• Nie Znaleziono Wyników

Wykłady Vladimira Nabokova

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wykłady Vladimira Nabokova"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Izabela Pogracka-Michalak

Wykłady Vladimira Nabokova

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 10, 173-184

2008

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FOLIA LITTERARIA POLONICA 10, 2008

Iz a b e la P o g r a c k a - M ic h a la k

W Y K Ł A D Y V L A D IM ÍR A N A B O K O V A

Biografia V ladim íra N abokova je s t niezw ykła i bardzo barw na, dorobek literacki w łasny spory, a prace dotyczące utw orów innych p isarzy im ponujące. Życie N abokov w iódł tak sam o dynam icznie, ja k tw orzył. M ieszkał najpierw w Rosji (1 8 9 9 -1 9 1 9 ), następnie w Anglii, N iem czech, F rancji (191 9 -1 9 3 9 ), Stanach Z jednoczonych (19 4 0 -1 9 6 0 ) i ostatecznie w Szw ajcarii (196 0 -1 9 7 7 ), wiele także podróżow ał po całej Europie. Jeszcze zanim przeprow adził się do Stanów Zjednoczonych zaczął sporządzać notatki do w ykładów z literatury, ju ż wówczas m ając nadzieję na pracę na uczelni. I tak w łaśnie się stało. W m aju 1940 r. przyjechał do A m eryki, a w lutym 1941 r. w ygłosił pierw szy gościnny wykład w W ells C ollege, następnie w ykładał w Instytucie Edukacji M iędzy­ narodowej, p row adził letnie kursy organizow ane p rzez U n iw ersy tet Stanforda, gdzie prow adził zajęcia m iędzy innym i z tw órczego pisania, a także om aw iał swoją w ydaną w 1941 r. pow ieść Praw dziw e życie S eb astiana K nighta. Już wówczas, je d e n z je g o ów czesnych studentów w ypow iadał się w sposób na­ stępujący o je g o w ykładach:

Nie pamiętam, żebym robil jakieś notatki na tym kursie. Byłoby to jak gryzmolenie w zeszycie czegoś, kiedy Micliał Anioł mówi o tym, ja k zaprojektował i namalował sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej. W każdym razie nie przypominam sobie, by Nabokov wykładał zgodnie z jakim ­ kolwiek konwencjonalnym rozumieniem tego słowa. Dzielił z nami sw oją twórczą działalność i doświadczenie. N a żadnym z kursów w college’u nigdy nie otrzymaliśmy nic równie pożywnego, ale zredukowanie tego do notatek byłoby równie niemożliwe, jak robienie za pomocą młoteczka blaszanek z rolls-royce’a.

Vladim ir N abokov prow adził także ja k o adiunkt prace badaw cze na w ydziale entomologii, w M uzeum Zoologii Porów naw czej przy U niw ersytecie H arvarda, oddając się tym sam ym swojej drugiej w ielkiej pasji. W latach 1941-1948 uczył w W ellesley C ollege, gdzie początkow o prow adził lektorat z ję z y k a rosyjskiego, następnie w ykłady z literatury rosyjskiej, a także om aw iał przekłady literatury rosyjskiej na ję z y k angielski. W roku 1948 N abokov został profesorem nadzwyczajnym w katedrze slaw istyki U niw ersytetu C ornelia w Ithace w stanie Nowy Jork, gdzie był zatrudniony do końca swojej działalności akadem ickiej.

(3)

1 7 4 Izabela Pogracka-Michalak

W ygłosił tam cykle w ykładów „Literatura pow szechna” , „M istrzow ie literatur)' europejskiej” , „L iteratura europejska w przekładach” . W latach 1951-1952 poprow adził także gościnnie w ykłady na Uniw ersytecie H arvarda, które zawierały dwa cykle poświęcone literaturze rosyjskiej, cykl dotyczący pow ieści europejskiej, a także po raz pierw szy sześć w ykładów o D on K ichocie. N abokov tak oto podsum ow ał ten okres sw ojego życia:

W 1940 roku, г а л іт jeszcze zaczęła się moja uniwersytecka kariera w Am eryce, pojąłem szczęśliwie trud napisania setki wykładów - około 2 tysięcy stron rękopisu - poświęconych literaturze rosyjskiej, a potem kolejnej setki traktującej o wielkich powieściopisarkach, od Jane Austen po Jamesa Joyce’a. Dzięki temu mogłem z powodzeniem funkcjonować w Wellesley i Cornell przez dwadzieścia akademickich lat1.

Po rezygnacji z kariery uniw ersyteckiej zam iarem N abokova byla publikacja w ykładów , jed n ak nigdy nie podjął trudu opracow ania książki. Amerykańscy wydaw'cy podjęli się zadania zebrania je g o w ykładów , których część była w form ie jed y n ie luźnych zapisków , inne w w ersji uporządkow anych ręcznych notatek przeznaczonych do w ykorzystania w czasie prow adzenia wykładów, a jeszcze inne przepisane na m aszynie i starannie dopracow ane, najczęściej przez żonę pisarza - V erę, przeznaczone do odczytu. Pierw szy tom , Wykłady

o literaturze (polskie w ydanie w 2000 r.) zaw iera w ykłady d otyczące literatur)'

europejskiej, drugi, W ykłady o lite r a tu r e rosyjskiej (polskie w ydanie w 2002 r.) - om ów ienie tw órczości pisarzy rosyjskich, a trzeci, W ykłady o D on Kichocie (polskie w ydanie w 2001 r.) w ykłady dotyczące pow ieści Cervantesa.

