• Nie Znaleziono Wyników

Węzły europejskiej pamięci

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Węzły europejskiej pamięci"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

W a rs z a w a

Zdzisław

Najder

W ę z ł y

europej ski ej

pamięci

Z d z is ł a w N a jd e r А С

Profesor nauk h um anistycznych, historyk literatury, filozof, politolog, publicysta. Badacz życia i tw ó rczości Jo sep h a C on rad a-K o rzen io w sk ie g o.

W 19 76 zało żył Polskie P oro zu m ie­ nie N iepodległościow e. D yrek to r R ozgłośni Polskiej R ad ia W o ln a Eu ro pa ( 1 9 8 2 -19 8 7 ) , w 1983 skazany zaocznie na śmierć. P rzew o d n iczą cy K o m itetu O byw atelskiego (1 9 9 0 - 1 9 9 2 ) . Prezes Polskiego T o w a rz ystw a C on rad o w sk iego (od 1993)· Prezes K lub u W eim arskiego (od 2 0 0 4 ). C zło n ek R a d y M u z eu m II W o jn y Ś w iato w ej i R ad y O śro d k a Stu d ió w W sch o d n ich .

(2)

i Pierre N o r a , P o u r une histoire au second

degré, „ L e Débat", nr 122, listo p a d -g ru -

dzień, 20 0 2 .

Sło d ka m oja europejska ojczyzno,

M otyl, siadając na twoich kwiatach, plam i skrzydła krw ią

(Czesław M iłosz, Ziem ia, 1949) C zy istnieje europejska pamięć zbiorowa? A jeśli tak, to w jakiej p o­ staci? Czy możemy wymienić wspólne europejskie miejsca pamięci? N a początek warto przypomnieć, że „pamięć zbiorowa" to w isto­ cie oksymoron. Pamiętać cokolwiek, w podstawowym sensie tego wyrazu, może jedynie poszczególna osoba. Zbiorowo odczuwany „za­ pach” jest tylko uogólnieniem; podobnie zbiorowo słyszane „dźwięki" (chociaż można je określać fizykalnie); władza pamięci zaś jest na pewno bardziej zróżnicowana niż indywidualne zmysły powonienia czy słuchu. Aby wytworzyć świadomość „zbiorowości", ponadjednost- kowości aktu pamięciowego, musimy jego treść nazwać i przekazać, używając określonego języka, określonej siatki pojęciowej. Pamięć zbio­ rowa powstaje więc dopiero w procesie komunikowania się. Jest arte­ faktem, wytworem kultury, a nie „czystej" empirii. Pierwszy opisał jej działanie Maurice Halbwachs w L a memoire collective (1939, wydanie polskie Społeczne ramy pamięci, 1969); w Polsce od lat zajmuje się tym zjawiskiem profesor Barbara Szacka (ostatnio Czas przeszły, pamięć, mit, 2006).

Odróżniając „historię" jako zbiór w rozmaitym stopniu spraw­ dzalnych twierdzeń o różnego typu faktach od „pamięci zbiorowej" o tych faktach (czyli zbiorowych wyobrażeń, które często bardzo się różnią od faktów empirycznych; Pierre N ora nazwał je „historią dru­ giego stopnia" 1), musimy zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze: w życiu codziennym mamy przeważnie do czynienia nie z przywo­ ływaniem samych faktów, ale właśnie z pamięcią zbiorową o nich, z wyobrażeniami, mitami (np. popularne wyobrażenia ukazują bitwę pod Grunwaldem jak o zderzenie „Niem ców" z Koroną i Wielkim Księstwem Litewskim ; tymczasem w rzeczywistej bitwie, stoczonej 10 lipca 1410 roku, złożone z etnicznych Polaków chorągwie walczy­ ły po obu stronach, Królestwa i Zakonu.) Po drugie; obowiązkiem historyków i zadaniem ludzi kultury w ogóle jest przyglądanie się dy­ stansowi, powstającemu żywiołowo między faktami a wyobrażeniami o nich. By użyć przykładu maksymalnie nieideologicznego; francuscy hodowcy owiec od lat walczą, p er fa s et ne/as, z próbami reintroduk- cji niedźwiedzia w Pirenejach, ich zdaniem bowiem niedźwiedzie są śmiertelnym zagrożeniem dla trzód. Statystyki wykazują jednak,

(3)

222 Zdzisław Najder

2 Etienne François, H agen S ch u lze (red.), Deutsche Erinnerungsorte,1 . 1 - 3 , M ü n ch en 2 0 0 1; M o ritz C saky, D ie M eh r-

deutigkeit von Gedächtnis und Erinnerung", w : G e o r g K reis (red.), Erinnern und

Verarbeiten,Basel 2 0 0 4 .

