• Nie Znaleziono Wyników

Udział Wincentego Rzymowskiego w początkach działalności ONZ (1945-1946)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Udział Wincentego Rzymowskiego w początkach działalności ONZ (1945-1946)"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T 1 S L O D Z I E N S I S

F olia Histórica 78, 2005

L u c y n a C h m ie le w s k a

U D Z IA Ł W IN C E N T E G O R Z Y M O W S K IE G O W P O C Z Ą T K A C H D Z IA Ł A L N O Ś C I O N Z (1945-1946)

W incenty R zy m o w sk i1 był m inistrem spraw zagranicznych R zeczypos-politej Polskiej w okresie od 2 m a ja 1945 d o 5 lutego 1947 r. Pełnił swoją funkcję w dw óch rz ąd ac h - R ządzie Tym czasow ym i Tym czasow ym R zą-dzie Jed n o ści N a ro d o w ej (T R JN ). L a ta 1945-1947 są w h isto rio g rafii określane ja k o tzw. okres przejściowy, który znam io n o w ała słabnąca w spółp ra ca w ielkich m ocarstw , niedaw nych koalicjantów S tanów Z jed n o czo -nych, W ielkiej B rytanii i Z w iązku Sowieckiego n a tle spraw E u ro p y , zaś n a g ru n cie polskim - k ształto w a n ie granic p a ń stw a , p ró b y tw o rzen ia system u koalicy jn eg o z udziałem an ty k o m u n isty czn ej opozycji (P olskie S tro n n ictw o L udow e, S tro n n ictw o P racy), p rz y g o to w a n ia d o w yborów , a przede w szystkim stopniow e um acnianie władzy przez kom u n istó w p o lskich (P olska P a rtia R o b o tn icza P P R ), uzależnionych w pew nym , tru d -nym d o sprecyzow ania, stopniu od dyrektyw kierow nictw a Z S R R . W m iarę upływ u czasu co raz bardziej w idoczna staw ała się g lo b aln a polaryzacja p o lity c z n a , z a p o w ia d a ją c a z im n o w o je n n ą ryw alizację d w óch m o c a rstw - S tanów Z jednoczonych i Z w iązku Sowieckiego, reprezentujących odm ien-ne, w rogie sobie system y polityczne.

Pełnienie przez W incentego R zym ow skiego funkcji m in istra spraw za-granicznych R P zbiegło się z pow staniem i p oczątkam i działalności O N Z . A rtykuł niniejszy trak tu je o wizycie Rzym owskiego w S tanach Zjednoczonych w październiku 1945 r. celem p o d p isan ia K a rty N a ro d ó w Z jednoczonych o raz o w ystąpieniach polskiego m in istra n a forum O rganizacji podczas

1 W incenty Rzym ow ski (1883-1950) publicysta, pisarz, jeden z założycieli przedwojennych K lu bów D em okratycznych i Stronnictwa Dem okratycznego, kierownik resortu kultury i sztuki w P K W N , minister kultury i sztuki w Rządzie T ym czasow ym (1 1-1 V 1945), minister spraw zagranicznych w R ządzie Tym czasow ym i Tym czasow ym Rządzie Jedności N arodow ej (2 V 1945-5 II 1947), minister bez teki (1947-1950) w rządzie Józefa Cyrankiewicza. Szczegółow e inform acje na tem at tej postaci zawiera biogram autorstwa Ludw ika H assa (R zym ow ski W incenty, [w:] P o lski słownik biograficzny, t. 34, W rocław -W arszaw a-K rak ów 1992-1993, s. 213-219).

(2)

pierwszej i drugiej części I sesji Z g rom adzenia O gólnego w ro k u 1946, ja k też o opiniach prasy em igracyjnej na tem at osoby R zym ow skiego, jego zach o w an ia i wypowiedzi.

W izyta w S tanach Z jednoczonych i W ielkiej B rytanii jesicnią 1945 r. była je d n ą z w ażniejszych p o d ró ż y zagran iczn y ch R zym ow skiego ja k o m in istra spraw zagranicznych. Celem m iał być akces Polski do O rg an iza-cji N a ro d ó w Z jednoczonych, w yrażony podpisem m in istra , o ra z rozm ow y z B ry ty jczy k a m i n a te m a t p o w ro tu d o k ra ju P o lsk ic h Sił Z b ro jn y c h i p o lsk o -b ry ty jsk ic h kw estii fin an so w y ch z cz asu w ojny. P ro b le m y te należały d o tru d n y ch i drażliw ych, czyniły też stosunki polsko-brytyjskie n a p ię ty m i. P o lity c z n e to u rn e e m in istra , ja k się w y d aje, było n iełatw e z pow odu nieufności św iata zachodniego w obec polityki Z w iązku Sowiec-kiego, przez p ryzm at której postrzegano rów nież d ziałan ia rz ąd u w a r-szaw skiego. Isto tn e jest też to, iż R zym ow ski, ja k o re p rez en tan t rządu, po raz pierw szy znalazł się w centrum uwagi. O sobiście m iał się teraz spo ty k ać się z przedstaw icielam i innych rządów , prow adzić z nim i ro z -m ow y, w ygłaszać prze-m ów ienia — bacznie zaraze-m obserw ow any przez polityków i za ch o d n ią prasę, k o rzystającą d o woli z dobro d ziejstw wol-ności słowa. Zw ażyw szy n a to, iż R zym ow ski w yjeżdżając z W arszaw y otrzy m ał instrukcje odnośnie do wypowiedzi i zachow ania, był to więc praw dziw y sp raw dzian jego um iejętności dyplom atycznych, k tó ry - ja k się okazało - nie w ypadł im ponująco. M ocodaw cy nie m ogli m u w praw dzie zarzucić niesubordynacji, ale jego w izerunek ja k o p o lity k a i osoby w yraź-nie n a tym ucierpiał.

K onsekw encją ustaleń jałtańskich i brak u jednom yślności trzech m ocarstw było, ja k w iadom o, niezaproszenie żadnego z dw óch polskich rządów na kongres założycielski O rganizacji N aro d ó w Z jednoczonych w San F rancisco. U dział w konferencji Stany Z jednoczone i W ielka B ry tan ia przew idyw ały d la zreorganizow anego R ządu Tym czasow ego, skład k tó reg o m iał zostać poszerzony o polity k ó w em igracyjnych i przyjąć nazw ę R ząd u Jedności N arodow ej. Zw iązek Sowiecki n ato m iast d o m ag ał się uczestnictw a p rz ed -stawicieli działającego w ów czas R ządu Tym czasow ego. D o d n ia otw arcia obrad w San F rancisco, tzn. do 25 kwietnia 1945 r, R ząd Jedności N arodow ej je d n a k nie pow stał. J a k w iadom o, stało się to d o p iero 21, a form alnie 28 czerw ca. N ie zap ro szo n o też delegacji z W arszaw y ani rep rezen tan tó w polskiego rz ąd u em igracyjnego. G dy je d n a k 21 czerw ca nadeszła z M oskw y w iadom ość o p o w stan iu R ząd u T ym czasow ego Jedności N a ro d o w ej na czele z E dw ardem O sóbką-M oraw skim i Stanisławem M ikołajczykiem ja k o jednym z w iceprem ierów , 23 czerw ca zw ołano posiedzenie ko m itetu kierow niczego konferencji, złożonego z szefów delegacji, podczas k tó reg o przedstaw iciel S tanów Z jednoczonych E dw ard Stettinius za p ro p o n o w ał, aby p o zo -staw iono w olne m iejsce na podpis delegata Polski i tym sam ym uczyniono

(3)

ją jed n y m z państw -założycieli O N Z . U roczy sto ść p a ra fo w a n ia K a rty p rzez 50 p a ń stw i za m k n ięcie k o n fe re n c ji m iały m iejsce 26 czerw ca 1945 r .2

W d n iu 10 października 1945 r. R zym ow ski udał się d o S tanów Z jed-n oczojed-nych, by w p o zo staw io jed-n y m pod K a rtą N a ro d ó w Z jed jed-n o czo jed-n y ch pustym m iejscu złożyć podpis w im ieniu R zeczypospolitej Polskiej. T o w a -rzyszył m u d y re k to r D e p a rta m e n tu P olitycznego M S Z Jó z e f Olszewski w ran d ze m in istra pełnom ocnego oraz żona Irena. D o W aszy n g to n u przy-byli 14 października. W planach były też rozm ow y z sekretarzem stanu Jam esem B yrncsem , liczono rów nież n a spo tk an ie z prezydentem Ila rry m T ru m a n e m 3. D w a dni później, 16 października, R zym ow ski p o d p isał K a rtę i w im ieniu rz ąd u złożył specjalne ośw iadczenie4. R ad a M inistrów uchw aliła bow iem w d n iu 5 października przedstaw iony przez w icem inistra Z y g m u n ta M odzelew skiego tek st deklaracji, k tó rą po akcesie do O N Z m iał wygłosić R zym ow ski. W yrażała o n a stosunek T R JN do pow stałej organizacji i była - ja k stw ierdzał M odzelew ski - swego ro d zaju re k o m p e n satą za to, że Polacy z W arszaw y nie m ogli wypowiedzieć się na tem at p ro jek tu statu tu O N Z , opracow yw anego n a konferencjach w D u m b a rto n O aks w ro k u 1944, na którym to projekcie o p a rta została K a rta N a ro d ó w Z jednoczonych. O becnie zaś p ro p o n o w a n ie jakichkolw iek popraw ek było ju ż niem ożliw e5. Satysfakcją d la rz ąd u w arszaw skiego było więc ośw iadczyć ustam i m in istra R zym ow skiego, iż naró d polski z racji, iż złożył d an in ę krw i na w szystkich fro n ta c h o statn iej w ojny, spodziew ał się rów nego z innym i n a ro d a m i tra k to w a n ia w dziele budow y now ego p o rz ąd k u św iata i u trw a la n ia pokoju o raz że oceniał pozytyw nie system bezpieczeństw a zbiorow ego, którego założenia zostały zaw arte w K arcie. Z naciskiem p o d k re śla n o je d n a k , iż pokój w E u ro p ie d a się utrzym ać tylko pod w arunkiem nienaruszalności polskich granic, ustalonych w P oczdam ie i M oskw ie, a tak że - oparcia ustrojów w szystkich państw n a szerokich pod staw ach dem okratycznych

1 (JZ), N arodziny O N Z , „Za W olność i Lud” 1980, nr 17, s. 7; H . B a r t o s z e w i c z , O d Ja łty do San Francisco. W okół spraw y udziału Polski w Konferencji N arodów Zjednoczonych, „Zeszyty N au kow e Wyższej Szkoły N auk Społecznych" 1980, nr 3, s. 139142; P. C h m i e -l e w s k i , P oczą tk i działa-lności P o-lski iv O N Z , „A cta Universitatis Lodziensis” 1982, Fo-lia historica” 9, s. 106-108; A. M . B r z e z i ń s k i , P olityka p olska wobec kształtow ania się idei O N Z (1 9 4 1 -1 9 4 5 ), [w:] H istoria dyplom acji polskiej, t. 5, 1939-1945, red. W. M ichow icz, W arszawa 1999, s. 701, 709-710.

