• Nie Znaleziono Wyników

View of Dwa listy dedykacyjne Juliusza Słowackiego do autora Irydiona

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Dwa listy dedykacyjne Juliusza Słowackiego do autora Irydiona"

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

JF.RZY STARNAWSKI

DWA LISTY DEDYKACYJNE

JULIUSZA SŁOW ACKIEGO

DO AUTORA IRYDIONA

I

Każdy z naszych trzech największych poetów inaczej pojmował rolę przedmowy prozaicznej do dzieła poetyckiego.

Mickiewicz, który, nie mając wysokiego pojęcia o roztropności czytelników G ra ży n y , opatrzył ją niepotrzebnym epilogiem o bjaś­ niającym, który nie ceniąc wielce domyślności Krzyżaków kazał w W allenrodzie Konradowi i Halbanowi odsłonić podczas uczty tajem nicę1) — traktow ał przedm owę do sw ego dzieła zazwyczaj jako w stęp dający objaśnienie: obrzędow o - obyczajowe w D zia d ó w części II, historyczne w W allenrodzie i D zia d ó w części III. N aw et P rzed m o w a T łó m a cza do M ickiewiczowskiego przekładu G iaura jest raczej inform acją o Byronie dla czytelników nie znających wielkiego poety angielskiego niż wstępem krytyczno - literackim. Ten ostatni jednak rodzaj przedmowy — w stęp krytyczno-literacki —• zastosow ał Mickiewicz dwukrotnie, mianowicie w tedy, gdy w y­ dając na świat pierwszy tom P o e z y j w roku 1822, w rozprawie O p o e zji ro m a n ty c zn e j żądał prawa życia dla prądu nowego oraz, gdy w petersburskim zbiorowym wydaniu P o e z y j w 1829 roku, czując się zwycięzcą, pragnął w przedmowie O k r y ty k a c h i re­ cen zen ta ch w a rsza w sk ic h rozprawić się z prądem starym , pseudo- klasycznym 2).

') Na to zw rócił u wagę prof. J. Kleiner w m onografii: M ickiew icz t. II. D zieje Konrada. Lublin 1948.

(2)

inny w ielki romantyk, Zygmunt Krasiński, włączy! przedmowę

N ieboskiej i Irydiona organicznie do utworu jako jego część nierozerw alną, nieodłączną, integralną. Gdy Trzy m yśli Ligenzy

poprzedził przedmową, ma ona charakter spojenia cyklu po­ ematów; bez owej przedm owy T rzy m yśli byłyby trzema odręb­ nymi utworami, co najwyżej tworzyłyby jeden cykl, ale nie jeden utwór. Przedm ow a do Przedśw itu jest wprawdzie wykładem ide­ ologii poem atu, pojęta jednak przez twórcę świadomie jako dzieło sztuki. Przedśw it tworzą razem dwa poematy: prozaiczny i wierszowany.

Słowacki, zapatrzony — jak sam to wyznaje — we wzory ,,francuskich poetów “ głównie Victora Hugo, traktow ał zazwyczaj przedm owę jako w stęp krytyczno-literacki. Raz tylko wyjątkowo dał przedm owę wyłącznie objaśniającą: do O jca Zadżum ionych.

W yjaśnienie historyczne do poem atu Ż m ija umieścił w O bjaśnie­ niach dodanych na końcu. W Przedmowie do M indowe^o dał zarówno objaśnienia historyczne jak w stęp krytyczno - literacki; uspraw iedliw ienie się przed krytyką wypełnia treść króciutkiej przedm owy do W acława, zaś Przedm ow a do III tomu P oezyj

list dedykacyjny Do A utora Irydiona, zastępujący Do Balladyny przem ow ę oraz Do A utora Irydiona list drugi — przedmowa do

L ilii W encdy — to trzy perły rozpraw krytycznych Słowackiego, raczej autokrytycznych, trzy wypowiedzi poglądu Słowackiego na w spółczesne pokolenie, na w łasną twórczość i jej zadania wobec narodu.

Dwa z wymienionych w stępów przybrał Słowacki w dostojną szatę listu dedykacyjnego.

Listy takie zna literatura w szystkich narodów i epok. Teoria listu określa, że list taki jest „przedm ow ą i wyrazem stosunku, jaki łączy autora z ad resatem ” *). W polskiej literaturze nie jest list Do A utora Irydiona bez precedensu: ma bogatą tradycję literacką od K ro niki G alla Anonima począwszy. Nie jest bez precedensu także w polskiej literaturze dramatycznej: Jan z Czar­ nolasu, autor pierw szej polskiej tragedii, dedykow ał ją Janowi

(3)

Zamoyskiemu „naonezas podkanclerzem u a teraz Kanclerzowi i Hetmanowi Wielkiemu Koronnemu“ 4). M iędzy wymienionymi dwiema przedmowami - listami zachodzi zasadnicza różnica. Pierwsza z nich — to list poety do m ecenasa zam awiającego „trajedyją“, właściwy humaniście. Druga — to list do poety- przyjaciela, właściwy romantykowi. Poetą-przyjacielem był Zygmunt Krasiński, którego autor B a lla d y n y poznał w Rzymie w roku 1836, który wywarł wpływ na jego twórczość, korzystając n a­ wzajem z twórczości Słowackiego, z którym był w stałej przyja­ cielskiej korespondencji5). Jak każdego listu współautorem do pewnego stopnia jest adresat a zw łaszcza gdy ad resat jest również autorem — „psychika każdego z nich odbija się w listach drugiego“ 6), tak współautorem listu dedykacyjnego poprzedzają­ cego B a lla d yn ę jest autor Irydiona.

Jest list dedykacyjny do autora Iryd io n a wyrazem „pewnej wspólnoty duchow ej“, jaka autora B a lla d y n y z Krasińskim łą ­ czyła 7).

Jeżeli jednak całkowicie słuszny jest pogląd, że w korespon­ dencji dwu autorów „praw ie tyle dowiadujem y się o każdym z listu do adresata, co z jego w łasnego“ 8) — to przy analizie listu dedykacyjnego do autora Irydiona mieć trzeba na uwadze

4) P ierw szy m onografista S łow ack iego, prof. A ntoni M ałecki —

J u liu sz S ło w a eki, je g o życie i d zieła w sto su n ku do w spółczesnej epoki,

t. II — podkreślił w pływ O dpraw y na B alladyną, nie w ysuw ając jednak o w eg o zestaw ienia.

5) Literatura przedmiotu: Br. C hlebow ski, W pływ p o zn a n ia się S ło ­

wackiego z K ra siń skim na twórczość obu poetów (1836 — 41). P ism a, t. I,

str. 286 — 298; Ant. M azanow ski, S to s u n k i i w za jem n e sądy M ickiew icza ,

Słow ackiego i K rasińskiego, W arszaw a 1890; Henryk G alie, P rzed m o w a do B a lla d yn y (A rc y d z ie ła p o e zji polskiej, W arszaw a 1905); Eug. Kucharski, Do genezy „Snu" w I-e j części N ieboskiej. Pani. Lit. 1922; Józ. Kallen­ bach, A n h e lli i O statni, K sięga Pam iątkow a ku czci B o lesła w a O rzech o- w icza, t. I, L w ów 1916; Juliusz Kleiner, odp ow ied n ie partie w m onogra­ fiach o Krasińskim i Słow ackim .

4) St. Skw arczyńska, op. clt., rozdz. IV: W spółautorstw o adresata. Prof. Józef T retiak —J u liu s z S ło w a c k i, H istoria ducha p o ety i j e j

odbicie w p o ezji, t. 1, Kraków 1904.

(4)

Jedno: autor Iry d io n a ukazuje nam się taki, jaki wizerunek jego istniał w w yobraźni Słowackiego. Ten wizerunek należy do poem atów ” Krasińskim, stworzonych przez autora F an ta zeg o 9). Nie jest to jednak wizerunek poety rzeźbiony przez historyka literatury.

Proza listu dedykacyjnego jest poetyczna, majestatyczna, taka jaka właściw a była obu poetom , jaka cechowała ich rozmowy i k o re sp o n d en cję10), Poetyczna była proza autora N ieb o skiej i Irydiona nie tylko w arcydziełach, lecz i w życiu codziennym i do niej dostosow ał Słowacki swój list dedykacyjny. O prozie zaś autora A ń h elleg o powie w dwa lata później Krasiński, że nad nią „poetyczniejszej. w żadnym języku nie znamy“ n ). Coś nie coś zaś z owej poetyczności mowy codziennej Krasińskiego przeszło do F an ta zego, gdzie bohater tytułow y — Krasiński — Fantazy — mówi językiem bardzo poetycznym*2)

W okresie ogłoszenia drukiem B a lla d yn y i tworzenia L ilii W en ed y przyjaźń dwu poetów jest u szczytu. Wymiana korespondencji, entuzjastyczne sądy Krasińskiego o niedocenianym wówczas Słowackim, wiersz D o Z . z Florencji 4 grudnia 1838 ..Żegnaj, o żegnaj, Archaniele W iary“ — są dowodami tej przy­ jaźni. O kres F a n ta zeg o przynosi osłabienie uczuć Słowackiego w stosunku do Krasińskiego, poddanego wnikliwej analizie psycho­ logicznej o satyrycznym zabarwieniu. Przyjaźń skończy się w parę lat później, w okresie Psalm óiu P rzyszło ści.

Słowacki nie zw raca się do Krasińskiego bezpośrednio, lecz nazywa go metaforycznie a utorem Irydiona lub

synekdochicz-9) L ist dedykacyjny do autora Irydiona pisany jest w roku 1839,

F a n ta zy W 1841.

