• Nie Znaleziono Wyników

View of Norwid o Mickiewiczu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Norwid o Mickiewiczu"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Z D Z IS Ł A W J A S T R Z Ę B S K I

N O R W ID O M IC K IE W IC Z U

Poeta potrzebuje tylko z w y cięstw a prawdy! Ja nie kłaniam się nikomu, tylko źródeł źródłu i stąd to uszan ow an ie moje dla M ickiewicza...

(C. K. N o r w i d , O Juliuszu S łow ackim )

Od p ierw szego w y stą p ie n ia narosła wokół M ickiew icza le ­ genda, k tó ra przesłaniała n iejednokrotnie rzeczy w iste w artości, jakie p o e ta rep rezen to w ał. A utor

Ballad i romansów

k re o w a n y został na pogrom cę k la sy k ó w w a rsz a w sk ic h , rok 1822 przy jęto jako przełom ow ą datę, z a c zątek zupełnie innej epoki. S u g e ro w a n ie się zaś przełom owym i datam i p rz e s z k a d z a w tw o rz e n iu w łaśc iw e g o obrazu ro zw oju literatury, grozi odcinaniem — m echanicznym — jednej epoki od drugiej; w naszym w y p a d k u opinia taka stw a rz a między klasycznością i rom antycznością rów , po k tó reg o jednej stronie stoją u szczypliw e karły, po drugiej olbrzym, grzm iący potężnym głosem. Z apom ina się w te d y w kibicującym ferw o rze o dalszych kręgach, o G odebskim , W oroniczu, Niemcewiczu..., 0 elem entach „ p se u d o k la s y c z n y c h ” w tw órczości a u to ra G ra żyn y ,

rzadko zdarzy się też, by ktoś z b a d a c z y szuka! p e w n y c h p r z e ­ słanek romantyzmu w łaśnie w k la s y c y z m ie 1.

S zukając rów nocześnie zbieżn o ści i różnic, do strz e ż e m y nie rów, lecz szerokie pole o urozm aiconej pow ierzchni z nizinami 1 wierzchołkami, których w y s o k o ś c i nie możem y jed n ak mierzyć 1 Wł. F O 1 k i e r s k i, Entre le classicism e et le rom antism e, Paris 1925.

(2)

centym etrem , ro z d tu b u ją c pytanie: który w iększy? Tak rozumiana w ie lk o ś ć je st niew ym ierna, d la te g o sen so w n ie m etodycznie i me­ rytorycznie m ożem y zapytać, co zbliża i co różni wielkość Mickie­ wicza, Słow ackiego, Norwida... Na tej też tylko płaszczyźnie uda nam się zrozum ieć tak d u ż e p o k re w ie ń stw a , jakie istnieją między p o e z ją i p o s ta w ą M ickiew icza i Norwida, a zarazem olbrzymie różnice, których odbicie znajdujem y w ostrych sądach i hołdach s k ład an y ch au to ro w i P ana

Tadeusza,

tak różniących go od wielu w sp ó łc z e sn y c h .

P ie rw s z y zbiorek Mickiewicza zyskał mu bow iem zagorzałych w r o g ó w i fanatycznych wielbicieli. Stąd m. in. pochodzi to, że p o c z ą tk o w o „był tylko jeden wielki poeta, a w okół niego donośne echo pieśni j e g o ” 2. T o — św ia d e c tw o E streichera, który stw ierdza też, że „m iędzy przyjaciółmi poety O d y n iec był ów c z a s tak d a ­ lece ślepym n a ś la d o w c ą Mickiewicza, że niemal u w ażał się za k o n ty n u a c ją tegoż o s o b y i t a le n tu ” . P rz y z n a w a ł się do tego i sam O d y n iec w wierszu

Do Adama M ickiewicza: 3

Ty, od k tó r e g o ja k k rą g a u reo li B ije b la sk P ra w d y i c h w a ły, B y serca braci, w sm u tku i niedoli, G w ia zd ę n a d zie i w nim m iały! O! u zn a j ra czej, ż e p r z y tw o im boku, K tó r y ś j e s t natchnień m ych źró d łem , D ro b n y ten ś w ie tlik , le d w o w id n y w m roku, I s tn y m m e j s ła w y j e s t g o d łem .

0 bezk ry ty czn y m i beztw órczym naślad o w n ictw ie św iadczy balladom ania (tomy — w y c o fa n e potem —

Ballad i romansów

W itw ickiego, W a r s z a w a 1834) czy sonetom ania (głośny podów czas zakład J. N. Kamińskiego).

P o m in ą w sz y poezję całkow icie epigońską, nie posiadającą w ięk szej w arto ści, ś w iad czącą co najw yżej o „ z a p o trz e b o w a n iu ” w ó w c z a s na ta k ą poezję i o sile poezji Mickiewicza, która n a ­ rz u c a ła swój w y ra z innym, trz e b a też w s k azać na to, że Mickiewicz 1 K. E s t r e i c h e r , A dam M ickiew icz. R ys biograficzny, Wiedeń 1863, s. 57 i 72.

(3)

siał się inspiratorem i inicjatorem ów czesnej poezji, utrafiał w ton, w y d o b y w a ją c to, co n u rto w a ło p o dskórnie.

Zagadnienie zasięgu i w p ły w ó w całej poezji M ickiew icza (nie tylko

Pana Tadeusza

), które sygnalizow ał już Pigoń *, a które stoi „nadal o tw o re m ”, w y m a g a szczeg ó ło w y ch studiów ; p o z w o ­ liłyby one lepiej poznać poety k ę M ickiew icza i kieru n ek poezji „m ickiew iczow skiej” , jej charakter, p rzyczyny spo n tan iczn eg o niemal rozwoju.

Romantyzm w yznaczał p oecie w ysokie stanow isko, z czego zrodziło się pojęcie w ieszczo stw a; a u to r

Rom anłyczności

sam mówił w XXXIII wykładzie literatu ry słowiańskiej, że „poeci p o ­ dobno lepiej przenikają p rz y s z ło ś ć ”, a w

Improwizacji

przyjm ow ał na siebie rolę przew odnika narodu:

Ja i o jc z y zn a to je d n o .

N a zy w a m się M ilijon — bo za m ilijo n y K ocham i cierp ię k a tu sze .

[■

1

Czuję całego cierpien ia narodu .

Jed en zaś z ów czesnych b ad aczy poety, G ąsio ro w sk i, p o w o łu je się na W. Hugo, który „nazyw a p o etę echem n arodu, miedzianej trąby otworem, przez którą naró d sw e bole w ygłasza. Nie inaczej Mickiewicza pojm ow ać n a le ż y ” 5. Inny a s p e k t tego zagadnienia trafnie wyjaśnia W. Pol w jednej z 20 prelekcji w y g ło szo n y ch w e Lwowie w 1866 r.: „Było poczucie w narodzie potężne, że jest pow ołany do tw órczości, to przekonanie było jednostajnie rozlane po całym kraju [...]. T akim re zu ltatem była ted y p o ja w ia ­ jąca się poezja Mickiewicza; i to p rzeczucie c ałeg o n arodu, który się myślami i uczuciem swoim wzniósł, zostało stre sz c z o n e w jego geniuszu. W tym znaczeniu je st M ickiewicz rzeczyw iście r e p r e ­ zentantem n aro d u i całej jego poezji; bo trafił szczęśliw ie na p rzy g o to w an ą e p o k ę ” 6. P o p u la rn o ść a u to r a

Dziadów,

poezji

4 St. P i g O ń, Pan Tadeusz. W zrost, w ielkość i staw a, W arszaw a

1934, S. 2 6 0 .

5 A dam M ickiew icz od w yjazdu z Petersburga i „Pan T adeusz”, W a­ d o w ice 1874, s. 30.

6 Pamiętnik literatury p o lsk ie j XIX w., D zieła prozą, t. IV, L w ów

1877, S. 253.

(4)

w ieszczej, żądającej p ra w dla n aro d u , miała źródła w nastaw ieniu ów c z e sn e g o sp o łe c z e ń stw a ; w tęsknocie za wolnością i ojczyzną, w d ążen iach do rew olucyjnej p r z e b u d o w y świata, ale z drugiej strony także w u s u w a n iu się od odpow iedzialności za stan, jaki był, P olski anarchiczno - szlacheckiej, w biernym oczekiw aniu j a ­ kiegoś N apoleona, o p atrzn o ścio w eg o męża, który przyjdzie i zrobi ojczyznę, jak sa rk a ł Norwid, w niechęci przy zn aw an ia się do w ła sn y c h b łę d ó w 7. L apidarnie form ułuje tę p ra w d ę m. in. Janik w e w s tę p ie do

Wyboru poezji

Ujejskiego (BN, s. XXVIII): „ N a ­ tchnione s ło w a stały się balsam em na rany, zaspokajały uczucie, d o g a d z a ły ambicji n arodow ej. J e d e n tylko Słowacki trzymał się na u b o c z u i b ry zg n ął od w ażn ie w

Grobie Agamemnona,

w

Lilii

Wenedzie,

w

Beniow skim ”.

T e skutki kieru n k u mickiewiczowskiej poezji i ideologii oraz p e w n e g o rodzaju dem agogizm Mickiewicza, w ypływ ający z jednej s tro n y z idei p rzew o d n ic tw a , z drugiej z faktu, że poeta był mimo w s z y s tk o s a m o t n y 8, gdyż mniej w s p ó łtw o rz o n o z nim, a w ięcej albo s zk alo w an o go, albo bałw ochw alono, niepokoiły N orw ida.

