• Nie Znaleziono Wyników

Filozofia w zwierciadle współczesnego sceptyzmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Filozofia w zwierciadle współczesnego sceptyzmu"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Filozofia w

zwierciadle

współczesnego

sceptycyzmu

Istotne miejscewe współczesnejfilozofii zajmuje zjawisko szczególnie pojętego sceptycyzmu. Można je scharakteryzować za pomocą trzech twier­ dzeń. Popierwsze, sceptycyzm ten dotyczyproblemu swegorodzaju wąt­ pliwości co do istnienia świata poza umysłem, a dokładniej: polega na niemożliwości wykazania w sposób niewątpliwyprawdziwości jakiego­ kolwiek pozytywnegotwierdzenia w tejkwestii.Po drugie, dość powszech­ nieuważasię,iż problemten nie jest charakterystyczny jedynie dlafilozofii ostatnich kilku dziesięcioleci, lecz jestnierozerwalnie związanyzcałym nowożytnym, tj. pokartezjańskimparadygmatem filozofii. Ipo trzecie, nie­ jako na usprawiedliwienie dodajesię, iż wspomnianych wątpliwości w tej bądź cobądź ważnejkwestii nie należy traktować w sposób metafizyczny, tzn. że niesą to faktycznie wątpliwości codo istnienia realnej rzeczywisto­ ści poza umysłem, a jedynie czystoteoretyczne spekulacje, ukazujące sła­ bości racjonalnejmetody filozofii.

Jakkolwiekby oceniać wartość tego ostatniegowyjaśnienia, trzeba przyznać, iżtak rozumiany sceptycyzm sięga o wiele dalej, w głąb metafi­ zycznej tkanki, wykraczając tym samym poza tradycyjną rolębycia„filo­ zoficznymsumieniem” w kwestii podstaw wiedzy,wartości poznania itp. Charakterystyczny dlafilozofiijakotakiej radykalizm oraz dążeniedowy­ ciąganiaskrajnych konsekwencjiw ramach określonychteorii doprowadził tym razem doszczególnie niepokojących wniosków; niepokojących bynaj­ mniej niedla potocznej,zdroworozsądkowej opinii, którama prawo nicso­ bie nie robić z tego typu dywagacji, ale dla kondycji samej filozofii. Ze

(2)

zrozumieniem przyjmowanesą więcgłosy filozoficznego sprzeciwu, że ten osobliwy „spór oistnienie świata” jest czymś wrodzaju „skandalufilozo­ fii”. Niemniej jednak taparadoksalnasytuacja raczej się utrwala, niż od­ chodzi w niebyt.A dzieje się tak dziś głównie za sprawątzw. filozofii umysłu, szeroko rozwijanej wangloamerykańskim środowisku filozoficz­ nym, wywodzącym się z filozofiianalitycznej czy też z nią związanym. Z jednej bowiem strony uważa się, żeproblematyka umysłu musi niejako z konieczności wywoływaćtegorodzajuproblemstosunku umysłu doświa­ ta, wraz z wszystkimi jegokonsekwencjami,nawet najpoważniejszymi. Z drugiej strony zajedno zgłównychźródeł tak rozumianego sceptycyzmu możnarównież uznać samąfilozofięanalityczną,a zwłaszcza tę odwołują­ cąsiędo późnego Wittgensteina. Albowiem to właśnie ten filozof uchodzi za głównego reprezentanta,a może nawet twórcę, rzekomo niepodważalne­ gopoglądu, iż nie jest możliwe żadne wyczerpujące uzasadnienie jakiego­ kolwiek porządkurozumowania, a więc de facto nie jest możliwa żadna wiedza - w tym oczywiście także ta odnosząca się doistnienia rzeczywisto­ ści pozaumysłowej - by niepojawiło się zawsze jeszczepytanie „A skąd wiesz?”,czylikrótko -nieśmiertelne „Adlaczego?”.Oczywiście,nie całej współczesnej filozofii należy przypisać tego rodzaju spór, a nawet można powiedzieć,żepozanimpozostaje wiele bardzo ważnych kierunków czy szkół filozoficznych,któremożnaby określić mianem „kontynentalnych”. Jednakże występuje onw jejnajbardziej dziś popularnym i najsilniej obec­ nym nurcie - cooczywiścienie jest bez znaczenia.

