• Nie Znaleziono Wyników

Kilka myśli na czasie w sprawach publicznych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kilka myśli na czasie w sprawach publicznych"

Copied!
101
0
0

Pełen tekst

(1)

Kilka my ś l i na c z a s i e

W S P R A W A C H P U B L I C Z N Y C H .

SKRESLIE

f ł . p C H M I T T .

Sine ira et od io.

Ł T a J s ła d .e :n a J L u t o r a .

- W Ć>

Z D R U K A R N I N A R O D O W E J W. M A N I E C K I E G O .

(2)
(3)

Kilka myśli na czasie

W S P R A W A C H P U B L I C Z N Y C H .

S K B E Ś Ł IZ

° C H M I T T .

Sine ira et od io.

Dr. fil. Ant. Artym

n ^ T a ls ła ć L e m . - A - u /t o r a .

W .

Z D R U K A R N I N A R O D O W E J W . M A N I B C K I B G O .

(4)

0 9 7 9 2 8

(5)
(6)

o

I.

cl dwu lat blisk o panuje żywszy ruch um ysłów nie tylko | u nas, ale i na całym prawie kontynencie europejskim . 1 D o ożywienia tegoż dała głów ny poclióp sprawa wschodnia,

I która przygotow yw ana od dawna stanęła nagle na porządku dziennym w E u rop ie przez powstanie w H e rcog o w in ie , B ośnii i B ułgaryi i następne wm ięszanie się Serbii i Czarnogóry do walki powstańców z T urcyą. Ś ciślejsze doch odzen ie p ra­ wdziwych sprężyn i przyczyn zbrojn ego powstania na półw yspie bałkańskim okaże kiedyś niezaw odn ie, że głów nem i m otoram i tego zawikłania były w pierw szym rzęd zie rząd m oskiewski a w drugim niem iecki czyli specyficznie p ru sk i, które w cią­ gnąwszy zręczn ie austryacko - w ęgierską m ouarchyą w tak zwane przym ierze trój cesarsk ie, zapew niły sobie n ajzu peł­ niejszą sw obodę ruchów wc wszystkich kierunkach swej p o li­ tyki podstępnej i zaborczej. Celem przym ierza tego m iało b y ć utrzymanie pok oju pow szechnego w E uropie, ja k zapewniały wszystkie niemal dzienniki urzędowe szczególniej w m onarchyi austryacko - w ęg iersk iej, z której najżywotniejszemu interesam i p rzym ierze to b y ło i je s t w jaskraw ej sp rze czn ości, czego dow odem najw ym owniejszym jest niedająca się zap rzeczyć ok oliczn ość, że wszystkie k orzyści tegoż dostały się M oskwie N iem com , a A u s tr o -W ę g r y osiągn ęły tyle je d y n ie , ż e dla

>u sprzym ierzeńców w yciągają z ognia kasztany.

Dziwna rzecz, że lir. Andrasy nie rozglądn ął się dokładnie chiwach państwa, zanim przystąpił do zawarcia przym ierza

l*

(7)

tego. P rzegląd tychże byłby mu wskazał ciekaw e podobieństw o wypadków zaszłych przed stu łaty z dzisiejszem i. W ówczas rozgryw ała sig także p od ob n a sprawa, ja k teraz na w schodzie. Po zawarciu p okoju w H ubertsburgu (15. Marca 1763) ujrzał sig ów czesny dwór wiedeński o b e c przym ierza m oskiewsko- pruskiego, dybiącego na sąsiednią Polskę. Kaunitz, kierujący wtedy sprawami m onarchyi, w iedział bardzo dobrze, że każdy zam ach na P olskę ze strony Prus i Moskwy, każde ich w zm o­ cnienie się nowemi zaboram i w k tórejkolw iek bądź stronie a szczególn iej w P olsce lub T urcyi od bije się ciężk o na A ustro- W ęgrzech i narazi je na wielkie w przyszłości n iebezp ieczeń ­ stw a, że zatem własny interes m onarchyi wymaga użycia najsprężystszych środków, aby w cześnie złem u zaradzić. L ecz ja k teraz pam ięć klęsk 1866 r. i tryum fów pruskich w 1870/1 sparaliżowała wszelką stanow czość działania austryacko - w ę­ gierskich m ężów stan u , tak stały w ówczas ciągle przed oczym a Kaunitza a bardziej jeszcze Maryi Teresy klęsk i wojny siedm ioletniej i niw eczyły w zarodzie niemal w szelkie posta­ nowienia oparcia się sprężystszego zam iarom m oskiew sko- pruskim czy to w P olsce czy też w Turcyi. O boje wyznawali otw arcie, że w zm ożenie się dalsze Prus poczytu ją za najw iększe niebezpieczeństw o dla m onarchyi a jedn ak nie śmieli z obawy wojny zd ob y ć się na krok stanowczy, aby tem u raz na zawsze p rzeszkodzić. Kaunitz używał wprawdzie całej swej p rze­ b ieg łości dyplom atycznej, aby szachow ać zręcznie przeciw ników i stawiać im rozm aite zapory, lecz gdy mimo całej sztuczności osłon z wszystkiego przebijała się obawa wojny nowej, trudno się d z iw ić , że taki lis szczwany i mistrz w p rzeb iegłości dyplom atycznej, jakim b y ł F ryderyk II., k ról pruski, spostrzegł od razu prawdziwe usposobien ia dworu w iedeńskiego i słabą tegoż stronę. W id zą c zatem, że dw ór ten lęka się wojny, p obrzęk iw ał od czasu do czasu pałaszem a M oskw ie sprzy­ m ierzonej z sobą ra d z ił, aby nie zważając na dyplom atyczne sztuczki Kaunitza, rob iła w P olsce, co uzna zgodnem z swemi

(8)

5

interesam i, lecz aby przestrzegała przytem pewnej oględności, k tóra je s t niezbędną, na to głów nie, aby zbytecznie nie wyzywać draźliw ości dworu w iedeńskiego i mimo woli je g o nie przywieść go do chw ycenia się środków ostatecznych, czeg o się F ryderyk obawiał na sery o. Dziwna rzecz, że tak na pozór przebiegły Kau- nitz nie przeczuw ał nawet tej je g o obawy. Brak stanow czości ze strony austryackiej d ozw olił M oskwie i Prusom zupełną sw obodę działania w P olsce, której narzuciły Stanisława Augusta na króla. A by zaś u śpić tem bardziej dw ór w iedeński, ośw iadczyły u roczyście w czasie bezkrólew ia, że nietylko sami nie targną się na ca ło ść terytoryalną P o ls k i, ale i nikomu nie dozw olą targnąć się na nią. Kaunitz pobity dyplom atycznie w sprawie w yboru króla w P o ls c e , cieszy ł się tćm przyn ajm n iej, że zręcznem szachowaniem Prus i M oskwy przeszk od ził w zm o­ cnieniu się obu tych państw zaborem części dzierzaw polskich. L ecz w krótce p rzek onał się nieoględny dyplom ata austry- acki z przerażeniem , że zam iar oderwania części ziem polskich b y ł tylko od roczon y, i że wywołana przez M oskwę i Prusy w 1766 i 1767 sprawa dyssydentów polskich b yła tylko osłoną, p od którą się kryły zaborcze ich zamiary. A by przeniknąć te zam iary, nie potrzeba b y ło nawet zbyt wielkiój bystrości dyplom atycznej. Marya Teresa zaczęła się odgrażać a nawet w ojsko ściągać na granicy. L ecz zaledw ie otrzym ano wiado­ m ość w W ied n iu o zawartem (w Kw ietniu 1767) ściślejszem przym ierzu F ryderyka II. z Katarzyną I I ., wzięła znów górę obawa wojny, a nakazane ju ż ściąganie wojska odw ołano b ez­ zw łocznie. Tak wyraźne zdradzanie własnej lękliw ości uzu- chw aliło carowę, podjudzaną przez F ryderyka II. do kroków najgwałtow niejszych w Polsce, czem też w yw ołała tak pożądany je j i jem u zbrojny op ór konfederacyi barskiej. Ż e sam F ry­

deryk II. tajemnem podszczuw aniem do wywołania tego oporu p rzyczynił się nie m a ło , je st rzeczą dziś niewątpliwą.

W ystąpienie konfederatów barskich do otwartej walki z Moskwą sprow adziło niebawem w ypow iedzenie carowej wojny

(9)

(30. P aźdz. 1768) ze strony T u rcy i, którą do tego kroku sk łon ił p oseł francuski w Stambule z p olecen ia rządu swego. D w ór w iedeński, który począw szy od pok oju w H nbertsburgu przy każdej sposobn ości pow tarzał n ieustannie, że wszelkim zam ysłom rozszarpania P olski oprze się siłą nawet oręża, m iał teraz m ożność stw ierdzenia czynem swych ośw iadczeń, zw łaszcza gdy je g o własny sprzym ierzeniec pch nął Turków d o wypow iedzenia M oskw ie w ojny. T eg o właśnie obaw iał się F ryderyk II., a w celu sparaliżowania czegoś pod obnego, ob ja w ił ch ęć zbliżenia się do A u stryi, co spow odow ało zjazdy jeg o z synem Maryi Teresy Józefęm II. w N isie (1 7 6 9 ) i N eustadzie (1 7 7 0 ). Kaunitz w iedział bardzo dobrze, że Austrya nie m oże liczy ć na przyjaźń przew rotnego króla p ru sk ie g o , k tórego zresztą M arya T eresa nienawidziła jak o głów n ego wroga domu sw ego. A jedn ak miasto obrać drogę polityki stanow czej i zgodnej z interesam i m on a rch y i, p u ścił się w zaułki matactw dyp lom atyczn ych , a co gorsza ch cia ł ostentacyjnem wyzyska­ niem ow ych zjazdów rozchw iać przym ierze m oskiew sko-pruskie, aby potem ofiarować carow y przym ierze z A ustryą, o czem m arzył nieustannie. T a utajona myśl je g o b yła pow odem , że podczas walki konfederatów i T urcyi z M oskwą przestrzegał n eutraln ości, która ze w zględu na osobiste tylko usposobienia Maryi T eresy b y ła dość przychylną p ierw szym , skoro ich je n e - ralicyi p ozw olono przebyw ać w dzierżaw ach austryackich.

