• Nie Znaleziono Wyników

Democracy and its transcendence

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Democracy and its transcendence"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Demokracja i jej transcendencja

Paweł Kaczorowski

Na pocz tku przyjmijmy trzy zało enia, a mianowicie: 1. demokracja liberalna to zespół wielu powi zanych ze sob elementów takich, jak: suwerenno ludu, okresowe wybory i prawo wyborcze, zasada wi kszo ci, władza reprezentuj ca, jej podział, prawa jednostki, partie polityczne, opinia publiczna, formy samo-rz du, konstytucja; 2. demokracja liberalna wprowadzana była do ustrojów pa stw zachodnioeuropejskich stopniowo, za do pa stw rodkowo i wschodnio-europejskich raptownie, przy czym punkt kulminacyjny w dziejach demokracji w Europie przypadł na czas po I wojnie wiatowej, który Karl Mannheim nazwał okresem fundamentalnej demokratyzacji; 3. demokracja liberalna nie jest oczywi cie jedyn mo liw form władzy demokratycznej, ale dzi , w pocz tkach XXI wieku, uchodzi za demokracj par excellance i synonim ustroju politycznego w ogóle.

Gdy w odniesieniu do tak rozumianej demokracji liberalnej pytamy o jej warunki, to w zakres rozwa a mo e wchodzi wiele rozmaitych spraw, np.: 1. warunki społeczno- kulturowe, które musz istnie , by mogła by ona ustrojem politycznym sprawnym, skutecznym i trwałym; 2. warunki historyczne, czyli pojawienie si pa stwa, w ramach której to odmiany porz dku politycznego, charakterystycznej dla kontynentalnej Europy, demokracja (jeszcze nadal) funkcjonuje; 3. warunki cywilizacyjne, które stabilizuj demokracj ukazuj c j jako efekt przeniesienia wła ciwego naszym czasom sposobu ycia ludzkiego w obszar spraw politycznych.

S to tematy, które ju wielokrotnie były do wyczerpuj co omawiane. W zwi zku z tym chciałbym zwróci uwag na trzy nieco inne zagadnienia, które wi si z poprzednimi, ale obejmuj te inne kwestie. Ogólnie nale one do problematyki legitymizacji władzy demokratycznej. Jest to sprawa istotna, której wa no bywa jednak niedoceniana. Wydaje si , e władza demokratyczna, w

(2)

przeciwie stwie do wszelkiej innej, jest legitymizowana sama przez si , bo to przecie „nasza” władza. Legitymizacja jest tu nieadekwatna, skoro z góry niejako zakłada ona musi obco władzy, która wła nie z tego wzgl du, a tak e dlatego, e ma monopol na stosowanie przymusu, legitymizacji wymaga. Nie wchodz c w szczegóły tego rozumowania pragn wskaza tylko na jeden zasadniczy w tym kontek cie fakt: wieloczynnikowy proces demokratycznego sprawowania władzy jest wysoce nieprzejrzysty i skomplikowany, uczestnictwo w nim stawia jednostce wymagania, obarcza obowi zkami, odpowiedzialno ci , zmusza do podejmowa-nia działa , z którymi na co dzie nie ma do ona czyniepodejmowa-nia. W zwi zku z tym na pytanie: dlaczego i po co mam bra udział w demokratycznym sprawowaniu władzy, podejmowa wysiłki, a niekiedy nawet i ryzyko, jednostka musi znale odpowied , nawet je li dokonuje si to na poziomie wiadomo ci latentnej, intuicyjnej, a nie zwerbalizowanej, racjonalnej.

1. Powiada si , e w czasach nowo ytnych uznanie władzy politycznej wynikało albo ze strachu przed ni , albo z akceptacji jej zasad i celów. Uznanie władzy, w pierwszym przypadku, brało si z uznania prostego faktu, e jest ona władz wła nie, wprost i przede wszystkim, a wi c czym , co istnieje poza i ponad nami, co nami bezapelacyjnie włada.

