• Nie Znaleziono Wyników

Większością! : powieść współczesna. T. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Większością! : powieść współczesna. T. 3"

Copied!
176
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

W I Ę K S Z O Ś C I Ą !

http://dlibra.ujk.edu.pl

(6)
(7)

Większością!

W ' \

V

V* v Ä ÛI*

pp)V)j£jł y/spppppppjv.

•ATA TOM III. vK'" 3 ¿ W * * ^ ■" . ,« K L i e ł a e s f e

I # -'

> W A R S Z A W A .

DRUKARÎÎIA A. T. J e z i e r s k i e g o 4 7 . N o W f - Ś w a t + 7 .

http://dlibra.ujk.edu.pl

(8)

jI,03B0JieH0 Il£H3ypOíO.

http://dlibra.ujk.edu.pl

(9)

/íriur

(10)
(11)

IX.

Do późnej n o cy c z e k a ła pani Ś w ie tn o sk a p r z y ­ ja zd u m ęża i syn a z m iasta po w iato w ego ; d rę c z y ły j ą p rze z c a ły dzień n ie m iłe p rz e c z u c ia , że sp ra w a w y ­ borów w e źm ie z ły obrót w sta ro stw ie, że sy n a i m ę ­ ża n arazi to na n ie p rzyje m n o ści i n ie m iłe z a jś c ia ... N iepokoiło j ą don iesien ie lo k a ja , że p a ch cia rz, S za ja , d o p y ty w a ł się o pana, g d y ż kto w ie , c z y ż y d z i z m ia ­ ste c z k a n ie p r z y s z li po o sta te cz n ą od p ow ied ź? W ie ­ czo rem o p ad ła ją tro sk a o zd ro w ie i ca ło ść m ęża i syn a?... M oże konie p o n io sły ? ... M oże p o w óz Bię w y w ró c ił? ... M oże p rz e z ię b i się syn na chłodnym w ie c zo rn y m w ie trz e , bo p o je c h a ł w le k k im p a lto cie.

Z m ęczo n a sm utkiem i z łe m i p rze czu ciam i, p o sz ła w r e s z c ie do sw e g o p o k o ju i u sn ę ła.

Do rannego śniad ania z ja w ili się obaj panow ie, ja c y ś o so w ia li i p rzygn ęb ien i.

— W ładziu , m oże k a w y ?

— D zię k u ję m am ie, w o lę filiżan k ę h e rb a ty z c y ­ try n ą .

— I ty , S te fk u , n ie p ije s z k a w y ?

— C zu ję się ja k iś n ie sw ó j, w y p iję ty lk o h erb aty .

— C z y je s te ś c ie ch o rzy? — s p y ta ła z tr o s k li­ w o śc ią .

N a te s ło w a za ś m ia ł się B o leś. — C zeg o się śm iejesz?

(12)

8

— Bo, p ro szę m am y, to z w y k ła ch o ro ba po w inie.

W s z y s c y , b ę d ą cy p r z y stole, z a ś m ie li się cicho, z w y ją tk ie m o jca i syna.

O jc ie c za ch m u rzo n y z a w o ła ł:

— Cicho, sm a rk a czu , n ie zn asz się na tern i m ó w isz g łu p s tw a ... W ie sz , C elin k o , je d liś m y obiad w re sta u ra cy i, a te ich tłu s z c z e z a w s z e m i szk o d zą.

— A ty, W ła d ziu , ja k się c zu je sz?

N ie szcze g ó ln ie . T e ku ch n ie na p ro w in cy i są ohydne.

— M oże dać w am k le ik u ? — N ie, n ie !— z a w o ła li obaj. — K a ż ę na obiad zro b ić krup nik.

W ie sz, C elin k o , ju ż lep ie j b a rszcz, a le c z y ­ sty , p ra w d a , W ła d ziu ?

— T ak, papo.

— A ch , b arszcz!... d o b rze — u śm iech n ęła się l e ­ ciutko.

Po c h w ili m ilcze n ia sp ytała :

— D la c z e g o p r z y je c h a liś c ie ta k późno?

Hm... d la c z e g o ? — r z e k ł pan Ś w ie tn o sk i i sp o j­ r z a ł n a syn a.

— Z a p ro siliśm y , m am o, k ilk u u rzęd n ik ó w ze sta ro stw a n a k o la c y ę , a ta p r z e c ią g n ę ła się do p ó źn a.

— W y, z u rzęd n ik am i n a k o la cy i? — r z e k ła z le k k ie m oburzeniem . — I d la tak m iłe g o to w a r z y ­ s tw a — u śm iech n ęła się z iro n ią — p o z w o liliś c ie m i c z e ­ k a ć do p ó łn o cy z k o la c y ą , a sam i p r z y je c h a liś c ie nad ran em ... T eg o nie sp o d zie w a ła m się, z w ła s z c z a po tobie, W ład ziu .

— P ro s z ę m am y, ci p an ow ie b y li i są nam b a r ­ dzo potrzebn i: oni k iś r u ją w yb o ram i...

— C z y b y ł z w am i starosta? — d o p y ty w a ła się pan na Iren a.

— N ie, sta ro sta n ie b ył.

(13)

9 — W ię c z kim z a b a w ia liś c ie się tak d ł u g o ? _ m ó w iła żon a z p rze k ą se m .

— B y ł kom isarz S iln ick i i pan O ciesk i.

d o syć o tern— r z e k ł m ą ż .— N ie ro zu m ie ­ c ie się na w y b o ra ch ... A ch cą c m ieć p o p arcie, t r z e ­ ba b y ć z k ażd ym d obrze... C zy nie b y ł kto do m nie w c z o ra j?

— D o p y ty w a ł się S z a ja k ie d y p r z y je d z ie s z do domu.

— C óż to now ego? P r z e c ie ż n ie p o je ch ałem za m orze.

N ie w iem ; w id o czn ie m iał p iln y in teres do c ie b ie ... C z y p o sła ć po n iego?

Sam p o ś lę — o d p arł chm urny.

P ap o , z S z a ją n a le ż a ło b y p o m ów ić, p a p a w ie d la c z e g o ...

Hm .. to p o ślij, C elinko; n iech p r z y jd z ie po ob ied zie.

— D obrze.

— N ie b y ł n ikt w ię c e j?

P r z y je ż d ż a ł S tę p a lsk i z W ik to ró w k i.

P ew n o po p ie n iąd ze na w y p ła ty ... N ic, t y l ­ ko c ią g le trzym a j rę k ę w k ie sz e n i i p ła ć.

— Zato później b ie rze się gru b e sum y od k u p ­ c ó w — u śm iech n ął się syn.

— N ie ż y c z ę ci ta k ich dochodów , mój W ład ziu . K o p a p s z e n ic y w tym roku daje za le d w ie tr z y ć w ie rc i

1 to ź le o c zy szcz o n e g o ziarn a.

C h ybi p szen ica , z o sta je żyto i ja r z y n a . — Et, m ó w isz, aby m ów ić; g d y b y ś się d otkn ął 8am, z a ś p ie w a łb y ś in a cze j.

— M oże się k ie d y ś i dotknę — u śm iech n ął S1§ syn .

I j a nie ż y c z ę ci te g o — w e stch n ę ła m atka. — A n i j a — d o d ała panna Iren a.

G o sp o d aro w ałb ym w inn ych w aru n kach , a n i­ e l i papa.

C h o ciażb y, mój W ła d ziu — o d e z w a ła się m at­

http://dlibra.ujk.edu.pl

(14)

10

k a ;— nie m asz p o jęcia, ile tro s k , k ło p o tó w , z w ła s z c z a ze słu ż b ą ...

Na ten tem at ro zm o w a bardzo się o ż y w iła , p o ­ n ie w a ż k a ż d y z ro d zin y m ia ł coś do za rzu ce n ia tem u lub te j.

W ie c z o re m do k o la c y i sia d ła pani S w ie tn o sk a, w id o czn ie w zb u rzon a. S p o s trz e g ł to m ąż i z a ­ p y ta ł :

— Co się sta ło , C elinko?

— A, mój ko ch an y, ch łop i, d zięk i tw o jej w y r o ­ zu m iało ści, są ta k ro zzu ch w ale n i, że n a re s z c ie nie b ę ­ dzie m ożna w yśó po za obręb dw oru.

— A le co ta k ie g o ? N ic n ie w iem .

— O n egd aj n aśm iew ali się z n ow ej k lu czn icy , g d y w r a c a ła z k o ścio ła.

— Bo te ż ona z tą p reten syo n a ln o śe ią do m ody zabaw n ie w y g lą d a — u śm iech n ął się. — Sam a mi m ó ­ w iła ś.

— Co w olno nam , n ie w olno chłopom ; u szło im to jed n o na sucho, d ziś rz u c ili się na B o lcia .

— N a n iego? — s p o jrz a ł n a puste k rz e sło . — G d zież on?

— P rz e b ie r a się z p olow ania; op ow iad ał mi p r a ­ w ie ze łz a m i w o cza ch , ja k ie j d o zn ał z n ie w a g i.

— M ó w że raz.

— Id zie B o le ś, on sam n alep iej w sz y stk o ci opow ie.

— Cóż, zd ró w je s te ś ? C a ły ? — u śm iech n ął s ię .— O p o w ied z, ja k to b yło .

C h ło p iec u sia d ł na k rz e ś le i n a b ie ra ją c z p ó łm i­ sk a, m ów ił:

— P o sze d łe m d ziś na p rze p ió rk i... — Z a b iłe ś choć jed n ę ?

— D w ie i je d n e g o c h ru ś cie la , a le N ero je s t ju ż za stary, ź le w y sta w ia ; b y łb y m m iał k ilk a ku ro p atw , a le s p ło s z y ł je .

— A gd zie s p o tk a łe ś k u ro p a tw y ? — s p y ta ł o jc ie c za in te re so w a n y .

(15)

11 — N a p s ze n iczy sk u , za k a p lic z k ą na rozd rożu ... — T a k, tak, tam są one ro k ro czn ie . A z a ją c a n ie w id z ia łe ś ?

— B y ły d w a w kartoflisku ; cóż, k ie d y N ero p o ­ b ie g ł n ap rzód i nie p r z y s z ły m i na strz a ł.

