• Nie Znaleziono Wyników

"Nie-Boska komedia" - romantyczny moralitet

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nie-Boska komedia" - romantyczny moralitet"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FOLIA LITTER A R IA POLONICA 4, 2001

Iw o n a B a r tc z a k

N IE -B O S K A K O M E D IA - R O M A N T Y C Z N Y M O R A L IT E T *

I. DLA CZEG O M ORALITET?

Z o fia N iem ojew ska-G ruszczyńska w ro zp raw ie D ram at K rasińskiego

o ludzkości - drzewie spróchniałym, poświęconej N ie-B oskiej kom edii, określa

ją m ianem m oralitetu rom antycznego o zatw ardziałym grzeszniku1. N iew ąt-pliwie stw ierdzenie to m oże budzić uzasadniony sprzeciw, odw ołuje się w szakże do odległej czasow o (rów nież dla tw órcy dziew iętnastow iecznego) tradycji literackiej2.

M o ra litet to jeden z podstaw ow ych, obok m isterium , m iracle, farsy oraz ukształtow anej dość późno, bo dopiero w XV w. kom edii satyrycznej (tzw.

sottie), gatunków d ra m a tu średniow iecznego. Ja k w skazuje nazw a, p o d

-porządkow any był funkcji dydaktycznej. Celowi um oralniającem u służył niew ątpliw ie w ybór głów nego i zw ykle tytułow ego b o h a te ra . Był nim pozbaw iony wszelkiego personalnego dookreślenia K ażdy, będący typow ym reprezentantem rodzaju ludzkiego i figurą ludzkości w ogóle3.

W swej wczesnej, czystej wersji (zanim zaczął się m ieszać z kom edią satyryczną czy farsą) m oralitet rozgrywał się, jak podaje M ieczysław B rahm er,

* Praca la, w nieco zmienionej postaci, stanowiła pierwotnie część większej nieopublikowanej całości zatytułowanej Anioły i diabły w trzech wielkich dramatach romantycznych (,.Dziadów"

cz. Ili, ,,Kordianie" i ,,Nie-Boskiej kom edii”).

1 Z. N i e m o j e w s k a - G r u s z c z y ń s k a , Dramat Krasińskiego o ludzkości — drzewie

spróchniałym, [w:] Walka Szatana z Bogiem polskim dramacie romantycznym, „Rozpraw y

PAU. Wydział Filologiczny” 1935, s. 30.

2 M oralitet ukształtował się w XIV w., lecz pierwsze utwory o charakterze m oralitetowym pojawiły się na gruncie niemieckojęzycznym już w XII w. Czas największego rozkwitu gatunku przypada na wiek XV i pierwszą połowę XVI. Patrz: J. A b r a m o w s k a , Moralitet, hasło w: Słownik literatury staropolskiej, red. T. Michałowska, Wrocław 1990, s. 485-488; A. N i c o l l ,

Dzieje dramatu, t. 1, tłum. H. Krzeczkowski, W. Niepokólczycki, J. Nowacki, W arszawa 1975,

s. 151-154, zwłaszcza zaś: M . B r a h m e r , Teatr średniowieczny krajów zachodniej Europy, Łódź 1954 (tam szczególnie rozdz. Moralitet - komedia satyryczna, s. 51-61).

J. Abram ow ska podaje: „Schemat głęboki [moralitetu - I. B.] pokazuje dzieje rodzaju

(2)

„w spółcześnie albo poza czasem dziejow ym , i z rz ad k a tylko zachow yw ał p o zo ry h isto ry czn o ści [...]” 4. Z aw ie rał tra d y c y jn ie ch rz e śc ija ń sk ą wizję wszechświata, w którym ziemia - zasadnicze m iejsce akcji - w spółistnieje z niebem i piekłem (oraz z wydzielonym ew entualnie czyśćcem). B ohater otoczony rzeszą upostaciow ionych alegorycznie c n ó t z jednej, a w ystępnych skłonności, przyw ar i grzechów z drugiej strony, o ch raniany przez anioły i świętych, atakow any przez diabły, przebyw ał duchow ą drogę od upad k u przez nawrócenie, żal za grzechy, Boże zmiłowanie do ostatecznego zwycięstwa

zaproszenia do raju. T o w wersji optym istycznej, k tó ra, ja k łatw o się dom yślić, nie jest jedyną. W pesym istycznym , odstraszającym w ariancie fabularnym m am y do czynienia z zatw ardziałym grzesznikiem , któ ry nie p opraw ia swego życia, dlatego też trafia ostatecznie do piekła, by cierpieć tam m ęki po wieczne czasy. D o tego właśnie w ariantu odw ołała się Zofia N iem ojew ska-G ruszczyńska we w spom nianej wcześniej pracy.

W ydaje się, że opatrzenie m łodzieńczego d ra m a tu Z ygm unta K rasińskiego nazwą: m oralitet rom antyczny, jest celowe i słuszne. N ie chodzi tu, rzecz jasna, o to, by doszukiwać się w nim odnowienia bądź wiernego naśladow ania średniow iecznego gatunku, lecz o dostrzeżenie i zbadanie zbieżności w kształ-tow aniu wizji św iata i człowieka.

D ra m at osobisty hrabiego H enryka przeprow adzony został w N ie-B oskiej

kom edii w oparciu o schem at m oralitetow y. B ohater staje się ośrodkiem

zm agań m iędzy siłami boskim i i piekielnym i, a staw ką w tej grze jest zbaw ienie jego duszy. Nie jest on oczywiście, ja k w praw dziw ym m oralitecie, typow ym , reprezentatyw nym przedstaw icielem ro d u ludzkiego, lecz, jak przystało n a m oralitet rom antyczny, w ybitną indyw idualnością.

H istoria życia hrabiego wpisana została w konflikt o wymiarze ogólnoludz-kim . K rasiński dostrzega dw a wym iary rzeczywistości, w której żyje i działa człowiek - historyczny i transcendentny. M a św iadom ość ich wzajem nego przenikania się, pró b u je dociec, n a jakiej zasadzie opierają się ich w zajem ne związki. W świecie N ie-B oskiej kom edii nie tylko człowiek ja k o indyw iduum , ale i cała ludzkość znajduje się pod nieustającą k o n tro lą i przem ożnym wpływem niewidzialnej, a stale obecnej sfery m etafizycznej. P o d o b n ie jak w średniowiecznym m oralitecie jest ona realnie istniejącą, autonom iczną rzeczy-wistością duchow ą, ingerującą w świat ziemski ja k o czynnik względem niego zewnętrzny. Rów nież Bóg jest w dram acie m łodego ro m an ty k a tran sc en d en t-nym S tw órcą i A bsolutem istniejącym poza zm iennością dziejów, nie zaś wcielonym w historię Bogiem dziew iętnastow iecznych filozofów .

K ra siń sk i w swej bogatej k orespondencji w ielokrotnie d aw ał w yraz przekonaniu, że żyje w epoce rozkładu, u końca starego porządku. N ie-B oska

kom edia ow o prześw iadczenie p o tw ierd za i p o w tarza. Z daniem a u to ra ,

(3)

człow iek nie jest w stanie sam z siebie zapew nić postępu ludzkości i m oże działać w obrębie św iata historycznego jedynie w k ieru n k u nieboskim . Bóg zaś pozwoli dziejom rozw ijać się sam oczynnie tylko d o chwili osiągnięcia chaosu, a wtedy przyjdzie, by odm ienić oblicze ziem i5. Los św iata jest więc ostatecznie uzależniony od nieodgadnionych planów O patrzności względem niego.

D la interpretacji d ra m a tu istotne w ydaje się dostrzeżenie tragicznej kolizji pom iędzy histo rią ja k o dziejam i ludzkości a życiem jed n o stk i, w przęgniętej w ich bieg często wbrew swej woli lub, jak w przypadku b o h atera N ie-Boskiej

kom edii, n a w łasną zgubę. Jednostki, k tó ra jest także, a raczej przede

wszyst-kim , cząstką niepoznaw alnego uniw ersum , w plecioną w św iat, będący areną odw iecznych zm agań m etafizycznych sił św iata i ciem ności. Z m ag ań , k tóre i jego, ja k o jednostkow ego bytu, dotyczą. T o do d atk o w o kom plikuje sytuację człow ieka w świecie, determ inuje i u tru d n ia wybory.

II. ZAŚWIATY I ICH M IESZKAŃCY

W dram acie Krasińskiego, podobnie jak w moralitecie, ziemia współistnieje ze światem duchów , który zgodnie z tradycyjnym i w yobrażeniam i chrześ-cijańskimi dzieli się na królestwo Boga - niebo i Szatana - piekło (przekonania o istnieniu sfery pośredniej - czyśćca - N ie-B oska kom edia nie pow tarza). Z achow any został również nie mniej tradycyjny, pionow y układ przestrzeni6. N iebo zw iązane jest z kierunkiem ku górze. P ankracy widzi zstępującego C h rystusa na wysokości obłoków , głos zm arłej m atk i O rcia wzywającej duszę chłopca daje się słyszeć z góry. A nioł Stróż zawsze znajduje się ponad ziemią. Piekła szukać należy na przeciwległym biegunie, a więc w kierunku ku jej w nętrzu. C h ó r złych duchów w spom ina o piekielnych sklepach, czyli piw nicach, uwiedzionego przez Dziewicę M ęża diabły p ró b u ją zepchnąć w otch łań . T akże h ra b ia H en ry k , k tó ry przed sam obójczym skokiem z baszty dośw iadcza wizji swej pośm iertnej potępieńczej egzystencji, widzi ją chyba w dole, w głębi przepaści.

5 M. J a n i o n , „Nie-Boska komedia". Bóg i świat historyczny, [w:] Romantyzm. Studia

o ideach i stylu. Warszawa 1969.