T urkom nie sprzyjało szczęście w w ojnie z M osk w ą , a w łaśnie gdy się odbyw ał drugi zjazd Józefa II. z królem pru­ skim , na którym b y ł obecnym i K a u n itz , zażądał sułtan p o ­ średnictw a Austryi i P rus celem zawarcia pok oju . Z chwilą tą poczyn a się ciekaw y ep izod w dziejach a u stryack o- w ęgier­ skich. R ząd austryacki, który ja k w idzieliśm y g ło s ił nieustannie, że nie dozw oli na rozb iór P o ls k i, p od ją b się żądanego przez sułtana pośrednictw a p od w aru n k iem , jeżeli i Moskwa zgodzi się na nie. Ż e zaś m iał w spólnie z Prusami pośredn iczyć, zażądał od króla pruskiego, aby w ybadał carowę, czy najprzód

(10)

7

przyjm ie pośrednictw o je g o i Austryi, a następnie, pod jak iem i warunkami gotow a zaw rzeć pokój. L ecz w tym czasie dopuścił się niezrozum iałej dziś dla nas n iek on sek w en cyi, ponieważ g ło s z ą c, że nie dopuści rozszarpywania P o lsk i, sam pierwszy zagarnął (17G9) nie tylko starostwo sp isk ie , należące do niej tytułem zastawu od 350 lat przeszło, ale przyw łaszczył sobie w dodatku starostwa sądeckie i czorsztyńskie, które odw ieczną by ły w łasnością P olski i nigdy nie należały do W ęg ier nawet chwilowo. Stało się to wprawdzie wbrew woli Kaunitza i za wpływem głów nie Józefa II. L ecz zajęcie było czynem d o k o ­ nanym , zw łaszcza gdy adm inistracya ziem tych przybrała tytuł „adm inistracyi ziem odzyskanych .11 W ied zia ł o tćm F ryderyk II. a wezwany do wybadania c a ro w ćj, czy i p od jak ićm i w a­ runkami zechce zaw rzeć p o k ó j, uczynił na p ozór zad ość temu w ezw aniu, lecz w rzeczy ro z p o cz ą ł z nią zręcznie układy o zabór części ziem polskich. U ży ł przy tern solistycznego w yk rętu , że skoro P olsk a swem zbrojnem wystąpieniem dała hasło niejako do wojny' turecko - m osk iew sk iej, powinna więc p on ieść koszta wojenne. P o w oła ł się zaś na przykład dworu w ie d e ń s k ie g o , który nie m ając ani pośrednio ani bezpośrednio udziału w wojnie, zagarnął już niektóre ziem ie polskie. S p o­ strzegłszy po n ie w cza sie, jakie konsekw encye w yprow adzał pruski k r ó l-filo z o f z zajęcia Spiżu i dwu starostw przyległych, ch cia ł rząd austryacki w ycofać się z niem iłej sprawy ośw ia d cze­ niem , że nie myślał wcale o zaborze i gotów w rócić ziem ie za jęte, je ż e li się okaże w p óźn iejszych rokow aniach z Polską, że uroszczenia je g o nie mają podstaw y prawnej. W szystko nadarem nie, ponieważ F ryderyk odpow iadał z właściwym sobie cyn izm em , że właśnie należy obstaw ać przy dobroci swych praw i takowe nawet do innych je szcze obszarów ziem polskich rozciągn ąć, zw łaszcza że i inni także sąsiedzi wykazać potrafią prawa swe do pewnych prow incyi polskich. Kaunitz nie m ógł się teraz łu dzić. K rok fałszywy je g o dworu sprow adził zgubne następstwa, i podał przeciw nikom broń skuteczną do zwalczania

(11)

je g o upew n ień , że we wszystkiem pow oduje się tylko zasa­ dami słuszności i spraw iedliw ości. Gdy zaś w dodatku wa­ runków, p od którem i Katarzyna II. chciała zaw rzeć pokój z T u rcy ą , nie p odobna b y ło p rz y ją ć, a z drugiej strony n a j­ m niejsza ju ż nie zach odziła wątpliwość o toczą cych się między nią a F ryderykiem rokow aniach o zabór części dzierzaw p o lsk ich , ch cia ł Kaunitz stanowczem wystąpieniem udaremnić wszystkie te zamiary, i d la tego p o le cił T h u g u tow i, rezyden­ tow i austryackiem u w Stam bule, aby pod korzystnem i dla A ustryi warunkami zaw arł przym ierze z rządem tureckim . Marya Teresa zezw oliła ze wstrętem tylko na plan ten swego kanclerza. R ów nocześnie zaczęto grom adzić znaczniejsze siły zbrojn e w W ę g rz e ch , przygotow yw ać m agazyny na ich w yży­ wienie i poczyn ion o kroki o pożyczkę kilkunastu m ilionów. Thugut w ykonał z n iepospolitą zręcznością p olecen ie Kau- n itza , ponieważ zawarł (6. L ip ca 1771) pod bardzo k orzyst­ nemi dla Austryi warunkami przym ierze z rządem tureckim . P om iędzy celam i tego przym ierza znajdujem y także „u trzy ­ manie ca ło ści terytoryalnej i w olności R ptej p olsk iej.“ Chociaż układ cały nie b y ł jeszcze ratyfikowany, w ypłacili T urcy pierw szą ratę sumy zastrzeżonej na koszta wojenne. Zdaw ało się z a te m , że dwór wiedeński w dobrze zrozum ianym interesie własnym p ójd zie dalej w raz obranym kierunku i w razie ostatecznym d obęd zie nawet o rę ż a , aby u k rócić butę m oskie­ wską. L ecz na dw orze tym w alczyć za częły niebawem z sobą rozm aite w pływ y przeszkadzające pow zięciu jakichkolw iek postanow ień sprężystszych. M arya Teresa straszona widmem wojny p ow szech n ej, która m oże ściągnąć na monarchyą klęski nie dające się z góry o b l i c z y ć 'i p rzew id zie ć, zawahała się w chwili sta n ow czej, a i Kaunitz nie będąc pew nym , czy Francya w razie rzucenia się króla pruskiego na Austryą, udzieli tejże dostatecznej pom ocy, nie śm iał doradzać swej m onarchini, by bez w zględu na w szelk ie ewentualności możliwe Winięszała się koniecznie w wojnę m oskiew sko - turecką.

(12)

9

W skutek tego zaczął coraz bardziej przeważać wpływ Józefa II. albo raczej je g o prawej ręki feldm arszałka L a s ce g o , który upatrywał większe dla Austryi korzyści w wspólnym z M oskwą i Prusami zaborze ziem p o ls k ic h , niż w narażeniu się bez potężnych sprzym ierzeńców na wojnę z obu tem i państwami. M yśli takiego wspólnictw a z M oskwą i Prusami w rozbiorze P olski nie podnoszono wprawdzie na razie ob ec cesarzowej, która je j b y ła w najwyższym stopniu przeciw ną i bez osłon m ieniła ją zbrodniczą, lecz za to podsycano zręcznie jej obawy co do m o ż liw y c h . następstw w ojny, czerń też dopięto celu za m ierzo n e g o , ponieważ rozbito um ówione ju ż przym ierze z Turcyą.

Fryderyk II. który ja k w idzieliśm y, układał się w tym właśnie czasie o rozb iór Polski z M oskw ą, m iał baczne oko na W ied eń , a chociaż z początku zaczął się ob a w ia ć, że Marya Teresa wmiesza się do wojny m osk ie w sk o -tu reck ie j, spostrzegł jednakże w krótce je j chw iejność i źle tajoną obawę i skorzystał z tego natychmiast. U ży ł bow iem z jed n ej strony zręcznej groźby a z drugiej wskazał korzyści łączn ego p ostę­ powania z nim i M osk w ą, i ośw iadczył w d od atk u , że ukar- towany zabór cz ęści ziem polskich przyjdzie do skutku bez względu na t o , czy dwór w iedeński weźmie w nim udział czy też nie. Tem d op ią ł swego. Po kilkum iesięcznym wahaniu się zerwano um ówione ju ż przym ierze z T urcią i przystąpiono do spółki w pierwszym rozbiorze Polski.

II.

W ykazawszy powyżej bieg polityki au stryack o- w ęgierskiej w latach 1763 — 1 7 7 2 , zastanówm y się bez wszelkich uprze­ dzeń nad je j w artością pod w zględem prawdziwych interesów monarchyi. W szyscy znakom ici m ężowie stanu, nie wyłączając nawet Kaunitza i M eternicha, orzekli z g od n ie, że dwór w ie­ deński z pow odu dopuszczenia rozbioru P olski a bardziej

(13)

je sz cz e wzięciem udziału w tym rozb iorze dok onał naj­ cięższego błęd u p olity cz n e g o, ponieważ rozbiór P olski b y ł nie tylko dla niej samej w yłącznie ale i dla Austryi klęską naj­ w iększą, co w swych m em oryałach Kaunitz w ypow iadał bez o s ło n , a Marya Teresa aż nadto przeczuw ała swym instynktem k ob iecy m , gdy długo zaciętą zw odziła w alkę o to z własnym synem Józefem II. Samo sp ojrzen ie na mapę m oże każdego p rze k o n a ć, że A u s t r o -W ę g r y nie zyskały nic na rozbiorze P o lsid , ponieważ zabór ich tak pod w zględem politycznym jak militarnym nie m oże iść w najleksze porów nanie z za b o­ rami Prus i M oskwy. W ied zia ł o tem bardzo dobrze ju ż J ózef II. głów ny p rom otor polityk i wspólnictwa w rozbiorze P o ls k i, i dla tego ch cia ł nadać zaborow i austryackiem u tak wielką r o z le g ło ś ć , że aż F ryderyk II. się zdziw ił i z zwykłym cynizm em szyderczym ośw iadczył Y an S w ieten ow i, posłow i austryackiem u w B e rlin ie , że dwór jego ma w yborny apetyt. Prusy p ołą cz y ły przez pierw szy rozb iór Polski całą wschodnią część państwa swego w doskonale zaokrągloną c a ło ś ć , przez co w zm ogła się ogrom nie ich p o tę g a , ja k na to zw racał od dawna uwagę Kaunitz. M oskwa wyrównała również doskonale swą granicę. — W stosunku zatem do Austryi zyskały oba te państwa nierównie więcej na rozszarpaniu Polski, ponieważ spotęgow ały swe siły, czego o Austryi nie można twierdzić. G orzćj je szcze w yszła Austrya na dwu następnych rozbiorach Polski, którym Kaunitz b y ł najprzeciw niejszy, i dla tego, gdy drugiemu rozbiorow i nie m ógł z a p o b ie d z , usunął się z swej posady.

