• Nie Znaleziono Wyników

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej w rozważaniach autorów "Tek Historycznych" - 1947-1956

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej w rozważaniach autorów "Tek Historycznych" - 1947-1956"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Artur Mękarski

Elementy refleksji

teoretyczno-metodologicznej w

rozważaniach autorów "Tek

Historycznych" - 1947-1956

Piotrkowskie Zeszyty Historyczne 4, 161-182

(2)

Piotrkowskie Zeszyty Historyczne, T. 4 (2002)

A r tu r M ę k a rsk i

ELEMENTY REFLEKSJI TEORETYCZNO-METODOLOGICZNEJ W ROZWAŻANIACH AUTORÓW „TEK HISTORYCZNYCH” - 1947-1956

I

U trata suw erenności oraz znacznej części przedw ojennego terytorium były - z punktu w idzenia polskich interesów - tragicznym finałem drugiej w ojny św iato­ w ej. Perspektyw a poddania całego życia społeczno-politycznego w odradzającym się po zaw ierusze w ojennej kraju przem ożnej kontroli w ładzy zależnej od obcego m ocarstw a, staw iała w ielu przebyw ających w ciąż poza granicam i Polaków w ob li­ czu często niełatw ego w yboru - czy zdecydow ać się na pow rót do ojczyzny czy też na pozostanie na stałe na em igracji? W śród tych, którzy w ybrali życie na obczyźnie znaleźli się m iędzy innymi przedstaw iciele nauki historycznej. Spore grono uczo­ nych, w tym cieszący się ju ż przed w ojną dużym uznaniem tacy badacze ja k M arian K ukieł, O skar H alecki czy też H enryk Paszkiew icz m iało odtąd kontynuow ać dzia­ łalność naukow ą w trudnych em igracyjnych w arunkach 1. O dcięci od polskich bi­ bliotek, pozbaw ieni dostępu do tych źródeł, które przed w ojn ą stanow iły dla nich podstaw ow y korpus tekstów w ykorzystyw anych w pracy badaw czej, borykając się z licznym i trudnościam i natury finansow ej, uczeni polscy zdołali m imo to stw orzyć w różnych częściach świata kilka ośrodków polskiej nauki historycznej na emigracji. Spo­ śród nich zdecydowanie na czoło wysunął się ośrodek brytyjski. Już 29 XI 1946 r„ a w ięc w rocznicę pow stania listopadow ego z inicjatyw y T adeusza W asilew skiego oraz W ładysław a D ziew anow skiego, po konsultacjach z M arianem K ukielem ukon­ stytuow ało się w Londynie Tow arzystw o H istoryczne w W ielkiej B rytanii. Od po­ czątku 1947 r. zaczęto w ram ach T ow arzystw a organizow ać regularne com iesięczne zebrania naukow e. W połow ie zaś tegoż sam ego roku ukazał się pierw szy num er „Tek H istorycznych” - niew ątpliw ie jed n o z najcenniejszych przedsięw zięć nauko­ w ych w całych dziejach polskiej em igracji pow ojennej. „Teki H istoryczne” stały się 1 Na temat historiografii emigracyjnej patrz: R H a b i e l s k i , Londyńskie „Teki Historyczne", „Więź” 1992 nr 6, s. 8-15; T e n ż e, W służbie teraźniejszości, Glosa do twórczości Mariana Kukiela [w:] M. K u k i e 1, Historia w służbie teraźniejszości, opr. R. Habielski, Warszawa 1994; T. R a d z i k, Polskie Towarzystwo Historyczne w Wielkiej Brytanii [w:] Nauka polska wobec totalitaryzmów w 55 rocznicę wybuchu II wojny światowej, Warszawa I994\ P. W a n d y c z, Historycy i historia na emigracji [w:] Nauka polska wobec..., s. 15-34.