6 Teksty biblijne wspominają o podziale nieba na kilka coraz to wyższych kręgów (zwykle siedem, a tylko wyjątkowo trzy lub dwa). Znalazło to wyraz w ukształtowanym w okresie średniowiecza modelu wszechświata, według którego Ziemię otaczają puste, przezroczyste kule, jedna zawiera drugą. W każdej tkwi świecące ciało: Księżyc, M erkury, Wenus, Słońce, Mars, Jowisz, Saturn. Dalej znajduje się Stellatum („niebo gwiaździste” ), a powyżej Prim um Mobile

sfera pierwszego ruchu. Poza nią przebywa sam Stwórca, który napędzając owo tajemnicze Primum Mobile, wywołuje ruch całego kosmosu (patrz: C. S. L e w i s , Odrzucony obraz, przeł. W. Ostrowski, Warszawa 1986, tam: Części wszechświata, s. 70-76).

(4)

W pisany w d ra m a t o braz rajskiego królestw a zdaje się być oparty w swych ogólnych zarysach na wizji kształtow anej przez Biblię i naukę K ościoła, a dopełniony elem entam i będącym i wytw orem tw órczej im aginacji Krasińskiego. Jest ono mieszkaniem aniołów oraz dusz zmarłych, odbierających swą wieczną nagrodę. P oeta m a św iadom ość istnienia gatu n k ó w anielskich7, ale zaznacza to tylko ja k b y przypadkow o i nie rozw ija tego zagadnienia. W spom ina jedynie o klasie wyższej niż zwykli aniołow ie - o archaniołach, naw iązując d o utrw alonej przez tradycję opowieści o strąconym z nieba Lucyferze8. K iedy bitw a o O kopy Świętej T rójcy zbliża się nieuchronnie do tragicznego finału, h ra b ia H en ry k m ów i: „C złow iekiem być nie w a rto A niołem nie w arto - Pierwszy z A rchaniołów po kilku wiekach, tak jak my po kilku latach bytu uczuł nudę w sercu swoim i zapragnął potężniejszych sił [...] (Część czwarta, s. 144)9.

Bliżej nie określoną, a m oże nieskończoną przestrzeń niebieską w Nie-

Boskiej kom edii zaludniają niezliczone istoty duchow e o różnym stopniu

7 Spekulacje co do liczby, rodzaju i sposobu pogrupow ania istot anielskich byiy przyczyną sporów teologów od wczesnego średniowiecza. Współczesna angelologia nie wyjaśnia ostatecznie tej kwestii. Biblia dotyka jej nader sporadycznie i nie objaśnia gruntownie. Najpowszechniej przyjął się podział zaproponow any w VI w. przez Pseudo-Dionizego A reopagitę, który uporządkow ał duchy czyste w trzech hierarchiach i dziewięciu chórach: pierwsza hierarchia: trzy gatunki - Serafiny, Cherubiny, Trony; druga hierarchia: trzy gatunki - Panow ania, Moce, Cnoty; trzecia hierarchia: trzy gatunki - Księstwa (Książęta), Archaniołowie, Aniołowie. Aniołowie („anioł” to zarówno określenie ogólne odnoszące się do wszystkich bytów doskonałych, jak i nazwa gatunkow a) z dwóch pierwszych hierarchii krążą w okół tronu Boga, kontem plując nieustannie Jego osobę. Człowiekiem zajmują się gatunki z trzeciej hierarchii, przy czym Księstwa otaczają opieką narody, w sprawy ludzkiej jednostki ingerują tyko dwa ostatnie gatunki. Archaniołowie, jak o klasa wyższa, interesują się mom entam i wyjątkowo ważnymi w życiu (zwłaszcza duchowym) człowieka. Aniołowie towarzyszą mu na co dzień. Encyklopedia

katolicka, t. 1, red. F. Gryglewicz, R. Łukaszyk, Z. Sułowski, Lublin 1998, s. 608.; C. S.

L e w i s , op. cit., s. 56-67.

' Encyklopedia katolicka (t. 1, s. 608) podaje, że jest to praw dopodobnie póżnojudaistyczna legenda, zaznaczona zaledwie w dwóch miejscach Nowego Testamentu - w Drugim Liście św. Piotra A postoła oraz w Liście św. Judy Apostoła:

„Jeżeli bowiem Bóg aniołom, którzy zgrzeszyli, nie odpuścił, ale wydał ich do ciemnych lochów T artaru, aby byli zachowani na sąd; jeżeli staremu światu nie odpuścił, ale jak o ósmego Noego, który ogłaszał sprawiedliwość, ustrzegł, gdy zesłał potop na świat bezbożnych" (2P. 2, 4-5).

„1 ragnę zaś, żebyście przypomnieli sobie, choć raz na zawsze wiecie już wszystko, że Pan, który wybawił naród z Egiptu, następnie wytracił tych, którzy nie uwierzyli; i aniołów tych, którzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami zatrzymał w ciemnościach na sąd wielkiego d n ia” (Jud. 5-4).

Legendę tę rozwija apokryficzna Księga Henocha z I w. po Chrystusie (zob. M. R o ż e k ,

Diabeł >v kulturze polskiej, K raków 1993, s. 16).

Jeśli nie wskazuję inaczej, cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia.

Wszystkie cytaty z dram atu Z. Krasińskiego pochodzą z wydania: Z. K r a s i ń s k i ,

(5)

d oskonałości. M iędzy obyw atelam i niebios istnieje h ierarchia. G łos m atki m ówi Orciowi o przebyw ających tam aniołach, duchach wyższych i niższych (zdaje się, że jest to zw iastun koncepcji ewolucji duchów d o przeanielenia, k tó rą K rasiński w prow adzi d o swego system u m etafizycznego nieco później, a wyrazi chyba najpełniej w Traktacie o Trójcy). W spółżyją one w jakiejś przedziwnej harm onii. W olno im k o n tak to w ać się, nie są od siebie o d -dzielone. D usza M arii błąka się po całych przestw orzach i zbiera od ich m ieszkańców d ary dla synapoety. W ten sposób o p o w iad a o tym n a -tchnionem u dziecku:

Ja błąkam się wszędzie, Ja wszędzie się wdzieram, Gdzie światów krawędzie, Gdzie aniołów pienie,

I dla ciebie zbieram K ształtów roje, 0 dziecię moje! Myśli i natchnienie. 1 od duchów wyższych, 1 od duchów niższych Farby i odcienie, Dźwięki i promienie

Zbieram dla ciebie. (Część druga, s. 71)

Zaś M ąż, nad którym w czwartej części d ra m a tu duchy o dbyw ają sąd i wieszczą m u wieczne potępienie, zw raca się d o nich w następujących słowach: „Z nam ja was, podłe duchy latające w śród ogrom ów anielskich”

( Część czwarta, s. 138).

Jeżeli pozbierać i zestawić wszystkie d ro b n e szczegóły ukryte w tekście, o trzym a się poetycki, nie pozbaw iony czaru o braz nieba. W ydaje się, że K rasiński widział je w swej poetyckiej w yobraźni ja k o bezgraniczny obszar w ypełniony m nóstw em świetlistych eterycznych istot i aniołów pozostających w ciągłym ruchu, jak o krainę wszelkiego piękna, z której pochodzą natchnienia praw dziw ego poety.

Z kolei wizja piekła nie jest tak jed n o ro d n a . A u to r N ie-B oskiej kom edii w pisał w nią dwie, wyraźnie odm ienne, koncepcje diabelskiej dziedziny. Pierwszy o b ra z królestw a ciem ności w yłania się z w ypow iedzi C hóru złych d uchów z p o cz ątk u utw oru. Bez większego tru d u dostrzeżem y w nim naw iązanie do dem onologii ludowej. Piekło w tej wersji to podziem ne państw o zam ieszkałe przez diabły, k tóre obdarzone są cecham i an tro p o m o r- ficznymi. N ie w iadom o w praw dzie nic na tem at ich w yglądu, ale w ykonują

(6)

ludzkie czynności: B elzebub10 nam alow ał o b ra z E denu, jeg o tow arzysze zalepili w nim dziury i posm arow ali płó tn o pokostem , w ypchali starego orła. W szystko to nam acalne, m aterialne. S tąd, zdaje się, pochodzi M efisto, któ ry pojaw ia się w ludzkiej postaci i udaje brzuchom ów cę. Stanisław D ob rzy ck i11 uw aża, że w prow adzenie go do d ra m a tu należy uznać za swego rodzaju reminiscencję z lektury Fausta G oethego i niewątpliwie m a słuszność. Jednak ów czart w kapeluszu przywodzi także na myśl skojarzenia z ludowym diabłem cudzoziem skim , którego w izerunek rozpow szechnił się znacznie w czasach rozbiorow ych. P oczątkow o przedstaw iano go ja k o śm iesznego fircyka ubranego przew ażnie z niem iecka, z czasem wdziewać zaczął po prostu czarny lub czerw ony frak, m ógł być rów nież „u b ran y po m iejsku” . Zawsze jed n ak m iał ze sobą kapelusz12.

Zupełnie inny ch a rak ter m a o braz piekła zam knięty w wizji hrabiego H enryka, której dośw iadcza na chwilę przed sam obójczym skokiem w

prze-10 Belzebub to demon biblijny. Stary Testam ent wymienia go jak o bożka Filistynów, wspomina o nim zresztą tylko D ruga Księga Królewska:

„Ochozjasz zaś wypadł przez kratę swej górnej kom naty w Samarii i chorow ał. Wysłał więc posłańców mówiąc do nich: «Idźcie, wywiadujcie się u Belzebuba, boga E kronu, czy wyzdrowieję z tych moich chorób». Lecz anioł Jahwe powiedział do Eliasza z Tiszbe: «Wstań, wyjdź naprzeciw posłańców króla Samarii i powiedz im: Czyż nie m a Boga w Izraelu, że wy idziecie wywiadywać się u Belzebuba, boga Ekronu?» [...] Kiedy posłańcy wrócili do Ochozjasza, rzekł do nich: «Czemu już powróciliście?» Odpowiedzieli mu: «Jakiś człowiek wyszedł naprzeciw nas i rzekł do nas: Idźcie, wróćcie do króla, który was wysłał i powiedzcie mu: tak mówi Jahwe: Czyż nie ma Boga w Izraelu, że ty polecasz wywiadywać się u Belzebuba, boga Ekronu? D latego z łoża, do którego wszedłeś, już nie zejdziesz, ponieważ umrzesz na pewno!»” (2 K ról. 1, 2-3 i 5-6, podobnie: 2 Król. 1, 16).

