• Nie Znaleziono Wyników

Kształtowanie tekstów dramatów Jana Augusta Kisielewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kształtowanie tekstów dramatów Jana Augusta Kisielewskiego"

Copied!
41
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Michalik

Kształtowanie tekstów dramatów

Jana Augusta Kisielewskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 225-264

(2)

JAN MICHALIK

KSZTAŁTOW ANIE TEKSTÓW DRAMATÓW JA N A AU GU STA K ISIELEW SK IEGO *

Problemy chronologii

Gdy zapow iada się podjęcie bad ań dotyczących chronologii twórczości J a n a A ugusta K isielewskiego, to decyzja ta może — u znających lite ra ­ tu rę przedm iotu — w yw ołać zdziw ienie i stw arzać w rażenie problem u pozornego, bo od blisko dziesięciu la t d efin ity w n ie ju ż rozw iązanego, opracow anego.

P rzypom nijm y. Przez długi czas panow ało przekonanie, że K a ry k a ­

tu ry pow stały wcześniej niż W sieci. Pogląd tak i sform ułow ał bodaj

A dam G rzym ała-Siedlecki w r. 1925, m ylnie zresztą inform ując, że K a ry ­

k a tu ry zostały w ysłane n a k o nk u rs „ K u rie ra W arszaw skiego”. W istocie

było inaczej. N a konkurs ten 31 m aja 1897 K isielew ski w ysłał W sieci oraz znany nam jedynie z ty tu łu d ram a t Parias (tekst spłonął w czasie ostatniej wojny), natom iast w lipcu ro k u następnego ju ro ro m ko n k u rsu im. Paderew skiego przedstaw ił do oceny K a ry k a tu ry w raz z Sonatą. U sta­

leń ty ch dokonali — niezależnie od siebie, a niem al jednocześnie — To­ m asz W eiss i Rom an T a b o rsk i1. Bez w ątp ie n ia najw cześniej z ty ch utw o ­ rów pow stał Parias, następnie — zdaniem w ym ienionych badaczy — W sieci. Taborski uściślił także term in n ap isan ia utw orów decy d u ją­ cych o m iejscu, jak ie K isielew ski zajm u je w historii lite ra tu ry okresu Młodej Polski. D ram at W sieci m iał być n ap isany pom iędzy 19 lutego a końcem m aja 1897, K a ry k a tu ry zaś pom iędzy 16 k w ietnia (data p

re-* Konieczność ograniczenia rozmiarów artykułu zmusiła autora do egzem plifi­ kowania poszczególnych zjawisk przeważnie dwoma przykładami (w istocie niem al w każdym przypadku można wskazać ich co najm niej kilka), zatem obraz korektur pisarza został niekiedy zubożony. Praca nad tekstem Sonaty będzie przedstawiona na innym m iejscu.

1 T. W e i s s , Jan August K isielew ski 1876—1918. W zbiorze: Literatura okresu

Młodej Polski. T. 2. W arszawa 1967. „Obraz Literatury Polskiej X IX i X X W ieku”.

Seria 5. — R. T a b o r s k i , Trzech dram atopisarzy modernistycznych. Warszawa 1965, s. 68—101.

(3)

m iery U łudy M. Szukiewicza) a 1 lipca 1898. K orektę do tych u staleń w prow adził P io tr Obrączka, k tó ry pow ołując się na opublikow any przez siebie (znany zresztą T aborskiem u) list do D yrekcji T eatru M iejskiego w K rakow ie, n ap isan y późną jesien ią 1898, czas rozpoczęcia pracy n a d tek stem W sieci przesu n ął n a r. 1896, nie kw estio nu jąc przy ty m tw ie r­ dzenia, iż n a okres m iędzy 19 lu ty m a końcem m aja 1897 p rz y p a d a ją w łaściw e narodziny kilkusetstronicow ego d ram atu . Czas pow stania S o ­

n a ty i K a ry k a tu r to w edług niego ,,1897 — czerw iec 1898” 2. Do tej

konstatacji należałoby w prow adzić znów m ałą popraw kę: jeśli K isielew ­ ski 31 m aja w ysłał jednocześnie i Pariasa, i W sieci, to znaczy, że do p racy nad dw om a n astęp nym i d ram a ta m i pozostałby m u rok. U stalen ia te budzą w iele uzasadnionych, ja k się nam w ydaje, zastrzeżeń.

Zarów no T aborski, ja k i O brączka nie uw zględnili szeregu d ok um en­ tów n akazujących trak to w ać pow yżej p rzedstaw ione tw ierdzenia w yłącz­ nie jako hipotezę. P rzed e w szystkim nie w zięto pod uw agę sposobu p racy Kisielewskiego, k tó ry pom im o iż w ciągu krótkiego czasu n ap isał cztery d ram aty (w ty m opasły tom W siecil), nie m iał d a ru łatw ego p i­ sania. T eksty swe w ielokrotnie zm ieniał, popraw iał. W spom ina o ty m G rzym ała-Siedlecki :

N ie należy [K isielewski] do pisarzy, którym się w szystko im prowizuje, nie należy do um ysłowości, które się łatw o sobą zadowalają. Staw ia sobie w ysokie wymagania i nie spocznie, dopóki nie doprowadzi rzeczy do zamierzonej dosko­ nałości. Godzinami nieraz rozm yśla nad jednym zdaniem. Pisze całym i nocami. Sczerniał z trudu i wyczerpania. Nic to! Jeszcze raz tę scenę! I jeszcze raz. Tu jeszcze czuć drewno w uczuciach, tu jeszcze jakaś próżnia. Jeszcze r a z 3. W olno sądzić, iż w relacji tej nie m a w iele przesady. P isarz rzeczy­ wiście nie zadow alał się raz osiągniętym kształtem dram atu. J a k będzie­ m y to m ieli okazję w ykazać dalej, każdy z tekstó w był drobiazgow o popraw iany. D ata p rzesłania n a ko n k u rs, m om ent prem iery ani też p u ­ blikacja te k stu nie oznaczały końca p racy nad nim.

Pragniem y polem izow ać z p an u jący m obecnie poglądem o kreślającym jednoznacznie, bez żadnych zastrzeżeń, czas pow stania K a ry k a tu r czy to n a k ró tki okres od k w ietn ia do czerw ca 1898 (Taborski), czy też n a d w a ­ naście m iesięcy po w ysłan iu do W arszaw y W sieci (Obrączka).

H istorycy lite ra tu ry niesłusznie pom inęli m ilczeniem inform ację G rzy- m ały-Siedleckiego, zaprzyjaźnionego z m łodziutkim d ram atu rg iem w łaś­ nie w czasie jego najw iększej aktyw ności tw órczej:

K a r y k a tu ry pisał K isielew ski niem al równocześnie z następną swą sztuką,

W sieci. Komponowane były niem al równocześnie, bodaj m iał autor na dwóch

2 P. O b r ą c z k a , Studia nad ży cie m i tw órczością Jana Augusta K is ie l e w s k ie ­

go. Opole 1973, s. 57.

(4)

jakby stołach dwa powstające teksty, jednego dnia zajęty był na przykład K a ­

rykaturam i, a nazajutrz tamtą drugą sztuką 4.

Z relacji tej w ynika, że h isto ria pow stania dram ató w K isielew skiego jest bardziej skom plikow ana, niż się przyjęło. Pierw szy rz u t K a ry k a tu r byłby w edług niej rów noczesny z W sieci. P isarz ukończył jed n a k n a j­ p ierw te n d ru g i utw ór, potem dopiero p rzy stąp ił zapew ne do „ostatecz­ nego” opracow ania „stu d iu m scenicznego”. R elacja zgodna jest z prze­ kazam i w spółczesnych K isielew skiem u krytyków . N iezw ykle in teresujące jest św iadectw o L udw ika B ru n e ra :

sw oje arcydzieło W sieci [...] przerabia [Kisielewski] niezliczoną liczbę razy; dla scenicznego ćwiczenia, niby zadanie na oznaczony temat, pisze K a r y k a tu r y i znów poprawia W sieci [...]5.

T rzeba tu zaakcentow ać, że B ru n e r p arę la t przedtem , recenzując p rzedstaw ienie K a r y k a tu r 6, zgodnie ze „zdrow ym rozsądkiem ” uw ażał, że pow stały one później niż W sieci. P raw dopodobnie dopiero gdy p rzy ­ gotow yw ał sylw etkę K isielew skiego do cyklu Młoda Polska, uzyskał, może od sam ego autora, inform ację o rzeczyw istym przebiegu pracy.

M aria T urzym a, któ ra niew ątp liw ie znała d ram atu rg a (należała jak i on do stow arzyszenia postępow ej m łodzieży krakow skiej) — n a w stępie swej korespondencji ogłoszonej 20 k w ietn ia 1899, a więc w niespełna dw a tygodnie po p rap rem ierze K a ryka tu r, inform ow ała:

Zacznę od „studium scenicznego” K a r y k a tu ry , które chociaż później nagro­ dzone i w ystaw ione, jest pierwszym dziełem scenicznym autora 7.

O tym , że n a jp ie rw pow stały K a ry k a tu ry , pisali też A ntoni B eaupré i Feliks K oneczny 8.