>°) Z w rócił na to u w agę prof. Tretiak, op. cit., dodając z n iechę­ cią dla S ło w a c k ie g o —że list ow pisany byl „językiem im aginacji”.

" ) Zygm unt Krasiński, O krytyce w ogólności— K ilk a stów o J u liu ­

sza S ło w a c k im (1841).

,2) S p ostrzeżenia na ten tem at czynili: prot. Kleiner w książce o Słow ackim i prof. Stefan K ołaczkow ski w e w stęp ie do Fantazego (wyd. B iblioteki N arodow ej). P n.f. Kleiner podkreśla „w nikliwość psycho­ logicznej d iagn ozy” Fantazego.

(5)

nie poetą ruin. Gzy Krasiński w naszej świadomości żyje'W y­ łącznie jako poeta r u in 13) — to spraw a nadająca się przynajmniej do dyskusji.

Niewątpliwie listy dedykacyjne autora B a lla d y n y i L ilii W e n e d y przyczyniły się do spopularyzow ania wielkiego dzieła Krasińskiego, Nie zatraciła jednak blasku nieśm iertelna N ie b o sk a K om edia, pokolenia polskie z lat niewoli budził wizją zm artw ych­ wstania P r ze d św it w nie niniejszej mierze niż D ziadózo część III, K sięg i P ielg rzym stw a , A n h elli, L ilia W eneda — wizjami cierpień. Ten ton cierpienia dziś przebrzm iał zupełnie. Nazwanie Krasiń­ skiego „poetą ruin” jest więc do pew nego stopnia schematycznym pizedstawieniem go przez Słowackiego, nie dającym się całkowicie wytłumaczyć jego hellenizmem, czy raczej może latynizmem.

Pozostaje zagadnienie, czy dla Słowackiego Krasiński był przede wszystkim autorem L y d i o n a M). Niew ątpliwie w okresie B a lla d y n y i L ilii W enedy Słowacki był pod wpływem Krasiń­ skiego, ale nie tylko Irydiona, lecz także N ieb o skiej. Koncepcję zmartwychstania Polski, koncepcję szczęśliwej epoki po śmierci pokolenia współczesnego podsunęła A n h e lle m u w równej mierze N ieb o ska jak Iry d io n , W acław zaś skojarzył się z hrabią Henry­ kiem, a Orcio „przeanielił się ” w fantastycznego E o lic n a

1’)-W liście dedykacyjnym do L ilii 1’)-W enedy nazywa Słowacki Krasińskiego metonimicznie „G alilejczykiem ”, mając w myśli ostatnie

13) Tak utrzymuje pruf. T a d eu sz Sinko (W stęp do Irydiona, w i ­ d m ie Biblioteki N arodow ej), zasłużony badacz w p ływ ów antycznych na tw órczość naszych największych p oetów .

14) Tak tw ierdzi prof. Bronisław C h leb ow sk i, W p ływ po zn a n ia się

Słow ackiego z K ra siń skim na tw órczość oba poetów , Pism a, t. i, 1912. P i­

sze o n : „Dla S ło w a ck ieg o Iryd io n a dla K rasińskiego B a lla d yn a były artystycznie odbiciam i dusz obcujących z so b ą p o e tó w ”. Jednak już i sam C hlebow ski nazyw a K rasińskiego najczęściej autorem N ieboskiej, jak M ickiewicz jest dla C h leb ow sk iego autorem D ziadów a Słow acki —

Króla Ducha.

,5) P ok rew ień stw o to w ykazał prof. Kleiner w sw ej książce o S ło ­ wackim oraz w e w stęp ie do A n h elleg o , w yd. D z'eł W szystkich, L w ów 1924. O v pływ ie Irydiona na A n h elleg o w spom ina prof. Sinko — W stęp do Irydiona, wyd. Bibl. Nar.

(6)

słow a N ie b o sk ie j. Cyprian N orw id opowiada W C za rn ych K w iata ch i sw ą przedostatnią wizytę u Juliusza Słowackiego: „Mówiliśmy — - pisze — o N ie b o sk ie j K om edii, które wysoko bardzo cenił, , 0 P rzedśw icie, który miał za piękne dzieciństw o”. O tym. ż e b y ' rozmowa toczyła się na temat Iryd io n a nie wspomina Norwid. Dla i pokolenia w spółczesnego Słowackiemu Krasiński był przede w szyst­ kim autorem N ie b o sk ie j, jak o tym św iadczą cztery wykłady Adama i M ickiewicza w Collège de France poświęcone N ie b o sk ie j H), gdy _ tym czasem Iry d io n a Mickiewicz przemilczał.

Jeżeli więc Słowacki w liście dedykacyjnym nazywa Krasiń­ skiego autorem Irydiona, to czyni to celowo.

Kilka lat wcześniej, gdy w P rzedm ow ie do III tomu P o e z y j wyznaczał Słowacki miejsca w hierarchii największym i poetom europejskim — postaw ił Shakespeare’a na szczeblu naj­ wyższym jako poetę, który „serca i myśli ludzkie niezależnie od . epoki przesądów m alow ał”; na średnim szczeblu Dantego, Voltaire’a 1 B yrona, jako tw órców w yobrażających dążenia swych epok; na najniższym zaś G oethego, C alderona i W alter Scotta jako autorów 0 narodowym zasięgu i skali. W zakończeniu ubiega się sam „o jedno z niższych miejsc we wspomnieniach szczęśliwej kiedyś przyszłości”, lecz nie trudno odgadnąć hipokryzję a u to ra 17). Anta­ gonizm z „pierwszym w ielkim ” 18) już się rozpoczął. G rażyna 1 W allenrod niosły tony narodowe, autor ich był „ściśle kra­ jowymi zamknięty obrębam i”, Słowacki zaś wypuszczał w świat L a m b ra , o którym sam pisał, że „jest to człowiek naszego wieku, bezskutecznych jego usiłow ań”. W krytycznym poglądzie na tw órczość sw ą staw iał autor L a m b ra siebie wyżej od autora

*4) 24 stycznia, 31 stycznia, 7 lutego, 21 lu teg o 1843. N ależy zw ró­ cić u w agę na stosu n ek M ickiew icza i S ło w a ck ieg o do K rasińskiego. Obaj p oeci cenili Zygm unta K rasińskiego, w id zieli jeg o w ielk o ść. M ickiewicz jednak sta le w y su w a ł na plan p ierw szy N ieboską, bo niesym patyczne o b licze m iał dlań Irydion odsuw ający drogę p ow stan ia, wykazujący m o żliw o ść ew olucti. Słow acki św iad om ie przem ilczał Nieboską. Poza w zględ am i o so b isty m i—dla antydem okratycznej tendencji.

,7) P isz e o tym K leiner w m onografii o Słow ackim .

(7)

W allenroda, dziś autor B a lla d y n y — dumnie sięgający po szek s­ pirowskie berło dla poezji p o lsk ie j]’) - 4 tragedię szekspirow ską 0 zamierzchłych dziejach Polski przeciw staw iał tragedii o Irydio­ nie Amfilochidesie, „człowieku n a sz e g o 20) wieku, bezskutecznych jego usiłow ań”, przemilczał zaś N ieboską, która «serca i myśli ludzkie niezależnie od epoki przesądów m alow ała”.

List do Krasińskiego rozpoczyna Słowacki od „apologu”, który mu rzekomo „opowiedziano nad Salaminy zatoką". Apolog czyli legenda w prow adza Homera, którego Słowacki synekdo- chicznie nazywa „harfiarzem z w yspy S cio”. Dzięki Grodeckowi, którego staraniem wprow adzono grekę do szkół wileńskich na kilka lat przed wstąpieniem do nich Słow ackiego — poeta na­ uczył się za młodu trochę po grecku, aczkolwiek Iliadę tłumaczy później z przekładu angielskiego21). Pod urokiem Hom era był Słowacki przez całe życie; Homer w raz z Dantem, S hakespeare’em 1 Kochanowskim należał do ukochanych poetów Słowackiego. W yspa „Scio” wymieniona w apologu to Chios, o której słyszał Słowacki zapew ne w dwuwierszu:

"Er.m Jtół.się p.ap«mo ¡30(p7jv c i i 'ptC«v 'Ojirjęoy:

Sjiópva, X(o;, KoXcKp<óv, 'Uiaw/j, Iły),o;, ’'Ap-jo;. ’A fłip r..

Siedm miast się spierało o ród poety Homera:

Smyrna, Chios, Kolofon, Itakę, Pylos, Argos, A te n y 22). O pobycie Homera na Chios krążyły legendy. Ta, którą Słowacki opowiedział, nie krążyła n ig d z ie /a le zrodziła się w w y­ obraźni Juliusza S łow ackiego23) U kazuje się wyobraźni poety Homer-harfiarz, który gra nad morzem Egejskim , a pieśni jego nikt nie słucha. Rozgoryczony pieśniarz rzuca harfę na falę, a one odnoszą mu ją pod stopy. Dwa są możliwe źródła tej koncepcji: legenda o św. Antonim głoszącym kazanie do ryb, znana

pow-19) W yrażenie prof. Kleinera, op. cit. *°) t. j. XIX wieku.

**) Sinko; H e lle n izm Słow ackiego; K leiner, op. cit.

M) T ek st grecki i tłum aczenie p olskie podane za L itera tu rą grecką T. Sinki, w ydanie P.A.U., t. 1, cz. I, Kraków 1931.

23) T. Sinko, H e lle n izm Słow ackiego, Kraków 1909, r o z lz . VII, Homer.