Taki między innymi obraz filozofii, ze szczególnym uwzględnieniem jej dominującego, analitycznegonurtu, oraz takie właśnie dzisiejsze rozu­ mienie sceptycyzmu wyłania się również z książki Grażyny Żurkowskiej

Epistemologia po Wittgensteinie..., .która jest poświęconaprezentacji no­ wego projektu epistemologii Jana Srzednickiego1. Aby zamysł pracysię po­ wiódł, trzeba było maksymalnie szeroko zaprezentować tło, na którym dopiero mogło ukazać się w pełniznaczenie tej nowej epistemologii. Tłem tym musiały być, z jednej strony, poprostu cała nowożytna perspektywa epistemologiczna, w stosunku do której filozofia Srzednickiegoma stano­ wić istotną zmianę i przezwyciężenie tradycyjnychproblemów (ze szcze­

1 G. Źurkowska, Epistemologia po Wittgensteinie: nowa perspektywa epistemolo­ giczna Jana Srzednickiego, Wyd. UMCS, Lublin 2006, 371 ss.

(3)

gólnymuwzględnieniem wspomnianego sceptycyzmu),z drugiej - szereg ważnych we współczesnej filozofiianalitycznej stanowisk wramachdys­ kusji epistemologicznych i ich metafizycznych konsekwencji. Niezależnie odtego,czyfaktycznienowaperspektywa epistemologiczna spełnia pokła­ dane w niej nadzieje - a jest ona zpewnością niezwykleinteresującą i waż­ ną propozycją - to sama książka Żurkowskiej, właśnie ze względu na szeroko i wyczerpująconakreślony horyzont,możebyćwartościowym źródłem wiedzy o współczesnej filozofii oraz inspiracjądo refleksji nad jej dzisiejszą sytuacją. Hasło sceptycyzmu ze względu natreści,jakie dziś się w nim umieszcza, stanowidotego szczególny powód.

Czy więc filozofiapogrąża się dziśw „skandalu”,jak mówią ci, któ­ rzy zaKantem odwołują się do tego wyrażenia? Filozofia jest walkąnie nahasła (a niestety, jakpokazuje naprzykład historia sporów o rozumienie idealizmu Kanta czyHusserla,częstobywała sprowadzana dotakiego po­ ziomu), leczna argumenty i jasnowyrażone opinie. Hasło skandalu, jako hasło właśnie,niczego tu nie załatwi. Zanim podejmiesię jakąkolwiek wal­ kę z owym skandalem,należy najpierw powiedzieć, coidlaczego nim jest. Według Kanta, którego stanowiskow tej kwestii zawszepozostajejednym znajważniejszych punktów odniesienia, skandal - jak możnasądzić - nie polegał na tym, by w ogóle filozofia kiedykolwiek wprost głosiła pogląd o nieistnieniuświata poza umysłem lub by miała onajakiekolwiek wątpli­ wości w tej sprawie. Skandalu być tu nie mogło, ponieważ nieistniały fak­ ty,któremogłyby być podstawą takiej oceny;po prostu nikt poważny nigdy niczegopodobnego w sprawie istnienia świata nie głosił. Nie było także skandalem to, że filozofia nie potrafi udowodnić,tj. wykazać metodamira­ cjonalnymi, faktu istnieniatakiej rzeczywistości, itopomimo powszechne­ goprzekonania o niewątpliwości tegoż faktu.Natomiasttym,co naprawdę poważneicoKantuznałzanajbardziej oburzające(i za wyraz ignorancji filozoficznej) był fakt, iżktoś w ogóleprzypisałfilozofiizajmowaniesięte­ go typu problemem i obarczył ją obowiązkiem wykazania się w tej podej­ rzanej sprawie.Takchyba należyrozumiećtęrzeczsądzącpo reakcji Kanta na niektóre wczesneopinie natemat jegopierwszejKrytyki. Zarzuty, z ja­ kimi spotkałasię między innymi filozofiaKanta, możnaby porównaćdosy­ tuacji, gdy żądasię odkogoś udowodnienia swojejniewinności, co -jak wiadomo- nietylko jest bezprawne, aleprzede wszystkim jest czymś, cze­ mu wistocie nie można sprostać.Jak bowiemw tym przypadku