O praw dziw ości tego tw ierd zen ia m ogą świadczyć pierw otn e im iona postaci, któ re nie m ają nic w spólnego z p ra k ty k ą n aturalisty czną, są n a ­ to m iast charak terystyczne dla pozytyw istycznej farsy czy kom edii. S pra­

w ozdanie z czynności K o m ite tu powołanego do oceniania u tw o ró w dra­ m a tyczn ych , przesłanych na ko n k u rs im ienia Ignacego Paderew skiego,

p rz y ję te i podpisane 14 k w ietn ia 1899, więc dopiero w tyd zień po p ra ­ prem ierze krakow skiej K a r y k a tu r 9, ujaw n ia, iż w tekście sztuki prze­ słan ym na k onkurs roiło się od nazw isk znaczących. I ta k studenci nosili nazw iska: M atem atyński, R adykaliński, N egatyński, Im presjo niń ski itd.,

4 Ibidem, s. 247.

5 J. S t e n [L. B r u n e r ] , Dusze współczesne. Lw ów 1902, s. 138.

6 (St.) [L. B r u n e r ] , „ K a r y k a tu r y ” J. A. Kisielewskiego. „Krytyka” 1899, z. 2, s. 105—106.

7 M. T u r z y m a [M. W i ś n i e w s k a ] , U tw o r y konkursowe na scenie k ra­

kow skiej. I. Jan Kisielewski, „ K a r y k a tu ry ”. „W sieci”. „Prawda” 1899, nr 17.

8 b. [A. B e a u p r é ] , „K a r yk a tu ry, studium sceniczne w czterech akta ch”,

napisał J. A. K isielew ski [...]. „Czas” 1899, nr 82. — F. К o n e с z n y, Teatr k ra ­ kowski. „Przegląd P olski” t. 135 (1899), s. 154.

(5)

k tóre — jak czytam y w spraw ozdaniu — „dostatecznie ok reślają znam io­ n a osób”. Łatw o ustalić, że M atem atyński to obecnie Stachow ski, R ady-

kaliński — Radow ski, N egatyński — Rozborski (teraz p ojaw ia się tylko zupełnie epizodycznie w akcie I), Im p resjon iń sk i zaś to Jurow icz lub Lassota. W arto zwrócić uw agę, że w p a ru w ypadkach now e nazw iska „czarnokaw ców ” zostały urobione od im ion (noszących je prototypów ?): Stach, W itold, Jerzy . Relski nosił wcześniej nazw isko Olimpski. M ieszcza­ n in Borkowski zw ał się K am ienicki. W ojciech M igdał to p ierw o tnie „pan M ichał” . Tylko Zosia pozostała Zosią.

Inform acje zaw arte w Spraw ozdaniu z jed n ej stro n y zdają się po­ tw ierdzać trafn o ść naszej tezy o w czesnym rozpoczęciu K a ryka tu r, z d ru ­ giej w oczyw isty sposób w skazują, iż pisarz nie zaprzestał p racy nad dram atem po p rzesłaniu jego pierw szej w ersji w czerw cu 1898 do W ar­ szawy. Ju ż dyrekcjom tea tró w w K rakow ie i w e Lw owie dostarczył tek st przeredagow any. Św iadczy o ty m egzem plarz tea tra ln y , k tó ry służył do przygotow ania p rem iery lw ow skiej (7 IX 1899) — dotąd nie znany — przechow yw any w B ibliotece T e a tru Śląskiego im. S. W yspiańskiego w K atow icach (sygn. 1273). D okonane zm iany nie dotyczyły zasadniczego konfliktu, kom pozycji d ram atu , ale w sum ie ilość różnic je st znaczna. K isielew ski w prow adził szereg p opraw ek jesien ią 1898 albo raczej zimą 1899, jeszcze przed ogłoszeniem w e rd y k tu ju r y k o n k u rsu im. P a d e re w ­ skiego, skoro Tadeusz Paw likow ski w y staw ił sztukę ju ż w dw a tygodnie od tego m om entu.

Zm iana nazw isk w skazuje, iż a u to r s ta ra ł się zatrzeć cechy konw en­ cjonalnej kom edii, nieco zakam uflow ać jaw n ie satyry czn y w izerun ek środow iska studenckiego. Początkow o u tw ó r nie był osadzony w k ra ­ kow skich realiach (widać to jeszcze n aw et w egzem plarzu teatralny m ) 10. Pisarz nie dbał w pełni o praw dopodobieństw o sytuacji, nie stro nił od satyrycznego przerysow ania, deform acji. K oledzy przychodzili do O lim p- skiego, by „m u poruczyć laskę m arszałkow ską w zorganizow aniu p rzy ­ szłego sejm u postępow ego” (Ki). D opiero w egzem plarzu te a tra ln y m jest to „studencka in sty tu cja finansow a” (K2).

Nieco inaczej rysow ała się w pew nym m om encie akcji d ram a tu psy ­ chiczna sylw etka Zosi. W S praw ozdaniu czytam y:

10 Do kolejnych wersji tekstu K a r y k a tu r odsyłam y skrótami: Ki = w ersja prze­ słana na Konkurs im. J. Paderewskiego; K2 — egzem plarz teatralny, stanowiący podstawę prapremiery lw ow skiej ( 7 I X 1899); K3 = pierwodruk („Ateneum” 1899, t. 4); K4 = „wydanie sceniczne” (Lwów 1903). Liczby po skrócie oznaczają stronice (ze względu na czytelność całości tekstu podajem y je — poza wypadkam i w yjąt­

kowym i — tylko w odniesieniu do K 3). — N ie p osługujem y się opartą na wydaniu scenicznym edycją w serii „Biblioteka Narodowa’’ (J. A. K i s i e l e w s k i , Dramaty. Opracował R. T a b o r s k i . W rocław 1969. BN I 196), w której w ydaw ca dowolnie zmienił oryginalną interpunkcję pisarza.

(6)

W mądrości serca zaczyna rozumieć różnicę między sobą i nim [Olimpskim], w ym agania się jej obniżają, już ona rezygnuje z jego uczucia, poprzestanie na służbie u niego jako gospodyni i piastunka jego dziecka: jednej rzeczy tylko nie zniesie: podziału lub rozdziału.

Takiego m om entu w tekście druk o w an y m (K3 i K 4) nie ma.

Za każd ym razem nieco in n a je st sytuacja, w której M igdał propo­ n u je m ałżeństw o Zosi. Spraw ozdanie in fo rm u je:

Przychodzi on [tj. pan Michał] oświadczyć się o rękę Zosi, wówczas gdy ona jest już matką, o czym on zgoła nie wie, i dopiero na widok kołyski nos mu się w ydłuża i fantazja w nim mięknie. „A z kim... to okoliczność” — pyta zbity z pantałyku. Lecz spostrzegłszy w chodzącego Olimpskiego [...] domyśla się reszty i odchodzi [...].

W w ersjach druko w anych kołyska w m ieszkaniu Zosi nie stanow i zaskoczenia dla „podgórskiego a m a n ta ” .

K olejna różnica: ak t II rozpoczyna w p ierw o d ru k u zdanie „Relski i Zo­ sia ju ż od k ilk u m iesięcy m ieszkają n a G rzegórzkach” (K3 209), w w y ­ d aniu scenicznym — „już od ro k u ” (K4 28), w tekście konkursow ym w y d arzen ia a k tu II m iały m iejsce „po dwóch lata ch ” (K4), w egzem pla­ rzu te a tra ln y m b ra k w zm ianki o upływ ie czasu.

M am y rów nież w skazówkę, że d ram a tu rg nad al pracow ał nad języ­ kiem postaci. S ły n n e zdanie Relskiego: „Pow iedział: — podły — i ja nie dałem m u w tw a rz — !” (K4 99), to w y n ik szczęśliwej zm iany wcześ­ niejszej red ak cji: ,,On m nie zniew ażył, a ja m u k rzesła nie rozbiłem 0 głow ę” (Kj).

J a k widać, troszczył się pisarz o szczegóły, o w ygląd każdej sytuacji. N iew ątpliw ie w tekście konkursow ym nie było jeszcze rozbudow anych didaskaliów , Spraw ozdanie zapew ne zw róciłoby n a nie uw agę; nie ma ich też w egzem plarzu teatraln y m . Dalej w ykażem y, iż pow stały one w ostatecznej form ie dopiero w trak cie przygotow ania u tw o ru do dru k u w „A ten eu m ” n .

P rzedstaw iony m ateriał zm usza do uchylenia tezy o trzym iesięcznym okresie tw orzenia K a ryka tur. Nie sposób zatem m ówić o zależności d ra ­ m a tu od U łudy Szukiewicza, w ystaw ionej 16 k w ietn ia 1898 12. Pierw szy

zarys u tw o ru m ógł pow stać ju ż n a przełom ie la t 1896 i 1897, a n a ­ stęp n ie został rozbudow any w ro k u 1898. P isarz po w ysłaniu tek stu na ko nk urs opracow ał go jeszcze raz. W tej form ie u tw ó r w ystaw iono w tea­ tra c h krakow skim i lw ow skim . N atom iast k ształt znany nam z pierw o­ 11 J. A. K i s i e l e w s k i , K a r y k a tu ry . Studium sceniczne w czterech aktach. „Ateneum ” 1899, t. 4, z. 1—3 (październik—grudzień), s. 1—16, 209—231, 424—449.

12 W dodatku, jak przypom niał P. O b r ą c z k a (Nieznan y debiut Jana Augusta

Kisielewskiego. „Pam iętnik Teatralny” 1974, z. 3/4, s. 438) K isielew ski w r. 1898,

„prawdopodobnie w pierwszym półroczu”, w yjeżdżał do Wiednia; M. Rolle twierdził naw et (cyt. za O b r ą c z k ą ) : „Rok 1898 spędza on [tj. K isielew ski] w Monachium 1 Wiedniu na studiach nad dramatem i teatrem niem ieckim ”.

(7)

d ru k u uzyskały K a ry k a tu ry praw dopodobnie n a początku drugiej połowy ro k u 1899. K olejne popraw ki n astąp iły w trak cie przygotow yw ania tzw. w yd ania scenicznego. Obecnie dysponujem y zatem trzem a red ak cja­ m i tek stu i w iem y, iż pierw otna, przesłana n a konkurs, nie była id en­ tyczna z żadną spośród dziś znanych.

