Sukertowa-Biedrawina, Emilia
Przyczynki do ostatnich lat życia
Gustawa Gizewiusza
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 555-567
M A T E R I A Ł Y
EM ILIA SUKERTO W A-BIEDRAW INA
PRZYCZYNKI DO OSTATNICH LAT ŻYCIA
GUSTAWA GIZEWIUSZA
P ostać niepospolitego bo-jownika o polskość Mazurów, G ustaw a Gizewiusza, nie przestała interesować naukowców polskich. Po przyłączeniu W armii i M azur do P olski ukazały się liczne prace o jego działalności; nadal prowadzone są badania nad jego życiem.
Obecnie załączam y dwa interesujące listy Gizewiusza, skierowane do wybitnego naukow ca czeskiego P u rk y n ieg o 1 z 1847 r.; list wdowy po nie odżałowanym „polskim kaznodziei z Ostródy” oraz urzędowe zawiadomienie opieki nad osierociałym i dziećmi. L isty te zdobyłam przed kilkunastu laty podczas poszukiw ań m ateriałów do życiorysu Gizewiusza w Bibliotece Uniw er syteckiej w e Wrocławiu. Noszą one sygnatury Muzeum Narodowego w Pradze C zeskiej *.
Na zakończenie zamieszczono fotokopię oraz rozpaczliwy list przyjaciela Gizewiusza, prof. A driana Krzyżanow skiego z W arszawy z datą 13 lutego 1849, z którego można wnioskować, że żona Gizewiusza nie zaw iadom iła w arszaw skich przyjaciół o śm ierci męża 2.
Z listów zdobytych we W rocławiu wynika, ja k bardzo bliska była Gize- wiuszowi Polska, ja k szerokie były jego zainteresow ania wszystkim , co z Polską związane i ja k go pochłonęły je j zagadnienia społeczne i naukowe.
Dziś wiemy, ile trudu, serca i czasu poświęcił ratow aniu od zagłady setek pieśni ludowych znad Górnej Drwęcy. O pieśniach zebranych przez Gizewiusza pisał K. H ł a w i c z k a 3 d inni, a w obecnym numerze W. O g r o d z i ń s k i .
Nie tylko polski folklor interesow ał Gizew iusza: pociągały go sw ą tajem n i czością grodziska przedhistoryczne w okolicach Ostródy, w Ornowie i L esiaku 1 Ja n Ew angelista Purkynie, jeden z najznakom itszych fizjologów , urodzony 17 gi'udnia 1787 r. w Libochowicach w Czechach, studiow ał w P radze filozofię, nauki matematyczne, a w końcu medycynę. Powołany na profesora fizjologii i patologii w Uniwersyteoie W rocławskim, założył Instytut Patologiczny. Oprócz odkryć naukowych Purkynie w ykształcił cały zastęp znakomitych uczonych, co nie przeszkodziło m u pracow ać na polu ojczystej literatury. Tłumaczył Schillera, Torquatta T assa; po polsku napisał B adan ia w przedmowie fizjologii
mowy ludzkiej (K w artalnik Naukowy K rakow ski, 1833,1835, 1839 i inn. Dokonał
przekładu Czelakowskiego, Odgłosy pieśni, W rocław 1842 (Encykl. Powszech. Orgelbranda, 1865).
* Za udostępnienie wymienionych listów składam drowi Witowi Opatrnému serdeczne podziękowanie.
2 L ist pochodzi z Biblioteki Polskiej Akadem ii N auk w Krakow ie. U dostęp nił mi go m gr W ładysław Ogrodziński, za co składam serdeczne podziękowanie. 3 K. H ł a w i c z k a , U w agi wstępne do m uzyki „ M azurów P ruskich” O skara
K olberga, Kom. Maz.-W arm. 1962, nr 2/78, ss. 357—397.
Ostródzkim, K ajkow ie i Grabinie. Sam czynił próby badania powierzchownego, stosunkowo dobrze zachowanego, grodziszcza w Ornowie. Może przypadkowo znalazł u parafian swoich bezwartościowe dla nich drobiazgi, może kupował je, zachęcając tym sposobem chłopów-biedaków do szanow ania przypadkiem wydobytych zabytków 4. Znaleziska te zawiózł, podobnie, ja k pieśni ludowe, do W arszawy i wręczył je W ładysławowi W ójcickiem u5, uzupełniając je później dalszym i przesyłkam i. N ależy pam iętać, że w owe czasy w Królew cu wychodziło pismo naukowe „Preussische Provinzialblätter” . Gizewiusz drukował na jego łamach, tłumaczone na język niemiecki, prace W acława A leksandra M aciejow sk ie g o 6 o starych kronikach polskich, przem ilczał jednak o skarbie, który według zarządzeń królewskich winien był znaleźć się w zbiorach królewieckich. Osiem lat po śm ierci Gizewiusza (1856 r.) z inicjatyw y artysty m alarza Józefa Sim m lera urządzono w W arszawie w Pałacu Potockich pierw szą wystaw ę starożytności polskich. Znalazło się tam dziewięć cennych eksponatów, ofiaro wanych przez Gizewiusza, opisanych w katalogu Bolesław a Podczaszyńskiego. Sk arb halsztacki spod Ostródy umieszczono w zbiorach Państw ow ego Muzeum Archeologicznego w W arszawie — zrabow ali go hitlerowcy po zajęciu W ar szaw y 7. J. A n t o n i e w i c z podkreśla, że przedmioty dostarczone przez Gize w iusza do W arszawy są bodaj najstarszym i św iadectw am i świadomie zbiera nych zabytków znad górnej Drwęcy w okolicach Ostródy. Idee społeczne i polityczne tego polskiego zbieracza w yprzedzają współczesnych.
Z drugiego listu do Purkyniego wynika, że polski kaznodzieja z Ostródy był również zapalonym bibliofilem i zbieraczem numizmatów.
