• Nie Znaleziono Wyników

Bracia czescy – kalwiniści – ewangelicy reformowani : problem terminologii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bracia czescy – kalwiniści – ewangelicy reformowani : problem terminologii"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Jolanta Dworzaczkowa

Bracia czescy – kalwiniści –

ewangelicy reformowani : problem

terminologii

Biblioteka 9 (18), 143-148

(2)

JO LA N TA DW ORZACZKOW A

Bracia czescy - kalwiniści

ewangelicy reformowani.

Problem terminologii

Braćm i czeskimi nazw ała się grupa husytów, któ ra w 1457 roku oderw ała się od oficjalnego Kościoła utrakwistyczncgo. W 1467 roku ich pierwsi biskupi zostali wyświęceni przez waldensów i ta k powstała. Jed n o ta Braci Czeskich lub Je d n o ta Braterska,, U nitas F ratru m Bohem orum (rzadziej Bołiem icorum ), czy bardziej uroczyście „eonfessionis Bohemicae”. Nie nazwa­ li siebie husytam i, choć byli świadomi swoich korzeni i wielką czcią otaczali pamięć Husa. W XVI wieku sporadycznie pojaw ia się nazwa „waldensi”, k tó rą w końcu uznali za nieprawidłow ą - nie utożsam iali się z waldensami.

Zapowiadało się, że będzie to plebejska sekta, odrzucająca porządek poli­ tyczny i społeczny, jakich nie brakowało w średniowieczu. Byli to przeważnie chłopi i rzemieślnicy, zajm ujący się upraw ą roli i w ytwarzaniem przedm iotów niezbędnych do życia. Potępiali sprawowanie władzy, przelew krwi, korzy­ stanie z cudzej pracy, wszelki luksus i rozrywki. W ierni byli poddani su­ rowej dyscyplinie, mieli prowadzić życie skrom ne i pracowite. Od początku XVI wieku zaczęły następować zmiany. Do Jcdnoty przyjm owano zamożnych mieszczan, a nawet szlachtę, rozluźniając w związku z tym rygory obyczajo­ we. W ydłużała się lista zajęć dozwolonych dobrem u chrześcijaninowi, łącznie

(pod pewnym i w arunkam i), ze sprawowaniem urzędów i służbą wojskową. W 1548 roku bracia czescy zostali wygnani z dóbr królewskich w Czechach i w trzech kilkusetosobowych grupach przeszli przez W ielkopolskę, udając się do P rus Książęcych, gdzie książę Albrecht, udzielił im schronienia. W śród pol­ skiej szlachty i m agnatów nie brakowało takich, którzy chętnie by ich zatrzy­ mali w swoich dobrach, ale król Zygmunt A ugust stanowczo tego zakazał. W brew twierdzeniom , jakie m ożna spotkać w dawniejszej literaturze, nie m a

(3)

1 4 4 Jo la n ta D w orzaczkow a

mowy o czeskim osadnictwie wr tym okresie, nawet czeskie początki Leszna okazały się mitem . Z pewnością niektórzy Czesi pozostawali, zwłaszcza w m ia­ steczkach należących do m agnatów, ale były to jednostki lub drobne grupki. Niemniej stali się znani i ich duchowni, którzy wędrowali pomiędzy Prusam i a Morawami, zaczęli pozyskiwać zwolenników i zakładać zbory. W 1557 roku władze Jednoty m ianowały m inistra w Ostrorogu Jerzego Izraela seniorem, a więc uzyskał upraw nienia biskupa. W ten sposób pow stała trzecia obok cze­ skiej i morawskiej, polska prowincja Jednoty Braci Czeskich.

Bardzo tru d n o jest w ytłum aczyć, ja k do tego doszło. B racia w prawdzie odstąpili od pierw otnych zasad na tyle, aby mogli przyjm ować ludzi z wyż­ szych w arstw społecznych, ale to nie w yjaśnia, dlaczego ich w yznanie stało się atrak cy jn e dla polskiej szlachty w dobie O drodzenia i to w łaśnie wr W iel- kopolsce. N atom iast zrozum iałe jest z jakich powodów nie udało się zjedno­ czenie braci z m ałopolskim i zwolennikami Reform acji (tzw. u n ia koźmińska 1555 roku ro zp ad ła się po kilku latach). Może nie jedynym , ale bardzo ważnym czynnikiem było to, że głównym celem różnowierczej szlachty wr tym czasie było utw orzenie państwowego K ościoła z królem na czele. Ze stro ny duchownych w ładz Jed n o ty spotkało się to z zupełnym brakiem zro­ zum ienia. B racia byli przystosow ani do roli m niejszości wyznaniowej, nie zależało im n a m asowym pozyskiw aniu zwolenników i nie mieli zam iaru przejm ow ać s tru k tu r utw orzonych przez Kościół katolicki.