3 W yjazd min. W incentego R zym ow skiego do Stanów Zjednoczonych, „R zeczposp olita” , 11 X 1945, nr 276, s. 1; Min. R zym ow ski p rz y b y ł do W aszyngtonu dla podpisania Statutu O rganizacji N arodów Zjednoczonych, ibidem, 15 X 1945, nr 280, s. 1.

4 Podpis Polski, „R zeczposp olita” , 18 X 1945, nr 283, s. 1.

3 Archiwum A kt N ow ych (A A N ), Urząd Rady M inistrów , cz. 5, Biuro Prezydialne, Protokoły posiedzeń R ady M inistrów R JN , t. 3, sygn. 2 9 0 /5-1099, mkf. 23 156, Protokół nr 13/57 posiedzenia R ady M inistrów RJN z 5 X 1945 r., k. 432.

(4)

z w yelim inow aniem wszelkich „o śro d k ó w faszystow skich” , m ogących stać się w przyszłości przyczyną p erturbacji politycznych i do p ro w ad zić d o nowej w ojny6.

T a nieprzew idziana program em d eklaracja zaskoczyła zach o d n ich d y p -lo m ató w i o b serw ato ró w politycznych. Sam R zym ow ski był tym faktem przejęty i d u m ny. „W ygarnąłem im p raw d ę” - zwierzał się u k o n ten to w an y Józefowi W iniewiczowi7. N a łam ach „T he New Y ork T im es” zinterpretow ano ośw iadczenie ja k o zuchw ałe ostrzeżenie W arszaw y, m ów iące, iż pokój i bezpieczeństw o w E u ro p ie nie będą m ożliw e, d o p ó k i polskie granice u stalone w P oczdam ie - ja k w iadom o tylko tym czasow o - nie p o zo stan ą n ienaruszalne. D e k la rac ja sugerow ała więc pew ną nieustępliw ość W arszaw y w kwestii granicy polsko-niem ieckiej. N ic d o k o ń ca ro z u m ian o też, co R zym ow ski m ia ł n a m yśli m ów iąc o „ o śro d k a c h fa szy sto w sk ich ” , za-grażających pokojow ej stabilizacji8. P rasa am erykańska snuła przypuszczenia, iż obecny przy akcesie Polski d o O N Z Jam es Byrnes o raz wyżsi urzędnicy adm inistracji Białego D o m u nie zaprotestow ali przeciw sform ułow aniom deklaracji, gdyż byli głęboko przekonani, iż żadne enuncjacje nie zm ienią faktu tymczasowości granicy polsko-niemieckiej d o czasu konferencji pokojowej w spraw ie N iem iec. W ram ach kom entarzy pisano też, iż rząd polski m iast troszczyć się o stan dem okracji w innych krajach, pow inien najpierw zadbać o stosunki we w łasnym państw ie - zagw arantow ać w olność słow a, otw orzyć się n a zagranicznych koresp o n d en tó w , przeprow adzić w olne w ybory9.

W piątym d n iu swego p o b y tu w W aszyngtonie, 18 paźd ziern ik a, polski m inister sp o tk ał się z dziennikarzam i. Licznie reprezen to w an a była zwłaszcza p rasa am erykańska. Podczas przeszło godzinnej konferencji zad an o R zym ow -skiem u wiele p y tań , w tym - ja k sam to określał - były też za p y tan ia „złośliw e” . O gólne w rażenie żurnalistów było niekorzystne. Z raziło ich to, iż polski m in iste r w y pow iadał się nierzetelnie, k u rczo w o trzy m ając się stan o w isk a sow ieckiego. Ja k o pierwszy zab rał głos przedstaw iciel sowieckiej agencji TA SS, zapytując, czy rozparcelow ane zostały ju ż posiadłości ju n k ró w w P ru sach W schodnich. P ytanie to, uznane za „z am ó w io n e” , pozw oliło R zym ow skiem u w ystąpić z długą m ow ą, opisującą decyzję p ań stw a o p rze-kazaniu ziemi niemieckich właścicieli polskim chłopom jak o dziejową sprawied-liwość. Przy okazji pow iadom ił w sposób tro ch ę niefrasobliw y, iż rząd „zlikw idow ał” rów nież i polskich ziem ian. Spostrzegłw szy się, żc popełnił

6 Ibidem, k. 442, 445.

7 J. W i n i e w i c z , C o pam iętam z długiej drogi życia, Poznań 1985, s. 334.

“ Zachodnie granice Polski. Komentarz amerykański do oświadczenia Rzym owskiego, „Dziennik Polski i D ziennik Żołnierza” (D P iD Ż ), 26 X 1945, nr 254, s. 2.

9 A A N , Urząd Rady M inistrów , cz. 5, Biuro Prezydialne, Protokoły posiedzeń Rady M inistrów R JN , t. 3, sygn. 290/5-1099, mkf. 23 156, P rotok ół nr 21/65 posiedzenia Rady M inistrów R JN z 29 XI 1945, k. 749.

(5)

gafę, do d a! szybko tytułem w yjaśnienia, iż „nie zastrzeliliśm y ich, tylko o d eb raliśm y im ziem ię” . R efo rm a ro ln a - w edle słów R zym ow skiego - zniosła ekonom icznie i politycznie w arstw ę społeczną, k tó ra p opierała „reakcję H itle ra i M ussoliniego” . Ośw iadczył też, iż P olska o d ra d z a się n a now ych p o d staw ach i nie jest już, tak ja k przed rokiem 1939, krajem n a w pół feudalnym , rządzonym przez „grupę d y k ta to rsk ą ” , k tó ra k rępow ała sw obody d em o k ra ty czn e i m niejszości narodow e. W ciągu ostatniej wojny - k o n ty n u o w ał m in ister - n aró d polski m ógł zrozum ieć, ja k duże znaczenie m a sojusz ze Zw iązkiem Sowieckim. W obec podnoszonej przez dziennikarzy sprawy złego zachow ania się wojsk sowieckich na ziemiach polskich R zym ow -ski stw ierdzał, iż k ażd a arm ia m iew a okresy depraw acji i - k u zgorszeniu obecnych A m erykanów - dodaw ał, niezbyt taktow nie, iż po d o b n ie zachow ują się w ojska am erykańskie we F rancji. C o d o sam ow oli czerw onoarm istów w yjaśniał, iż czasam i są to U kraińcy przebrani w m u n d u ry sowieckie, z którym i ludność p o lsk a zm uszona jest staczać walki. P y tany o term in w yborów w Polsce udzielił wym ijającej odpow iedzi, stw ierdzając, iż o d b ęd ą się one w tedy, gdy Polacy pow rócą z Niem iec i Z S R R . Z apew niał, iż 90% P olaków w k ra ju p o p iera w ładzę rz ąd u w arszaw skiego. G d y m u jed n ak zasugerow ano, że najlepiej byłoby spraw dzić ten fakt w w olnych w yborach - nic nie odpow iedział. Podw ażył w iarygodność ra p o rtó w G o rd o n a i R ittcra, jak o że kongresm ani ci spotykali się z przedstawicielami „Polski wczorajszej” 10. Ju ż po zakończeniu konferencji prasow ej zw rócił się d o R zym ow skiego ko respondent tygodnika „T im e” z zapytaniem , czy R ząd Jedności N arodow ej uznaje n ad al za obow iązujący układ z W ielką B rytanią. M in ister ośw iadczył kategorycznie, iż P o lsk a nie h o n o ru je tego sojuszu z racji p o d p isan ia go przez „ s ta ry ” rząd, a jedynym sojuszem , jak i kraj posiad a, jest przym ierze ze Zw iązkiem Sow ieckim 11. O św iadczenie to w yw ołało p o d o b n o duże p o -ruszenie w kręgach dyplom atycznych, k tó re uznały jednocześnie, iż polski m inister sk o m p ro m ito w ał się.

Z o k az ji p rz y s tą p ie n ia P o lsk i d o O N Z Ja m e s B yrnes w y d ał ra u t, podczas k tó re g o R zym ow ski od b y ł d łuższą rozm ow ę z am ery k ań sk im sekretarzem stan u , k tó ry wyraził swe w ątpliw ości co d o tego, czy P olska jest, w pełni niepodległa. N astępnego dnia, R zym ow ski i charg e d ’affaires Jan u sz Ż ółtow ski byli gospodarzam i przyjęcia w w aszyngtońskiej am basadzie R P z udziałem przedstaw icieli rządu i społeczeństw a am erykańskiego o raz rep rezen tan tó w innych p a ń stw 12. O becni byli d o rad cy prezy d en ta T ru m an a ,

10 W arszaw a nie uznaje sojuszu z W. Brytanią. Kom prom itujące wystąpienie Rzym ow skiego tv lVaszyngtonie, D P iD Ż , 27 X 1945, nr 255, s. 1; Polska p row adzi p o lityk ę pokoju i postępu. Oświadczenie min. R zym ow skiego w W aszyngtonie, „R zeczposp olita” , 22 X 1945, nr 287, s. 1.