Wobec tego, że nie przetrw ała żadna podobizna Gizewiusza 8, trudno sobie wyobrazić tego niepospolitego człowieka. Według twierdzenia M arcina G iersza nie był on dużego w zro stu 9, zdaniem ciotki pastorow ej, doktorowej Gosso- w o w e j10, która poznała go, kiedy był 21 -letnim studentem, a która utrzymy w ała z nim serdeczny kontakt, był on w ątłego zdrowia (chociaż według recesu w izytacyjnego, znalezionego przeze mnie na plebanii ostródzkiej, „kaznodzieja jak i proboszcz byli zdrowi i pracow ali dzielnie”). P raca ponad siły, częste objazdy parafii po fatalnych piaszczystych drogach nie wpływały korzystnie
4 J. A n t o n i e w i c z , Gustaw Gizewiusz-Giżycki, polski zbieracz staro
żytności z okolic Ostródy, Spraw ozd. Pol. Muz. Archeol. 1953, z. 1—2, ss. 23—27.
5 W ładysław K azim ierz Wójcicki, ur. 1807 r. w W arszawie, Interesow ał się tzw. „Starym i P ru sam i” . N ależał do pierwszych założycieli „Biblioteki W ar szaw skiej” , bez przerwy był je j redaktorem . Zbierał pieśni ludowe między innymi i m azurskie. Podróżował wiele, w ydał w 1845 r. dzieło zbiorowe Album
W arszawski (2 tomy), a w 1848 r. w ydał dwa tomy Album u Literackiego.
6 Wacław A leksander M aciejow ski, ur. 1793, zm arł 1883 r. w W arszawie. H istoryk kultury praw a rzym skiego na Uniwersytecie W arszawskim, później sędzia. Zwolennik panslaw izm u i ugody z caratem . Ogłosił pracę pt. H istoria
praw odaw stw a słow iańskiego (4 tomy, 2832—1835); P olska i Ruś aż do pierw szej połowy X V II w. pod wzglądem obyczajów i zwyczajów (1842, 4 tomy), Pierwotne dzieje Polski i Litw y (1846) wreszcie Piśmiennictwo od czasów n a j dawniejszych.
7 A n t o n i e w i c z , op. cit., s. 29.
8 W okresie przed odsłonięciem nagrobka Gizewiusza nie żałowano starań, aby zdobyć podobiznę jego; w przededniu uroczystości zawiadomiono Instytut M azurski, że w Piszu odnaleziono portret olejny „pastora G izew iusza”, który w isiał w tam tejszym kościele. O kazało się jednak, że jest to podobizna stry ja jego Tym oteusza, superintendenta piskiego, potem ełckiego. P ortret zabezpie czył ówczesny starosta piski. Obecnie znajdu je się w Muzeum M azurskim w Szczytnie.
9 W. C h o j n a c k i , Spraw y M azur i Warmii w korespondencji Wojciecha
Kętrzyńskiego, Wrocław 1952, ss. 200
na jego organizm. Żył w stałym naprężeniu duchowym, stale zaabsorbowany ratow aniem ubogiej ludności polskiej, która go uw ielbiała. Posiadał jednak zaciętych wrogów w śród nacjonalistów niemieckich, którzy go nienawidzili. Zwalczali go też niektórzy M azurzy, jak np. M arcin Giersz.
Gossowowa pisze do Sem brzyckiego: „B y ł to najszlachetn iejszy charakter tak pod względem ducha, ja k i serca, który dążył do w szystkiego, co n a j wznioślejsze, do w szystkich ludzi bez różnicy podchodził z m iłością, wyrozu m iałością i dobrocią. Ubogim był podporą, cierpiącym pocieszycielem. Kochał Polskę, wielbił mowę i piśmiennictwo polskie. Ja k na rom antyka przystało, „m ierzył siły na zam iary” . Należy w ziąć pod uwagę, że Gizewiusz pochodził z rodziny, w której wielu najbliższych członków zmarło nagle: ojciec jego Marcin, stryj Tymoteusz, superintendent piski, potem ełcki oraz dziadek Tym oteusz Gizewiusz. Stry j Tym oteusz w listach do sw ego przełożonego Ludw ika Ernesta Borow skiego 11 w Królew cu wymienił kilku krewnych pasto rów z rodu Gizewiuszów, którzy również zm arli nagłą śm iercią.
Na dnie duszy G ustaw a czaił się jak iś sm utek, jakb y przeczucie w czesnej śmierci. Cechowała go ja k a ś beznadziejność. To on, baw iąc w W arszawie 1844 r. nakreślił w pam iętniku profesora A leksandra T y szy ń sk iego12, autora pierw szej powieści psychologicznej w Polsce, następu jące słow a:
„Proszę w as tedy, abyście chodzili tak, ja k przystoi n a powołanie, którem jesteście powołani — ze w szelką pokorą i cichością i z nieskw apliw ością, zno sząc jedni drugich w miłości, sta ra ją c się, abyście zachowali jedność ducha w zwiąsce pokoju. Jedno ciało i jeden duch, jako też jesteście powołani w jednej nadziei pow ołania waszego. Jeden Pan, jedna W iara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec w szystkich, który jest nade w szystko i po w szystkich i we w szystkich w asi (Z listu św. P aw ła do Efez. 4, 1—6).
Oby się ich (tzn. tych słów — E. S. B.) głębokim znaczeniem p rzejął każdy Polak, a byłby „dobrym P olakiem ”, a byłoby dobrze w P olsce! P isał jeden z tych P olski synów, którzy już sercem tylko i w spom nieniam i do M atki należą” 13.
Charakterystyczny jest fakt, że Gizewiusz Polskę nazyw a „M atk ą” 13a. Gizew iusz był tkliwym marzycielem, który tak często n ad otw artą m ogiłą m usiał w skazyw ać na „w ieczną ojczyznę w niebie”. Sam jed n ak odczuwał lęk n a m yśl o zgonie.
Oto w Śpiew niku szkolnym i domowym wydanym w 1846 r. w dwóch edycjach 14 dla dziatwy zam ieścił takie w łasne strofki:
11 R. R e i c k e, B riefe von Tim otheus G isevius an Ludw ig E m st Borowski, A ltpreussische M onatsschrift, 1900—1902.