Rów nie skom plikow ane, w ielostopniow e w y d ają się nam dzieje po­ w staw ania d ram a tu W sieci. Taborski, a n astęp n ie także O brączka (choć te n przyznaje, że rozpoczęcie pracy nad d ram atem m usiało nastąpić wcześ­ niej), doszli do w niosku, iż K isielew ski ogrom ny te n d ram a t napisał w k rótkim czasie m iędzy 19 lutego a 31 m aja 1897. T erm in u s a quo s ta ­ now i tu d a ta listu do „pan ny B roni” ogłoszonego przez G rzym ałę-Sied- leckiego 13, term in u s ad q u em — ostatni dzień n ad sy łan ia utw orów n a ko nkurs „K u rie ra W arszaw skiego” . T erm in u s ad q u em jest bezdysku­ syjny, n ato m iast term in u s a quo nasu w a pow ażne w ątpliw ości. We w spo­ m nian ym liście, datow anym w łaśnie 19 lutego 1897, znalazło się szereg sform ułow ań i rozw iązań sy tu acy jn y ch p rzypom inających fragm enty „wesołego d ra m a tu ” 14. F ak t ten dał asu m pt do tezy o autobiografizm ie jako podstaw ow ym znam ieniu twórczości pisarza oraz służył do określe­ nia czasu p ow stania W sieci. W ydaje się nam znów, iż jest to przesłanka zbyt nikła, by opierać n a niej tw ierdzenie, iż K isielew ski rozpoczął pracę n a d tekstem u tw o ru dopiero w lu ty m 1897, in sp irow an y biografią „p an ­ n y B roni” . Naszym zdaniem rów nie m ożliw a je s t sy tu a c ja odw rotna: to utw ó r literacki stanow ił pierw ow zór te k stu listu. H ipoteza ta tylko w pierw szej chw ili może robić w rażenie paradoksu. J a k w iem y, K isie­ lew ski jesien ią 1898 (pomiędzy 14 listopada a 5 grudnia) w yjaśnił, że „w esoły d ram a t te n pisany [był] przed dw om a la ty i t a k w y s ł a n y n a k o n k u r s ” 15. Z atem zim ą 1897 — zachow ajm y p ew ną rezerw ę co do jednoznaczności stw ierdzenia au to ra — m usiała być ukształtow ana w głów nych zarysach co najm n iej fabuła sztuki. Sądzim y, że sform uło­ w ania w liście do p anny Broni są w tó rne wobec d ram atu.

Nie zwrócono dotąd należytej uw agi n a skłonność pisarza do u k ład a­ n ia swej biografii w edług w zorców literackich. P isał o ty m ju ż G rzy- m ała-Siedlecki :

Ponad swoim i utworam i realnym i [...] snuł on zawsze ów fantazjow any dramat, poemat „Życie Jana Augusta K isielew skiego”. Gwoli pięknu tego m a­ rzenia nakręcał nieraz sytuacje życiowe tak, by nabierały dobrze zbudowanych scen, dramatycznej logiki. N aw et jego m iłość, jego erotyka m iała zapach dzieła

11 Zob. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i , op. cit., s. 225—232.

14 Starannego zestawienia zbieżności fragm entów listu i W sieci dokonał O b r ą c z k a (Studia nad ży cie m i tw órczością Jana Augusta Kisielewskiego, s. 62—63).

15 Cyt. za: O b r ą c z k a , Studia nad życiem i twórczością Jana Augusta K isie­

(8)

sztuki. N ie zawsze się dawało oddzielić uczucie, a nawet zm ysły od tego niebo- skokomediowego: „dramat układasz” 16.

T rafność tego spostrzeżenia pośw iadczyć może drobny na pozór — do­ tąd nie in te rp re to w a n y — szczegół: J a n A ugust K isielew ski w pierw szych lata ch X X w. na p rem ierach teatraln y ch , n a im prezach „Zielonego B alo­ n ik a ” pojaw iał się zw ykle z kw iatem ch ry zan tem y w klapie fra k a — ta k jak J e rz y B oreński na b alu m askow ym ...17

W skazane wyżej okoliczności każą, w y d aje się nam , odrzucić m arzec, kw iecień i m aj 1897 jako w yłączny czas pisania W sieci. U w ażam y — w zgodzie z ośw iadczeniem sam ego autora, iż p raca n ad tek stem trw ała blisko rok, od jesieni 1896.

I ty m razem , ta k ja k to było potem z K a ryka tu ram i, m om ent w ysła­ nia d ram a tu n a konkurs nie oznaczał zakończenia procesu twórczego. K i­ sielew ski dokonał szeregu popraw ek, zm ian. W liście do D yrekcji T e a tru M iejskiego w K rakow ie w spom niał, iż składa W sieci „po stonow aniu ow ych (w skazanych przez ju ry ) »jaskrawości«, pogłębieniu charakteró w fig u r drugoplanow ych itd., itd .” 18

Szczęśliw ym tra fem znam y kilk a różnic pom iędzy W x a W3 i W 4 19. W iadomość o nich zaw arł W ładysław B ogusław ski w śród in ny ch cennych inform acji o p ierw otn y m tekście W sieci — w nie w ykorzystanej dotąd przez histo ry k ó w lite ra tu ry recenzji przed staw ienia K a ry k a tu r w W ar­ szawie. W ybitny k ry ty k pisał, iż publik acja d ram a tu spraw iła „siurp ry zę daw ny m członkom kom isji k o n ku rso w ej” . D opiero w w y d an iu książko­ w ym pojaw ił się odrębny ty tu ł dla drugiej części, pierw otn ie pozbawionej takiego w yróżnika, przybyło „trochę scen i fig ur epizodycznych” i do­ piero teraz „p rzybył sam p. K isielew ski” . Z całości recenzji w ynika, że „sam p. K isielew ski” to rozbudow any tek st o d a u to rs k i20. Trzeba przy ty m pam iętać, że Bogusław ski porów nyw ał tek st konkursow y nie z jego d ru g ą w ersją, k tó rą pisarz dostarczył w -g ru d n iu teatrow i krakow skiem u,

16 G r z y m a ł a - S i e d l e c k i , op. cit., s. 223.

17 I t ak np. K. M a k u s z y ń s k i w niedługim szkicu Tragiczna postać sztuki

polskiej (w: K a r tk i z kalendarza. W arszawa 1939, s. 154, 155, 156) ow e kwiaty (ka-

m elie, chryzantemy) w butonierce wspom ina aż trzykrotnie.

18 Cyt. za: O b r ą c z k a , Studia nad ży cie m i twórczością Jana Augusta K i s ie ­

lewskiego, s. 52.

19 Do kolejnych w ersji tekstu W sieci odsyłam y skrótami: Wi = w ersja prze­ słana na konkurs „Kuriera W arszawskiego”; W2 = egzemplarz teatralny dostarczony teatrowi krakowskiem u w grudniu 1898; W3 = egzem plarz teatralny prezentujący tekst przeredagowany w w yniku współpracy z T. Pawlikowskim ; W4 = pierwodruk (Kraków 1899); W5 = „wydanie sceniczne” (Lwów 1902). Liczby po skrócie ozna­ czają stronice (analogicznie jak przy lokalizacjach w K arykatu rach stronice w skazu­ jem y w zasadzie tylko w odniesieniu do W4).

*° W. B o g u s ł a w s k i , „K arykatu ry, stu diu m sceniczne w 4-ch aktach” przez

(9)

lecz z czw artą — przygotow aną do publikacji książkow ej. Tak więc n a j­ w cześniejszy chronologicznie spośród zachow anych do dziś tekstów W sie­

ci je st ju ż trzecim z kolei. W iem y bowiem , że egzem plarz rękopiśm ienny

w Bibliotece T e a tru im. J. Słowackiego (sygn. 5600) stanow i owoc prze­ m ian i skrótów , jak ie n astąp iły w w y n ik u w spółpracy pisarza z T adeu­ szem Paw likow skim , co zgodnie pośw iadczają wszyscy k om petentni pa- m iętnikarze 21. C zw artą w ersję stanow ił p ie rw o d ru k 22; w dalszym .biegu naszych rozw ażań w ykażem y, iż tek st dostarczony tea tro w i nie był iden­ tyczny z pierw odrukiem . Tak więc znów od m om entu rozpoczęcia pracy do m om entu publikacji (jesień 1896 — jesień 1899) m inęło około trzech l a t 23. N astępnym istotn y m etapem w kształtow aniu d ram a tu — dopiero teraz otrzym ał on form ę, w której był przez dziesiątki la t upow szech­ n ian y na scenach teatraln y ch , a także w dwóch edycjach pow ojennych (1956, 1969) — było opracow anie tzw . w ydania scenicznego, k tóre to zadanie pisarz w ykonał w latach 1901— 19 0 2 24. Tak więc tek st znany dziś pow szechnie pod ty tu łem W sieci stanow i już p iątą w ersję utw oru.

Sum ując: tw ierdzim y, iż nie m ożna bez bliższych dookreśleń mówić o czasie pow stania d ram ató w Kisielewskiego. Zachow ały się każdego z nich co najm niej dw ie w ersje, nad każdym z nich a u to r pracow ał kilka lat. P ierw o d ruk i K a ry k a tu r i W sieci ukazały się po m niej więcej trz y ­ letnim okresie tw órczego w ysiłku, k tó ry pisarz kon tyn uo w ał aż do w y ­ dania scenicznego, czyli kształt dziś nam znany stanow i efekt około pię­ ciu la t korygow ania pierw otnego tekstu.

