• Nie Znaleziono Wyników

Elzenbergowska próba systemu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Elzenbergowska próba systemu"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

F I L O Z O F I A X I I — N A U K I H U M A N IS T Y C Z N O -S P O Ł E C Z N E — Z E S Z Y T 228 — 1991

U niwersytet Gdański

M ichał W oroniecki

ELZEN B ERG O W 3K A PRÓBA SYSTEM U

Z a r y s t r e ś c i . Opublikowanie ostatnio wyników badań nad rękopiśmienną spuścizną Profesora Henryka Elzeniberga zrodziło, w moim odczuciu, potrzebą pewnego całościowego spojrzenia na Jego dzieło. Niedoskonałą próbą takiego spoj­ rzenia jest poniższy artykuł. Nie omawiam w nim całego bogactwa problematyki zawartej w książce K łopot z istnieniem — przedsięwzięcie takie, o ile jest w ogóle wykonalne, wymagałoby rozprawy odrębnej.

I

Dzieło H enry k a Elzenberga (1887— 1967) n arastało powoli z luźnych n o tate k po dejm ujących różnorodne zagadnienia, podsuw ane nierzadko przez ak tu a ln e lektuiry. Rozpiętość tem aty k i, o czym d a je dobre pojęcie zaw artość tom u K łopot z istn ien iem i, siłą rzeczy była niezw ykle rozle­ gła, co każdem u, kto pragnie objąć całościow ym spojrzeniem to, co EI- zeriberg pozostawił, stw arzać m usi sporo trudności. P rz y całej tej jednak różnorodności w spólna jest w szystkim in te le k tu a ln y m poczynaniom E l­ zeniberga p ersp ek ty w a, k tó rą określało obecne w najw cześniejszych jego zapiskach uw rażliw ienie na zagadnienia aksjologiczne. A by uzyskać nieco k laro w n iejszy pogląd w k w estii problem ow ej zaw artości dzieła E lzenber­ ga, w a rto w yodrębnić w mim trz y w arstw y:

— w arstw ę szczegółowych sądów , form ułow any ch w sto su n k u do poruszanego a k u ra t zagadnienia;

— w arstw ę u jaw n ia jąc ą ogólniejsze p refe re n c je ; — w arstw ę, k tó rą nazw ę tu system ow ą.

P o m ijając w ty m a rty k u le k w estie tyczące się g ru p y pierw szej, k tć ra d ostarcza Obfitego i w ysoce in spirującego m a te ria łu do rozw ażań n ad k o n k retn y m i pro blem am i i pozw ala prześledzić ew olucję zainteresow ań Elzenberga, powiedzieć chcę k ilk a zdań n a tem a t dwóch pozostałych.

Ew olucja, o k tó re j w spom niałem , zaznacza się także w dru giej z w y­

(3)

10 Michał Woroniecki

m ienionych w arstw . P isał o ty m k ilk ak ro tn ie sam Elzenberg, w skazy­ w ali na nią także ci, do niedaw na nieliczni, k tó rz y się dziełem jego zajm ow ali. Ew olucja ta, po w czesnym u stalen iu się nastaw ienia zdecy­ dow anie antypozytyw istycznego, przebiegała, zdaniem np. N. Ł ubnickie- go, „od postaw y ob i ek t y w no-ko smo logicznej do su'b i ek t y wno -p s ycholo- gicznej”, w innym zaś planie rzecz u jm u jąc „od idealizm u obiektyw nego k u idealizm ow i su b iek ty w n em u ” 2. Sam jedn ak E lzenberg przestrzega przed upraszczaniem sp raw y . W notatce, w Kłopocie z istn ien iem pisze pod d a tą 15 VI 1963 r., p rzy jrzaw szy się uprzednio drodze, jak ą przebył:

Można rzecz ująć także od końca przeciwnego* całkiem statycznie: to w ogó­ le tylko pozornie był proces, a naprawdę eksplicytacja czegoś, co od pierwszej chwili było już dane. Czynna rola czasu nie jest tu ważna: czas był mi potrzebny tylko o tyle, że nie można do wszystkiego w sobie dobrać się naraz i musi być jakaś kolejność. To by mi się dość podobało: jestem trochę eleaitą i przepływ czasu nie jest dla mnie sprawą istotną.

Ale najchętniej może bym sobie przypomniał Lecoöte de Lisle’a o „nierucho­ mym falowaniu”: tu także, tylko że w sfeTze podmiotowej, była ta jakaś w i­ bracja — rozkołysanie naokoło własnego nieosiągalnego centrum, które urzeka i którego człowiek trochę się boi. Z pociągu do tego „ognia centralnego” i lęku przed spaleniem się powstaje wszak często ten twór arcyludzki: mysi jednocześnie namiętna i zahamowana 3.

W ten sposób znaleźliśm y się w obszarze w arstw y trzeciej, dla zro­ zum ienia dzieła Elzeniberga n ajw ażn iejszej. W spom niałem , że n arastało ono w zasadzie z notatek. Znajom ość licznych pozostaw ionych przez E l­ zenberga rękopisów pozw ala w ytw orzyć sobie obraz tego, jak pracow ał: szeregow ał wcześniejsze zapiski w edług problem ów , k tó re w łaśnie go zajlm owały, łączył je, redagow ał na nowo, pisał w reszcie w ielokrotnie w ersje w iększych już tekstów , k tó re z kolei zająć m iały m iejsce w ca­ łościach wyższego jeszcze rzędu. E fektem końcow ym ty ch działań m iał być, nie doprow adzony do zadow alającej a u to ra postaci, system aksjo­ logiczny, w k tórego zbudow aniu w idział Elzenberg — w edle słów n a j­ bliższego jego przyjaciela, pro f. M. W allisa — „głów ne zadanie swego życia” 4. Można pokusić się o bardzo ogólne prześledzenie zasadniczych etapów kry stalizacji powyższego zam ysłu, nie zapom inając jedn ak o tym , że*

... główne założenia tego systemu wykazują zadziwiającą trwałość na prze­ strzeni długiego życia Autora: jeżeli w ogóle się zmieniały, to jedynie nieznacznie.

2 N. Ł u b n i c k i , O wyzwolonym z , 'kłopotu istnienia”, [w:] Rozprawy filozo­ ficzne (ku czci prof. Czeżowskiego), Toruń 1969, s. 215 i 223.

3 H. E l z e n b e r g , ;op. cit., s. 461.

4 Notatka z 8 17 1969 r. dołączona do zbiorów rękopisów Elzenberga w Archi­ wum PAN w Warszawie, (dalej: Archiwum PAN), sygn. III — 181.

(4)

Przy tym zmiany te wynikały nie ze zmiany poglądów Elzenberga, a z konieczności logicznych, które ujawniały się w trakcie budowy systemu [...] 5.

Myślę, że m om entem zw rotnym było tu podjęcie sam odzielnych s tu ­ diów nad filozofią Leibniza. N astąpiło to około roku 1912 w K rakow ie, dokąd E lzenberg p rzy b y ł ze Szw ajcarii, gdzie przez dw a lata w yk ładał jako p riva t docent lite ra tu rę francu sk ą w U niw ersytecie w N euchâtel. T rzy lata dzieliły go od ukończenia stu dió w w P a ry ż u (1909), w trakcie k tó ry c h m iał okazję słuchać m .in. w ykładów Bergsona. Nie teo rety cz­ n ych w p ra w d z ie 6 — z pew nością jed n ak znać m usiał Bergsonow ską analizę zagadnienia rela cji m iędzy poznaniem in te le k tu a ln y m i in tu icy j­ nym , co z uw agi na późniejszą Obecność tego prob lem u w m etodologicz­ nej w arstw ie sy stem u Elzeniberga jest sp ra w ą znaczącą. S tu d ia n a d Leibnizem zaowocowały przekładem M onadologii, k tó rą w ra z z zachow a­ nym w rękopisie W stę p e m do „M onadologii” zam ierzał n ajp e w n ie j w ydać. W tra k c ie dalszych badań, p rze ry w a n y c h w ydarzeniam i tego czasu, za­ m ysł p ierw o tny n a jw y ra ź n ie j się rozrósł: w ydana w 1917 r. znakom ita rozpraw a P o dsta w y m e ta fiz y k i Leibniza ? zaw iera fra g m en ty w spom nia­ nego W stępu..., przered ag o w an e i w kom ponow anie w całość nierów nie pow ażniejszą 8. P isał tam m .in. E lzenberg o

... estetycznym niemal zadowoleniu, jakiego każdy umysł łaknący racjonalności doznawać musi na widok wielkiego systemu tak prosto i naturalnie rozwijającego się z jednego zależenia9.

L e k tu ra książki o L eibnizu pozostaw ia w rażenie, że a u to r rzeczy­ w iście p isał ją z przyjem nością. Inaczej rzecz się m iała z efek tem k o ­ lejnego, przerw anego znow u w ypadkam i w ojennym i, przedsięw zięcia b a­ dawczego — z .rozprawą o M arku A ureliuszu. S tu dia nad tą postacią

5 U. S e h r a d e , Aksjologia formalna Henryka Elzenberga, Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 83. W numerze tym, poświęconym w większej części Elzenbergowi, prócz siedmiu tekstów samego Elzenberga opublikowano szereg art. dla znajomo­ ści jego myśli niezbędnych.