(8)

SZeehpie 2*)+ .-zamieszczoną -w K w ia tk a c h - sw:-. F ra n ciszka yciïaz helleński'm it o O rfeu szu 25). U Ow idiusza czytamy:

M em bra iacent diversa locis; caput Hebrae, lyramque excipis, Et niirum! medio dum labitur atnne,.

flebile nescio quid queritur lira flebile lingua, m urm urât exanimis, respondent flebile ripae.

. (M etam. XI, 50— 53). : (W tych miejscach spoczyw ają różne członki; ty H e b ru śie 26) przyjm ujesz głowę i lirę. O dziwo! Lira spływ ając środk<em rzeki skarży się żałośnie, nie wiem na co; żałośnie szepcze martwiejący język i żałośnie odpow iadają brzegi).

O tym, że mit o Orfeuszu był biisk' rom antyce polskiej, świadczy znany poemat ostatniego wielkiego, spóźnionego roman­ tyka polskiego, w którego wyobraźni Fryderyk Chopin ,,podobniał... do upuszczonej przez Orfeja liry”; a zrzucony, strzaskany i zbez­ czeszczony jego fo rte p ia n '„ ja k ciało Orfeja tysiąc pasji rozdziera... w części”. '■ "-■■■'•• C

Snując dalej domysły na tem at orfeizmu romantyki polskiej można by źródło sceny L ilii W enedy, w której bohaterka tytułow a grą na harfie uspokaja węże, ratując w ten sporób ojca, znaleźć również w micie o O rfeuszu. Czytamy u H o raceg o 27):

S ilvestres homines sacer interpresque deorum caedibus et .victu foedo deterruit O rpheus, dictus ob hoc lenire tigres radibosque leones.

(O rfeusz, św ięty tłumacz bogów, odstraszył dzikich ludzi od zbrodni i życia w ystępnego. Mówią o nim, że uśm ierzał tygrysy i rozw ścieczone lwy).

24) Na tę m o żliw o ść w skazał prof. Kleiner w przypisku Balla­

d y n y (w wyd. Bibl. Nar.).

25) W skazał to prof. T. Sinko, op. cit. 26) Rzeka w Tracji.

V ) Horacy — D e arie poetica, w. 391—393. Słow acki znał D e arie czytane w VI klasie gimnazjum w W ilnie (por. Ferd. H oesick Ju liu sz S ło w a c k i — B io g ra fia psychologiczna, K raków —W arszaw a, 1897, t. I) i czę­

(9)

O braz śpiew aka i harfy stał często przed oczym a7 poety, który wiele myślał o poezji i tworzeniu. Rizzio w M arii S tu a r t jest paziem i lutnistą. W liście dedykacyjnym do autora Iryd ion a mamy obraz starego i ślepego harfiarza, który w tworzonej w tym czasie L ilii W en ed zie urasta do obrazów harfy Derwida i do chóru dw unastu harfiarzy, m etempsychozę zaś w K rólu D u ch u przechodzi obok Króla Ducha śp ie w a k is). O braz śpiew aka w łaś­ ciwy był rom antyce polskiej i o b c e j29).'

Podobnie w twórczości M ickiewicza mamy Dudarza, • G u ś- larza z D zia d ó w części II, potężną postać Halbana, z któfą spokrewniony jest Zorian z K róla D ucha, w reszcie — epizo­ dyczną na tle całości epopei postać Jankiela w P anu T a deuszu. Myśl przew odnia i cel autokrytyczny przypow ieści o har- fiarzu są jasne. Z Homerem-harfiarzem utożsam ia się sam poeta. Rozgoryczony na nie rozumiejące go społeczeństw o był Słowacki już w roku 1832, gdy w P rzedm o w ie do III tomu P o e z y j pisał: „Nie zachęcony pochwałami, nie zabity dotąd krytyką, rzucam tom trzeci w tę otchłań milczącą, która pierw sze połknęła”. Rozgoryczenie przerodziło się w żal i ból po recenzji T rzech P oem atów na łamach M ło d ej P olski, recenzji Stanisław a Rope- lewskiego, ukryw ającego się pod inicjałami Z. K. Przyznając, że pierw sze dwa tomy P o e zy j były „bez duszy“, stw ierdził poeta, że „zabił się nimi w oczach czytelników “. T a odpow iedź polemiczna odbiła się echem w przypow ieści lite rac k ie j30). :

Głos osamotnionego poety nie rozumianego przez czytelników nie był w literaturze polskiej nieznany. „Sobie a m uzom “ śpiew ał

M) Ową ew olucję obrazu harfiarza w skazała prof. Skw arczyńska,

E w olucja obrazów w twórczości S łow ackiego. L w ów 1925.

29) Prof. Skw arczyńska w yw od zi g o z w iersza G o eth eg o D er

W anderer.

30) N a p ok rew ień stw o artykułu: K ilk a słów w o d p o w ied zi na ar­

ty k u ł pana Z. K. z apologiem o harfiarzu zw rócił u w agę prof. Kleiner.

Prof. Tretiak, op. cit.—czyni uw agę, że przyp ow ieścią o harfiarzu ozd ab ia Słow acki utwór dla dodania p olotu i zdobycia sław y. D ążenie do sław y to była treść c a łeg o życia i tw ó rczo ści S ło w a ck ieg o . Czy jednak m yślał o zdobyciu laurów B a lla d y n ą . ze w zględ u na o p o w ieść o harfiarzu? Trudno rozstrzygnąć.

(10)

Jan z Czarnolasu, tak bliski duchem Słowackiemu, skarżąc się, że nie m a nikogo „co by serce ucieszyć chciał pieśniam i“ jego, że

ludzie cisną się za złotem,

A poeta, słuchaczów próżny, gra za płotem, Przeciw iając się świerszczom, które nad łąkami Ciepłe lato w itają głośnymi pieśniami.

Tem u poecie koiły „umysł strapiony”.... „wdzięczne strony” lutni, podając „troski nieuśpione prędkim wiatrom... za morze

Czerwone*’. .

Skończyw szy' przypow ieść o harfiarzu zw raca się Słowacki do K rasińskiego z metonimicznym wykrzyknikiem: „Kochany Iry­ dionie!” i stw ierdza, że pow iastka owa „zastąpi wszelką do B a lla d y n y przem ow ę”. Uważał przeto apolog ów za część nie­ zbędną i najw ażniejszą przedmowy, nie wyjaśniając swej paraboli, rozum iejąc— w przeciw ieństw ie do Mickiewicza— że „sapienti s a t”, m ając w ysokie pojęcie o domyślności Zygmunta Krasińskiego. Mimo to ciągnie przedm owę dalej. I to, co następuje, jest dopiero dla czytelnika zasadniczym kom entarzem do B a lla d y n y 31). Do­ nosi Słowacki, że „w ychodzi” ona „na św iat z ariostycznym uśm iechem na tw arzy” . W pływ wielkiego poety renesansow ego na tw órczość Słow ackiego jest widoczny w wielu utworach. U po­ dobał sobie Słowacki jego sw obodną fantastykę, lekkość, humor, w irtuozostw o fo rm y 32). W F a n t a s y m mówi ustam i Jana Sybiraka:

Bo mnie jak w ięźnia karmią ręce Boże I jestem sobie jak drugi Ariosto Na mojej nędzy.

(Akt I I , w. 348— 350) W B e n io w s k im pisanym oktaw ą A riosta i T assa przy­ znaje poeta, że jedna ze strof „przetłum aczona dosłownie z

Ario-31) T o stw ierd ził prof. K leiner w przypisku, w yd. Bibl. Nar. 33) W skazali to: H. G a le, op. cit.; prof. Stanisław W indakiew iez,

B adania źró d ło w e n ad tw órczością Słow ackiego, Kraków 1910; Kleiner,

W stęp, do B a lla d yn y, w yd. Bibl. Nar,; idem . — J u liu sz S łow acki. D zie je

(11)

sta ” 33). Reminiscencje z Ariosta nie są w B a lla d yn ie obfite 34), wydobyć ich jednak można co najmniej k ilk a 35). Zw łaszcza bliski O rlandow i S za lo n e m u jest 1 akt B a lla d y n y 26). Czytając np.

Panna jest właśnie jako kwiat piękny, różany, Ubezpieczony płotem i obwarowany,

Że go pasterz i trzoda mija złota chciwa, Słońce mu jest łaskaw e, pogoda życzliwa, Miłymi i wolnymi gładzi się wiatrami,

Odżywia go wczesny deszcz z mokrymi rosami, Dziewki krasne i pięknej urody młodzieńcy Radzi z niego, skroń zdobią pachnącymi wieńcy.

(P. 1, zwr. XIII, przekład P iotra Kochanowskiego) myślą przechodzimy do chaty wdowy, do której przybyw a Kirkor w poszukiwaniu żony. Inni ludzie, inne miejsce, czas, sposób dzia­ ła n ia — ten sam jednak ton, ten sam „uśm iech” . Lub gdy czytamy:

Łąki w esołe i w nich w rzędy usadzone Różne drzew a i w owoc i w kw iat opatrzone, I palmy, i cyprysy, i pięknie kwitnące

Pomarańcze, i mirty, i cedry pachnące Sprawa gęstego liścia i przyjem nych cieniów Używary gorąca słonecznych promieniów, A między gałęziami słowicy latali

I rozkosznymi garły wdzięcznie przebiegali.

(P. VI, zwr. XXI, przekład Piotra Kochanowskiego)

33) Prof. St. W indakiew icz, op. cit., w ykazuje, że nie jest to prze­ kład dosłow ny.