W ykłady N abokova bogate s ą w obfite cytaty, często w ielostronicow e, które pisarz odczytyw ał w czasie zajęć. Cytaty te, w znakom itej w iększości, zostały także w prow adzone p rzez w ydaw cę, dzięki czem u czytelnik m oże ulec złudzeniu bezpośredniego uczestniczenia w wykładach. Cytaty w prow adzał N abokov przede w szystkim w celu egzeplifikacji konkretnych w izji artystycznych o raz potwier­ dzania staw ianych tez, ale także zdaw ał się czasam i w ątpić, czy aby jego słuchacze dokładnie (lub w ogóle) przeczytali om aw iane pozycje, czy też aby ich w ręcz zachęcić do sięgnięcia po nie. I istotnie, w ykłady skonstruowane były w taki sposób, że naw'et student nieznąjący utw oru, lub taki, który zapoznał się z nim jed y n ie pobieżnie, m ógł zupełnie sw obodnie orientow ać się w prze­ kazyw anych treściach oraz pełnopraw nie uczestniczyć w zajęciach. T ak samo dzieje się z czytelnikiem w ersji zebranych - naw et, je śli n ie czytał uprzednio om aw ianych utw orów , zostaje w sposób niesam ow icie ciekaw y wciągnięty w w yw ód N abokova, tak, że zdaje się zapom inać, iż o ry g in ał u tw oru nie jest mu znany. N abokov w czasie w ygłaszania w ykładów sporo rysow ał, na przykład w ykresy ilustrujące zw iązki Jekylla z H yde’em , czy też szkic przedstawiając)' rozkład m ieszkania Sam sów z P rzem iany Franza K afki, a także sporo pisał na

(4)

WykJady Vladimíra Nabokova 1 7 5

tablicy, szczególnie istotne, je g o zdaniem , c h ro n o lo g ic k é plany zdarzeń p rzed ­ stawianych utw orów . Sam N abokov bardzo trafnie w yraził się o prow adzonych przez siebie zajęciach:

W moich akademickich czasach usiłowałem dostarczyć studentom dokładnych informacji o szczegółach, o takich ich kombinacjach, jakie dają ową iskierkę zmysłowości, bez której książka pozostaje martwa. Pod tym względem idee ogólne są bez znaczenia. Każdy osioł potrafi sobie przyswoić główne punkty stosunku Tołstoja do cudzołóstwa, ale żeby delektować się jego sztuką, dobry czytelnik musi umieć sobie wyobrazić na przykład wnętrze wagonu w nocnym ekspresie M oskwa - Petersburg sprzed stu łat. Bardzo pomocne są tu wykresy. Zamiast pielęgnować pretensjonalne nonsensy o homeryckich, chromatycznych i «trzewiowych» tytułach rozdziałów, nauczyciele powinni przygotować mapy Dublina, z dokładnie wytyczonymi, splatającymi się i krzyżującymi ścieżkami wędrówek Blooma i Stefana. Bez wizualnego odbioru modrzewiowego labiryntu w M ansfield Park powieść ta traci sporo ze swojego stereograficznego uroku, a przyjemność z lektury opowiadania Stevensona nie będzie doskonała, jeśli w umyśle studenta nie zostanie dokładnie zrekonstruowana fasada domu doktora Jekylla2.

Wykłady o literaturze zaw ierają om ów ienie następujących utw orów : M a n s­ field P a rk Jane A usten, Sam otnia K arola D ickensa, P a n i B o va ry G ustaw a

Flauberta, D ziw n y p rzy p a d e k doktora Jekylla i p a n a H y d e 'a R oberta Louisa Stevensona, W stro n ą S w a n n a M arcela Prousta, P rzem ia n a F ran za K afki i Ulisses Jam esa Jo y ce ’a. N abokov bardzo dokładnie i szczegółow o om aw ia fabułę każdego utw oru, nie skupia się specjalnie na biografii autorów , gdyż jak sam twierdził:

Nie cierpi gmerania w drogocennych biografiach wielkich pisarzy І podglądania ich przez płot, nienawidzi całej wulgarności tego, co nazywamy zainteresowaniem człowiekiem.

Byl zdecydow anym przeciw nikiem oddzielania treści od form y utw oru, a także „m ieszania pojęć konw encjonalnej intrygi i tem atycznych w ątk ó w ” . Autorów om aw ianych utw orów n ie w ybierał przypadkow o. W ybrał w w iększości utwory, które u w ażał za dobre, i które lubił, a które p rzez w ielu innych ówczesnych tw órców n ie były uznaw ane za interesujące, ja k n a przykład Louisa Stevensona, o którym Edm und W ilson napisał w jed n y m z listów do N abokova, że „uważa za p isarza drugorzędnego i nie w ie czem u go N abokov tak uw ielbia, choć zgadza się, że napisał kilka niezłych opow iadali” 3. Z kolei pierw sza omawiana p rzez N abokova autorka - Jane A usten - zaw dzięcza praw dopodobnie swoją obecność w cyklu w łaśnie W ilsonow i, g dyż N abokov pierw otnie nie myślał zupełnie o analizow aniu je j utw orów . Pisał w ręcz: „N ie lubię Jane i jestem, praw dę m ów iąc, uprzedzony do w szystkich piszących pań4. N ależą

2 Ibidem, s. 5. 2 Ibidem, s, 22.

* I rzeczywiście, Jane Austen je s t jed y n ą pisarką, której twórczość om awiał na swoich

(5)

1 7 6 Izabela Pogracka-Miclmlak

do innej klasy. N igdy nie m ogłem niczego dostrzec w D um ie i uprzedzeniu*’. To w łaśnie W ilson nam aw iał N abokova, aby zajął się tw órczością Jane Austen, k tórą uw ażał za niezw ykłą i udało m u się przekonać go , aby zapoznał się z kilkom a jej utw oram i. N abokov ostatecznie przekonał się do pisarki, czego potw ierdzeniem je s t zakończenie w ykładu D obrzy czytelnicy i dobrzy p isarze:

