• Nie Znaleziono Wyników

View of K. Symonolewicz Symmons, Ze studiów nad Polonią amerykańską

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of K. Symonolewicz Symmons, Ze studiów nad Polonią amerykańską"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

sp rzeciw ia ła się zm artw ych w stań com . W reszcie, żadna z tych organizacji n ie jest u k on sty tu o w a n a p od ob n ie do K ongresu U SA , jeżeli chodzi o system p rzed staw i­ cielsk i. K ażd a lo k a ln a sp ołeczn ość lub od d ział jest n iezależn y, n ie licząe jedynie w y m o g ó w u b ezp ieczen io w y ch . J ed y n y m i ich rep rezen tan tam i są d elegaci na co- cztero letn ie zjazd y k rajow e. P o d sta w o w a organ izacja PR C U A opiera Się na para­ fia ch , p odczas gd y P N A n a sp ołeczn ościach .

D w ie u w a g i k oń cow e. K o śció ł św . S zczepana n igd y n ie był n iem ieck i. B ył z a ­ ło żo n y jak o p arafia czeska, a n a stęp n ie przeszed ł w ręce p olsk ie aż do ch w ili prze­ k a za n ia go. Zaś „N aród P o lsk i” u k a zu je s ię raczej dw a razy w m iesiącu , a n ie co tyd zień .

N a za k o ń czen ie recen zen t p ragn ie w y ra zić sw ą w d zięczn ość profesorow i K an- to w ic z o w i za o d d a n ie n a leżn y ch p o ch w a ł S t u d i o m P o l s k o - A m e r y k a ń s k i m , w y d a w ­ n ic tw u P o lsk o -A m ery k a ń sk ieg o Z w iązk u H istoryków . W reszcie, recen zen t b yłb y n ied b ały, gd y b y n ie stw ierd ził, że p o w a żn y i b ły sk o tliw y autor n a p isa ł n aukow ą i n ad zw yczaj in teresu ją cą pracę na bardzo d oczesn y tem at — p olityk a w Chicago.

K s . M encesla us J. M adaj

SPÓ R O P O L O N IJN Ą K U LTU R Ę

K. S y m o n o l e w i c z S y m m o n s * . Że studiów nad Polonią am ery­

kańską. W arszawa 1979 ss. 207. LSW.

C zyteln ik p o lsk i m a n ie w ie le św ieży ch treścio w o p u b lik acji d otyczących P o ­ lo n ii, d la teg o z rad ością p rzy jm u je każdą k siążk ę p ośw ięcon ą tej tem atyce, tym b a rd ziej, gd y w y ch o d zi ona spod pióra u czestn ik a życia P olon ii. A utor om aw ianej p u b lik a cji od w ie lu la t in te r e su je się p rob lem atyk ą polonijną.

W y n ik iem tego za in tereso w a n ia jest o m a w ia n a książka, sk ła d a ją ca się z różnego rodzaju e se jó w i reflek sji, p isa n y ch w ciągu 35 lat, częścio w o dla czyteln ik ów w A m ery ce, częścio w o d la c z y te ln ik ó w w P o lsce. O koliczności te za w a ży ły na ch arak terze p u b lik a cji. N ie są to stu d ia w se n sie ścisłym , to znaczy, n ie są to w y ­ n ik i ja k ich ś badań prow ad zon ych w e d łu g ok reślon ej m etod y h istorycznej lub soc­ jo lo g iczn ej. S ą to oso b iste sp ostrzeżen ia, zd ob yte w iad om ości, k rytyczne reflek sje u czestn ik a ży cia P o lo n ii i z tego fa k tu w y n ik a w artość pu b lik acji.

Z ostały on e zgru p ow an e w 9 rozdziałach p od zielon ych n a 3 części. W części p ierw szej m ó w i o P o lo n ii am eryk ań sk iej jako fa k cie historyczn ym , jej p rzem

ia-* K o n sta n ty S y m o n o lew icz, u rodzony w R osji, m łod ość sp ęd ził w M andżurii, n a­ stę p n ie za m ieszk a ł w S tan ach Z jednoczonych, gd zie u k oń czył w y ższe stu d ia i przy­ b rał n a zw isk o „S ym m on s”. Z ajm u je się socjologią, w 1956 r. b y ł asy sten tem w W ilk es C ollege. In teresu je s ię życierp P o lo n ii, n a leża ł do red ak cji „P olish A m erican S tu d ie s”.

(2)

nach, m iejscu w sp o łeczeń stw ie am eryk ań sk im i o jej k ulturze. W części drugiej referuje i ocenia prace n iek tórych h isto ry k ó w i sócjo lo g ó w d o tyczące P o lo n ii. Szczególrią u w agę zw rócił na p tib lik ację W. T h om asa i F. Z n an ieck iego C h łop p o l s k i w Europie i A m e r y c e , na p o lo n ijn ą in sty tu cję n au k o w ą P o lish A m erica n H i- stórical A ssociation , oraz n a op racow an ia d otyczące P o lo n ii d ok on an e p rzez K. W achtla, J. A. W ytrw ała, S. B uczk a i H. Z n an ieck ą-Ł op atę, u w a ża ją c je ża ch a ­ rak terystyczn e (zróżnicow ane) etap y p o d ejścia do zagad n ień p o lo n ijn y ch . W części trzeciej zatytu łow an ej P o la c y a k u ltu ra a m e r y k a ń s k a m ó w i o p u b lik a cji M. H a i- m ana K o śc iu s zk o w A m e r y c e , o w k ła d zie P o la k ó w do n au k i a m eryk ań sk iej w d zie­ d zin ie socjologii, an tropologii, etn ologii i n au k p ok rew n ych . *

I. P u b lik acja daje czy teln ik o w i n ie ty lk o p e w n ą su m ę in fo rm a cji o P o lo n ii, a le rów n ież dzięki krytycznym uw agom w p ro w a d za go w n ie ła tw ą p ro b lem a ty k ę d o ty ­ czącą społecznego życia P olon ii: natu ry jej organ izacji, m iejsca w am eryk ań sk im sp ołeczeń stw ie, jej liczebności, in tegracji, a sy m ila cji, p rzem ian organ izacyjn ych , in stytu cjon aln ych i kulturalnych. Szkoda, że m ają one ch arak ter fragm en taryczn y. A utor n ie dołożył starań, b y dane za g a d n ien ie rzeczy w iście p rzestu d io w a ć i przed ­ sta w ić go w sposób bardziej w y czerp u jący. U ch ro n iło b y to m oże A u tora od w ie lu zb yt uproszczonych i błęd n ych stw ierd zeń . W p oszczególn ych rozd ziałach i p odroz­ działach b ow iem obok trafnych sp ostrzeżeń i słu szn ych stw ierd zeń zn a jd u ją się tw ierd zen ia pozb aw ion e ścisło ści n a u k ow ej, n ieu za sa d n io n e i b łęd n e.

P om ijam tu sp raw y d ysk u syjn e m ające ch arak ter su b iek ty w n y , w y n ik a ją c e z in d yw id u aln ych dośw iad czeń i odczuć, jak n a przykład sp ra w a słu szn ości, czy niesłu szn ości dokon yw ania zm ian y n a zw isk (znam ienne, że S ym m on s tak szeroko u zasadnia k on ieczność tej praktyki) (ss. 69-86). J e st w ie le też d y sk u sy jn y ch zagad ­ nień, w y n ik a ją cy ch z braku ścisło ści pojęć, a co za ty m id zie i k o n sek w en tn g o w n iosk ow an ia. J eśli n a przykład przez „ a sy m ila cję” m am y rozu m ieć w e jś c ie do jakiegoś narodu, czy sp ołeczn ości etn iczn ej z rów n oczesn ym zerw a n iem z w ła sn y m nazw isk iem , z zatarciem , w y zb y ciem się w ła sn ej tożsam ości narod ow ej i k u ltu ro ­ w ej (taki sen s jest n ajczęściej n a d aw an y tem u p o jęciu w litera tu rze p rzed m iotu i w takim sen sie u ży w a go czasem A u to r1 i je śli czytam y, że proces a sy m ila cji P o ­ lonii jest n ieuchronny, i że tylk o d zięk i n iem u osiąga ona sw ój sp o łeczn y a w a n s, to zu p ełn ia niezrozum iałe są jeg o w y w o d y , iż jest to „...zjaw isk o d la narodu p o l­ sk iego korzystne i p ożądane” — tzn. je ś li ktoś z n im zu p ełn ie zry w a , i że „... je s t jeszcze czas na to, aby się podjąć dobrze p la n o w a n ej a k cji p o g łęb ia n ia i u trw a la n ia zw iązk u d u ch ow ego z P olsk ą w śród w ie lk ie j m asy A m ery k a n ó w p och od zen ia p o l­ sk iego”2. S ym m on s w id zi tylk o „ a sy m ila cję” lub „getto” — n ie b ierze pod u w a g ę sytu acji pośredniej „in tegracji” tzn. p ełn eg o w łą c z e n ia się w ż y c ie sp o łeczeń stw a kraju o sied len ia z rów n oczesn ym za ch o w a n iem w ła sn ej ku ltu ry, Co m ożn a s tw ie r ­ dzić w śród tylu różnych grup etn iczn ych .

N ie w ła śc iw ie też n a zy w a P o lo n ię „ sp o łeczeń stw em m n ie jsz o śc io w y m ”3. K o n sty ­ tu tyw n ym czyn n ik iem sp o łeczeń stw a je s t w sp ó ln y sy stem d zia ła n ia społeczn ego, y a tak iego P o lo n ia jako całość n ie p osiad a, n ie je s t w ię c „ sp o łeczeń stw em ”, ani grupą społeczną w sen sie śc iśle socjologicznym . P o lo n ia je s t zb iorow ością osób p o ­ siad ających cech ę w sp ó ln eg o p ochodzenia, w ob ręb ie tej zb iorow ości is tn ie ją p ew n e grupy społeczne, „ p olon ijn e”, o charakterze ku ltu raln ym , relig ijn y m , b ratersko

1 S y m o n o l e w i c z S y m m o n s . Ze s t u d i ó w n a d Polo nią a m e r y k a ń s k ą . W ar­ sza w a 1979 s. 51 nn.

