• Nie Znaleziono Wyników

Sprawa kryminalna Alexandra hr. Fredry o zdradę stanu : (dokończenie)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sprawa kryminalna Alexandra hr. Fredry o zdradę stanu : (dokończenie)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

SPRAWA KRYMINALNA ALEXANDRA HR. FREDRY

O ZDRFiDĘ STRNU.

(D okończenie).

II.

Radca krym inalny Summer, zjechawszy we w rześniu r. 1853 do R udek z całym pomocniczym personalem i aparatem biurow ym rzucił oczywiście postrach już samem pojawieniem się w takiej asystencyi. Zaraz na w stępie spotkał się z dow odem sp ry tu i przebiegłości m andataryusza Krokoszyńskiego, który, mówiąc mi­ mochodem, tryum fow ał już w tedy na całej linii wobec swoich w ro­ gów i oskarżycieli, bo—jak sąd w ojskow y nie uznał go winnym ja ­ kiegokolwiek popierania rewolucyi węgierskiej, tak samo sąd obw o­ dow y w Sam borze w przysłanych sobie aktach nie znalazł żadnych znamion zbrodni nadużycia w ładzy urzędowej. Zemścił się teraz K rokoszyński na całych R udkach w sposób, który pośrednio wyjść musiał także na korzyść F red ry w razie, gdyby kto w dalszem śledztwie podniósł przeciw niemu jakie now e zarzuty. K iedy bo­ wiem Sum m er zażądał od Krokoszyńskiego, jako szefa miejscowej w ładzy policyjnej, wskazania mężów zaufania, którzyby, w edług przepisówT ówczesnej procedury, asystow ać mieli przy słuchaniu św iadków i podpisem swoim potw ierdzać autentyczność spisanych z nimi protokołów', pan m andataryusz odpowiedział na to w ezw a­ nie urzędowm także w formie urzędow ej, że „miejscowrość Rudki zamieszkują po największej części ludzie, pod różnymi względami podejrzani, między którymi, ściśle rzecz biorąc, niema żadnego indy­ widuum, któreby zasługiwało bezw arunkow o na zaufanie urzędowre

(3)

“-Po tem fatalnem świadectwie m oralności dla obyw atelstw a rudec- kiego, wymieni! Krokoszyński, jakby od niechcenia, tylko dla do­ pełnienia formalności, kilkunastu mieszczan, co do których „możliwą jest nadzieja“, że „zaprzysiężeni i jaknajuroczyściej upom nieni“, od biedy nadaw ać się będą do funkcyi honorow ych assesorów. A trzeba dodać, że funkcye assessorów, jako biernych św iadków (tylko do dys­ kretnego słuchania zeznań i podpisyw ania protokołu obowiązanych), w ymagały minimalnej kwalifikacyi, t. j. tego tylko, żeby assesor nie był w prost — kanalią! Sum m er otrzymał w praw dzie od obu proboszczów spory wykaz osób, uznanych bez zastrzeżeń za go­ dnych zaufania, ale ostatecznie w aktach swoich musiał pozostawić pismo urzędow e dominium rudeckiego, z którego w ypływ ało prze­ konanie, że w moralnie upośledzonych R udkach sędzia sumiennj' nie może liczyć na w iarogodne zeznania świadków.

Przesłuchanie całego legionu pow ołanych świadków trw ało kilkanaście dni po 8 — 10 godzin dziennie, bo Sum m er wziął się do rzeczy po am atorsku i z tą, ze wszystkich protokołów przezie­ rającą, tendencyą, że chodzi mu o pochw ycenie każdego wątka, z którego dałaby się w ysnuć krym inalna interpretacya słów, użytych w mowie Fredry. T en gruby stos protokołów , w Rudkach spisa­ nych, stanow i lekturę niejednokrotnie tak zabawną, że zapomina się o opałach biednego Fredry, a narzuca się natom iast myśl, że hu­ mor, który był formalnie niewolnikiem jego w utw orach scenicz­ nych, niewolnikiem, gotow ym na zaw ołanie do usług serdecznych, także i w tej, przykrej dla swojego pana przepraw ie, figlami swoimi starał się złagodzić jej grozę. Na w szystkich w ogóle świadków padł przestrach wielki, bo nie wiedzieli, czy chodzi tylko o same­ go Fredrę, lub o wszystkich, którzy kiedykolwiek zaszli byli do lokalu R ady narodow ej. Żydzi tem więcej byli przestraszeni, ile że niedaw no tak się sparzyli na kampanii sądowej z Krokoszyńskim, w której w ystępow ali jako strona zaczepna z całym arsenałem za­ bójczych środków walki, a mimo to zostali pokonani. T o też wszyscy świadkowie w zabaw ny sposób starali się ujść natarczy­ wości Sum m era w dobyw aniu zeznań stanowczych, a kiedy wresz­ cie komu z nicli wymknęło się jakie pozytyw ne twierdzenie, zaraz potem każdy kręcił i odw oływ ał wszystko, zasłaniając się brakiem pamięci wobec upływ u pięciu lat od chwili krytycznej. Summer zapisywał wszystko ze stereotypow ym dodatkiem, że świadek, w ten sposób chwiejnie zeznający, okazał się podejrzanym. Św iadek Mi­ chał Chymiak, który przed audytorem najwięcej obciążył Fredrę, także i tym razem najmniejszą okazał odporność wobec śledczej natarczyw ości Summera, ale radość jego z tej zdobyczy zamącona

(4)

2 6 6 S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y .

została odpowiedziami na końcowe pytania, w których inteligencya świadka, mającego zeznawać, ja k sobie tłumaczył słow a F redry, okazała się bajecznie upośledzona. Z apytany bowiem, kiedy w Rud­ kach zawiązała się R ada narodow a, w lecie czy dopiero w jesieni, Michał Chymiak, do którego ciasnej głowy jeszcze nie dotarły takie subtelne różnice kalendarzow e, odpowiedział, że musiało to być w lecie, .bo nie miał na sobie kożucha, a on zna tylko dwie pory roku, t. j. zimę, kiedy nosi kożuch, i lato, kiedy kożuch na kołku zawieszony.

