aż do bolszewickiej (w R osji czy w H iszpanii) m y śla ły apriory- stycznie i d ziała ły mechanicznie. P rz e w ró t z gó ry p rz e m y śla n y obm y­ śla mechanizmy, którym i chce się p osługiw ać.

Mechanizm nie wytworzy moralności, oświaty ni dobrobytu, a je ż e li gdzie p a ń s tw o je s t mechanizmem i mechanizm p ań stw o w y otoczy te składniki ż y c ia zbiorow ego, te trz y je g o siły sw ą „o p iek ą ", biada im , bo grozi im upadek. Trudno żeby mechanizm m ia ł rz ąd zić organizmem; znaczy to o d d ać go m echanizm owi n a p a stw ę . A p a ń ­ stwo odbierające społeczeństw u sam ąm o ż eb n o ść ruchu, modne obec­ nie p a ń s tw o totalne m usi b y ć ty m bardziej mechanizmem. „ W ó w cz as też coraz częściej z a c h o d z ą sytuacje, w toku k tó ry c h naruszanie ist­ niejącego p o rz ą d k u prawnego i u tartych norm o b y cz ajo w o ści staje się nakazem sumienia" — w czym wszyscy ludzie norm alni i m y ślący zgodzą się z prof. Krzyżanowskim.

T akim i drogam i idzie się od personalizm u do organizm u, a od gromadności do mechanizmu; ale jesteśm y dopiero w połowie drogi.

Ponieważ gromadność nie potrafi utrzym ać ładu, choćby tylko ład u ż y c ia powszedniego, inaczej ja k mechanicznie, m usi z m ierzać do

(10)

u p ro sz cze ń w e w szystkim , do pewnego rodzaju skrótów w ży ciu zb io ­ row ym . T o też w y stęp u je zaciekle przeciw tem u, co najbardziej to życie różniczkuje, najwięcej wprowadza odmienności, najwięcej w y ­ tw arza ro z m a ito śc i — a przez to najw ięcej w ym aga inteligencji, by się w ty m nie z g u b ić — przeciw o d rę b n o śc i praw a prywatnego a p u ­ blicznego. Jest to z a w iło ść p rz e k ra c z a ją c a siły u m y sło w e „ m e ­ chaników".

Dualizm prawny stanowi cechę cywilizacji łacińskiej, stanowi dla nas dogmat cyw ilizacyjny. M onizm praw ny (trzeba w p ro w a d z ić ten term in techniczny) tw orzy kontrast i tej cy w iliza cji i zarazem etyki katolickiej. Jest nieprzyjacielem tedy K o ś c io ła i n aro d ó w przez K o ­ ściół „wychowanych". Jeżeli nie mamy zginąć, musimy dbać o za­ chowanie dualizm u prawnego.

M onizm praw ny stanowi wynalazek cy w iliza cji tu ra ń s k ie j, je s t to — rzecby m ożna — dżingischańska filozofia prawa.

W cywilizacji turańskiej władca był i jest właścicielem całego p a ń stw a , w szystkich i w szystkiego, a c a ła lu d n o ść znajduje się u n ie­ go w niewoli. M oże on, o ile jego łaska, dopuścić innych do jakiejś formy w łasn o śc i i do w o ln o ści osobistej, lecz jed no i drugie zawsze tylko do odwołania. To właśnie stanowi cechę tej cywilizacji. W takim systemie zachodzi am plifikacja praw a pryw atnego a d infininitum na rzecz w ład c y i w y łą c z n o ść praw a pryw atnego tak dalece, iż praw o p ań stw o w e z pryw atnego się w y w odzi i na pryw atnym się opiera, słow em , n a stęp u je w c h ło n ięcie praw a publicznego przez prywatne. A le podm iotem tego praw a, w zasadzie je d y n y m je s t w ład c a, wszyscy zaś inni stanowią tylko przedmioty. W niektórych państwach turań- skich istnieje sz c z e b lo w a to ść w łaśc ic ieli. W ła d c a u d z ie la praw a w ła ­ sności wielmożom, ci znów od siebie mniejszym wielmożom — ale to wszystko do odwołania, które może nastąpić każdej chwili. Jakoż odebranie praw tem u lub owemu w ielm o ży je s t czym ś pospolitym , taki traci praw o w ła sn o śc i i staje się niew olnikiem w ład c y w jednej chwili.