N o rw id u w ażn ie śledził d o ro b e k wieków, w spółczesny polski i o b cy ru ch literacki oraz k u ltu ro w y (literacki najczęściej jako z jaw isk o ogó ln o k u ltu ro w e), oceniał, uzasadniał, s zu k ał przyczyn, w s k a z y w a ł na skutki. W y ra ż a ł sw oje sądy w sp o só b stanowczy, lecz s ta ra ją c się o pełny obiektywizm. Był nie tylko p o e tą i

teore-7 L ist 140 do M ier o sła w sk ieg o , VI. 1856: „Polacy uw ażają so b ie za patriotyzm słabych stron sw o ich nie znać, i nie w yrobili so b ie nawet języka, aby o nich b ezp iecznie z sob ą m ó w ić ”. L isty cytujem y na pod­ sta w ie tekstu z W szystkich pism N orw ida, t. VIII i IX. Opierać się na listach p o ety m ożem y tym pew niej, że nie mają one charakteru czysto p ryw atn ego i służą mu d o zad ok u m en tow an ia s w e g o stanow iska, zm ie­ niając s ię niejednokrotnie w rozprawki czy m anifesty, za których pomocą, ch oć w ograniczonych ramach, u siło w a ł rów nież w pływ ać na kształtow anie kultury.

8 N o / w i d pisze w liśc ie d o W. C ybulskiego („ T w ó rczo ść”, 1955, nr 2) o p o ecie, którego w id y w a ł w Rzymie „raz na ty d zień ”: „M ickiewicz był tam jak w szęd zie: to jest sam w sp o łe c z e ń stw ie , które miał za nic d la te g o , iż przez cały czas jego urabiania się to ż sp ołeczeń stw o albo m iało g o za w ariata, albo za p ó ł- b o g a ! ”.

(5)

tykiem, ale również krytykiem. W spom inano już nieraz o tej dziedzinie jego tw órczości, mimo to w łaściw ie tem at ten nie jest opracow any.

W roku mickiewiczowskim , gdy czcimy se tn ą rocznicę zgonu poety, spróbujm y zbadać, jaki b y ł doń sto s u n e k Norwida, tego ostatniego sp ad k o b ie rc y wielkiej tw órczości rom antyzm u; o p r a c u ­ jemy w ten sp o só b zarazem w ycinek sylw etki N orw ida - krytyka; będzie to jednocześnie w ycinek — jeszcze dro b n iejszy — dziejów w pływ u Mickiewicza, do którego N orw id n aw ią z y w a ł i m usiał go w sobie przełam ywać.

Autor A r ty s tó w i k r y ty k ó w nie p o p rz e s ta w a ł na roli krytyki spraw ozdaw czej i oceniającej; jego uw agi — na najrozm aitsze zresztą tematy — to po p ro stu przem yślenia a zarazem p o stu la ty ; krytyka była również narzędziem walki o n o w ą sztukę, dlatego m. in. zastanaw iał się nad jej zadaniami, form ułow ał te o re ty c z n e podstaw y, w ychodząc jed n ak z aw sze od k o n k retn y ch faktów . 1 tak, gdy w Rzymie 28.111.1848 r. na ze b ra n iu p o p rz e d z a jąc y m zawiązanie Legionu przeciw staw ił się p o sta w ie M ickiew icza i został wygwizdany, snuł gorzkie refleksje o sp o łe c z e ń stw ie polskim. Jeszcze w liście do B ronisław a Z aleskiego z 1879 r., w sp o m in ając to zajście, przyczynę nieporozum ienia u p a tru je w złym rozum ieniu pojęcia krytyki: „Do dziś wyraz: »krytyka« znaczy: ubliżenie — »skrytykow ać kogo« znaczy: ubliżyć mu, a przeto znaczy tre ś ć absolutnie w p ro s t przeciw ną znaczeniu w y r a z u ” 9. W ro z p ra w c e

S z tu k a okolicznościow a 10 odcina krytykę od biografizmu i gene- tyzmu. Za przedmiot jej u w a ż a dzieło sztuki (ro z p a try w a n e jednak w dużej mierze jako fakt socjologiczny, jako „żyw y organ s p o ­ łe c z n y ”) 11. Zadaniem zaś krytyki jest „ w s z y s t k o p o s t a w i ć n a w ł a ś c i w y m m i e j s c u i o t w o r z y ć o k n o — p o z o s ta ­ w iając resztę św iatłu i czasow i — nic więcej! — Chwalić, ganić, zalecać, stręczyć, p o d d a w a ć , n astrajać, p rzedaw ać... etc... to do krytyków w cale nie n a le ż y ” . Chodzi w ięc o in terp retację u tw o ru ,

9 Ogł. przez S. P i g o n i a , w „Dzienniku L i t ”, 1947, nr 33. 10 Pism a zebrane (PZ.), t. F, S. 178.

11 S ztu ka ja k o ż y w y organ sp o łeczn y, op. o., S. 170; por. też list ^95 do J. B. W agnera, 8.V.1881.

(6)

o w y kazanie e lem en tó w p rz y p a d k o w y c h i tego, co „chwilowem, w p ły w u na los sztuki nie m a ją c e m ” i tego, co trwałe, istotne 12, 0 p o sta w ie n ie problem u, u kazanie p e rsp ek ty w . Za konieczny elem ent krytyki przyjm uje też ocenę, która „ j e s t t a k n i e ­ z m i e r n i e w a ż n ą s p r a w ą w życiu ludów , iż gdy b y jaki n a ró d tę tylko jed n ą rzecz p o s u n ą ł do w szech stro n n eg o u d o sk o ­ nalenia, już byłb y b e z p ie c z n y m ” 13. Dzieło jest dla Norwida nieraz p r e te k s te m i p u n k te m w y jścia do ro zw ażań na temat, który dzieło to n a rzu ca. T a k p o ję ta k ry ty k a jest po p ro stu tw órczym czy­ taniem , oraz um ieszczeniem u tw o ru w kontekście, ukazującym jego pow iązanie z tradycją: „czytanie a u to ra zależy na wyczytaniu zeń tego, co on tw orzył, więcej tym, co p racą w ieków na tym u r o s ł o ” l4. Norw id w y m a g a w ię c od krytyka dużej erudycji, w y ­ m a g a też znajom ości estetyki, świadomości, „ c o o n a [sztuka] j e s t 1 g d z i e j e s t ” 15. W ro z p ra w c e

Krytycy i artyści

przeprow adza o b s z e rn ie js z ą k ry ty k ę krytyki; wlicza ją do „najpocieszniejszego działu li t e r a t u r y ”, gdyż widzi jej płytkość, nieodpow iedzialność i p o w ie rz c h o w n o ść , s z tu k u ją c ą brak znajomości rzeczy wyobraźnią, frazesam i i m oralizatorstw em biograficznym. Stw ierdza rów no­ cześnie, że „ b e z p o ś r e d n i o nic dla sztuki nie jest w stanie uczynić — jed n o przez sp raw ien ie p u b lic z n o ś c i”; gdzie indziej (PZ , F, s. 31) mówi: „Nie z k r y t y k i sztuka, ale z p r a w d y ”. Chodzi mu o uczciw e i rzeczow e urab ian ie opinii, jakbyśm y dziś powiedzieli, o przy g o to w y w an ie i podnoszenie umysłowości sp o łe c z e ń s tw a . M ożna tu s p a ra fra zo w a ć słow a poety z

Promethi-

dionu,

że nie tylko a rty sta, lecz i krytyk „organizuje wyobraźnię n a r o d o w ą ”. Koncepcja ta ma specjalne znaczenie w odniesieniu do sam ego N orw ida, k tó ry zam ierzał dokonać „ s k r ę t u ” w poezji polskiej, sp ra w ie tej p o św ię c a ją c całe sw e życie i tw órczość

(Promethidion, Vade-mecum, Pierścień Wielkiej Damy).

„Zwykle mówię zdanie moje stan o w czo i nieoględnie dlatego, że jestem w e w a lc e z c a ł y m k i e r u n k i e m sztuki i wiedzy. A że

12 K ry ty c y i artyści, op. c., S. 36.

13 List 782 do W ł. Czartoryskiego, 1880. 14 O J. S ło w a ck im , op. c.

(7)

2 całym, przeto zarazem nie ufam o sta te c z n ie sąd o w i m e m u ” — pisze jeszcze w 1881 r. w liście do J. B. W ag n era.

Po n iew aż M ickiewicz był najw ybitniejszym p rzed staw icielem tego kierunku, jego „ p r a w o d a w c ą ”, więc w oparciu o w ła sn ą k o n ­ cepcję sztuki, o w łasn ą poetykę, w oparciu o d o św ia d c z e n ia p r z e ­ bytej drogi całego okresu, podejm uje N orw id polem ikę z jego p rzede w szystkim p oetyką i p o s ta w ą (dla obu p o e tó w oba pojęcia ściśle się ze so b ą wiązały). A takuje M ickiewicza, jed n ak z aw sze otacza go szacunkiem. Sam pisze o tym: „Któż tak p o w sta ł przeciw śp. Adamowi jako ja w Rzymie — ale czy ubliżyłem kiedy g o d ­ ności jego? [...]” l6.

P ie rw sz a znana nam w zm ianka o M ickiew iczu pochodzi z r. 1845. P o e ta p y ta z Berlina Antoniego Z alesk ieg o o Adama i u spraw iedliw ia się niejako, że u w a ż a go za „ w ł a s n o ś ć ” narodu. „A jak Pary ż francuski i P a ry ż polski i n asz Adam? [...] Niechaj cię to nie gorszy, że tego ostatniego do zbio ro w y ch łą czę w y ­ obrażeń. — Lubię szanow ać k a ż d ą w ielkość, bo każda w iele łez kosztuje i c zęsto k ro ć się lękam w y o b ra ż e ń s p ra w ie d liw o śc i nie­ zachwianej, która w człowieku pojedyńczym tak ła tw o schodzi na f a n a ty z m ”. B ezsporne uznanie jego w ielkości, w platanie jego w yrażeń, św iadczy o w cześniejszym d u żo zain te re so w an iu au to re m

D ziadów , w napom knieniu z B ia ły c h kw ia tó w znajdujem y w y ­ znanie o zaczytyw aniu się i z a c h w y ta ch nad D z ia d a m i już

około r. 1836. P o dziew ięciu jednak latach, w tym sam ym liście, pozwoli sobie — w imię realizmu — p o sta w ić sc e p ty c z n e pytanie odnoszące się do p ierw szeg o o k re su tw órczości Mickiewicza, a bardziej jeszcze do całej poezji romantycznej: „przeklęto w sz e lk ą rzeczyw istość, co tak w ym ow nie sp o ty k am y w całej naszej poezji M ickiew iczow sko - romantycznej, a jakiż koniec tej lo tn o śc i”?