Sum m er świadkom obciążającym odczytyw ał zeznania przed audytorem złożone, albo raczej przez audytora w pierwszem do­ chodzeniu spisane. Z obawy, żeby zaprzeczenie nie ściągnęło ja ­ kiej kary, świadkowie tacy, zastrzegając się zlekka brakiem p a­ mięci, dodawali, że musiało tak być, jak pan audytor spisał. T ak po­ stąpił i Chymiak. D rugi jednak głów ny świadek obciążający, Jan Pawlikowski, nie dał się sprow adzić na tę drogę, mimo dw ukro­ tnego przesłuchania i krzyżowej salw y p y tań Summera. A by nie być dalej w zyw anym do protokółu, Pawlikowski, człowiek stary i chory, położył się do łóżka i w raz ze świadectw em lekarskiem w ysłał do komissyi pisemne oświadczenie, że poprzednie zeznania swoje uznaje za nieścisłe, gdyż przed audytorem zeznawał po pol­ sku, a protokół audytorski pisany je st w niezrozumiałym dlań ję ­ zyku niemieckim. Zam iast zarządzić bliższe dochodzenie co do tego ważnego szczegółu, czy można polegać na niemieckiem tłum a­ czeniu pierw otnych zeznań przed audytorem , Sum m er zatrzym ał oświadczenie Paw likow skiego w aktach tylko na dowód, że dalsze przesłuchanie z pow odu choroby, m usiało być zaniechane.

Sum iennego sędziego pismo Paw likow skiego byłoby n apro­ wadziło na dobrą drogę i nakłoniło do przeprow adzenia śledztwa

ab ovo bez oglądania się na akta wojskowej komissyi śledczej.

W aktach tych bowiem były bijące w oczy dowody, że audytor nie znał dobrze języka polskiego, więc też nie mógł dobrze prze­ tłumaczyć zeznań polskich na język niemiecki. Dowodami takimi były wszystkie w nawiasie zaw arte dopiski, które stanowić miały niby w ierne pow tórzenie w yrażeń, przez świadka użytych. W y ra­ żeń takich nie mógł użyć żaden św iadek w Rudkach ani w ogóle w Galicyi z tej prostej przyczyny, że nie miały one ani polskiego, ani polsko-ruskiego brzmienia, lecz stanow iły oryginalną koinpozy- cyę lingwistyczną pana audytora z brzmień, zasłyszanych gdzieś w Czechach i w Morawii, a pom ieszanych z tem, co podczas k ró t­ kiego pobytu w Galicyi połapał.

(5)

S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y . 2 6 7

Po powrocie do Lw ow a z ciężkim ładunkiem aktów, uzupeł­ niwszy je tutaj jeszcze dalszemi przesłuchaniam i świadków, Sum ­ mer zacytow ał F redrę na 8 listopada 1853 i spisał z nim protokół, który tak samo jak pierwszy, przytaczam y z opuszczeniem pytań i od­ powiedzi formalnej natury, oraz takich, które nie mają m erytoryczne­ go znaczenia dla spraw y.

Radca Sum m er (po przedstaw ieniu przedm iotu inkwizjmyi): W zyw a się pana hrabiego, żeby się szczerze i rzetelnie wtytłu- maczył.

Fredro: Nie wiem, czy o wszystkie zarzucone mi fakta byłem pytany przy pierwszem mojem przesłuchaniu, dlatego proszę, aby mi wolno było dać niejakie w tym względzie w yjaśnienie. Nie spo­ dziewałem się, abym przy lojalnem postępow aniu całego życia, mógł być kiedy zmuszony tłumaczyć się z podobnych zarzutów . Zebrałem jednak w mojej pamięci, co po tak długim czasie tylko mogłem. W r. 1848 wyjechałem ze Lw ow a do mojego m ajątku, Bieńkowej W iszni i Rudek, a to tak z pow odu choroby, natenczas szerzącej się we Lwowie, jak i dla załatw ienia na wsi niektórych miejscowych interesów, a mianowicie dla pow strzym ania napadów sąsiednich gromad na mój las i ukończenia sp raw y z m andataryu- szem Adamowiczem, który w padł w deces pieniędzy podatkow ych i za to odkrycie zresztą mi się odgrażał. W Bieńkowej W iszni odebrałem od R ady narodowej, w Rudkach dawniej już zawiązanej, a której członkiem nie byłem, zaproszenie i uwiadomienie, że na miesięcznego prezesa tej rady w ybrany zostałem. Lubo w iedzia­ łem, że R ada narodow a w takiem miasteczku, jak Rudki, pow stała tylko z chęci naśladow ania innych większych miast, jednakże, oba­ wiając się, aby pod moim bokiem w moich osobistych miejscowych interesach i w miejscu pod moją jurysdjtycyą jeszcze zostającem ta rada jakiego głupstw a nie zrobiła, aby się w spor}', jak to raz tam miało mieć miejsce względem jakiegoś m andataryusza, w spory zupełnie do niej nie należące nadal nie w daw ała, chcąc nareszcie moją przytom nością odsunąć od niej podobnych ludzi, jak A d a­ mowicz, przyjąłem zaproszenie i byłem w radzie rudeckiej dw a razy. Za pierwszym razem miałem ową mowę, która stała się po­ wodem oskarżenia mojej osoby. Nie była to w łaściw ie mowa n a­ przód napisana, lub w myśli przygotow ana, lecz krótkie przem ó­ wienie, zwyczajne w podobnych okolicznościach. Ile sobie teraz przypominam, oświecony wf części zapytaniami, zadanemi mi przy pierwszem mojem przesłuchaniu, w części zaś pamięcią przytom nych tam podówczas moich znajomych, podziękowałem zgrom adzeniu za zaufanie, objawione mi w yborem na prezesa, mówiłem, że p o ­