D opiero Nowy Testam ent czyni z Belzebuba nieczystego ducha. Im ię jego daje się wytłumaczyć jak o „władca m uch” , bowiem Zebub znaczy mucha. W. F a l l e k podaje: „Nazwa ta pochodzi stąd, że albo Belzebub sam ukazywał się jako mucha, albo dlatego, że miał usunąć z W schodu plagę m uch” ( t e n ż e , M otywy biblijne w I I I cz. ,,D ziadów" Mickiewicza, „R ocznik I G im nazjum M ęskiego Tow arzystw a Żydowskiego Szkół Średnich w Ł odzi” 1930/1931 (1932), s. 232). Teksty now otestam entowe wynoszą go d o rangi najwyższego z diabłów. Ewangelia św. M ateusza podaje:

„Wówczas przyprowadzono M u opętanego, który był niewidomy i niemy. Uzdrowił go, tak że niemy mógł mówić i widzieć [...]. Lecz faryzeusze, słysząc to, mówili: «On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy» (M at. 12, 22 i 24).

Podobnie u św. Łukasza i M arka:

„N atom iast uczeni w Piśmie, którzy przyszli do Jerozolimy mówili: «M a Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy»” (M ar. 3, 22).

„Lecz niektórzy z nich rzekli: «Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy»” (Łuk. 11, 15).

Tradycja chrześcijańska czyni z niego księcia demonów podległego Lucyferowi.

" S. D o b r z y c k i , „ Nie-Boska komedia", „Rozpraw y Akademii Umiejętności. Wydział Filologiczny” , K raków 1907.

(7)

paść. Przytoczm y odnośny fragm ent: „W idzę ją całą czarn ą, obszaram i ciem ności płynącą do m nie, wieczność m oją, bez brzegów , bez wysep, bez końca, a po śro d k u jej Bóg, ja k słońce, co się wiecznie pali - wiecznie jaśnieje - a nic nie ośw ieca” ( Część czwarta, s. 147).

M am y tu do czynienia nie tyle z przestrzenią, ile raczej stanem , w którym trw ać musi bez k o ń ca dusza potępiona. Jej m ęk a polega n a przebyw aniu z d ala od źródła m iłości i dobroci jakim jest Bóg, z zachow aniem stałej św iadom ości Jego istnienia; na nieustannym trw aniu w ciem ności i tęsknocie d o św iatła, na przekonaniu, że nie nadejdzie wyzwolenie. N igdy nie będzie kresu m ęczarni ani chwili wytchnienia (to chyba oznacza b rak brzegów i wysp w obrazie, który wódz arystokratów ogląda oczyma duszy). Z ta k ą koncepcją piekła bez zastrzeżeń zgodziłby się każdy teolog katolicki. W izja M ęża jest m o n u m en taln a, groźna, niem ożliwa do ogarnięcia. N ie m ają n a nią wpływu pow szechne w yobrażenia, k tóre schem atyzują o b ra z królestw a ciem ności na użytek ograniczonego ludzkiego rozum u i odzierają go z właściwej m u grozy.

D uchy zbaw ione i potępione są od siebie oddzielone i żaden k o n ta k t m iędzy nimi nie jest możliwy. B ohater d ra m a tu m a pełną św iadom ość takiego stanu rzeczy, czego świadectwem są przepełnione żalem słow a, k tóre w przeczuciu rychlej śmierci kieruje d o syna: „R ó żn e drogi nasze - ty zapom nisz o m nie w śród chórów anielskich, ty kropli rosy nie zrzucisz mi z góry - O Jerzy - Jerzy - o synu m ój!” (Część czwarta, s. 145). Ł atw o dostrzec tu aluzję d o ewangelicznej przypowieści o Łazarzu, który przebywając w niebie nie m oże zbliżyć się do cierpiącego w ogniu piekielnym bogacza, by zwilżyć m u usta i ulżyć w katuszy. O to co o d p o w ia d a A b ra h am wzywającem u litości potępionem u: „[...] m iędzy nam i a wami zionie o grom na przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie m oże ani stam tąd do nas się przedostać” (Ł uk. 16, 26).

III. FIGURA ANIOŁA STRÓ ŻA

Jedynym wysłannikiem niebios tow arzyszącym hrabiem u H enrykow i jest A nioł Stróż, a więc jego indyw idualny o p iek u n 13. P ojaw ia się on rzadko i tylko w początkow ych częściach utw oru, obejm ujących d ra m a t osobisty

Encyklopedia katolicka (t. 1, s. 615) podaje, że istnienie aniołów stróżów nie jest

dogm atem wiary, jednak teologowie katoliccy są zdania, iż nauka o nich jest uzasadniona. Określenie „anioł stróż" nie występuje w Biblii, ale w Ewangelii św. M ateusza (18, 10) mówi się o „w łasnych” aniołach maluczkich, a według słów Psalmu 91 (11-12) Bóg powierzył człowieka troskliwej opiece aniołów. Niektórzy Ojcowie Kościoła (Bazyli Wielki, Jan Chryzostom, H ieronim , A ugustyn) wyprowadzili stąd wniosek, że każdem u chrześcijaninow i z chwilą narodzenia przydzielony zostaje duch czysty, który sprawuje nad nim opiekę aż do śmierci.

(8)

bohatera. W Części pierwszej występuje trzykrotnie ja k o postać, zaś w Części

drugiej tylko raz, ja k o „G łos A nioła S tró ża” . Jego obecność w świecie

przedstaw ionym jest właściwie jedynie zaznaczona. Ani d id ask alia, ani też tekst głów ny nie d ostarczają żadnych w skazów ek, k tóre pozw alałyby na bliższe sch a rak tery zo w an ie tej postaci i zaśw iadczały o w yobrażen iach poety. W iemy tylko tyle, że nigdy nie schodzi n a ziemię, zawsze znajduje się ponad światem ludzi, a z żywiołów ziemskich u p o d o b ał sobie pow ietrze. Posiada zdolność przem ieszczania się w przestrzeni. Po wygłoszeniu swej pierwszej kwestii „przelatuje” (didaskalia, Część pierwsza, s. 44), ale nie m a inform acji co d o sposobu, w jaki lot ten się odbyw a. Jest to zresztą jedyny m om ent, w którym w ykazuje rzeczywistą aktyw ność ruchow ą. W następnym obrazie widzimy go kołyszącego się nad kościołem , a gdy przybyw a, by ocalić M ęża popychanego ku otchłani przez złe duchy, odnajdujem y w d id as-kaliach lakoniczną uwagę: „p o n a d m orzem ” (Część pierwsza, s. 59), k tó ra zdaje się sugerow ać, że anioł p o zo staje tu taj w b ezruchu, je st ja k b y zawieszony nad w zburzonym i falami. Z tym wszystkim spraw ia on wrażenie statycznej, bezbarw nej figury, w staw ionej po to tylko, by dopełnić stru k tu rę św iata przedstaw ionego, w którym współistnieć m ają ziem ia, piekło i niebo. W p orów naniu z diabelskim i przeciw nikam i, przebiegłym i i nad wyraz aktyw nym i, m a on raczej m ałe m ożliwości bezpośredniego oddziaływ ania na b o h a te ra i nie stanow i dla nich realnej przeciwwagi.

K o n stru u ją c w ypow iedzi anielskie, K rasiń sk i w ykorzystyw ał gotow e form uły, których pochodzenie określić m ożna bez większego trudu. Przekazane na wstępie posłannictw o pokoju przejęte zostało z Ewangelii św. Ł ukasza. W edług niej po oznajm ieniu pasterzom radosnej wieści o n a ro d z in a c h w Betlejem, zastępy anielskie głosiły: „C h w ała na w ysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli (2, 14)11. Słowa te spopularyzow ały liczne kolędy.

Uciszenie m orza przez A nioła S tróża przywodzi na myśl biblijną scenę, w k tó rej Jezus p o sk ra m ia w icher i w zburzone fale Je z io ra G en ezaret. O zdarzeniu tym w spom inają trzej ewangeliści: M ateusz (8, 24-26), M arek (4, 37—39) i Ł u k asz (8, 23-24). W ypow iedziane zaraz po tym słowa: „W racaj d o do m u i nie grzesz więcej” , są p a ra fra z ą słów C h ry stu sa skierow anych do kobiety oskarżonej o cudzołóstw o. Z relacji św. Ja n a w ynika, że Jezus rzekł do niej: „Idź, a od tej chwili ju ż nie grzesz” (8, 11).

W Części drugiej głos anielskiego opiekuna udziela b ohaterow i n a -stępującego pouczenia: „Schorzałych, zgłodniałych, rozpaczających pokochaj

14 Przytoczony wers pochodzi z Nowego Testam entu w przekładzie J. W ujka. Biblia

Tysiąclecia podaje go w brzmieniu: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom

(9)

bliźnich tw oich, biednych bliźnich tw oich, a zbaw ion będziesz” (s. 75). Jest w nim zaw arte przypom nienie C hrystusow ego p rz y k azan ia m iłości, sk iero -w anego głó-wnie d o potrzebujących, -względem któ ry ch zastoso-w ać m o żn a przepisane przez K ościół uczynki m iłosierne15.