B 5 X I I 1956 r. prof. Maria Znamierowska-Prüfferowa zanotowała taką wypo­ wiedź Elzenberga na ten temat: „Na Bergsona wykłady teoretyczne nie mogłem chodzić, bo był tłok i trzeba było znacznie wcześniej przychodzić. Chodziłem na jego wykłady historyczne o Berkeleyu”. Za łaskawe udostępnienie mi maszyn, w y­ rażam Pani Profesor moją wdzięczność.

7 H. E l z e n b e r g , Podstawy m etafizyki Leibniza, Rozprawy Historyczno-Fi- lozoficzne Akademii Umiejętności, t. LX, Kraków 1917.

8 Elzenibergowskie tłumaczenie Monadologii nie ukazało się, mimo czynionych prób, do dziś. Przekład ten różni się od wydanego w 1969 r. tłumaczenia Cichowi­

cza.

9 Por. B. W o l n i e w i c z , M yśl Elzenberga, Studia Filozoficzne 1986, nr 12* s. 59.

(5)

12 Michał Woraniecki

podjął E lzenberg z m y ślą o zaproponow anej m u przez prof. H einricha h a b ilita c ji10. Robił to z niechęcią — nie do przedm iotu studiów , gdyż stoicyzm był m u zdecydow anie blisk i i bad ania n ad nim leżały na linii k ry stalizacji jego poglądów — lecz do celu, k tó ry odczuw ać m usiał jako nieznośnie u ty lita rn y ,i jako form alizację spraw , k tó re form alizow ane być nie pow inny. Niechęć itę przeniósł n a sam ą książkę; oceniał ją nisko, z pew nością niesłusznie. W śród rękopisów , przech ow y w any ch w warszawsiklim archiw u m PA N , z n a jd u je się tak a na tein tem a t no tatk a, później co p raw d a ręk ą au to ra przek reślon a, pisana 28 III 1921 г., a więc ,,na g orąco” :

Rozmyślając onegdaj zrozumiałem, że mój Marek Aureliusz jesit bez wartości taikże jako książka, dużo gorszy iiiiż tamte dwfiie wcześniejsze [mowa o rozprawie doktorskiej o Lecante de Lisle’u oraz o wspomnianej wyżej pracy o Leibnizu — M. W.]. Płaskość ujęcia i blaga: jedno i Ürugie z tego samego źródła — względu na karierę, który o pisaniu tej książki zadecydował u. [Jeszcze dwadzieścia z górą lat później, 9 II 1944 r., uraz był żywy. Zapisał wówczas Elzenberg przy okazji dłuższego wywodu:] [...] Marka Aureliusza, niestety, zepsułem sobie chyba na całe życie przez napisanie o nim, w okropnych warunkach wiadomych, wiadomo sza- ro-beznadziejnej książeczki12.

W ydaje się, że w krótce po tym , zapew ne gdzieś w połowie la t dw u­ dziestych, postaw a, k tó rą sam Elzemberg nazyw ał sw oim estetyzm em , przechodzić zaczęła w in n ą nieco, zm ierzającą do· objęcia w spólną p e r­ sp ek ty w ą zagadnień etycznych i estetycznych, i w efekcie do py tan ia o istotę w artości.

Nie jest, bez odnalezienia k o n k retn y c h napisów, m ożliw e dokładne odtw orzenie chronologii k o lejn y ch etapów kształto w an ia się koncepcji system u, którego najd o jrzalsze ujęcia pow stały p od koniec lat trzyd zie­ stych; są to procesy złożone i w ielow ątkow e. Istn ieje jed nak n o tatk a , k tó ra św iadczy o tym , że idea system u, i to postrzeganego w p e rsp e k ­ ty w ie metodologiczniej, k tó ra nie m iała już być zm ieniona, ukształtow ała się stosunkow o wcześnie. N o tatk a ta, datow ana na dzień 28 VI 1924 r.,

10 W przywołanej wyżej rozmowie z prof. Znarmerowską-Priifferową powie­ dział Elzenberg na ten temat: „Z Heinrichem były straszne trudności. Heinrich mnie wydobył jako fijozofa. On wyłowił mnie i habilitował”. Naturę owych trud­ ności oświetla list z 25 V 1925 r. Z. Mysłakowskiego do Elzenberga, który od września 1922 r. przeniósł się był do Warszawy i podjął pracę nauczyciela w gim­ nazjum państwowym im. M. Konopnickiej. Mysłakowski pisze m. in.: „Przed dwo­ ma dniami rozmawiałem z Heinrichem i wspomniałem mu, że Pan ma zamiar w tym roku nie wykładać, na co on oświadczył, że może Pan stracić docenturę skut­ kiem tego. Musi Pan albo przyjechać, albo usprawiedliwić w formie bardzo ofic­ jalnej, bo na podstawie zaświadczenia lekarskiego, nieprzyjazd”, (Biblioteka UMK w Toruniu, rkps 1867/III).

11 Archiwum PAN, sygn. III-181, teczka 23. 12 H. E l z e n b e r g , K ło p o t.., s. 316.

(6)

k tó rą E lzenberg zaty tu ło w ał „ In tu icja podstaw ow a i sy ste m ”, stw ierdza lapidarnie: „P łom ień m am ; pozostaje m i tylko dorobić do niego pochod­ n ię ” 13. P rz y jm u ję więc, że od tej p rzy n ajm n iej d a ty idea system u aksjo­ logicznego jest w m yśli Elzenberga Obecna i org an izu je jego teoretyczne poszukiw ania.

W ro k u 1925 w „P rzeglądzie Filozoficznym ” u k azała się w ażna roz­ p raw a pośw ięcona analizie ety k i w yrzeczenia 14. Posłuiguje się w niej Elzeniberg pojęciam i w artości o statecznej i pochodnej, k tó re w system ie o d gry w ają rolę istotn ą. P u b lik ację k olejnych, zasadniczych dla system u, k ateg o rii stanow i, ja k się zdaje, dopiero a rty k u ł O różnicy m ię d zy „pięk­

n e m ” a „dobrem ” z 1933 ro k u i5. Z n ajd u jem y tam rozróżnienie w artości

perfek cy jn y ch i u ty lita rn y c h (zw anych jeszcze odpow iednio tim ologicz-

nyrni i elektyw nym i), sprecyzow anie .relacji m iędzy w artością p e rfek cy j­

ną a p o w in n o ścią16 o raz re la c ji m iędzy pojęciam i „w artość” , „piękno” i „dobro”, a także pojęcie cechy w artościotw órczej. D aty obu publikacji w yznaczałyby więc okres, w k tó ry m sy stem Elzeniberga w sw oim za­ sadniczym schem acie pow staw ał.

F ra g m e n t fo rm aln ych ty lk o tym .razem rozw ażań, dotyczących roz­ różnienia pom iędzy w artością p e rfe k c y jn ą a 'u ty lita rn ą oraiz rela cji m ię­ dzy tą pierw szą a 'powinnością, zajprezentował E lzenberg w wygłoszo­ nym w k ilk u w a ria n tac h w 1934 ro ku odczycie, z którego k o m u n ik a t 17 ukazał się w roktu n astęp n y m w „S praw ozdaniach z posiedzeń Tow a­ rzystw a N aukow ego W arszaw skiego”.

N ajp ełniejszą red a k c ję sy stem u stanow i rękopis, określony przez a u to ra m ianem „ te k stu żem łosław skiego” 18, z lipca i sierp nia 1939 r. Rów nolegle zagadnienia te b yły p rzedm iotem w ygłaszanych przez

13 Autoryzowany maszyn, zatytułowany „Uzupełnienia do księgi aforyzmów. Zapiski pierwotne opuszczone przez autora”. Własność prof. W. Voisê.

14 H. E l z e n b e r g , Etyka wyrzeczenia. Czym jest i jak byw a uzasadniana, [w:] i d e m , Wartość i człowiek, Toruń 1966, s. 94-112 (przedruk).

15 I d e m , O różnicy m iędzy „pięknem” a „dobrem”, Przegląd Filozoficzny 1933, s. 12—24 (przedruk, j.w.).

16 Zasadnicza dla sprawy kwestia relacji między wartością perfekcyjną trzy lata wcześniej ujęta była jeszcze odmiennie. Zob. i d e m , Nauka i barbarzyństwo, Przegląd Filozoficzny 1930 (przedruk j. w., s. 150-159). Zwrócił na to uwagę J. Z u- b e l o w i c z , Ewolucja aksjologicznych i społecznych przekonań Henryka Elzenber­ ga, Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 105-107.

17 H. E l z e n b e r g , Les idées de valeur et d'obligation, [w:] Sprawozdania z posiedzeń Towarzystwa Namkowego Warszawskiego, Wiarszawa 1935.

18 Archiwum PAN, sygn. III-181, teczka 16 a. Tekst ma się ukazać drukiem w najbliższym numerze „Etyki”. Żemłosław, stanowiący dawniejszą rezydencję Umias- tows'kich, był ośrodkiem fundacji ustanowionej przez Janinę mrgr. Umiastowską i ofiarowanej przez nią w 1922 r. Uniwersytetowi Stefana Batorego w Wilnie. Re­ zydencja funkcjonowała jako dom wypoczynkowy pracowników USB.

(7)

14 Michał Woronieoki

E lzenberga w U n iw ersytecie Stefana, B atorego w W ilnie w ykładów z aksjologii, po w ojnie zaś w ro k u akadem ickim 1946/1947 w Toruniu. W ro k u n astęp n y m w ykład ten, zaty tu ło w an y „Podstaw ow e pojęcia aksjologii”, nie był już w tak szeroko zakrojonej form ie kon tynuow any, w czym B. W olniewicz słusznie u p a tru je oznakę teoretycznego k r y ­ zysu 19.

