Monika Hamanowa
Obraz śmierci w kazaniach z czasów
Księstwa Warszawskiego
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 5, 163-175
1999
B óg w o jn y i su p lik a S arm aty. F ra n c isz e k Ignacy N a ro c k i p rz e d N a p o le o n e m 163
Petycja N aro ck ieg o pozostaw ia bez w ątpliw ości dw ie sprawy. P ierw szą je s t k u n sz t re to ryczny (złączony z rzadką cnotą zw ięzłości, zapew ne w aru n k o w an ej realiam i cesarskiej audiencji) i u m ie ję tn o ść połączenia najbliższego sercu Sarm aty m o ty w u ew angelicznego ze stylizacją w ojskow ą. D ru g ą — nadzieje w obec N a p o le o n a ja k o zbaw cy Polski.
O b ie zostały przez oficjalną propagandę przekształcone i stonow ane. C zasy Sobieskiego ja k o o kreślenie party k u larn e doo k reślo n o , najpraw dopodobniej w pośp iech u , n o n se n so w
n y m ch ro n o lo g iczn ie przy w o łan iem odsieczy W iednia, co — ja k w idzieliśm y — m iało dalsze k onsekw encje dla legendy N arockiego. W yelim inow ano rów nież m otyw y biblijne, zastępu ją c je p rz y p o m n ie n ie m A leksandra M acedońskiego. Postać ta, aczkolw iek P olakom znana, nie w zb u d zała tych sam ych refleksji co figury historii republikańskiego R zy m u , bliższe naw et w tragicznych konotacjach w o je n d o m o w y ch czasów C ezara czy O ktaw iana. A leksander W ielki to je d n o stk a , zdobyw ca, je d y n o w ład c a — skojarzenia po lsk iem u m yśleniu szlachec
k iem u obce i w rogie zbiorow ości, stabilności pokoju i w spólnej m ądrości R zeczy Pospolitej. C ó ż , kiedy z d o stę p n y ch paraleli antycznych ta najściślej pasowała do B onapartego idącego p rzez świat, by czynić go sobie p oddanym .
W zm ian k i o dobro d ziejstw ach p o p rze d n ich w ład có w u N aro ck ieg o w ogóle nie m a — w w ersji oficjalnej u ro sła ona jeszcze do postaci kom entarza w ym ieniającego kw otę przy zn a ną przez skąpego króla Prus. To tylko tło, na k tórym nie m a być w id o cz n a zdjęta z karabeli, złożona do p rośby garść obdarow anego, lecz ho jn a d ło ń sypiącego zło tem suw erena.
K ońcow e zdanie je s t k u n sz to w n y m — zbyt francuskim — k o m p le m e n te m pod adresem N ap o le o n a, przenoszącym zn o w u akcent logiczny na je g o osobę. Z auw ażm y, że w tej w ersji korona cesarskiej chw ały nie zaw iera żadnego szczegółu, który by był w ażn y dla polskiego m ów cy — g łu ch o o w sk rzeszen iu Polski i nadziejach Polaków
W słow ach N aro ck ieg o był w ięc N a p o le o n w skrzesicielem Polski g o d n y m m esjańskich aluzji — w oficjalnej, podanej do w ierzen ia w ersji cesarz to nie zbawca, lecz przed e w szystkim zdobyw ca. D la prezentacji takiego obrazu na francuską m o d łę nie w ah a n o się skłam ać; podkreślając przesadnie akcent odsieczy W iednia zagubiono je d n o cz eśn ie je g o sakralne znaczenie, oczyw iste i p ierw szo rzęd n e dla każdego Polaka.
„D alsze losy N aro ck ieg o nie są znane, nie w iadom o, ile lat pobierał ze skarbu francuskiego w spaniałą re n tę starczą. U p a d k u N ap o le o n a pew nie ju ż nie d o ży ł” — przypuszcza dalej
'if) . . . . .
.
Szenic . Ź ró d ła p otw ierdzają udział N aro ck ieg o w konfederacji barskiej od 1 4 II 1769 i je g o 31
pob y t w T obolsku na Syberii w latach 1772-1774 . O sta tn i ro k życia b iogram określa na 1809, zapew ne za w zm ian k ą W ójcickiego o N o w ak o w sk im z akwareli. Tym czasem artykuł W olffa o dłu g o w ieczn y ch m ieszkańcach stolicy w y m ien iał liczbę piętn astu lat w stecz, co
30 S. S zenic, tamże.
31 Z ob . biogram pióra Wacława S zczygielskiego, Polski Słow nik Biograficzny, t. 22, W rocław 1977, s. 545 (daty: 1690-1809; badacz n ie p ow ołu je się na p rzytoczon y pow yżej w yciąg metrykalny, sporządzony 26 X 1769 w U cia n ie, gdzie N arocki dotarł niew ątpliw ie wraz z oddziałem Jana B achow skiego); F.-A. T h esb y de Belcour, Konfederaci barscy na Syberii (1774), w yd. A. [Kraushar,] Kraków 1895 (odb. z dw utyg. „Świat”) — rejestr nazw isk k onfederatów s. 15-160; s. 47: N arocki Franciszek z konfederacji warszawskiej.
164 Ja c e k W ó jcick i
czyniłoby ro k 1814 lub 1815. O siem d ziesięcio letn i p u łk o w n ik barski, sto sied em n asto letn i oddaw ca petycji, d o k o n ałb y zatem żyw ota w sto dw udziestej piątej w iośnie?
I tu m o ż e m y posłużyć się źró d ła m i w spółczesnym i o ró żn y m sto p n iu w iarygodności — ja k d ostrzegam y na przykładzie działań p ropagandow ych w obec petycji N aro ck ieg o — ale w n iek tó ry ch szczegółach n iezastąpionym i i nie m ającym i p o w o d u kłam ać, zw łaszcza w n e k rologii. W „G azecie W arszaw skiej” z 13 stycznia 1816 istotnie je s t w iad o m o ść o zgonie
32 • •
„w tych d n ia c h ” N aro ck ieg o . P o tw ierdzałoby to słow a W olffa i daje asu m p t do ujęcia tak aktyw nego życia je d n e g o z sarm ackich rycerzy d atam i 1690-1816.