Istnieją takie arcydzieła precyzyjnej, kryształowo przejrzystej, zorganizowanej myśli, które wywołują u nas artystyczny dreszcz; odczuwamy go czytając powieść w rodzaju Mansfield

P ark lub zanurzając się w bogatym strumieniu Dickensowskiego zmysłowego obrazowania6,

a także je g o w ypow iedź z sam ego w ykładu dotyczącego tego utw oru:

Powieść miss Austen nie jest tak oszałamiająco żywym arcydziełem, jak inne omawiane tu książki. Powieści takie ja k Pani Bovary czy A m a Karenina są zachwycającymi, cudownie kontrolowanymi eksplozjami. M a n sfe ld P ark natomiast jest dziełem damy i dziecięcą grą. Ale z koszyka do robótek wyłania się urocza wyszywanka, majstersztyk misternego haftu, a w dziec­ ku wyczuwamy olśniewający talent7.

W ypow iedź la je s t także przykładem pięknego, barw nego stylu pisarza, który charakterystyczny je st dla w szystkich je g o w ykładów . W ypow iadane kw estie są dokładnie przem yślane, w spaniale dobrane pod w zględem ję zy k o w y m , nietuzin­ kow e i niezm iernie w ciągające słuchacza czy też czytelnika. N ab o k o v daleki je s t od pow ielania schem atów dotyczących sposobu rozum ienia, omawiania i przedstaw iania utw orów . Jego w ypow iedzi są często subiektyw ne, ale bardzo praw dziw e — gdy podoba m u się om aw iany utw ór i „znajdow ał ow o lśnienie, które przypraw ia o ciarki w zdłuż grzbietu, w padał w entuzjazm zgoła nieaka- dem icki, przeobrażając się w natchnionego i inspirującego innych nauczyciela”8. I przeciw nie, gd y om aw iał pow ieść autora, która m u się nie podobała, lub którego n ie darzył sym patią, potrafił być bardzo niem iły, przesadnie krytyczny, „tam gdzie nie było tego lśnienia bezinteresow ności, czegoś nadludzkiego i pozbaw ionego czysto utylitarnych funkcji, staw ał się w ręcz grubiański i znie­ cierpliw iony” . C zytelnik zaw sze m oże się zorientow ać, ja k i stosunek m a

Na-3 V. N a b o k o v , op. cit., s. 22.

6 Ibidem, s. 39.

7 Ibidem, s. 44. ,

8 Ibidem, s. 28. Nabokov nie szczędzi pochwał swoim ulubionym pisarzom europejskim: „Gustave Flaubert, ten ideał pisarza, zauważył niezwykle trafnie i obrazowo, że podobnie jak Bóg w stworzonym przez siebie świecie, pisarz w swej książce powinien być wszędzie i nigdzie, wszechobecny i zarazem niewidzialny. [...] Pomimo pewnych błędów w konstrukcji powieści, Dickens pozostaje wielkim pisarzem. Panowanie nad wielką konstelacją postaci i tematów, technika łączenia ludzi i zdarzeń w spójną całość lub przywoływania nieobecnych postaci poprzez dialog - innymi słowy, sztuka nie tylko kreowania postaci, lecz także podtrzymywania żywego zainteresowania czytelnika ich losami do końca lektury tej długiej powieści (Samotnia) - wszystko to je s t niewątp­ liwym przejawem wielkości”. Ibidem, s. 182.

(6)

Wykłady Vladimíra Nabokova 1 7 7

bokov do danego pisarza czy utw oru. Jednak zaw sze próbuje na swój w łasny subiektywny sposób w skazyw ać i pozytyw ne, i negatyw ne aspekty om aw ianych dziel9, Spraw ia to, że je g o w ykłady stają się bardzo osobiste, bardzo m ało „szkolne” . A le ten subiektyw izm w łaśnie je st najbardziej urzekający. M ożna odnieść w rażenie, że je s t się autentycznym uczestnikiem p rocesu analizy dzieła literackiego, a nie je d y n ie biernym czytelnikiem .

Wiele czasu pośw ięca N abokov stylow i, który w brew tem u, co się po ­ wszechnie uw aża, nie je s t w edług niego sposobem doboru odpow iednich słów, a cechą charakterystyczną i w ew nętrzną w łaściw ością autora. Stylem będzie niepowtarzalna natura danego p isarza o raz to, w ja k i sposób oddziałuje o na na jego twórczość, i choć każdy człow iek posiada swój w łasny styl, nie oznacza to, że je st on go d n y głębszej analizy. N a takow ą zasługuje tylko styl artysty - geniusza, który ujaw nić m oże się tylko pod w arunkiem , że znajduje się w duszy tw órcy. W iele zdolności m ożna w ykształcić, doskonalić, jed n ak że brak talentu dyskredytuje pisarza ja k o tw órcę, g dyż nie p osiada on stylu w artoś­ ciowego. Z uw agi na to N abokov nie w ierzy, aby m ożna było nauczyć pisać kogoś, kto nie posiada w rodzonego talentu, który m ożna rozw ijać, form ow ać z nadzieją na „uw olnienie ję z y k a od klisz” i „w ytw orzenie naw yku poszukiw ania z anielską cierpliw ością w łaściw ego słow a, jed ynego trafnego słow a, które odda