(4)

udowod-niać, że moja filozofia wywiązuje sięz obowiązku wykazania prawdziwo­ ścitezy o istnieniu świata, skoro wogóle nijak siędo tego problemunie odnosi ani odnosić nie zamierza?Obrona Kanta, a także później Husserla, przedtego typu zarzutami pokazuje, jaktrudno zachować tuwymagany dy­ stansi jak w istocie paradoksalnamoże być sytuacja. Obaj podkreślali z na­ ciskiem, że ich idealizm transcendentalny nie jest tym nieszczęsnym idealizmem typu berkeleyowskiego, ale Kant, poniekąd uginając się pod krytyką,kładł późniejwiększynacisk na element realistyczny ֊jaksię uważa - swej filozofiiwpostaci słynnej rzeczy samej w sobie, czym spra­ wę tylko bardziej skomplikował,ai być możeodebrał swej myśli oryginal­ ny sens oraznaraził się na innego typu krytykę (np. ze strony Fichtego). Husserl z koleijednoznacznie zrezygnował z tego realistycznego ekwiwa­ lentu w postaci rzeczy samej w sobie, dziękiczemu skazał się pewnie już na zawsze na bycie jednymz głównychpodejrzanych o idealizm subiektyw­ ny czy solipsyzm. Na ironięzakrawa fakt, iż to właśnie ci filozofowie(mo­ że po dodaniu jeszcze Kartezjusza), którzy stworzyli zaawansowane projekty filozoficznemiędzyinnymi poto, by uniknąć posądzania filozo­ fii jakotakiej o ów „skandalicznyproblem”, są uważani dziś przezdomi­ nującą opinię filozoficzną za jednych z głównych oskarżonych w tej sprawie.

Jak widać,sceptycyzm, o jakim mówi się w dzisiejszejfilozofii, nie jest tylko jej dośćosobliwą przypadłością wynikającą z kłopotów epistemolo-gicznych, ale może być zagadnieniem o podstawowym znaczeniu, bosku­ piającym w sobie wszystkie spory dotyczące samej istoty nowożytnej filozofii. W zależności od tego, czy pojmuje sięfilozofięw kategoriach ana­ litycznej filozofii umysłu, czy też jest się na przykład zwolennikiem filozo­ fii transcendentalnej bądźfilozofiijeszcze innego typu - patrzysięna ten problem zzupełnie innej perspektywy i nadaje mu inną rangę. Wydaje się, iż perspektywatranscendentalnajestnajskuteczniejszym, bo najszerszym inajogólniejszym,przekroczeniem problemu sceptycyzmu, o ileoczywiście zastosuje się konsekwentnie jej metodę, naprzykład proponowaną przez Husserla.Lecz możliwe są oczywiście innepodejścia do tego zagadnienia, wynikające z innej metody filozofii,innego pojmowaniasensufilozofii ja­ ko takiej. Dlatego dlaporządkuwarto w skrócie przedstawić zaryskilku sposobówewentualnej filozoficznej odpowiedzi na współczesne doświad­ czenie sceptycyzmu.

(5)

1 tak, podstawowymdziś i najbardziej chyba typowym dla nurtuana­ litycznego sposobem „radzenia sobie” z tym problemem jest ten, który zo­ stał już wspomniany na początku przy okazji charakteryzowaniasytuacji współczesnego sceptycyzmu, mianowicie że wątpliwości na tematświata poza umysłem nie należy traktować - mówiąc językiem potocznym- do końca„poważnie”. W języku filozoficznym: sąto wątpliwości natury nie metafizycznej, ale jedynie epistemologicznej, mają więc charakter czy­ sto teoretyczny („filozoficzny”), tzn. wskazująjedynienaokreślone słabo­ ści teoriopoznawcze, bo przecież niktpoważnie niewątpi w istnienie świata. Zbyt wiele w takiej postawie jest dwuznacznościi wątpliwości codo same­ go sensuuprawianiafilozofii, a także zbyt wiele tu zwykłegouciekaniasię do myśleniazdroworozsądkowego, bytakie rozwiązanie uznaćzafilozo­ ficzniesatysfakcjonujące. Warte podkreślenia jest to, iż tego typu stanowi­ sko reprezentują nie krytycy sceptycyzmu i obrońcyjakiegoś innego pojmowaniasensu filozofii, ale jego przedstawiciele, ci, którzy przyjmu­ jąc główną tezę współczesnegosceptycyzmu pragną w ten sposób uniknąć jego niedorzecznych konsekwencji. Podstawąichstanowiska jest przeko­ nanie,że można miećuzasadnione wątpliwości codo pewności iprawdzi­ wości twierdzenia o istnieniu świata poza umysłem, ale - itojest cloutej postawy - nie znaczy to, że ma się wątpliwości cosamegofaktuistnienia takiego świata; czyli,jak powiedziałby Amerykanin,można zjeść ciastko imiećjenadal2.1 tak jak wątpliwa jest poprawność i wartość takiego rozu­ mowania, tak samo wątpliwa jest w ogóle tegotypu odpowiedźfilozofii (głównieanalitycznej)na niebezpieczeństwo współcześnie pojętego scep­ tycyzmu.