W arty k u le n iniejszym zam ierzam y zająć się nie tylko czasem po­ w stania poszczególnych dram atów , ale także — przede w szystkim —

21 Zob. S. P r z y b y s z e w s k i , Moi współcześni. Cz. 2.: Wśród swoich. War­ szawa 1930, s. 138. — G r z y m a ł a - S i e d l e c k i , op. cit., s. 216. — L. S o l s k i ,

Wspomnienia 1855—1954, s. 176—177.

22 J. A. K i s i e l e w s k i , W sieci. Wesoły dram at w dwóch częściach a pięciu

aktach. Kraków 1899.

23 W lutym 1899 ukazał się w „Życiu” (nr 4) fragm ent pt. Jura i Jula. Pieśń

promienna, pieśń biała. O b r ą c z k a (Studia nad życiem i twórczością Jana A u g u ­ sta Kisielewskiego, s. 54) sugeruje — prawdopodobnie słusznie — iż jest to „utwór

samoistny, związany z dramatem jedynie postaciami głównych bohaterów”.

24 Dokładna data edycji poszczególnych tom ów tzw. w ydania scenicznego, które ukazało się nakładem Towarzystwa W ydawniczego w e Lwowie, nie jest znana.

N ow y K orbut podaje: W sieci: 1902, K a r tyk a tu ry : 1903, S onata: 1903, Ostatnie sp o t­ kanie: 1903. „Przewodnik Bibliograficzny” za r. 1903 odnotowuje w szystkie utwory

w następującej kolejności: Sonata (styczeń), W sieci (luty), Ostatnie spotkanie (kw ie­ cień), K a r ty k a tu r y (maj). Om ówienie Sonaty w prasie już na początku stycznia 1902 świadczy, iż dramat został wydany z końcem r. 1901 (zob. Nowe książki. „Dziennik Polski” 1902, nr 3). Wypada przyjąć, że utwory dramatyczne J. A. K isielew skiego ukazywały się w e L w ow ie od grudnia 1901 do połowy r. 1903; pisarz przygotow yw ał teksty do druku prawdopodobnie od 1900 roku.

(10)

różnicam i pom iędzy kolejn y m i red akcjam i W sieci i K arykatu r. Dla w ięk­ szej przejrzystości rezy g n u jem y tu ta j z analizy przekształceń didaska­ liów. P racę a u to ra n a d tek stam i p rag n iem y przedstaw ić w „ tra d y c y jn e j” kolejności ty c h utw orów , jak o że zaprezentow ane powyżej w yw ody nie zm ieniają fak tu , że W sieci n a jp ie rw przedstaw ił K isielew ski pod osąd publiczności. T ekst obszerniejszy, W sieci, podlegał liczniejszym k o rek tu - rom i skreśleniom . M ożna m ieć nadzieję, iż przesłanki ingerencji są ła ­ tw iejsze do uchw ycenia przy takiej kolejności.

Praca nad tekstem „W sieci”

H istorycy lite ra tu ry nie om aw iali dotąd szczegółowo różnic pom iędzy zachow anym i opracow aniam i autorskim i „wesołego d ra m a tu ” (ogranicza­ jąc sw e uw agi do p ierw o d ru k u i tzw. w y d an ia scenicznego). Taborski odnotow ał :

Tekst obydwóch części dylogii został w tym wydaniu wydatnie skrócony i przystosowany w ten sposób do wymagań jednowieczorowych spektakli. Z części pierwszej usunął autor m. in. całkowicie dwie epizodyczne postaci, Bąbarę i W ładysława Serbę, z tym, że rozm owę Serba — Podlipska (W sieci, 1899, s. 312—321) przeniósł obecnie w nieco przeredagowanej postaci do O stat­

niego spotkania (s. 10—15) 2S.

O brączka w yliczył kilkanaście m iejsc, gdzie w w y dan iu scenicznym opuszczono całe stronice z p ierw o d ru ku . W edług obliczeń tego badacza d a ją one ostatecznie „oszczędność” około 110 stronic. Poza ty m na 8 stro ­ nicach dostrzegł liczne o p u sz cz e n ia 26. Jednocześnie wiadom o przecież, iż w ydanie 2 W sieci zostało skrócone o m niej więcej 200 stronic. N ie­ tru d n o się domyślić, że n a ty ch k ilkadziesiąt stronic rozbieżności m iędzy podanym i rozm iaram i skrótów złożyła się duża ilość interw encji, których zakres był bardzo zróżnicow any: od jednego w yrazu do kilku, a naw et kilkudziesięciu zdań. Nie zostały one dotąd zarejestrow an e i opisane.

Podjęliśm y próbę w y p ełn ien ia tej luki. Za konieczne uznaliśm y uw zględnienie w tych badan iach rów nież tek stu egzem plarza teatralneg o (przechow yw anego w Bibliotece T e a tru im. J. Słowackiego) — istotnego ogniw a pomocnego w śledzeniu k o lejny ch przem ian utw oru. Dużym uła­ tw ieniem b y ła tu ta j p raca m ag istersk a Ew y M iedzińskiej P rojekt w y ­

dania kryty czn e g o „W sieci” przyg o to w an a w 1970 r. pod k ieru n k iem

prof. T. W eissa. P rzed m io t jej analizy stanow i tylko pierw sza część d y ­ logii. Je st to tek st dostatecznie duży, by ew en tu alnie pozwolił zoriento­ w ać się w zasadach ingerencji a u to ra w e w cześniejsze redak cje dram atu. Za tek st podstaw ow y dla n in iejszy ch rozw ażań p rzy jęto p ierw o d ru k jako tekst najobszerniejszy, u k ształtow an y w w yn iku rozbudow ania w

er-25 T a b o r s k i , op. cit., s. 90.

26 O b r ą c z k a , Studia nad ży c ie m i twórczością Jana Augusta Kisielewskiego, s. 54—56, 129—130.

(11)

sji teatraln ej, k tó ry n astęp n ie skrócił pisarz do rozm iarów w yd ania sce­ nicznego.

Zasadniczą tru d n o ścią okazał się b rak jednostki, k tó rą m ożna by m ie­ rzyć wielkość poszczególnych cięć tekstu . Skreślenia podzieliliśm y na dw ie g ru p y: w pierw szej znalazły się in terw en cje obejm ujące co najm niej p a rę zdań, w drugiej frag m en ty jednozdaniow e, k ilku - i jedno wyrazow e. Z estaw ienie dwóch druk o w an y ch red ak cji (pierw odruku i w y dania sce­ nicznego) ujaw niło, iż na pierw szą g ru p ę składa się 345 skreśleń, n a d ru ­ g ą - 512.

Z ebranem u przez nas m ateriałow i staty sty cznem u m ożna p rzyjrzeć się także pod innym k ątem : czy skreślane p a rtie tek stu w ystępow ały w za­ chow anym egzem plarzu tea tra ln y m (W3). W grupie pierw szej m am y 96 fragm entów , k tó re istniały i w egzem plarzu teatraln y m , i w p ierw o d ru ­ k u (W4), 249 takich, k tó re pojaw iły się dopiero w pierw o druk u. A nalo­ giczne liczby w g ru p ie d ru g iej: 268 i 244. A zatem 364 razy K isielew ski sk reślił p a rtie tek stu istniejące ju ż w W 3, 493 razy — w y stęp u je w y ­ łącznie w W4. A by dopełnić obrazu skom plikow anych stosunków m iędzy poszczególnym i redakcjam i d ram atu , trzeb a dodać, iż w obrębie pierw szej g ru p y m ożem y w skazać 49 m iejsc, gdzie tek st pojaw ił się dopiero w p ie r­ w od ruku i został zachow any w w y d an iu scenicznym (W5), w obrębie d ru ­ giej gru p y m iejsc tak ich je st 124.

W yliczenia powyższe uśw iad am iają nam ogrom pracy włożonej przez a u to ra w każdorazow e przygotow anie d ram a tu do druku, skom plikow ane relacje pom iędzy trzem a redakcjam i W sieci, drobiazgowość i częstotli­ wość ingerencji — co n ak azu je zachować rezerw ę wobec dotychczasow ych tw ierdzeń (także piszącego te słow a 27) o czysto m echanicznym c h a ra k te ­ rze skreśleń, ale nie pozwoliło uchw ycić p recyzyjniej p rzesłanek zmian dokonanych przez autora. D ążenie do skrótów , likw idacji zbyt rozległych dialogów, elim inacja postaci drugoplanow ych były oczyw iste od początku.

P rób a w y jaśnien ia celowości skreśleń dokonanych przez K isielew ­ skiego w poszczególnych redak cjach nie dała jednoznacznych rezultatów , postanow iliśm y więc n a jp ie rw dojść do naczelnej zasady rządzącej orga­ n izacją tw o rzy w a językow ego, a dalej kom pozycją W sieci i pozostałych utw oró w pisarza, poprzez analizę w arian tó w stylistycznych ty ch frag m en ­ tów tekstu, k tó re istn ieją w e w szystkich opracow aniach autorskich. Na zjaw isko to nie zwrócił dotąd n ik t uwagi, tym czasem postępow anie K i­ sielew skiego w ty m zakresie w y d aje się bardzo sym ptom atyczne.

Rozpoczniem y od sytuacji, w której zm ian jest najw ięcej, a zatem m ateriał egzem plifikacyjny najbogatszy — m am y nadzieję uchw ycić pod­ staw ow e tendencje, jak im i kierow ał się pisarz dokonując popraw ek. Z a­ chodzi tu taki układ odpow iadających sobie fragm entów tek stu w trzech 27 J. M i c h a l i k , rec.: J. A. K i s i e l e w s k i , Dram aty (1969). „Pamiętnik Li­ teracki” 1971, z. 2, s. 302.