II

L atem i jc-sienią 1953 r. przeb yw ał E lzenberg w k lin ik ach ówczesnej A kadem ii L ek arsk iej w G dańsku. P rzez czas jakiś w ydaw ało się, że pow odem in te rw e n c ji m edycznej jest now otw ór w ątro by. Licząc się z m ożliwością śm ierci dokonał Elzenberg ,na początku lipca w stępnej

klasy fik acji swoich rękopisów . W liście d ato w an y m z G dańska

7 VII 1953 r. pisał do M. W allisa m .in.:

Moja ewolucja idzie niewątpliwie w tym kierunku, by >z dziedziny, w której wygląda na to, że nowotwór chylba raczej jest, Górski (Konrad — M. W.) robi typową lekarską bedenkliche Miene. W związku z tym czuję potrzebę spisania pewnych uwag co do swojej „spuścizny” rękopiśmienniczej, uwag, które mi się stopniowo układały w ciągu tych dwóch (tygodni, a których bym Ci oszczędził, gdyby sdę szala przechyliła ku dobremu. Zresztą dziś tylko spisuję, a wyślę do­ piero wtedy, gdy sytuacja nabierze większej ostrości,.

Moja ewolucja 'idzie niewątpliwie w tym kierunku, by z dziedziny, w której się dba o swój „wkład” i o „zostawienie śladów” po sobie, sens swego życia przerzucić c a ł k o w i c i e w sferę inną,, gdzie jest już tylko podział jednostkowy oko w oko z universum, a histeria zupełnie zanika. Od szeregu lat za każdą przeprowadzaną kontrolą coraz to dalsze, i pierwotnie za istotniejsze uważane, partie owej spuścizny skazuję na, zagładę i niszczę. I gdybym przed sotoą miał czas,, może by się i u kresu tej ewolucji skończyło spokojnym samozniszczeniem totalnym (nie nazwałbym tego wtedy „samozniszczeniem”, ale raczej „wycofaniem się ze świata ambicji”). Ale na razie idzie to tylko etapami i na wyzwalającą decyzję ostateczną: „spalicie wszysitko i pokój wspomnieniom” na razie jeszcze zdobyć się nie mogę. Jednak p e w n y c h wskazówek „niszczycielskich” udzielić mogę już dzisiaj. Łączy się to z pewną słabą próbą posegregowania owej spuścizny na działy — i na ten temat kilka jakich takich danych (według tego, jak te sprawy m n i e j w i ę c e j dziś widzę) chcę Ci dzisiaj dostarczyć.

19 Por. B. W o l n i e w i c z , op. cit. e. 60. Na temat period,yzacji rozwoju myśli Elzenberga wypowiedzieli się ostatnio B. Wolniewicz i J. Zubelewicz. Pierwszy z autorów mówi o trzech fazach powstawania systemu: 1) „okres poszukiwań i inku­ bacji”, który trwałby „mniej więcej do 1930 r.”; 2) rozpoczęty przełom na początku lat trzydziestych „okres konstrukcji systemu, trwający do pierwszych lait powojen­ nych” z kulmintcją w postaci „tekstu żemłosławskiego”; 3) okres „autodestrukcji krytycznej własnego systemu, rozsadzonego przez mnożące się komplikacje i trud­ ności wewnętrzne” (s. 59-60). J. Z u b e l e w i c z , op. cit., s. 105-107, mówi także o trzech okresach „ewolucji przekonań aksjologicznych” rozdzielonych przełomami, jakie dokonały się w przybliżeniu w latach 1931 i 1939, idei swojej jednak nie tłu­ maczy w moim odczuciu zbyt jasno.

(8)

W dalszym ciągu listu Elzeriberg w yróżnia cz te ry g ru p y m ateriału , z k tó ry c h n ajw y żej ocenił

... zespoły zapisek na tematy węższe, zawierające obraz pracy i ruchu myśli w stosunku do danego problemu (pomysły i samokrytyka myślenia przeciw sobie itp.).

N a drugim m iejscu („na m o je osobiste odczucie nie są to rzeczy n ajcen n iejsze”) znalazły się

... studia na wyraźnie określone tematy szersze, spreparowane dla celów inter- subieiktywnych i mniej lub więcej opracowane, tylko nie zredagowane lub pod

innymi względami niewykończone. [W grupie tej umieścił Elzenberg:]

1. Oczyty d referaty, przeważnie opracowane punkt po punkcie bardzo sta­ rannie, a tylko nie ujęte w formie redakcji ciągłej.

2. Większe całości na tematy szersze, zwłaszcza z Aksjologii formalnej (prin­ cipia ахМодгса), w postaci1

a) izasizyitów wykładowych (awłaszraza toruńskich; wykłady wcześnilejsze są prze­ ważnie albo „przezwyciężone” allbo wyzyskane w późniejszych) ;

b) dłuższych redakcjadh brulionowych w tekach („pojęcia w>airitości i pow in­ ności”, „etespresji”) 20.

W okresie oczekiw ania n a o perację przeglądał zaw artość poszczegól­ nych teczek, o p a tru jąc je bardziej szczegółowymi uw agam i. Na teczce zaty tu ło w an ej „Aksjologia. M eritu m ” 7 sierp n ia napisał:

Według intencji pieinwatnej był to cenitrallny dział mojego myślentta: j a k i e to mianowicie rzeczy wypadiai uznać ,za wartościowe. Niestety pod wpływem po­ trzeb racjianalno-naiulkawych puinikit eilężkośidi przeniósł się później ma to, co miało być tylko 'watępeim: rozważania formalne o. pojędiu 'wairitośai, sądach wartościują­ cych itp. A około czterdziestki „aksjologia merytoryczna”, będąca w znacznym stopniu filozofią JcuOituiry i tziafcłaidajjąca aasadnicziO' pozyityswny stoisiuinelk do empirdi dziejowo-kulturalnej, w wyniku przejść życiowych („wiek klęski”) zaczęła mi blednąc wiofbec zainteresowań mteriologdicznych. Zaiwairta w riiniejsizej teczce próba rozplanowania (1931) była dokonania imiie tyillko pośpiesznie1 i w niepomyślnych wa- mumkaich zeiwnętranych ade także w chiwilii, gdy istaimai omalwiiama problematyka była już jalkby mniej akitualina i żyiwa. Jiaflc łaitwoi izaiuiwiażyć, siaim problem centralny jeisit lekko tknięty, a afcoanit pada ma sprawy peryferyjne 21.

S ystem aksjologiczny Elzenberg a pom yślany b y ł bowiem jako całość sk ład ająca się z dw óch zasadniczych części: aksjologii m ery to ry czn ej i aksjologii fo rm alnej. W każd ej iz ty ch dwóch części obow iązyw ać m iała m etoda odm ienna: w aksjologii m ery to ryczn ej, o rzekającej o w artości

20 Biblioteka UMK, Listy do Mieczysława Wallisa, 1856/IV, s. 95. Obawy, jakim dał wyraz Elzenberg w przywołanym liście, akaizały się szczęśliwie przedwczesne i mógł sam później przygotować do druku szereg rozpraw i esejów. Zmieniła się także z czasem ocena: większość materiału, który pierwotnie skłonny był przezna­ czyć do zniszczenia, znalazła się v Kłopocie z istnieniem.

(9)

16 Michał Woroniecki

k o n k retn y c h stanów rzeczy, oprzeć się należało na intuicji, w aksjologii fo rm aln ej — n a rac jo n aln y m dyslkursie22.

Mimo że zapiski, k tó re m ożna zakw alifikow ać do a k s j o l o g i i m e r y t o r y c z n e j , p o jaw iają się obficie w śród n o ta te k n ajw cześniej­ szych, nie została o n a przez Elzeniberga w sposób s y s t e m a t y c z n y

opracow ana. N atrafiłem na jed n ą próbę takiego rozplanow ania, o p atrzo ­ n ą licznym i zastrzeżeniam i, zapow iadającym i ujęcia odm ienne. Rzecz składać się m iała z dw óch części, z k tó ry c h pierw sza obejm ow ała „.pole­ m ikę z głów nym i aksjologiam i przeciw n ym i” (hedonizm, eudajm onizm , aksjologia „nagiego” fa k tu życia, biocentryzm ), zw alczając „autocen- try z m ” i głosząc potrzebę „dążenia poza sieb ie”. Gzęść druga stanow ić m iała p rzegląd „ d rć g ” prow adzących do realizr.^ji w spom nianej d y re k ty ­ w y oraz „w cieleń”, jak ie ta realizacja m oże przybierać. W grupie p ie rw ­ szej odnotow ał Elzenberg ascezę, igrę '(„jest to czynność b ezinteresow na do niczego nie zm ierzająca” 23), idealizm społeczny. „W cielenia” w ym ie­ nione są dwa: k u ltu ra i twórczość, p rzy czym rozw inięcie tego tem a tu m iało w yglądać następująco: „ k u ltu ra w ogóle i jej stosu nek do życia” ; „poszczególne a sp ek ty k u ltu r y ” ; „tw órczość w m ate ria le duszy in d y ­ w id u aln ej” ; „tw órczość w :materi:ale czy n u ” 24.