3 K ornelia K oń czal, Bliskie spotkania z historią drugiego stopnia,w : A n d rzej Szp o ciń sk i (red.), Pamięć zbiorowa ja k o czynnik integracji i źródło konfliktów, W arsza w a 20 0 9 , s. 213.

Że psy pasterskie zabijają regularnie zacznie więcej owiec, niż mogłyby to zrobić niedźwiedzie.

Terminem najczęściej używanym w piśmiennictwie dotyczącym pamięci zbiorowej są „miejsca pamięci J skutecznie puszczone w obieg przez Pierrea Norę. Był on pomysłodawcą i redaktorem siedmiotomo- wego zbioru studiów Lieux de memoire (1984-1992), dokumentujących historię pamiętaną Francji. W jego ślady, choć nieco innymi tropami i posługując się trochę odmienną terminologią, poszli m.in. historycy Niemiec Etienne François i Hagen Schulze, piszący o Erinnerungsorte, oraz Austriak Moritz Csâky, używający terminu Gedacbtnisorte2.

Jak słusznie pisze Kornelia Kończal, N ora zmieniał z biegiem czasu swoją koncepcję, a zjego z licznych wypowiedzi „trudno wyłowić jasną i zwięzłą definicję kluczowej kategorii” ?. Lieu u N ory to mniej więcej tyle co „jednostka znacząca", niekoniecznie w sensie topograficznym. Umieszczenie przez niego w jednym szeregu, w tym samym zbiorze haseł, imion własnych (nazw geograficznych, ja k Reims) oraz nazw czynności i ich wytworów (gastronomie) nie wydaje mi się zręczne.

Zam iast wieloznacznych „miejsc” proponuję więc używać terminu „węzły pamięci” - zarówno w niniejszym szkicu, ja k i w projekcie Pol­

ska niepodległa: węzły pamięci zbiorowej, którego realizacji podjęło się

Muzeum H istorii Polski. Jest bardziej oczywiście metaforyczny, a za­ razem semantycznie konkretniejszy. Odnosi się do takich nazw, imion lub dat, które wiążą ze sobą ciągi skojarzeń i odniesień historycznych łączące się w całe zespoły przedmiotów pamiętania i wspominania. M ożna sobie te zespoły wyobrażać i przedstawiać graficznie jako sie­ ci; to jest także najzręczniejsza dla nich nazwa. Zakres znaczenia ter­ minu „miejsce pamięci” wchodzi w całości do zakresu terminu „węzeł pamięci", tj. wszystkie miejsca pamięci są zarazem węzłami pamięci; ale, ja k sądzę, nie odwrotnie. N ie wydaje mi się naturalne zaliczanie do miejsc pamięci takich nazw, jak„niepodległość" albo „pieczątka Rządu Narodowego”.

Myślę, że proponowana tu terminologia lepiej nadaje się do uchwy­ cenia faktu, iż pamięci zbiorowe są różne: Lwów i Lviv to te same miejsca na mapie, ale należące do rozmaitych sieci wspomnieniowych; tak samo Breslau, Wrocław, Vratislav. Przykład w nauce klasyczny to Pressburg i Bratysława, dla nas jeszcze lepszym jest Królewiec, Königsberg, Kaliningrad. Sam o zjawisko jest semantycznie normalne i z przesuwaniem granic niewiele ma wspólnego: te same słowa, nawet jeżeli mają te same fizyczne desygnaty, różnią się konotacjami, znaczą

(4)

2 2 3

w tym samym języku naturalnym co innego, zależnie od kontekstu. Cóż dopiero, kiedy z jednego języka przechodzimy na inny: konotacje „tego samego” W ilna/Vilniusa są bardzo odmienne. W istocie mamy więc do czynienia z kulturową wielością sieci znaczeniowych, które są łączone (i splątywane) przez węzły, na kształt linii kolejowych.