(6)

2 6 8 S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A I I R . F R E D R Y .

dług najwyższych rozkazów", gw ardye narodow e mają być wszędzie formowTane, aby w Rudkach do niej się zapisywano, że gw ardya narodow a je st przeznaczona do utrzym ania miejscowego porządku. Dobrze sobie teraz przypominam, że gdy jeden z przytom nych ode­ zw ał się, że kto się do gwTardyi zapisze, będzie przeto wmlny od rek ru ­ ta c ji, powiedziałem: „Nie; nie należy bałamucić. Rekrutacya, jak była pozostanie i zawsze rekrutów na rozkaz cesarski trzeba bę­ dzie daw ać“. Potem , ile sobie przypominam, wspom niałem o zmia­ nie formy rządu na konstytucyjny, o zniesieniu ciężaru pańszczy­ zny, na czem ‘i dziedzice zyskają, a to przez usunięcie owych pro­ cesów pregraw scyjnycli (o uciążliwości prestacyjne), których to procesów niektórzy nieprzychylni urzędnicy używali za środek w jszczególnienia siebie, choćby to miało ciągłą między nami nie­ zgodę utrzymywać. W tedy to, mówiąc o podobnych urzędnikach, nazwrałem ich stosowanym i kapeluszami. Użyłem może tego w y­ razu, bo wszyscy wńenczas mieli przed oczyma mnóstwo karykatur, w ystaw iających najczęściej rzeczonych urzędników w sto sow an jx h kapeluszach. I w dawniejszych także czasach, jeszcze w mojem dzieciństwie, nieraz słyszałem, że ich tak po wsiach nazywano. Nie mogłem nigdy przypuścić, aby te słowa, jeśli istotnie w yrze­ czone były, bezczelne oszczerstwo pochw yciło i dało im sens, któ­ rego naw-et cienia ani w myśli, ani w sercu mojem nigdy nie było. Z najwdększem zatem oburzeniem odparłem i jeszcze raz odpieram hańbiący zarzut, jakobym w t rzeczonej mowie w Rudkach, miał coś przeciw osobie Najjaśniejszego P an a powiedzieć; przeciwnie, sta­ rając się zawsze na legalnem utrzym ywać stanow isku, zakończyłem, ja k sobie teraz dokładnie przypominam, zwykłym moim okrzykiem: Niech żyje cesarz! co też i przez zgrom adzonych pow tórzone zostało.

Niech mi będzie wrolno to szczere zeznanie zakończyć uwagą, że moje wcześniejsze postępow anie tutaj wre Lwowde od samego początku i w całym ciągu r. 1848, zawsze wolne było od wszel­ kiego zarzutu nielegalności. Zaledw ie wszedłem do R ad jr naro- dowTej lwowskiej, jako członek komitetu redakcyjnego, a już po dzie­ sięciu dniach w ystąpiłem , spostrzegłszy, że ten kom itet redakcyjny schodzi z drogi, której w szystkie redakcye dzienników trzym ać się powinny. I pewnie niedla tego odsuw ałem się, ile możności t od wszelkiego czynnego udziału, tak, że po mojem w ystąpieniu z kom itetu redakcyjnego, ani razu nie byłem na zgromadzeniu hvowskiej R ady narodow sj,—nie dlatego, mówię, starałem się za­ wsze i w szędzie uspakajać umysły, abym potem miał jechać do R u dek i tam podburzające, a bez sensu rzeczy rozprawiać.

(7)

S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y . 2 6 9

Nakoniec muszę jeszcze dodać, że od czasu owej mowy mo­ jej w Rudkach do dziś upływ a pięć lat. Czy je st zatem podobień­ stwem, aby ludzie, którzy w tenczas słuchali mowy w przedmiotach zupełnie dla nich nowych, w sposobie w yrażenia może trochę wyż­ szym, aniżeli oni w yrażać się zwykli, ludzie nareszcie, z których pewnie połow a była ruskiej narodowości, mogli dokładnie pam ię­ tać i pow tarzać słowa moje? Jak mię później wieść doszła, A d a­ mowicz, zawsze mi nieprzyjazny, zawsze po szynkach goszczący y tłumaczył tym, co byli i tym, co nie byli na radzie, jak a myśl w każdym moim w yrazie miała być ukryta, a rozumie się, że wszystko na moją szkodę i potępienie.

Radca Summer: Z inkwizycyi okazuje się, że p. hrabia w sw o­ jej przemowie wspom niał o zaprow adzeniu innego rządu temi sło­ wy: „żebyśmy sobie zaprowadzili nasze rząd y “.

Fredro: Jeżeli o rządzie wspomniałem, to mogłem tylko m ó­ wić o zmianie formy rządu, zresztą ten wyraz „inny rząd “ lub „nasz rząd “, który mi zarzucono, je st tak niepewny, że z tego nic wnioskować nie można, a gdybym był chciał w sensie rządowi nieprzyjaźnym mówić do ludzi, nie posiadających po największej części żadnego wykształcenia, to byłbym się musiał dokładniej wyrazić.

Radca Summer: Pan hrabia, wzywając do formowania gwar- dyi narodowej, określił cel temi słowy: „żebyśmy mogli tego dya- bła w stosowanym kapeluszu z kraju w ygnać“.

Fredro: O w ygnaniu dyabła w stosow anym kapeluszu mowy nie było, a co się tyczy wyrazów „w stosow anym kapeluszu", już wyżej wyjaśniłem, iż tylko urzędników nieprzychylnych pod tem rozumieć mogłem.

Radca Summer: Pan hrabia, mówiąc o stosowanym kapelu-luszu, w dalszej przemowie miał powiedzieć: „Cesarz trzjTma sól drogo i tytoń drogo, a gdyby to było nasze, to byłoby tań sze“. Z tego wnosić trzeba, że słow a o stosowanym kapeluszu tyczyły się osoby Najjaśniejszego P ana i że pan hrabia o zaprow adzeniu innego rządu, a nie tylko o zmianie formy rządu mówić musiał.