(3)

w ażnym , choć nie jedynym pow stałym na w ychodźstw ie, forum dla prezentacji na­ ukow ych dokonań em igracyjnych uczonych. N a łam ach pism a publikow ali swoje teksty nie tylko historycy zam ieszkujący na stałe W yspy B rytyjskie ale także ci na co dzień zw iązani z pozostałym i ogniskam i em igracyjnej działalności naukow ej - francuskim , am erykańskim czy też włoskim . W śród autorów często goszczących na kartach londyńskiego periodyku w ym ienić należy w spom nianych ju ż wyżej - M a­ riana K ukiela, O skara H aleckiego, H enryka Paszkiew icza, a także Leona K oczego, W iktora W eintrauba, S tanisław a B obra-Tylingo, Stanisław a K ościałkow skiego, W aleriana M eysztow icza, O ttona Laskow skiego, M ariana H eitzm ana oraz C zesław a C how ańca. W ydaw ane w Londynie „T eki” stanow iły rodzaj spoiw a w iążącego roz­ sianych po św iecie polskich badaczy w zw arte grono zasługujące na m iano środo­ w iska historycznego. Poza pism em rolę tkanki łączącej poszczególnych historyków w środow isko naukow e, rozum iane ja k o przedm iot badań historiograficznych, speł­ niała w spólna dla nich postaw a negacji w obec zm ian politycznych zaszłych w Pol­ sce po II w ojnie św iatow ej, a przede w szystkim w obec konsekw encji tychże zm ian dla w olności zarów no historycznych, ja k i w szelkich innych badań naukow ych w kraju. Ten sw oisty znak sprzeciw u od początku głęboko akcentow any w działalno­ ści em igracyjnych badaczy je s t najistotniejszym w yznacznikiem upraw niającym nas do posługiw ania się kategorią środow iska historycznego. Stąd w dalszej części tek­ stu będę używ ał pojęcia środow isko na oznaczenie historyków , którzy publikow ali wyniki sw ojej pracy w „Tekach H istorycznych”2.

Jako zasadnicze pole dla rozw ażań zaw artych w tym artykule przyjęte zostały w ypow iedzi em igracyjnych badaczy odnoszące się do szeroko rozum ianej refleksji teoretyczno-m etodologicznej nad historią. Pom im o tego, że - podkreślm y to na w stępie - zagadnienia teoretyczne nie stały się w łaściw ie dla żadnego z przedstaw i­ cieli historiografii em igracyjnej głów nym obiektem naukow ych dociekań, to w opi­ nii autora m ożna w skazać przynajm niej dw ie w ażkie okoliczności, czyniące ze spo­ strzeżeń natury teoretycznej artykułow anych w em igracyjnym środow isku przedm iot godny uwagi. Pierw sza z tych okoliczności to sw oista erupcja prac o te ­ m atyce teoretycznej pow stałych w pierw szym dziesięcioleciu po w ojnie na gruncie historiografii zachodnioeuropejskiej, będąca w yrazem globalnej rew izji tradycyj­ nych w yobrażeń zarów no co do natury dziejów , ja k też sposobu ich relacjonow ania. W spom nieć w ystarczy tak fundam entalne dla całej refleksji nad dziejopisarstw em propozycje angielskiego historyka i filozofa R obina C ollingw oda przedstaw ione w The Idea o f H istory czy też karierę now ego paradygm atu form ułow anego w obrębie głów nie nauki francuskiej przez szkołę „A nnales” . W rzuceni w sam środek tej hi- storiograficznej burzy nie m ogli polscy historycy nie odczuć na sobie je j skutków. Spory w nauce zachodniej budziły w ich kręgu żywe zainteresow anie, prow okow ały do polem ik i w yrażania w łasnych poglądów odnośnie dyskutow anych kw estii, sta­ now iły w ięc zasadniczy kontekst w ypow iedzi em igracyjnych badaczy w zakresie 2 Na temat środowisk historycznych jako przedmiotu badań patrz: J. P o m o r s k i , Środowisko historyczne jako przedmiot badań historiograficznych [w:] Środowiska historyczne II Rzeczypospolitej, cz. II, red. J. Matemicki Warszawa 1987, s. 106-119.

(4)

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej..

interesującej nas tu teoretyczno-m etodologicznej refleksji. Przyglądając się zatem tym wypowiedziom dokonamy jednocześnie swoistej rekonstrukcji recepcji owej ogól­ noeuropejskiej dyskusji nad naturą historiografii jaka dokonała się w emigracyjnym gro­ nie. Aby nasze rozważania zaś stały się bardziej przejrzyste pokusimy się również o krótkie przedstawienie owego kontekstu czyli innymi słowy naszkicujemy w ogólnych zarysach główne elementy tej ogarniające zachodnią naukę dyskusji.

