• Nie Znaleziono Wyników

Moja nauczycielska autobiografia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Moja nauczycielska autobiografia"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Galant

Moja nauczycielska autobiografia

Nauczyciel i Szkoła 3-4 (12-13), 255-261

(2)

Józef Galant

Moja nauczycielska autobiografia

Urodziłem się dnia 15 m arca 1910 r. we Lwowie. O jca, rolnika nie pam iętam , zginął na początku pierwszej w ojny światow ej. Pozostałem na utrzym aniu matki, jako jedynak, która pracow ała jak o kucharka w kawiarni lub w pryw atnych rodzinach. Od urodzenia aż do rozpoczęcia pracy nau­ czycielskiej m ieszkałem w raz z m atką we Lwowie.

W roku 1918 jak o ośm ioletni chłopak zostałem zapisany przez matkę do 1 klasy Szkoły Powszechnej im. Staszica we Lwowie. We w szystkich 7 klasach tej szkoły uczyli się sam i chłopcy. Znaczną część uczniów szkoły stanow ili Żydzi. W mojej klasie praw ie połow a to byli Żydzi. W klasach 1- -I II w szyscy uczniow ie byli dla siebie dobrym i kolegam i, nie było niepo­ rozum ień i konfliktów m iędzy Polakam i i Żydami. Pew ne, nieliczne kon­ flikty ujaw niły się dopiero w klasach starszych (5 -7 ), w ów czas zdarzały się bójki. Żydzi byli słabsi fizycznie niż Polacy, ale w nauce na ogół byli lepsi. N iektórzy moi koledzy w kia- sach 5 -7 zachęcali m nie, jak o najlepszego ucznia w klasie, abym m iał lepsze świadec­ tw a niż najlepszy spośród Żydów, Süsm ilch, co bardzo mi się udawało.

D ziś, w spom inając tę szkołę, w idzę w niej wady i zalety. W szkole tej stosow ano niewłaściwe kary. B yły to kary fizyczne, uderzenia kijem w dłoń otwartej ręki ucznia. Inna kara stosow ana przez nauczyciela, polonistę w starszych klasach była taka: uczeń uderzył kolegę podczas przerwy, co zobaczył nauczyciel. Podszedł do w inow ajcy i pow iedział: „D wieście w ierszy z P ana Tadeusza” , co o znaczało, że uczeń ten m iał dw ieście w ybranych w ierszy nauczyć się na pam ięć lub przepisać do zeszytu. A le szkoła ta m iała dw ie w ażne z punktu w idzenia now oczesnej pedagogiki zalety: ciekawa nauka na lekcjach w klasach m łodszych w atm osferze uczuciow ej oraz indyw idualizacja w klasach starszy ch .

N auczyciele w klasach m łodszych stw arzali ciekaw e sytuacje zadaniow e, pobudzające dzieci do staw iania pytań, odpow iadali zaw sze na spontaniczne pytania dzieci, chw aląc je za te pytania. Byli m istrzam i w czytaniu ciekaw ych tekstów i w opow iadaniu. Ich m istrzostw o polegało na ukazy­ w aniu dzieciom sw oich w zruszeń, swych przeżyć i stw arzaniu odpow iedniej atm osfery em ocjonal­ nej na lekcjach. B ardzo lubiliśm y tych nauczycieli i ich lekcje.

Indyw idualizacja zw iązana była z bardzo dobrze prow adzonym przedm iotem zw anym praca ręczna. Polegała na zachęcaniu niektórych uczniów, aby w czasie pozalekcyjnym w ykonyw ali za­ baw ki lub inne przedm ioty użytkow e z różnych m ateriałów : papieru, tektury, drzew a i szkła. Ja bardzo chętnie w ykonyw ałem takie prace, szczególnie introligatorskie. M oje um iejętności w tym zakresie w ykorzystyw ałem później, aby zarabiać na opraw ianiu sąsiadom książek, na produkow a­ niu szopek w okresie św iąt i sprzedaw ania ich na rynku we Lwowie.

In n ą form ą indyw idualizacji było organizow anie w zajem nej pom ocy koleżeńskiej w nauce. W ybrani p rzez w ychow aw cę najlepsi uczniow ie w klasie uczyli w czasie pozalekcyjnym najsłab­ szych uczniów . G dy byłem w piątej klasie, zam ożni rodzice najgorszego ucznia w porozum ieniu z w y chow aw cą zaproponow ali mi, abym uczył ich syna. W okresie kilku m iesięcy chodziłem c o ­

(3)

2 5 6

Nauczyciel i Szkota 3 -4 2001 dziennie do dom u tego kolegi i w ciągu dw óch godzin pow tarzałem z nim w szystkie przedm ioty nau­ czania. Płacili m i za tc korcpctycjc 30 zł m iesięcznie, co było dość dużą sum ą (1 kg szynki kosztowa! wtedy 2 zł, trzewiki dla chłopca 8 -1 0 zł, jajk o 3 -5 gr). Przerw ałem to swoje nauczanie dlatego, że mój uczeń dalej nic się nie uczył i pozostał w tej samej klasie.