Jakie potrzeby psychologiczne i społeczne zaspokaja rozkwit pa­ mięci zbiorowej, lawinowo narastający w Europie w ciągu ubiegłego półwiecza? (Przejawia się to w ogromnej liczbie książek i filmów - od­ noszących się do przeszłości jeszcze pamiętanej albo ju ż wspomina­ nej - oraz w refleksji teoretycznej nad materią i procesami pamiętania i wspominania). Bodźcem najlepiej udokumentowanym jest świado­ mość przemijania i nieodwracalnej zmiany: chcemy jak na kliszach fotograficznych (które same stają się dziś przedmiotem ju ż nieużywa­ nym, ale wspominanym) utrwalić coś, co znamy, a co znika. Taki był motyw powstania sławnego francuskiego zbioru N ory: uświadomie­ nie sobie, że dotychczasowa, zanurzona w tradycji Francja przestaje istnieć.

Świadomość przemijania może pobudzać prostą chęć dokumen­ tacji, utrwalenia tego, co było, a ju ż być przestaje. A le dokumentacja jest ja k chowanie do szuflady kwitów i rękopisów (teraz całe te kate­ gorie dokumentów wychodzą Z użycia...). Czym ś innym jest wspo­ minanie, moim zdaniem najistotniejszy przejaw pamięci zbiorowej. Wspominamy, aby utrwalić - i aby ponownie przeżyć przeszłość wspólnie. W literaturze polskiej pomnikiem wspominania-zapisywa- nia-przeżywania-utrwalania tego, co minione, pomnikiem kulturowej walki z przemijaniem jest Pan Tadeusz. Poemat otwarty, przetkany i zakończony fragmentami wypowiadanymi przez zbiorowy podmiot liryczny („my”); forma ta jest charakterystyczna dla naszej literatury i w poezji polskiej od czasów Reja, a szczególnie uderzająco od K o ­ chanowskiego, występuje częściej niż we francuskiej czy angielskiej. W owym procesie odtwarzania czasu bezpowrotnie minionego powstaje nowa wspólnota, wyobrażona — z tymi, których ju ż nie ma, i doświadczana - z tymi, którzy razem pamiętają i wspominają.

Paradygmatem takiej sytuacji socjopsychologicznej są dla mnie polskie obyczaje zaduszkowe, owe miliony ludzi spotykających się na cmentarzach i przy rodzinnych stołach. Podróżują w tym celu często setki kilometrów i w rezultacie ocierają się o świat rzeczy ostatecz­ nych, o eschatologię. Przeżycia jednostkowe splatają się ze zbioro­ wymi. Okazujemy publicznie, że oto wspominamy i upamiętniamy;

(5)

224 Zdzisław Najder

4 Flag s o f O u r F ath ers, L ette rs fr o m Iw o

J i m a (oba z 2 0 0 6 ).

każdy z nas wspomina co innego i inaczej - a zarazem jest świadom, że uczestniczy we wspominaniu poświadczanym publicznie przez set­ ki tysięcy. Istotą tego obyczaju, tej postaci wspominania je st bezinte­ resowność. Idąc na groby bliskich czy dalekich, odwiedzając miejsca pochówku członków rodziny albo kwatery poległych na cmentarzach wojskowych czy m ogiły powstańców sprzed półtora wieku, niczego nie załatwiamy, żadnego praktycznego celu nie osiągamy. Czujem y natomiast bliskość innych ludzkich istnień, dawnych i obecnych, zna­ nych ja k właśni rodzice lub nigdy nie znanych. To jest pewnie naj­ powszechniejsze społecznie przeżycie w duchu chrześcijańskim, a za­ razem laickie okno na sprawy ostateczne.