11 W arszaw a nie uznaje..., s 1; „N asi zagranicą", D P iD Ż , 15 XI 1945, nr 271, s. 2. 12 O w izycie w W aszyngtonie i Londynie. M in. W incenty R zym ow ski do przedstaw icieli prasy, „R zeczposp olita” , 2 XII 1945, nr 328, s. 1.

(6)

am b a sa d o ro w ie W ielkiej B rytanii, F ra n c ji i C h in , p rzedstaw iciele U N - R R A . N ie przybyli je d n a k wszyscy zaproszeni goście. N ie pojaw ił się żaden k o n g resm an ani senator, B yrnesa reprezentow ała żona. Z ab rak ło rów nież d y p lo m ató w południow oam erykańskich. Isto tn e było, iż w polskiej am b asad zie nie pojaw ił się nikt z m iaro d a jn y c h przedstaw icieli D e -p a rta m e n tu S tanu. P ra sa snuła s-pekulacje, że absencja ta była zam ie-rz o n a 13.

W izyta m in istra R zym ow skiego w S ta n ach z o sta ła b a rd z o ch ło d n o p rzyjęta przez P olonię am erykańską. Szczególną aktyw nością w ykazał się kongresm an pochodzenia polskiego z partii republikańskiej - Alvin O ’K onsky, k tó ry ro z p ę ta ł sw o istą k a m p a n ię przeciw polsk iem u m in istro w i spraw zagranicznych. W Izbie R ep rezentantów wygłosił płom ienne przem ów ienie, w którym odniósł się d o ra u tu , w ydanego przez p o lsk ą am b asad ę. O stro skrytykow ał gosp o d arza przyjęcia i tych A m erykanów polskiego pochodzenia, k tórzy w nim uczestniczyli. W idocznie - stw ierdzał - nie zapoznali się oni z p rzeszłością m in istra R zym ow skiego. O b jaśn iał więc, iż m in iste r jest polskim „Q uislingiem i L avalem ” o raz „literackim w yrzu tk iem ” , którego k siążka - dow odził z p rzesadą konserw atyw ny rep u b lik a n in - o k az ała się niem al w jednej trzeciej plagiatem z pracy B ertra n d a R ussela. K ong resm an podkreślał służalczość R zym ow skiego w obec rządu sow ieckiego i zw iązany z tym rzekom y skrajny b rak p atrio ty zm u , posunięty d o woli zniszczenia Polski. W edle relacji prasy O ’K o n sk y m iał m ów ić: „W sercu jego nic m a lojalności i p atrio ty zm u , to też przejdzie on do historii ja k o polski Q uisling najgorszego g atu n k u . [...] wbił nóż Polsce w plecy i p a ra d u je teraz pod polskim sztan d a rem , reprezentuje tu tylko S talina, a przybył po to, by p odpisać s ta tu t O rganizacji Z jednoczonych N arodów . Jest to obelga dla dzielnych i w alczących n aro d ó w , k tó re podpisały s ta tu t tej organizacji, że nazw isko W incentego R zym ow skiego znajduje się n a n im ” 14. W ystąpienie 0 ’K o n sk y ’ego było w ów czas w dużej m ierze reprezentatyw ne nie tylko dla p oglądów w iększości P olonii, ale rów nież dla opinii am erykańskiej. Przyjazd R zym ow skiego zbiegł się bowiem z nieprzychylną wobec Z S R R atm osferą po fiasku londyńskiej sesji R ady M inistrów (wrzesień 1945 roku). W rogość d o Sow ietów przen o szo n a była rów nież na rząd w arszaw ski, n a który opinia zach o d n ia, a am ery k ań sk a w szczególności, sp o g ląd ała - nie bez racji zresztą przez pryzm at stosunków z Z S R R . Powróciwszy do kraju, R zym ow -ski żalił się n a forum R ady M inistrów n a atak i prasy i członków K ongresu, w ym ierzone przeciw jego o so b ie15.

13 W arszaw a nie uznaje..., s. 1. 14 Ibidem.

13 A A N , Urząd R ady M inistrów , cz. 5, Biuro Prezydialne, P rotok oły posiedzeń Rady M inistrów RJN, t. 3, sygn. 290/5-1099, mkf. 23 156, P rotok ół nr 21/65 posiedzenia Rady M inistrów R JN z 29 XI 1945 r„ k. 750.

(7)

P o pobycie w W aszyngtonie R zym ow ski udał się d o N ow ego Jo rk u . W ygłosił tam kilk a odczytów , w k tórych prezentow ał „o siąg n ięcia” nowej państw ow ości polskiej. O dbył konferencję prasow ą, kilka sp o tk ań z P olakam i i tym i, któ rzy byli zaciekaw ieni pow ojenną sytuacją w k ra ju . Szczególnie licznie, ja k o przedstaw iciele różnych środow isk, byli reprezentow ani Żydzi. Polski m inister przyjął delegację A m erykańskiej F ederacji Ż ydów , k tó ra d opy ty w ała się o położenie społeczności żydow skiej w k ra ju , zw łaszcza w zw iązku z uzasadnionym i doniesieniam i o obecnym w Polsce antysem ityz-mie. R zym ow ski ośw iadczył, że jeśli zdarzają się w k ra ju w ypadki działań antyżydow skich, to są one dziełem „elem entów reakcyjnych” , finansow anych z zag ran icy . R ząd polski je st antysem ityzm ow i całkow icie p rzeciw n y 16. C h arak tery sty czn e było, iż rząd w arszaw ski w iną za ekscesy antyżydow skie, d o jak ich do ch o d ziło n a ziem iach polskich po wojnie, w tym i za pogrom w K ielcach 4 lipca 1946 r., każdorazow o obarczał podziem ie niepodległościowe (N S Z ) i PSL.

Szczególnie w ażne było dla R zym ow skiego sp o tk an ie z P olonią. Z bez-pośredniego z nią k o n ta k tu wyciągnął wnioski, iż była o n a w rogo nastaw iona w obec nowej Polski. Swymi opiniam i kreow ała negatyw ny o b ra z ówczesnych stosunków polskich, absorbow any następnie przez społeczeństwo am erykańskie. Tym sam ym - uw ażał R zym ow ski - w yrządzana była Polsce w ielka krzyw da. N egatyw ne nastaw ienie P olonii do w ładz w arszaw skich zdaniem R zym ow -skiego - w ynikało z fa k tu , iż władze te swoją biernością pozw oliły „reak c-jonistom z L o n d y n u ” , zwłaszcza grupie pułkow nika Ignacego M atuszewskiego, prow adzić szkodliwą propagandę. „K analie - stwierdzał po powrocie Rzym ow-ski w rozm ow ie z am b asad o rem W łoch E ugenio R eale - k tó re stały na czele byłego rz ą d u w L o n d y n ie, rozw ijają cz y n n ą p ro p a g a n d ę w celu w strzym ania pom ocy d la Polski, dostarczanej przez różne n a ro d y , a w szcze-gólności przez U N R R A . Część prasy am erykańskiej i kilk a dzienników polskich, kierow anych przez zdrajców kraju, wypisuje każdego dnia najbardziej n ie p ra w d o p o d o b n e g łu p stw a o P olsce” 17. T ę w ro g ą R ząd o w i Jedności N aro d o w ej k a m p a n ię m ieli finansow ać N iem cy, osiedleni w S tan ach Z jednoczonych, o ra z g ru p a , nastaw ionych antysow iccko, am ery k ań sk ich fin a n -sistów , usiłujących swą akcją przeciw Polsce kom unistycznej zaszkodzić Zw iązkow i S ow ieckiem u18.

Z d ając sp raw ozdanie ze swego p o b y tu n a Z achodzie, m in ister wskazywał n a m ożliw ości zm iany lej sytuacji, szkodzącej Polsce i jej sto su n k o m ze Stanam i Z jednoczonym i. K ilkum ilionow a P olonia stanow iła bowiem znaczącą siłę polityczną w A m eryce, w skazane byłoby więc, jego zdaniem , pozyskanie

16 L. P a s t u s i a k , Polska - Stan y Zjednoczone latach 1945-1947, W arszawa 1990, s. 75-76.

11 E. R e a l e , R aporty. Polska 1945-1946, wyd. 1 krajowe, W arszawa 1991, s. 72. 18 Ibidem.

(8)

jej przychylności przez rząd w arszaw ski. R zym ow ski w yraził pogląd, iż sposobem n a przełam anie niechęci Polonii byłoby silniejsze jej zw iązanie z krajem p o p rzez organizację pom ocy dla Polski. Ż ad en z P olonusów - zap ew n iał m in iste r - nie p o zo stan ie nieczuły n a p o trz e b y ro d a k ó w w w yniszczonym w ojną kraju. U m acnianiu k o n ta k tó w m iała też służyć w ym iana k orespondencji pom iędzy P olakam i w S tanach i w kraju , k tó rą - w p rz ek o n an iu m in istra - należało ja k najszybciej u sp ra w n ić 19.