Jednocze nie wyra na była i inna tendencja, by uznanie władzy dokonywa-ło si na podstawie zgodno ci, zgodno ci naszych pogl dów, celów i zasad działania z zasadami i celami władzy, by wynikało z tego, e władz i poddane jej osoby ł czy pewna to samo , e to, co uznajemy za „rz dz ce”, jest tym samym. Obco i jedno to w koncepcjach legitymizacji współwyst puj ce momenty fenomenu władzy, ale gdy w czasach nowo ytnych traktowane s one rozł cznie, to demokracja stanowi, jak s dz , ich koniunkcj . Uznanie dla demokracji płynie zarówno ze strachu przed władz , ale inn , niedemokratyczn , jak i z woli współ-stanowienia władzy, sprawowania jej. A wi c znów wyst puje strach przed przemoc , przeciwstawn człowiekowi, zniewalaj c sił , ale teraz jest ona oznak władzy nieprawowitej, uzurpatorskiej, totalitarnej, takiej, przed któr demokracja ma chroni ; z drugiej strony znów wyst puje tak e, bardzo wyra nie, wola uto samienia si z władz , ale nie na mocy jedno ci zasad, celów, ale po to, by

(3)

znale si po prostu po jej stronie i w ten sposób znie wszelkie przeszkody, bariery, ograniczenia dla swobodnego działania, z jakimi zwykle jej istnienie si wi e.

2. Demokracja jest bardzo młoda, istnieje od niedawna, w Europie nawet niecałe dwa stulecia. Wprawdzie słyszy si cz sto o tym jakoby Grecy ju w staro ytno ci mieli j praktykowa , ale po pierwsze była to inna demokracja, demokracja w polis, a po drugie, na wiele stuleci zapomniano o niej, a je li przywoływano, to bynajmniej nie jako przykład pozytywny, lecz raczej wyj tko-wy, szczególny i przez to ryzykowny, niebezpieczny. Młody wiek demokracji mo na jednak postrzega i ocenia inaczej, nie jako dowód, e jest ona polityczn nowo ci , ekstrawagancj na tle całych minionych dziejów, które jej nie znały, ale e stanowi ich zwie czenie, e jest tym, do czego ostatecznie doprowadziły. Wszystko ju było: despotie, imperia, feudalizm, monarchie, arystokracje, republi-ki bur uazyjne, re ymy autokratyczne..., i wreszcie jest demokracja, przychodzi na koniec, jako ostateczna, zwyci ska. Jednak wszystkie ustroje dotychczasowe, nawet je li trwały długo, zakorzenione, zro ni te z yciem zbiorowo ci, w jakiej powstały, były indywidualno ciami, były oryginalne jako swoisty, odr bny przejaw nami tno ci politycznych, kultury, ducha...; w tym sensie miały zawsze alternatyw , bo uwa ały same siebie za odr bne i ró ne od pozostałych, wyj tkowe. Demokracja te jest swoista, ale w inny sposób, wła ciwie nie istnieje jako ustrój sam w sobie okre lony, charakterystyczny, nie jest sama dla siebie indywidualno ci . Jej swoisto polega na wyrzeczeniu si szczególnego charakteru, na tym, e sama dla siebie jest porz dkiem ycia zwykłym i prostym, oczywistym dla ka dego common man. Ona i jej dzisiejsza powszechno jest dla niej samej wynikiem dziejowego do wiadczenia ludzko ci, któr uosabiaj społecze stwa cywilizacji atlantyckiej: po dokonaniu rozmaitych eksperymentów ustrojowych, politycznych, ostatecznie jasnym stało si , e podstawowe znaczenie w yciu zbiorowo ci ma to, by ka da jednostka mogła y wedle własnych preferencji, wedle własnego wyobra enia o yciu szcz liwym, a sfera spraw wspólnych, wspólnie obowi zuj cych, sfera polityczna sensu stricto, stanowiła zaledwie margines ycia zbiorowego, okre lony tak e w toku rywalizacji

(4)

stanowisk, opcji i pogl dów. Oznacza to depolityzacj polityki i uznanie w budowie porz dku społecznego priorytetu tego, co dla ka dej jednostki w sposób naturalny najwa niejsze, najbli sze, bo zwi zane z jej potrzebami, wyborami, interesami. Demokracja liberalna oznacza wi c, e ycie zbiorowe, polityczne nareszcie zyskało normaln , czyli prawidłow posta , bo uznaje priorytet autonomii jednostki, priorytet jej własnych prywatnych spraw, nie wyrasta ponad nie, jest na jej miar . W tym wła nie sensie demokracja jest dla jednostki skupionej w oczywisty sposób na swej prywatno ci, ustrojem bez alternatywy, jedynym, naturalnym.

3. Uznanie dla demokracji wynika tak e z przekonania, e jest uniwersalna i niekontrowersyjna. Demokracja jest uniwersalna, poniewa nie ogranicza, nie wprowadza restrykcji, jest jedyna, poniewa współobejmuje najrozmaitsze stanowiska polityczne, wiatopogl dowe. Opowiedzenie si za demokracj nie jest wi c dokonaniem wyboru; opowiedzenie si za demokracj pozwala by i pozosta neutralnym, pozwala niejako schowa si w ród innych, rozmaitych pogl dów, które ona dopuszcza, uprawomocnia. Nie jest wyborem, a wi c nie poci ga te za sob adnego ryzyka i adnej odpowiedzialno ci, polega tylko na tym, by pozwoli by temu, co i tak jest, co jest i ma przecie prawo by . Skoro jednak demokracja nie jest wyborem, to czy opowiedzenie si za ni jest jeszcze przejawem wolno ci? Czy – paradoksalnie – sytuacja, w której demokracja jawi si jako jedyna, uniwersalna, oczywista, nie jest sytuacj , w której mo na czu si nieswojo, bo bez innego wyj cia?

Pojawiaj ce si w jej ramach stanowiska demokracja rozpatruje z jednego w zasadzie tylko punktu widzenia: jakie b d skutki ich praktykowania dla innych członków społeczno ci, czy nie zostanie naruszona czyja wolno , czyje prawa. Kryterium stanowi wi c to, jakie stosunki społeczne praktykowany pogl d generuje, a nie co i na jakiej podstawie głosi. Mo na by przy tym zapyta , kto i na jakiej podstawie ocenia t ewentualn szkod dla innych, kto jest do tego upowa niony, co poj cie szkody w ogóle oznacza i jak jest konstruowane? Demokracja, z jednej strony, dopuszcza najrozmaitsze pogl dy, prawie adnego nie wyklucza, ale zarazem radykalnie ogranicza posta wiata, do którego maj si

(5)

one odnosi , gdy miarodajnym czyni tylko ich odniesienie do wiata ycia społecznego, ycia nowoczesnego, postindustrialnego, postmodernistycznego społecze stwa. Tylko ten wiat liczy si naprawd , bo tylko on stanowi miar . Ale kto go zna, czy pogr eni w swej prywatno ci ludzie? wiat zewn trzny, o którym mówi pogl dy, teorie, filozofie jest zaledwie uwzgl dniony, jako ich intencjonalny przedmiot, jako wiat w obszarze indywidualnej, prywatnej wyobra ni. Bóg, natura, los, przeznaczenie istniej wi c co najwy ej w osobnych, zindywidualizowanych wizjach, ale nie we wspólnej rzeczywisto ci.

Uniwersalno demokracji jawi si jeszcze inaczej, wtedy gdy oprócz jej permanentnej prowizoryczno ci polegaj cej na braku zakorzenienia w bycie, w ziemi, potrafimy jednak dostrzec tak e samoistno jej porz dku. W demokracjach utrwalonych, wypróbowanych ma on swoj wewn trzn logik , jest zamkni ty, poniek d samosterowny; nie bez powodu stosuje si do niego poj cie systemu politycznego, produkuje on dane i sam je przetwarza, rozrasta si wi c i jest sam dla siebie punktem odniesienia. Ale przez to wła nie demos, który go tworzy i który zarazem zyskuje dzi ki niemu niespodziewanie swoj now form istnienia ukazywan wr cz czasami jako jego prawd , jawi si jako uniwersalny, bo staje si podmiotem „kosmicznym”, na globie ziemskim jedynym, niewyczerpanie kreatywnym, miarodajnym, synonimem ludzko ci b d cej, co wida w tempie i skali jej rozwoju, pot g nie napotykaj c niczego z zewn trz, adnej siły obiektywnej, przeciwstawnej. Gdzie s granice tej pot gi, to tylko ona sama okre la.

Wspomniałem na pocz tku o analizach uwarunkowa demokracji. Demokracja jest jedyn chyba form władzy, któr tak dogł bnie daje si bada , bada czynniki, które na ni wpływaj , opisywa jej przebieg, determinanty funkcjonowania. Jest tak dlatego, e w przeciwie stwie do podmiotów władzy monarchicznej, arystokratycznej, autorytarnej, instancji władzy suwerennej, podmiot demokracji nie jest w zasadzie ani sztuczny, ani nadnaturalny, ani istniej cy poza i ponad realiami ycia, wedle własnych praw, własnego stanu. Przeciwnie, jest całkowicie „odczarowany”, konkretnie obecny w wiecie jako empiryczna zbiorowo ludzi, podlegaj cych wszelkim oddziaływaniom własnej

(6)

natury, oddziaływaniom wzajemnym i zewn trznego wiata. Zamiast king of two bodies mamy ideał zupełnie wcielony, realny, ideał, który si gn ł bruku. Mo emy wi c w rozmaity sposób diagnozowa demokracj w działaniu. Ale czy wiedza, któr w ten sposób zdobywamy, a w nadmiarze, przyczynia si do tego, e wzrasta nasze przekonanie, zaufanie do demokracji, czy wr cz przeciwnie? Czy nie stawia nas ona w poło eniu heglowskiego kamerdynera? Trudno na to odpowiedzie . Warto jednak zwróci uwag , e nawet ci kie zarzuty, wytkni te istotne niedomogi, uzasadniona krytyka nie obci aj demokracji czasów „anonimowej odpowiedzialno ci” (Jaspers). Nie obci aj jej w tym sensie, e demokratyczna opinia publiczna nie czuje si nigdy w istotny sposób winna, nie czuje wstydu. I to tak e nas do niej zbli a, bo ka dy z nas mo e si za t jej fasad ukry , ukry gdy wyst puje ona z pozycji instancji kreuj cej de facto normy – norma normans. MY – zbiorowy podmiot demokracji, chcemy o sobie dobrze my le , widzie siebie zawsze w dobrym wietle, to tak e naturalne, zrozumiałe, i demokracja nam to zapewnia. Nie czujemy si winni, nie znajdujemy w sobie mo liwo ci grzechu; ale mo e jest tak równie i dlatego, i obawiamy si , dzi zwłaszcza, e je li nie my sami, to nikt i nic nam poczucia niewinno ci, bezgrzeszno ci „stanu natury” nie zapewni. By mo e demokracja liberalna nie ma złego sumienia z zasady, poniewa gdyby je miała, to pogr yłaby sam siebie – nie miałby kto jej win odpu ci .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Fundacja Rozwoju Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 51

Projekt jest skierowany do grup docelowych z obszaru województwa lubelskiego (w przypadku osób fizycznych zamieszkują one na obszarze województwa lubelskiego w rozumieniu

W celu zapewnienia odpowiedniej jakości udzielanych świadczeń oraz jednocześnie zwiększenia ich dostęp- ności, na podstawie szczegółowych danych z realizacji świadczeń

Jedno- cześnie jednak kłóci się to z podstawową zasadą ubez- pieczeń zdrowotnych, wywodzącą się jeszcze z ustaw Bismarcka, które zakładają płacenie składek proporcjo-

Oferta higienicznych sufitów podwiesza- nych obejmuje płyty metalowe i mineralne pokryte specjalną powłoką BIOGUARD oraz odpowiedni sys- tem zawieszenia płyt – ruszt CLEAN

Dodatkowymi atutami programu są możliwość do- konywania inwestycji oraz wymagany wkład własny w wysokości zaledwie 15 proc.. W ramach tego priorytetu mogą pozyskać wsparcie

Poeta staje się poetą przez ufność, że ma sens jego słowo i wizja.. Nie

Konserwacja zespołu zabytkowych pomników nagrobnych na Cmentarzu Rakowickim: grupy dwóch grobowców na pasie Kb: grobowca. Rodziny Majerów, grobowca Idy Orłowskiej, Borchów