W tymże sam ym roku sm uci go w ia d o m o ść o ch o ro b ie poety; gotów byłby mu sw oje zdrow ie oddać, „gd y b y m ożna i g d y b y więcej było w a r t e ” 17. Z w d z ię c z n o śc ią w sp o m in a o życzliwości, jaką Mickiewicz, „N estor literatury n a s z e j”, p o etę darzył (mówi o tym w r. 1850 i 1851, a w ięc po p ro te ś c ie N orw ida w r. 1848;

16 List 131 do T. Lenartow icza, 23.1.1856. ” List 12 do M. T rębicklej, 30.XII.1845.

(8)

daje tym chlu b n e św ia d e c tw o i M ickiewiczowi, umiejącemu cenić ta k że tych, którzy potrafili mieć sw oje zdanie), w listach nie­ je d n o k ro tn ie po d aje o nim w iad o m o ść lub p y ta oń, każe go p o ­ z d ra w ia ć „od nęd zo ty m o je j” 18, a w 1855 r. z dalekiej Ameryki z w r a c a się doń z p r o ś b ą o w s taw ien ie u możnych, by mu umożli­ wili p o w ró t do E u ro p y . Je s z c z e w 1882 r . 19 pam ięta i przytacza sło w a poety , k o n ty n u u ją c jakby tradycję C za rn y c h kw iatów ,

gdzie p ieczołow icie u trw a la ł o statnie chwile i g esty wielkich w sp ó łc z e s n y c h i bliskich, w ś r ó d nich Mickiewicza.

Z aliczał go z re s z tą do n ajw iększych w ś ró d wielkich, s ta ­ w iając ob o k S o k ra te sa , Kopernika, Kościuszki, Byrona (m. in. w w ie rsz u C oś ty A te n o m zrobił..,)-, około r. 1870 znajdujemy o nim w iele s u p e rla ty w ó w : „Ale niemożliwości absolutnej, której ani Homer, ani Y irgiliusz nie umieli, ni potrafię! na to trzeb a być M ic k ie w ic z e m ” . J e s t w tym jed n ak p e w n a dom ieszka ironicznego s p o jrz e n ia na n iezach w ian ą w iarę w tw órczy pęd, pchany siłą łam iącej woli. W tym że liście nazyw a go genialnym „wieszczem teg o N a r o d u ” 20; w cześniej za ś — po raz drugi — uznaje go r e p r e ­ z en ta n te m histo ry czn y ch p ra w Ojczyzny: „Żyłem lat piętnaście w s p o łe c z e ń stw ie r o d a k ó w , którzy reprezentow ali i reprezentują h isto ry czn e p r a w a Ojczyzny. Otóż, pom iędzy nimi n i e m a a n i j e d n e g o , k t ó r y b y g ł o s e m i d r u k i e m nie był jako z d ra jc a raz przynajm niej ogłoszon... skończyw szy na śp. Adamie M ic k ie w ic z u ” 21. „ Z d r a jc ó w ” tych — w ś ró d nich Mickiewicza — w ylicza w liście 368 i 448 i gdzie indziej dochodzi do wniosku, że „każdy zdradził, co pow iedział cień p r a w d y ” 22.

N orw id ma tu z a p e w n e na myśli o sz c z e rstw o rzucone przez Z am oyskiego, ja k o b y p o e ta był szpiegiem. A rystokracja bowiem, z w łaszcza w ok resie politycznej działalności Mickiewicza,

war-is L war-ist 73 do J. B. Z a lesk iego, 1.VII.1851, por. też lwar-ist 56 d e B ent­ k o w sk ieg o , 20.XII.1850, list 76 do Br. Z alesk iego, je sie ń 1851, list 24 do Br. Z a lesk ieg o , 9.11.1848, i list 95 do T. Lenartow icza, 1852.

19 List 813 do Lenartow icza, 1882.

20 L ist 578 do J. Rustejki, 4.11.1872; por. też list 685 do Br. Za­ lesk ieg o , 1874.

21 List 337 do K. Ruprechta, 21.1X.1863. 21 L ist 341 do K. Ruprechta, 1863,

(9)

choliła przeciw niemu, chcąc p o d p o rz ą d k o w a ć go s o b ie i w y k o ­ rz y sta ć do w łasn y ch gierek. P o d o b n ie i T o w a rz y s tw o D e m o k ra ­ tyczne bluźniło przeciw niemu. C zęsto w ypom inał też incydent, który zdarzył się na pogrzebie „ n e sto ra l i t e r a t u r y ”, w czasie któ re g o załatw iano pow ażne porachunki i to k ije m 23.

T e i w iele pod o b n y ch fak tó w p o słu ż y ły N o rw id o w i do gorzkich u w ag na tem at s p o łe c z e ń s tw a polskiego. Do końca życia nie mógł się pogodzić z jego b e z tw ó rc z o ś cią i zżym ał się, że nie potrafi i nie chce w zn ieść się ponad ograniczoną przeciętność. Nie mógł też w y b aczy ć, że nie z d o b ęd zie się nie tylko n a zło­ żenie uszan o w an ia należn eg o swoim wielkim, lecz n a w e t na o d ro ­ binę taktu, u rz ąd zając np. w czasie p o g rz e b u w e so ły b a l 24. „P roszę p rzejrzeć całą literaturę ostatnich czasów , czy k to był kiedy inaczej jak a d o r o w a n y i b e z c z e s z c z o n y ? — czy kto był oceniony? Nikt — i dlatego to my, co o s - o b i ś c i e z n a ­ l i ś m y najw iększe potęgi w sp ó łc z e sn e , zaręczam y, iż w sz y stk ie były zm arnow ane d lateg o w łaśnie [...]” 25 T em u też przypisuje przyczynę zamilknięcia M ic k ie w ic z a 26. P o e t a d em a sk u je w ła ś c iw y s en s uznania, jakim o taczano Mickiewicza: „pochodziło to — jak do dziś, i zaw sze u P o la k ó w — z tej p rzyczyny, iż nikogo i nigdy nie oceniali i nie cenili — nigdy! Z aw sze: alb o lekceważyli, albo bałw ochwalili, z p o w o d u iż rzeczy te dw ie sam e przez się ro b ią się, bez osobistej u siln o śc i” 27. W burżujskim lenistwie, szlacheckim facecjonizmie i mentalności zaścian k o w ej, w n a ro d o w y c h w adach, w patriotyzm ie n ie o ś w ie c o n y m 28, w b ra k u cywilnej odwagi, up

a-23 L ist 131 do T. L enartow icza, do k tórego d ołączon y jest w iersz

Dach A dam a i skandal; w liśc ie zaś 130 do J. i3. Z alesk iego, 12.1.1856,

nalega, by M ick iew iczow i spraw iono p ogrzeb należyty, acz przew idująco w ątpi w to: „Jest pogrzeb historyczny za dojrzeniem sum ienia cza só w — i pogrzeb parafialny. N ie sądzę, abyśm y już dojrzeli dosyć, aby p ierw szy ś. p. A dam owi sum iennie urządzić m ożna było - lubo życzyłbym takiej błogo - zacności czasow i n aszem u”.

24 L ist 363 do M. S o k o ło w sk ieg o , 17.IX.1864.

25 List 146 do M. Trębickiej, 19.VII. 1856, por. też list 58 do Za­ lesk ieg o , styczeń 1851.

26 List 166 do Wł. B en tk ow sk iego, maj 1857.

27 List N orw ida o zaw iązkach Legionu M ickiew icza, „Dziennik Lit.”, 1947, nr 33.

(10)

truje głów ne przyczyny nieszczęść; poezji zaś zarzuca, że wad tych nie piętnuje: przeszło pół w ieku żaden p o eta polski doraźnie p ra w d y nie kazał — oprócz... kogo?... Mickiewicza, i to tylko w małej cząste c zc e

Ksiąg Pielgrzymskich,

i C. Norwida w e w szy stk im d ru k o w a n y m i n ie d ru k o w a n y m (i dlateg o niedru- k o w a n y m ) ”29. Inaczej „ u rz ą d s ł o w a ” miał rozum ieć Kochanowski, Klonowicz, Krasicki. Bo przecież słow a „nas sądzą, nie tylko że n as w y r a ż a j ą ” 30.

N orw id wiedział, że M ickiew icz był pow szechnie uznawany w ieszczem narodu, lecz nie w idział społecznych konsekwencji teg o u w ielbienia. D latego pytał, czemu nie ma „jednej ulicy imieniowi Lelewela, M ickiew icza, W rońskiego pośw ięconej [...]” 31; w ytykał, że nie w y d a n o pism Mickiewicza, Słowackiego, Z a le ­ s k i e g o 32; ostro p ię tn o w a ł sp o łe c z e ń stw o za to, że nie postara się z a p e w n ić s p o k o jn e g o b y tu tym, którzy „zajm ują się ideą i lite­ r a t u r ą ” 33, w ielokrotnie po w o łu jąc się na fakt, że Mickiewicz żył w n ędzy niemal i m usiał ze g a re k z astaw iać dia kupienia obiadu, o czym a u to r

Promełhidionu

mówił z sarkazmem: „I mówiło się n a s z Mickiewicz! ch lu b a n a ro d u !” 34. P o e t a widział w tym zjawisko ogólniejsze, p o c z ą w sz y od F ra n c isz k a K arpińskiego piszącego swój

Powrót na wieś:

„W E p o ce zeszłej l m p e r a t o r o w a K a t a ­ r z y n a a d z i ś F r a n c j a daje m iesięczny pieniądz pisarzom polskim w szy stk im głów nym - M ickiewicz, B ohdan, G oszczyński etc. (mnie w y ją w sz y , bo nie p rz y ją łb y m )”. T a k i naród, stw ierdza poeta, k tó ry nie może u trz y m a ć w łasnych p raco w n ik ó w myśli, nie ma g o d n o ś c i35. Nie żąda zapom óg czy protek to ró w , lecz umożliwienia poetom życia z p ra c s w o ic h 36. J e d n ą z zasadniczych form

zapew-29 L ist 153 do T. L enartow icza, 19.X,1856,

33 O J. S łow ackim , l. c.

31 L ist 525 do Z. Sarn eck iego, X11.1868. 32 L ist 167 do Wł. B en tk ow sk iego, VI.1857. 33 L ist 505 do A. C ieszk o w sk ieg o , V II.1868.