— C z y papa nie m a inn ego w y ż ła ? — sp y ta ł pan W ła d y s ła w .

— N ie.

— G d ybym w ie d z ia ł, b yłb y m w z ią ł szczen iak a, k tó reg o m i o fia ro w y w a ł h rab ia F red zio.

— A ch , ja k a szkod a, że n ie w ią łe ś go dla mnie! — z a w o ła ł B o leś z żalem .

— A ja k ie j r a s y s z c z e n ia k ? — s p y ta ł o jc ie c . — K r e w czysto fran cu ska.

— T a k i dob ry ty lk o na su ch e pole; b y le d eszcz, rosa, ju ż nie id zie — r z e k ł o jc ie c tonem z n a w c y .

— P rz y u c z o n y b y łb y z a w s z e le p s z y od N erona— p o w ie d zia ł B o le ś .— P ro s z ę cię, W ładziu , ja k ty lk o d o­ sta n ie sz, daj m i go. Już j a go w y u czę .

— C óż b yło d a le j? — s p y ta ł ojciec?

— G dy n a n a szy ch p o lach ju ż nic nie m ogłem zn a le ź ć ...

, — Boś w y p ło s z y ł, koch an ku — p r z e r w a ł pan S w ietn o sk i.

— N ie ja , papo, a le N ero ... W ięc p o szed łem n a zago n y ch łop skie. W id zę, że N ero w y sta w ia , i coś gru b ego , bo stoi, ja k w ry ty . Od p sa d zieliło m nie k ilk a za go n ó w ow sa. N ie tr a c ą c czasu , idę p rze z o w ies, a tu n ag le z boku w y s k a k u je ja k iś ch łop i w r z e s z c z y do m nie: »Nie tę d y d ro g a !” P o w iad am mu: „ B ą d ź cicho, bo s p ło s z y s z z w ie r z y n ę !” A ten dopiero w k rz y k , że tratu ję mu zb o że , że te go nie d aru je, że o d b ierze m i strz e lb ę , ż e to je g o p o le ...

— C ó że ś zrobił?

— S p okojn ie p rz e sz e d łe m p rze z ow ies, bo w i­ dzę, że p ie s je s z c z e w a ru je , a le z a le d w ie z b liż y łe m się na ja k ie sto k ro kó w , ja k w y rw ie się kot, ty lk o się za k o tło w a ło .

(16)

12

H m ... Szko d a. M ożebyś b y ł i z a b ił. A le napew no, papo, g d y b y n ie ten głu p i

ch ło p . r

— No, nie stało się, C elin k o , n ic straszn e go , a s w o ją d ro gą, c h ło p a sk a rc ę z a śm iało ść.

— A le ż , B o lciu , ty m i op o w iad ałeś, że sp o tk ał cię taki w sty d , h a ń b a ...— o d e zw a ła się m atka.

— M oja m am o, c z y ż nie d osyć, że ch ło p śm iał m nie z a trz y m y w a ć , k r z y c z e ć n a m nie, g r o z ić m i?

— J a k on w y g lą d a ł? — s p y t a ł o jcie c.

k a żd y ch łop — o d p arł z uśm iech em Bo- — w zg rzeb n em ubraniu, w k ap elu szu , m ia ł sierp w ręku .

— D ob rze, że n ie r z u c ił się na c ie b ie — dodała m atka.

— N iech b y ty lk o sp rób ow ał. M iałem strze lb ę nabitą.

To, B olciu , n ie b e zp ieczn a g r a — zro b ił brat u w agę.

A le ż , W ład ziu , w obronie osobistej mam p r a ­ w o, i sąd u w o ln iłb y m nie.

— A g d zie św ia d k o w ie ? — z a rz u c ił brat.

W s z c z ę ła się ż y w a d y sk u sya na ten tem at; p r z e ­ rw a ło j ą w e jś c ie lo k a ja , n io sąceg o n a ta c y g a z e ty z p o cz ty i lis t z N auheim u.

W s z y s c y ś le d z ili z u w a g ą w y ra z tw a r z y c z y t a ­ ją c e j , ch cą c w y w n io sk o w a ć , ja k ie n o w in y p r z y s z ły . W re sz c ie sk o ń c z y ła pani lis t i sk ła d a ją c go , r z e k ła z u śm iech em , p a trz ą c na syna:

— Z a c z te r y dni p r z y je ż d ż a W andzia.

— To bardzo s z c z ę ś liw ie — r z e k ł, u śm iech ając się m ą ż .— N a re s z c ie z je j p rzy ja zd e m sk o ń cz y się to w ie c z n e p o rząd ko w an ie.

— C z y ż ci, S tefku , nie je s t p rzy je m n ie , że w s z ę ­ d zie ta k ele g a n ck o ?

No tak, z a p e w n e , a le za dużo h a łasu i n ie ­ p o ko ju .

(17)

C zy n ie p isze cio cia W andzia, którvm nn ciągiem p r z y je d z ie ? — z a p y ta ł pan W ła d y s ła w

kow a. ’ W ładZiU' D ° p ie r° ^ S r a f u j e z K r a -B y le nie za p o m n ia ła — o d e zw a ł się m ąż

d y a ła w -a !? deptak t o ż e *

na sta cyę , a b y ło b y w styd K 8 y P^ J Za ™

ła n asze go po w ozu. a s ta '

P a m i6to .7 Hm(:' » r 0t m0ŻIiWe' " ~ r z e k ł pan Ś w ie tn o sk i.— P am iętasz, C elm k o , w r a c a ją c d w a la ta tem u z W ie ­ dnia, m u siałe m n a ją ć konie, ch o ciaż te le g r a fo w a łe m na o sie m n a ście godzin p rzed p rzy ja zd e m n a s t a ^ ę

To b y ła w in a p osłań ca. M oże b yć to sam o i te raz.

, . ~ B o lc;u — r z e k ł brat s ta r s z y — idź do m ee o do -n S ™ — v l6Ży rozkład Jazdy w sza re j op raw ie- P zy m e s m i. Z a ra z zo b a czym y, m am o, k tó rym p o c ią ­ giem m oże cio cia p rz y je c h a ć do nas.

w cze śn ie ^ Źe za teleS ^ f u je dość

chodzą depesze ą’ ““

mle8Zkajile “ WBi’ Wie i ak

— Z a p e w n e, m am o, a le d la b e zp ie cze ń stw a szei m ndv WC‘ a p e w n o 1b e d zie m iała suknie n a jśw ie ż - Iren a ~ ° d e s w a ła Sie z w estch n ien iem p an n a su ia ^ Ch0™ ' W ięc E w c i« nie in te re -su ją te ra z m o d y— zro b iła a w a g ę m atka.

d ™

r Tf k

ZnÓW o b io in ie nie Jest chorą cio cia W an-W ła d y s ła w PeW“ y ’ ^ * " * * InM 8t™Je - ^ e k ł pan s io s t r a ? KtÓraŻ Z naS ni8 lu b i?- r z e k ła z u śm iech em B o leś p r z y n ió s ł p rzew o d n ik k o le jo w y . Po o b li­ czen iu o k a za ło się, że praw dopodobnie pani R o k ic k a ń zie ści na StaCy? ° g0 ilzin ie dwunastej m inut c z te r

(18)

— P rz y jd z ie , c z y nie p rz y jd z ie d ep esza, w y ś le ­ m y po w óz na s ta c y ę — r z e k ła m atka.

— P o jad ę j e p r z y ją ć — dodał syn. — Z ro b isz mi tern p rzyje m n o ść.

R o zm aw iano d a le j o p rz y ję c iu pani R o k ic k ie j. P an W ła d y s ła w p rop onow ał:

— P r z y je ż d ż a ją z w ie lk ie g o i m odnego św iata, n a le ż a ło b y m oże za ch o w a ć fo rm y i do obiadu z m ie ­ n ia ć to a le ty .

— I ja tak m y ś lę — p o tw ie rd z iła siostra. — Hm ... a co ty , S te fk u ? — s p y t a ła m atka. — N igd y n ie ro b iliśm y te go , niem a p o trze b y i teraz.

— A le to p r z y ję te w n aszym św ie c ie — u p ie ra ł się syn.

— A ch o ćby w s z y s c y p rz y ję li, m nie nic to nie obchodzi, i nie zm ien ię... I pow iadam ci, C elinko, obiad m usi b yć o sw o je j p o rze ... K to do m nie p r z y ­ je ż d ż a , niech sto su je się do m nie.

— M oże pap a m a s łu s z n o ś ć — w trą c iła c ó rk a .— N ie zm ien ia się na za w o ła n ie z w y k łe g o tryb u ż y cia , bo to słu żb a n ie p rz y z w y c z a jo n a , p o bałam u ci się, i na co nam kłopot?

— T ak, ta k — dod ał pan W ła d y s ła w — ten p o rz ą ­ d ek sta ro p o lsk i nada n aw et n aszem u dw orow i p e w n ą cech ę p a try arch aln ą .

Z a w ią z a ła się dość ożyw io n a rozm ow a o dod at­ nich i u jem n ych stronach po rząd ku p o siłk ó w d z ie n ­ nych; o s ta te cz n ie za trzym a n o d aw n y: śn iad anie, n a ­ stęp n ie le k k a p rze k ą sk a , obiad, w k ilk a godzin h e r ­ b ata lub k aw a , w re s z c ie w ie c z e r z a go rą ca.

— Mamo, c z y w ich p o ko jach w szy stk o w p o ­ r z ą d k u ? — s p y ta ł syn.

— P ra w ie . B ra k u je ty lk o dyw aników 7, których n ie p rzy słan o d o tych czas, i k siąże k .

— P rz y w io z łe m trochę w czo ra j, a le to za m ało; ta k a p ro w in cy o n alu a k się g a rn ia n ie m a w yboru.

— M oże n a d e jd ą ze L w o w a ...