Fredro: Jak już poprzednio z największem oburzeniem po­ wiedziałem i zapewniałem, tak też i teraz z oburzeniem powtarzam , że ani ja, ani ktokolwiek ze zgromadzonych, nic złośliwego o oso­ bie Najjaśniejszego P ana nie powiedział, czego byłbym naw et nie zniósł i zapewniam, że byłoby to dla mnie największem szczęściem, gdyby mi pozwolono moje zapewnienie przysięgą stwierdzić. Co się tyczy tytoniu i soli, tego sobie nie przypominam, a że m nie tak, jak każdemu właścicielowi dóbr, najwięcej na uspokojeniu

(8)

urny-270 S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y

słów zależało, przeto być może, że nadmieniłem: Jeżeli będziecie spokojni i posłuszni, to się w ydatki rządow e zmniejszą i w tedy może nastąpić zniżenie cen artykułów rzeczonych. Zresztą, gdybym był w tedy, chciał w łościan podburzać, to byłbym ich przeciw same­ mu sobie podburzał.

R adca Summer: Z inkwizycyi okazało się, że pan hrabia, kończąc swoją przem owę, zawołał: Niech żyje król konstytucyjny! Fredro: Mnie się zdaje, żem powiedział: cesarz konstytucyjny, ale być może, żem dodał: cesarz i król konstytucyjny, gdyż cesarz je st oraz: królem Galicyi i Lodomeryi.

R adca Summer: Jakim sposobem mógłby pan hrabia udo­ wodnić, że mowę swoją na zgromadzeniu rudeckiej R ady narodo­ wej w ygłosił w wyłuszczonym przez siebie sensie?

Fredro: Naprzód odwołuję się do świadków, natenczas na zgromadzeniu obecnych, których sobie teraz dokładnie przypomnieć nie mogę, ale spodziew am się, że wielu było takich, którzy zrozu­ mieli istotny sens mojej mowy. Zresztą odwołuję się do opinii publicznej całego Lw ow a, gdzie praw ie całe życie swoje mieszkam, czy w edług mojego usposobienia i zawsze lojalnego postępow ania, byłbym w stanie mieć zarzuconą mi mowę wobec takiego zgrom a­ dzenia, jakie w Rudkach być może.

R adca Summer: Jakim sposobem mógłby pan hrabia udo­ wodnić, że w r. 1848, po upływ ie dziesięciu dni, w ystąpił z komi­ tetu redakcyjnego dziennika R ady narodow ej we Lwowie?

Fredro: O tem wiedzą wszjrscy członkowie tutejszej Rady narodow ej, gdyż na piśmie w ystąpienie moje oznajmiłem (wymie­ nia świadków, którzy udział brali w pierw szem utw orzeniu Komi­ tetu redakcyjnego — przyp. aut.).

R adca Summer: Jaki c e li jakie statu ta miała Rada narodow a w Rudkach?

Fredro: Nie wiem, czy ta rada miała jakie statuta, a naw et twierdzić mogę, iż żadnych statutów nie miała. Co się tyczy jej celów lub dążności, to i tego tam nie było, bo, jak powiedziałem, chodziło tylko o naśladow anie większych miast.

R adca Summer: Z inkw izycja okazało się, że pan hrabia, mó­ wiąc o zaprow adzeniu gw ardyi narodow ej, także i o składkach pie­ niężnych wspomniał.

Fredro: Składano się tam na prenum eratę gazet, co zapewne dało pow ód do m ylnego mniemania, iż to przeznaczone być miało na gw ardyę narodow ą.

Częściową niezgodnością pierw szego, całkowicie przeczącego protokułd, z drugim, przyznającyrn niektóre szczegółjr, F redro nieza­

(9)

S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R , F R E D R Y . 2 7 1

wodnie pogorszył swoją sytuacyę procesow ą, zwłaszcza w danej chwi- li, gdy, mimo zaprow adzenia nowego, cokolwiek złagodzonego, praw a karnego, obowiązywało jeszcze daw ne postępow anie inkwizycyjne, zdające obwinionego na łaskę sędziego śledczego i referenta w jednej osobie. Z całego m ateryału, zebranego w dw ukrotnem przesłuchaniu świadków, dziś prokurator państw a nie zdołałby skonstruow ać aktu oskarżenia o zbrodnię zdrady stanu, lecz w najgorszym razie chyba o jakie mniejsze przestępstw o z pow odu wyszydzenia biurokracyi. Ale po r. 1848, mimo chwilowo tak silnego pow iew u prądu w olnoś­ ciowego, w całej A ustryi z pierw szym brzaskiem repressyi abso­ lutnej odżyły w biurokratach, jakimi byli i sędziowie ówczesnego pokoju, tradycye poprzedniego okresu procesów politycznych. W lwowskim sądzie kryminalnym nie było już w prawdzie głównych filarów tych tradycyi, nie było W ittm anna, Titza, Janowicza i t. p., ale radcow ie w tedy w yrokująęy patrzyli na ich działalność, więc niejako wyszli z ich szkoły. R adca Sum m er był, jak to widać z całego postępow ania jego w sprawie F redry, bardzo zdolnym i pojętnym uczniem tej szkoły. Umiał tedy, a w obec interwencyi najwyższej władzy policyjnej, czuł się n aw et obowiązanym, wskrzesić w spra­ wie F redry tradycye tej szkoły. T o te ż w referacie swoim z wszel- kiem w ytężeniem wrodzonego sprytu i przyswojonej sobie prze­ biegłej metod}!, zestaw ił m ateryał śledczy tak, że wszystko, co przeciw F redrze przemawiało, sterczy w referacie na pierwszym planie, a wszystko, co osłabić mogło obciążające F redrę zeznania świadków, przybierało charakter prostego w ykrętu. Do takiej kon­ strukcyi referatu Sum m er już naprzód przygotow ał sobie podstaw ę, bo kiedy wszystkie zeznania, obciążające Fredrę, były przed w oj­ skową kom isya śledczą zaprzysiężone, w uzupełniającem dochodze­ niu świadków, zeznających na korzyść Fredry, nie dopuszczono do przysięgi, jako podejrzanych.