(12)

redakcjach, w k tó ry m frag m en ty te są identyczne w egzem plarzu te a tra l­ n y m i pierw o d ru k u , a zm ienione w w y d an iu scenicznym .

P rz y jrz y jm y się n a jp ie rw m odyfikacjom dotyczącym arty k u lacji po­ szczególnych w yrazów . Dogodną okazję k u tem u stanow i M aritana śpie­ w ana na początku d ram a tu przez Misię :

W, i W4 6 N ie — kiedy życia łzaw y bieg

Ra — dości b ły — y yska dniem;

A, co mło — dzieńczy m arzył wiek, To było — tylko snem .

Wy — dziera nieubłagany czas Marzenia m łooodych lat; —

I oto podobny p rzy kład ; W8 i W4 21 Leci pies bez o ---w ies Ogonem w y --- w ija — Pew nie nie — ż..ż..mężaty, Scęśliw o bestyja.. oj danaîî

W3 Niekiedy życia łzawy bieg Radości błyska dniem;

A co m łodzieńczy m arzył w iek To było — tylko snem. Wydziera nieubłagany czas Marzenia m łodych lat;

W, Leci pies bez ow ies Ogonem w yw ija — Pew nie nie mężaty Scęśliw o bestyja... oj dana!

W p ierw o d ru k u od razu w idać am bicję zapisania sposobu w ym ów ie­ nia słowa. P rz eja w ia się to w licznych próbach sygnalizow ania ru ch u m elodii przez stosow anie in te rp u n k cji w ew nątrzw yrazow ej („nie — kie­ d y ” , „ ra — dości”, „w y — dziera”, o --- w ies”, „ w y ---w i­ ja — ”), połączone niekiedy z d eform acją zapisu słow a („bły — y ---y sk a ”). In n ---y sposób graficznej deform acji słow a; „m łoood---ych” .

N a szczególną uw agę zasługuje w ers ludow ej piosenki (nb. podw o­ jen ie pauzy m iędzy pierw szy a dru gim w ersem w skazuje n a w iększą niż pom iędzy n astępn ym i odległość czasową w śpiewie) :

P ew nie nie — ż..ż..mężaty,

M am y tu podw ojenie kropki używ ane przez K isielew skiego dla zazna­ czenia szybszego n astęp stw a głosek niż sugerow ałyby to trz y kropki, m a­ m y pauzę poprzedzającą dw a ż, k tó ra info rm u je, że Ju lia m usiała tu zaw iesić głos, nim znalazła w łaściw e słowo. Żadnego z w ym ienionych zabiegów nie spotkam y w w y d an iu scenicznym , w k tó ry m oba frag m en ­ ty zostały zapisane w sposób skonw encjonalizow any, niczym nie su g eru ­ ją c y sposobu ich w ypow iedzenia.

In te rp u n k cję w ew nątrzw y razo w ą sp otykam y nie tylko w tekstach nie­ licznych: „Ki — ic” w W4 23 (w W 5 „kie”). K isielew ski używ ał też zn a­ ków in terp u n k cy jn y ch do określenia linii in tonacyjnej i tem pa zdania.

Np. w W4 532 „I — co — ty — o ty m m y ś lis z ?” (w W 5 „I co ty

o ty m m yślisz?”). Można sądzić, że pierw otn ie granice m iędzy zdaniam i b yły zatarte, n iek tó re frag m en ty stosunkow o m onotonne, np. W4 350 „O — o oddał — J u ż [...]” , a w W 5 „O — o — oddał. Ju ż [...]” , w W4 113 „a jed n ak ; — ... tam się... nie świeci codziennie. — ”, w W5 „a jednak!

(13)

Tam nie codziennie się św ieci!” . T aka dynam izacja w ypow iedzi nie b y ła zresztą regułą, do spraw y tej pow rócim y. Znak in te rp u n k cy jn y mógł też wskazać n a m om ent zaw ieszenia głosu, chw ilę w ahania, szukania w łaści­ wego sform ułow ania. Tak np. było w W 4 26 „to się znaczy, jako.... w yście som uod paleca po cubek bycz... hy, [...]” . W W5 zarów no chw ila przerw y w toku wypow iedzi, oznaczona aż czterem a kropkam i, jak i c h a ra k te ry ­ styczne zjaw iska fonetyczne (rozkład nosów ek i prelabializacja) znikają: „to się znaczy, jako w yście są od paleca po cubek bycz... hy, [...]” . P isarz zlikw idow ał też no tację trzech zaim ków jako jednej quasi-całości: „sie — m u — sie” (W4 25). Opuszczenie pauz je s t rów noznaczne ze zlikw idow a­ niem inform acji o sposobie into n acji nie dokończonego zdania: „a n a j­ lepiej udała sie m u sie ta...” (W5). Dla d y rek tyw y , k tó rą kierow ał się po­ czątkowo K isielew ski, c h arak tery sty czn y jest zapis czasow nika z zaim kiem

zw rotnym jako jednego słow a — w celu zaznaczenia, iż są w ym aw iane łącznie: „rzek n ąłse” (W4 24) i „dziw ow ołsie” (W4 25).

Z astanaw iająco w rażliw y był pisarz n a w szelkie zjaw iska fonetyczne, k tó re sta ra ł się w pierw szej edycji precy zy jn ie odnotować. Uproszcze­ niem byłoby tw ierdzić, że w w y d an iu scenicznym nie pośw ięcał im ju ż ty le uw agi co wcześniej. Św iadczyć m ogłyby o ty m tak ie zm iany: w W 4 32 „Ajdźże dziew i — co!” , w W5 „A idźże dziew ico”, w W 4 42 „M m oja Mi­ lu tk a ”, w W 5 „M oja M ilu tk a!” , w W 4 42 „A — ż ten B ronik o rd y n arn y . — Ach!!!” , w W5 „Ależ ten B ronik o rd y n arn y — ach!” Zm ieniał jed n ak także w ym ow ę n iek tó ry ch słów, np. „osobliw iej” (W4 42) n a „ossobliw iej” (W5), inaczej proponow ał arty k u ło w ać okrzyk „ Ju la !!” (w W 4 38 zapisany on jest: „ Ju — la!!” , w W 5 m a form ę Ju lia !!”). W dalszym ciągu „słyszał” sw ych bohaterów , lecz w ypow iedziom ich n adaw ał nieco in n ą postać : w W4 87 „ O ! --- ” , w W 5 „O h” , w W4 258 „Sssst!” , w W5 „Sss!” . W kolejnych w ersjach tego samego zdania dokonyw ał d w ustronnej w y ­ m iany form „sie” i „się” : „Nie doś, żem sie ji dał w gębusię po — tego, jeszcze się do m oji fam ilii w pycho” (W4 28), „Nie doś, żem się dał w gę­ busie po — tego, jeszcze sie do m oji fam ilii w pycho” (W5).

K isielew ski dostrzegł i odnotow ał także zająk nien ia w potocznym języ k u m ówionym . C h arak tery sty czn e są zróżnicow ane zapisy tego zja­ w iska. Podw ójnie, czasem potrójnie, a n aw et poczw órnie po w tarzan e sylaby rozdzielone są różnym i znakam i in terp u nk cy jny m i. Najczęściej m iędzy po w tarzan e sylaby w staw iał K isielew ski pauzę: „ba — ba — bardzo” (W4 178), czasem w y stęp u je tam wielokropek, np. „pa... p am ię­ ta ł” (W4 182), zdarza się, iż pow tórzone sylaby napisane są rozdzielnie, np. „Fi fi — filiste r? ” (W4 245), jed en raz pow tórzone sylaby łączą się jak b y w sam odzielny w y raz „papa — le to t” (W4 390). W W 5 w żadnej z przytoczonych wyżej w ypow iedzi jąk a n ie nie je s t uwidocznione. M ożna jed n a k wskazać casus, w k tó ry m K isielew ski jąk an ie zachow ał, a zlikw i­

(14)

dziękuję. — T — ta — ” (W4 390) posiada w W 5 form ę: „Ta. Dzię — dzię­ kuję. T — ta ” .

To, co było w y raźne tylko w n iek tó ry ch zdaniach ilu stru jący ch zm ianę sto su n k u do realizacji fonetycznej te k stu (tj. zacieranie w w yd aniu sce­ nicznym znam ion te k stu jak o precyzyjnego zapisu w ypow iedzi m ów ionej, z w szystkim i cecham i, zjaw iskam i w łaściw ym i tylko jej, a nie w ypo­ w iedzi pisanej), je st całkow icie p rzejrzy ste w św ietle ko rek tu r, k tó re K isielew ski w prow adził w zakresie składni i słow nictw a. Dość konse­ k w en tn ie likw idow ał nie dokończone zdania (a nie znam y przypadku, by w prow adził nowe). Z abiegu tego dokonyw ał w dw ojaki sposób: albo w y ­ kreślał człony urw an e, albo dodaw ał całe g ru p y wyrazów .

N ajp ierw p rzy k ład y skrócenia w ypow iedzi o jej część, czasem o jeden w yraz lu b ty lk o jego początek: „czy ja w ogóle cośkolw iek robię czy ja...” (W4 115), „czy ja w ogóle cośkolw iek ro bię” (W5); „Przepraszam mocno prze.” (W4 153), „P rzep raszam m ocno” (W5); „Z praw ej zgubiłem, n a lew ej ręce...” (W4 389), „z praw ej ręk i zgubiłem ” (W5). N ieraz pisarz pozostaw iał zdanie „ o tw a rte ” , ale nigdy obok drugiego takiegoż: „a ja... Cóż...” (W4 109), „a ja...” (W5).