To je d n a k nie koniec archiw alnych odkryć. W w arszaw skiej B ibliotece N aro d o w e j, g ro m adzącej zbiory daw nej B iblioteki K rasińskich, zachow ał się pod sygnaturą 2.019.802 (daw niej Kras. 56393) d w u k artk o w y d ru c z e k u lo tn y bez daty: Wiersz na pochimłę Wielkiego N apo
leona Cesarza Francuzów, Króla Włoskiego, przez Franciszka Ignacego Narockiego, niegdyś' wojsk polskich porucznika, a teraz w wieku sto dziewiętnastym będącego, po odebraniu od N[ajjas'niejszego] Cesarza naznaczonego do życia funduszu w dowód wdzięczności. D atą d ru k u m ó g łb y być ro k 1808
lub 1809, m iejscem niew ątpliw ie W arszawa. O to je g o treść: S tw órca Najw yższy, który św iatem w łada, D ary dzielności w p rzezn aczen iu składa; C esarzu Francji oraz królu w łoski, Tyś Jego d ziełem , n a m ie ś n ik je s t Boski, 5 M o c ci nadana p rzy tw ym sław nym tronie,
Byś zrządził krajm i sam , N ap o le o n ie . Takiego w łaśnie gdy n am i potrzeba, W ięc cię zesłały najłaskaw sze nieba, Byś chciw e strącał, znikłe w skrzeszał rody, 10 D u m n y m zlał kary, p o k o rn y m swobody,
A żeś je s t m ężny, dla ludzkości tkliwy, Pew nie ró d ludzki zostanie szczęśliwy, Twoja przy B ogu je s t szczera opieka, D o której każdy ch ę tn ie się ucieka, 15 P rz eto ja k P olak w iek iem osiw iały
U d a ć się do cię byłem łatw o śmiały. Sto dziew iętnaście lat życia liczący, Z aw sze ojczyzny p o w ro tu życzący, D ziękując B ogu, że m e życie zw lekał, 20 U m r ę spokojny, gdym się jej doczekał,
O czym gdy ju ż w iem , w idzę, czuję, słyszę, Teraz ci stan m ój pożycia opiszę:
32 Z ob. S. Szenic, Cm entarz Pow ązkowski 1790-1850. Z m a rli i ich rodziny, Warszawa 1979, s. 1 2 5 -126; autor powtarza tu w zarysach poprzednie w zm ian ki o N arock im (zob. ten że, L arum na traktach Warszawy, op. cit.) bez podtrzym ania przypuszczeń dotyczących „blagierskiej” supliki i uściślając dane biograficzne.
B óg w o jn y i su p lik a S arm aty. F ra n c isz e k Ignacy N a ro c k i p rz e d N a p o le o n e m 165
M ło d e m e siły w w ojsku pośw ięciłem I tam też szczupły m ajątek straciłem , 25 Służąc za króla naszego polskiego
Świętej pam ięci A ugusta Trzeciego. P óźniej po barskiej nieszczęśliw ej doli B yłem w m oskiew skiej przez lat sześć niew oli, Z której na w olność chociaż w ypuszczony, 30 Lecz z sił opadły, w n ie m o c obarczony,
N ie m ogąc więcej mej ojczyźnie służyć, S poczynku w roli starałem się użyć. K rytyczne czasy w ciąż dla nas nastały, G dy p rze m o c obca i nierząd władały, 35 Z ycie p o d m ieczem , m ajątki pożarom ,
P odległe były n ie lu d zk im poczw arom , J e d n a k nadzieją słodką się cieszyłem ,
K tórą dziś ledw ie szczęśliw ie przeżyłem . W żądanej uldze n ik t nam nie zaradził, 40 C ieb ie B óg przecież za zbaw cę sprow adził,
S pieszno w ięc b ied n y gdym zw iedził tw e progi, Żyjąc w ojczyźnie, je d n a k ż e ubogi,
G d y m z prośbą w y rzek ł „Rogo Caesar panem ”, W lot się tw a d o b ro ć w zniosła nad m y m stanem ; 45 W ty m je s t w id o czn a spraw y Bożej w ładza,
G dy n am ojczyznę i nędze osładza O jcow ska żądna tw a ludzkości dusza, K tóra nad losem dzieci sw ych się w zrusza. O k ry ty łaską w sił zdrow ia się w zm agam , 50 Z a ciebie Boga, m ój cesarzu, błagam ,
Składając te m u m e p o k o rn e dzięki, Z e n am P olakom zesłał z swojej ręki. R ządzić ci państw y należy je d y n ie,
Z w łaszcza w szech w ład n y w każdej ju ż krainie; 55 K ażdy ci naród h ołdow ać gotow y
P od tw ą łaskawość zniżą sw oje głowy, Ile gdy B óg cię na te n św iat objaw ił,
W ięc rów nie zrządził, byś się na n im w sław ił. P anuj sw obodnie na szczęśliw ym tronie, 60 W ielki i zbaw co nasz N ap o le o n ie .
Te je d n o sta jn y m są ju ż w szystkich głosy, K tóre ci szlem y p o d sam e niebiosy. N a ró d nasz polski gdy za tw oją spraw ą Z w ró c o n y będzie, z daw ną sw oją sławą
166 Ja c e k W ó jcick i
65 Z agoi sm u tn e zadane m u blizny,
Stanie się w dzięczny, w ielki, m ężny, żyzny, Te m e żądanie z rodakam i łączę,
N aten czas życie ju ż szczęśliw y skończę.
W iersz N arockiego, je śli nadal, ja k w przypadku petycji, zało ży m y jeg o w łasne au to rstw o , p o tw ie rd z a w yglądający na przesadny opis w „Gazecie W arszaw skiej”, że ów Z agłoba naw et
33
„przytacza a u to ró w klasycznych rozsądnie i do rzeczy” . O to bo w iem dziękujące za p rzy w ró cen ie ojczyzny w yrazy po d adresem N a p o le o n a (w. 9 -1 0 ) to w yraźne echo sław nych przykazań dla R zym ian, w yrażanych przez W ergiliusza w Eneidzie (VI, 852-854):
R zym ianinie, z innej tw a szkoły p łynie sława! Ty b erłe m św ietn o w ład n y m pisz po k o ju prawa, Ty losem w o jen szafuj, a głow y po k o rn e Łaskawie tuląc, ścieraj um ysły o p o rn e 34.