Z p o b y tu R zym ow skiego w N ow ym Jo rk u szczególnym echem odbiło się jego przem ów ienie, wygłoszone w polskim K o n su lacie 24 p aździernika 1945 r. M ów ca w skazyw ał w nim na potrzebę zw iązku Polski z zachodnim i d em okracjam i i zobrazow ał sytuację w ew nętrzną k raju , k tó ry - wedle jego słów - m iał się cieszyć podstaw ow ym i w olnościam i, w tym i religijną. D la k o n tra stu naszkicow ał o b ra z Polski przedw rześniow ej, kiedy to wszystkie wyznania, p oza rzym skokatolickim , dośw iadczać m iały dyskrym inacji. W szech-w ładny był antysem ityzm , „lan d lo rd y zm ” i cenzura słoszech-wa. O becnie szech-wszystkie te ograniczenia zostały usunięte, P olska - wedle zapew nień R zym ow skiego - m iała być krajem sw obód dem ok raty czn y ch 20. O rie n tu ją ca się w sytuacji politycznej kraju em igracja, skupiona w okół rządu londyńskiego, skrytykow ała ostro to w ystąpienie, uznając je za „niep o w ażn e” i szkodliw e d la Polski. W przem ów ieniu z 24 października - pisano w „D zien n ik u Polskim i D zienniku Ż o łn ierz a” „ n a terenie zarekw irow anego K o n su la tu polskiego w N o -wym J o rk u p. R zym ow ski kłam liw ie i wcale bezw stydnie szkalow ał swą O jczyznę” . Z au w aża n o , iż m inister uzasad n iał p o trzeb ę zw iązków Polski z dem okracjam i zachodnim i nie polską tradycją i racją stanu, ale autorytetem S talina, k tó ry łaskaw ie godził się, by P olska k o n ta k ty te podtrzym yw ała. C h ara k te ry sty k ę sytuacji w ew nętrznej k raju u znano za zbyt upiększoną, a sądy n a tem at przedw ojennej dyskrym inacji religijnej i antysem ityzm u za przesadzone. Pewien p ro te sta n t, duchow ny - m e to d y sta G a ith e r P. W arficld ju ż następ n eg o d n ia (25 października 1945) napisał obszerny list d o „N ew Y o rk T im esa” , w którym zaprotestow ał przeciw „kłam stw o m p. R zym ow s-kiego” . Pisał, iż przebyw ał w Polsce w latach 1924-1941 i ja k o przedstaw iciel m niejszości religijnej nie dośw iadczał prześladow ań, o k tó ry ch m ów ił polski m in ister. N ie bez racji zapew niał, że w olność religijna była w Polsce z a g w ara n to w an a k onstytucyjnie i resp ek to w an a w p ra k ty c e 21. Z apew ne nie kw estią p rzy p ad k u było, że następnego dnia po przem ów ieniu Rzym ow skiego w „N ew Y o rk T im es” (25 października 1945) o p u b lik o w an o a rty k u ł re d ak cyjny, zaty tu ło w a n y The N ew Poland, w którym , opierając się na k o re sp o n

-lg A A N , Urząd R ady M inistrów , cz. 5, Biuro Prezydialne, Protokoły posiedzeń Rady M inistrów R JN , t. 3, sygn. 290/5-1099, mkf. 23 156, P rotok ół nr 21/65 posiedzenia Rady M inistrów R JN z 29 XI 1945, k. 750-752.

20 D zieje grzechu, D P iD Ż , 19 XI 1945, nr 274, s. 2. 21 Ibidem.

(9)

dencjach am erykańskiego dziennikarza G ladw ina H illa, rysow ano obraz ówczesnej P olski ja k o k ra ju z narzuconym z zew nątrz rządem , ze zdezorien-tow anym n aro d em , areszzdezorien-tow aniam i członków A rm ii K rajow ej, sam ow olą wojsk sowieckich. W ko n fro n tacji z tym w izerunkiem w ystąpienie R zym ow -skiego jaw iło się — stw ierdzano — ja k o „w ierutne k łam stw o ” , „z brodnicza dyw ersja i św iadom e szkodnictw o” . C ałą zaś p o d ró ż m inistra, pow ątpiew ając przy okazji w jego polską narodow ość, u znano jedynie za „now e ogniw o, d o d an e d o bogaty ch dziejów grzechu tego P o la k a z niepraw dziw ego zd a-rzen ia” 22.

M inister R zym ow ski inform acje przekazane przez G ladw ina Ililia zdem en-tow ał na konferencji prasow ej, stw ierdzając, iż am erykański dzien n ik arz nie licząc się z elem entarnym i zasadam i rzetelności dziennikarskiej pisze „bzdury i prow adzi k am p an ię oszczerczą przeciw ko nowej Polsce i przyjaźni polsko- -radzieckiej” . W oficjalnej „R zeczpospolitej” dodaw ano tytułem kom entarza, iż Hill swymi „w yssanym i z palca” w iadom ościam i bierze udział w akcji polskiej reakcji, popierającej „klikę em igracyjną Raczkiew icza i A rciszew skiego” 23.

P o swym w ystąpieniu w K onsulacie, k tó re przez prasę okrzyknięte z o stało m ian em „ sk a n d a lic z n e g o ” , R zym ow ski n a jed n y m ze sp o tk a ń now ojorskich ośw iadczył, iż nie będzie odpow iadał n a zadaw ane m u pytania, zwłaszcza te niewłaściwe. Tym nadm iarem szczerości bynajm niej nie przysłużył się polepszeniu swego w izerunku w oczach dziennikarzy. Sytuację uratow ał towarzyszący m u dyrektor Józef Olszewski, który wyraził gotow ość odpowiedzi n a p y tan ia każdego ro d z a ju 24.

W arty zasygnalizow ania jest też ten now ojorski epizod p o d ró ż y R zym ow -skiego, kiedy w jednej z w ytw ornych restauracji, w której m inister zam ierzał spędzić w ieczór przy b o g ato zastaw ionym stole, sp o tk ał „p o e tę polskiego L .” , czyli p ra w d o p o d o b n ie J a n a L echonia. „I nagle - d o n o siła p ra sa em igracyjna - nie zw ażając n a zdum ienie tow arzyszących m u osób i na nicnapoczęte w ystaw ne m enu, chwycił m ałżonkę za rękę i śpiesznie ulotnił się z re sta u rac ji” 25. Z achow anie R zym ow skiego, a także w yjątkow o nieprzy-chylny sposób, w jak i Lechoń w spom inał jego osobę, pozw alają przypuszczać, iż obaj pan o w ie w zajem nie się nie lubili. W ydaje się też, że d u żo o sobie wiedzieli. T o epizod tyleż ciekaw y, co tajem niczy.

K o m en tu jąc zach o d n ią p o d ró ż R zym ow skiego w nieprzychylnym m u „D zienniku P olskim ” i „D ziennik Ż ołnierza” z dużym naciskiem podkreślano zależność m in istra od Sowietów. U znano, iż fa k t objęcia przez niego teki m in istra spraw zagranicznych n adaw ał jego postaci cechy „rasow ego służalcy - o p o rtu n isty ” . W y p o m n ian o m u przy okazji, iż w swej książce Rom an

21 Ibidem.

23 Powrót Min. Rzymowskiego z Am eryki do Polski, „Rzeczpospolita” , 31 X 1945, nr 296, s. 1. 24 P. R zym ow ski tv anegdocie, D P iD Ż , 17 XI 1945, nr 273, s 4.

(10)

D m ow ski - czciciel diabla skrytykow ał ostro tytułow ego b o h a te ra i jego

pojednaw czy stosunek w obec Rosji. R zym ow ski w ołał w tedy, iż państw o, ku k tó rem u zw racał się R o m an D m ow ski, stało się kom unistycznym wcie-leniem an ty ch ry sta. H isto ria m iała więc p o kazać - dow odził w ów czas - ja k b ard zo m ylił się a u to r Św iata powojennego i P olski, szukając ocalenia ojczyzny w zw iązaniu jej z Rosją. Tym czasem Rzym owski z w roga w spółpracy z R osją, ja k p o d k re śla n o w dzienniku, stał się jej zagorzałym zw olennikiem . W ykreślił - pisano - znak rów ności, jaki d o tą d staw iał pom iędzy R osją carsk ą a R o sją sow iecką. T łum aczono to silnymi tendencjam i oportu n isty cz- nymi Rzymowskiego, który m iał stawać zawsze po stronic silnych. W daw nych czasach, gdy siłę n a ro d u uosabiał Jó ze f Piłsudski, w cieniu potężnego M arsz ałk a spędził R zym ow ski sw oją m łodość i wiek dojrzały. G d y jed n ak naró d d o tk n ęła tragedia, słynny publicysta przestraszył się i o p arcia poszukał w sile obcej. W dosłow nym brzmieniu ta opinia przedstaw iała się następująco: „Ju ż w czasie poprzedniej wojny [...] gdy wrócił z w ięzienia niem ieckiego, rozpływ ał się nad siłą, wielkością i patriotyzm em N iem iec. M aszerow ał w tedy ze S tudnickim . Lecz Niem cy zostały p obite i R zym ow ski stanął u boku Piłsudskiego. Los ustrzegł go od o d eg ran ia roli czciciela bogów germ ańskich. N ie w ażyłby się na odegranie tej roli pod o sta tn ią o k u p ac ją niem iecką, ale gdy tylko n ad arzy ła się okazja, on - zapam iętały w róg K re m la - stał się jego najbardziej pronou n so w an y m w yznaw cą, przyjm ując w rządzie w arszaw skim stanow isko najbardziej m alo w an e z m alow anych - m in istra spraw zagranicznych. N a stanow isku tym p a n a W incentego R zym ow skiego obow iązuje tylko jeden »przykaz« - zryw ania wszelkich więzów, łączących Polskę z Z achodem i pch an ia jej - w przyśpieszonym tem pie - w objęcia R osji. S alto m o rtale p. R zym ow skiego jest fantastyczne. T y lk o rasow y, służalczy o p o rtu n ista m ógł je w y k o n a ć” 26.