M nie nauka nie spraw iała żadnych trudności. Od początku aż do ukończenia 7 -m ej klasy należałem zaw sze d o najlepszych uczniów. O biektyw ne w arunki nie były sprzyjające dla mojej nauki. Byłem narażony na w pływ y dużego m iasta i kolegów, a m oja m atka w ogóle nic interesow ała się m o ją nauką. Po zapisaniu m nie do szkoły często m ów iła mi: tw oja nauka w szkole zależy od ciebie. A lbo będziesz się dobrze uczył aż do ukończenia szkoły, albo dam cię „do term inu” , na naukę rzem iosła, najlepiej do szew ca. Ja nic będę chodziła do twojej szkoły i pytała ja k się uczysz...". I rzeczyw iście m oja m atka w ciągu siedm iu lat nauki nic chodziła do szkoły na żadne w yw iadówki. Teraz po w ielu latach zastanaw iam się, czym kierow ała się ta prosta, niew ykształcona niew iasta, która chciała ja k najlepiej w ychow ać swego syna, jedynaka? Czy była to jej niesam ow ita intuicja, aby tak zaryzykow ać w spraw ie m ojej nauki? D laczego to ryzyko nic odbiło się ujem nie na m ojej nauce? U w ażam teraz, że była to zasługa bardzo dobrej, wspaniałej (m im o stosow ania w szkole złych kar) szkoły podstaw ow ej. W tej szkole polubiłem naukę, ukształtow ała się we m nie postaw a, aby się uczyć przez całe życie, w spółpracow ać z innym i i pom agać innym ludziom . W tej szkole ukształto­ w ały się w e m nie fundam enty m ojej przyszłej osobow ości. Dlatego uw ażam , że był to najw ażniej­ szy okres w m oim życiu.

Z dniem 1 w rześnia 1926 r. zostałem przyjęty do Państw ow ego Sem inarium N auczycielskiego M ęskiego im. S. Sobieskiego we Lwowie. Egzam in w stępny zdaw ało 150 chłopców, przyjęto 45. Z tej liczby w ciągu 5 lat naukę ukończyło tylko 12 uczniów. W ym agania w tym sem inarium były w ięc w ysokie. W ykładow cy w Sem inarium w w iększości byli dobrym i pedagogam i. Szczególnie dobrze w spom inam d r Tadeusza W itw ickiego, psychologa, który ukazyw ał, ja k m ożna uczyć cieka­ w ie, oryginalnie, J. Lubczyńskiego, znakom itego w ykładow cę pedagogiki, A ntoniego H aluzę, nau­ czyciela geografii, w spaniałego w ychow aw cę, który dał nam w iele cennych w skazów ek z zakresu w spółżycia społecznego i Stefana G rabińskiego, pisarza, autora m.in. pow ieści D em on ruchu, który swoim i znakom itym i w ykładam i rozbudzał w nas zainteresow anie literaturą. G dy on zachorow ał, na je g o m iesce przyszedł inny, m arny polonista, Jaw orczykow ski. Jeden z naszych kolegów raz napi­ sał na tablicy dow cipny w iersz o słabych w ykładow cach, kończący się tak: „I najw iększy łazik lw ow ski, idiota Jaw orczykow ski” . Byli w Sem inarium inni słabi w ykładow cy, historii, biologii, m atem atyki, religii. Sem inarium nasze dzięki ogólnie dobrej kadrze nauczycieli cieszyli się w społe­ czeństw ie do b rą opinią. W szyscy jeg o absolw enci z roku 1931, m im o bezrobocia w śród nauczycieli, w ciągu kilku m iesięcy otrzym ali posady nauczycielskie.

Z dniem 1 października 1931 inspektor szkolny w D rohobyczu zatrudnił m nie jak o n auczycie­ la w szkole pow szechnej w U łycznie pow. D rohobycz. Szkoła ta m iała 5 izb lekcyjnych w trzech budynkach (jeden kryty strzechą), trzech nauczycieli Polaków (dw ie nauczycielki i ja ) i troje U kraiń­ ców (dyrektor U krainiec, je g o żona i córka grecko-katolickiego księdza). We wsi liczącej ok. 2000 U kraińców było ponad 300 dzieci w w ieku obow iązku szkolnego. N auka odbyw ała się z konieczno­ ści w klasach łączonych. K lasy były bardzo liczne. Np. nauczycielka m iała klasę liczącą 72 uczniów, ja w pew nym okresie m iałem w łączonej 5 i 6 klasie 56 uczniów.