T rafia się zestawienie podobnych s z c z e b lo w a to śc i z łaciń sk im systemem feudalnym. M ylne to mniemanie. W europejskim daw nym

(11)

feudalizmie nie sz c z e b lo w a to ść sama stan o w iła cechę z a sad n iczą , której obecność byłaby ju ż dowodem feudalności; lecz cechę taką stanowi w zajem ność. Jeżeli gdzie istn ia ł kiedykolw iek „ k o n tra k t spo­ łe c z n y ", to ć chyba w zachodnim feudalizmie. Obie strony kontraktu- ją c e , senior i wasal, przy jm o w ali wzajemne w z g lęd em siebie praw a i obowiązki; gdy tymczasem ta szczeblowatość turańska składa się z samych tylko praw władcy i z samych wyłącznie obowiązków w iel­ moży. Nie każda szczeblow atość je st feudalizmem.

W ielce z a jm u ją c a je st obserwacja, ja k się ta p a ń stw o w o ś ć tu r a ń ­ ska p rz y jm o w a ła w m o sk ie w sz c z y ź n ie , na terenach dawnej „wszystkiej ziemi rostowskiej" i późniejszego „Zalesia". Posłużyła tu między innymi instytucja „zakupów", tj. najmitów pobierających w rolnictw ie i w handlu wynagrodzenie z gó ry za sw ą p ra c ę n a cudzy rachunek, ta k ż e na rachunek obcego księcia. Dotychczas w Chinach, w Korei i we wschodniej Syberii płaci się najmitę z góry za całą ro­ botę. O takie „zakładniczestwa" powstawały najczęściej antagonizmy pomiędzy M oskwą a W ielkim Nowogrodem; przez półtrzecia wieku wstawiało się tę kwestię we wszystkie układy. Iwan Kaleta wprowa­ dził „zakładniczestwo" pomiędzy osoby stanu książęcego i wszczął obroty handlowe praw am i k sią ż ę c y m i, u d zielając p o ż y c z e k n a ich zastaw w sąsied n ich k się stw a c h . Prawem pryw atnym , nabyw anym wobec obcych poddanych, p rz y g o to w y w a ł zabory m oskiewskie. K s ią ­ żę był uprzywilejowanym właścicielem ziemskim, właścicielem w swym w łasn y m k się stw ie , a zw ierzchnictw o nad potom kam i daw­ nych drużynników utrzym ywał nadawaniem używalności „sei" ksią­ żęcych. Z turańskiej również cywilizacji zaczerpnięto zasadę „k o rm le n ia ", t j . nadanie u rz ę d n ik o w i k siążę cem u praw a, by go żyw ił sam u rz ą d b ez p o śred n io . W szystko to, tu d zież inne jeszcze w ła ś c iw o ­ ści, z których wyrosło moskiewskie „samowłastie", dokonywało się na zasadach praw a prywatnego. W ym ow nego św ia d e c tw a d o sta rc z a ją wszystkie trzy redakcje „ P ra w d y R uskiej"; w pierwszej nie m a w ogóle m ow y o k sięciu , w drugiej je s t on uprzyw ilejow any p o śró d sąsiadów , a w y rządzone jego gospodarstwom szkody po d leg ają karom w y ż sz y m , i tej cechy w ła śc ic ie la opartego na praw ie pryw atnym nie

(12)

traci w redakcji trzeciej. R ozw ój praw a pryw atnego d o k o n y w a ł się ciągle i sięg n ął j u ż daleko, kiedy publicznego jeszcze nie b y ło n a Z a ­ lesiu. B u d o w a p a ń s tw a lw a n a lll (1462-1503) o d b y w a ła się w ybitnie i dobitnie li ty lk o n a praw ie pryw atnym , w yolbrzym io ny m do u ży tk u władzy.

T u ra ń s k a cy w ilizacja zm ierza do tego, by k aż d eg o m ie sz k a ń c a kraju uważać za zawisłego osobiście od władcy. Prawo prywatne w ład cy wobec lu d n o ści staje się praw em publicznym , lecz nie je s t ono czym ś o d rę b n y m od prywatnego, zasadniczo ró żn y m , lecz ty lk o ro z ­ b u d o w ą pryw atnego dla in teresó w w ład c y . Jest to tu ra ń s k i m onizm prawny.