D rugą ok olicznością inspirującą autorów „T ek” do podjęcia tem atyki teo retycz­ nej był fakt m onopolizow ania m etodologicznych założeń dziejopisarstw a w kraju przez przy jętą w zw ulgaryzow anej form ie teorię m aterializm u historycznego. W tym przypadku, ja k zapew ne nietrudno się dom yśleć, opinie form ułow ane na em i­ gracji pod adresem nauki krajowej były szczególnie krytyczne. Podkreślić jed n ak w ypada, że krytycyzm ów odnosił się tyleż do samej teorii m aterializm u historycz­ nego, co i do sposobu je j aplikacji w praktyce badaw czej. Ponadto polem ika z teo rią była niem ożliw a bez dokonania uprzedniej je j interpretacji. Innymi słow y aby kry­ tykow ać należało w iedzieć co się krytykuje. K onieczna zatem była pew na w iedza w obrębie środow iska na tem at teorii m aterializm u historycznego, pew ne je g o cało ­ ściow e rozum ienie. W ybór zaś takiej czy innej w ersji m aterialistycznego pojm ow a­ nia dziejów w zasadniczej m ierze determ inow ał ferow ane w obec niej oceny. Z tego też w zględu w dalszych rozw ażaniach spróbuję zrekonstruow ać interpretację m ate­ rializm u historycznego przyjm ow aną przez interesujące nas tu środow isko badaczy.

W reszcie niezależnie od wyżej w skazanych argum entów uzasadniających po­ trzebę głębszej analizy poglądów teoretyczno-m etodologicznych autorów „T ek”, zaznaczyć trzeba iż są one, dotykając fundam entalnych założeń ontologicznych i epistem ologicznych w ażne i godne nam ysłu niejako sam e w sobie, prefigu ru ją bo­ wiem każdorazow o przedm iot badań historycznych, co z kolei m a sw oje konse­ kw encje dla tw orzonego obrazu dziejów.

N a zakończenie tego w stępu je d n a uw aga co do chronologii. O tóż w ypow iedzi polskich uczonych czynione w ram ach przyw ołanej wyżej dyskusji w nauce za­ chodniej były charakterystyczne dla początkow ego etapu zorganizow anej działalno­ ści naukow ej na obczyźnie i obejm ow ały zasadniczo lata 1947-1950. Z kolei zaś em igracyjne reakcje na m etodologiczną przebudow ę historiografii krajow ej uw i­ doczniły się w pierw szej połow ie lat pięćdziesiątych czyli niejako w ślad za w ska­ zanym wyżej okresem i w gruncie rzeczy nie w yszły poza rok 1956. Po tej ostatniej dacie kw estii teoretycznych w środow isku nie dyskutow ano, a je śli tak to w sposób bardzo m arginalny, niem al nieobecny na łam ach pism a.

II

W zm iankow ana wyżej szeroka dyskusja w historiografii europejskiej posiadała niezm iernie zróżnicow any i w szechstronny charakter. D otyczyła w ielu aspektów teoretycznej a także socjologicznej refleksji nad nau ką historyczną. Składała się na pew ien całościow y rozrachunek z historiografią, usiłując na now o określić zarów no je j potencjał ja k i ograniczenia. W literaturze przedm iotu podkreśla się isto tn ą rolę

(5)

dośw iadczenia drugiej w ojny św iatow ej dla toczących się w ów czas debat3. W ojna bow iem przyniosła zm ianę otoczenia, w którym działali historycy. Po je j zakończe­ niu św iatow a arena polityczna zdom inow ana została przez dw ie w ielkie potęgi - Z S R R i U SA . T o now e geopolityczne ukształtow anie św iata skłaniało do zm iany optyki, w której historycy przyw ykli spoglądać na dzieje. W zw iązku z tym podkreślano konieczność zerw ania z europocentrycznym i ujęciam i historii pow szechnej. H istorycy na Zachodzie zaczęli dostrzegać potrzebę bardziej dogłębnych studiów nad dziejam i E uropy W schodniej. W zbiorze ciekaw ych esejów pod w spólnym tytułem „H istory in a Changing W orld” (H istoria w zm ieniającym się św iecie) G eofrey B arraclough podkreślał, że w łaśnie w o jn a z c a łą ostrością unaoczniła ograniczenia zachodniej historiografii, która, zaniedbując dzieje Europy W schodniej, nie potrafiła sprostać w yzw aniom w spółczesności.