2 Tam że s. 54, 56. * T am że s. 22.

(3)

ubezpieczeniowym etc. Autor słusznie zauważa, że Amerykanie polskiego pocho­

dzenia nie posiadają żadnego naturalnego ośrodka psychicznej jedności, „jak to jest

w przypadku grup spojonych ekskluzywną religijną lub polityczną ideologią” bo

nie tworzą żadnego wspólnego systemu działania społecznego o charakterze religij­

nym, narodowym, politycznym lub gospodarczym. Niezrozumiałe i błędne przeto

staje się twierdzenie, że „...Amerykanie polskiego pochodzenia zakończyli... swoją

społeczno-kulturalną ewolucję i stali się odrębną grupą etniczną...”4.

Słusznie Autor zauważa, że zbyt mało jest poważnych studiów nad Polonią. Do­

brze, że docenia znaczenie studiów socjologicznych, ale błędna jest jego recepta

dla historyków, że „... historia musi wziąć socjologię za przewodniczkę, bo inaczej

znajdzie się w ślepej uliczce wartościowania lub pustej frazeologii”5. Na temat

stosunku wzajemnego historii i socjologii napisano już wiele, wyjaśniono i uzasad­

niono ich autonomie jako odrębnych dyscyplin naukowych. Owszem, uczeni oby­

dwóch dyscyplin na pewno odnoszą korzyść, jeśli zapoznają się z solidnymi pra­

cami swoich „kolegów", ale żadna z tych dyscyplin nie może być „przewodniczką”

drugiej i nie należy zapominać, że historia posiadała znakomity dorobek naukowy

wcześniej niż zaistniała socjologia.

Symmons błędnie interpretuje wielokulturowość jakoby miała prowadzić do

zamkniętych i zacofanych enklaw etnicznych, i że ruch etniczny wśród ludności

białej jest wyrazem sprzeciwu wobec Murzynów i łaskawości okazywanej mu przez

Amerykanów anglosaskiego pochodzenia8.

Nieprawdą jest, że do Kongresu Polonii Amerykańskiej należą tylko asekura­

cyjne organizacje bratniej pomocy7, bo np. należy również Związek Polskich Śpie­

waków, Związek Polskich Weteranów i około 70 różnego rodzaju klubów.

II.

Tego rodzaju nieścisłości i błędnych twierdzeń jest więcej — pomijam je, bo

nie one są głównym przedmiotem tych refleksji, lecz dwie sprawy, na które chciał­

bym zwrócić uwagę: na faktyczne znaczenie dzieła W. Thomasa i F. Znanieckiego

C hłop p o lsk i w E uropie i A m e ry c e

i na problem istnienia polonijnej kultury.

Z przyjemnością można Odnotować wielki szacunek K. Symmonsa dla F. Zna­

nieckiego. Osiągnięcia naukowe współtwórcy podstaw naukowych socjologii i zasłu­

żone uznanie w świecle nie usprawiedliwiają jednak, by przypisywać Znanieckiemu

to, czego nie dokonał. Symmons, wskazując na dzieło Thomasa i Znanieckiego

The P olish P easant in E uropę and A m erica,

twierdzi, „... że na samym początku ...

poddana została Polonia bardzo gruntownej analizie socjologicznej...”8. Jest w tym

stwierdzeniu sporo przesady. Ponieważ z tego rodzaju błędnymi mniemaniami

można się często spotkać również i w Polsce, należy tej sprawie poświęcić nieco

uwagi.

Nie chcąc w niczym pomniejszyć znaczenia dzieła Thomasa i Znanieckiego

C hłop p o lsk i w E uropie i A m ery ce ,

podkreślam rzecz znaną, że wartość pracy wy­

nika z następujących faktów:

1.) przedstawienia (we wstępie) trafnej teorii socjologicznej jako nauki o kulturze

(bez czego nie można prowadzić poprawnych badań socjologicznych) z wprowa­

dzeniem wielu pojęć analitycznych, takich jak: system działania społecznego,

4 Tamże s. 141, 144.

5 Tamże s. 141.

* Tamże s. 32, 59 n.

7 Tamże s. 62.

8 Tamże s. 14, 165.

(4)

wartość społeczna (o treści kulturowo empirycznej), kontrola społeczna, dezor­

ganizacja itp.

2.) ukazania sposobu wnikliwego rozpatrywania danych w ramach przedstawionej

teorii;

3.) wskazania na nowe źródła wiedzy o społeczeństwie, to jest na dokumenty oso­

biste (listy, pamiętniki) i opracowanie ich w wielkiej ilości.

Z tej racji dzieło stało się pionierskim studium socjologicznym, pierwszym bada­

niem empirycznym współczesnego społeczeństwa, łączącym w sobie odpowiedni

konstrukt pojęciowy, stosowną metodę i konkretne fakty.

Można też spotkać twierdzenia, że wartość pracy Thomasa i Znanieckiego wy­

nika ze stwierdzenia stałego związku przyczynowego, jaki rzekomo ma zachodzić

między emigracją a dezorganizacją oraz dewiacją społeczną. Otóż ta rzekoma za­

leta jest faktyczną wadą tego dzieła, ponieważ takiej zależności nie było w życiu

polskiej emigracji. Przypadki dewiacji występują w każdym społeczeństwie. Pew­

ne materiały z penitencjarnych instytucji amerykańskich (niereprezentatywne) za­

sugerowały autorom

Chłopa polskiego

założenie, że emigracja zawsze prowadzi do

dezorganizacji i dewiacji społecznych, i z tej racji wnioskowali bezpodstawnie, że

nastąpi proces całkowitego rozpadu rodziny polonijnej, konieczność stosowania

środków penitencjalnych i asymilacji polskich imigrantów. Emigracja jednakże nie

musi powodować dezorganizacji, ponieważ może następować reorganizacja życia

społecznego imigrantów. Do tego błędu przyznał się sam Znaniecki pisząc: „Gdy

w 1914-1919 roku wraz z Thomasem prowadziliśmy b&dania nad Polakami w

Ameryce, byliśmy przekonani, że ich lokalne stowarzyszenia znikną, a oni sami

zostaną zasymilowani i wchłonięci w amerykańskie społeczeństwo. Gdy wróciłem

w 1939 roku do Stanów Zjednoczonych, byłem zaskoczony faktem lepszego zorga­

nizowania i wewnętrzną integracją Polaków, niż to miało miejsce w 1919 roku

i że powstało wiele stowarzyszeń, których przedtem nie było, zwłaszcza polskich

klubów kulturalnych. Na uwagę zasługuje to, że członkowie tych stowarzyszeń

uczestniczą również aktywnie w kulturze całego społeczeństwa amerykańskiego”

(T h e A m eric a n C ounsil o f Polish C ultural Clubs.

Buffalo 1955 s. 20).

Praca ta ma również poważne braki metodologiczne: autorzy nie postawili sobie

zasadniczego pytania, czy zebrany materiał jest reprezentatywny dla omawianego

społeczeństwa i jakie uogólnienia, jakie wnioski można wyciągnąć z zebranych

faktów. Czy zdawali sobie sprawę, że zebrany materiał ma charakter przypadkowy,

nie ukazujący całości życia chłopa polskiego ani w Europie, ani w Ameryce? Tho­

mas i Znaniecki winni uzupełnić posiadany materiał specjalnymi badaniami, jeśli

chcieli ukazać życie chłopa polskiego na obydwu kontynentach, lub odpowiednio

zacieśnić temat i powstrzymać się od generalizujących twierdzeń, nie wynikających

z zebranych faktów. Szkoda, że Polonia nie została wówczas poddana gruntownej

analizie socjologicznej, we właściwym znaczeniu tego pojęcia, jakby to chciał w i­

dzieć Symmons.

Przedstawiony obraz życia chłopa polskiego w Europie (t. 1 s. 97-237) i w Ame­

ryce (t. 5)» tylko częściowo wiąże się z zebranym materiałem. W zasadzie jest to

przedstawienie obiegowych wiadomości i przygodnych obserwacji, a nie usystema­

tyzowana analiza danych (faktów), dotyczących struktur demograficznych, zawodo­

wych, ekonomicznych, organizacyjnych, instytucjonalnych i społecznych (system za­

• W. T h o m a s , F. Z n a n i e c k i .

Chłop p o lsk i w E uropie i A m ery ce .

War­

szawa 1976.

(5)

leżn o ści, d ystan sów , p ozycji, h ierarchii) oraz p ełn ion ych fu n k cji (przystosow ania, in teg ra cji, realizacji ce ló w i w zo ró w zachow ań) z o k reślen iem rozm iaru zachodze­ n ia d an ych zja w isk , ich przyczyn i przem ian. T ylko w ied za ścisła m a p ełn ą w ar­ tość n au k ow ą. J e śli np. m ó w ią o d ezorgan izacji i d ew iza cji społecznej polskich im ig ra n tó w , to w in n i p rzyn ajm n iej podać w y m ia r sp ołeczn y tego zja w isk a — d o­ tyczy to całej P o lo n ii, czy tylk o jej części; w sk azać n a przyczyny, w arunki proce­ su, p rzeciw d zia ła n ia , reh ab ilitację, co n ie w ą tp liw ie m iało rów n ież m iejsce. Opar­ c ie pracy n a p rzyp ad k ow ym m a teria le zaczerp n iętym z paru czasopism , listó w i ar­ c h iw ó w ch ica g o w sk ich P o w szech n eg o B iu ra Z apom óg, T o w arzystw a P om ocy P ra w ­ n ej, Sądu K arnego i U rzędu Śledczego, dotyczącym n ierep rezen tatyw n ej i znikom ej części p o lo n ijn ej sp ołeczn ości, b ez zn ajom ości fa k tyczn ego jej życia spow odow ało w y c ią g a n ie w ie lu b łęd n y ch w n io sk ó w .