L największą precy zją dokładny odcień i intensyw ność m y śli” . Styl je s t m anierą

autora i często byw a, ja k to określa N abokov, m agicznym kluczem do prozy wszystkich w ielkich pisarzy, m iędzy innym i D ickensa, G ogola, Tołstoja, Flauber­ ta. 0 D ickensie N abokov pisze, że podstaw ow ą cechą je g o stylu je s t „w ybitne sensualne obrazow anie, je g o sztuka żywej zm ysłow ej ew o k acji” , P rousta kom ­ plementuje za bogactw o m etaforycznego opisu i w ielow arstw ow e porów nania, styl Joyce’a określa ja k o oryginalny, prosty, przejrzysty i logiczny, przy czym zauważa, że ew oluuje on w toku pow ieści i przechodzi w rw ane p otoki słów, które tw orzą tzw. strum ień świadom ości, styl Kafki charakteryzuje ja k o klarowny, precyzyjny z form alną intonacją. N abokov próbuje przy okazji om aw iania utworów zaprezentow ać odrębny, charakterystyczny styl każdego autora w taki sposób, ja k to określa, aby po przeczytaniu kilku fragm entów różnych utw orów studenci m ogli bez trudu odgadnąć, kto j e napisał.

Nabokov bardzo skupia się na figurach retorycznych używ anych przez pisarzy. W trakcie w ykładów w ym ienia m iędzy innym i w iele porów nań, m e ­ tafor, apostrof, epitetów , cytując niekiedy obszerne fragm enty dla lepszego

9 Przykładem może być tu wypowiedź Nabokova z wykładu o Jane Austen: „Niewiele spośród bardziej wyróżniających się elementów stylu Jane Austen wartych je s t omówienia. Jej opisy są mało efektowne. Choć tu i ówdzie maluje swe wdzięczne obrazy ze słów delikatnymi pociągnięciami pędzelka na płytce z kości słoniowej (jak sama to określiła), opisom pejzażu, gestów, barw i tak dalej brakuje rozmachu. Szokiem jest przejście do hałaśliwego, rozbuchanego, krzepkiego Dickensa po spotkaniu z delikatną, filigranową, subtelną i bledziutką Jane, która rzadko posługuje się porównaniami i m etaforami” . Ibidem, s. 99.

(7)

1 7 8 Izabela Pogracku-Michalak

zobrazowania sposobu użycia środków stylistycznych. Zachw yca się trafnością ich użycia10, bądź w ręcz przeciw nie, w ytyka zbytnią w ybujałość, czy też nieum iejęt­ ność w posługiw aniu się nimi. W sposób bardzo przystępny objaśnia z teoretycz­ nego punktu w idzenia wszystkie figury, a następnie podaje przykłady w omawia­ nych tekstach. Skupia się także na głów nych m otyw ach w ystępujących w utwo­ rach i często w yróżnia j e i w ylicza, zw racając uw agę słuchacza na ich znaczenie i sym bolikę, ja k chociażby w w ykładzie dotyczącym P rzem iany Franza Kafki, gdzie dla zrozum ienia przedstaw ionej historii w całości niezbędne je s t zrozumie­ nie trzech głów nych m otyw ów - m otyw u liczby „trzy ” , m otyw u drzw i oraz m otyw u chw iejnej rów now agi pom iędzy w zlotam i i upadkam i rodziny Samsów.

W ykłady o literaturze rosyjskiej zaw ierają om ów ienie utw orów Mikołaja

Gogola, Iw ana Turgieniew a, Fiodora D ostojew skiego, Lw a T ołstoja, Antoniego Czechow a i M aksym a G orkiego. W ykłady te nieco się różnią pod względem sposobu prezentacji m ateriału od w ykładów z literatury europejskiej. Nabokov rozpoczynał w ykłady z literatury rosyjskiej od p rzedstaw ienia biografii autora om awianego utw oru, a także om aw iał inne, poza głów nym , dzieła danego pisarza. Powodem tego było najpraw dopodobniej przekonanie N abokova, iż je g o słu­ chacze nie m ają żadnej w iedzy z zakresu literatury rosyjskiej, dlatego starał się prow adzić w ykład w sposób bardzo syntetyczny, zaw ierając m ożliw ie dużo treści w czasie ow ych pięćdziesięciu m inut godziny lekcyjnej. C zęsto robił sobie na m arginesach notatek zapiski dotyczące czasu, ja k i pow inien poświęcić na każdą z części planow anego w ykładu, aby m aksym alnie w ykorzystać dany mu czas, nadm iernie nie skupiając się na jednym aspekcie tem atu kosztem innego. Literatura rosyjska z przyczyn oczyw istych b y ła także Nabokovowi bliższa, prow adząc w ięc w ykłady z tego zakresu był praw dziw ie w swoim żywiole. D ziew iętnastow ieczni pisarze rosyjscy je g o zdaniem byli prawdziwymi m istrzam i literatury, a także, co w ażniejsze, sprzeciw iali się utylitarystycznemu podejściu do literatury, którego n ie znosił.

N abokov m ial św iadom ość, iż przedstaw ia kw estie zupełnie nieznane swoim słuchaczom . Dlatego czuł, że m isją jeg o je s t em ocjonalne w ciągnięcie i zain­ teresow anie osób uczestniczących w w ykładach, co staral się robić, obficie cytując i w ykorzystując specjalnie dobrane objaśniające partie narracyjne, które m iały pom óc w praw idłow ej interpretacji om aw ianych utw orów .

