• Nie Znaleziono Wyników

The Overcoming of Cartesian Dualism In The Light Of The Wittgenstein's "Other Minds" Problem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "The Overcoming of Cartesian Dualism In The Light Of The Wittgenstein's "Other Minds" Problem"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

13

Przezwyci anie dualizmu kartezja skiego w wietle

problemu „innych umysłów” w uj ciu Ludwiga

Wittgensteina

Iwona Gładysiewicz

Wst p

1. „Sk d wiemy, e inny człowiek jest rozgniewany?”, „Czy w ogóle co wiemy o

prze yciach innych ludzi?”, „Czy mo emy co na ten temat wiedzie ?” i „Jak mo emy wiedzie o my lach, uczuciach, wyobra eniach, doznaniach – umysłach innych istot?”. Oto pytania, które frapowały filozofów od dawna. Składaj si one na tzw. problem „innych umysłów”1.

Problem innych umysłów – jak go tutaj rozumiem – jest problemem episte-mologicznym (bo dotycz cym wiedzy i poznania innych umysłów) i ontolo-gicznym czy te metafizycznym (bo dotycz cym ich istnienia). Tradycyjnie rzecz ujmuj c, problem ten wyrasta z tych stanowisk – głównie ze stanowiska kartezja -skiego – dla których podstawow jest pierwszoosobowa perspektywa poznawcza, tzn. które próbuj odtworzy obraz wiata zewn trznego i umysłów innych istot na podstawie własnych do wiadcze i stanów mentalnych.

Dla doktryn tych podstawowe jest przekonanie, e poznanie zawarto ci własnego umysłu odznacza si wyj tkow pewno ci (jest bezpo rednie), co wi -cej, e jest ono podstaw wiedzy o wszystkich innych rzeczach. Wraz z przyj ciem takiego pogl du wszystkie rzeczy staj si relatywnie problematyczne. Nawet je li uda nam si jako usankcjonowa nasze poznanie wiata, to przekonanie, e inne

1 Przez termin „umysł” zazwyczaj współcze nie rozumiemy dziedzin zjawisk psychicznych:

stanów, zdarze i procesów mentalnych (podział według kategorii ontologicznych), do której oprócz przekona , uczu , intencji, wyobra e (przedstawie ) itd., nale równie dane zmysłowe, wra enia, qualia (odczuwane czy te zjawiskowe jako ci zwi zane z do wiadczeniami) i spostrze-ganie zmysłowe. A to znaczy, e termin ten obejmuje równie wszystkie te zjawiska, które s zapo redniczonymi przez ciało zjawiskami wiadomymi. Problem stanowi to, e fenomen psychiczny nie musi by wiadomy (np. mo emy posiada przekonania, których nie jeste my wiadomi). W definicji fenomenu psychicznego nie mo emy odwoływa si do jego aktualnego pojawienia si dla umysłu. Jako mo liwe rozwi zanie tej trudno ci przyjmuje si , e zjawiska umysłowe (cho obecnie nie s ) mog zosta u wiadomione.

(2)

14

istoty maj umysł podobny do mojego, jest przekonaniem teoretycznym, którego podstawy oka si bardzo szybko niepewne.

Punktem ci ko ci tego problemu jest sceptycyzm dotycz cy poznania innych umysłów oraz próba jego przezwyci enia. Ów sceptycyzm b dzie si znajdował w centrum naszych rozwa a .

2. Podstaw dla rozumowania sceptyka, co do poznania innych umysłów jest

zało enie – b d ce spu cizn po kartezja skim dualizmie – e nie ma logicznego zwi zku pomi dzy wyra eniami mentalistycznymi a odpowiednimi wyra eniami opisuj cymi zachowania. Wittgenstein w swej pó nej filozofii atakuje sceptycyzm, podwa aj c to zało enie. Próbuje on mianowicie pokaza , e istnieje zwi zek logiczny pomi dzy pewnymi zachowaniami a zdaniami o procesach, zdarzeniach i stanach mentalnych. W ten sposób pokazuje równie , e nasza wiedza o cudzych stanach psychicznych nie opiera si jedynie na obserwowalnych, empirycznych korelacjach (które sceptyk łatwo podwa a), ale opiera si na pewnego rodzaju zwi zku koniecznym. Jest wi c ona, raczej kwesti logiczn – tj. gramatyczn w sensie Wittgensteina, bo zwi zan z regułami rz dz cymi naszym j zykiem – ni empiryczn .

Jeden z podstawowych problemów przybiera wi c form pytania: na czym polega ów logiczny – konieczny zwi zek, który zdaniem Wittgensteina zachodzi pomi dzy np. zachowaniem bólowym a wyra eniem „odczuwa ból”? Nie polega on na tym, e zdania opisuj ce zachowania poci gaj (logicznie) odpowiednie zdania o stanach mentalnych. Wittgenstein u ywa terminu kryterium na okre lenie tego specjalnego zwi zku.

W niniejszym artykule spróbujemy przedstawi przede wszystkim rol jak to poj cie odgrywa w przezwyci aniu sceptycyzmu i dualizmu kartezja skiego. W tym te celu prze ledzimy to, jak wedle Wittgensteina uczymy si i jak u ywa si wyra e psychologicznych w pierwszej i trzeciej osobie oraz jaki pomi dzy tymi wyra eniami zachodzi zwi zek. Dodajmy, e pogl d Wittgensteina zostanie zaprezentowany na tle innych, konkurencyjnych doktryn.

3. Zazwyczaj filozofi Wittgensteina dzieli si na wczesny okres, którego

(3)

15

a do mierci), z którego pochodz wydane po miertnie (w 1953 r.) Dociekania

filozoficzne. W obu okresach dominuj c rol odgrywa pytanie o natur j zyka, o to

w jaki sposób j zyk przedstawia wiat i jakie s tego konsekwencje m.in. dla logiki, matematyki, filozofii, umysłu, etyki. Nas b dzie interesował okres pó ny.

Filozofia zawarta w Dociekaniach filozoficznych jest jednak inna ni w

Traktacie. Jaka wła ciwie – jest kwesti sporn do dzi . Rzecz niew tpliw

natomiast jest to, e oba te dzieła odmieniły bieg współczesnej filozofii, cho w ró nych kierunkach. Traktat przede wszystkim – trudno wymieni wszystkie jego dokonania – wywołał wraz z Principia Mathematica Russella i Whiteheada „prze-wrót logiczny”, tak charakterystyczny dla analitycznej filozofii dwudziestego wieku i skierował badania filozoficzne i metodologiczne w stron logiki i jej zastosowa . Dociekania za (wraz z filozofi Austina) odpowiadaj za „przewrót lingwistyczny”, zawieraj now koncepcj filozofii, zarysowuj nie znane wcze niej podej cie do bada w filozofii j zyka oraz proponuj oryginaln filozofi umysłu.

Zanim przyst pimy do omawiania wła ciwego przedmiotu niniejszego artykułu, rzecz nieodzown jest zapoznanie si z podstawowymi i kluczowymi dla naszych rozwa a pogl dami Wittgensteina w jego pó nej filozofii.

4. W uj ciu autora Docieka filozoficznych filozofia nie przypomina nauki, ale raczej

pewnego rodzaju terapi . Filozofia nie jest dyscyplin dostarczaj c wiedzy, która tak jak nauka odkrywa prawd , buduje teorie (które umo liwiaj nam wyja nienie i przewidywanie zdarze ) oraz dokonuje post pów daj cych si dostrzec we wzro cie wiedzy i upowszechnieniu potwierdzonych teorii.

Problemy filozoficzne maj charakter poj ciowy, a nie empiryczny. Powsta-j głównie pod wpływem zwodniczych cech naszego Powsta-j zyka potocznego. J zyk potoczny bowiem przedstawia zupełnie ró ne poj cia pod t sam , myl c form . W wi kszo ci przypadków s one wynikiem zapl tania si umysłu ludzkiego w regułach u ycia naszego j zyka (DF, § 123, § 125)2.

(4)

16

Celem filozofii jest wprowadzenie przejrzysto ci i pewnego porz dku – jednego z wielu mo liwych, a nie jedynego okre lonego porz dku – do wiedzy o u yciu j zyka (DF, § 122, § 132). Filozofia nie mo e naruszy faktycznego u ycia naszego j zyka potocznego (DF, § 124), dlatego ma charakter deskryptywny. Zadaniem filozofii jest, negatywnie mówi c, odkrywanie przykładów niedo-rzeczno ci, które s wynikami nie rozumienia granic naszego j zyka (DF, § 119); pozytywnie za mówi c, dokonanie jasnego przegl du (DF, § 122) i opisywanie rzeczywistego u ycia j zyka.

Filozof nie rozwi zuje problemów, ale raczej doprowadza do ich znikni cia – „rozpuszczenia” – niejako leczy nas z nich, jak lekarz leczy chorob , b d jak psychoterapeuta leczy nerwice (DF, § 133, § 255). St d te bierze si porównanie filozofii do pewnego rodzaju terapii. W swej pó nej filozofii Wittgenstein zmienia wi c radykalnie pogl d na „sam j zyk oraz na metod filozofowania.

5. Wła ciwa metoda filozofowania – zdaniem Wittgensteina – w niczym nie

przy-pomina tej stosowanej w naukach cisłych, empirycznych3. By rozwikła zagadki

filozoficzne posługuje si on analiz j zyka potocznego4.

Polega ona na odsłanianiu poj ciowych zwi zków, które stanowi inte-graln cz naszych praktyk j zykowych; na uporz dkowaniu reguł u ycia słów. Charakteryzuje si wnikliwymi, zwi złymi opisami rzeczywistych sposobów u ycia wyra e (NBZ, s. 84), poszanowaniem dla jednostkowych przypadków i trafnie dobranymi i zestawionymi przykładami, przeplatanymi frapuj cymi pytaniami. Przede wszystkim jednak, unikaniem uogólnie i teoretyzowania (DF, § 109)5.

Pozostaj c pod pewnym wzgl dem wiernym tradycji filozofii analitycznej, Wittgenstein odrzuca cało spekulatywnej metafizyki. Problemy metafizyczne powstaj na skutek bezkrytycznego, niewła ciwego posługiwania si j zykiem.

