• Nie Znaleziono Wyników

View of O „Zdaniach i uwagach ” Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of O „Zdaniach i uwagach ” Mickiewicza"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

O ZDANIACH I UWAGACH MICKIEWICZA

1

Dla przeciętnego czytelnika prace poświęcone Mickiewiczowi

stanowią obraz imponujący — przynajmniej ilościowo. Istotnie,

złożył się na to wysiłek wielu badaczy i wiele już dokonano; gdy

jednak zbliżymy się do jakiegoś zagadnienia, wyjdzie na jaw, że

daleko jeszcze jesteśmy od ostatecznych ustaleń, a w wielu dzie­

dzinach przeprowadzono dopiero prace przygotowawcze.

Utworem, który należy chyba do najbardziej pod tym względem

upośledzonych są Z d a n ia i uw a g i z d z ie ł J a k u b a B em a , A n io ła

Ś lą z a k a i S ę - M artena, kwintesencja „filozofii” poety z okresu

tak bliskiego D zia d ó w cz. I I I i P ana T a d eu sza . Wszystko, co

zrobiono na tym polu, sprowadza się do artykułu Bruchnalskiego,

notatki Zippera, trzech publikacji edytorsko - źródłowych Pigonia,

wzmianki Kallenbacha i kilku drobnych notatek Borowego1.

1 B r u c h n a l s k i , Z d a n ia i u w a g i... „Pani. M ic k .” III; Z i p p e r,

W sp ra w ie »Z d a ń i u w a g a . „Pam. Mick." IV; P i g o ń , A u to g r a f » Z d a ń i u w a g « A . M ic k ie w icz a , W iln o 1928 ( w t ra k cie n in ie jsz ej pr acy b ę d z i e m y

s i ę p o w o ł y w a ć w ł a ś n i e na t ę p u blikację); C o ro lla ria M ic k ie w ic z o w s k ie , W iln o 1932; Z d a n ia i u w agi, W śró d tw ó rc ó w , K ra k ó w 1948; K a l l e n b a c h ,

A u to g r a f »Z dań i u w a g s A . M ic k ie w ic z a ( N a ruiny, k s ią ż k a z b i o r o w a ,

W a r s z a w a ¡907); B o r o w y , D r o b ia z g i m ic k ie w ic z o w s k ie „Pam. L it.” r. XXXVIII, 1948,. s. 383-397.

(2)

Nie mamy ani jednej pracy analitycznej czy syntetycznej.

Pierwszy Bruchnalski podaje zestawienia odnośnych ustępów

z Aniołem Ślązakiem (zresztą niepełne, jak dowiódł Borowy), bez

żadnego komentarza. A. Zipper wysuwa przypuszczenie, że Mickie­

wicz korzystał nie bezpośrednio z C h eru binischer W andersm ann,

ale z wyboru dokonanego

przez Rahel Varnhagen von Ense

pt. A n g e lu s S ile siu s u n d S a in t M artin. Auszüge. Als Handschrift,

Berlin 1833, po czym sam je przekonywająco zbija, wykazując,

że książka ta nie zawierała wszystkich niewątpliwych źródeł Z dań.

Pigoń ustala w przybliżeniu chronologię powstawania Z d a ń na

okres 1833-35, daje piękne wydanie au to g ra fu 2, wykaz pierwo­

wzorów Saint - Martina, kilka uwag ogólnych i przekonywająco

mówi o związku z gnomizacją w P anu T a d eu szu . Niewiele dalej

posunął badania Borowy, dał on nową lekcję S z k o ły scen icz-

n ikó w i odnalazł kilka źródeł.

T ak więc sytuacja nie prezentuje się wcale najlepiej —

0 samym utworze wiemy ostatecznie niewiele.

Badanie Z da ń

1 u w a g walnie utrudnia ich ilość i różnorodność, nieustannie pod­

suwająca możliwości nowych rozwiązań.

Praca ta zajmuje się

centralnymi chyba a niemal zupełnie zaniedbanymi sprawami, pragnąc

wskazać na ich ważność i aktualność. Będą to więc zagadnienia

budowy „zdań” oraz ich łączności koncepcyjnej i kompozycyjnej.

W trakcie pracy odwołujemy się często do „myśli kształtującej”,

zamierzeń Mickiewicza etc. Trzeba to traktować metonimicznie;

dla nas ważne jest, jak kształtuje się dzieło w obliczu naszej

świadomości; to, co miało być weń włożone, ma dla nas tylko

pomocnicze znaczenie.

2

„Zdanie” Mickiewiczowskie należy do szeroko rozgałęzionej

rodziny przypowieści, sentencji, przysłów i epigramatów.

Jest

w nich wszystkich niemała doza dydaktyzmu opartego zazwyczaj

2 Zakr adły s i ę ta m j e d n a k p e w n e n i e ś c i s ł o ś c i . P ró c z sp orn ych lekcji s p o t k a m y b łę d n e o z n a c z e n i e zd. 83 ( w g . numer acji a u t o g r a f u ) jako w y d a n e g o za ż y c ia a u tora (dr uk k u r s y w ą ) , b ł ę d n o ś ć numer ac ji na str. 28 p rzy p isk u (65 z a m ia s t 66) c z y brak k o m e n t a r z a do zd. 82 a.

(3)

na działaniu raczej intelektualnym niż em ocjonalnym 9 (co wcale

zresztą nie przeczy faktowi, że wyrażone w nich „natężenie ucz u­

ciowe” może być bardzo wysokie). Tradycyjnym chwytem jest

tu zawsze jakieś zaskoczenie, zaszokowanie perceptora, przez co

w metodzie swojej „najdrobniejsze formy” będą miały zawsze

coś wspólnego z barokową poetyką konceptu, igraszki sło w n e j4.

T o zaskoczenie może się odbywać w najróżniejszy sposób: w ty­

powym epigramacie np. będzie to jakaś gwałtowna i nieoczekiwana

pointe’a, co tak świetnie oddaje szesnastowieczny anonim:

O m n e e p ig r a m m a s ił in s ta r a p is: s i t o c u le u s U li s in t su a m e lla , s i t e t c o r p o r is e x ig u i.

Typ jednak sentencji czy przysłowia operuje zaskoczeniem

innego rodzaju, jest to zazwyczaj bezwzględna oczywistość (nie­

kiedy złudna) stwierdzenia, wywołana przez zestawienie z mniej

więcej analogicznym procesem fizykalnym, toteż Pigoń stwierdza

najsłuszniej, że: „maksymy t e 5, a przynajmniej ich większość,

cechuje najpierw charakterystyczne kojarzenie spostrzeżeń ze

świata zjawisk fizycznych — z refleksjami czy wskazaniami moralno-

religijnymi. Między ziemią a niebem, między ładem świata ma­

terialnego a duchowego istnieje, według tego, prawo harmonii

i równoległości; poeta je pochwytuje porównaniem lub przenośnią

przerzuca most między zjawiskiem a powinnością, między prawdą

rzeczy a prawdą ducha. — Cechą najbardziej znamienną

Zdań

i uwag

Mickiewicza jest ten właśnie paralelizm: ujmowanie treści

duchowej, mistyczno - moralnej, w ramy obrazu zm ysłow ego” 6.

Ustala tu właściwie konstytutywne cechy gatunku, tak widoczne

u jego największego mistrza La Rochefoucauld. Wszyscy pamiętamy

tę rozłąkę, która jest dla miłości jak wiatr: gasi świecę, a rozpala pożar.

Nie musiał zresztą gorliwy czytelnik Anioła Ślązaka szukać

tak daleko wzorów, sam

Cherubinischer W andersm ann

dostarcza

ich niemało. Jeśli już chodzi o sprawę systemu przekształcania,

3 P o m ij a m y tu, o c z y w i ś c i e , ty p e p i g r a m a t u g r e c k i e g o z c z a s ó w Aleksa n dryjsk ic h.

* P i g o ń w i d z i tu ( i b i d . s . 11) p e w n e p o k r e w i e ń s t w o z p a r a d o k s e m . 5 M o w a o m a k s y m a c h w y ł ą c z o n y c h z P a n a T a d eu sza .

(4)

to chyba decydującą cechą (nie tylko zresztą w odniesieniu do

Schefflera) będzie lapidaryzacja „zdań” w stosunku do pierwo­

wzorów. Może się to odbyć przez usunięcie obrazowości, tak

dzieje się w pewnej mierze w dystychu mającym w pierwotnym

pomyśle stanowić motto —

Pax Dom ini.

Oto jak wygląda tekst

niemiecki:

R u h is t d a s h ö c h s te Gut; u n d w ä r e G o tt n ic h t Ruh, Ic h s c h lö s s e v o r I h m s e lb s t m e in A u g e n b e id e zu .