P odtrzym ać też należy u zn a n ie dla św iadom ości retorycznej (m niej zaś poetyckiej) autora. O to b o w iem w spom inając audiencję N aro ck i przytacza w oryginale (w. 43) łacińskie słow a oracji, dając znać nie tylko, że był to szczególny i w nikający w pam ięć m o m e n t spotkania z C z ło w ie k iem W ieku, ale że m iejsce to w petycji au to r dopracow ał staran n ie ja k o m o m e n t kulm in acy jn y krótkiego tekstu. W z m o c n ien iu tego efektu na p ew n o o prócz figury m yśli (treści w ezw ania O jca O jczyzny) służyła nieprzypadkow a figura słow na (rytm tro c h e - iczny i aliteracja): „a restauratore etpatrepatriaepeto panem”.
W edług tych sędziw ców — pisze o starcach W arszawy początku X IX w ieku K azim ierz W ładysław W ójcicki — nauka i książka przystaw ała je d y n ie księdzu je zu ic ie ; dla szlachcica dosyć tego, czego się w szkołach w yuczył, a po dw o rach p an ó w do św iad czen iem i otarciem douczył. L iteraturę ich całą składał k alen darz, N ow e Ateny, kilka k ro n ik polskich, h erbarz Paprockiego lub N iesieckiego i Volumina legum35.
N aro ck i, w yjątkow y ja k o bios, nie w y ró żn ia się szczególnie ja k o logos, ale nie m ieści się też w tak zarysow anym stereotypie — być m oże po p ro stu płytkim i niespraw iedliw ym .
★ ★ ★
N a p o le o n spotykał jeszcze zapew ne nieraz okazy d ługow ieczności — ja k w ro k u 1811:
33 D od atek d o „Gazety K orespondenta” nr 17 z 28 II 1807 (sobota), s. 268.
34 T łu m . A dam a N aru szew icza [w:] tenże, D zielą, t. 4: Tłumaczenia, s. 233 (Niektóre fragmenta z not Tacyta
tłumaczonego wyjęte — D o R zym ia n z W iręiU ijuszal).
B óg w o jn y i su p lik a Sarm aty. F ra n c isz e k Ignacy N a ro c k i p rz e d N a p o le o n e m 167
W je d n y m z m ałych h o le n d ersk ic h m iasteczek m iejscow i notable poprosili C esarza, aby zezw olił przedstaw ić sobie starca, który dożył stu je d e n lat. C esarz polecił go przyw ołać. Był to m ężczyzna jeszcze czerstwy, daw ny żołn ierz gw ardii stadhoudera: stanąw szy przed C esarzem złożył m u prośbę o z w o ln ie nie od słu ż b y w ojskow ej je d n e g o z w nuków , który był p o d p o rą je g o starości. N a[jaśniejszy P an odpow iedział m u przez tłum acza, że nie pozbaw i go w nu k a. M arszałek D u ro c zaś na polecenie C esarza zostaw ił te m u starcow i nam acalny d o w ó d m onarszej szczodrości. (...)36.
N ig d z ie je d n a k pew n ie nie spotkał tak zasługującego na m ia n o sw ojego „starego w iaru sa” żo łn ierza ja k ó w „dziarski k o n fed e ra t b arski” spod W ilna, k tó rem u po setce z hakiem chciało się jeszcze utrw alić n iep o ra d n y m , serdecznym w ierszem radość z p o w ro tu za spraw ą N a p o leona swojej ojczyzny, tej Polski tak okrojonej i tak w ów czesną „tęczę F ra n k ó w ” w patrzonej.
Polacy, ci F rancuzi Północy, dzielni i lekkom yślni ja k my, m ów ili naszym ję zy k ie m ; kochali nas ja k braci, ginęli dla nas z w iernością, w której p o b rz m ie w ała nienaw iść d o Rosji. F rancja zgubiła ich ongi; p o w in n a była przyw rócić im życie: czy nie należało się te m u narodow i, w ybaw cy ch rześcijaństw a?37
16 L. W C onstant, Pamiętniki kamerdynera cesarza Napoleona I, przeł. T. Evert, przedm . i przyp. J. Skow ronek, Warszawa 1972, s. 188 (rozdz. X X ).
37 F .-R . de Chateaubriand, Pamiętniki z z a grobu, w y b ., przekł. i kom ent.J. G u ze, Warszawa 1991, s. 329 (cz. III, ks. X X , rozdz. 12 Cesarz wyprawia się do Rosji. — Sprzechvy. — B łąd Napoleona).
n A W S
Seria V 1999M on ik a H am an ow a
O braz śm ierci w kazaniach z czasów
Księstwa W arszawskiego
W
sk ro m n ej liczbie publikacji, jak ie ukazały się w latach istnienia Księstw a W arszaw skiego, dość znaczna je s t p roporcja w ydanych d ru k ie m kazań. Są to albo w ygłoszone z ró żn y ch okazji pojedyncze kazania, które ich autorzy uznali za g odne d ru k u , albo zbiory kazań. Te ostatnie zaw ierają kazania rzeczyw iście w ygłoszone oraz takie, które napisane zostały tylko p o to, by służyć ja k o w zó r lub źró d ło inspiracji m niej elo k w e n tn y m p ro b o szczom czy w ikarym . W n iektórych zbiorach znajduje się oba rodzaje tych tekstów. W śród je d n y c h i d ru g ich p ro b lem śm ierci zajm uje poczesne m iejsce, dotyczy to zw łaszcza kazań w ygłaszanych podczas m szy żałobnych i w D n iu Z ad u sz n y m . T ru d n o b yłoby się te m u dziw ić — ów czesna w ysoka śm iertelność, na któ rą nakładały się jeszcze straty w o jen n e , sprawiała, że śm ierć była w sze ch o b e cn y m , co d z ie n n y m n iem al ele m e n te m ludzkiego życia.W K rakow ie w 1806 r. ukazała się książeczka p o d p rzy d łu g im ty tu łe m N auka praktyczna
dla pasterzów dusz ludzkich, podług której postępować mają z chorymi umierającymi i na śmierć publiczną wyrokiem sprawiedliwosa wskazanymi. B yło to d o k o n an e przez In n o ce n teg o K oncze-
w icza polskie tłu m ac ze n ie w ydanego piętnaście lat w cześniej w M o g u n c ji dziełka księdza G. K oehlera, p ro feso ra teologii ta m ż e 1. P rzynosząc rady dla księży, udzielających ostatniej pociechy, książeczka ta w yw arła, ja k sądzić m ożna, p ew ien w pły w na treść kazań p o d ejm u ją cych p ro b le m śm ierci.