(19)

s y łk i. P o w in ily ’ b° z a ^ d alem n aty ch m iasto w ej p

rze-S

K

f

f

Ä

W

Ä

ä

rozmafÄrtgotoTad’T d

8Zybk° WŚród

p rze k o n a ™ i i . ’ bo dopiero w ostatn iej ch w ili

■ » “

i - i *

na d ziT ń rp i e d C nerkiWani U m ęże zy zn - P » y » » ła d ep esza niem Z Z i E ° ki<Skich * ~ k o w y n T ^ 1^ 01^ ’ W e le ^anckim g a rn itu rze m aryn

ar-° z y v L ’ w Z ; : z T : r ią\

i k u zy n k ę p ,,™ i s *a c y S’ aby P o w i t a ć cio cię n a d w o rzec. “ La pod ku fry P o je c h a ła w cześn iej

N a d je c h a ł p o cią g z e stron y K ra k o w a .

g la d a ł 0?« dysław> wioźywszmonok], p iln ie p r z y ­ g lą d a ł Się w agon om p ie rw s z e j k la s y , u p a tru iac nart Z ad n yeh d rz w ic z e k w agon u ¿ ie o tw o rz y ł kondukto r' g ie T e s k „ c SP°rS tr Z e g luP aa W ład y s ła w . ż e z k la s y dr«-’ pani k n l l t Zgrabnie po scP °d k a c h ja k a ś m łoda ła k ilk a 1 ? CZDy p o sta w iła n a ziem i i przem ów i- w a g ó lu ° 8° by StarSZeJ' st0« cej w d m ™o>> to ,i„ • niośe to one?... T a fe rty c z n a m a ła

°v " P a n n a , 8ł “ ż 1 c a - Że te ż ta k ie bogate oso oy je z d z ą drugą k la są ...

cvch ^ dZą° j ed n ak ’ źe Pró cz dw u pań, sto ją- P a n ń J " Im r k o lej ° w y m i w y s ia d ło ty lk o k ilk u ku nań,*0™ 2 T 1" ży d ó w 1 W d ó w e k , p o d sze d ł w ię c * k o l Z 7 h ? J 7 m bu kietem dobranych k w iató w ^ i ^ s p y ta} ym> Skł0nił s i^ b ardzo u p

(20)

— C z y m am z a s z c z y t p o w itać p an ią R o k ick ą ? — T a k je s t — o d p o w ied ziała troch ę zd ziw ion a. — W ła d y s ła w S w ietn o sk i. M am a p o le c iła m i, bym p o w ita ł w je j im ieniu cio cię i k u zy n k ę , co s p e ł­ niam z n a d zw y cza jn ą p rzy je m n o ścią . — W y g ło s iw s z y to, u c a ło w a ł j e j ręk ę.

— To pan... S y n C elin k i?... E w ciu , pan... — W ła d y s ła w S w ie tn o sk i— p r z e d s ta w ił się c ó r­ ce i p o d ając bukiet, dodał: — R a czy pan i p r z y ją ć te k w iaty , ja k o sym bo l poddania się B ru śn ik a i je g o m ie szk a ń có w n a ła s k ę i n ie ła s k ę pań.

S p o jrz a ła n a n iego b ystro sw em i ciem no -p iw ne- m i oczym a, i le k k o zaru m ien ion a, w z ię ła bukiet:

— D zię k u ję . B ardzo ła d n e k w ia ty — m ów iła, p r z y p a tr u ją c i n a p a w a ją c się d elik atn ym zap ach e m .

P an W ła d y s ła w s k in ą ł na o c ze k u ją c e g o lo k a ja w lib e ry i, a g d y ten szyb ko się z b liż y ł, r z e k ł do niego:

— W eź ten k u fe re c z e k — a p o d ając ram ię pani R o k ic k ie j:— C io cia p o zw o li...

— J e st je s z c z e k u fe r e k drugi — o d ezw a ła się E w c ia d źw ię czn y m gło sem .

— M yślę, że zn a jd zie się ich w ięcej — r z e k ł z u śm iech em — a le tam te z a b ie rz e furm anka.

— M am y ty lk o ten je d e n — r z e k ła pani R o kicka , k o b ie ta szc zu p ła , n izka, z tw a rz ą zm ęczon ą, na k tó ­ rej b ły s z c z a ły w y ra z is te , ciem ne o czy. — D aj, E w ciu , k w it w y d a w c z y .

P an W ła d y s ła w w z ią ł k w it i w r ę c z y ł lo k ajo w i: — O ddasz P io tro w i niech od bierze i p rz y w ie z ie . — S łu ch am , ja ś n ie panie.

— J a k że cio ci p o słu ży ło N auheim ? — N ie szcze g ó ln ie .

— To szkod a, ż e cio cia je ź d z iła ta k d aleko . — N ie ża łu ję , bo E w cia tro ch ę się r o z e r w a ła n ow em i w rażen iam i.

— Z a p e w n e k u zy n k a b y w a ła często na rau tach , p ik n ik a c h ? — z a o y ta ł, u śm ie c h a ją c się do m łodej p a n n y .

(21)

17 N ie b yła m na żadnym — o d p o w ied ziała w e ­ s o ło .— Mamę b yło b y to m ęczyło ; w re s z c ie żadnej p r z y ­ je m n o ści nie zn ajd u ję w obcem pod k ażd ym w z g lę ­ dem to w a rzys tw ie .

R ozum iem to. C h ociaż je s te m m ę żczy zn ą , b yw am w to w a rz y s tw ie m i rów nem , a w k ą p ie la ch b y w a ją lu d zie z ró żn ych sfer.

— M yślałam ty lk o o ró żn ic y n aro d ow ościow ej — o d p ow ied ziała.

— T a je s t n a jw a ż n ie js z a — p r z y ś w ia d c z y ł z u z n a ­ n ie m .— Oto nasz po w óz... C io cia r a c z y z a ją ó m ie js c e ... P an ie w sia d ły , n a p rze c iw pan W ła d y s ła w , i k o ­ n ie r u s z y ły .

— B ru śn ik daleko od sta cyi?

— N ie, ciociu, nie c a łe d w ie m ile. B ę d zie m y na m iejscu za dobrą go d zinę.

— J a k ż e zd ro w ie m am y? T a k daw no nie w i­ d z ia ły śm y się.

D zię k u ję cioci; m am a dosyó zd ro w a, a o c io ­ ci n ie b yło dnia, by nie w sp om in ała, r o z c z u la ją c się nad m iłą c h w ilą zo b acze n ia cioci i k u zyn k i.

— O bie tego p ragn ie m y, a le ja w ię c e j, bo zb o ­ c z y ła m z drogi, b y le z o b a c z y ć C elin k ę.

— M am a i m y w s z y s c y je s te ś m y te ż cioci n a d ­ z w y c z a j w d zięczn i i cen im y w y so k o ten dow ód p r z y ­ ja ź n i i n ie w y g a s ły c h sto su n ków p o krew ień stw a .

Po ch w ili m ilcz e n ia sp yta ła : — P an sta le na w si?

— C iociu, d la c z e g ó ż pan?— z a w o ła ł z ż a le m .— C h o ciaż n ie m iałem s z c z ę ś c ia zn ać cio ci o so biście, bo nie lic z ę tego, gd y b yłem d zieckiem , a le n a u c z y ­ łem się od m am y cio cię k o ch ać i sza n o w ać... P r o ­ szę cio ci tu u c a ło w a ł je j rę k ę — niech cio cia zrobi m i tę ła s k ę i m ów i do m nie „ t y . ”

J ak się b liże j p oznam y... T eraz k rę p o w a ło ­ b y m nie m ów ić „ t y ” takiem u d ojrzałem u m ę żczy źn ie .

Bibliotek**. - T ‘<¡13.

n

(22)

18

P ro szę b ardzo... m oże k u zy n k a w sta w i się za m ną.

Tu ty lk o m am a ro zstrzy g a ; co do m nie, m e lu bię n a g ły c h serd e czn o ści.

— K tó ż m a p raw o do tego, je ś li nie k re w n i b liz c y , a m am a m oja je s t p r z e c ie ż p o cio te czn ą sio­ strą cioci?

— Z a jm u je się pan ge n e a lo g ią ? — s p y ta ła z uśm iech em p an n a R o kicka.

To są n asze sk arb y rodow e; ale te ra z znów k u zy n k a m ów i mi „ p a n !”

— J a k że m am m ów ić? — z a ś m ia ła się — n asze p o w in o w actw o nie u p o w ażn ia m nie do inn ego p r z e ­ m ów ien ia.

W ię c dla m am y niech cio cia r a c z y mi m ó ­ w ić „ t y ; ” panie obie b y ły ś c ie z a w s z e w ta k ie j p r z y ­

jaźn i. .

J e ś li ju ż k o n ieczn ie, i C e lin ce zrobi to p r z y ­ je m n o ś ć — m ó w iła z w ahaniem .

A le ż c io cia u s z c z ę ś liw i m am ę, bo b ęd zie to n ow ym dow odem dobroci c io ci... A te ra z ch y b a mi k u zy n k a nie m oże m ó w ić pan!

Mam zu p e łn ą sw obodę pod tym w zg lę d e m ze stron y m am y i będę m ó w iła, ja k u w a żam za sto ­

so w n e... , .

A w ię c „ t y ” — p r z e r w a ł je j z u śm iech em . — N ie , ty lk o „ p a n .”

C iociu, p rzyn a jm n iej n iech cio cia w y p ro si dla m nie ty tu ł p rz y n a le ż n y : k u zyn a.

— To z a le ż y od E w ci.

J e ś li panu ta k bardzo z a le ż y , bym m ó w iła w trz e c ie j osobie, m ogę m ów ić „ k u z y n ie ,” ch o ciażb y dla ć w ic z e n ia się w g ra m a ty ce i u w ad ze.

— Z ja k ic h k o lw ie k po w od ów , je s te m je d n a k bar-dzo w d z ię c z n y k u zy n ce.

Znów u m ilkli. P an W ła d y s ła w p rzyp o m n iał so­ bie p ie rw s z e p y ta n ie i rz e k ł:

— P y t a ła cio cia, c z y m ieszk a m sta le na w s i...

http://dlibra.ujk.edu.pl

(23)

N ie, p ro szę cio ci, sta le m ieszk am w e L w o w ie , ja k o u rzęd n ik n am ie stn ictw a ... D w óch g o sp o d a rzy b y ło b y tro ch ę z a w ie le na n asz m a ją te k .

— N am ie stn ictw o ? To podobno in s ty tu cy a r z ą ­ d o w a...