12 P iotr Chmielowski, znany krytyk, w yraził się o nim : „gruntow nie w y ćwiczony krytyk literack i”, Pism a Krytyczne, K raków — P etersburg 1904, s. 5. Tyszyński od 1839 r., stale przebyw ał w W arszawie. B ył w ybitną postacią, trzym ał dłoń przez kilka dziesięcioleci na tętniącym pulsie życia umysłowego stolicy.
13 Z. M o c a r s k i, Nieznany ex-libris Gizewiusza, K sięga Pam iątkow a K .C . M rongowiusza, pod red ak cją Wł. Pniewskiego, podaje tekst, napisany przez Gizewiusza w album ie Tyszyńskiego, ss. 327—328.
13aE. S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , T radycje polskie G u staw a G ize
wiusza, Kom. Maz.-W.arm., 1960, n r 1/87.
14 A. W y c i s k , „Spieiumřc szkolny i domowy d la loesole j i niew innej m ło
dzieży n aszej” G ustaw a Gizew iusza (drukowany w 150 rocznicę urodzin w y
dawcy), Kom. Maz.-Warm. 1960, nr 2/68, ss. 213—235.
Cicha grobu głębina, O, a jakże straszliw a — Nieznana to kraina, Co nam brzeg zakrywa...
P tasząt śpiewu słodkiego Nie słychać w ziemi łonie,
Ni woń kw iatka lubego Ju ż zmarłych nie obwionie... Czasy staw ały się coraz cięższe. N adszedł „w ściekły” 15 rok 1848 — zwany „Wiosną Ludów ”. Ostróda i okolice przeżyły w iele gorących dni „żądano możliwości i niemożliwości” . W alka stronnictw potęgow ała się. W wielu m iej scowościach „Starych P ru s” (jak zwykł pisać Gizewiusz) doszło do zaburzeń. Domagano się, aby nie głosować n a kandydatów Żydów i ich zw olenników 1C. Nawoływano do ożywienia martwego dobra, upłynnienia złota i srebra (odebra nia kościelnych świętości) itd.17. J a k podaje J. M ü l l e r , w kwietniu 1848 r. po wybuchu rew olucji w Berlinie, ulokowano w Ostródzie kompanię Landw ery (250 żołnierzy) oraz szwadron kirasjerów . Dali się oni ludności mocno we znaki. Krew polała się w Ostródzie, Olsztynku, Olsztynie oraz innych m iejscowościach Mazur i Warmii. Na dobitek zaczęły się szerzyć epidemie, przede wszystkim cholera.
Gustaw Gizewiusz znalazł się w ciężkiej sytuacji. P rzy jął kandydaturę na posła do Zgrom adzenia Narodowego w Berlinie w nadziei, że będzie mógł tam zabierać głos w obronie swoich rodaków — Mazurów. Tym czasem przeciwnicy nie mogli darować mu akcji polskiej, u jaw niającej publicznie gnębienie P ola ków przez w ładze pruskie; opublikow ania przez „Slawische Jahrbü cher” 18:
Die polnische Sprachfrage in Preussen, m ateriałów źródłowych skomentowa
nych przez Gizewiusza, kom prom itujących władze p r u sk ie 19.
P raca ponad siły przedwcześnie wyczerpała Gizewiusza. 28 kw ietnia 1848 r.20, ja k podaje Kazim ierz S z u l c , m iały się odbyć w Ostródzie praw ybory na deputowanego, do Berlina. Dwa dni wcześniej, odpraw iając nabożeństwo w Ornowie, Gizewiusz zemdlał. Mimo próśb rodziny poszedł na zgromadzenie wyborcze. Przekonaw szy się o intrygach, jak ie przeciw ko niemu prowadzono, przemówił z uniesieniem, dostał ataku, po którym stracił przytomność. Wi docznie serce osłabione już nie wytrzym ało ciągłych napadów wrogów... Według słów Szulca odzyskał przytomność n a wiadomość, że został w ybrany posłem, co w ydaje się całkowicie nieprawdopodobne.
Ja k św iadczy nek rolog21, zamieszczony w czasopiśm ie królewieckim, Gize wiusz zgasł w Ostródzie 7 m aja o g. 11.30 wieczorem z powodu tyfusu (czy istotnie?).
15 J. M ü l l e r , Osterode in Ostpreussen, Osterode 1905, ss. 148 і nast. 16 Königliche Preussische S ta a ts = K riegs — und Friedenszeitung, Königs berg 1848. nr 104, dn. 4 m aja.
17 Ibidem, dn. 8 m aja, nr 107.
18 „Slaw sche Jahrbü cher” w ydaw ał Łużyczanin Ja n Pdotr Jord an w Lipsku. 19 P olska kw estia językow a w Prusach. Die polnische Sprach frage in P reu s
sen. Wybór m ateriałów zebranych przez G ustaw a Gizewiusza. R eedycja —
przygotował i przedmową oraz skorowidzem opatrzył W. C h o j n a c k i . Poznań 1961, Instytut Zachodni.
20 K . S z u l c , Życie Gizewiusza, B iblioteka Warm., 1854, t. I.
21 N ekrolog (w języku niemieckim) „König], Preuss. = S ta a ts = K riegs = und Friedens Zeitung” z dn. 14 m aja 1848 r.
„ O g ł o s z e n i e (opóźnione). W niedzielę dn. 7 bieżącego m iesiąca o g. 11.30 wieczorem zmarł na tyfus (Nervenfieber) mój ukochany mąż, nasz drogi ojciec, proboszcz Gustaw G isevius w 38 roku życia. Ogłoszenie to zam iast specjalnych zawiadomień podaje do wiadomości krewnych i przyjaciół w głębokim stra
W księgach kościelnych nie m a aktu zgonu. Jedynie w recesie w izytacyjnym z 1849 r. zaznaczono, że „K aznodzieja zmarł 7 m aja 1848 r.” 21a. Nie ma również aktów chrztu pięciorga dzieci. J a k gdyby zamierzano zatrzeć wszelkie ślady istnienia rodziny Gustaw a Gizewiusza i jego samego.