R elację m iędzy aksjologią m ery to ry czn ą i form alną w idział E lzenberg jako sto su n ek sy ste m u do m etasyistem u: gdy aksjologia m ery to ry czn a stanow i „zespół tw ierd zeń o w arto ści”, fo rm alna jest „system em tw ie r­ dzeń o tam ty c h tw ierd zeniach ” 25, niezależnych logicznie od tw ierd zeń m erytorycznych. Celem aksjologii form aln ej, logicznie w cześniejszej, jest „U gruntow anie n o rm a ty w n y c h asp iracji aksjologii m e ry to ry c z n e j” 2®, p rz y ozym Obie w zajem nie g w a ra n tu ją sw oją w artość: poznawczą — m ery to ­ rycznej i p rak ty c zn ą — form alnej.

A k s j o l o g i a f o r m a l n a m a w ujęciu Elzenberga trz y działy.

22 Por. U. S h r a d e , op. cit., s. 85 i 98.

23 Archiwum PAN, sygn. III — 181, teczka 23, s. 157. Miały być tu uwzględ­ nione: „gra poznawcza”, „nauka”, „,gra kontemplacji”, „gra czynu”.

24 W tej samej teczce, na s. 219, znajduje się plan w innej nieco wersji: „1. Co riie jest wartością. (Polemika z głównymi aksjologami przeciwnymi) : a) Hedonizm; b) Eudemonizm; c) Życie; d) Naitura. 2. Co jest wartością najogólniej: „duch”, a) Duch; b) Piękno. 3. Realizacja wartości (dopisano: piękna) wziględna (dopisano: ułamkowa) (w dziedzinie czynu): a) Immanentyzm moralny (nie następstwa, tylko duchowa treść czynu); to) Bezinteresowność czynu (dopisano: Transcendentność celu [słowo nieczytelne] dla życia, przyjemność itd.); c) Nie cel, tylko czyn sam (sztuka dla sztuki); [d) Bohaterstwo?]. 4. Realizacja wartości (dopisano: piękna) bezwzględ­ na (dopisano: pełna) (w dziedzinie kultury i sztuki): a) Wyższość kultury nad czy­ nem; b) Wyższość sztuki nad wszystkim (sztuka jako szczyt piramidy)”.

25 W. V o i s é, Notatki z wykładów H. Elzenberga z roku akad. 1946/1947, rękopis, s. 2.

(10)

Są to: 1. logika w artości; 2. epistem ologia w artości; 3. antropologia w a r­ tości. Logika w arto ści przy n osi analizę pojęcia w artości i powinności, epistem ologia rozw aża p y tan ie „czy w artość jest poznaw alna i ja k się to ro b i”, antropologia w reszcie ro z p a tru je „stosunek m iędzy w artością

raz uśw iadom ioną a człow iekiem ” 27.

L o g i k a w a r t o ś c i . W edług Elzenberga słow o „w arto ść” jest hom onim em . Stosow nie do tego przekonania rozróżnia o n d w a zasadni­ czo odm ienne .znaczenia term in u „w artość” : w artość w sensie u ty lita r­ nym i w artość w sensie perfek cy jn y m .

W artość w sensie u ty lita rn y m , krócej: w artość u ty lita rn ą , określał Elzenlberg w cześniej inaczej, używ ając term inów : .wartość pożądianiowa, elekcyjna, elek ty w n a, satysfalkcyjna. W w ykładach to ru ńsk ich z la t 1946/1947 w yprow adza to pojęcie jako w y n ik uogólnienia ty c h p rzy p ad ­ ków użycia słow a „w artość”, w k tó ry c h d efiniu je się je przez pożąda­ nie, potrzebę, przy jem n ość lulb „zw iększenie istn ie n ia ” i(= zintensyfiko­ w anie życia). „Być w artościow ym ” w ty m sensie może znaczyć: „zaspo­ koić czyjeś pożądanie łu b p o trz e b ę ” ; „p o trzeb ny jest przedm iot, którego b rak przynosi uszczerbek” , te n zaś je s t „pom niejszeniem istn ien ia” ; przyjem ność w reszcie je s t sam a w artością jak o przeżycie, luib też w a r­ tościow y jest „każdy przedm iot dostarczający p rzyjem ności”.

Te eatery warianty [mówi dalej Elzeniberg] mają rysy pokrewne, odczuwane są jako podmiotowe, jest w nich kierumlkOwaść (coś jest wartościowe, z czego ktoś coś ma). Są to wyczucia, które można zunifikować и .

We w szystkich tych w ypadkach w artość rozum iana b y łaby jako to, co zaspakaja czyjś interes. S zukając odpow iedniego term in u odrzuca Elzeniberg k olejn e próby, b y zatrzy m ać się o statecznie na term in ie „w a r­ tość u ty lita rn a ”, k tó ry p rzy jm u je jako n a jb a rd zie j odpowiedni, choć ze świadom ością jego m ank am en tów , polegających na obciążeniu skojarze­ niam i „z .pożytkiem i zw iązaniem z p ew n ą o dm ianą hedonizm li” 29.

U ty litarn e m u znaczeniu term in u „w arto ść” przeciw staw ia Elzeniberg rad y k aln ie znaczenie p erfek cy jn e: w artościow e w ty m isensie jest to, co budzi cześć. Tylko tak rozum iane w artości mogą być przedm iotem badań aksjologii. Pojęcie w artości w znaczeniu aksjologicznym spełniać m usi zdaniem Elzenberga jednocześnie cz te ry w arun ki:

— posiad ające ją p rzedm ioty pow inny być obiektem rozum ow ych (aprobata) i uczuciow ych (szacunek, cześć, miłość) reak cji dodatnich;

— m usi dostarczać d y re k ty w postępow ania, tj. sta n y rzeczy o takiej właściwości są w yraźnie p refero w an e w sy tu acji istn ienia w yboru;

27 W. V o i s é, op. cit., s. 1. 28 Ibid., s. 9—15.

29 Ibid., s, 14.

(11)

18 Michał Wor oni eck i

— odm ianam i jej są p iękno i dobro;

— m usi m ieć sw o je przeciw ieństw o — przeciw w artość 30.

W artości u ty lita rn e, k tó re są zawsze w zględne, drugiego w a ru n k u nie spełniają. „To, co dla jednego jest pow innością prakseologiczną, dla kogoś innego tak ą pow innością być nie m usi” 31. Z tej przyczyny w a r­ tości u ty lita rn e nie m ogą stanow ić podstaw y aksjologii w rozum ieniu E lzenberga. Stanow isko to k re u je autom atycznie spór z aksjologiam i o p a r­

tym i na pojęciu w artości u ty lita rn e j.

W artość p e rfe k c y jn ą określa Elzeniberg poprzez jej .związek z p o ję ­ ciem pow inności. Dokonać tego m ożna w sipoisób dw ojaki, 'uzyskując dwie różne form uły: 1. w artościow y to taki, k tó ry pow inien być; 2. w artościo­ w y to taki, jak i pow inien Ibyć. Elzenibergowską d y sk u sję obu ujęć dokład­ n iej przedstaw iłem w in n y m m ie js c u 32. T u taj zwrócić chcę ty lk o uw agę n a odm ienne d y rek ty w y postępow ania, jakie z obu fo rm u ł w y n ik ają. W p rzy p ad k u pierw szym treścią pow inności ludzkiej 'byłoby m ianow icie k r e o w a n i e p rzedm iotów w artościow ych, w p rzy p a d k u dru;gim —

p rzekształcanie przedm iotów istn iejący ch w k ie ru n k u zw iększania ich

w artości. W a rty k u le N auka i barbarzyństw o z rok u 1930 Elzeniberg stał jeszcze n a stan o w isk u pierw szym ; rozum ienie drugie pojaw ia się w trz y la ta p ó ź n ie j33 i nie ulega już zm ianie. Rozum owanie, k tó re do niego doprowadziło, p rzed staw ia się w sk ró cie następująco.

Tym, co odróżnia sąd y oceniające od egzystencjalnych, jest aproiba- tyw ność tych pierw szych, p rzy czym ap rob ata to

30 U. S c h r a d e , op. cit., s. 84. 31 Ibid., s. 88.

32 M. W o r o n i e c k î , Przyczynek w sprawie Elzenbergowskiej koncepcji w ar­ tości, Gdańskie Zeszyty Humanistyczne, t. 30, Gdańsk 1983, s. 167—182. W tym miejscu warto odnotować pewną sprawą dość istotną. W tekście pochodzącym z 1935 r., uzasadniając przekonanie, iż wartości perfekcyjne są „,czymś ważniej­ szym od utylitarnych”, Elzenberg pisał: „wartości perfekcyjne nie są na mocy samej definicji ,względne’ w tym sensie, w jakim względne są wartości utylitarne. Czy są względne w owym drugim znaczeniu [...] — tzn. że rzecz może być war­ tościowa, szacowna, doskonała, szlachetna tylko w czyimś przekonaniu albo od­ czuciu i może, b e z m o ż l i w o ś c i r o z s ą d z e n i a s p o r u , nią nie być w prze­ konaniu lub odczuciu kogoś innego — to już jest problem. Autor tych uwag [...] myśli, że nie są. Ta ich podwójna bezwzględność stanowiłaby pewną pierwszą przewagę”. (H. E l z e n b e r g , Wartość..., s. 10). W wykładach z I. 1946/1947 na ten sam temat czytamy coś innego: „Wartość utylitarna jest zawsze względna w sen­ sie celowościowym (coś jest w ten sposób wartościowe d l a kogoś). Wartość per­ fekcyjna nie jest względna, ale to nie znaczy by była bezwzględna; nie ma ona tego stopnia względności co utylitarna”. (W; V o i s é , op. cit., s. 20). Czy oznacza to złagodzenie dawniejszego stanowiska w kierunku odchodzenia od swoistego platonizmu, który wielu interpretatorów chciałoby u Elzenberga widzieć — trudno mi w tej chwili orzec.