3«) N ie dostrzegł ich n aw et W indakiew icz, op. cit.: „W układzie

B alladyny trudno jeszcze sp o strzec w pływ u A riosta”. T w ierdzi W in­

dakiewicz, że utwór p ow stał w cześn iej, nim S ło w a ck i przeczytał A riosta (od napisania B alladyn y do jej w ydania wraz z napisanym św ie ż o listem dedykacyjnym upłynęło blisko pięć lat).

35) Prof. Kleiner dopatruje s ię np. p ok rew ień stw a Goplany zm ie­ niającej kochanka w drzew o z czarodziejską Alcyną (Juliusz Słow acki,

D zieje tw órczości, t. II).

35) P odkreślili to: A. M ałecki, H. G alie i Alfred Traw iński, O B a l­

(12)

staje przed oczyma puszcza nadgoplańska. Palmy i cyprysy, po­ marańcze i mirty, i „cedry pachnące” znreniam y w wyobraźni naszej na bluszcz, którym „ustrojona” jest chata pustelnika,, żo­ łędzie, w które G oplana każe Skierce i Chochlikowi „wkładać jaja m otylic”, „słodkie m iody”, które kradnie Goplanie „leniwy szer­ sze ń ”, powoje, malwy, dzwonki, o których tak poetycznie mówi Skierka, poziomki, maliny, dęby, graby, wierzby, w którą Goplana przemienia Grabca.

Raz polski tłumacz Ariosta zastępuje wody cudze polskim Gopłem, które staje się tłem B a lla d y n y (P. IX, zwr. LXI).

O brazy Ariosta i Słow ackiego mają jeden wspólny element: słowiki, które w B a lla d yn ie obok jaskółek ożywiają przyrodę polską, w O rlandzie — włoską.

Zestaw ienia podobne można by mnożyć. W ystarczy jednak stw ierdzić ogólnie: między O rla idem S za lo n y m a B allad yną istnieje dalekie pokrew ieństw o, pow inow actw o raczej. Zależność zaś B a lla d y n y od O rlanda S za lo n eg o jest minimalna, nie istnieje praw ie. Hipogryf nie odbił się w B alladynie bezpośrednią reminiscencją, nie można bowiem za reminiscencję jego uważać Skierki ani Chochlika. Fantastyka tylko znalazła wyraz i tu i tam. Słowacki bardzo trafnie i wnikliwie określił B a lla dyn ę jako w ychodzącą „z ariostycznym uśm iechem ”. W skazał przez to z dużą dozą autokrytycyzm u powinowactwo z wielkim poetą włoskiego renesansu, a omylił się tylko o tę odrobinę, że wypuścił B a lla d y n ę nie tyle z „ariostycznym ”, ile z własnym, „juliuszo- w ym ” uśmiechem, który on sam niezależnie od Ariosta stworzył, którym zespolił —- zgodnie z romantycznymi teoriami literatury — tragedię z komedią 37).

37) Na tę zgod n ość z rom antycznym i teoriam i literackimi w skazał prof. Kleiner, op. cit. P o łą czen ie tragedii z kom edią, ó w „ariosty<'zny u śm iech ” uw aża H. G alie (op. cit.) za „jedną z najcelniejszych piękności

B a lla d y n y " . P o w a żn e zarzuty czyni p o ecie prof. Stanisław Tarnowski — D w a odczyty: B a lladyna i L ilia W eneda, P ozn ań 1881. U w aża on w yraże­

nie poety za o sło n ę n iepraw dopodobieństw a przed krytyką: „Można już teraz fantazjow ać jak się ch c e ”—pisze.

(13)

Trafnie scharakteryzow ał poeta B a lla d yn ę, jako „ob da­ rzoną wnętrzną siłą urągania z tłumu ludzkiego, z porządku i ładu, jakim się w szystko dzieje na św iecie” 38): na to pozw alała licentia poetica, to stanowi własny, oryginalny i niezatarty urok, blask i połysk B alla d yn y, Blask ów i połysk uspraw iedliw ia i an a­ chronizmy, których świadomy był Słowacki, a które nie opuściły go niemal aż do końca życia, aż do stw orzenia postaci Zawiszy Czarnego — wodza skrzydlatej husarii polskiej.

Uprawnionym do posługiwania się anachronizmami czuł się Słowacki praw dopodobnie za wzorem niemieckiego twórcy baśni, Grimma, autora zbioru D e u tsc h e H eld en sa g en , który w p rzed­ mowie do swego utw oru pisał: „Noch eine Schw ierigkeit macht die damit verknüpfte V orstellung von absichtlicher po eti­ scher A usbildung des historischen F actu m s” (Jeszcze jedną tru d ­ ność stanowi nierozdzielnie z tym złączone przedstaw ienie faktu historycznego w rozmyślnym przekształceniu) lub dalej: „U eberail bricht ein ehrlicher G laube an die W ahrheit durch. D ieser G laube... will im Gemüthe von M enschen, die H istorie und Poesie zu tren ­ nen noch nicht gelernt haben, nichts mehr sagen als d ass hier nichts aus der Luft gegriffen, sondern seiner letzten Q uelle nach im wirklichen Leben begründetes aufgenommen sei” (W szędzie przenika rzetelna wiara w praw dę. T a wiara nie chce w umysłach ludzkich, które nie nauczyły się jeszcze oddzielać historii od poezji, powiedzieć nic więcej, jak tylko to, że nic tu nie jest wzięte z powietrza, lecz wszystko z prawdziwego życia, jako ze źródła ostatecznego i uzasadnionego)39).

38) T o w łaśnie sz c z e g ó ln ie gani St: Tarnowski: „Ten ariostyczny uśm iech pow inien by otw orzyć raz oczy tym w szystkim , którzy w B alla­

dynie szukają głębokich filozoficznych alegorii lub historiozoficznych system ów . B alla d yn a jest niejednolita, niejasna...” (op. cit.),

:9) Z tą h ip otezą w ystąp ił W. G rzegorzew icz: B a lla d yn a J . S ło ­

wackiego, Pamiętnik Literacki, 1914, z. 1—2 Przytacza on te i inne cytaty

z Grimma i zesta w ia z od p ow ied n im i m iejscam i w liś c ie S łow ack iego: „Niechaj tysiące anachronizm ów .,.” itd. Tu sło w a Grimma cytow an e nie ze źródła pierw szej ręki, lecz z pracy G rzegorzew icza. W yniki prac G rze g o

(14)

-„Jeżeli to w szystko ma w nętrzną siłę żywota, jeżeli stw o­ rzyło się w głowie poety podług praw Boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką, jeżeli instynkt poetyczny był lepszy od roz­ sądku...— to Balladyna... zostanie królową polską...”— ciągnie dalej ooeta 40).

Gdy przed wiekami M arcus Tullius Cicero zaczynał mowę Pro A r c h ia p oeta słowami: „Si quid est in me ingenii” — to był to tylko zw rot retoryczny. Autor mowy D e im peric G nei P o m p ei i czterech katylinarek, konsul roku 63, kilkakrotny m ówca - zw ycięzca był uznany powszechnie za największego mówcę rzym skiego i nie potrzebow ał zapytyw ać, czy publiczność uznaje jego talent. Wielki poeta polski w ydając B a lla d yn ę nie miał tej pew ności. W alczył o wawrzyny, zdobyw ał je, szedł ku nim, nie uzyskał ich jeszcze. „Kościołem bez B oga” nazwał jego poezję Mickiewicz i M łoda Polska nie szczędziła mu przykrości. Hołd złoży mu dopiero w dw a lata później Krasiński rozprawą 0 k r y ty c e w ogólności — K ilk a słów o J u liu s z u Słozoackim 1 W acław Jabłonow ski recenzją B en io w skieg o w „Trzecim M aju” z 25 października 1841 roku.

Dom agając się, by B a lla d yn a została „królową polską”, daje Słowacki wyraz przekonaniu, że ten utw ór jest jego najlep­ szym dotychczasow ym osiągnięciem, godnym stanąć obok innych wielkich dzieł poezji romantycznej.

W liście do matki z 18 grudnia 1834 roku pisał poeta: „Z w szystkich rzeczy, które dotychczas mózgownica moja uro­ dziła, ta tragedia jest najlepszą zw łaszcza, że otworzyła mi nową drogę, nowy kraj poetyczny, nietknięty ludzką sto p ą”.

, zew icza przytacza Kleiner w e w stęp ie do wydania B alladgny w IV tom ie D zieł W szystkich, 1924.

40) Prof. Kleiner: S ło w a c k i -L w ó w 1938— pisze: „W słow ach „Bal­

ladyn a zostan ie k rólow ą” Słow acki zawarł pod staw ow a tezę sw ej e s t e ­

tyki: uznanie w d ziele artystycznym „wnęfrznej siły ż y w o ta ” za podstaw ę jeg c bytu i znaczenia. G ło sił odrębność, autonom iczność, niezależność i samowystarczalność tw oru p o ety ck ieg o . ■ B alladynę uw ażał w łaśnie za pierwszy p oem at ukształtow any w pełni m ocą ow ej ,;wnętrznej sity”, za pełny ‘w yraz sw ej d ojrzałości artystycznej”.

(15)

Praw ie trzysta lat przedtem Jan Kochanowski mówił: 1 wdarłem się na skałę pięknej Kaliopy,

Gdzie dótychm iast nie było śladu polskiej stopy. (W stęp do P sa łte rza ). W skazuje dalej w tymże liście Słowacki na pokrew ieństw o B a lla d y n y z K rólem L earem S hakespeare’a, w yrażając pobożne życzenie, by tragedia jego obok wielkiego dramatu angielskiego stanąć mogła.