R ady te dają się sprow adzić do zalecenia, aby kierow ać się w każdych okolicznościach troską o zbaw ienie w ieczn e d usz ludzi, odchodzących z tego świata. Tak w ięc ksiądz w ezw any d o łoża ciężko cho reg o p o w in ie n nakłonić go do przyjęcia ostatn ich sa k ra m en tó w naw et
1 Im ię autora: G regor lub Georg; zob. K. Estreicher, Bibliografia polska X I X stulecia, t. 2, Kraków 1874, s. 401: „K oehler G rzegorz (Jerzy?)”.
170 M o n ik a H a m a n o w a
w ów czas, gdyby m iało to spow odow ać niepokój chorego, a tym sam ym przyspieszyć je g o śm ierć. C h o ry m , którzy boją się śm ierci, należy przedstaw iać ją ja k o rad o sn y m o m e n t triu m fu . C zyż m o ż n a b o w iem w ierzyć w szczęśliw ość w ieczną i obaw iać się w iodącej d o niej drogi, prosić Boga co d zień o nadejście Jego K rólestw a i drżeć, gdy się zbliża?
Przy skom plikow anych p o ro d ach ksiądz p o w in ie n nalegać na rodzące, by nie bacząc na swe w łasne zdro w ie poddały się operacji cesarskiego cięcia po to, by dziecię ich nie zm arło bez c h rz tu . A je śli kobieta zm arłaby w czasie p o ro d u , zanim dziecko przyszło na świat, p o w in n o się dokonać cięcia i w ydobyć je z łona m atki, by je ochrzcić, n aw et w aru n k o w o , w razie gdyby nie daw ało o zn ak życia. A utor p o su n ą ł się w ręcz do tego, by zalecać księżom
• • *2
nauczenia się na w szelki w ypadek w ykonyw ania takiej operacji .
K siądz asystujący skazan em u na śm ierć p o w in ie n przekonyw ać go, by nie b u n to w a ł się p rzeciw ko orzeczonej n ań karze, lecz przyznał, że na nią zasłużył przez złe uczynki, i w yraził skruchę. Szczera sk rucha skazańca je s t b u dującym p rzykładem dla w szystkich g rzeszników i m o że zaw rócić ich ze złej drogi. Jeśli zaś egzekucja je s t publiczna, ksiądz m oże przem ó w ić d o zg ro m ad zo n eg o tłu m u , a p o d w p ły w em w id o k u okropnej kaźni słow a je g o m ogą spraw ić w iele dobrego.
P ro b le m o w i śm ierci pośw ięcony je s t w dużej m ierze drugi to m kazań krakow skiego franciszkanina Jó z efa M ę c iń s k ie g o '. W iedząc z dośw iadczenia — o czym pisał w e w stępie — ja k tru d n o w k ró tk im czasie przy ch o d zi kazno d ziejo m przygotow ać p o trze b n ą m o w ę, o p ra
cow ał o n w zo ry kazań p o grzebow ych na różne okoliczności. Z n a jd u je m y w ięc w ty m tom ie kazanie na p ogrzebie kapłana, m łodzieńca, m łodej panienki, „białogłow y szlachetnej w śred n im w iek u zm a rłe j”, obyw atela i w d o w y w w ieku podeszłym , naw ró co n eg o libertyna i n a w ró c o n eg o heretyka, osoby zm arłej nagłą śm iercią, a także zm arłego lekarza lub aptekarza. R óżnice stanow e odzyw ały się ech em w e w zo rach kazań na pogrzebie zm arłego w ieśniaka lub ubogiego żebraka, któ ry „um iera w esoło, nie doznając goryczy um ierającego bogacza”4. K azania w ygłoszone na pogrzebach lub w rocznicę śm ierci, a następnie ogłoszone d ru k iem , dotyczyły z reg u ły zm arłych pochodzących z w yższych klas społecznych. U w aża n o zapew ne, że tylko o n e w arte są ro zpow szechnienia.
B ez w zg lę d u na to, czy m am y do czynienia z w zo ram i kazań, czy z k o n k retn y m i kaza niam i, w e w szystkich w yraża się ta sam a postaw a w obec śm ierci. A u to ró w kazań nie in teresuje śm ierć sam a w sobie. N ie zadają sobie pytania, czy należy ją traktow ać ja k o zjaw isko n a tu ra l
2 P o d a n y je st n aw et op is, jak n a le ż y ją w ykonać: „W ziąwszy dobry n ożyk , którym się pióra tem p er u je...”, s. 128.
3 J. M ęciń sk i, M o n y kaznodziejskie w różnych nabożeństwa (osobliwieparafialnego) okolicznościach..., t. 2, Kraków 1808.
4 W innych przejrzanych przeze m nie zbiorach kazań tem at śm ierci był tylko je d n y m z p odejm ow anych problem ów . S zczeg ó ln ie interesujące je st d zieło Filipa N eriu sza G olańskiego, pijara, profesora teologii U n iw ersy tetu W ileńskiego Materiał kaznodziejski dla pomocy zbawiennego opouńadania Słowa Bożego..., W ilno 1813. Kilka to m ó w kazań opublikow anych przez kaznodzieję przem yskiego, franciszkanina Konrada Kawa- łew skiego stanow i ciekawe źródło dla historii m entalności ze w zg lęd u na prezentow ane w n ich lu d ow e podejście d o wiary chrześcijańskiej.