(12)

.„stwierdzenie zgodności między [danym stanem rzeczy — M. W.] a pewnym wymaganiem albo oczekiwaniem, nie namiętnym ani egoistycznym, ale rozumnym, odczutym przez nas jatoo obiektywnie usprawiedliwiane

A pro b ata więc to stw ierdzenie, iż rzecz spełnia pew n e w ym agania, iż jest taka, ja k a pow inna być. Skoro w ypow iadam y sąd, że dany p rze d - tóiost jest w artościow y, „stw ierdzam y, że jest jak aś cecha с in n a niż w artość, k tó rą przedm iot pow inien posiadać i że ją posiada faktycz­ nie” 35. Ta pow inna cecha ro zp atry w an a od stro n y podm iotu 'wydającego sąd o w artości spełnia rolę k ry te riu m w artości, rozp atry w an a zaś „jako to, czego obecność s t a n o w i o w artości p rzed m io tu ” 36, nosi w te rm i­ nologii Elzenbergow skiej nazw ę cechy w artościotw órczej. Jeist więc „ce­ cha lub zespół cech ( w artość i ot w órczy ch ) c, k tó rą przedm iot P pow inien posiadać; jeżeli ją posiada, jest w artościow y” 37. W dalszym ciągu w y­ w odu podaje E lzenberg form ułę, k tó ra spełniać będzie rolę definicji w artości:

... wartość przedmiotu P to faklt, że przedmiot P jest taki; jaki powinien być, [jest tc] ... zigodncść między tym, jakim powinien być, a tym, jakim jest з8. [Kon­ kluzja, do jakiej Elzenlberg dochodzli, brzmi:] Treścią powinności ludzkiej nie jest t w o r z e n i e wartościowych przedmiotów, ale przekształcanie iprzedmidtów istnie­

jących na wzór tego, jakimi być powinny; tego, co istnieje, na wzór tego, co być powinno M.

P ojęcie p o w i n n o ś c i poddaje Elzenberg w szechstronnej analizie tra k tu ją c je jako pojęcie p ierw otne, p rz y czym odnotow ać n ależy pew ne tyczące się tej sp ra w y w ahania. W n o tatk ach do w ykładów z lat 1948/1949 pisał m .in.:

Można próbować odwrócić stosunek i zdefiniować powinność przez wartość perfekcyjną. To się nie udaje (moim zdaniem); jednak znowuż: możliwość takiej próby rzuca pewne światło na pojęcie powinności. (Wyjaśniają się wzajemnie.) [...] To, co tu nie zadowala, to że pojęć wprowadzonych w relacji do siebie jest tylko dwa: a więc wielkie ubóstwo systemu 40.

W olniewicz czyni w tym m iejscu isto tn ą uwagę:

Fragment ten pokazuje [,..]) że Elzenberg byi o krok od rozwiązania podnie­ sionej tu trudności: nie definiować wartości przez powinność, ani powinności przez wartość, tylko przyjąć ich -związek za aksjomat charakteryzujący jednocześnie oba pojęcia jako dwa pojęcia pierwotne 41.

34 H. E l z e n b e r g , Wykłady wileńskie, Archiwum PAN, sygn. III-181, teczka 23, wykład z 22 XI 1937 r. 35 Ibid., wykład z 23 XI 1937 r. 36 Ibid. 37 Ibid., wykład z 29 XI 1937 r. 38 Ibid. 39 Ibid.

40 Cyt. za B. W o l n i e w i c z , op. cit., s. 60. 41 Ibid.

(13)

20 Michał Woronieeki

Pow inność rozum ie Elzeniberg szeroko i p rzy p isu je ją rzeczom . Zda­ jąc sobie spraw ę z m ożliwego p ro te stu p o w o łu je się n a in tu icje języko­ we, gdzie pojęcie pow inności w stosunku do rzeczy jest stosow ane. Mó­ wim y przecież: „ h e rb a ta pow inna być gorąca”, „m iasto pow inno być czyste” itd. Można przyjąć, że w w ypad kach tego ty p u m am y do czy­ nien ia z p e w n y m zastępczym skró tem m yślow ym : zam iast „ h e rb a ta po­ w inna być gorąca” należałoby pow iedzieć „k u ch ark a pow inna podać gorącą h e rb a tę ” . Elzeniberg s ta je n a stanow isku, że — w ty m k o n k re t­ nym p rzykładzie — pow inność h e rb a ty jest pierw otniejsza od pochodnej powinności kuch arki.

Skąd pochodzi opór przeciwko używaniu wyrażenia „rzeczy powinny być takie a takie?” [pyta Elzeniberg, i odpowiada:] ... od etyków a głównie od mo­ ralistów. Mają oni przed oczyma pewien obowiązek podmiotu moralnego: nikt nie powie bowiem, że „herbata ma obowiązek być gorącą” 42.

U tożsam ianie jed n ak pojęcia obow iązku z pojęciem pow inności jest błędne. Obow iązek ('pojęcie węższe) to pow inność postępow ania. T u zaś idzie o sam trzo n pojęcia, o tę część jego znaczenia, k tó ra .pozostaje po w y odrębnieniu obow iązku. T aka „czysta” pow inność może już być p rz y ­ pisana rzeczom 43.

Rzeczywistość podlega powinnościom , istn ieje bezosobowa „pow in­ ność b y tu ”, w sto su n k u do k tó re j „powinność cz y n u ” jest w tó rn a. Celem rozjaśnienia sw ojej koncepcji pow inności w p ro w ad za Elzeniberg pojęcie w o l i a u t o n o m i c z n e j („m etaem piryczn ej”). W w yk ładach к lat 1946/1947 p o d aje p rób n ą definicję: „stan p o w in n y to ta k i sta n , któ reg o b y ktoś chciał, g d y b y m ia ł wolę autonom iczną s ta łą ” 44. D efinicja ta nie je st jednak, jego zdaniem , zadow alająca, gdyż w razie k o n flik tu w oli em pirycznej i m e ta e m p irycznej ,nie d o starcza d y re k ty w i uzasad nienia postępow ania. W yprow adza s tą d E lzenberg w niosek: „definicji pow in­ ności podać niepodobna, bo to je s t pojęcie p ro ste ” 45.

B adając arch i tek to n ik ę w a r t o ś c i p e r f e k c y j n y c h w prow adza E lzenberg pojęcia w arto ści o s t a t e c z n e j i p o c h o d n e j 46. „A m a w artość ostateczną, jeżeli inie m a żadnego nie-A , któ reg o w artość sta ­ now iłaby ra c ję w arto ści A ” 47. T erm in „w artość o stateczn a” w y b iera

El-42 W. V o i s é, op. cit., s. 60.

43 Przeprowadzona przez Elzenberga analiza powinności w kilku miejscach nie jest dla mnie jasna.

44 Por. U. S c h r a d e , op. oit., s. 90; B. Wó l n i i e j w i c z , op. cit., s. 61; W. V o i s é, op. oit, s. 83.

45 W. V o i s é, op. cit., s. 85.

46 Podział ten funkcjonuje także w świecie wartości utylitarnych. Por. U. S c h r a d e , op. cdt., s. 87.

(14)

zenberg — jak pow iada — ze w zględu n a „energię reto ry cz n ą ”, rezy g­ n u jąc z innych, obciążonych pew ną tra d y c ją 48.

P u n k te m w yjścia do sk o n stru o w an ia pojęcia w artości p o c h o d n e j jest k ry ty c z n a reflek sja n a te m a t 'używ anego w piśm iennictw ie pojęcia „w artości jako śro d k a ”, k tó re je s t zdaniem Elzeniberga jedy nie szcze­ gólnym p rzy pad k iem po jęcia ogólniejszego, isto tę sp ra w y oddającego lepiej. Prócz bow iem w artości jako śro dk a w ym ienić tu m ożna w artość jako w arun ek, w artość jako przyczynę, w artość części w artościow ej ca­ łości. W szystkie te przy p ad k i, w k tó ry c h przedm io t n ab y w a w artość ze w zględu Ma w artość innego1 p rzedm iotu, w zw iązku z k tó ry m w jakiś sposób pozostaje, m ożna zunifikow ać: „P rzed m iot ima w artość pochodną,

jeżeli częścią rac ji jego w artości jest w artość innego p rze d m io tu ” 49. W aksjologii Elzenberga istn ieją dwie m odyfikacje w artości p e rfe k ­ cyjnej: etyczna i estetyczna. O b iek ty w n ej różn icy w skazać m iędzy nim i nie m ożna, to zaś, co je odróżnia, izwiązane je s t z naszą su b ie k ty w n ą postaw ą, jak ą wobec p rzed m io tu rozpoznanego jako w artościow y p e r­ fek cyjnie p rzy jm u je m y . P ię k n ą jest więc rzecz, „gdy ją oceniam y jako w artościow ą, i g d y ją w tym sam y m czasie, z w y ra ź n ą świadom ością jej w artości, k o n tem p lu je m y albo k o n tem p lacy jn ie przeżyw am y” . W yraz „p ięk n y ” , , z n a c z y w ted y to sam o dokładnie, co »w artościowy«, ale jednocześnie w y r a ż a imój stain k on tem p lacji lu b ko ntem placyjnego przeży w ania” 50. D obrą z kolei nazw iem y rzecz w tedy, gdy rozpoznaje­ m y ją jako w artościow ą i „ ro zp atru jem y ją jako p rzed m iot c h cen ia”. „D obry z n a c z y tyle, co »wartościowy« i w y r a ż a skupienie u w ag i” na ty m jej w olicjonalnym aspekcie 51.

