Eug eniu sz Olszewski
(W arszawa)
NIE UN IK AĆ TEGO, „O CZYM SIĘ N IE M ÓW I” NA M A R G IN ESIE A RTY K U ŁU B. SRENIAW Y
RECEPCJA TEORII WZGLĘDNOŚCI
W sw ym niezw ykle ciekaw ym i doskonale n ap isanym a rty k u le prof. B ronisław Ś redn iaw a 1 nie zastosow ał się do pow yższej „w skazów ki” prof. M aksym iliana T y tu sa H ubera, z a w artej w jego P rzedm ow ie tłum acza do pierw szego — jak w yn ika z a rty k u łu prof. Ś re d n ią w y — p rze k ład u na język polski p ra c y E insteina 2. N apisał bow iem a u to r a rty k u łu ostrożnie, że w Polsce „w polem ikach p isem nych i d y sk u sjach p u b lic z n y ch ” n a te m at teorii w zględności nie w ystęp o w ały „elem en ty p o lity cz n e ” 3.
Jedn ak że prof. H u ber nie po tw ierd ziłb y te j u sp o k ajającej oceny. We w spom nianej bow iem przedm ow ie z 1921 r. napisał on, że teo ria w zględ ności m a nie ty lk o zw olenników , ale „i przeciw ników , w alczących n ie ste ty nie tylko pod n iesk alany m hasłam i w o jen ny m i sztan d arem czystej w iedzy” 4. A d alej ujaw niw szy, że chodzi m u przede w szystkim o a n ty sem ityzm , stw ierdził, że nie m ógłby dopuścić w pły w u sądów „w sp ra w ach narodow ych, politycznych, społecznych, ekonom icznych itd. n a m ój w łasny sąd o jakiejk o lw iek naukow ej teo rii w dziedzinie m atem atycznor- -p rzy ro d n iczej” 5.
1 B. Ś r e d n i a w a : Recepcja teorii względności w Polsce. „ K w a rta ln ik H isto rii N au k i i T ec h n ik i” 1985 n r 3—4 s. 555—584.
2 A. E i n s t e i n : O szczególnej i ogólnej teorii względności (w y k ła d p r z y s t ę p
ny). Z u pow ażnieniem A u to ra p rzełożył z 11-go w y d a n ia o ry g in a łu inż. d r M. Tl.
H uber, pro feso r P o lite ch n ik i L w ow skiej. W ydanie drugie, p rz e jrz a n e i u zupełnio n e dialogiem o za rz u ta c h p rzeciw ko teorii. K siążnica P o lsk a T o w arzy stw a N auczy cieli Szkół W yższych. L w ów -W arszaw a 1922. P rz ed m o w a tłu m ac za z n a jd u je się n a s. 3—8, a w ym ien io n a „w sk a zó w k a” — n a s. 7.
3 B. Ś r e d n i a w a : dz. cyt. sl 555. 4 A. E i n s t e i n : dz. cyt. s. 3. 5 Tam że: s. 6.
5 4 8 E. O lszewski
N a stęp u je później k ilk a akapitów , k tó re w a rto przytoczyć w całości: „[...] S tw ierdziłem n ieste ty , że jest dość ludzi, m ających n a w e t zażyłe sto su n k i z n a u k ą , k tó ry m a n ty sem ity zm zam ąca, jak się zdaje, zdrow y o b iek ty w n y sąd w łaśnie pod ty m w zględem . N iepodobna inaczej w y tłu m aczyć całego szeregu obserw acji, jakie poczyniłem od chw ili p rzeczy ta nia a rty k u łu , n a k tó ry m usiałem zareagow ać w spom nianą już broszurą c. N iechaj m i w olno będzie przytoczyć tu ta j fa k t n a jb a rd zie j c h a ra k te ry styczny.
Z końcem 1920 ro k u odw iedził m nie d aw ny znajom y, bardzo sym p a tyczn y i wielce pom ysłow y in ży n ier-w y nalazca o pow ażnym , w znacznej części na sam ouctw ie oparty m , p rzy gotow an iu naukow ym . Zagaiw szy rozm ow ę pod kreślen iem swego trw ałeg o szacunku dla m ej działalności techniczno -nauk o w ej, p rzed staw ił m i szkic te o rii fizy kaln ej swego pom y słu i zaznaczył, że posługiw ał się »bezw zględnym i« pojęciam i m echaniki klasycznej, a jed n a k w szystko m u się dobrze zgadza; przeczy tał m i n a stępnie pierw szy u stęp obszernej rela cji z jakiegoś m iędzynarodow ego ta j nego kong resu żydow skiego, n a k tó ry m m iano obradow ać n ad sposoba mi zaw ładnięcia św iatem i w y raził na koniec bardzo oględnie obaw ę, abym nie n a ra z ił n a szw ank swego naukow ego stanow iska i im ienia, »broniąc« teo rii w zględności. A kiedy go zapytałem , czy ją studiow ał, odpowiedział z całą otw artością, że w ie ty lk o ty le, co z m oich feletonów 7 i dy skusji n ad w ykładam i prof. St. Lorii, streszczonej w dziennikach. Sapienti sat! D la m nie zaś było to zdarzenie w skazów ką, aby nie unikać tego, »o czym się nie mówi« zw ykle, i zawołać p rzy sposobności w ielkim głosem do »oponentów« tego pokro ju : »Ależ na miłość Boską, Panow ie, co może m ieć w spólnego teo ria fizykalna z żydow skim niebezpieczeństw em ?!.« 8
J e s t rzeczą jasiią, że b y n a jm n ie j nie sam e ty lk o skreślone pow yżej m o m en ty b y ły dla m nie bodźcem do podjęcia przek ład u sły n n ej »przy stępnej« b ro sz u ry E insteina. Jak o jedno z pierw szorzędnych zadań w
• Huber ma tu na m yśli swą broszurę: A lb ert Einstein i jego teoria. Sp/ółka Wyd/awinicza/ „Słowa P olsk iego”. Lw ów 1920. B. Sredniawa podaje datę wydania tej broszury: 1921 (przypis E. O.).
7 Tak zapewne pisano w ów czas w Galicji, bo form a ta powtarza się w innych m iejscach tekstu Hubera (przypis E. O.).
8 Ostatnim znanym mi psychopatycznym objaw em na tle zainteresowania się twórcą teorii w zględności w naszej prasie był artykuł p. Adolfa N owaczyńskiego w „Rzeczypospolitej (nr 179 z r. 1921). Ostrze zjadliw ej satyry ma tutaj trafiać rze komą „św iatową reklam ę” Einsteina. W liście uo redakcji w ykazałem zaraz, jak bezpodstawne są zarzuty św ietnego feljetonisty, który oczyw iście dotyka bardzo ostrożnie samej rzeczy; w skazałem też na m oje artykuły i broszury, załączając od bitki. Zupełne m ilczenie, jakie pokryło tę interw encję, jest w ielce charakterystycz ne dla ogólnego poziomu naszej prasyi Coś podobnego n ie da się pom yśleć w prasie zachodnioeuropejskiej, która w takich przypadkach sama się zwraca do ludzi nauki z prośbą o popularne artykuły w aktualnych kw estiach naukowych. U nas inaczej!