N a rodzinę Gizewiuszów padł jak iś popłoch. N igdzie ani słow a o matce Gizewiuszowej, która z nimi m ieszkała, naw et nie wymieniono je j w nekrologu. Młoda wdowa żyła w odrętwieniu. — Z chwilą zgonu G ustaw a nie tylko m atka opuściła z lękiem i bólem Ostródę, ale i żona Anna zdecydowała ratow ać dzieci, uchodząc „na koniec św iata”. Pochowano Gustaw a na jednoosobowej kwaterze, to znaczyło, że nikt nie m yślał o grobie rodzinnym, nikt nie zam ierzał zostać w Ostródzie, pielęgnować mogiły ukochanego męża i ojca.
Anna Gizewiuszowa spieniężyła meble, nawet tak cenną i drogą jej sercu bibliotekę i polskie numizmaty. W królewieckim piśm ie zamieszczono ogło szenie, dom agające się zwrotu w szystkich wypożyczonych przez kaznodzieję k sią ż e k 22.
Polski kaznodzieja w Ostródzie odszedł w zaśw iaty, nie pozostaw iając żadnego dziedzica dla sw ojej „lutni polsk iej” , dla w alki o polskość. Młoda, gorącym sercem oddana m u tow arzyszka, która w spom agała go w pracy, nie odmówiła mu znacznej części swego posagu w celu ratow ania od głodowej śm ierci najuboższych polskich Mazurów, po zgonie m ęża przeniosła się do E lbląga, a potem do odległej A lzacji, skąd już nie powróciła. Spełniła swój obowiązek, wychowała cztery córki i s y n a 23, niestety nie tak, jak b y tego pragnął ich ojciec. W szystkie dzieci zniemczyły się. Dopiero niedawno imiona i nazw iska, daty ich urodzenia i śm ierci opublikowano w „A ltpreussische Geschlechterkunde”, 1963, Famiilienarchiv, nr 4.
Rodowód Gizewiuszów — von Giżyckich opracow ali: dr med. Johann G i s e v i u s i jego kuzyn H ugo G i z e v i u s oraz G ustaw G i z e v i u s, super intendent z Eisleben. Uwzględniona została gałąź Giżyckich-Gozdawów przez H ansa v. G i ż y c k i e g o , Oberleutnanta z Brunśw iku oraz Friedw alda M o l i e r a z W iesbadenu.
pieniu wdowa z pięciorgiem nieletnich dzieci. Ostróda, P rusy Wschodnie, w m aju 1848 r.” . (M atki Gizewiusza nie wymieniono).
213 E. S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , G izewiusz w św ietle archiwum
parafialnego w Ostródzie, Kom. Działu Inf. N aukow ej, 1947, nr 9/15, ss. 14—15.
22 Königl. Preuss. Staats... Zeitung, 1848, s. 989. „A lle diejenigen, welche noch
Bücher au s der Bibliothek des in Osterode verstorbenen P farre rs G isevius in H änden haben, werden um deren schleunige Rücksendung gebeten**.
„W szystcy, którzy iescie x iąg z bibliotéky P ana K siędza Gizew iusza u sobie m ają, będą prosieni, ja k n ajprędzej ie odesłać” (Pisownia zachowana bez zmian).
23 G ustaw H erman M arcin Gizewiusz według tablicy genealogicznej pozo staw ił cztery córki i jednego syna:
1) M aria H enrietta, ur. 29 czerw ca 1836 r. Wyszła za mąż za Altm anna w Strasb u rgu , zmarła 2 kw ietnia 1910 г., pozostaw iła troje potomków.
2) K lara A m alia, ur. 29 stycznia 1838 r. Poślubiła nauczyciela Schm idta w Steinw ege koło Mischko. Pozostaw iła dw oje potomków.
3) Anna Ju lia, urodzona 17 sierpnia 1840 r. P oślubiła Strasb u rg a (?), zm arła 14 kwietnia 1895 r. bezdzietnie.
4) Wanda. Wilhelmina, ur. 31 m a ja 1844 r. poślubiła Behrenda w Detmold, zm arła bezdzietnie, 4 kw ietnia 1883.
Jedyny syn (bliźniak) Bogdan, ur. 31 m aja 1844 roku, został w łaścicielem zakładu litograficznego w Berlinie, pozostawił syna Bogdana G ustaw a, ur. 29 lipca 1890 r., odziedziczył on zakład litograficzny po ojcu. W 1960 r. żył jeszcze. Gizewiuszowa zm arła w Stendal 30 października 1896.
Drzewo genealogiczne zaczynał Paw eł v. Giżycki z rodu Gozdawów w 1580 r., właściciel Giżyc w Polsce, któremu ks. Albrecht P ruski przydzielił 64 włóki w powiecie oleckim i 48 w ełckim.
Gustaw Gizewiusz zdawał sobie spraw ę z pochodzenia swego rodu, używał pieczęci z herbem Gozdawą, rodowodu swego jednak nie znał.
1.
L IS T GIZEW IUSZA DO PURKYN IEGO
Wspomina sw ój pobyt u Purkyniego w 1842 r. oraz wizytą u m inistra Eichhorna w spraw ie przeciwdziałania germ anizacji Mazurów. Rok 1846 przy niósł wiele złego również dla Mazur. P rosi o wyświadczenie pewnych grzecz ności oraz pomocy kilku swoim przyjaciołom.
Oryg. w jąz. niem. A. L. Muz. Naród, w Pradze, sygn. 2D 34 a ; przekład E. Sukertow ej-Biedraw iny.
