Osica, Janusz
"Słowo" : organ konserwatystów
wileńskich w latach 1922-1928
Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 18/2, 81-103
K w a rta ln ik H isto rii P ra s y P o lsk iej X V III 2 ISSN 0137-2998
JA N U S Z O SIC A
„SŁO W O ” — ORGAN K O N SERW A TY STÓ W W IL EŃ SK IC H W LATACH 1922— 1928
P ierw szy n u m e r dziennika „Słow o” u k azał się na w ileńskim ry n k u p raso w y m 1 sierp nia 1922 r . 1, zajm u jąc m iejsce w y k u pio nej przez za łożycieli „G azety K ra jo w e j”, pism a o zdecydow anie k o n serw aty w n y m , a w czasach rozbiorow ych lo jalisty czn y m c h a ra k te rz e. J a k głosiła fo r m uła zam ieszczona na stro n ie ty tu ło w e j, „Słow o” w stę p u je w e „w szyst kie p raw a i p rz e jm u je w szelkie obow iązki” w y k u pio nej poprzedniczki. P rz e ję to też po niej czytelniczą k lien telę, a tak że i o rie n tac ję polityczno- -społeczną. Do k ręg u ideow ych i p o lity czn y ch po przedn ikó w now o po w stałego pism a z pew nością m ożna też zaliczyć „ K u rie r L ite w sk i”.
Pism o pow stało z in ic ja ty w y prof. M ariana Zdziechow skiego, g ru p y k o n se rw aty w n y c h działaczy w yw odzących się ze sfe r w ielko ob szarn i- czych W ileńszczyzny oraz in telig en cji, przew ażnie tak że ze szlacheckim rodow odem . Do g ru p y w spółzałożycieli należeli obok Zdziechow skiego, M arian B ro e l-P la te r, A lb rec h t R adziw iłł (z N ieświeża), S tan isław W ań kowicz, J a n Tyszkiew icz oraz T adeusz D em bow ski2. T en ostatn i, prezes
1 N iek tó re op racow an ia (np. A. P a c z k o w s k i , P r a s a D r u g ie j R z e c z y p o s p o l i
t e j 1918— 1939, W arszaw a 1972) podają jako d atę u k azan ia się p ierw szeg o .numeru
„ S ło w a ” 3 p aźd ziern ik a 1922 r. W dniu tym u k azał się jed n ak już 53 k o lejn y nu m er pism a. Spośród d ostęp n ych zb iorów k ra jo w y ch je d y n ie B ib lio tek a J a g iello ń sk a d y sp o n u je zesta w em egzem p larzy p ism a od 1 do 52. J. J a r u z e 1 s k i (M a c k i e w i c z
i k o n s e r w a t y ś c i , W arszaw a 1977, s. 48— 49) p rzy jm u je w p ra w d zie słu sz n ie za d atę
u k azan ia się p ierw szeg o n u m eru „ S ło w a ” d zień 1 V III 1922 r., n ie dotarł on jed n ak do zb iorów k ra k o w sk ich i . w u sta le n ia c h tej d aty p o słu g u je się je d y n ie źródłam i p o śred n im i: m an. p o w o łu je się na a rty k u ł ju b ileu szo w y „ S ło w a ” nr 184 z 1 V III 1932 r. 2 W. M e y s z t o w i c z (P oszło z d y m e m , L on d yn 1973, s. 287—288) in ic ja ty w ę w y d a n ia „S ło w a ” p rzy p isu je gru p ie osób, w której m .in. zn a jd o w a ł się jego ojcie< A lek san d er. P isz e on: „G dy p a n o w ie lite w sc y p o sta n o w ili zacząć w W iln ie w y d a w n ic tw o w ła sn eg o organu, czegoś, co b y b yło d alszym cią g iem p rzed w o jen n eg o »Ku riera L itew sk ieg o « w y d a w a n eg o p rzez H ip olita M ilew sk ieg o , co b y p rzeciw d zia ła ło g w a łto w n e m u n a cjo n a lizm o w i en d ek ó w w y d a ją c y c h »D ziennik W ileński« — b y łem w raz z Jasiem T y szk iew icze m jed n y m z ty ch , k tórzy za p rop on ow ali m em u ojcu S ta sia M ack iew icza n a red ak tora”. P rzy ok azji p rezen tu je M ey szto w icz sw ą in te r p r e ta c ję p seu d on im u C ata, k tó ry zrósł się p óźniej n ie m a l n iero zd zieln ie z n a zw isk iem r e dak tora n a czeln eg o „ S ło w a ” : n ie pochodzi on b yn ajm n iej od k ip lin g o w sk ie g o k ota
82 J A N U S Z O SIC A
w ileńskiego oddziału S tro n n ic tw a P ra w icy N arodow ej, podpisyw ał pis m o jak o w ydaw ca. Nie trw a ło to jed n a k długo, gdyż od 6 luteg o 1923 r. — jak to anonsow ano na k o lum nie ty tu ło w e j — poczęło ono w y chodzić jak o „niezależny od organów p a rty jn y c h organ zachow aw czy”3.
J a n Tyszkiew icz, p rzy ja cie l M ackiew icza (m.in. w spólna służba w oddziale ochotniczym b rac i D ąbrow skich), b y ł jed n y m z n a jp o w a żn ie j szych (w sensie finansow ym ) udziałow ców . Jego hojność w dzięcznie w spom ina C at w sw ej Historii Polski4.
P ro b le m y finansow e b y ły szczególnie isto tn e w pierw szych lata ch istn ien ia pism a, k tó re ukazy w ało się w niew ielkim stosunkow o nak ładzie 2— 3 tysięcy egzem plarzy, przynosząc pow ażne s tra ty . M iesięczny d efi cy t sięgał 1,5 m in m are k polskich, a w p ierw szy m m iesiącu osiągnął n a w e t zaw ro tn ą w ogólnej skali w y d atk ó w (13,3 m in m kp) sum ę 6,1 m in m k p 5. P o dstaw o w y m źródłem dochodów b y ły in se ra ty lokalny ch in sty tu c ji ziem iańskich, zwłaszcza W ileńskiego B an k u Ziem iańskiego, k tó re go prezesem b y ł w ów czas jed e n z p ro te k to ró w pism A lek san d er M eysz tow icz, w czasach „ b u n tu ” Żeligow skiego prezes tzw. K om isji R ządzącej L itw y Środkow ej, zaś w po m ajo w ym rządzie P iłsu dsk iego m in iste r spraw iedliw ości.
J a k pisze w sw ych w spom nieniach jego syn: „ten b y ły prezes ko w ieńskiego T ow arzy stw a Rolniczego, P rezes B an k u Z iem iańskiego, orga n izacji w yłonionych przez tę w a rstw ę i o p a rty c h o nią — z n a tu ry s ta w ał się jed n y m z d ecy d u jący ch czynników p o lity czn y ch ”6. T ru d n o b y ło b y tem u przeczyć, m ierząc oczywiście jed n a k owo znaczenie polityczne sk alą reg io n u w ileńskiego, jednego z n a jb a rd zie j zacofanych gospodar czo obszarów D rug iej R zeczypospolitej, zachow ującego p o n adto a n a chroniczną s tr u k tu rę społeczną (b rak pow ażniejszej liczebnie k lasy ro b otniczej i przem y słu ) i zacofaną gospodarkę ro ln ą, z ogrom nym p ro centow o u działem w ielkoobszarniczych laty fun dió w .
Pism o, początkow o dość skrom ne objętościow o (4 kolum ny), zaw ie ra ło stosunkow o urozm aiconą treść. P ie rw sz a k o lu m n a z re g u ły pośw ię cona b y ła in fo rm acjo m a g en cy jn y m i k o m entarzom politycznym , k tó rą to ro lę sp ełn iały p rzede w szystkim niem al codzienne a rty k u ły w stę p ne C ata. P o n ad to dru k ow ało ono now ele lub pow ieści w odcinkach, za m ieszczało ru b ry k ę sportow ą, dział w iadom ości gospodarczych, tj. „K u
(Cat) chodzącego w ła sn y m i d rogam i, le c z w y w o d z i się z fa k tu , że M ack iew icz „za p e w n ia ł n as o sw y m k a to lic y z m ie ”. Sam z a in tereso w a n y w y ja śn ił jed n a k a u to r y ta ty w n ie : „ P seu d on im C at p o w sta ł pod w p ły w e m K ip lin g a , jego kota, który chodzi w ła sn y m i d rogam i [...]. Z u p ełn ie św ia d o m ie i sta n o w czo b y ł przeze m n ie obrany jako sym b ol sa m o d zieln o ści m y śle n ia i n ie z a le ż n o śc i” (S. M a c k i e w i c z , Ca t, „ S ło w o P o w s z e c h n e ”, nr 307/309 z 26 X II 1963).
3 „ S ło w o ”, nr 28 z 6 II 1923 r.
4 S. M a c k i e w i c z, H isto ria P o lsk i, L on d yn 1941, s. 184. 5 P a c z k o w s k i , op. cit., s. 49.
„ S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 83 r ie r G ospodarczy Ziem W schodnich”, red ag o w an y przez Z. H a rtu n g a . Dość eksponow ane m iejsce zajm ow ała p u b lic y sty k a k u ltu ra ln a , n a k t ó rą sk ład ały się felieto n y C zesław a Jankow skiego, recen zje literack ie i te a tra ln e S te fa n a W ierzyńskiego, m a te ria ły H elen y R om er-O chenkow - skiej. W n u m era ch n iedzielnych całą pierw szą i czw artą kolum nę zaj m ow ały najczęściej ogłoszenia.