Intronizacji Balladyny na „królowę p o lsk ą” nie doczekał się autor za życia. W tę dostojną szatę przybrała tragedię jego p o ­ tom ność41).

Zwracając się ponownie przez metonimię do Krasińskiego, przyznaje się poeta do „naśladowania francuskich po etó w ”. Z a­ patrzony jest w tedy Słowacki w słynne P refaces V ictora Hugo *2), którego dramaty tylekroć widział w teatrach paryskich, którego poznał jeszcze w kraju, w W arszawie. Świadczy o tym list do Aleksandry Becu z 15 kwietnia 1829, w którym zapytuje ją, czy w Wilnie znajdują się „dzieła młodego Y ictora Hugo... a nade w szystko jego tragedia Kromwell, bardzo oryginalna” . P refa ce s Victora Hugo były z reguły wstępami krytycznymi. Om aw ia w nich poeta-autekrytyk kierunki tw órczości przeszłe i teraźniejsze, prze­ biega mysią największych gigantów sztuki, z którymi pragnie się mierzyć. Staje w przedmowach jego Homer a obok niego tragicy greccy, Dante obok M ichelangela, Shakespeare z Miltonem, Mo- liere i Corneille. Świadomy swej roli, oceniając sw ą tw órczość bez sam ochw alstw a, ale i bez' fałszyw ej skrom ności, omawia ją

4I) Z wyjątkiem prof. St. T arn ow sk iego, który p isze (op . cit.), że

B alladyna nigdy ani obok Króla Leara nie stan ie, ani „królow ą polską” nie będzie... ale naw et jako w fan tastyczn ą legen d ę naród w nią nie uw ierzy i nie przyjmie jej”. Ale gdy p o latach prof. T arnow ski opra­ cow yw ał w w ydaw nictw ie P. A. U. D zieje litera tu ry p ię k n e j ¡w Polsce, dział P oezja dram atyczna XIX w ieku , zanotow ał: „N adzieja o tyle sp e ł­ niona, że B a lla d yn a : ma sw oich w ielb icieli i ukazuje się nierzadko na scen ach ”. N ależy przy tym zaznaczyć, że i sam T arnow ski obdarzony du­ żym zm ysłem estetycznym d o strzeg ł szereg p iękności B a lla d y n y . ,

(16)

autokrytyk na szerokim tle porównawczym, podaje swe plany tw ó rc z e 43), metody tw o rz en ia44), zestaw ia i wiąże swe utwory jedne z drugimi, m ówiąc o ich stosunku genetycznym, tematycz- nynn i chronologicznym 45).

Pod tym względem „przem ow y” Słowackiego są pokrewne

Préfaces Vic'tora Hugo, a zupełnie wyraźnym przykładem tego pokrew ieństw a jest podanie planu twórczości. Plan ten przewi­ dywał, że Balladyna jest tylko epizodem wielkiego poematu w . rodzaju A riosta, który ma się uwiązać z sześciu tragedii czyli „kronik dram atycznych”.

Zamiar sześciu „kronik dram atycznych” ukształtow ał się w umyśle Słow ackiego praw dopodobnie dopiero w chwili wydawania

B alladyny, nie zaś w chwili jej tworzenia, a więc w tedy do­ piero, gdy już Lilia W eneda była na świecie jako pierwsze ogniwo cyklu, którego B alladyna miała być jednym z ostatnich46).

P odnietę do tego przedsięw zięcia dał przede wszystkim Sha­ kespeare, który dzieje średniow ieczne Anglii unieśm iertelnił w cyklu

43) Np. w przedmowie do dramatu z walk na San-Domingo w roku 1791 pt. B ag-Jargal: „Enfin il doit encore prévenir les lecteurs que l’hi­ stoire de Bug-Jargal n’est qu’un fragment d’un ouvrage plus étendu qui devait être composé avec !e titre de Contes sous la Tente, (Nakomec [autor] winien jeszcze uprzedzić czytelników, że dzieje Bug-Jargala to tylko ułamek obszerniejszej pracy, która miała być napisana pod tytułem O po­ w ieści p o d n a m io tem ),

4i) Np. w przedmowie do C rom w ella usprawiedliwiając się ze swycn błędów dodaje, iż metodą je^o jest...” ne corriger un ouvrage que dans un autre ouvrage”.

45) Np. w przedmowie do M arion D éform e wiąże swą tragedię z H ernanim , wskazuje, że pierwsza wystawiona o 18 miesięcy później, powstała jednak o 3 miesiące wcześniej. W przedmowie do R u y Blas

pisze: „Ruy Bias se rattache à Hernani: dans Hernani le soleil de ia maison d’Autriche se lève, dans Ruy Blas il se couche”.

46) Wykazano to- wiele razy. H. Galle, op. cit., pisząc to, dodaje: „pośrednie ogniwa nie zostały nigdy wykonane i zapewne jednym z nich miał być K rakus, którego ułamki pozostały w tekach pośmiertnych po­ ety”. Prof. Władysław Nehring: B a lla d yn a i L ilia W eneda Juliusza S ło ­ w ackiego, S tu d ia L itera ckie, 1884) przypuszcza, że może jednym z ogniw był pozostały we fragmentach W allenrod.

(17)

kronik dramatycznych. Mogli też w płynąć tragicy greccy, p rz e ­ twarzający mity o zamierzchłych dziejach H ellad y 47).

Na gruncie literatury rodzimej poprzednikam i Słowackiego na tym polu byli: Jan Paw eł Woronicz, autor niedokończonego, zapoznanego P ieśn io księg u i Julian Ursyn Niemcewicz, piew ca nie­ słychanie popularnych Ś p iew ó w H is to ry c z n y c h . M oże być również, że wiedział Słowacki o zainteresow aniach archeologicznych M ic­ kiewicza i o tworzeniu P ie r w szy c h w ie k ó w h isto rii p o lskiej. Agonistyka z Mickiewiczem pociągała zaw sze S łow ackiego 48).

Przetw arzano zamierzchłe dzieje Polski w mniej lub w ięcej udanych dłuższych i krótszych poem atach i w ierszach, brakło na ten temat tragedii, czyli „kronik dram atycznych”: Tę lukę podjął się wypełnić Słowacki. Zapow iedź ta pozostała w sferze niezrea­ lizowanych zamiarów. Do zamierzchłych dziejów Polski wrócił u schyłku życia autor K róla D ucha, by znów utw oru nie skończyć. Po latach najw iększy neo-rom antyk polski, Stanisław W yspiański, podjął w ątek K róla D ucha, by ciągnąć go dalej, ale i on również nie skończył sw ego cyklu rapsodów-.

W skazuje dalej poeta, że w dzieciństw ie już marzył o prze­ twarzaniu dawnych dziejów, o zaludnieniu swej poezji tłumem ludzi urojonych w swej wyobraźni. Ze splotu wspom nień w łasnego dzieciństwa wraz z obrazami przeszłości Polski — nie tak w praw ­ dzie zamierzchłej jak w B a lla d yn ie — zrodzi się nieco później Z ło ta C za szk a . Postaci wymarzone w swej w yobraźni p rze­ nosił poeta w sferę tragedii, „sklepieniom ” każąc „pow tarzać daw ne Sofoklesow skie „N iestety!”. W yprow adzał szekspirow ski fatalizm zbrodni, np. fatalizm M akbeta z fatum E d y p a 49). Jako autor tragedii pragnie poeta zdobyć nieśm iertelność: „A za to

47) P ok rew ień stw o to w ykazuje H. G alie, op. cit. 48) Na to w skazuje prof. N ehring, op. cit.

49) T. Sinko, H e l l e n i z m . Cyprian N orw id, O J u liu szu S ło w a c k im .

D M . S . o B a lla d yn ie odnosi S o fo k leso w sk ie „n iestety” do słó w pu­

stelnika w scen ie, w której Kirkor przywraca mu koronę. M ów i w tedy Pustelnik:

(18)

imię moje słyszane będzie w szumie płynącego potoku...*. P o ­ dobnie, choć o w iele śmielej mówił przed wiekami poeta rzymski:

Dicar qua violens obstrepit Aufidus... Hor. Carm. III, 30. Czemu się ten rycerz

D w u d ziestą iaty pierw ej nie u r o d z ił.. Byłem na tronie, to kraj cały płodził Sanie poczw ary, jak niezdatny snycerz, Który w kam ieniach szuka ludzkiej twarzy I czyni ludziom pod ibne kam ienie, Ale bez duszy... Czyli przyrodzenie Nim stw orzy, długo o stw orzeniu marzy, D łu go próbuje, naprzód tw orząc karcze,

A potem ludzi jak Kirkor... (akt III, w. 323—332).