Powtarzam: bezinteresowność jest najcenniejszym składnikiem pa­ mięci zbiorowej. N ie znaczy to bynajmniej, że jest składnikiem koniecz­ nym lub powszechną regułą. Zbiorowe pamiętanie/wspominanie może być używane do celów zupełnie praktycznych. Wspominanie staje się wypominaniem, hasłem mobilizującym jedną zbiorowość przeciw innej zbiorowości czy człowiekowi, podnietą do zemsty i grabieży. Niedawne polskie spory o „politykę historyczną" pokazują, że łatwo używać prze­ szłości jako argumentu w bieżących rozgrywkach politycznych, w walce o władzę lub wpływy ekonomiczne.

Lecz nie o taką nakręcaną w praktycznym celu pamięć mi chodzi. Bezinteresowne zanurzenie się w przeszłości sprawia, że dawni wrogowie patrzą na swoje przeżycia ja k na coś wspólnego; równoczesne uczestnic­ two w walkach pod Verdun czy Monte Cassino, pamięć o jednoczesnym narażaniu własnego życia i doświadczaniu śmierci kolegów staje się czynnikiem wytwarzającym świadomość wspólnego człowieczeństwa, wspólnej ludzkiej doli. W idzim y to podczas spotkań - nieczęstych, to prawda, ale tym bardziej wzruszających - weteranów, kombatantów przeciwnych stron. Takie spotkanie się w przeżyciu doli człowieczej po­ kazał ju ż Homer, opisując Achillesa i Priama, którzy płaczą, obejmując się: zabójca Hektora i jego stary ojciec. Łzy matek poległych wojowni­ ków są tak samo słone, świadomość straty tak samo gorzka. I całkiem współcześnie pojawia się ten motyw równoległości wspominanych prze­ żyć dawnych wrogów, jak w dwu filmach Clinta Eastwooda o Ameryka­ nach i Japończykach, walczących na śmierć i życie na Pacyfiku; tutaj łuk ludzkiej więzi między nimi stworzył reżyser4.

Homer był wyjątkowo bezstronny w opisywaniu walczących stron, ale również inni autorzy wielkich poematów rycerskich, jak Wolfram von Eschenbach w Parsifalu czy Torquato Tasso w Jerozolimie wyzwolonej,

(6)

225

5 C z y E u ro p a istn ieje ?,„G a z e ta W y b o r ­ cza”, ii v i n 20 0 7.

ukazywali możność poczuwania się do wspólnego człowieczeństwa na­ wet przez śmiertelnych przeciwników.

Bez cienia wątpliwości zaliczamy ich, wraz z wieloma innymi twór­ cami, do wspólnej spuścizny europejskiej. M ówim y i piszemy o niej bez wahania, zdaje się ona istnieć niejako sama dla siebie, bez względu na uczestników. Czy natomiast istnieje europejska pamięć zbiorowa, któ­ ra byłaby formą wspólnej świadomości? C zy potrafimy wskazać wspól­ ne europejskie miejsca pamięci? Pierre N ora, zagadnięty o to parę lat temu, wypowiedział się sceptycznie. N ie ma „europejskich miejsc pa­ mięci, bo nie ma europejskich obywateli”; ani „europejskiego patrioty­ zmu”, dodał5. Oto charakterystyczne dla wielu debat błędne koło: nie ma europejskiej tożsamości, bo nie ma obywateli Europy; nie może być obywateli Europy, bo Europejczycy nie czują się jednością. Negatywne odpowiedzi na pytanie o wspólność wpisane są ju ż w treść zadawanych pytań. Dorzuca się zwykle szyderczo: a kto zechce umierać za Unię Europejską? Ależ ona jest do życia, nie do umierania. I nikt (na razie przynajmniej) takiego wyboru nam nie podsuwa. C zy ktoś chce umie­ rać za N A T O ? Chyba nikt, a jednak żołnierze państw członkowskich Przym ierza Północnoatlantyckiego giną prawie codziennie. M imo to żadne państwo jeszcze z N A T O nie wystąpiło, a chętne czekają w ko­ lejce. A przecież więcej wspólnych interesów czysto praktycznych - nie mówiąc o zapleczu kulturowym - łączy nas w ramach Unii Europej­ skiej niż w ramach Sojuszu!