Ostróda w P rusach Wschodnich, 28 lipca 1847 r. Wielce Czcigodny Panie Profesorze
Nie jestem pewny, czy sobie Pan przypomina m oją osobę z owych czasów, kiedy to w kw ietniu 1842 r. podczas powrotu z Berlina przez Ś lą sk miałem szczęście spędzić w gościnnym domu P aństw a kilka wzruszających, a tym samym szczęśliwych godzin. Wówczas przyjechałem specjalnie do Wrocławia, aby dostąpić zaszczytu poznania tak dzielnego i w ybitnego rzecznika Sło wiańszczyzny. Przybyłem wówczas z Berlina, gdzie poczyniłem ważne kroki u Eichhorna, ażeby w pewnym stopniu przeciw działać dzikiej, wściekłej germ anizacji, rozpętanej na naszych M azurach. Po powrocie do ojczyzny m ojej wznowiono w alkę przeciwko naszym ciemięzcom. Dowody świadczące o ich niecnej akcji ogłoszono w trzech zeszytach w ydaw nictw a: Polnische Sprach-
frage in Preussen. W ydawało się, że ak cja przyjęła szczęśliwy obrót i oto,
niestety, 1846 r. spowodował ponownie tak wiele złego. W roku bieżącym przeciwnicy nasi stali się nieugięci, a reak cja zwyciężyła. O tym, ja k się u nas spraw y przedstaw iają zam ierzam umieścić niebawem artykuł na łamach „Slawische Jah rbü ch er”. N a Poznań całkiem nie m ogą liczyć Słow ianie bez bolesnego ściśnienia serca. Gdzie to się podziały czasy, kiedy różne poznańskie czasopism a podtrzym ywały wszelkie wzniosłe umysłowe ruchy, kiedy to Pan zabierał głos, ażeby dawać pouczające wskazówki. Obecnie w szystko leży w gruzach, a p rasa rządow a może z samozadowoleniem oznajm iać, że stosunek Niemców do Słow ian podniósł się (w K sięstw ie Poznańskim) z 5 do 7. Ale dlaczego nie znajdzie się nikt, kto m iałby odw agę ten fałsz danych statystycz nych zakwestionować i udowodnić z całą pewnością, że każdy Polak, który uczył się niemieckiego języka, m usi figurow ać w spisach jak o Niemiec.
Principiis obsta, gdyż to są niebezpieczne omyłki, na których z niemieckiej
strony bazuje się tendencyjnie.
Pom yśleć o G alicji i K rakow ie — aż z g ro za2*. J a nie mogę się pocieszyć, niestety, że w ostatnich latach m oje chwiejne zdrowie nie pozwoliło mi przy łączyć się do profesora M aciejowskiego, kiedy ten w 1845 r. odbył naukową podróż przez G alicję, Kraków , Ś lą sk i Poznań, wówczas oglądałbym wyżej w spomniane prowincje dawnego państw a w radośniejszym nastroju, niż to będzie możliwe w przyszłości. W W arszawie byłem ostatnio w 1844 r. Wówczas
panował bardzo ożywiony ruch naukowy. Bóg wie, czy i ile się z ostatnich burz uratowało. W najbliższym czasie odwiedzi mnie tu profesor M aciejowski. Obecnie w łaśnie tłumaczę jego Pierwotne dzieje Polski i Litw y (na język niemiecki).
Jednym z moich najbliższych w arszaw skich przyjaciół jest A drian K rzyża nowski 2S, zastępca prezesa Tow arzystw a Kopernikow skiego w W arszawie
(der Polonicität des Kopernikus) i autor antyjezuickiej książki Daw na Polska.
Tenże zam ieścił w m ajow ym numerze 1845 r. W arszawskiego Album u próbę swoich studiów nad zakonem m altańskim w P o lsc e 2G. P racę zakończył n astę pującym i w yrazam i: „Nim książka tym artykułem zapow iadająca się wyjdzie na świat, niech raczy, ktokolwiek może, wesprzeć tę zamierzoną przez nas pracę, przekazując i n ad sy łając bez zwłoki do zbioru naszych dotychczasowych m ateriałów w iadom ości jak ie posiada, czy to rękopisow e czy z książek rzadkich tyczące się dziejów zakonu m altańskiego w Polsce. Im iona osób czynnie względnych na tę prośbę naszą zapisalibyśm y w książce naszej ze czcią dobremu uczynkowi należną” . (Cytat przytcczTony przez G izew iusza w oryginale — E.S.B.).
Miałem sposobność posłać m u stary zeszyt „Schlesischer Provin zialblätter” zaw ierający zagadnienia na powyższy tem at, ja k również inne. Na to odpisał m i: „Za num er Schles. Prov. Bit., gdzie wiadomość o Tem plariuszach w Polsce, w ielce dziękuję: T a wiadomość bardzo mi się przyda. Tu spomnę z boleścią wieść, z jak ą dostanie się do Archiwum W rocławskiego A kt Dawnych jest bardzo utrudnione przez pana Stenzel, kierownika. J a zaś pragnę tam się w ybrać dla zdobycia w iadom ości o kom endatorach św. Ja n a , później nazyw a nych m altańskim i, których najw ięcej m iał Ś lą sk za P iastów i za następnych władców tej krainy. Ty, Panie, może byś mi podał radę i sposób na pokonanie tej trudności, jeżeli Bóg i pokój pozwoli mi dostać się w tym celu do W rocławia” .
N atychm iast pom yślałem o P anu jak o tym, który nie tylko chętnie gotów będzie wesprzeć uczonego kolegę slaw istę w jego pracach, ale który posiada styczności i wpływy, ażeby ew entualnie trudności dostępu do T ajnego Archi wum usunąć.
Dlatego zw racam się do P ana, aby w imieniu Krzyżanow skiego prosić bardzo gorąco o doniesienie nam łaskaw ie na co może mieć nadzieję i czego m a się spodziewać, jeżeli w wymienionej spraw ie przybędzie do Wrocławia. Czyżby Stenzel był w istocie taki niechętny i nieuczynny? A może w Archiwum są takie zarządzenia? Byłbym niezmiernie uszczęśliwiony, gdyby Szanow ny Pan P rofesor w sw ej uprzejm ości zechciał mi na ten tem at udzielić inform acji jeszcze w ciągu bieżącego m iesiąca. Bowiem wobec tego, że M aciejow ski, który w Berlinie i K rólew cu poszukuje m ateriałów do swego nowego opracow ania historii słow iańskiego praw a, a który pow racać będzie tędy (przez Ostródę), mógłbym z nim w myśl P an a wskazów ek plan podróży Krzyżanow skiego do W rocławia ustnie lepiej omówić, niż by to się dało pisemnie uskutecznić.