N iep ra w d ą jest, że do A m eryk i w zasad zie w y jeżd ża ły z ziem p olsk ich m argi­ n esy sp o łe c z n e 1®, że im igran ci p o lscy n ie b y li zdolni do posiad an ia pojęć ogólnych i z tej racji n ie p o sia d a li rzekom o p o sta w patriotyczn ych , że m ia ł n astęp ow ać roz­ kład m o ra ln y rodzin p olon ijn ych , że księża p olscy sta li niżej pod w zględ em m o­ raln ym od k się ż y irlan d zk ich i n ie d ążyli do jed n oczen ia P olon ii itp .11.

To, p rzeciw n ie , z reg u ły w y je ż d ż a ły osoby n ajbardziej w artościow e, przed się­ biorcze, co w y n ik a z k o ścieln y ch k w eren d p rzeprow adzonych w paru diecezjach przed I w o jn ą św ia to w ą 12. J a k w ie lk i b y ł patriotyzm chłopa p olskiego na em igracji n a zy w a ją ceg o P o lsk ę n a jlep szą m atką, o której n ie w o ln o b yło m ów ić niczego złego, który u czył sw e d zieci „ D ziesięciu przykazań m iło ści ojczyzn y”, zakładał p o lsk ie szkoły, d a w a ł ciężko za p racow an e p ien ią d ze na Skarb N arodow y i w y sta w ił w ię k sz ą a rm ię w a lczą cą o n iep o d leg ło ść P olsk i, n iż całe p o lsk ie społeczeństw o, m ożn a się p rzekonać czytając sp raw ozd an ia z zebrań tow arzystw polon ijn ych , czy ch oćb y p u b lik a cje „A ch, — te ch a m y w A m ery ce” i „C zyn zbrojny w ych od źstw a p o lsk ieg o ”13. D odajm y, że, n iestety , n ajszyb ciej w y n a ra d a w ia ła się in telig en cja i n a j­ m n iej b yła c h ętn a do św ia d czeń n a c e le p atriotyczne. To k sięża (G ieryk i B arzyń - ski) za ło ży li w 1873 r. p ierw szą ogóln op olon ijn ą organizację: Z jed n oczen ie P olsk ie R zym sko K a to lick ie, a ks. bp R hode w 1909 Z jed n oczen ie K ap łan ów P olsk ich w A m ery ce14. O kazało się też, że rod zin y p o lo n ijn e są najbardziej zw arte i trw ałe w sp o łe c z e ń stw ie am erykańskim .

T e b łęd n e m n iem a n ia w y n ik a ły z braku w ła śc iw y c h badań, d otyczących życia P o lo n ii i z k orzystan ia z n iety p o w eg o , n ierep rezen ta ty w n eg o m ateriału, pochodzą­ cego z in sty tu cji zajm u jących się elem en tem d ew ia cy jn y m i osobam i, którym po prostu n ie p o w io d ło się w S tan ach Z jednoczonych. Z aciążyło to na b łędnym for­ m u ło w a n iu w ie lu w n io sk ó w ogólnych, d otyczących życia P olonii. T en błąd w yk azał

i# P rzek o n a n ie to w y r a z ił T hom as w czasie toczącej się d ysk u sji nad chłopem p o lsk im w E uropie i A m eryce, tw ierd zą c też, że celem B iura O chrony E m igrantów w W arszaw ie było zatrzy m y w a n ie w P o lsce e lem en tu w artościow ego i w y sy ła n ie na em ig ra cję osób b ezu żyteczn ych (por. H. B 1 u m e r. A n A p p r a i s a l of T h o m a s and Z n a n i e c k i ’s T h e P olish P e a s a n t in E u rope a n d A m e r i c a , N e w York 1939 s. 105 n).

11 C hło p p o l s k i w E u ropie i A m e r y c e t. 5.

12 Por. J. D y k t u s. E m i g r a c ja i o p ie k a d u s z p a s te r s k a n ad e m i g r a n t a m i w d i e ­ c e z j i k r a k o w s k i e j w ś w i e t l e a n k i e t k o n s y s to r z a z la t 1907 i 1913. W: S tu d i a p o lo ­ n ijne. T. 2. L u b lin 1978 s. 113-179.

13 W. G ą s i o r o w s k j . A ch, — t e „ c h a m y ” w A m e r y c e ! . W arszaw a 1935; t e n - ż e. C z y n z b r o j n y w y c h o d ź s t w a pols kie go. N e w Y ork 1957.

(6)

autorom m .in. H. B lu m er15, John L. T h o m a s16 i H. Ł opata Z n a n ieck a 17. B liższy praw dy jest u ogóln ion y obraz P o lo n ii p rzed sta w io n y p rzez b u rm istrza D etroit R o­ m ana Gribbsa. „A m erykanie p olsk iego p och od zen ia — stw ie r d z ił w sw y m p u b licz­ nym W ystąpieniu — w n ie śli ele m e n t sta b iliza cji w często zburzon e m orze życia am erykańskiego. S p oista rodzina p o lo n ijn a u trzym u je sw ój dom w n ien agan n ym stan ie, ciężko pracuje, płaci podatki, n ie ob ciąża op iek i sp o łeczn ej, p rzestrzega p raw a i rzadko n otow an a jest w k ronikach p o licy jn y ch ”. W rzeczy w isto ści b o w iem środ ow isk a p olon ijn e w p orów n an iu z in n y m i grupam i etn iczn y m i od zn aczały się w ie lk ą p racow itością, oszczędnością, relig ijn o ścią , n a jm n iejszą stop ą p rzestęp stw k rym in aln ych i rozw odów m ałżeńskich.

D zieło T hom asa i Z n an ieck iego w yrząd ziło P o lo n ii m oraln ą k rzy w d ę, n a co słu szn ie zw raca u w agę P au l W róbel w sw ej p racy O u r W a y ls. W sposób „n au k ow y” poparło ono tw orzący się n eg a ty w n y stereotyp o P olak ach jako lu d ziach „... o n a j­ n iższym p oziom ie in telek tu aln ym , m oraln ym i d u ch o w y m ”, jak to n a p isa ł P. F o x 18. A utor E vans W ood pisząc k siążk ę o p olsk im m ie śc ie w S tan ach Z jed n oczon ych „H am tram ck”20, już w e w stę p ie u k a zu je sw o ją „n au k ow ą” p o sta w ę tw ierd ząc, że „... n ik t n igd y n ie sp od ziew a się, b y P o la cy m ogli być w zo ro w y m i A m eryk an am i. Oni tylko pom ogli nam w w y tw o rzen iu b ogactw p racując w naszych kop aln iach i fabrykach oraz w a lczy li w p row adzonych przez nas w o jn a ch . C zego m ożna się w ięcej od n ich sp o d ziew a ć” (s. 10).

N astęp n ie w p rost ośw iad cza, że jeg o praca je s t k on tyn u acją id ei Z n an ieck iego (s. 45), a jest p o św ięco n a uk azan iu ciem n ych stron życia P olon ii, jej m a lw ersa cjo m obyczajow ym , gospodarczym i p olityczn ym . Z naczne p artie tej p u b lik a cji są „nau­ k o w y m ” p a szk w ilem na sp ołeczn ość polon ijn ą, u siłu ją cy m w y k a za ć jej tęp o tę u m y­ słow ą, złe naw yk i, p ijań stw o, prostytucję, d egen erację rodziny, oszu stw a, sz o w i­ n izm narodow y, an tysem ityzm , k rad zieże i koru p cję — i to w szy stk o w e d łu g n iego m a rzekom o w y n ik a ć z d zied zictw a p olsk iej ku ltu ry, co w ię c e j jest w rodzoną w ła ściw o ścią P o la k ó w 21. P raca W ooda z pu n k tu w id z e n ia w y m o g ó w m etod ologii socjologicznej w zn aczn ych partiach je s t p arodią n au k ow ości. S tosu jąc tak ą m e to ­ d ę m ożna rów n ież u d ow ad niać, że te, i gorsze, w a d y są w ła śc iw o ś c ią całego sp o ­ łeczeń stw a S tan ów Z jednoczonych i każdego in n ego narodu. Z n an ieck i na p ew n o n ie sp od ziew ał się, że jego praca d ała „n au k ow ą” p o d sta w ę do w n io sk ó w r a sisto w ­ skich i sto so w a n ia w o b ec P o lo n ii restryk cji sp ołeczn ych (n ied op u szczan ie elem en tu d ew iacyjn ego do urzędów ) oraz sto so w a n ia w ob ec n iej presji, n a p iętn o w a n ia (Po- lish jokes), aby ją „oczyścić” z p rzyn iesion ej z sobą „kultury”.

U w a g i te n ie m ają charakteru recen zji w sp o m n ia n y ch prac, an i n ie sta n o w ią rejestru zaw artych w n ich b łęd n y ch tw ierd zeń , jak ich jest w ie le w ię c e j, n ie n e ­

15 Jw . s. 75, 111.

16 The A m e r i c a n Cath olic Family . E n glew ood C liffs 1956 s. 256 n.

17 Polish A m e r i c a n s : S ta t u s C o m p e t it io n in an Eth n ic C o m m u n it y . E n glew ood C liffs 1976.

18 O u r W a y. F am ily , P a ris h an d N e ig h b o rh o o d in a P o l i s h - A m e r i c a n C o m m u n i ­ ty. N otre-D am e L ondon 1979 s. 15-30.