L ecz zagłada P olski miała dla Austro - W ęg ier stokroć fatalniejsze jeszcze następstwa p olity cz n e, niż wskazana n ie­ równość zaborów. Istnienie P olski ja k o państwa n iep od ległego w bezpośredniem sąsiedztw ie A u s t r o -W ę g ie r m iało dla nich niezm ierne k orzy ści, raz dla te g o , że zw iązki z nią przyjazne były zawsze m ożliw e, a p o w tó re , że samo je j istnienie w pierw otnej rozcią g łości granic przeszkadzało spotężnieniu

(14)

11

zbytecznem u P iu s i M oskwy. Zdrow a zatem p olity k a , na prawdziwych interesach m onarchyi oparta, wskazywała je j n iezbędną pow inność utrzynania ch ociażby nawet siłą oręża ca łości terytoryalnej P o ls k i, a oraz wspierania w niej myśli wytworzenia rządu praw idłow ego, która od połow y szczególniej X V III. w. zaczęła się w niej samej silnie objaw iać, a natrafiała nie tyle na wstręt sam ego narodu ile na op ór Prus i M oskwy. Kaunitz w iedział p rzecież bardzo d o b r z e , że dążenia Prus i M oskwy, w ynikające z ich indywidualizm u państwow ego są we wszystkich kierunkach sprzeczne z interesam i najży- wotniejszerni m onarchyi austryacko - w ęgierskiej i dla tego u siłow ał krzyżow ać je nieustannie w drodze dyplom atycznej. P ojm ow ał również ważność sprawy polskiej, lecz w tym zb łą d ził g łó w n ie, że aż do sejm u czteroletniego prawie b y ł zw olenni­ kiem niedorzecznej ze strony A ustryi polityki podtrzym ywania w P olsce b e zrzą d u , a t o m samem przeszkadzania wytworzeniu się w niej d obrego rządu.

Myśl Kaunitza zaw arcia przym ierza z T urcyą w r. 1771 b yła praw dziw ie polityczną i austryacką a przeprow adzona z całą konsekw encyą i sprężystością byłaby niezawodnie zapo­ b iegła i rozbiorow i Polski i spotężnieniu Prus i Moskwy, ponieważ słusznie wolno p ow ątpiew ać, czy F ry d ery k , który jeszcze nic p o g o ił ran wojny siedm ioletniej, b y łb y d o b y ł oręża w obron ie M oskwy, za obiecany zabór ziem p o ls k ich , zw łaszcza gdyby b y ł w iedział, że Austrya na seryo weźm ie się do b ro n i, a nie udaje tylko gotow ości do tego. O dstąpienie od tej myśli b y ło nie. tylko najw iększym błęd em p o lity cz n y m , ale nawet pośw ięceniem dla chwilowej k orzyści mniemanej prawdziwych i najżyw otniejszych interesów m onarchyi.

Austryaccy m ężow ie stanu tak ów ocześni ja k i późniejsi powinni b yli sp ostrz e d z , źe sojusz prusko - m oskiewski nie b y ł czynem przypadkow o dok onan ym , ale miał i ma daleko głęb sze znaczenie. U w ielbienie dziecinne i do śm ieszuości posuwane P iotra III. d la F ryderyka II. dało wprawdzie pierwszy

(15)

poch op do zawarcia tego soju szu , lecz sama ju ż ok oliczność, że mimo chwilowych zw rotów w polityce obu państw sojusz ten utrzym ał się do chwili obecnej a zatem 115 lat, je st naj­ lepszym dowodem , że w nim m ieści się coś nierów nie ważniej­ sze g o , niż osobiste sympatye pan ujących, że zatem kitem spajającym je tak długo i silnie są podobne dążenia obu państw do celów ich pokrewnej naturze właściw ych. Dążenia te zain­ augurowane w P rusiech przez Fryderyka II. a w M oskwie przez Katarzynę II. b y ły i są rzeczyw iście bardzo podobne do siebie i stanowią całą sumę polityki obu państw. P rzy­ patrzmy im się nieco b liż e j, a zacznijm y od Prus.

Gdy F ryderyk ob ją ł 1740 r. rządy, składało się państwo je g o z porozrzucanych i z sobą należycie niespojonych części. Fryderyk postanow ił p odnieść je do większej potęgi zaborami i zięczn ym wyzyskiwaniem nadarzających się ok oliczn ości przyjaznych. B ezw yznaniow iec w najobszerniejszem tego wyrazu znaczeniu starał się skupić ok oło siebie protestantów niem ie­ ckich, aby ich użyć w razie danym przeciw katolickim Austro- W ęgrom . Nie rozum iejąc dobrze po niem iecku, o czćm świadczą dow odnie sprawozdania posła austryackiego Van Swietena, pisząc i rozm aw iając głów nie po francuzku, i lekcew ażąc całą literaturę n iem ieck ą , udawał p rzecież gorliw ego opiekuna N iem iec, ich d ob ra , znaczenia w świecie a oraz przyszłego ich zjednoczenia. P olityka je g o była zaborczą a celem jej skupienie z pom ocą hasła protestantyzm u i pangierm anizm u ca­ łych N iem iec pod władaniem pruskiem . Tę politykę zostaw ił w spadku wraz z pom nożoną potęgą państwa swoim potom kom , którzy też drogą przezeń wytkniętą stale lubo pow oli dążyli do celu zam ierzonego. Ż e zaś Austrya stała zawsze w drodze tym zam iarom , wywiązała się ztąd nieprzyjaźń ku niej rządu p ru sk ieg o, która nawet w czasie najserdeczniejszych na p ozór stosunków nie ustawała na chwilę, o czern św iadczą najdobitniej ogłaszane od czasu do czasu źród ła archiwalne. N ieprzyjaźń ta objaw iała się przy każdej nadarzonej sposobności, w której

(16)

13

tylko obłudna polityka rządu pruskiego m ogła bez n ieb ezp ie­ czeństwa wystąpić z większą nieco jaw nością. Inaugurując swą p olityk ę zaborów drogą przem ocy i podstępów najprze- w rotn iejszy ch , spostrzegł F ryderyk od razu, że tylko w sojuszu z M oskwą będ zie m ógł stopniam i do zam ierzonego doch odzić celu. W ied z ia ł w praw dzie, że M oskwa a raczej reprezentu­ ją c y ją carat je st u osobiszczonym typem polityki zaborczej

i że z nim przyjdzie kiedyś w dalszej p rzyszłości zw ieść krwawe zapasy, lecz w iedział i o tem , że na razie M oskw ie w ystępu­ ją cej pod godłem praw osław ia i panslawizmu nie przeszkadzają

dążenia za b orcze Prus a nawet je j są p ożą d a n e, że zatem sojusz obu stronom je s t dogodny, dokąd przedm ioty ich ch ci­ w ości zaborczej są r ó ż n e , ponieważ każda z nich m oże przy p om ocy drugiej cel zam ierzony łatw iej osiągnąć. B y łob y zaś zb y teczn em , gdybym ch cia ł d o w o d z ić, że ju ż Katarzyna II. nie wyznająca żadnej religii w ystępow ała pod hasłem praw o­ sławia ja w n ie, a panslawizmu je sz cz e sk rycie, ale nie mniej dobitnie. Dążenia zaborcze Prus i M oskwy nie przeszkadzały sobie w zajem , ponieważ całkiem inne m iały przedm ioty na oku, a przym ierze n ajściślejsze stało się dla nich k on ieczn o­ ścią nieuniknioną ze względu na A u s tr o -W ę g r y , które chcąc własne istnienie ubezpieczyć, m usiały catą potęgą swoją opierać się dążeniom tak pruskim ja k moskiewskim .

Kaunitz m iał jakieś p rzeczu cie niewyraźne dążeń tych, lecz nie pojm ow ał praw dziw ego znaczenia sojuszu prusko- m oskiew skiego i ostatecznych celów je g o , i dla tego właśnie n osił się ciągle z niedorzecznym planem oderwania M oskw y od Prns i przeciągnienia je j na stronę austryacką. I o potrzebie istnienia P olski niepodległej nie u rob ił sobie jasn ego p ojęcia a co gorsza nie przew idyw ał naw et, że pierw szym wyraźnym celem sojuszu prusko - m oskiew skiego b y ć musi zgruchotanie P olski niezależnej, przeszkadzającej samem swem istnieniem urzeczywistnieniu polityki zaborczej obu sprzym ierzeńców i że po je j rozbiciu przyjdzie prędzej lub później kolej na A

(17)

ustro-W ęgry. G dyby bow iem b y ł m iał ja sn e p ojęcie o tein w szyst­ k iem , b yłb y niezaw odnie ch w ycił się środków ostatecznych w celu udaremnienia zam iarów prusko - m oskiew skich co do P o ls k i, miasto ch od zić zaułkam i matactw dyplom atycznych i na każdym kroku zdradzać swym przeciw nikom ehwiejność i obawę. C zuł w praw dzie niebezpieczeństw o wynikające z upadku P olsk i dla A u s t r o -W ę g ie r , lecz nie m iał odw agi zajrzeć śm iało w oczy ty m , k tórzy dybali na n ią, aby jej zn iszczeniem w zm ocnieni ju ż przez samo bezpośrednie są­ siedztw o m ogli dalej przeprow adzać swe zamiary.