Z am iast więc wyobrażać sobie idealne, modelowe węzły, które łączyłyby ze sobą całą europejską sieć pamięci zbiorowej, lepiej przyj­ rzeć się rzeczywistości. Jestem przekonany, że Ateny, Rzym i Paryż to miejsca/węzły powszechniej kojarzone z europejskością niż wymie­ nione przez Norę jako jedyne wspólne miejsca (ale „żałoby”): Verdun i Auschw itz. Skądinąd Verdun dla Fina, Auschwitz dla Portugalczyka niewiele znaczą...

W kilku krajach - między innym w Polsce, na Litwie i Ukrainie - wysuwa się twierdzenia, że na ich właśnie obszarze znajduje się geo­ graficzny środek kontynentu. Jednak, pomijając nawet przestrzenną asymetrię, wynikającą z ogromu europejskiej (w tym sensie) Rosji, nie ma i nigdy nie było jednolitego wewnętrznego oglądu Europy. N ie może więc istnieć wspólna pamięć. Poszukiwanie, postulowanie jej istnienia jest jak pytanie o wspólną europejską kołysankę, o wspólny europejski język. Europejskość ma zawsze konkretny kształt kulturo­ wy. Europa widziana z Krakowa wygląda — musi wyglądać - inaczej

(7)

226 Zdzisław Najder

6 L u d w ig W ittgen stein , Philosophische

U ntersuch ungen [19 4 5 ], cz. 1, t. 67.

niż z perspektywy Paryża, Lizbony, Aten, Londynu, Rzym u, Genewy. Europejskość z czym innym kojarzy się Grekom , z czym innym H isz ­ panom, z czym innym Łotyszom . Jeszcze inaczej wygląda w oczach wieśniaków norweskich, hiszpańskich czy słoweńskich. Różne miasta i różne nazwy są dla nich węzłami łączącymi sieci „europejskich” sko­ jarzeń. I żadna z tych sieci nie jest tą jedną „prawdziwą”. Jednakże -

i to jest rzeczy istota - są do siebie podobne i tworzą wielką całość na zasadzie tego, co w swoich Philosophische Untersuchungen Ludwig Wittgenstein nazwał Familienähnlichkeiten, podobieństwami rodzin- nymiö. I jest to - wbrew eurosceptykom - podobieństwo potężne i kształtujące. Żaden historyk kultury ani historyk społeczeństwa o tym nie wątpi.

To prawda, że europejskość to domena elit. N ie ma się czego wsty­ dzić: wszystkie poczucia tożsamości w używających pisma cywiliza­ cjach wywodzą się z myśli i działań elit. I węzły pamięci zbiorowej róż­ nią się w zależności nie tylko od regionu, ale od stopnia uczestnictwa w tym, co nazywamy tradycyjnie kulturą wysoką. Zapewne, statystycz­ nie biorąc, więcej współczesnych słuchaczy sądzi, że wie coś o muzy­ ce, ponieważ słuchało M ikea Jaggera albo Robbiego Williamsa, a nie dlatego, że słucha Bacha; i więcej ludzi kojarzy Paryż z Montmartreem niż z Sainte-Chapelle. Ale poza stwierdzeniami dotyczącymi socjologii smaku nic ważnego dla historii i teorii kultury z tego nie wynika.

Tożsamości wspólnotowe, czyli zbiorowe dyspozycje do określo­ nych zachowań w określonych okolicznościach, powstawały w ramach tego, co za Ferdynandem Braudelem nazywamy longue durée, długim trwaniem. Ale w wieku X X nastąpiło w Europie (zresztą nie tylko) gwałtowne przyspieszenie, okresami bardzo brutalne, potem niebywa­ le łagodne w objawach. Uległy zmianie podstawowe reguły określające wzajemne stosunki sąsiadujących narodów. I wielu - wydaje się czasem, że wśród polityków nawet większość - nie potrafi się w tym połapać.