Ja k przedstaw ia się u Panów spraw a polskiego sem inarium ? J a k z działal nością C zelakow skiego27. Pragnąłbym o ile wiadom ości okazałyby się pomyślne 25 Adrian Krzyżanow ski, m atem atyk polski ur. 1788 r., zm arł 1852 r. Profesor Uniw ersytetu W arszawskiego rozw ijał działalność pedagogiczną. N apisał Dawna
P olska ze stanow iska je j udziału w dziejach postępowych ludzkości.
26 Zakon m altański (czyli joannici) sprowadzony został do P olski przez ks. H enryka Sandom ierskiego, który przed 1166 r. nadał im Zagość i k ilk a wsi. W 1187 r. otrzym ali kościół św. M ichała w Poznaniu, wkrótce potem w Tyńcu. B ardzie i w Strzegom iu. W 1775 pow stało w Polsce Wielkie Przeorstw o połączone w 1798 r. przez cara P aw ła I z przeorstwem rosyjskim w jedno zgromadzenie, rozwiązane w 1817 r. W ielka Encykl. Powsz. PWN, W arszawa, 1965, t. 5, s. 304.
cieszyć się wspólnie. „Slaw ische Jahrbü cher” nie podają na ten tem at nic nowego. Czyż nikt nie zam ieści wzmianek o tym?
Jordan — ja k mi o tym doniósł — przenosi się do P ragi. Właściwie jest mi bardzo przykro z tego powodu. Tymczasem jedn ak m am y nadzieję, że i ta decyzja okaże się pomyślna.
Czy nie mógłbym dzięki dobroci P ana otrzymać do w glądu oryginał referatu, który na śląskim synodzie prowincjonalnym przedstaw ił pastor F ie d le r28 na tem at dokształcania polskich kaznodziejów i nauczycieli? Zam ierzałem go prze drukować, a posiadam jedynie polskie tłum aczenie z poznańskiego Tygodnika. Czy nie napotkał pan przypadkiem ogłoszony przeze mnie drukiem w L ip sk u 29 m ały zbiór 70 szkolnych i młodzieżowych pieśni w polskim języku? Wyobrażam sobie, że ten zeszycik przy pilnym użytkowaniu wiele dobrego zdziałać może.
L ist ten — napisany już w m aju — odchodzi dopiero dziś. N iechaj Pana łaskaw a odpowiedź tym prędzej nadejdzie. Niech Bóg P ana zachowa. Z ałączając tysiąc błogosławionych życzeń ze stałą m yślą o Panu.
G. Gizevius, kaznodzieja polski
2.
L IS T GIZEW IUSZA DO PURKYN IEGO
Zaw iadam ia o zdobyciu dwóch starodruków czeskich, które pragnąłby przekazać Muzeum Narodowemu w P radze oraz kilka numizmatów.
Oryg. w jęz. niem., A. L. Muz. Naród, го Pradze, sygn. 2D 24 a ; przekład E. Sukertow ej-Biedraw iny.
Ostróda, 12 w rześnia 1847 r. Wielce czcigodny P anie Profesorze
Pozwoliłem sobie niedawno skierow ać do Pana pismo, które H. B. Günther w Lesznie m iał P anu doręczyć, co zapewne uczynił. Jeżeli dotąd nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi od Pana, którą bym z radością powitał, tłum aczę tym, że 27 Franciszek Ładysław Czelakowski, czeski poeta i autor, ur. 7 m arca 1799 r. w Strakonicach w Czechach, zm. 1852 r. Prof. literatury czeskiej w Pradze. Czelakowski był w swoim czasie najsław niejszym poetą czeskim.
28 Robert Fiedler, pastor ewangelicki z M iędzyborza, zasłużony literat śląski. P isyw ał w r. 1843—1844 do poznańskiego „Tygodnika Literackiego” : Głos
za polskim i protestantam i n a Śląsk u ; O języku dolnośląskich Polaków. Wyd.
1844 r. we W rocławiu: (Bem erkungen Über die M undarten der polnischen
N iederschlesier; Ein B eitrag zur K entnis der polnischen D ialekte; K azan ia
na wszystkie św ięta roku kościelnego i in.).
29 A. W y c i s k zaznacza, że oba w ydania Śpiew nika różnią się nie tylko
pod względem graficznym , ale i treścią. Pierw sze wydanie przygotow ane dla dzieci wiejskich, nie zaw ierało pieśni politycznych. N a żądanie w ładz Gize w iusza zmuszono do opublikowania w ydania drugiego, znacznie mniejszego, liczącego zaledwie cztery karty litograficzne z nutami. Pełny jego tytuł zano tow ał Estreicher, Pieśń narodow a Prusaków . Drugie w ydanie przeznaczył Gizewiusz dla polskich żołnierzy, odbyw ających służbę w w ojsku pruskim , by ci przy uroczystościach państwowych mieli możność śpiew ania hymnu w swoim języku ojczystym, czyli polskim, (ss. 218—222).
prof. M aciejow ski doniósł Krzyżanow skiem u wieść, którą ze sw ej strony też mnie zakomunikował: ja k się okazuje, do tutejszego Archiwum dostąp jest bardzo utrudniony i że istotnie nosi ono nazwę „T ajn ego”. W ten sposób spraw a została załatw iona, a P an Profesor odpisanie m i odłożył n a później.
W m iędzyczasie udało m i się zdobyć kilka obiektów związanych z regionem czeskim i czesko-śląskim , których nie mogę nie przedstaw ić Panu z uprzejm ą prośbą dokonania oceny i zużytkowania ich. Może uda się P anu naw et wcielić do Muzeum Narodowego. Przede w szystkim je st to czeskie dzieło M ateusza W alkenberskyego o fizjologii i pomocy porodowej (Physiologisches und geburts-
hiilfliches) z 1581 r. J a k sobie przypominam, w idziałem u P an a rękopisy
C om eniu sa30, które pan przeglądał ze w zględu n a czeski sposób w ypow iada nia się w zakresie nauk przyrodniczych. Pom yślałem sobie, że może i to dzieło P ana zainteresuje, zwłaszcza gdyby go P an jeszcze nie znał, co je st możliwe w tym wypadku, jeżeli chodzi o tak starą księgę z czeskiej literatury, która takie różne koleje przechodziła. W łaściwie m iałem pierwotnie zam iar zachować to dziełko aż do roku w ystaw y P rask iego Uniwersytetu, a potem — zechce Bóg — zawieźć do P ragi. Ale niech ono przez P ana ręce albo w P an a rękach dotrze tam , gdzie m u się należy.