Zespół re d a k c y jn y sk ład ał się początkow o z dziew ięciu osób: ośm iu d zien n ikarzy i k o rek to ra. O bok w y m ienionych już n a czołowe m iejsce w y b ijał się W ładysław G izb ert S tudnicki, d ru k u ją c y zarów no m a te ria ły pośw ięcone analizom a k tu a ln e j sy tu a c ji polity cznej, jak i obszerne elab o r a ty z zakresu p ro b le m aty k i gospodarczej. P isy w ał tak że w „S łow ie” ów czesny re k to r U n iw e rsy te tu im. S te fa n a B atorego prof. M arian Zdzie- chow ski oraz — rzadziej — in ni działacze S tro n n ictw a, w śród nich S ta nisław W ańkow icz, z a jm u ją c y się zwłaszcza sp raw am i gospodarczym i, co oznaczało p rak ty c zn ie bezpardonow ą polem ikę z ideą refo rm y ro ln ej.
S tan isław M ackiew icz obejm ow ał kierow nictw o red a k c ji m ając już pew ien staż i dorobek d zien nikarsk i. U rodzony 18 X II 1896 r. w P e te rs bu rg u , w pochodzącej z L itw y rodzinie ziem iańskiej zajm u jącej się h a n dlem , do W ilna przeniósł się w 1907 r. T u rozpoczął n a u k ę w gim nazjum , gdzie w spółredagow ał ta jn e pism o szkolne „P o b u d k a ”.
S łusznie chyba tw ierd zi J. Jaru zelsk i, m ając na m yśli otoczenie szkol ne z żyw ym i tra d y c ja m i niepodległościow ym i, a tak że całą ówczesną s tr u k tu rą społeczną W iłeńszczyzny, jej tra d y c je i atm osferę, że „M ackie wicz swą ideę jagiellońską, ekspansjonizm te ry to ria ln y i k u ltu ra ln y , k o n se rw aty w n y dekalog polity czn y w yniósł już z ty ch czasów (m ow a o o k re sie, gdy m iał 18 la t — J.O.] i z ty c h trad y c jo n a listy cz n y c h kręgó w W i- leńszczyzny”7.
W 1916 r., ro k u swego egzam inu m atu raln eg o , w y d ał C at (w łasnym nakładem ) szkic o H e n ry k u S ienkiew iczu8. W ty m pisarsk im debiucie n ie tru d n o dostrzec zalążki jego późniejszego św iatopoglądu. Sienkiew icz to dla niego pisarz arcypolski, „par excellence szlachcic”, piew ca P olsk i m o carstw o w ej, R zeczypospolitej w ielu k u ltu r i narodów , to le ra n c y jn e j i po tężn ej. T akim też w idział Sienkiew icza w in n ym , 8 la t później n a k re ślo n y m szkicu. M y w s z y s c y z niego — p isał w ty tu le , a d alej eksponow ał to, co uw ażał za jed n ą z w iększych zasług Sienkiew icza, co pow odow ało, iż nazyw ał go pisarzem p o litycznym , „poetą im p erializm u polskiego, ta k jak K ipling im p erializm u angielsk ieg o ”9.
Jego m łodzieńczy, rów nież w ty m czasie opracow any p ro je k t K o n
s ty tu c ji dla pa ństw a polskiego zaw iera w y raźn ą ideę m onarchiczn ą („k ró l
’ J a r u z e l s k i , op. cit., s. 37.
8 S zk ic te n za w a rty je s t w w y b o rze jeg o p u b lic y sty k i O d e s z l i w zm ie r z c h , W ar szaw a 1968.
84 J A N U S Z O SIC A
dziedziczny”), zaś p a rla m e n ta ry z m i o rd y n acja w yborcza okrojone są do m in im aln y ch ro zm iaró w 10. R ów nież decyzja w stąp ien ia w 1919 r. do ochotniczego oddziału b rac i D ąbrow skich (o jednoznacznie ziem iańsko- -a ry sto k ra ty c z n y m składzie) p o tw ierd zała jego ko n serw aty w n o -ziem iań - ski św iatopogląd. W oddziale ty m , p rzem ian o w an y m później oficjalnie na 13 p u łk ułanów , spo tk ali się tacy ludzie, ja k książę E u stac h y S apieha, J a n Tyszkiew icz, W alerian M eysztow icz i inni. P rz y ja ź n ie te m iały niebaw em odegrać isto tn ą rolę w życiu M ackiewicza. L a ta sprzed objęcia k iero w nictw a pism a u k sz ta łto w ały osobowość polityczną C ata, u g ru n to w a ły zna jom ości i w pływ y w ów czesnych k ręg ach k o n se rw aty w n y c h , a także s ta ły się okresem jego dzien n ik arsk ieg o dojrzew ania. Podczas p o b y tu w K ra kow ie — rów nolegle z d zien n ik arsk im i w p raw k am i — rozpoczął stu d ia p raw nicze na U n iw ersy tecie Jag iello ńsk im , zakończone m ag iste riu m na w ileń sk im USB w 1924 r.
P o m ija ją c m łodzieńcze k o n ta k ty z gazetam i m łodzieżow ego ru c h u niepodległościow ego (n ajp ierw P e tu , potem Z etu), za pierw szą pracę dzie n n ik arsk ą M ackiew icza uznać m ożna chyba s t a ł ą . w spółpracę (m.in. jak o spraw ozdaw cy p a rla m e n tarn e g o ) z w ychodzącym od 1918 r. w W ar szaw ie zachow aw czym „D ziennikiem P o w szechn ym ” ; re d a k to re m n a czelnym pism a b y ł w ów czas W itold N oskow ski, poprzednio zastępca re d a k to ra naczelnego „C zasu”. W ty m okresie p isy w ał rów nież C at do r e dagow anego przez M elchiora W ańkow icza b iu le ty n u „ S tra ż K reso w a” . G dy pism o to z pow odu tru d n o śc i finan so w ych zakończyło swój k ró tk i żyw ot w sierp n iu 1920 r„ k o lejn ą red ak cją, z k tó rą naw iązał M ackiewicz ściślejszą w spółpracę d zien n ik arsk ą, b y ł m iesięcznik „P o lsk a” , także pis m o zachow aw cze. R ów nocześnie, n iem al aż do u tw o rzen ia „S łow a”, w spół p raco w ał z „D ziennikiem P o z n a ń sk im ”, p ełniąc tu n a w e t przez pew ien czas fu n k cję se k re ta rz a re d a k c ji11.
M łody stosunkow o w iek, znikom a pozycja polity czn a i wów czas jesz cze n ik ły dorobek p isarsk i, a tak że skrom ne m iejsce w h ie ra rc h ii a ry sto - kraty czn o -ziem iań sk ich k ręg ó w zachow aw czych W iłeńszczyzny z p ew nością nie pozw alały C atow i na. niezależność czy w iększą sam odzielność wobec m ożnych m ecenasów , d y sp o n u jących m ają tk a m i, a u to ry te te m n az w isk, ty tu łó w bądź k a p ita łe m polity czny ch pozycji. Mimo iż później w iele się w tej m ierze zm ieniło, należy w ierzyć dobrze w te j m a te rii zo rien to w anem u daw nem u koledze i tow arzyszow i bron i, księdzu W alerian o w i M eysztow iczow i (jedn em u z o rto d o k sy jn y ch i n ie p rz eje d n a n y ch „żub ró w ” — m iał m .in. za złe sw em u daw n em u p rzy jacielo w i po w ró t do P o l ski L udow ej), k tó ry pisał: „N iezależność re d a k to ra »Słowa« b y ła w zględ na. »Słowo« nie m ogłoby istn ieć bez pom ocy s ta re j in sty tu c ji ziem iań
10 J a r u z e l s k i , op. cit., s. 39.
„ S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 85 skiej, jak ą b ył B ank Z iem iański, w ileński odpow iednik T o w arzy stw a K re dytow ego. O głoszenia te j in sty tu c ji b y ły dla »Słowa« niezbędne, a ich p rzy zn an ie zależało od w y b ran eg o przez ziem ian prezesa, k tó ry m by ł pan A lek san d er M eysztow icz [ojciec a u to ra — przyp. J.O.]. [...] k o n tro la nad ty m , co M ackiew icz robi w »Słowie«, była, i b yła zapew ne pożyteczna, nie pozw alając »bu jnem u w ichrow i« rozhasać się i rozpętać po bezk resach sam ow oli”.
J u ż w te d y M ackiew icz „m iał tę sam ą linię k o n se rw aty w n ą zapew ne an ach ro n isty czn ą, tę, w k tó re j chodziło o u trz y m a n ie polsko -litew sko - -białoruskieg o W ielkiego K sięstw a w jego jedności z R zecząpospolitą P o l sk ą ” . W ięcej — b y ł wów czas zdecydow anie k o n se rw aty w n y , aż do p rz e sady, bo m arzy ł o m onarch ii w Polsce12. Je d n a k od sam ego początku usi łow ał m anifesto w ać sw oją niezależność, co M eysztow icz określa dość po w ściągliw ie i eufem isty cznie jako „ w y b ry k i”, kład ąc je n a k a rb tem p e ra m e n tu , b u jn e j indy w id u aln ości lub m łodości re d a k to ra naczelnego „S łow a”. W śród ty ch „ w y b ry k ó w ” zd arzały się — jak pisze p rzyw ołan y a u to r — n iera z tak że i anty k o ścieln e. B yła to nie dopow iedziana aluzja do niechęci C ata wobec w ileńskich p u rp u ra tó w (zw łaszcza b isk u p a J a ł- brzykow skiego) za ich podstaw ę wobec in n y ch w yznań, przed e w szy st kim praw osław ia. M ackiew icz w szelkie an tag onizm y relig ijn e, p re fe ro w a nie katolicyzm u czy szy k an y wobec cerkw i u w ażał za p ostępow anie k ró t kow zroczne, b łęd ne politycznie, niezgodne — ja k p o d k reślał to n ie jed n o k ro tn ie — z tra d y c ja m i to le ra n c ji relig ijn ej R zeczypospolitej szla checkiej. W to le ra n c ji w łaśnie, zalecanej i propagow anej przezeń tak że w kw estiach szeroko ro zu m ian ej k u ltu ry , szkolnictw a, języka, w idział n a jsk u teczn iejszą drogę do osłabienia antagonizm ów narodow ościow ych, ta k zwłaszcza w y raźn y ch na W ileńszczyźnie.