O b ra z śm ierci w kazan iach z czasó w K sięstw a W arsz aw sk ieg o 171
ne, część n o rm a ln e g o ry tm u ludzkiej egzystencji, czy też ja k o zesłaną przez Boga karę za ludzkie grzechy. W idzą w niej raczej furtkę, przez którą ludzie cn otliw i p rze ch o d zą d o życia w iecznego i w iecznej szczęśliw ości. W spom inają o starości, lecz m ilczą na te m at in n y ch kategorii osób, n ie m niej niż starcy zagrożonych rychłą śm iercią, a m ianow icie żo łn ierzy i kobiet w w iek u prokreacji. Postaw a k aznodziejów w ydaje się czysto in stru m e n ta ln a i peda gogiczna. N ie na d a rm o J ó z e f M ęciński w e w stępie d o drugiego to m u sw ych M ów kazno
dziejskich stw ierdzał, że „m ow y na pogrzebach nad zw łokam i i grobam i u m a rły ch nie są tylko
dla n ich um arły ch , ale i dla żyjących przestrogi, nauki życia i śm ierci”. C ele takich k azań jasn o określił biskup A d am P rażm ow ski w kazaniu w ygłoszonym w W arszawie w 1815 r. na p o grzebie A n n y Pociejow ej: śm ierć tej m łodej jeszcze, zaledw ie 35-letniej kobiety p o w in n a po pierw sze „zw rócić m yśli nasze na praw idła chrześcijańskiego życia”, po w tó re „zgon jej przykładny nauczyć nas, ja k ą je s t śm ierć praw ego chrześcijanina”5. W kazaniach często n ap o m in an o ro d zin ę i bliskich zm arłego, by nie pogrążali się w n ad m iern ej rozpaczy, n ie godnej chrześcijanina.
Ksiądz Filip N e riu sz G olański przestrzegał, że kazanie na pogrzebie je s t w p raw d zie m ow ą pochw alną, lecz pochw ały zm arłego m u sz ą być zasłużone, a n aw et należy daw kow ać je oszczędnie. P rzykład człow ieka w oln eg o od w ad, słabości i o m y łe k byłby dla żyjących nieużyteczny, b o w iem niedościgły, nato m iast z o m y łek nieboszczyka żyjący czerpać m ogą przestrogi. K aznodzieja p o w in ie n w skazyw ać, ja k zm arły do b ry m i uczynkam i i cnotą o d k u pyw ał sw oje słabości i b łę d y 6. W praktyce je d n a k kaznodzieje p rzew ażnie ograniczali się do pochw ał, nie u n ik n ą ł tego i sam ks. G olański. W kazaniu na żałobnym n abożeństw ie za d uszę Tadeusza C zackiego pow tarzał w praw dzie, że „i z o m y łe k ch w alebnych ludzi m iew am y dla siebie p rze stro g ę”, lecz je d y n y zarzut, ja k i staw ia zm arłem u , to zbytnie sk o n c en tro w an ie się na spraw ach L iceum K rzem ienieckiego7.
Z kazań w ygłaszanych na pogrzebach osób stanu szlacheckiego, w yższych urzędników , księży i u cz o n y ch w yłaniają się stereotypy tw orzące w zorce p rzykładnego życia. U d e rz a ich je d n o sta jn o ść, zw łaszcza w o d n ie sie n iu do kobiet. N ieb o szczk i p o ch o d ziły z reg u ły z d o
brych, je śli nie zn akom itych, ro d zin , a ich w ychow anie nacechow ane było pobożnością. Jako m ałżo n k i p o słu szn e i w iern e w spom agały sw ych m ę żó w i służyły im p ociechą w strap ie niach, ja k o w zo ro w e i o d dane m atki w ychow yw ały swe p o to m stw o w w ierze katolickiej. D o b re gospodynie, dbały o p o rzą d ek i oszczędność, służbę i d o m o w n ik ó w traktow ały łagod nie i spraw iedliw ie. Ich sto su n ek do sąsiadów charakteryzow ała dyskrecja i uczynność. Sza now ały księży i były h ojne dla Kościoła. C ierp liw ie znosiły ch o ro b y i cierpienia. D w ie cechy n ato m iast n ad e r rzadko są w sp o m in a n e w kazaniach w ygłaszanych na p o grzebach tych
5 [A. M . ] Prażm ow ski, K azanie na obchodzie pogrzebowym A n n y z Korzeniowskich hrabiny Pociejowej oboźnej
W. Ks. Litewskiego, zmarłej 12 maja, miane w kościele warszawskim O O . Kapucynów 10czenvca 1815... [b. m. r. dr.].
6 F. N . G olański, Materiał kaznodziejski..., op. cit., s. 348.
7 Z ob. tenże, Kazanie p rzy uroczystym obchodzie żałobnego nabożeństwa z a duszę sp. Tadeusza Czackiego... w kościele
172 M o n ik a H a m a n o w a
niew iast, a m ianow icie patrio ty zm i dobroczynność. Praw ie nigdy zaś nie m ó w i się o ich w ykształceniu i talentach .