D rugi sposób lik w id o w an ia zdań u ry w an y ch polegał, jak w spom ina­ liśmy, n a u zu p ełn ien iu w ypow iedzi n iepełnej (zrozum iałej tylko dzięki kontekstow i) o człon, czasem zdanie w yjaśn iające: „Hohoho, ze trzy ty ­ godnie” (W4 23), „Z e trz y tygodnie nie w idzieliśm y p a n a ” (W5); „ K a ta ­ rzyna nie w róciła d o ty c h c z a s .--- ” (W4 233), „K atarzy n a nie w ró ­ ciła dotychczas. J e st z n a tu ry pow olna” (W5). P rzy p ad ek to bodaj szcze­ gólnie ciekaw y, bo u jaw n ia sens, in ten cję trzech pauz we w cześniejszych redakcjach.

Dla zm ienionej koncepcji języ k a w w y d an iu scenicznym niezw ykle ch arak tery sty czn e je st dopisyw anie zakończeń słów i zdań (poprzednio zakończenia te pozostaw ione były dom yślności odbiorcy, ale łatw e do odgadnięcia, n arzu cała je sytuacja, w cześniejsze w ypow iedzi): „P an m iał jechać do Pa...” (W4 23), „ P a n m iał jechać do P a ry ż a ” (W5); „Pann...

(krok k u Julii)” (W4 109), „P anno J u lio !” (W5); „— o — o — o j ---”

(W4 331), „ojcu” (W5); „Ludow a poezja m a w sobie ty le...” (W4 21), „Ludo­ w a poezja m a w sobie ty le czaru !” (W5); „pan odważasz się w ten spo­ sób...” (W4 413), „pan odw ażasz się w te n sposób do m nie m ów ić?” (W5). M ożna wskazać przy k ład y uporządkow ania składni, likw idacji p ew ne­ go ty p u w ielosłow ia: „Początkujący... p anie sędzio... tylko — ” (W4 180), „P oczątkujący” (W5); „ J a tera z jeszcze — to w isi przede m n ą ten obraz” (W4 252), „Teraz jeszcze w isi przede m n ą ten obraz!” (W5); „Z daje się... że... he. Może n aw et m am przy... przy... h e ” (W4 115), „Z daje się jednak... może n a w e t m am przy sobie” (W5).

T endencja do pozbaw iania te k stu cech języ k a m ówionego w yraźna jest w zm ianach, jak ich K isielew ski dokonał w zakresie słow nictw a. Zm ie­ rzał do stosow ania w yrazów ja k n ajpopraw niejszych, zgodnych z

(15)

poi-szczyzną literacką. Z rezygnow ał z form żargonow ych (które w ystępow ały, przypom inam y, także w egzem plarzu tea tra ln y m ): „kiecz” (W4 25), „kicz” (W5); „Pońdziesz n iew iasta zgarbydki dzyrow ać” (W4 38), „Pońdziesz nie­ w iasta skarp etk i cerow ać” (W5).

K isielew ski w yrugow ał słow a określane przez w spółczesny m u Sło w ­

n ik ję zy k a polskiego J. K arłow icza, A. K ryńskiego i W. Niedźwieckiego

jako „mało u ży w ane” : „ciekaw i” (W4 412) zastąpił w yrazem „zajm uje” (W5); „rozglądnę się” (W4 103) przez „rozejrzę się” . „W yraz, którego n a ­ leży u nikać”, tzn. „k o n w en iu je” (W4 325), zam ienił n a „odpow iada” (Ws), s ta rą form ę „niem ożebne” (W4 279) n a „niem ożliw e” (W5).

W w ydan iu scenicznym postacie m ów ią p recy zyjn iej, używ ają w y ra­ zów, k tóry ch znaczenie je st węższe. W W 4 267 „m etapsychoza” w y stępu je u „ sp iry ty stó w ” , w W 5 u „o k u lty stó w ” . W W 4 324 Ju lia m ów iła: „ J a przecież nie w yszarpałam m u w łosów ” , w W 5 „ Ja przecież nie w yskuba­ łam m u włosów ” . W opisie obrazu w ieloznaczna „fig u ra ” (W4 72) została zastąpiona przez „postać” (W5). D w u k ro tn ie „b a jk i” (W4 49, 77), posia­ dające kilka bardzo różnych znaczeń, zastąpione zostały przez „plotki” (W5), zadom ow ione w lite ra tu rz e polskiej od czasów Reja. Ale dostrzec też m ożna nieco in n y k ieru n e k k o rek tu r: potoczny „ in te re s” (W4 290) ustąp ił m iejsca m niej w yrazistej „sp raw ie” (W5), M ilcia m usi n a w ykład nie „skoczyć” (W4 243), lecz „pójść” (W5).

N astąpiły też zm iany, k tó ry ch in te n c ji tru d n o dziś dociec. P an Ale­ ksan d er nie je st ju ż „poczciw y” (W4 360), ale „bardzo d obry” (W5); po­ m aga nie „sw ojej, hohoho, dam ie” (W4 344), lecz „sw ojej p an i” (W5). „S tację” (W4 402) zastąpił pisarz „dw orcem ” (W5); „kiepski dow cip” (W4 408) „m arn y m dow cipem ” (W5).

U sunięto niew ątp liw y kolokw ializm : zam iast „ ja już czw arty dzień do klasy nie id ę” (W4 165) m am y „ ja już czw arty dzień do klasy nie chodzę” (W5).

W zwrocie frazeologicznym brzm iącym w W4 46 „obskoczyły jak psy dziada w ciem nej ulicy!” — w W 5 ulica nie jest „ciem na” , lecz „ciasna” (tak ja k w au tenty czn y m porzekadle). U legły w ym ian ie też całe zw roty frazeologiczne. W W4 152 Rolewski zapytany, czy dobrze spał, n a jp ie rw odpow iedział: „ Ja k snop, dziękuję za pam ięć” , w W 5 „M ogliby m ię ukraść. D ziękuję za pam ięć” .

P opraw ki K isielew skiego b y ły bardzo drobiazgow e, np. w W4 159 m am y potoczne „co gorsze”, w W 5 bardziej literack ie „co gorsza” . Im pu l­ su dostarczała niew ątp liw ie chęć oczyszczenia te k stu ze zbytniej ilości ko- lokwializm ów, błędów językow ych stale sp o ty k any ch w m owie potocznej.

Ciekawe, iż przy ogólnej ten d en cji do podporządkow ania tekstu n o r ­ m ie polszczyzny literackiej, p o jaw iają się też i now e „błędy” — je d n a ­ kowoż praw ie w yłącznie w w ypow iedziach B ronika, konsekw entnie po­ sługującego się m ieszaniną g w ary i żargonu: w W 4 25 „p ersp ek ty w a”,

(16)

p raw n a form a wołacza), w W 5 „Nie w pychaj się dziewica, [...]” (form a m ianow nika zgodna z p rak ty k ą języ k a potocznego).

W ypadnie odnotow ać zm ieniony k ilk u n asto kro tnie szyk w yrazów w zdaniu. W ingerencjach ty ch nie udało się nam w ykryć jak iejś reguły. Z m ienia się kolejność słów zn ajd u jący ch się obok siebie. Są też spora­ dyczne przyp adk i dodaw ania lu b usuw ania słowa nie m ającego w y raź­ nego znaczenia dla w artości stylistycznej lub m erytorycznej zdania.

Chw ilowo n a uboczu pozostaw iam y k o rek tu ry, jakich dokonał K isie­ lew ski w zakresie in terp u n k cji, także jego stosunek przy redakcji w y ­ dania scenicznego do n iearty k u ło w an y ch dźw ięków (okrzyków, w estchnień, śmiechów), k tó ry ch w iele znalazło się w pierw odruku.

P rzedstaw ion y m ateriał jest n a ty le obszerny i jednoznaczny, iż po­ zw ala n a isto tn ą k o n statację: dw ie pierw sze edycje W sieci dokonane pod opieką a u to ra dzieli niew ielki odstęp czasu, w ciągu którego jedn ak znacznie zm ieniły się poglądy au to ra na tek st literacki. W roku 1899 pom yślany on był jako p recyzyjny, m aksym alnie w ierny, drobiazgow y zapis żywego języka mówionego, K isielew ski m iał am bicję graficznego w skazania każdego najdrobniejszego zjaw iska fonetycznego, każdego m o­ m entu w a h a n ia przy fo rm ułow aniu w ypow iedzi, pochw ycenia procesu jej kształtow ania, ujęcia jej jak o a k tu m ów ienia konk retn ej jednostki w k o n k retn ej sy tu acji; zasadą tej w ypow iedzi m iała być nie kon w encjo ­ nalna popraw ność, ale naturalność, nieodłączna od niej przypadkow ość, fragm entaryczność, chaos składniow y, sięganie do potocznego słow nictw a, używ anie w yrazów nie zawsze w zgodzie z ich słow nikow ym znaczeniem . W w ersji w y d a n ia scenicznego (1902) w ysiłek d ram a tu rg a skoncentrow ał się na zbliżeniu te k stu do polszczyzny literackiej, języka pisanego, do obow iązującej no rm y popraw nościow ej. G eneralnie rzecz biorąc — w tym k ieru n k u szły, tak ie zadanie m iały w szystkie now e w a ria n ty stylistyczne. Należy przypom nieć i podkreślić, iż cały przeanalizow any dotąd m ateriał zaczerpnięty z p ierw o d ru k u posiada identyczną form ę w egzem plarzu te a ­ tralnym , m ożna się zatem spodziewać, iż także w egzem plarzu k o n k u r­ sow ym ; tak a byłaby więc p ierw o tn a koncepcja języka dram atu.