A nioł Stróż wie, że jed y n a d ro g a d o zbaw ienia wiedzie poprzez ew an-geliczne cnoty, dla których szacunku m a b o h a te ra nauczyć życie rodzinne. D latego też anioł wzywa dla niego d o b rą i sk ro m n ą żonę, zapow iada narodziny dziecka. U nosząc się nad kościołem , w któ ry m d o k o n u je się sakram ent m ałżeństw a, podk reśla jego uśw ięcającą m oc. Siłą sak ram en tu chrztu przyjm ow anego przez O rcia ucisza bałw any m orskie, ratu je hrabiego H en ry k a od śmierci i wiecznego potępienia.

IV. CHARAKTERYSTYKA PO STA CI I SPO SO B Ó W O DD ZIAŁYW ANIA WYSŁANNIKÓW PIEKŁA

Złe duchy z N ie-Boskiej kom edii zostały sk o n stru o w an e bez w ątpienia w oparciu o o braz Szatana biblijnego, zwłaszcza zaś now otestam entow ego. Już sam a jego nazw a jest znacząca i zaw iera w sobie zwięzłe objaśnienie jego natury. W Praktycznym słowniku biblijnym czytam y: „S zatan oznacza w języku hebrajskim pierw otnie każdego, kto się zachow uje ja k przeciwnik czy w róg” 16. S eptuaginta, grecki przekład Starego T estam e n tu z III w. przed narodzeniem C hrystusa, w prow adza słowo diabolos, czyli oszczerca17. Bo też szatan jest wielkim kłam cą i m istrzem m istyfikacji. Z eno z W erony poucza w swych Traktatach, że zw ykłą m eto d ą działania złych duchów są podstępne oszczerstwa i schlebianie18. W Starym Testam encie Szatan występuje w praw dzie w roli kusiciela, ale jego sw oboda zdaje się być w yraźnie ograniczona. D ziała zwykle za pozw oleniem Boga, jest często w ykonaw cą Jego woli i przejaw em Bożej spraw iedliw ości. W N ow ym T estam en cie

15 Katechizm Kościoła katolickiego wymienia siedem uczynków miłosiernych względem duszy i tyleż uczynków miłosiernych względem ciała:

Uczynki miłosierne względem duszy: Uczynki miłosierne względem ciała: 1. Grzeszących upominać; 1. Głodnych nakarm ić;

2. Nieumiejętnych pouczać; 2. Spragnionych napoić; 3. W ątpiącym dobrze radzić; 3. Nagich przyodziać;

4. Strapionych pocieszać; 4. Podróżnych w dom przyjąć; 5. Krzywdy cierpliwie znosić; 5. Więźniów pocieszać;

6. Urazy chętnie darować; 6. Chorych nawiedzać; 7. M odlić się za żywych i umarłych. 7. Umartych pogrzebać.

16 Praktyczny słownik biblijny, red. A. G rabner-H aider, przeł. i oprać. T. Mieszkowski, P. Pachciarek, Warszawa 1995, s. 1264.

17 Zob. M. R o ż e k , op. cit., s. 15.

(10)

diabły obecne są znacznie częściej. Zły duch posuw a się naw et d o kuszenia sam ego C hrystusa.

K rasiński nie próbuje łagodzić grozy zła. Pozostaje o n o w dram acie siłą wielką i destrukcyjną. A u to r N ie-B oskiej kom edii z pew nością zgodziłby się z papieżem Pawłem VI, który twierdził: „Z ło nie jest więc tylko jakim ś brakiem , lecz jest siłą działającą, istnieje w postaci żywej istoty duchow ej, istoty przew rotnej [...]” 19.

P osłannicy piekieł w ystępują na p o czątk u utw o ru ja k o C h ó r złych duchów , a więc istot niem aterialnych, pozbaw ionych cielesnej form y. Jeżeli o ddziałują na b o h a te ra bezpośrednio, są dla niego niewidoczni. Słyszy ich głosy, czuje dotyk, ale zobaczyć ich nie m oże. W scenie nad przepaścią woła przecież do natrząsających się z niego diabłów : „P okażcie mi się, weźcie postać, k tó rą bym m ógł zgiąć i obalić” (Część pierwsza, s. 58). A potem czuje, że ja k a ś siła pcha go w k ierunku przepaści: z tyłu tłum ludzi wsiadł m i na barki i prze ku otchłani (s. 59) - pow iada zrozpaczony M ąż. Poprzez dobiegający nie w iadom o skąd głos, złe duchy przy p o m n ą m u o sobie jeszcze w kilkanaście lat po śmierci żony, a naw et podczas zw iedzania o bozu P ankracego. Najniebezpieczniejsze są jed n ak w tedy, gdy zdecydują się działać pod osłoną cielesnego kostium u. Człow iek bowiem łatw o zaw ierza tem u, co widzi. Z daw ali sobie z tego spraw ę Ojcowie K ościoła i starali się przestrzec ludzi. Czyni to T ertu lian , któ ry w swym

Traktacie o duszy pisze: „S zatan m oże przybrać postać anioła światłości

[...]. A naw et przy końcu św iata będzie głosił, że jest Bogiem, będzie czynił cudow ne znaki, aby uwieść - o ile to m ożliwe - naw et w ybranych” 20.

D ziałania przebiegłych piekielnych dręczycieli w dram acie K rasińskiego są przem yślane i celowe. P o tra fią oni w ykorzystać słabości b o h a te ra , właściwości jego psychiki i rodzaj wrażliwości. Jest rom antycznym p oetą, więc za narzędzia służące do uwiedzenia o b io rą ucieleśnienia rom antycznych m itów .

Pierwsza zjawa, ukazująca się hrabiem u Henrykowi, to Dziewica-kochanka, będąca odzwierciedleniem ideału stw orzonego w jego poetyckiej w yobraźni. P rzenika o n a najpierw do snu M ęża, potem zaś pozw ala oglądać się także na jaw ie. W arto zatrzym ać się na chwilę przy tej postaci, gdyż, kiedy przyjrzeć się jej bliżej, okazuje się, że jest ona ciekawie skonstruow ana.

Jej pojaw ienie się poprzedza um ieszczona w didaskaliach inform acja: „D u ch Zły pod postacią Dziewicy [...]” (Część pierwsza, s. 46). N ieco wcześniej diabły nazyw ają ją „cieniem nałożnicy um arłej w czoraj” (Część

pierwsza, s. 44). Z aś ona sam a m ówi o sobie: „N iedaw nom jeszcze biegała

19 Cyt. za: M. R o ż e k , op. cii., s. 269.

20 Cyt. za: Z. N i e m o j e w s k a - G r u s z c z y ń s k a , „Dziady" drezdeńskie ja ko dramat chrześcijański, Warszawa 1920, s. 76.

(11)

p o ziemi w tak ą sam ą p o rę ” (Część pierwsza, s. 46). Jest to więc dusza grzesznej kobiety i zły duch zarazem . T akiego utożsam ienia nie zna teologia katolicka, k tó ra przeprow adza w yraźne rozróżnienie m iędzy duszą ludzką, po śmierci zbaw ioną lub potęp io n ą, a tym sam ym sk az an ą n a wieczne przebyw anie w niebie bądź piekle, a ducham i czystym i i nieczystym i. Te drugie są bowiem bytam i doskonałym i, przy czym pierw sze z nich pozostają w służbie dobra, drugie - zła. Gdzie więc szukać źródeł owego utożsam ienia?

Jest rzeczą oczywistą, że w odniesieniu d o Z yg m u n ta K rasińskiego, z uwagi na przysługujący m u status społeczny i rodzaj w ychow ania, nie m oże być m owy o tak szerokim wpływie folkloru, jak w p rz y p ad k u A dam a M ickiewicza. Z d arza się jed n ak , że i w jego tw órczości n atra fiam y na elem enty m ogące świadczyć o nieuśw iadom ionym być m oże odw ołaniu do tradycji ludowej. Z daje się, że właśnie postać złego ducha-D ziew icy skłania nas do tego, abyśm y sięgnęli do dem onologii ludowej. W sp o m n ian a tutaj ontologiczna różnica często ulega zatarciu. W ystarczy przypom nieć całą rzeszę diabłów nobilitow anych, w k tó re przekształcali się zwykle o k ru tn i i niesprawiedliwi panow ie21.

W arto zwrócić uwagę n a jeszcze jeden szczegół. O tóż złem u duchow i, o k tó ry m m ow a, p rzypisano w yraźnie płeć żeńską, k tó rą , być m oże, odziedziczył po swym ziemskim żywocie. Po uwiedzeniu hrabiego H en ry k a inne czarty odpędzają zjawę słowami: „S tara , w racaj d o piekła - uw iodłaś serce wielkie i dum ne, podziw ludzi i siebie sam ego” (C zęść pierwsza, s. 58). Epitet „ s ta ra ” nie odnosi się przecież do przybranej czasow o cielesnej pow łoki, ta im itow ała po stać m łodej i pięknej dziewczyny, lecz d o duch a sam ego w sobie. M am y więc d o czynienia z diablicą.

Teologia pozbaw ia istoty duchow e określonej płci, a dem ony biblijne są zawsze rodzaju m ęskiego22. Z a to w wierzeniach ludow ych aż się roi od żeńskich straszydeł. Oczywiście niedorzecznością byłoby doszukiw anie się jakiegoś związku szatana-Dziewicy z Nie-Boskiej kom edii z wziętymi z folkloru wiłam i, strzygam i, południcam i i dziw ożonam i. Ale być m oże należy tu widzieć jakiś daleki pogłos rozpow szechnionego przez literaturę jarm a rczn ą

21 M. R o ż e k , op. cii., s. 151. A utor podaje, że diabłami stali się np.: kasztelan rudzki Wideracki, magnat Warszycki, starosta Kobylnicki, Stanisław Stadnicki, Borejasz - pułkownik króla Stanisława Leszczyńskiego. Niechlubną sławę zyskiwali zazwyczaj z powodu swego okrucieństwa, niesprawiedliwości i łupiestwa, byli też często innowiercami.