„Z konsternacją sobie uświadomiłem - stwierdzał Barraclough - że po trzech latach studiów na uniwersytecie w Anglii i dwóch na uniwersytecie w Niem czech byłem zu­ pełnym ignorantem jeśli idzie o historię wschodniej części naszego kontynentu”4.

Zwycięstwo Rosjan pod Stalingradem czyniło - zdaniem angielskiego historyka - rewizję historii wykładanej na zachodnich uniwersytetach rzeczą pierwszorzędnej wagi.

Z naczne poszerzenie perspektyw y poznaw czej jaw iło się w ięc ja k o w ażny p o ­ stulat do zrealizow ania w przyszłości. Tragiczne w ydarzenia drugiej w ojny św iato­ wej skłaniały także do rozw ażenia celow ości upraw iania historiografii. K w estia ta stała się przedm iotem szczególnego zainteresow ania angielskiego historyka L. R ow se’a w pracy zatytułow anej: The Use o f H istory5 {Po co nam h istoria?). Reak- tualizow ano pytania dotyczące postępu w historii. U w agę badaczy absorbow ały próby określenia społecznej roli i społecznych determ inant w iedzy historycznej.

Istotnym , a z punktu w idzenia zagadnień teoretyczno-m etodologicznych, szcze­ gólnie w ażnym rysem ów czesnych dyskusji było w yzw anie rzucone scjentystyczno- pozytyw istycznej tradycji pojm ow ania historiografii. A ntypozytyw istyczne intuicje, korzeniam i sięgające czasów przedw ojennych, po w ojnie zyskały na sile i obrosły w now e argum enty. Poddano rew izji przekonanie o pełnej obiektyw ności rezultatów badań historycznych. Z e sprzeciw em spotkała się w iara w historię definityw ną tj. historię ro szczącą sobie pretensje do ostatecznego, .absolutnego w yjaśniania prze­ szłości. C oraz w ięcej zw olenników zyskiw ał sobie pogląd o naturalnie dynam icz­ nym , zm iennym charakterze poznania historycznego. W now ym ujęciu ciągłe przetw arzanie w yników pracy badaczy różnych epok staw ało się integraln ą cechą historiografii. D o św iadom ości historyków zaczął przebijać się obraz nauki histo­ rycznej rozum ianej ja k o dialog kultur. W dialogu tym historyk był em an acją kultury badającej; kulturę b ad an ą zaś stanow iły - odczytyw ane w ciąż na now o - źródła. W pracy zatytułow anej The Idea o f H istory R obin C ollingw ood stw ierdzał:

3 A. F. G r a b s k i, II wojna światowa a przemiany myślenia historycznego w Europie [w:] Zwycięstwo nad faszyzmem i jeg o skutki, red. L. Zyblikiewicz, Kraków 1988, s. 277- 292; R. S t o b i e c k i, Historia pod nadzorem, Łódź 1993, s. 11-21.

4 G. B a r r a c l o u g h , History in a Changing World, Oxford, 1956, s. 20. 5 L. R o w s e, The Use o f History, London 1944.