— T ak je s t ... N am iestn ictw o to n a jw y ż s z y rz ą d w k ra ju . W s z y s tk ie inne u rz ę d y p o d le g a ją n a ­ m iestn ik o w i, k tó rym je s t o becnie h rab ia — tu w y m ię n ił n azw isk o .

— S ąd ziła m — o d e zw a ła się E w cia — że sejm i w y d z ia ł k ra jo w y r z ą d z ą G a lic y ą .

— P an i m a słu szn o ść, bo sejm z w y d zia łe m g o sp o d a rz ą k ra je m , są c zcm ś w ro d zaju inten den ta b o gatego d w o ru , a le n ap raw d ę w s z y s tk ie n ici tak rząd zen ia, j a k i p o lityk i, z b ie g a ją się ty lk o w n am iest­ n ictw ie .

— To m usi b y ć je d n a k b ard zo p rz y je m n ie p a ­ tr z e ć ta k b lizk o na c a łą m ach in ę rzą d o w ą , w id zieć n a k rę ca n ie sp rę ży n , ru ch k ó łe k , ce lo w o ść k ażd e j śru b k i— a có ż dopiero u c z e s tn ic z y ć w tern w sz y stk ie m czyn nie!

— Z ty c h sam ych p o w odów p o rzu ciłe m , k u zy- n eczko , w ie ś i z a p r z ą g łe m się do p ra cy , bo i m nie n ęci n ie ty lk o b liz k o ś ć m ach in y rzą d o w e j, a le i m o ­ żn o ść p o z y s k a n ia w ła d z y , zo stan ia m ech an ik iem , j e ­ śli nie c a ło ś c i, to p e w n e j c z ę ś c i.

— C z y w n a m iestn ictw ie słu ż ą P o la c y ?

— S am i P o la c y , ciociu, i to z n asze j sfe ry p rze w a żn ie ; czase m ty lk o p rze z s z c z e g ó ln ą p ro te k cy ę d ostan ie się kto in n y.

— W tak im ra z ie n am iestn ictw o je s t n ap raw d ę in s ty tu c y ą p o ls k ą — o d e z w a ła się E w c ia — i pan m oże w ie le z d z ia ła ć dobrego d la k raju .

— N atu ralnie, k u zy n e czk o . P o zo rn ie je ste śm y : n ib y z a w iś li od m inisteryurn w ie d e ń sk ie g o , a le w r z e ­

c z y w is to ś c i rz ą d z im y G a lic y ą sam o d zieln ie.

— J e ś li tak, d lacze g ó ż G a lic y a m a opinię k r a ­ ju tak u b ogiego i zru jn ow an ego?

(24)

20 /

To w ina po c z ę śc i sejm u, a w zn aczn e j c z ę ­ ści z a w d z ię cza to n iepotrzebn em u d u alizm o w i r z ą d z e ­ nia. N ap ra w d ę w y s ta r c z y ło b y d la G a lic y i n am iest­ n ictw o , a te u rzęd y auton om iczn e są n ie p o trze b n e.

A ja tak dużo dobrego n asłu ch a ła m się o p ra ­ cy sejm u , w y d z ia łu ...

T a k w y g lą d a p o zo rn ie, a le kto w e jr z y w ar-k an a rząd ze n ia, w ie, że punar-kt c ię ż ar-k o śc i le ż y w n a­ m iestn ictw ie.

P o c h w ili o d e z w a ła się pani R o kicka:

— A ch, E w ciu , spuść w o a lk ę , o p alisz się, i ta ­

ki p y ł na d rodze. •

— U m y ję się, mam o, i d ob rze będ zie, a ta k a c ie k a w a je ste m o k o licy.

Po w s p a n ia ły ch w id o k ach za gra n icą tu te jsze w y d a d z ą się k u zy n c e m arnem i.

W o lę n a sze w idoki; one m ają dla m nie du­ żo w d zięk u m elan ch o lijn e go .

— Jakto, nie z a c h w y c iły k u zy n k i N iem cy? — N ie, ty lk o im pon uje mi ich p r z e m y s ł i zdol ność ła tw e g o gro m a d zen ia się.

— To p raw da; d la nich w y s ta rc z y , ab y w lad a pokoiku z e s z ły się p an n y i k ilk u m ło d ych , za ra z ta ń ce , za b a w y ... Nam p o trze b a kom fortu, sali b a lo ­ w ej , d o sk o n ałej m u zyk i i ca łe g o o to cze n ia p o e zy i, m a rze ń ...

— N ie m iała m na m y śli za b a w u śm iech n ęła się z le c iu tk ą iro nią. .

— R ozum iem k u zy n k ę . Isto tn ie, ci N iem cy, n a­ w e t u nas, w e L w o w ie , m ają sw e w ła s n e k n a jp y , stammtiscii e, k rę g ie ln ie ...

— I tego ro d za ju s to w a rz y s z e ń nie z n a m - z a ­ śm iała s i ę . - M y ś la ł a m o ich to w a r z y s tw a c h p o lit y c z ­ n ych , sp o łe c zn y c h , ek on om iczn ych ; m a ją s z c z e g ó ln y dar w ią za n ia się w gro m a d y.

T ak, ta k , to ich w ie lk a za le ta , to n ie tak, ja k u nas ¿ d z ie co g ło w a , to rozum . N ie m ów ię

(25)

21 0 innych sfe ra ch , a le w n a sze j, n a jd o jrz a ls z e j, tru ­ dno o zg o d ę i je d n o ść .

— P an m ów i o sfe ra ch — r z e k ła z le k k im od­ cieniem niesm aku — a ja o n aro d zie. W N iem czech stro n n ictw o cen tru m lub w o ln o m yśln e um ie się z o r ­ g a n izo w a ć , nie o g lą d a ją c się na s fe ry .

— P ra g n ą łe m dać je d y n ie p rz y k ła d ja s k r a w y — u s p ra w ie d liw ia ł s ię — le c z je ś li id zie o stron nictw a, to, bądź co b ądź, m am y jed no w p ra w d zie , ale siln e, e n e r­ g iczn e i św iado m e celó w , to n asze, za ch o w aw cze , k tó ­ re od czasu k o n sty tu cyi potrafiło c a ły rzą d za g a rn ą ć w sw e rę c e i d yktu je p ra w a w sejm ie, w w y d z ia le , w n am iestn ictw ie, n aw et w rad zie pań stw a.

— A k u zyn m ó w ił, że sejm zn a czy tak n ie w ie ­ l e — z d z iw iła się.

— Bo sejm i n am iestnictw o, to je d n a rę k a , i tu 1 tam m y rząd zim y.

— A m iasta? A lud?

— D a je m y im n aszy ch k an d yd ató w ; aż nadto honoru dla n ic h l— u śm iech n ął się d rw iąco. — W ła śn ie p ap a k an d yd u je z k u ryi w ło śc ia ń sk ie j na p o sła do sejm u.

— O jcie c pana b ęd zie po słem ? — s p y ta ła z p e ­ w n ym szacu n kiem .

— T a k je s t. W y b o ry odbędą się w ty c h dniach. — M asz s z c z ę ś c ie , E w c iu — u śm ie c h n ę ła się m a ­ tk a — p ra g n ę ła ś poznania w si z polskim ch łop em , z a ­ proszono nas do B ru śn ika; m a rz y ła ś o p rzyjrzen iu się w ybo rom i są w yb o ry.

— I j a będę m o g ła w id z ie ć , s ły s z e ć m ow y k a n ­ d ydatów , p o zn ać z a b ie g i i sta ran ia o g ło sy ? ... L e d w ie w ie rz ę tem u — m ó w iła za cze rw ie n io n a ze w z r u ­ szen ia.

— J ak n a jb liż e j, k u zyn k o , bo o jc ie c je s t k a n ­ dydatem , b ęd zie p rz e m a w ia ł na w iecu , a za d zie się ć dni w ybo ryI

— Z o stan iem y, m am o, dobrze?

— N ie w iem , m oje d ziecko ; czek am listu od

http://dlibra.ujk.edu.pl

(26)

22

ojca, ja k w iesz; w r e s z c ie m o żem y zro b ić za dużo k ło ­ potu C e lin ce .

Jak cio cia m oże n a w e t p o m y śle ć, aby nam s w o ją osobą zro b iła ja k ik o lw ie k kłopot; to się n ie go ­ dzi; m y w s z y s c y ta c y u sz c z ę ś liw ie n i, ż e cio cia r a ­ c z y ła nas o d w ied zić i nie p u ścim y ta k p ręd ko od nas, z B ru śn ika .

— Nie u w ię z ic ie n as— u śm ie ch n ę ła się.

— P rze c iw n ie , ciociu , p r z y s łu g u je nam to p r a ­ wo, jak o w y n a g ro d ze n ie za ta k d łu g ą n ieob ecn ość.

— Co to z a w ie ś ? — s p y ta ła E w cia .

— M aniow iee, n ie g d y ś w ła s n o ś ć P o p ie le ck ich , dziś, n ie ste ty, ro zp a rce lo w a n a p o m ię d zy ch łopów .

— D la c z e g o „ n ie s te ty ? ” — z d z iw iła się.

To b y ło bardzo m iłe s ą s ie d z t w o ... Otóż B ru śn ik.

— G d zie?

— T e n las n a p ra w o , a z g ó ry zo b a czy m y i dw ór.

J ech a li w m ilcze n iu . P a n W ła d y s ła w okiem z n a w c y p r z y p a tr y w a ł się p an nie. O czy ciem no-p iw ne, ła d n e , ży w e ; p łe ć n ie zb y t u sza n o w a n a , troch ę opa-. ło n a, a le św ieżh i w d o b rych k o lo rach ; w ło s y c iem ­ no blond m a ją ła d n y odcień z ło ta sta rego , z a le ż y j e ­ dnak od fr y z u r y , c z y um ie się czesa ć? S z a ry k a p e ­ lu sik , te go k oloru co p ła s z c z y k , z a sła n ia fry z u rę ; m o­ że tro ch ę za n izk a , a le zgru bna; w id z ia ł n ó żk ę m a łą , gd y z e s k a k iw a ła z w a go n u ... B ard zo ład n a nóżka w p a n to fe lk u i czarn e p o ń czo szk i. S u k ie n k a p o p ie la ­ ta, m a te ry a ł n ie s z c z e g ó ln y , le k k a w e łn a , m oże jed n a k k ró j d o b ry... Z o b a czy to w s z y s tk o w dom u... T ylko nudna okropnie z tą p o lity k ą i p o w ażn ą rozm ow ą; m ó w ił z n ią ja k p ro fe so r, u śm iech n ął się d rw iąco sam z siebie, a le m oże ona ty lk o ta k a w o b ec m atki, k o b ie ty , z d a je się dobrej i u le g łe j; a m oże m a ta k p rze w ró co n ą g ł o w ę ... N o , z tego ju ż on j ą w y ­ le c z y ...