18 P ole s i n A m e ric a . N e w Y ork 1922 s. 118 n.

28 H a m t r a m c k — T h e n a n d N o w . Socio logic al S t u d y of a P o lish A m e r i c a n C o m ­ m u n i ty . N ew Y ork 1955. Ch. R. K en t z U n iv ersity of P e n sy lv a n ia w krótk iej re c e n ­ zji tej książk i w sk a za ł n a fa k ty św ia d czą ce o tym , że n ie jest to p u b lik a cja n a u k o ­ w a („P olish A m erican S tu d ies” 21:1964 N r 1 s. 61-62).

(7)

gują też prawdziwości podawanych tam faktów, zwracają jedynie uwagę na niedo­

ciągnięcia metodologiczne, co w konsekwencji spowodowało wyciąganie błędnych

wniosków.

Badania socjologiczne wymagają wielkiej rzetelności. Thomas i Znaniecki, jak­

kolwiek wnieśli wielki wkład w rozwój socjologii, to jednak nie dokonali wnikliwej

analizy socjologicznej Polonii amerykańskiej, a chęć obrony Wooda przez J. W. Pe-

trasa22 i Symmonsa23 jest pewnym nieporozumieniem. Jest rzeczą zastanawiającą,

że Symmons solidaryzuje się z Woodem.

III.

Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia sprawa najbardziej zasadnicza. Symmons

twierdzi, że mówienie o polonijnej kulturze jest wielką pomyłką, że taka w ogóle

nie istnieje. Według niego jest tylko kultura polska, którą reprezentują imigraci,

i kultura amerykańska, reprezentowana przez następne pokolenia24. Na stronie 102

oświadcza z emfazą: „Jako socjolog nie dostrzegam żadnych znaków tej kultury,

co więcej, nie widzę żadnych możliwości jej wytworzenia się czy wyłonienia się”.

Chciałoby się odpowiedzieć krótko: tym gorzej dla socjologa, ale może w tym

twierdzeniu jest nieco prawdy, może coś (co?) upoważnia Autora do wypowiedzenia

takiego zdania. 1. Analizę tego zagadnienia należy rozpocząć od sprawy podsta­

wowej — od definicji kultury. Zdaje się, że jej niewłaściwe rozumienie jako reistycz-

nego monolitu powoduje błędne wyciąganie wniosków. Nie wchodząc w sprawę

mnogości definicji kultury (A. L. Kroeber i C. Kluckhohn naliczyli ich 164)25, wy­

nikającej z ich aspektowości podmiotowej lub przedmiotowej, z ich charakteru

opisowego, strukturalnego lub genetycznego — za podstawę rozważań weźmiemy

najprostszą, szeroką, lecz bardzo trafną definicję z czasów starożytnoych, wyrażoną

w słowach: „natura culta cultura est” — pielęgnowaną, uszlachetnioną naturę na­

zywamy kulturą. Oczywiście, „uszlachetnienie” dotyczy i jest wynikiem ludzkiego

działania, a m iarą oceny jego jakości są ludzkie potrzeby. Przedmiotem tego dzia­

łania jest natura przyrody i natura człowieka. „Uszlachetnienie” przyrody —

począwszy od świata roślin, zwierząt i na technice skończywszy — jest wyrazem

umiejętności, kwalifikacji, wykształcenia człowieka, zespolenia jego kultury z przy­

rodą i jej wykorzystania dla swoich potrzeb. W tym sensie definiował kulturę

B. Malinowski pisząc: „Kulturę można określić jako sztuczne, wtórne, wytworzone

przez człowieka środowisko, które daje człowiekowi dodatkową władzę nad pew­

nymi siłami przyrody”23. Posiadanie władzy nad siłami przyrody (wytworzone w

tym celu narzędzia) zwiemy kulturą materialną. Ma ona charakter międzyludzki

i w zasadzie (z pewnymi wyjątkami) jest pozbawiona cech narodowych.

Bardziej złożone jest „uszlachetnienie” natury człowieka. Składa się ono z wielu

płaszczyzn. Wchodzi tu głównie w grę:

l u — Kształtowanie i uszlachetnianie ludzkich potrzeb oraz sposobów ich zaspoka­

jania.

2° — Tworzenie wzorów zachowań, ideałów i ich internalizacja.

22 J. W. P e t r a s,

P o lish -A m erica n s in Sociology and Fiction.

„Polish American

Studies” 21:1964 No 1 s. 16-22. Faktycznie Petras nie broni Wooda, a powoływanie

się na niego przez Symmonsa świadczy, że ten zapomniał, o czym Petras pisał.

23 Jw. s. 142. Należy zaznaczyć, że recenzja publikacji Wooda nie zawiera „zło­

śliwego ataku”, a Petras w 22 tomie „Polish American Studies” nie zamieścił żad­

nej wypowiedzi.

24 Tamże s. 87.

25

C ultu re

A . C ritical R e v ie w of C oncepts and D efinitions.

Cambridge 1952.

26

F reedom an d C ivilization.

London 1947 s. 31.

(8)

— Kształcenie, temperowanie i rozładowywanie ludzkich pasji: odczucia piękna,

miłości, honoru, wolności, doznań ambicji, radości, gniewu, grozy, lęku itp.

— Temperowanie skłonności samolubnych: posiadania i panowania oraz organi­

zowanie obrony przed wyzyskiem i agresją.

3° — Tworzenie wspólnego dobra i wartości; organizowanie pracy i wypoczynku.

4” — Kształcenie umiejętności, twórczości, przekazywanie i zdobywanie wiedzy.

5” — Poznanie, zrozumienie siebie jako bytu jednostkowego i wspólnotowego (kim

jest człowiek jako jednostka i społeczeństwo), zrozumienie swojego „losu”,

celu, sensu swojego życia. Wchodzi tu również w grę domena wiary, religii.

6U — Tworzenie bytów analogicznych, intencjonalnych: symboli, sztuki, litera­

tury, systemu komunikacji, środków przekazu, dzięki którym treść wyżej wy­

mienionych płaszczyzn „uszlachetnienia” ludzkiej natury jest przekazywana

innym osobom i przez nie przyswajana. Z tej racji stworzone symbole, sztuka,

literatura noszą, jako pars pro toto, miano kultury lub „dóbr kulturalnych”.

Zasługują one na szczególną uwagę ponieważ będąc wytworami, dziełami ludz­

kiej kultury, jej utrwaleniem, „zmaterializowaniem”, pozwalają wchodzić w kultu­

rową styczność osobom poza sekwencjami czasu i przestrzeni; poza tym dają inspi­

racje do dalszego tworzenia kultury. Poprzez nie możemy poznać, zrozumieć kul­

turę danego społeczeństwa, jej tożsamość, przemiany, dyfuzje, systemy, o czym

traktują odpowiednie teorie. Nie należy jednak tworzyć z nich samoistnych hipos-

taz kultury. Ten błąd popełnia F. Znaniecki pisząc: „... podłożem procesu dziejowe­

go tym, co się rozwija, nie jest ludzkość ani społeczeństwo ludzkie, lecz kultura lub

poszczególne dziedziny kultury w ich obiektywnym składzie jako trwające same

przez się zbiory systemów realnych i idealnych”27. Przeciwnie, rozwija się człowiek,

społeczeństwo, ludzkość wraz ze swoimi przymiotami, właściwościami — odpowied­

niej jakości — potrzebami, działaniem i rezultatami tego działania, co stanowi kul­

turę.

Kultura nie jest bytem istniejącym w sobie

(enś in se),

lecz właściwością bytu

(ens in ałio),

nie stanowi monolitu, lecz składa się z wielu elementów mających

charakter ogólnoludzki, narodowy, lokalny i indywidualno-osobowy. Nie m a kultury

greckiej, francuskiej, polskiej, amerykańskiej etc. jako bytów zaistniałych samo­

dzielnie, lecz istnieje kultura narodu (społeczeństwa) greckiego, francuskiego, pol­

skiego etc. i jej utrwalone, zobiektywizowane rezultaty.

Przez kulturę rozumiem jakość ludzkich potrzeb (duchowych i materialnych),

sposób ich zaspokajania, rozumienie siebie, świata, wzory zachowań oraz zasób

dóbr i wartości odziedziczonych, nabytych lub wytworzonych dzięki posiadanym

umiejętnościom wchodzących w kontekst życia społecznego.

Pojęcie kultury odnosi się do człowieka jako podmiotu rozumiejącego siebie,

swój cel, kształtującego i zaspokajającego swoje potrzeby, a nie manipulowanego

przez innych przedmiotu (co odpowiada pojęciu cywilizacji), a następnie do wytwo­

rów — o ile pozostają w sytuacji społecznej percepcji. Istotnym rysem kultury jest

jej społeczny i funkcjonalny charakter. Jeśli zatem istnieje społeczność polonijna

stanowiąca pod jakimś względem wyodrębniony, własny system działania społecz­

nego zaspokajający jakieś potrzeby, to tym samym istnieje (kształtuje się ) w tym

zakresie jakaś polonijna kultura.

(9)

Sym m ons, zaprzczając istn ie n iu p o lo n ijn ej kultury, zaprzecza istn ien iu jak iego­ k o lw ie k p o lo n ijn eg o sy stem u d ziałan ia sp ołeczn ego. F ak t istn ien ia ty lu organizacji i in sty tu cji p o lo n ijn y ch n ie n ależących do narodu p olsk iego i w yod ręb n iających się z całego sp o łeczeń stw a am eryk ań sk iego (jako takiego) m ó w i zu p ełn ie o czym innym . Jego p y ta n ie sk iero w a n e do L op ata-Z n an ieck iej o d ostarczen ie d ow od ów n a is tn ie ­ n ie p o lo n ijn ej k u ltu ry św ia d czy , że S ym m on s szuka ja k iejś sam oistn ej hipostazy k u ltu ry p o lo n ijn ej.