In n y m podziałem w św iecie w artości jest w aksjologii Elzenberga podział n a w arto ści d o d a t n i e i u j e m n e (w artość i przeciw w artość). Przeprow adzając k ry ty k ę koncepcji u jm u ją c e j zło jako b ra k d o b ra a ta k ­ że tej, w edług k tó re j dobro i izło tra k to w a n e są jako dw a sk rajn e p u n k ty na jed n ej s k a l i 52; przeciw staw ia im ujęcie w łasne, „w yklucza­

jących się cech” .

Ujemnie wartoścdotwórcze są takie cechy, których posiadanie wyklucza posia­ danie cech wartościotwórczych dodatnich ω.

Cechą dodatnio wartościotwórczą jest cecha, którą przedmiot powinien posia­

48 Por. nie datowana notatka „O pojęciu wartości ostatecznej”, Archiwum PAN, teczka 21, brak paginacji.

49 I d e щ, Wykłady wileńskie..., wykł. z 25 X 1937 r. Nieco inaczej rzecz jest ujęta w redakcjach późniejszych — por. U. S с h r a d e, op. cit., s. 91.

50 H. E l z e n b e r g , Wartość..., s. 20.

M Po t. ibid., s. 21—23.

5a Por. i d e m , Wartość ujemna, Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 23—28. 63 W. V o d s é , op. cit., s. 87.

(15)

22 Michał Woronieeki

dać; zatem cechą ujemnie wartościotwórczą będzie taka, której przedmiot powi­ nien nie posiadać54.

Z takiego ujęcia w artości dodatniej i ujem n ej, tu: doibra i zła, w y ­ nika w niosek o m ożliw ości zdefiniow ania jedy nie zła poprzez dobro, nie zaś odw rotnie:

... zło musi się mieć do dobra tak, abyśmy z sądów o cechach dodatnich wyciągnęli wnioski co do cech ujemnych — jest to zasada zależności poznawczej zła od dobra. [...] Zło nie jest brakiem dobra, ale zło definiuje się brakiem doibra i inie jest pojęciem pierwotnym i niezależnym. Zło jest zawsze czymś ze względu na coś innego. Zło jest zaprzeczeniem dobra. W rozszerzonym sensie: wszelkie zło jest wartością ujemną pochodną, a nigdy ostateczną. Gdyby zmieniły się pra­ wa rządzące światem, to cecha zła nie zmieniłaby się. Jest to pogląd stosunkowo optymistyczny — nie znamy zła radykalnego55.

Z agadnienia zw iązane z e p i s t e m o l o g i ą w a r t o ś c i stanow iły te m a t w ykładów , jak ie Elzeniberg w latach 1949/1950 p r o w a d z i ł 56 . P rz e d ­

m iotem badania są tu w yłącznie w artości p erfek cy jn e, k tó ry c h teo ria służy tmu za podstaw ę k ry ty k i 'uljęć odm iennych. Jak o niezgodne z p rz y j­ m ow aną przez siebie koncepcją w artości odrzuca E lzenberg stano w isk a o kreślane jako su b iek ty w izm nihilistyczny, w szczególności dw ie jego postacie: ekspres jonizm i deskryipcjonizm 57; poddaje także k ry ty c e sta ­ now iska .sceptyczne, głównie subiek ty w izm k a ta ty m ic zn y i jego w ersję rozszerzoną — sulbiektywiam d eterm in isty czn y , kon klu du jąc, że w p ra k ­ tyce n ależy m ak sy m aln ie ograniczać pozaaksjologicizne d eterm in acje są­ dów o w artości oraz „optow ać zaw sze za sądem m niej zd eterm ino w a­ nym , jako m ający m większe szanse bycia p raw d ziw y m ” 58. Rozw ijając pozytyw ną koncepcję epistem ologiczną w yró żnia E lzenberg dw a rodzaje p ierw otn y ch sądów o w artości: sąd y o w artości jednostkow ych p rzedm io­ tów i sądy o w artościotw órczym c h a ra k te rz e cech, przy czym za b a r­ dziej fu n d am en taln e uznaje te drugie, gdyż z n ich sąd y o w artości p rzedm iotów jednostkow ych da się wywieść, rela cja zaś o dw ro tna nie istnieje. S ą d y o cechach w artościotw órczyeh w ydaw ane są na podstaw ie oglądu opierającego się na in tu icji o c h a ra k te rz e n ieem p iry czn y m . Sądy o w artości przedm iotów jednostkow ych w ydaw ane są rów nież na p o d sta­ w ie intuicji, tra k to w a n ej jed nak ty m razem jako odm iana dośw iadczenia. E lzenbergow ska a n t r o p o l o g i a w a r t o ś c i nie w yszła poza s ta ­ dium przygotow aw cze. R ek o n stru kcji jej n a podstaw ie rękopisów doko­ n ał o statn io U. S chrad e 59, uzyskując ob raz n astęp ujący. E lzenberg

54 U. S c h r a d e , op. cit., s. 93. 55 W. V o î s é , op. cit., s. 87—88.

66 Archiwum PAN, sygn. III-181, teczka 44.

57 Dokładniejszy referat u U. S c h r a d e g o, op. cit., s. 95 i n. 58 Ibid., s. 96.

(16)

uw zględnił tu trz y igruipy problem ów : przeżycie w artości, m o tyw ację aksjologiczną i w y b ó r aksjologiczny, p rz y czym rozw inięcia tem a tu pierw szego n ie u d ało się odnaleźć. M o t y w a c j a a k s j o l o g i c z n a

to taka,

... przy której czyn spełniamy jedynie dlatego, że jest on wartościowy lub realizuje jakąś wartość perfekcyjną, albo też z miłości do wartości ®°.

Czysto aksjologiczna m otyw acja, a więc sam a świadom ość pow inności i miłość w artości, nie jest, zdaniem Elzenberga, w y starczająca d la skło­ nienia luidzi do podjęcia dzieła realizacji w artości 61. R o zp atru je więc m otyw y aksjologicznie uboczne, tj. takie, k tó ry c h in te n c ją są jakieś po- zaaksjologiczne s ta n y rzeczy, ale osiągalne są one tyüko przez poznanie i realizację w artości p e rfe k c y jn e j. W śród ta k rozum ianych m otyw ów ubocznych w y su w a E lzenberg n a pierw sze m iejsce dwa: u z n a n ie i sław ę oraz religię.

W ybór aksjologiczny pow inien być w jego ujęciu dokonany na pod­ staw ie racjo naln y ch d yrek ty w , „ale tylko na tyle, n a ile da się tu w ska­ zać niepodw ażalne logicznie i stosow alne p rak ty c zn ie k ry te ria tak ic h w yborów ” 62. R ozw ijając sw ój pogląd do k o nu je Elzeniberg analizy pojęcia obow iązku, rozróżniając dw a jego znaczenia: obow iązek de facto, n a k a ­ zany przez czynnik [powołany i dy sponujący san k cją (m.in. tzw. obo­ w iązki społeczne), o raz Obowiązek de iure, n o rm aty w n y, któ rego zdefi­ niować się n ie da. Obowiązek w znaczeniu p ierw szy m nie m a nic w spól­ nego z aksjologią i teorie imające u sw ych podstaw tak ie jego rozum ie­ nie Elzenberg zdecydow anie o d rz u c a 63. A nalizując genezę obow iązku

de iure, k tó ry w p rzeciw ieństw ie do obow iązku de facto „nie jest n a ­

kazan y i nie m a sankcji, a mimo to m a c h a ra k te r bezw zględny” 64, w yróżnia dw a stanow iska, z k tó ry c h pierw sze (rep rezentow ane m .in. przez K an ta, a tak że P ric h a rd a i Rossa) głosi, iż sąd o obow iązku jest „ d an y bezpośrednio i nie zależy od sąd u o w arto ści”, d ru g ie zaś, iż sąd taki w ynika zawsze z sąd u o w artości w tak i sposób, że obow iązkiem jest postępow anie, rodzące m ożliw ie najw ięcej dobra (zasada m ak sym a­ lizacji dobra M oore’a). A naliza obu stan o w isk przynosi w y n ik i nie za­

dow alające i E lzenberg zgłasza koncepcję w łasną. W życiu ludzkim Obo­

w iązki nie są czymś sta ły m i tylko n iek tó re s y tu a c je obowiązki s tw a ­ rzają. U zasadnienia zaistnienia obow iązku dostarcza fa k t istn ien ia w a r­ tości p erfek cy jn y ch :

60 Ibid., s. 100.

ei Por. dalej na temat koncepcji hominis ethici. 62 U. S с h r a d e, op. cit., s. 101.

63 Por. art. H. E l z e n b e r g a , Powinność i rozkaz (1938), przedruk w: i d e m , Wartość..., s. 113—118.

(17)

24 Michał Woroniecki

...jeżeli prawdą jest, że A jest wartościowe, gdy posiada cechę c, to prawdą jest też, że A powinno posiadać cechę с (powinność bycia). Jeżeli zaś jej nie posiada, to powinno ją posiąść (powinność stania się). Zatem powinna zajść przy­ czyna, która sprawi, że A będzie с (powinność bycia uczynionym) 65.