3 Zob. np. D mbska [1967] s. 106.

4 W odró nieniu do analizy formalnej, jak Wittgenstein uprawiał we wczesnej filozofii, czy

analizy poj ciowej jako eksplikacji (definicja poj i s dów, polegaj ca na odkryciu poj cia równo-wa nego, charakteryzuj cego si jednak wi ksz precyzj ni poj cie dawne), czy wreszcie analizy jako definicji realnej.

5 Ten aspekt filozofii Wittgensteina wydaje si by jawnie irracjonalny. Bł dem jest

(5)

17

Metafizyka wygenerowała mnóstwo pseudozda i nonsensów6. Na przykład

zdania „Istniej rzeczy same w sobie” podobnie jak „Nie istniej rzeczy same w sobie”, zazwyczaj nie maj zastosowania w naszym potocznym j zyku. Ponadto metafizyka, formułuj c swoje problemy (tezy), wiele sposobów u ycia wyra e pozbawiła swych przeciwie stw (antytez) (NBZ, s. 83). W naszym codziennym dyskursie to si nie zdarza; jasno jest przeciwstawiona ciemno ci, dobro – złu, istnienie – nieistnieniu itd. Zadaniem filozofa jest wi c, m. in. „sprowadzenie słów z

ich zastosowa metafizycznych z powrotem do codziennego u ytku” (DF, § 116).

6. Autor Docieka filozoficznych odrzuca augustia sk teori j zyka, która głosi, e

słowa nazywaj rzeczy, a zdania s splotami nazw.

J zyk nie jest równie spójnym systemem formalnym, który mo na by uj w cisłe prawidła rachunku logicznego, jak chcieli Frege i Russell, a tak e sam Wittgenstein w okresie Traktatu. Prawda na jego temat jest bardziej zło ona: ró norodne sposoby u ycia j zyka nie musz posiada jakiego decyduj cego i wspólnego im wszystkim czynnika. J zyk jest niezliczon mnogo ci form i funkcji, jakie spełnia w naszym yciu.

Wittgenstein wprowadza pojecie gry j zykowej. Gra j zykowa to „cało zło ona z j zyka i działa , w które jest on wpleciony” (DF, § 7). Wzorzec

czynno-ci i praktyk zwi zany z jak szczególn rodzin wyra e j zykowych. Gry s wyznaczone przez reguły7 (DF, § 567). Gry j zykowe s cz ci pewnej

(działal-no ci – jak Wittgenstein mówi – pewnego sposobu ycia (DF, § 19, § 23, § 241, § 243, § 317). Sposób ycia jest tym, co musi by wspólne dwu zbiorowo ciom, aby j zyki, jakimi si posługuj , mogły by dla nich zrozumiałe. S to ustalone wzorce działania podejmowanego wspólnie przez członków jakiej grupy. Gr j zykow i

sposób ycia ł cz nie reguły, ale zakładany przez nie szerszy kontekst codziennego

ycia i codziennej pewno ci. Warunkiem koniecznym istnienia pewnego j zyka jest istnienie pewnego sposobu ycia, cho odwrotny zwi zek nie musi zachodzi .

6 Na przykład wszystkie stosowne zdania z TLF.

7 Reguła to przepis post powania, wypowied mówi ca, e tak a tak nale y lub wolno post

po-wa . O regułach nie mówi si , e s prawdziwe lub e s fałszywe, tzn. regułom nie przysługuje warto logiczna. Mówi si o nich natomiast, e s słuszne lub niesłuszne, poprawne albo niepoprawne, zawodne b d niezawodne itp.

(6)

18

Ponadto, gry j zykowe s powi zane ze sob ró norodnymi stosunkami „pokre-wie stwa” i uj cie ich w jeden system nie jest mo liwe.

7. Punktem centralnym jego zainteresowa staje si aspekt pragmatyczny8, tj.

funkcja, jak pełni działalno j zykowa w naszym yciu. W Traktacie wskazywał za , e mi dzy j zykiem a wiatem zachodzi statyczny, formalny zwi zek; j zyk był rozpatrywany we wzgl dnej abstrakcji od działa istot ludzkich; semantyka9

dominowała tam nad pragmatyk . W Dociekaniach filozoficznych zwraca uwag na u ycie j zyka w zwykłych, społecznych kontekstach. Musimy przyjrze si j zykowi, aby zobaczy , czym on naprawd jest. Oto j zyk staje si narz dziem okre lonego u ytku (DF, § 329, § 342, § 491, § 492, § 569). Wittgenstein przyrównu-je wyra enia do narz dzi (DF, § 11), a znaczenia wyra e do funkcji, jak pełni narz dzia. Zna znaczenie zdania, to wiedzie jak go u ywa , czyli wiedzie , w jakich okoliczno ciach jego u ycie jest poprawne, a w jakich niepoprawne.

J zyk słu y nie tyle do formułowania i przekazywania wiedzy i informacji oraz porozumiewania si , ile do działania i oddziaływania na innych; bez niego nie mo na by na ludzi wpływa ; nie mo na by budowa domów, elektrowni, maszyn itd. (DF, § 490). Słowa s narz dziami słu cymi do wywoływania pewnych zachowa (werbalnych i niewerbalnych) i pewnych działa .

Takie instrumentalne podej cie do j zyka nie jest czym zupełnie nowym10,

nowy był natomiast jego naturalistyczny i ekspresyjny aspekt. Podej cie to, posłu-yło Wittgensteinowi do zakwestionowania tzw. „asocjacyjnej” czy „mentalistycz-nej” teorii znaczenia. Według tej teorii znaczeniem słowa jest jaki skojarzony ze słowem twór mentalny: my l, przedstawienie wewn trzne czy inny fenomen psychiczny, który słowu tylko towarzyszy i mógłby istnie tak e bez niego, a który przez to słowo wzbudzany jest w wiadomo ci.

8 Pragmatyka opisuje stosunki zachodz ce mi dzy j zykiem (znakami) a tymi, którzy si nim

posługuj . Takim stosunkiem jest komunikowanie, wyra anie, rozumienie itp.

9 Semantyka opisuje stosunki zachodz ce mi dzy znakami a rzeczywisto ci , do której znaki si

odnosz : oznaczanie, denotowanie, prawdziwo itp.

10 Ju staro ytni greccy my liciele zdawali sobie spraw z tego, jak niebagatelnym narz dziem

(7)

19

8. Kluczowym poj ciem w pó nej filozofii Wittgensteina jest poj cie gramatyki. Gramatyka w uj ciu Wittgensteina nie obejmuje głównie składni – jak to zwykli my

przyjmowa – ale wszystkie reguły u ycia wyra e j zykowych. W tym przede wszystkim te, które ustalaj znaczenia słów (DF, § 496, § 497). A znaczeniem słowa – zdaniem Wittgensteina – w „wielkiej klasie przypadków”, lecz nie we „wszystkich, jest sposób jego u ycia w grze j zykowej (DF, § 43). Zauwa my, e trudno stanowi tutaj to, e Wittgenstein w swym unikaniu teoretyzowania nie okre la, w jakich przypadkach tak jest, a w jakich nie.

Reguły gramatyczne, mo na by rzec posługuj c si pewn metafor , wyznaczaj „przestrze logiczn ” naszego j zyka; okre laj , co jest (logicznie) mo liwe, a co nie jest takowe (DF, § 520). Tzn. okre laj , co ma sens, a dokładniej mówi c, co sensownie mo na powiedzie , co jest poprawne a co niepoprawne; ale nie okre laj , co jest prawdziwe lub fałszywe (DF, § 499, § 500). Odt d, je li b -dziemy si posługiwa terminem „gramatyka”, to wła nie w takim Wittgensteino-wskim sensie.

Ostatecznie, zadaniem filozofa jest zrozumienie gramatyki naszych codziennych praktyk j zykowych. Wydaje si , e sam j zyk potoczny jest narz -dziem przedstawiania. Jego wewn trzna struktura – gramatyka, któr tworz reguły okre laj ce u ycie wyra e j zyka, jest form przedstawiania; jest sieci poj ciowych zwi zków, za pomoc której działamy w wiecie.

***

9. Po tym do ogólnym przybli eniu pó nej filozofii Wittgensteina mo emy

przyst pi do naszych rozwa a .

Jak wi kszo problemów filozoficznych, tak te problem innych umysłów jest, według Wittgensteina, wynikiem pewnego zam tu poj ciowego, bior cego si m. in. z bł dnego i bezkrytycznego posługiwania si j zykiem potocznym (DF, § 109, § 122, §194). To znaczy, e sposób w jaki filozof – tu przede wszystkim sceptyk – formułuje swoje przekonania, w jaki u ywa on j zyka, narusza podsta-wowe reguły gramatyczne naszego potocznego dyskursu.

Na wst pie dodajmy jeszcze, e głównym argumentem przeciw scepty-cyzmowi co do poznania innych umysłów jest, paradoksalnie, sławny argument

(8)

20

sceptyczny przeciw j zykowi prywatnemu11. Wittgenstein pokazał, e taki j zyk,

którego z konieczno ci nie mo na by si uczy , przy znanych nam faktach empi-rycznych dotycz cych znaczenia słowa „j zyk”, w ogóle nie byłby j zykiem12.

Argumentu tego nie b dziemy omawia , gdy brak tu na to miejsca, ponadto nie znajduje si on w centrum naszych rozwa a . Natomiast b dziemy tutaj przyjmo-wa trafno i moc tego argumentu wraz z jego konsekwencjami.

10. Wittgenstein twierdzi, e sceptycyzmu nie mo na odeprze dowodz c, e tak

naprawd wiemy to, w co sceptyk w tpi. Trzeba raczej pokaza , e w tpliwo ci

sceptyka s pozbawione sensu. Wedle Wittgensteina doktryna sceptycyzmu nie

ma spójnych podstaw. Nie znaczy to jednak, e wynika z niej sprzeczno logiczna: p i nie-p. Ale raczej znaczy to, e sceptyczne spojrzenie opiera si na dewiacyjnych formach reguł u ycia kluczowych terminów. Wydaje si , e tak sam taktyk stosuje on wobec sceptycyzmu dotycz cego poznania innych umysłów13; co jest implicite zawarte w jego filozofii.