Na tem at, czy B a lla d yn a jest tragedią, czy należy ją za taką uw ażać, toczyła się długo dyskusja. W sp o só b najbardziej skrajny o d m a ­ w ia tragizm u B a lla d y n ie prof. St. Tarnow ski, nazywając ją „długą,

p ięcioak tow ą d ialogow ą balladą”, op. cit. Zgodnie w tóruje mu Antoni M azanow lki: Jedna z dram atycznych kronik S łow ack iego, B alladyna,

B iblioteka W arszaw ska 1909, tom IV. R ów n ież prof. N ehring, op. cit. — sąd zi, że B a lla d yn a nie zasługuje na m iano tragedii, bo „tragiczność w niej nie wynika bezp ośred n io z nam iętności ludzi ani z fatalności, ale z bezm yślnych lub umyślnych zachceń i dyspozycji duchow ych isto t”. Ten p ogląd byłby słuszny, gdyby k onsekw entnie od m ów ion o tragizmu M akbe­ tow i, bo Lad£ Makbet nikt ló w a ie ż nie popychał do zbrodni. Prof. T ade­ usz G rabow ski, J u liu s z S ło w a cki, je g o ży w o t i d zieła na tle współczesnej

epoki, tom II, Kraków 1909 p isze o B a lla d yn ie: „U tw ór nazwany n ie­ w ła śc iw ie -tr a g e d ią ” (str. 204). Razi G rab ow sk iego m ieszanie żyw iołu tra­ g ic z n e g o z kom icznym . Przyznaje jednak, że i „tragedia w ystępuje na s c e n ę ”, bo „ścieranie krwawej plamy na czo le nadaje coraz wyraźniej akcji ton groźny, zbliżający ją do praw dziw ej tragedii...” — „Żywioł tra­ giczny zdaje się brać udział w IV ak cie”. Przyznaje dalej Grabow ski, że „bohaterka staw ała się... niby tragiczną, jej lw órca ch ciał dać rozbiór du­ szy , w której rodzi się myśl o zbrodni, dojrzew a pod w pływ em okolicz­ n ości, utrw ala się pod działaniem w yrzutów sum ienia, aż dochodzi do p o­ tw orn ości, zbliżającej ją do Lady M akbet, którą zbrodniczością nawet p r zew y ższa ”, op. cit. str. 217. W ykazuje przeto m onografista prawie w szy stk ie cechy, które czynią B a lla d yn ę tragiczną, nie może jednak zg o d zić sie na zaliczanie utw oru do tragedii, bo nie pojmuje „czemu ta posępna historia zamyka się ariostycznym uśm iechem ep ilogu ” (str. 208) Z sądem przeciw nym niż poprzednie w ystąpił Stanisław K otow icz: W ątek

(19)

■ Ruiny zamku chce p o e ta zdobić- niezniszczalną tęczą'Z-swych myśli. Do tego podniecił go Zygmunt swym Iry d io n em , który większego blasku dodał ruinom rzymskim niż róże rosnące na ruinach pałacu N e ro n a50).

Mówiąc o duchu Irydiona przypomina Słowacki scenę z za­ kończenia, w której bohater stoi w śród ruin Kolosseum . Aniołem okrywającym go skrzydłami jest duch Kornelii M etelli

Nadchodzi wreszcie chwila, gdy określić trzeba sw ą rolę, swe posłannictwo, zestaw ić siebie z autorem Irydio na , P o eta nie cofa się przed tym. „Posągowym Rzymian postaciom ” od tw arza­ nym przez Krasińskiego przeciw staw ia „legendę fantastyczną z dziejów Polski d aw nej”. Schlebiając autorow i Irydiona, sk ła­ dając mu w hołdzie B alladynę, zręcznie przem yca jednak S ło ­ wacki zarzut „posągow ości” pod adresem postaci Iryd ion a,

prze-ideouty w B alladynie, K sięga P am iątkow a ku uczczem u setnej rocz­ nicy urodzin J. S łow ack iego, toni III, L w ów 1909 P isz e on: „N ie kaprys rządzi w B alladynie, lecz ta przem oc, która życie ludzkie ujmuje w karby, a opornych niw eczy, czyli B a lla d yn a jest m im o w szy stk o tra­ ged ią”. Prof. Kleiner: J u liu s z S ło w a c k i, d zie je tw órczości, tom II, L w ów 1925 pisze: „Obok niezaprzeczonej n iep osp olitości B a lla d yn a ma

jeszcze jeden rvs, który ją czyni tragiczną: tragiczne pojm ow anie zbrodni. Zbrodniarz staje się tragiczny, jeśii... zbrodnia ma źródło poza sferą jego w o 'i”. W książce o Słow ackim w ydanej w roku 1938 pisze: „U tw ór za­ czyna się b aśn iow o. N astęp n ie dramat bierze g órę nad baśnią. S cen a uczty zespala w szystk ie wątki i łączy w ca ło ść w szy stk ie tony. Sąd z a ­ kończy tragedię, w której dramat kilku jednostek rozrasta się w dramat dziejow y walki o tron. G inie zbrodniarka, lecz g in ie w niej rów nież w ład­ czyni potężna. 1 to zm ienia ukaranie win w tragedię. Bo tragizm tam tylko przem awia, gd zie skutkiem nieodpartej logiki w ypadków g in ie w ar­ to ść w ielka”. A gdy ów m onografista S ło w a ck ieg o jako teoretyk litera ­ tury form ował sw e poglądy na istotę tragizm u (T r a g iz m , Lubl:n 1946) na­ pisał: „Tragiczny jest ginący p rzed w cześn ie człow iek w ielkiej w a r to śc i”. Sąd prof. Kleinera o B alladynie zgod n y jest z jego teorią tragizm u.

50) Tu, jak stw ierdza prof. T. Sieko: (H ellen izm ...) popełnia S ło ­ wacki pom yłkę. N ie w iedział, że z N ero n o w eg o D om us A u rea nie ma śladu a ruiny, które w id ział na Palatynie, to resztki D om us Tiberii

i D om us F la vii.

(20)

’mawiających z patosem , rzadko wypowiadających „bezpośrednio swe uczucia” 5y>."

Zagadnieniem ważniejszym jest przeciwstaw ienie dramatu z dziejów Polski poem atowi-dram atowi z dziejów Rzymu. Niegdyś w agonistyće z Adamem przeciw staw iał poemat z dziejów Grecji poem atowi z dziejów Litwy, nierozerw alnej części Polski, a więc poematowi „krajowymi zamkniętemu obrębam i” — poemat o „duchu w ieku ”, zgodnie ze swymi poglądami na twórczość i twórców, wyłożonymi w P rzedm ow ie do III tomu P oezji. Dziś — na skutek ustaw icznej tęsknoty za ojczyzną, oddalony od niej od dość daw na i na długo, pobudzony urokiem P ana Tadeusza, poem atu o utraconej ziemi naszej, żyje atm osferą polskości. „Leman zmieniał mu się w G opło” 53), góry i lasy szw ajcarskie—w puszczę prasłow iańską. O bniżenia poziomu i przew yższenia go jako twórcę „krajowymi zam kniętego obrębam i” przez poetę, który „w ulka­ niczną duszą w ieku naszego napełnia” swych bohaterów nie obaw iał się, choć przybierał się w skrom ność w słowach: „Twoja chm ura większym wichrem gnana... moje wietrzne... obłoki roztrąci i pochłonie”. Sięgał dumnie po berło szekspirowskie, przy­ sw ajał poezji polskiej to, co wykwitło na szczytach literatury

5J) Na to zw rócił u w agę prof, Sinko w e w stęp ie do Irydiona w wyd. Bib!. Nar.

53) K leiner w e w stęp ie do B a lla d yn y w wyd. Bib!. Nar. Na temat p olsk ości B a lla d y n y snuł rozw ażania Zygmunt Krasiński: K ilka słóm

o J u liu s z u S ło w a c k im , 1841. P isze: „Typy jej w szystkie są szczerze pol­

skie; któż nie uczuje, że w ieczny szlach cic przem ów ił ustami znakom itego Kirkora w w ierszu:

Czem u n ie było mnie tam na G o lg o cie N a czarnym koniu z uzbrojoną świtą?! Zbawiłbym Zbawcę!

(na p otw ierd zen ie te g o poglądu K rasińskiego przytoczyć m ożna to, co S ien k iew icz m ów i w Quo va d is? przez usta Ursusa: „Gdyby dzieciątko u nas się narodziło, nie um ęczylibyśm y G o.. ”).

Kto patrząc na B alladynę nie przypomni sob ie, jakby echem w iek o­ wym słó w Ż ó łk iew sk ieg o o n ieszczęśliw ej Marynie M niszchów nie: „Nade w szy stk o chce się babie carow ać”?f

(21)

p ł a t o w e j 3*). CzUł się S bakespeare’em literatury polskiej. W yczu­ wając zaś pokrew ieństw o dachow e autorów B o s k ie j i N ie b o sk ie j przypisywał Krasińskiemu „chmurę dantejską", ten zaś odpłacił mu aforyzmem, że B alladynę „Shakespeare porodził w głowie Słow ackiego” 55). Wielkiemu Iryd io n o w i przeciw staw ia Słowacki wielką B a lla d y n ę 56).

Agonistyka dwu wielkich poetów jest agonistyką szlachetną. Pod tym względem górują nasi rom antycy nad tragikami' greckimi, scharakteryzowanym i w mistrzowski sposób w Ż a b a ch Arysto-fanesa. Gdy bowiem Sofokles wycofał się z „agonu” poetyckiego odstępując a priori wawrzyn Ajschylosowi, zwycięzca nie odpłacił mu podobną monetą. Przyjął iaur jako coś mu należnego, a o pu ­ szczając Hades zaznacza tylko, że drugie po nim miejsce należy się twórcy A n ty g o n y . Słowacki składając w hołdzie Krasiń­ skiemu B a lla d yn ę a następnie L ilię W enedę, doczekał się od niego uznania i hołdu. Oto w liście do Załuskiego z 13 maja 1840 r. pisze Krasiński o B a lla d yn ie. „Jest to najpiękniejszy M id su m m er N ig h t’s D ream — S e n N o cy L e tn ie j — najśliczniejsza epope'a, ale nie homeryczna, jak Pan T a d e u sz , tylko „ariostow ska, sama z siebie żartująca, kapryśna, swawmlna, a zawrsze i ciągle przyciągająca, wijąca się w górę jak Goplana, by się roztopić i zniknąć, aż ci co patrzyli, a teraz już nie widzą, tęsknić m uszą na zaw sze” 57). W rozprawie K ilk a słó w o J u liu s z u S ło w a c k im pisze Krasiński: „Balladyna odziana szatą niepowszedniej piękności to zupełnie nowy utw ór na widnokręgu polskim ”.