J e st in n a k w e stia siły o d d zia ły w a n ia k u ltu raln ego danej społeczn ości, jej siły tw órczej, w ielk o ści, zn a czen ia w y tw o r ó w k u ltu row ych p ow sta ły ch w jej ło n ie i zw ią za n ej z tym s iły tożsam ości k u ltu row ej. P od tym w zg lęd em zbiorow ość p olo­ n ijn a n ie posiad a w ie lk ic h atu tów , a le n ie m ożn a tw ierd zić, że istn ieją ce w jej ło ­ n ie sp ołeczn ości n ie p osiad ają żadnej w ła sn ej kultury.

2. Chcąc w y ja śn ić p rob lem k szta łto w a n ia się p olon ijn ej k ultury i jej m iejsca w sp o łeczeń stw ie am eryk ań sk im n a le ż y n a jp ierw od p ow ied zieć na p ytanie, czy, i jaki, sy stem sp ołeczn ego d ziałan ia tw o rzy li p olscy em igran ci lub osoby polskiego p och od zen ia w S tan ach Z jednoczonych. M ów iąc ogóln ie istn ieją d w a zasadnicze sy ste m y d zia ła n ia sp ołeczn ego: h o listy czn y i partykularny. W łaściw ością pierw szego je s t to, że o b ejm u je ca łe sp o łeczeń stw o , w k tórym w sz y stk ie p od m ioty działania zasp ok ajając sw o je p otrzeb y m ogą spotkać s ię z p rzym usem w y k o n y w a n ia odpo­ w ie d n ic h czy n n o ści lu b p o w strzy m a n ia s ię od n ich i że n ie m ogą one ła tw o w y łą ­ czyć się z fu n k cjo n u ją ceg o układu.

W ła ściw o ścią partyk u larn ego sy stem u d zia ła n ia sp ołeczn ego jest to, że fu n k cjo ­ n u je on ty lk o w p ew n y m za k resie — zasp ok ojen ia ok reślon ych potrzeb, a w ch od zące w e w sp ó łd zia ła n ie p od m ioty bądź p osiad ają o k reślon e cech y, bądź w yk o n u ją ok reś­ lo n e czy n n o ści i poza tym n ic ich z in n y m i p od m iotam i n ie w ią że, co w ię c e j, m ogą z a w sze w y łą czy ć s ię z u kładu in terak cji.

Isto tn y m ele m e n te m każdego system u d ziałan ia społeczn ego jest w sp ó ln e dobro, k tóre stan ow ią: p e w n a liczb a osób, p o w ią za n ia organizacyjne, w artości duchow e, (idee p rzew o d n ie życia, w zo ry zachow ań) i dobra m aterialne.

G rupy etn iczn e, je ś li n ie są za m k n ięty m i getta m i ani am orficzną zbiorow ością, le c z p o sia d a ją w ła sn e organ izacje, in stytu cje, w sp ó ln e dobro, tw orzą za w sze jakiś p artyk u larn y sy stem d zia ła n ia i to ok reśla ich szan se tw orzen ia w ła sn ej kultury oraz jej zn a czen ie w ca ły m sp o łeczeń stw ie.

Z w y k le n ie są to sza n se w ie lk ie . „ U szla ch etn in ie” natury człow ieka, tw orzen ie „dóbr k u ltu ra ln y ch ” i środ k ów przekazu k u ltu ry w y m aga często:

l u — e lem en tu c y w iliza cy jn eg o (p ew n ego przym usu), 2° — w sp ó ln e g o dobra,

3U — n ag ra d za n ia tw ó rcó w „dóbr k u ltu ra ln y ch ”,

a w p ro w a d zen ie i rea liza cja tych rzeczy w p artyk u larn ym sy stem ie d ziałan ia jest bardzo trudne. Z tej racji p esy m isty czn y pogląd K. S ym m on sa28 od n ośn ie do szans ro zw o ju k u ltu ry p o lo n ijn ej je s t w p ew n y m stop n iu u sp ra w ied liw io n y . P o lo n ia bo­ w ie m n ie tw o rzy w sp ó ln eg o sy stem u d zia ła n ia sp ołeczn ego ze znaczącym dobrem w sp ó ln y m , a istn ie ją c e w ram ach zbiorow ości p o lo n ijn ej sp ołeczn ości tw orzące par­ tyk u larn e sy ste m y d zia ła n ia n ie m a ją w ie lk ie g o znaczenia. M im o to, n ie m ożna tw ierd zić, ż e w ogóle n ie is tn ie je k ultura polon ijn a. Z an alizu jm y to zagad n ien ie n ieco d ok ład n iej.

(10)

3. J est rzeczą oczyw istą, że im igranci p osiad ają k u ltu rę kraju sw eg o poch od zen ia (sw ojego środow iska), co słu szn ie podkreśla S ym m on s o d n o śn ie do p ierw szeg o p o­ k o len ia P olon ii, ale podejm ując pracę, w łą cza ją się oni w sy stem d zia ła n ia sp o ­ łecznego i w określoną d zied zin ę k u ltu ry kraju o sied len ia , którą z czasem p rzy j­ m u ją jako sw oją, p on iew aż ją w sp ółtw orzą. J e st to jed n a k k u ltu ra w zasad zie o charakterze ogólnoludzkim (m aterialna), p ozb aw ion a z w y k le cech tożsam ości n aro­ d ow ej, dotycząca g łó w n ie produkcji dóbr m aterialn ych , „ u szla ch etn ien ia ” n atu ry przyrody, a n ie natury człow ieka. O tę drugą p ła szczy zn ę k u ltu ry (hum anistyczną) będą się m u sieli troszczyć sam i, o ile n ie ch cą stać się k u ltu ro w y m m argin esem sp ołecznym , lub n ie nastąpi ich ca łk o w ita asym ilacja.

K ażda zbiorow ość im igran tów i ich p otom k ów m oże w y tw o rzy ć w tym w zg lęd zie n astęp u jące układy:

l u — u trzym yw ać in terak cję z k ulturą i z sy stem a m i d zia ła n ia sp ołeczn ego starego kraju pracując (zarabiając) tylko w k raju o sied len ia (dotyczy to g łó w n ie osób m ających zam iar reem ig ro w a ć);

2U — tw orzyć p ew n e elem en ty w ła sn ej kultury, n iek tóre sy stem y w ła sn eg o d zia ­ łan ia i przynależeć do niek tórych sy stem ó w d zia ła n ia kraju o sied len ia ; 3° — uczestn iczyć tylko w system ach d ziałan ia kraju o sied len ia (co oznacza ca łk o ­

w itą asym ilację).

W śród p olsk ich im ig ra n tó w m ożna spotkać w sz y stk ie trzy u k ła d y sto su n k ó w , ale zasadnicza ich w ięk szo ść p rzyjęła układ drugi. H istoria P o lo n ii a m eryk ań sk iej jest dow odem , że p olscy im igran ci i ich p o to m k o w ie sam i zatroszczyli się o sw o ją k u l­ turę. P ozostaje tylko do w y ja śn ie n ia problem : czy b yła i je s t to k u ltu ra p olsk a lub am erykańska, a n ie p olonijna, jak tw ierd zi S ym m on s29.

Poruszam y tu dość ob szern y i zło żo n y tem at tożsam ości ku ltu ry, jej zróżn ico­ w a n ia narodow ego i ew en tu a ln y ch w p ły w ó w n a proces jej rozw oju. W yłan ia się w ie le pytań: N a czym polega tożsam ość k u ltu row a? Co n as u p o w a żn ia do m ó w ie ­ nia o kulturze „narodowe-j” („etn iczn ej”)? C zy in sp iracja, w p ły w k u ltu ry narodu „A ” na kultu rę narodu „B” oznacza rozw ój k u ltu ry narodu „A ” lu b „B” ?

In tern alizacja k u ltu ry — „u szla ch etn ien ie” n atu ry lu d zk iej — d ok on u je się n a j­ pierw , i przede w szy stk im , w b ezp ośred n ich m ięd zyosob ow ych k on tak tach , rela c­ jach: w rodzinie, w kręgu n ajb liższego otoczenia. P rzek a zy w a n a w ten sposób k u l­ tura sta n o w i p ew n e con tin u u m , posiada ch arakter rodzim ej ciągłości, m a w ła sn ą historyczną pam ięć oznaczoną p rzym iotn ik iem „nasza”. W n a stę p stw ie w sp ó łd z ia ­ łan ia osoby tw orzące sp ołeczn ość przekazują jej w ła sn e w a rto ści — e le m e n ty s w o ­ ich osobow ych tożsam ości, dzięk i którym zachodzą w ła śn ie m ięd zy o so b o w e relacje. Zachodzą one w ed łu g od zied ziczon ych lub tw orzon ych reguł, w zo ró w za ch o w a ń i są zw iązan e z zasp ok ojen iem w sp ó ln y ch potrzeb. Z tej racji są ró w n ież ok reślan e jako „nasze”. Jednostka otrzym ując k u ltu rę w danej sp ołeczn ości, tym sam ym jest z n ią zw iązan a przez tożsam ość tej k u ltu ry i w tak im sto p n iu łą czy się ze sp o ­ łecznością, darzy ją zau fan iem , w k tórym d zięk i n iej zasp ok aja sw o je potrzeby. C złonkow ie danej grupy, czy sp o łeczeń stw a tw orząc o d p o w ied n ie in sty tu cje, są p e w ­ ni w zajem n ej pom ocy, liczą na w za jem n e w sp ó łd zia ła n ie w zasp ok ajan iu sw o ich potrzeb i to, w raz z dobram i oraz w artościam i, ja k ie w n oszą, w y tw a rza w śród n ich św iadom ość w sp óln ych in teresów , w sp ó ln eg o dobra, w sp ó ln eg o sy stem u działan ia

(11)

sp ołeczn ego (w sp óln oty). W taki sposób k szta łtu je się tożsam ość grupow a i k u ltu ­ row a, która jest n a stęp n ie u jm ow an a i p rzek azyw an a w sztuce, literaturze, w środ­ kach k om u n ik acji sp ołeczn ej.