Owe „ w y b ry k i” , tak że — ja k pisze M eysztow icz — „często niepo trzeb n e a ta k i osobiste — to szły one na w ojew odę śląskiego G raży ń sk ie go, to n a Józefskiego, w ojew odę w ołyńskiego, to znów n a sejm ow ą g ru pę tzw . n ap raw iaczy , k tó ra m iała w śród siebie w ielu n ajlep szych ludzi i choć nie sta ła się p a rtią , podejm ow ała p a rty jn e m eto d y d z ia łan ia ”13. M usiały to być an tag o n izm y dość ostro skłócające C ata z jego m e cenasam i, gdyż — jeśli w ierzyć a u to ro w i Poszło z d y m e m — A lek san d er M eysztowicz n ieje d n o k ro tn ie m y ślał o u su n ięciu M ackiew icza z pow ie
12 M e y s z t o w i c z , op. cit., s. 290.
18 Op. cit., s. 288— 289. W śród p rob lem ów , k tóre zd a n iem M ey szto w icza b y ły p o w o d em k o n flik tó w C ata z jego protek toram i, zn a jd u jem y tam tak że: „ w y ch w a la n ie B o y a -Ż eleń sk ieg o w ła śn ie w m om en cie, gd y ten p op ierał n ie z g o d n e z p raw em k a n on iczn ym p ro jek ty refo rm y c y w iln y c h u sta w o m a łż e ń stw ie ”. K o ń czy ły się jed n ak te k o n flik ty z r e g u ły dość ty p o w o : „Staś o b iecy w a ł p opraw ę, zn a jd o w a ł ob roń ców w śró d d aw n ych k o leg ó w z p u łk u i w r e sz c ie n ach m u rzon e czoło pana A lek sa n d ra się rozpogadzało, n astroszon e brw i się w y g ła d z a ły — i b yło ja k daw iniej”.
86 J A N U S Z O SIC A
rzonego m u stanow iska, w końcu jed n a k ulegał, zwłaszcza orędow nictw u J a n a Tyszkiew icza14.
R elacje: M ackiew icz jako re d a k to r naczelny „S łow a” i z d ru g iej s tro f y jego finansow i m ocodaw cy i u ty tu ło w a n i p rom inenci w ileńskich
„żu b ró w ” są dziś ju ż chyba niem ożliw e do jednoznacznego i p re c y z y j nego odtw orzenia. Nie pozw alają n a to zarów no zachow ane do dziś do k u m en ty , jak i sam c h a ra k te r p roblem u. N iem niej w ik łając się w owe im p o n d erab ilia stw ierdzić m ożna, że jakkolw iek stopień te j zależności z czasem m alał (pismo p rzestało być deficytow e i stało się n a w e t pod koniec la t trz y d z ie sty c h fo rm a ln ą w łasnością re d a k to ra naczelnego, a nazw isko, dorobek p isarsk i i p u b licystyczn y M ackiew icza b y ły po w szechnie znane), sy tu a c ja, w jak ie j zn ajdow ał się w p ierw szych lata ch re d a k to r naczelny pism a, tę e w en tu aln ą, czy też w n ie je d n y m w y p a d k u tak że i rea ln ą swobodę jego m an e w ru lu b in ic ja ty w y z pew nością znacznie ograniczała. U w agi te w y m ag ają jed n a k pew nego sprecyzow a nia. Otóż nie m a pow odów sądzić, by e w e n tu aln y zakres p o ten c jaln y c h k o n flik tó w (a p o tw ierd ziła to sk ala i rod zaj k o n flik tó w rea ln y ch , k tó re rzeczyw iście m iały m iejsce) dotyczył sfe ry p ry n cy p ió w łu b k o n serw a ty w n e j ideologii. M ackiew icz b y ł bow iem k o n se rw aty stą orto d o k sy jn y m czy — u ży w ając jego o k reślen ia — „ k o n serw a ty stą in te g ra ln y m ”. Nie tu więc należałoby szukać pola e w e n tu aln y c h k onfliktów . W te j m ie rz e nie było sprzeczności poglądów , p rzek o n ań i interesó w . C at b y ł — czem u zawsze daw ał w y raz — em ocjonalnie zw iązany z ty m śro dow i skiem , z jego an achro n iczn y m św iatopoglądem , p ro g ram em ideow o-po- lity czn y m i w zasadzie w całej rozciągłości akceptow ał p ro g ram ru c h u k on serw aty w n eg o zarów no w sferze p o lity k i w e w n ętrzn e j, jak rów nież zag ranicznej. Spory, antagonizm y, n iesn ask i d otyczyły raczej ta k ty k i, a więc k w estii nie podw ażających zgodności ideow ej. Z pew nością te m p e ra m e n t p u b licy sty czn y C ata, jego n iek tó re in ic ja ty w y w p ra w ia ły n ie ra z w zakłopotanie m niej dynam icznych, p asy w ny ch — ale też b ard ziej realisty czn y ch , np. w k w estiach m o n arch izm u — lid eró w obozu zacho waw czego. D otyczyło to może n a jw y ra ź n ie j osoby P iłsudskiego, z k tó ry m C at w iązał daleko idące n ad zieje polityczne n a długo jeszcze przed jakim iko lw iek p relim in ariam i zam achu m ajow ego. P rz y z n a je to po śred n io sam M ackiewicz, tw ierd ząc z dum ą, a chyba i nie bez sp o rej p o rcji słuszności (dowodem m .in. chronologia jego tek stó w pu blicystycznych), że on pierw szy d ostrzegł w P iłsu d sk im p o lity k a m ogącego w n a jw ię k szym sto pn iu zrealizow ać n ad zieje jego obozu, w ów czas gdy w k ręg ach „żu b ró w ” — i w całej n iem al ów czesnej opinii — P iłsu d sk i uchodził za niebezpiecznego ra d y k a ła o re w o lu c y jn ej, socjalistyczn ej przeszłości i takich że a k tu a ln ie przek o nan iach . (P o tw ierd zają to także zapisy w p a m ię tn ik u jego żony, na k tó re pow ołuje się w sw ej p rac y J. Jaru zelsk i.)
„S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 87 W ty m p rzy p a d k u podobno spór n a b ra ł jed n a k dość pow ażnego c h a ra k te ru . P ro te k to rz y i w łaściciele pism a zażądać bow iem m ieli n a początk u
1926 r. zrezygnow ania z coraz w y raźn iejszy ch propiłsudczykow skich a k centów , k tó re b y ły osobistą in ic ja ty w ą re d a k to ra naczelnego. S p raw a ta zaognić się m iała do tego stopnia, że C at groził w ręcz — oczywiście nie p rz y ję tą —- rezy g n acją. W ty m w y p ad k u to w łaśnie on m iał rac ję i upó r ten owocował dla k o n se rw aty stó w , zwłaszcza w ileńskich, szere giem gestów (Nieśwież, Dzików) i benefisów (teki m in iste ria ln e dla M ey sztow icza i N iezabytow skiego) ze stro n y m arszałka, pam iętającego o ty m poparciu n ieb a g a te ln y m dlań, choć k ło p otliw ym ze w zględu n a kokie tow an ą w ów czas rów nocześnie lewicę.
Czy n a to m ia st — jak chce tego J a ru z e lsk i — to w łaśnie „M ackiew icz, a nie odw rotnie, w n iem ałym stopniu u ła tw ił dzięki sw ej p rzed sięb io r czości uform ow anie się g ru p y tzw . »żubrów « w ileńskich, tch n ą ł ducha i rozpropagow ał, na m iarę chociaż lokalną, O rganizację Z achow aw czej P ra c y P ań stw o w ej, czyli fo rm a ln ą re p re z e n ta c ję »żubrów «; zaś ze »Sło wa«, k ie ru ją c się w łasny m i asp iracjam i, zrobił organ tego śro do w isk a”?15
M ackiew icz nie m u siał w alczyć o s ta tu s „Słow a” jako org an u w ileń skich zachow aw ców , w szak to oni sam i w ty m celu pism o pow ołali i stw orzyli. Z pew nością n a to m ia st on w łaśnie kiero w ał pism em w sensie dzien n ik arsk im i re d a k c y jn y m znakom icie, p rzy okazji d y sk o n tu jąc te osiągnięcia rów nież dla sw ej k a rie ry ; m .in. zadecydow ało to o jego po selskim k rześle w sejm ow ej g ru p ie BBW R po w yb o rach w 1928 r.