Pamięć zbiorowa i oparte na niej poczucie wspólnej tożsamości koncentrowały się na treściach, których chciano bronić przed inny­ mi - albo które innym chciano narzucać. Przytłaczająca większość dotychczasowych miejsc pamięci w Europie nie łączyła różnych zbio­ rowości, lecz pełniła funkcje skupiające osobno i do wewnątrz. Bo też wyraźna większość była mniej lub bardziej ściśle związana ze stoso­ waniem siły. Uznawane miejsca pamięci i osoby, z którymi utożsamia­ ły się społeczności, przeważnie odgrywały rolę haseł spajających jedną wspólnotę w zderzeniu lub konkurencji z drugą. N ie były węzłami

(8)

227

czy węzełkami w sieci, która miała łęczyc kogoś więcej niż tylko pod­ danych danej korony, obywateli danej republiki, żołnierzy armii wal­ czącej w obronie ojczyzny - albo łupiącej sąsiadów. Jak pisał Antoni Słonimski w przededniu drugiej wojny światowej, odnosiły się do tożsamości „opartych na bagnecie”. Pokolenie później dla Zbigniewa Herberta ukazywały narodowy „związek”:

objawia się on w bladości w nagłym czerwienieniu w ryku i wyrzucaniu rąk i wiem że może zaprowadzić do pospiesznie wykopanego dołu.

Taka militaryzacja pamięci zbiorowej była, i w dużym stopniu nadal jest, typowa dla Francuzów, Polaków, Rosjan. A le ju ż nie dla Szwajcarów czy Duńczyków; ani dla Szwedów: byli niegdyś postra­ chem Europy, ale wielcy królowie-wojownicy, ja k Karol X Gustaw czy Karol X II, stali się postaciami bardzo odległymi. Niem cy do pamięci o wojnach odnoszą się z ogromną i starannie uzasadnianą podejrzli­ wością. I może oni najwyraźniej - chociaż za sprawą szczególnej, sa- mokrytycznej perspektywy - uświadamiają sobie ten iście koperni- kański przełom, którego świadkiem było pokolenie pamiętające ledwo minioną drugą wojnę światową.

Oto 18 kwietnia 1951 roku rządy sześciu państwjednoczącej się Eu ­ ropy podpisały układ ustanawiający W spólnotę Węgla i Stali. Od tej chwili wojna między nimi stała się fizycznie niemożliwa. Osiągnięto punkt zwrotny w dziejach naszego kontynentu. Projekt Ojców Zało - życielijedności europejskiej, wypracowany pod wpływem doświadczeń drugiej wojny światowej, był w istocie przedsięwzięciem politycznym. Europejska W spólnota Gospodarcza nie stanowiła celu, ale środek do celu. W ielkim dziełem Jeana Monneta było znalezienie materialnego narzędzia realizacji projektu. A pierwszym zabiegiem stało się właśnie uwspólnotowienie środków niezbędnych do prowadzenia wojny. Od tej chwili żaden żandarm żadnemu dziecku w integrującej się części Europy nie mógł nakazać, w jakim języku ma się modlić czy śpiewać. Przypominam ten kopernikański moment, ponieważ narzę­ dzie - rozwinięte we W spólny Rynek - okazało się tak gigantycznym sukcesem, że z biegiem lat przesłoniło w świadomości mieszkańców kontynentu cel, którym jest zorganizowanie pokojowego współżycia

(9)

228 Zdzisław Najder

narodów Europy i umożliwienie im swobodnego rozwoju. I kiedy za­ dajemy sobie pytania o wspólne dziedzictwo europejskie i zbiorową, europejską pamięć, nazbyt często zapominamy, że „wspólność” dzisiaj realizowana jest w zasadniczo odmiennych warunkach niż wspólność wyobrażana sto lat temu. Przeciwnicy integracji straszą zatratą po­ szczególnych tożsamości; ale rozbrojenie pamięci zbiorowej, a dokład­ niej mówiąc: zmniejszenie roli składników wojenno-przemocowych, nie oznacza przecież wyrzekania się różnic ani rezygnacji z niepodległości.

Przypisywana Monnetowi wypowiedź, że gdyby po raz drugi przy­ stępował do realizacji projektu europejskiego, zacząłby od kultury, jest zapewne apokryficzna. W sensie kulturowym Europy tworzyć nie trze­ ba: trzeba ją sobie uświadamiać i poznawać. Dokonaniem Monneta ra­ zem z Schumanem, de Gasperim i Spaakiem było stworzenie kulturom możliwości funkcjonowania - bez wojny.

