• Nie Znaleziono Wyników

Marcel Bulla (1958-2017) : rzecznik współpracy nadbałtyckiej, zwłaszcza Polaków i Niemców z Meklemburgii i Wielkiego Pomorza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Marcel Bulla (1958-2017) : rzecznik współpracy nadbałtyckiej, zwłaszcza Polaków i Niemców z Meklemburgii i Wielkiego Pomorza"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Borzyszkowski

Marcel Bulla (1958-2017) : rzecznik

współpracy nadbałtyckiej, zwłaszcza

Polaków i Niemców z Meklemburgii i

Wielkiego Pomorza

Acta Cassubiana 19, 589-593

(2)

MARCEL BULLA (1958-2017)

- rzecznik współpracy nadbałtyckiej,

zwłaszcza Polaków i Niemców

z Meklemburgii i Wielkiego Pomorza

Postać Marcela Bulli,nie tylko w mojej pamięci, pozostaniena zawsze zwią­ zana z rozwijającą się po 1990 roku wszechstronną współpracą polsko-nie­

miecką, przede wszystkim na stykudwóch bliskich sobie krain nadbałtyckich

- Meklemburgii i Wielkiego Pomorza, obejmującego Pomorze Przednie, czyli część niemieckiego Landu Mecklenburg- Vorpommernze stolicąw Schwe-

rinie.

Właśnie Szwerin - dawniej obodrzycki Zwierzyn, poło¿ony w krainie je­ zior, od wieków do dziśstolica,kiedyś Księstwa, dziś Landu wRepubliceFede­ ralnej Niemiec, stanowił miejsce pracy i oddziaływania Marcela na nasze rela­ cje polsko-niemieckie i kaszubsko-pomorsko-meklemburskie. Marcel pozjed­

noczeniu Niemiec, będącz urodzenia iducha Ślązakiem, wychowanymw Polsce, od 1978roku obywatelem RFN, zostałw 1991 roku pracownikiemkancelarii premiera nowego landu - kraju meklembursko-pomorskiego. W tejże kance­ larii, mimo zmieniających sięrządów i premierów, trwał jako niezwykle kom­ petentny i zaangażowany wrealizację zadań urzędnik, odpowiedzialny zakon­

takty zagraniczne - najpierw referent, wkrótce kierownik wydziału.

Nie pamiętamdziś, kiedy i gdzie spotkaliśmysięporaz pierwszy - w Gdań­ sku czy Szwerinie - iprzy jakiej okazji. Może było tow ramach Międzynaro­ dowej Komisji d/s Współpracy Polsko-Niemieckiej, w którejobok parlamenta­

rzystów byli wojewodowie i eksperci z obu stron, spotykający się zamiennie w Polsce iw Niemczech,w której obaj się znaleźliśmy? - Niemałą rolę wtych

kontaktach odgrywał wówczas Instytut Zachodni w Poznaniu, kierowany przez

wspaniałą prof. AnnęWolf-Powęską,odznaczoną w tym roku nagrodą „Pome­ rania Nostra”,przyznawaną przezuniwersytety Szczecinai Gryfii oraz te dwa uniwersyteckiemiasta. Instytutjako głównyorganizatorspotkań - konferencji

(3)

590

J

ÓZEF

B

ORZYSZKOWSKI

znająca Polskę ijęzykpolski, był jak zwykle szczególnym łącznikiem między

Polakami a Niemcami.Ze wzruszeniem wtedy i później wspominał swójpierw­

szy pobyt, śląskiego maturzysty, nad morzem - w Sopocie i Gdańsku i wza­ jemnie przedstawiałwieluuczestników z obu stron, jemu bliskich.

Jednakże najmocniej zapisały się w mojej pamięci jego starania, by dele­

gacja województwa gdańskiego uczestniczyła w uroczystościach 1000-lecia Meklemburgiiw 1995 roku. Centralne wydarzenia miały miejsce w Szwerinie iGüstrow, gdzie Marcel sprawował troskliwą opiekęnad delegacjami z Gdań­

ska i Szczecina. (Jego serdeczne kontakty z Szczecinemto osobna historia!).