Mickiewicz usunął owe metaforyczne „oczy” i przeniósł człon

zawierający warunek na koniec, przez co osiągnął większą su-

gestywność jego doniosłości.

Innym zabiegiem stosowanym w odniesieniu do pierwowzoru

jest rozbijanie toku dwuwiersza dodatkowymi przerwami nie-

metrycznymi, przez co poszczególne części silniej się uwypuklają;

tak dzieje się np. w zdaniu

Boże Narodzenie'.

W ie r z y s z , ż e s ię B ó g z r o d z i ł w b e tle je m s k im żło b ie , L e c z b ia d a ci, j e ż e l i n ie z r o d z i ł s ię w to b ie .

A oto jego pierwowzór niemiecki:

W ir d C h r is tu s ta u s e n d m a l z u B e th le h e m g e b o re n , U n d n ic h t in d ir: d u b le ib s t n o ch e w ig lic h v e r lo r e n .

U Anioła Ślązaka mamy oprócz średniówki i klauzuli między-

wierszowej jedną — u Mickiewicza dwie przerwy niemetryczne.

Tendencja do lapidaryzacji najwidoczniejsza jest jednak przy ze­

stawieniu tytułów, które u Schefflera są zazwyczaj rozbudowane

w zdanie i określają z góry zasadniczą myśl dystychu.

Porównajmy kilka:

S c h e f f l e r: M i c k i e w i c z : 1) G o tt w e is ih m s e lb s t k e in E n d e . 1) M ia ra b ó stw a 2) D ie T u g e n d s i t z t in R u h . 2) C nota 3) In d ir m u s s G o tt g e b o r e n w e r d e n . 3) B o ż e N a r o d z e n ie 4) S o v ie l d u in G o tt, S o v ie l e r in d ir . 4) W z a je m n o ś ć 5) D u m u s t z u m K in d e w e r d e n 7. 5) N is k ie d r z w i

(5)

Nie tylko zresztą osiągało się tak lapidarność. Zauważmy,

że o ile tytuły Ślązaka są już pewnym przygotowaniem, anty­

cypacją myśli i od biedy mogłyby same ją przenosić, o tyle

u Mickiewicza

ich

rola

„sy g n a ło w a”

jest

bez

porównania

niklejsza i tekst zasadniczy posiada nie osłabioną niczym świeżość

działania.

Zdania

jednoczą więc zawsze dwa odrębne zespoły zjawisk:

materialny i duchowy. To zespolenie jest najzupełniej naturalne

i stanowi naczelną zasadę konstrukcyjną Mickiewiczowskiej frazy.

Jest to porównanie lub metafora, które zresztą w swej funkcji

konstrukcyjnej nie różnią się zupełnie.

Pigoń stwierdza w cytowanym wyżej fragmencie, że według

takiej metody „między ładem świata materialnego i d u chow ego”

istnieje „[...] prawo harmonii i równoległości”. To zakładałoby

w tym względzie pełną świadomość metodyczną poety. Czy można

się całkowicie na to zgodzić? Przypomnijmy najpierw, że podobna

konstrukcja nie jest wyłączną własnością Mickiewicza czy nawet

mistyków, jest to po prostu szeroko stosowany, dość prymitywny

zresztą, sposób rozumowania i dowodzenia p e r analogiam , uży­

wany przez wszystkich chyba pisarzy i uczonych w mniejszym

lub większym stopniu. Można by się jednak zgodzić na to stwier­

dzenie w wypadkach, gdy obie sfery, materialna i duchowa, znaj­

dują się w należytej równowadze, tzn. tam, gdzie istnieje kon­

sekwentne przeprowadzenie metafory czy porównania. Nie zawsze

się jednak tak dzieje; są bowiem zdania, w których zostaje

w pełni przedstawiony już tylko jeden pierwiastek, duchowy,

a mimo to nie stają się one mniej plastyczne. Sprawia to oczywiście

wpływ „sfery materialnej”, która chociaż nie jest tu czynnikiem

koncepcyjnie równorzędnym, to jednak konstrukcyjnie odgrywa

wielką rolę. Żywioł materialny, plastyczny, „w pływ a” do tekstu

przez poszczególne słowa o silnym ładunku „wyobrażalnym”.

Ciekawe, że często są to właśnie czasowniki. Tak dzieje się

np. w zdaniu

Miara bóstwa, S k ą d zło, Skarga.

W dwu ostatnich

(6)

zwłaszcza, sfera realiów jest znacznie zredukow ana8 i nie ona

stwarza plastykę: ta jest ocalona przez kinetyczny charakter cza­

sowników (pochodzi, uszło, chodzę) nasuwających wtórnie myśl

o istnieniu przedmiotów. Przy istnieniu tego rodzaju zdań trudno

mówić o filozoficznie pomyślanej i konsekwentnie przeprowadzonej

równoległości między niebem a ziemią jako zasadzie całego cyklu.

Tak czy inaczej istniejący żywioł obrazowy jest ujęty w silne

karby, jak i wszystko, co spotykamy w

Zdaniach,

w karby

skrótowości. Słusznie stwierdził B o ro w y 9, że Mickiewiczowi cho­

dziło o prawdę, tej zaś najlepszemu oddaniu służy lapidarność.

Nadmiar słów i myśli w jednym „w ersecie” zaciemnia tylko wątek

zasadniczy. P oeta używa całego zespołu środków, aby zbudować

jak najbardziej wyrazistą konstrukcję, odstępstwa na rzecz bo­

gatszego leksykonu napotkamy najczęściej w czterowierszach

(spotkamy tam wyliczenia) i to głównie w drugiej połowie cyklu.

Powszechnie jednak widzimy konsekwentne usuwanie słów nie­

koniecznych. Tak więc epitety będą niezbędnymi określnikami

(palny żywioł, błędny ognik i tp .)10 z małymi tylko wyjątkami,

z których

„ogniste miecze Archanioła”

(Do raju przebojem)

będą przykładem najjaskrawszym.

Jeszcze skrupulatniej unika poeta pleonazmów, z czego płynie

niemal zupełny brak synonimiki. Mickiewicz woli użyć w tym

wypadku elipsy, najczęściej jednak stosuje powtarzanie słów,

powracających zresztą zwykle w zmienionej funkcji składniowej.

Oto przykład —

Bogactwo świętego

:

C z ło w ie k ś w i ę t y j e s t r ó w n ie j a k S t w ó r c a b o g a ty , B o S t w ó r c a z n im p o d z ie la w s z y s tk i e s w o je ś w ia ty .

Z upodobania do powtarzania pewnych słów czy źródło-

słowów płynie jeszcze jedna korzyść. Zwróciliśmy już uwagę na to,

że nie wszystkie „w e rse ty ” opierają się na konsekwentnie prze­

8 W S k a r d z e m a m y p e r so n ifik a c ję. 9 Ibid., s. 391.

10 N a s u w a s i ę pytan ie , c zy t o w o g ó l e s ą j e s z c z e e p itety ? Trudno o r z e c , s p r a w a z a le ż y b o w i e m o d s t o p n i a ż y w o ś c i w o d c z u w a n iu is t n ie ­ j ą c e g o tu z ło ż e n i a , które z c z a s e m z a tra cił o s w ą p i e r w o t n ą ż y w o t n o ś ć . W k ażd ym razie s ą to jak ieś z ło ż e n i a p r z y m io t n ik o w o - r z e c z o w n i k o w e o b a r d z o m ałej w a r t o ś c i o b r a z o w e j .

(7)

prowadzonej metaforze czy porównaniu; dla wielu zasadą kon­

strukcyjną są stosunki metryczno - składniowe, najczęściej parale-

lizm i chiazm (W za je m n o ść ), dla wielu też podstawą będzie po­

dobieństwo zewnętrzne stów lub wieloznaczność czy zmiana aspektu.

Taka właśnie zmiana punktu widzenia występuje w słowie „żalić s ię ”

w zdaniu J a k i żal:

P o w ia d a s z , t e t a l z b a w ia ? w s z a k c z a r l y s ię i a l ą ? Ż a lą się , le c z n a d ru g ic h ; a s a m i s ię c h w a lą .

Na podobieństwie słowa oparta jest pointe’a R ó ż n ic y :

D o b r y i z ł y z a r ó w n o c h o d z ą z a b liź n im i, J e d e n — ż e b y ich t y w ił, d r u g i — b y t y ł n im i.

Podstawę homonimiczną spotkamy również w

Ż ą d zy nie­

śmiertelności.

Zresztą i zdania oparte na wyjaśniającej konstrukcji

obrazowej nie rezygnują z tego sposobu działania.