22 Jedyny wyjątek stanowi żeński demon Lilith, o którym jeden tylko raz wspomina

prorok Izajasz wieszcząc zagładę Edomitom: „Zdziczałe psy spotkają się z hienami i kozły będą się przyzywać wzajemnie; co więcej, tam Lilith przycupnie i znajdzie sobie zacisze na spoczynek” (34, 14). Biblia Tysiąclecia w objaśnieniach do powyższego wersetu podaje informację, iż jest to demon żeński, przebywający według wierzeń ludowych i mitologicznych na Wschodzie w ruinach, zaś M. R o ż e k uważa, że należy ją utożsamić z babilońską Lilitu, okrutnym demonem nocy, który jak o piękna uskrzydlona kobieta o długich włosach kusi mężczyzn i zabija dzieci {op. cit., s. 40).

(12)

i, nie zawsze najlepiej w ykształconych, kaznodziejów przek o n an ia, że oprócz diabłów działających na ziemi, są jeszcze diablice, które pracują tylko w piekle i m ęczą najokrutniej dusze potępieńców 23. A przecież i ta z d ra m a tu Krasińskiego zaraz po w ykonaniu powierzonego jej zadania zostaje skwapliwie odesłana z pow rotem w podziem ia.

Przyjrzyjm y się teraz bliżej m aterialnej powłoce Dziew icy-ułudy. Lecąc nad cm entarzem , przejm uje wdzięki od zm arłych panien. Stroi się w pukle czarnych włosów, atłasow ą suknię i kw iaty, zabiera także ogień tlący się niegdyś w błękitnych oczach, dziś ju ż zgasłych. W chodząc d o salonu hrabiostw a, otacza się nim bem fałszywego św iatła. Szczególnie w ażne zdają się trzy elem enty: biała suknia, kw iaty we w łosach oraz rozlew ająca się w okół niej jasność.

Biały strój w kładają kobiety i dziewczynki w w yjątkow ych sytuacjach, w dniu pierwszej kom unii świętej i ślubu. Zawsze jest on znakiem niew inno-ści i czystoinno-ści. K w iaty sym bolizują cnotę, dziewiczość, słodycz, posłanie m iłosne, m iłość sam ą w sobie, piękno, szczęście, poezję24. Światło tow arzy -szy zwykle istotom niebieskim i jest znam ieniem świętości. W ydaje się więc, że zły duch d o konuje celowego d o b o ru rekw izytów , tak by ułatwiły m u one proces uw odzenia, wywołując w nieszczęsnym ro m an ty k u w rażenia anielskości.

Cel został osiągnięty, b o h ater wziął za dzieło B oga to, co było wytw orem szatana. R ozpoznaw szy swą pom yłkę, M ąż przyznaje się do niej w słowach: „Boże, czy Ty m nie za to potępisz, żem uwierzył, iż T w oja piękność przenosi o całe niebo piękności tej ziem i” ( Część pierwsza, s. 59).

Z anim to jed n ak nastąpi, pozw ala, by zmysły go oszukiw ały. Lecz jego d o b ra żona, o b d arzo n a szczególną łaską po niedaw nym przystąpieniu do sakram entu pokuty, w m ig rozpoznaje faktyczny stan rzeczy. W idzi blade w idm o w porw anym n a szm aty całunie, czuje zaduch grobow y i zapach siarki, wskazujący jednoznacznie n a piekielną prow eniencję zjaw iska. Są i inne oznaki dem oniczności Dziewicy. N igdy nie przybyw a o n a za dnia. Po raz pierwszy naw iedza hrabiego H enryka około godziny drugiej, a więc po północy. Scena salonow a dzieje się chyba wieczorem, w każdym razie m usi być ju ż ciem no, skoro na fortepianie stoją świece (w praw dzie, jeśli chodzi o ścisłość, nie m a inform acji upew niającej nas, że są one zapalone), a dziecko w kołysce ju ż spi. D ziew ica-trup25 m oże zjawić się i zniknąć

23 M. R o ż e k , op. cii., s. 138.

24 W. K o p a l i ń s k i , Słownik symboli, Warszawa 1990, s. 184. W. Kopaliński podaje, że

kwiat może być nośnikiem wielu jeszcze innych znaczeń. Z darza się, że symbolizuje on przem ijanie, oszustwo, zlo, Szatana, śmierć. W tym aspekcie kw iaty byłyby elementem demaskującym Dziewicę.

Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , Paralele. Studia porównawcze z pogranicza literatury i folkloru, W arszawa 1961; tam: Dziewica-trup, s. 524 i n.

(13)

niespodziewanie. Sw obodnie porusza się w przestrzeni pow ietrznej26, podobnie zresztą jak jedyny w tym dram acie anioł, który jed n ak , i to należy podkreślić, ani razu nie d o ty k a ziemi. D iablica zaś nie w aha się tego uczynić, jej k o n ta k t z ziemią przecież nie zbruka, dlatego d o salonu hrabiego „w chodzi” , a nie „w latu je” .

P rzybycie czarciej D ziew icy do d o m u m ęża z a p o w ia d a ją g rz m o t i dźwięki m uzyki, które zostały dookreślone w d idaskaliach w sposób następujący: „a k o rd po akordzie, i coraz dziksze” (s. 52). M u szą więc być dysonansow e, aharm oniczne, w yw ołują tym sam ym nieprzyjem ne, n iep o k o -jące wrażenie.

G rzm o t zapow iada zwykle teofanię, czyli pojaw ienie się bóstw a. W Biblii jest głosem najwyższego Boga, objaw ia Jego potęgę, m oc tw orzenia i

nisz-czenia, m oże być znakiem Jego gniewu27. W obrębie św iata przedstaw ionego d ra m a tu b urza tow arzyszy siłom ciemności. Podczas rozm ow y z żoną M ąż wyczuwa, że o n a nadciąga. K iedy zły duch w kracza d o salonu, daje się słyszeć pierwszy grzm ot. Burza szaleje rów nież, gdy rozstrzygają się losy stojącego nad przepaścią, uw iedzionego grzesznika. I znów m o ż n a by odw ołać się d o wierzeń ludow ych, w nich bowiem b urza i szalejący wicher są zjaw iskam i atm osferycznym i św iadczącym i o w zm ożonym d ziałan iu diabelskich m ocy.

W Części drugiej w wąwozie pom iędzy góram i b o h ater spo ty k a M efista, k tó ry występuje w ludzkiej postaci, naśladując w izerunek przypisany m u przez człow ieka. Jego tw arz w ydaje się hrabiem u H enrykow i znajom a, p am ięta ją z rysunku, być m oże z ilustracji d o Fausta G oethego. D o niem ieckiego d ra m a tu tra fił on z kolei z legend o d o k to rz e Jo h a n n ie F auście, uczonym , znawcy m agii i okultyzm u z przełom u XV i XVI w. Etym ologia im ienia M efistofeles nie jest do końca jasn a. N ajpraw dopodobniej należy je wywodzić od hebrajskiego M ephistoph - burzyciel d o b ra 28. Zdaniem M ichała R ożka, M efistofelesa zaliczyć należy do diabelskiej zwierzchności ja k o wielkiego księcia piekieł29.

26 Prastare, pogańskie wierzenia czyniły powietrze przyrodzonym miejscem złych i dobrych demonów. Średniowiecze, przystosowując je do wymogów nowej rełigii, uczyniło z nich dzieci Szatana, którego św. Paweł nazywa „władcą m ocarstwa pow ietrza”(List do Efezjan 2, 2). Także w podaniach ludowych dom eną diabła jest zdolność przenoszenia się drogą powietrzną. Patrz. C. S. L e w i s , op. cit., s. 86; R. P r z y b y l s k i , Pustelnicy i demony, K raków 1994, tam : rozdz. IV: Demony powietrza, s. 114-143.

27 W. K o p a l i ń s k i , op. cit., s. 322-323.

Przypis do: J. W. G o e t h e , Dzieła wybrane, Warszawa 1983, s. 653.

M. R o ż e k podaje także, iż imię Mefistofeles tłumaczy się dosłownie jak o „przyjaciel H efasta . Гака etymologiczna hipoteza wydaje się raczej wątpliwa, zwłaszcza, że nie bardzo wiadomo, kim jest ów „H efast” . N ajpraw dopodobniej chodzi tu o Hefajstosa, greckiego boga-kowaJa, opiekuna rzemieślników, którego odpowiednikiem jest rzymski W ulkan (op cit s. 40).

(14)

M efisto przybyw a, by zakpić z M ęża, polem zaś wchodzi pom iędzy skały i tam d okonuje m etam orfozy, zm ieniając się w m ów iącego p ta k a , ten w zbija się bowiem w niebo nad miejscem, w którym diabeł znika.

I tym razem w ybór cielesnej pow łoki jest trafny i celowy, gdyż orzeł konotuje sam e tylko pozytywne skojarzenia30. Już w starożytności uw ażany byl za sym bol zwycięstwa, trium fu i władzy. Stanow ił atry b u t Zeusa ja k o nosiciel jego piorunów . W H elladzie, E trurii i R zym ie zdobił berła m o n arch ó w . Był także godłem legionów rzymskich, które otaczały jego wizerunek religijną czcią. Ten król ptaków i ptak królów również w symbolice chrześcijańskiej związany jest z ideą zwycięstwa i odnoszony do C hrystusa i K ościoła31. U w ażany jest

powszechnie za znak chw ały, wzniosłości, siły i heroizm u.