Dowodem, że K isielew ski przygotow ując p ierw o d ru k (1899) był w ier­ n y sw ym pierw o tn y m (z lat 1896— 1897) w yobrażeniom o zadaniach i funkcji te k stu literackiego, są fragm enty, któ rych b rak w egzem plarzu tea tra ln y m : a u to r albo nie zaakceptow ał w tym w y p adk u skreśleń zale­ conych przez d y rek cję te a tru , albo frag m en ty te dopisał, po czym w n a ­ stępnym w y d an iu przeredagow ał. O bserw ujem y tu ta j ten sam m echa­ nizm korek t stylistycznych, jak i przedstaw iliśm y poprzednio. Nie m a p o trzeby p rzytaczania tu ich analizy, gdyż nie przynosi ona żadnych niespodzianek, dostarcza jed y n ie dalszych arg u m en tów n a rzecz sform u­ łow anej wyżej tezy.

M ateriał egzem plifikacyjny o b ejm u je tu ta j ogółem ponad 60 w a ria n ­ tów , wobec ponad 120 w g ru p ie om ówionej poprzednio, gdzie frag m en

(17)

-ty W3 i W4 są iden-tyczne, a zostały zm ienione w W 5. Podobnie kształtu ją się proporcje ingerencji pisarza w poszczególnych g ru p ach zjaw isk; za­ trzy m am y się tylko n a w y b ran y ch c h a rak tery sty czn y ch przykładach.

S tosuje K isielew ski in te rp u n k cję w e w n ątrzw y ra z o w ą : w W4 54 „m — -— u — s — z — ę ”, w W 5 „m uszę” . Liczne są w ypadki zapisu fonetycz­ nego. B yw a on likw idow any całkow icie (w W4 139 „bespieczniejsze” , w W5 „bezpieczniejsze”) lub częściowo (w W 4 338 „Ide j d e !”, w W 5 „Ide, ide!” ; w W4 289 „ Jach cie lepsa m yś n aw ied zi”, w W5 „ J a k cie lepsa m yśl naw ied zi”), byw a jed n ak też w pro w ad zan y — znam ienne, iż kilkak ro tnie w w ypow iedziach służącej, w ieśniaczki K atarzy n y (w W 4 338 „Cie — z ła­ ski pana Jezu sa — głucho jeszcze nie je ste m ”, w W 5 „A dy z łaski pana Jezu sa — głucho jeszcze nie jezd em ” ; w W 4 340 „jużci” , w W 5 „juści” ; w W4 340 „w stałb y ”, w W 5 „w sto łby ”), raz w tekście Jerzego: w W 4 394

„zerrw iesz z n im ” , w W 5 „zerw iesz z n im !”

N ietrudno w skazać ingerencje ograniczające czy w ręcz elim inujące chaotyczne, m echaniczne pow tórzenia słów, ich części, jąk an ia (w pier­ w otnym zam yśle w szystko to m iało służyć w ydobyw aniu napięcia em ocjo­ nalnego): „ ...p lu ć — plu... plu... y...” (W4 59) zostaje przekształcone w krótkie „...pluć!” (W5), „No — th a k — ja, hja, ja...” (W4 185) o trzym uje postać „No — th a k — ja...” (W5).

Godne uw agi w y d ają się te frag m en ty tekstu, w któ ry ch pisarz zlikw i­ dow ał wielosłowie, zbędne m nożenie określeń, dążąc do jaśniejszego w y­ rażan ia się, nazyw ania rzeczy w prost, a nie poprzez om ów ienia czy zwro­ ty niejednoznaczne: w W4 406 „jest pew ien gatuneczek bezrogów, cztero- nogów — dw unogów — jedno... hehehe — i beznogów tak że” , w W 5 „jest pew ien gatuneczek dw unogów ” ; w W4 374 „Czym że jest dla nas ta tak zw ana miłość dla naszych dusz: kaw io rem — ale nie jest chlebem co­ dziennym . A bez chleba przecież nie m ożna żyć!”, w W 5 ,,— czymże jest d la naszych dusz ta ta k zw ana codzienna m iłość?” K ieru jąc się tą sam ą zasadą K isielew ski zam ienił początek dłuższego zdania: „Sklepy tylko...” (W4 392), n a zwięzłą inform ację „Sklepy zam kną” (W5).

A oto przy k ład porządkow ania chaosu składniow ego: w W4 349 „Wiem, że tego nie powinno. — To nie pow inno być. Ale dzisiaj nie zawsze moż­ n a — cóż dopiero pannie n a w y d an iu — w ierzyć”, w W 5 „W iem, że ta k nie pow inno być. Ale dzisiaj nie zawsze m ożna w ierzyć, n aw et sobie, cóż dopiero pannie n a w y d a n iu ” .

Z darzają się też w ypadki rugow ania kolokw ializm ów na rzecz kon­ stru k c ji bliższej językow i literack iem u : w W 4 104 „Hehe, jeżelibym już z nudów m iał trupem ... przepraszam ... P lu ję w d o k to ra ty !”, w W 5 „M u­ siałbym się w ściekle nudzić. Przepraszam , ale p lu ję w d o k to raty !”

Zm ieniał rów nież K isielew ski w obrębie dw u kolejnych zdań form ę zaim ka osobowego: w W 4 270 „S potkał m nie jakiś pijany. Chciał m nie

bić”, w W 5 „S potkał m ię jak iś pijany. Chciał m nie bić” .

(18)

„utrzy-m ań k i” (W4 411) przez n ib y przyzw oitszą, bardziej literack ą „ „utrzy-m e tre sę ” (W5), „szkap tra m w a jo w y ch ” (W4 406) przez „konie tram w ajo w e”, po­ tocznie stosow anej nazw y M arsz pogrzebow y Chopina (W4 111) przez

M arsz ża ło b n y (W5). T ru d n iej w ytłum aczyć funk cję n astępującej po­

p raw ki: w W 4 363 „Cesiu — zabierz — no tego brzdąca”, w W 5 „Józiu, zabierz tego ra k a ” ; w reszcie — w deklaracji Jerzego — łagodnego „po­ b łażania” w ośw iadczeniu: „— ale siły do pobłażania b rak m i” (W4 395), n a jednoznaczne „kłam stw o” (W5).

W arto w reszcie przytoczyć drobny dowód u w y raźnien ia ry su n k u Julii. A by podkreślić jej pogardliw y i lekcew ażący stosunek do Rolewskiego, a u to r dopisał jed n ą jej kw estię (w ypow iadaną w m om encie pow rotu R o­ lew skiego pod p retek stem szukania rękaw iczek): „Jeszcześ tu ? U m ykaj

z drogi” (W4 364).

K olejna g ru p a m ate ria łu to frag m en ty tek stu istniejące tylko w p ierw o­ druku, a nacechow ane znam ionam i ch arak tery styczn ym i dla zapisu w y ­ powiedzi m ów ionej. J e st ty c h przykładów sporo (blisko 90), z czego około 80% stanow ią: zająk n ien ia (jest ich najw ięcej — blisko 30 przypadków ), notow anie sposobu a rty k u lac ji (za pom ocą in te rp u n k cji w ew nątrzw yrazo- wej lu b fonetycznych form zapisu), niekończenie zdań, a n aw et słów. W szystko to w skazu je n a szczególnie in ten sy w n e nacechow anie stylistycz­ ne pierw odruku.

Zdziw ienie m oże budzić bogactw o przykładów jąk an ia (n atu raln ie w y ­ stępow ały one tak że w poprzednio analizow anej grupie, m im o że u żadnej z postaci d ra m a tu nie stanow i to w ady wym ow y). K isielew ski spostrzegł, iż zjaw isko to p ojaw ia się okazjonalnie w m om entach napięcia em ocjonal­ nego lub w ahania, niezdecydow ania, zbicia z tro pu . Takich sytuacji nie brak zaś w dośw iadczeniach bohaterów i stąd tak łatw o o przyk łady jąkania, k tó re — n a co zw racaliśm y uw agę — nie zostaje zapisane m echa­ nicznie w edług jednego schem atu. Owe zacinania się czy pow tórzenia są w yraźnie zindyw idualizow ane i zróżnicow ane. W zasadzie zawsze m ożna wskazać k o n k retn ą przyczynę ich w ystąpienia. Zazwyczaj tow arzyszą im inne sposoby kaleczenia, deform ow ania słów czy zdań.

Tak np. poden erw ow an a pani Chom ińska zm uszając się do zachow ania spokoju m ówi: „Do n ap isan ia t — tego 1 — li...” (W4 89). Zażenow any B oreński nie m ogąc się zdecydow ać n a jasn e sform ułow anie swego zdania, grając na zwłokę: „Ja... od dłu... dłuższego cz.. asu...” (W4 93); zapytan y przez Rolewskiego, co to jest absynt, układa odpowiedź w trak cie m ów ie­ nia, wolnego n a początku, potem szybszego, co daje dw a różne zapisy ją ­ kania: „A... tak... A b sy n t to je st ro — ro — rodzaj kokolońskiej w od y” (W4 222). Rolewski m a pow iedzonko „Panie, p an ie!”, które, podekscyto­ w any, autom atycznie i szybko p ow tarzając skraca. W efekcie pojaw ia się skrócenie d w u k rotn e: „P a — p p a ”, a dalej: „Ppa. — Młodość panie — — ppa — p a” (W4 237). Stosunkow o rzadko pisarz w yk orzystyw ał jąk anie dla osiągnięcia efek tów hom orystycznych czy kom icznych (znaleźć m ożna

(19)

je zwłaszcza w w ypow iedziach Rolewskiego, ale nie są od nich w olne k w estie Boreńskiego).