W yw ód końcow y radcy Summera, wyłuszczony z grubej po­ włoki jurydycznych argum entów i w niosków, tak rzecz całą przed­ stawia: F redro w połowie października r. 1848, jako prezes Rady narodow ej w Rudkach, wygłosił tam mowę, w której w zyw ał słu­ chaczy do utw orzenia gw ardyi narodow ej i do składek w tym celu. Jakkolw iek, wobec ówczesnego praw nego uznania gwardyi, postę­ pow anie takie samo w sobie nie zaw iera znamion czynu karygod­ nego, to jednak, ze względu na ów czesne stosunki, nie można w tem widzieć lojalnego sposobu myślenia. W iadom o bowiem, że stron­ nictwo rew olucyjne w Galicyi zaprow adzenie gw ardjd narodow ej w yzyskało dla swoich celów, aby pod płaszczykiem legalności uzbroić masy do wskrzeszenia państw a polskiego, a tem samem—

(10)

do obalenia praw nego porządku i rządu, co szczególnie w paździer­ niku 1848 jasnem było nietylko dla ludzi w ykształconych, lecz także i dla najniższych klas ludności. Zresztą, o legalnej intencyi przy tw orzeniu gwardyi narodow ej w październiku 1848, niema mowy już dlatego, że w tej porze m onarchia austryacka była w swoich podstaw ach wzruszona, a w jej stolicy stronnictw o rew olucyjne d. 6 października jaw nie w ywiesiło swój sztandar. W ojsko cesarskie musiało w tedy W iedeń zdobyw ać w otw artej krwawej walce z gwar- dyą narodow ą. Jako cel utw orzyć się mającej gw ardyi narodow ej, wskazał Fredro w swojej mowie „wypędzanie dyabła w stosow a­ nym kapeluszu z kraju i zaprow adzenie w łasnego rząd u “. P onie­ waż z tem powiedzeniem łączyło się w mowie F red ry tw ierdzenie, że w ysoka cena soli i tytoniu przez cesarza ustanow iona, byłaby niższą „gdyby te artykuły do nas należały", przeto „nie pow inno to ulegać żadnej wątpliwości, że, mówiąc o dyable w stosowanym kapeluszu, F red ro m usiał mieć na myśli uświęconą osobę Jego cesarsko-królewskiej A postolskiej Mości, jak to, w edług przepro­ w adzonego badania istoty czynu, niektórzy słuchacze mniemali. Z tego w ypływ a, że F red ro przez powyższe, przed wielu obecnymi słuchaczami w ypowiedziane wezwanie, czy zachęcenie, zmierzał za­ pew ne do wywołania, lub powiększenia buntu w ew nątrz państw a, co, w edług § 58 lit. c, ustaw y karnej, stanowi zbrodnię zdrady stan u “. W praw dzie na korzyść F red ry świadczy fakt, że zaprze­ czył tw ierdzeniu innego mówcy, jakoby należenie do gwrardyi na­ rodowej uwalniało od służby wojskowej i że zakończył swrą mowę okrzykiem: niech żyje cesarz, ale „powyższe okoliczności nie są tego rodzaju, żeby całkiem wykluczyć mogły rew oluc\Tjn ą dążność mowy. W pierwszej uwadze bowiem F redro sprostow ał tylko ogólne mniemanie o celu i przeznaczeniu gw ardyi narodow ej. Okrzyk zaś: niech żyje cesarz, potwierdzili jedynie podejrzani świadkowie, a okrzyk: niech żyje król konstytucyjny, mógł stanow ić tylko reser­

vatio mentalis. Okrzykiem tym, w edług doświadczeń z r. 1848,

posługiwali się ludzie ze stronnictw a rew olucyjnego, działający na rzecz wskrzeszenia P o lski“.

Dnia 3 grudnia 1833 r., weszła spraw a F redry na sesyę sądu ktym inalnego. „Znamienitą większością głosów “—jak mówi p ro ­ tokół sesyjny — zapadła uchw ała, że F redro uznany zostaje, mó­ wiąc słowami ówczesnej procedury,—zakwalifikowanym do postępo­ w ania ktym inalnego o zbrodnię zdrady stanu i że ma być osadzony w więzieniu na czas dalszego postępow ania. Kwalifikacya ta ró ­ w nała się, w edług praw a karnego z r. 1803, grozie kary śmierci, a w edług nowo zaprow adzonego kodeksu, grozie ciężkiego wię­

(11)

S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y . 273

zienia od 10 do 20 lat. Na sessyi dwa głosy ozwały się za lżejszą kwalifikacyą, t. j. za zbrodnią zakłócenia spokojności publicznej, a jeden tylko głos (radcy Styczyńskiego) za uznaniem, że nie za­ chodzi żadna- zbrodnia. R adca Styczyński podyktow ał do protokółu

votum separatum i uzasadnił je szczegółowo na samym akcie.