Cala jego metoda dydaktyczna polegała na zarażeniu słuchaczy w łasną ekscytacją wjelkim pisarstwem, przeniesieniu ich do innej rzeczywistości, która jako wizja artystyczna była dlań jeszcze bardziej rzeczywista niż ta potoczna. Są to zatem wykłady bardzo osobiste, w których

10 N a przykład: „Flaubert nie nadużywa metafor, ale kiedy ju ż się nimi posługuje, oddają one emocje, które współgrają z osobowością postaci” . Ibidem, s. 240. „Flaubert podjął trud stworzenia wysoce artystycznej struktury. Oprócz kontrapunktu, innym chwytem formalnym było przechodzenie od jednego tematu do drugiego w obrębie rozdziału w sposób tak elegancki i płynny, ja k to tylko możliwe” . Ibidem, s. 214.

(8)

W ykłady Vladimírů Nabokova 1 7 9

Nabokov kladl nacisk na wspólne przeżywanie. Także to, że ich lematem je s t literatura rosyjska, sprawia, iż mają one bardziej osobisty charakter niż rzeczowa ocena powieści Dickensa, penetracja Ulissesa Joyce'a czy nawet przesycona swoistą pisarską empatią analiza Pani Bovary Flauberta11.

W w ykładzie R o syjscy pisarze, cenzorzy i czytelnicy dołączonym do cyklu, a wygłoszonym 10 kw ietnia 1958 r. na Uniw ersytecie Cornelia podczas Festiwalu Sztuki, N abokov bardzo dokładnie przedstaw ia historię i realia dziew iętnasto­ wiecznej R osji i rzeczyw istości, w której przyszło żyć om aw ianym p rzez niego autorom. P ierw szą siłą, ja k przedstaw ia, która zw alcza, deprecjonuje i niszczy artystę je s t w ładza, d ru g ą zaś krytyka, którą określa jak o antyrządow ą, so c­ jalizującą i utylitarystyczną, oraz ówcześni radykalni polityczni i społeczni myśliciele epoki. O dgórne ograniczenia w yobraźni i tw órczości artysty spraw iają, że każda pow ieść proletariacka m usi m ieć happy end i w ygrać m usi radziecki bohater. R osyjski pisarz staje zatem przed nie lada w yzw aniem skonstruow ania na tyle ciekaw ej i w ciągającej fabuły, aby znający z g ó ry zakończenie czytelnik dal się porw ać w podróż w raz z bohateram i książki. Jak pisze je d n a k A leksander Kaczorowski „ W ykłady o literaturze rosyjskiej to k siążk a d la ty ch , którzy nie szukają w pow ieściach G ogola czy D ostojew skiego klucza do «zagadki Rosji», lecz czytają d la sam ej przyjem ności lektury” 12. N abokov nie skupia się nad politycznym i społecznym przesłaniem utw orów , a n a artyzm ie i geniuszu jej autorów, co n ie oznacza oczyw iście, że nie w ytyka pisarzom tendencyjności i często nadm iernego podporządkow ania się władzy.

W ykłady N abokova d ają m ożliw ość spojrzenia na p isarzy rosyjskich jeg o oczami, a w idok ten m oże czasam i w praw iać w zdum ienie. O D ostojew skim , na przykład, N ab o k o v pisze tak:

Mój stosunek do Dostojewskiego jest dość osobliwy i trudny do określenia. Do tej pory rozpatrywałem literaturę z jednego punktu widzenia, jaki mnie interesuje - mianowicie po­ szukując w niej ponadczasowych wartości artystycznych i indywidualnego geniuszu. Pod tym względem Dostojewski nie jest wielkim pisarzem, ale raczej miernym - z przebłyskami wysokiej próby humoru, ale także niestety z calymí jałowymi połaciami literackich banałów. [...] nie wszyscy ci, do których mówię są wytrawnymi czytelnikami. Mniej więcej jedna trzecia nie odróżnia prawdziwej literatury od pseudoliteratury; takim czytelnikom proza Dostojewskiego może się wydawać ważniejsza i bardziej wartościowa pod względem artystycznym niż taka tandeta jak nasze amerykańskie powieści historyczne, kawałki w rodzaju S tą d do wieczności

czy inne podobne brednie13.

W ygłaszał także bardziej ostre opinie o D ostojew skim , ja k na przykład przy okazji om aw iania Zbrodni i k a ry :

11 V. N a b o k o v , Wykłady o literaturze rosyjskiej, przel. Z. Batko, W arszawa 2002, s. 9. 11 A. K a c z o r o w s k i , Vladimir Nabokov, „Wykłady o literaturze rosyjskiej” , „Gazeta W ybor­ cza”, 24.05.2002 r.

(9)

1 8 0 Izabela Pogrnckn-Michalnk

Л іс polem pojawia się jedno zdanie, klóre nie ma sobie równych pod względem bezdennej głupoty w calcj światowej literaturze: W koślawym lichtarzu dawno się j u ż dopalił ogarek,

mętnie oświetlający łv tej nędznej izbie mordercę i jawnogrzesznicę, którzy się dziwnie stowa­ rzyszyli >v czytaniu wieczłtej księgi. „Morderca i jawnogrzesznica” i „wieczna księga” - cóż

za trójkąt! Jest to kluczowe zdanie, typowy dla Dostojewskiego retoryczny wykrętas. Co w nim takiego okropnego? Dlaczego jest takie toporne i tak pozbawione smaku? [...] To po prostu tandetny literacki trik, a nie arcydzieło prawdziwej wzniosłości i nabożności. A poza tym zwróćmy uwagę na brak jakiejkolwiek artystycznej równowagi16.