O sta te czn ie w c a le ładna d zie w czy n a , ś liczn e na

http://dlibra.ujk.edu.pl

(27)

u sta, zą b k i rów ne, m oże zb yt szczu p ła , a le p rzy je j w zro ście , to w ła ś n ie dobrze, no i bogata, k o losaln ie bogata, ja k na G a lic y ę ... T rzy sta ty s ię c y rubli... Nie m a c o , ożen ię się z nią; trudno z n a le ź ć b o gatszą a św ie żą , m ło d ą i ład n ą.

P an i i pan S w ie tn o sk i raze m z c a łą ro d zin ą o c z e k iw a li go ści na .ganku. P an S w ietn o sk i z w ie lk ą g a la n te ry ą p o d ał w y sia d a ją c e j pani rę k ę i w p ro w a ­ d ził na ga n ek . Tu ob ied w ie pan ie p a d ły sobie w ob­ ję c ia , z a c z ę ły ścisk a ć się i cało w a ć ze łz a m i w o cza ch ,

w y p ro s to w a ły się, p r z y p a tr y w a ły się sobie ch w ilę i zn ów się ś c is k a ły , p o w tarza ją c:

— T y le lat... ty le la t...

U eż zm ian z a s z ło , C elinko, od o statn iego n a ­ sze go w id zen ia! P rz e d s ta w ż e m i s w o je d zieci; to p e ­ w no Ire n k a ? ...

P an na I r e n a , w ład n ej ró żo w e j s u k ie n ce , z m in k ą n ie w in ią tk a za w sty d zo n e g o p o d e sz ła do pani

R o kickiej i u c a ło w a ła je j ręk ę.

A le ż u ro sła ś , w y p ię k n ia ła ś , Irenko; tw o ja fo to grafia nie d aje w y o b ra że n ia o tw ej p ię k n o ści i w d zię k u .

R ó w n o cześn ie pani Ś w ietn o sk a w ita ła z ro z cz u ­ len iem E w cię:

— M oja ukochana, a le ż ty ś p anną d o ro słą, . a zn ałam cię ta k ą m alu tką; ja k to czas p ły n ie ... Już

w ó w c z a s za p o w ia d ała ś, że b ę d zie sz p ię k n ą . P o zw ó lze się u c a ło w a ć , u śc isk a ć , m oje d ro gie d ziecko .

Z p ew n em sk rę p o w an ie m w ru ch ach i tw a r z y p o d d ała się E w cia czu ło ścio m .

P an i... c io cia — p o p ra w iła się — z b y t ła s k a w a na m nie.

B y ły ś m y z tw o ją m am ą n a jle p s z e m i p r z y ja ­ c ió łk a m i; m am n a d z ie ję , że i ty z Ire n k ą u trzy m a c ie d a w n ą tra d y c y ę ... Iren ko , p r z y w ita ła ś się?

P r z y s z ła z m iną n aiw n ą i u c a ło w a ła E w ę b a r­ dzo czu le, o d b ie ra ją c dość obojętn e u ściśn ie n ie. r.

K o le j p r z y s z ła na m ło d sze d zieci, a pan Swie~

http://dlibra.ujk.edu.pl

(28)

tn oski, g d y B o leś razem z E dziem p r z y b liż y li się, m ó­ w ił z uśm iech em :

— T o n asz w ie lk i ło w c z y , B oleś; c a ły d zień na p o lo w an iu .

— B ardzo zd ro w e i h y g ie n ic z n e z a ję c ie — rz e k ła p ani R o kicka. — S pod ziew am się, że po ko sztu ję tw e j z w ie r z y n y .

— C h yba w ró b li— z a śm ia ł się o jciec.

— Z ab iłem , papo, w tym ro k u s z e ś ć p rz e p ió ­ re k , d w a ch ru ście le i je d n e g o z a ją c a , n ie lic z ą c d ro ­ b n ych p taszą t.

— To bardzo p ię k n ie — u śm ie ch n ę ła się.

— A ten je s t n aszym k o n iu szym — m ów ił, w s k a ­ z u ją c na szc zu p łe g o , b la d a w e go ch ło p ca . — G dzie E d z io ? W stajni lub p o p ę d z ił na koniu w pole.

— Z a m iło w an ie do koni o d z ie d z ic z y ł za p e w n e po ojcu.

— T a k, tak, p a u i d obro dziejko, bo i co w art s z la c h c ic bez konia?

— I j a lubię k o n ie — dodała g rz e c z n ie .

— To w isu s A daś, ogro dn ik od ow o có w , a ta m a ła H ala sie d z ia ła b y d zień c a ły w m alin ach — tu w s k a z a ł na d w oje n ajm ło d szy ch .

E w c ia p o z n a w a ła ró w n ie ż s w y c h k u zyn ó w , p o ­ d a ją c każd em u rę k ę do u ścisk u ; ty lk o m a łą H alę u ca ­ ło w a ła .

— P o zn a łaś, W andziu, c a łą m oją rodzinę. W sza k d o syć ićh?

— J ak u w a s w eso ło i przyje m n ie! Co to za ż y c ie , g w a r, h a łas, g d y się zjad ą , ja k te ra z , na w a- k a c y e ... Z a zd ro szczę ci, C elinko.

— H m ... w ie pani d obro dziejka, za duże to sk arb y, a le h a ła só w i k ło p o tó w z nim i w d w ójnasób... C z ło w ie k cią g n ie , bo m usi, ale coraz c ię ż e j, bo rosną.

— Jed n ak j a w am z a z d ro sz c z ę . U m nie w do­ mu ta k cicho, sp o k o jn ie, ja k b y ż y c ie m iało u sta ć... J ed yn ą m oją p o cie ch ą to E w cia .

— I, c h w a ła B ogu, u ro sła p ię k n a ’ i św ie ża , ja k

http://dlibra.ujk.edu.pl

(29)

25 k w iat w p o lu — r z e k ł pan Ś w ietn o sk i z u śm iech em .— T oż m u szą s z a le ć m łod zi...

— I j a to m ów ię — d o rzu ciła pani C elin a . — Z b yt w cze śn ie nie m ożna córki w y d a w a ć z dom u... T y ś pew no zd ro żona, W andziu, a m y ciebie ta k d łu ­ go tu trzym a m y. P ro szę cię, chodź do sw eg o p o k o ­ ju , od p oczn iesz i k a ż ę p o d aw ać obiad.

— Bo to, pani d ob ro dziejko, u nas po staropol- sku. N a to B ó g d ał p o łu d n ie , aby c z ło w ie k po p r a ­ c y o d p o czą ł i zjad ł.

— Iren ko , za p ro w ad ź E w cię do je j p o k o ju ...— m ó w iła pani S w ietn o sk a, id ą c z p an ią W an d ą do p o ­ k o jó w go ścin n ych .

— A w a s z e k u fry ? — sp ytała .

— N ie w iem , ciociu. K u fe re k za b ra ła podobno fu rm an ka, a n asz r ę c z n y g d zie ś z n ik ł... M oże z o s ta ł w p o w o zie.

— P ew n o lo kaj za n ió sł do w a s z y c h p o k o jó w — d o rzu ciła Iren a.

W e s z ły do p o ko jó w g o ścin n y ch .

— A le ż u c ie b ie zb ytk i, m oja C elin k o . J ak ie ła d n e p o rty e ry , go to w aln ia... W id zisz, E w ciu , n aw et b ib lio te cz k a n ow ości.

— G d zie, mamo? — T am w rogu.

— W i d z ę — i s p o jrz a ła na t y t u ły — sam e k sią żk i fra n cu s k ie i n ie zn a n y ch mi autorów .

— M asz i u sieb ie, E w ciu , k sią żk i. To W ład zio d o b ierał — o d ezw a ła się Iren a — a le nie lu bię tych autorów .

O bie p r z e s z ły do są sied n ie g o pokoju. E w cia z r z u c iła s z a ry p ła s z c z y k i sta n ęła w skrom nej popiev la te j su kien ce, k tó ra u w y d atn iła je j zg ra b n ą postać i figurę.

— Ile ż tu flakonów , p u d e łe cze k ,, perfum !

śm iała się w eso ło . — N igd y w ż y ciu nie m ia ła m \ fa k zaopatrzon ej go tow aln i i nie znam n aw et ich użytku>~i

Iren a u śm iech n ęła się z p o litow an iem i m iała

http://dlibra.ujk.edu.pl

(30)

zam iar tłó m a c z y ć k u z y a c e ta je m a ice flak o aó w i p u d e­ łe k , gd y p rzy szło je j a a m yśl, że a a p e w a o k u z y a k a u daje, ab y o k azać się a ie w ia ią tk ie m .

— W ie sz, E w ciu , ja, ż y ją c a a p ro w ia cy i, tem m aiej za am się na ty ch rze c za c h ; co ia a e g o ty, k tó ­ ra p r z y je ż d ż a s z z w ie lk ie g o świata..

A ch , mój w ie lk i św ia tl? — z a ś m ia ła się w e so ­ ło — To p e a s y o a a t w W a rsza w ie , m a łe k ó łk o k o leża- a e k , dom ro d z ia a y i k sią żk i.

— Jakto, a ik t a ie b yw a u w as? — Od czasu do czasu sąsied zi. — A b ale, zab aw y?

— B y ła m dw a r a z y a a balu, a le to śre d a ia p rz y je m a o ść... R ozm o w a b aa ala a , a za b a w a szablo- uow a...

W e s z ła B ro aia, p o k o jó w k a , i s ta a ą w s z y p rz y d rzw ia ch , p y ta ła :

— Co ja s a a p a a ie a k a k aże ? — D zięk u ję, uic mi a iep o trze b a.