Wówczas to poznałem i zaprzyjaźniłem się także z śp. dr Christą Drews-

-Steinsdorf, która przybyła do Szwerina z Koblencji i została kierowniczką,

organizatorką bardzo ważnej instytucji - Zentralefür Politische BildungMeck­ lenburg-Vorpommern (Centrali Kształcenia Obywatelskiego Meklemburgii

iPomorza Przedniego w Szwerinie). Był to czas bardzo przykrychrelacji Ossi

und Wessi. Marcel i Christanależelidotych, którzy utożsamialisię z rodakami z byłej NRD. Nie wywyższali się ponad innych, dając przykład partnerskich

relacji między różnymi ludźmi;skutecznie angażującinnych do współdziałania

- współtworzenia nowej rzeczywistości. Tworzyli, jak mawiamy u nas za

Cz. Miłoszem, tak bardzo ważną, niezbędną w społecznościach lokalnych, krajowych i międzynarodowych, tkankę łączącą. Nie tylko my gdańszczanie

mogliśmy odnieść wrażenie,że nas wyróżniali, botraktowaliwszystkichwofi­

cjalnych kontaktach jednakowo serdecznie.

Bez wątpienia nasze przyjaźnie i pozasłużbowe spotkania, rodzinne kon­ takty, służyłyteż sprawie publicznej. Dzięki Chriscie spędziliśmy z Cezarym Obracht-Prondzyńskim w grupie samorządowców z Meklemburgii-Pomorza

Przedniego pod jej kierownictwem kilkanaście dniw Brukseli, poznającstruk­ tury i urzędników EU.

Za kulminację naszych kontaktów i współpracy z Marcelem można uznać obchody 1000-lecia Gdańska i przebieg Kongresu Pomorskiego 1997 Gdańsk

- 1998 Szczecin.Obecność gości z Szwerinu, zwłaszcza rządowo-parlamen-tarnej delegacji w Szczecinie, była symbolicznym znakiem współdziałania

i współmyślenia o naszej przyszłości. Za cennym listem Premiera Berndta Seite w Gdańsku, czy obecnością i wystąpieniem Reinera Prachtla - przewodni­

czącego sejmu krajowego ze Szwerinu w Szczecinie, stała teżpraca Marcela.

- Wówczasto, pół żartempół serio, powiedziano, że Pomorze jestjedynym

regionem Polski,który ma już swoją reprezentację wEU.

Ślady naszych kontaktów, dobrej roboty Marcela, Christy, dyrektorówmu­ zeów i archiwów pomorskich zza Odry, znajdziemy w niejednym wydawnic­

twie po obu stronach granicy. (W1997 roku w lipcu gościliśmy w Gdańsku

(4)

„Pomorze--Gdańsk. Sąsiedzi ...” i„Lotne piaski - młoda sztuka z Meklemburgii-Pomorza

Przedniego, scena wruchu”. Wówczas wystąpiłatez z koncertem w Gdańsku

Meklemburska Orkiestra Państwowa). Wydarzeniem ogólno-pomorskim była

obecna m.in.w Gdańsku wystawa archiwalnych skarbów książąt pomorskich

z Krajowego Archiwum Pomorskiego w Gryfii i Archiwum Państwowego

w Szczecinie, także prezentowanau nasw CentralnymMuzeumMorskim. Gdymyślęo Marcelu, mamwpamięci m.in. przepiękne kalendarze, wyda­ wane co roku w Szwerinie, przysyłaneprzez Kancelarię Premiera wraz z ży­

czeniami świąteczno-noworocznymi, cieszące rodzinę, wzbogacające zbiory Muzeumw Wejherowie.