Nie mniejszą dbałość niż o dobór sło w n ic tw a 11 dostrzec

możemy w kwestii uregulowania wewnętrznego epigramu. T w o ­

rzone zapewne bez jasnej myśli kompozycyjnej cyklu, stanowią

one poszczególne, odrębne, małe światy, w których musi panować

ład i harmonia. Najprostszym środkiem będzie tu symetria, która

może się kształtować jakby w dwu kierunkach: pionowym i po­

ziomym. W pierwszym przypadku otrzymamy chiazm, w drugim —

paralelizm. Chiazm jako zasada konstrukcyjna całości występuje

może najczęściej tam właśnie, gdzie i w cyklu zdanie ma pozycję

szczególnie o d r ę b n ą 12 — jest jednak bardzo wiele odchyleń od

tej zasady. Typowym przykładem chiazmu rządzącego całym zda­

niem będzie R z e c z zaniedb ana. Możemy to przedstawić tak:

J e d n a j e s t r z e c z a G o d n a lu d z k ie j p i e c z y b L u d z ie o w s z y s tk i m m y ś lą * b ’

P r ó c z te j j e d n e j r z e c z y a ’

i całość będzie wyglądała:

£______b _ |

1 b ’

a ’

Rzecz ciekawa, że to ukształtowanie występuje dopiero w

czy-11 D b a ło ś ć ta w y c h o d z i s z c z e g ó l n i e na ja w przy p o r ó w n a n i u t e k s t u o s t a t e c z n e g o z a u to g r a fem . Por. n iż ej w te k ś c i e , pa ssim .

(8)

stopisie. W brulionie mamy zamiast „ludzkiej” — „ciągłej” , a zamiast

„ludzie” — „ś w ia t” i oczywiście o tak daleko posuniętej regular­

ności mowy być nie może.

Konstrukcją o większej jeszcze wartości „geometryzującej”

jest paralelizm. Nazwaliśmy go realizacją symetrii w kierunku

poziomym, gdyż przeprowadza jakby linię pomiędzy wierszami.

Paralelizm jest w cyklu konstrukcją najczęstszą, bądź to w yra­

żającą się całkowitym uporządkowaniem elementów jak w

Od­

dychaniu B o g a 13,

najbardziej reprezentatywnym pod tym względem

zdaniu, bądź też obejmującą jedynie punkty węzłowe (K a ra B o ż a ) 1*.

Na gruncie paralelizmu można przeprowadzać szereg różnych

operacji. Wypowiedzi paralelne mają przecież zasadniczo zbliżony

schemat myślenia i identyczne formanty zdaniowe, toteż poszcze­

gólne równoległe elementy są ze sobą spojone znacznie silniej

aniżeli w innym wypadku. W zależności od podstawionych czyn­

ników można w oparciu o „prawo psychicznego zatoru” wywo­

ływać różne efekty. Nie rezygnuje z tych możliwości i Mickiewicz—

ujrzymy też kilka wariantów.

Najcharakterystyczniejszym przy­

padkiem są chyba

Źródła

:

M ó w is z : N ie c h s o b ie l u d z ie n ie k o c h a ją B o g a , B y le im b y ła c n o ta i O jc z y z n a d ro g a .

G łu p ie c m ó w i: N ie c h s o b ie ź r ó d ło w y s c h n ie w g ó ra c h , B y le b y m i p ł y n ę ł a w o d a w m ie js k ic h ru ra c h .

T u właśnie nastąpił najwyraźniejszy chyba w cyklu podział elemen­

tów duchowych i materialnych. Zdanie pierwsze prezentuje pewien

schemat rozumowania na razie bez komentarza. Ale już druga część

epigramu osąd ten daje i to daje w sposób druzgocący; przej­

mując nietknięty schemat myślenia, podstawia inne elementy, co

daje wynik w prost absurdalny. To będzie związek „zaprzeczenia”,

a

b

c

d

e f g

a’ b’ c

d’

e’ f g’

X X X

d

X f

(9)

ale możemy mieć sytuację wprost odwrotną, którą nazwiemy

związkiem „potwierdzenia” reprezentowanym przez

B an k,

gdzie

zresztą paralelizm krzyżuje się z chiazmem.

Trzecią grupę stanowić będzie związek „spotęgow ania”, opie­

rający się w zasadzie na tych samych prawach

{M ilczenie

) 15.

Sprawę chiazmu i paralelizmu komplikuje jeszcze i to, że wszystkie

elementy w takich układach można traktować dwojako. Bądź skład­

niowo - funkcyjnie, bądź semantyczno - „dosłownie”. Oto przykład:

Z w ie r z w a lc z y z e z w ie r z ę c ie m , b o i s ię c z ło w ie k a , C z ło w ie k w a lc z y z c z ło w ie k ie m , o d d u c h a u c iek a .

W

pierwszym wypadku otrzymamy wyraźny paralelizm, w drugim —

łańcuchy jednorodnych elementów. Jeszcze jaskrawszą sytuację

obserwujemy w gnomie

Słowo i ciało,

gdzie zależnie od sposobu

traktowania, wynikiem będzie paralelizm lub chiazm 16.

Funkcję tych skrzyżowań odnaleźć łatwo — związują one

silniej „zdanie”, czynią je bardziej spoistym, przez jakby

„zapla-15 W y d a je s ię , ż e te trzy z w ią z k i s ą w o g ó l e p o d s t a w o w y m i k o n ­ strukcjami s e m a n t y c z n y m i „ z d a ń ”. P o w t a r z a j ą s i ę o n e w i e l o k r o t n i e w d y - s t y c h a c h , g d z i e s ą m niej w y r a z i s te . D a ł o b y s i ę m o ż e s t w i e r d z i ć c z w a r t ą konstr uk cję, któ rą w braku a d e k w a t n i e j s z e j n a z w y m ia n u je m y z w i ą z k ie m „ p a r a d o k s u ” (W ła s n o ś ć j e s t n ę d z ą ). Cała s p r a w a j e s t o tyle ślisk a , ż e n ie m al każd e z d a n ie p rzy n o si n o w ą odin ia n kę.

16 W p ie r w s z y m pr zypadk u tr a k to w a n ia s k ła d n i o w o - f u n k c y j n e g o o tr zy m a m y strukturę: a b c x x x a ’ x x b ’ c ’ Jeśli z a ś z w r ó c i m y u w a g ę na s t r o n ę s e m a n t y c z n ą i u ło ż y m y e le m e n t y w e d ł u g ich w a r t o ś c i „ d o s ł o w n e j ”, s c h e m a t b ę d z i e w y g l ą d a ł tak: a b c X X X C X X b’ a

O c z y w iś c ie , z a r ó w n o w je d n y m jak i w d r u g im w y p a d k u traktujem y drugi w i e r s z jak r o z w i n i ę c i e c z ę ś c i p r z e d ś r e d n i ó w k o w e j p i e r w s z e g o . A o t o dla p o r ó w n a n ia i s a m utw ór:

S ło w o sta ło się c ia łe m , a że b y na n o w o C iało tw o je , c z ło w ie k u , p o w r ó c iło w sło w o .

(10)

tanie się elem entów”,

„Zaplatanie” stanowi zresztą poważny

czynnik przy scalaniu innych „w ersetó w ” 17 — tych, w których nie

występuje symetryzacja; polega to wtedy bądź na inwersowaniu,

bądź na rozbiciu złączonych elementów.

Różnice:

xxx jest xxx więcej xxx droga xxx niż xxx.

Wymienione elementy tworzą funkcję zdaniową, której ostatni

element stanowi już początek wiersza drugiego.

Innym sposobem zachowującym równowagę jest odpowiednie

rozłożenie słów, na które padają zasadnicze akcenty logiczne —

po jednym w każdym wierszu

(Nieufność).

Niemałą też rolę

w scalaniu gra, rzadkie zresztą,

enjam bem ent (C u r

?

Różnice

itp.).

Bardzo często „zdanie” ma kształt entymematu, niepełnego

sylogizmu, wtedy na jego początku znajduje się coś w rodzaju

„argum entu” pomieszczonego zazwyczaj w części przedśredniów-

kowej: „Bóg jest dobrem ”, „Czas jest łańcuch", „Grzech jest

palnym żywiołem”, „Szatan jest tchórz” itd. Argument niekiedy

rozrasta się na całość „w ersetu” 18 i o ile w typie krótszym domi­

nuje metafora, o tyle tu spotykamy niemal wyłącznie porównanie.

Nawiasem można dodać, że jedyną chyba różnicą między nimi

w

Zdaniach

jest to, że metafora organizuje całość na ogół syn-

tetyczniej, porównanie jest nieco mniej ekonomiczne. Występuje

tu ciekawa tendencja: zawsze wysuwa się na czoło człon okre­

ślany, centralny, naw et gdy tytuł wskazuje na inny element

(Liczba gw iazd).