2 A swoją drogą słynny „dylemat ciastka”, pojawiający się często w roli symbolu wszelkich charakterystycznych dla myśli amerykańskiej dylematów intelektualnych, znajduje w opisanej postawie wobec sceptycyzmu swoje jak najbardziej pozytywne roz­ wiązanie. Nasuwają się więc uzasadnione podejrzenia i wątpliwości, czy jest to aby dy­ lemat rzeczywisty, a nie tylko sztuka dla sztuki i gra pozorów.

Drugą z najbardziejpodstawowych reakcji naproblem sceptycyzmu, także charakterystyczną dla filozofii analitycznej, jest podważanie samej metody sceptycyzmu zewzględunazawartew niej sprzeczności.Polegają one między innymi na tym, że w swej argumentacji sceptykodwołuje się do założeń iprzekonań, którychobalenie jest skądinąd częściąlub rezulta-

(6)

temstosowanejprzez niegosamegoprocedury.Wtego rodzaju dyskursie ze sceptycyzmem jest jednak wiele złożonych i niejasnych kwestii, co czyni całąrzecz raczej nieprzekonującą i mało skuteczną, a przede wszystkim ukazuje całą niedorzecznośćtoczonego sporu. Przykładem typowego dla tegodyskursudylematu może byćnajogólniej dający się tu postawić pro­ blem, czy to światjest „w umyśle”, czy też to umysł jest „wświecie”. Przy założeniu, że oba przekonania należałoby właściwie uznać za jedno­ cześnie poprawne, sytuacja wydaje się beznadziejnie trudna. Faktycznie, wobec tak jawiącego się problemu należałoby wpierwszejkolejności zro­ bić jak najlepszy użytek z metody analitycznej i wyjaśnić, co właściwie znaczą wspomniane wyrażeniai jaknależyrozumieć ich sens, boprzyjmo­ wanie intuicyjniei a priori formuł „w świecie”i „w umyśle”,przy jedno­ czesnym dodatkowo zaakceptowaniutwierdzeńna nich opartych, prowadzi dometafizycznie niedorzecznej i epistemologiczniesprzecznej sytuacji. Acoś takiego właśnie przydarzasię sceptykowi: z jednej strony wtakiczy inny sposób przyjmuje on oczywiście pogląd, iż umysł stanowiczęśćszer­ szej rzeczywistości - świata,a zarazem z drugiej stronyjegoargumentacja zmierzadoutwierdzeniasięw przekonaniu, że właściwie wszystko, czym jest dla niego świat, to nic innego jaktylkopewna treść, zawartość umysłu. Krytyk mawięcprawo wytknąć mu, iżpopełniaonw swym rozumowaniu jakiś błąd, lecz poza ogólnym stwierdzeniem, że mamy tu do czynienia ze sprzecznością, najczęściej błąd ten jest trudny do zidentyfikowania3.Ato z kolei prowadzi do następnego paradoksu, bo ani sceptyk, jak sięzdaje, nie jest niewinny, ani też jego krytyk nie za bardzo wie, jak mu tę winę udo­ wodnić. Dlatego z tego typu metodą krytyki sceptycyzmu związana jest jeszcze innareguła, polegająca mianowicie na tym, żeobrońca „zdrowe­ go”, realistycznego poglądu domagasię od sceptyka, by w tak ważnej spra­ wie, w jakiej toczy się spór, to on, sceptyk wykazał słuszność iniepodważalność swychtwierdzeń, anie zmuszał innych do udowodnie­ nia powszechnie uznawanego przekonania. Także więc i tu słabościzarów­

3 Wiele lat temu coś podobnego, taki sposób powstawania „idealistycznego złu­ dzenia” zidentyfikował, opisał i wyjaśnił mechanizm jego powstawania Avenarius, nazywając to zjawisko introjekcją. Ale dziś już się o nim nie wspomina. Zob. R. Ave­ narius, Ludzkie pojęcie świata, przeł. Adam i Anna Wiegnerowie, wyd. PWN, Warsza­ wa 1969.

(7)

nojednej, jak i drugiej strony są natyleistotne, że nie może to stanowić do­ brejpropozycjidlafilozofii.