Orzeł, w którego wcielił się zły duch, jest ogrom ny i m ajestatyczny. C zerń piór zdrad za jego pochodzenie i przynależność do ciem nego iniernum , ale H enryk nie dostrzega i nie odczytuje tego znaku. W ielki ptak przekazuje M ężowi posłannictw o walki w obronie czci ojców i zapow iada triu m f nad w rogam i, a ten, wiedziony nadzieją na zrealizow anie w życiu m itu rycerskiej chw ały, daje się schw ytać w szatańską pułapkę.

Trzecią, obok w idm a-kochanki i O rła-sław y, po k u są przyg o to w an ą przez C h ó r złych duchów na początku pierwszej części d ra m a tu jest „spróchniały o b ra z E d en u ” (Część pierwsza, s. 44), wywleczony z piekielnych piwnic. D iabły d o k o n u ją koniecznych n ap raw w dziele B elzebuba, potem zaś wysyłają je na ziemie z przykazaniem : „[...] zwiń się w chm urę i leć do poety - w net się rozw iąż naok o ło niego, opasz go skałam i i w odam i, na przem ian nocą i d niem ” (Część pierwsza, s. 44). Badacze literatu ry skłonni są różnie interpretow ać znaczenie czarodziejskiego płótna, dlateg o w arto zająć się nim oddzielnie.

30 Informacji dotyczących symboliki orla dostarczają: D. F o r s t n e r , Świat symboliki

chrześcijańskiej, przeł. W. Zakrzewska, P. Pachciarek, R. Turzyński, Warszawa 1990, s. 240-243;

W. K o p a l i ń s k i , op. cit., s. 284-287.

31 Symbolika chrześcijańska odwołuje się do legendy o odradzaniu się orła. Ptak ten, gdy dożyje późnego wieku i czuje, że nie może już latać tak szybko, jak kiedyś oraz, że wzrok go zawodzi, m a ponoć wznosić się ku słońcu, które spala jego oczy i skrzydła. Wtedy spada w dół i zanurza się trzykrotnie w czystym źródle, odzyskując młodość. Jest to wskazówka dla grzesznika, który powinien wznieść się do Chrystusa, Słońca Sprawiedliwości, i odmłodzić się w źródle wiecznego życia. W edług innej wersji legendy, gdy krzywizna dzioba starego orła jest już tak znaczna, że uniemożliwia mu przyjmowanie pokarm ów, wtedy uderza dziobem

o skałę i odlamuje jego koniec, po czym znów może jeść i odzyskuje siły. Św. Augustyn dostrzega analogię między zachowaniem orła a życiem chrześcijanina. Chrystus-Skała pozbawia człowieka tego, co stoi mu na przeszkodzie, żeby mógł się posilić chlebem żywym. Zaś św. Ambroży głosi: „Stałeś się szlachetnym orłem, odkąd zacząłeś dążyć do nieba, a gardzić ziemią [...]. Wy jesteście orłami odrodzonym i przez obmycie z grzechów” (D. F o r s t n e r , op. cit., s. 241). W tradycji biblijnej aniołowie przybierają niekiedy kształt orła: czw arty anioł Apokalipsy (4, 7) m a wygląd orła, cherubiny w proroctwie Ezechiela (1,10) miały twarze ludzkie po stronie zewnętrznej, a orle po przeciwnej (W. K o p a l i ń s k i , op. cit., s. 284).

(15)

V. W O KÓ Ł CZA RTO W SK IEGO OBRAZU EDENU

Juliusz K leiner w objaśnieniach do w ydania N ie-B oskiej kom edii w B ib-liotece N arodow ej podaje: „Z trzech pokus tylko dwie pierw sze odgryw ają rolę w poem acie, trzecia świadczy o tern, że plan pierw otny był odm ienny, że i p rzyroda m iała być narzędziem szatana, zespolona z jakiem iś utopijnem i m arzeniam i”32. Zaś w pracy poświęconej dziejom myśli Zygm unta Krasińskiego pisze: „[...] w prow adzenie przyrody ja k o narzędzia złych duchów (w dalszym ciągu p oem atu nic wyzyskane) jest charakterystycznem d la K rasińskiego sprzeciwieniem się poglądow i rom antyzm u, wielbiącem u boskość i k ojącą d o b roczynność n a tu ry ” 33.

Polem ikę z tym stanow iskiem podejm uje A leksander Łucki w artykule

Obraz Edenu w ,,N ie-Boskiej kom edii", w którym stw ierdza, że trzecia pokusa

polegała na podsunięciu bohaterow i nie obrazu przyrody, lecz właśnie E denu - raju na ziemi, przeszłej lub przyszłej epoki szczęśliwości. H ra b ia H enryk w rozm ow ie z P ankracym w spom ina bowiem , iż wierzył niegdyś w postęp i szczęście ludzkości, lecz teraz ju ż wie, że nie m a p o w ro tu do raju, że tak daleko idące przeobrażenie św iata nie jest możliwe, a zwłaszcza nie m etodam i obranym i przez przywódcę rewolucjonistów. W edług opinii a u to ra w spom nia-nego artykułu, zaszczepiona w nim przez „obraz E d en u ” skłonność d o m arzeń o świecie idealnym , w yostrzając jego w zrok n a wady starego społeczeństw a, kazała m u potępić świat rzeczywisty. „[...] Jednym słowem - pisze A leksander Łucki - uniem ożliwiła m u życie z ludźmi swojej sfery tak sam o, ja k w idm o dziewicy oderw ało go od żony, a zjawienie się orła - od O rcia. U leganie tej trzeciej pokusie uczyniło go właśnie najbardziej «poetą» rom antykiem , byronis- tą, m arzycielem , niezdolnym d o życia z ludźmi. [...] W świetle w yw odów powyższych stało się oczywiście jasnem , że pok u sa trzecia w intencji duchów złych m iała b o h atera nie tyle zachęcać do tw orzenia nowej epoki, ile przede wszystkim zniechęcać do dotychczasow ej, obrzydzić m u zupełnie życie i świat go otaczający, doprow adzić do zupełnego z nim zerw ania” 34. Z tego p u n k tu widzenia wprow adzenie do d ra m a tu elem entów przyrody jest spraw ą zupełnie d ru gorzędną i służy wyłącznie uzmysłowieniu czytelnikow i, że chodzi tu o raj na ziemi, bo i ten biblijny w yobrażano sobie ja k o ogród. Więc kiedy bohater, podjąwszy decyzję o wzięciu czynnego udziału w walce po stronie arystokracji, mówi: „M atko naturo bądź mi zdrowa - idę się na człowieka przetworzyć [...]”

(Część druga, s. 77), określenie „m atka n atu ra” oznaczać m a tu życie w świecie

m arzeń i rojeń.

12 Cyt. za: A. Ł u c k i , Obraz Edenu w ,,Nie-Boskiej komedii", „R uch Literacki” 1927, n r 3, s. 65.

33 J. K l e i n e r , Zygm unt Krasiński. Dzieje myśli, t. 1, Lwów 1912, s. 163. M A. Ł u c k i , op. cit., s. 66.

(16)

Z aprezentow any p u n k t widzenia nie w ydaje się d o końca słuszny. Po pierw sze, tek st d ra m a tu nie zaw iera w yraźnych sugestii pozw alających utożsam ić „ o b ra z E d e n u ” pędzla B elzebuba z m arzen iam i o p ostępie ludzkości i osiągnięciu przez nią szczęścia na drodze ugody m iędzy warstw am i społecznym i. Po drugie, tru d n o zgodzić się z tw ierdzeniem , że p rz y ro d a nie m a tutaj istotnego znaczenia, a jest jedynie „sposobem uzm ysłow ienia nam m arzeń o raju na ziemi, o epoce szczęśliwej” 35. Jej obecność została bowiem wyraźnie zaznaczona, a m y, czytelnicy, nie m am y praw a pom ijać pewnych fragm entów dzieła literackiego tylko dlatego, że zakłócają one logiczną ciągłość przyjętego przez nas to k u interpretacji. Złe duchy m ów ią w yraźnie 0 opasaniu b o h atera skałam i i w odam i (Część pierwsza, s. 44), zaś d idaskalia dosyć szczegółow o w yliczają elem enty k ra jo b ra z u m iejsca, d o k tó reg o zaw iodła go D ziew ica: najpierw jest to p ięk n a o k o lica w śród w zgórz 1 lasów, z góram i m ajaczącym i w oddali, potem teren górzysty z przepaściam i p onad m orzem . M ało praw do p o d o b n e, aby taki pejzaż w sposób oczywisty przyw odził kom ukolw iek na myśl w spom nienie biblijnego E denu, który Księga R odzaju opisuje w następujących słowach: „A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Jahw e Bóg umieścił tam człow ieka, któ reg o ulepił. N a rozk az Boga Jahw e wyrosły z gleby wszelkie drzew a miłe z wyglądu i sm aczny ow oc rodzące o raz drzew o życia w środku tego o g ro d u i drzew o po zn a n ia d o b ra i zła. Z E denu zaś w ypływ ała rzeka, aby naw ad n iać ów ogród, i stam tąd się rozdzielała, dając początek czterem rz ek o m ” (K sięga R odzaju 2, 8-10). Tym bardziej, że nazw a ojczyzny pierw szych rodziców pochodzi od sum eryjskiego określenia edin, oznaczającego „pustynię, step ” 36 lub, według innego źródła, „rów ninę step ” 37.