M ężczy źn i rów n ież p o ch o d z ą z d o b ry ch rod zin , są do b ry m i katolikam i, w iern y m i i k o chającym i m ężam i, su m ie n n y m i ojcam i, szczerym i przyjaciółm i, u cz y n n y m i sąsiadam i, łagodnym i i spraw iedliw ym i panam i, d o broczyńcam i ubogich, o p ie k u n am i sierot, h o jn y m i dla K ościoła i p ełn y m i uszanow ania w obec je g o sług. W zorce osobow e są je d n a k w ich w y padku bardziej u ro zm a ico n e , poniew aż bierze się pod uw agę zaw ód, ja k i w ykonyw ali w ż y c iu . O b o k szlachty ziem iańskiej \ m am y w ięc przykładnych k sięży1 , w zoro w y ch u rzę d nik ó w pracujących z pośw ięceniem dla d obra w spóło b y w ateli11, sędziów znanych z
bez-*12 • • •
stro n n o śc i i uczo n y ch , k tórych życie i prace dostarczały dow odów , że szczera pobo żn o ść 13
d o b rze się godzi z d o sk o n a len iem um y słu i nau k o w y m i odkryciam i . W śród zalet n ie b o szczyka przyw iązanie do religii katolickiej z reguły w y m ien ian e je s t na p ierw szym m iejscu. Tak na przykład w m ow ie w ygłoszonej 20 lutego 1810 r. w czasie obrząd k u p ogrzebow ego księcia Jó zefa C zartoryskiego biskup Ja n Paw eł W oronicz chw alił go p rzede w szystkim za „niezachw ianą żadnym i now ościam i staropolską p raw o w iern o ść”, podkreślając dalej je g o przyw iązanie d o w artości n a ro d o w y c h 14. Z poselstw a zagranicznego C z artoryski „wrócił w reszcie do O jcz y zn y nie cu d z o ziem c em , nie rozgorzałym obcych obyczajów m iło śn ik ie m , nie w yśm iew aczem sw ego gniazda i rodu. O ce n ił to, co tam d o b ry m i p rzy d a tn y m dla swojej
8 O b o k cytow an ego w yżej kazania na pogrzebie hrabiny Pociejowej na uwagę zasługują m .in.: J. M ęciński,
Kazanie podczas pogrzebowego obrządku Z o fii z Romiszowskich hrabiny M oszyńskiej w kościele krakowskim sit’. A n n y 6 października 1812 [b. m. r. dr.]; M . Łącki, Kazanie na pogrzebie... Katarzyny z hrabiów D zialyńskich hrabiny Małachowskiej wojewodziny mazowieckiej, miane w Borkowicach dnia 1 2 grudnia 1814 roku, R adom [b. r. ]. W tym
ostatnim kazaniu m ow a jest o patriotyzm ie nieboszczki, będącej bratową Stanisława M ałachow skiego. Ród M ałachow skich, przypom inał kaznodzieja, w sław ił się swą m iłością O jczyzny, Katarzyna była m u „w m iłości O jczyzn y pod ob na”.
9 Ks. D o m in ik Łapiński, karmelita, w K azaniu w dzień pogrzebu Antoniego Skarbka Ważyńskiego podkomorzego
oszmiańskiego, 3 0 czerwca 1813, W iln o [b. r. ], nakreślił m o d e lo w y portret w zo ro w e g o ziem ianina, który
w testam encie znaczną część majątku przeznaczył na m odlitw y i jałm użny, a sw ym zacnym życiem d ow iód ł, że w każdym stanie m ożn a być cn otliw ym w b rew ro zp o w szech n io n em u m niem an iu , że lu d zio m m ajętnym trudno je st prow adzić życie praw dziw ie chrześcijańskie.
10 F. N . G olański (K azanie... p rzy uroczystym przeniesieniu zw ło k D awida Pilchowskiego biskupa..., W iln o 1805) kładzie akcent na m iłosiern e uczynki'biskupa w o b ec ubogich, chorych i w ięźn iów . Karol A rendt (Kazanie
podczas żałobnego nabożeństwa za ks. Marcina Krajewskiego proboszcza zambrowskiego, Warszawa 1809) podkreśla
w spółd ziałan ie proboszcza z w ładzam i administracyjnym i i wpajanie parafianom posłu szeń stw a w o b ec rządu, alb ow iem „religia i tron są na św iecie najm ocniejsze tw ierdze i tarcze naprzeciw ko nierządom i zuchw alstw u c zło w iek a ”.
" Z ob . Zbiór mów żałobnych na pogrzebie wielmożnego Seweryna B ończy Skarżyńskiego, radcy prefektury departamentu
łomżyńskiego mianych w Ł o m ży 1814 r., Łom ża 1814.
12 Z ob. J. W Łańcucki, K azanie w czasie pogrzebu M ikołaja Urbańskiego, [b. m . ] 1805; zm arły był sędzią Trybunału A pelacyjnego Galicji Z achodniej.
13 Z ob . A. Tom aszew ski, Kazanie za duszę sp. ... ks. Marcina Odłanickiego Poczobuta, W iln o 1810. Jezuita M arcin P o czo b u tt-O d la n ick i był, jak w ia d o m o , profesorem astronom ii U n iw ersy tetu w W ilnie, dokonał serii obser wacji planety M erkurego. Kaznodzieja A ugustyn Tom aszew ski był na tym że U n iw ersy tec ie profesorem teologii i historii Kościoła.
14 M o ty w y patriotyczne odgryw ały stosu n k ow o niew ielką rolę w ó w czesn ych kazaniach. Bliżej na ten temat: M . H am anow a, Tres'ci społeczne w kazaniach z okresu Księstwa Warszawskiego, [w:] Historia, idee, polityka. Księga
O b ra z śm ierci w kazaniach z czasó w K sięstw a W arsz aw sk ieg o 173
O jczy zn y znalazł, a pogardził tym , co się z d ostojną pow agą Polaka zgodzić nie m o g ło ”. D o w o d e m je g o p atrio ty zm u było dla kaznodziei polecenie w testam encie d w ó m n ie za m ęż n y m jeszcze có rk o m , by p oślubiły P olaków 15.
O so b n ą kategorię stanow ią kazania w ygłaszane z okazji śm ierci ludzi najbardziej zasłu żonych dla O jczyzny, ja k na przykład Tadeusz C zacki, lub zaliczanych d o g rona b o h ateró w n arodow ych, ja k książę J ó z e f P o n iato w sk i10. A kcent p o ło ż o n y był w ów czas na m otyw y p atriotyczne, na pośw ięcenie dla Ojczyzny, które to tem aty p o ru sza n o w in n y ch kazaniach na ogół rzadko i dyskretnie.
Pedagogika kazań p ogrzebow ych nie ogranicza się je d n a k do w pajania w ie rn y m zasad p rzykładnego życia, lecz zm ierza do nauczenia ich rów n ież sztuki dobrej śm ierci, artis bene
moriendi. O p o w iad a się zatem o o statnich chw ilach, jakie zm arli przeżyli p o b o żn ie i w zorow o.
D o b re uczynki tu na ziem i i ostatnie nam aszczenie zapew niają im zbaw ienie i życie w
iecz-17 ' • ✓ • • • •
ne . Ś m ierć nagła i n iespodziew ana bardziej je s t gorzka, gdyż nie pozw ala przygotow ać d uszy na przyjęcie w ieczności, i tylko ci, k tórzy m ają czyste su m ien ie, nie obaw iają się gw ałtow nego rozstania z życiem .