Dla historyków od daw na było jasne, dlaczego m ałopolscy reform atorzy zerwali unię z braćm i. M arek W ajsblum pisał: „Bracia czescy w XVI wieku byli grupą szczątkową, o statnim odblaskiem komunizmu taboryckiego. Ich organizacja życia, rygoryzm obyczajowy - wszystko to wyraz rezygnacji z akcji społecznej czy politycznej, typowe sekciarstwo, dobrowolne odejście ze św iata. Reformacji polskiej obca była społeczna ideologia braci, m iała przed sobą doniosłe znaczenie społeczne i rozległe perspektyw y polityczne"1.

„Komunizm taborycki” to oczyw ista przesada, ale poza tym historyk, k tóry opierał się n a spraw ozdaniach z rozmów m iędzy braćm i a m ałopolana- mi, m iał prawro ta k to zrozumieć. Tym czasem w W ielkopolsce pow staw ały zbory, których skład społeczny wcale nie różnił się od m ałopolskich. N aj­ większa różnica w ynikała z - niewielkiej zresztą - liczby chłopów i miesz­ czan. B racia pozyskali niewielu mieszczan, niem al wcale chłopów, przede wszystkim szlachtę, a nawet kilku ludzi o pozycji m agnackiej. Zapewne pro­ wadzili trochę inny try b życia niż ich katoliccy współbracia, ale utrzymywali z nimi norm alne stosunki rodzinne i towarzyskie, nie mieli najmniejszego za­ m iaru „odchodzić od świata'" i nie uchylali się od udziału w życiu publicznym,

1 M. W ajsblum , W yznaniow e oblicze p ro testa n tyzm u polskiego i 'jego oblicze społeczne, w: P a m ię tn ik zjazdu naukowego im . ./. Kochanowskiego, K raków 1931, s. 89.

(4)

piastowali urzędy, posłowali na sejm y Co praw da główny dobrodziej braci, Jakub Ostroróg był pozbawiony ambicji politycznych, ale nie m ożna tego po­ wiedzieć o Rafale Leszczyńskim, który był jednym z najbardziej aktywnych działaczy, zaangażowanych w walkę o egzekucję praw i kościół narodowy. Jako staro sta radziejowski opiekował się niewielkim Kościołem kalwińskim n a K u­ jawach, utrzym yw ał żywe kontakty z Prusam i Książęcymi, gdzie pow stał pań­ stwowy Kościół luterański. Do Jednoty przystąpił dosyć późno i w przywileju dla zboru w Lesznie w 1580 roku napisał tak: „między ta k wielością różnych nauk nie upatrzyłem szczerszej, porządniejszej, stalszej, pobożniejszej, w przy­ kładzie i nauce uczciwszej, a Kościołowi dawnemu chrześcijańskiemu równej, jako między bracią konfesji waldenskiej, k tó ra między Czechy przed okrucień­ stwem a tyraństw em antychrystow ym i ślepym światem ta iła się”2. Jeśli nawet nie on osobiście sformułował to tym i słowami, ale jego kapelan, Jan Rokyta, z pewnością było to zgodne z jego przekonaniami.

Polska Je d n o ta m iała w najlepszym okresie tj. w latach 80-tych X V Iw ieku trzydzieści kilka do czterdziestu zborów (w sumie m ożna do końca stulecia doliczyć się pięćdziesięciu, ale nie wszystkie istniały równocześnie). Nie było ani jednego czeskiego, lecz pięć czy sześć niemieckich, pozostałe polskie. N atom iast pierwsza kadra duchowieństwa skład ała się w większości z Cze­ chów. Stopniowo zastępowali ich już spolonizowani synowie i rodowici Polacy. W wielu rodzinach funkcja m inistra przechodziła z ojca na syna przez parę lub kilka pokoleń. Czeskiego pochodzenia byli np. Turnowscy i Rybińscy, pol­ skiego Chodowieccy. Naczelną w ładzą Jednoty była tzw. „wąska rad a”, k tóra zbierała się n a Morawach. Polscy „starsi” jeździli ta m w m iarę możliwości, a czterech dostąpiło godności przewodniczącego rady, którego tytułow ano bi- skupem-sędzią. W tym grem ium rozstrzygano wiele spraw polskich. Trwało to aż do wybuchu pow stania czeskiego w 1618 roku.