Jak wi kszo problemów filozoficznych, tak te i ten problem – zdaniem Wittgensteina – trzeba rozwi za , tzn. doprowadzi do jego eliminacji (znikni cia) (DF, § 133), poprzez analiz naturalnego j zyka, którym posługujemy si , na co dzie , odsłanianie poj ciowych zwi zków, które stanowi integraln cz naszej praktyki j zykowej i opis sposobów u ycia wyra e . Nie tworz c w zamian

adnej teorii (NBZ, s. 84).

11 J zyk prywatny to j zyk, który na mocy definicji nie mo e (w sensie logicznym) by zrozumiały

dla nikogo poza jedn osob : mówi cym. Słowa tego j zyka odnosz si bowiem do prywatnych do wiadcze , dost pnych jedynie mówi cemu (DF, § 243). Sceptyczny argument przeciw j zykowi prywatnemu ma dalekosi ne i wielorakie konsekwencje dla filozofii lingwistycznej i filozofii umysłu. Literatura na ten temat jest tez niezwykle obszerna.

12 Sceptycyzm teoretyczny to pewne stanowisko w epistemologii, zmierzaj ce do wykazania

bezpodstawno ci poznawczych kryteriów prawdy w zakresie sadów o rzeczywisto ci transcendentnej. Przedmiot poznania pojmowali sceptycy jako autonomiczny i transcendentny wobec poznaj cego podmiotu. Tym samym Wittgenstein podwa ył tradycyjny sceptycyzm teoretyczny uniewa niaj c jego zało enia przy pomocy innego rodzaju sceptycyzmu. To, co dot d zasadniczo było uznawane za niew tpliwe, to znaczy wiedza o naszych subiektywnych do wiadczeniach, za spraw Wittgensteina stało si iluzj . Sprowadził on, niejako, doktryn sceptycyzmu do niedorzeczno ci i pokazał, e taki pogl d jest niespójny, i nie mo na go utrzyma .

(9)

21

U ycie wyra e mentalistycznych

11. Tradycja kartezja ska i spora cz tradycji empirycznych głosz , e zdania psychologiczne wyra one w pierwszej osobie opieraj si na introspekcyjnych konstatacjach, s sprawozdaniami czy opisami tego, co dane wiadomo ci. Wi kszo filozofów te si zgadza, e stosujemy je w sposób nie oparty na obserwacji. Deskrypcjami, czy sprawozdaniami s równie ich trzecioosobowe odpowiedniki, lecz tych u ywamy na podstawie obserwacji.

12. Zwykło si te przyjmowa , e zachodzi logiczna symetria pomi dzy zdaniami

psychologicznymi w pierwszej i trzeciej osobie:

(1) e zdania te s wzajemnie ze sob powi zane znaczeniowo, o ile stwierdzaj o pewnej osobie dokładnie to samo. Oraz, e zdanie w pierwszej osobie jest podstaw dla stwierdze w trzeciej osobie dlatego, e opisuje ono, jak si sprawy maj z mówi cym, dostarczaj c tym samym dobrego wiadectwa na rzecz zdania w trzeciej osobie.

(2) A tak e dlatego, e zdania te s logicznie (materialnie) równowa ne, tzn. wzajemnie z siebie wynikaj (czyli maj t sam warto logiczn , tj. oba s zarazem prawdziwe lub oba fałszywe). To znaczy, wypowied osoby A: „Jestem rozgniewana” jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, gdy wypowied kogo o A „Ona jest rozgniewana” jest prawdziwa. To znaczy, e zdania te wyra aj ten sam s d, opisuj ten sam stan rzeczy i s prawdziwe na mocy tego samego faktu.

Jak zobaczymy, Wittgenstein podwa y ten epistemologiczny obraz i syme-tryczny charakter pierwszo- i trzecioosobowych (czy drugoosobowych) wypowie-dzi psychologicznych.

13. Asymetria. Po raz kolejny musimy przyjrze si dokładnie temu, jak u ywa si

wyra e mentalistycznych w grze j zykowej. W naszym potocznym dyskursie istnieje pewna asymetria pomi dzy stosowaniem predykatów mentalistycznych do nas samych a stosowaniem ich do innych osób. W wi kszo ci wypadków, kiedy u ywamy poj mentalistycznych do nas samych, nie potrzebujemy i nie odwołujemy si do obserwacji naszego wygl du cielesnego i naszego zachowania. Natomiast, stosuj c takie poj cia do innych ludzi, opieramy si na takich

(10)

22

obserwacjach i dysponujemy w takich wypadkach kryterium weryfikuj cym. Takiego asymetrycznego charakteru nie maj (lub te ich asymetria nie jest tak wyra na) adne poj cia mentalne, np. poj cia silnie dyspozycyjne: miło , odwaga. Taki asymetryczny sposób u ycia terminów mentalistycznych wygenero-wał wiele filozoficznych trudno ci. Je li bowiem uznamy za podstawowy czy samowystarczalny jeden aspekt ich u ycia, to drugi b dzie jawił si nam jako problematyczny.

Dla naszych rozwa a szczególnie interesuj ce jest to, e je li za podstawo-wy uznamy ten sposób u ycia poj mentalnych, polegaj cy na przypisywaniu ich sobie samym nie na podstawie obserwacji – jak to czyni tradycja kartezja ska – to powstaje wówczas przepa logiczna pomi dzy tym u yciem a kryteriami, na mocy których przypisujemy je innym podmiotom. W pierwszym wypadku bo-wiem znaczenie wypowiedzi nie jest zwi zane z kryteriami behawiorystycznymi, a w drugim tak. Powstaje wówczas przepa logiczna pomi dzy np. rzeczywistym odczuwaniem bólu a tym, e ból odczuwa kto inny. Fakt ten skłonił niektórych filozofów do twierdzenia, e tak naprawd to nie mamy tu do czynienia z jednym i tym samym odczuwaniem bólu, ale e mamy tu do czynienia z dwoma ró nymi znaczeniami terminu „ból”: z jednym, gdy to ja go odczuwam i z drugim, gdy odczuwa go kto inny. Takie uj cie sprawy prowadzi do filozoficznego sceptycy-zmu – a cz sto nawet do skrajnego i paradoksalnego stanowiska zwanego solipsy-zmem14 – z jednej strony; z drugiej do logicznego behawioryzmu.

Aby takim trudno ciom zaradzi niektórzy filozofowie proponuj pewnego rodzaju kompromis.

Teoria podwójnego aspektu – Strawson

14. Konkurencyjnym stanowiskiem wobec kartezja skiego dualizmu

ontolo-gicznego jest współcze nie teoria podwójnego aspektu, któr – zdaje si – głosił

14 Solipsyzm metafizyczny głosi, e istniej tylko ja i moje do wiadczenia, czyli, e jedynym

istniej cym umysłem jest mój umysł, oraz e wszystkie my li i uczucia s moimi my lami i uczuciami (NBZ, s. 102-103). Do solipsyzmu dochodzimy wtedy, gdy uwa amy, e wiedza musi si opiera na osobistych do wiadczeniach wewn trznych, ale nie potrafimy zbudowa pomostu, dzi ki któremu te do wiadczenia informowałyby nas o czymkolwiek innym ni one same.

(11)

23

P.F. Strawson15. Uznaje ona, e pewnego rodzaju byty, mianowicie osoby mo na,

logicznie bior c, opisa zarówno w terminach mentalistycznych jak i cielesnych (fizycznych)16. Przyjrzyjmy si sposobowi, w jaki radzi ona sobie z problemem

innych umysłów.

Strawson twierdzi, e pewna klasa predykatów mentalistycznych, tzw. „P – orzeczników”, tj. „orzeczników przypisuj cych stany wiadomo ci”17, odznacza

si swoistym charakterem: ma jednakowo wa ne dwa sposoby swojego u ycia. Mo emy je jednoznacznie i adekwatnie przypisywa :

(a) nam samym i innym podmiotom na podstawie obserwacji i kryteriów zachowaniowych oraz

(b) na podstawie nieobserwacyjnej, gdy przypisujemy je sobie samym18.

Przy czym, owe kryteria zachowaniowe, na mocy których przypisujemy je innym, wcale nie s oznakami obecno ci tego, co rozumiemy przez predy-katy mentalistyczne, lecz s logicznie odpowiednim rodzajem kryteriów stosowania takich predykatów19.

Notabene, logiczny charakter tych kryteriów jest wynikiem swoistej metafizyki osoby. Twierdz c tak mamy, e sceptycyzm co do poznania innych umysłów w ogóle nie powstaje. Co wi cej, te dwa aspekty u ycia terminów mentalnych s wzajemnie od siebie zale ne i aden z nich nie mo e istnie bez drugiego. Strawson równie utrzymuje:

e warunkiem koniecznym przypisywania przez nas sobie stanów wiadomo ci, do wiadcze w sposób, w jaki to czynimy, jest to, by my przypisywali je równie , czy byli przygotowani do przypisywania ich innym, którzy nie s nami20.

15 Zob. Strawson [1980].

16 Dodajmy, e teorii tej nie udaje si w pełni unikn problemów dualizmu kartezja skiego:

prowadzi ona, bowiem do dualizmu własno ci i zagadnienia wzajemnego oddziaływania mi dzy tymi ró nymi własno ciami.

17 Dokładniej mówi c, orzeczników, które „poci gaj za sob istnienie wiadomo ci ze strony tego,

czemu je przypisujemy” – Strawson [1980] s. 102.