N iem niej o tw a rta pozostaje in n a kw estia: czy uform o w ał (lub p rz y n a jm n ie j w aln ie się p rzy czy n ił do u form ow ania) g ru p ę w ileń skich „żub ró w ”? Otóż ko n serw aty ści w ileńscy nigdy nie chcieli i nie dążyli do stw orzenia organizacji m asow ej nie odpow iadającej ich założeniom ta k tycznym , p ro g ram o w ym i bazie społecznej. D la rea liz a c ji sw ych celów stanow ili do statecznie z w a rtą — aczkolw iek n iefo rm a ln ą — gru pę, zdol n ą choćby ty lk o do działania qu asi-politycznego, do u ru ch o m ien ia i w y k o rzy sty w a n ia sw ych szeroko rozgałęzionych w pływ ów i koneksji. Tu nie należy i nie m a p o d staw do p rzecen ian ia ro li i znaczenia M ackiew i cza, ty m b ard ziej że nie sposób odm ówić m u in n y ch w y b itn y ch sukce sów — re d a k to rsk ic h i pub licy sty czn y ch . W ypada chyba zgodzić się z oceną A. M icewskiego, k tó ry (może z pew n ą p rzesadą) uw ażał C ata za w ybitnego pu b licy stę i „n iezb y t pow ażnego p o lity k a ”16. Jego zdaniem : „Jak o k o n se rw a ty sta ideow y b y ł on ju ż w Polsce m ięd zy w ojen nej na linii biegnącej w poprzek dziejów . Ja k o zw olennik alian su z N iem cam i, pojętego nie jako m an e w r tak ty c zn y , ale jako lin ia p o lity k i polskiej, staw iał się na pozycjach rów nie szkodliw ych, ja k m arg ineso w y ch [...]. Idea P olski kró lew sk iej, m o carstw ow ej, ek sp an sja na wschód, chęć p rz e
15 J a r u z e l s k i , op. cit., s. 70— 71.
88 J A N U S Z O SIC A
w odzenia n arod o m E u ro p y w schodniej, tra d y c je jagiellońskie, p ro m e teizm polski — w szystko to b y ły rem in iscen cje daw nej przeszłości, bez p o w ro tn ie m inionej h isto rii, k tó ra się nie p o w ta rz a [...]. W la ta c h trz y dziesty ch analogie tra d y c ji jagiello ńsk ich z a k ra w a ły n a p o n u ry żart. O ficjalna p o lity k a san ac y jn a tra k to w a ła je też raczej jako h asło p ro pagandow e niż jak o d y rek ty w ę polityczną. M ackiew icz b ra ł je b ardzo na serio. On kochał puszczę litew sk ą, W ilno i daw ne w schodnie dzieje P o l ski Jagiellonów , b y ł urzeczony ideą ek sp an sji n a wschód. C zasy nie b y ły już po tem u . M ackiew icz b y ł p o lity kiem n iezb y t pow ażnym , bo anach ro n iczn y m ta k w sw oich k o n cepcjach społecznych, ja k i m iędzy n a ro d o w y ch ”17.
T ru d n o b yłoby znaleźć a rg u m e n ty zdolne pow ażnie podw ażyć tę opi nię, a p rzy n a jm n ie j jej g e n e ra ln ą słuszność. N iew iele osłabiają jej w y mowę n a w e t tak ie n iew ątp liw e sukcesy, k tó re w y p ad a zapisać n a k on to C ata-p olityka, ja k w spom niany ju ż proces zbliżenia k o n se rw aty stó w z P iłsu d sk im i w la ta c h trz y d z ie sty c h triu m f, k tó ry później s ta ł się jego klęską — udział w p rzy g o to w an iu p olsko-niem ieckiej d e k la rac ji o n ie agresji. Nie m iał tu zresztą wobec zdecydow anej niepopu larn o ści ty ch poczynań z b y t w ielu k o n k u re n tó w ta k na g ru n cie politycznym , jak i publicysty czn o-p ro p ag and o w y m .
Oczywiście p o lity k a b y ła jego p asją, jej pośw ięcał w iększość swego p ub licystycznego dorobku, ale sukces b ezspo rny osiągnął ty lk o jako p u b licy sta. Ja k o p o lity k pozostaw ał n a g ru n cie anachro n icznych , nie rea listy cz n y c h m arzeń, u siłow ał galw anizow ać w e w spółczesnym m u św iecie id eały i p ro g ra m y sprzed w ieków , z ła tw y m do przew idzenia skutk iem . W szystko to sp raw ia, iż rzeczyw iście, choć brzm i to nieco tru isty czn ie: „B ardzo tru d n o je s t pisać o M ackiew iczu jak o po lity k u . A le z d ru g iej stro n y niepodobna pom inąć te j dziedziny jego życia. M ac kiew icz przez całe życie b y ł polity k iem , b ył nim par excellence w każ d ym calu. W p o lity k ę w k ład ał całą duszę i pasję, a p asje jego b y ły o lb rzym ie”18.
Ta opinia, odnosząca się do całej działalności M ackiew icza w w ileń skim okresie red ag o w an ia „S łow a”, w ym aga dość zasadniczej k o rek ty . M imo że był posłem na sejm , m im o że epizodycznie i zakulisow o w yk o n y w a ł pew n e m isje p olityczne, p o lity k ą zajm ow ał się przede w szystkim , ak ty w n ie i p e rm a n en tn ie, ty lk o jako dzien nik arz, jako pub licysta. B yła ona p rzed e w szystkim tem a te m jego w y stąp ień pub licysty cznych , p rze d m iotem sp ek u lacji in te le k tu a ln y c h , diagnoz i analiz (dotyczących w szy st kich n iem al jej dziedzin), n a to m ia st w niep orów n anie m niejszym , w ręcz znikom ym sto pniu b y ła p rzedm io tem jego bezpośredniej działalności. Pozostaw ało to — znów oczywiście we w łaściw ym w ym iarze — dom eną
17 Op. cit., s. 157— 158.
„S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 89 d ziałań ludzi ty p u A lek san d ra M eysztow icza, E ustachego S ap iehy czy Jan u sza R adziw iłła.
M ożna się zgodzić z tw ierd zen iem , że M ackiew icz jak o p u b lic y sta p o lityczn y „ sp ra w u je swego ro d za ju d y k ta tu rę opinii n a tere n ie w i leń sk im ”19, ale w ątp ić należy, czy to w y starczy ło b y m u do uzysk an ia n a w e t tego m a n d a tu poselskiego, k tó ry o trzy m ał z p u li BBW R w 1928 r. Z resztą jest pro b lem aty czn e, czy tę sw ą p asję polity czną ze chciałby M ackiew icz realizow ać w łaśnie w in n y sposób, czy nie dążył ty lk o do tego, by być m en to rem polskiej p o lity k i, swego ro d za ju poli ty czny m outsiderem , spełniać p u b licy sty czn ą fu n k cję adrocati diaboli.. C hyba słusznie cechę tę dostrzegł A dolf B ocheński w ory g in aln ej p a rale li, jak ą przep row ad ził m iędzy R om anem D m ow skim a w łaśnie M ac kiew iczem . Jego zdaniem pierw szy był p u b licy stą, m ężem sta n u i dla tego dążył p rzede w szy stk im do tego, by p u b lic y sty k ę uczynić in s tr u m en tem w pły w u n a opinię p ubliczną, co zresztą m u się udało; m ógł przecież doliczyć się sporego gro n a zw olenników czy w yznaw ców . M ac kiew icz przeciw nie. Jego p u b licy sty k a, z a w arte ta m rad y , a rg u m e n ta c ja i re to ry k a obliczone b y ły n a oddziaływ anie nie na szeroką opinię p u bliczną, lecz jed y n ie n a oficjalne czynniki rządow e. To w opinii Bo cheńskiego pozbaw iało go zupełn ie szans na zdobycie m niejszego lub w iększego gro n a w yznaw ców , kam eralizo w ało jego działalność p u b licy styczną, zaw ężało ją n iejak o do ro li k ry ty c z n y ch e k sp erty z przeznaczo n y ch dla w ąskiego g ro n a20.
Taki c h a ra k te r działań zakulisow ych, k am e raln y c h , nie obliczonych n a p a rty jn e e fe k ty i zdyskontow anie w opinii publicznej b y ł typ o w y dla specyficznej ta k ty k i po lity k ó w k o n serw aty w n y ch . D odajm y, że p u b lic y sty k a M ackiew icza osiągała na ty m tle — i to chyb a bezspo r nie — poziom najw yższy, b y ła w sw oim ro d za ju dziełem a rty sty c z n y m 21..
19 T am że.
20 A . M. B o c h e ń s k i , R o m a n D m o w s k i i S ta n is ła w M a c k ie w ic z , „ S ło w o ”, nr 32 z 2 II 1936 r.
21 I tu jednak, podobnie jak w w ie lu in n y c h k w e stia c h d o ty czą cy ch p o sta ci S ta n isła w a M ack iew icza, rozp iętość ocen je s t ogrom na. W ed łu g J a r u z e l s k i e g o np.