W W ielkopolsce zorganizował się kościół ewangelicko-augsburski, p od­ czas gdy zbory luterańskie w Pru sach Królewskich były autonom iczne. W M ałopolsce i n a Litwie zwolennicy reformacji przyjęli kalwinizm. Nazy­ wali się po p rostu ewangelikami, a gdy chodziło o zaznaczenie odrębności od innych w yznań kalwinami. Form a „kalwiniści używ ana obecnie w ystępuje rzadko. Kościół był „Kościołem Reform owanym ”.

Było oczywiste, że te podziały osłabiają ruch reformacyjny. W 1570 roku za­ w arta została tzw. Zgoda Sandomierska między braćmi czeskimi, wielkopolskimi luteran am i oraz kalw inistam i M ałopolski i Litwy. Nie doszło do przyjęcia wspólnej konfesji, ale w szystkie trz y strony uznały w zajem nie sw oją pra- wowierność, obiecały nie zwalczać się i nie polemizować. U stanow iono to,

2 A rchiw um Państw ow e w P oznaniu. A k ta b raci czeskich n r 49: S. K arw ow ski, K ronika

(5)

1 4 6 Jo la n ta D w orzaczkow a

co nazyw a się w spólnotą am bony i o łtarza. K ażdy m inister m ógł prowa­ dzić nabożeństw o, kazania i udzielać sakram entów w kościołach wszystkich trzech w yznań, pozostaw iono tak ie różnice wT obrzędach, które były uzna­ wane za mniej ważne.

L uteran ie przyjęli tę ugodę z dużym i oporam i i po pew nym czasie od niej odstąpili. N ato m iast trw a ła ona pom iędzy kalw inistam i a braćm i cze­ skimi i to powoduje pew ne trudności, jakie d a ły o sobie znać np. przy spo­ rządzaniu indeksów do Aktów synodów różnowierczych, w ydanych przez M. Sipayłło. Jeśli szlachcic z rodziny o trad y cjach kalwińskich sprow adził do swego zboru m in istra braci czeskich, skąd m am y wiedzieć, za kogo się właściwie uważał. Poza granicam i W ielkopolski sy tu acja byw ała skom pli­ kowana. B racia czescy niejednokrotnie bywali polskim i kaznodziejam i w to ­ ruńskich i podtoruńskicli parafiach, form alnie luterańskich, m iasto T oruń co najm niej do „potopu szwedzkiego” sum iennie przestrzegało zasad „Zgody”, której nigdy nie podpisało. Było to możliwe, gdyż w tych czasach elita m ieszczańska sk ła d a ła się przew ażnie z k ry p to lub całkiem jaw nych kalwi- nistów. A więc ci m inistrow ie pracowali w zborach luterańskich, prawowier­ ni lu teran ie oskarżali ich o kalwinizm, a oni pozostaw ali braćm i czeskimi. S tarsi Jed n o ty wydawali im różne polecenia, wzywali n a synody itp.

Nazwa „bracia czescy” była w Polsce od samego początku niewygodna, zbyt wyraźnie sugerowała, że chodzi o cudzoziemców. Nieraz więc próbow a­ no ją omijać. M iasteczko O stroróg było do 1636 roku siedzibą seniorów, ale w księgach miejskich mowa jest w yłącznie o „kościele ewangelickim”, księ­ żach ewangelickich, szpitalu ewangelickim. P rzym iotnik „czeski” nie został użyty ani razu. Jest to zrozum iałe - Czesi ta m nie mieszkali, a tru d n o byłoby tłum aczyć polskiemu szewcowi czy krawcowi, że jest b ratem czeskim. Z kolei zbór poznański był potocznie nazyw any „kalwińskim”, gdyż i tam nie było Czechów, a znaczącą grupę wiernych stanowili Szkoci, których nie sposób było nazywać braćm i czeskimi. W rezultacie w niektórych, całkiem poważnych pracach historycznych m ożna przeczytać, że w Poznaniu istnia­ ły trzy zbory: luterański, kalwiński i braci czeskich. Zbory były oczywiście dwa, n a W zgórzu św. Wojciecha: kościół i klasztor karm elitów zajm uje do­ kładnie teren, n a którym znajdow ał się kompleks zabudow ań braci czeskich, luterański wznosił się na pagórku, gdzie obecnie stoi pom nik Arm ii Poznań (Nb. zburzenie tych zborów przez m otłoch w 1614 bywa cytowane w litera­ turze, jako przykład m etod stosowanych przez kontrreform ację. Niewiado­ mo, dlaczego w K alendarium poznańskim M. Rezlera pod t ą d a tą widnieje tylko zniszczenie zboru luterańskiego. Członkowie Jed noty czasem nazywali siebie „ewangelikami w yznania czeskiego”. Bardzo trafne określenie, gdyż w tedy wszystko było jasne: w Rzeczypospolitej istnieją trz y Kościoły ewan­ gelickie: w yznania augsburskiego, helweckiego (reformowanego) i czeskiego.