Do tych trudności obiektyw nych d ołączyły się inne kłopoty. U czniow ie U kraińcy byli czasem w dom u rodzinnym nastaw iani przez rodziców negatyw nie do nas, nauczycieli - Polaków. Przeja­ w iało się to w zachow aniu niektórych uczniów, ich w ypow iedziach lub złośliw ych żartach. Trzeba było ja k o ś ująć sobie uczniów i kształtow ać stosunki m iłe, przyjem ne m iędzy nam i i uczniam i. W iedziałem , że tem u celow i słu żą ciekaw e m etody nauczania i kontakty z uczniam i poza lekcjam i. M oje um iejętności m uzyczne pom ogły mi w urozm aicaniu m etod nauczania. G ratem dobrze na skrzypcach, na m andolinie i trochę na gitarze. Na lekcjach m uzyki (śpiew u) grałem piękne ukraińskie piosenki ludow e, co b ard zo radow ało m oich uczniów. C hętnie też słuchali p o lskich piosenek.

(4)

J. G a la nt —

Moja nauczycielska autobiografia

2 5 7 W rozkładzie zajęć w każdej klasie była tylko jed n a godzina m uzyki. Często na życzenie uczniów na lekcjach innych przedm iotów w czasie przerw y śródlekcyjnej w prow adzałem fragm enty m uzyczne (gra na skrzypcach lub piosenka). Dzięki tem u stosunki m iędzy m n ą a uczniam i były bardziej przyjacielskie.

Przydały się też m oje um iejętności sportowe. Umiałem dobrze pływać, jeździć na łyżwach i na nartach. W czasie m oich indyw idualnych ćwiczeń poza lekcjami przyłączali się do m nie z własnych chęci niektórzy uczniowie. Uczyłem ich pływać stylem klasycznym (żabką), ukazywałem im sposoby jazd y na łyżwach lub na nartach. Ci towarzysze moich zabaw i ćwiczeń to byli moi przyjaciele, sojusznicy, którzy pomagali mi potem w uciszeniu klasy lub załatwianiu konfliktów między uczniami.

W okresie m ojej pracy w U łycznie zdałem egzam in praktyczny przed kom isją, która przyje­ chała do szkoły i potem otrzym ałem dekret ustalenia w zaw odzie nauczycielskim , do egzam inu i do lekcji przygotow yw ałem się w dzień lub w ieczór przy lampie naftowej, bo w tej wsi nic było światła elektrycznego. O czyw iście nie było leż gazu.

Z dn iem I V II 1935 r. zostałem przen iesio n y na m oją prośbę do szkoły jednoklasow cj w N eudorfie, w si odległej o kilka kilometrów od miasta Drohobycz i od największej w Polsce rafinerii naftowej „Polm in” . W ieś N eudorf (nazwę potem zm ieniono na Polm inowicc) zam ieszkiwała ludność trojakiego rodzaju: Polacy, N iem cy i Ukraińcy. Polacy dzielili się na dw ie grupy, jedni to Polacy czystego charakteru o nazw iskach M azur, Zim niak itp., drudzy to Polacy pochodzenia niemieckiego o nazw iskach Spanier, Schram m itp. Byli to dawni Niem cy spolszczeni. M ówili w dom u po polsku lub po niem iecku. Byli oni obrządku rzym sko-katolickiego. Pozostali Niemcy, obrządku ew angelic­ kiego, m ów ili w dom u po niem iecku i mieli we wsi sw oją szkolę niem iecką, w której uczył nauczy­ ciel, N iem iec. W szkole, którą ja objąłem , uczyły się dzieci polskie, ukraińskie i dzieci Polaków pochodzenia niem ieckiego obrządku rzym sko-katolickiego.

S zkoła, k tó rą objąłem , znajdow ał się w nowym budynku, w którym było m ieszkanie dla nauczyciela, 2 pokoje i kuchnia (niestety zaw ilgocone) oraz obszerna izba lekcyjna. Połowę izby zajm ow ały ław ki, druga połow a służyła mi do ćw iczeń gim nastycznych. W szkole były 4 oddziały, I, II, 111 i IV. W roku 1935 w e w szystkich klasach było ogółem 36 dzieci. M iałem tam w ięc luksusowe w arunki. Zw ykle w tedy w Polsce w szkole o jednym nauczycielu było ok. 5 0 -6 0 dzieci, a zdarzało się, że było i ponad 100 dzieci. Przy szkole było ok. 2 ha pola dla nauczyciela, które w ydzierżaw iłem chłopom , co mi daw ało dodatkow y dochód rocznie ok. 200 zł.