(6)

„Z tego sam ego pow odu rów nież w historii żadne rozstrzygnięcie nie je s t o sta­ teczne. Św iadectw a dostępne dla rozw iązania danego problem u zm ien iają się w raz z k ażd ą zm ianą m etody historycznej, ze zm ianą kom petencji historyków a także zasad na podstaw ie których św iadectw a te są interpretow ane. Ich interpretacja je s t zada­ niem w którym uczestniczy cała w iedza ja k ą posiadam y - historyczna, dotycząca natury i człow ieka, m atem atyczna oraz filozo ficzna - zresztą nie tylko w iedza, ale także nasze zw yczaje oraz m entalne w yposażenie. W szystko to razem ulega zm ia­ nie. Z pow odu tej zm ienności, jakk olw iek w olna m oże się ona w ydać dla obserw a­ torów spoglądających na krótkie odcinki czasu, każde pokolenie musi pisać sw oją historię od now a, a historyk nie może ograniczyć się jed y n ie do udzielania nowych odpow iedzi. M usi także form ułow ać now e pytania. Jako że myśl historyczna je s t rzeką do której nigdy nie w chodzi się dw a razy, przeto każdy historyk pracujący przez ja k iś czas nad przedm iotem swoich badań spostrzega, kiedy próbuje na now o postaw ić stary problem , że sam problem się zm ienił”6.

U działem C ollingw ooda stały się także ciekaw e spostrzeżenia co do w zajem nych relacji historyk - źródło. A ngielski filo zo f szczególnie akcentow ał aktyw ną rolę ba­ dacza w podejściu do źródeł. Jego zdaniem - a je s t to chyba pogląd dziś pow szech­ nie akceptow any - w łaściw y przedm iot badań historycznych konstytuuje się d op ie­ ro poprzez sformułowanie pod adresem materiału źródłowego konkretnego pytania. Pytanie bowiem wyznacza pole problemowe w obrębie którego porusza się historyk. Źródła same w sobie nic nie mówią. Pozostają nieme. Ich rzeczywista rola sprowadza się do funkcji weryfikującej formułowane przez historyka hipotezy. R olą historyka zaś nie je st ju ż ujawnianie immanentnie zakorzenionych w procesie historycznym związków między przeszłymi zdarzeniam i. To co robi to raczej opis, porządkow anie przeszłości w kategoriach zw iązków akceptow anych na gruncie danej kultury7.

Poglądy podobne do tych w yrażanych przez C ollingw ooda form ułow ali także inni historycy. Problem w pływ u teraźniejszości na konstruow any obraz dziejów ak­ centow ał cytow any ju ż Barraclough;

„N ie w iem y i nigdy się nie dow iem y ja k ie rzeczy uznaw ano w przeszłości za ważne... N asza h isto ria zajm uje się - i (m ogę dodać) całkiem słusznie nie tym co było w ażne, ale tym co my uw ażam y że było bądź że pow inno takie być”8.

Ten sam autor usiłow ał rów nież pokazać konsekw encje im plantacji w dziedzinę bad a n ą kategorii pojęciow ych w ypracow anych przez św iat historyka: „Jak sądzę podobnie rzecz się m a z pojęciem średniow iecze. W końcu to tylko pojęcie, w ygod­ na intelektualna kategoria a nie rzeczyw istość. N igdy nie istniało żadne średniow ie­ cze. W gruncie rzeczy ludzie żyjący w czasach, które my określam y tym m ianem sądzili że zn a jd u ją się u kresu czasu. Z chw ilą je d n a k gdy m am y koncepcję śre­

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej...

6 R. G. C o 11 i n g w o o d, The Idea of History, London 1961, s. 248.

7 Na temat teorii Collingwooda zob. T. B u k s i ń s k i , Robina G. Collingwooda idea historii [w:] Zagadnienia historiozoficzne, red. J. Litwin, Ossolineum 1977, s. 181-205; J. Z d y b el, Filozofia Robina George’a Collingwooda, Lublin 1997, s. 94-109.

(7)

dniow iecza w głow ach stajem y się je j w ięźniam i”9.