(op. cii., s. 68) „O bce m u [M a ck iew iczo w i — J.O.] b yło w y r a fin o w a n ie w sty lis ty c e :
p isa ł szybko, ży w io ło w o , w ręcz n ie c h lu jn ie ”. Jeżeli jed n ak zasad n ości teg o sądu m ożna bronić w stosu n k u do jego cod zien n ej, rzem ieśln iczej n ieja k o rob oty p u b lic y sty czn ej w „ S ło w ie ”, to ro zcią g a n ie go na ca ło ść czy choćby ty lk o n a tę bardziej r e p rezen ta ty w n ą część dorobku, jaką sta n o w iły zw ła szcza jeg o p u b lik a cje książkow e,, b y ło b y z p ew n o ścią dla M a ck iew icza n iezm iern ie krzyw d zące. W ocen ach jeg o w a r sztatu p u b licy sty czn eg o p rzew ażają o p in ie zgoła od m ien n e n a w e t lu d zi, k tórym n ie sposób p rzy p isy w a ć nad m iaru dla n ieg o sy m p a tii (por. np. M icew sk i, P ru szy ń sk i, B o ch eń sk i, K isie le w sk i, P u tra m en t i to.). P rzy ok azji zau w ażm y, że pod ob n ie p rzed sta w ia ła się ocena jego p o lity czn ej osob ow ości. S p o ty k a m y i tu są d y d ia m etra ln ie p rze ciw sta w n e. T ak np. S. K i s i e l e w s k i (C z ło w ie k w o ln y — p o za c za sem , „T ygod n ik P o w szech n y ”, nr 12 z 21 III 1971) w id z i w n im p rzed e w sz y stk im a rty stę, estetę.. P odobny sąd w y p o w ia d a ta k że A. M icew sk i. R ó w n ież dla K. G r z y b o w s k i e g o ’
90 J A N U S Z O S IC A
Owo dążenie do a rty z m u m iało oczywiście swe ko nsekw encje. E fek tow ne p arad o k sy , p arab o le m yślow e, przed ziw na łatw ość u d zielania „d obrych r a d ” w każdej n iem al dziedzinie p o lity k i, błysk o tliw e, choć najczęściej ty lk o ogólnikow e rec e p ty , diagnozy, n iekied y tra fn e , zaw sze jed n a k obliczane n a p u b licy sty czn y e fe k t — w szystko to, n a czym o p a rta je st o ryginalność i w irtu o z e ria te j p u b licy sty k i, w ażyło i w ażyć m usiało n a jej ciężarze g atu n k o w y m , n a jej re a ln e j politycznej w artości. Ow a rty z m zyskiw ał „S ło w u ” czytelników , C atow i popularność, ale to nie znaczy, b y zyskiw ał w p o ró w n y w aln y m choćby stop niu zw olenni ków lin ii polity czn ej ta m p rezen to w an ej. N iew ątpliw ie zaciekaw iał, iry tow ał, prow okow ał, zm uszał do reflek sji, ale o w iele rzad ziej do zgody, do a k cep tacji jego — i jego obozu politycznego — poglądów . Z yskiw ał podziw , u znanie, ale nie zw olenników politycznych, bo tru d n o pow ie dzieć, aby te s ta m e n t polity czn y W ładysław a IV czy B atorego, o czym p rzy p o m in ał w codziennych, um ieszczanych pod ty tu łe m g azety hasłach, m ógł być p ro g ra m em politycznym . Toteż dla w ielu te n „zagończyk p u b lic y sty k i p o lsk iej” , jak n azw ał go K saw ery P ru szy ń sk i, by ł „ a rty s tą gestu , pozy a ta k u , a rty s tą zadziw iania ludzi nieoczekiw anym poglądem czy dow cipną fin tą m yślow ą. A rty stą by w ał też n a tere n ie p o lity k i, i to rozm yślnie: gdy w y pow iadał sądy polityczne starośw ieckie, chim erycz ne lub zgoła fa n a b e ry jn e , to nie dlatego, żeby uw ażał je za rea ln e, lecz po p ro stu oceniał je estetyczn ie pod k ą te m s ty lu czy w łaśnie g estu , nie chodziło m u w te d y o słuszność ow ych sądów , ty lk o o p rzy po m n ienie i p rezen to w an ie jak b y sta ry c h stylow ych m edalionów m yślow o-obycza- jo w y c h ”22.
O ceny te dotyczą całego p u b licystycznego dorobku, k s z ta łtu in te le k tu aln eg o jego osobowości d o jrzałej, poglądów , k tó re w yk ry stalizo w ały się i u trw a liły lata m i działalności publicystycznej, i polityczn ej. W m o m encie gdy jako m łody, bo 26-letni, d zien n ik arz obejm ow ał k iero w n i ctw o nowo p o w stającej red ak cji, b y ł ty lk o dobrze zapow iadającym się p u b lic y stą o w y k ry stalizo w an y ch ju ż jed n a k p rzek o n an iach politycz n ych. Te w szystkie w ątk i, k tó re sta n ą się w przyszłości osnow ą jego po litycznego św iatopoglądu, u ja w n iły się przecież w zasadzie już w n a j w cześniejszych pracach, w pierw ocinach d zien n ik arsk ich i p u b licy sty cz nych, w m łodzieńczym eseju o Sienkiew iczu, w d ziałaniu p rak ty c zn y m także.
(„Ż ycie L ite r a c k ie ”, nd 30 z 23 V II 1961 r.) p u b licy sty k a C ata „nie zaw iera an i p ra w dy h istoryczn ej, an i filo z o fii d z ie jo w e j”, to ty lk o „ g a w ęd y ”, „ fan tazje pogrobow ca p e w n e j ep o k i”, „ rew izjon izm h isto ry czn y ” ; to rów n ież n ie „program p o lity c z n y ”, lecz h isto ria odbita w lu strze sa l b a lo w y c h ”. Z goła odimienną s y lw e tk ę C ata ry su ją B o c h eń sk i czy W. R o stw o ro w sk i w a p o lo g ety czn ej p racy L i s t y o c z ł o w i e k u idei, W ar sz a w a 1927. R ó w n ież S. Z a b i e ł ł o („K ieru n k i”, nr 14 z 3 IV 1966) sk ło n n y b y ł u w a żać, że C at to przed e w sz y stk im h o m o p oliticus. T ak też — w zasad zie — tra k tu je go J a ru zelsk i.
„ S Ł O W O ” w L A T A C H 1922—1928 91 G rup ie k o n se rw aty w n y c h polityków , k tó rz y pow ierzyli m u — rzec m ożna n a w y ro st — tę bądź co bądź odpow iedzialną i pow ażną placów kę, był przecież doskonale zn any jako tw órca ko nserw atyw n ego , an ty d e m o k raty c zn e g o p ro je k tu „ S ta tu tu L itw y Ś ro d k o w ej”, jak o dzien nik arz i p u b licy sta k o n se rw aty w n e j p rasy , w reszcie jako człow iek em ocjonalnie i uczuciow o zw iązany z ich sferam i społecznym i m im o w cale nie a ry s to k ra ty c z n e j czy choćby karm azy n o w ej genealogii. L iczyły się, i to pow aż nie — ja k się później n ieje d n o k ro tn ie okazało — sw oiste k o m b atan ck ie pow iązania z czasów w ojny, gdy p o trzeb n i byli m ed ia to rz y w konflikcie ze „starszym i p a n a m i” lub p o w stała konieczność (dla p o rato w an ia re d a k c y jn y c h finansów ) sięgnięcia do k iesy daw nego pułkow ego tow arzysza broni, J a n a Tyszkiew icza.
Now y n a w ileńskim te re n ie dziennik u k azał się w m om encie, gdy w szystkie w alczące o podział p a rla m e n ta rn y c h m an d a tó w p a rtie i u g ru pow ania p olityczne sta ły u p ro g u k am p an ii w yborczej. W akcję tę oczy wiście, i to niezm iernie żywo, w łączyło się ry ch ło także „Słow o”. G ru p a, k tó rą ono rep rezen to w ało , b y ła — w p rzeciw ień stw ie do in n y ch środo w isk zachow aw czych op ow iadających się za end ecją — stosunkow o n a j bliższa politycznie stańczy k o m i w raz z n im i p o p iera ła propiłsudczykow - ską U nię N arodow o-P aństw ow ą.
P o trz e b y chw ili w y n ik ające z nadchodzących w yborów oraz d e b iu t na ry n k u czytelniczym zm uszały red a k c ję pism a do ja k ie jś p ró b y sam ookre- ślenia politycznego. I rzeczyw iście pierw sze n u m ery (któ rych n ie s te ty nie u w zg lęd n iają w szystkie dotychczasow e opracow ania tra k tu ją c e o p rasie k o n se rw aty w n e j) są o bfity m źródłem p ro g ram ow y ch en u n c ja c ji i a r ty kułów politycznych. W śród n ich szczególnie in te re su ją c y je s t a rty k u ł r e d a k c y jn y zam ieszczony n a łam ach pierw szego n u m e ru pism a, stan o w ią cy n ajp ełn iejszą chyba spośród p u b lik o w any ch w „S łow ie” p rób ę zdefi niow an ia k o n serw aty zm u , jego genezy, ew olucji, specyfiki polskiej tego ru ch u , w reszcie — ró w n ież na polskim g ru n cie — jego a k tu a ln y c h zadań, p ro g ram u , sto su n k u do in n y ch p a rtii politycznych. W ty m ostatn im p rz y p a d k u b yła to p rzede w szystk im okazja do an ty en d eck iej filipiki, co w y nikało zwłaszcza z lo k aln y ch w ileńskich w aru nkó w . N acjonalizm b y ł dla k o n se rw aty w n y c h m arzeń, p ielęg n u jący ch h isto ry czn ą w izję W ielkiego K sięstw a L itew skiego jako h arm o n ijn eg o k o n g lo m e ratu narodow ości, z ja w iskiem szczególnie niebezpiecznym . P ra w e m re a k c ji potęgow ał bow iem siłę antypo lskieg o oporu budzących się n a ty m te re n ie m łodych n a c jo n a lizm ów , zwłaszcza litew skiego i białoruskiego.
„Słow o” w całej swej późniejszej p u b licy sty ce politycznej w yróżniało się spośród p ra sy k o n se rw aty w n e j (niechętnie, rzadk o i ogólnikow o p o ru szającej k w estie isto ty ru c h u k o n serw aty w n eg o i u n ik ają ce j precyzo w a nia pojęcia konserw atyzm u) stosunkow o częstym p od ejm ow aniem tej p ro blem aty k i, zwłaszcza p ió rem M ackiewicza. I w ty m a rty k u le (nie po d pi sanym , ale noszącym w szystkie znam iona sty lu i a rg u m e n ta c ji M ackiew
i-92 J A N U S Z O SIC A
cza) było to w yraźne. C h a ra k te ry sty c zn e je s t zwłaszcza — na tle dość pow szechnych w ów czas w obozie zachow aw czym n a stro jó w p ro en d ec- kich — d rasty czn e oddzielenie k o n serw aty zm u od ideologii narodow ode- m o k raty czn ej i w ogóle odżegnyw anie się od jak ich k o lw iek zw iązków czy p o k rew ie ń stw ideow ych z całym ów czesnym sy stem em p a rtii i stro n n ic tw politycznych. Tezy te zaakcentow ane są do bitn ie już n a sam ym w stępie tego znam iennego a rty k u łu . C zytam y tam m .in.:
„W spółczesny k o n serw aty zm różni się od w spółczesnych k ieru n k ó w p o lity czny ch ty m , że nie p rez e n tu je i prezen tow ać nie może m a te ria l n y c h in te resó w ja k ie jś k lasy społecznej. O becna s tr u k tu ra p olity czna je s t tego ro d zaju , że k lasy liczbow o/silne w y k o rz y stu ją swą przew agę fizycz n ą n a niekorzyść p a ń stw a i całego społeczeństw a. Z istn ien iem i zacho w aniem p a ń stw a w szy stk im i nićm i zw iązany k o n se rw aty z m m usi b ro n ić g ran ic m ożliw ości państw o w ych , m usi się przeciw staw iać w szy stkim »daj«. ■
N a ty m zjaw isk u polega też słabość i siła w spółczesnej idei k o n se r w aty w n ej. J e s t ona n eg acją dem agogii zyskiw ania sobie poparcia kosz tem p ań stw a. Słabością jej jest, że nie rozdziela obietnic m a te ria ln y c h po m iędzy sw ych zw olenników . Siłą — że ten czynnik, k tó ry w in n y ch u g ru p ow an iach jest ty lk o akcesorią, okolicznością, m etodą — m ianow icie ideo logia p olityczna — w y stę p u je tu na p lan pierw szy.