18 Ibid., s. 105. 19 Ibid., s. 103. 20 Ibid., s. 96.

(12)

24

A którzy nale do tego samego typu logicznego, jak rzecz której przypisy-wali my własne do wiadczenia i stany psychiczne. Czyli, warunkiem koniecznym przypisywania ich sobie w nieoparty na obserwacji sposób jest to, e mo emy je przypisywa na podstawie obserwacji innym osobom. Warunkiem uznania siebie za podmiot predykatów mentalistycznych jest uznanie innych za podmioty takich predykatów. Warunkiem mo liwo ci tego jest za zdolno rozpoznawania, identyfikowania ró nych podmiotów takich predykatów, ró nych indywiduów danego typu. Natomiast warunkiem mo liwo ci tego, jest to, e dane indywidua, z nami samymi wł cznie, powinny nale e do pewnego typu, takiego mianowicie, e ka de indywiduum tego typu musi by opisane zarówno w terminach mentalistycznych jak i cielesnych (czy fizykalistycznych)21.

Terminy mentalistyczne nie maj przez to dwóch rodzajów znaczenia, innego w zdaniach psychologicznych w pierwszej sobie, a innego w zdaniach psychologicznych w drugiej czy trzeciej osobie, ale maj ten sam sens. Oba sposo-by ich przypisywania s całkowicie poprawne. Ucz c si stosowania terminów psychologicznych uczymy si obydwu sposobów ich u ycia. Predykaty te nie mogłyby mie jednego aspektu swojego u ycia, nie maj c drugiego. Nie uznanie tego szczególnego charakteru przynajmniej niektórych poj mentalnych prowa-dzi – zdaniem Strawsona – do wy ej przedstawionych trudno ci filozoficznych.

Fundamentaln rzecz jest tu pierwotno poj cia osoby, przez które Strawson rozumie poj cie bytu pewnego typu, takiego e zarówno terminy menta-listyczne, jak i predykaty przypisuj ce pewne własno ci cielesne czy fizykalne stosuj si w równej mierze do pewnego indywiduum tego jednego typu. Bo to wła nie osobie przypisujemy my li i uczucia, wra enia, działania i intencje, a tak e poło enie: umiejscowienie, postaw oraz zwykłe własno ci fizyczne, jakie zazwyczaj przypisujemy ciałom materialnym: ci ar, wysoko , kształt itd.

Poj cie osoby jest – wedle Strawsona – pierwotne w takim sensie, e nie mo na go analizowa w pewien sposób. Warunkiem koniecznym przypisywania własno ci psychologicznych jest to, e mo emy je przypisywa tym samym rzeczom, którym przypisujemy własno ci cielesne, pewne sytuacje fizyczne itd. A

(13)

25

to znaczy, e własno ci psychicznych w ogóle nie mo na by przypisywa , je li nie byłyby przypisywane osobom (w Strawsonowskim sensie)22. To za si wi e ze

sposobem u ycia zaimka „ja” w naszym potocznym schemacie poj ciowym, który to denotuje dokładnie t sam rzecz – osob – przy wszystkich rodzajach predykatów. (Poprzez tak koncepcj osoby Strawson rozwi zuje problem „innych umysłów”, o czym b dzie jeszcze mowa.)

15. Rozwi zanie zaproponowane przez Strawsona nadal jednak nie usuwa

zasadniczej trudno ci, któr mo na wyrazi w pytaniu: jak mo na mówi o zasadnym przypisywaniu tego samego zjawiska psychicznego w nieobserwacyjny sposób nam samym, co do którego inni dysponuj logicznie wystarczaj cymi kryteriami, by nam je przypisywa ? Na gruncie teorii zaproponowanej przez Strawsona nigdy nie mogliby my rozstrzygn kwestii: czy przypisywaliby my sobie to samo zjawisko psychiczne, które inni przypisywaliby nam na podstawie zachowania. Oraz, jak w ogóle mo na trafnie, słusznie przypisywa sobie zjawiska psychiczne nie na podstawie obserwacji?

Trudno ci wy ej wymienione skłoniły filozofów do odrzucenia tego pogl du i pój cia w ró nych kierunkach. Tak wła nie czyni Wittgenstein, co zobaczymy dalej.

Dodajmy, e filozofowie cz sto twierdzili, e argument transcendentalny Strawsona przypomina argument transcendentny Wittgensteina, który sformuło-wał w zwi zku z argumentem przeciwko j zykowi prywatnemu. Nic bardziej myl cego. Takie twierdzenie bierze si z niezrozumienia roli, jak odgrywaj psy-chologiczne twierdzenia sformułowane w pierwszej osobie w j zyku potocznym. I zwi zane jest z bł dn ide przypisywania do wiadcze sobie samym i u ycia zaimka osobowego „ja”, oraz z identyfikuj cym odniesieniem do konkretów. Zagadnieniami tymi zajmiemy si teraz.

(14)

26

Ekspresje i deskrypcje w uj ciu Wittgensteina

Wittgenstein tylko cz ciowo podziela tradycyjny filozoficzny pogl d na temat wyra e psychologicznych i ich roli, jak spełniaj w grach j zykowych.

Deskrypcje

16. Zdaniem autora Docieka filozoficznych wypowiedzi psychologiczne

sformu-łowane w trzeciej (czy drugiej) osobie rzeczywi cie s pewnymi deskrypcjami. Zdanie „A si gniewa” opisuje pewn osob i charakteryzuje jej stan umysłowy (K, § 472). W tym przypadku, dysponujemy wszystkim tym, co jest charaktery-styczne dla deskrypcji. Mo emy tutaj mówi o uzasadnieniu przez postrzeganie, przez obserwacj , czyli o weryfikacji, o kwestii kompetencji percepcyjnej, o organach zmysłowych i warunkach obserwacji. Mo emy te pyta : „Sk d wiesz?”, „Dlaczego tak my lisz?”, poniewa mo na w tym przypadku poda uzasadnienie danego opisu. Natomiast w przypadku zda psychologicznych sformułowanych w pierwszej osobie sprawa ma si zupełnie inaczej.

Ekspresje

17. Jedn z konsekwencji argumentu z j zyka prywatnego była rewizja

tradycyjnych pogl dów na temat roli, jak odgrywaj psychologiczne twierdzenia sformułowane w pierwszej osobie w grach j zykowych. Jak wspominali my, bar-dzo cz sto w tradycji filozoficznej twierdzenia te były uznawane za niezawodne prawdy, stanowi ce fundament naszej wiedzy.

Wyja nijmy w wielkim skrócie, na czym ich rola polega. Zdaniem Wittgensteina, wi kszo wypowiedzi psychologicznych w pierwszej osobie o naszych aktualnych stanach i do wiadczeniach nie jest rzeczywistymi zdaniami, sprawozdaniami czy opisami tego, co dzieje si w naszym własnym umy le; ich zasadnicz rol nie jest poinformowanie innych o tym, co wiemy dzi ki uprzywilejowanemu dost powi do jakich informacji; w wi kszo ci przypadków nie zawieraj one adnych informacji, tre ci psychologicznych. Kiedy mówi „Boli mnie głowa”, „Chc st d wyjecha ”, „Jestem znu ona” itd., to nie konstatuj i nie opisuj adnych faktów psychicznych, które dane mi s introspekcyjnie czy te

(15)

27

dzi ki wgl dowi; nie przypisuj te poj mentalistycznych pewnemu podmio-towi? Wypowiedzi te s raczej – wedle autora Docieka filozoficznych – formami

ekspresji: okrzykami, sygnałami, ostrze eniami, których funkcj jest wywołanie

odpowiedniej reakcji u innych osób (if any) (DF, § 199, § 180). Wypowiedzi takie s lingwistycznymi sposobami zachowa i cz sto zast puj nasze naturalne, nie-werbalne („pierwotne” – przedj zykowe) formy zachowa (K, § 545). Na przykład szczególny charakter wyra enia „Czuj straszny ból” nie polega na tym, e prze-kazuj swemu słuchaczowi wiedz na swój temat, ale polega na tym, e wyra enie to jest pewnym substytutem dla j ku (czy innego naturalnego zachowania bólowego), i kiedy ja j cz , to nie odnosz si do adnego bytu, ani nie przypisuj adnych własno ci psychologicznych jakiemu obiektowi; nie stosuj pewnego predykatu do obiektu zwanego „mn ”.

Dziecko skaleczyło si i krzyczy; doro li do niego przemawiaj ucz c je wykrzy-kników, a pó niej zda . Ucz oni dziecko nowego zachowania si w bólu. „Powia-dasz zatem, e wyraz »ból« wła ciwie oznacza krzyk?” – Wprost przeciwnie; słowny wyraz bólu nie opisuje go, lecz zast puje (DF, § 244).

Podobnie jest w przypadku innych zda . Kiedy mówi : „Jestem zaintrygowana tym problemem”, to zazwyczaj nie informuj innych o swoich wewn trznych prze yciach i stanach. Wypowied ta jest raczej wyrazem zaintrygowania, mo e mówi po prostu „Ten problem jest intryguj cy”.

18. Nale y sobie równie zda spraw z tego, e wypowiedzi psychologiczne w

pierwszej osobie b d spełniały najró niejsze funkcje w zale no ci od kontekstu i okoliczno ci; niemał rol b dzie tu odgrywał sam sposób ich wyra enia i cel naszych przemówie (DF, § 262). Na przykład poprzez wypowied „Chc st d wyjecha ” mog wyra a moj decyzj (nieodwołalne postanowienie, zamiar, pragnienie) oczekuj c od słuchacza pewnej reakcji (np. chc by mnie kto od tego zamiaru odwiódł); mog te wyra a swoj uraz i zniech cenie do miejsca, w którym akurat si znajduj ; mog te chcie tylko sprawi komu przykro itd. (DF, § 264, § 588, § 592).

(16)

28

S te bardziej zło one przypadki wypowiedzi: „My l , e b dzie pada ”, „S dz , e Jan si pomylił”, które równie nie s opisami naszych wewn trznych przekona . Pierwsza wypowied jest raczej informacj o pogodzie – sposobem zakomunikowania, e b dzie pada . Druga, sposobem zakomunikowania, e Jan si pomylił. W takich przypadkach słowa „my l ”, „s dz ”, które poprzedzaj pewne nasze przekonania, s raczej form zasygnalizowania (zastrze enia), e nie jestem w stanie zagwarantowa tego, co oznajmiam; e nie mówi tego w oparciu o wiedz ; e nie jestem pewna tego, co oznajmiam lub uznaj w tpienie w to, co mówi , za racjonalne23.