Nie jest to bez znaczenia dla uwypuklenia istoty

rzeczy:

P ra w d , w p iś m ie b o i y m , r ó w n ie j a k o g w i a z d w b łę k ic ie , I m l e p s z e m a c ie o c z y , t y m w ię c e j u jr z y c ie .

Kilkakrotnie „argum ent” jest wydzielony graficznie cudzy­

słowem, wtedy zostaje zaprzeczony przez tekst dalszy. To ostatnie

wprow adza nas

w

nowy krąg zagadnień: do jakiego stopnia można

mówić o budowie dramatycznej lub epickiej „zdań”? Zajmijmy

się najpierw, dramatyzacją.

17 W e d ł u g t e r m i n o l o g i i M ic k ie w icz a , który w ten s p o s ó b określ ał p o s z c z e g ó l n e „ z d a n ia ” i „ u w a g i ”; por. c y t o w a n y niżej list.

18 „ N a w a ła p o k u s r ó w n i e jako m o rsk a b u r z a ”, „ M ą d r o ść ś w ie c k a j e s t na k s zta łt b ł ę d n e g o o g n i k a ” itp.

(11)

Wielokrotnie w cyklu występują zdania w intonacji pytającej,

są to bądź pytania retoryczne — z takich właśnie zbudow ana jest

Trw oga sza ta n a , bądź też zupełnie wyraźnie dostrzega się dwie

osobowości: kogoś pytającego o”prawdę i kogoś odpowiadającego.

Wyraźnie też da się stwierdzić, że „pytający” nie jest tą samą

oscbą we wszystkich zdaniach — zbyt wielka jest różnica tonu

wypowiedzi Ź ró d eł a D zia ła n ia i cierpienia. Na ogół indagator

występuje w roli ucznia, niekiedy tylko próbuje wprowadzać

własne twierdzenia, a czasem nawet daje się uczuć jakiś ton p o ­

lemiczny (J a k i ża l — mimo braku cudzysłowu jest to rozmowa,

mówi o tym wyraźnie słowo „pow iadasz”). Wiele więcej o tej

osobie (trochę to metaforyczne — właściwie to legion cieni osób)

powiedzieć się już nie da. W dwu tylko wypadkach jest ona

określona bliżej: raz jest to astronom, raz — pacholę. Drugiego

rozmówcę, „mistrza”, określa właściwie cała zawartość intelek­

tualna cyklu, o jego osobie nie wiemy prawie nic. Tylko w zdaniu

drugim spotykamy k onfesję19, wszędzie indziej wyznacznikami tej

postaci jest częsty ton polemiczny, niekiedy mentorski i — oczy­

w iśc ie — fakt stawiania postulatów i dawania przestróg.

Zastanówmy się teraz nad typem tego, istniejącego nie­

wątpliwie dialogu. Ma on najczęściej za przedmiot coś znajdującego

się poza kręgiem oddziaływania obu „rozm ówców”. Nie zawsze

jednak tak jest, często jedna z postaci pyta o coś konkretnie jej

przydatnego (S k a r g a , D zia ła n ie i cierpienie). Je s t to już typ

dialogu połowicznie tylko abstrakcyjnego, gdyż kierunek jego jest

jakby „dośrodkowy”. Nikłe to jednak wszystko, a ż e . osoby są

skonstruowane niesłychanie ogólnie, nie da się powiedzieć o jakiejś

pełnej dramatyzacji, można jednak dostrzec wyraźnie kształtowanie

dyskusyjne.

O wiele mniej istotna jest dla nas sprawa techniki epickiej,

jej występowanie bowiem jest ilościowo nieznaczne. Jeżeli przyj­

miemy jako nieodzowny warunek epiki istnienie jakiejś zdarze-

niowości o charakterze czasowym następczym, to takie zorgani­

zowanie dostrzeżemy w kilku zaledwie zdaniach. Będą to więc:

19 Ż e p o s t a ć ta z o s t a ła u m y ś ln ie s t u s z o w a n a , ś w i a d c z y fakt , iż nie w e s z ły d o cyklu w s z y s t k i e n ie m a l z d a n i a o zakroju o s o b is t y m .

(12)

F ilo z o f i Bóg, em igrant, O sz u k a ń stw o , może jeszcze kilka innych,

gdzie też znajdziemy relikty takiego kształtowania. Nadają one

wierszowi charakter przypowieści, wszystkie są oczywiście roz­

budowanymi metaforami.

Z d a n io m nie obcy też jest i żywioł liryczny; wpływa on

zasadniczo przez metaforę kształtującą obraz, jak w pierwszym

dystychu S fe r y owoców:

M u si d r z e w o , a ż e b y r o z k w ita ć i r o d z ić ,

P o liś c ia c h j a k p o s z c z e b la c h na p o w i e t r z e w c h o d z ić .

Taki skrót obrazowy działa bardzo silnie; nie mniej suge­

stywny jest wypadek, gdy obraz jest dany wtórnie, przez wielką

„rozprężność” z grubsza tylko zaznaczonych realiów. Tak dziać

się będzie w O d d ych a n iu B o g a — ciekawe jest jednak, że te

właśnie utwory, gdzie żywioł czysto emocjonalny bierze górę,

stają jakby poza zasadniczą linią cyklu.

Z powyższych rozważań wypływa wniosek, że cechą naj­

bardziej zasadniczą Z d a ń i uw ag jest syntetyzm wypływający

nie tylko z olbrzymiego ciążenia do regulacji, symetryzacji czy

w ogóle harmonii, ale przede wszystkim z uczynienia całej sfery

„zdobniczej" sferą konstrukcyjną. Postaramy się teraz zobaczyć,

jak wygląda struktura „filozoficzna” całości20.

3

S trukturą filozoficzną nazwiemy tu zespół prawd, które

utwór chce nam przekazać, zasugerować. Oczywiście, od strony

funkcyjnej staje się on czynnikiem konstrukcyjnym pierwszorzęd­

nej wagi. Spróbujmy najpierw określić, jak ów system prawd jest

najogólniej wtopiony w dzieło.

Nie zawsze spotykamy się tu z przekazywaniem myśli

exp ressis ve rb is — zazwyczaj odbywa się to przez prezentację

20 N i e o m ó w i l i ś m y tu s p r a w w e rs y fik a cy jn y ch , nie dają b o w ie m c i e k a w s z y c h s p o s t r z e ż e ń . D la pe łni obrazu m o ż n a w s p o m n i e ć , że w s zy s tk ie „ z d a n ia ” układają s i ę w d y s t y c h y 1 3 - z g ł o s k o w e typu 7 - 6 . Raz tylko s p o ­ tyk a m y rymy w e w n ę t r z n e ( C za s d z ia ła n ia ), d o s y ć c z ę s t o t e ż w y s tęp u ją p o d z i a ł y p o z a ś r e d n i ó w k o w e , o k tórych funkcji m ó w i l i ś m y wyż ej.

(13)

„z d a n i a i u w a g i- Mi c k i e w i c z a

Wypadków szczegółowych, pewnych potrąceń etc. Naczelne jednak

zasady są podane jasno.

W

Zdaniach i uwagach

krzyżują

się

dwa

sposoby,

dwa powiązane zespoły przekaźników. Pierwszą grupę stanowić

będą „zdania” o zabarwieniu ogólno - orzekającym, drugą —

0 wyraźnym charakterze postulatywnym.

Z postulatu wynika

zawsze wtórny sąd ogólny.

Dopiero złączenie obu tych grup

da nam obraz na ogół jasny, może jedynie nie wszędzie p re ­

cyzyjny.

System filozoficzny Mickiewicza — to system typowo teocen-

tryczny. Bóg jest ukazany wyłącznie w tonie orzekającym; brak

postulatów zupełnie zresztą zrozumiały. Jest tu pewne zróżnico­

wanie: „Bóg sam w so b ie” i „w stosunku do św iata”, rz ecz y ­

wistości. W pierwszym przypadku nie mamy zbyt wiele rozważań,

wiemy, że jest to duch nadrzędny będący absolutnym dobrem,

wiecznością i pokojem. Inne atrybuty są tu mniej istotne, waż­

niejsza jest sprawa stosunku Boga do świata i ludzi. Klucz do

tego zagadnienia zawiera chyba zdanie

Różnice:

C ze m u j e s t p i e r ś a n ie ls k a w ię c e j B o g u d r o g a N i i p i e r ś , m u c h y ? B o w ię c e j b ie r z e w s ie b ie B o g a .