P a ń stw a i n a ro d y m łode, bez w łasnej h isto ry czn ej przeszłości i bez rodzim ej k u ltu ry m n iej odczuw ają potrzeb ę k o n se rw aty z m u [...]. W P o l sce jest inaczej. Nie przeżyw am y obecnie p o w stania ja k ie jś now ej, je d y nie na e tn iczn y m g ru n cie narodow ej rep u b lik i, lecz m am y do czynienia z ren e sa n sem p a ń stw a polskiego. B łędem je s t tw ierd zenie, że P o lska p rzy sw y m p o w stan iu ponow nym opiera się na now ych zupełnie w artościach , n a rzeczach, k tó re w niósł czy też w niesie do jej życia lu d w iejski, to je s t w arstw a, k tó ra nie budow ała Polski daw nej. Życie przeko ny w a nas, że re a ln ą podstaw ą re z u re k c ji naszego p a ń stw a jest w artość k u ltu r y pol skiej, są te w arto ści h isto ry czn e, k tó re przez w ieki w y tw a rz ały k u ltu r a l n e i oświecone w a rstw y społeczeństw a polskiego, a k tó re się ostały po m im o stu la t p rześladow ania i tępienia. P olska nie p o w stała jak o zupełnie coś nowego, lecz P olsk a się odradza i dlatego idea zachow aw cza, idea re p re z e n tu ją c a łączność z k u ltu rą i p racą, a przeciw ieństw o rew o lu c ji i b u rzenia, pow ołana je s t do odegrania p ierw szorzędnej roli [...], gdy nie m a p a rtii k o n se rw aty w n e j jej fu n k cję p ełn ią stro n n ictw a inne. P rz y k ła d e m tego n a jb a rd zie j jask ra w y m są obecne stro n n ictw a w Polsce: ta k zw ana p raw ic a sku p ia b y n a jm n ie j nie k o n serw aty w n e, lecz ty lk o n acjo n alisty cz ne o rganizacje w yrosłe na g ru n cie ludow ej ideologii. O rganizacje te zm u szone są pełnić fu n k cję stro n n ic tw zachow aw czych, gdyż bez p ew n ej p rz y n a jm n ie j dozy k o n se rw aty z m u pań stw o ostać się nie może [...].
P e w ie n w y b itn y polski p o lity k p ra k ty c z n y definiow ał k o n serw aty zm jak o ru c h w yw o łan y przez rew o lu cję fra n c u sk ą i sprzeciw iający się w cie
„ S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 93 le n iu jej zasad. T ak nie jest. P ra w d a , iż źródło w spółczesnego oświeco nego k o n serw aty zm u sięga w iek u X V III. Ale o kreślenie jego „nie je s t w y łącznie n eg aty w n e. M onteskiusz sk o n k rety zo w ał pojęcie p raw a jako cze goś wyższego i obow iązującego bezw zględnie, podczas gdy R ousseau jest n ajw iększym p ro rok iem tezy, że praw em jest każdorazow a w ola w ięk szości. P raw orząd n o ść i n a stró j chw ili, stałość i zm ienność, ew olucja i r e w olucja oto dw ie stro n y , z k tó ry c h pierw sza nosi nazw ę k on serw aty zm u . Od M onteskiusza pochodzi te ra źn ie jsz a m yśl zachow aw cza i je j m etoda, R ousseau jest ojcem każdej rew o lu cji [...].
Je ste śm y n a w ileńskim g runcie, gdzie zagadnienie p a ń stw a polskiego spo tyka się z problem em narodow ościow ym . P ro b lem te n m ożna rozw a żać albo w duchu nacjo n alizm u , czyli narodow ej defensyw y, odseparo w ania i odgraniczenia n a ro d u polskiego od narodow ości p a ń stw a p o lsk ie go, albo też w duchu narodow ej ek sp an sji k u ltu ro w e j w celu pozyskiw a n ia now ych, a lo jaln y ch oby w ateli p a ń stw a polskiego. N acjonalizm u tr u d nia, a czasem uniem ożliw ia pozyskanie żyw iołów obcych, chociaż rasow o n am pok rew ny ch , do służby i p rac y dla p a ń stw a polskiego.
K o n serw aty zm przeciw staw ia się nacjonalizm ow i. I to je s t ta dru ga ak tu aln o ść k o n serw aty w n ego p o s te ru n k u na g ru ncie w ileńskim {...]23.
„Słow o” już w p ierw szy ch n u m era ch pió rem swego re d a k to ra naczel nego zapow iadało w y ra ź n y ekskluzyw izm g ru p y p o litycznej, k tó re r e p r e zentow ało — ekskluzyw izm o w iele b ardziej ry g o ry sty cz n y niż w innych o rie n tac jac h k o n se rw aty w n y c h , w y raźn ie p rzy ty m w ko nsekw encji w a ru n k u ją c y różnice p rogram ow e i tak ty czne. Oto bow iem 11 sierpnia 1922 r. n aw iązał C at w sw ym a rty k u le do niebłahego już wów czas dla k o n se r w a ty stó w p ro blem u bazy społecznej ich ru ch u . „Przeszło rok tem u —• pisał — g d y zaczynał w ychodzić w W arszaw ie ty g o d n ik «Polska»24, ro z poczęła się na jego łam ach d y sk u sja o tym , n a jak im środow isku oprzeć ru c h k o n se rw aty w n y polski. P ro feso r u n iw e rs y te tu poznańskiego, T a deusz B rzeski, w skazał n a in telig en cję, jed en z w j^bitniejszych d zienni k a rz y obozu zachow awczego, p an W.N., n a m ałych ro ln ik ó w ”. P olem ikę z ty m i poglądam i u siłow ał łagodzić C at zastrzeżeniem , że być może w przyszłości uda się stw orzyć pod p a tro n a te m k o n serw aty zm u z w a r stw y bogatych chłopów polityczną „przeciw w agę zakusom bolszew ic k im ”, ale to jeszcze — tw ierd ził — daleka przyszłość, gdyż na razie „tw o rzyć i kształtow ać ru ch k o n se rw aty w n y m ogą ty lk o w a rstw y oświecone. K o n serw aty zm jako p a rtia jest ty m dziw nym stro n n ictw e m , k tó re z gó r y się zrzeka w pły w u na m asy ”25.
D ruzgocąca klęska w yborcza zachw iała w pew nej m ierze przekon a niem C ata o konieczności ekskluzyw izm u klasow ego i elitary zm u . Poza
23 N a p o s t e r u n k u w i l e ń s k i m , „ S ło w o ”, nr 1 z 1 V III 1922.
24 B y ło to p ism o k o n serw a ty w n e, z k tórym przez p e w ie n czas M ack iew icz w sp ó ł p racow ał.
9 4 J A N U S Z O SIC A
przejściow ą re o rie n ta c ją , polegającą na u siłow an iu zaw arcia aliansu, z N C hSR i pró b ą w y d aw an ia przeznaczonego dla w si m iesięcznika „D zw onnik” (ukazało się ty lk o dziew ięć nu m eró w tego pism a w 1924 r.), g ru p a „S łow a” pozostała w ie rn a swej ta k ty c e działań bardziej k a m e ra l nych, zakulisow ych, nie obliczonych n a p ro fity w yborcze w szerszych kręg a c h społeczeństw a. Z adow alano się oddziaływ aniem poprzez p u b li c y sty k ę pism a na czytelników , żyw ym polem icznym ud ziałem w dys k u sja c h obozu k o n serw aty w n eg o n ad przyszłym k sz ta łte m sam ego r u chu zachow aw czego i jego s tra te g ią polityczną. L ek cja w yborcza z 1922 r. i m izern e e fe k ty p ró b poszukiw ania szerszego poparcia na wsi um ocniły p rzeko n an ie, iż k o n se rw aty stó w nie stać n a sam odzielną działalność poli tyczną. P oniew aż C at nig d y nie uw ażał, w p rzeciw ieństw ie do k o n serw a ty stó w krak o w sk ich i poznańskich, alian su politycznego z endecją za ro z w iązanie m ożliw e do p rzy jęcia, a inne p a rtie by ły dlań zby t ra d y k a ln e w sensie społecznym , u znał rychło, iż jed y n ą siłą p o z a p a rty jn ą i o p ty m aln ą dla k o n se rw aty stó w może być — ja k tra fn ie to oceniał — nie re zy g n u jący z w ładzy Józef P iłsud sk i. Osoba m arszałk a łączyła d lań zalety koncepcji rządów a u to ry ta ty w n y c h , w rogich zatem w szelkiego ro d zaju in sty tu c jo m p a rla m e n ta rn y m i „ p a rty jn ic tw u ”, z w ypró bo w any m i w p ra k
ty czn y m działan iu koncepcjam i p o lity k i w schodniej.