Poglądy, które antycypow ały teorię o pierw otności w iedzy pozaźródłow ej w y­ pow iadane były też przez M . P ow iekę’a. W reszcie na gruncie nauki francuskiej w podobnym duchu utrzym ane były w ypow iedzi historyków z kręgu szkoły „A nna­ les” . M arc B loch m ów ił o fakcie historycznym ja k o o konstrukcji historyka (podob­ nie ja k C ollingw ood). Program francuskiej szkoły otw ierał zupełnie now e perspek­ tyw y badaw cze. S trukturalizow ał proces historyczny rozbijając go na procesy cząstkow e charakteryzujące się różną tem poralnością. W zbogacał interpretacje hi­ storyczne o perspektyw ę synchronicznego ujm ow ania zjaw isk. Ze środow iska A n­ nales w ypływ ała krytyka historiografii ograniczonej do tradycyjnego opow iadania dziejów politycznych. Jako alternatyw ę dla tradycyjnej historiografii skupiającej się na zagadnieniach politycznych francuska szkoła oferow ała m odel dziejopisarstw a pośw ięcony długotrw ałym trendom w zjaw iskach dem ograficznych, socjologicz­ nych, ekonom icznych. W ysiłek badacza m iał być ukierunkow any na zgłębianie pro­ cesów „bezosobow ych”, na tym co stanow iło niejako zbiorow y obiektyw ny rezultat ludzkich d ziała ń 10.

W reszcie na koniec tej krótkiej charakterystyki pow ojennych dyskusji historio- graficznych nie sposób nie zasygnalizow ać problem u oceny różnych aspektów d o ­ tyczących nauki historycznej w N iem czech. Problem obejm ow ał w iele różnych w ątków . G ros uwagi historyków przykuw ała kw estia styku historiografia - faszyzm . W płaszczyźnie m etodologicznej krytyce poddano podstaw y niem ieckiego d ziejopi­ sarstw a, a w szczególności założenia teorii indyw idualistycznego historyzm u. K ry­ tyka obejm ow ała przede w szystkim dw a głów ne założenia tejże teorii, a m ianow icie założenie o skrajnym relatyw izm ie poznania historycznego i w szelkiej w iedzy o dziejach oraz kategorię konieczności historycznej11.

P odsum ow ując to w prow adzenie należy pow iedzieć, że pow ojenne rozw ażania nad kond y cją nauki historycznej ogniskow ały się wokół;

postulatu rozszerzenia zainteresow ań nauki historycznej poza obszar tradycyj­ nie upraw ianej historii politycznej

zakw estionow anie scjentystyczno-pozytyw istycznego przekonania o pełnej obiektyw ności w yników badań historycznych

podw ażenia w iary w historię definityw ną, czyli taką, która rości sobie pretensje do ostatecznego w yjaśniania przeszłości

od ejścia od historycznego europocentryzm u.

P rzedstaw iony w yżej obraz ożyw ionych dyskusji w historiografii europejskiej nie m ógł nie przyciągnąć uw agi polskich historyków . W szak, przebyw ając na stałe na em igracji, znajdow ali się oni w centrum tychże dyskusji. Ponadto pam iętać nale­

9 Tamże, s. 57.

10 Na temat szkoły ,Annales” zob. A.F. G r a b s k i , Kształty Historii, Łódź 1985, s. 470- 505; W. W r z o s e k , Historia, Kultura, Metafora - powstanie nieklasycznej historiografii, Wrocław 1995, s. 93; T e n ż e, Destrukcja tradycyjnej wizji poznania historycznego [w:] W kręgu historii historiografii i polityki, Łódź 1998, s. 20-27.

(8)

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej..