Bóg zwraca się więc do świata jako do części siebie samego,

wszystkie pierwiastki dobra stąd właśnie płyną. Bóg jest kośćcem

świata: czy nie gra tu jakieś dalekie potrącenie o teorię etnanacji?

Bóstwo to jakby idea, która wynosi byty, „o ile się w ciela”

Przecież moc Chrystusa płynie właśnie z „wzięcia w siebie” bóstwa

1 gdyby jakikolwiek człowiek mógł wziąć go tyleż samo, stałby

się mocarzem

( W arunek władzy).

Na przeciwległym biegunie bytu umieszczony jest szatan.

Nie jest on jednak tak jednolity: występują jakby dwie odrębne

postaci, pierwsza — to szatan jakby „niepoważny”, bez aureoli

grozy i potęgi. Takiego prezentują nam zdania

O co kłótnia?,

J a k i żal, Tłum,

po części

Trwoga szatana.

O wiele ciekawszym

zjawiskiem jest tendencja do tragizacji szatana. Nie było jej jeszcze

w fazie brulionowej, wydaje się, że się zjawiła dopiero przy jego

(tzn. brulionu)_końcu wraz ze zdaniem

N ieźle być śm ieszn ym ,

(14)

w redakcji ostatecznej. Przede wszystkim usunięto wszędzie okre­

ślenie „diabeł” na rzecz poważniejszego „szatan”. Dalej w N a d zie i

zmieniono: „gdyby trzymał się” na: „gdyby mógł chwycić” . Tam

było tylko pewne orzeczenie o istniejącym stanie, tu ukazana jest

niemożliwość nadziei. Wzmacnia jeszcze to następujące po tym

Z a p o m n ien ie się sza ta n a , gdzie ten zwraca się tylko do pewnych

atrybutów bożych, zapominając (nie mogąc przypuścić nawet)

o jednym z najważniejszych, miłosierdziu; stąd — rozpacz. Ten

tragizm wydobywają jeszcze mocniej zmiany w Je g o przeczu ciu —

wzmocniono kontrast przez wymianę „ciemno” na „dobrze” i przede

wszystkim usunięto deminutyw „rozumkując” na poważniejsze

„rozumowanie”.

Jeżeli wszystkie byty zawierają w sobie część Boga, to szatan

jest punktem, który tej cząstki został pozbawiony całkowicie.

Jest „za k a rę ” zostawiony „własnym siłom” . Nawiasem dodamy,

że postać szatana posiada i inną dwoistość: raz występuje we włas­

nym imieniu, kiedy indziej służy tylko hiperbolizacji ujęć, spraw

odnoszących się właściwie do człowieka (J a — 33).

Człowiek jest głównym punktem zainteresowania utworu.

Je s t on ujęty w skrzyżowaniu szeregu linii, z których centralną

stanowić będzie zagadnienie pasywności i aktywności.

Napotykamy tu dwie całkiem przeciwstawne grupy, sprawiające

na pierwszy rzut oka wrażenie sprzecznych: nawoływanie zarówno

do jednego jak i drugiego ekstremu. Pierwszy, pasywność, znaj­

duje się gdzieś blisko pokoju — sprawy bodaj czy nie najistot­

niejszej

dla

całokształtu

koncepcji.

Przypomnijmy

sobie, że

właśnie Schefflerowski pierwowzór P a x D o m in i miał stanowić

motto całości. Później jeszcze, ostateczne ustalenia kompozycji

cyklu odnosiły się właśnie do pozycji tego „w ersetu ”, który

ostatecznie znalazł się w punkcie centralnym. T en tylko dystych

ma na swoje usługi konfesję, przekazuje swą prawdę expressis

verbis, a naw et operuje pewną postulatywnością względem Boga!

Odwrotnością pokoju jest niepokój, czynnik ujemny, związany

z materią i brakiem Boga. Otóż grupa zdań nawołujących do

pokoju jest bardzo zbliżona w swym charakterze do zaleceń

bierności. T ak ą wymowę posiada chyba zdanre B łogosław ieni

(15)

„ztHNtA i Uwagi" M ickiewicza

i i i

cisi (12), a już r,a pewno służy temu konstrukcja paradoksu,

która polega na tym, że zawarte w wierszu działanie zdąża bądź

do

punktu

wyjściowego,

bądź wręcz

do samounicestwienia

(C nota, Cel stw o rzen ia ). Z drugiej strony jest niezwykle bogato

rozbudowana grupa zdań nawołujących do czynu. W stosunkach

z Bogiem pierwszy głos przypada zawsze człowiekowi: duch

woła — Bóg odpowiada, człowiek wzywa — Bóg przychodzi,

„ile się dusza wzruszy, tyle Boga wzruszy". Wiele zdań mówi

0 tym wyraźnie: N ic darm o, K ró lestw o B o że g w a łt cierpi,

M ądrość, D zia ła n ie i cierpienie, S ło w o i c z y n ,21

Zdawałoby się

więc, że jest w tym wszystkim jakaś

sprzeczność. Spróbujmy ją rozwiązać.

Pamiętając o pewnej „emanacyjności” Boga, zwróćmy uwagę,

że styka się on z tymi częściami bytu, które są jego własnymi

elementami. Równocześnie spójrzmy na ocenę osobowości ludz­

kiej. Jeden czynnik poznaliśmy, to jest „bóstw o”, ono powinno

dominować. Inne elementy są już czystą własnością człowieka.

Własność ta jest jednak określona przez Mickiewicza lapidarnie

1 niepochlebnie: jest to grzech (W ła sn o ść osobista). Z człowieka

wypływa zaś zło, które właśnie pogrąża jego samego. Ta więc

sfera „ruchu” na pewno nie jest pożądana. Pozostaje nam więc

„ruch m ądry”, który właśnie z pozoru ma wszelkie cechy bier­

ności, ruch su b specie a etern ita tis, płynący z inspiracji Boga.

Powiedziane jest jednak wielokrotnie, że

„Boga trzeba

ściągnąć”, w tym świetle „ruch” przed inspiracją Boga sp ro ­

wadzałby się właśnie do odrzucenia wszelkich spraw indywiduum,

„wyjścia z siebie”, uciszenia się. Tak więc „ruch” sprowadzałby

się ostatecznie do dwu czynności: pokoju i wyrzeczenia.

Czy to rozumowanie usuwa wszystkie trudności, bardzo

trudno określić. Faktem mimo wszystko pozostaje, że mamy do

czynienia z sądami sprzecznymi; próba pogodzenia ich płynie

z indukcji i będzie zawsze rzeczą wiotną.

21 T o z r e s z t ą o s t a t n ie m i m o s w e g o c h a i a k t c r u r e p r e z e n t a t y w n e g o m o ż e n a s u w a ć p e w n e z a s t r z e ż e n i a p r z ez s w ą p o z y c j ę w cyklu. M y „ w id z im ”, ż e je st t a k a tak , a le p o p r z e d n i e z d a n ie o ś m i e s z a w ł a ś n i e n a s z e z d o l n o ś c i p o z n a w c z e i na j e g o tle p o w a g a n a s t ę p n e g o s t w ie r d z e ­ nia za cz yna tr o ch ę o p a l i z o w a ć .

(16)

Innym kręgiem zagadnień otaczających człowieka jest

sp ra w a

jego stosunku do pierwiastka duchowego i materii. Rozwiązanie

tych spraw będzie zgodne z poprzednio zaznaczonymi problemami.

Określa je właściwie lakonicznie Rusztowanie-.

D u ch j e s t b u d o w lą , c ia ło j a k o r u s z to w a n ie : M u si b y ć r o z e b r a n e , g d y b u d o w la sta n ie .

W stosunku do trwałości obu tych czynników rozłożona

powinna być i troska człowieka: względem „budowli”, rzeczy

trwałej — jak największa, względem doczesnego „rusztowania”

— jak najmniejsza. Droga doczesna ma być drogą stopniowego

wyzuwania się z niej samej, drogą wyrzeczenia się i pokory. Ma się

realizować przez jak największe wcielanie Boga w człowieka

(B o że N a ro d zen ie, F igura nie zbaw i).

W związku z tym pozostaje stosunek do czasu. Jest on

traktowany z widoczną nieprzychylnością: „czas jest łańcuch”,

„czas jako pow róz”; określona też jego geneza: tworzy go niepokój,

co metaforycznie

można by zrozumieć jako czynnik nieboski.

W opozycji do czasu jest wieczność, będąca w pełni udziałem

Boga, ale osiągalna i dla człowieka, trzeba tylko wzbić się „nad

czas i m iejsce”.