O N otatkach z p o d ziem ia napisał, że są nieznośnie m anieryczne, a „po­ wtarzanie słów i fraz, obsesyjna tonacja, stuprocentowa banalność każdego słowa, prym ityw na elokw encja agitatora to charakterystyczne elem enty stylu Dostojew­ skiego” 15. Takie w ypow iedzi m ogą szokow ać niejednego czytelnika, natomiast niew ątpliw ie spraw iają, że opinie N abokova nabierają w yrazu bardzo oryginal­ nego i bardzo osobistego. M ożna podzielać poglądy N abokova lub nie, jednak należy przyznać, zresztą zgodnie z tym co sam o sobie m ów ił, że był mało „akadem ickim ” profesorem , a co za tym idzie, przyciągał ogrom ne rzesze słuchacz}' i był bardzo ceniony za własne zdanie, w łasny styl i w łasny punki w idzenia w ielu kw estii, co do których utarły się standardow e opinie. Nabokov próbuje oddać D ostojew skiem u choć cień pochw ały, je d n a k trudno je g o opinie jednoznacznie ocenić ja k o uznanie w alorów twórcy. Pisze o Idiocie'.

Sama jednak intryga prowadzona jest umiejętnie, wiele tu pomysłowych rozwiązali służących podtrzymaniu napięcia. Niektóre z tych chwytów wydają mi się wprawdzie, zwłaszcza kiedy porównuję je z metodami Tołstoja, ciosami pały, a nie lekkimi muśnięciami palców artysty, ale jest wielu krytyków, którzy nie zgodziliby się z m oją oceną16

czy też o Biesach'.

U Barbary Pictrowny autor z całą pasją dramaturga przygotowującego kulminację gromadzi stopniowo wszystkie postacie Biesów, w tym dwie przybyłe z zagranicy. Jest to niepraw­ dopodobny nonsens, ale zarazem nonsens szalenie efektowny, z przebłyskami geniuszu roz­ świetlającymi całą tę ponurą І obłędną farsę17.

N abokov krytykow ał jed n ak nie tylko D ostojew skiego. W ielokrotnie także niepochlebnie w ypow iadał się o G orkim , którego postacie uw ażał za schematycz­ ne, płaskie, pozbaw ione w yrazu

uderza w nich niski poziom kultury, czyli coś, co w Rosji przypisuje się tak zwanej ćwierćin- teligcncji i co jest katastrofą w przypadku autora, pozbawionego przenikliwości spojrzenia

u Ibidem, s. 155. 15 Ibidem, s. 163. 16 Ibidem, s. 175. 17 Ibidem, s. 178.

(10)

W ykłady Vladimíra Nabokova 1 8 1

i wyobraźni (które m ogą wszakże sprawić cuda, nawet w przypadku autora niewykształconego). Ale żeby suchy racjonalny wywód przemówi! do czytelnika, trzeba formatu intelektualnego, jakiego Gorki po prostu nie m iał18.

K rytycznie w ypow iedział się także o je g o utw orze N a tratw ie, która

w swoim czasie wydawała się utworem oryginalnym, ale kiedy przyjrzymy się jej bliżej, okaże się, żc jest lak tradycyjna i plaska, jak najgorsze kawałki ze starej szkoły sentymentalnego i melodramatycznego pisarstwa. Nie ma w tym jednego żywego słowa, jednego zdania, które nie byłoby sztampą; wszystko razem to beczka miodu, z dokładnie takim dodatkiem dziegciu, żeby rzecz pozostała mimo wszystko atrakcyjna19.

N abokov tak sam o je d n a k ja k popadał w m anierę krytycyzm u, rów nie często i z taką sam ą ekspresją przedstaw ia! swe zachw yty d otyczące p isarzy i ich dziel. 0 C zechow ie m aw iał, że je st m istrzem w kreow aniu „poruszających postaci w sposób bezpretensjonalny” oraz, że przedstaw ia sw oich bohaterów jako istoty ludzkie, n ie troszcząc się o przesianie polityczne i tradycję pisarską. Nazwał go także, do spółki z Puszkinem , „n ajczy stszy m i” po d w zględem doskonalej harm onii ich utw orów pisarzam i, jakich w ydała R osja. N ajbardziej lubił i cenił jed n ak Tołstoja, którego uw ażał za najw iększego rosyjskiego prozaika, w yłączając jeg o prekursorów - Puszkina i L erm ontow a. Stw orzył (akże swoisty ranking rosyjskich prozaików , który podał na jed n y m z w ykładów , a który w yglądał następująco: na pierw szym m iejscu Lew T ołstoj, na drugim Mikołaj G ogol, n a trzecim A ntoni C zechow i na czw artym Iw an Turgieniew . Upodobania N abokova bezpośrednio przekładały się na je g o sądy dotyczące poszczególnych tw órców i zdecydow anie pochlebnie w yrażał się o łubianych przez siebie, natom iast niezw ykle żarliw ie docinal tym , k tórych nie lubił i nie cenił. Lwa T ołstoja przedstaw ił N abokov ja k o artystę, którego sztuka pisarska jest bardzo potężna, drapieżna, uniw ersalna i oryginalna, a Arm ie K areninie poświecił bardzo dużo czasu, dokładnie om aw iając utw ór, w tym streszczając akcję w ten sposób, że rów nież słuchacz czy czytelnik, który nie znal w cześniej utworu, będzie doskonale orientow ał się w treści w ykładu, rozdzielając go nawet na poszczególne sceny i m otyw y. P rzeprow adza także d robiazgow ą charakterystykę postaci głów nej bohaterki, kom pozycji utw oru, sposobu ob ra­ zowania. W ykłady zaw ierają naw et szczegółow y szkic planu w agonu sypialnego, klórym je c h ała A nna K arenina z M oskw y do Petersburga o raz rysunek jej samej w kostium ie, w który była ubrana grając w tenisa z W rońskim . W ykład poświęcony tem u u tw orow i m ożna uznać za w zorcow y, przygotow any w n a j­ mniejszych szczegółach, dopracow any z m istrzow ską p recyzją i niezw ykle wciągający.