ży, że jed n y m z program ow ych założeń grupy było inform ow anie o „n ajw ażniej­ szych zjaw iskach w literaturze historycznej Z achodu” 12. I rzeczyw iście zarów no na kartach „T ek”, ja k i w tem atyce zebrań naukow ych łatw o dostrzec ślady tego p o ­ w szechnego w ów czesnym okresie w nauce europejskiej ferm entu m yśli. N a jlep ­ szym tego przykładem , od którego w ypada zacząć charakterystykę dorobku środo­ w iska w zakresie interesujących nas tu zagadnień, była rozpraw a pióra Edm unda O ppm ana pod w ielce znam iennym tytułem „F otografia czy koncepcja przeszło­ ści” 13. G łów ne je j w ątki zasługują na przedstaw ienie, gdyż doskonale odzw iercie­ d lają przedstaw ione wyżej tendencje w m yśleniu o historii. Tekst O ppm ana dotykał kapitalnego z teoretycznego punktu w idzenia problem u. U dzielenie odpow iedzi na postaw ione w tytule pytanie, - koncepcja czy fotografia przeszłości? - w ym agało dokonania w yboru pom iędzy dw om a alternatyw nym i rozw iązaniam i. Jedno z nich stanow iło, że historyk potrafi uchw ycić przeszłość w je j obiektyw nym kształcie, na zasadzie zupełnego odw zorow ania, lustrzanego odbicia, bądź fotografii w łaśnie. D rugie natom iast oferow ało tylko pew ną koncepcję tejże przeszłości, której kształt zależy od w ielu różnych czynników . R ozw ażania O ppm ana poszły po linii tej ostat­ niej opcji. P ostrzegał historię jak o koncepcję przeszłości dogodną do objaśniania zjaw isk św iata. Poznanie historyczne zaś było w edle niego w dużej m ierze zapo- średniczone przez kulturow e uw ikłanie historyka. „N ie przedstaw ia [on] - pisał - przeszłości w oderw aniu od społeczeństw a w którym żyje, bo je s t je g o w ytw orem oraz w ykładnikiem prądów aktualnie je nurtujących” 14. M entalność, sensy przypi­ syw ane rzeczyw istości społecznej, system w artości charakteryzujący dane spo łe­ czeństw o i je g o kulturę, a w tym i historyka ja k o uczestnika tejże kultury m iały de­ term inow ać i określać obraz odtw arzanej - konstruow anej przeszłości. T w orzony w izerunek dziejów w tej perspektyw ie ja w ił się ja k o dynam iczny, zm ienny w cza­ sie, ulegający ciągłej transform acji a rezultaty poznania historycznego nigdy nie m ogły być uznane za ostateczne. „K ażde pokolenie - pow iadał autor - m a sw o ją hi­ storię, każdem u poglądow i na św iat odpow iada w łasna historia” 15. K ulturow e u w a­ runkow ania w iedzy historycznej w skazane przez O ppm ana pociągały za so b ą także krytykę „ ...w sz e lk ic h prób zm ierzających do uprzyw ilejow ania standardów w p ra­ w iania historiografii form ułow anych w obrębie jednej kultury kosztem tych form u­ łow anych przez kultury odm ienne” . „N ie uznaw anie w artości pracy - pisał - bo u jej podstaw leży odm ienna kultura, odm ienny pogląd na św iat nie je s t istotne i po­ w ażne, a polem ika z ta k ą p racą w kracza w dziedzinę daleko szerszą niż nauka histo­ ryczna, bo w dziedzinę w alki i tarć o w artości m oralne tych czy innych cyw iliza­ c ji” 16. N ietrudno zauw ażyć ja k idealnie spostrzeżenia polskiego historyka

12 Rozmowa pod sztandarami - gen. Marian Kukieł o badaniach historycznych na obczyźnie, „Życie” Londyn 1950, nr 2, s. 3.

13 E. O p p m a n, Fotografia czy koncepcja przeszłości, „Teki Historyczne” 1947, t. 1, s. 50-56.

14 Tamże, s. 54. 15 Tamże, s. 55. 16 Tamże.

(9)