W podobny sposób rozwiązywana jest sprawa mądrości

i nauki: tu przejawia poeta daleko idący antyracjonalizm, chociaż

pełna pochwała „przyrodzonych zdolności człowieka”22, S zk o ła

sce n ic zn ik ó w , nie weszła do cyklu. Mądrość nie utożsamia się

z nauką i wiedzą, te ostatnie są traktowane bardzo nieprzychylnie.

Jeśli już jednak konieczna jest wiedza i nauka, to niech ona

będzie jak najbardziej przepełniona duchem pokory, niech będzie

raczej „świadczeniem nauczycielowi”. Zresztą o wartości nauki

decyduje jej cel: mówi o tym wyraźnie N a u k a b ezb o żn y ch czy

O gnik.

Dosyć znaczną grupę „zdań” dotyczących człowieka tworzy

problem jego stosunku do innych ludzi. Tu też działają te same

zasady wymagające sprowadzenia wszystkiego do ingerencji pier­

wiastka Boskiego (Z go da ) i do wysublimowania się człowieka

(17)

W a ru n e k b ezpieczeństw a, W a ru n ek n ie ty k a ln o śc i), Z grupą tą

wiąże się wynikające z rozważań o człowieku zagadnienie narodu

i społeczeństwa: i tu dostrzeżemy te same tendencje.

Przede wszystkim musimy zauważyć wyraźną niechęć do

poczynań zbiorowych w imię potencji czysto ludzkich. Tak dzieje

się w utworze R a d a głupców , którego „pozytywem” jest D obra

rada, utwór o tyle znamienny, że Mickiewicz w redakcji osta­

tecznej usunął występujące tam osoby na rzecz abstraktów:

Pokora — Mądrość, co jeszcze zaostrzyło atak na zbiorowość

personalną. W ogóle jeśli metaforycznie zrozumiemy zdanie T łum

(bo taką chyba ma wymowę), to się okaże, że zbiorowisko, zespół

powstaje wskutek działania strachu: ludzie (szatan — to hiperbola)

boją się

samotności.

Ta tendencja znajdzie

skrajny

wyraz

w Je d n e j woli'.

J e d n e j w o li je d n e m u tr z e b a p r z e d s ię w z ię c iu : L e p s z y je d e n w ó d z g łu p i n i i m ą d r y c h d z ie s ię c iu 23.

Jako postulaty pozytywne stawia Mickiewicz „cichość” (N a ród

cichy), zaufanie i oparcie się na Bogu (Ź ródła, N ie u fn o ść ) oraz

danie wiary „pomazańcom” zsyłanym przez niebo.

W pewnej opozycji do koncepcji tworzących (brutalizując

nieco) z człowieka coś w rodzaju manekina, pustej foremki do

nalewania tego czy owego ( S k ą d w ojna, K a ra B o ża , G rzech ),

pozostaje

tendencja wynosząca

człowieka.

Rozwija

się

ona

najpierw przez

postulat

indywidualnego

związku

z

Bogiem

(Środek, B o że N a rodzenie), później coraz bardziej usamodzielnia

się. To już będzie R o zm o w a , gdzie i Bóg, i duch „obadwa równo

niezgłębieni”,

U rząd,

w

którym człowiek jest niższy tylko

w stosunku do Boga, P om aga ć B ogu, i wreszcie koronujący

wszystko „w erset”, który zamyka właściwie cykl:

S a m B ó g b e z w i e d z y n a s z e j n ie m o ż e n a s r z u c ić , A ch o ć rz u c i, g d y z e c h c e m , m u s i d o n a s w ró c ić .

( M a je s t a t d u s z n a s z y c h )

23 T r z e b a pr zyzn ać, ż e najs krajniejs ze s f o r m u ł o w a n i a d o t y c z ą c e tej k w e s t ii nie w e s z ł y d o cyklu. B yły o n e w p r o s t o b r a ź li w e ( O b ie r z e m

sobie w o d za . ., L u d u w sz e c h w ła d n y ...). W Ogóle M i c k i e w i c z w publikacji

s w y c h p ó ź n i e j s z y c h w i e r s z y n i e c h ętn y ch „ z e s p o ł o w i ” ( n a j c z ę ś c i e j e m ig r a ­ cyjn em u ) by ł b a rd zo w s t r z e m i ę ź l i w y .

(18)

Tak by wyglądały zasadnicze rysy „struktury filozoficznej”

Zdań i uwag.

Poza naszymi rozważaniami pozostała garść „wer­

s e tó w ” omawiających sprawy chyba mniej zasadnicze, jak dokład­

niejsze dystynkcje twórczej roli cierpienia i pokus

(Krzyw da

czasem przyda się, Pokusa),

strukturę szatana

(O co kłótnia?,

Trwoga szatana, C zem u kłam ie, Upór

etc.), zagadnienie nagrody

lub kary za życie (

K ierunek, D wa światy),

przyrodzonych niejako

tendencji złych do złego

( Uwaga chromego, Różnica, Król i kat)

i liczne sporadycznie występujące zdania jak

Stopnie prawd, A tom ,

Liczba gwiazd, H istoria i profetia

etc. etc.

Centralnym punktem zainteresowania jest człowiek widziany

eschatologicznie w relacji do Boga i św iata24. Jego dążeniem ma

być B ó g — pokój, wieczność i radość. Na drodze do celu pomoże

mu pokora, cierpienie, wyrzeczenie, prawda i rezygnacja z własnej

ludzkiej pseudo-mądrości. Trzeba przyznać, że we wszystkim tym

wiele jest kwietyzmu.

Oczywiście, koncepcje te nie są własnym tworem poety:

zostały przejęte ze wzoru, ściśle mówiąc z Schefflera (od którego

przejął też „sprzeczności”: aktywność i pasywność), jednak on

sam akceptował wszystkie myśli, łącząc je i przetapiając na

szlachetną polszczyznę.

4

Najtrudniejszą stroną problematyki

Zdań i uwag,

stroną

najciemniejszą i najniewdzięczniejszą jest sprawa kompozycji cyklu

jako całości. Sytuację w znakomity sposób utrudnia liczba gnomów,

z których niejeden przynosi kilka aspektów i możliwości trakto­

wania. Czy w ogóle należy szukać tu jakiejś myśli kompozycyjnej?

Czy układ nie jest całkowicie przypadkowy? To są wszystko

pytania, na które trudno dać pewną i przekonywającą odpowiedź.

Przypuszczał istnienie celowego układu Pigoń,35 nie określił go

jednak bliżej.

24 C i e k a w e j e s t ba rd zo , ż e s z a ta n z o s t a ł ujęty w ł a ś c i w i e tylko w s t o s u n k u d o B o g a ; j e g o p o w ią z a n i a z lu d źm i s ą b a rd zo nikłe: „Zło" p r z e c ie ż „ p o c h o d z i z c z ł o w i e k a ” i b e z i n g e re n c ji z ł e g o du ch a. Sk utk ie m t e g o j e s t o n m o ż e m niej o r g a n i c z n i e z łą c z o n y z c a ł o ś c i ą cyklu.

(19)

Rozpatrzmy się najpierw w zespole towarzyszących temu

zagadnieniu okoliczności.

Są właściwie trzy zbiory, które mogą nas tu zainteresować,

tzn.

Ballady i romanse, S o n ety

(odeskie) i

S o n e ty krym skie.

Pierwszy utwór został już właściwie zbadany dostatecznie26:

ustalono, że istnieją tam pewne wiersze „graniczne” wydzielające

poszczególne części, w ramach których układ jest dość swobodny.

W sposób mniej zdecydowany możemy wyrokować o

Sonetach,

gdzie najogólniej stwierdzono podział na dwie grupy, bardziej

„ziemskich” i bardziej „idealnych”27.

Sprawa nie jest też chyba zakończona w stosunku do

Sonetów k ry m sk ic h

, gdzie poważnie mogą być brane w rachubę

tylko trzy koncepcje: W. Folkierskiego, J. Kleinera i Cz. Zgo-

rzelskiego28. Każda z nich rozwiązuje zagadnienie inaczej, bądź

przez zobaczenie czynnika łączącego w strukturze „krajobrazowej”,

bądź w ewolucji duchowej, bądź najogólniej biorąc w pewnej

regularności kompozycyjnej, zbliżającej zbiór do układu sonetowego.

Nie naszym zadaniem jest rozstrzyganie o słuszności której­

kolwiek z tych teorii, dla nas ważne jest jedynie, że zagadnienia

te są aktualne i mogą przynieść ciekawe rozwiązania. Jeśli

możliwa jest myśl kompozycyjna w innych zespołach utworów

jednorodnych, to istnienie podobnej sytuacji i w naszym przy­

padku nabiera cech prawdopodobieństwa.