18 Ibidem, s. 383. 19 Ibidem, s. 9.

(11)

1 8 2 Izabela Pogracka-Michalak

W latach 1951-1952 V ladim ir N abokov w ygłosi! cykl w ykładów poświę. conych utw orow i C ervantesa Dort Kichot. U tw ór ten nie m ieścił się w programie akadem ickim U niw ersytetu Cornelia i N abokov zostal niejako zm uszony prze?. U niw ersytet H arvarda do je g o w łączenia, m im o iż pierw otnie nie przepadał za dziełem C ervantesa, N ie pozostało mu nic innego, ja k odkryć D on K ichota na now o, co okazało się ogrom nym przełom em w e w spółczesnej krytyce. Tak jak i poprzednie w ykłady N abokova dotyczące literatury europejskiej i rosyjskiej, tak i w ykłady o D on K ichocie burzyły stereotypy pojm ow ania i przedstawiania w artości utw orów . Św iadczyć m oże o tym najlepiej w ypow iedź N abokova na w stępie om aw iania dzieła:

Na początek jednak parę uwag ogólnych. D on Kichota nazywa się często największą powieścią, jak ą kiedykolwiek napisano. To oczywista bzdura. Prawdę mówiąc, nic je s t to nawet jedna z największych powieści na świccie - za to jej bohater, którego osobowość jest genialnym tworem Cervantesa, tak wspaniale, jako kościsty dryblas na chudej szkapie, góruje nad całym literackim horyzontem, że książka żyje i będzie żyć dalej, właśnie dzięki witalności, którą natchnął Cervantes głównego bohatera swojej mocno naciąganej, ryzykownej historii, chronionej od rozpadu tylko i wyłącznie cudowną artystyczną intuicją stwórcy, który pcha Don Kichota do akcji w idealnie właściwych momentach20.

N ie szczędzi je d n a k N abokov Cervantesow i słów krytyki, m ów iąc, że jego opisy przyrody b yw ają m artw e, sztuczne i banalne, a spójność dzieła określa jak o prym ityw ną między7 innym i z uw agi na to, że C ervantes wielokrotnie posługuje się Sanczo P ansą w celu przypom nienia m inionych zdarzeń.

N abokov zdecydow anie sprzeciw ia się poglądow i w ygłoszonem u przez Aub- reya Bella, że „zm ysł obserw acji [Cervantesa] był rów nie czuły, je g o umysł rów nie giętki, w yobraźnia rów nie żyw a, a dow cip rów nie w yrafinow any, jak u S hakespeare’a” 21. Ostro protestuje przeciw ko takiem u stw ierdzeniu mówiąc:

O, nie - nawet jeżeli ograniczymy się w przypadku Shakespeare’a tylko do komedii, Cervantes pozostaje w tyle pod każdym z wymienionych względów. Don K ichot co najwyżej giermkuje

Królowi Learowi - chociaż giermkuje mu niezgorzej. Jedyny aspekt, w którym Cervantes

i Shakespeare są sobie równi, to ich wpływ na przyszłość literatury, ferment duchowy - mam na myśli ów długi cień rzucony na potomnych: cień stworzonego przez autora obrazu, który potrafi żyć dalej, niezależnie od samego dzieła. Z tym, że sztuki Shakespeare’a żyją do dziś w całości, oprócz tego, że rzucają wspomniany cień22.

T ę żyw iołow ość N abokova znam y ju ż z je g o w cześniejszych w ykładów i to ona spraw ia, że je g o w yw ody stają się ciekaw e, oryginalne, a tym samym niezwykle cenne. N iew ątpliw ie s ą zachętą i pretekstem dla czytelników do sięgnięcia po u tw ór C ervantesa po raz pierw szy p rzez tych, którzy go nie

a V. N a b o k o v , Wykłady o D on Kichocie, przeł. J. Kozak, W arszawa 2001, s. 58. 21 A. F. G. B e l l , Cervantes, Norman, University o f Oklahoma Press, 1947. 22 V. N a b o k o v , Wykłady o D on Kichocie, s. 31.

(12)

W ykłady Vladimíra Nabokova 1 8 3

czytali, lub p o n o w n ie p rz e z ty ch , którzy je g o lek tu rę m a ją ju ż za so b ą i do tego, aby na tę książkę spojrzeć z innego, m niej klasycznego punktu widzenia.

Podczas czytania W ykładów N abokova w arto zw rócić także uw agę na niego, jako na nauczyciela, nauczyciela - prow okatora, który za w szelk ą cenę próbuje przybliżyć i zainteresow ać słuchaczy tem atam i, które często pow szechnie uw a­ żane są za nudne. Jeden z je g o byłych studentów , W etzsteon, w num erze specjalnym pośw ięconym N abokovow i z okazji je g o siedem dziesiątych urodzin w periodyku „T riQ u aterly ” n r 17, zim a, przytoczył następującą w ypow iedź Nabokova z jed n eg o z w ykładów :

Pieśćcie najdrobniejsze szczegóły - mawiał Nabokov, grasejując tak, że jeg o glos sam pieścił ucho niczym szorstki język kota - pieśćcie boskie detale! Nabokov był wielkim nauczycielem nie dlatego, że dobrze naucza} swego przedmiotu, ale dlatego, że uosabia! sam i pobudzał w swych studentach głęboki i pełen miłości stosunek do przedmiotu wy­ kładów.