Nie takpowszechne, alez pewnością o wiele bardziej spektakularne, są znane także z obszaru filozofii analitycznej (np. Moore i Russell) próby bezpośredniego odparcia głoszonej przez sceptycyzm tezy na temat wątpli­ wości codoistnieniaświata pozaumysłem. Tu metodama być prosta: trze­ ba (i jest to ponoć możliwe) przedstawić bezpośredni dowódnaistnienie takiej rzeczywistości. Zasadnicza słabość tej metody polega z koleinie tyl­ ko na tym, że dla prawdziwego sceptyka żadnetegotypu dowody nie są przekonujące,ale przedewszystkimnatym, że pośrednio przyznajesię ra­ cjętemu,ktotwierdzi, iż w ogóle problem dowodu naistnienie świata jest ważną sprawądla filozofii i że bez takiegodowodu filozofia nie spełnia swegozadania. Ata ostatnia tezajestconajmniej dyskusyjna.

Dlatego o wielelepszymsposobem radzenia sobie z problemem scep­ tycyzmu jest, jak się zdaje,przyjęcietakiej perspektywy filozoficznej, któ­ raeliminuje samą możliwość spekulacjicodo istnienia tzw. rzeczywistości zewnętrznej. Masię to jednak odbywać nie poprzez zadekretowanietezy re­ alistycznej czy zwyczajne ignorowanie argumentów sceptycznych, ale po­ przez inne określenie samego celu filozofii. Takametoda jestzawsze jakimś nawiązaniem doregułyfilozofiitranscendentalnej Kanta,wktórej na pew­ nonie istnienie świata, ale kwestiawyjaśnienia możliwości jego poznania ifaktycznie istniejącej wiedzy o nim (zwłaszcza w postacinauki)była pod­ stawowym zagadnieniem. Do takiego rozumieniafilozofii odwołuje się między innymi Srzednicki w swej nowej perspektywie epistemologicznej, idącwszakżedalej(głębiej),niżpozwalałabyna to metoda czysto kaniow­ ska. Także więc dlaniego nie „czy”, ale, jak” w ogólepoznanie jest moż­ liwe, stanowi główny temat filozofii.Niestety również i tej specyficznej reakcjina sceptycyzm można zarzucić pewnewady. Tradycyjnie niejasny jest w niej statussłynnejrzeczy samej w sobie, u Srzednickiego - obecno­

ści ontologicznej, co prowokuje z jednej strony skojarzenia z jakąś wersją sceptycyzmuczy agnostycyzmu, z drugiejzproblematycznym w istocie re­ alizmem. Ponadto samoprzyjętetamfundamentalnezałożenie, iżpoznanie jest faktem, także nasuwa poważne pytania codo właściwegoznaczenia tej

formuły,natyleistotne, żesceptykłatwo mógłby ją zakwestionować. Po­ mimo tychwątpliwości rzecz jest natyle interesująca ibogata w wątki w za­ sadzie nieobecne w tradycji analitycznej (astamtąd się przecież wywodzi)

(8)

lub co najmniejz jej punktu widzeniaoryginalne, że z pewnością zasługu­ je na nieco szersze potraktowanie.

Metoda Srzednickiego nie sprowadza siętylko do walki zgnębiącym współczesną filozofię sceptycyzmem, choć z pewnością problem scepty­ cyzmu jest tu jedną z ważnych inspiracji, a jego przezwyciężenie możebyć traktowane jako jednoz ważnych - ale nie najważniejsze - osiągnięć tej propozycji filozoficznej. Znaczy to,zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, że spór toczyć się będzie nie ojakąś peryferyjną sprawę, ale orzecz o funda­ mentalnym znaczeniu dla filozofii w ogóle. Cel jest bowiem o wielepo­ ważniejszy, a polega na wyjaśnieniu czegoś, czego nie możemy inaczej krótko określić,jak tylko używając formuły „fenomen poznania”4. Tak po prostu Srzednicki postrzega zadaniefilozofii. To, że mamytu do czynie­ nia z kwestią o nie byle jakim znaczeniu,widoczne jest nie tylko wtedy, gdyuświadamiamy sobie trud ponad dwóchi pół tysiącalatfilozoficznych zmagań z tym zagadnieniem,ale może jeszcze bardziejwtedy,gdy słyszy­ my hasło „metafizyka poznania”.O co tu chodzi, ojaki zdumiewający fakt godny najwyższego filozoficznego zainteresowania, piszena przykładKo­ łakowskiw swoim Horror metaphysicus5. Dla Srzednickiego jest to pyta­ nie o to, jak myśl pokonała opór niezależnej rzeczywistości. Ponieważ celem filozofii jest wedługniego, zgodnie z jej założeniem, zrozumienie i wyjaśnienie, jak wogóledoszłodo tego niezwykłego„wydarzenia”, jakim jestpoznanie, zrozumiałe jest, iż istnienie tego faktujest poprostu przyjmo­ wanejako filozoficzna „dana”, jakopunktwyjścia. Nie można więc w tym