W yw ód ten wskazuje najpierw , że radca Styczyński nie polegał, jak praw dopodobnie wszyscy jego koledzy, na samym referacie Summera, lecz przewrertowTał poprzednio wszystkie akta i protokóły z zeznaniami świadków , a pow tóre świadczy chlubnie o wyższości tego radcy nad całem gremium—tak pod względem sumienności sędziowskiej, jak i inteligencyi jurydycznej. Radca Styczyński w y­ kazał w tym wywodzie, że z urywkowych fragmentów' m ow y F re­ dry, które podali niejasno i chwiejnie świadkow ie obciążający, sam i—ludzie o bardzo ograniczonych pojęciach, niepodobna złożyć takiej całości, żeby na tem oprzeć można uznanie zbrodni -w ogóle. W e fragm entach poszczególnych zaś, zosobna wziętych, niem a kry- teryów kryminalnych. Ani należenia do R ady narodow ej, ani za­ chęty do tw orzenia gw ardyi narodow ej, nie można nazwać czynem karygodnym , gdyż w danej chwili praw nie była uznana wolność stowarzyszeń, a gwmrdya narodow a stanow iła instytucyę ulegalizo- w aną i nawrnt przez organ rządow y organizowaną. W zm ianka w mowie F red ry o nowej formie rządu, była w danej chwili także legalną enuncyacyą polityczną, gdyż w tedy w całem państw ie to ­ czyły się ożywione debaty konstytucyjne, w śród których w ypły­ w ały rozm aite, mniej lub więcej radykalne pomysły: między nimi także pom ysł nadania monarchii austryackiej federacyjnego ustroju z odrębną dla każdej prow incyi organizacyą konstytucyjną. Fredro w mowie swojej odezwał się w sposób lekceważący o biurokracyi i w tedy użył obrazowo słów o dyable w stosow anym kapeluszu. Można to lekceważenie uznać za naganne, jak w ogóle całe w ystą­ pienie człowieka z tak w ybitną pozycyą obyw atelską i z taką roz­ głośną sław ą autorską, jak Fredro, w obskurnej rudeckiej Radzie narodow ej, ale sędzia może nad tem chyba tylko ubolewać, bo do kwa- lifikacyi kryminalnej niema podstaw y. W reszcie łączenie pow yż­ szych słów F red ry z osobą cesarza, mogło pow stać tylko w ciasnych głow ach niektórych św iadków i je st dla sędziego w prost niedo­ puszczalne, skoro w iarogodni świadkowie w? sposób niew ątpliw y potwierdzili, że F red ro zakończył przemówienie swoje okrzykiem na cześć cesarza. Zresztą, gdyby naw et nie było takich świa­ dectw, to do podsuw ania F red rze zamiaru uchybienia cesarzowi nie upraw nia nikogo cała jego przeszłość, jako obyw atela zawsze umiar­ kow anego i poważnego, a zarazem jako rozgłośnego pisarza, którego

(12)

2 7 4 S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y .

pism a nigdy nie w eszły w kolizyę z ostrymi przepisam i cenzury rządowej.

Ale w tym stadzie kruków krym inalno-sądow ych, wtórujących Summerowi, radca Styczyński był jedynym białym wyjątkiem. Głos jego przebrzm iał bez echa, bo zaraz pod jego w ywodem inny wo- tant, Sellyey, zapisał swoje zdanie, w którem właśnie na okrzyk F re d ry na cześć cesarza kładzie nacisk, jako na okoliczność, wzma­ cniającą krym inalny charakter spraw y. F red ro bowiem wiedział to dobrze, że przem aw ia jako dziedzic do swoich poddanych, któ­ rym otw arcie nie m ógł wyjawić swoich zam ysłów zbrodniczych. Okrzyk ten tedy uważać należy za płaszczyk, pokryw ający zły za­ miar, za upiększenie zbrodniczej treści przem ówienia, jakie tylko w róg rządu m ógł wygłosić.

Kiedy jeszcze radca Sum m er zajęty był przygotow yw aniem swojego referatu i w niosku na sessyę, F redro zw rócił się do Na­ m iestnika (hr. Gołuchow skiego) z prośbą o w ydanie paszportu na kilkumiesięczny w yjazd do Francyi i W łoch, dla poratow ania zdro­ wia. Znow u tedy hr. Gołuchowski zapytał prezydenta sądu k ry ­ minalnego, w jakiem stadyum znajduje się spraw a F red ry i czy można mu wydać paszport. U chwaliwszy d. 3 grudnia aresztowanie F redry, sąd zaraz nazajutrz zawiadomił hr. G ołuchow skiego o sw o­ jej uchwale i oczywiście stanow czo sprzeciwił się w ydaniu pasz­ portu. W idocznie F redro został natychm iast ostrzeżony, a zape­ wne i co do dalszych kroków poinform owany przez hr. G ołu­ chowskiego, gdyż zanim jeszcze sąd zdołał w ykonać uchwałę o aresztowaniu, F redro 3 grudnia 1853 sam zgłosił się do radcy Sum m era i zażądał, aby z nim spisano protokół. W protokóle F redro, wyraziw szy zdumienie swoje, że w ogóle mogła zapaść uchw ała tak surowo kwalifikująca jego błahe przem ówienie w R ud­ kach, wniósł formalnie rekurs przeciw tej uchwale do sądu apela­ cyjnego, a zarazem przedstaw ienie przeciw w ykonaniu uchwały o aresztow aniu przed decyzyą apelacyjną. Przedstaw ienie to po­ parł Fredro tem, że w obecnym stanie zdrowia, wymagającego ciągłej opieki domowej, więzienie byłoby dlań w prost zabójczem. Solennie przytem przyrzekł, że aż do zakończenia swojego pro­ cesu, nie wydali się ze Lw ow a bez pozwolenia sądu, a kaucyę na to stanowią: kamienica, we Lwowie posiadana i m ajątek ziemski.

Po spisaniu tego protokółu, zaraz zw ołana została sessya sądu krym inalnego i teraz -zaczął się szereg niespodzianek. Radca Sum ­ m er w ystąpił z wnioskiem, aby aż do załatw ienia rekursu Fredry, zaniechano aresztowania. Dwaj w otanci przedstawiali, że wobec zakwalifikowania o zdradę stanu, pozostaw ienie obwinionego na

(13)