Inny z je g o studentów w spom inał je g o słowa:

Miejsca są ponumerowane. Chciałbym, żeby każdy wybrał sobie miejsce i trzymał się go. To dlatego, że chciałbym kojarzyć wasze twarze z nazwiskami. Czy wszyscy zadowoleni ze swoich miejsc? W porządku. Żadnych rozmów, palenia, szydełkowania, czytania gazet, przy­ sypiania - i na litość boską notujcie. Przed egzaminami mawiał: Otwarta głowa, indeks, atrament w piórze, olej w głowie, kilka oczywistych nazwisk, na przykład pani Bovary. N ie nadrabiać ignorancji elokwencją. Nikomu nic wolno wychodzić do toalety, chyba, że zalecił mu lekarz23.

Widać tu dokładnie, że N abokov w platał do w yw odów m erytorycznych dowcipne uw agi, naw iązując w ten sposób kontakt ze słuchaczam i, staw ał się przy tym bardziej dostępny, co pow odow ało także, że traktow ali go w zupełnie inny sposób niż w ykładow ców przedstaw iających je d y n ie rzeczow o w ybrany materiał. W idać także, iż N abokovow i zależało na tym , aby je g o studenci ja k najwięcej skorzystali z jeg o zajęć, aby każdy z nich znalazł w prow adzonych wykładach coś dla siebie, coś godnego uw agi, zainteresow ania i zgłębiania. Sam N abokov m ówił:

W swoich wykładach próbowałem odsłonić mechanizmy tych cudownych zabawek, jakim i są arcydzieła literatury. Starałem się zrobić z was dobrych czytelników, którzy czytają książki nie po to, by infantylnie identyfikować się z ich bohaterami, nie po to, by z młodzieńczą naiwnością uczyć się z nich życia, nie po to wreszcie by, jak to czynią akademicy, upajać się tworzeniem ogólnych prawd. Usiłowałem nauczyć was czytać książki dla ich formy, zawartych w nich wizji, dla ich artyzmu. Próbowałem was nauczyć odczuwania dreszczu artystycznej satysfakcji, przeżywania wspólnych emocji nie z postaciami z tych książek, ale

(13)

184 Izabela Pogracka-Michalak

z ich autorami - dzielenia ich radości i trudu tworzenia. N ie krążyliśmy wokół tych książek, przyglądając im się od zewnątrz, lecz docieraliśmy do samego jądra tego czy innego arcydzieła, do jego żywo bijącego serca*.

W ydaje się, że N abokov osiągał zam ierzony cel, że uczył studentów wszys­ tkiego tego, co zaplanow ał. Z apadał też im w pam ięć ja k o człow iek niezwykły, z ogrom nym talentem artystycznym , który w ykorzystyw ał niejednokrotnie pod­ czas 2ajęć, używ ając w swoich w ypow iedziach ję z y k a artysty - p isarza, nie­ zliczonej ilości fig u r stylistycznych i chw ytów literackich. Jego w ypow iedzi są nadzw yczaj trafne, inteligentne, puenty błyskotliw e, zapadają w pam ięć. Wplata je przy tym w tak naturalny sposób, iż słuchacz czy czytelnik nie oprze się w rażeniu, iż przy ch o d zą m u bez żadnego w ym uszenia, niem al mimochodem. To w łaśnie w yróżnia N abokova jak o w ykładow cę, którego studenci długo nosili w pam ięci i tłum nie pchali się na zajęcia, które prow adził. Jeden ze swoich cykli w ykładow ych zakończył w następujący sposób:

Praca z tą grupą była szczególnie przyjemną symbiozą fontanny mojego głosu z ogrodem uszu - czasem otwartych, czasem zamkniętych, wiciu par bardzo chłonnych, kilku czysto dekoracyj­ nych, lecz zawsze ludzkich - i boskich23.

D latego też cieszy fakt, że dzięki wersji książkow ej je g o w ykładów grono „studentów ” N abokova cały czas będzie się pow iększać.

Iza b e la P o g r a d z k a -M ic h a la k

T H E L EC TU R ES O F V L A D IM IR NA BOKOV ( S u m m a r y )

The article treats o f lectures o f Vladim ir Nabokov delivered in the forties and the fifties of XX century in W ellesley College, Stanford University, Cornell University and Harvard University and were collected in the eighties in three books: Lectures on Literature, Lectures on Russian

Literature and Lectures on D on Quixote. The lectures widely discuss works o f fiction o f European

and Russian novelists o f XIX century and the last book is dedicated Don Quixote o f Cervantes.

34 Ibidem, s. 481-482. 23 Ibidem, s. 26.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Using this framework and Lean Six Sigma tools the combustor maintenance process has been analysed in order to define the main relationships between value drivers, as well as the

In questa parte della Traditio Apostolica l’autore innanzitutto vuole mo- strarci i modi delle ordinazioni degli scelti per l’ufficio consacrato oppure le funzioni non collegate

Współczesny człowiek zda się więc być istotą żyjącą w gąszczu prze- ciwstawnych prądów, istotą, której upragniona wolność często jest dość

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 33/3-4, 61-79 1990.. Świeccy we wspólnocie Kościoła. Co więcej oni są Kościołem. Kościół-W spólnota to lud zjednoczony

Wskazał wśród nich to, że: jedna ze stron winna być dotknięta niezdol- nością niezależnie od drugiej; niezdolność nie może być sumą niewiel- kich patologii obu

Najgorszym historykiem kościelnym — mawiał — jest ten, który chce być apologetą, a najlepszym apologetą jest historyk, kiedy mówi prawdę, bo „veritas

A me un po’ spiace che Calenda abbia concentrato gran parte dell’attenzione su alcune questioni particolarmente spinose, perché in questo modo le congetture sulla forma

piotrk ow sk ie KAMIEŃ POMORSKI