19. Wittgenstein zrywa z tradycyjn koncepcj j zyka, wedle której zasadnicz

funkcj wypowiedzi psychologicznych w pierwszej osobie jest opis sytuacji, faktów psychicznych, o których wiemy dzi ki uprzywilejowanemu dost powi (tj. za pomoc introspekcji czy wgl du), by informowa innych o tre ciach naszych własnych umysłów (DF, § 363). I w ten sposób

[...] zerwiemy radykalnie z ide , jakoby j zyk funkcjonował zawsze w jeden sposób; jakoby zawsze słu ył temu samemu celowi: przekazywaniu my li – czy b d to my li o domach, bólach, dobru, złu, czy czymkolwiek (DF, § 304).

Mo na by rzec, e zamiast takiej koncepcji j zyka – o czym ju wspominali my – Wittgenstein proponuje wizj naturalistyczn i ekspresyjn (DF, § 317, § 363; K, § 545). Odrzucaj c odwieczny pogl d, e wi kszo słów co denotuje, a wi kszo

23 Trzeba tutaj powiedzie , e Wittgenstein zupełnie inaczej traktował funkcje umysłu, jak np.

my lenie, rozumienie i odró niał je od stanów umysłu, od typowych zjawisk psychicznych (DF, § 339, 574-576, 693). Zjawiska wewn trzne nie konstytuuj ani my lenia ani rozumienia. Rozumienie (zdania, teorii) wedle Wittgensteina nie jest zjawiskiem psychicznym. Rozumienie jest bliskie posiadaniu jakiej umiej tno ci, wyra aj cej si w okre lonych sposobach zachowania (werbalnego i niewerbalnego). Rozumie dane wyra enie, to umie je wła ciwie stosowa w grze j zykowej. Kto zna j zyk polski, je li wła ciwie reaguje na wypowiedzi formułowane w tym j zyku. Wittgen-stein, tym samym, oponuje przeciw kartezja skiemu dualizmowi umysłu i ciała, który zaliczał rozumienie słów do zdarze zachodz cych w umy le (tzn. w wewn trznym prywatnym wiecie, niedost pnym dla obserwacji z zewn trz), zewn trzne za reakcje na słowa zaliczał do zdarze zachodz cych w fizycznym, publicznie obserwowalnym wiecie. Uto samienie rozumienia z pewn reakcj na wypowiedzi, z posiadaniem pewnej umiej tno ci wyra aj cej si w okre lonych sposobach zachowania, przekre la ów dualizm tak e w odniesieniu do procesów j zykowych. My lenie za jest bli sze działaniu ni posiadaniu jakichkolwiek prze y (DF, § 296-297).

(17)

29

zda oznajmuj cych co opisuje, Wittgenstein zwraca nasz uwag na poza-opisowe własno ci naszego potocznego j zyka24.

Czy jednak wypowiedzi w pierwszej osobie o naszych stanach i do wiad-czeniach psychicznych nigdy nie s u ywane jako opisy czy sprawozdania z naszych wewn trznych do wiadcze ? Przecie wyst puj równie w takiej roli, a my nie u ywamy ich wówczas na mocy kryteriów zachowaniowych, na przykład opisuj c swoje sny, wra enia, emocje itd.

20. Na taki zarzut Wittgenstein odpowiada, e zwodzi nas tutaj bezkrytyczny

sposób u ycia słowa „opisywa ” (DF, § 290). Musimy sobie zda spraw , w jak ró nym sensie u ywamy tego słowa, np. w zdaniach (1) „Opisuj swój komputer” oraz (2) „Opisuj swoje emocje”. Te dwa zdania nale do dwóch ró nych gier j zykowych. W pierwszym przypadku, mo emy mówi o: uzasadnieniu przez postrzeganie, kwestii kompetencji percepcyjnej, organach zmysłowych i wa-runkach obserwacji. Mo emy te pyta : „Sk d wiesz?”, „Dlaczego tak my lisz?”, poniewa mo na w tym przypadku poda uzasadnienie danego opisu. Tym wszystkim w drugim przypadku zazwyczaj nie dysponujemy. W naszym codziennym yciu, opisywanie do wiadcze wewn trznych o gra j zykowa, w któr gramy do rzadko i tylko w bardzo szczególnych kontekstach. Rzadziej jednak ni zazwyczaj si s dzi. A takie opisy – twierdzi Wittgenstein – równie s narz dziami okre lonego u ytku (DF, § 263). Taka odpowied autora Docieka

24 Idea ta została rozwini ta przez J.L Austina w teorii wypowiedzi performatywnych i teorii

ludzkich zachowa j zykowych. Austin mówił o działaniach, jakie wykonujemy w j zyku: (a) czynno ci lokucyjnej, tj. wypowiadaniu zda wyposa onych w jaki sens i jakie odniesienie, któr pomijamy w przypadku wypowiedzi performatywnych (wypowiedzi performatywne to wypo-wiedzi w pierwszej osobie liczby pojedynczej, które niczego nie opisuj , nie s sprawozdaniami z pewnych czynno ci; lecz s wypowiedziami, w których wykonuje si dan czynno ); (b)

illokucyjnej czynno ci j zykowej, tj. wypowiadaniu zda maj cych pewn konwencjonaln moc, np.

zda informuj cych, rozkazuj cych, ostrzegaj cych, któr pomijamy w przypadku wypowiedzi konstatuj cych itd.; oraz o (c) czynno ci perlokucyjnej, która jest wypowiadaniem zda , które wywołuj skutki dotycz ce emocji, my li lub działa tych, którzy słuchaj mówi cego. Zob. Austin [1993]. Próbuj c zastosowa powy sz terminologi Austina do wypowiedzi psychologicznych w pierwszej osobie w uj ciu Wittgensteina mo na by powiedzie , e wypowiedzi te byłyby przede wszystkim, czynno ciami illokucyjnymi i perlokucyjnymi. (Składnik illokucyjny wydaje si , e mo na przypisa wszystkim poprawnym – spełniaj cym reguły gramatyczne – wypowiedziom j zykowym.) Natomiast wypowiedzi dotycz ce zjawisk psychicznych wyra one w pierwszej osobie zasadniczo nie byłyby aktami lokucyjnymi (cho oczywi cie jakie znaczenie, w Wittgen-steinowskim sensie posiadaj ).

(18)

30

filozoficznych jest jednak mało zadowalaj ca Za jej pomoc nie mo na usun

podstawowej trudno ci, wyra aj cej si w pytaniu: jaki status maj zdania sformułowane w pierwszej osobie, w których opisujemy swoje własne prze ycia i stany psychiczne? I na czym polega to opisywanie? (Do tego problemu powró-cimy omawiaj c poj cie kryterium.)

Ponadto, cz sto s dzono, e znaczenie, a raczej rola jak odgrywaj eks-presje w grach j zykowych jest zale na – u Wittgensteina – od istnienia pewnych naturalnych form zachowa , które to (zachowania) ekspresje maj zast powa . Z tym za wi e si pewna trudno , o której powiemy w dalszej cz ci.

Co wi cej, Wittgenstein pokazuje, i wła ciwie ulegamy jedynie złudzeniu j zykowemu mniemaj c, e przypisujemy „czemu ” nasze własne do wiadczenia i stany wiadomo ci, e istnieje jaki wła ciwy podmiot terminów mentalisty-cznych w wypowiedziach psychologimentalisty-cznych w pierwszej osobie. To za si wi e z do osobliw rol jak słowo „ja” – zdaniem Wittgensteina – pełni w j zyku potocznym.

Zaimek „Ja”25

21. Tradycyjny filozoficzny pogl d głosi, e słowo „ja”, b d ce wyra eniem

okazjonalnym26, odnosi si do tej osoby, która je wymawia. Wedle Wittgensteina

jednak, zaimek osobowy „ja” w zdaniach psychologicznych sformułowanych w pierwszej osobie niczego nie denotuje (DF, § 420):

„Ja” nie nazywa adnej osoby, „tu” – adnego miejsca, „to” nie jest adn nazw . Ale pozostaj w zwi zkach z nazwami; za ich pomoc nazwy s obja niane.

Wittgenstein twierdzi, e istniej dwa ró ne sposoby u ycia zaimka „ja” (lub „mój”), które nazywa: (a) „u yciem jako przedmiotu” i (b) „u yciem jako podmio-tu” (NBZ, s. 113-117).

25 Filozoficzna problematyka dotycz ca wyra e okazjonalnych jest niezwykle zło ona i obszerna.

W pracy tej brak jednak miejsca na jej przedstawienie, dlatego poprzestaniemy na do ogólnych stwierdzeniach po to, by wyja ni pewne pogl dy Wittgensteina w interesuj cej nas kwestii.

26 Wyra enie okazjonalne – wyra enie kontekstowo zale ne, które nie ma w j zyku stałego

przyporz dkowania do okre lonego przedmiotu, a zyskuje to przyporz dkowanie tylko wtedy, gdy jest u yte w konkretnej sytuacji (okazji).

(19)

31

Przykłady pierwszego sposobu zastosowania tego słowa s nast puj ce: „Ja mam złoty z b”, „Moje włosy s potargane”. A przykłady drugiego rodzaju to: „Ja widz to a to”, „Ja słysz to a to”, „Ja my l to a to” itd. Ogólnie rzecz ujmuj c, drugi sposób u ycia dotyczy zda psychologicznych, zda w których mówimy o swoich własnych do wiadczeniach i stanach wiadomo ci.

Ró nica pomi dzy tymi kategoriami wyra e jest ró nic gramatyczn (w sensie Wittgensteina) i sprowadza si do tego, e przypadki pierwszej kategorii wi si zawsze z rozpoznawaniem i odnoszeniem si do pewnej konkretnej osoby, z konieczno ci odnoszenia si do ciała ludzkiego oraz z tym, e rozpozna-nie (odrozpozna-niesierozpozna-nie) takie mo e by bł dne.