Przybyłem u d o A m eryki R zym ow skiem u nie zgo to w an o więc najlepszego przyjęcia. Z e stro n y w ładz m iano m u okazać - ja k pisała p ra sa rządu em igracyjnego - tyle tylko grzeczności, by nie zaszkodzić oficjalnym polsko- -am erykańskim sto su n k o m . P olonia zachow ała b ard zo ch ło d n ą, by nie rzec, w rogą postaw ę. P ra sa n ato m iast żle pisała o polskim m inistrze, ośm ieszając jego w ypow iedzi lub nie w ypow iadała się wcale, m an ifestu jąc m ilczeniem swą d e z a p ro b a tę dla R zym ow skiego i reprezentow anego przez niego rządu. N azw an o go „operetk o w y m m inistrem spraw zagran iczn y ch ” , jego wizyta m iała bow iem ob fito w ać w „k o m p ro m itu jące i tragik o m iczn e szczegóły” . Sam R zym ow ski n a to m ia st m iał inne zdanie i był z wizyty zadow olony. „S ądząc p o sposobie, w jak i przyjm ow ali m nie A m ery k an ie - stw ierdzał w rozm ow ie z E ugenio R eale - m o żn a by przypuszczać, że chodziło im o to, by p rz eb ac zo n o im krzyw dę w yrządzoną Polsce d em okratycznej, k tó ra

(11)

nie z o sta ła z a p ro sz o n a n a k o n fe ren c ję” 27. W ydaje się je d n a k , iż ow a krzyw da była rów nie w ątpliw a co i serdeczność, z ja k ą za A tlantykiem m iano przyjm ow ać Rzym owskiego. U kradkiem skarżył się on jed n ak podobno am b asad o ro w i S tanów Z jednoczonych A rth u ro w i Bliss L a n e ’owi n a zimne przyjęcie, zg otow ane m u przez prasę am ery k ań sk ą o ra z n a fa k t, że p ra sa ta nie n a d a ła jego wizycie żadnego rozgłosu. W brew propozycjom Bliss L an e’a swych skarg nic chciał jed n ak w yrazić oficjalnie, a jedynie jak o osobiste spostrzeżenia, pody k to w an e ro zczarow aniem 2“.

W d n iu 30 p aździernika R zym ow ski w raz z tow arzyszącym i m u osobam i opuścił A m erykę i u d ał się do L ondynu. Przed wyjazdem w ystosow ał pism o d o sek retarz a stan u Jam esa Byrnesa, w którym podziękow ał za gościnność i okazał swój podziw d la dem okracji, żyw otności i potęgi S tanów Z jed-noczonych. Złożył też pochlebiające gospodarzom i Polonii ośw iadczenie, w którym w yraził przekonanie, iż w spaniałom yślność i bogactw o Stanów Z jednoczonych nie p o zo stan ą obojętne na los Polski, ja k i innych krajów , zru jn o w an y ch w o jn ą. P o d o b n ie P o lo n ia d a d o w ó d sw ego p atrio ty zm u i wesprze Stany Zjednoczone m oralnie i m aterialnie, by przyśpieszyć i powięk-szyć pom oc d la P olski29.

W styczniu 1946 r. w L ondynie m iała m iejsce pierw sza w historii sesja Z g rom adzenia O gólnego O N Z , a konkretnie jej pierw sza część. U czestniczyła w niej rów nież delegacja polska. Polacy odlecieli d o brytyjskiej stolicy 8 stycznia. O bok Rzym owskiego rząd warszawski reprezentow ali: wiceminister Z y g m u n t M odzelew ski, członek prezydium K R N W acław B arcikow ski, m inister pracy i opieki społecznej Ja n Stańczyk, m in ister adm inistracji W ładysław K icrn ik , głów ny d o ra d c a delegacji H enryk K ołodziejski o raz zastępcy głów nych delegatów : poseł K R N Stanisław Osiecki, rad ca am basady R P w L ondynie Jerzy M ichałow ski, d y re k to r d e p a rta m e n tu w m inisterstw ie fin an só w W . K o n d c rsk i, p ra w n ik W . M o d cro w . D elegacji tow arzyszyli także szef D epartam en tu Prasy i Inform acji M SZ W iktor G rosz, korespondent dyplom atyczny P A P M aria n W ojdyłło oraz g rono d o ra d có w i ek sp e rtó w 30. W L ondynie dołączyli am b asa d o r H enryk S trassburger i ra d c a am basady polskiej oraz późniejszy jej charge d ’affaires Jó z e f W iniewicz. Po ponad dw óch d n iach lotniczej p odróży z przygodam i31 10 stycznia popołudniem

27 E. R e a l e , op. cii., s. 71. 28 Ibidem, s. 76-77.

29 P ow rót M in. R zym ow skiego..., s. 1.

30 O dlot delegacji polskiej na sesję O rganizacji N arodów Zjednoczonych, „R zeczposp olita” , 9 I 1946, nr 9, s. 1; W. T. K o w a l s k i , Polityka zagraniczna R P 1944-1947, W arszawa 1971, s. 376-377.

31 Polscy delegaci oczekiwali najpierw długie godziny na sam olot na lotnisku w Berlinie. G odzin y od lo tó w nie były ustalone i d ość często je zm ieniano. W obec upływającego czasu i obaw y przed spóźnieniem na uroczystość otwarcia sesji Polacy, chcąc nie chcąc, zostali zmuszeni udać się d o Londynu sam olotem tankowcem . Pogoda nie zapow iadała się jednak

(12)

delegacja d o ta rła d o celu. R zym ow ski i M odzelew ski ten tru d n y lot znieśli bard zo źle. Ja k w spom ina Jó z e f W iniewicz w ysiadali niczym „z krzyża zdjęci” 32. K ierow nictw o delegacji ulokow ane zostało w hotelu „R egent P alace” , pozostali jej członkow ie - w jednym ze starych hoteli w dzielnicy K e nsington. R zym ow skiem u i M odzelew skiem u nic przy p ad ło je d n a k do gustu now oczesne lokum ze sw oją obyczajow ością. Jeszcze tej samej nocy, n iezadow oleni, za żąd a li od W iniew icza n aty ch m iasto w e g o p rzeniesienia w inne miejsce. Szefów dyplom acji polskiej „niepokoiły bow iem ciągłym oferow aniem swego tow arzystw a niew iasty, szukające - ja k co dzień - p a r-tnerów . Były przyzw yczajone do nocnych w ędrów ek po k o ry tarzac h licznych w ojskow ych gości tego h o te lu ” . M in ister i jeg o za stę p ca zo stali więc przeniesieni d o K en sin g to n , zaś m łodsi od nich wiekiem i ra n g ą d o „R egent P alace” . W sw ych estetycznych, typow o arystok raty czn y ch oczekiw aniach R zym ow ski poczuł się wreszcie w pełni usatysfakcjonow any. P onow nie zadzw onił d o W iniewicza, lecz tym razem po to, by pochw alić otaczający go k o m fo rt - w elurow e ko tary , palm y w ro g u p o k o ju i s ta rą służbę33.

10 stycznia 1946 r. n astąp iło uroczyste otw arcie pierw szej części I sesji Z g ro m ad zen ia O gólnego O N Z . M iało ono miejsce w C en tral H all - dużym , now oczesnym b u d y n k u , położonym w sąsiedztw ie p arla m en tu brytyjskiego. O dbyw ały się tam posiedzenia plenarne, n ato m iast poszczególne kom itety o b rad o w ały w pobliskim C hurch H o u se - siedzibie kościoła anglikańskiego. O rozm ieszczeniu poszczególnych delegacji zadecydow ał nie układ alfabetu, ale losow anie, w w yniku któ reg o Polacy zasiedli w pierw szym rzędzie po praw ej stronie, o b o k m alow niczej delegacji A rabii Saudyjskiej. Posiedzenie otw orzył przew odniczący kom isji przygotow aw czej Z uleta, p o czym prze-m ów ienie w ygłosił preprze-m ier C leprze-m ent A ttlee. K olejnyprze-m p u n k teprze-m był w ybór p rzew odniczącego Z g ro m ad z en ia. Od kilku dni za pew nego k a n d y d a ta uw ażano belgijskiego m inistra spraw zagranicznych H cnri S paaka, popieranego przez B rytyjczyków re p re z e n ta n ta b lo k u zacho d n ieg o . N iespodziew anie je d n a k delegat sow iecki, naów czas am b asa d o r w W aszyngtonie, A ndricj G ro m y k o zgłosił k a n d y d a tu rę norw eskiego m in istra spraw zagranicznych Trygve Lie. K ro k sowiecki uznany za swego ro d zaju dem on strację bloku w schodniego, p o p a rty został przez R zym ow skiego, „k tó ry w złej

francusz-dobrze. G d y m aszyna znajdowała się nad kanałem La M anche, pow stała silna burza śnieżna. Pilot m iał problem y z prowadzeniem , lot był niestabilny, co odb iło się niekorzystnie na sam opoczuciu polskich pasażerów. G dy po długim i ciężkim locie sam olot znalazł się w końcu nad brytyjską stolicą, nie zezw olono na jego lądow anie z pow odu złych w arunków atm o-sferycznych. Załoga sam olotu i znajdujący się na jego pokładzie pasażerowie nie mieli innego wyjścia jak p on ow n y przelot na kanałem i lądowanie w Brukseli. Tam zaczekano na poprawę p ogod y (W. B a r c i k o w s k i , W kręgu praw a i po lityk i. Wspomnienia z lat 1919-1956, K atow ice 1988, s. 223-224).

32 J. W i n i e w i c z , op. cit., s. 349. 33 Ibidem.

(13)

czyźnie sta ra ł się uzasadnić go i w ychw alał k a n d y d a tu rę p. L ie” 34. Z a przykładem szefa polskiej delegacji poszedł re p rez en tan t U k ra in y D ym itr M anuilski. M niej życzliwi skom entow ali oba wystąpienia ja k o wyraz lojalności ze strony satelitów Z w iązku Sowieckiego, choć k a n d y d a tu rę norw eskiego m in istra p o p arł tak że - przez skandynaw ską solidarność - delegat D anii. O statecznie w tajnym głosow aniu kilka głosów więcej uzyskał Ilc n ri S p a a k 35. Pierwszy dzień obrad zakończono przyjęciem u szefa brytyjskiej dyplomacji E rn e sta Bevina, z którym rolę g o spodarza dzielił prem ier C lem ent A ttlee. Z a p ro szo n o w szystkie delegacje, w tym rów nież ich personel techniczny. „Ścisk był o g rom ny - w spom ina Jó ze f W iniewicz - Z ak ąsk i skrom niutkie. M ęscy goście przybyli przew ażnie w sm okingach, o k tó ry ch w czasie wojny zap o m n ian o . W szak okazji nie było. Z najom i poklepyw ali się więc po ra m io n ach , w skazując na m iejsca zjedzone przez m o le” 36.