Pew ność śm ierci budzi nasz niepokój, który je s t ty m większy, że nie wiem y, kiedy i w ja k ic h okolicznościach przyjdzie ona nas zabrać, a dołącza się tu jeszcze obaw a zasłużonej kary. W olim y w ięc zapom nieć o śm ierci, nie m yśleć i nie m ów ić o niej. Z w ażyw szy je d n ak , że b o im y się nie tyle samej śm ierci, co tego, co czeka nas w życiu pozagrobow ym , m yśl o śm ierci skłania nas do cnotliw ego życia. Pijar Patrycy P rzeczytański w kazaniu w ygłoszo n y m w D n iu Z ad u sz n y m naw oływ ał w iernych: „M yślm y zatem o śm ierci, bo ta m yśl je s t
18
n am w ielce p o ży tec zn a” . A by m óc spokojnie um rzeć, trzeba p rzede w szystkim przestać być n a d m iern ie przyw iązanym do świata doczesnego. K aznodzieje kierow ali swe p o u cz en ia w tej spraw ie szczególnie do kobiet, ukazując im niebezpieczeństw a św iatow ego życia, k tóre nie pozw ala przygotow ać się d obrze do życia w iecznego, i zachęcając je , by przedkładały religię nad m o d ę i p o b o żn o ść nad próżność.
Śm ierć, któ rą człow iek p rzyjm uje bez o p o ru i bez lęku, zgadzając się z w olą Boską, je s t piękna i słodka. G d yby ludzie w k ró tk im sw ym życiu um ieli przygotow ać się do śm ierci, nie 19 traktow aliby je j ja k o kary, lecz ja k o spełnienie słodkich w y roków niebios i godzinę nagrody . Ś m ierć człow ieka cnotliw ego, n aw et najstraszliw sza, nie je s t nieszczęściem , lecz początkiem w iecznej szczęśliwości. W iara przynosi u m ierającem u p ociechę, której ro z u m nie je s t dać m u w stanie. Słabość ciała w zm aga siłę m o raln ą w ierzącego. M iłosierdzie B oskie tow arzyszy
15 J. R W oronicz, M owa w czasie obrządku pogrzebowego... księciaJózefa Czartoryskiego...[20 lutego 1810], [w:] tenże,
Pisma wybrane, opr. M . N esteruk , Z. R ejman, Warszawa 1993, s. 452 i n.
16 Tenże, K azanie na pogrzebie sprowadzonych do Warszawy zw ło k śp.... Józefa Poniatoivskiego...[ 10 września 1814], op. cit., s. 481 i n.
17 Z ob. B. Rok, Czloiuiek wobec śmierci w kulturze staropolskiej, W rocław 1995, s. 110.
18 R Przeczytański, K azania przygodne i pogrzebowe... na różnych miejscach miane, t. 5, Warszawa 1822, s. 156. 19 Z ob. M owa proboszcza Sułkońskiego na pogrzebie Seweryna Skarżyńskiego w Ł o m ży 2 sierpnia 1814, [w:] Zbiór
174 M o n ik a H a m a n o w a
g rzesznikow i n aw et na je g o łożu śm ierci. N aw ró ce n ie się heretyka lub niedow iarka, szczera sk ru ch a grzesznika w ostatn ich d n ia ch życia zapew niają im śm ierć p o b o żn ą i zbaw ienną.
Z auw ażyć trzeba, że ta pedagogika śm ierci odw o łu je się w w iększym sto p n iu do łagodnej persw azji niż d o straszenia. K aznodzieje więcej m ó w ią o B oskim m iło sie rd z iu niż o B ogu ja k o su ro w y m sędzi. Z achęcają w iern y c h do cnotliw ego życia raczej o b ietnicam i w iecznej
szczęśliw ości niż groźbam i w iecznego potępienia.
O d tej reguły byw ały je d n a k w yjątki. Ksiądz K awalewski głosił rychłe nadejście dnia Sądu O stateczn eg o , o czym w n o sił „z w ielości fałszyw ych i chytrych p ro ro k ó w (...), co są o dstępcy od w iary i K ościoła”, dalej „z rozruchów , w ojen, głodu, p o w ietrz a”, a także spustoszenia m iejsc św iętych, którego dośw iadczam y. Spraw iedliw ość B oska — głosił ks. K aw alew ski — skaże w szystkich grzeszników , a nied o w iark ó w w szczególności, na w ieczne m ęki piekielne. D la p o tę p io n y ch nie będzie żadnego m iłosierdzia i żadnej pociechy, cierpienia ich będą gorsze od w szystkiego, co ludzkie o k ru cie ń stw o m oże w ym yślić tu na ziem i, i trw ać będą bez końca. K ościół nie m o d li się za p o tęp io n y ch i n ik t nie m oże pytać, „czyż p o d o b n a, aby Bóg n iesk o ń czen ie do b ry tak się m iał srożyć całą w iecznością za krótko trw ające w y stępki?”,
20
poniew aż przem ijające cn o ty B óg nagradza n ieb em także na w ieczność . N ie m a dobrej śm ierci bez zacnego życia — podkreśla w ielo k ro tn ie te n kaznodzieja, który w je d n y m ze sw ych kazań w ykrzykuje: „ N ie c h u m iera libertyn, deista, m ason, żadnej w iary i religii w sobie nie m ający — niew ielka szkoda, bo o n naw et niew art, że żyje. N ie c h u m ie ra bezw sty d n y m łodzik, na sprośne lubieżności w ylany — niew ielka szkoda, b o o n sam szuka przyśpieszenia śm ierci przez zbytek rozpusty, niech u m iera p ró żn ia k (...), n ie ch u m ie ra niew stydliw a lubieżn a niew iasta, [którajeśli] ustępuje ze świata, ustają zgorszenia zaraźliw sze
21
nad sam o p o w ie trz e ” . N a żal zasługują tylko ludzie p o b o żn i i cnotliw i. S zczęściem dla w iern y c h były to poglądy raczej w yjątkow e, na ogół księża głoszący kazania w ykazyw ali więcej m iło sierd zia dla grzeszników .