(6)

Tym czasem proces kalwinizacji Jed n o ty postępow ał w m iarę, ja k p o ja ­ w iały się kolejne pokolenia duchownych kształconych w Genewie, Bazylei, H eidelbergu, a nieco później n a uczelniach niderlandzkich. W 1627 roku do Jed n o ty w stąp iła g arstka kalw inistów kujawskich. W latach trzydzie­ stych X V II wieku spraw a zjednoczenia z kalw inistam i M ałopolski i Litw y b yła już daleko posunięta. W spólnym przedsięwzięciem było w ydanie Biblii

Gdańskiej w 1632 roku, następnie kancjonału, a n a koniec wspólnej agendy

(opracow ana w latach 1633/34, d ru k 1637). Nie usun ęła ona wszystkich różnic w organizacji i liturgii, ale um ożliw iała bardzo ścisłą w spółpracę. Zwlekano jed n a k z ustaleniem wspólnego w yznania wiary. N iektóre roz­ bieżności d o ktry naln e nie były łatw e do przezwyciężenia, ale w chodziły w grę również inne czynniki. Pierw szy to obecność czeskich em igrantów, którzy znaleźli się w W ielkopolsce po u p adk u pow stania. Je d n o ta cze- sko-m orawska zachow ała n a w ygnaniu odrębność organizacyjną, p o siadała zbory w Lesznie i Skokach, a przez pewien czas w Kobylinie. Czesi rozum ie­ li konieczność zjednoczenia, ale chcieli, aby zachować ja k najw ięcej z tra d y ­ cji Jednoty. Może jeszcze w ażniejsza b y ła spraw a stosunków z luteranam i. Polska Je d n o ta stale p odkreślała, że uzn aje Zgodę Sandom ierską i n a tej podstaw ie gotowa jest do porozum ienia. S tało się to zupełnie nierealne, gdyż w czasie w ojny trzydziestoletniej n ap ły n ę ła m asa Niemców, którzy byli w ierni „niezmienionem u w yznaniu augsburskiem u” i o żadnych kom­ prom isach słyszeć nie chcieli. G dy z polecenia W ładysław a IV m iało się odbyć Colloquium C h aritativ u m , dyskusja m iedzy katolikam i a różnowier- cami, zwierzchnicy polskiej Jed n o ty do ostatniej chwili starali się, aby wy­ łonić je d n ą delegację ewangelicką. Jed n ak luteranie nie w yrazili zgody. Do T orunia osobno pojechali luteranie, osobno bracia czescy wraz z ewange­ likami M ałopolski i W K Litewskiego. Skoro b yła w spólna delegacja, bez­ w zględną koniecznością było przedstaw ienie w spólnego w yznania wiary. Tzw. „D eklaracja toru ń sk a” ogłoszona została, już w czasie trw an ia Collo­ quium , 1 w rześnia 1645 roku; w niewielkim sto pniu różniła się od helwec- kiej. Zrozum iałe, że senior Jednoty, J a n B y tn er w ystępuje w Toruniu jako „superatten dens Ecclesiarum R eform atorum M aioris Poloniae”3 przyw oły­ wanie tu Braci Czeskich nie m iałoby sensu. Postylla, k tó rą w krótce zacznie pisać, będzie ułożona „podług starodaw nego po rządku w Kościołach ewan­ gelickich w W ielkiej Polszczę”.

Można by przyjąć, że sprawa jest zakończona. W Rzeczypospolitej istniały d o tą d trz y prowincje Kościoła Ewangelicko-Reformowanego: wielkopolska, m ałopolska i litewska, całkowicie autonom iczne, a więc zapew ne drobne różnice, np. w kom petencjach seniorów czy ry tu ale udzielania komunii.

(7)

1 4 8 Jo la n ta D w orzaczkow a

Czeska Je d n o ta p rze stała istnieć po „potopie”. Niewielu Czechów p ozosta­ ło w Polsce, a ci, którzy rozproszyli się po różnych krajach musieli p o d p o ­ rządkować się miejscowym Kościołom. O sta tn i biskup, Ja n Am os Kom eński zm arł w A m sterdam ie w 1670 roku.