— E w ciu , daj s u k ie a k ę w y trz e p a ć z k u rzu — od e­ z w a ła się m atka z p r z y le g łe g o pokoju.

— D obrze, m am o. . , « B ro a ia p o d eszła, aby pom ódz ro zp ią ć i zd ją ć su k aię.

— D zię k u ję , sam a się rozbio rę. — M oże u c z e sa ć ja s u ą p a n ie ak ę?

— N ie, sam a się u c z e sz ę ... P ro s z ę m i p r z y g o ­ tow ać w odę w m ied a icy .

— Ire a k o l— z a w o ła ła je j m atka z k o ryta rza. — Idę, m am o... Do w id ze a ia , E w ciu ...

— K ie d y obiad u w a s? — sp ytała , zd ejm u jąc sta- a ik su k iea k i i sta a ę ła a a środku po ko ju w p o p ielatej h a lce , w k o szu li w y g o r s o w a a e j, bogato h a fto w a ae j, s k rz y ż o w a w s z y b e z w ie d a y m ruch em b ia łe rę c e a a piersiach .

Obiad b ęd zie w k ró tce ... Ew ciu! ty aie a o sisz g o rse tu ?— z d z iw iła się sz c z e rz e .

— N ie.

(31)

27 — A le d laczego ?

— I ta k dosyć ucisku, po cóż m am je s z c z e s a ­ m a się u c is k a ć !— z a śm ia ła się.

N ie rozum iem , ja k m ożna o b ejść się bez g o r ­ se tu ... N a w e t nie w y p a d a ...

— A je d n a k się obchodzę — o d p o w ied ziała, r o z ­ w e se lo n a zd ziw ien ie m Ire n y . r

Iren ko — r z e k ła pani S w ietn o sk a, u c h y liw s z y d rzw i—chodź, po trzebu ję ciebie.

Z a w o ła n a o d w ró ciła się szyb ko i w y s z ła .

E w c ia po u m yciu się, z a c z ę ła c z e s a ć sw e bujne w ło sy , w s z y s tk ie w gó rę z czo ła , u p ią w sz y w a rk o cz

sto sow n ie do m ody à la Venus.

C zy ś go tow a? — s p y ta ła m atka, w ch o d ząc z p r z y le g łe g o po ko ju.

— C ze k am su kien ki.

— J a k ż e ci się podoba w B ru śn iku ? — N ie w iem , m am o.

— A Irenka? — B ardzo ład n a.

Praw da, E w ciu , ja k a cio cia C e lin k a m iła i dobra... i ja k a szc z ę ś liw a , że m a w s z y s tk ic h p rzy

sobie i ty le d zieci.

Ilo ści d zieci nie za z d ro sz c z ę cio ci w c a le r z e k ła , z a ś m ia w s z y się w e so ło . — M atka sz e ś c io rg a d zie ci n iczem z a ją ć się nie m oże, o n iczem p o m yśle ć, ty lk o o ty ch sw o ich d zieciach .

— N ie zn asz ży cia , m o ja koch an a. O ile ż b y ­ łab y m s z c z ę ś liw s z ą — w e stch n ę ła — g d yb ym m iała w a s

czw o ro . ,

— J e s z c z e czw o ro , i to od je d n e g o razu , ao y odhodow ać i pozbyć się, niech id ą w św ia t z o s t a ło ­ b y z a w s z e dosyć czasu na w a ż n ie js z e r z e c z y ale sze ścio ro , od ta k ie g o w ie lk ie g o W ła d y s ła w a do m ałej H ali, to zm arn ow an ie ca łe g o ż y cia , bo co które odro-śnie, je s t n o w y kłopot.

W e s zła B ronia z o c zy szcz o n ą su k ien k ą i k ła a ą e j ą na k rz e ś le , rz e k ła :

(32)

28

— P ro s zę ja s n e j panny, ju ż gotow a... — Jak się n a zy w a sz?

— Bronia.

— P ro s zę cię, Broniu, nie m ów do m nie ja sn a , nie lubię tego.

— S łu ch am ja s ... pan ienko — od p o w ied ziała z a ­ ru m ie n io n a .— C zy panie r o z k a ż ą co je s z c z e ?

— D zię k u je m y , Broniu; nic nie p o trze b u je m y. Po je j w y jś c iu zro b iła m atka uw agę:

— M oja E w ciu , je ś li tu je s t z w y c z a je m dom o­ w ym ta k p rze m a w ia ć...

— To> m am o, żaden pow ód, abym z n o siła ta k ie ty tu ły i udaną po ko rę słu żb y.

— P o m y ślą je s z c z e , ż e ch ce sz im dać naukę - p o w ie d z ia ła z w estch n ien iem m atka.

— Ja, im, n au k ę?!— za śm iała się w e s o ło .— A le ż , m am o, n ik t n aw et nie za u w a ż y , ja k p rze m a w ia s łu ­ żb a do m nie.

Już ubrana, o g lą d a ła suknię w lu strze , p o p ra ­ w ia ją c i p ro stu ją c tu i ow dzie.

Zapukano cicho do d rzw i. — P ro szę.

D rz w i u c h y liły się i z a jr z a ła Iren k a .

— M yślałam , że je s z c z e nie je s te ś go tow a, d la ­ tego w o la ła m p r z y jś ć sam a, aby cię p o p ro sić na obiad.

— J e ste śm y go tow e.

P r z y stole n a p ie rw sze m m ie jscu u sia d ła pani R o kicka, po . je j p ra w ej stronie pani domu, a za nią E w c ia i Iren ka, n a p rze c iw panow ie, a dalej d zieci.

R o zm aw iano o zb iorach te g o ro czn y ch , Podolu, sto sunkach go sp o darskich , n astępn ie o k u ra cyi w Nau- h eim ie i u tru d zające j podróży.

Po o bied zie obie p an ny p o s z ły do ogrodu, gd y starsi z a sie d li do czarn e j k a w y , k tó rą pan W ła d y ­ s ła w szyb ko w y p ił, z a p a lił cyg a ro i za pannam i p o sze d ł... U jrz a ł j e p o m ięd zy koszam i kw iató w ,

(33)

u m ieszczo n em i na uboczu od głó w n ej a le i, nad którem i k ied y n ie k ie d y n a c h y la ły się i ro zm a w ia ły

W6S0ł 0. i \

W ied ziałe m , że p an ie tu zastanę — rze y z u śm iech em pan W ła d y s ła w - bo rów n y s r a k a ro-W“ e S ° ' - T a k d a le ce nie czu je m y ró w n o ści p o m ię d zy iip. tem i bratkam i, lub glad yo lu sam i a nami.

Bo te ż k u zy n k a n ie je s t ró w n a tym zw y-k ły m y-kw iatom , le c z , ja y-k dla m nie, je s t podobna do

te g o rza d k ie g o gatunku iry só w p o p ie la ty ch , a Iren ka do k ie lich a a lp e jsk ie g o .

D o sk o n ałe p o r ó w n a n i e — z a w o ła ła Iren a, ir y s tak i m a w sobie coś e te ry c zn e g o , n ie z w y k łe g o , ja k ty, E w ®lu - to obraz d u szy k u z y n e c z k i, o d ch ylo ne liś c ie dla św iata, d la lu d zi - w s k a z a ł na k w iat l i l i o ­ w eg o iry s u — a le p ra w d ziw e sk a rb y u k ry w a się z a ­ zd ro śn ie i le d w ie p rzez sz c z e lin y w id ać ten k raj ma-rZ6n E w c t a ’ s łu c h a ła o b ojętn ie, p rzy p a tru ją c się obok r

0

snącym^kwiatom.^a_dujeg^ Eweiu_ że

t0

porównanie jest, n \ y tafty Kła w p o w ie d zia ł o iry s ie ład n ie, m oże p iękn ie, a le nie lu bię sym b o lik i w ży ciu ; cenię SZCZe™ ÓA leżrak u zyn k o , ja m ó w iłem s z c z e r ą praw dę. — Jakto, k u zyn n ap raw d ę u w a ża m nie za kw iat iakiś? M oże o ra n ż e ry jn y ? — z a ś m ia ła się.

— C zy m o ja w tem w ina, że k u zy n k a , i w ogó- le p a n n y n asze j sfery robią w raże n ie k w iató w ?

— Ja a kw iat? — u śm iech n ęła się z ironią. R o ślin y w ogóle są n iższem i o rganizm am i w naturze,

i nie w iem d la cze g o , ja , k ob ieta, m am byó ozem niższem , bo p rze c ie ż o ku zyn ie me p o w iem , ze robi w ra ż e n ie , d ajm y n a to, b ratka, czy olean dra.

O bie panny z a śm ia ły się sw obodn ie.

http://dlibra.ujk.edu.pl

(34)

— C zy k u zy n k a nie lubi k w iató w ? — sp ytał z ró w n ą u p rzejm o ścią, ch ociaż je j sło w a n iem ile go d otkn ęły.

— Ę ardzo lubię.

— A ja p rzep ad am za k w iatam i — m ó w iła I r e ­ na z udanym en tuzyazm em . — G dybym m iała dom w ła s n y , cod zien nie m u sia ły b y b yć św ie że k w ia ty w salonie, w syp ia ln i w sp a n ia łe b u k ie ty, ró w n ie ż w jad a ln y m pokoju, aby zapach k w iató w z a b ija ł z a ­ p a ch y potraw ; o ta czała b ym się k w iata m i i w dzień i w n ocy.

— O strożnie, Ire n k o — r z e k ła panna E w a — k w ia ­ ty m a ją te ż tru ją c e w łasn o ści.

— A ch, u m rzeć ch cia łab ym na k w iata ch , ty lk o na k w ia ta ch .

— I ja p o d zielam upodobanie sio stry — o d e ­ z w a ł się m ięk k im g ło s e m , to w a rz y s z ą c pannom , k tó re s z ły w kieru nku cien istej ale i — i m arzę o ta- k iem ż;yciu p e łn em kw iató w , a le nie tych z n ik o ­ m ych p o słań có w w iosn y, le c z trw a ły c h , w ie czn y ch , k w iató w u czu ć; te za w sz e są p ię k n e , św ie że i w onne.

— J e ś li w o g ó le u czu cia są trw a łe i n ie zm ien ­ n e — dodała panna E w a.