4 Zaiste, zakrawa to na paradoks, gdy ktoś upiera się, że istnieje coś poważniejsze­ go niż wywołany przez sceptycyzm problem istnienia świata. Cóż mogłoby stanowić ważniejszą kwestię, jak nie to właśnie? A jednak! Nie istnieje przecież bezwzględna hierarchia ważności zagadnień filozoficznych, poza powszechnie przyjętym szeregiem tradycyjnie ważnych tematów, takich jak byt, poznanie, dobro, człowiek, Bóg itd. Więc choćby na tej podstawie nie da się z całym przekonaniem twierdzić, że istnienie świata to dla filozofii jakiś ważny, a tym bardziej najważniejszy problem. Wszystko zależy od tego, jak pojmujemy sens filozofowania. Nasuwa się nawet wątpliwość, czy tego ty­ pu kwestia, o której mówi dzisiejszy sceptycyzm, w ogóle należy jeszcze do filozofii.

5 Kołakowski pisze między innymi: „sam fakt poznania, sam fakt, że umysł nasz ob­ cuje ze światem, którym nie jest, i że potrafi ten świat sobie przyswoić lub uczynić z nie­ go zdarzenie uświadomione, ów fakt najzwyklejszy, gdy spojrzeć nań bez uprzedzeń, jest najdziwniejszą rzeczą, jaką można sobie wyobrazić” (L. Kołakowski, Horror metaphy- sicus, przeł. M Panufnik, Warszawa 1990, s. 89).

(9)

momencie przyjmować argumentówsceptycyzmu ikwestionować samej rzeczywistości poznania - krytyka w wykonaniu sceptycyzmu znajduje się niejakopoza obszaremtego rodzaju refleksji filozoficznej. Rzecznie jest jednaktaka prosta. Chociaż bowiem tak właśnie można pojmować najogól­ niejszy sensi filozoficzny zamiar„nowejperspektywy epistemologicznej”, to jednaknie sposób nie zauważyć, jak trudno wyrwać się jej z kontekstu filozofowania opanowanego niejako przez perspektywę sceptycyzmu. To znaczy, iż jestto niestetywciąż jeszczemniej lub bardziej bezpośrednia dyskusja z tezami sceptycyzmu, a więc wikłająca filozofięSrzednickiego w ten beznadziejny spór. Dlategotezy jego epistemologiimają zawsze — aprzynajmniej nie można tego wykluczyć -podwójne znaczenie.Z jednej strony, zgodnie z ogólnym przesłaniemtej filozofii, są twierdzeniami wy­ jaśniającymi możliwośći samo istnienie tego faktu, jakim jest poznanie, z drugiej niestety- brzmią tak, jakbyich celem była bezpośrednia odpo­ wiedź na wątpliwości sceptycyzmu, czyli potwierdzenie, że nietylko samo poznanie jest możliwe, ale że w ogóle jakaśrzeczywistość poza umysłem istniejeiże wykazanie tego jest dla filozofiijakimśwyzwaniem. Tak wła­ śniemożna rozumieć główne twierdzenia tej koncepcji: że celem jej jest przywrócenie epistemologii ciężaru ontologicznego,któregopozbawiła ją filozofianowożytna; że myśl może reprezentowaćniezależną od niej rze­ czywistość;że gdybynie ontologicznykontakt czy obecnośćjako impuls poznawczy, nie doszłoby w ogóle do powstania myślenia w kategoriach przedmiotowych; azwłaszcza - żegdyby poznanie i myślenie nie odnosi­ ły siędorealnej rzeczywistości poza umysłem, ichistnienie byłoby całko­ wicie niezrozumiałe, itp. Antysceptycki wydźwięk tych tez pogłębia świadomość,że Srzednickijest „uczniem” Wittgensteina i chce sprostać wyzwaniu mistrza,którego myśl, kwestionująca prawomocność wszelkiej epistemologii, stała się jedną z głównych przesłanek współczesnego scep­ tycyzmu.Przyjmuje więc Srzednicki za niemożliwydopokonania na trady­ cyjnej płaszczyźnie Wittgensteinowskiproblem regressus ad infinitum,

na który skazanajest każda teoriagłosząca, iż rzeczywistość dana jest my­ śli bezpośrednio. Jako rozwiązaniealternatywne, w celuuniknięcia powyż­ szego zarzutu, proponuje koncepcję nie-bezpośredniego ugruntowania poznania, poprzez odwołanie sięna przykład dotego, copre-podmiotowe. Niemniej jednak przyjmowana już choćby sama teza o istotnej problema-tyczności każdej innej epistemologii, problematyczności prowadzącej