Polskiej delegacji zależało szczególnie na zdobyciu m iejsca dla Polski w R adzie B ezpieczeństw a n a okres dw óch lat, tzn ., by jej przedstaw iciele znajdow ali się tam jeszcze w ro k u 1947, kiedy to m iała odbyć się konferencja p o k o jo w a. C zło n k o stw o w R adzie w zm acniało bow iem pozycję Polski w obec N iem iec w przyszłych ro kow aniach pokojow ych. N ie była 10 więc spraw a w yłącznie prestiżow a, ale rów nież kw estia realnych korzyści poli-ty c z n y c h 37. W y b o ry sześciu n iestały ch cz ło n k ó w R a d y B ezpieczeństw a odbyły się 12 stycznia. W w yniku gło so w an ia zostały nim i: B razylia, M ek sy k , E g ip t, P o lsk a , H o la n d ia i A u stra lia . K olejnym etap em było rozstrzygnięcie, k tó re z w ym ienionych państw uzyskają d w uletnią kadencję, a k tó re tylko roczną. W głosow aniu nad dw uletnim okresem najw iększe p o p a rc ie u zy sk a ły B razy lia i A u stra lia , d o trze cieg o w olnego m iejsca p retendow ały P o lsk a i H olan d ia, jed n ak żadne z tych państw nic zdobyło w pierw szym głosow aniu niezbędnej większości. Przed kolejnym w yborem , m ającym rozstrzygnąć, k tó re z tych p aństw zajm ie m iejsce w R adzie n a okres dw óch lat, głos zab rał Rzym ow ski. Z aapelow ał do Z g rom adzenia o w ybór Polski, k tó rą do zajęcia m iejsca w R adzie B ezpieczeństw a predes-tynow ały jego zdaniem ciężkie, wojenne dośw iadczenia. T o za ich przyczyną kraj nad W isłą lepiej znał cenę pokoju niż jakiekolw iek inne państw o - dow odził szef polskiej delegacji. K olejne głosow anie nie przyniosło jed n ak

34 N arody Zjednoczone rozpoczęły obrady, D P iD Ż , 11 I 1946, nr 10, s. 1, 4. Krytyczna uwaga dziennikarza tej gazety odnośnie d o znajomości przez R zym ow skiego języka francuskiego nie była słuszna. M inister posługiw ał się bowiem tym językiem bardzo dobrze.

35 Ibidem, s. 4.

38 J. W i n i e w i c z , op. cit., s. 352. N a skromność ilości, jak i jakości posiłków oferowanych podczas londyńskiej sesji Zgrom adzenia O gólnego O N Z , zwracał uwagę także W. B a r - c i k o w s k i , W kręgu praw a i p o lity k i..., s. 226.

37 W. T. K o w a l s k i , op. cit., s. 100-101; A . P a n k o w i e z, W incenty R zym ow ski u steru p o lity k i zagran iczn ej R ze czp o sp o litej P o lsk iej 1945-1947, „Z eszyły H istoryczn o-P olityczne Stronnictwa D em okratycznego Z H P S D ” , 1982, z. 3 -4 , s. 96.

(14)

rozstrzy g n ięcia. T a k P o lsk a ja k i H o la n d ia o trzy m a ły p o 25 głosów . Z arządzono więc losow anie, k tó re bardziej szczęśliwe okazało się dla P olski38. W prow adzenie jej d o R ady B ezpieczeństw a u znano w k raju za wielki sukces, a i sam R zym ow ski nie ukryw ał dum y i zadow olenia. T o , że sukces ten przyszedł z dużym i o p o ram i, m inister przypisyw ał rysującej się już w ów czas na forum Z g ro m ad zen ia polaryzacji, podziałow i n a bloki w schodni i zachodni. Z azn aczał je d n a k , iż biegunow ość ta nie była jeszcze w yraźna, głów nie za sp ra w ą nie d o k o ń ca określonego stan o w isk a S tanów Z jed-noczonych. R a d a B ezpieczeństw a była rzeczywiście w ow ym czasie terenem zw iększających się ta rć brytyjsko-sow ieckich. P olsk a przy stąp iła więc d o niej w niezbyt fo rtu n n y m m om encie; ja k o państw o „ trz y m ające” z Sowietam i skazyw ała się bow iem na niechęć L ondynu. W ram ach swego sp raw ozdania w K om isji S praw Z agranicznych 26 stycznia 1946 r., ju ż po pow rocie z L o n d y n u , R zym ow ski p o d k re śla ł więc w rogość B rytyjczyków w obec Polski podczas sesji Z grom adzenia; nieprzychylną postaw ę E rn e sta Bevina, z k tó ry m ro z m a w iał, o ra z zakulisow e d ziała n ia W ielkiej B ry tan ii ja k o najpow ażniejszej siły antysow ieckiej, k tó ra zdołała przeforsow ać k an d y d a tu rę „p o d a tn e g o w obec pok u s polityki hitlerow skiej” H en ri S p aak a na przew od-niczącego Z g rom adzenia. Zajęcie przez Polskę m iejsca w R adzie Bezpieczeń-stw a uznał R zym ow ski za cios zadany dążeniom W ielkiej B rytanii i jej „ w asala” - H o lan d ii. D o d a w ał je d n a k , iż m im o o statn ich ta rć na linii W a rsz a w a -L o n d y n fu n d am en ty stosunków polsko-brytyjskich pozostaw ały nienaruszone. W ystarczyłaby więc k o re k ta polityki A lb io n u , aby zniknęły dotychczasow e n iep o ro z u m ie n ia35. S praw ozdaw ca zupełnie inaczej natom iast w spom inał sp o tk an ie z am erykańskim sekretarzem stan u Jam esem Byrnesem (13 stycznia 1946), k tó ry - stw ierdzał R zym ow ski - nic pod w ażał słuszności granicy n a O drze i Nysie Łużyckiej, wyraził swe désintéressement, jeśli idzie o w ew nętrzne spraw y Polski, a jej wejście d o R ad y B ezpieczeństw a uznał za uw ieńczenie suw erenności40. R zym ow ski nie w spom niał je d n a k o skardze

38 A A N , K R N , Biuro Prezydialne, W ydział Prac Parlamentarnych, Protokoły Komisji Spraw Zagranicznych K R N , sygn. 579/68, z. 1, Protokół z 4. posiedzenia Kom isji Spraw Zagranicznych z 26 1 1946 r., k. 36-40; ibidem, KR N , Biuro Prezydialne, Sprawozdania poselskiej Kom isji Spraw Zagranicznych, sygn. 579/69, Sprawozdanie z posiedzenia poselskiej Komisji Spraw Zagranicznych z 26 I 1946 r., s. 12-28, 4 1 -5 2 , 53-66; P olska w Radzie B ezpieczeństw a. O dwuletniej kadencji zdecydow ał los, „R zeczposp olita”, 13 1 1946, nr 13, s. 1; Kulisy w yborów do R ady Bezpieczeństwa. O d naszego specjalnego korespondenta, D P iD Ż , 14 1 1946, nr 12, s. 1, 4; W. T. K o w a l s k i , op. cit., s. 101.

39 A A N , K R N , Biuro Prezydialne, W ydział Prac Parlamentarnych, P rotok oły Komisji Spraw Zagranicznych K R N , sygn. 579/68, z. 1, Protokół z 26 I 1946 r., k. 3 8 -3 9 , 42, 4 4 , 53; W. B o r o d z i e j , O d Poczdamu do Szklarskiej Poręby. Polska w stosunkach międzynarodowych 1945-1947, Londyn 1990, s. 162.

40 A A N , K R N , Biuro Prezydialne, W ydział Prac Parlamentarnych, Protokoły Komisji Spraw Zagranicznych K R N , sygn. 579/68, z. 1, Protokół z 26 1 1946 r., k. 4 ! , 53.

(15)

złożonej przez siebie n a a m b a sa d o ra am erykańskiego w Polsce - A rth u ra Bliss L an e’a, znanego ze zdecydow anego anty k o m u n izm u , nie ukryw ającego swej niechęci, a wręcz odrazy, w obec sterników polskiej naw y państw ow ej - B. B ieruta czy pracow ników polskiego M SZ. W tym m iejscu konieczna staje się dłuższa dygresja.