W tych sprzyjających w arunkach m oja działalność aż do wybuchu drugiej w ojny światowej szła w trzech kierunkach: podnoszenie poziom u pracy dydaktyczno-w ychow aw czej w szkole, w łasna nauka, dalsze studia, aktyw ność społeczna.

W szkole tej poza tablicą i kredą nic było praw ie żadnych pom ocy naukowych i środków poglądow ych. Za groszow e fundusze otrzym yw ane z Urzędu G m innego niew iele m ogłem kupić obrazów i innych pomocy. Zdobyw ałem je w inny sposób. K upow ałem system atycznie tygodniki ilustrow ane „Św iatow id" lub „A s", w których pojaw iały się ciekaw e, kolorow e obrazy o tem atyce historycznej, geograficznej, przyrodniczej lub związane z kulturą i literaturą. W ycinałem je , klasyfi­ kow ałem , i trzym ałem w odpow iednich teczkach. W ykorzystywałem je na w ielu lekcjach. Po moich staraniach otrzym ałem od Inspektora Szkolnego kom plet narzędzi do prac z drzewa. Zorganizow a­ łem w szkole Szkolną K asę O szczędności, która w konkursie otrzym ała w nagrodę siatkę do siatków ­ ki i piłkę. W spólnie z dziećm i urządziliśm y przy szkole boisko do siatkówki. Gra w siatkówkę stala się u lubioną ro zryw ką dla dzieci i dla mnie.

B ardzo troszczyłem się o w ychow anie m uzyczne dzieci. Grałem dobrze na skrzypcach i na m andolinie, w ięc na lekcjach śpiew u (1/2 godz. tyg.) był instrum ent, często też na lekcjach różnych przedm iotów ja k o ćw iczenie śródlekcyjne grałem jakąś m elodię lub wspólnie śpiew aliśm y znaną piosenkę. W d nigim roku mej pracy w N eudorfie w zespole klas III i IV śpiew aliśm y pieśni na dw a głosy. Szczególnie w yróżniały się w śpiew ie dzieci ukraińskie, ja k o bardziej m uzykalne niż polskie.

(5)

2 5 8

Nauczyciel i Szkoła 3 -4 2001 Starałem się unow ocześniać naukę w szkole p rzez w prow adzenie radia na lekcjach. We wsi nie było prądu elektrycznego. W m ieszkaniu m iałem w łasny trzylam pow y odbiornik radiow y zasilany baterią i akum ulatorem . W klasie um ieściłem duży tubow y głośnik i połączyłem go drutem przez dziurę w ścianie z m oim odbiornikiem . N astaw iałem radio w dom u, gdy były odpow iednie audycje (np. słuchow iska, nauka piosenek) i słuchaliśm y w klasie tych program ów. Była to pew na sensacja w c wsi. Po raz pierw szy w szkole pojaw iło się radio, w ykorzystyw ane na lekcjach.

Duże trudności spraw iało mi codzienne organizow anie lekcji w klasach łączonych, zespół klas 111 і IV oraz І і II. N ie uczono nas w sem inarium tej form y pracy. W ypracow ałem w łasny sposób organizow ania nauki rów nocześnie w dw u klasach, jak o lekcje dw ufazow e i trzyfazow e.

W tej szkole były 4 klasy, ale dzieci chodziły do szkoły 7 lat, w tym do І і II klasy po 1 roku, do klasy III d w a lata, a do klasy IV trzy lata. Po 7 latach nauki otrzym yw ały św iadectw o ukończenia Szkoły Pow szechnej w N eudorfie. Znów m usiałem w ypracow ać w łasny system doboru różnych treści dla dwu roczników w klasie III i trzech w klasie czw artej.

W latach 1936 do 1938, studiując zaocznie w e L w ow ie, ukończyłem Państw ow y W yższy Kurs N auczycielski (w skrócie W K N) złożony z trzech części: ogólna (pedagogika z psychologią, w iado­ m ości o Polsce w spółczesnej), m atem atyka i śpiew. U kończenie W KN daw ało mi kw alifikacje do n auczania ty ch d w u przedm iotów w pełnej szkole 7-ktasow ej.

K ontynuując sw oje kształcenie ustaw iczne, w roku 1939 zapisałem się na studia z aoczne ZNP na kierunek ogólny, pedagogiczny. W lipcu 1939 byłem na 4 -tygodniow ej sesji Instytutu w W arsza­ wie. W ykładow cam i byli tam m.in. S. Szum an, S. Baley, J. C hałasiński, B. Suchodolski, A. Jakiel. W ybuch w ojny przerw ał m oje studia zaoczne.

Praca w N eudorfie je st okresem mojej dużej aktyw ności społecznej skupiającej się głów nie w św ietlicy Związku Strzeleckiego. Zorganizowałem i prow adziłem m łodzieżow y chór mieszany, czterogłosow y (soprany, alty, tenory i basy). Przygotowywałem przedstaw ienia teatralne dla ludności. A ktoram i byli dorośli lub dzieci szkolne. Bytem aktyw nym członkiem budow y kościoła w N eudor­ fie. Pośw ięcenie kościoła z udziałem biskupa Bardy z Przem yśla odbyło się w 1938 roku.

Byłem aktyw nym członkiem Zw iązku N auczycielstw a Polskiego, do którego zapisałem się w październiku 1931 r. U czestniczyłem w różnych zebraniach, konferencjach i kursach zw iązko­ wych. W ielkim przeżyciem dla m nie był mój udział ja k o delegata O ddziału Pow. ZNP w IV K ongre­ sie Pedagogicznym , który odbył się w W arszawie w dniach 2 7 -2 9 m aja 1939 r.

Z p oczątkiem w rześnia 1939 w ybuchła druga wojna św iatow a. N ajpierw na ten teren przyszły w ojska niem ieckie, potem w ycofały się, przyjechały w ojska radzieckie i now e w ładze rozpoczęty urzędow anie w U rzędzie G m innym . Zgodnie z ich życzeniem z końcem w rześnia rozpocząłem naukę w szkole w edług dotychczasow ych program ów. W drugim dniu nauki przyszedł do szkoły m łody porucznik („lejtant”), m iejscow y politruk, decydujący o w szystkim , co działo się w e wsi. Pow iedział mi, że je stem nacjonalistą, wrogiem Z w iązku Radzieckiego. W ie o tym , że prow adziłem we w si ch ó r m łodzieżow y. Zaproponow ał, abym we w siach N eu d o rf i B olechow ce, które bezpoś­ rednio łączą się ze sobą, zorganizow ał chór m łodzieżow y i na początek zaśpiew ał „internacjonał" (m iędzynarodów kę). Jeśli nic zrobię tego, grozi mi w yw iezienie „na białe niedźw iedzic” .

Z godnie z tym poleceniem zebrałem m łodzież ukraińską z B olechow iec i w yuczyłem m iędzy­ narodów kę, którą ku zadow oleniu politruka zaśpiew aliśm y w dniu św ięta rew olucji. Zorganizow any przeze m nie c zterogłosow y chór m ieszany istniał nadal. Śpiew aliśm y często na różnych koncertach, elim inacjach pow iatow ych i w ojew ódzkich. Śpiew aliśm y prócz pieśni propagandow ych, głów nie piękne pieśni ludow e, ukraińskie. Śpiew anie tych pieśni p rzez z d o ln ą m łodzież u k raińską było dla m nie pew ną przyjem nością. Było więc w tym śpiew aniu trochę „m usu” i nieco przyjem ności. Poza p ra c ąz chórem m usiałem ja k o „agitator" w ykonyw ać niektóre bardzo nieprzyjem ne czynności agita­ cyjne, np. przygotow yw anie ludzi do wyborów, prow adzenie niektórych zebrań.

W szkole, do której chodziły dzieci polskie i ukraińskie, pracow ałem ściśle zgodnie z zalecenia­ mi inspektora szkolnego, Rosjanina. Po dw óch m iesiącach nauki została zatrudniona w szkole druga

(6)

J. G a la nt —

Moja nauczycielska autobiografia

259

sita, m łoda, kw alifikow ana nauczycielka. Stałem się więc kierow nikiem szkoły. D otychczas byłem w N eudorfie nauczycielem kierującym . W szkole było 36 dzieci i dwoje nauczycieli, rzecz niespoty­ kana w szkołach w Polsce przedw ojennej. W czasie wizytacji szkoły przez inspektora zwracano uw agę głów nie na stronę propagandow ą, zew nętrzną pracę szkoły, a nie na to, jak ie dzieci miały wiadom ości i umiejętności.

W czerw cu 1941 N iem cy zaatakow ały Zw iązek R adziecki. Wojska sow ieckie szybko w ycofa­ ły się. Z dniem 1.10. 1941 w ładze niem ieckie w Drohobyczu (Schulam t) na m oją prośbę zatrudniły m nie ja k o nauczyciela w szkole w N eudorfie. Instrukcje dotyczące pracy w szkole otrzym ywałem od inspektora poiskich szkół, Polaka. Organizacja pracy dydaktycznej w szkole jednoklasow ej była podobna ja k w Polsce przed w o jn ą z tym, że z program ów szkolnych i podręczników trzeba było w yelim inow ać treści historyczne, społeczne i polityczne. Nauka ograniczała się do języka polskiego, m atem atyki, przyrody z elem entam i ogólnej geografii i w niewielkim zakresie plastyki, prac ręcz­ nych, śpiew u i gim nastyki. Do szkoły chodziły dzieci polskie i częściow o polskie z rodzin rzym ­ sko-katolickich, w których m ów iono po polsku i po niem iecku. Dzieci ukraińskie przeniosły się do szkoły ukraińskiej w B olechow cach. N auczanie w szkole m iało charakter formalny, ćw iczeniow o- m etodyczny. W ychow anie m usiało ograniczyć się do karności, ładu i porządku.

Z dniem 1 października 1942 zostałem przeniesiony na stanow isko nauczyciela do polskiej szkoły w Lopow cu, pow. Drohobycz. W ładze niem ieckie rozpoczęły organizow ać N eudorf jako w ieś czysto niem ieck ą i w ysiedlały z niej Polaków i Ukraińców. M nie też w sierpniu 1943 r. w ysiedlono i zam ieszkałem u rodziców m ego ucznia w Poczajowicach, skąd dojeżdżałem do pracy w Lipow cu row erem (w zim ie też).

W roku 1943 w stąpiłem do organizacji A rm ia K rajow a (AK). Po odejściu N iem ców i ponow ­ nym przyjściu arm ii sow ieckiej w roku 1944 nie ujaw niłem się i zacząłem pracow ać ja k o księgowy w fabryce cegły w D rohobyczu. W dniu 26 marca 1945 roku zostałem aresztow any przez NKW D i do w rześnia 1945 siedziałem w w ięzieniu w D rohobyczu. We w rześniu 1945 .wywieziono mnie w raz z innym i w w agonach tow arow ych bez sądu i bez w yroku do obozu przy kopalni węgla w W orkucic (republika K om i, na północ od Uralu). W kopalni węgla pracow ałem jak o robotnik i przeszedłem w iele różnych przesłuchań. We wrześniu 1946 zostałem zw olniony i w listopadzie 1946 roku w róciłem do Polski, do mojej rodziny, m atki, żony i córki.

M oja działalność po w ojnie w Polsce szła w kilku kierunkach: praca zaw odow a, praca badaw ­ cza, pisanie artykułów i książek, studia zaoczne, praca społeczna.

Praca zaw odow a:

— Od 1 I 1947 — Szkoła Podstaw ow a w Przem yślu nr 14 i nr 5, nauczyciel lub kierow nik szkoły. — 1 VII 1950 do 31 V III 1951 — podinspektor szkolny, potem kierow nik W ydziału O światy

w Przem yślu.

— I IX 1951 do 31 VIII 1959 — zastępca dyrektora Liceum Pedagogicznego i dyrektor tego Liceum w Przem yślu.

— 1 IX 1959 do 1973 — dyrektor Studium N auczycielskiego w Przem yślu.

— 1 IX 1973 do 31 VIII 1973 — dyrektor C entrum D oskonalenia N auczycieli w Przemyślu. — Od 1 IX na em eryturze i na godzinach zleconych lub na pół etatu w W yższej Szkole Pedagogicz­

nej w R zeszow ie do 1991 roku.

W czasie pracy nauczycielskiej i kierowniczej wiele studiowałem . W latach 1947-1951, studiu­ jąc zaocznie, ukończyłem Instytut Pedagogiczny ZNP. Instytut ten, mimo w ysokiego poziom u stu­ diów, nie m iał upraw nień nadaw ania stopnia m agistra. Studiowałem więc dalej i w roku 1959 jako ek stem ista w U niw ersytecie W arszawskim uzyskałem stopień m agistra pedagogiki. Temat pracy:

(7)

2 6 0

Nauczyciel i Szkoło 3 -4 2001 W roku 1967 w U niw ersytecie W arszawskim uzyskałem stopień doktora nauk hum anistycz­ nych. Tem at pracy: W pływ spo so b ó w uczenia się n a efektyw ność pro cesu dydaktycznego. Prom otor: doc. J. Starościak. Sem inarium prow adził prof. W. Okoń.