(10)

wprost dosceptycyzmu,takczyinaczej skazujenową epistemologię na dys­ kurs w „sporzeo istnienie świata”. Aniedokońca jest jasne, czy w ogóle o to chodziłojej autorowi i czytakie pomieszanie dobrze służytejmyśli.

Powyższe kłopoty są przypadłością nie tylko teorii Srzednickiego, ale każdejpodobnej interpretacjifilozofiitranscendentalnej. Jeśli przyjmiemy, żeistotną cechą transcendentalizmu ma być przywrócenie epistemologii wymiaru czy ciężaru ontologicznego-a takwłaśnie twierdzi tenautor -i że ma to być odpowiedźna tego rodzaju niedostatki nowożytnej teoriipozna­ nia, to wchodzimy wsam środek sporu ze sceptycyzmem, tzn. przyjmuje­ myperspektywę „sporu o istnienie świata”. W dodatku taka propozycja może również budzić poważne wątpliwości, wynikające zsamej jej istoty. Mianowicie owo przywróceniewymiaru ontologicznego ma się dokonać poprzez radykalne rozdzielenie tego, co fenomenalne,i tego, co noumenal-ne (Kaniowska „rzecz samaw sobie”), przy czym to drugie, które ma wła­ śnie pełnić rolę owego „ukorzeniacza” poznania w rzeczywistości ontologicznej, samopozostajetylko - jeśli właściwie rozumiećKaniowską myśl - „tym, co pomyślane jako to, co rzeczywiste (ontologicznej”. 1 tak powracamy do istoty sporu ze sceptycyzmem, sporu chybaniemożliwego do wygrania w taki sposób.Trzeba tu radykalniejszych kroków. I być mo­ że nie obejdziesię bez postulatu, by poniekąd „napróbę”,w celuwyzwo­ lenia filozofii zpodobnych dylematów, zapomnieć, unieważnić na jej użytek całą tęsceptycką dyskusję i odbudowaćfilozofię nietylko nanowych pod­ stawach, alemoże lepiej - odbudowaćją„gdzie indziej”.

W istocie do tego sprowadza się propozycja Husserla, która takżejest jedną z interpretacji - ale jakże odmienną-transcendentalizmu. Jużpropo­ zycja Kanta (doktórej wyraźnie nawiązuje Srzednicki)może być odczyty­ wanajako przemyślana i zamierżona próba radykalnego „przesunięcia” filozofii kujednymobszarom i rezygnacji z innych. Z punktuwidzenia in­ teresującego nas tu problemu - dokonałosięto poprzezpostawienie zagad­ nienianie „czy wogóle”, lecz „jak” poznanie jest możliwe, skoro jest ono „faktem”. Husserlrzecz traktuje jeszczemocniej i szerzej -w ogóle, jak sięzdaje, rezygnujez ujmowaniafilozofiijako tak rozumianej teoriipo­ znania.Boczymkolwiek jestjego fenomenologia, to niemożna powiedzieć, by była po prostu jeszczejednąodmianą epistemologii. Niejestteż na pew­ no filozofią umysłu czy filozofią świadomościw sensie, w jakim uprawia­ ją ją współcześnianglosascy przedstawiciele tego nurtu,ci sami, za których

(11)

sprawąupowszechnił się dziś problem omawianego tu sceptycyzmu. Hus-serlowi przez całe życiechodziło o jedno: czym jest iczym powinnabyć fi­ lozofiajakotaka, by wpełni zasługiwała nato miano? Ponawiane wciąż próby jej lepszego i głębszego zrealizowanianie są teoriami epistemolo-gicznymi, lecz koncentrują się na coraz bardziej uświadamianym sobie przez autora Ideiproblemie osiągnięcia specyficznie„filozoficznego nasta­ wienia”, któretojest po prostu wzniesieniem sięna poziom filozofowania jakotakiego.W odróżnieniuod różnego rodzaju ograniczeń„naturalnego