S um u jąc, głów nym i w ek to ram i działań p olity czny ch „S łow a” i jego re d a k to ra naczelnego do czasu p rze w ro tu m ajow ego b y ły p rzede w szy st kim am bicje oddziaływ ania na ru c h k o n se rw aty w n y w k ie ru n k u zm ie rza jąc y m do a k c ep ta cji czy p rzy jęcia przez obóz zachow aw czy kon cep c ji a n ty p a rla m e n ta rn y c h , a n ty p a rty jn y c h , a n ty en d eck ich i m o n arc h i- styczn ych , w czym najw ięk szą przeszkodą było dla p ism a stanow isko ideologów lib eralizu jąceg o obozu k rakow skiego i w pew nej m ierze po znańskiego. To b y ł też głów ny n u r t polem iczny całej p u b lic y sty k i „Sło w a ” — zwłaszcza zaś p u b lic y sty k i Cata.
S taw iając w ta k im p o rząd k u p ro blem o rie n tac ji ideologicznej obozu zachow aw czego „Słow o” kiero w ało się p rzede w szy stk im lo k alnym i in te resam i g ru p k i ziem iań stw a północno-w schodnich kresów p a ń stw a pol skiego. Tej bow iem w a rstw ie społecznej ta k i anachron iczny , w ąsk ok łaso- w y m odel k o n se rw aty z m u w yd aw ał się jedy nie m ożliw y do p rzy jęcia, a sojusz p o lity czn y z en d ecją groził „w p lątan iem się ” w n iep otrzebne i kło p otliw e k w estie n acjonalizm u. P odobnie oriento w ało „Słow o” sw ą ówczesną koncepcję p o lity k i zag ran icznej: jej ekspansjonizm w k ie ru n ku w schodnim i północnym , obojętność n a p roblem niem iecki rów n ież zasadniczo kolidow ały z o rie n tac ją obozu endeckiego.
W szystko to pow odow ało, że g ru p a „S łow a” w yizolow ała się p ra k tycznie z ogólnopolskiego życia politycznego. P ró b ą k a m u flażu b y ły tu h asła regionalizm u, sp row adzane z jed n ej stro n y do zu pełn ej zaścianko wości, z d ru g iej zaś zm ierzające do n arzu cen ia polityce w e w n ętrzn e j i za g ran iczn ej p rio ry te tó w w y n ik a ją c y c h w yłącznie z in teresó w „żubrów k re
„S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 95 sow ych”. N adanie tej ideologii w y m iaru ogólnopolskiego, rozdęcie jej do rozm iarów p ro g ra m u nie ty lk o lokalnego, ale — p rzy n a jm n ie j w wym iarze- obozu zachow aw czego — do ro zm iaró w m ogących się liczyć w skali k r a ju w ym agało oczywiście nie lad a e k w ilib ry sty k i słow nej i pojęciow ej. P rzek o n an ie np., że in te re s całego k r a ju w y m aga p o w strz y m a n ia re a liz a cji re fo rm y ro ln e j, czy też p rzy ję cia koncepcji u s tro ju m o n arch isty cz- nego, ukazyw ało skalę te j sw oistej „ k w a d ra tu ry k o ła ”, ja k ą niem al co dziennie pism o usiłow ało rozw iązyw ać n a sw ych łam ach. Czy M ackie wicz d ostrzegał te anom alie i sprzeczności, czy zdaw ał sobie sp raw ę z ab su rd u głoszonych tez, słow em — czy b ył w stan ie zdobyć się n a re a liz m ju ż nie polityczny, ale p u b licystyczny? Różnie z ty m byw ało, n iejed n o k ro tn ie jed n a k w sw ej p u b licy sty ce u m iał zdobyć się n a realizm ocen i sądów , n a tra fn e diagnozy.
Z d ru g iej w szakże stro n y nigdy nie w ycofał się ze sw ych n a jb a rd zie j sp e k ta k u la rn y c h i k o n tro w ersy jn y c h poglądów w k w estii m onarchizm u.. Być może b y ła to form a ep ato w ania, szokow ania czytelników , być może koncepcje m onarchizm u n ależałoby odczytyw ać jed y n ie jako przenośnię,, jako sym bol silnej, niezależnej od p a rla m e n tu , a u to ry ta ty w n e j fo rm u ły w ładzy w ykonaw czej. Być m oże — ale sam M ackiew icz w ielo k ro tn ie z uporem i kon sek w en cją p o d trz y m y w a ł swe stanow isko, pod kreślał, że koncepcje m o n arch isty czne rozum ie ja k n ajd o słow niej, że tu nie m a m iejsca n a aluzje, przenośnie, n a ezopowe fo rm uły. R ealizm , i to nie byle jak i, a p rzy ty m i trafn o ść diagnozy z p u n k tu w idzenia in te resó w obozu k on serw aty w n eg o w y kazał sta w ia jąc na P iłsudskiego. U czynił to w ów czas, gdy k o n se rw aty sto m ta k i zw iązek w yd aw ał się ab su rd a ln y , gdy P ił sudski w oczach całej n iem al opinii publicznej uchodził za rad y k a ła, ro m an ty k a , rew o lu cjo n istę spod socjalistycznych, czerw onych sztandarów . P rz e w ró t m ajo w y — cezu ra z w ielu w zględów zn am ienn a — także i w eg zystencji politycznej k o n se rw aty stó w był rów nocześnie dla nich n ajsiln iejszy m chyba z dotychczasow ych bodźcem do ożyw ienia działal ności o rg an izacy jn ej, do prób pow iększenia liczby sw ych szeregów , do czego do tąd nie dążyli zby t usilnie. T ym razem było jed n a k inaczej. W spółdziałały tu rea ln e n ad zieje n a w yjście zza k u lis po lityk i, n a w spół udział w rząd ach san acy jn y ch , ale także w y raźn e życzenie P iłsudskiego, by jego nieśw iescy p a rtn e rz y , p o trz e b n i m u przede w szystkim do ro z p ra w y z endecją, s ta ra li się o zw iększenie sw ej siły p o lityczn ej, o rozszerze nie k rę g u sw ych zw olenników .
Ale m im o ty ch usiłow ań b y li i pozostali liczbowo n ik łą i luźną, n ie fo rm a ln ą grup ą. W red ag o w an y m przez A licję B ełcikow ską ów czesnym „B iu lety nie P o lity c zn y m ” z n a jd u jem y stw ierd zenie, iż we w rześn iu 1926 r. O Z P P liczyła około 3000 osób i posiadała swe oddziały na te re n ie trzech w ojew ództw północno-w schodnich: w ileńskiego, poleskiego i now ogródz kiego26. *
J A N U S Z O S IC A
R elacjo n u jąc n a d e r szczegółowo przebieg zeb ran ia założycielskiego O Z P P w W ilnie, „Słow o” p odaje, że przy b y ło n a nie około stu osób, a w ielu w y b ie ra jąc y c h się nie zdołało dotrzeć z pow odu k łopotów k o m u n ik a c y jn y c h 27. Te liczby, a nie m a pow odu podejrzew ać a u to ró w ty c h da n ych o m inim alizow anie (B ełcikow ska rów nież op ierała się na oficjalnych dan y ch O ZPP), św iadczą o skali i efe k tac h d ziałań organizacyjnych. I je ś li n a w e t udało się p a ru k o n se rw aty sto m — w ty m sam em u M ackiew iczo w i — uzyskać poselskie m a n d a ty w w yborach 1928 r., to ów „su kces” n a leży zapisać w yłącznie n a ko n to działalności a p a ra tu prop ag and ow o -w y- borczego BBWR, finansow anego i popieran eg o przez rząd, a nie tra k to w ać go jako odbicie re a ln y c h m ożliw ości „żu b ró w ” w zm aganiu w y b o r- ■czym. M iejsca, m an d a ty , k tó re uzyskali, b y ły ty lk o fo rm ą zap ła ty rząd u za poparcie w m a ju 1926 r., za Nieśwież i Dzików. B yły rów nież próbą skłócenia tra d y c y jn e j praw icy , o deb rania en decji jej a ry sto k ra ty c z n o - -ziem iań sk iej k lie n te li, pozyskania liderów tej w a rstw y społecznej, tak ic h ja k Ja n u sz R adziw iłł i — toutes proportions gardees — także sam M ac kiew icz, którego rolę polity czną i znaczenie m ierzono zasięgiem i siłą •oddziaływ ania jego p u b lic y sty k i i w pływ am i, poczytnością „S łow a” . A trz e b a pow iedzieć, że rozw ój d ziennika b ył n iew sp ółm iern ie szybszy i efe k ty w n iejsz y od ro zw oju rac h ity c z n e j ciągle i nigdy nie posiadającej pow ażniejszej liczby członków czy sk ry stalizo w an y ch fo rm o rgan izacy j n y ch politycznej n ad b u d ó w k i pism a, jak ą b y ły w ileń skie „ ż u b ry ”. S k ro m ny, ośmioosobowy zespół p ro w in cjo n aln ej gazety, bo ta k ą było u progu ■swej działalności „Słow o”, ry ch ło okrzepł n a w ileńskim tere n ie , zdoby
w ając sobie w p ły w y n iep ro p o rcjo n aln e do po pularności czy siły p o litycz nej w ileńskiego obozu zachow awczego. 16 g ru d n ia 1925 r., gdy red a k c ja ■obchodziła jubileusz z okazji u k azan ia się tysięcznego n u m e ru dziennika, w okolicznościow ym a rty k u le info rm ow ała czytelników , że p erso nel ad m i n istra c y jn y i re d a k c y jn y liczy ju ż łącznie ponad dw adzieścia osób. Z w ięk szył się też n a k ła d pism a: z początkow ych 2— 3 ty sięcy sięgał pod koniec la t dw ud ziesty ch n a w e t 7 tysięcy egzem plarzy. K upiono rów nież d ru k a r n ię , tw orząc w ten sposób silną bazę poligraficzną pism a, co dowodziło
uporząd k ow an ia finansów , w y b rnięcia z ch ronicznych na początku kło potów i ogrom nego d eficytu. R ed ak to r n aczelny sta ł się — nom inalnie p rz y n a jm n ie j — jego w ydaw cą28.