B ezpośrednim pow odem skargi był ustny p ro test, złożony przez tegoż a m b a sa d o ra w M S Z 4 stycznia41 w obecności W incentego R zym ow skiego, Józefa O lszew skiego i T ad eu sza Ż ebrow skiego w zw iązku z uchw aleniem przez K R N d ek retu nacjonalizacyjnego (3 stycznia 1946), k tó ry przew idyw ał w praw dzie o d sz k o d o w a n ia d la właścicieli m a ją tk u o bcego, nie u stalał je d n a k zasad ich w ypłacania. W ygłoszone z okazji przyjęcia tej ustaw y przem ów ienie m in istra H ilarego M inca, p o d k re śla ją ce, że rząd przejął rów nież w łasność cudzoziem ców , by P olska nic stała się k o p a ln ią k ap itału zagranicznego, zostało zinterpretow ane przez a m b a sa d o ra ja k o atak na Stany Z jednoczone. L ane w spotkaniu z szefostwem polskiego M S Z wyraził pogląd, iż było to krytykow anie kapitalistów am erykańskich w chwili, gdy wysłannicy Polski starali się w W aszyngtonie o otrzym anie od nich pożyczki i za p ro testo w ał przeciw odm aw ianiu wiz obyw atelom am erykańskim , p ra g -nącym zap o zn ać się ze stanem ich własności w Polsce. A m b asad o r - ja k w spom inał - nie p ro testo w a ł przeciw nacjonalizacji, gdyż uw ażał, iż P olska ja k o p aństw o m iała praw o uznaw ać i w prow adzać w życic uchw ały swego p arla m en tu , ale - przeciw niejasnem u postaw ieniu kwestii odszk o d o w ań dla k ap itału obcego. D o m ag ał się pow ołania kom isji m ieszanej, k tó ra zajęłaby się odszk o d o w an iam i dla obyw ateli am ery k ań sk ich 42. L ane skrytykow ał też prasę p olską, że o sk arżała Stany Zjednoczone o chęć dom inacji gospodarczej w Polsce. Z łożył oficjalne démarche i w stał z zam iarem wyjścia. Józef Olszewski zareagow ał wtedy uw agą, że am b asa d o r w trak cie swego pobytu w Polsce m iał zapew ne m ożliw ość przekonać się, że zam ykanie lub trzaskanie drzw iam i nie było w łaściw ą m e to d ą rozm aw iania z P olak am i. M iędzy obu pan am i w yw iązała się konw ersacja na stojąco. R zym ow ski za p ro p o n o w ał więc, aby usiedli i konty n u o w ali rozm ow ę. L ane pon o w n ie poruszył spraw ę nacjonalizacji obcych kap itałó w , zażądał stosow nego o d szk o d o w an ia dla przedsiębiorców am ery k ań sk ich i dopuszczenia właścicieli d o oględzin ich byłego m a ją tk u o ra z inform acji o stosunkach gospodarczych m iędzy P olską a Z w iązkiem S ow ieckim . Polsko-sow ieckie um ow y h an d lo w e uchodziły bow iem za w yjątkow o tajem nicze, co irytow ało i niepokoiło Stany Z jed-noczone, dźw igające głów ny ciężar pom ocy dla zniszczonej w ojną E u ro p y i obaw iające się, że część z tej pom ocy trafiała do M oskw y. Od ujaw nienia tych um ów uzależniano przyznanie Polsce pożyczki n a z a k u p urządzeń

41 Kronika dyplom atyczn a, „R zeczpospolita” , 5 I 1946, nr 5, s. 3.

(16)

i tow arów . R zym ow ski w tej ostrej konw ersacji d y p lo m ató w uczestniczył głów nie ja k o o b serw ato r. Spotkaw szy się ponow nie n astępnego d n ia z am -basad o rem info rm o w ał go tyleż naiw nie co bezskutecznie, iż to popierane przez Stany Z jednoczone i W ielką B rytanię PSL chciało upaństw ow ienia k ap itałó w zagranicznych bez o d szkodow ania, a rząd stał n a stanow isku nacjonalizacji bez rekom p en saty jedynie k ap itału niem ieckiego43.

R ozm ow a Rzymowskiego z Jamesem Byrnesem z pewnością nie przebiegała tak sielsko, ja k to przedstaw ił w swym spraw ozdaniu polski m inister. Jego skarga na a m b a sa d o ra A rth u ra Bliss L an e’a m ogła zrobić ty lk o złe w rażenie n a am erykańskim sekretarzu stanu. I była to kolejna k ro p la oliwy do z a o g n iający ch się w p o c z ą tk a c h 1946 r. sto su n k ó w n a linii W arszaw a - W aszyngton. G łów nym tem atem sp o tk an ia, w k tó ry m uczestniczył także Z ygm unt M odzelew ski, były kw estie gospodarcze. P rzedstaw iono spraw ę pro testu a m b a sa d o ra L an e’a, k tó ry - skarżył się R zym ow ski - m iał o św iad-czyć, że, ze względu na upaństw ow ienie m ajątk u A m erykanów P olska nie o trzy m a pożyczki. P oniew aż rządow i bardzo zależało n a uzyskaniu kredytu, za p ew n ian o B yrnesa, że firm y am ery k ań sk ie d o s ta n ą re k o m p e n sa tę za znacjonalizow ane m ienie. W ważnej dla P olaków kwestii pożyczki Byrnes ośw iadczył je d n a k , iż leżała o n a w gestii E x p o rt-Im p o rt B an k u . T en n ato m iast doszedł d o w niosku, że w obec niskiego sto p n ia w ypłacalności Polski kredytu udzielić nie m oże. M odzelewski, który był m o to rem spotkania, poruszył też spraw ę zło ta polskiego, znajdującego się w S ta n ach i kwestię oficjalnego k u rsu złotego do am erykańskiej w aluty, u stalonego n a 100 zł za d o la ra 44. L ane odm ów ił u znania takiej relacji w artości ja k o zaniżonej, w w a ru n k ach rosnącej inflacji zwiększającej ogrom nie koszty u trzy m an ia am basady. L atem 1945 r. na czarnym rynku p łacono za d o la ra 200 zł, sześć miesięcy później - 1300 zł, tym czasem rządow y k u rs p ozostaw ał niezm ienny. S ku tk iem teg o L anc ja k i inni a m b a sa d o ro w ie k u p o w a li złotów ki na czarnym ry n k u 45. W trakcie rozm ow y Byrnes m iał zapew nić sw oich polskich in te rlo k u to ró w , że u znaje ustalo n y oficjalny k u rs 100 : 1 i p o p ro sić R zym ow skiego, aby p o w iadom ił o tym am b asad ę am ery k ań sk ą. A b stra h u ją c od teg o , czy w iad o m o ść ta była p ra w d z iw a 46, sztyw ny rz ąd o w y k u rs w alutow y ostatecznie nie został zaakceptow any. Z a niedługo bowiem sekretarz

43 I,. P a s t u s i a k , op. cii., s. 88-89; W. B o r o d z i e j , op. cit., s. 106-108. 44 L. P a s t u s i a k , op. cii., s. 89.

45 R. C. L u k a s , B itter Legacy. Polish-American Relations in the W ake o f W orld War II, K entucky 1982, s. 44.

40 A. B. Lane zaprzecza w swych wspom nieniach, jakob y James Byrnes zgodzi! się na ustalenie kursu 100 zl za dolara i polecił Rzym owskiem u pow iadom ić o tym am basadę amerykańską w W arszawie. Sekretarz stanu dow iedziawszy się, że informacja taka dotarła do am basady, polecił złożyć w polskim M SZ memorandum stanow czo zaprzeczające temu, co do Warszawy miał depeszow ać Rzym ow ski (A. B. L a n e , op. cit., s. 148).

(17)

stan u U SA cofnął, czy też zdem entow ał, inform ację o swojej zgodzie, ku zadow oleniu swego a m b a sa d o ra w W arszaw ie, k tó ry zasłynął z niestrudzonej walki o cenę d o la ra , a tym sam ym o finanse am b asad y am erykańskiej. Problem ten tra k to w a ł niezw ykle pow ażnie i czynił z niego jeszcze jeden pow ód, by zad em o n stro w ać swą awersję do ówczesnej polskiej w ładzy47.

W swym spraw ozdaniu n a forum poselskiej K om isji Spraw Z agranicznych R zym ow ski nie pom inął rzekom ych zasług delegacji sowieckiej, poczynionych n a rzecz Polski. Spraw ozdaw ca m ów ił o „lojalnej, szczerej, praw dziw ie przyjacielskiej” pom ocy R o sjan w ram ach o b ra d O N Z . K oń cząc swój pean n a cześć w spaniałom yślności Sowietów spraw ozdaw ca stw ierdzał czołobitnie: „1 to prześw iadczenie o szczerości, o lojalności, o głębokości tego w spół-działania i tego przym ierza jest zdobyczą, k tó ra p rzedstaw ia bodaj nie m niejszą w artość od realnej, konkretnej pozycji, ja k ą zdobyliśm y w postaci naszego m iejsca w R adzie B ezpieczeństw a” 4“. Inaczej wejście P olski d o tego najw ażniejszego, o b o k Z g rom adzenia O gólnego, o rg a n u O N Z postrzegała p olska em igracja polityczna. W „D zienniku Polskim i D zienniku Ż o łn ierza” uznano to za kolejny przejaw polityki appeasementu m o carstw zachodnich w sto su n k u d o Z S R R i przew idyw ano, iż przedstaw iciel Polski będzie całkow icie zależny od Sowietów. „D elegat ten - pisano - będzie w R adzie takim sam ym w ykonaw cą instrukcji sowieckich, ja k delegacja p o lsk a na Z g rom adzeniu, gdzie w dalszym ciągu p. R zym ow ski w ykorzystuje k ażdą sposobność z a d o k u m e n to w an ia swej roli w asala” 49.

W dniu 16 stycznia R zym ow ski wygłosił przem ów ienie podczas debaty ogólnej Z g ro m ad z en ia O gólnego O N Z . R ozpoczął od filozoficznego stw ier-dzenia, iż z okresu żyw iołow ego biegu historii n aro d y w kraczają w nowe czasy, kiedy sam e b ędą m ogły kształtow ać bieg dziejów , racjonalizow ać ich przebieg. T a k ja k racjonalizuje się procesy gospodarcze, zm niejszając koszty produkcji d ó b r m aterialn y ch , tak też m o żn a zm niejszyć koszty b u d o w an ia przyszłości opierając się na dotychczasow ej wiedzy o d nośnie d o tendencji rozw ojow ych. C elem ludzkości je st p o stęp społeczny, k tó ry m o że być osiągnięty z wyłączeniem m etod rew olucyjnych, n a d rodze planow ej re k o n -strukcji. Lepszą przyszłość dostrzegał R zym ow ski w odpow iednim ustroju społeczno-politycznym państw i we w spółpracy m iędzynarodow ej. Z a rację bytu O N Z uznał utrzym anie światowego pokoju. Jest on m ożliwy - stwierdzał - tylko pod w arunkiem doszczętnego zniszczenia faszyzm u, um ocnienia

41 L. P a s t u s i a k , op. cii., s. 63-64.

48 A A N , K R N , Biuro Prezydialne, W ydział Prac Parlamentarnych, Protokoły Komisji Spraw Zagranicznych K R N , sygn. 579/68, z. 1, Protokół z 26 1 1946 r., k. 43-44; N iekom pletny tekst przem ów ienia R zym ow skiego w Komisji Spraw Zagranicznych K R N z 26 1 1946 r. zob. też; D okum enty i m ateriały do historii stosunków polsko-radzieckich, red. R. M urawski, t. 9 [styczeń 1946-grudzień 1949], Warszawa 1974, s. 13-15.