34 List 804 do K. G órskiej, 1881; por. też E sthetyczne poglądy,

W szystkie pism a, t . VI, S. 310.

33 List 575 do A. Gillera, 1869.

36 L ist 512 do M. K leczk ow sk iego, 28.X,1868 i list 762 do T. Le­ nartow icza, 1878.

(11)

ftienia im by tu widzi w podniesieniu au to rsk ich honorariów . Stwierdza, że obcy w y d a w c y płacą więcej niż krajowi; o b u rz a się, że nieraz pisarze p o lscy musieli d ru k o w a ć książki w łasnym n a ­ kładem: „Ja miałem do z a rzu cen ia śp. Z ygm untow i, iż sw ym kosztem drukow ał, i śp. Adamowi M ickiew iczow i, że źle lub wcale płacony nie był, i śp. Słow ackiem u — zaw sze im to m a­ w ia łe m ” 37. A rtysta nie p o trz e b u je p ro te k to ra , lecz w y d a w c y i c z y ­ te ln ik a 38, stąd też oburzenie poety na p ró b y ro zw iązy w an ia s y ­ tuacji pisarza przez w y d a w a n ie z apom ogow ych alm anachów : „Na w szystkich k ated rach w szy stk ich n aro d ó w przytułki znajdują —- i śród takiej kwestii [...] w narodzie, album , now orocznik, czy koncert! — Zaiste: tylko dzieciom wolno co ś p o d o b n e g o !” 39.

innym p o w o d em do gorzkich u w a g ze strony N orw ida był ekskluzyw izm arystokracji. Krytykę po d ejm o w ał tu z pozycji inte­ ligencji twórczej; przed staw icielem czyni znów M ickiew icza, k tó ­ rego szczęśliwym ryw alem był P u ttk a m e r — historię tej miłości bowiem rozwiązało nie uczucie, lecz... pozycja finansow a i rodow a. „U nas zaś przez 200 lat a ry sto k ra c ja nie ob jęła w siebie ż a d ­ n e j w y ż s z o ś c i n a r o d o w e j n o w e g o p o c h o d z e n i a [...] M ickiewicz nie ożeni się z hrabianką K okosibską — a K ościuszkę w ypchną za drzwi, iż miał s tarać się o p annę Sosnowską!., oto: politycznie!” 40.

M ów iąc więc o M ickiew iczu i sta ją c w jego ob ro n ie ro z ­ p a tru je go nie tylko jako jednostkę, lecz rów nież jako p r z y k ła d — bard zo znamienny ze w zględu na s w ą re p re z e n ta ty w n o ś ć i c z o ­ łow e s t a n o w i s k o —J a k o fakt, który p o z w a la na bardziej ogólne wnioski i o sąd całej w sp ó łczesn o ści, tym cięższy, że ze sta w ia n y z faktem „ u z n a n ia ”, o są d p rzep ro w a d zo n y głów nie z a s p e k tu socjologii kultury. I tak a u to r C y w iliza c ji kilkakrotnie p o d c h w y ­ tuje w yrażonko Telim eny: „mam to w b i u r k u ”. S ło w a te stają 37 List 767 do A Cieszkowskiego, 21.VII. 1878; por. też list 771 do Br. Zaleskiego (1878).

38 List 512 do M. Kleczkowskiego, 28.X.1868.

37 „Sobótka”, w ydaw n ictw o na rzecz Inw alidów L iteratu ry P o lsk iej,

W szystkie pism a, t. VI, s. 275.

<a List 400 do K. Górskiej, 1865, por. też list 370 do A. Cieszkow­ skiego, 8.1.1865.

(12)

się dlań sym ptom atem charak tery zu jący m polską inteligencję: jej lenistw o i kró tk o w zro czn e n iedbalstw o, drażliw ość i życie z dnia na dzień, fazami, n ied o strzeg an ie i niedocenianie praw dziw ych w arto ści, sp o w o d o w a n e też brakiem rzetelnego krytycyzmu. W sz y stk o to staje się pow o d em ciągłego opóźniania się; „[...] naj­ p o trz e b n ie jsz e treście zalegają w życzeniach lub rękopism ach zach o w a n y ch »u T elim en y w b iu rk u « ...” 41

T o trzym anie tw órczej myśli w biurku, niedocenianie i szk a­ low anie sw oich d u c h o w y c h przy w ó d có w , którzy ośmielili się p ra w d ę mówić, jest, zdaniem N orw ida, jednym z p o w o d ó w nie­ szczęść, gdyż w te d y przychodzi „każdy czyn za wcześnie, każda książka za p ó ź n o ”. Słow a te a u to r

Ody do spółczesnych

pow tarza nieustannie. Przypom ina, że i ob ecn y „wieszcz tego to N a r o d u ” nie by ł u zn a n y i g d y b y nie p o zo sta w ił śladu w rozpraw ie

O kryty­

kach i recenzentach warszawskich,

sp o łe c z e ń stw o w yparło b y się tego;

N ie! w ca le g rze c h u teg o n ie m a m y na sobie:

S k ł a d k a j e s t — j e s t i p o s ą g — i k w i a t y n a g r o b i e . (E p ilo g do W alen tego P om iana Z.)

T o sam o mówił Słow acki i dlatego N orw id zacytow ał go, sam w wielu m iejscach w y rażając ten sam pogląd:

M n ie jsz y m in n i sta w ia ją posągi! A le u n as — o w y ż s z y m czło w ie k u R zek n ą ty l e — i to p o wieku: T aki r y c e r z lu b m ą ż ż y ł ongi!*2

M a ją c takie w y o b ra ż e n ie o sp o łe c z e ń stw ie polskim, a zw ła sz ­ cza o emigracji, w idząc skutki ideologii i postaw y, jaką re p re z en ­ to w a ł M ickiewicz, a którą w y p a c z a n o ponadto, nie mógł się zgodzić z a u to re m

Ksiąg Pielgrzymstwa Polskiego,

który p rze­ k o nany był, że „d u sz ą n aro d u p olskiego jest pielgrzyinstwo 41 S ztu k a ja k o ży w y organ społeczny, PZ, t. F; por. też: list 422

do T. L enartow icza, VI.1866 i list 441 do Br. Z aleskiego, 2.XI 1866. 42 B iografie spóźnione. J. J. B. D ziekański, W szystkie pism a, t. VI, s. 290; w liś c ie 673 do Br. Z alesk iego, po 10.1.1874, m ów i o ofiarowanym M ick iew iczo w i pucharze przez rodaków, dodając przy tym; „ależ i to po ow acjach, które m iał w M oskw ie i w Paryżu”.

(13)

p o ls k ie ” 43. P o za w ątp liw ą moralnie, um ysłow o i politycznie w a r ­ tością emigracji, przem aw iał przeciw temu jeszcze jeden argum ent: oderw anie od ojczyzny, od w łasn eg o sp o łe c z e ń stw a , „tradycji własnej o jczy stej”, muzeów.

Finał rom antycznej lotności, o jakiej mówił w 1845 r., i stanu społecznego widzi chyba w p o w sta n iu styczniow ym , które potwierdziło N orwidowi słuszność s ą d ó w o sp o łe c z e ń stw ie i o przykrych k o nsekw encjach m ickiew iczow skiego kierunku, w którym „ e n e r g i a w y p rz e d z a za w sz e I n t e l i g e n c j ę — i co pokolenie jest rzeź!”44. P o e ta za ś przekonany jest, że „ p o t czoła, ale nie k r e w z d o b y w a p r z y s z ło ś ć ”45, m usiał więc p rz e c iw ­ staw ić się tu M ickiewiczowi, który polem izow ał z tym s t a n o ­ wiskiem i u w ażał w p raw d zie w yzw olenie ojczyzny za pom ocą ofiary krwi za zło konieczne, ale przyjm ow ał je, pisząc: „[...] czło­ wiek pełen p o św ięcen ia może pomylić się tylko w zględem siebie, może siebie zgubić: w zględem ojczyzny je st on nieomylny! D o ­ lew a on na szalę przeznaczenia krew, której jesz c z e braknie, ab y ją przew ażyć. Słyszymy często: »Już d o s y ć dla Polski krwi przelano«. O, g d y b y tak było!”46. U w a ż a on też, że o pow inności nie wolno rozum kować.

G d y M ickiewicz p rzyjm ow ał raczej kryterium intuicyjnego przekonania, spontaniczności i żywiołowości, N orw id kładł nacisk na intelektualizm, na rozw ażn y namysł. I n d y w id u a liz m o w i47 « D zieła . Wyd. nar., t. VI, s. 18; por. też tam s. 87 — 88: „W kraju naszym z w zm agającym się coraz p rześladow aniem zw ięk sza s ię zapał i n iecierp liw ość rodaków; zw racają oni oczy na tułactw o, na to ogrom ne p o selstw o w ystaw ion e przed ob licze ludów E uropy”.