W ym ien iając g ru p ę założycieli, m ecenasów i „przyjació ł p ism a” , w y licza rów nież w spom niany a rty k u ł im iennie w szy stkich w sp ółp raco w ni kó w pism a w czasie jego ponad trz y le tn ie j eg zysten cji od 1 do 1000 n u m eru . Z eb rało się ty c h nazw isk aż 147. B yli w śró d nich i stali, sz ta n d a row i w spółpracow nicy, tac y jak w y m ienian y z n ależy tą re w e re n c ją na czele tej listy i obdarzony gorącym i ko m p lem en tam i Czesław Ja n k o w
27 C a t, Z dnia, „ S ło w o ”, nr 154 z 6 V II 1926 r.
„S Ł O W O ” W L A T A C H 1922—1928 97 ski oraz zaszeregow any do k a te g o rii „w spółpracow ników p o lity cz n y c h ”, nazw an y „n esto rem m y śli niepodległościow ej w P o lsce ” — W łady sław S tudn icki. Oczywiście znaleźli się w ty m gronie także i a u to rz y p rzy sło wiowego „jednego a r ty k u łu ” , n azw isk a n a łam ach pism a epizodyczne czy w ręcz niezauw ażalne.
'C h lu b iąc się b ard ziej zn any m i n azw iskam i polityków , p u blicystów , li te ra tó w czy uczonych, re d a k c ja nie om ieszkała zam anifestow ać swego „ p o n a d p a rty jn e g o ” stanow iska, p o d k reślając skw apliw ie, że re p re z e n tu ją oni różne k ie ru n k i polityczne. W śród tej p leja d y osób znaleźli się m .in. S ta n isław C yw iński, W itold H ulew icz, W anda K ra h e lsk a , K azim iera Iłła - kow iczów na, S tan isław K ościałkow ski, W incenty L utosław sk i, T adeusz Ł opalew ski, K azim ierz M arian M oraw ski, W alerian M eysztow icz, K azi m ierz P rószy ń sk i, S ta n isław Pigoń, A lfons P arczew ski, J a n P iłsud ski, R om an S k irm u n t, T adeusz Szeligow ski, E d w ard W oyniłłow icz29. P re z e n tu ją c zaś z okazji dziesięciolecia pism a a rty k u ł Dzieje j edn e j redakcji, raz jeszcze w spom inał C at w ym ienione w poprzednim , jubileuszow ym a rty k u le nazw iska czołow ych tu zó w re d a k c y jn y c h („P rzedstaw ię, na ja kich trzech ludziach chciałem oprzeć p racę pu b licy sty czn ą »Słowa« w te d y w lipcu 1922 r., k ied y pism o to m o n to w ałem ”)30. Owe trz y fu n d a m e n ta l ne — zdan iem C ata — i m ia ro d ajn e dla o k reślen ia c h a ra k te ru p u b licy sty k i „S łow a” nazw iska to: M arian Zdziechow ski, Czesław Jan k o w sk i, W ładysław Studn ick i. P rz y p ierw szy m z w ym ienionych p rzy z n a je w p ra w dzie C at, że drogi pism a i Zdziechow skiego nieco się rozeszły, gdyż „z bie giem czasu ja k w ra sta liśm y w polską rzeczyw istość, zaczynaliśm y odczu w ać pew ien ciężar odpow iedzialności za państw o, podczas gdy Zdzie chow ski wciąż rep re z en to w a ł te n gest ho n o ru rycersk ieg o w ysub telizo- w any, w ypielęgnow any, choć czasem fałszyw ie w y d o b y ty ”.
D rugi w ielki m ata d o r politycznej p u b lic y sty k i „S łow a” , go rliw y g er- m anofil W ładysław S tu d n ick i, człow iek, k tó ry „był socjalistą, potem e n dekiem , potem w spółpraco w n ik iem p a rty j s k ra jn y c h ” , był dla C ata idea łem bojo w n ik a o niepodległość, a poniew aż „po odzyskaniu niepodległości chciał tę niepodległość oczywiście u trz y m ać ... został m o n arc h istą ”.
W in n y ch zgoła k a teg o riach oceniał re d a k to r naczelny trzeciego swego tuza red ak cy jn eg o : C zesław a Jankow skiego. Nie uw ażał go — ja k pisze — n igdy za p o lity k a, zaś „jego m y śli polityczne to b y ły nie m yśli, lecz m y - ś lą tk a ”. W c h a ra k te ry sty c e postaci swego czołowego felieto n isty nie szczędził określeń, k tó re b y ły m u zawsze co n a jm n ie j niezb y t sy m p aty cz ne. Jan k o w sk i b ył dlań m .in. lib erałem , w o lterian in em , p acy fistą, ugo- dowcem . O ile jed n ak bez tru d u m ożna się zgodzić na kw alifik ację poli ty cznych ta le n tó w Jankow skiego (k tó ry zresztą n a łam ach „S łow a” nie stro n ił b y n a jm n ie j od p u b lic y sty k i politycznej), o ty le n iek tó re z pozo
29 „ S ło w o ” z 1922 r. i „ S ł o w o ” o becn ie, „S ło w o ”, nr 287 z 16 X II 1925. ;o C a t , D z ie j e j e d n e j r e d a k c j i , „ S ło w o ”, nr 184 z 1 V III 1932.
98 J A N U S Z O SIC A
sta ły c h określeń m ożna by chyba dość zasadnie negow ać. A rg u m en ty obalające lub p rzy n a jm n ie j osłabiające w iarygodność posądzenia Ja n k o w skiego jako p u b lic y sty „Słow a” o pacyfizm , lib eralizm czy filosem ityzm znaleźć m ożna bez tru d u p rzede w szy stkim w łaśnie w jego publicystyce, felieto n ach i ko m en tarzach zam ieszczanych re g u la rn ie na łam ach pism a. Nie na talen cie p olity czn y m polegała więc w artość pió ra Jankow skiego, jego zasługi i p rzy d atn o ść dla gazety. W idział je C at w czym innym . Bo choć Jan k o w sk i „pisał felieto n , a nie a rty k u ł polityczny, lecz w szystko, co było w ty m felieto n ie, począw szy od języka, sposobu m ów ienia, doboru tem atów , sposobu reag o w an ia na różne k w estie, cofało naszego cz y te ln i k a do czasów, gdy m ów iono »Litw a«, to m yślano: P o lak zam ieszkały n ad D źw iną”.
P re z e n ta c ja ow ych trz e ch ludzi, n a k tó ry c h w sp ierała się p u b lic y sty k a pism a, b y ła dla C ata jeszcze jed n ą okazją do chęci pokazania, że n a g ru n cie k o n serw aty zm u m ogą się spotkać po staw y m yślow e osób o bardzo róż ny ch z a p atry w a n ia c h politycznych, że fo rm u ła k o n serw aty zm u je s t nie ty lk o a p a rty jn a , ale i p o n a d p a rty jn a , że ideow o i pojęciow o je s t po jem niejsza od ra m tra d y c y jn y c h p a rtii i ta k ic h w ąskich w g ru n cie rzeczy apań stw o w ych ideologii, jak socjalizm czy n acjonalizm . Z a w a rty w. p eł nej k u rtu a z ji i arcy p o ch leb nej c h a ra k te ry sty c e Zdziechow skiego z arzu t n adm iern eg o idealizm u, a więc b ra k u realizm u politycznego (osłodzony zresztą k o m plem en tam i o rycerskości itd.), w y k o rz y sty w ał C at jako zręcz n ą okazję do u sp raw ied liw ien ia m ean d ró w ideow ych i n ajro zm aitszy ch n ieko nsek w en cji w łasnej p u b licy sty k i i lin ii polity cznej całego pism a. R ealizm w ty m w y p ad k u oznaczał d lań konieczność godzenia się z rzeczy w istością, konieczność p o legającą n a złagodzeniu d rasty czn y ch , s k ra jn y c h po stu lató w bezkom prom isow o p rez en to w an y ch w w ielu e n u cjacjach p ro gram o w y ch — zw łaszcza zam ieszczanych na łam ach p ierw szy ch nu m eró w pism a.
Ów — jak się w y raził — „ciężar odpow iedzialności za p a ń stw o ” (cho dziło oczywiście o okres, gdy m ożna było m ówić o sym bolicznej p rz y n a jm n ie j p a rty c y p a c ji k o n se rw aty stó w w rząd ach pom ajow ych i w se j mie) skłan iał ró w nież pism o, a więc p rzede w szy stk im i jego sam ego, do pew nego stonow ania ta k pow szechnego w lata ch 1922— 1926 k ry ty c y z m u wobec rząd u , jak rów nież do zred u ko w an ia p o stu la tó w w y su w an y ch pod adresem w ładz zarów no w dziedzinie p ro b le m aty k i w e w n ętrzn e j, ja k i za g raniczn ej polityki. „W iele rzeczy głoszonych z rew o lu c y jn ą zaciekłością okazało się niem ożliw ym i do p rzep row ad zenia, n a w e t do ru szen ia z m ie j sca. P o lity k m usi się z ty m liczyć, że m ożliw ości polityczne zm ien iają się szybciej, niż się znasza u b ran ie . Ale i ta k w ielu rzeczy nie b yłoby w P o l sce, gdyby nie istn iała g ru p a, k tó ra w y d aje «Słowo», nie istn ieli ci p a n o w ie, k tó rz y od czasu do czasu p isu ją do nas a rty k u ły . Z robiliśm y, cośmy m ogli [...]. W zam ian nasz sto su n ek do polskiej rzeczyw istości ulec m usiał zm ianie, stra c ił n a rew o lu cy jn ości i teorety czno ści, zyskał n a realizm ie