— K u z y n k a m nie nie zn a — r z e k ł tonem sm u­ tnym — i nic d ziw n ego, że sąd zi m nie w e d łu g in n ych m ę żczy zn , a le je ś li pokocham k ie d y k o lw ie k , to ra z na c a łe ż y cie .

— A ch, w ię c ku zyn , m ów iąc o u czu ciach , m iał na m y śli ty lk o m iłość!?

— T ak, k u zyn k o , z e w s z y s tk ic h u czu ć, to jed no je s t n ajw sp a n ia lsze i n a jszla ch e tn ie jsze , to słoń ce, a re sz ta u czu ć ty lk o k się ży ca m i, k tó re bio rą b la sk od n ie g o .

— N ie znam m iło ści, w ię c nie m ogę sąd zić, o ile k u zyn m a słu szn o ść.

— I j a nie zn a m — d od ała szy b k o Iren a.

http://dlibra.ujk.edu.pl

(35)

m iło ść p rzy ch o d zi cicho, n ie p o s trze że n ie , n a g le o w ła -da c a łą duszą, m y ślą i w olą.

— D zię k u je m y z a o strze żen ie — z a ż a rto w a ła E w c ia — a le w ą tp ię, c z y s k o rzy s ta m y z ty c h p r a k ty c z ­

n ych w sk a zó w e k . .

— Co do m nie, nie w ie rzę w n a g ły w yb u ch m i­ ło śc i; a ty , E w c iu ? — s p y ta ła panna fren a .

— A n i ja . . . .

K ie w ie r z y c ie mi, a je d n a k w ży ciu i w po-e z y i ta k b yw a , żpo-e od p ipo-e rw szpo-e g o sp otkan ia ja k iś d ziw n y d re szcz trw o gi i rad ości o w ła d a, n astęp u je ja k ie ś sp araliżo w a n ie w o li, i ju ż się czu je , ze ty - ko te p iękn e, b ły s z c z ą c e o czy s ta ją się całym

S z li cien istą a le ją i p rzez ch w ilę m ilcze li. P an W ła d y s ła w ro zw a ża ł, c z y dość w y ra źn ie za z n a cz y ł cudow ne d ziałan ie m iło śc i na niego i sp o jrza ł b ad aw ­ czo na E w cię , c z y zro zu m iała, że on ty lk o ją m a na ^ T w a rz je j je d n a k b y ła zu p e łn ie, obojętna i nie zd ra d za ła żad nych w zru szeń . D rażn iło go, że on, le w flirtu, nie n atrafił d o tych czas u m ej na stru ny, na k tó rych u m iałb y g r a ć i w zru szać. P o stan o w ił zm ien ić rozm ow ę i rz e k ł:

C zy k u zy n k a c z y tu je n o w szych autorow i' — Jakich ?

V e rla in , L eco n te de L is ie , M irbeau...

— Nie, w yb ó r k s ią ż e k fran cu skich zostaw iam m arn ie^ ^ gamQ^ .&k .ft _ o d ezw ał a się Iren a — bo w ty c h n o w szy ch au torach z n a jd u ją się podobno r z e ­ c z y n iestosow ne dla panien. r .

K to ś po inform ow ał cię m y ln i e — r z e k ł z usm ie-ch em bo w ie d z ia ł, ż e siostra n ie ch ętn ie c z y tu je wo- g ó le - Z ap ew n e, że n ie któ re p o w ieści i n o w ele są tro ­ chę d ra sty czn e , ch ociaż n ap isan e w sp an iale, a le inne m o g ła b yś b e zp ie czn ie c z y ta ć , i rad zę k u zy n c e uprosić m am ę o p o zw o len ie.

(36)

— M ama je s t dla m nie tak dobra, że nie w ątp ię, iż p o zw o liła b y m i c zy ta ć , ale ja sam a nie ch cę...

— J e śli k u zy n k a p r z e c z y ta ty lk o je d n ę ta k ą po ­ w ie ść , ju ż w s z y s tk ie inne k sią żk i, pró cz n ajn o w szeg o kieru nku , ob rzyd n ą k u zyn ce.

-— T ak dalece? — u śm iech n ęła się n ie d o w ie­ r z a ją co .

— P o p io stu otw iera się p rzed czyteln ik iem św iat now y, u ro cz y, p e łe n su b teln ych u czu ć, ta je m n iczych za ga d n ień , n ieznanych nam d o tych czas za k ą tk ó w d u szy ... i w te n czas dopiero rozum ie się, c ze g o od ż y c ia w y m a g a ć m am y, co je s t je g o t r e ­ ścią..,.

— To ty lk o w y , m ę żc zy źn i— r z e k ła , śm ie ją c się Ir e n a — p o trze b u je cie k s ią ż e k , aby po zn ać, co stanow i tre ść ż y cia , a k ażd a z nas w ie sam a, czeg o chce w p rz y s z ło ś c i.

— J e śli w iesz, Irenko, w ię c po w iedz. — N ie; ty p ie rw szy .

— T ak, k u zyn p ie r w s z y — p o tw ierd ziła E w cia. — A le i k u zyn k a nam pow ie, ja k w y o b ra ża so ­ bie ży cie ?

— P ow iem .

— U sią d źm y tu na ła w c e — w s k a z a ł e le g a n ­ c k ą kan ap ę ogrodow ą, u m yśln ie na p rz y ja z d g o ­ ści sp raw io n ą— bo k o n fe re n c y a p o trw a dość długo.

— S iad a jm y, E w ciu .

— Otóż g d y b y w ró żk a c za ro d zie jsk a — z a c z ą ł, u sia d łszy na k rz e s e łk u n a p rze ciw panien — sp ytała m nie o m oje ży cze n ie , o d p ow ied ziałb ym : „ S p e łń m a­ rzen ie m ego ż y cia . D aj mi zam ek, a le nie ten sta ry , feu d alny, a le w y k w in tn y, na ja k i m oże ty lk o zd o ­ b yć się c y w iliz a c y a d z is ie js z a . Z am ieszk am tam z u kochan ą kobietą. N iech tam będą gro ty z n ie zw y- k łe m św ia tłem , zap o życzo n em z za św iató w ; je z io ra głę b o k ie , po k tó rych p ły n ą ło d zie, ciągnion e p rze z ła b ę d zie ; m u zyk a tak cicha, rze w n a , a tak p rzejm u ją

(37)

ca, ja k za p a ch k w iató w , lub h uczna i ro zgło śn a , że d rż a ły b y kam ien ie; i k a żd e m e ży cze n ie n iech s p e ł­ nią n ie w id zia ln e isto ty. Tam , p r z y boku ukochanej kobiety, w p atrzo n y w je j oczy, c ich y i pokorny, ja k niew olnik, d o zn aw ałb ym z nią razem w zru sze ń ta k su b teln ych , ja k zap ach kw iatu , ja k p y ł m o tyla... D opiero b yłb y m s z c z ę ś liw y ... s z c z ę ś liw y ... s z c z ę ­

ś liw y !... 4

— Ł ad n e m a rze n ie — r z e k ła E w cia grzeczn ie . — Ja mam o w ie le sk ro m n ie jsze — m ó w iła I r e ­ n a, p ro stu ją c się i p o p ra w ia ją c czarn e w ło s y ,— C h cia ­ łab y m b y ć k ró lo w ą, nie tak ą k orono w an ą, o, nie! ta ­ k a m a z a w ie le kłopotów z rząd zen iem k raju , ale u zn an ą p rzez w szy stk ich . S alon y m oje b y ły b y naj- p ie rw s z e i n a jp ię k n ie jsze , b yła b y m w ie c zn ie m łodą, k ażd e m oje ż y c z e n ie , n aw et p o m yślan e, b y ło b y s p e ł­ nione, c z y to balu, m u zyki, teatru, p o d róży, k w iató w , c z y klejnotów". Żadne zm artw ien ia, k ło p o ty, braki n ie m o g łyb y m nie dosięgn ąć, i ż y c ie p rz e s z ło b y mi, ja k u ro cz y sen, ja k cudow ne m arzen ie... Ach, g d y b y z n a le źć k w iat paproci, gd yby!

— I j a ch cia łb y m go dostać — o d e zw a ł się pan W ła d y s ła w — a le nie w iem , c z y dop om ógłby m i on do p o zysk a n ia serca drogiej osoby.

— Z d aje m i się, że k w iat paproci k a żd y m oże p o siąść, je ś li tego s z c z e r z e ch ce — r z e k ła z u śm ie­ chem .

— P od aj mi sposób! — z a w o ła ła Iren a.

— Z k u zyn k i istn a c z a ro d z ie jk a , je ś li to p o tra­ fi— dod ał pan W ła d y s ła w .

— R o zu m ie cie m nie fa łs z y w ie ; w id oczn ie ź le się w y ra z iła m , ale się w y tłó m a czę .

— P rzed tem je d n a k k u zy n k a po w ie nam, ja k w m arzen iu k u zy n k i w y g lą d a ż y cie .

— T ak, tak, E w ciu , opow iedz.

— Jedno z drugiem m a ś c is ły z w ią z e k . — S łu ch am y, k u zy n eczk o .

Bibliotek — T. 215. 3

(38)

34

— Zdaniem ludu, k w ia t paproci daje św ia d o ­ m ość skarb ów u k ry ty ch ; zam iast tego podstaw m y ś w ia ­ dom ość ce lu ży cia . J e śli w ży ciu ktoś po staw i sobie ce l w ie lk i, szla ch e tn y , ja sn y , to on oprom ieni w s z y s t­ k ie z łą c z o n e z ż> ciem sm utki, k ło p o ty, ro zcza ro w a n ia . N ie m am . n ie stety, ja k Ire n k a i k u zyn , fa n ta zy i p o e ­ ty c k ie j, biorę ż y c ie re a ln ie , ja k ono je s t, i w tych w a ru u k ach szukam drogi i sposobów , abym b y ła s z c z ę ­

śliw ą .

— T y m asz ju ż ja k i ce l ż y cia ?

Nie w iem , czase m zd aje mi się, że m am , czasem w ątp ię zn ó w ...