Złe duchy z N ie-Boskiej kom edii działają nadzw yczaj konsekw entnie. O brały m eto d ę genialną w swej prostocie, a m ianow icie zwyczajne wabienie ofiary n a przynętę. W przypadku dw u nie nastręczających w ątpliw ości pokus były nią oczywiście ucieleśnienia rom antycznych m itów poetyckich, d o których zalicza się także m arzenie o swoiście pojm ow anej A rkadii. Co praw d a górzysty i lesisty teren, z głębokim i przepaściam i i rozhukanym w dole m orzem nie przypom ina w niczym popularnych, dziedziczonych z sentym entalizm u w yobrażeń o krainie szczęśliwości, ale o d p o w iad a za to rom antycznem u pojm ow aniu piękna, up o d o b an iu do pejzaży dynam icznych i m ajestatycznych w swym ogrom ie, a tym sam ym świetnie nadaje się na obraz A rkadii rom antyków . W ynika z tego, że i tym razem diabły zadość-uczyniły w yobraźni poety, otaczając go w idokam i najlepiej odpow iadającym i jego estetycznym gustom . C zarodziejskie płótno m a więc, ja k sądzę, w

spo-3S Tamże, s. 67.

34 Praktyczny słownik biblijny, s. 294.

(17)

m agać Dziewicę w procesie uw odzenia hrabiego H en ry k a. U rocza zjaw a roztacza przed nim iluzję wiecznej i idealnej m iłości, piekielne m alow idło dostarcza odpowiedniego tła. Pozwala m u uwierzyć w istnienie rom antycznego raju - pięknej, odludnej okolicy, gdzie poeta i jego anielska k o ch an k a, z dala od zgiełku św iata, kontem plow ać będą swe uczucie i żyć w ciągłym upojeniu, podobnie jak bohaterow ie W Szw ajcarii Juliusza Słow ackiego, tyle że wiecznie.

Z o fia N iem ojew ska-G ruszczyńska jeszcze inaczej w yjaśnia znaczenie owego „o b razu E d en u ” 38. W ychodzi o n a od tw ierdzenia, że n a tu ra , ja k o wielkie dzieło Stworzyciela, m a na człowieka dobroczynny wpływ. P rzypom ina zakończenie Fausta G oethego, k tó re bard zo urzekło K rasińskiego, o czym świadczy cytow any przez nią we fragm entach list do przyjaciela39. O to bo h ater niemieckiego d ra m a tu , któ ry lata całe stracił dążąc do zaspokojenia wszelkich fizycznych i duchow ych pragnień, p atrz ąc n a żywioł m orski uczuł w sobie chęć uszczęśliwienia ludzi. T ego M efisto spełnić nie m ógł, a jego bezsilność urato w ała F a u sta . Zdaniem badaczki a u to r N ie-B oskiej kom edii, podzielając przekonanie o zbawczej sile oddziaływ ania n atu ry , kazał złym duchom odgrodzić M ęża od prawdziwej przyrody czarodziejskim m alow idłem . T o na nie patrzy on w wąwozie m iędzy góram i, gdzie rozm yśla o m inionych latach i nurtujących go przeczuciach, a A nioł Stróż m ów i m u o miłości bliźniego. T u również swe posłanie przekazuje m u szatan wcielony w O rła- sławę. W artykule poświęconym tym zagadnieniom a u to rk a pisze: „M ąż wodzi oczym a po naturze otaczającej. Nie płynie z niej żadne tchnienie kojące, k tóre by przyspieszyć m ogło m ir pom iędzy stw órcą i stw orzonym ; życie potężne przyrody nie głosi m u, że każde stw orzenie Boże m a praw o w olnego, bujnego istnienia, że nie m a stw orzeń podłych, są tylko słabsze i m ocniejsze, a Bóg wszystkim daje opiekę i miłość. Oczy m ęża ślizgają się po górach i w odach, a jad nienawiści, żar w zgardy co raz bardziej krew b u rzy ” 10. P atrzy on bowiem jedynie n a sztuczną dekorację szatańską.

In terp retacja za p ro p o n o w an a przez Zofię N iem ojew ską-G ruszczyńską jest niewątpliwie interesująca i znajduje potw ierdzenie w tekście d ra m a tu . Co praw da, przywoływany przez nią list do H enryka R eeve’a, zaświadczający o w rażeniu, jak ie wywarł na polskim poecie finał Fausta, zaw iera pochw ałę optym izm u i trium fu do b ra, będącego przezwyciężeniem czarnego tragizm u bajronicznego, zaś o roli natu ry nie w spom ina. Jed n ak nie podlega dyskusji

5# Z. N i e m o j e w s k a-[G r u s z e z у ń s к a], W sprawie obrazu Edenu w ,,Nie- Boskiej

komedii", „R uch Literacki” 1927, nr 5.

39 W liście do Henryka Reeve’a z 17 XI 1832 r. Z. Krasiński pisat: „K oniec F austa daje mi dowód, że Goethe był prawdziwie wielkim poetą, większym niż sam Byron... Goethe zrozumiał wszechświat, zrozumiał walkę dobrego i złego i kazał tryumfować dobrem u” (tamże, s. 134).

(18)

fakt, że dla rom an ty k ó w przy ro d a stanow iła źródło m istycznych przeżyć, a jej kontem placja prow adzić m ogła do odczucia A bsolutu. W ystarczy w spom nieć w tym m iejscu Kordiana Juliusza Słow ackiego, utw ór c h ro n o -logicznie wcześniejszy od dzieła Z ygm unta K rasińskiego, któ reg o b o h ater w spina się n a alpejski szczyt d o znając tam bliskości Boga i o d n ajd u jąc ideę życia. Bowiem właśnie góry zachw ycające i przerażające m onum entalnym ogrom em , wynoszące człow ieka ponad ludzki św iat, a zbliżające d o nieba, sprzyjają sam otniczej kontem placji, podczas której człowiekowi udaje się czasem d o tk n ą ć transcendencji.

VI. REW O LUCY JNY SABAT

Część trzecia N ie-Boskiej kom edii zaw iera relację z w ędrów ki hrabiego

H en ry k a przez ob ó z Pankracego, w ystylizow any na szatańską dziedzinę, gdzie panuje posunięte do obrzydliw ości zm ysłowe rozpasanie i wszelka zb ro d n ia . Jest to skupisko ludzi różnej profesji dyszących nienaw iścią i rządzą zemsty, pozbaw ionych jakichkolw iek m oralno-etycznych zasad, oddających się z upodobaniem płaskiem u hedonizm ow i. R ad u ją się, gdyż m ogą bez ograniczeń i natychm iast zaspokajać rozhukane zwierzęce instynkty. B ezładna zgraja tańcząca w okół szubienicy przywodzi na myśl o b ra z sabatu czarow nic, w różnorodnych opisach ich zgrom adzeń p o w tarza się bowiem zwyczaj w spólnych tańców , zwykle nago, przy w tórze bezw stydnych pieśni.

Szczególnie satanistyczne nacechow anie zyskuje jednak scena nabożeństw a odpraw ianego przez L eonarda n a gruzach świątyni chrześcijańskiej. M ąż w ten sposób określa nastrój miejsca, gdzie odbyw ają się obrzędy nowej religii: „A to co za piekło z rudaw ych płom ieni, wznoszące się w śród dw óch ścian lasu, tych dw óch naw ałów ciemności?” (Część trzecia, s. 106). C iem ność i ogień to najbardziej charakterystyczne elem enty tradycyjnych w yobrażeń o infernalnym królestw ie. Z drugiej stro n y , poniew aż a u to r w yraźnie zaznacza, że chodzi tu o wzgórze, należy przypom nieć, że zloty czarow nic odbyw ać się m iały właśnie na wzniesieniach (w Polsce wiedźmy spotykały się na Łysej i Babiej G órze, na Litwie na górze Szatria)41, nocą, przy świetle ognisk.

Ekstatyczne pląsy kobiet, z których każda pragnęła zostać w ybranką m istrza, silne napięcie erotyczne tow arzyszące obrzędom , zdają się świadczyć o sabatow ej stylizacji om aw ianej sceny. N ie brak tu rów nież profanacji świętości o ra z bluźnierczej traw estacji obrzędów kościelnych, a to ju ż jednoznaczne naw iązanie do przebiegu czartow skich schadzek. L eonard

41 W. K u b a c k i , Leonard - wielki m istrz sabatów rewolucji, „Ruch Literacki” I960 z 3 s. 173.

(19)

wzywa do pow tórnego zdeptania szczątków kościoła starego Boga, wyznawcy nowej wiary dopełniają dzieła zniszczenia, „rozryw ają nie o b alo n e ark ad y - sypią iskram i n a leżące ołtarze i krzyże” (Część trzecia, s. 112). W udzie-lanych H erm anow i święceniach zbójeckich odnaleźć m o żn a p aro d ię święceń kapłańskich o raz cerem onii pasow ania n a rycerza, k tó ra m iała rów nież c h a ra k te r religijny. N am aszczenie olejem na zgubę królów naw iązuje do feudalnych uroczystości koronacyjnych. W N ie-B oskiej kom edii znajdujem y także stały p u n k t cerem oniału sabatow ego, a m ianow icie zdaw anie przez uczestników spraw y ze zła, k tó re zdołali w yrządzić. In fo rm acji o tym zwyczaju dostarcza dzieło C ollina de Plancy Dictionare infernal*2. Kolejni zb rodniarze szczycą się przed swymi k apłanam i zabójstw am i d o k o n an y m i na królach: A leksandrze, H enryku, E m anuelu. Sam w ódz ary sto k rató w , udający m ordercę z H iszpanii, zostaje zapytany o dotychczasow y „ d o ro b e k ” .

U czestnicy obrzędów p o n ag lają się w zajem nie w idząc zbliżający się brzask, ja k gdyby obaw iali się nadchodzącego dnia. R ów nież schadzki wiedźm i diabłów trw ać m ogły jedynie d o świtu, złym m ocom w olno bowiem działać sw obodnie tylko w nocy.