S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y . 2 7 5

wolnej stopie je st praw nie niedopuszczalne, ale Sum m er i na to znalazł odpowiedź, mianowicie tę, że kwalifikacya krym inalna F re­ dry nie stała się jeszcze praw om ocna i może być przez sąd ape­ lacyjny zniesiona. T en ostatni argum ent został tak sformułowany, że w yglądał jakby zapowiedź pew nego zniesienia poprzedniej uchwały. W iększą niespodzianką, niż to zachowanie się Summera, było postępow anie prezydenta, barona Pohlberga. Przewodniczył on na poprzedniej sessyi, do rozpraw y się nie wmieszał, ogranicza­ jąc się tylko do biuro kraty czno-stylistycznej korektury referatu Sum- merowskiego, a teraz nietylko oświadczył się za uwzględnieniem proś­ by Fredry, lecz nadto m otyw a swoje rozw inął na akcie w obszer­ nym wywodzie, w którym z jurydyczną precyzyą wykazuje, że F redro nie może być obwiniony o zdradę stanu, lecz w najgorszym razie tylko o zbrodnię zakłócenia spokojności publicznej za słowa 0 dyable w stosow anym kapeluszu i dalsze wyrażenia, z których w ysnuć można zamiar wzbudzenia niechęci słuchaczy do rządu 1 jego organów. Co najciekawsza, to końcow y ustęp wywodu, zapow iadający już bez ogródek, że sąd apelacyjny uchyli poprze­ dnią, przez F redrę zarekurow aną, uchwałę. Czy teraz dopiero p re­ zydent Pohlberg przestudyow ał wszystkie akta spraw y i poszedł za

votum seperatum Styczyńskiego, czy z sądu apelacyjnego lub zkądinąd

spfynęło nań jurydyczne i prorocze natchnienie co do rekursu Fredry? W szystkie akta, które tymczasem rozrosły się do bajecznych rozmiarów, poszły z rekursem F red ry do lwowskiego sądu apela­ cyjnego. Dnia 8 marca 1854, zapadła tam decyzya, która dopełnia m iary niespodzianek. O rzekł bowiem sąd apelacyjny i to bez przy­ toczenia osobnych motywów praw nych, że nietylko rekurs F redry zostaje uw zględniony co do k-walifikacyi kryminalnej o zbrodnię zdrady stanu, lecz, że nadto dalsze dochodzenia karne o zbrodnię zakłócenia spokojności publicznej ma być zaniechane „z pow odu zaszłego przedaw nienia“. Do wniosku, że zaszło przedawnienie, sąd apelacyjny nie mógł dojść inaczej, tylko w ten sposób, że przyjął za podstaw ę najniższy co do ew entualnej kary więzienia stopień przewinienia; w obliczeniu czasu był w spaniałom yślnie liberalnym.

Dla F redry decyzya ta stanow iła p o st nubila Phöbus, ale dla tego, kto dziś przeczyta uważnie wszystkie akta jego spraw y kry­ minalnej o zdradę stanu, zwłaszcza dla praw nika, pow stają dopiero po decyzyi apelacyjnej nubila, których nie rozjaśni żaden Phöbus paragrafow y. Narzuca się bowiem pytanie, dlaczego Fredro był niemal dwa lata nękany przesłuchiwaniam i, dręczony naw et wśród choroby trudnościami paszportow em i i gnębiony zawieszoną nad nim grozą długiego więzienia, skoro radca Filous, wcale nie

(14)

sly-nący z pobłażliwego traktow ania przestępstw politycznych, odrazu postaw ił był spraw ę na tem stanow isku, na jakiem ona stanęła dopiero niemal w dw a lata później w decyzyi sądu apelacyjnego co do zdrady stanu bezwarunkowo, a co do zbrodni zakłócenia spo- kojności publicznej—pod osłoną przedawnienia? Jeżeli na pytanie to chcemy otrzymać odpowiedź przekonyw ającą, to trzeba przede­ w szystkiem nie szukać jej ani w praw ie karnem, ani w procedurze karnej, lecz w ówczesnej sytuacyi politycznej, do czego przygoto­ waliśmy czytelnika już w toku opow iadania kilku mimochodem rzuconemi uw agam i.

Z samej natury rzeczy ju d y k atu ra w zakresie przestępstw a politycznego charakteru podlega nietylko panującym system om rządowym, lecz i przem agającym w danej chwili prądom politycz­ nym, że dziś, a więc po upływie połow y wieku od opowiedzianych tutaj w ypadków , w tak dumnych ze swojego sądow nictw a Prusach pod panow aniem hakaty — il n ÿ a pas des ju g e s a B erlin naw et wobec dzieci odmawiających pacierz po polsku i m atek uczących pacierza po polsku! Cóż dopiero mówić o A ustryi po r. 1848, opanowanej całe lata przez dyktaturę wojskową, która mściwą re- pressyą postanow iła wyplenić z korzeniem wszystkie pozostałe chw asty posiew u rewolucyjnego, i raz na zawsze odstraszyć w szyst­ kich od pow tórzenia prób podobnych! W iedeń i Lwów, a pośrednio cała G alicya stanow iły główne pole popisow e dla tej akcyi represyjnej.

Było to prawdziwem, długo zapoznawanem, a przynajmniej niedość ocenionem dobrodziejstw em dla Galicyi, że inaugurow any w W iedniu system represyjny nie miał u steru rządu krajo­ wego w Galicyi tak pow olnego narzędzia, jakiem przed r. 1846 był prezydent br. Krieg. Na czele tego rządu stał bowiem A ge­ nor hr. Gołuchowski, któtyT w ytrw ał w tych niewym ownie ciężkich czasach w służbie rządow ej—nie jako W allenrod biurokratyczny z za­ miarem sprzeniewierzenia się swoim obowiązkom, lecz, jako gorli­ wy urzędnik państw a, ale przytem także jako obyw atel kraju, za­ słaniający go wszędzie, gdzie bez potrzeby, lub naw et w brew ro ­ zumnie pojm owanemu interesowi państw a, godził weń zaślepiony

system represyjny. Niezmiernie trudnem było to zadanie w pierw ­ szej chwili. T rzeba było wszystko stawiać na kartę i ofiarowaniem dymissyi niejako wymuszać dopiero zaniechanie takich brutalnych aktów bezprawia, jakimi były w roku 1849 cichaczem dokonane aresztow anie Józefa hr. Załuskiego oraz zamierzone wywiezienie F ranciszka Smolki ’).