44 List 369 do A. C ieszk o w sk ieg o , XII. 1864.

45 List 342 do K. Ruprechta, 1863; por. te ż list 336 do K. R uprechta 46 O bezpolitykowcach i o p o lityce „P ielgrzym a", D zieła , t. VI, S. 122. 47 M ickiew icz p isze artykuł O p r z y szły m w ielkim człow ieku , D zieła t. VI, w którym, jak i w innych w yp ow ied ziach , daje w yraz w ierze w p o ­ słannictw o w ielkich ludzi, gen iu szy, stąd u w ielb ien ie dla N apoleona; o c z e ­ kiw aniem p rzyszłego m esjasza należy w dużej m ierze tłum aczyć u legn ię­ cie tow ianizm ow i (o oczekiw aniu w ie lk ie g o człow ieka p isze te ż w liśc ie do Skrzyneckiego z 1842 r.). P o eta przekonany jest, że „w życiu politycz­ nym narodu ukazują s ię ludzie w tajem niczeni w tradycje narodow e: oni prowadzą naród w jego pochodzie ku przyszłości. Jest szereg ludzi

(14)

ną-p rz eciw staw iał „zb io ro w ą - r z e c z ”: „B ogdajby zb io ro w o ść ducha nie była w y rę c z a n ą p rzez energię o so b y p o je d y n c z e j”48. Autor

Q uidam a ro z p ra w ia się z indywidualizmem ok resu D ziadów ,

z n asta w ie n ie m na g w ałto w n e w zloty i wielkie czyny; postaw ie tej w yraźnie o d p o w ia d a w liście do T rębickiej z 1865 r.: „[...] nie r a ch u ję na wieki jak o l b r z y m y i d z i e c i , ale jak człowiek. T o nie to je st w ieczność, ale to, że się ją zam yka w su m ien ­ ności każd eg o dnia i p rzed sięw zięcia naszego Uznaje nie w allenrodyzm , który jest „ro m an ty czn ą p o w ia s tk ą ”49, nie Konra- d o w sk i heroizm wielkich w zlotów , lecz heroizm nieustannej pracy.

Niepokojom, które budziła w nim p o s ta w a Mickiewicza, daje w y ra z w zw iązku z tw orzeniem Legionu i S kła d e m zasad.

O pow iada, jak p o e ta „ p o rw ał się z m iejsca i nareszcie Towiań- skiego książkę w ziął do r ę k i ” — i w te d y przym uszony był mu zaprzeczyć. O b a w ia się jego „ r a d y k a l i z m u m i s t y c z n e g o ”: „T en człow iek straszn y je st dla Polski, w organizacji jego pękła, jak są d z ę , ta s p r ę ż y n a , k tó ra zarazem je st w ę d z i d ł e m . D o b r e i z ł e się m iesza w su b teln o ści mistycznych formuł jeg o -—• na niczym osadzić się nie można w stosunkach z nim, i c h y b a niewolnikiem jego z o s ta ć t r z e b a ” (wielu też ulegało p o ry w a ją c e j sile jego oddziaływ ania, co N orwidowi nie o d p o ­ wiadało: w idział w tym o b ja w y demagogii).

tchnionych, którzy zjaw iają się w chw ilach stan ow czych ”. D zieła t. XI, s. 18. N orw id polem izuje z M ickiew iczem , który Byrona nazw ał N apole­ onem p o etó w , co nie jest w ła ściw e, „M ickiew icz albow iem pow tórzył tylko sło w a w sp ó łczesn y ch , którzy tak Byrona nazyw ali za życia”, jest to zaś „język cza su ” — o w o pow tarzanie. „O drzuciwszy te zaś okrzyki, nie zaś zdania w sp ó łczesn y ch na stronę, ze stanow iska historii p o w ie­ działbym raczej, że: Byron S okratesem jest p oetów , umiał albow iem ży­ w io ł poetyczny w życie I w czyn w prow adzić, z w ied zą teg o , co czyni, a poparł to m yślą, p ieśn ią [...]” (O J. S łow ackim , PZ, t. F, s. 202).

48 L ist 555 do Br. Z a lesk ieg o , 1869.

49 O J. S łow ackim , op. c., s. 253 W innyin m iejscu (list 390 do

M. S o k o ło w sk ieg o , 1865) daje odpraw ę „M elancholii z fletem w ręku i w łosem p lu gaw ie nieuczesanym , która ci rzecze (na nutę piosenki Kali­ now ej lub Aldony): g d zież rozw inąć te p race”. N iezależn ie od teg o broni w tej byrońskiej p o w ie śc i jej oryginalności: „W p o w ieścia ch Słow ack iego bajrońskiej formy nie god zi się uw ażać za naśladow czą, tak jak W allen•

(15)

N astępnie przechodzi do subtelnej krytyki towianizm u, a p o ­ średnio także ówczesnej ideologii M ickiew icza50. W drugim liście z tego czasu — do J. B. Zaleskiego z 24.IV. 1848 — a ta k u je same p o d sta w y M anifestu', „są złe albo b ł ę d n e ”, p o e ta w y k a z u je ich niebezpieczne k o nsekw encje (dziś możemy pow iedzieć, że jest to uderzenie z p unktu widzenia logicznej precyzji sform ułowań): przyznanie sta rs z e ń s tw a bratu Izraelowi prow adzi do „w y n isz ­ czenia dogm atu i rozw olnienia d u ch o w e g o [...] w ostatecznym skutku (krótko mówiąc) do Synagogi z m ie rz a ”; w pojęciu O jczyzny widzi uwzględnienie tylko elem entu miejsca, nie ma zaś w nim czasu; dlatego „ziemią n a z w a n a o b i e c a n ą , że tam najłatw iej w znieść gmach now y i n o w ą p ró b ę — sp o łe c z e ń s k ą — ona je st d la ­ tego tyle drogą, iż n i c z y m j e s t [...]. Nie wiem, jak z takimi pojęciami pogodzić znow u żądzę n ieuham ow anej p rak ty czn o ści i czynu, dla którego i przez który Pan Adam d o szed ł tam gdzie nienawidzeni przez niego filozofowie p rzez t e o r i ę ”; b łę d n o ść pojęcia własności polega w e d łu g N o rw id a na tym, że dziedziczna o ddana zostaje pod opiekę komunalnej, „a kom unalna n a ro d o w e j— gdy ty m czasem n a r o d u już tam nie ma. Bo gdzież na-ró d bez rodów — a rodom p ra w a nie przyznaje. — J e s t to zw rot: o d k w i a t u d o k o r z e n i a , bo o d n a r o d u d o p l e m i e n i a . A wzięcie narodu za plemię p ro w ad zi do k o m u n i z m u p o l i ­ t y c z n e g o czyli do p a n s la w iz m u ” (por. list poprzedni, 26). T rafnie sięga tu po analogię, zapytując, co by W łochy, H iszp an ia i Frankowie powiedzieli, „gdyby kto im poradził s tw o rz y ć naród Romański O d rz u c a też m ickiew iczow ską formę em ancy-pancji kobiety: „[...] formalnie p o ję ta i jak praw o, jest doskonałym g łu p s tw e m ”. S tw ierdza na koniec, że je st widocznie opóźniony w widzeniu „onej tryum fującej już Ludzkości, która jest jak b y Jerozalem u św. J a n a opisane, a w której w sz a k ż e g w a ł t p a ­ nuje — r a d y k a l i z m m i s t y c z n y i g n o s t y c z n a d u c h o w a a r y s t o k r a c j a p o w o ła n y c h ” . W sk a z u je w reszcie na mistyczno- fourierow skie pogłosy tej ideologii.

rod i M aria M alczew sk iego mimo tejże formy naśladow czym i nie s ą ”.

( O J . S łow ackim , op. c., s. 284).

(16)

P o z a tym a u to r E n c y k lik i oblężonego odnosi się doń z r e ­ z e rw ą z p o w o d u za ta rg ó w z p apieżem , a także z a s p e k tu o rto­ d oksyjnej w ierności w o b e c Kościoła. Nie p o d o b a ł mu się np. incydent z papieżem, potem p o d s tę p n e podstaw ianie chorągwi

„pod b ło g o sła w ie ń stw o p rzejeżdżającego p a p ie ż a ”51.

D lateg o — być może — Mickiewicz, który stw orzył typ k o n radycznych w zniesień, odp o w iad ający p o w szechnym w ów czas nastrojom , s p o w o d o w a ł częściow o sw ą p o s ta w ą ów fanatyzm, znajdujący p o d atn y grunt w mierności krótkow zrocznej i w braku cywilnej odw agi. Sam był „lżony jako zły P o l a k ” , gdyż nie w ziął udziału w p ow staniu, w które — p o w ia d a Norwid — nie w i e r z y ł 52. Było to p e w n ą k o n se k w e n c ją nastaw ien ia Mickiewicza, który w alczy ł i w s k a z y w a ł narodowi jego praw a, jego p o sła n ­ nictw o jako n a ro d u skrzyw dzonego, p rz yrów nanego n a w e t do C hry­ stu sa , n arodu, b ę d ą c e g o w e d łu g M ickiewicza uosobieniem s p ra ­ w iedliw ości i wolności, a mniej uw agi zw racał w s k u te k tego na jego w a d y i błędy; Norw id zaś b ędzie wołał, że nie mnogie b a ta lio n y z a b o rc ó w rozb ierają Polskę, lecz anarchizm, brak p o ­ czucia sp ołecznego, odw agi, którą zastęp u je zuchw alstw o.

N orw id widzi skostnienie wielu form niedaw no żywotnych, uw aża, że rom antyzm ten przeżył się już, sam za ś usiłuje n a d ­ ra b ia ć p rz e ro sty je dnostronności swoich wielkich poprzedników, k ład ąc nacisk nie tylko na p o trz e b ę pracy intelektualnej, lecz rów nież na moralizm rozum iany w sensie w sk az y w a n ia na o b o ­ wiązki. P o d k r e ś la to m. in. w przedm ow ie do sw ego p ro g ram o ­ w e g o zbioru liryków pt. V a d e - m e c u m, czyniąc w y raźn ą aluzję do poezji mickiewiczowskiej: „Szkoła ta cechująca się rozjaśnie­ niem i w y ro k o w a n ie m o szerokich historycznych sytuacjach lub M ickiew icz chciał dla sw e g o p rzed sięw zięcia zyskać papieskie b ło g o sła w ie ń stw o , n ie otrzym aw szy g o, p o d sta w ił ch orągiew , gdy papież u d zielał o g ó ln e g o błogosław ieństw a; przeciw nadużyciu temu papież p ro testo w a ł. O późniejszej audiencji tak pisze: „[...] P ius IX papież, kiedy przyjm ow ał M ickiew icza, a poeta, ukląkłszy o d ezw a ł się: „oto jestem syn marnotrawny” [...] odpow iedział: „syn najukochańszy” „figlluol carissim o!” Ja zaś od papieża w iększym nie jestem katolikiem ” (O J. Słow ackim , op. c„ s. 209).