M iło sierd z ie to przejaw iało się m iędzy in n y m i w częstych naw oływ aniach do m o d litw y za dusze przebyw ające w czyśćcu. Z m a rli m ają praw o do uroczystego p o grzebu, lecz to za m ało. C h rze śc ijan ie p o w in n i w sp o m n ie ć ich p rzynajm niej raz do ro k u i m o d litw ą w sp o m a gać ich dusze, cierpiące być m oże jeszcze w czyśćcu. M o d litw a taka to chrześcijański o b o w iązek, w ypływ ający z poczucia spraw iedliw ości i ludzkości, nie je s t ona nigdy darem na, n aw et je śli dusza, za którą je s t odm aw iana, dostąpiła ju ż zbaw ienia, a n aw et je śli została skazana na w ieczn e potępienie. M iłość bliźniego nie ogranicza się bo w iem d o św iata doczes nego, nasi zm arli bracia oczekują od nas pom ocy, w zyw ają nas, abyśm y w stawiali się za n im i do Boga. N asz e m o d litw y m ogą przyspieszyć ich zbaw ienie. D z ie ń Z aduszny, p o św ięcony w sp o m n ie n iu zm arłych i m o d litw ie za nich, m iał rów n ież swój aspekt pedagogiczny. W
ka-20 K. K awalewski, K azanie na niedzielę I IA d w e n tu , [w:] tenże, Rok I k a z a ń niedzielnych..., Przem yśl 1814. 21 Tenże, Kazanie p rz y pogrzebie N N : o życiu dobrym, cnotliwym, bogobojnym, które jest prostą drogą do s'mierci dobrej,
a s'mierćdobra jest bitym gościńcem dożycia przyszłego szczęśliwego, [w:] tenże, Rok I II kazań różnych..., t. 4, P rzem yśl
O b ra z śm ierci w k azan iach z czasów K sięstw a W arsz aw sk ieg o 175
zanłach, w ygłaszanych tego dnia, księża przypom inali w iern y m o obow iązku d ochow ania w życiu zasad w iary chrześcijańskiej, aby zasłużyć sobie na niebo.
R ozw ażając sposób ujm o w an ia p ro b le m u śm ierci w kazaniach z interesującej nas doby, nie sposób n ie w sp o m n ie ć o zagadnieniu śm ierci bohaterskiej. D o b a K sięstwa W arszaw skiego to w szak czas n ie u sta n n y ch w ojen , kiedy m łodzi m ężczyźni w szystkich stanów i w szystkich klas społecznych um ierają na polach b itew lub w sk u te k ran i tru d ó w w o jen n y c h . N ależałoby się w ięc spodziew ać, że śm ierć bohaterska zajm ow ać będzie p ierw szoplanow e m iejsce w w ygłaszanych w ów czas kazaniach. W rzeczyw istości — nic p o d o b n eg o , p ro b le m te n spraw iał klerow i najw idoczniej o g ro m n e trudności. N a w e t w kazaniach patriotycznych, ja k na przykład w kazaniu księdza K azim ierza H oszkiew icza, w ygłoszonym w P ozn an iu 16 li stopada 1806, w k tó ry m w zyw ał on do chw ycenia za b ro ń , by u b o k u N a p o le o n a walczyć
2P
o w yzw olenie Polski, nie m ów i się o od d an iu życia za O jczyznę
Z p o d o b n y m p ro b le m e m m usiał borykać się ben ed y k ty n ks. Paw eł S zulczew ski, w ygła szając w 1808 r. w K ościanie kazanie na n abożeństw ie żałobnym „za poległych w spraw ie
23
O jczyzny braci naszych P olaków ” . Po czternastu latach niew oli — m ó w ił on do w iern y ch — w ybiła godzina p o m sty Boga nad ciem iężycielam i i m iłosierdzia dla uciem iężo n y ch . Ręka Boga sprow adziła N ap o le o n a, nadzieja zaś zm obilizow ała Polaków do walki po d hasłem „ U m rz y jm y lub b ąd źm y P olakam i”. P raw o n atu ry każe kochać O jczy zn ę po n ad w szystko. C z ło w ie k boi się ran, kalectwa i śm ierci, ale „dla m iłości O jczyzny życie naw et na ofiarę łożyć praw o n atu ry p ozw ala”. P raw o to każe jej ofiarow ać m ajątek, życie w łasne i sw ego potom stw a. K aznodzieja cytow ał te sta m en t h etm an a Jana Z am oyskiego: „Jeżeli w ja k o w y m n ie b ez p ie czeństw ie R zplita p o trzebow ać będzie pom ocy, niechaj opiek u n o w ie m ego syna w yliczą dla niej sto tysięcy (...) gdyż m iłość O jczyzny nie kończy się ze śm iercią”, w n e t je d n a k pow racał na bezpieczniejsze i w y p ró b o w an e ścieżki przypom inając, że d o b ry m obyw atelem m o że być tylko do b ry chrześcijanin. To religia bow iem je s t „źródłem szczęścia lu d ó w i pom yślności n a ro d ó w ”. P ytanie, czy złożenie sw ego życia w ofierze O jczyźnie je s t ró w n ież zasługą przed B ogiem , pozostaw ało bez odpow iedzi.
S tw ierdzić je d n a k trzeba, że p ro b lem śm ierci bohaterskiej spraw iał o g ro m n e tru d n o ści nie tylko p olskim k aznodziejom , nie najlepiej radziła sobie z n im naw et zn a k o m ita skądinąd
24 "
francuska p ropaganda n apoleońska . Ś m ierć na polu bitwy, b ru taln a i gw ałtow na, nie dawała się w tłoczyć w ram y o d w iecznego i znajom ego rytuału, który p rzynosił p oczucie b ez p ie cz eń stw a u m ie rają ce m u , je g o bliskim i rzeszy w iernych.
22 Z ob. K. H o sz k iew ic z, M owa patriotyczna miana do licznie zgromadzonych ohyimteli w Poznaniu w kościele X X
D om inikanów 16 listopada 1806 przez... plebana grodzieckiego, kanonika inflanckiego, członka N a jw yższej Rady Narodowej w r. 1794, Kalisz 1806.
23 Z ob . P S zu lczew sk i, D w a kazania żałobne, R aw icz 1809.