O niepraktyczności planu swego oderwania M oskwy od przym ierza z Prusam i p rzek onał się Kaunitz w 1. 1786 — 1792. Katarzyna zerwała w praw dzie w r. 1786 na czas sojusz z P ru ­ sami i rozp oczęła w przym ierzu z Józefem II. wojnę z Turcyą. L ecz ju ż w r. 1792 w róciła do dawnego sprzym ierzeń ca, aby z nim w spólnie dokonać drugiego rozb ioru P o ls k i, którem u na próżn o się sprzeciw iał K a u n itz , a nie m ogąc odw ieść m ło ­ dego cesarza F ranciszka I. od przyzw olenia na zam ierzony ten rozb iór P o lsk i, usunął się z tak d łu g o zajm owanej posady. Z ajęli ją po nim politycy k rótk o widzący, którzy też niebawem dokonali w spólnie z M oskw ą i Prusam i zu pełn ego wymazania P olsk i z mapy E uropy, i tem w łaśn ie najw iększą wyrządzili przysługę obu tym państwom zaborczym .

III.

Nie brak dziś m nogich m ędrców , którzy zwalając na samą w yłącznie P olsk ę katastrofę rozbioru j e j , chcieliby tein uspraw iedliw ić m ocarstwa rozbiorcze. R ozum ow ania ich są nader ciekaw e swą n ied orzeczn ością a nawet cyn izm em , p o ­ nieważ przeczą istnieniu wszelkich podstaw m oralnych w prawie m iędzynarodow ym i przem ieniają je na zasadzie nowej teoryi „w alki o b y t“ i „siły przed p raw em 11 w prawo upoważniające każdego m ocn iejszego do bezkarnego pokrzywdzania i niszczenia

(18)

15

słabszych a to w taki sam sp o só b , ja k sobie poczynają, ban­ dyci. Nam się z d a je , że w ocenianiu wypadków dziejow ych należy uw zględniać przedewszystldem stronę ich moralną, ponieważ ona głów nie stanow i o ich w artości, a nie sam czyn fizycznego powodzenia. W oln o wpraw dzie wytykać P olsce, że z pow odu zniedołężn ien ia w ładzy wykonawczej rządu i przez pop ad nięcie w bezrząd je j tylko samćj a nie je j sąsiadom szkodliwy od ję ła sama sobie środki skutecznój obrony, lecz i to nawet nie usprawiedliw ia mocarstw rozb iorczy ch i nie uwalnia ich od za rz u tu , że dopuścili się na niej b ezp rzyk ła­ dnego w dziejach gwałtu i b ezp ra w ia , że rozszarpaniem jej dzierzaw i wymazaniem je j z mapy eu ropejsk ićj podeptali wszelkie prawa bosk ie i lu d zk ie , wszelkie zasady moralne w stosunkach m iędzynarodow ych. Tak zapatrywała się na fakt pierw szego rozbioru M arya T eresa , tak go ocen iał L e o ­ pold II. i dla tego pragnął najusilniej przeszk od zić drugiem u jej rozbiorow i, tak ośw iadczał się o nim nawet Aleksander I. i w tym duchu pojm ow ali go pierw szorzędni dyplom aci na kongres wie­ deński zebrani, gdyż inaczej o sprawie tćj nie można orzekać. W ykazaliśm y p o w y ż e j, że zdaniem wszystkich praw dzi­ wych m ężów stanu Austryi przyzw olenie z jej strony a bardziej je s z cz e u dział w rozb iorze P olski b y ł największym błędem politycznym , poniew aż przez to w zm ogła się ogrom nie potęga obu tych m ocarstw właśnie, których zaborcza polityka zakwe- styonuje z czasem byt je j własny. P opełniw szy zaś b łą d tej d o n io s ło ś ci, należało dokładać wszelkich u siłow ań , aby go naprawić. Po pierwszym ro z b io r z e , gdy je sz cz e pozostały trzy czwarte części P o ls k i, powinien b y ł dw ór w iedeński wszelkiem i sposobam i wspierać usiłow ania ty ch , którzy pra­ cow ali nad odrodzeniem własnej ojczyzny, a w zaborze swoim nie w prow adzać systemu w ynarodow iania, ale przeciw nie roz­ wijać w nim i pielęgnow ać narodow ość polską. W obu tych kierunkach dopuszczon o się znów7 b łędów p olity cz n y ch , które nie dadzą się niczem usprawiedliw ić. P olskę p ozostałą zdano na

(19)

łaskę Moskwy, p ozw olon o je j narzucić ustawę rządow ą tam u­ ją cą jej ro z w ó j, zależny po prostu od P etersbu rga, a w za ­ borze w prow adzał J ó z e f II, z całą bezw zględnością swój system unifikacyjny, zasadzający się na dziw acznej m rzonce zniem czenia wszystkich nie niem ieckich prow incyi monarchyi. Systemem tym w zaborze a utrzymywaniem w W arszaw ie ta­ kiego zera p o lity cz z e g o , ja k rezydent de Cache, działał dwór wiedeński na szkodę własną a na korzyść M oskwy i Prus z nią sprzym ierzonych. P o śm ierci Józefa II. nastąpiła wpraw dzie chwilowa zmiana kierunku polityki austryackiej, lecz panowanie L eop old a II. b y ło za k ró tk ie m , by ten nowy kierunek utrwalić. Po je g o zejściu w rócono do dawnego sy ­ stemu, w skutek czeg o nastąpił drugi i trzeci rozb iór Polski. Zdrow a polityka, oparta na dobrze zrozum ianym interesie w łasn ym , powinna była A u s tr o - W ęgrom w skazać, że je j własne dobro i bezpieczeństw o wymaga przyw rócenia P olski niep od ległej, że zatem w szelkie w tej mierze usiłowania naj­ m ocniej należy w sp iera ć, zw łaszcza gdy naród polski nadludz- kiem i prawie pośw ięceniam i w sprawie odzyskania swej nie­ p o d leg łości ciągłe składał dow ody swej żyw otności. D ogodna do tego sp osob n ość nadarzyła się ju ż w 10 lat po wy­ mazaniu P olsk i z m apy e u rop ejsk iej, gdy N apoleon I. p o ­ konawszy Prusaków a potem i M oskwę z nimi sprzym ierzoną, przystąpił do częściow ego odbudow ania P olski przez utwo­ rzenie księstwa warszawskiego. Inaczej byłaby ta kreacya w y p a d ła , gdyby rząd austryacki miasto przybrać groźną przeciw N apoleonow i p osta w ę, b y ł się ośw iadczył z szczerą gotow ością poparcia je g o zamiaru odbudow ania Polski. L epsza je szcze sposobn ość nawinęła się w r. 1 8 1 2 , a gdyby ówcześni m ężow ie stanu by li wtedy p ojęli rzeczyw iste interesa m onarchyi, inaczej wyglądałaby dzisiaj cała E uropa, a m onarchya-austry- acko - węgierska nie byłaby m usiała zapisać w swych dziejach klęsk p od Solferino i Sadową i wszystkich ztąd w ynikłych następstw, H ohenzollerny zaś w sojuszu z Rom anowym i nie

(20)

17

narzucaliby swej woli E u r o p ie , Austro - W ęgry zaś odgryw a­ ły b y w niej inną zupełnie r o lę , niż obecnie. I w r. 1813 była je sz cz e pora dogodna do załatwienia w sposób interesom m onarchyi odpow iedni sprawy p olsk iej, lecz miasto chw ycić się je j oburącz, i największych n iep rzyjaciół własnych zgnieść ze szczętem , postanow iono w ybić zw ycięzkiem u w ówczas N apoleonow i „ch im erę p o lsk ą 11 z głow y, a gdy tego nie d o­ p ię to , p ołą czon o się ku je g o i P olski zwalczaniu z śm iertel­ nymi wrogam i własnymi. Ta sama myśl zgubna opanowała austryackich m ężów stanu i na kongresie wiedeńskim a co gorsza przem ieniła ich na całe p ó ł wieku prawie w prześla­ dow ców każdego cienia prawie polskości. B ył to o b łęd za­ dziw iający praw dziw ie, który nie dozw olił A u s tr o -W ę g r o m korzystać i z wojny wschodniej w latach 1853 — 1856 a wypadki najświeższe dow odzą n a jlep iej, ja k wyśm ienicie go wyzyskały Prusy w sp ółce z Moskwą.