nastawienia”, któregoproduktem są międzyinnymi wszystkieparadoksy związane z idealizmem subiektywnym (omawianym tu współczesnym scep­ tycyzmem), tamtojest poziomem refleksji specyficzniefilozoficznej, a na­ wet więcej- jako obszar ustanowionyprzez filozofię na autonomicznych zasadach jest realizacją pełnej wolnościfilozoficznej. Jak wiadomo, podsta­ wowym elementem tej metody jest redukcja transcendentalna, słynne

epoché, wzięcie w nawias,polegającena zawieszeniu generalnej tezy natu­ ralnego nastawienia, tezy o istnieniu. Dzięki temu uzyskujemy dostęp do transcendentalnie zredukowanych „fenomenów”, których sens jest wszakże inny odKantowskiego. Nie są to fenomeny przeciwstawione no-umenom(rzeczom samymw sobie - Dingan sich), ale„fenomeny” w ich specyficznym sensie jako „rzeczy same” (zgodnie z Husserlowskimhasłem fenomenologii jako „powrotu do rzeczysamych”: Zurückzu den Sachen selbst!).

Wzięciew nawias generalnej tezy naturalnegonastawienia, jakzapew­ nia Husserl, nie jest oczywiścieprzyjęciem postawy sceptyka, który wątpił­ by wistnienie doświadczanego przeznas świata. Nie mapotrzeby w tym miejscu tłumaczyć i rozwijać tego znanego(ibodaj najbardziejproblema­ tycznego) wątku jego fenomenologii. Ale trzeba podkreślić, iż tenfilozo­ ficzny zabieg ma taką zaletę,że anulujeza jednym pociągnięciem samą podstawęsporu o istnienierzeczywistości poza umysłem. To, co jest dane jako „fenomen”, znajduje się ponad tradycyjnie (także w transcendentali- zmie)przyjmowanym podziałem na zjawisko i rzecz samą wsobie, a tym samymnie dopuszcza możliwości pytania o ich relację czy o samą możli­ wość takiej relacji.W tym sensie faktycznie fenomenologiależy„poza” tra­ dycyjną epistemologią. Należy jednak pamiętać opewnej bardzo ważnej rzeczy.Wspomniana zaleta fenomenologii jest poniekąd,bytakpowiedzieć, jej niezamierzonym skutkiem. Przynajmniej w tym sensie, że nie było bez­

(12)

pośrednim celem Husserla angażowanie się w spór z idealizmemsubiek­ tywnym (naszym sceptycyzmem) inie poto wypracowana została takra­ dykalna metoda, bybronićsię tylko przed niebezpieczeństwami tego sporu. Jasnąjest rzeczą, że Husserl zdawał sobieświetniesprawę zwszystkich za­ grożeńpłynącychz idealizmujakotakiego i na pewnonie zamierzał sam byćjego ofiarą. Ale program fenomenologii był czymświęcejniż tylko pro­ stą reakcjąna te zagrożenia.Jeśli takwolno powiedzieć - jego fenomeno­ logia nie tylejest odpowiedzią na zagrożenieidealizmu subiektywnego (sceptycyzmu), co„meta-odpowiedzią”. Zzupełnie innejpłaszczyznypa­ trzy na ten problem, bo też i zupełnie odmienna od tradycyjnej jest sama idea tej filozofii. Redukcjatranscendentalnato krokniezbędnydoosiągnię­ ciafilozoficznego nastawienia ijako taka jest wynikiem pewnego ideału filozofowania, a to, że równieżstanowi dlafilozofii możliwośćskutecznej odpowiedzi nasceptycyzm, nieznaczy, że ów sceptycyzmjest dlatej filo­ zofii „poważnym wyzwaniem”. Tak mógł pojmować sens filozofiiinny wielki fenomenolog i uczeń Husserla -Ingarden, ale sam Husserl miał natentematnapewno całkowicie odmienne zdanie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p. Zamiast grafów można podobnie analizować

Jeśli więc ograniczymy ją do zbiorów, które spełniają względem niej warunek Carathéodory’ego, dostaniemy miarę nazywaną dwuwymiarową miarą Lebesgue’a – i to jest

Dodawanie jest działaniem dwuargumentowym, w jednym kroku umiemy dodać tylko dwie liczby, więc aby dodać nieskończenie wiele liczb, trzeba by wykonać nieskończenie wiele kroków,

przykładem jest relacja koloru zdefiniowana na zbiorze wszystkich samochodów, gdzie dwa samochody są w tej relacji, jeśli są tego samego koloru.. Jeszcze inny przykład to

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż