• Nie Znaleziono Wyników

Zasady edycji okolicznościowej literatury politycznej XVIII wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zasady edycji okolicznościowej literatury politycznej XVIII wieku"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Maciejewski

Zasady edycji okolicznościowej

literatury politycznej XVIII wieku

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 3, 185-192

1997

(2)

'H A P n S Seria III 1997

Janusz M aciej ew ski

Zasady edycji ok oliczn ościow ej literatury

politycznej XVIII w ieku

O

m aw iane w tym szkicu praktyki i w yrastające z n ich zasady edytorskie ukształtow ały się w trakcie prac nad p rzy g o to w a n iem krytycznego w ydania okolicznościow ej litera­ tu ry politycznej czasów konfederacji barskiej, a w ięc bardzo k o n k retn e g o zjaw iska m ieszczą­ cego się w niespełna pięcioleciu. B yło o n o je d n a k cząstką w iększego obszaru — w ażnego ele m e n tu sarm ackiej form acji k u ltu ro w ej w jej schyłkow ym okresie, kiedy sąsiadow ała ju ż z rozw ijającym się O św ie c e n ie m 1. M o ż n a w ięc zasadnie przyjąć, że ustalenia zro d zo n e z refleksji tow arzyszącej pracom nad tekstam i lat 1767-1772 m ogą być p rzy d atn e dla w ydaw ­ cy p o d o b n eg o typu literatury poprzedzających kilkudziesięciu, a także n astępnych kilku czy n aw et kilk u n astu lat. (A w ięc w zasadzie w iększości X V III stulecia).

Tw órczość o k o lic zn o ścio w o -p o lity c zn a trzeciej ćw ierci X VIII w ieku, tak p o d w zględem języ k o w y m , ja k i k u ltu ro w y m , tkw i je szc ze w klim acie staropolskim , stanow i p rze d łu że n ie sarm atyzm u — choć pojawiają się w niej także sy m p to m y zwycięskiej ju ż w n u rcie oficjal­ nym ośw ieceniow ej form acji. W p ełn i je d n a k now y typ polszczyzny, a także w yrażanego przez nią sto su n k u do świata, w ystąpi d o p ie ro w tw órczości S ejm u W ielkiego.

L iteratura okresu konfederacji barskiej m ieści się w ięc przed cezurą dzielącą epokę staropolską od now oczesnej. D lateg o też dla jej edytora m ogą być in stru k ty w n e i stanow ić p u n k t wyjścia Zasady wydawania tekstów staropolskich p rzygotow ane przez zespół po d k ie ru n

-1 O miejscu w kulturze om aw ianego tu od strony edytorskiej zjawiska pisałem w szkicu: Folklorśrodow iskow y.

Sposóbjego istnienia, cechy iiyodrębniające. ( N a p r zy k ła d zie „ fo lklo ru ” szlacheckiego X V I I i X V I I I w ie ku ), [w:] Problem y socjologii literatury, red. J. Sławiński, W rocław 1971 oraz w książce D y lem a ty wolności. Z m ie r zc h sa rm a tyzm u i p o c zą tk i O świecenia w Polsce, W arszawa 1994, s. 27 — 107.

(3)

186 Ja n u sz M aciejew ski

. . . . . . 2

k icm M arii R enaty M ayenow ej i opub lik o w an e w 1955 r. (W praktyce zresztą w ykorzysty­ w ane i przy edycjach tek stó w późniejszych). O czyw iście, tylko p u n k t wyjścia, gdyż nie w szystko, co tam ustalono, da się literalnie zastosow ać d o literatu ry barskiej ze w zględu na jej specyfikę (o której za chw ilę). I nie tylko z tego p o w o d u : w w ielu m iejscach sam e Zasady... nie dają jed n o zn a cz n ej odpow iedzi, zostawiając pole do in d y w id u aln y ch rozstrzygnięć. N ie m n ie j w iele rozw iązań sp raw dzonych ju ż w ielo letn ią p raktyką — zw łaszcza dotyczących zakresu i rodzaju zabiegów m odern izacy jn y ch — m o ż e m y przejąć z Zasad... i uznać za w łasne p rzy edycji literatury barskiej.

Edycja ta m ieści się w grupie, k tórą autorzy Zasad... określają ja k o „typ B ”. O g ran icza się o n do transkrypcji utw orów . N ie przew id u je ani fototypii, ani transliteracji tek stu (ta pierw sza — oczyw iście w niew ielkim w yborze — m oże w ystąpić tylko ja k o m ateriał ilustracyjny). P odstaw ę tekstow ą — szczegół w yróżniający w łaśnie literatu rę barską — stanow ią przy tym (z kilku w yjątkam i z o statnich m iesięcy konfederacji) w yłącznie rękopisy D ru k i poch o d zą d o p ie ro z X IX w ieku. Są to w ydania niekrytyczne i choć w n iek tó ry ch przypadkach m ogą służyć ja k o m ateriał pom ocniczy, nie kw alifikują się w żadnym razie, aby je przyjąć ja k o podstaw ę edycji.

D o k o n u jąc transkrypcji u tw o ró w barskich z rękopisów , k ie ru jem y się oczyw iście w ska­ zaniam i zaw artym i w Zasadach... Ale napotykam y podczas opracow yw ania tek stó w także p ro b lem y nie przew idziane przez nie. O w e Zasady... zostały b ow iem ukształto w an e przez praktykę tego n u rtu filologii, któ ry m o ż n a by nazw ać filologią autorską. W pisane je s t w eń założenie, że każdy tekst m a sw ego indyw idualnego, osobow ego spraw cę. N a w e t jeśli ten ostatni nie je s t znany, zakłada się, że był, toteż u p raw n io n e w ydaje się dążenie d o odkrycia w śró d różn y ch wersji danego u tw o ru „tekstu au to rsk ieg o ”, a za taką uznaje się „ostateczną postać nadaną tekstow i przez pisarza” .Jeśli nie posiadam y autografu, zn am y n ato m ia st kilka różniących się w ersji danego u tw o ru , w e d łu g k an o n u tejże filologii, p o w in n iśm y zm ierzać do w y o d rę b n ie n ia „tekstu p ry m a rn e g o ” ja k o najbliższego zakładanem u tekstow i au to rsk ie­ m u . W ogóle starania filologa prow adziłyby d o stw o rzen ia „tekstu k a n o n icz n eg o ”, ostatecz­ nej, uw o ln io n ej od w szelkich b łę d ó w i u szk o d zeń w ersji u tw o ru , która w in n a stać się je d y n ie obow iązującą postacią tekstow ą dzieła.

Tego typu postępow anie je s t n iem o żliw e dla edytora okolicznościow ej literatu ry politycz­ nej — nie tylko zresztą interesującego nas o kresu. P rzed e w szystkim w n iew ielu przypadkach są znani autorzy u tw orów . W w iększości są one a n o n im o w e i to an o n im o w o ścią nie p rzy­ padkow ą, ale w pisaną w status tekstu, je g o sposób istnienia. W iąże się to z faktem , iż w ciągu

2 K. G órski, W Kuraszkiewicz, F. Pepłowski, S. Saski, W Taszycki, S. U rbańczyk, S. W ierczyński, I, W oronczak,

Z a s a d y urydawania tekstów staropolskich. Projekt, pod red. M. R. M ayenow ej, przy udziale Z. Florczak, W rocław 1955.

(4)

Z asad y edycji o k o liczn o ścio w ej lite ra tu ry p o lity czn ej X V III w ie k u 187

pierw szej poło w y X V III w iek u okolicznościow a literatu ra p o lityczna niem al w całości zn a­ lazła się w o b rębie „folkloru szlacheckiego”. Był to w szak typ k u ltu ry niepersonalistyczny, z a u to re m — p o d o b n ie , ja k w folklorze ch ło p sk im — w zasadzie zbiorow ym . P o d m io te m w u tw o rac h literackich było „m y”, nie zaś „ja” autorskie. G o sp o d arze m tekstu, u p raw n io n y m d o je g o tw orzenia, korygow ania, u zu p e łn ia n ia czuł się każdy czło n e k zbiorow ości, któ rą dany u tw ó r w yrażał. O w ą zbiorow ością m ogła być jakaś „fakcja” polityczna, g rupa regionalna, sąsiedzka, czasem „m y” — szlachta polska w całości.

P rzygotow ując zatem w ydanie okolicznościow ej literatu ry p olitycznej, w w iększości p rzypadków nie m am y m ożliw ości ustalenia tek stu autorskiego. C o w ięcej: choć m oże to w yglądać na paradoks, w łaśnie przy tejże edycji, z przyczyn w yżej zasygnalizow anych, nie je s t to najbardziej istotne. S koro b o w iem za te k ste m stoi nie je d n o stk o w y je g o tw órca, lecz taka czy inna zbiorow ość, w ów czas każdy czło n e k ow ej zbiorow ości m o że czuć się u p o w aż­ n io n y do w sp ó łau to rstw a tekstu. Tak w ięc i ten, kto gospodarow ał w n im p óźniej, m oże sobie rościć takie sam o praw o do zm ieniania je g o kształtu, ja k ten, kto był pierwszy. D zieje się tak niezależnie od tego, czy u tw ó r je s t całkow icie anonim ow y, czy zachow ało się nazw isko autora. Także w d ru g im przypadku zbiorow ość, która u znała go za własny, m o że się czuć u p raw n io n a d o je g o korygow ania i — w je j p rze k o n an iu — doskonalenia. K lasyczny tego przykład m am y w dziejach naszego h y m n u narodow ego. Z n a m y au to ra je g o p ierw o tn ej w ersji. N ap isał on w pierw szej zw rotce u tw o ru : „Jeszcze Polska nie u m arła, kiedy m y żyjemy, co nam obca m oc w ydarła, szablą o d b ije m y ”. Legioniści, w któ ry ch im ien iu W ybicki tw o rzy ł tę pieśń, śpiewając ją , zm ienili w ersy pierw szy oraz trzeci na: „Jeszcze Polska n ie zg inęła” i „C o n am obca p rzem o c w zięła”. W łaśnie w tym kształcie sło w n y m utrw aliła się on a w pam ięci naro d u . C zy m a m y u znać go za skażony, godny o d rzucenia? C h y b a nie, choć nie je s t o n tekstem auto rsk im . W ypada go uznać za ró w n o p raw n y w arian t u tw o ru . Tym bardziej w in n iśm y tak czynić, gdy w ogóle nie znam y au to ra żadnej z w ersji dzieła i w d o d atk u nie je ste śm y w stanie ustalić, która z n ic h je s t w cześniejsza, a która późniejsza.

I tu d o ch o d z im y do p ro b le m u d rugiego z te rm in ó w klasycznej filologii: „tekst pry m ar- n y ”. Ja k p ow iedziałem , najczęściej tru d n o go ustalić. W iększość d o stę p n y ch nam przekazów p oszczególnych u tw o ró w okolicznościow ej literatu ry politycznej pow staw ała rów n o cześn ie lub praw ie rów nocześnie. Ale naw et tam , gdzie ud ało b y się odkryć jakąś ich czasową kolejność, trzeba uchylić zasadność w p ro w ad zan ia tego te rm in u ja k o w artościującego, skoro uznaliśm y wyżej, iż każdy z „gospodarzy” tekstu m a w zasadzie takie sam o do niego praw o. Z identycznych p o w o d ó w m u sim y uchylić p rzydatność w naszych praktykach te rm in u „tekst k an o n icz n y ”. (A jeśli czasem o n zaistnieje — ja k np. p rzybrał w p ew n y m m o m e n cie kształt k anoniczny tekst przyw ołanego w yżej M azurka Dąbroivskiego — nie zawsze staje się n im tekst autorski i prym arny. N b. w p rzypadku literatu ry barskiej nie m ieliśm y do czynienia z tego typu koniecznością).

N ie p odejm ując w ielu w ątk ó w z klasycznej, „autorskiej” filologii, m o ż em y się natom iast p ow ołać przy fo rm u ło w a n iu zasad edycji interesującego nas p iśm ien n ictw a na niek tó re

(5)

188 J a n u sz M aciejew ski

praktyki in n eg o typu tekstologii — tej, która o b ow iązuje badaczy literatu ry ludow ej. Ja k w iad o m o , w folklorystyce w szystkie w arianty tekstu są ró w n o p raw n e . N ie tw orzy się h ie ra r­ chii ani czasow ych, ani p rze strzen n y c h , ani geograficznych. Tekst zapisany czy nagrany w Ł ęczyckiem lub Sieradzkiem , dziesięć lat w cześniej bądź później, trak tu je się ja k o tak sam o autentyczny. Badacz literatury fo lklorów środow iskow ych m o ż e przejąć tę zasadę ja k o w yj­ ściow ą, choć m u si w nieść do niej m odyfikacje, w ynikające choćby z tego, że m a do czynienia je d n a k z tekstem pisanym , nie zaś m ó w io n y m . P rzekaz p ise m n y tym się ró żn i od tego, który je s t zakodow any je d y n ie w pam ięci ludzkiej, iż m o że być skażony, m ieć braki w ynikające z niedo sk o n ało ści odpisu. M ogą w ięc zaistnieć o d m ia n y m ięd zy ró żn y m i przekazam i tego sam ego u tw o ru , będące rez u ltatem b łęd u w je d n y m z n ic h — i w ów czas nie w o ln o nam traktow ać ich ja k o ró w nopraw nych.

N ie dążąc zatem do ustalenia w ersji p rym arnej i autorskiej tekstu, m u sim y starać się o uzyskanie je g o w ersji popraw nej.

W przy p ad k u literatury okolicznościow ej czasów barskich w ym aga to n aw et sporych zabiegów. R ękopisy utw orów , z ja k im i m am y do czynienia, b y najm niej nie były pieczołow icie p rzygotow ane. R zadko odpisyw ali je dla siebie osobiście ci, któ rzy chcieli sam i z nich korzystać. C zęściej robili to sekretarze politykujących m a g n ató w pragnących o rientow ać się w n astrojach społecznych. N ajczęściej zaś w ych o d ziły one spod pióra zaw odow ych skrybów , piszących zbiorow o, pod dyktando, w k antorach — „gazeciarzy” rozsyłających później sw ym p re n u m e ra to ro m teksty u tw o ró w ja k o załączniki d o info rm acy jn y ch gazetek pisanych4. Przy tego ty p u tech n ice pow ielania, gdy łatw o było się przesłyszeć, a nie stało czasu na zastano­ w ien ie, b łędy pojaw iały się nagm in n ie. Z d arzało się, iż przedstaw iciel pierw szej z kategorii przepisyw aczy dokonyw ał kopii z takiego w łaśnie skażonego egzem plarza. D o strzeg ł błędy (często b o w iem zakłócały one sens u tw o ru ), starał się je popraw ić na w łasną rękę. N ie zawsze je g o in gerencje prow adziły do p rzyw rócenia w łaściw ego k ształtu danego frag m en tu . Bywało,

iż p o z o rn ie popraw iając tekst, dalej go zniekształcał.

O tó ż do zadań edytora okolicznościow ej literatu ry politycznej czasów konfederacji barskiej należy oczyszczenie tek stu z m ożliw ie w szystkich błędów. A za takie — p rzy p o m i­ n am — u zn a je m y zm iany w ynikające nie ze św iadom ego „gospodarow ania” w tekście kolej­ n ych przedstaw icieli zbiorow ości poczuw ającej się d o w łasności tego tek stu (a w ięc sw oistych w sp ó ła u to ró w ), lecz z pośp iech u , nieuw agi, złego odczytania p ie rw o w zo ru , przesłyszenia się piszącego p o d dyktando skryby — i w reszcie — z n ie fo rtu n n y c h p ró b u su n ięcia błędu. N ie zaw sze p o w ró t do pełnej p o praw ności je s t możliwy, p o w in n iśm y je d n a k d o tego ideału dążyć.

Ja k praktycznie należy postępow ać? Jeśli m a m y do dyspozycji tylko je d e n zachow any przekaz u tw o ru , pozostaje n am — gdy skażenie je s t e w id e n tn e — w p ro w ad zić niezb ęd n e

4 Inform ację tę zawdzięczam Jerzem u Jacklowi przygotow ującem u edycję w yboru X V III-w iecznych gazetek pisanych.

(6)

Z a sa d y edycji o k o liczn o ścio w ej lite ra tu ry p o lity czn ej X V III w ie k u 189

koniektury. Je st to sytuacja niew ątpliw ie tru d n a. N a szczęście byw a ona w interesującym nas okresie sto su n k o w o rzadka. W iększość u tw o ró w barskich dotrw ała do naszych czasów w w ielu, niekiedy bardzo licznych, przekazach. W ów czas m eto d a p orów naw cza w ersji ró ż­ nych rękopisów m oże być b ardzo ow o cn a w staraniach o p rzy w ró cen ie p o p raw n eg o oblicza tek stu i u sunięcia w szystkich błędów.