To w szy stk o , p rzez co d ana liczb a osób id en ty fik u je się z sobą, co stw arza ś w ia ­ dom ość w sp ó ln o ty , co je s t n a zy w a n e jak o „n asze” lub jako „m y”, a w ięc: pew n a liczb a osób złączona w ę z ła m i k rw i lub gotow a św ia d czy ć sob ie w za jem n ą pom oc, ich ta len ty , w y tw a rza n e dobra zasp ok ajające potrzeby, id ee p rzew od n ie życia, in sty ­ tucje, w sp ó ln e d zied zictw o , p och odzenie, h istoria, w sp ó ln e w ierzen ia , zw yczaje, sy ste m y k om u n ik acji, etc. n a zy w a m y d esygn atam i id e n ty fik u ją cy m i daną grupę osób i różn icu jącym i ją od in n y ch grup. S iła tożsam ości grupow ej i kulturow ej za leży od liczb y i jak ości d esy g n a tó w id en ty fik a cy jn y ch . J e śli są to d esygnaty w a żk ie m ające w ie lk ie zn aczen ie w życiu , to id en ty fik a cja b ęd zie m ocna, jeśli zaś b ęd ą to tylk o m ało zn aczące zw yczaje, h ob b istyczn e upodobania, z których m ożna za w sze zrezygn ow ać bez żadnych strat, to id e n ty fik a cja b ęd zie słaba. B iorąc to pod u w agę, jak ró w n ie ż fa k t, że d ana osob a m oże n ależeć do w ie lu grup społecznych, u czestn iczy ć w ży ciu w ie lu sp o łeczeń stw , jej id en ty fik a cja z n im i m oże m ieć o k reś­ lo n e grad acje, sch od zące czasem do różnic m in im aln ych . W szystk ie też desygn aty tożsam ości gru p ow ej i k u ltu ro w ej m ogą posiadać cech y n a jm n iejszy ch różnic, z e ­ w n ę tr z n ie d la osób spoza grupy n a w et n iezau w ażaln ych , w ła śc iw y c h danej sp o ­ łeczn o ści i tk w ią cy ch w św ia d o m o ści jej człon k ów , d zięk i którym dana grupa osób o k reśla sie b ie jak o „m y” lu b coś jako „n asze”. P rzy jęcie teorii gradacji i n a jm n iej­ szych różnic d e sy g n a tó w id en ty fik a cy jn y ch jest rzeczą zasad n iczą i n ieodzow ną w w y ja śn ie n iu p rob lem u tożsam ości sp o łeczn o -k u ltu ro w ej. P od ob n ie jak tożsam ość oso b o w a p o leg a n a is tn ie n iu jak ich ś n a jm n iejszy ch różnic fizjologiczn ych i p sy ­ ch iczn ych , d zięk i k tórym rozróżniam y osob y i rozp ozn ajem y ich tożsam ość, tak też tożsam ość sp o łeczn o -k u ltu ro w a m oże b azow ać n a św iad om ości istn ien ia jakichś cech w sp ó ln y ch , ch o ćb y n a jm n iejszy ch , d zięk i k tórym d an a grupa osób id en ty fik u je się z sobą.

4. M ów iąc o k u ltu rze narod ow ej (etnicznej) m ożem y:

l u — tra k to w a ć p o p rostu o k u ltu rze d an ego sp o łeczeń stw a bez rozpatryw ania k w e stii jej zró żn ico w a n ia od in n y ch kultur,

2U — w sk a zy w a ć na d esy g n a ty k u ltu ro w e w ła śc iw e tylko danej grupie społecznej, 3U — o k reślać p o zy cję k u ltu ro w ą d an ej grupy w śró d in n y ch grup społecznych. N as in teresu je p u n k t drugi i trzeci: ja k ie są d esy g n a ty tożsam ości k u ltu row ej P o ­ lo n ii i jak a je s t jej p ozycja w sp o łe c z e ń stw ie S ta n ó w zjea n o czu n y cn .

P o n ie w a ż k u ltu ra d an ego czło w ie k a , grupy sp ołeczn ej, narodu n ie sta n o w i m on o­ lity czn ej całości, lecz je s t zb iorem zróżn icow an ych a tryb u tów i zróżn icow an ych re­ zu lta tó w d ziałań (często zaad op tow an ych od in n y ch sp o łeczeń stw , z in n ych kultur), spośród k tórych jed n e m ogą m ieć charakter ogóln olu d zk i, in n e są w ła śc iw o śc ią t y l ­ ko d an ej sp ołeczn ości, narodu, przeto słu sz n ie m ożna szukać w sp ó ln y ch atrybutów k u ltu row ych w ła ściw y ch , całem u sp o łeczeń stw u am eryk ań sk iem u , ja k rów n ież w ła ś ­ c iw y c h ty lk o d an ej gru p ie etn iczn ej. To zró żn ico w a n ie w c a le n ie w y k lu cza m o żli­ w o ści istn ie n ia w sp ó ln eg o fu n k cjo n o w a n ia sy stem u d ziałan ia społecznego.

N ie u leg a n a jm n iejszej w ą tp liw o śc i, że rod zin y A m eryk an ów p olsk iego p ocho­ d zen ia p o siad ają i przek azu ją m łod em u p o k o len iu sw o ją sp ecy ficzn ą k u ltu rę różną od k u ltu ry A n g lo sa só w , Ż ydów , W łoch ów , M urzynów , M ek syk ań czyk ów etc. Q w a różn ica m oże być czasem n ie w ie lk a , a le to w ystarcza, b y m ogli zasad n ie m ów ić o sw o jej w ła sn e j k u ltu rze (co u za sa d n ia teo ria n a jm n iejszy ch różnic kulturow ych). F ak t istn ie n ia w sp o łe c z e ń stw ie S ta n ó w Z jednoczonych różnych kultur, a w śród n ich i p o lo n ijn ej, pod k reśla w ie lu zn an ych h istoryk ów i socjologów jak: H erm an

(12)

M iller56, Lathrop Stoddard5', E m ory B ogardus32, M. L. H a n sen 38, R. A. S h erm er- horn34, G. L. A rnold35, J. S w a stek 39, W. D. B orrie37, J. H igh am 38, A. G reeley39, T. P o l- zin46, P. W róbel41 i inni.

K ultura P olonii am erykańskiej n ie b yła i n ie jest o d tw o rzen iem k u ltu ry życia sp o łeczeń stw a p olskiego w E uropie an i też żadną k op ią k u ltu ry am eryk ań sk ich A nglososów . K ultura zaw sze p o w sta je i jest z w ią za n a z ok reślo n y m sy stem em sp o ­ łeczn ego działania42. Skoro część sp o łeczeń stw a w y em ig ro w a ła i u tw o rzy ła n a ziem i am erykańskiej w ła sn e sy stem y d ziałan ia sp ołeczn ego n ie p o w ią za n e z ży cie m sp o ­ łecz eń stw a polskiego, to m im o iż zach o w a ła w ie le e le m e n tó w k u ltu ry p o lsk iej (np. zw y cza je rodzinne, św iąteczn e), rozp oczęła tw orzyć tam sw o ją w ła sn ą , odręb n ą k u l­ turę. I m im o że P o lo n ia m oże zach ow ać p ew n ą p odatność n a w p ły w y k u ltu ry p o l­ sk iej, to jednak n ie oznacza to rozw oju k u ltu ry p olsk iej w S tan ach Z jed n oczon ych . P odobnie jak sp ołeczeń stw o p o lsk ie p rzyjm ując p ew n e w zo ry czy e le m e n ty k u ltu ry in n ych narodów , w c a le n ie rozw ijało obcych k ultur, lecz tw o rzy ło w ła sn ą k u ltu rę (np. K och an ow sk i p isząc O d p r a w ę p o s ł ó w greckich, n ie r o zw ija ł k u ltu ry greck iej, lecz tw orzył kultu rę polską), tak rów n ież A m eryk an ie p olsk iego p o ch o d zen ia zach o­ w u jąc, czy p rzyjm ując p ew n e w zory, elem en ty k u ltu ry p olsk iej n ie ro zw ija ją tam kultury polsk iej, lecz w sp ó łd zia ła ją c z całym am eryk ań sk im sp o łeczeń stw em , tw o ­ rzą w łasn ą, odrębną kultu rę p olonijną.

Jest rzeczą zrozum iałą, że poziom i tem po rozw oju p olon ijn ej k u ltu ry zależą od charakteru polsk iej em igracji (w y k szta łcen ia , w y k o n y w a n eg o zaw odu), a przede w szy stk im od zorgan izow an ia w ła sn eg o życia sp ołeczn ego, p o w o ła n ia od p o w ied n ich in stytu cji i od charakteru u czestn iczen ia w życiu całego sp ołeczeń stw a.

O sied lan ie się P o la k ó w na a m ery k a ń sk im k o n ty n en cie d a tu je s ię od 1608 roku, ale do p o ło w y X IX w ie k u n ie w ie lk a liczb a p o lsk ich im ig ra n tó w n ie zd o ła ła w y tw o ­ rzyć trw ałego w ła sn eg o system u d zia ła n ia sp ołeczn ego i w k o n se k w e n c ji tra ciła s w o ­ ją tożsam ość k u ltu row ą na rzecz tych sp ołeczn ości, z k tórym i w e sz ła w ś c isłe w s p ó ł­ działanie.

D opiero n ap ływ lu d ow ej em igracji w n ió s ł n o w ą jak ość k u ltu ro w ą p olon ijn ej obecności w Stanach Z jednoczonych. B y ł to w y n ik n a stęp u ją cy ch fa k tó w :

l u — w ie lk ie j liczby p olsk ich im ig ra n tó w (od p o ło w y X IX w ie k u do I w o jn y ś w ia ­ tow ej przybyło ich ponad 2 m in osób), co u m o żliw iło p o w sta n ie w sp ó ln o t z w ła sn y m i system am i d ziałan ia sp ołeczn ego — p o d sta w o w eg o w aru n k u roz­ w oju kultury;

36 Old W o r ld T ra its T ra n sp la n ted . N e w Y ork 1921. 31 Refo rg ing A m e ric a . N ew Y ork 1927.

32 I m ig ra tio n an d R a ce A t t i t u d e s . N e w Y ork 1928. 33 The I m m i g r a n t in A m e r i c a n H istory. B oston 1940.