Natomiast w przypadku drugiego sposobu u ycia słowa „ja”: w zdaniach psychologicznych w pierwszej osobie w ogóle nie pojawia si problem rozpo-znawania (identyfikowania, odnoszenia, wskazywania) konkretnej osoby jak i równie mo liwo pomyłki. W zwykłej sytuacji, gdy mówi „Boli mnie głowa”, nie odnosz si do adnego obiektu, a pytanie „Czy to mnie wła nie boli głowa?” jest pozbawione sensu. W takich przypadkach nie jest mo liwe, bym mówi c „Boli mnie głowa” wzi ła jak inn osob za siebie sam , podobnie jak nie jest mo liwe, bym j kn ła z bólu przez pomyłk . A tam, gdzie nie mo na mówi o poprawnym czy niepoprawnym odnoszeniu si (identyfikowaniu, rozpoznawa-niu, wskazywaniu itd.), tam w ogóle nie ma sensu mówi o jakimkolwiek odnoszeniu si do czegokolwiek. Inaczej mówi c, w przypadku (a) sensownie jest powiedzie „Nie wiem (w tpi ), czy moje włosy s potargane”, natomiast w przypadku (b) powiedzenie „Nie wiem (w tpi ), czy to ja mam ból głowy” zazwyczaj sensowne nie jest. Co takiego mo na by powiedzie tylko w bardzo szczególnych okoliczno ciach, a nie w przypadkach zwykłych.

22. Skoro słowo „ja” niczego w zdaniach psychologicznych w pierwszej osobie nie

denotuje, jak wi c spełnia funkcj ? Wydaje si , e słowo „ja” w takich wypo-wiedziach jest redundantne (zb dne) i spełnia jedynie funkcj gramatyczn (w zwykłym sensie tego słowa)27.

27 Pogl d taki wydaje si mie swoje gł bsze uzasadnienie. Wittgenstein z aprobat odnosił si do

(20)

32

Nale y sobie tutaj równie zda spraw , e ró nica pomi dzy: „Mam ból głowy” i „On ma ból głowy”, nie polega na ró nym sensie wyra enia „ból głowy” w tych zdaniach (o czym b dzie jeszcze mowa).

Mo na by tu jednak oponowa i powiedzie , e sposób u ycia zaimka „ja”, zaproponowany przez Wittgensteina, jest do paradoksalny. Bo inaczej słowo to funkcjonuje w zdaniach psychologicznych w pierwszej osobie, a inaczej w zda-niach nie-psychologicznych w pierwszej osobie, dotycz cych jednak tego samego obiektu. W jednym zastosowaniu denotuje ono co , czego w drugim u yciu nie denotuje.

A wydaje si , e w naszym schemacie poj ciowym, którego rzeczywi cie u ywamy – jak np. twierdzi Strawson – zaimek „ja” denotuje dokładnie ten sam obiekt – osob , czyli mnie, przy wszystkich rodzajach predykatów. Co wi cej, je eli osoba A stwierdza o osobie B: „B ma ból”, a osoba B mówi „Mam ból”, to mówi one o tym samym obiekcie i do tego stwierdzaj o nim ten sam fakt.

Na taki zarzut mo na odpowiedzie , e celem Wittgensteina nie było wyszydzanie naszego schematu poj ciowego, którego u ywamy. A takie rzekome paradoksy bior si z bł dnych wyobra e i przekona o tym, czym nasz j zyk powinien by , a nie czym naprawd jest i jak spełnia funkcj .

23. Słowo „ja” w naszym potocznym j zyku nie spełnia tej samej funkcji, co nazwy

(imiona) własne28 czy deskrypcje okre lone29. „Ja” nie znaczy to samo, co „I.G.”,

si ” („Es denkt”). To, co Wittgenstein mówi – cho nie explicite - na temat podmiotu do wiadcze , z perspektywy pierwszoosobowej, przypomina tzw. doktryn podmiotu bez wła ciciela, która odrzuca model jednego integralnego wła ciciela naszych do wiadcze . Głosi ona, e nasze stany i akty mentalne nie s własno ciami czy modyfikacjami czegokolwiek, ale po prostu zachodz i to ani w umy le ani w ciele, chocia wchodz w zwi zki przyczynowe (lub inne) z tym co dzieje si w naszym ciele. Do wiadczenia niejako stwarzane byłyby z niczego, niejako same by si generowały. Doktryna ta nastr cza wiele trudno ci (którymi nie b dziemy si tu zajmowa ). W gruncie rzeczy zrywa ona z kartezja sk koncepcj podmiotu, na rzecz jakiej wersji „wi zkowej teorii umysłu”, której sztandarowy przykład dał Hume.

28 Zazwyczaj przyjmuje si , e N jest imieniem własnym, gdy N pełni funkcj nazywania lub

wskazywania jakiego indywiduum, w celu odró nienia go spo ród innych. Dodajmy, e wedle pó nej filozofii Wittgensteina, nazw własnych u ywamy w do osobliwy sposób, a mianowicie: „bez stałego znaczenia” (DF, § 79). Tzn., np. nazwa „Moj esz” u yta w ró nych kontekstach, przypadkach, mo e mie ró ne znaczenia. Pogl d ów ró ni si zasadniczo od tradycyjnych filozoficznych stanowisk, dotycz cych nazw własnych. Przypomnijmy, e m.in. według Milla, imi własne w ogóle nie posiada konotacji (nie ma adnego znaczenia); oznacza jedynie jednostk , nim nazwan . W uj ciu Kripkego za , nazwa własna jest tzw. sztywnym desygnatorem i denotuje ten sam

(21)

33

nawet, je li to ja jestem I.G., nie znaczy te to samo, co wyra enie „osoba, która napisała niniejszy artykuł”. Nie znaczy to jednak – jak mówi Wittgenstein – e nazwy własne (czy deskrypcje okre lone) i zaimek „ja”, w tych samych kontekstach, znacz dwie ró ne rzeczy. Znaczy to raczej tyle tylko, e wyra enia te s dwoma ró nymi narz dziami w naszym j zyku. Kiedy mówi „Ja mam ból głowy”, „Ja mam wra enie czerwono ci” itd., nie mam zamiaru i nie odnosz si do adnej konkretnej (zidentyfikowanej) osoby, nie mówi przecie „I.G. ma ból głowy”, tylko mówi „Mam ból głowy”. Nie przypisuj te adnego predykatu obiektowi, zwanemu mn (DF, § 404-411).

Kto mógłby nadal oponowa i powiedzie , e jednak słowo „ja” w wypowiedzi „Ja mam bóle”, ma odró nia mnie od innych ludzi, dzi ki temu słowu odró niamy stwierdzenie, e ja mam bóle od stwierdzenia, e to inni je maj . Istotnie, mo na by rzec, e u ycie słowa „ja” w takich wypadkach jest jakby sposobem zwrócenia uwagi na siebie. Kiedy jednak mówi „Mam bóle”, nie kieruj uwagi innych na konkretn , zidentyfikowan osob . Jak ju zostało powiedziane, nie mówi „I.G. ma bóle”, tylko „Mam bóle”. Znaczy to – twierdzi Wittgenstein – e kieruj uwag innych na siebie w taki sam sposób, w jaki kierowałabym j na siebie gdybym np. j czała.

Stwierdzenie: „Mam bóle” nie jest wypowiedzi o konkretnej osobie, podobnie jak nie jest ni j k (NBZ, s. 114).

Konsekwencj takiego pogl du jest to, e kiedy mówi „Boli mnie głowa”, to mówi to samo, co inna osoba, kiedy mówi o sobie, e boli j głowa. Inaczej mówi c, wyra eniami psychologicznymi sformułowanymi w pierwszej osobie, posługujemy si w tym samym sensie, niezale nie od osoby mówi cego. Takie s – wedle Wittgensteina – reguły u ycia tych wyra e .

obiekt we wszystkich mo liwych wiatach lub we wszystkich wiatach, w których dany obiekt istnieje.

29 Deskrypcja okre lona, to wyra enie kwalifikuj ce co (domniemane) jako jedynego posiadacza

pewnej własno ci np. „człowiek, który odkrył Ameryk ” (wyra enie ró ne od imion własnych, maj ce nie wi cej ni jeden desygnat). Russell [1905] przedstawił teori deskrypcji okre lonych, która pokazywała jak rozumie s dy formułowane z zastosowaniem terminów pustych i uniwersalnych (tzn. nie odnosz cych si do niczego b d opisuj cych wszystko) bez postulowania tajemniczych czy zast pczych przedmiotów fikcyjnych jako ich odniesie .

(22)

34

Wypowiedzi psychologiczne sformułowane w pierwszej osobie zostaj zasymilowane do pewnych form zachowa (i tworz nowe lingwistyczne kryteria, na podstawie których mo emy przypisywa terminy mentalistyczne innym). Pomysł taki zdaje si usuwa wspomniane wcze niej trudno ci, dotycz ce m.in. zasadno ci przypisywania predykatów mentalistycznych nie na podstawie obserwacyjnej w pierwszej osobie.

24. Szczególny charakter wypowiedzi psychologicznych w pierwszej osobie, tak

zdecydowanie ró ny od psychologicznych wypowiedzi w drugiej czy trzeciej osobie, nadal mógłby przyczynia si do twierdzenia (o czym ju wspominałam), e istniej dwa znaczenia – sposoby u ycia – terminów mentalistycznych. Jedno, gdy stosujemy je w pierwszej osobie (jako form ekspresji) oraz drugie, gdy stosujemy je do innych na podstawie obserwacji (jako deskrypcji). Tak jednak nie jest. By w pełni zda sobie z tego spraw , Wittgenstein zach ca nas by my zastanowili si , jak uczymy si j zyka, jak dziecko uczy si stosowa wyra enia mentalistyczne. Ta kwesta zwi zana jest za z kluczowym dla naszych rozwa a poj ciem kryterium.

Poj cie kryterium

25. Zacznijmy od takiego oto ogólnego twierdzenia. Jakikolwiek dyskurs o yciu

psychicznym zakłada zewn trzne odniesienie.

„Zjawisko wewn trzne” wymaga zewn trznych kryteriów (DF, § 580)30.

Stwierdzenie to jest fundamentalne dla naszych rozwa a nad problemem innych umysłów i w ogóle dla Wittgensteinowskiej filozofii umysłu.