Znaną jest powszechnie rzeczą, że za największe, nieśmier-54) K leiner—W stęp do B a lla d y n y , w yd. Bibl. Nar.

55) List Zygm unta K rasiń sk iego do K on stan tego G aszyń sk iego z 19 erudm a 1839. L is ty Z. K rasińskiego, L w ó w 1882 t. !.

K) Prot. Stanisław Tarnowski podkreśla tu „w ysokie cele i w ielk ie am bicje” S łow ack iego. P isz e (op. cit.): „autorow i Iryd io n a nie ofiaruje się poem atu, o którym by s ię m yślało, że jest w cdm iennym rodzaju, ale przecież choć trochę godzien obok w ielk ieg o Iryd io n a stan ąć”. (T arn ow ­ ski przeceniał K rasińskiego, czując się skoligaconym z nim).

57) L isty Z y g m u n ta K rasińskiego, w yd an ie cytow an e, tom III Lwów 1887.

(22)

tie n e ' dzieło Słowackiego uw ażał Krasiński A nhellcgo, na drugim zaś miejscu staw iał B alladynę

W liście do K onstantego Gaszyńskiego z dnia 22 maja 1839 r. pisze Słowacki: „D onoszą Ci, że się drukuje B alladyna, ko­ chanka rftoja. Nie spodziew asz się, że jest to osoba, która nas z Krasińskim zaprzyjaźniła mocno. On ją bowiem polubiwszy, mnie polubił. O by mi i ciebie zy sk ała” 58).

Pod koniec listu dedykacyjnego zmienia się ton. D otąd pisał poeta przedmowę, w której w sposób alegoryczny najpierw, póź­ niej bezpośredni przedstaw iał nowy swój utwór, następnie podawał plany dalszej twórczości. Dalej poeta-autokrytyk zestaw iał siebie z innymi twórcami. Teraz przychodzi obniżenie lotu. Z piedestału poezji i krytyki, z wyżyn homerycznych, dantejskich, ariostycznych i irydionowych zstępuje poeta do codzienności, do prostego tonu listu przyjaciela do przyjaciela. Pomostem między częścią po­ przednią o dziele literatury i dziełach pokrewnych a zwyczajnym listem przyjacielskim jest wzmianka o sylfach, o Skierce i Choch­ liku, których Słowacki tak nazywa zgodnie z tradycyjną demono­ logią XVIII i XIX w ie k u 59). Duszki, które Słowacki wprowadził do B a lla d yn y, doniosły mu rzekomo o wyjeździe Krasińskiego na Sycylię.

W tej ostatniej części listu trw a właściw a poprzednim częś­ ciom metaforyka, w łaściw y utworowi ton baśniowy, „uśmiech ariostyczny”. Przypom niana jest podróż Słowackiego do Ziemi Świętej i pow rót na okręcie w roku 1837. Autcreminiscencja H y m n u o za c h o d zie sło ń ca zlokalizow ana jest z właściw ą autorow i B a lla d y n y niedokładnością. Tworzył poeta H y m n na statku przed Aleksandrią: Krasiński nie mógł go usłyszeć w falach u brzegów Sycylii. Jeżeli zaś śladów jego nie ma w falach morskich ani w pow ietrzu, poleca Krasińskiemu szukać ich w sercu własnym. Zapew nia przyjaciela o uczuciach, jakie dla

5®) L ist do K onstantego G aszyń sk iego cytuje rów nież Kleiner we Wstępie do B a lla d y n y w D zieła ch W szystkich, tom IV, Lw ów 1924.

(23)

niego żywi, w yraża życzenie spotkania. Spotkanie to może n a­ stąpić w myśli, bo pomiędzy przyjaciółmi istnieje łączność duchowa. Rozległa skala tem atów owej przedm owy, zaczętej dostojnym apologiem o harfiarzu z w yspy Scio, a skończonej przyjacielskim pożegnaniem, jak rozległa jest skala barw i tonów w B alladynie. Podobnie drukow ana za życia autora część B en io w skieg o skończy się pożegnaniem z wieszczem -antagonistą:

Bądź zdrów, a tak się żegnają nie wrogi, Lecz dwa na słońcach dwu przeciwnych bogi.

Dopisek dodany jeszcze dla objaśnienia: „Rozpisałem się długo, a zamierzyłem był tylko napisać:

Autorowi Irydiona na pamiątkę

B a lla d yn ę pośw ięca

Juliusz Słow acki”.

Pisze Słowacki w chwili wielkiego natchnienia, gdy nie p a­ nuje nad słowem swoim Zamierzone jedno zdanie rozrasta się w dziew ięćdziesięciow ierszow ą przedmowę, tak jak w kilka mie­ sięcy później napis nagrobny przeczytany na cmentarzu rozrośnie się w potężną pięcioaktow ą tragedię.

Konspirowanie się Krasińskiego, ogłaszanie utw orów b ez­ imiennie, powoduje spotykaną często w pierw szej połowie XIX wieku metaforykę, zastępow anie nazwiska autora wyrażeniem: „Autor dzieła X ” . Częste były np. wydania książek: P o ja ta przez autora N ie ro zsą d n y c h ślubów, Listopad, przez autora P a m iątek starego szla ch cica , itp. Tę m etaforykę przyjmuje Słowacki bardzo chętnie, do niej dostosow uje dobór metafor, metonimii i synekdoch.

W zakresie stylu uderza w całości szereg latynizmów skład­ niowych. Kilkakrotnie staw ia poeta orzeczenie na końcu zdania: „ludzi, którzy się zbiegli pieśni rycerskich posłuchać...“, „W głębi fal Egejskiego morza utonął...“, „nieraz tę lub ową rzecz potępił...”, „kiedy ty dawne Rzymian postacie n apełn iasz...” (nie na końcu wprawdzie, ale na dalszym m iejscu niż w szyku polskim), „moje...

(24)

obłoki roztrąci V pochłonie“ ..., ..który mi serce uciszał:..*', „jeśli o mnie na fali i w pow ietrzu nie słychać...“.

Czasem znów orzeczenie stoi nie na drugim, lecz na pierw ­ szym m iejscu, przed podmiotem, co również charakteryzuje ozdobny szyk łaciński: „I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn...,, „w ychodzi na św iat B alladyna...'1, „doniosły mi Sylfy...“ .

Bardzo często w ystępuje właściw e językowi łacińskiemu sta ­ wianie rzeczownika głównego po przydaw ce rzeczownikowej dopeł­ niaczowej: „nad Salaminy zato ką“, „morza brzegow i...“, „złote pieśni narzędzie...“ , ,,do B alladyny przem owę...“ , „posągowe Rzymian postacie...“ , „mórz rozległe błękity...“ .

Typow e też dla łaciny jest stawianie przymiotnika po rzeczow­ niku np. „E tn a czerw ona...“ , „w ciszy pow ietrznej...“.

C zęsty jest właściw y łacinie szyk przestawny: „ z wielkim hukiem łam iące się fale...“ , „żadnego pieśń nie zyskała oklasku...“ , „w szystkie pootw ierał kw iaty...“ .

Raz używ a Słowacki składni accusativus cum infinitivo. Tę postać składniow ą — niepełną wprawdzie — spotykam y w rom an­ tyzmie często, np. „wiem W itołda, że z wojskami sto i” {G rażyna )

T u mamy „fale, które śpiew ak mniemał tłumem ludzkim ...” (domyślny bezokolicznik „b y ć”).

Oto najw ażniejsze latynizmy przedmowy do Balladyny,

św iadczące o precyżyjnej pracy autora nad doskonaleniem swej prozy. W artości ekspresyjnej nabierają przymiotniki, których dobór nie jest przypadkow y i nie tylko ozdobę ma na celu. Są to epitety, konieczne i niezastąpione: „stary i ślepy harfiarz...”, „Etna czer­ w ona...”, itp. Na wielkie wyżyny wznosi się gradacja przymiotników w zestaw ieniu B alladyny z Irydionem „...na spotkanie czarnej, piorunowej dantejskiej chmury prow adzę lekkie, tęczowe i ario- styczne obłoki”. Trzykrotny dobór odpowiednich przymiotników oddający w artość em ocjonalną obu dzieł poetyckich.

Na złotej kanw ie polskiej piozy romantycznej, z której niedaw no spod tego samego pióra w yrósł anhelli, a w lat kilka później w yrośnie Genezis z ducha, utkał Słowacki jedną z sw ych najcelniejszych rozpraw krytycznych; poprzedził swą wielką rom antyczną tragedię godnym jej wstępem. Dał tu wyraz

(25)

swych poglądów na własną twórczość, dał upust błogim m arze­ niom o sławie, o dorównaniu przyjacielowi i osiągnięciu w aw ­ rzynu, dał kilka subtelnych i wnikliwych uw ag krytycznych o dziele swoim, o dz'ele przyjaciela i o kilku najważniejszych utworach literatury światowej. Bogactwem i dostojnością treści, mistrzostwem formy odznacza się jedno z najpiękniejszych dzieł prozy polskiej i światowej — D o B a lla d y n y przem o w a .