Niemniej nazw a „Jed n o ta” nie zanikła. P ojaw ia się zależnie od sytuacji, czy też osobistego stosunku do trady cji. Nie oznacza już w yznania religij­ nego lecz organizację kościelną. Uczestnicy synodu w M ielęcinie w 1662 roku p o d p isu ją listy do ks. Jerzego legnickiego: „seniores et conseniores ec- clesiarum refo rm ataru m M aioris Poloniae”. Ale „coetus C hristi Lesnensis Confessionis Bohem icae” wzniósł kościół św. J a n a 4.

W pierwszej połowie X V III wieku odbyło się kilka w spólnych synodów z luteranam i. Daw id Cassius podpisuje się n a nich jako senior bądź „Uni- ta tis F ra tru m Bohem orum , bądź „U nitatis F ra tru m confessionis Bohem i­ cae”’. Jego kolega w urzędzie Salom on O pitz to również „U nitatis F ra tru m Confessionis Bohem icae senior”, ale równocześnie „ecclesiae Lesnensis re- form atae p a sto r prim arius, a świecki delegat tego zboru, „curator ecclesiae reform atae Lesnensis8. Jest to więc uroczysty ty tu ł seniora K ościoła wiel­ kopolskiego, nie odpow iadający w pełni rzeczywistości, gdyż „Confessio Bo- hem ica” od daw na nie obowiązywała. Z resztą ten sam Dawid Cassius jest w innym m iejscu seniorem „Ecclesiarum R efo rm atarum per M aiorem Po- loniam ”7. W krótce powoływanie się n a daw ną Je d n o tę zupełnie wychodzi z użytku. W ystępuje wyłącznie term in „confessio refo rm ata”.

Pionier b a d ań n ad polską R eform acją Józef Łukaszewicz sw oją pracę

O kościołach braci czeskich w dawnej Wielkiejpolsce, Poznań 1838, dopro­

wadził do 1817 roku, kiedy król pruski połączył w yznania ewangelickie w swoim państw ie w jeden tzw. Kościół U nijny zd ając sobie doskonale spraw ę z tego, że nazw a „bracia czescy” od dłuższego czasu nie b yła używa­ na. Jest w tym sens; m am y do czynienia z in sty tu cja kościelną, k tó ra zmie­ n iła tery to riu m , zm ieniła konfesję, zm ieniła nazwę, niemniej jest to ciągle ten sam Kościół, którego duchowni zwierzchnicy bez przerwy, od p iętn a ste ­ go wieku, ordynowali swoich następców .

O stateczny wniosek jest taki, że nie m ożna się sugerować term inologią spo ty kaną w źródłach, a tym bardziej w literaturze. Zawsze trz e b a sobie do­ kładnie zdać spraw ę z czym i w jak im okresie m am y do czynienia, a pewnej um owności nie d a się uniknąć.

4 N apis n a płycie wieży.

■’ D ie Synoden der K irche A ugsburgischen K o n fessio n in G rosspolen, red. G. Sm end, P o zn ań 1930, s. 200.

6 Ibidem , s. 180. 7 Ibidem , s. 222.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Substituting the steady flow by uniform flow introduces considerably different motion resul for medium wave lengths. Japanese experiments for a tanker model indicate that for blunt

zauważyła, że mur nie kończy się tam, gdzie sad, lecz ciągnie się dalej, jakby oddzielał znów ogród inny po tamtej stronie.. Dostrzegła zresztą wierzchołki drzew ponad murem,

Но когда имущим классам вследствие сопротив­ ления молодежи не удалось ликвидировать забастовку, эндеция для вида вклю ­ чается в

Unia Europejska, kierując się potrzebą posiadania niezbędnych statystyk dla ocen rozwoju społeczno – gospodarczego krajów oraz polityki spójności spo- łeczno –

• BohdanZadura, poeta, redaktor naczelny „Twór- czości", puławianin Z Wisławą Szymborską zetkną- łem się kilka razy, ale zawsze było to tylko przywitanie czy uś-

zofii ustnej Platona. Względem żadnego innego antycznego autora nauka nie ośmiela się na luksus odrzucenia jednej z dwóch istniejących gałęzi tradycji. Chociaż

Zdaniem Thomasa Szlezáka rozpoczynając lekturę pism Platona trzeba przede wszystkim dokładnie zdać sobie sprawę z własnych oczekiwań, jakie wiąże się z tym

 gdy nie uda się dopasować wartości zmiennej (lub obliczonego wyrażenia) do żadnej wartości występującej po słowie case, wykonywane są instrukcje