Zazwyczaj, przez termin „kryterium”31 rozumie si : (1) wystarczaj c

ozna-k wyst powania oozna-kre lonego stanu rzeczy lub (2) oznaozna-k nie b d c wprawdzie warunkiem dostatecznym jakiego stanu rzeczy, ale uznan a priori za jego dobre

30 Dodajmy, e twierdzenie to przyczyniło si do ywej dyskusji nad argumentem przeciwko

j zykowi prywatnemu. Niektórzy uznali, e stanowi on o przesłank tego argumentu, a tym samym uznali, e argument ten opiera si na przesłankach weryfikacjonistycznych. Inni za , twierdzili, e stanowi ono raczej jego konsekwencj .

(23)

35

wiadectwo. Tak np. radosne zachowanie, cho nie daje logicznej gwarancji, e osoba tak si zachowuj ca prze ywa rado , mo na a priori uzna za dobre wiadectwo rado ci. Drugi z wymienionych pogl dów cz sto przypisywano Witt-gensteinowi, cho sprawa jest kontrowersyjna. Poj cie kryterium nale y bowiem do najbardziej niejasnych i wieloznacznych poj w pó nej filozofii Wittgensteina. Spróbujmy wi c rzuci na t spraw nieco wiatła i zbada , czy taka interpretacja jest poprawna.

Pomo e nam w tym przeciwstawienie poj cia kryterium poj ciu symptomu (NBZ, s. 54-55). „Symptomem” nazywamy zjawisko (np. mokry chodnik jest symptomem deszczu, zaognione gardło jest symptomem anginy) wykrywalne dzi ki do wiadczeniu, czyli empirycznie, b d ce wiarygodn oznak jakiego innego zjawiska, obiektu, lub czego podobnego. Współwyst puje ono w taki czy inny sposób ze zjawiskiem, które stanowi dla nas kryterium (definicyjne). Inaczej mówi c, zdania „Kiedy pada deszcz chodnik robi si mokry”, „Je li kto ma zaognione gardło, to ma angin ”, nie s zdaniami o charakterze czysto grama-tycznym (w sensie Wittgensteina), czyli nie s dane przez reguły rz dz ce gr j zykow (nie s z nich dedukowalne). S zdaniami empirycznymi32, s pewnymi

hipotezami.

26. Inaczej ma si sprawa z poj ciem kryterium. Podanie kryterium pewnego

zjawiska, tego np., e kto odczuwa rado , jest podaniem gramatycznego wyja nienia wyra enia „odczuwa rado ” i w tym sensie jest wyja nieniem dotycz cym znaczenia tego wyra enia (NBZ, s. 53). Kryterium anginy jest na przykład stwierdzenie, e w wymazie z gardła wykryto takie to a takie zarazki.

Kryterium „logicznym”33 zjawisk psychicznych s przede wszystkim

pewne formy zachowa 34. Inaczej mówi c, terminy mentalistyczne s „logicznie”

32 Zdanie empiryczne (w szerszym sensie) to zdanie obserwacyjne lub zdanie sprawdzalne

empirycznie, tj. uzasadnione w pewien sposób przy pomocy zda obserwacyjnych.

33 Słowo „logiczny (-m)” w sensie Wittgensteina zostało uj te w cudzysłów, by odró ni je od

tradycyjnego sensu tego terminu.

34 Rewizji wymaga jednak samo poj cie zachowania. Zachowanie ludzkie – wedle Wittgensteina –

nie sprowadza si do zwykłych ruchów ciała powodowanych od wewn trz przez skurcz mi ni i przejawiaj cych si jako poruszenia członków i grymasy twarzy, jak utrzymywała tradycja kartezja ska i współczesny dualizm mózgu i ciała oraz behawioryzm. Zachowanie ludzkie nie jest

(24)

36

(w szczególnym znaczeniu tego słowa) powi zane z pewnymi formami zachowa – takie s bowiem gramatyczne reguły rz dz ce ich u yciem.

27. ywa istota ludzka. Dokładniej mówi c, kryterium i paradygmatem

(proto-typem) dla stosowania predykatów mentalistycznych jest ywa istota ludzka, umiej ca manifestowa swoje uczucia i my li w swym zachowaniu (niewer-balnym i wer(niewer-balnym). To ywa istota ludzka – pewna jedno psychofizyczna – jest „logicznie” istotna dla naszych poj psychologicznych.

Tylko o ywej istocie ludzkiej i o tym, co j przypomina (podobnie si zachowuje), mo na powiedzie , e ma doznania; e widzi; e jest lepa; e słyszy; e jest głucha; e jest wiadoma czy nie wiadoma (DF, § 281).

Terminy mentalistyczne maj swój sens dosłowny tylko, gdy przypisuje si je ywym istotom ludzkim – cało ciom psychofizycznym – oraz temu, co te istoty przypomina (DF, § 583). Kryterium „logicznym” ich stosowania s pewne formy zachowania, które s gł boko osadzone w naszych codziennych praktykach –

sposobach ycia. (Ró norodne formy zachowa s „pierwotne”, w takim sensie, e

s przedj zykowe: e na nich opiera si gra j zykowa, e s one „prototypem pewnego my lenia, a nie wynikiem my lenia”) (K, § 540-541). Rewizji zostało te poddane – jak widzieli my wcze niej – samo poj cie zachowania.

28. Wittgenstein utrzymuje, e je li kryterium pewnego zjawiska jest spełnione to

istnienie tego zjawiska le y poza wszelk w tpliwo ci . Nie znaczy to jednak, e zdania, które opisuj kryterium np. stanu rado ci (czyli opisuj radosne zacho-wanie) implikuj logicznie zdanie „On odczuwa rado ”. Na czym wi c polega ten „logiczny” – konieczny zwi zek?

jedynie fizycznym zjawiskiem tego typu, co ruchy robota przemysłowego, które mo na opisa wył cznie w terminach cielesnych (czy fizykalistycznych). Trzeba sobie u wiadomi to, jak niezwykle trudno byłoby nam opisa zachowanie człowieka wył cznie w takich terminach, a cały ten zabieg wydałby si nam sztuczny. Wedle Wittgensteina – zachowanie, to pewne działanie yj cej istoty ludzkiej, które zazwyczaj opisujemy w terminach zarazem mentalistycznych i cielesnych (fizykalistycznych). Ujawniaj si w nim nasze my li, uczucia, postanowienia itd.; i jako takie je wła nie postrzegamy. Oczywi cie nieszczero i udawanie mog si przytrafi , to, co

ujawnione mo e wprowadza nas w bł d. Zawsze jednak dowodem nieszczero ci i udawania b d

(25)

37

Tradycyjnie spraw ujmuj c, wydaje si , e konieczno , z któr mamy tu do czynienia jest czym , co przysługuje równie zdaniom nieanalitycznym, ale ró ni cym si od typowych zda empirycznych (np. zdaniu „Co nie mo e by równocze nie w cało ci czerwone i zielone”)35. Jest te czym innym,

mocniej-szym, ni konieczno przyjmowana jedynie na mocy konwencji j zykowych, i czym innym ni konieczno zwi zana z s dami syntetycznymi a priori36.

Konieczno jest tu poj ta jako co , co dotyczy sposobów przedstawiania, które s konstytuowane przez reguły gramatyki. (Pami tajmy, e – wedle Wittgensteina – nie mo emy inaczej si skonfrontowa ze wiatem ni poprzez gr j zykow !)37.

Próbuj c zbli y si do zrozumienia tego poj cia, mo na by powiedzie , e zwi zek ten – o którym mówi Wittgenstein – jest konieczny w takim sensie, e jest relacj wewn trzn 38 jaka zachodzi pomi dzy zdaniem a pewnym zjawiskiem

(zachowanie, okoliczno ci itp.). To znaczy, gdyby pomi dzy zdaniami mentalisty-cznymi a odpowiednimi sposobami zachowa ta relacja nie zachodziła, to ani te zdania, ani sposoby zachowa , nie mogłyby by tym, czym s . To znaczy, e gdyby zdanie: „A si cieszy” jej nie zawierało, to nie byłoby ju tym samym zdaniem.

Ponadto, Wittgenstein utrzymuje, e kryterium jest spełnione tylko w pewnych warunkach (okoliczno ciach). Nie zawsze „pogodna mina” jest kryterium pogody ducha, czasem radosne zachowanie nie pokazuje tego, e kto rzeczywi cie odczuwa rado . Co wi cej, poj cie kryterium odznacza si te tym, e w ró nych okoliczno ciach stosujemy ró ne kryteria tego np., e kto si cieszy

35 Tradycyjnie za była ona uto samiana z poj ciem zdania analitycznego (b d syntetycznego a

priori). Zdanie (s d) jest konieczne, je eli nie mo e by fałszywe. Na czym polega konieczno

charakteryzuj ca zdanie nieanalityczne? Zazwyczaj w takim przypadku konieczno wi e si z tym, czego zdanie dotyczy: przysługuje ona zdaniu wówczas, gdy stwierdza si w nim zwi zki o charakterze koniecznym, np. pomi dzy cech istotn rzeczy a cechami wzgl dem niej pochodny-mi; lub te przysługuje ona zdaniu za spraw konwencji j zykowych.

36 Poj cie s dów syntetycznych a priori wprowadził Kant. S to s dy przyj te bez powoływania si

na do wiadczenie, wyprzedzaj ce wszelkie do wiadczenie zmysłowe, a zawieraj ce przy tym informacj o realnym wiecie.

37 Oczywi cie , je li reguła jest pewn norm przedstawiania, to mo na by zapyta , na czym polega

to przedstawianie? W pó nych tekstach Wittgensteina trudno jednak znale odpowied na to pytanie czy chocia by wskazówki, jak nieco rozja ni t kwesti .

38 Zwolennik relacji wewn trznej uwa a, e je li miedzy dwoma przedmiotami zachodzi pewna

(26)

38

(DF, § 164). A zatem dysponujemy wieloma ró nymi kryteriami dla danego zjawiska psychicznego.