Pracując ja k o nauczyciel lub kierow nik i studiując, interesow ałem się głów nie zagadnieniam i ogólnymi:

— o rg an izacją i planow aniem prac szkoły (U w agi o p la n ie p ra cy szko ły, „N ow a Szkoła” 1952, n r 5; P lan p r a c y za stęp cy dyrektora liceum pedagogicznego, W arszawa 1954 PZW S); — filo zo fią w pedagogice (W ypowiedz w spraw ie propedeutyki filo z o fii, „W ychow anie 1962, n r 6;

P rzeciw ideologii o d św ięta, „G łos N auczycielski” 1963, nr 39);

— św iatopoglądem dzieci i m łodzieży {O kształtow aniu św iatopoglądu m łodzieży, „W ychow anie” 1965, nr 4; Św ia to p o g lą d najm łodszych, „Rodzina i Szkoła” , n r 2);

W latach 6 0 -ty c h dokładniej obserw ow ałam ciekaw ą pracę w klasach I-III w Szkole Ć w iczeń przy SN. W m oich badaniach i rozw ażaniach na czoło zaczęła w ysuw ać się problem atyka nauczania początkow ego, co w yrażało się w artykułach:

— W po szu kiw a n iu system u p ra cy w ychow aw czej >v niższych klasach szko ły podstaw ow ej, „W y­ chow anie” 1966, nr 7;

— N ie zm arnujem y dorobku liceów pedagogicznych, „G łos N auczycielski” 1967, nr 22; — P raca ideow o-w ychow aw cza w klasach І-ІУ , „Życie Szkoły” 1968, nr 11 ; — Co p rze ją ć z dorobku s tudiów nauczycielskich? „G łos N auczycielski” 1970, nr 25; — Z agadnienie indyw idualizacji w nauczaniu początkow ym , „Życie Szkoły” 1972, nr ! 2; — K ontrow ersje i p o stęp w -nauczaniu p o czątkow ym , „C how anna” 1977, z. 1 ;

— W arunkifunkcjonow ania w iedzy w działalności uczniów klas początkow ych, „Studia Pedagogicz­ ne” 1979, t. 41.

N apisałem jesz c z e kilkadziesiąt innych artykułów i w ypow iedzi zw iązanych z nauczaniem początkow ym . W yniki m oich dłuższych obserw acji pracy w klasach I-III i przem yśleń zaw arte są w publikacjach książkow ych w łasnych lub napisanych w spólnie z drugim autorem :

— Jó z e f G alant, P roces dydaktyczno-w ychow aw czy na lekcjach w klasach I-IV , PZW S, W arszaw a 1972.2

— Jó ze f G alant, Jó z e f H awlicki, Proces dydaktyczno-w ychow awczy w klasach I-III, WSiP, W arsza­ wa 1978.

— J ó z e f G alant, P raca w ychow aw cza w klasach I-III, WSiP, W arszawa 1983, wyd. II popraw ione WSiP, W arszaw a 1989.

— Jó z e f G alant, D ostrzeganie i rozw iązyw anie problem ów w klasach p o czą tko w ych , WSiP, W ar­ szaw a 1987.

— J ó z e f G alant, J ó z e f Sow a, P raca nauczyciela w uspołecznianiu uczniów klas p o czą tko w ych , WSP, R zeszów 1990.

— Jó ze f G alant, Jó ze f Sow a, Proces uspołeczniania dzieci w klasach początkow ych, W SiP, W arsza­ w a 1991.

— J ó z e f G alant, W ładysław G ańko, Albin Ja n kiel pedagog, uczony, działacz społeczny. Zarys b io ­

graficzny, IK N , W arszaw a 1985.

W książkach tych (z w yjątkiem ostatniej pozycji) na plan pierw szy w ysuw ają się zagadnienia: — realizacja zadań w ychow aw czych w pracy lekcyjnej;

— w drażanie teorii w ielostronnego kształcenia w klasach I-III; — rozw iązyw anie problem ów przez dzieci;

— aktyw ność w łasna dzieci w procesie dydaktyczno-w ychow aw czym .