34 T hese O ur People. M in o rities i n A m e r i c a n Culture . B oston 1949. 35 The N eed for Roots. L ondon 1952.

39 The Polish A m e r i c a n S to ry. B u ffa lo 1953.

37 The C ultura l In tegration of Im m i g r a n ts . P aris 1959. 88 Str angers in th e Land. N e w Y ork 1963.

39 W h y Can’t T h e y B e like Us? A m e r i c a ’s W h i t e Eth n ic G roups. N ew Y ork 1971. 40 T h e P olish A m e ric a n s. W h e n c e a n d W h i th e r . P u la sk i 1973.

41 O ur W ay. Family , P arish a n d N eig h b o rh o o d in a P o l i s h - A m e r i c a n C o m m u ­ nity. N otre D am e-L ondon 1979.

42 por. f . Z n a n i e c k i . Cu ltu re R e a lity . C hicago 1919; t e n ż e . N a u k i o k u l ­ turze. W arszaw a 1971; M o d e r n N a tio n a litie s U rbana, Illin o is 1952.

(13)

2U — od m ien n ego typu k u ltu ry k ierow an ej tradycją43 — w ięk szo ści polskich im i­ gran tów , co stw a rza ło m ięd zy n im i a sp o łeczeń stw em am erykańskim kultu­ r o w y d ystan s;

3U — b ariery języ k o w ej n iem o żliw ej do przełam an ia d la w ięk szo ści osób, co utrud­ n ia ło im w e jśc ie w bezp ośred n ią in tera k cję z całym sp o łeczeń stw em i w sk a­ z y w a ło na w sp ó łd zia ła n ie ze sobą;

4 ” — d ozn aw an ej d ysk rym in acji i w yzy sk u ze stron y an glosask iego estab lish m en tu ; 5° — p o z o sta w ie n ie przyb yłych im ig ra n tó w ich w ła sn em u lo so w i, co ich zm uszało

do tw o rzen ia w ła sn y ch organ izacji i in stytu cji.

To w szy stk o w y tw o rzy ło sy tu a cję zm u szającą p olsk ich im igran tów do św ia d ­ czen ia so b ie w za jem n ej pom ocy, do za w ią zy w a n ia w sp ó ln o to w y ch w ię z i i daw ało sza n sę p o w o ły w a n ia do życia w ła sn y ch organ izacji i in stytu cji, tw orzen ia w sp ó l­ n ego dobra i od rębnego sy stem u d zia ła n ia społecznego, dzięk i czem u zaczęła się rozw ijać ich w ła sn a k u ltu ra p olonijna.

F lorian Z n an ieck i w y sta rcza ją co u zasad n ił w M o d e r n N a tio n a lities44, iż pod sta­ w o w ą cech ą k ażd ego narodu i grupy etn iczn ej jest id en ty fik a cja kultu row a. J eśli zatem is tn ie je grupa etn iczn a tw orząca jak iś sy stem d zia ła n ia Społecznego, to tym sam ym is tn ie je jej w ła śc iw a k u ltu ra etn iczn a, która sta n o w i jej p od staw ow e sp o ­ iw o . D esy g n a ta m i id en ty fik a cji k u ltu row ej są zw yczaje, historia, in stytu cje, id ee p rzew o d n ie życia, sztuka, literatura. Ł ącznie w raz z w ytw oram i k u ltu ry m a teria l­ n ej i oso b o w y m i k w a lifik a cja m i sta n o w ią dobro w sp ó ln e danej społeczn ości. Siła tożsam ości k u ltu row ej i m oc o d d zia ły w a n ia k u ltu ry za leży od ilo ści, w ielk o ści, (atrakcyjności) d e sy g n a tó w k u ltu row ych . C zy i jak ie d esy g n a ty k u ltu ro w e posiada P o lo n ia am eryk ań sk a? C ały prob lem p olon ijn ej k ultury sprow adza się do śled ze­ n ia i o k reślen ia fu n k cji w y m ien io n y ch d esygn atów id en tyfik u jących p olsk ich im i­ g ran tów i ich potom ków .

5. P o la cy p rzy b y w a ją c do A m eryk i, p osiad ali oprócz w sp ó ln eg o język a p ew n ą ilość id en ty fik a to ró w zw y cza jo w y ch , k tóre sta ły się p ierw szą p o d w a lin ą ich w ię z i sp o ­ łeczn ej i tw orzon ej p o lo n ijn ej kultury, a le żyjąc w Stan ach Zjednoczonych za częli tw orzyć id e n ty fik a to ry in sty tu cjo n a ln e, k tóre pow stając w n ow ym k on tek ś­ cie sp ołeczn ym , gospodarczym , p o lity czn y m b yły różne od tych, jak ie zo sta w ili w starym k raju nad W isłą. T am szu k ali sw o jej drogi życia, tw orząc w ła sn ą h istorię i w ła sn ą sztukę. T w orzon a zatem k u ltu ra p o lo n ijn a n ie b yła z w y k ły m p rzen iesie­ n iem k u ltu ry p olsk iej n a z iem ię am eryk ań sk ą — ja k to sugerują n iektórzy jej b ad acze — lecz od początku b yła n o w ą rzeczyw istością, różną od tej znad W isły i różną od a n g lo sa sk iej w A m eryce.

D o zw y cza jo w y ch d esy g n a tó w id en ty fik a cy jn y ch przede w szy stk im n a leży za­ liczyć trad ycje i stosu n k i rodzinne. W ych ow an ie d zieci oparte było na polskich zw y cza ja ch z n iep o d w a ża ln y m au torytetem oj«a. D o czasu zaw arcia m ałżeń stw a b y ły o n e „ w ła sn o ścią ro d zin y ”, sw o je zarobki od d a w a ły do w sp ó ln ej kasy. M ał­ ż e ń stw a od zn a cza ły się w ie lk ą stab iln ością. Z aw ieran e b y ły zazw yczaj w śród „sw o­ ic h ” tzn. z osob am i poch od zącym i z tej sam ej d zieln icy P olsk i. W w ystroju dom u, w przyrząd zan ych p o siłk a ch przestrzegan e b yły rodzim e zw yczaje. K iełbasy,

go-43 O d n ośn ie do ty p o lo g ii k u ltu ry k ierow an ej tradycją, k ultury autonom ii pod­ m io to w y ch id e a łó w i k u ltu ry k on su m pcyjn ej patrz P. T a r a s . P r o b l e m y d u s z p a s ­ t e r s t w a p o lo n i jn e g o na p r z y k ł a d z i e s y t u a c ji w U S A . W: S tu d ia polo n ijn e T. 2. L u b lin 1978 s. 182nn.

(14)

łąbki, pierogi, pączki, ch ru ścik i sta ły się z czasem d esy g n ą ta m i k u ltu ry p o lsk iej, a n astępnie — podobnie jak w io sk a pizza — w e s z ły n a sta łe d o m en u sp o łe c z e ń ­ stw a Stan ów Z jednoczonych. Przed p olsk im i dom am i w id n ia ły ogródki z k w ia ta ­ m i. C. D. Cam eron op isu jąc D etroit z k oń ca X IX w ie k u piSał: „To b yl czas, gd y na niektórych ulicach m ożna b yło w id zieć przed dom am i ogródki z k w ia ta m i. Z w y ­ czaj ten p rzyn ieśli P olacy i b y ł to znak dom u p o lsk ieg o ”46. P o trzeb y i m o żliw o ści m aterialne polsk ich im igran tów b y ły bardzo skrom ne. To rzu tow ało n a rozw ój p o ­ lo n ijn ej kultury. W „D etroit T rib u n e” z d n ia 6.XII.1885 r. z n a jd u jem y ich ch a ra k ­ terystyk ę: „P olsk ie rodziny m ieszk a ją w sk rom n ych dom ach sk u p io n y ch razem ... Z bierają odpadki drzew a... Ich p o ży w ien iem jest zupa, ta n ie m ięso i czarny chleb... D zieci w ie lu rodzin b a w ią się razem na gołej podłodze. P o la c y są zd row i, m ają siln ą b u d ow ę i są dobrym i pracow nikam i... N ie są zaczep n i, le c z k ied y są w z b u ­ rzeni, zw łaszcza m ięd zy sobą, są gotow i do b ójk i c h w y ta ją c za noże, w ich ręku bardzo n ieb ezp ieczn ą broń... K ob iety są ob ciążon e w ie lu o b ow iązk am i ży cia i są p ra w ie tak siln e jak m ężczy źn i”. J. O. C urw ood w sw o im e tn o g ra ficzn y m stu d iu m p isa ł w 1904 roku: „W izyta w polsk iej d zieln icy ukaże ci lu d zi n ajb ard ziej o szczęd ­ n ych i gospodarnych w ca ły m D etroit. S ą to najb ard ziej gorące m ie jsc a w m ie śc ie (z braku za d rzew ien ia — P.T.). S ło ń ce b ezlito śn ie grzeje, n isk ie i słab o za cie n io n e chaty, których m ieszk ań cy są sta le w w ir z e życia. P od czas g d y in n i lu d z ie w y p o ­ czyw ają w zacienion ym pokoju lub w cien iu d rzew , p o lsk ie k o b iety i d zieci pra­ cują n a w et w czasie n a jw ięk szy ch up ałów . K op ią i p ielęg n u ją sw o je ogród k i”46. P o lscy im igranci p osiad ali ró w n ież sw ój w ła sn y styl sp ęd zan ia w o ln eg o czasu, odrębne sposoby b a w ien ia się. N a organ izow an ych p rzez p a ra fię „od p u stach ”, czy przez różne organ izacje „ festiw a la ch ”, „p ik n ik ach ” tań czon o „ p o lk i”, „ob erk i”, „k rak ow iak i”, „ k u jaw iak i”. P oza tym u tw orzon e a m a to rsk ie zesp o ły arty sty czn e d a ­ w a ły w ie le w y stęp ó w , p rzed staw ień , w k tórych bardzo często p o d k reśla n e od ręb ­ ność i w artość sw ojej w ła sn ej kultury. P rzegląd ając p o lo n ijn e gazety z X IX i p o ­ czątku X X w iek u uderza w ie lk a liczb a to w a rzy sk ich zebrań, p rzed sta w ień , od czy­ tów , obchodów , w ie lk ic h m a n festa cji, w których P o lo n ia u k a zy w a ła s ię jako m a ­ sow a p u b liczność. D a w a ło jej to p oczu cie siły i co ró w n ież w z m a c n ia ło jej to ż sa ­ m ość grupow ą i k ulturow ą. D ość często pod n oszon y też w n ich je s t p rob lem „sa- loon ów ” (knajp), gd zie znaczna ilo ść m ężczy zn zw y k ła sp ęd zać w o ln y czas, co n ie przynosiło P olon ii dobrego im ien ia.