Poza tym nabyłem okazyjnie na pewnej licytacji w G dańsku kilka sztuk monet, które m ogą się P anu w tym sam ym celu przydać. S ą to:
1) M edal pam iątkow y ku czci Ja n a H ussa. K osztu je 1 ta la r 11 srebr. gr. ' (nr 30).
2) Dwa czeskie grosze, W ładysław a II (W ladislaus Secundus), kosztują 7 sg r (nr 410, 411).
3) Jeden grosz książęco-śląski, Fryderyk II, ks. na Legnicy, Brzegu. Verb. Dom. m anat in Etern. 1543 cena 1 sg r (nr 452).
4) Takiż z 1544 r. koszt. 1 sgr (nr 455).
5) Biskupi Ołomunski „D reikreuzer” (ein bischöflich Olmützischer D rei
kreuzer von 1670), koszt. 3V2 sgr. (nr 46).
Ogółem koszt m onet w ynosi 1 talar, 23Vs sgr. Zechce P an uprzejm ie napisać mi kiedyś kilka słów o tych eksponatach.
Czy mógłbym sobie pozwolić na śm iałość zwrócenia się do P ana z prośbą, 0 ile w ypełnianie je j nie obciąży P ana zbytnio.
Z załączonych dwóch katalogów Schlottera (proszę uprzejm ie o ich zwrot) w ybrałem sobie kilka dzieł (które zaznaczyłem na załączonej wew nątrz karcie), a które pragnąłbym posiadać. Może zechce P an być n a tyle uprzejm y spraw dzić u Schlottera, Де z zaznaczonych w ydaw nictw jeszcze pozostało. Schlotter będzie n ajlepiej w iedział, jak im sposobem książki te m ogą być mi przekazane, a potem przesłać je sposobem księgarskim przez Lipsk ? albo przez Leszno?
Zechce mi P an nie m ieć za złe, że ja P ana tak w ykorzystuję. Jak że chętnie odwdzięczyłbym się Panu w każdym wypadku.
Z w yrazam i prawdziwego, najgłębszego szacunku rozstaję się dziś z Panem 1 polecam się P ana przyjacielskiej pam ięci i nigdy nie przestanę być posłusz nym sługą Wielmożnego Pana.
Gisevius
ewangelicko-polski kazn od zieja31 30 Ja n Amos Kom enský (Comenius), ur. 28 m arca 1592 w Niwnicach na Mo rawach, zm. 15 listopada 1670 r. w Am sterdam ie. Pedagog czeski, reform ator szkolnictwa, twórca nowożytnej pedagogiki, działacz społeczny i religijny.
31 Z astanaw ia fakt, że Gizew iusz p isał do P urkyniego po niemiecku, mimo że ten znał n a tyle język polski, że drukow ał niektóre prace po polsku. Może było to stosowane ze wzglądów ostrożnościowych, m oże listy pisane po polsku na terenie zaboru pruskiego w zbudzały podejrzenie w ładz, może je
3.
L ist bez adresu. Je st to zawiadomienie o śm ierci Gizewiusza przesłane przez
opiekuna rodziny zm arłego dra Gossowa, m ąża ciotki Gizewiuszowej oraz przez wdową.
Oryg. w jąz. niem., A. L. Muz. Naród, w Pradze, sygn. 2D 346; przekład E. Sukertow ej-Biedraw iny.
Ostróda, 24 lipca 1848 r. Na skutek śm ierci kaznodziei Gizewiusza, która nastąpiła tu dn. 7 m aja jesteśm y zmuszeni ściągnąć wszelkie należności, które Zmarłemu przypadają, to też prosimy Wielce Szanownego Pana o łaskaw e ja k n ajszybsze przekazanie pozostałej kwoty za przesłane numizmaty.
Z wysokim poważaniem oddani
D r Gossow R ebeka G isevius opiekun małoletnich dzieci Giseviusa wdowa pO‘ kaznodziei
4.
L IS T GIZEW IUSZOW EJ DO PURKYN IEGO
P rosi o pomoc w spieniężeniu cennej biblioteki zm arłego mąża.
Oryg. w jąz. niem., A. L. Muz. Naród, w Pradze, sygn. 2D 34 b; przekład E. Sukertow ej-Biedraw iny.
Ostróda, 20 sierpnia 1848 r. Wielce Szanowny Panie
Proszę mi łaskaw ie wybaczyć te wiersze; nie m iałabym odwagi, gdyby nie życzliwe pismo P ana, które zastało mnie chorą, a które spraw iło mi w ielką ulgę duchową. Ta szybka śm ierć do reszty złam ała mi odwagę życiową. Jeżeli ktoś, tak jak ja wychował się od najm łodszych lat bez rodziców, bez rodzeń stwa, wówczas przyw iązuje się ze zdwojoną serdecznością do męża. Młodo pobraliśm y się, w spólnie uczyliśm y się poznawać powagę życia. I oto opuścił mnie, a ja odczuwam to opuszczenie silniej i boleśniej, gdyż pięć sierot otacza mnie, która odpowiedzialna jestem za duchowy i fizyczny rozwój tych kocha nych istot.