Poczucie przynależności i wspólnoty, zakorzenione w pamięci zbiorowej, zrodziło się na gruncie zachowań kształtowanych przez kulturę. Węzłami splatających nas razem siatek pamięci są nie tylko takie miejsca jak Ateny, Rzym, Paryż czy Weimar, ale i takie typo­ we dla Europy pojęcia jak podmiot i przedmiot poznania oraz takie struktury rozumienia rzeczywistości ja k tragizm. A także dzieła sztu­ ki i ich twórcy.

Prawie cała literatura europejska (z wyjątkiem, przede wszystkim, średniowiecznej łaciny) powstała w językach narodowych; ale wszyst­ ko, co w niej cenniejsze, przekracza wymiar lokalny. Sofokles, Dante, Cervantes, Shakespeare, Goethe, Schiller, Byron, Balzac, Dickens, Conrad, Mann, Camus to twórcy, bez których znajomości trudno zro­ zumieć jakąkolwiek literaturę naszego kontynentu. Ponadnarodowy sens muzyki, rzeźby i malarstwa jest jeszcze bardziej oczywisty: ar­ tyści działają czasem w wąskich kręgach, ale prądy, w których ramach funkcjonuje ich wyobraźnia, nie dają się „narodowo” zaszufladkować. Jedna z najpiękniejszych rzeźb romańskiego średniowiecza,„chrześci­ jański jeździec” (albo „król”) w Bambergu, opisywana przez nacjona­ listycznych historyków jako dzieło znamienne dla niemieckości, oka­ zała się bliską krewną figur z fasady katedry w R eim s... G otyk jest nie tylko stylem łączącym całą Europę (poza wschodnią), ale też stylem wyłącznie europejskim.

M asy skorzystały na europejskim projekcie więcej niż elity - to widać gołym okiem. A le ten projekt był i pozostaje na poziomie sym­ fonii Beethovena, a nie przeboju gwiazdy hard rocka. Jego złożoność

(10)

i absolutna w historii nowość czynią go trudnym do zrozumienia dla niejednego posła do krajowego parlamentu. Dlatego obowiązkiem elit intelektualnych i kulturowych jest ten projekt wyjaśniać i uczuciowo przybliżać.

Czy kultury,,wysokiej" nie rozmyją fale „demokratycznej" m asów­ ki? Poważni twórcy nie zostaną zadeptani przez globalnych czcicieli łatwizny? „O, nie skończona dziejów jeszcze praca” - napisał półtora wieku temu znakomity Europejczyk N orwid. I nadal ma rację. 229 W ę z ł y e u r o p e j s k i e j p a m i ę c i

Cytaty

Powiązane dokumenty

"Wagon pamięci", którym podróżuje grupa młodych osób ma przypomnieć Polakom o wydarzeniach, które zdecydowały o wolności..

Będzie się ona skupiać przede wszystkim na studium przypadku, jakim jest kultura Morza Południowego.. Teorie pamięci pełnią tu funkcję narzędzia

Trzy lata później potwierdzono tę wolę mocą ustawy z dnia 2 lipca 1947 roku, w której stwierdza się: „Tereny byłego hitlerowskiego obozu na Majdanku wraz z wszelkimi

• Stefan Jackowski „Topologia 1” Pomocnik studenta, Zintegrowane notatki do wykładu na Wydziale MIM UW, 2013. • Krzysztof Pawałowski, „Wielomiany Jonesa wezłów i

W wyniku doboru wymiennika ciepła co , otrzymujemy strumień wody sieciowej i temperaturę wody za wymiennikiem ciepła:. Msco=0,5736 kg/s; Tpco=46,3 °C

Miarodajny strumień wody sieciowej do doboru zaworu regulacyjnego p/V jest obliczeniowy strumień wody sieciowej, najczęściej przyjmowany jako suma. strumieni wody sieciowej

Liczba węzłów mieszkaniowych w obu pionach Liczba jednocześnie działających węzłów w pionie Przyjęto liczbę jednocześnie pracujących węzłów Przepływ w przewodzie

Aby uporządkować zaistniały definicyjny nieład, proponuję, aby dla jasności przekazu i klaryfikacji metodologii badań przyjąć następującą definicję bazującą