Pozostaje spraw a o d m ia n w ynikających nie z b łęd u , lecz w ariantności tekstu. Tego typu różnice — ja k zostało p ow iedziane w yżej — resp e k tu je m y w edycji. S am o takie stw ierdzenie nie rozw iązuje je d n a k p ro b lem u , gdyż przyjęliśm y je d n o c z e śn ie typ B edycji, zakładający p ew n ą skrótow ość aparatu badaw czego, rezygnujący z pełn eg o o ddania procesu filologicz­ nego zw iązanego z tekstem . P u b lik u je m y zatem w całości je d n ą w ersję u tw o ru . O d m ia n y w ystępujące w innych je g o przekazach o d n o to w u je m y tylko w przypisach (nb. je d y n ie istot­ niejsze o dm iany — co dokładniej należy p o d ty m ro zu m ieć, b ędzie w yjaśnione niżej). Tylko przy bardzo daleko idących ró żn icach d ec y d u je m y się publikow ać rów n o cześn ie dw ie, a naw et trzy w ersje danego u tw o ru . (W naszej edycji będą to zresztą przypadki bardzo rzadkie).

Postępow anie edytora b ędzie się zatem zaczynać od w y b o ru rękopisu (w przypadku, gdy p rzekazów je s t w iele), który m a służyć za podstaw ę edycji. N ie istnieją tu żadne żelazne reg u ły C zasem o w yborze m o że zdecydow ać fakt, że te n w łaśnie przekaz je s t najłatwiej d o stęp n y czy po p ro stu najbardziej czytelny. N ie m n ie j m o ż em y sfo rm u ło w ać p ew n ą d yrek­ tyw ę praktyczną postępow ania, która brzm i: w in n iśm y starać się o d o b ó r p rzekazu o sto su n ­ kow o najm niejszej ilości b rak ó w czy o d m ian , któ re trzeba uznać za błąd przepisyw acza. D o d atk o w y m zaleceniem je s t w y b ó r tek stu najpełniejszego, najbogatszego (a w ięc takiego, przy któ ry m nie będzie trzeba odno to w y w ać n ieo b ecn y ch w przekazie podstaw ow ym frag­ m e n tó w tekstu). O czyw iście, istnieje nieb ezp ieczeń stw o sprzeczności m iędzy o b u dyrekty­ w am i: m oże się zdarzyć, iż przekaz sto su n k o w o najbardziej popraw ny, posiadający najm niej błędów , m a jakąś istotną lukę w tekście. W ów czas trzeba w ybierać. Byw a je d n a k , iż lepiej je s t dać tekst m niej pełny, ale poza ty m zaw ierający najm niejszą ilość błędów , natom iast brakujący w n im fragm ent — w ystępujący w in n y m rękopisie czy rękopisach — zam ieścić albo w p rzy­ pisie (jeśli różnicę u zn a m y za w ynikającą z w arian tn o ści p o ró w n y w an y ch przekazów ), albo w tekście głów nym (jeśli d o jd z iem y d o p rzekonania, iż stanow i o n je g o integ raln ą część, om y łk o w o tylko p o m in iętą p rzez przepisyw acza). N a tu ra ln ie , w je d n y m i d ru g im przypadku decyzję naszą m u sim y w przypisie ujaw nić i uzasadnić.

O d rę b n ą spraw ę stanow ią u tw o ry (w praw dzie n ieliczne), k tóre były d o p ełn ian e, których tekst z czasem przyrastał. M a m y oczyw iście o bow iązek u w zględnić w edycji w szystkie je g o części, niezależnie od tego, czy u z n a m y za p o d staw o w ą w ersję najobszerniejszą, czy też z takich lub innych p o w o d ó w o p rze m y poszczególne je g o części na ró żn y ch przekazach. M u sim y tylko ujaw nić w k o m e n ta rz u filologicznym (w je d n y m i d ru g im przypadku), w k tó ­ rym m iejscu kończy się je d n a i zaczyna kolejna część u tw o ru , ew e n tu aln ie także zasygnali­

(7)

190 J a n u sz M aciejew sk i

zow ać to graficznie w tekście głów nym . (W takim przy p ad k u należy także u p rze d zić o fakcie w e w stę p ie-m e try c zc e do u tw o ru ).

Ja k w ięc pow iedziałem , w yb ieram y ja k o podstaw ę edycji je d e n przekaz. R esp ek tu jem y je g o kształt słowny, usuw ając je d n a k błędy, głów nie na podstaw ie m ateriału p o rów naw czego in n y ch przekazów . Każdą in gerencję o d n o to w u je m y i u zasadniam y w przypisach. Tam że zam ieszczam y także istotniejsze, u zn a n e p rzez nas za ró w n o p raw n e warianty, o d m ia n y tekstu w ystępujące w innych przekazach.

N ale ży zatem teraz sprecyzow ać, co ro z u m ie m y p o d słow em „istotniejsze”. N ie będą — w ięc n im i n ag m in n ie w ystępujące zm iany szyku słów w zdaniach, a także sytuacje, gdy jakiś w yraz je s t zastępow any w in n y c h przekazach je g o sy n o n im em . N ie o d n o to w u je m y braku ja k ich ś cząstek w zdaniu, a n aw e t całych zdań, je śli ich b rak czy nad d an ie nie zm ien ia sensu ko n tek stu . Inaczej je d n a k postępujem y, gdy ów sens w ch o d z i w grę. I tu p rzy jm u je m y zasadę, iż je że li rękopis podstaw ow y przynosi w ersję szerszą, nie o d n o to w u je m y faktu nieobecności danego zdania w in n y m m an u sk ry p cie czy ich grupie — chyba, że je s t to k o n se k w e n tn e w e w szystkich in n y ch przekazach. W o statn im przypadku oraz wtedy, kiedy ow ego m o d y fik u ­ jąceg o sens zdania brakuje w rękopisie podstaw ow ym , a w ystępuje w innych, o d n o to w u je m y

ó w fakt w przypisie.

W zapleczu dotąd u stalonego p o stępow ania tkw i założenie, iż p rzekazów je s t niew iele, kilka najw yżej. Tak zresztą byw a istotnie przy w iększości u tw o ró w barskich. M a m y je d n a k parę przypadków , g d y je st ich b ardzo dużo. D otyczy to m .in. d w ó ch d ram atów : Perekińczyka i Cnoty uciemiężonej, wolności obarczonej. W ów czas p o p ro stu fizycznie je s t niem o żliw e, aby p o ró w n ać i odno to w ać w arianty ich w szystkich. D latego w takich w ypadkach przy jm u jem y , iż ed y to r w ybiera — poza ręk o p isem będącym podstaw ą w ydania — kilka lub kilkanaście in n y ch przek azó w — tyle, ile p o trze b u je, aby drogą po ró w n aw czą u su n ą ć błęd y tegoż ręk o p isu i tylko w ich zakresie o d n o to w u je także o d m ia n y w arian tn e. S ygnatury inn y ch podaje n ato m ia st w m etryce u tw o ru .

O so b n y m p ro b lem em przy przygotow yw aniu edycji an o n im o w ej, okolicznościow ej literatu ry politycznej je s t pytanie, ja k potraktow ać w szelkiego typu p opraw ki w tekście, kreślenia, nadpisy itp. W „autorskiej” filologii spraw a je s t prosta. Jeśli stw ierdzim y, że są one p ro w a d zo n e ręką autora, resp e k tu je m y je . Jeśli n ato m iast obcą ręką, u zn a je m y za próbę n iep raw n eg o gospodarow ania w cudzej w łasności i odrzucam y. U nas takie rozw iązanie je s t n iem ożliw e. M o ż em y je d n a k posłużyć się pew n ą analogią: je śli popraw ki są tej samej ręki i nie zakłócają sensu, a zw łaszcza — w w iersz u — ry tm u całości, w in n iśm y je u zn a ć i — je że li spraw a je s t p rosta — n aw et nie odno to w y w ać tego w przypisie. Jeśli je d n a k decyzja je s t tru d n a , k onieczność popraw ki b u d zi w ątpliw ości, w arto ślad w ah ań zostaw ić w k o m e n tarzu . P o d o b n ie trzeba postąpić, kiedy p opraw kę o d rzu c am y ja k o zakłócającą całość u tw o ru .

Z bardziej skom plikow aną kw estią m am y do czynienia, gdy popraw ki są innej ręki niż sam tekst. W ów czas raczej nie należy ich respektow ać, zwłaszcza, gdy zn ajd ziem y św iadec­ tw o, iż są d u żo późniejsze, np. z X IX w ieku. S tulecie to było dość purytańskie. C zęsto

(8)

Z asad y edycji o k o liczn o ścio w ej lite ra tu ry p o lity czn ej X V III w ie k u 191

w łaściciele rękopisów w tym okresie cenzurow ali to, co odziedziczyli po dziadach, np. w ykreślając bądź zam azując w yrażenia o dbierane przez nich ja k o nieprzyzw oite. M a m y nie tylko praw o, ale obow iązek tego typu ingerencje usuw ać). U ż y łe m w yżej słow a „raczej”, gdyż bywają je d n a k wyjątki. M oże dop isek innej ręki (naw et ow ego p rzyw ołanego wyżej w n u k a) ingerow ać w m iejsce, gdzie był e w id e n tn y błąd (który m y sam i też p o w in n iśm y popraw ić). W ów czas m o ż em y tę w łaśnie popraw kę respektow ać, o d n o to w u ją c całą rzecz w przypisie.

I ostatnia spraw a tego typu: sposób zaznaczania m iejsc u szk o d zo n y ch bądź nieczytelnych. S tosujem y w ów czas naw iasy kw adratow e, w ew n ątrz k tórych um ieszczam y kropki albo skrót „nieczyt.”. W takież nawiasy u jm u je m y słow o, k tóre je s t naszą hip o tety czn ą rek o n stru k c ją nieczytelnego bądź uszk o d zo n eg o m iejsca. M o ż em y ró w n ież w klam ry ująć w yrazy bądź litery p o m in ięte naszym zd an iem pom y łk o w o , jeśli nie je ste śm y p ew ni, że tak w łaśnie o n o b rzm iało (przy najm niejszych je d n a k w ątpliw ościach, także kw itując rzecz w przypisie).

D o tąd om aw iane p ro b lem y filologiczne bardzo d u ży zakres działań pozostaw iały in d y ­ w idualnej decyzji edytora. Teraz trzeba przejść do bardziej sztyw nych (a w ięc i w y g o d n iej­ szych) reguł, w w iększości skody fi kow anych w przyw ołanych na początku tych rozw ażań

Zasadach. D o najw ażniejszych należy p o stu lat m o d ernizacji pisow ni w e d łu g dzisiaj o bow ią­

zujących zasad ortograficznych. Ale — co bardziej w ażne — m o d e rn izu ją c pisow nię, staram y się nie zniekształcać różnych cech ów czesnej wym owy. R esp ek tu jem y różn eg o typu dialek- tyzmy, zachow ujem y form y spieszany, radziemy, nryłamowali (zam iast spieszymy, radzimy, wyła­

mywali), oboczność shtby / szluby itp. Je d n a k i tu m am y pew n e wyjątki. S prow adzam y do dziś

obow iązujących fo rm n ag m in n ie w ystępujące w w ydaw anych u tw o rac h O w m iejscu 4 oraz o d w ro tn ie 4 zam iast O lub O N (np. kączy zam iast kończy). Są one niew ątpliw ie sy m p to m em chw iejności ów czesnej wym ow y, ale abyśm y m ogli ją oddać, trzeba by w pro w ad zić specjalny znak. P o dobna sytuacja je st z fo rm am i lepi, gorzy, które zm ien iam y na lepiej, gorzej. Także k onsek w en tn ie, nie zważając na w y m o w ę, n o rm alizu je m y w e d łu g w spółczesnych zasad ortograficznych dźw ięczność i b ezdźw ięczność spółgłosek. P opraw iam y zatem schacka na

schadzka, kłótki na kłódki choć tak w ów czas, ja k i dzisiaj, w ym aw iam y to słow o bezdźw ięcznie.

N ato m iast oso b n y m p ro b le m e m je s t spraw a transkrypcji zbitki literow ej YA w takich w yrazach, ja k Marya, tragedya, konjederacya. Z g o d n ie z przew ażającym i praktykam i m o d e rn i­ zacyjnym i w in n iśm y je oddaw ać ja k o Maria, tragedia, konfederacja (wyjątki na rzecz d w u zg ło - skow ości czyni się tylko dla p o trze b rytm iczn y ch w iersza). Ale w ów czas kłóciłoby się to z osiem nastow ieczna w ym ow ą, w łaśnie dw usylabow ą — co pośw iadczają języ k o zn aw cy zajm ujący się historią polszczyzny. W obec tego zdecydow aliśm y YA oddaw ać ja k o YJA (Maryja, tragedyja, konfederacyja) bądź IJA (Danija).

Jeśli nie zachodzą pow yższe przypadki, p o stęp u jem y dość m echanicznie. P rzykładow o: daw ne I oraz Y o ddajem y — o d p o w ied n io — p rzez jo tę [/], krótkie / oraz Y. Także rez y g n u ­

(9)

192 J a n u sz M aciejew sk i

je m y z podw ó jn y ch spółgłosek w w yrazach obcego poch o d zen ia, np. kollacja, klassa p o p ra­ w iam y na kolacja, klasa. W ielkie i m ałe litery sto su jem y w e d łu g obecnie obow iązujących p rzepisów (jednak w zapisie z w ro tó w g rzecznościow ych — p rzy i dziś istniejącej chw iejności w tym zakresie — zachow ujem y w ielkie litery, np. WaszmośćPanu). To sam o dotyczy pisania łącznego i rozdzielnego oraz statusu cząstek ty p u bych, bys', by oraz przedrostków . K onsek w en ­ tnie w reszcie m o d e rn iz u je m y in te rp u n k cję . (W praw dzie Zasady... zachow ują w yjątek dla św iadom ych, niejako auto rsk ich propozycji in terp u n k cy jn y c h , ale taki casus nie zachodzi w tekstach okolicznościow ej literatu ry politycznej).

R ozw iązujem y rów nież skróty: W M . P na Waszmość Pan,J. K M . na Jego Królewska Mość,

w -dztw a na województwa itp. Z a c h o w u je m y je d n a k skróty utarte, w tej fo rm ie w ym aw iane.

Tak np. Waszmość nie zam ieniam y na Wasza Miłość czy Mospanie bądź Mości Panie nie sprow a­ d zam y do form y Milościury Panie.

Wyżej zasygnalizow ane (przykładow o) m odyfikacje są z grubsza w zgodzie z d u c h e m

Zasad nadawania tekstów staropolskich (choć nie w szystkie były przez nie przew idziane).

W je d n y m je d n ak w ypadku przyjm ujem y o d m ie n n e niż one rozstrzygnięcie. Zasady... podają: N o rm a liz u je m y końców ki n arz ęd n ik a i m iejscow nika 1. poj. rodz. m ęskiego i nijakiego oraz celow nika i n arz ęd n ik a 1. m n. YM , E M , YM I, E M I w ed łu g pisow ni dzisiejszej, zostaw iając fo rm y n ie zg o d n e z o b ec n y m i przepisam i tylko tam , gdzie tego w ym aga czystość r y tm u 5.

O tó ż w ydaje się, iż ta zasada, n iew ątpliw ie słuszna p rzy tekstach X IX i X X w ieku, w epokach w cześniejszych (a w każdym razie naszej) zbyt k oliduje z n ad rz ęd n ą zasadą re ­ spektow ania w łaściw ości wym owy. D latego w tej edycji są zachow ane końców ki E M , E M I, a z drugiej stro n y pisow nia p o ty m nie je s t m o d e rn izo w an a na po tem .

Cytaty

Powiązane dokumenty

natomiast klimat społeczny i psychologiczny rodzin patologicznych, obarczonych napięciami, frustracjami, przykrościami, trudnościami w komunikacji międzyosobowej przekłada się

Otóż pojawiały się głosy, że jedną z różnic między Janem Pawłem II a Benedyktem XVI jest to, że większość dzieł, które napisał ten pierwszy, została stworzona już

przed nami" Studium ekumeniczne na temat możliwości polskiej recepcji uzgodnienia katolicko-luterańskiego z roku 1984

W modelu, którym posługuje się teologia systematyczna realizuje się całe posłannic- two Kościoła, który za pomocą właściwych sobie sposobów i form stara się dotrzeć z

Dlatego ważne jest upomnienie się o humanizm, w którym podkreśla się, że wszyscy potrzebują pomocy (skoro cierpienie wpisane jest w każdy los indywidualny), gdzie nie

To Jemu powierzała swoje plany, uważała Go za Pana życia oraz Stwórcę świata (por. Etty Hillesum, Przerwane życie, Kraków 2000, 111), postrzegała Jego wolę jako różną od

Zazwyczaj, kiedy mówi się o komunikacji w liturgii i celebracji nie wychodzi się od teologii liturgii, lecz od kategorii socjologicznych: komunikowania, uspołecz- niania czy

i łatwość kontaktów z zagranicą sprawiła, że trzecia fala pojawiła się niemal natychmiast, w związku z czym przerwa między drugą a trzecią falą była niewielka i