Polem dobrych kontaktówbyła też współpracawramach Zarządu Fundacji WspółpracyPolsko-Niemieckiej,któremu współprzewodniczył b. minister spra­ wiedliwościzeSzwerinu, z którym współpracowałMarcel. W tamtych latach

z jego udziałem zapoczątkowana została trwająca nadal współpraca policji i innychsłużb bezpieczeństwa państwowegokrajów nadbałtyckich.

O codziennejrzeczywistości decydowała takżeróżnorodna wzajemna pro­ mocja naszych regionów - tu wGdańskuitam wSzwerinie, stanowiąca okazję do dodatkowych spotkań z Marcelem, choćby podczas Dni Gdańska, kiedy to nie brakowało na Targu Węglowym stoiska ze Szwerinu.Marcel wspierał

też nas na drodze zacieśnienia kontaktów między środowiskami naukowymi. Ostatnim przykładem jestprzygotowanie październikowej konferencjinauko­ wej w Gdańsku,poświęconej 500-leciu Reformacji i postaciJohannesa

Bugen-hagena, autora pierwszej historii Pomorza, powstałej napoczątku XVI wieku,

a wydanej po raz pierwszy w1728 roku w Gryfii.

Sądzę, że wdzięczną pamięć oMarcelu Bullizachowa też grupastudentów,

z którą przed 10 jużlaty wędrowałem przez Pomorze i Meklemburgię, goś­ cinnie przyjęta przez Marcela w siedzibie rządukrajowego i na szwerińskim

zamku - siedzibie tamtejszegoparlamentu. Wówczas też byliśmygośćmidzia­

łającego w Szwerinie Koła Przyjaciół Kaszub, współpracującego z KUL-em w Wieżycy i Starbieninie, związanego z parą naszych przyjaciół - Elen iKlau­

semIsraelami.

Jako pamiątki naszych spotkań i wizytpozostają fotografie i liczne wydaw­

nictwa.

Nasze ostatnie spotkanie miałomiejsce 16 maja br. wGdańsku. Mówiliśmy

wówczas m.in. o 500-leciu Reformacji. Marcel był po wizycie w Konsulacie

RFN w Gdańsku. Zachęcałdo współpracy - zawsze urabiał grunt po obu stronach. Był okazem zdrowia, człowiekiem radosnym, szczęśliwym w pracy i w rodzinie. Wspominałwówczas całeswoje życie...

Urodził się wŚwiętochłowicach w rodzinie kolejarskiej - Marii z d.

(5)

592

J

ÓZEF

B

ORZYSZKOWSKI

w Kolonii. W rodzinnym mieście ukończył szkołę powszechną i średnią.

W marcu 1978 roku rodzina przeniosła się do RFN, gdzie przeszedłszy doświadczenia spóźnionych przesiedleńców osiadła w Kolonii. Tam Marcel

przeszedł kursy języka i przygotowawczy do studiów uniwersyteckich.

W latach 1980-1986 studiował politologię i slawistykę na uniwersytecie

wBonn.Promotorem jego pracy magisterskieji ukochanym mistrzem był przy­

jaciel Polskii wielki humanista prof. Adolf Jacobsen, zmarły na początku2017 roku, z którymwspółpracowałem wZarządzie Fundacji Współpracy Polsko­ -Niemieckiej. O jego pogrzebie i wcześniejszychspotkaniach zmistrzem, Mar­ cel opowiadał z wielkimwzruszeniem.

Podczas studiów Marcel poznał swoją ¿onę Annę, pochodzącą z Estonii. Ślub odbyłsięw sierpniu 1986roku.Wkrótce urodziła sięichcórka Katarzyna, a dwalata później Wiktoria. Marcel był bardzo związany z rodziną; był do­ brym i kochającym synem imężem,troskliwym ojcem. Był dumnyz sukcesów swoichcóreki zięciów...

Pierwszym miejscem pracy Marcela była Fundacja Konrada Adenauera w SanktAugustink. Bonn, w której zostałekspertem od kontaktów i sprawy

zjednoczenia wschodnichi zachodnich Niemiec, mającymszczególniebliskie więzize środowiskami Lipskai Berlina.