— K u z y n k i zd anie o ży ciu je s t bardzo p iękn e i o rygin aln e , i ja zg ad zam się w zu p e łn o ści z k u z y n ­ ką, a to, co m ó w iłem , b yło ch w ilo w ym nastrojem , w k tó ry m nie w p ro w a d ziło oto czenie, ten ja s n y dzień, p rz e ja ż d ż k a na k o lej, sp otkan ie cioci i k u zy n k i, k w ia ­ ty , ogród... T ak, ta k , m ieć cel w ży ciu w ie lk i i o s ią ­ g n ą ć go je s t istotnem szczęściem .

T ro ch ę zd ziw io n a słu c h a ła go siostra, gd y ż p ie rw s z y raz m ó w ił o celu ży cia , jak o o szczę ściu , a d o tych czas je g o w y zn a n ie o za cza ro w an y m zam ku b yło dla niej p ra w d ą . W ręcz sp ytała :

— Mój W ładziu , ja k i m asz cel w ielk i?

— j a? — c h w ilę n a m y śla ł się, p rzy p o m n iaw szy sobie je d n a k w zm ian k ę E w ci o ponętach w ła d z y , gd y je c h a ł z n ią w pow ozie, rz e k ł: — C h cia łb ym p o siąść w ła d z ę o lb rzym ią, z g ią łb y m i u su n ął szk o d liw ych , p o d n iósłb ym i n a g ra d zał dobrych, k a rc iłb y m k ażd e n ad u ży cie , k a żd ą n ie sp ra w ie d liw o ś ć.

P rz y z n a m ci się, że nie w idzę s z c z ę ś c ia w e w ła d z y ... C zy ta k i n am iestn ik lub k ró l je s t s z c z ę ś li­ w y , ch o ciaż m a w ie lk ą w ład zę ?

— T y, Irenko, ja k o k ob ieta, nie ro zu m iesz t e ­ go, że to je s t ro zk o sz sw eg o rod zaju czuć, że od m e ­ go podpisu, od m ej w oli, od zm a rszcze n ia b rw i z a le ­ ż y s z c z ę ś c ie i spokój in n ych . K ogo zech cę, to poni żę, lub w y w y ż s z ę , a w s z y s c y są z a le ż n i od m ej w o li.

(39)

K u z y n k a zgo d zi się ze m ną, że tak i c e l w a rt p ra cy ' “ “" l ^ r a p e w n e , o ile się tej w ła d z y u ży w a na u s z c z ę śliw ie n ie ^ M y n iy lb y m dla

ś„t.•^rsrtt-s^sst-iu , p apa się zd e cy d o w ał.

__ T y w id z ia ła ś , Iren ko . w y b o r y ? — s p y ta ła z zy W0Ś° ią_ N ie, bo p o lityk ą nie za jm u ję się, a sąd zę, że w y b o ry nie s ą in te re su ją ce .

_ N ie in te re s u ją c i e b i e ? - z d z i w i ł a się E w c ia .— N aw e t, g d y tw e go o jc a w y b ie ra ją ?

T v c łi te stem cie k aw a .

_ W ięc w ie s z , Ireu ko, p o je d zie m y i na w rec

1 - 3 S T L . p o .

r s r .

= r i »

bory^ z C y t ' I ł o ^ l T ł a t o y c ^ B t e o i d i ! ’ za p rzęgó w , w y stę p ó w ... T łu m y ch łop ów , m e z a w s z e trz e z w y

1 k ° U1! ! ' A ch , ja k ja się boję p i j a n y c h ! — z a w o ła ła Ir e ­ n a .— A ty , E w ciu ?

I ia rów n ież.

N ad b ieg ł E dzio i z a w o ła ł je d n y m ‘ j* « ™

_ M ama i ciocia p ro szą Iren kę i E w cię , y saraz p r z y s z ły ^ o d b ieg a jącym .

__ w której k la s ie tw ój brat? — sp y ta ła pa na Ewa.

(40)

Edzio id zie po w a k a c y a c h do trze cie j gim na- zy aln ej w C h yrow ie.

— A starszy?

— B o leś pow inien p ó jść do szó stej, a le coś p rze • sk ro b a ł i z o s ta ł w p iątej.

— T a k ż e w C liyro w ie?

. 7~ By ł w C h yro w ie, a le teraz pap a m a zam iar o d esła ć go do gim n azyum w e L w o w ie.

P an W ła d y s ła w s z e d ł za niem i m ilcz ą c y , p r z y ­ p a tru jąc się E w ci.

P o d o b ała mu się n ap raw d ę.

Jej zg ra b n a figura, chód e la s ty c z n y , sw obodn y

1 św ie żo ść je j, n atu raln o ść, u c z y n iły na nim w r a ż e ­ nie. D o tych czas ow e flirto w e z w y cię z tw a , p o le g a ją c e na p rześlizg iw a n iu się, m uskaniu u czu ć i m y śli na sze rm ie rce słó w , d a ją cych p o le do n a jro zm aitszych dom ysłow , p rz y c h o d z iły mu d o syć łatw o , i ja k w p r a ­ w n y ry b a k w ied zia ł, k ied y i ja k ą ponętę n a le ż y r z u ­ cie, ab y r y b a c h w y ciła . T a je d n a sta w ia mu opór. rz y p u s z c z a ł, ż e ona, b ęd ąc d ośw iad czo ną w e flircie p o kazu je w ten sposób sw ą w y ż sz o ść nad nim i chce go pobić; a le m y li się: te ra z za czn ie j ą śc iś le o b se r­ w o w ać i o d n ajd zie je j sła b ą stronę, a w ó w cza s spró-s te b ie 7 , WJŻSZy * S iln iejszy ? U śm ie ch n ął się do Z P ra k ty k i ż y c ia n a b y ł p rzek o n an ia, że w s z y s t­ k ie k o b ie ty d adzą się p o d zie lić na tr z y k la sy . J e ­ dnym im ponuje n a ta rczy w o ść, p ra w ie brutalność; inne w y m a g a ją p o słu sze ń stw a i u le g ło ści; w r e s z c ie trze cie lu b u ją się w d łu gich próbach cie rp liw o ści. Do k tó re ­ go z tych trzech gatu n ków n a le ż y k u zy n k a , nie w ie ­ d z ia ł na razie; a le zbada. Ona zo stan ie napew no do w yb o ro w , a w ięc ja k ie d zie się ć, d w an a ście dui- m a d o syć czasu, a sposobność się zn ajd zie.

Na gan ku s ie d z ia ły sta rsze panie, i do z b liż a ją ­ cych się p rze m ó w iła pani R okicka:

m i V U ł c g ° b a w iły ś c ie w og ro dzie, m oje panny. T rze b a b yło po w as po syłać.

(41)

37 — Jesteśm y; co m am a k aże?

— E w ciii, m o że b y ś w z ię ła inną suknię?

— C zy ta zła ? — sp yta ła troch ę zd ziw ion a p a n ­ na E w a.

— D o sk o n ała, E w ciu , d o sk o n ała — rz e k ła , u ś m ie ­ ch a ją c się, pani Ś w ietn o sk a. — N ie w iem , d laczeg o ch ce sz, W an d ziu , aby E w cia się p rze b ra ła ; p r z e c ie ż je s t u k re w n y c h .

— J e ś li ch ce sz, E w ciu , to zo stań w te j... ale w y jm z k u fe rk a su kien ki; ja k p o le żą do ju tra zło żo n e ,

będą zm ięte .

— N atych m ia st, mam o.

— Ire n k o , k aż p r z y jś ć Broni; ona w am pom oże ro z p a k o w a ć k u fe re k .

— D o b rze, m am o.

P r z y pom ocy B ron i w y ję ła E w cia d w ie b ia łe , p ik o w e su k ien k i, le ż ą c e na w ie rz ch u w k u frz e i sp u ­ ś c iła w iek o .

— T y lk o te d w ie ? — z d z iw iła się Iren a. — T am te m ogą le ż e ć , nie zem n ą się.

— C z y ja s ... c z y p a n ie n k a — p o p ra w iła się B ro ­ n ia — k a ż e od p raso w ać?

— J e ś li m asz czas, to p ro siła b y m ,

— C za s m a, bo ona ty lk o na n asze u słu g i — r z e k ła d o ść szo rstk o Iren a.

— S ą d ziła m , że je s t te ra z za ję ta .

— W id zia ła ś, E w ciu , k sią żk i? — s p y ta ła Iren a, w s k a z u ją c na le ż ą c e na p ó łe c z c e w rogu .

— N ie je s z c z e .

— To ci sam i autorow ie, o k tó rych w sp o m in ał W ła d zio .

— T a k ? — E w c ia p o d e szła i z o b a c z y ła t y t u ł y .—

P ra w d a, ci sam i. *

— B ę d zie sz c z y ta ła ? — Z ap ytam się m am y.

— E w ciu , ty n ap raw d ę nie c z y ta s z nic bez p o ­ zw o le n ia m am y?

Cytaty

Powiązane dokumenty

— Ależ i owszem : ja tylko przez wzgląd na nią zachowuję rzecz w tajemnicy: mężczyźni są ogólnie dyskretniejsi, więc wam, rozumie się mogę bez skrupułu

Gdy sędzia przyszedł doń z prośbą o paszport dla córki, przyjął go bardzo uprzejmie, zauważył, że Kazia dobrze robi, wydalając się- z kraju na czas jakiś, że

SABATH ŻYOIA I... rozwiała mu się prawie zupełnie. Teraz cyganka Masza wraziła mu się w źrenice i mózg, jak coś, za coby teraz oddał wszystko. Chytre pragnienie zdobycia

ziębił mózg, bo już coś w trzecim dniu się

Za przebyciem progów kresowych, na pierwszym w dzi­ kich polach noclegu Ordy, przystępowały wszystkie zgro­ madzone zagony do przepisanego prawem podziału łupów,

W kilka tygodni późnićj odbył się ów wielki sejm korczyński, na którym Władysław jako ukoronowauy już król potwierdził „całej społeczności prałatów,

Anna Drabarek w artykule zatytułowanym Kłopoty z pojęciem tożsamości (s. 152-163) podejmuje próbę interpretacji kluczowego dla tego tekstu zagadnienia tożsamości. Już na

Secondly, the study identified the interdependence between the frequency of using the most popular social media (Facebook and Qzone) and the e-WoM in particular stages of