Podstaw ow ym celem sabatów była ad o racja diabła. A nalogicznie w d r a -m acie K rasińskiego niezwykle ważne -miejsce w nabożeństw ie nowej religii przy p ad a złożeniu św iadectw a czci i o d d an ia dla m istrza L eo n ard a. W acław K ubacki w artykule Leonard - w ielki m istrz sabatów rewolucji twierdzi naw et, że jest to sam szatan, a w jego sto su n k u d o P an k raceg o widzi paralelę zw iązku Iry d io n a i M assynisy.

Juliusz K leiner w przypisach do wstępu poprzedzającego w ydanie d ra m a tu Z ygm unta K rasińskiego w Bibiotece N arodow ej podaje: „O trzy m ał on imię jak ie nosić m iał szatan w czasie sabatów czarow nic, a szatań sk ą «mszę czarną» przypom ina w N ie-B oskiej kom edii nabożeństw o o d p ra w ian e przez L e o n a rd a” 43. Nie w iadom o, skąd pow yższa inform acja została zaczerpnięta, lecz potw ierdza ją lite ratu ra dem onologiczna. K siądz Ja n B ohom olec, żyjący w wieku X V III, w swym dziele pt. Diabeł w swojej postaci opisał zgromadzenie wiedźm, którem u przewodniczył wielki M urzyn imieniem L eo n ard 44. R ów nież p o p u larn a w dobie rom antyzm u, w ym ieniana ju ż książka C ollina de Plancy w spom ina, i to w ielokrotnie, o diable noszącym to imię, należącym do piekielnej m a g n a te m 15. Jednakże Leonard z obozu rew olucjonistów szatanem z pew nością nie jest. Swój gorący m łodzieńczy zapał poświęcił złej spraw ie, a jego poczynania bez w ątpienia cieszą piekło, lecz predyspozycje, by zostać diabłem wcielonym w ykazuje raczej P ankracy. L eonard wierzy głęboko w słuszność podjętej misji i pozostaje pod przem ożnym wpływem wodza.

42 Tamże, s. 175.

45 J. K l e i n e r , wstęp do: Z. K r a s i ń s k i , Nie-Boska komedia, W roclaw 1959, s. XXXI11. 44 W. K u b a c k i , op. cit., s. 172.

(20)

W żadnym razie nie jest m ożliwe zestawienie go z M assynisą - wielkim dem onem , kierującym wszelkimi poczynaniam i Irydiona.

VII. PANKRACY - „M Ł O D SZ Y BRAT SZATANA”

W N ie-B oskiej kom edii, gdzieś poza akcją ziem ską, w planie m istycznym , odbyw a się odwieczne ścieranie się m ocy d o b ra i zła. D iabelstw a w utw orze K rasińskiego jest wprawdzie sporo, ale, ja k słusznie zauw aża jeden z badaczy, „w szystko to jakieś poślednie, w ątłe i beztw arzow e” 46. A poniew aż Bóg objaw ia się w końcu d ra m a tu osobiście, w pełni swego m ajestatu i potęgi, zachow anie rów now agi wym agałoby, aby istniał także zogniskow any ośrodek zła. Jeśli w ażą się losy już nie tylko tej czy innej jed n o stk i, lecz także całej ludzkości, tak iż sam C hrystus podejm uje interw encję, nie sposób przyjąć, że w ładca ciemności nie m obilizuje wszystkich sił, pozostaje bierny, o g ra -niczając się d o doraźnych działań, których w ykonanie pow ierza podw ładnym . W ydaje się, że narzędziem S zatan a, realizatorem jego idei, jest w ódz rew olucjonistów . Z ofia N iem ojew skaG ruszczyńska nazyw a go w prost A n -tychrystem 47 i chyba nie bez racji. W arto rozw ażyć ten problem .

Święty Paweł we fragm encie D rugiego Listu d o T esaloniczan, który zaw iera najpełniejszy w Biblii opis w ystąpienia A n ty ch ry sta w śród ludzi, podaje:

Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo dzień ten [dzień powtórnego przyjścia Jezusa - 1. B ] nie nadejdzie, dopóki nie przyjdzie najpierw i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem, lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. [...] Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci samym objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie Szatana, z całą mocą wśród znaków i fałszywych cudów, działanie z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości praw dy, aby dostąpić zbawienia. D latego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż wierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość (2, 3-4; 7-12).

P ankracy nie nazyw a siebie Bogiem, ale rości sobie praw o d o władzy absolutnej, jest panem życia i śmierci swych czcicieli, rządcą ich sumień. W swej ogrom nej pysze sądzi, że potrafi zbudow ać dla ludzi inny świat. Pragnie wytyczyć now ą granicę między dobrem i złem, decydować o znaczeniu pojęć „ c n o ta ” i „w ystępek” . Czyż nie zachow uje się, ja k gdyby był kimś

46 Tamże, s. 184.

(21)

więcej niż człow iekiem ? D o strz eg a to h ra b ia H e n ry k , d la te g o szydząc nazyw a go „zbaw cą n a ro d ó w ” i „obyw atelem -bogiem ” .

O biecując ubogim i poniżonym chleb i cześć, chce być dla nich zbaw i-cielem. Ale jego siła opiera się wyłącznie na potędze ro z u m u , nie m a w sobie m iłości dla tłum u, któ ry za nim idzie. P otrzebuje go tylko do zrealizow ania swej wielkiej idei, w której wcielenie sam zresztą d o końca nie wierzy. K iedy nikt go nie słyszy, m ów i wszakże: „M yśli m oja, czyż nie zdołasz łudzić siebie, ja k o drugich łudzisz” (Część trzecia, s. 97). S ta ra się nie dopuszczać d o siebie zw ątpienia, lecz w głębi duszy wie, że wizja raju n a ziemi to m istyfikacja stw orzona po to, by om am ić lud. Z nienawiści i zbrodni nie m oże bowiem zrodzić się d obro.

'l a k więc, naw et we własnym m niem aniu, jest P ankracy fałszywym prorokiem , być m oże właśnie jednym z tych, których Biblia i tradycja K ościoła utożsam iają z imieniem A nty ch ry sta48. Ja k pod aje E w angelia św. M ateu sza (24, 24), przestrzega przed nimi sam Jezus, a za nim Jego uk o ch a n y uczeń, św. J a n , w swych adresow anych d o czło n k ó w gm in chrześcijańskich listach apostolskich49. A ntychryst zjaw ia się rów nież na k a rta c h n atch n io n ej A pokalipsy, gdzie w ystępuje pod p o sta c ią dw óch Bestii50. Ich w ładza i m oc p ochodzą od S m oka-S zatana, zaś ich zadaniem jest przywieść ludzi d o tego, by „pokłon oddali Sm okow i” (13, 4).

W samej postaci Pankracego jest jakiś pierw iastek szatański. O to jego opis z prologu Części trzeciej dram atu : „czoło wysokie, p rzestro n n e, włosa jednego na czaszce nie m asz, wszystkie w ypadły strącone m yślam i - sk ó ra przyschła d o czaszki, d o liców, żółtaw o się wcina pom iędzy koście i m uszkuły a od skroni b ro d a czarna wieńcem tw arz opasuje - nigdy krw i, nigdy zm iennej barw y na licach - oczy niew zruszone, w lepione w słuchaczy - chwili jednej zw ątpienia, pom ieszania nie dojrzeć; a kiedy ram ię wzniesie, wyciągnie, wytęży ponad nimi, schylają głowy, zda się, że naw et uklękną pod tym błogosław ieństw em wielkiego ro z u m u ” (Część trzecia, s. 87). Jest to człowiek pozbaw iony em ocji, o bdarzony charyzm atyczną siłą, zm uszającą d o p o d d an ia się jego woli. M ądrością, um iejętnością b u d o w an ia konstrukcji m yślow ych i ich w yrażania w słowie zachw yca i pow ala n a k o lan a wy-znaw ców , w w iększości p rostych i ograniczonych ludzi. A ro zu m bez m iłości to siła szatańska. W jednym z późniejszych p o em atów K rasińskiego sam S zatan głosi wszakże:

Ja jestem Rozum - ja jestem Konieczność51.

48 Patrz: Praktyczny słownik biblijny, s. 46.

49 Pierwszy List św. Jana Apostoła, 4, 1-3; Drugi List św. Jana A postoła, w. 7. 30 Apokalipsa św. Jana, rozdz. 13, a także 16, 13; 19, 19-20.

51 Cyt. za: Z. K r a s i ń s k i , Pisma, t. 1, oprać. S. Tarnow ski, Lwów 1880, tam: Dzień

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zatrzymamy się teraz nad pierwszą z siedmiu wyrocz- ni, skoncentrowaną na tajemniczej relacji pomiędzy ludem (' am) Izraela, a narodami (goj im), wśród których przyjdzie

Czy należy dziwić się, że dziś ludzie boją się ludzi, że jedni lękają się władzy drugich, i często w konsekwencji wolą nie słyszeć o jakimkolwiek autorytecie.. Dotyczy

Na kolejnych kartach tej książki zastanowimy się, dlaczego tak się dzieje, jak wpływa to na funkcjonowanie organizacji oraz co z tym zro- bić.. W  dwóch początkowych

SPŁYW - szybkie przemieszczanie się masy gruntowej bez wytworzenia wyraźnej powierzchni poślizgu przy współudziale wody np.. spływy

Ni on jest zbrodzień, ni ja duch splamiony. 91 W imię Potęgi, przez którą się waży Ma stopa w dzikie ścieżki tego grodu, Jednego z twoich dodaj nam dla straży. 94

W Bibliografii historii Śląska odnotowuje się publikacje samoistne wydaw- niczo (prace indywidualne i zbiorowe) oraz niesamoistne wydawniczo (artykuły z czasopism i

37 Jeślim był ciałem, tu się nie pojmuje, jako się rozmiar jeden w drugim zmieści, gdy ciało w ciało obszarem wstępuje.

Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, przyznaje, że młodzi ludzie w stolicy województwa