(17)

o p r a w a c h n a r o d u , nie miała z a p e w n e d o s y ć czasu, a b y w utw o rach jej strona o b o w i ą z k ó w , s tro n a m o r a l n a , znaczne zajm ow ała miejsce [.,.]”53.

Spoglądając na całą p o z o sta łą obfitą p oezję s k a rg lub amoralne „pieśni z e m s ty ”, mógł N orw id słusznie p o w ied zieć 0 Mickiewiczu: „było [mu] dane, że M o jżeszo w y język gn iew u narodow ego lwią nasrożył grzyw ą, jak b y bój trw ał. Z ygm unt Krasiński tegoż czasu sejm ow y, senatorski, publiczny sło w a m a ­ jestat tak upraw iał, jak b y za dni w ielkich Rzplitej. I kłamali obydwaj. M ickiewicz ów gniew naro d o w y , Zygm unt ż y c ie ”54.

O gniskow ym p u n k tem zain te re so w ań tak M ickiew icza, jak Norwida, jest pojęcie narodu. Norwid u w aża, że naró d polski jako patriotyzm jest największy, lecz jako s p o łe c z e ń s tw o ż a d e n 55. Widzi jednak więcej u pajania się n ieo św ieco n y m p atriotyzm em , niż p a ­ triotyzmu rzetelnego, głębiej p o jęteg o i odpow iedzialnego.

Mickiewicz uznany był po w szech n ie za p o e tę n aro d o w eg o , a to z tego m. in. p o w odu, że ro ztaczał przed P o lsk ą p e rs p e k ty w ę posłannictw a i roli, jaką ma spełnić w przyszłym odro d zen iu całej ludzkości. P rz e c iw opinii tej w y stąp ił Norwid, d a jąc z arazem d e ­ finicję pisarza narodow ego: „ N a r o d o w y a u t o r j e s t t e n , w k t ó r e g o u t w o r a c h n a r ó d j e g o z a j m u j e t e n u d z i a ł 1 t ę c z ę ś ć , j a k ą t e n ż e n a r ó d z a j m u j e w d z i e j ó w l u d z k o ś c i r o z w o j u ” 56. Z a rzu ca w ię c M ickiew iczow i brak realizmu, nieliczenie się z faktycznym stanow iskiem , jakie n aród polski zajm ował w życiu politycznym i k u ltu raln y m św iata, rów nocześnie zaś zarzu ca mu ekskluzyw izm a w łaściw ie pro- wincjonalizm, do czego b e z p o śre d n i p o w ó d d a ła mu apo stro fa: „Litwo! ojczyzno moja...”. „G enialny ten p o e ta b y ł w y ł ą c z n y , n i e n a r o d o w y — dlatego ślicznie on pom yślił swój w stęp , kiedy powiada: »Litwo! ojczyzno...« tj. prowincjo! tj. Wyłącz­

53 Vade-mecum. P od ob izn a autografu, W arszaw a 1947, s. 3.

54 O J. S łow ackim , op. c., S. 278.

55 L ist 305 do M. z D ziekońskich Zaleskiej, I4.XI.1862 i list 50 do C ieszk o w sk ieg o (1850).

56 L ist 352 do M. S o k o ło w sk ieg o , 6.11.1864; por. też list 353 do geo. hr. Wł. Z am oyskiego, 11.1864. ...

(18)

ności!”57; nie pomyślał, że dla M ickiewicza mogło to być zupełnie n a ­ turalne, b ez intencji partykularyzm u, że nie o wyróżnienie tu chodziło, a po p ro stu o umiejscow ienie w rodzinnej ziemi, że zwrot ten w ynikał z samej logiki m iejsca akcji.

Sam p o d e jm u ją c jak g d y b y sło w a apostrofy, zaznacza swoje stan o w isk o w w ierszu M o ja o jc z y z n a , który kończy w ten sp o só b :

N ie c h że n ie uczą m ię, g d z ie m a o jczyzn a , Bo p o la , sioła, o kopy

I k rew , i ciało, i ta je g o blizn a,

To ś la d — lub — stopy.

A takuje w ięc p ow ierzchow ne, o p iso w e ujęcie ojczyzny, w y c z u w a jed n ak w ep o p e i tej a tm o s fe rę rodzim ości, która była przecież przynajmniej częściow ym zaspokojeniem tę sk n o ty za krajem. N orw idow i nie w y s ta rc z a ło to i o rodzim ości tej — jako z e ­ w nętrznej — mówił ironicznie: „Jak mi kto da H om era na u k r z e p i e n i e - n e r w ó w; T e rtu lia n a , T a c y ta na u k r z e p i e n i e - d u c h a ; P lu ta rc h a na u k r z e p i e n i e - c h a r a k t e r u ; a Pana T a d e u sza na rozmiłowanie się w woni ziemiańskiej l a s u , b a r s z c z u , z r a z ó w , b i g o s u i o g ó r k ó w k w a s z o n y c h [ . . . ] — to b a rd z o logicznie!58” P rz y g o to w u ją c 11 tom pism swoich, „które czas osądzi, czy w iedziały, gdzie szły i co ro b iły ”, obiecuje sobie p rz e d s ta w ić „rzecz N A R O D O W Ą ” w edle swoich pojęć n aro d o w o ści, „tj. że nie ogranicza się na typach: szlachcica z c z a s ó w Sasa, E konom a? Ż y d a i czerw onych rydzów, że przeto g o to w y c h i w z a p a rte kółko się krę c ą c y ch aktorów , którzy już do Chińskich cieniów p odobni są, nie z n a jd z ie ”59.

Dlatego też w skupieniu walki o n o w ą inteligencję polską i inne g łęb sze nieco rozum ienie n arodu, w czasie p rzy g o to w y ­ w an ia do d ru k u V a d e-m ecu m (lata 1863 — 66) szczególnie ostro z a a ta k o w ał P ana T a d e u sza w y c h w y tu ją c w nim to, co było

51 Tam że. Wydaje się też, że jedną z przyczyn „wyłączności” Pana Tadeusza widział Norwid w tym, że pokazana została właściwie jedna tytko warstwa narodu — szlachta.

58 List 493 do Br. Zaleskiego, po 10.1.1868; por. też list 494 do Br. Zaleskiego, 19.1.1868.

(19)

w e d łu g niego albo satyrycznym ujęciem, albo zgoła a p o te o z ą tamtej przeszłości, a co w gruncfe rzeczy było obiektyw nym , epickim przedstaw ieniem , przepojonym atm o sferą hum oru, u c h w y - ceniem i zatrzymaniem w bieg u przejścia „ze zm arłego do ż y ją­ cego po k o len ia”, jak mówił W orcell60. T e n typ epickiej poetyki jednakże również nie o d p o w ia d a ł Norwidowi.

Dla w ierniejszego z o b razo w an ia jego s to su n k u do M ickie­ wiczowskiej poezji, w arto przytoczyć tu dłuższy cytat. M ianowicie w liście do K raszew skiego z 1866 r. czytamy o V a d e-m ecu m ,

że jest

n iek ied y nudne (dla sp o łeczeń stw a lub u jącego się w rom an­ sach), to jest opracow ane na g łęb ia ch prawd i różnostron- ności form i b ogactw Języka prześlad ow an ego i podupadłego!.,.] B ogata skąd inąd przeszłość poezji P olsk iej n ie przygotow ała publiczności do p odobnych utworówr — a le cóż robić! Raz przecie trzeba i n a s i e b i e t r o s z k ę o b e j r z e ć s i ę , a naw et raz przecie trzeba do w d zięk ów - p o liczy ć t a k ż e n a w e t i m y ś l , i p r a w d ę , s e n s i r o z s ą d e k .

To także jest coś warte! Zapew ne, że u k och an y Ojczy­ sty P o e m a t N a r o d o w y Pan T adeu sz, to jest p oem at n a r o d o w y , w którym j e d y n a f i g u r a s e r i o j e s t ŻYD... Zresztą: aw anturniki, safanduły, fa cecjo n iści, g a w ę ­ dziarze i k o b iet narodow ych dwie:

1. jedna — Telim ena: m etresa-m osk iew sk a, 2. druga — Zosia: pensjonarka.

Zapewne, że poem at ów arcynarodow y, w którym j e- d z ą , p i j ą , g r z y b y z b i e r a j ą i c z e k a j ą , a ż F r a n ­ c u z i p r z y j d ą z r o b i ć i m O j c z y z n ę... zapew ne, że to jest arcydzieło, a m ian ow icie też przez sztu k ę i w y ższe pejzaże od najczarow niejszych p łó cien Ruisdala!

Ależ: po poezji pejzażów i fletów' p a stersk ich , m oże i b ied n y mój k ierunek zasługuje łub zasłu ży na n ieco wrzię- to ści przez sam ą k o n ieczn o ść—sensu.

60 St. P i g o ń, op, e,, s. 272. W k siążce tej w rozdziale pt. D zieje

sław y zestaw ion e zostały w szy stk ie sądy w sp ó łczesn y ch o Panu Tadeuszu.

C harakterystyczne jest, że na praw dziw ej w artości jeg o poznali się naj­ więksi: Słow acki, N orw id, później Krasiński. Istnieją zb ieżn o ści są d ó w Norwida i innych, lecz podczas gdy N orw id d zieło to osą d za z punktu w idzenia h istoryczno-literackiego, z pozycji w'alki o now y typ poezji, inni dlatego, że nie m ogli dogon ić go sw ą m yślą.

(20)

T e n sam sąd w w ariancie p o w tarza w liście do W. C y b u l­ skiego, u w a ż a ją c

Pana Tadeusza

przed e w szystkim za „poemat p ejz a ż y sty i s a t y r y k a ” . W przedm ow ie do

Vade-mecum

w y raża n a d zieję, że b o g a c tw o i m istrzo stw o opisu (koloru i obrazow ania) przejm ie ob ecn ie m alarstw o.