Przypatrzm y się bliżej tym wypadkom . W r. 1863 porw ała się Polska do walki śm iertelnej z M oskwą o byt nie­ podległy. W pierw szej zaraz chwili ośw iadczył się rząd pruski z gotow ością udzielania carowi pom ocy zbrojn ej do stłum ienia p ow stania, a chociaż nic przyjęto je g o ośw iadczeń ja k o niby zb y teczn y ch , wynurzono p rzecież swą w dzięczność za tak wytrwałą przyjaźń. Austrya zaś uznawszy się neutralną, przystąpiła później do interwencyi d y p lom a ty czn ej, którą w sprawie polskiej p od jęły m ocarstwa zach od n ie, a która dzięki je j właśnie sp ełzła na n iczem , poniew aż nie wspierała szczerze usiłowań fra n cu z k o -a n g ie lsk ich i tem od jęła im wszelki charakter stanow czości. Z a tę posłu gę M oskwie i Prusom wyrządzoną odpłacon o je j fiaskiem zjazdu frankfur­ ckiego a w dwa lata później Sadową i utratą reszty p ro- wincyi w łoskich. Zdaw ało się rzeczą ju ż n iew ątpliw ą, że te klęski i niepow odzenia w yleczą austryackich m ężów stanu z błędu w sprawach polityki węwnętrznej i zewnętrznej. I zan o­ siło się rzeczyw iście na coś podobnego. U goda z W ęgram i,

2

(21)

przyznanie prow incyi naszej znacznych ustępstw pod względem narodowym , szczególn iej w sprawie wychowania p ublicznego a w końcu zjazd salcburski były wskazówkami ważnego zwrotu w polityce monarchyi, która pozbyw szy się więzów przym ierza z Prusam i i Moskwą, a skojarzona z mocarstwami zaehodniem i, wytykała sobie nową drogę postępow ania, zgodną z je j najżywo- tniejszem i interesam i. W tem zan iosło się na wojnę m iędzy F ra n cyą a Prusami przygotowanym i do niej wybornie. Gdy się nie udało zażegnać burzy, przyszło do walki. Na razie zrozu­ miano w A u s tr o -W ę g r z e c h ważność chwili i poczyn ion o o d ­ pow iednie kroki do zm obilizow ania armii. K ilka korpusów tejże, ustaw ionych w zdłuż gran icy pruskiej i niem ieckiej by łob y sparaliżow ało działania wojenne P r u s , ponieważ nie d o zw o li­ ło b y im rzu cić się na Francyą w 800.000 bagnetów. Lecz teraz pow torzyło się to sa m o, co niegdyś w r. 1767 i 1771. W tedy pogróżka Prus wstrzymała Austryę od niesienia pom ocy P olsce, a teraz złam ało jej postanowienia ośw iadczenie M oskwy, upatrującej casum belli w razie dalszych zbrojeń. Skutkiem tego ośw iadczenia był nakaz d e m o b iliz a cji — a w dalszym następstwie pokonanie F r a n c y i, zepch nięcie je j na długie m oże lata z pierw szorzędnego stanowiska w E u ro p ie , i z je ­ d n oczenie N iem iec pod laską kapralską Prus, które w sojuszu z M oskwą narzuciły swą dyktaturę E uropie. Co do polityk i zewnętrznej Austryi zaszła także zmiana, poniew aż hr. Beust, który spow odow ał przym ierze z zaehodniemi m ocarstw am i, m usiał u stą p ić, a tekę spraw zagranicznych ob ją ł po nim hr. Andrasy.

T en zwrot stosunków w E u rop ie je s t wynikiem błędn ego od stu przeszło lat kierunku polityki austryackiej w sprawie polskiej. W ym azanie bowiem P olsk i z rzędu państw euro­ pejskich zw ichnęło najzupełniej równow agę w niej polityczną i p o d n io sło od razu do ogrom nego stopnia potęgi siły zaczepne Prus i Moskwy, a Austryą w ciągniętą do udziału w je j ro z ­ biorze przykuło niejako do obu tych m ocarstw wbrew je j

(22)

10

interesom i o d ję ło jej na bardzo długo wszelką, prawie m ożność sam oistnego i z własnemi interesam i zgodnego działania. Oka­ zało się to najlepiej po zw ycięztw ach pruskich nad F ra n cją odniesionych. Prusy, przedzierzgn ięte w 100 lat po pierwszym rozb iorze P olsk i w N iem cy zjedn oczon e, d op ięły ju ż w większej części ce lu , wytkniętego im przez F ryderyka II. D o tego pom ogła im głów nie M oskw a, której należało zatem spłacić d łu g w dzięczności popieraniem wzajemnem je j znów celów i usuwaniem z a p ó r , utrudniających dojście do tychże. Carowi ch od ziło przedewszystkiem o um orzenie raz na zawsze sprawy polskiej przez najzupełniejsze przenarodow ienie P olaków we wszystkich trzech zaborach a następnie o rozb icie państwa tu reck ieg o, które zdaniem dyplom atów m oskiewskich było ju ż całkiem strupieszałe. Aby tern pewniej obu tych celów d o p ią ć , potrzeba b y ło pozyskać Austro - W ęgry, a przez to zizolow a ć A n g lię , to jed yn e w E u rop ie p a ń stw o, które w interesie własnym nie m ogło zezw olić na przeistoczenie w schodu w edług planów moskiewskich. Z daw ało się rzeczą n iepraw dopodobn ą, aby A u s t r o -W ę g r y po tylu ciężk ich dośw iadczeniach dały się zw abić syreniem i głosam i z nad Newy i Sprei i w eszły znów w sp ó łk ę przym ierezą z swymi największymi wrogami. A jed n a k wziął na siebie to trudne zadanie ks. Bism ark i dok onał nad wszelkie spodziew anie dzieła m istrzowskiego przez sklejenie trójcesarskiego przy­ m ierza, czem stosow nie do życzeń i planów m oskiewskich zizolow ał najzupełniej A n g lią , ponieważ Francya szarpana wew nętrznem i rozterkam i b yła bez wpływu dawnego w E uropie a W łoch y pragnące dalszych anneksyi były ju ż po stronie m osk iew sk o-p ru sk iej. Przym ierze trójcesarskie nie wkładało wprawdzie na A u s tin -W ę g r y obow iązku łączn ego działania w celach m oskiewskich, lecz sam o ju ż zneutralizow anie tej m o­ narchyi było wielkim zyskiem dla Prus i Moskwy.

(23)

IV .

W ciągnąw szy austryacko - w ęgierską m onarchyą za p o ­ średnictwem Prus w przym ierze odporn ćj tylko natury z sobą, rozp oczą ł rząd m oskiewski z tem większą sprężystością czyn ­ ności swe w obu powyżej wskazanych kierunkach. W zaborze pruskim i m oskiewskim w zięto się z pod w ojon ą usilnością do wynarodowienia m ieszkańców pod względem językow ym i re­ ligijnym. A u stro- W ęg ry związane przym ierzem patrzyły o b o ­ jętn ie na gwałty dokonyw ane w sąsiedztw ie a szczególniej

w zaborze m oskiew skim , gdzie w sposób najokrutniejszy i hańbę przynoszący wiekowi X IX . zm uszano unitów lu belskich siłą zbrojną do przejścia na prawosławie. Z drugiej znów strony rozesła ł rząd m oskiewski m nóstw o ajentów sw oich pom iędzy ludy sło w ia ń sk ie , osiadłe tak na półw yspie bałkań­ skim ja k nie mniej w krajach a u stry a ck o- w ęgierskich w celach propagandy pan slaw istyczn ój, i wyw ołania zbrojn ego rokoszu. Z a częły się też niebawem pojaw iać ja k ieś odezw y tajem nych kom itetów bułgarskich i in n y ch , p ow ołu ją ce ludy słow iańskie półw yspu bałkańskiego do powstania przeciw cieiniężczem u rządowi tureckiem u. W k rótce też w ybuchło rzeczyw iście zbrojne powstanie w H ercegow inie i JBośnii a niebawem i w B ułgaryi. Powstanie zasilane w idocznie z zewnątrz przy­ brało d ość znaczne rozm iary a kierow ała nim jakaś niewidoma ręka. W a lczą ce tu z sobą hufce dokonyw ały wzajem niesły­ chanych okrucieństw, co ujęte przez M oskwę dzienniki zw aliły na karb w yłącznie Turków , aby p rzerazić najprzód opinię p u b lic z n ą , i zw rócić ją przeciw rządow i tureckiem u i tem przygotow ać ją wcześnie do uważania cara ja k o oo ro ń cę i opiekuna uciśnionych i m ściciela krzywd o pom stę do nieba w ołający cli na nieludzkim rządzie tureckim . L ecz nie w ypadało, aby sam car w ystąpił z inieyatywą w sprawie uporządkow ania stosunków w państwie tu re ck iem , ponieważ

(24)

21

rząd sułtański m ógł śm iało mu zarzucić na podstaw ie dow odów zebran ych , że sam w yw ołał p ow stauie, a teraz występuje w roli pośrednika a raczej op iek u n a , pragnącego wm ieszać się w sprawy wewnętrzne Turcyi. W y rę cz y ł go w tej m ierze gdyby na zaw ołanie hr. Andrasy m em oryałein swym d y p lo ­ m atycznym ze Stycznia 1876 r,, do k tórego przystąpiły, ja k w iadom o, Niem cy, Moskwa, Anglia, F rancya i W łoch y . Z p o ­ wodu tego mem oryału nabrała znaczenia ruchawka powstańcza na półw yspie b a łk a ń sk im , a sprawa w schodnia stanęła od razu w edług tajem nego życzenia cara w całej swej rozcią głości na porządku dziennym w Europie.

M em oryał hr. A ndrasego pod n iósł m iędzy innemi bardzo ważną za sa d ę, uznaną oczyw iście przez wszystkie doń przy­ stępujące rządy, a m ia n o w icie, że narody podbite po utracie nawet swej n iep od ległości zostają pod opieką prawa m iędzy­ n a rod ow eg o, i że zatem sam czyn p odboju nie nadaje zwy­ cięzcy prawa do sam ow olnego gnębienia podbitych i tępienia ich n a rod o w o ści, a w końcu że różnorodne narody w chodzące w skład ja k ieg o państwa mają prawo życia i rozw ijania się na podstaw ie własnej narodow ości. Chociaż zasadę tę w yrzekły pierw szorzędne m ocarstwa europejskie w akcie dyplom atycznym , wystosowanym do samej tylko Turcyi, uchodzącej za bezsilną i niezdolną do obrony swej państwowej n iezależn ości: nabył on p rzecież nader w ielkiego zn a czen ia , ponieważ zawierał w sobie zbiorow e niejako wyznanie wiary państw europejskich co do tej zasady, przez co m iała przejść z teoryi filozoficznej w praktykę prawa m iędzynarodow ego. Innemi słow y E uropa wypow iedziała w tym a k cie , że chociaż w edług uznanych ząsad prawa m iędzynarodow ego nie wolno jednym m ocarstwom m ieszać się w sprawy w ew nętrzne d ru g ich , m oże przecież zbiorow a w ola E uropy żądać uporządkow ania stosunków w e­ wnętrznych na podstaw ie spraw iedliw ości ta m , gdzie jakiś panujący naród pognębia inne narody w skład państwa w cho­ dzące i odbiera im wszelkie warunki istnienia i rozw oju

(25)

w duchu i kierunku narodowym. Stanu sprawy tej nie zmienia bynajm niej o k o licz n o ść, że wola zbiorow a E uropy wystąpiła tu ob ec państwa za bezsilne uchodzącego a w obronie rajasów t. j. włościan i innych klas niższych pochodzenia słow iańskiego uciskanych przez Turków , lub że ozwała się za chrześcianam i gnębionym i przez m ah om etan , ponieważ wartość i don iosłość kroku tego ma zasadnicze znaczenie bez względu na t o , kto b y ł przedm iotem zbiorow ego wystąpienia mocarstw.