(18)

współpracy wielkich m ocarstw i dem okratyzacji stosunków m iędzynarodow ych o raz planow ego w spółdziałania m iędzynarodow ego celem w yrów nania p o -ziom ów cyw ilizacyjnych państw . C h arak tery zu jąc faszyzm po d k reślał przede wszystkim jego b arb arzy ń stw o i przestrzegał, że ideologia ta nie u m arła w raz z zakończeniem w ojny, lecz żyje nadal w szczątkow ej p ostaci - jest pielęgnow ana w niektórych krajach i grupach społecznych; „Żyje on czyhając w pow ojennej dem obilizacji i nieładzie, nacjonalizm ie i rasizm ie, ciem nych z a k ą tk a c h k arteli i tru s tó w ” . N ależy więc u su n ąć w szelkie m ożliw ości o d ro d z en ia się niebezpiecznych ideologii, przede w szystkim im perializm u niem ieckiego. W swym przem ów ieniu R zym ow ski przekonyw ał, iż wizji szczęścia ludzkości nie należy opierać wyłącznie na d o b ro b y cie m aterialnym . W olność n a ro d u , poszanow anie w olności i godności je d n o stk i ludzkiej, udział ja k najszerszych w arstw w tw orzeniu i spożyw aniu d ó b r kultu raln y ch i m aterialn y ch - w szystko to jest rów nie ważne, co d o sta te k m aterialny. M ów ca sugerow ał, iż ja k o b y n aro d y E uro p y W schodniej, m im o słabszej pozycji m aterialn ej, m iały przew agę d u chow ą nad k rajam i zachodnim i. Stw ierdzał więc, m ając zapew ne na myśli Związek Sowiecki i kraje politycznie z nim zw iązane, iż n iek tó re n a ro d y p o d ą ż a ją ku przyszłości bardziej św iadom e celów i m eto d ich realizacji dzięki swem u n adludzkiem u niem al w ysiłkowi. Inni n ato m iast są niesieni przez rozwój techniczno-gospodarczy, przez autom atyzm procesu dziejowego, bez wysiłku intelektualnego i fizycznego i z m niejszym d o robkiem dla następnych pokoleń. W spółczesność - dow odził R zym ow ski - płynęła d w o m a wrogim i sobie n u rtam i - kapitalistycznym i socjalistycznym . N ależało więc czynić wysiłki n a rzecz ich w spółpracy. D ow odem n a to , że w szystko zm ierzało ku lepszem u m iał być zanik wojen dom ow ych w E u ro p ie i pow stanie rządów jedności narodow ej. K ończąc m ów ca stw ierdził, iż ta k ja k ugruntow uje się za sad a niepodzielności pokoju, tak też niep o d w ażaln ą w inna być zasada szczęśliwości ogólnoludzkiej, że w realizow aniu tych dw óch priorytetów O N Z znajdzie w Polsce w ierną p o m o c 50.

W ystąpienie polskiego m in istra spraw zagranicznych zw raca uw agę swą językow ą p o m patycznością, n aznaczoną filozoficzną refleksją m arksistow ską, ogólnym i sfo rm u ło w a n ia m i i niedopow iedzeniam i. Jeg o c h a ra k te ry sty k a faszyzm u m iała raczej p ro p ag an d o w y c h a ra k te r id entyfikując to pojęcie w yłącznie z b ru ta ln o śc ią w ojny. Z a rz u t ogólnikow ości p o d n o siła tak że p o lsk a p ra sa em igracyjna. W działaniach polskiej delegacji n a forum O N Z d o strzeg ała n a d m ia r serw ilizm u wobec Z S R R , w idoczny w yraźnie zwłaszcza w d ziałaniach R zym ow skiego, w tym w jego głów nym przem ów ieniu. Szefa

50 Ogólniki, k tó re niczego nie wyjaśniają. W. R zym ow ski przem aw ia na Zgrom adzeniu O N Z - nie m ówiąc nic o p o lity ce Polski, D P iD Ż , 17 1 1946, nr 15, s. 4; Tak, ja k w wojnie z hitleryzm em zn iszczeni i zdziesiątkow ani pom ożem y wygrać pokój. M ow a min. R zym ow skiego na Zgrom adzeniu O gólnym O N Z , „R zeczpospolita” , 24 I 1946, nr 24, s. 3.

(19)

polskiej delegacji u zn an o za sw oistego zw iastuna k o m u n izm u , za neofitę, któ ry zgodnie z poleceniam i, z właściw ą sobie gorliw ością, a wręcz n ac h al-nością w ykorzystyw ał obecność w O N Z do p ro p a g o w an ia nowej ideologii „św iata w cu g lach ” . „ G d y pp. G ro m y k o i M anuilski - pisano - raczej skrom nie ograniczyli się d o gry n a klaw iszach tak ty k i, to delegat pp. B ieruta i O sóbki am b itn ie czarow ać za p rag n ą ł przedstaw icieli 50 n aro d ó w koncertem sym fonicznym nowej ideologii m ów iąc: »w szak wszystkim nam m ajaczy gdzieś w dalekiej perspektyw ie wizja szczęśliwości społecznej«. W ten sposób p. R zym ow ski stał się w O N Z program ow ym liderem nowej »ideologii«” . T a k G ro m y k o , ja k i M anuilski byli zbyt pow ażni, by podjąć się żenującej roli p ro p ag an d y stó w - „oni są realistam i z praw dziw ego zdarzenia, p. R zym ow skiem u w olno »m ajaczyć«” 51. Z ależność polskiego m in istra od działań delegacji sowieckiej dostrzegł też k o re sp o n d en t fra n -cuskiego pism a „ P a ris M a tin ” , k tó ry obserw ując o b ra d y zauw ażył, że „w pew nym m om encie, przy głosow aniu przez podniesienie rą k , R zym ow ski podniósł rękę, lecz oglądnąw szy się na G rom ykę, spostrzegł, że ten głosuje przeciw nie. [...] zaczerw ienił się i zm ieszany spuścił rę k ę” 52. T a p rzy to czo n a n a łam ach „ D zien n ik a Polskiego i D ziennika Ż o łn ierza” o p in ia nie była c h arak tery sty czn a tylko dla em igracji politycznej i nieprzychylnej rządow i w arszaw skiem u prasy j ą reprezentującej. U czestniczący w sesji Z gro m ad zenia W acław B arcikow ski nie krył, że P olska była postrzeg an a ja k o p o -słuszny sprzym ierzeniec p aństw a sow ieckiego53. N a to m ia st prasa em igracyj-n a zw racała też uw agę igracyj-na fakt, że R zym ow ski igracyj-niem al zupełigracyj-nie igracyj-nie w spo-m niał o sytuacji w Polsce. R ą b k a tajespo-m nicy uchylił n ato spo-m iast nic do ko ń ca przem yślany fragm ent jego przem ów ienia, przez nieżyczliwych, ra czej niesłusznie, uznany za lapsus. „P . R zym ow ski d o n o szo n o w „D zien -n ik u P olskim i D z ie -n -n ik u Ż o ł-n ie rz a ” - o Polsce w ogóle praw ie -nie w spom inał, jedyny zaś ustęp, który jej poświęcił, w ypadł wręcz zdum iew a-jąco praw dziw ie. N iezdyscyplinow any nerw ow o m ów ca w ypalił m ianow icie p ro sto z m o stu : »o ja k ż e pragnęlibyśm y, aby k aż d y z członków tego W ysokiego Z g ro m ad z en ia zwiedził nasz kraj um ęczony. Z obaczyłby w tedy i ocenił ten bezm iar cierpień i nieszczęścia, k tó ry faszyzm z so b ą nie-sie«” 54.

Od p o cz ątk u o b ra d londyńskiej sesji Z grom ad zen ia O gólnego delegatów interesow ała spraw a w yboru S ekretarza G eneralnego O N Z ; dysku to w an o o w ysuw anych k a n d y d a ta c h n a to stanow isko. W pew nym m o m encie toczących się dyskusji, w śród propozycji personalnych rozw ażanych w gronie „W ielkiej P ią tk i” , czyli Stanów Z jednoczonych, W ielkiej B rytanii, F rancji,

51 Ś w iat iv cuglach, D P iD Ż , 23 1 1946, nr 20, s. 2. 52 Posłuszny p. R zym ow ski, D P iD Ż , 18 1 1946, nr 16, s. 1.

53 W. B a r c i k o w s k i , Pierwsze kroki O N Z , „Argum enty” 1970, nr 20, s. 3, 13. 54 Św iat w cuglach...', Ogólniki, które niczego..., s. 4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W katalogu zadań sekretarzy znalazły się między innymi: generalna piecza nad całością dokumentacji Rady, sporządzanie projektów rezolucji departamentowych, prowadzenie

Наибольшим количеством растворимых гумусных соединений, вычи­ сленным пропорционально валовому содержанию углерода, отличались солонцы,

T aubenschlaga św iadczy powszechne uznanie, jak im cieszył się w św iecie

9.15 odbędzie się wykład z Ciepłownictwa (prowadzony przez dr M. Szulgowską-Zgrzywa), natomiast wcześniej (19.10.) odbędzie się zamiennie wykład

9.15 odbędzie się wykład z Ciepłownictwa (prowadzony przez dr M. Szulgowską-Zgrzywa), natomiast wcześniej (19.10.) odbędzie się zamiennie wykład z WiK2.. wykłady z

До розробки проблеми оцінювання знань школярів, етичної ролі оцінки педагог підходив всесторонньо, вбачаючи в оцінюванні

A similar effect was observed when cells were treated with enzyme release buffer in that the maximal oxygen consumption rate and K, became 2.2 mmol of 02 -' g of cell (dry weight)-1

jest przedstawienie historii plagiatów Wincentego Rzymowskiego, odkrytych przez redakcję tygodnika ,,Prosto z Mostu”, reakcji prasy i skutków orzeczenia Polskiej Akademii