S trzępy słów p o jaw iają się przy niech lu jn y m sposobie m ów ienia („Ja w am to także m ó — h y — ”, W 4 26) lub p rzy zdenerw ow aniu („słabo robi m i się po tej roz... roz... roz... z ty m id io tą” , W 4 248) czy też n a sk u tek zażenow ania, skrępow ania, p rzestrzegania konw enansu, któ ry nie pozw alał w ym aw iać p ew nych w yrazów w tow arzy stw ie (oba przyk łady dotyczą Ro­ lew skiego): „Pięciu kelnerów w yskoczyło n a m nie w e frak ach — obdzie­ ra ją — b iją się koło m nie — m yślałem że do ko — do bilizny — (W stro ­

ną pań.) — P rzepraszam . — ” (W4 225); „K n eip u ję codziennie. N asia —

— na., w ie pan..” (W4 158).

N iezw ykle w ażną rolę spełnia in te rp u n k cja w ew nątrzw yrazow a. Ma ona notow ać w ym ow ę i in to n ację słowa, w skazyw ać cząstki, n a jak ie w y ­ raz zostaje pocięty w trak cie a rty k u lac ji, długość w ym aw iania sam ogłosek, odległości pom iędzy nim i. To zam ierzenie K isielew skiego je st całkow icie w y raźne: „Wi — isz po n !” (W4 31), „Dyć wi.. icie —” (W4 288), ,,— T akie głupstw o — o — o!” (W4 82), „Ci, ga, r e tte n ” (W4 214, pierw sze dw ie sylaby m ają być w ym aw iane jako zam knięte całości).

K isielew ski był niesłychanie w yczulony n a form ę dźw iękow ą w ypo­ wiedzi, w ielokrotnie — ja k m ożna było ju ż poprzednio zauw ażyć — lekce­ w ażył całkow icie p raw idła ortograficzne, a sta ra ł się zanotow ać w y razy w ich rzeczyw istym brzm ieniu (upodobnienia w ew nątrzw yrazow e, zanik dźwięczności w wygłosie), także regionalne, gw arow e. Oto p rzy k ład y : „patszcie” (W4 392), „P sia k re ff!” (W4 155), „Be — cy rk ” (W4 214), „m m u- szę” (W4 346), „p t — ak k !!” (W4 288), „Poulona m o krzuty ńk ie — ji poi — — że tu czwece — !” (W4 332). Słowo „ ta k ” w obrębie jednego okresu

zdaniow ego B oreński w ym aw ia n a jp ie rw „T hak...” , potem „T aak !’

(W4 203), kiedy indziej m ów i: „»Julja.. D żjula.. Jula.. D żulietta.. Dż.. dż.. dżju ljetta« — jak to dzwoni, szem rze, b rzm i” (W4 20). Na koniec p rzy k ład , ja k się w ydaje, szczególnie znam ienny — zróżnicow anie w y m o w y i zna­ czenia nazw y „ B a y reu th ” . Je rz y : „P an był w B a ire u th ? ” R ołew ski: „W B ajrat. W b a jra t? ” (W4 201).

Niczego nowego nie w noszą ju ż do zgrom adzonej dotąd w iedzy o po­ szczególnych red ak cjach d ram a tu W sieci te frag m en ty (zdania, słowa, ich strzępy), k tó re istn iały w egzem plarzu te a tra ln y m czy w p ierw o d ru k u , a zostały zlikw idow ane (czasem w raz z w iększą p a rtią tek stu ) w w y d an iu scenicznym .

O dnotow ano jeszcze kilkanaście k o re k tu r w prow adzonych w p ierw o ­ d ru k u (w egzem plarzu tea tra ln y m odpow iednie fra g m en ty p rze d staw ia ją się inaczej) i u trzy m an y ch w w yd aniu scenicznym . W W3 P od lipska m ówi w p ro st: „I n a tu ra ln ie p an B oreński chce m ieszkać z tobą. Co?”, później jej osąd sytu acji został zakam uflow any, stracił n a ostrości: „I n a tu ra ln ie p a n B oreński chce m ieszkać w bliskości ciebie? Co?” (W4 410, W 5). P rz y ­ gotow ując tek st do d ru k u K isielew ski w prow adził kilka zm ian leksyk al­

(20)

nych. W W 3 B ronik m ów i: „Co tu gadać”, w W 4 38 i W 5 „co tu gw arzy ć” (słuszne użycie dialektu). Ju lia w W 3 błaga Jerzego o „kropelkę... litości” , w W4 375 i W 5 o „kroplę... litości” . Są też popraw ki istotniejsze dla zna­ czenia te k s tu : w W 3 P odlipska m a J u lii pozować do M adonny; w W 4 308 i W 5 obraz n azy w a się Biała męczennica.

D otąd w naszych obserw acjach kładliśm y nacisk n a zm iany w y d an ia scenicznego w sto su n ku do pierw o d ru k u . R elacja p ierw od ruk u do egzem ­ p larza te a tra ln eg o p rzedstaw ia się, ja k widać, rów nież interesująco. P o ­ siadam y tu o w iele m niej m ate ria łu egzem plifikacyjnego, łatw o jed n a k zauw ażyć, że te k sty te są w sw ych koncepcjach podobne, ale nie id en ­ tyczne. W idać to p rzy analizie w prow adzonych w W 3 u zupełnień zdań (we fra g m en ta ch te k stu nie w y k o rzystany ch później w W 5). C h a ra k te ry ­ styczne je st stosow anie „ w a ty ” słow nej, k tó ra nie zw iększała zaw artości in form acyjn ej, a jed y n ie przydaw ała zdaniom , sform ułow aniom cech p rzy ­ padkowości, kolokw ialności. W W 3 kon k lu zja w yw odu brzm i: „— każdy m a sw oje pojęcie szczęścia” , w W 4 54: „— każdy m a sw oje pojęcie swojego tzw. szczęścia i pozw ólm y ka...” Zdanie brzm iące w W 3 „Idę pożyczyć fra k a ” zostało w W 4 299 rozbudow ane do postaci „Idę pożyczyć fra k a kaw ałek ” .

W arto zwrócić uw agę n a przypadki (jest ich 5) pow racania w w y d an iu scenicznym do w ersji te k stu z egzem plarza teatraln eg o (z pom inięciem w e rsji w y stęp u jącej w pierw odruku): „panno M ichalino” (W3 i W 5) „P anno Mi— ” (W4 7); „to zaczyna być n u d n e ” (W3 i W 5), „to zaczyna być nudn e, a dla odm iany...” (W4 24); „g w arzy” (W3 i W 5), „gw erzy” (W4 24); „niech m nie m am a n ie zabija!” (W3 i W 5), „niech m nie m am a nie zabija — Takie g łupstw o — o — o!” (W4 82); „m etresę” (W3 i W 5) i „ u trzy m an k ę” (W4 411). W skazują one n a jeszcze w iększą w p ierw o d ru k u niż w egzem plarzu te a ­ tra ln y m dbałość o m aksym alne nasycenie tek stu znam ionam i języka m ó­ wionego, z nieodłącznym jego chaosem, fragm entarycznością w ypow iedzi. Za rep re z en ta ty w n e dla przem ian trzech w ersji te k stu W sieci m oż­ na — w y d aje się nam — uznać przekształcenia, jakim uległo jedno zdanie Ju lii. W W3 brzm i ono „m oja mamo, przecież ja, przecież co ja robię, to spad a na m nie” , w W 4 82 „m oja mam o, prze... przecież ja, przecież co ja robię, to spada n a m n ie”, w W 5 „m oja m am o, przecież, co ja robię, to spada na m n ie” . W k ilk u n a stu frag m en tach posiadających trz y red ak cje często p ow tarza się n a stę p u jąc y m echanizm : zdanie (lub okres zdaniow y) krótsze w W3 zostaje rozbudow ane w W 4, a w W 5 albo ulega skróceniu, albo otrzy m u je bardziej jednoznaczny sens bądź p opraw niejszą form ę sty li­ styczną, czasem tow arzyszy tem u rezygnacja z zapisu fonetycznego. Oto przyk ład y : w W 3 „Za m oich stud en tsk ich czasów”, w W 4 152 „Za m oich stud entsk ich czasów n a indeks — hohoho, panie, panie, p an ie!”, w W 5 „Za m oich stu d en ck ich czasów na indeks pożyczało się”. Je d e n w a ria n t ilu stru je o dw rotny k ie ru n e k przekształceń. W W 3 „to je st podejrzenie,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Fig. 11 Measured spectra illustrating adjacent channel isolation. 12 Measured spectrum showing modulation scheme and carrier suppression. 13 Illustrations showing measured

logizmów, których motywacja znaczeniowa jest czytelna dla rodzimych użytkowników języka oryginału. Wartość konotacyjna takich wyrażeń i zwrotów frazeologicznych może

Wust zauważa — nawiązując od koncepcji bytu Martina Heideggera — że opisywana pewność i brak pewności czy też połowiczność pewności istnienia Absolutu bierze się

Wiadomo, że dla strumienia zgłoszeń który jest procesem Poissona prawdopodobieństwo, że pierwsze zgłoszenie nadejdzie nie wcześniej niż po pół godziny wynosi

(Skorzystaj z faktu, że funkcja holomorficzna w obszarze jest analityczna w

Model ewolucji obiektu bez struktury jest przede wszystkim podstawą sformułowania ogólnej definicji tendencji, a w szczególności wskazania ten- dencji małej zmiany –

O tym, że hodowla pszczół się opłaca, że można na niej wiele zyskać, gwarantuje bowiem dostatnie życie i jest źródłem radości (wynikającej zapewne też

A w stacjonarnej pasiece też musowo wiedzieć, gdzie są jakie pożytki, co posieli sąsiedzi wkoło na tych polach, na co te pszczoły trzeba przygotować, czy ich pogonić na wiosnę,