N orw id nie d o ś ć widział w

Panu Tadeuszu

pogodne, trochę d ic k e n so w sk o - h u m o ry sty c z n e i pobłażliw e spojrzenie na ginący ś w ia t — d lateg o może, że polem izow ał z tymi echami, które elim inował w e w łasnej poezji. M oże tym należy tłum aczyć z a s ta ­ n a w iające przem ilczenie postaci R obaka. Nie w idząc tu postaci serio, pozytyw nych, m u siał u w a ż a ć go „za genialną s a t y r ę ” 61, w której za 80 lat nikt nie znajdzie rzekom o w a ru n k ó w n a ro ­ dow ej epopei.

Mim o teg o o s ą d u w y p o w ia d a n e g o w czasie polem icznego n a si­ lenia, u z n a w a ł N o rw id

Pana Tadeusza

za epopeję, wcześniej w o d ­ c zy tach o Słow ackim i później w rozbiorze

Bogurodzicy,

którą u w a ż a za p ie rw o tn e źródło epopei p o ls k ie j62. T u podaje też jej d e ­ finicję: „E p o p e ja je st u tw o re m n astro ju wysokiego, opiewającym b o h a te rs tw o o c z y n n o ś c i j e d n e j i w y b ran ej jako określnik całości jakiej s p r a w y obch o d zącej naród i epokę. — Achilla gniew je st w s z y s t k o ” . Ja k o cechy ep o p ei p o d k re śla także to, że daje jakby syntezę, je st w ięc wynikiem p ra c y nie tylko osób pojedynczych, lecz i w zajem nym ich ześrodkow aniem , o p iew a „ d z i e l n o ś ć j a k o w e g o l u d u , a dzielność je st to jego p r a c a i n a b o ­ ż e ń s t w o ” , bez czego b y ła b y romansem; je st o n a „żywotnym w a ru n k ie m l u d ó w h isto ry c z n y c h ” 63. W o dczytach o Słowackim o k re ś la p ojęcie ep o p ei jeszcze w sp o s ó b negatyw ny. I tak

Lu-

zjada

nie je st nią, bo je s t d ru g ą p o ło w ą

Jerozolimy wyzwolonej,

Boska komedia

dlatego, „bo w niej b o h a te r w spółczuje tylko, nie zaś d z ia ła ” ; rów nież nie są nimi utw ory, które za bo h ateró w b io rą „idee, albo b e z o s o b is te f e n o m e n a ” jak „Manfredy, Hamlety, G u s ta w y , F a u s ty itd .” Norwid om aw ia tu cztery epopeje, „które mają za przedm iot ciąg chrześcijańskiego ży w o ta i cywilizacji”. Są to:

61 List 409 do K, Ruprechta, IV.1866. 62 Boga R odzica, PZ, t. F, s. 318. *5 ta m ie, S. 3! 6 - 17.

(21)

Jerozolima wyzwolona, Don Kichot, Pan Tadeusz

i

K ról- D uch‘,

„Godfryd

jest typem energii tw órczej,

Don Kichot

energii n a d ro ­ bionej i s z tu k o w a n e j”,

Pan Tadeusz

to „p o łu d n io w e g o słońca realizm ”. P o e ta w ten s p o só b u z a sa d n ia jego n a s tę p s tw o po ta m ­ tych obu: „[...] aie że dziejów całość nie tylko ma tw ó rczo ść żywotną i rozstrój kryty blichtrem łatanego n a śla d o w n ic tw a , ale że ona ma jeszcze i m om enta w czasu , w ypocznienia prozy, [...] w te w ięc czasy wakacji, i b o h a te re m takiej ep o p ei nie b y łb y już Godfryd, nie Don Kichot, ale p oczciw y chłopiec jaki dzielny i szczery — P a n T a d e u s z — i oto je st trzecia e p o p e ja M. Później jednak, przyznając

Panu Tadeuszowi

tak w y s o k ą wartość, uznał, że tam ten e ta p minął i zaistniała p o trz e b a s t w o ­ rzenia now ej poezji. F a k te m jednak pozostanie, że przy takich w arunkach staw ianych epo p ei, zaliczyw szy do niej także

Pana

Tadeusza,

przyznaje mu tym sam ym nie b y le jakie stan o w isk o w literaturze i to nie tylko polskiej.

Jednym z pow ażnych z arzu tó w s taw ian y ch literaturze polskiej, odnoszących się przed e w szystkim do rom antyzm u, to zarzut, że jest cała „w m o n o lo g u ”, gdyż nie stw o rzy ła ani jed n eg o p e ł ­ nego ty p u „kobiety - ż y w e j” . W ypom ina rom antyzm ow i stw orzenie typu „uczuciow ości b e z -m a te ria ln e j”, k tó ra je st p o w o d e m z a ­ gm atw ania w szystkich s to s u n k ó w w społeczeństw ie, n a stę p n ie w y ­ licza kobiety w poezji; o

Dziadach

mówi, że „nikt nie wie, co je st i jakiej płci ta mgła, dla której G u s ta w zw ario w ał i p rzeb ił s i ę ” 65. Cały przegląd kobiet stw o rzo n y ch p rzez p o ezję rom antyczną daje w odczytach o Słowackim: „[...] p o ezja p o lsk a typu niew iasty praw ie że nie wydała. M a lczew sk ieg o M aria — to raczej krzyk kobiety, która ani kochanką, ani żoną ro zw in ąć się nie może — mogła być wszystkim, w szelako z a d u sz o n a je st w chwili u p o s t a ­ ciowania sw ojego. Mickiewicz lepiej i dyplom atyczniej się w y ­ wiązał z zadania tego; on G raży n ę sw oją hełmem p rzykrył i tak dosadnie, że nie w iesz do końca, czy to mąż je st czy to n iew iasta? Aldonę w wieży sc h o w a ł i nieprzejrzanym m urem przed oczym a sam ego męża jej osłonił [by nie p o k a z a ć się mniej piękną, jak

M O J. Słow ackim , op. c., s. 2 6 7 - 7 1 . w List 111 do M. Trębickiej, 20X1853.

(22)

mówi w p oprzednio c y to w a n y m liście]. T elim eny myślę, że za typ polskiej niew iasty b rać nie można, a Z osia jest jeszcze małoletnia! C h a ra k te ry n iew iast Z yg m u n ta K rasińskiego są to notatki na mar­ ginesie jego poem atów . U Słow ackiego B alladyna jest personifi­ k acją z p e w n e g o w y sn o w a n ia ballad gminnych wynikłą, Lilia We- n e d a leg en d o w y m obrazem albo je d n ą z tych architektonicznych m asek , p o d p ie ra ją c y ch gzymsy, masek, któ rych czoła wyzierają, ale których szyja, p ie rś i ciało w p łask o ść ściany p r z e p a d a ” 66. S ąd y te są może czasem zb y t ostre, w y k azu ją jednak różnicę drogi, jaka dzieli M ickiew icza od a u to ra

Pierścienia Wielkiej

D a m y , k tó ry walczył o miłość pełną, miłość małżeńską, ironizując tzw. miłość c zy stą, w alczy ł o kobietę żyw ą w lite ra tu rz e, pełn o ­ p r a w n ą o b y w a te lk ę społeczności i stw orzył tak pełny ty p , jak głów ną b o h a te rk ę P ierścienia W ie lk ie j D a m y i jej powiernicę M agdalenę, d a jąc też ideał k o b iety w p o staci T y rte u sz o w e j p a r­ tn erki życia Eginei (miłosne poem aty zaś, w któ rych miłość na siebie sa m ą o b e jrz a ła się, wylicza — z w ykrzyknikiem — d w a tylko, to jest p ie rw sz ą c zęść D zia d ó w , chodzi tu o czwartą, i W S zw a jc a r ii) 67.

Norw id u w aża, że bez k o b ie ty nie może rozwinąć się d r a m a t68. B rak k o b ie ty oraz brak ład u s c e n iczn eg o spraw ia, że romantyzm nie stw o rzy ł w e d łu g Norwida, który w ym agał dzieł dramatycznych, „które by niem niejszy dla o s o b n e g o c z y t a n i a i dl a gr y s c e ­ n i c z n e j p rz e d sta w ia ły i n t e r e s ” 69, p raw d z iw e g o dram atu. Były b o w iem alb o d ra m a ty fantastyczne, albo poem aty dramatyczne. „Śp. Z y g m u n ta g rać nie m ożna — u b a łw o c h w a lo n y Mickiewicz nigdy scenicznego ła d u nie podjął — acz zap ew n e byłby potrafił — zaś k o n f e d e r a t y r ó ż n e , po fra n c u sk u pisane, są nie naj­ odp o w ied n iejszy m i wielkiem u J e g o pióru — Juliusz, gdy b y nie był rozdrażniony i o p ra c o w a ł był sw e tzw. dram ata, byłoby to piękne — tak, jak są, są to a m f i d r a m a t y c z n e arc y d z ie łk a ” 70. Spogląda na s p ra w ę tę historycznie, z p u n k tu w idzenia ewolucji, zdając

<* Op. a., s. 280.

67 List 832 do J. B. Z a lesk ieg o , 6.XII.1S82. 68 B iałe k w ia ty, PZ, t. F, s. 90.

69 W szystkie pism a, t. IV, w stę p do Pierścienia W ielkiej Damy, s. 116 70 List 657 do J. B. Z aleskiego, 1872.

(23)

sobie spraw ę, że w pierw szym okresie rom antyzm u „odm ienne było całe tło myśli w Europie, a

Dziady

p a n a A d a m a były mi potężną, j e d y n ą n u t ą m y ś l i i u c z u ć , jak każdem u [...]” 71.