Pozbaw ieni sami od stu lat. bytu n iep odległego i wy­ stawieni po utracie tegoż na n ajcięższy ucisk ze strony tych, którzy nas chcieli k oniecznie w yn arodow ić, nie m ożem y p o ­ tępiać żadnego z narodów, popadłych w o b ce ja r z m o , je ż e li idąc za wrodzonym każdem u człow iekow i i narodowi p o p ę ­ dem , pragnie zrzucić swe ja r z m o , a nawet przeciw nie naj­ większą dlań mamy sympatyą. Tak samo m ożem y się tylko c ie s z y ć , je że li E uropa w iedziona p oczuciem sprawiedliw ości, ujm uje się za uciśnionym i i dom aga się dla nich praw i u rzą­ dzeń, zapewniających p rzyrodzony ich rowzój i ubezpieczających ich przeciw wszelkiej samowoli. W tym jednakże wypadku nie przedstawia się nam cała ta sprawa z tak uroczej strony. Pow stanie rajasów nie b y ło sam orzutnem w zięciem się do broni przeciw nieznośnem u jarzm u, ale wyw ołano je sztucznie na to je d y n ie , by k orzystając z pom yślnego składu stosunków e u rop ejsk ich , zadać cios ostateczny „ch orem u człow iek ow i11 i zabrać po nim spuściznę. Dziwnem m usiało się też w yd a ć, że gdy dyplom aci E u rop y a z nimi i hr. And rasy obojętnie się przypatrywali katow aniu i zabijaniu unitów lu b e lsk ich , nawracanych przem ocą na praw osław ie, na zabra­ nianie w ielom ilionow em u a w bistoryi zasłużonem u narodowi używania mowy ojczystej we wszystkich czynnościach życia pu bliczn ego a poniekąd i pryw atnego, na przem ienianie tych m ilionów w istnych pariasów, nie m ających prawa nabywania p osia d łości ziem skiej i t. d. i t. d. nagle okazały tyle czu łości dla rajasów półw yspu ba łk a ń sk ieg o, którzy niedoznawali

(26)

23

nawet tak system atycznego u c isk u , ja k ów naród w ielom ilio­ nowy, naród polski w zaborze m oskiewskim i pruskim.

Nie podobna p rzyp u ścić, by hr. Andrasy nie w iedział o prawdziwych m otora ch , o prawdziwym znaczeniu i celu powstania na półw yspie b a łk a ń sk im , gdy przystąpił do u ło ­ żenia m em oryału wspom nionego. C hciał w idocznie wziąść tytko w swe ręce sprawę tę d ra żliw ą , aby nie dopuścić in- terw encyi m oskiew skiej i tem pokrzyżow ać zamiary carskie. Ł u d z ił się m oże i nadzieją, że tym sposobem potrafi zażegnać groźną tę burzę. L ecz om ylił się najzupełniej w swych ra­ chubach. Rząd m oskiewski zg od ził się wprawdzie na osnowę m em oryału i na punkta w nim zawarte, ale zgoda je g o nie była szczerą , a przystąpił dla tego jedyn ie do w spólnego kroku, aby u śpić czujność A nglii i A u stry i, przeszk odzić tajemnemi zachodam i zamiarom ich przyw rócenia p o k o ju , zw alić winę w szystkiego na rząd turecki i spow odow ać w końcu środki egzekucyjne przeciw niemu. Zarządzone zaś pow olne sku­ pianie większych mas wojska w p ołu dn iow ych prow incyach św iadczyło n a jlep iej, że car nie nosi się z pokojow em i m y­ ślami.

Sułtan nie zg od ził się wpraw dzie na za sa d ę, że m ocar­ stwom czy p ojedyn czo czy też zbiorow o przysługuje prawo rnięszania się w wewnętrzne sprawy państwa je g o, lecz ośw iadczył zarazem gotow ość wprow adzenia od siebie urządzeń żądanych w m em oryale p od warunkiem a to li, aby pow stańcy wprzód broń złożyli. Innej odpow iedzi nie m ożna się b y ło spodziew ać, a dla tego należało wyw rzeć nacisk na powstańców, aby u czy­ nili zadość temu warunkowi. B yły też o to starania, czemu jedn ak że M oskwa p rze szk o d ziła , ponieważ je j ajenci tajemni obietnicą zewnętrznej pom ocy zachęcali przew ódzców pow stań­ ców do wytrwania i tem ich spow odow ali do kategorycznego ośw iadczenia, że nie złożą b r o n i, dokąd rząd turecki wszyst­ kich obiecanych urządzeń faktycznie nie wprow adzi w życie. W skutek tego zawrzała walka z większą jeszcze zaciętością,

(27)

a z nastrojenia m oskiew skiego zaczęła się Serbia i Czarnogóra także zbroić. P rzed form alnem zaś w ypow iedzeniem wojny zasilały oba te państewka rojam i ochotników u zbrojonych szeregi powstańców. D zięki więc zabiegom moskiewskim w ik łało się w szystko na półw ysp ie bałkańskim coraz bardziej, a p ołożen ie staw ało się coraz groźniejszem dla pokoju eu ropej­ skiego.

Moskwa dop ięła celu zam ierzonego i uścieliła sobie d rogę do dalszej ak cyi przez uroczyste zaangażowanie się E uropy, która, objaw iw szy raz życzenia swe rządowi tureckiem u, nie m ogła się cofnąć, chociaż należało uw zględnić ok oliczność, że rząd ten mimo najszczerszych nawet ch ęci nie potrafiłby żądanych ulepszeń w urządzeniach w prow adzić w czasie trwa­ ją ce g o powstania a w części nie zd o ła ł nawet zapobiedz okru­ cieństwom popełnianym przez w ojska nieregularne w odw et za okrucieństw a spełniane przez pow stańców na ludności m ahometańskięj. Gdy rzeczy do tego d ojrzały stop n ia , że pokój europejski nie na żarty b y ł zagrożony, nastąpił zjazd trzech kanclerzy w B erlin ie, m ający na celu zapobieżenie w ojnie pow szech n ej, co zresztą w edług program u od dawna g łoszon eg o b y ło głów nem zadaniem trójcesarskiego przymierza. Na zjezd zie tym zgodzono się na nowy m em oryał układu ks. G orcza k ow a , berlińskim zwany, który w żądaniach swych sięgał nierównie dalej, niż pierw szy m em oryał hr. Andrasego, ponieważ b ra ł bez wszelkich osłon prawie w opiek ę p o d d a ­ nych niem uzułm ańskich su łtan a, i dom agał się dla nich rę k o jm ii, nad których wykonaniem m iała czuwać E u rop a albo raczej w jej zastępstw ie trójcesarskie przym ierze. Co m ogło sk łon ić hr. A ndrasego do zgod zenia się na, ten m em oryał czysto - m osk iew sk i, uścieląjący d rogę do zu pełn ego rozbicia państwa tu re ck ie g o , a dogodny M oskwie w y łą czn ie, trudno prawdziwie odgadnąć. Francya republikańska nadskakująca z p o d łą niemal czołob itn ością carow i i W ło ch y kokietujące z M oskwą i Berlinem w nadziei zaanektowania z ich pom ocą

(28)

25

ja k ie g o kawałka ziem i, przystąpiły bez wszelkich zastrzeżeń do m em oryału berlińskiego. L ecz A nglia spostrzegłszy od razu prawdziwą je g o myśl i znaczenie, odm ów iła stanow czo sw ego p rzystą p ien ia , czem pokrzyżow ała tak cudnie ułożon e kom binacye trzech kanclerzy.

M em oryał p o sz e d ł wprawdzie do akt a więc do kosza, lecz M oskwa nie dała i teraz sprawy za w ygraną, ponieważ p opchnięciem S erbii i C zarnogóry, którym d osyłała pieniędzy, broni i tysięcy ochotników otw arcie prawie, do wypow iedzenia wojny T urcyi spow odow ała g roźn iejsze zaw ikłania na półw yspie bałkańskim . Sprawa w schodnia w eszła teraz w nową całkiem fazę. Sułtan A bdu ł Azis skłon n y do ulegania M oskwie zleciał z tron u , co spotk ało niebawem i je g o nastąpcę Mura d a , po którym ob ją ł rządy teraźniejszy sułtan A b d u ł Hamid. Car rozjątrzony uchyieniem m em oryału berliń skiego zapow iedział otw arcie w swej m ow ie, mianej w M osk w ie, że gotów nawet orężem b ron ić praw swych w spółplem ieńców i w spółw ierców uciskanych przez Turków i nakazał grom adzić się swym w oj­ skom na granicy tureckiej. L o rd B eaconsfield ośw iadczył w zam ian, że skoro ma nastąpić uporządkow anie stosunków w E u ro p ie , A nglia d oło ży staran ia, aby się to stało na p o d ­ stawie słuszności i spraw iedliw ości dla wszystkich, czem dość niedwuznacznie wskazał, że ma na m yśli sprawę p o lsk ą , a czego dow odem późniejsze nieco urzędow e og ło szen ie spra­ w ozdań poselstwa i konsulatów angielskich o okrucieństw ach dokonyw anych przez M oskali przy nawracaniu unitów przem ocą na prawosławie. M owa ta m iała i inne jeszcze znaczenie, ponieważ pod osłon ą dyplom atyczną zarzucała ca row i, że opiekow anie się rzekom e uciśnionym i je st tylko pozorem d o ­ godnym do nowych zaborów , i że w zięci przezeń w opiekę a w cieleni następnie do państwa jego wyszliby na tem daleko g o r z e j, niż na ucisku tureckim . Z drugiej znów strony wy­ stąpił b y ł prem ier angielski Gladstone w obronie szlachetnych zam iarów cara i pioru n ow ał na licznych m ityngach w różnych

(29)

stronach kraju p rzeciw T u rk om , których ja k o niepopra­ wnych barbarzyńców na zupełne skazywał wytępienie. R uchliw ość i zapalczyw ość tego w ielbiciela caratu obałam ucała do tego stopnia opinią, publiczną w A n g lii, że kryzis inini- steryalna zdawała się niewątpliwą p ra w ie, co znów zapow ia­ dało zgodzenie się Anglii na plany m oskiewskie.