Zagadnienia te były praktycznie rozpracow yw ane w c zasie m ojej w spółpracy z W ojewódzkim O środkiem M etodycznym w Przem yślu (potem z O środkiem D oskonalenia N auczycieli) w latach 1990-1999. W spólnie z doradcam i, m etodykam i nauczania początkow ego i nauczycielkam i w pro­

(8)

J. G a la nt —

Moja nauczycielska autobiografia

261

w adzającym i w praktyce innow acyjne pomysły, przygotow aliśm y prace zbiorow e, wszystkie pod m o ją redakcją. O to ich tytuły:

— Integracja m iądzyprzedm iotowa w klasach początkowych, W OM, Przem yśl 1994, s. 126. — Inicjatyw a i p o m ysłow ość dzieci w p ro cesie dydaktyczno-wychowawczym, W OM, Przemyśl

1996, s. 160.

— Edukacja wczesnoszkolna, З коЩ пс zeszyty: 1997, 1998, 1999.

W każdej z tych prac zbiorow ych prócz teoretycznego w prow adzenia je st kilka opracowań nauczycielek, które przedstaw iły sw oje dośw iadczenie w nawiązaniu do teorii, ilustrow ały je przy­ kładam i dobrych lekcji lub innych działań i sam okrytycznic oceniły sw oją pracę.

Sukcesem m oim i O środka D oskonalenia N auczycieli w Przem yślu je st to, że udało się nam w tym okresie nakłonić kilkanaście przodujących nauczycielek do opisyw ania swoich doświadczeń, a tym sam ym do w łączenia się w realizację dokonującej się reform y system u edukacji.

M oja w spółpraca z O środkiem D oskonalenia N auczycieli łączyła się z szerszym spojrzeniem na og ó ln ą sytuację w kształceniu i w ychow aniu w naszym kraju, co w yrażało się w m oich artykułach napisanych też w tym okresie:

— R ozw ażania o m istrzostw ie pedagogicznym , „N ow a Szkoła” 1993, nr 4; — O ped a g o g ice żartobliw ej, „N ow a Szkoła” 1994, nr 7;

— O niektórych warunkach skutecznej p ra cy wychowawczej nauczycieli, „Nowa Szkoła" 1995, nr 3; — O w ychowaniu pozornym , „Nowa Szkoła” 1995, nr 9;

— Jak ratow ać p o lsk ie szkoły? „N ow a Szkoła" 1996, nr 5;

— P otrzeba reform y św iadom ości nauczycieli, „Nowa Szkoła" 1996, nr 7; — Czy szkoła m oże być neutralna światopoglądow o? „N ow a Szkoła” 1997, nr 5. — G ranice w olności w wychowaniu, „N ow a Szkoła” 1998, nr 2;

— O równoległym reform owaniu system u eduakcji, „N owa Szkoła” 1998, nr 6; — O praktycznym przygotow aniu do p ra cy nauczycielskiej, „N ow a Szkoła" 1999, nr 5.

K ontynuacja pracy rozpoczętej przed wojną:

Od 1.1Х. 1931 jestem członkiem Zw iązku Nauczycielstw a Polskiego. W latach 1951-54 byłem członkiem Zarz. O ddz. Pow. ZNP w Przem yślu, w latach 1955-57 prezesem Zarządu Pow. ZNP w Przem yślu. W okresie 1967-70 w ciągu kilku lat bytem Przew odniczącym Sekcji Kształcenia N auczycieli przy Zarz. O kręgu ZNP w R zeszow ie oraz członkiem Sekcji K ształcenia N auczycieli przy Zarz. G łów nym ZN P w W arszawie.

Od roku 1956 do dziś jestem członkiem Tow. Przyjaciół N auk w Przem yślu. W pewnym okresie byłem w iceprzew odniczącym tego Tow arzystw a i przew odniczącym Sekcji Pedagogicznej. W latach 1 9 57-64 w ciągu dw óch kadencji byłem radnym M iejskiej Rady Narodow ej w Przemyślu. W latach 1 9 7 5 -7 9 by łem p rz e w o d n icz ą cy m Z arz. Woj. T o w arzy stw a W iedzy Pow szechnej w Przem yślu.

W latach 1982-89 byłem prezesem Rady Woj. Patriotycznego Ruchu O drodzenia N arodow ego w Przem yślu.

D otychczas otrzym ałem odznaczenia: Złoty Krzyż Zasługi (1956), M edal 1000—lecia M iasta P rzem yśla (1961), Złota O dznaka ZN P (1963), Krzyż K awalerski O drodzenia Polski (1964), M e­ dal K om isji Edukacji N arodow ej (1975), Złota O dznaka TW P (1979), O dznaka za Zasługi dla W ojew ództw a Przem yskiego (1982), M edal 4 0 -le c ia Polski Ludow ej (1984), M edal Zasłużony N auczyciel PR L (1984), O rder Sztandaru Pracy II kl. (1986).

Cytaty

Powiązane dokumenty