T reścią w sp om n ian ych zebrań, im prez, teatraln ych p rzed staw ień , ob ch od ów , m a ­ n ifestacji b yły sp raw y zw ią za n e z p rezen tacją i z p rzeży w a n iem d zieł polsk iej kultury, w ażn ych w yd arzeń z h istorii narodu p olsk iego i o siągn ięć P o la k ó w w S ta ­ nach Z jednoczonych.

P olacy posiadali w ła sn ą k u ltu rę relig ijn ą : a d w e n to w e roraty, w ig ilia , opłatek, pasterka, p isa n ie na drzw iach in icja tó w T rzech K róli, ś w ię to M atki B ożej G rom ­ nicznej, G orzkie Z ale, Grób P ań sk i, św ię c o n e pokarm y, p rocesja n a B oże C iało, 40-godzinne nabożeń stw a, z c h o w a n iem zm arłych itp . C erem on ie i n a b o żeń stw a z zaw ieran iem m ałżeń stw a, z c h o w a n iem zm arłych itp. cerem o n ie i n a b o żeń stw a w ła śc iw e tylko relig ijn o ści ludu polsk iego w ra z z p a ra fia ln y m sy stem em d zia ła n ia społecznego b yły bardzo siln y m i id en tyfik atoram i p olsk iej tożsam ości k u ltu ro w ej,

46 D e tr o i t’s Foreig n Habits. „D etroit Satu rd ay N ig h t” 26 VI 1926 s. 8.

46 J. O. C u r w o o d , A n E th n ograph ical S t u d y of D etroit. „The D etro it N e w s- -T ribune” 21 V III 1904,

(15)

o d różn iającym i ją n ie tylk o od p rotestan tów , a le i od k a to lik ó w in n ych narodo­ w o ści. Z tej racji P o la cy sta w ia li za w sze „ n a jp ięk n iejsze” k ościoły, jakich jeszcze n ie b y ło w d an ym m ieście , p o n iew a ż on e b y ły d ew izą ich obecności, ich potrzeb, p oczu cia w ła sn e j god n ości — ich kultury.

„ S tarok rajsk ie”, jak je n azyw ają, zw y cza je oraz n iek tóre w yd arzen ia z historii narodu p o lsk ieg o (np. u sta n o w ie n ie K o n sty tu cji 3 M aja) przestrzegane i szanow ane ró w n ie ż p rzez P o lo n ię są elem en ta m i k u ltu ry polsk iej (w tym w zg lęd zie m a Sym - m on s rację) i sta n o w ią w ię z y łączące proces k szta łto w a n ia się k ultury p olonijnej z k u ltu rą p olsk ą. Z w yczaje, w y d a rzen ia h istoryczne, b oh aterow ie, przyw ódcy, u cze­ n i etc. są n ie ty lk o d esy g n a ta m i id en ty fik a cji danej grupy osób, lecz stają się ró w ­ n ie ż tw o rzy w em , o sn o w ą sztu k i, literatury, które tę tożsam ość k u ltu ro w ą w yrażają i je szcze b ard ziej p ogłęb iają. O tóż P o lo n ia p osiad a ju ż sw o je w ła sn e zw yczaje, w y d a rzen ia h istoryczn e, b ohaterów , przyw ód ców , uczonych będących desygnatam i jej tożsam ości i o sn o w ą tw orzon ej sztuki oraz literatury. P o lo n ijn e festiw a le, c e ­ leb ra cje rocznic p rzyb ycia p ierw szy ch P o la k ó w do A m eryk i (1608 r.)47, D ni P u ła s­ kiego, roczn ice za ło żen ia p o lo n ijn y ch organ izacji i tym podobne w yd arzen ia n ie m a ją ce n ic w sp ó ln eg o z ży ciem i k u ltu rą narodu p olsk iego n a leżą jed n ak do k u l­ tu ry p o lo n ijn ej i sta ją s ię p rzed m iotem jej sztuki i literatury. D otyczy to rów nież w y b itn y c h p o lo n ijn y ch osob istości, ja k ich je s t coraz w ię c e j i w o k ó ł których tw orzy s ię p o lo n ijn a litera tu r a b iograficzna.

6. P o n ie w a ż k u ltu ra („ u szla ch etn ien ie”) jako sfera norm , w zorów zachow ań i w a r­ to ści je s t ś c iśle z w ią za n a ze sp ołeczn ym zasp ok ajan iem potrzeb, bardzo często przy­ b iera k ształt, p e w ie n w y ra z in teresó w danej rodziny, rodu, narodu, p ań stw a, i d la ­ teg o zeb ran e d o św ia d czen ia poprzed n ich p okoleń m ają w ie lk i w p ły w na k szta ł­ to w a n ie s ię w zo ró w zach ow ań p okoleń n astęp n ych . Otóż P o lo n ia S tan ów Z jedno­ czon ych p o sia d a ró w n ież sw o ją h istorię, w której p ersp ek ty w ie określa sw o je in ­ teresy, tożsam ość i w zo ry zach ow ań . U w id a czn ia się to choćby w czasie w yborów , w trosce o ob sad zan ie sta n o w isk i w w y su w a n y ch różnego rodzaju postulatach, p o czą w szy od w ła d z teren o w y ch , a na K on gresie sk oń czyw szy. W p ływ a to także n a k sz ta łto w a n ie się stosu n k u do in n y ch grup etn iczn ych , zw ła szcza do tych , które ogran iczają in teresy osób p o lsk ieg o p ochodzenia. W yraża się to rów n ież w trosce o z a ch o w a n ie w z n ie sio n y c h b u d o w li (przykładem m ogą być d ram atyczne w a lk i o o ch ron ę k o ścio łó w św . S ta n isła w a i W ojciech a w C hicago, św . Jana K an iego w D etroit, m im o że n ie p e łn ią ju ż one d aw n ych fu n k cji liturgicznych) i w e w zn o ­ szen iu różnego rodzaju p o lo n ijn y ch p o m n ik ó w (sam em u P u łask iem u w zn iesion o w S ta n a ch Z jed n oczon ych około 30 p o m n ik ó w )48.

7. K ażd a sp o łeczn o ść posiad a sw ój w ła s n y sposób rozu m ien ia sieb ie, sw o ich in te ­ resów , ro zu m ien ia czło w ie k a , jego celu , sen su życia, jego pasji, potrzeb, ich zaspo­

47 W 1958 r. cele b r o w a n o obchody 350 roczn icy p rzyb ycia p ierw szych P olak ów do A m ery k i. A rcy b isk u p B ernard J. S h e il z C hicago o d p ra w ił m szę przed P o m n i­ k iem P io n ieró w , ks. W. F ilip o w icz w y g ło sił p od n iosłe kazanie. P rzyb ył p rzedsta­ w ic ie l p rezyd en ta S ta n ó w Z jed n oczon ych Fred A. Scaton. Tego rodzaju fa k ty w zm a cn ia ją tożsam ość k u ltu ro w ą P olon ii, są przed m iotem tw órczości poetyck iej, literack iej.

48 J. A. W y t r w a ł . P u la sk ia n a i n A m e r i c a . „P olish A m erican S tu d ies” 14:1957 N o 1-2 s. 1-11. N a z w isk ie m P u ła sk ieg o n azw an o 3 pow iaty, 20 m iejsco w o ści 30 p la có w i ulic, p aręset k lu b ó w i stow arzyszeń ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),

nie duszy — zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że dusza jest tym składnikiem człowieka, który po śmierci ciała nie ginie, lecz przebywa w jakiejś rzeczywis­.. tości

1974) oraz Ifujaw (takze Polski Srodkowej). najnowszą s1ntezę proble. IGczmarek 2002) i że towarzyszą mu pró- by wyjaśnienia jej genezy na l(ujawach (M. Ignaczak 2002), realna

W ydaje się, iż na obecnym etapie badań najwięcej nadziei rokują badania tych zjawisk na mniejszych obszarach, na których występowały współcześnie

And each storm can be characterised by given wave conditions and a mean overtopping discharge as described in the overtopping manual EurOtop (Pullen et al., 2007). A number of

First of all: contemporary Polish punk takes part in concerts, often organized In the form of large music events, where through the outfit he expresses his passion for the

Już bogowie wcielali się w różne postaci (np. Zeus, Hera, Atena i inni). Wiara w me- tempsychozę dawała starożytnym poczucie „przechytrzenia” śmierci i nadzieję na

Zasadny zatem wydaje się postulat koncentracji sił i środ- ków, którego egzemplifikacją jest propozycja powołania na poziomie jednostki samorządu terytorialnego