Później jednak rozwija i realizuje w ła sn ą kon cep cję dram atu, podejm ując zarazem krytykę dram atu rom antycznego. P olem izuje z Klaczką, który utrzym yw ał, że w literaturze polskiej nie ma dzieł pogodnych i dopełnionych (N orw id wym ienia tu jako arg u m e n ty

Grażynę,

poza tym

Anhellego,

W

Szwajcarii, Irydiona

), oraz, że „zaletą poezji polskiej jest to łamanie się i rwanie, które w

Dziadach

np. spotykam y, gdy nam zdaje się, że tego zbyt upiększać i p o ety z o w a ć sobie nie trzeb a, bo to nie po eta, ale społeczeństw o temu w in n o ” 72. S k o ń czo n o ść z resztą nie z aw sze decyduje o większej w artości artystycznej, a jej w arunkiem jest sztukm istrzostw o. U Byrona, któ reg o przecież N o rw id b. w y so k o stawiał, nie widzi nic skończonego, u M ick iew icza tylko

Grażyna,

Śpiew Wajdeloty

i kilka kart

Pana Tadeusza

(najskończenniej- szym P o e tą Polskim jest nie Mickiewicz, Zygm unt, Ju liu s z e tc . etc., ale F r e d r o ! ! ! ” 73.

Fakt, że

Dziady

to n o tatk a „g en iu szu ziemię s p o d nóg s w y c h tr a c ą c e g o ”, ograniczoność ów c z e sn y c h kryty k ó w , ciem nota ogólna i w ew nętrzne ro zdarcie spraw iły zdaniem N orw ida, że „ w szy stk ie praw ie najw yższe p o em ata tego uniesienia z w i c h n ę ł y s i ę w b 1 u ź n i e r s t w a ”, w p raw d zie nie p o e ty to wina, lecz należy o tym pamiętać, „zw łaszcza jeżeli p ro ro c tw a w piśmie takim p o ­ szukiw ać m am y” 74. Norwid uw a ż a b o h a te ra

Dziadów

za człow ieka g łęboko czującego, który jest tylko „miany za o b łą k a n e g o przez ludzi małych, dla któ rych w szy stk o to, co przechodzi ich szkiełko kieszonkow e, istotnym przeto samo nie j e s t ” 75.

Na p o d sta w ie tych u w ag rysuje się różnica między k o n ­ cepcją dramatu N orw ida i M ickiew icza (mimo że M ic kiew icz w y ­

71 Białe k w ia ty, op. c., S. 94.

72 O J . Słow ackim , op. c., S. 256.

73 O tłum aczeniach z Byrona, W szystkie pism a, t. VI, S. 220. 74 [U w aga o poem acie „ D z ia d y ”] , W szystkie pism a, t. VI; ch od zi mu tu głów n ie o Im prowizację, o czym w sp om in a w liśc ie 134 do Czarto­ ryskiego, IV.1S56.

(24)

po w iad a p o d o b n y sąd o dram acie — w XVI wykładzie

Literatury

słowiańskiej

, k u rs III). P rzy tym w szystkim Norwid atakuje tu jeszcze ogólny styl, em fatyczny i podniosły ton poezji autora

Ody do młodości,

który ze w zględu na tak pojętą p oetykę w y ­ sa d z a

Redutę Ordona16,

a w w ierszu

Do m atki Polki

przeklina całe p o k o l e n i a 77. W ychodzi tu na jaw różnica metod twórczych: a u to r

Dziadów

w yolbrzym ia fakty w celu silniejszej ekspresji (pom inąw szy częściow o tw órczość o statn ieg o okresu), w jego poezji n ajw ażn iejszą rzeczą jest ton, o czym sam z resztą mówi (może pojęcie tonu ma tu zab arw ien ie towiańskie): „[...] nie słowa działają na ludy, nie s e n s z a w a rty w jakim ś wyrażeniu. S e n s tworzy tylko jego [szkielet], natom iast ton nadaje mu ciało, ż y c ie ” 78. J e g o sem antyzm u należy szukać w kryterium intuicyjnego doboru, w e w n ę trz n e g o p rześw iadczenia; właśnie ono decyduje, czasem w b r e w logice — tak w poezji, jak w działalności. Jak że inna jest n o rw id o w s k a m eto d a ekspresji, gdzie o stylu decy d u je sens, p a ­ rabola, ironia, p a to s (nie patetyczność), przemilczenie. Można p o ­ wiedzieć, że N orw id widzi w tamtym stylu niebezpieczeństw o o d u rz a n ia i narzucania, a nie p o b u d z a n ia do w spó łtw ó rczeg o w y ­ siłku. U w aża, że M ickiew icz miał „talent w ypow iadania czarownie rzeczy b ł ę d n y c h ” 79. D opow iedzm y: gdyż słow a używ ał w zupełnie innej funkcji, nie w ażył sło w a na szali logicznej konsekwencji, gd y u N orw ida o d o b o rz e s ło w a d e cy d u je również logiczna precyzja.

W jed n y m tylko w y p a d k u p o w o łu je się Norwid na autora

Improwizacji,

czyni to

pro domo sua

— w tedy, gdy walczy z legendą o w łasnym niezrozumialstwie; w skazuje, że i Mickiewicz, i inni poeci, zw łaszcza Dante, są w niejednym miejscu zupełnie niezrozumiali, a nikt na to nie s a r k a 80.

Z a najpiękniejsze u w a ż a to la pidarne zdanie poety: „Miej se rc e [...] i patrzaj w serce [...]” 81. N ajw iększy zaś żal ma do

76 List 706 do Br. Z a lesk ieg o , po 12.X.!875. 77 List 493 do Br. Z alesk iego, po 10.1.1868. 78 D zieła , t. X, Literatura słow., kurs drugi, S. 397.

79 List 793 do S. D uchińskiej, 1880.

88 List 218 do Kraszewskiego, 28.1.1859, list 259 do Cieszkow­ skiego, V,1860 i Jasność a ciemność, W szystkie pism a, t. VI, S. 34,

(25)

niego o nasilenie o so b isteg o p ie rw ia stk a w k u rsa c h literatu ry słowiańskiej: „W całych k u rs a c h M ickiew icza je st tylko

l ’histoire

du génie de Monsieur M ickiewicz

,

mais l’histoire de la littérature

polonaise n'y existe presque point”

82. G łów nym p o w o d e m tego sądu było opuszczenie w w ykładach sw e g o a n ta g o n isty S ło w a c ­ kiego. Toteż w celu jego rehabilitacji podejm uje sześć o d czy tó w o autorze

Beniowskiego.

Dla Słowackiego, który przecież pow inien być bardziej o b cy Norwidowi — ze w zględu na sw oje a r ty s to s tw o , p ew ie n dek o - racjonizm, czuje więcej sympatii. P rz y c z y n ę tego w y jaśn iło b y bliżej zbadanie poetyki i p o s ta w y o b u p oetów . C zęśc io w o tłu ­ maczy nam sw oje stan o w isk o w b e z p o śre d n ic h w yp o w ied ziach , mówiąc, ja k ą w e d łu g niego rolę spełnia a u to r

Grobu Agamem-

nona:

„[...] zadaniem po ety było po szczególe uprzytom nić n a ­ rodowi bieg u n zam ierzchu cywilizacji j e g o ” 83. Ł ączy ich więc krytycyzm, ironia:

S z l i k rzy c zą c : „P o lsk a ! P o lsk a !” — w tem je d n e g o ra zu Chcąc k r z y c z e ć za p o m n ie li na ustach w y ra zu ;

P ew n i je d n a k , ż e Pan B óg do sy n ó w się p r z y z n a . S z li d a le j k rz y c zą c : „B o że! o jczyzn a ! ojczyzna!"

W tem B óg z M o jże szo w ę g o p o k a z a ł się k rza k a , S p o jr z a ł na te k rz y c z ą c e i za p yta ł: „Jaka?"

( S z l i k r z y c z ą c...)

W iersz ten można by p rz y p isa ć Norw idow i, — dlatego mógł mu taką rolę przyznać. Stw ierdza, że Słowacki jed en miał tę wielką odwagę, „by uw iadam iać i uw ieczniać w sp ó łc z e sn e i potoczne m o m e n ta ”. Norwid w y ch w y tu je u a u to r a

Anhellego

cechy p o ­ krew ne jego własnej poetyce. W yróżnia „nie uleganie czasu elem entom ” , odcięcie się od idei Sław iańszczyzny i p an slaw izm u , chrystianizm („szedł on prom ieniem krzyża p ro s to i śm ia ło ”), „pamiętanie, że nie tylko stan o w cze w y p ad k i, ale i ciągłość idei z b a w ia sp o łe c z e ń s tw o ”. W irtu o z o stw o (i w irtuozerię), arty sty c z n o ść literacką, którą dostrzegał, tłum aczy tak: d o sta ło mu się „w p o ­ dziale utrzym ać język — n a ro d o w y — dlatego tó nie tylko czuł

“ List 830 do J. B. Zaleskiego, 5.X.1882. 83 O J. S łow ackim , op. c., s. 255.

Cytaty

Powiązane dokumenty

zębet.Ętrecuy Eabytku pFued unisuoueni*nu dewaeteo$qn !'ubt. Ęsaksd3enlenn

Portowcy domagają się Karty Portowca na wzór Karty Górnika i Karty Stoczniowca, powiadają, że ich praca jest bardzo ważna dla kraju i zarazem bardzo

Liofobowe (hydrofobowe) zole są głównie stabilizowane siłami podwójnej warstwy elektrycznej, dlatego są one bardzo wraŜliwe na dodatek elektrolitu, który często juŜ przy

Uczniowie zapoznawani sąz prawami i obowiązkami ucznia. W biezącym roku szkolnynr uczestntczy|i w dwóch spotkaniach z po|icjantem na temat praw dziecka oraz

Istnieje więc w twórczości Herlinga szereg opowiadań nazwanych przez niego „nekrolo- gami fi lozofów”, których spoiwem łączącym jest wyraz „nieufności pisarza do fi lozofi

Materiał zawarty w części teoretycznej jest więc batdzo bogaty. Wskazują na to liczne treści dotyczące kontekstów podjętych badań, zastosowanego podejścia

Marcin Dochniak ppor.. Tre Tre ść ść zadania: zadania:. 1.. Klasyczne radary meteorologiczne Klasyczne

Śląsko-Małopolskie Centrum Kompetencji Zarządzania Energią. Bezpieczeństwo i higiena pracy w