Chętnie zatrzym ałabym ten piękny księgozbiór, tak się czuję dobrze pomię dzy tymi cichymi, m artwym i książkam i, gdyż biblioteka jest m oją ucieczką, kiedy mnie spokój duchowy opuszcza. W książkach, w szczególności w polskich, spoczywa skarb. Częściowo są to najnow sze wydawnictwa polskiej literatury, częściowo — starodruki. N iektóre z nich to unikaty. Toteż zw racam się do P ana z prośbą o łaskaw ą radę. T u taj tej biblioteki nie docenia się, a byłoby dla m nie bolesne tę radość i dumę m ojego męża zmarnować. Czyżby Ś lą sk nie był lepszym polem do sprzedaży tych książek. Gdyby istotnie tak było, nie żało wano? Spraw a ta nie została dotąd w yjaśniona. Wielu innych działaczy polskich w tym okresie używało również języka urzędowego w korespondencji pryw atnej.
wałabym w ydatków na transport i chętnie przesiałabym dokładny katalog. U zyskaną ze sprzedaży kwotę przeznaczę na edukację moich dzieci. Mam w prawdzie tylko jednego synka, ale i córkom pragnęłabym zapewnić w ykształ cenie, ażeby umiały uchwycić życie, ażeby szczęścia szukały w domu, a nie na zewnątrz, gdzie młode serce narażone bywa na gorzkie cierpienia i gorzkie rozczarowania.
Także zbiór wartościowych, przeważnie polskich złotych i srebrnych numiz m atów pragnę dzieciom oddać. Czy we Wrocławiu nie znaleźliby się nabywcy. Złotnikom niechętnie je odstąpię, gdyż ocenią je tylko jak o stare złoto i' srebro. Jeżeli czas pozwoli Panu dopomóc mi w tej spraw ie, będę mogła spodzie wać się pom yślnej odpowiedzi. Do 3 października adres m ój jest ten sam, potem Elbląg, Rybaki (Fischerstrasse) nr 6, 1 piętro. Proszę m i nie mieć za złe, że zam iast kilku wierszy pow stał długi list. Pan nie weźmie tego za złe kobiecie, której głowa pełna jest niepokojących m yśli i lęku, której serce pełne troski.
K reślę się z wysokim poważaniem
A. R. G isevius 5.
L IS T AD RIAN A KRZYŻANOW SKIEGO DO GIZEW IUSZA
Nie m ając od roku praw ie żadnych wiadomości od Gizewiusza, pisze K. rozpaczliwy list, b łag a o jakąkolw iek wiadomość od przyjaciela. Przy okazji zapytuje, czy nie udałoby się Gizewiuszowi zdobyć pewne starodruki.
Oryg. w język u polskim , B iblioteka P olskiej A kadem ii N auk w Krakowie.
W arszawa, 13 lutego 1849 r. Nowy Św iat 1298 a. Do czcigodnego K s. Gizew iusa w Ostródzie.
N ajukochańszy, najłaskaw szy, najsłodszego spomnienia Panie i Dobro dzieju mój.
B łagam Cię na miłość Boga, który w Tobie m a wzorowego Czciciela i Posłańca, daj mi znak istnienia i drogiego życia Twojego, bo tchnienie i życie Twoje jest ożywieniem, ozdobą i pociechą m ojego. O statnia m oja odezwa jest z pierwszych dni m iesiąca stycznia 1848 r. Po niej um ilkłeś skutkiem zapewne w ypadków, z których się zrodziła nierozwiązana dotąd zagadka spraw y Ludzkości.
W tym okresie zgłaszał się do Ciebie kilka razy wspólny nam przyjaciel Pan Bieler, ale żadnego odpowiedniego słów ka nie m ógł od Ciebie wyżebrać. I oto zupełna nasza o Tobie niewiadomość, a stąd dręcząca nas o Ciebie i o Tw oją rodzinę troskliw ość i niepewność. Zmień tę niepewność, d aj nam wiedzieć o Tobie, jeżeli nie sam , to przez najb liższą Tobie osobę, na przykład przez pomocnika Tw ojego w spraw ow aniu kaznodziejstw a dla w aszej gminy języka polskiego.
J a m am paczkę Twoich niektórych mnie pożyczonych książek. Chciałbym ją odesłać, lecz wśród Tw ojego milczenia, a nadto przy utrudnionych teraz przesyłkach nie zrobiłem tego. Chciałbym prosić Cię o przysługę naukową, lecz także nie śmiem, gdy nas dręczysz tw ojem milczeniem. W szakże na przypusz czeniu, że Bóg Cię zachował dla tej, która cię błogosławi, Ludzkości, żeś je j 565
nie przestai być przyjacielem , odważam się prosić Cię: 1° abyś mnie udarował Twą literą, 2° abyś nauczył, czyby tam w w aszych stronach nie znalazło się do nabycia i za jak ą cenę dzieło pod tytułem:
Ryc. 1. Pierw sza strona listu A. Krzyżanow skiego do Gizewiusza „Thornische Wöchentliche Nachrichten und Anzeiger nebst einem Anhänge von gelehrten Sachen auch (!) das Ja h r 1761... bis 1793. Wydawcą tego dzieła periodycznego był niejaki L. Geret, rezydent toruński ze strony króla dawnej
Polski, człowiek w ielkiej nauki i pracowitości. Wychodziło ono w Toruniu u typografa G. F. Kunza z wiadom ościam i dziejowemi nader wdzięcznemi dla Polski i Prus.
Jakkolw iek silnie pragnę tego dzieła, więcej jednak pragnę Tw ojej litery. Jeżeli i tej nie otrzymam, zjadę do Ostródu na w iosnę lub w lecie, jeżeli wówczas krew ludzka lać się nie będzie, tam naocznie m uszę się Twym widokiem pocieszyć lub m oje oczy zalać łzami, jeżeli Tw oje tak oglądać mnie nie zechcą, jak dziś palce Tw oje nie chcą udarować mnie Tw ą literą.
J a tę m oją odezwę kończę, błogosław iąc Cię, czcigodny Panie za siebie, za żoaię m oją, za dzieci Twoje, nasze i za Twoich tu przyjaciół, którzy Cię spom í naj ą z czułością i błogosławiąc Żonie Tw ojej czcigodnej i dzieciom waszym.
W asz wielbiciel i przyjaciel
A drian Krzyżanowski Profesor-em eryt b. A. Uniwersytetu A dres: Hochwohlehrwürdigen H errn P rediger G ustaw G isevius in Osterode
(Ost-Preussen).