Pow inność uczynienia ciąży ina w szystkich spraw cach m ożliw ych. G dy istnieje ty lk o jed en tak i spraw ca, powinność uczynienia sta je się jego obow iązkiem . O bow iązek to

... powinność zachowania się tak a tak, ciążąca na określonym podmiocie (tzn. określona co do czasu spełnienia) i wymagalna (tzn. taka, że zaniechanie jej pociąga za sobą ujemną ocenę moralną)68.

Jednakże [referuje Schrade] racje przydzielenia czynu i racje oznaczenia ter. minu nigdy nie są dostateczne. Dlatego też żaden obowiązek nie jest nigdy w pełni wymagalny. Obowiązkiem podmiotu jest co najwyżej spełnienie jednego z czynów wyznaczonych przez pewną alternatywę. Aksjologia wyznacza więc w sposób imperatywny tylko pole działań wartościotwórczych. By na. tym polu działać i poza nie nie wykroczyć, trzeba wartości i powinności poznać. Dlatego według Elzenberga pierwszym i podstawowym obowiązkiem człowieka jest poznanie war­ tości. Drugim zaś jest stać się jak najrychlej sprawcą możliwym, by przyczynić się do ich realizacji67.

Czym n ależy kierow ać się w w yborze w artości do realizacji? Elzen­ b erg s ta je tu n a stanow isku egoizm u aksjologicznego, w aru n k u jąceg o jego zdaniem w szelkie działanie w św iecie w artości, i podaje dw ie d y ­ re k ty w y w yboru:

1. Skoro wartościowy jest stan rzeczy taki, jaki powinien być, to i człowiek powinien być taki, jaikim powinien być, czyli powinien Ъуб dobrym człowiekiem.

2. Będąc dobrym człowiekiem, powinien on wybierać do realizacji te wartości, które pociągają go najbardziej i które najbardziej kocha и .

Egoiam aksjologiczny Elzeniberg sk łon ny byłb y uzasadnić główinie przekonaniem , iż

... dobra nie można realizować brudnymi rękami. Ludzkie chcenia są przeja­ wem treści duszy chcącego, stąd brudne dusze chcą brudnych rzeczy *·.

III

W rozpraw ie o M arku A ureliu szu z 1922 r., gdy rozróżnienie w artości u ty lita rn e j i p e rfe k c y jn e j było jeszcze sp ra w ą przyszłości, Elzenberg pisał:

65 Ibid., s. 102.

* H , E l z e n b e r g , Z agadnięta obowiązku w aksjologii formalnej, Archiwum PAN, teczka 40, cyt. za U. S c h r a d e , op. cit., s. 102.

67 U. S c h r a d e , op. cit., s. 102—103. 68 Ibid., s. 103.

(18)

Prawdziwe, godne tej nazwy, wartościowanie etyczne nie jest zaiste rzeczą codzienną: na tak groźny Zbytek nie każdy sobie pozwala. Żywiołowo skłonni jesteśmy przede wszystkim poszukiwać rozkoszy, unikać bólu; ból i rozkosa są też tymi dwiema rzeczami, które, również całkiem żywiołowo, człowiek normalny uważa za zło i dobro. Jest to stanowisko, można powiedzieć, amoralne; wszystko też, co z tego założenia wychodzi [...], zasługuje na miano etyki tylko w pew­ nym, przenośnym iponiekąd> znaczeniu 70.

Późniejsza aksjologia fo rm alna, u zasadniająca to wczesne odsądzenie hedonizm u od p ra w 'używ ania ty tu łu ety ki, dała już okazję do zasygna­ lizow ania dwoistości «poczynań Elzeniberga w płaszczyźnie, k tó rą byłby zaipewne skłon n y objąć częściowo n azw ą aksjologii 'm erytorycznej. Na tę dwoistość zw róciła uw agę I. Dąmlbska, pisząc, że ety k a w ujęciu Elzeniberga m a dw ie zasadnicze części: d e stru k ty w n ą , k tó ra stanow i próbę przezw yciężenia różnych form hedonizm u i u tÿ lita ry z m u etycz­ nego, o raz k o n stru k ty w n ą 71; obie rep rezen to w an e są w zbiorze pisanych w różnym czasie rozp raw zaty tu ło w any m W artość i człow iek. Podczas gdy o aprobacie czy dezaprobacie przesądza już sam o stanow isko aksjo­ logiczne, działania k ry ty c z n e prow adzone są m etodą, k tó rą nazw ać moż­ na k ry ty k ą im im anentną: za pomocą szczegółowych analiz w iodących do w ykazania fałszów i sprzeczności w ew n ątrz zw alczalnych poglądów .

Szczegółową polem ikę z hedonizm em etycznym 'przynosi roziprawa

P rzeciw ko hedonizm ow i 72 z roku 1963, pom yślana jako część dłuższego

w yw odu. K ry ty k ę ety ki w alki z cierpieniem , stanow iącej swego rodzaju n eg aty w n ą postać hedonizm u, zaw iera a rty k u ł R ealizm p r a k ty c zn y w

etyce a naczelne w artości życia ludzkiego 73, w ym ierzony przeciw ko tej

części filozofii p rak ty czn ej K otarbińskiego, „w k tó re j zachodzą n a siebie jego .realizm .praktyczny’ i [...] jego e ty k a ” 74 Przeciw ko im p e raty - w istycznym tendencjom w etyce skierow ana jest roziprawa Pow inność

i rozkaz 75 z 1938 r. E lzenberg dochodzi w n ie j do w niosku, że im pera-

tyw istyczne ten den cje łączące pow inność z rozkazem sprow adzić m ożna do trzech różnych poglądów, iprzy czym dw a z nich, po bliższym roz­ patrzeniu, o kazu ją się błędne, trzeci zaś u jaw n ia sw o ją złożoną s tru k ­ tu rę jak o ag reg at k ilku stanow isk, z k tó ry c h żadne im peratyw istyczne nie jest.

70 H. E l z e n b e r g , Marek Aureliusz. Z historii i psychologii etyki, Lwów — Warszawa 1922, s. 72.

71 Por. I. D ą m b s к a, „Próba kontaktu” z m yślą filozoficzną Henryka Elzen­ berga (1887—1967), Znak 1967, nr 9.

72 H. E l z e n b e r g , Przeciwko hedonizmowi, Ruch Filozoficzny 1963 (przedruk i d e m , Wartość..., s. 119—128).

73 I d e m , Realizm praktyczny w etyce a naczelne wartości życia ludzkiego, Ruch Filozoficzny 1963 (przedruk j. w., s. 129—135).

74 I d e m , Wartość..., s. 129.

(19)

26 Michał Woroniecki

Sipośród ludzi, dla k tó ry c h dobro i zło stanow ią kateg o rie w jakiś sposób żywe, w yróżnia E lzenberg w k o lejn ej ro z p ra w ie 76 w ąską g ru pę tych, dla k tó ry c h urzeczyw istnianie w sobie d ob ra i u n ik an ie zła stało się jed n y m z głów nych celów życia. Człowiek tak i — hom o ethicus — pragnie zrealizow ać „m ożliw ie jak najw iększą dającą się osiągnąć p rze ­ wagę dobra nad ziem w życiu jako całości” 77. Cechuje go w ola etyczna, św iadom e dążenie do w łasn ej m oralności. „ Jest to stoiciki prokopton, z naciskiem jed n ak nie na faktyczn ie dokon yw an y postęp, lecz n a dą­ żenie; »aspirant« jak b y do m oralności” 78. Homo ethicus to człowiek, k tó ry doskonali się. To także ktoś, dzięki kom u św iat jako całość zyskuje na w artości. Elzenberg jedn ak nie m a złudzeń: homo ethicus je s t p o stu ­ latem , nie tylko doskonałość jest nieosiągalna — rów nie m ało realne jest sam o dążenie do jej osiągnięcia.

Dlaczego na święcie nigdy nie będzie sprawiedliwości? Bo n i k t d o s p r a ­ w i e d l i w o ś c i n i e d ą ż y . Kto o sobie myśli inaczej, nie zgłębił dna swego serca та.

Homo ethicus jest w św ieeie realn y m n arażo n y na sam e kłopoty.

Św ietnym stu d iu m niek tó ry ch z nich jest esej B ru tu s czyli p rzek le ń stw o

cn o ty z tom u P róby k o n ta k tu , p o raz pierw szy w ygłoszony jako odczyt

18 VII 1943 r. w W ilnie, praw dopodobnie w ram ach nieo ficjalny ch sem i­ nariów , k tó re o d byw ały się w czasie w o jn y po likw idacji USB. Esej ten, o sn u ty wokół Szekspirow skiego Juliusza Cezara, m oże być — jak podaje W. Voisé, pow ołując się n a sugestię Z. H e rb e rta — u w ażan y za swego rod zaju p o rtre t a u to ra 8o. Zasadniczym tem a te m jest tu analiza k o n flik tu postaw y etycznej i prag m aty czn ej: k ie ru ją c y się w swoidh działaniach etyczną m o ty w acją Szekspirow ski B ru tu s ponosi klęskę, w decydującym m om encie u jaw n ia słabość:

Zamiast owej świadomości swej siły i udBności w nią, która cechuje urodzo­ nych przyszłych zwycięzców, jest w nim co do przyszłości wszczętego dzieła po­ wściągliwość sądu tak wielką, że staje się aż nastawieniem na klęskę; i klęska jest tego wszystkiego naturalnym zakończeniem i kresem 81.