II

Niewiele czasu upłynęło od w ydania B a lla d y n y i niewiele zmieniło się w stosunkach emigracyjnych,' zw łaszcza u Słowackiego. W dalszym ciągu nie zrozumiany, nie poznany i nie doceniany napisał B e a trix C enci, w ypuścił na ś w ia t: M a ze p ę , by na­ stępnie wrócić do zamiaru tw orzenia kronik dram atycznych o pra­ dziejach Polski. Bliźniaczą siostrę B a lla d y n y — L ilię W enedę wydaje Słowacki z wiosną 1840 roku, poprzedzając ją nowym dokumentem przyjaźni z jedynym człowiekiem na emigracji rozu­ miejącym go — z „poetą ruin”.

List dedykacyjny zatytułow any D o autora Irydiona — list drugi — jest drugim rozdziałem w dziejach publicznej w ym ia­ ny myśli między poetami ’), jest dalszym ciągiem „przem ow y” poprzedzającej B a lla d yn ę i wyrażonego tam stanow iska, iest ogniwem łączącym dwie wielkie fantastyczne tragedie.

„Ze snów niespokojnych” budzi poeta drzemiącego w cieniu gajów laurow ych „Endymiona poezji” i przedstaw ia mu swój nowy utwór. Dostojny w ydaje się Słowackiemu Krasiński „P oetę ruin”, przyjaciela, widzi „kochankiem M uzy”, jak Endymion był kochankiem Artemidy; w gaju laurowym - szlachetnie um ieszcza rywala, bo laury okalały skronie zwycięzców. Dla niego to „jedynie" stw orzył poeta sw ą nową tragedię, nowy węzeł przyjaźni.

>) „Lilia Weneda jest now ym aktem h ołd u i przyjaźni, stw ierd ze­

niem w pływu K rasińskiego i n ierozerw alności zw iązku bratnich dusz. List do Zygmunta K rasińskiego jest w yrazem d o ch o d zą ceg o w ted v do szczytu uczucia przyjaźni i u w ielb ien ia” — (Prof. Br. C hlebow ski, W pływ

poznania się Słow ackiego z Krasińskim na tw órczość obu p o e t ó 1836 —

(26)

Od niego tylko oczekuje i pragnie pochwały, jedynej, bardzo pożądanej i kojącej pociechy w śród ogólnego braku poklasku.

Rycerzem rzymskim w złotej zbroi, w ognistym pancerzu jest dlań poeta, do którego w liście dedykacyjnym, poprzedzającym B alla d yn ę, mówił: „Kochany Irydionie” — jak złota jest szata utw oru Krasińskiego, jak ognisty znicz niew ygasły wolności, g ore­ jący w nieśm iertelnym Iry d io n ie.

T ak samo jak w pierwszym liście dedykacyjnym przedstaw ia poeta Krasińskiemu galerię postaci zwanych tu „m arami”, poczy­ nając od dw unastu białowłosych harfiarzy, niby chorusu tragedii greckiej. W sm utny nastrój w prow adza Słowacki „poetę ruin ”, bo śpiew dw unastu harfiarzy rozlega się nad ludem umarłych. Rycerz dwugłowy, którego następnie przedstaw ia poeta — Lelum- P clelum — to potw ór symbol, jak symbolami są osoby prologu K ord ia n a . W ostatnim zdaniu listu dedykacyjnego mówi poeta wyraźnie, że ma na myśli siebie i adresata listu: dwu przyjaciół rozumiejących się wzajemnie, zbratanych duchem i umysłem, bliskich sobie i odbijających od tłumu.

Mógł Słow acki o sobie i o „poecie ru in ” powiedzieć sło­ wami Mickiewicza:

Ich dusze w yższe nad ziemskie przeszkody, Jako dwie Alpów spokrew nione skały...

Słowa jednak skierow ane do dwugłowego wodza — „nie­ szczęście n aro d u ” w skazują na inną jeszcze możliwość, na możli­ w ość aluzji, do której m ateriału dostarczyła klęska listopa­ dowa. Radziwiłł, wódz nominalny, dyletant, ńie czyniący nic bez Chłopickiego, był w raz z nim takim dwugłowym wodzem, który istotnie przyniósł nieszczęście n aro d o w i2).

2) D la prof. Wł. N ehringa — O B a lla d yn ie i L il ii W enedzie S iu d ia L iter. P ozn ań 1884 i prof. J. Tretiaka — J u liu sz S ło u a c k i, H istoria ducha poety i jej odbicie w poezji, Kraków 1904, +. 1 — rycerz d w u głow y to sym bol przyjaźni S ło w a c k ie g o z Krasińskim. Jedyna to rów­ nież m ożliw a interpretacja dla prof. Br. C hlebow skiego. W ydając L illt

Wenedę w W yborze P isarzów P o lsk ich jako Nr 11, W arszaw a 1908,'

opatrzył ją prof. C hlebow ski kom entarzem , w którym g en ezę L elum -P o-

(27)

Przedstaw ia dalej Słowacki Krasińskiemu wróżkę zabrania­ jącą harfiarzom rozpaczy. Nazywa ją Eumenidą Eschylesow ską. W B a lla d yn ie "równał się z S hakepeare’em, w A n h e llim w szedł na wyżyny dantejskie, w L ilii W e n ed zie przysw aja literaturze polskiej to, co było największego w helleńskiej. Rozę W enedę

Kastor z bratem Polluksem jaśnieli na czele Zwani n iegd yś u Słow ian L ele i P olele.

Bardzo to trafne zw łaszcza w ob ec tego, że S łow ack i istotn ie w sk a­ zuje na takie pochodzenie Lelum -Polelum .

Ten sam uczony w studiuil : L ilia W eneda, G eneza dram atu (Pism a, t. 1, 1912) m otyw uje sw o je stan ow isk o obrazem zakończenia,

w którym B ogurodzica ukazuje się nad stosem L elum -Polelum . W edług prof. C h leb ow sk iego w obrazie tym „stw ierdza p oeta z w y cięstw o d ucho­ w e obu braci”. „Odtworzył p o eta —p isze dalej—sw e nadzieje i p-agnienia tryumfu przy pom ocy N ieb io s, idei odrodzenia n aro d o w eg o za spraw ą jego w ieszczó w i w o d zó w duchow ych, jakich w idział w so b ie i Krasiń­ skim. Postać Bogurodzicy jako Patronki i sy*mbolu anielskoścr i królew - skości przyszłej Polski prśród ludów św iata, ukazyw ać się odtąd b ędzie w utworach S ło w a ck ieg o i K rasińskiego (P rzed św it, P sa lm y, Z b o ro w ski, Do

A utora Trzech Psalm ów, K ró l D uch)".

Na tym też stanow isku sto i K. K w ieciński w artykule: D ruga część

T rylogii (Sfinks, 1910) komentując d w u g ło w eg o rycerza za pom ocą słów

Rozy W enedy uzbrajającej złączonych braci (akt IV, scen a 4) A gdy nie b ęd zie nas, to jęk żałosny

przeleci w ieki i zw iąże imiona.

Za prof. Chlebow skim cytuje rów nież K w ieciński d w u w e r s z z Pani.

Tadeusza.

W edług St. T u row sk iego - G eneza narodu polskieg o w L il ii We­ nedzie, Pam. Liter. 1908 — „L elum -Pólelum razem skuci w yobrażają nie­

szczęsn e przeznaczenie narodu i d w o isto ść w o d zo stw a , g d zie jedności trzeba”.

R ów nież K. WiakOWSki — L ilia W eneda w ize ru n k ie m d u szy n a ­ rodowej (Ks. Pam. Juliusza S ło w a ck ieg o , L w ów 1909) w skazuje na inną

m ożliw ość. W edług n iego L elum -Polelum to sym bol „narodow ego nie­ szczęścia ” u jętego w formę „quot capita—to t se n te n tia e ”.

Jeszcze jednak dla prof. T adeusza G ra b o w sk ieg o —J u liu sz S ło w a cki,

jego żyw o t i d zieła na tle w spółczesnej epoki, t. 1, Kraków, 1912 — „po­

mysł podw ójnego w od za stan ow i n iezaw od n ie sym bol stosunku obu w ie ­ szczó w do sieb ie, sym bol ich przyszłości, której Lelum i -Polelum byli p o są g iem ”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie moż­ na jednak wykluczyć, choć wydaje się to o wiele mniej prawdopo­ dobne, że Józef Mieroszewski doglądał na prośbę Kniaziewicza je­ go majątku —

(B) Fluence- dependence of the TRMC yield-mobility product for InP QDs capped with the ligands indicated and surprisingly showing little variation as a function of size in the

Z Summariusza dowiadujemy sie˛, iz˙ w 1664 r. cudowny obraz Matki Bo- skiej umieszczono „na tymz˙e ołtarzu Congregationis, ke˛dy do dzis´ dzien´ cudami słynie” 8. Cudowny

The kernel of the algorithm for the solution of the three-dimensional flow field around a circular cylinder is formed by the spectral algo­ rithm for the determination of the

III KRn 483/58, uchylającym w trybie rewizji nadzwyczajnej błędne orzeczenie Sądiu W ojewódzkiego, Sąd' Naj­ w yższy stwierdza, co następuje: „Jeśli się

[r]

czenie obrońcy z urzędu nakłada na niego obowiązek podejmowania czyn­ ności procesowych aż do prawomocne­ go zakończenia postępowania, przy czym tylko w wypadku

Pro­ wadzi ona przeszło 400 seminariów z zakresu prawie wszystkich dziedzin praw a stosowanego oraz nowoczesne­ go prowadzenia kancelarii adw okac­ kiej - co roku