Obecnie, za dni naszych, powstaje w Europie m onizm praw niczy nowy, m etodą zupełnie odwrotną, niż w turańszczyźnie. Kontynent europejski zm ierza do zniszczenia p raw a pryw atnego przez publiczne, m ianow icie przez praw o p a ń stw o w e , bezetyczne, a w im ię omnipoten- cji państwa. Apriorycznie określa się, ja k ą ma być państwowość i gnębi się personalizm w im ię g ro m a d n o śc i, byle zm u sić do poddania się koncepcjom p o w z ię ty m z g ó ry , koncepcjom sztucznym, k tó ry m ży c ia udziela sama ty lk o przemoc.

Słusznie zwrócił uwagę prof. Krzyżanowski, jako za dni naszych „zaciera się różnica między prawem prywatnym a publicznym, m ię­ dzy podatkiem a dobrowolną składką czy ofiarą". Niestety, m ożna ju ż p o w ia d a ć to samo ta k ż e o innych dziedzinach praw a i ży cia, o dzie­ dzinach coraz liczniejszych. Jeśli się nie ockniemy n a czas z tego u j ­ m ow ania sprawy publicznej doprawdy „do g ó ry nogam i", wpadniemy w m onizm praw niczy, p o leg ający n a w y łą c z n o śc i praw a publicznego. A rozstrzygać o tym , co jest prawne, będzie pięść.

Dziś obrońcom cywilizacji łacińskiej wypada bronić nie publicz- n eg o ju ż praw a, ale pryw atnego, żeby nie z o sta ło p o ż a rte przez w y p a­ czone praw o p a ń stw o w e . Gdy bow iem om nipotencja p a ń s tw a obejmie w ład z ę nad w szelkim i sprawami dotychczasowego praw a prywatnego, pozyszcze zarazem moc ograniczania go, m odyfikow ania i suspendo- wania. W praktyce b ęd zie to pozostawione „sw o b o d n e m u uznaniu" każdego u rzęd n ik a w przydzielonym mu zakresie.

(13)

A w teorii nie będzie innego w yjścia teoretycznego, ja k uznać, że w szystkich i wszystko pozostaw ia się do swobodnego uznania w ładcy , k tó rem u nada się też konsekwentnie praw o dowolnego dyspo­ nowania wszystkim i wszystkimi. W ychodzi więc w końcu najzupeł­ niej na turańszczyznę, choć się zaczęło z przeciwnej strony; całe p ań ­ stwo i cała ludność będąjak b y pryw atną w łasnością głowy państwa.

Czy tędy droga do p o stęp u w cyw ilizacji łacińskiej? Czy tym szla­ kiem idzie się do postępu m oralności, oświaty, dobrobytu? Etyka cywilizacji łacińskiej, tj. etyka katolicka nie leży bynajmniej na linii równoległej z o m rn p o /4c ją _ p a ń stw a , nie m oże przeto pogodzić się z ż a d n ą z konsekwencji takiej p ań stw o w o śc i; ani z etatyzmem, ani z biurokratyzm em , ni z elephantiasis u staw o d a w czą , ni też z ex lex podczas pokoju. Etyka naszej cyw ilizacji zmierza i zm ierzać m usi ku sam orządowi, ażeby państw o było oparte na społeczeństwie, by mu nigdy nie zbrakło sił ożyw czych, które tylko ze społeczeństwa czerpać m oże. A znamiennym, lecz bynajmniej nie przygodnym łączeniem się p rzejaw ó w sił ży cia zbiorowego, tej samej zupełnie drogi, co etyka, trzym a się sprawa o św iaty i dobrobytu... ogółu.

Wszelki krok, któryby odsuw ał państw o od omnipotencji, będzie zarazem krokiem p o stęp u dla etyki, ośw iaty i dobrobytu.

Twierdzenie to tyczy się bądź co bądź tylko cyw ilizacji łacińskiej. N ie zamierzam d eb a to w ać nad tym , czy w innych cyw ilizacjach ro z­ wijają się należycie te trzy siły, lecz pragnę tylko jasno postaw ić sprawę przynależności cywilizacyjnej. D ojakiej cyw ilizacji zalicza się Polak, w jakiej ma się w yrabiać państw o polskie, ja k ą cywilizację mamy u p ra w iać w szkolnictwie publicznym itp. A m oże to wszystko m a być acywilizacyjne? M o ż n a i tak, je ż e li się samemu je s t acy w ili- zacyjnym. Trzeba się atoli z a sta n o w ić nad tym , ja k o acyw ilizacyjno ść łączy się z b ez ety czn o śc ią, a na takie rezultaty czy kto przystanie?