J a k a jest przyczyna te j słabości? Czy nie jest n ią przy p ad k iem — p y ta Elzeniberg

76 I d e m , Ideał zbawienia na gruncie etyki czystej, [w:] Charisteria. Rozprawy filozoficzne złożone w darze W ładysławowi Tatarkiewiczowi, Warszawa 1960 (prze­ druk w i d e m , Wartość..., s. 136—149).

77 I d e m , Wartość..., s. 139. 7* Ibid., s. 138.

79 I d e m , Kłopot..., s. 339.

W. V o d s é, Wspomnienie o człowieku, który m yślał inaczej, Twórczość 1969, nr 1, s. 151—153.

81 H. E l z e n b e r g , Próby kontaktu. Eseje i studia krytyczne, Kraków 1966, s. 186.

(20)

... zbyt przemożna, zbyt niezachwiana, zbyt wszechwładnie wszystkie insiynkty w szachu trzymająca moralność? Nie jest to niemożliwe: cała ta nieżywiołowość może być czymś nabytym, wynikiem świadomejj zamierzonej i zgubnym powo­ dzeniem uwieńczonej pracy nad sobąs2.

W chw ili przełom ow ej B ru tu s trw a w uporczyw ej w ierze, iż racje etyczne obow iązują pow szechnie, że „każdy in n y człow iek m yślący bę­ dzie [je] m u siał uznać i p rzy ją ć ” 83 — w tej w ierze, k tó ra zgubiła już w k o n fro n ta cji z b a rb a rz y ń stw e m niejed n eg o cyw ilizow anego człow ieka i niejed n ą cyw ilizację. Możliwe jest więc, pow iada Elzeniberg, tak ie oto odczytanie ostatecznej w ym ow y Szekspirow skiego d ra m a tu : „kto się zbytnio doskonali m oralnie, ten zabija w sobie żywioł i przez to — nie w w y n ik u ty ch lub ow ych błędnych posunięć — p rzeg ry w a sw oje w alki życiow e”. O dczytanie takie o p a tru je jed n ak E lzenberg zastrzeżeniam i, w w yn ik u k tó ry c h dochodzi ido innej nieco form uły: m otorem człow ieka toczącego w alkę są nam iętności, k tó ry c h cno ta nie jest w stanie zastą­ pić.

Cnota nie s p o w o d o w a ł a kląski Brutusa, ale, wezwana na pomoc, by zaradzić defektowi natury, nie zdołała tej klęski odwrócić84. [Stąd uogólnienie:] ... żeby się wstrzymać od czynu, motyw etyczny wystarcza. Natomiast gdy jakiś [...] czyn został przeze mnie uznany za dolhry, to, by go sipełnić) moje przeko­ nanie o tym, że dobry, w połączeniu z moją nawet największą miłością dobra, nie będzie mdtywem wystarczającym83.

■Pesymizm, jak i w yraźnie w yziera z analiz sytu acji hom inis ethici w rea ln y m św iecie, n ie jest jed n ak totalny. S p raw ia to postać G andhie- go: „Istnien ie Gandhieigo stanow i ży w y dowód, że szczyty m o raln e są osiągalne” 86 — zanotow ał Elzeniberg w dzienniku pod d a tą 28 IX 1930 r. G andhiem u pośw ięcił dwa szkice: z 1934 r. A him sa i pa cyfizm . Rzecz

o gandyzm ie o raz z roku 1948 G andhi w p e rsp e k tyw ie dziejow ej, oba

p rzed ruk o w an e w tam ie P róby k o n ta ktu .

U rzeczyw istnić w sw oim życiu w olę uzyskania m aksym alnej p rz e ­ wagi dobra n ad ziłem imożna na dw a sposoby: przez realizow anie dobra o raz przez unikanie, w yzbyw anie się zła. M etodę pozytyw ną .nazywa E lzenberg m e!liorystyczną, drugą — soteryczną. Obie /postawy czyni przedm iotem su b te ln e j analiizy w ro zp raw ie Ideał zbaw ienia na gruncie

e ty k i c zyste j z ro k u 1960.

S zereg p rac pośw ięcił E lzenberg zagadnieniom zw iązanym z dziedziną estetyki. Sam będąc czynnym k ry ty k ie m , w dw óch rozpraw ach — N auka

82 Ibid., s. 186—187.

83 Ten i następny cyt. ibid., s. 189. 84 Ibid., s. 189—190.

85 Ibid., s. 191.

(21)

28 Miohal Woroniecki

o litera tu rze czy k r y ty k a literacka? (1925) oraz W spraw ie podstaw

k r y ty k i literackiej (1926) — zarysow ał w łasną koncepcję, w m yśl k tó re j

k ry ty k a literack a, p o jęta jako d y scy plina n o rm a ty w n a w sto su n k u do lite ra tu ry , przeciw staw iona jest nauce o litera tu rz e . D ostrzegając dla tej ostatn iej trz y zasadnicze imożfliwe k ie ru n k i 'badań: k lasy fik ację, u s ta ­ lanie związków przyczynow ych o raz analizę sam ego dzieła — s ta je El­ zenberg n a stanow isku, że ty lk o an aliza dać m oże istotne 'poznanie dzieła; jed n ak a k u ra t ona

... w jej części jedynie istotnej jest czynnością środkami naukowymi niewyko­ nalną i którą swoimi środkami zdoła przeprowadzić jedynie dyscyplina poza­ naukowa, jaką jest krytyka literacka 87.

A naliza ta k a w ym aga bowiem w artościow ania, w y k ry w an ia cech ja ­ kościow ych, reagow ania uczuciowego oraz m yślen ia m etaforycznego.

rv

A lfred G aw roński, p rzy gląd ając się dziejom racjonalności, napisał w 1974 r. kilk a zdań, k tó re tu chcę zacytować:

Okazało się [...], że istnieją granice immamentne, konieczne ludzkiej racjo­ nalności, bez których nie byłaby ona tym, czym jest, i które są jej niezbędnym składnikiem, jej słabością i jednocześnie siłą. Dzisiejszy racjonalizm nie twierdzi więc, że rozum ludzki jest w stanie rozszyfrować wszelkie zagadnienia, ani też nie przeczy temu, że w s w o i m z a k r e s i e intuicja i uczucia odgrywają do­ niosłą rolę. Twierdzi natomiast, że tylko rozum może ustalić swoje własne ogra­ niczenia i uznać cokolwiek za wyższy od siebie autorytet — uznać na zasadzie swoich własnych, immanentnyoh p raw 88.

G dy w lata ch d w u dziestych Elzenberg rozpoczął „dorabianie pochodni do pło m ien ia”, n ie spodziew ał się zapew ne, że przedsięw zięcie może o k a­ zać się dość groźne. A ksjologia form alna, k tó ra m iała by ć jedynie w stę­ pem do szeroko zakrojonego tra k ta tu aksjologicznego, przesłoniła z cza­ sem całość, fak ty czn ie ją zastępując, b y z czasem zostać zaniechaną. Nie sądzę jed n ak , by ów k ry zy s teo rety czn y z końca la t 40-tych, n a k tó ry w skazują badacze dzieła E lzenberga, był odczuw any p rzezeń jako po­ rażka; by ł to raczej żal: w szak dobrze w iedział, że k o h e re n tn y system filozoficzny jest rzeczyw iście piękny. J e s t jed n a k ta k ż e m a rtw y — i to rów nież E lzenberg m u siał wiedzieć, skoro na zakończenie K łop otu z ist­

n ien iem napisał, że m yśl jednocześnie n am iętn a i zaham ow ana jest tw o ­

rem arcyludzkim .

W ty m sensie żyw e i spójne jednocześnie dzieło E lzenberga jest w łaśnie takie.

88 A. G a w r o ń s k i , Dlaczego Platon w ykluczył poetów z Państwa?, War-88 A. G a w r o ń s k i , Dlaczego Platon w ykluczył poetów z Państwa?, Warszawa 1984, s. 32.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wolterbeek is very enthusiastic about it: “It’s a case of ‘three-in- one’: you can see the particles flowing through the bloodstream in the MRI; the gamma radiation pin-

we Francji i Szwajcarii; w kilku krajach azjatyckich, zwłaszcza w Chinach, dominują w obrazie klinicznym uroje­ nia niewierności; 3/ w plemionach afrykańskich zespół

Jednak, jak wykazano, ryzyko wywołania działań ubocznych przez wymienione statyny znacznie wzrasta, gdy chory jest jednocześnie leczony lekiem będącym inhibitorem CYP3A4,

251 all levels from gardens to large-scale agriculture. The wider 252 the variety of services that urban water systems are expected to 253 provide, the more challenging

w czasie sesji mieli swoje wystąpienia zarówno adwokaci, jak i historycy, którzy przedstawili sylwetki adwokatów żyjących w okresie międzywojennym oraz po II wojnie światowej,

Autonomous landing algorithm using a sun position predicting model for extended use of solar powered UAVs.. Duisterhof, Bart; de

Bez odpowiedniego nastawienia, bez przyjęcia wobec Drugiego odpo- wiedniej dla dialogu postawy otwartości spotkanie z Innym może się prze- obrazić w jakiś rodzaj obawy lub

Each analyzed segment of gas pipeline is characterized by the relative Total Risk Index (TRI).. The value of TRI will decide in which risk category the considered pipe- line