Pracującw Szwerinie, będąc odpowiedzialnym za współpracę międzyna­

rodową, angażował się z gorącym sercem się w kontaktypolsko-niemieckie.

Działając w wspomnianej Rządowej Komisji Polsko-Niemieckiej, szczególnie

angażował się na polu współpracy transgranicznej, w tym na rzeczwspiera­ nego przez EUEuroregionu Pomerania. Stąd miałwielu znajomych i przyjaciół

w Szczecinie. Należą do nich b. wojewoda szczeciński i zachodniopomorski

dr Marek Tałasiewicz ib.dyr. Zamku Książąt Pomorskich prof. EugeniuszKus.

- Marcel był dumny z otrzymanego wSzczeciniewyróżnieniaze znakiem Gryfa. - Na podobne zasłużył też w Gdańsku.Miałem nadzieję, żewkrótce stanie się

to faktem.

Marcel był człowiekiembezgranicznie życzliwym dla bliskich i dalszychlu­

dzi, z którymi spotykałsięna swojej drodze życia.Podczas naszegoostatniego spotkania, wspominając dom rodzinny, wiele mówiłomuzyce,o akordeonach,

na których grałz ojcem w rodzinnym i przyjacielskimkręgu.Opowiadałopla­

nowanym na czerwiec ślubie córki, o jejweselu, któremiało byći stało sięwiel­

kim zjazdemrodzinnym. Był szczęśliwy, iż przebiegło ono zgodnie z progra­ mem. Po weselu odbył z siostrą jeszcze sentymentalną podróż wrodzinne strony. (Rok wcześniej podobną odbył z żoną Anią po jej Estonii i całym Baltikum).

Miał wiele planów rodzinnych i zawodowych. Niejeden był nasz wspólny - także z tych, na które zawsze brak czasu. By człowiekiem głębokiej wiary -

(6)

pomoc. Był rzecznikieminteresów naszych Braci Mniejszych - przyjacielem natury, człowiekiem w duchu św. Franciszka, zaniepokojonym o przyszłość.

Był okazemzdrowia. Systematycznie uprawiał długiespacery isport... Śmierć

dopadła gopodczasprzedwieczornego przebiegu - wdrodze.

Po¿egnano gokilka dni później podczas mszy pogrzebowejw kościele pa­

rafialnym p.w. św. Anny w Szwerinie. Pochowano na wiejskim cmentarzu wLutzow,gdziestworzył wraz zAnią dom - szczęśliwąrodzinnąprzystań. Będzie go nie tylko ¿onie Ani i rodzinom córek Katarzyny i Wiktorii bardzo a bardzo brakowało.

Cytaty

Powiązane dokumenty

My dissertation will constitute an analysis of ways of render- ing stories happening during World War II in confrontation with the theory of memory and postmemory of traumatic

Poziom uczenia się: czy uczestnicy szkolenia nabyli wiedzę, umiej ętności, zmienili swoje nastawienie?. Poziom zachowania: czy uczestnicy stosują nowe kompetencje

Subject to a consistent foreign policy course by the two states, the strengthening of bilateral relations can help Ukraine consolidate its own position in the

The effective capability of the proposed strain gradient approach to capture size effects observed in nanostructures is assessed by comparing the analytical solution of a

wystarczającym: sens dzieła nie jest wbudowany w tekst - obecna jest tam tylko jego baza- lecz rodzi się z niezliczonych asocjacji, odniesień, nawiązań, do samego tekstu

In any case, whatever the definition of the subject matter of linguistic semantics, the stylistically and pragmatically relevant constituents of lexical semantics are to be

porozumět, nebo není třeba porozumět, tedy jako prvek tajemný, vzdálený, m ato­ ucí, neproniknutelný, zastupující kulturní okruh, od něhož jsou recipienti textu

Trochę zaskakującym jest ujmowanie tak zwa­ rtego „policzka” jako zwyczaju średniowiecznego, gdy prawdziwie wiąże się ten obrzęd z pocałunkiem pokoju,