W istocie, już okoliczności towarzyszące wydaniu utworu

nasuwają pewne przesłanki. Najbardziej zewnętrznym przejawem

troski o kompozycję cyklu był list wysłany, jak ustalił Pigoń,

z początkiem września 1836 roku do Eustachego Januszkiewicza:

26 A. C h o r O w i C z O W a , Z e s ta d ió w n a d a r tg z m tm a B a lla d i ro m a n só w .« „Pam. Lit.’’, 1923, s. 88 - 90; z o b . r ó w n i e ż J. K l e i n e r , M ic k ie w ic z , w y d . 2, Lublin 1948, 1, s. 3 1 3 - 3 1 7 i Cz. Z g o r z e 1 s k i,

O p ie r w szy c h balladach M ic k ie w icza , „Pam. L it .”, 1948, S. 148.

27 Cz. Z g o r z e l s k i , O son etach o d e sk ic k M ic k ie w ic z a , „R o c zn ik i H u m a n i s t y c z n e ”, t. IV, z. 1, s. 1 4 3 — 166. P raca w p r o w a d z a z r e s z t ą d o ­ k ła d n iejs ze r o z r ó ż n ie n ie . 28 Wł. F o l k i e r s k i , S o n e t p o ls k i, Bibl. N aród ., s e r ia I, nr 82, s. 81; J. K 1 e i n e r, op. c i t , t. 1, s. 548 - 551; Cz. Z g o r z e l s k i , P ie lg r z y m w k ra in ie d o s ta tk ó w i k r a s y , „T y g o d n ik P o w s z e c h n y ”, 1946, nr

39

.

(20)

„...Posyłam maksymy dla zbudowania ciebie

1 tomiku

Ostrzegam, że w erset P a x D o m in i ma być drugi z porządku

i iść po wersecie R z e c z za n ied b a n a

,

a zaś werset pod tytułem

R e s z ta pra w d ma być ostatni.29...”

Dowodzi to żywego zainteresowania układem, który przecież

— pamiętajmy — został w stosunku do autografu bardzo zmie­

niony. Te zmiany oraz selekcja wielu zdań nasuwają nieodparcie

myśl o istnieniu jakiejś celowości układu. Jakiej? Spróbujmy

najpierw określić, jakie gnomy pozostały poza cyklem. Przede

wszystkim rzuca się w oczy opuszczenie znacznej części zdań

dłuższych, cztero- i sześciowierszy.

Na 36 nie włączonych do

cyklu mamy dwa sześciowiersze (w cyklu jeden) i siedemnaście

czterowierszy (w cyklu

czternaście). To jednak nie tłumaczy

wszystkiego, tak jak nie można wytłumaczyć słabością artystyczną

opuszczonych gnomów: są one niekiedy świetne.

Jest rzeczą oczywistą, że nie

włączono pewnych zdań

dublujących już poruszone tematy (E goista), ale i tu natrafiamy

na pewne trudności. Dlaczego np. nie włączono świetnego zdania

0 pracy (B łą d z i, k to pracą tylko i p rze m y słe m pnie s ię ..).

Tłumaczenie, że działała tu tylko niechęć do zaprzeczenia na­

bytym umiejętnościom człowieka, na wiele się nie przyda: w cyklu

jest dosyć wierszy przekazujących tę myśl dosyć jasno (M ądrość

1 u m iejętn o ść , Rozprawa)-, może chodziło o zbyt wyraźną sprze­

czność z M ą d ro ścią ?

Może jednak działa (tu i gdzie indziej)

w jakimś stopniu niechęć do sformułowań skrajnych. To byłoby

najprawdopodobniejsze w odniesieniu do zdań traktujących o zbio­

rowości, ale cała sprawa mimo wszystko nie jest pewna.

Nie weszły do cyklu utwory o nazbyt dużej konfesyjności:

przypomnijmy sobie, że tego waloru udzielił poeta tylko central­

nemu zdaniu w cyklu30, tu pozostały najbardziej „prywatne”

(J e ś li m a s z się do dzieła..., L u d u w s z e c h w ła d n y ..). To zupełnie

zrozumiałe: utwór miał zawierać wyłącznie prawdy ogólne, wy­

znania leżały poza jego obrębem.

29 Wyd. Naród., t. XV., s 154.

30 Mimo użycia pierwszej osoby i w innym zdaniu,

W aru n ek w ła d z y ,

nie ma tu żadnej konfesji, tryb warunkowy sprawia, że w tej

sytuacji może się znaleźć każdy.

(21)

Drugą ważną grupę stanowią te wszystkie zdania, które mogą

potrącać o konkretną sytuację polityczną; zresztą nawoływały one

do akcji i to akcji zbrojnej, co stałoby w rażącej sprzeczności

z wieloma sformułowaniami cyklu.

Najciekawsza jest ostatnia grupa: zostały odrzucone prawie

wszystkie te zdania, które zakrawały na dowcip, z lekka żarto­

bliwe. Został w cyklu tylko jeden

F ilo zo f i Bóg emigrant.

T e n ­

dencja ta staje się jeszcze widoczniejsza po zbadaniu wariantów,

tak np.

A to m

miał jeszcze dwie wersje znakomite i na pewno

lepsze od redakcji ostatecznej, bladej i niejasnej, ale poważniejszej81.

Już ta selekcja wskazuje na dbałość o zachowanie odpowiedniej

„czystości” zbioru.

Ze wszystkich tych rozważań nasuwa się

wniosek, że zdania nie są rozrzucone luźno.

Wystarczy zresztą

wziąć książkę do ręki, aby się przekonać, że pewne gnomy są ze

sobą złączone bliżej. Zajmiemy się teraz sposobami łączenia po­

szczególnych „zdań”. Najciekawszym chyba wypadkiem jest zja­

wisko, gdy gnom o nieoznaczonym lub nieokreślonym podmiocie

logicznym, nie stanowiący sam przez się jakiejś prawdy, rozszerza

inne zdanie przez poddanie się jego strukturze logicznej. Sytuacja

wtedy oczywiście się komplikuje, gdyż nie ma żadnej pewności,

czy przypuszczalny związek rzeczywiście istnieje. Stwarza to pewną

aurę tajemniczości. Z tym sposobem wiązania spotykamy się już

na samym początku cyklu: jest to układ

R ze c z zaniedbana

—•

Pax Domini.

Pierwszy stwierdza niezbędność „jednej rzeczy”, ale nie

określa jej bliżej i gdy następny „w erset” wyniesie tak wysoko

pokój, wprost podświadomie narzuci się perceptorowi wrażenie,

że to pokój jest tą nieokreśloną a niezbędną rzeczą. Podobną

31 P rzy ta cza m y tu o b ie te w e r s j e , g d y ż m i m o o g ł o s z e n i a ich pr zez Wł. M i c k i e w i c z a w „ P r z e g lą d z ie W a r s z a w s k i m ”, 1922 (111 334 -33 5) , i p rzez prof. P ig o n ia są o n e n iem al n ie zn a n e — nie u w zg lę d n iło - ich np. w c a l e w y d a n ie n a r o d o w e:

Ś w ia t j e t t ty lk o ato m em , lec z d o sy ć a to m a , A b y z a p r ó s z y ć b ystre oko astro n o m a .

( Ś w ia t j e s t ty lk o a to m e m ,) le c z o ślep i sn a d n ie N a jb y s tr z e js z e g o m ęd rca , g d y mu w oko w p a d n ie .

(22)

sytuację wytwarza „w ers et” W iec zn a rzeczp o sp o lita następujący

po „zdaniu” N a ró d cich y.

Innym zupełnie typem wiązania „zdań” jest łączenie ich na

podstawie budowy (oczywiście przy wsparciu o temat). Wyraźnym

przypadkiem będzie złączenie: C nota, Próba.

Drugi zaczyna się

od tego, na czym skończył pierwszy, na jakimś „wniosku osta­

tecznym” i dochodzi do tego, od czego wyszedł tamten — do

„w a ru n k u ”, „sytuacji wyjściowej”, oczywiście na zupełnie innej

płaszczyźnie: tamten był przecież jakby „negatywem ”, ten czymś

w rodzaju „pozytyw u”. Łącznie można tu dojrzeć układ chiazmowy.

Układ paralelny znajdzie też swe odbicie w łączeniu „w ersetów ”.

Będzie to R u c h g łu p i i R u c h m ąd ry.

Oba pozostają do siebie

w sytuacji pozytywu i n e g a ty w u 32, a zarazem ukształtowane są

paralelnie. Sytuacja pozytywu i negatywu występuje zresztą równie

często i bez więzi strukturalnej (R a d a głupców , D obra rada).