W praktyce jednak nieraz trudno nam rozstrzygn , które zjawiska s symptomami, a które kryteriami, co mo e stwarza pozór, e istniej tylko symptomy (DF, § 354; K § 465-466). Nie ma w tym jednak niczego niepokoj cego – twierdzi Wittgenstein, o ile b dziemy pami ta , e wyra e j zyka potocznego nie u ywa si wedle ci le okre lonych reguł. Nasz j zyk nie przypomina rachunku logicznego! (NBZ, s. 58).

Ale gdyby nie istniały kryteria zjawisk psychicznych, to nie mogliby my mówi , e istniej ich symptomy. A to znaczy, e gdyby pewne formy zachowania były tylko przypadkowo zwi zane z pewnymi zjawiskami umysłowymi, to w ogóle nie mogliby my takich zwi zków wykry . Trzeba wi c uzna , e pewne relacje zachodz ce pomi dzy zdaniami opisuj cymi zachowania i zdaniami psychologicznymi nie maj charakteru przygodnego, albowiem nie opieraj si jedynie na empirycznych korelacjach.

29. Podsumowuj c, wydaje si zatem, e nie mo na przypisa Wittgensteinowi ani

pierwszego, ani drugiego z wcze niej przedstawionych pogl dów dotycz cych znaczenia terminu „kryterium”. Odrzucenie pierwszego pogl du, głosz cego, e zachowanie jest wystarczaj c oznak wyst powania okre lonego zjawiska psychicznego, jest do oczywiste. Co do drugiego pogl du, mówi cego, e cho np. radosne zachowanie nie daje logicznej gwarancji, e osoba tak si zachowuj ca prze ywa rado , to mo na je uzna a priori, za dobre wiadectwo rado ci, to w tpliwo dotyczy tu przede wszystkim u ycia poj cia a priori. Zapytajmy wi c, czy i jak poj cie to stosuje si do zda gramatycznych w sensie Wittgensteina, nie b d cych zdaniami analitycznymi?

30. W tpliwo . Co wła ciwie za pomoc Wittgensteinowskiego poj cia kryterium

mo emy osi gn ? Czy rzeczywi cie jest ono przydatne w przezwyci aniu scep-tycyzmu, co do poznania zawarto ci cudzej psychiki? Sprawa jest do niejasna. Istniej racje, by na powy sze pytanie odpowiedzie negatywnie.

Skoro ze zda opisuj cych np. kryterium (zachowania i okoliczno ci) rado-ci nie wynika zdanie „On odczuwa rado ”, to spełnienie kryteriów

(27)

charaktery-39

zuj cych stan rado ci nie stanowi wystarczaj cego dowodu w sensie logicznym dla rado ci. Sk d wi c wiemy i jak mo emy by pewni tego, e kto manifestuj cy zachowanie radosne rzeczywi cie odczuwa rado ? Sceptyczna konkluzja wydaje si nieuchronna. Nie powinni my si jednak tak łatwo poddawa . Wittgenstein mówi, e cudzych fenomenów psychicznych mo emy by tak pewni bezpo re-dnio, jak wielu innych faktów.

31. Wittgenstein twierdził, e trzeba zbada to, jak w tpienie pojawia si w grze

j zykowej. Zastanówmy si wi c, dlaczego zacz li my pow tpiewa o czyich zjawiskach psychicznych. Odk d uznali my, e zwi zek pomi dzy formami zachowania a odpowiednimi zjawiskami psychicznymi ma charakter przypadko-wy, odpowiedzi mog by ró norodne. Kto skrywa przed nami swe prze ycia; udaje, manifestuj c w zachowaniu co zgoła odmiennego od tego, co rzeczywi cie czuje; jest pod wpływem narkotyków i zachowuje si w dziwaczny sposób itd.

Wittgenstein jednak zach ca nas, by my w normalnych sytuacjach, w na-szym codziennym, yciu przedstawili sobie wszystkie te w tpliwo ci, a zobaczy-my, e jest w nich co absurdalnego (DF, § 303). To znaczy, e w tpliwo ci tego rodzaju najcz ciej si nie pojawiaj . I wiele warunków musi by spełnionych, by były one zasadne. Spróbujmy pow tpiewa o cierpieniu człowieka, który wła nie złamał nog i który j czy i wije si w konwulsjach. Człowiek, który pow tpiewał-by o jego bólu, musiałtpiewał-by tpiewał-by niespełna rozumu, musiałtpiewał-by tpiewał-by kim , kto zupełnie stracił poczucie rzeczywisto ci. Na marginesie, po raz kolejny Wittgensteinowska idea filozofii jako terapii, walki z chorob umysłow , okazuje si wa na.

Kto nadal mógłby oponowa i powiedzie , e cho wniosek sceptyka od-biega od normy, to nadal jest on logicznie poprawny. Na co mo na by odpowie-dzie w duchu Wittgensteina, e je li uznamy wniosek sceptyka za odbiegaj cy od normy , to nie mo emy powiedzie , e jest on logicznie poprawny, dlatego, e nie spełnia on reguł gramatycznych u ycia pewnych wyra e j zyka potocznego, które to (reguły) wyznaczaj nasze standardy poprawno ci.

Zachodzi ró nica pomi dzy pomyłk czy bł dem, dla których – jak mówi Wittgenstein – „miejsce w grze j zykowej jest przygotowane” (bo mówimy komu , „ e si myli”, ” e czego nie zrozumiał”, „ e popełnił bł d”), „a zupełn

(28)

40

nieprawidłowo ci , która zdarza si jako wyj tek” (OP, § 647). Tak oto – mo na by rzec – si gamy granic naszego j zyka!39

32. Wydaje si , e ka da gra j zykowa – zwłaszcza gramatyka – wyznacza jak

przestrze sensowno ci dla w tpienia (która b dzie ró na w zale no ci od rodzaju gry). Ale przypadki wyj tkowe, nienormalne nie nale do gier j zykowych; sytuuj si one poza sposobami u ycia naszego j zyka, poza regułami u ycia słów.

A gdyby sprawy miały si zupełnie inaczej ni si faktycznie maj – gdyby np. nie było charakterystycznego wyrazu bólu, l ku, rado ci; gdyby to, co jest reguł , było wyj tkiem, a co jest wyj tkiem, było reguł ; albo gdyby oba były zjawiskami o mniej wi cej jednakowej cz stotliwo ci – to nasze normalne gry j zykowe straciły-by tym samym swój sens (DF, § 142).

Gdyby kto zawsze widz c zachowanie bólowe pow tpiewał o czyim bólu, to znaczyłoby to, e nie dysponuje on adnym kryterium tego, e kto inny czuje ból. Trzeba by wówczas przyj , e nie uznał on niczego jako zachowania charaktery-stycznego dla bólu (K, § 571, s. 131). Co by wi c znaczyło powiedzenie, e on posiada poj cie bólu kogo innego? Bezsensownie byłoby przypuszcza , e on takie poj cie posiada i zawsze w tpi. Gdyby jednak nadal kto oponował i powiedział: ale sceptyk nie posiada poj cia bólu kogo innego i dlatego wła nie nie wie jak stosowa predykaty psychologiczne do innych istot. To mo na by mu

39 Trzeba powiedzie , e koncepcja „wyznaczania granic j zyka” (typowa dla Traktatu, a znajduj ca

pewnego rodzaju kontynuacj w Dociekaniach) generuje pewien paradoks, w który był ju uwikłany logiczny pozytywizm. A który w uj ciu np. Rorty’ego brzmi nast puj co: „gdy mówisz, e co jest poza granicami j zyka, to nie masz literalnie na my li tego, e nie mo na nic o tym powiedzie , musisz przez to rozumie , e to nie ma sensu. Lecz musiałe to dobrze zrozumie , by stwierdzi , e to nie ma sensu, a zatem musiało mie jaki sens, je li tak dobrze to zrozumiałe ” (Rorty [1998] s. 66). Kategoria nonsensu wprowadzona w Dociekaniach – zauwa a Rorty – mo e si zatem wyda równie nieuzasadniona jak np. nazywanie przez pozytywizm logiczny zda dotycz cych metafizyki i religii nonsensami. W tym miejscu nale y si jednak pewne wyja nienie. Wydaje si , e wyra enie nonsensowne wedle pó nej filozofii Wittgensteina, to nie tyle wyra enie pozbawione znaczenia, które jest dla nas niezrozumiałe (bezładne semantycznie), czy niespójne syntaktycznie, lub te pozbawione sensu empirycznego (jak utrzymywał neopozytywizm) czy wreszcie, wyra enie, w którym ulegaj pomieszaniu pewne kategorie (np. w zdaniu „Biały jest liczb pierwsz ”). Ale raczej, to takie wyra enie, które narusza reguły u ycia j zyka potocznego. A zatem powy szy paradoks mo e si wyda nieco powierzchowny. Ponadto uj cie rozumienia przez Wittgensteina jako umiej tno ci wydaje si równie osłabia ten zarzut.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Fakt ten można potraktować jako wskaźnik uznawania przez buddystów poznania opierającego się na percepcji za bardziej wartościowe i pewniejsze niż poznanie będące efektem

Pomimo negatywnego stosunku do powyższego okresu w historii Rosji dla ideologa Dostojewski pozostaje pisarzem Sankt-Petersburga i bez uwzględnienia tego faktu

На основании многих сцен Кровавой шутки можно сделать вывод, что в начале ХХ века среди киевских евреев старшего поколения незнание

The economic compromises struck between the Left and the Right of Danish politics before World War II created a strong foundation for further development of the

The scattering matrix coefficients and the acoustic power attenuation are calculated in the cases of wall and lined ducts having a duct diameter decrease in order to determine

Prowadzenie badań dotyczących przedsiębiorczości zespołowej i przedsiębior‑ czych zespołów oraz promowanie ich wśród kandydatów do zakładania nowych firm wydaje

French thinkers, starting with Voltaire and Diderot praised in their writings the great educational institutions founded by Catherine II at the beginning of her reign: Academy

Autor Arii z kurantem jest poetą kulturowego sztafażu. chętnie wypowiada się przez motywy dobrze zadomowione w tradycji. jego liryczna wyobraźnia ma charakter przede wszystkim