P Bliższe au tentyczne szczegóły co do tych dw óch s p ra w i w o g ó le całej w alki A g en o ra G ołuchow skiego z ów czesn y m sy stem em rep resy jn y m , pod ałem w m onografii „A genor hr. G ołuchow ski“ Iw rozdziale 111). ( P r z y p . aut.)

(15)

Na szczęście F redry spraw a jego stanęła na porządku dzien­ nym w sądzie kryminalym dopiero w chwili, gdy siła odporna nam iestnika lir. Gołuchowskiego w zrosła znakomicie, dzięki zaufa­ niu zdobytem u u młodziutkiego wówczas cesarza Franęiszka Józefa I i poparciu, uzyskanem u w pow ażnych kołach obyw atelstw a krajo­ wego, które w czasie pierwszego pobytu m onarchy w Galicyi adresami swoimi wyraziło wdzięczność za postawienie tak dzielne­ go obyw atela i adm inistratora na czele rządu krajowego. W pro­ gramie lir. G ołuchow skiego na pierwszym planie była dążność do

w ytw orzenia stosunku wzajemnego, lojalnego zaufania między mo­ narchą a szlachtą. Było to widoczne dla całego świata urzędni­ czego. T o też tę misyę pacyfikacyjną nam iestnika miało nieza­ wodnie gremium lwowskiego sądu krym inalnego na uwadze przy powzięciu pierwszej uchwał}7 w spraw ie Fredry, przy formalnem ubiciu tej spraw y. Chodziło przecież o osobistość, której pow aga wT całem ówczesnem obyw atelstw ie ciężko ważyła na szali. Ze grem ium to potem odstąpiło od pierw otnej uchwały mimo braku nowrcgo m atery ału do oskarżenia, to było następstw em tego ter­ rorystycznego nacisku, jaki na ówczesnych sędziów7 - biurokratów wyw7arła, bo w7ywrzeć musiała, kategoryczna, pośrednio nakazowi kondem naty rówmająca się, interw7encya wszechwładnej centralnej wiadzy policyjnej i powTolnego dla niej m inisterstw a spraw iedliwo­ ści. Po procesie G oslara i wobec niezamkniętych jeszcze konse- kw7encyj tego procesu mogło się takim sędziom chwilowo wy- daw7ać, że w róciły czasy z przed r. 1846, kiedy to za dyrekty­ wy w procesach polityczno - kryminalnych uchodziła dążność do naciągania wszystkich szczegółów7 na najwyższą skalę kryminalnej kw7alifikacyi, a więc przedewszystkiem do upatrywrania wszędzie zbrodniczych intencyj wrobec państw7a. Ze potem znowu zachwiało się w zdaniu swem gremium sądow7e, a jego przewodniczący w prost w ykonał odw7rót do połow y drogi na pierw otne stanowisko, że nastę­ pnie sąd apelacyjny, wobec sądu krym inalnego wyższy nietylko jako • instancya, lecz także w ówczesnjun składzie sw7oim m iarą inteli- gencyi jurydycznej i politycznej, dokonał rozpoczętego odw7rotu aż na stanow isko benignissimae interpretationis praw a karnego co do kw7alifikacyi istoty czynu i przedawnienia, w tem niepodobna nie dojrzeć, jeżeli nie w7pływ u kategorycznego, to in sp iracji z tej stro n j7, z której w tej dobie w jrchodziłj7 w szjstk ie skuteczne usiło­ w ania około paraliżow ania ciosów, przez zaślepiony sjs te m repre- syjwy na kraj wymierzanych. F redro w każdym razie nie byłby poszedł do więzienia, gdyż w7 r. 1854 G ołuchowski posiadał u

(16)

2 7 8 S P R A W A K R Y M IN A L N A A L E X A N D R A H R . F R E D R Y .

sarza w pływ już tak znaczny, że byłby się utrzym ał z wnioskiem ułaskawienia. Ale w danej chwili ułaskawienie F redry, chociaż na pozór rów ne uwolnieniu od oskarżenia, nie byłoby zrów now a­ żyło szkody, wynikłej dla interesu politycznego z w rażenia form al­ nej kondem naty. T o też opowiedziana tutaj, w nieznanym dotąd, całym przebiegu, spraw a krym inalna A lexandra hr. Fredry, stanowi szczegół ciekawy nietylko dla jego biografa, lecz także dla histo­ ryka tej doby,j jako jeden z ilustracyjnych rysów ów czesnego położenia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oto przed niedawnym czasem wracając z Bełżyc, gdzie meldował się w policji z powodu jakiejś sprawy – spotkał na szosie idącego samotnie żyda.. Był to kupiec z Bełżyc

Dzisiejsze spotkanie jest jednak bardziej pogodne, bo świętujemy urodziny i chcemy się częstować jego poezją” – napisała poetka.. Swoimi wspomnieniami podzie- liła się

Wyższe poziomy witaminy D wiążą się z mniejszym ryzykiem wystąpienia ciężkiego przypadku (hospitalizacja, OIT lub zgon).. Badania interwencyjne (w tym RCT) wskazują, że witamina

ustanawiające wspólne przepisy dotyczące Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego, Funduszu Spójności, Europejskiego Funduszu

Ponieważ zespół nie został jeszcze powołany i nie zakończyły się także prace zespołu roboczego do spraw opieki farmaceutycznej (są one na etapie omawiania założeń

Najbardziej wyrazistym przykładem przeniesienia się owego zewnętrznego zróżnicowania do cyberprzestrzeni jest zaistnienie w sieci islamskich fundamentalistów, w tym

uzależnień. Pojawiają się prace, które nie tylko poszerzają wiedzę na temat choroby alkoholowej. Pomagają także w przełamywaniu.. stereotypów poznawczych

Nie można więc zarzucić epistemologii znaturalizowanej, że zakładając na wstępie istnienie przedmiotów fizycznych, jest bezradna wobec wątpliwości sceptyka co