W ogóle najważniejszym systemem związków międzygno-

micznych, to te, w których występuje ten sam temat przy zmie­

nionym aspekcie. Następujące „zdanie” może wyjaśniać „mechanikę”

stwierdzeń pierwszego (T rw o g a sza ta n a , D laczego kła m ie), wy­

prow adzać postulat, uogólniać, zwężać lub rozszerzać. Nie są to

wszakże jedyne w ystępujące w „zdaniach” związki. Możemy w y­

odrębnić jeszcze dwa, w których nie spostrzeżemy łączności te­

matycznej czy problemowej, a jednak pewne powiązania są nie­

wątpliwe.

Pierwszy — to związek na zasadzie występujących

w „zdaniu” postaci.

T ak będzie ukształtowana grupa wersetów

51-55 ( N a d z ie ja — J a k i żał), łącząca w sobie dwie sprzeczne

tendencje: „tragizacji” i ośmieszenia szatana.

Drugi sposób wią­

zania jest jeszcze luźniejszy: polega on na asocjacjach czysto

„realiowych”, skojarzeniach skądinąd zupełnie nieuzasadnionych.

Skłonni bylibyśmy widzieć tego rodzaju stosunki między zdaniem

O g n ik a Is k ry . Były one w autografie rozdzielone i złączono

32 A u t o g r a f tych w i e r s z y n ie d o c h o w a ł s i ę , m im o to m o ż n a s t w i e r ­ d z ić z p e w n o ś c i ą , ż e z m ie n i o n o ich układ: j ed en z nich je s t u k s z t a łt o w a n y n a w z ó r d r u g i e g o , p o n i e w a ż z a ś z o s t a ł o d n a l e z i o n y tylko o r y g in a ł RucAu

m ą d re g o , n a le ż y p r z y p u s z c z a ć , ż e on w ł a ś n i e by ł p i e r w o t n y i da ł im puls

(23)

je dopiero później.

Być może podobna sytuacja istnieje między

K rólestw o B oże gw ałt cierpi i N a d z ie ją (asocjacja: „ściągać” —

„sznur” ?).

Wszystkie te wymienione sposoby wiązania występują naj­

częściej luźno.

Ale nie zawsze; łącząc się tworzą w niektórych

miejscach „system nawiązań”, skupiających w pewną mniej lub

więcej organiczną całość kilka lub więcej „zdań”.

Nie możemy,

niestety, przeanalizować całości pod tym kątem — zabrałoby to

ogromną ilość miejsca — ale postaramy się uczynić to na fragmencie

dla zilustrowania.

Zaczynamy od „w ersetu ” 10, W ła sn o ść j e s t

n ęd zą , w którym osobą działającą jest szatan.

Wszystko obraca

się w sferze paradoksu, który objaśni dopiero „w erset” 15. Szatan

w każdym razie jest i jest nędzarzem. Następne zdanie przenosi

nas już w inną sferę, tu jest już „duch”. Daleko pobrzmiewa

możliwość asocjacji: przecież właśnie ciało stanowi „w łasność”

człowieka na ziemi. Przejdzie to „rusztowanie” konkretną „ziemię”

w zdaniu następnym, to już precyzuje, chodzi o człowieka w p ro ­

wadzonego w pewną określoną sytuację, jest nią niepokój, walka

o „kawał ziemi”.

Już tytuł stwierdził, że „Błogosławieni cisi”;

tę myśl rozwija postulat „zostań cichym”, a „możesz posięść całą

ziemię”. Następne zdanie, 13, zbliża się do tej myśli: „wzbij się

nad czas i miejsce”, możesz dojść do wieczności. W obu zdaniach

mamy tę samą postać działającą, człowieka, podobieństwa kompo­

zycyjne oraz pewne przedłużenie myśli. Teraz następny w erset —

C zło w iek w ieczn o ścią — łączy się już tytułem z poprzednim

(Droga do w ieczności) i podobieństwem sytuacji. T u już wkracza

Bóg, na razie jako postać bierna, lecz już następne „zdanie” pod­

chwyci zaznaczony stosunek człowieka i Boga i sprecyzuje go

„na korzyść” ostatniego; tu już jest on aktywny. Następne zdanie,

złączone tematycznie z poprzednim, objaśnia je, tłumaczy jego

„mechanikę”: trwa i tu nadal stosunek Boga, i człowieka. Każdy

zabiera z Boga, „ile chce”. Na ewentualne pytanie: „ile je s t? ” —

odpowiada następny werset: niezmierzoność. T u już jest sam Bóg,

przeszliśmy od jednego ekstremu do drugiego, od skrajnej nędzy

szatana poprzez ducha, człowieka aż do pełni możliwości, Istoty

najwyższej. Trzeba dodać, że nie podaliśmy in e x te n so całego

(24)

systemu uwarunkowań wzajemnych, nawet w tak niewielkiej partii

byłoby to zbyt długie i nużące.

Mamy już jedną przesłankę, „system naw iązań”, nie obejmuje

on jednak całości i nie tworzy konsekwentnie rozwijającego się

systemu.

_________

Można by najogólniej wyznaczyć trzy fazy kształtowania się

koncepcji cyklu. Pierwszą z nich będzie „etap brulionowy”, którego

nigdy niestety nie poznamy w pełni, zaginęła bowiem część naj­

ważniejsza, początek. Strata połowy ostatniej karty jest już o wiele

mniej dotkliwa.

Druga faza — to okres czystopisu, ustalający już w zasadzie

dobór i rozmieszczenie całości.

T rz ecią— będą zmiany dokonane w owym cytowanym już liście.

Ustaliły one koncepcję najbardziej zewnętrzną, najwidoczniejszą;

stworzyły początek wysuwając rzecz najważniejszą,

Pax Domini,

na miejsce najbardziej widoczne i wyznaczyły dalsze głębokie per­

spektywy poza cykl, umieszczając w kluczowym punkcie (zakoń­

czeniu) zdanie łączące prawdy znane z tymi, których mędrzec

„odkryć nie może nikomu”.

Co zachowało się na „swoim” miejscu przez wszystkie

trzy fazy? Przede wszystkim garść różnych zdań, przeważnie

w dalszych częściach cyklu; te nie mówią nam nic. Najpraw­

dopodobniej jednak na tym samym miejscu zachował się zespół

zdań od 11 do 36. Nie możemy tego stwierdzić na pewno, to jest

właśnie część, której autograf zaginął, ale: (1) jest to zwarta grupa,

dla której nie znajdziemy a n i j e d n e g o brulionu w dalszych

częściach autografu, mieścił się więc zapewne na pierwszej karcie33;

(2) następne gnomy aż do 56 nie wykazują większych odchyleń

od kolejności autografu, dalej panuje pod tym względem wielka

swoboda; mamy prawo przypuszczać, że podobne stosunki pano­

wały w najbliższej styczności.

O co chodzi? można z dużym prawdopodobieństwem przy­

puszczać, że te gnomy, które „przetrw ały” na tych samych

miej-33 P i g o ń u s ta lił p r z e c ię t n ą i lo ś ć z d a ń na st r o n ie na 16. T o by się m n i t j w i ę c e j p o k r y w a ło .

Cytaty

Powiązane dokumenty

1 u.s.g., w razie powtarzającego się naruszenia przez radę gminy Konsty­ tucji lub ustaw Sejm na wniosek Prezesa Rady Ministrów może w drodze uchwały rozwiązać radę

do postępowania dyscyplinarnego w trybie zw ykłym oraz zlecić uzupełnienie dochodzenia... w spraw ie postępowania dyscyplinar­ nego przeciwko adwokatom i

Adwokat jest w swej pracy samodzielny i niezależny, dlatego też nie może nim być urzędnik, sędzia lub osoba pozostająca w stosunku pracy z innym

Pisze tak: „dopiero więc z rozważań dziejów powszechnych po ­ winno wynikać, że wszystko odbyło się w nich rozumnie, że były one rozumnym, koniecznym pochodem ducha

W sytuacji, kiedy ktoś lub coś Cię w Internecie zaniepokoi lub wystraszy, koniecznie opowiedz o tym rodzicom lub innej zaufanej osobie dorosłej.. Nie ufaj osobom poznanym

Wstêpna ocena trafnoœci polskiej wersji kwestionariusza MINI-Kid (Mini International Neuropsychiatric Interview for children and adolescents).. Preliminary evaluation of

Wszyscy badani z grupy „Najlepszej Piątki” uznali to zadania za łatwe, natomiast 5 osób z „Najsłabszej Szóstki” uznało stopień trudności tego zadania jako średni,

20 Of course, Norwid drew information on Emperor Hadrian and Rome under his rule from ancient works, which had already been discussed in the literature of the subject at that