W imię więc kultury polskiej, stanowiącej historyczną część łaciń­ skiej cy w ilizacji, musimy p rz eciw ić się mechanizowaniu ży c ia p u ­ blicznego, staw ać w obronie żyw ego organizmu, a do tego w szystkie­ go fundamentalnym w arunkiem je s t pielęgnow anie personalizmu. To czyn iąc, stajemy tym samym w opozycji przeciw stosowaniu

(14)

w życiu zbiorow ym metody apriorycznej, a przysparzamy powodze­ nia metodzie aposteriorycznej.

Przeprowadzony tu rod ow ód m onizm u prawniczego m ieści w so­ bie ostrzeżenie; oby tkw iła też w nim zachęta do łacińskiego ujmowa­ nia m yśli i czynu.

D zieła tu cytowane (w porządku chronologicznym)

Paul Janet: P hilosophie du bonheur, Paris 1863;

Confucius et Menucius: Les quatre livres de philosophie morale et politique de

la Chine Traduit du chinois p a r M. GPauthiers, Paris 1890;

Kung-fu-tse: Gespräche (Lunyu). A us dem chinesischen verdeutscht underla-

euterl von R ichard Wilhelm, Jena 1910;

Stanislaw Przybyłowski: Szlakiem duszy polskiej, Poznań 1917; Felks Koneczny: Dzieje Rosji, tom I, Warszawa 1917, tom U, Wilno 1929;

Richard Mueller-Freienfels: Philosophie der Individual! taet. Zweite durchgese­

hene Auflage, Leipzig 1923;

Felix Adler: Ethische Lebensphilosophie, dargestellt in ihren Hauptlinien.

Autorisierte Uebersetznug aus dem Englischen von O. Ewaldundl. Matuschka,

Muenchen 1926;

Louis de la Valee Poussin: La morale bouddique, Paris 1927;

Eduard Spranger: Lebensformem. Geistwissenschaftliche Psychologie und

Ethik der Persoenlichkeit. Sechste Auflage, Halle 1927;

hena Gałęzowska: Na rozdrożu socjalizmu, Łódź 1928;

Camille Hemon: Essai sur la philosophie des moeurs, Paris 1929;

Joh. В. Schuster SJ: D er unbedingte Wert des Sittlichen. Eine moralphilosophi­

sche Studie, Innsbruck 1929;

Adam Doboszyński: Gospodarka narodowa, Warszawa 1931;

Ks. Prymas August kardynał Hlond: O chrześcijańskie zasady życia państwo­

wego, Płock 1932;

Kang-Woo: Les trois théories politiques du Tch 'ouen Ts 'ieou, interprétées par

Tong Tchong-Chou d ’après les principes de l'école de Kong-Yang, Paris 1932;

Bogumił Jasinowski: Wschodnie chrześcijaństwo a Rosja na tle rozbioru pier­

wiastków cywilizacyjnych Wschodu a Zachodu, Wilno 1933;

Adam Krzyżanowski: Moralność współczesna, Kraków 1935; Jakub Maritain: O nową cywilizacją chrześcijańską, Lublin 1935; Peillaube: Caractère et personnalité, Paris 1935.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Święcenia kapłańskie przyjął w 1060 roku, a dwanaście lat później, po śmierci biskupa Lamberta około 1070 roku został biskupem Krakowa.. Dał się poznać jako pasterz

Nie sposób więc traktować rozma ­ itych koncepcji i systemów teologicznych inaczej, jak tylko jako nieopartych na niczym, czczych spekulacji, zwłaszcza gdy zważyć, że da

Kolejnym ważnym socjolo- gicznym pojęciem – którego treść na naszych oczach zmienia się w sposób niezwykle istotny – jest pojęcie uspołecznienia, defi niowanego

Nie- dawno minister zdrowia (ten sam, który jako prezes NIL domagał się dwóch średnich krajowych dla leka- rzy bez specjalizacji) zapowiedział, że podwyżek dla lekarzy

Chcąc zmniejszyć liczbę urzędników, trzeba ograniczyć liczbę spraw, jakimi się oni zajmują?. W tym zakresie nasz rząd działa jednak dokładnie odwrotnie, przy czym

Opracowanie i wdrożenie kompleksowego systemu pracy z uczniem zdolnym. Policz się

Wspólne zastanawianie się, jakie punkty powinny znaleźć się w planie charakterystyki (uczniowie wymieniają takie punkty, jak: przedstawienie bohatera, wygląd

— Postacie lekooporne — risperidon lub bupropion są dodawane alternatywnie do terapii lekami z grupy SSRI; w Stanach Zjednoczonych, według FDA [1], najpowszechniej stosowaną