W alka tym czasem wrzała na piękne na całym półw yspie bałkańskim . Z początku nie w iod ło się T u rk o m , a ks. cza r­ n ogórski N ikita zadał im nawet kilka klęsk dotkliwych. L ecz w koń cu wystąpili T urcy z większą sp ręży stością , a wiodąc z C zarnogórcam i walkę odporną, rzucili się całą siłą na Serbią, rozbili w kilku większych rozprawach je j wojska i m ogli ją zgn ieść ze szczętem . W tej ostateczności w ystosow ał car ultimatum do rządu tu re ck ie g o , czem uratow ał Serbię od g rożącego je j niebezpieczeństw a. R ząd turecki d ow iód ł w iel­ kiego um iarkow ania, ponieważ p rzeb a czył wiarołom nej S erbii i zawarł z nią pokój bez żądania nawet zwrotu kosztów w o­ jen n y ch , chociaż b yła stroną zaczepiającą. U kłady zaś p o ­ kojow e z księciem N ik itą , działającym z natchnienia m oskie­ w skiego, rozbiły się po dłuższych rokowaniaeh.

Car liczą cy na swych p rzyjaciół w A n g lii, nie m yślał odstąpić od zamiaru „m niem anego osw obodzenia swych w spółplem ienników i w spółw ierców ,“ a nie dopiąw szy celu m em oryałem berlińskim zam ierzonego, grom adził coraz większe masy wojsk na granicy tureckiej w E u rop ie i Azyi. Strasząc teraz niemi T urcyą i E urop ę, zaczął ośw iadczać, że związawszy się słow em , nie m oże odstąpić od zajęcia się losem chrześcian i Słow ian uciskanych przez Turków , lecz przed użyciem broni gotów się zgodzić na zw ołanie k on feren cyi, aby dośw iadczyć po raz ostatni, czy rząd turecki da się spow odow ać do zadość uczynienia zbiorow ej woli E u rop y w sprawie uciśnionych i czy przystanie na żądane w tej mierze rękojm ie. T urcyą wiedziała, jakie je j n iep od leg łości a nawet istnieniu zagraża n ieb ezp ie­ czeń stw o, i dla tego z b roiła się także z zadziw iającym p

(30)

o-spiec-hem. Na czele rządu b y ł ja k o w. w ezyr M idhat basza, najzdolniejszy i najsprężystszy z je j m ężów sta n u , k tóry w ie­ d z ia ł, że konferencya wystąpi z w arunkam i, odejmującerni państwu tereckiem u w olność stanowienia o s o b ie , że zatem wypadnie je odrzu cić a tem samem przygotow ać się do walki na śm ierć lub życie. Mąż ten dzielny umiał tchnąć now ego ducha w cały organizm państwowy, rozn iecić p oczu cie patryo- tyczne nie tylko w sercach m ieszkańców m uzułm ańskich ale nawet i ch rześcian , k tórzy nie byli wystawieni na wpływy a g ita cji m osk iew sk ich , i ob u d ził w całem państwie ducha pośw ięcenia i zapał do walki z odw iecznym w rogiem Turcyi. D ow odem je g o działaln ości zadziw iającej sw em i rozm iaram i je st uchwała jed n ozgod n a notablów w sprawie odrzucenia żądań k o n fe re n cy i, zaradzenie potrzebom skarbu i gotow ość zbrojna T urcyi w chwili stanowczej. K onferencya stambulska sp ełzła ja k wiadom o na n icze m , do czego się niewątpliwie A nglia ubocznie nie m ało przyczyniła. Nie lepsze pow odzenie m iał następnie p ro to k ó ł londyński. A gdy car związany swem ośw iadczeniem w M oskwie uczynionem za czą ł przybierać rolę egzekutora, zm uszającego T urków w im ieniu E u rop y do zadośćuczynienia je j woli na konferencyi stam bulskiej i w p ro ­ tok óle londyńskim w yp ow ied zia n ej, zaprzeczyła mu Anglia w dość szorstki sposób prawa do takiej roli. Car i tem nie zrażony a ufny w przym ierze trójcesarskie w ypow iedział T u rcyi w o jn ę , i kazał ją rów nocześnie rozp oczą ć w A zyi i E uropie.

V.

Zastanówm y się teraz nad ro lą , jaką powinne były odegrać A u s t r o -W ę g r y w tym dramacie, k tórego akt dopiero pierw szy w prow adzono na scenę. Po Sadowej i Sedanie od ­ słon iły Prusy prawdziwe swe zam iary, uw ieńczone nadspo- dziewanem i zwycięztwam i, co oszołom ion ych N iem ców sk łon iło

(31)

w o b o z ie p od Paryżem do okrzyknięcia króla pru skiego cesarzem niem ieckim . Gdy zaś Prusacy postępow ali jakby w tryumfalnym p och od zie od zwycięztwa do zwycięstw a we F r a n c y i, z a czę ła się ruszać i sprzym ierzona z nimi Moskwa, a korzystając ze zwycięztw pruskich w ym ogła na Anglii i A ustryi przyzw olenie na uchylenie najuciążliw szych warunków traktatu paryskiego z r. 1856. A nglia nie podnosiła wielkich w tera tru d n o ści, poniew aż wtedy b y ł u steru je j rządów właśnie G la d sto n e , który teraz z taką lubością się popisuje swem uwielbieniem dla ca ra , ch ociaż udaje w ielkiego liberała i przyjaciela postępu. W Austryi z a ś, gdzie od roku 1867 spostrzedz b y ło można śmielszy nieco i sam oistniejszy k ie ­ runek polityli zewnętrznej i wewnętrznej, zan iosło się wskutek zw ycięztw pruskich we Francyi na przesilenie gabinetow e w m inisterstw ie dla spraw w spóln ych , a. tćm samem nie p o ­ trzebow ała się M oskwa obaw iać oporu w sprawie rewizyi traktatu paryskiego. Hr. Beust m usiał ustąpić a je g o m iejsce zajął hr. Andrasy. Z pierw szą zaraz chwilą ob jęcia przezeń teki spraw zagranicznych i urzędu kanclerskiego daje się spostrzegać zw rot w p olityce zewnętrznej i wewnętrznej m o­ narchyi. austryacko - węgierskiej. Hr. Beust zrozum iał w idocznie p ołożen ie m onarchyi i niebezpieczeństw a z trzech stron jej zagrażające i dla tego szu k ał w przym ierzu z zachodniem i mocarstwam i z jed n ej strony a w powolnym przygotowaniu sprawy polskiej z drugiej ubezpieczenia je j w przyszłości. W pierwszym kierunku b y ł najw ybitniejszym czynem zjazd salcbu rgsk i, a w drugim mamy także fakta dow odzące, że hr. B eust pojm ow ał dokładnie iuteresa prawdziwe m onarchyi. T em i faktam i s ą : zaprow adzenie u nas język a polskiego w szk ołach sądach i urzędach nie w drodze ustawodawczej, na którą wspólny m inister spraw zagranicznych nie miał przew ażnego wpływu, ale w drodze rozporządzenia cesarskiego, utworzenie rady szkolnej krajow ej z d ość wybitnem i atry- bucyam i co do wychowywania pu bliczn ego w k ra ju , uzyskane

(32)

29

także na podstaw ie postanowienia cesa rsk ieg o, ustanowienie katedry dziejów polskich w uniwersytecie jagielońskim i p ó ­ źniejsze nieco założen ie akademii polskiej um iejętności w K ra­ k o w ie , a w końcu w idoczne na każdym kroku sprzyjanie polskiej sprawie a nawet ukrócanie dążeń przeciw nych św ię- tojurstwa ciążącego ku M oskwie.

Hr. Beust, rodem Sas i m inister króla saskiego, którego ród panow ał niegdyś w P o ls c e , m ógł żyw ić większą niż k tó­ rykolw iek inny m inister austryacki sym patyą dla Polaków. L ecz minister ten nie pow odow ał się tu sympatyami z jed n ej lub antypatyą ku Prusom z drugiej strony, ponieważ op iera ł kierunek swej polityki na dobrze zrozum ianym interesie m o­ narchyi. W ied ząc d o b r z e , dokąd zm ierzają Prusy, M oskwa

i W łoch y związane z so b ą , ujrzał z trzech strón godzące na monarchyą austryacko - węgierską niebezpieczeństw a pod postacią pan gierm an izm u , panslawizmu i panitalizmn. W ied zia ł o ra z , że w samej m onarchyi nie brak żyw iołów nawet dość p o tę ż n y c h , które z łatw ością przejdą pod sztan­ dary ow ych god zących na nią trzech wrogów , że zatem dynastyi spajającej niejako różnoplem ienne prow incye z sobą nic nie p o z osta je , ja k zawrzeć ugodę z W ęg ra m i, op rzeć się głów nie na nich i żyw iole p olsk im , związać się z zachodniem i m ocar­ stwami i podnieść w chwili stosownej sprawę polską z wszelką stan ow czością, aby przez to rozbić i zb ezw ła d n ić sojusz m o­ skiewsko pruski. Gdyby nasza ów czesna delegacya była zrozum iała prawdziwą myśl Beusta i miasto p ójść niejako w służbę Czechów i p op ierać m rzonki o federacyjnym ustroju państw a, była stanęła silnie i wytrwale pod swym własnym sztandarem czysto - p o lsk im , byłaby się niezawodnie daleko więcej przysłużyła i sprawie polskiej i m onarchyi austryacko- węgierskiej. L ecz zaw rót federacyjny, który nie tylko jej w iększość ale i w iększość sejmu op a n ow a ł, stał się powodem , żeśm y chwilę tak ważną nie umieli na k orzy ść naszą należycie wyzyskać.

(33)

Zm iana ministra - kanclerza musiała w koniecznem na­ stępstwie sprow adzić i zmianę kierunku polityki zagranicznej i wewnętrznej. Co do pierw szej można b yło spostrzedz zaraz ja k ieś kokietow anie najprzód z B erlinem a potem i z P eters­ burgiem , wskutek czego musiano i w sprawie p o ls k ie j, tak nienawistnej Prusom i M osk w ie, zrob ić zwrot im pożądany. I rzeczyw iście spostrzegam y od chwili objęcia steru spraw zagranicznych przez hr. A ndrasego stopniow e wzm aganie się usposobień nieprzyjaznych naszej n a rod ow ości, a zatem i sprawie polskiej tak zręcznie forytow anej za Beusta. P o ­ mijam ju ż ok oliczn ość, że rozm arzona zwycięztwam i pruskiem i w iększość niem iecka rady państwa za częła gdyby na kom endę zjadliw em i w ycieczkam i karm ić naszych delegatów a schlebiać natom iast ciążącym do Moskwy św iętoju rcom , a chcę jed yn ie p od n ieść zmianę w usposobieniach ku nam samego rządu. N agle bowiem spostrzegł tenże, że w polskich książkach, p rze­ znaczonych dla szkół lu d ow ych , zawierają się ustępy, św iad­ czące niby o ten d en cja ch p o lsk ich , i postarał się zaraz o ich uchylenie. M iędzy itmemi uchylono i artykulik naj niewinni ej szy swą treścią dla tego je d y n ie , że w nim była wzmianka o K ościuszce. M inisterstwo uchylając ten artykulik, zapom niało w idocznie, że w grobach królew skich na W aw elu spoczyw ają p op ioły K ościuszki i że w K rakow ie je s t dotąd kop iec je g o usypany za przyzwoleniem trzech rządów rozbiorczych . R ząd dow iódł tem je d y n ie , że uważa udzielanie dziatwie p o l­ skiej w iadom ości z bliższej i dalszej przeszłości narodu za coś w ystępnego, że zatem pragnie, aby ta dziatwa nie czuła się polską i nie w iedziała nawet, że jest polską. W ślad za tem nastąpił zakaz uczenia dziejów polskich ja k o przed­ miotu nadobow iązkow ego w szkołach ś re d n ich , nakaz uchy­ lania ze szk ół map Polski w dawnych granicach, a z bibliotek szkolnych d zieł z tak zwaną „ t e n d e n c y ą p o l s k ą 11. F oryto- wano wbrew nawet zasadom pedagogicznym ruzczyznę i przez to wnoszono tendencye polityczne M o w ychow ania p u b licz­

(34)

31

n e g o , od jęto radzie szkolnej krajow ej przyznane je j prawo mianowania dyrektorów i nauczycieli szk ół średnich i t. d. i t. d. ' Nie p otrzeb u ję d o w o d z ić , że wszystko to razem , m ając niby

cechę patryotyzm u specyficznie austryackiego, dzieje się w duchu polityki idącej bezw iednie m oże za natchnieniami z B erlina i P e te rsb u rg a , gdzie bardzo niem ile patrzano na poprzednie sprzyjanie P olakom za ministerstwa Beusta.

Nie p rzeczę b y n a jm n ie j, że po klęskach Francyi i jej upadku m oralnym , m onarchya austryacko - węgierska ujrzała się o sa m otn io n ą , zw łaszcza gdy nawet z A nglią pod m ini­ sterstwem Gladstona nie m ogła zaw rzeć ściślejszego związku, a tu w idziała się w obec trzech potężnych wrogów. L e c z zdrow a polityka powinna je j b yła w skazać, że miasto szukać dróg zbliżenia się do najw iększych w rogów swych i oddania się im niejako w s łu ż b ę , aby ich niechęć za poprzednie p o­ stępow anie r o z b r o ić , należało spokojn ie w yczekiw ać dalszego rozwoju wypadków , zw łaszcza gdy nie b yło przecież tajnem, że na razie tak M oskwa jak Prusy nie m ogły m yśleć mimo pow odzeń o wszczynaniu z kim kolwiek za czep k i, ponieważ św ieżo spow odow ane zjednoczenie N iem iec b y ło tylko formą bez tr e ści, a tem samem w ym agało dłuższego czasu do uksztalcenia i utrwalenia się swego. Co zaś do polityki w e­ wnętrznej należało iść śm iało naprzód drogą przez hr. Beusta wskazaną.

Hr. Andrasy nie m ógł się przecież błędną uw odzić n ad zieją, że przyw rócenie przyjaznych a co więcej p rzym ier- czych stosunków z Prusami i M oskwą zmieni prawdziwe dążenia ich p olity k i, lub je usposobi przyjaźnie dla A ustryi. Pow inien b y ł pam iętać, że interesa austryacko • w ęgierskie są w najzupełniejszej sprzeczności z ich interesami, a nie mniej że łą cz y ć się z niemi w ja k ich ś pozornie w spólnych celach znaczy to sa m o , co pom agać im w osięgnieniu ich celów a narażać na szkodę własne interesa. Hasłem obu tych mocarstw b yło zaw sze: „siła przed prawem 11 a dalej że „państw o je st sobie

(35)

jakiejkolw iek by b y ły natury pow odow ać się nie m oże. Na podstaw ie tych haseł naruszą też każdą umowę i każdy układ, złam ią najuroczystsze obietnice i wyprą się najw yraźniejszych ośw iadczeń, jeżeli tego interes ich państwa, będ ącego sobie celem wymaga. M ożnaź przypuszczać, że takie dwa państwa, z natury swej z a b o rcz e , z jak ich ś pow odów platoniezuęj przyjaźni zwiążą się z Austro - W ęgram i w celu popierania prawdziwych interesów ty c h ż e , chociaż te właśnie interesa są w nieustannej k olizji z ich własnemi. Czyż hr. Audrasy nie w iedział o te m , że A u s t r o -W ę g r y są dla M oskwy zaporą w rozwiązaniu sprawy w schodniej po swej m y śli, a dla Prus w dokonaniu zam ierzonego zjednoczenia całych N iem iec? M ógłże przypusz­ c z a ć , że z m iłości dla A u stro- W ęg ie r wyrzekną się swych d ą ż e ń ? Im zależało niezaw odnie no te m , aby zw iązać na razie m onarchyą austryacko - węgierską z sobą i tym związkiem przym ierczym od ją ć je j m ożność przeszkadzania ich p la n o m ; lecz co się spodziew ał osiągnąć hr. Atidrasy, trudno prawdziwie p oją ć i odgadnąć.

Słusznie m ożna się d z iw ić, jak im cudem kanclerz au ­ stryacko - węgierski nie spostrzegł w ów cza s, gdy go wabiono do przym ierza tró jce sa rsk ie g o , że M oskwa sprzym ierzona z Prusam i przysposabia się do zamachu na Tureyą. Oznak nie brakło ju ż wtedy, a każdy ja sn o patrzący na bieg spraw europejskich w iedział dobrze, co się. święci. Ź le było, jeże li hr. Andrasy nie przew idyw ał, z jakiem i myślami nosi się M oskw a, lecz gorzej z r o b ił, jeżeli w iedząc o tem, dał się wciągnąć w przym ierze niezgodne z interesam i a nawet z b ez ­ pieczeństw em monarehyi austryacko - w ęgierskiej. Cóż bowiem zyskała monarchya na tern przym ierzu ? Czy m oże odw rócon o tem cios na nią w ym ierzon y? W ykazaliśm y ju ż pow yżej, że w chwili zawierania przym ierza nic jej takiego nie groziło, ponieważ ani Prusy ani Moskwa nie m iały s ił i m ożności rzucenia się na n ią , zw łaszcza gdy w takim wypadku byłyby

Cytaty

Powiązane dokumenty

Byłem w Radzie Izby Gospodarczej, przez kilkanaście z kolegami z całego kraju ciągle się spotykałem.. Była

podręcznika do nauki zawodu Kwalifikacja ELE.02 i EE.05.: MontaŜ, Uruchamianie i Konserwacja Instalacji Maszyn i Urządzeń Elektrycznych -część 2, Irena Chrząszczyk, Anna

Opracowanie tematu proszę wykonać w zeszycie zajęć praktycznych jako ręczne-pisane/rysowane lub elektroniczne-pisane/rysowane do wydrukowania i wklejenia do tego zeszytu.

Opracowany czytelnie temat prześlij dla oceny w formacie pdf, skan lub foty jako załączniki do e-maila na adres grabski@zs9elektronik.pl do dnia 30.04.2020.. Jakie są

Opracowany czytelnie temat prześlij dla oceny w formacie pdf, skan lub foty jako załączniki do e-maila na adres grabski@zs9elektronik.pl do dnia 30.04.2020.. Jakie są

Festiwal „Fizyka na Scenie” to nie tylko okazja do popisu i konkursów wiel- kich i małych „show”, to także, a może przede wszystkim, okazja do pokazania demonstracji

Udział adwokatury w życiu społecznym leży także w żywotnym interesie naszego środowiska, bo tylko ten, kto w tym życiu jest obecny, może się domagać

Kaunitz miał jakieś przeczucie niewyraźne dążeń tych, lecz nie pojmował prawdziwego znaczenia sojuszu prusko- moskiewskiego i ostatecznych celów jego, i dla tego