w pisyw ały się w pew ien styl w spojrzeniu na historię w ykreow any przez pow ojenne rozw ażania w historiografii zachodnioeuropejskiej. Jednakże ogólny charakter uw ag O ppm ana pow odow ał, że nie m iały one szansy przeniknąć głębiej do św iadom ości historyków skupionych w okół „T ek” . M ożna rzec, że w yrażone przez O ppm ana m y­ śli na gruncie em igracyjnego środow iska posiadały charakter epizodyczny i nie w y­ starczyły do przezw yciężenia tradycyjnych, naiw nie realistycznych poglądów . Z a­ brakło w środow isku osoby, która zdecydow ałaby się zagadnienia teoretyczne potraktow ać ja k o głów ny przedm iot sw oich historiograficznych zainteresow ań. M y­ śli w yrażone przez O ppm ana stanow iły w yjątek w środow isku em igracyjnym . By nie być gołosłow nym w ystarczy w skazać dw a kom entarze K ukiela odnoszące się do koncepcji C ollingw ooda w yraźnie św iadczące, że utarte pozytyw istyczne poglądy nieprzerw anie dom inow ały w kręgu em igracyjnych historyków . Pierw szy z tych kom entarzy dotyczył następującej w ypow iedzi angielskiego filozofa - „historyk je s t człow iekiem i to człow iekiem sw ojego w łasnego czasu i m iejsca. P atrzy się on na przeszłość z punktu w idzenia teraźniejszości, patrzy się na inne kraje i cyw ilizacje z punktu w idzenia w łasnej. Jeśli nie posiada jakieg oś punktu w idzenia niczego w ogóle nie dostrzeże” 17. Ó w zw iązek dziejopisa z teraźniejszością autor C zartoryski and the European Unity rozum iał w kategoriach postulatu, którego spełnienie m iało być w ielce ow ocne w pracy historyka. H istoryk ów w inien przejaw iać żyw e zainte­ resow anie spraw am i publicznym i oraz aktualnym i problem am i, które nu rtu ją społe­ czeństw o. W przeciw nym razie - stw ierdzał Kukieł - „łatw o m oże zatracić cel i kie­ runek w ędrów ki” 18. T akie pojm ow anie słów C ollingw ooda nie do końca oddaje m yśl angielskiego historyka, który przez to sw oiste pow iązanie badacza z czasem w którym żyje zdaw ał się raczej rozum ieć nieprzekraczalną barierę (a nie postulat m ożliw y do spełnienia) w a runk ującą poznanie historyczne, elem ent niejako imma- nentnie w pisany w proces odtw arzania przeszłości. Ó w w spom niany w cytacie z C ollingw ooda punkt w idzenia to kulturow y bagaż teraźniejszości, którym obarczo­ ny je s t historyk. B agaż ten z jed n ej strony zapośrednicza rezultaty badań, z drugiej zaś spraw ia że s ą one w ogóle m ożliw e. W tej perspektyw ie kategorie służące op i­ syw aniu przeszłości s ą zaw sze relatyw izow ane do h istoiycznie ugruntow anej prak­ tyki poznaw czej. W ydaje się, że ten aspekt w ypow iedzi C ollingw ooda nie został w łaściw ie uchw ycony przez polskiego badacza. Drugi kom entarz był m ini-polem iką K ukiela z poglądam i w yłożonym i przez angielskiego historyka i filozofa w The Idea o f H istory. O to on: „R elatyw izm C ollingw ooda dziw nie się je d n a k schodzi z je g o dom aganiem się, by historycy zerw ali z h istorią »nożyc i kleju«, zestaw iania tek ­ stów , by w w yborze tem atów nie w ybierali odcinków chronologicznych, ale zagad­ nienia. L ecz zagadnienia dziejow e zaw sze praw ie - pośrednio czy bezpośrednio - ty czą się genezy pew nych zjaw isk historycznych i zw iązków przyczynow ych m ię­ dzy nim i a historyk który m a przekazyw ać teraźniejszości przeszłe dośw iadczenie nie w ypełniłby sw ego zadania gdyby w śród pytań, które C ollingw ood każe mu za­

17 M. K u k i e 1, Historia w służbie teraźniejszości, „Teki Historyczne” 1947, t. 1, s. 4. 18 Tamże, s. 6.

(10)

daw ać przeszłości (i brać j ą n a m ęki) w ciąż się nie pow tarzało dlaczego” 19.

Pow yższy cytat w skazuje na takie rozum ienie genezy i zw iązków przyczyno­ wych, które postrzega j e ja k o statycznie zakotw iczone w dziejach. Przekonanie w y­ rażone przez K ukiela staw ia pod znakiem zapytania w szystkie projekty badaw cze, które nastaw ione s ą na przykład na analizę zdarzeń seryjnych tego sam ego typu. A naliza taka bow iem - zdaje się sugerow ać em igracyjny historyk - oznaczałaby odarcie zdarzeń z ich ontologicznego usadow ienia w kontinuum realizow ania się dziejów . H istoria je s t tu linearnym pasm em zdarzeń podlegających diachronicznej, łańcuszkow ej determ inacji. H istoryk zaś spoglądając z pozycji zew nętrznego, neu ­ tralnego obserw atora m a za zadanie ujaw nić ow e zw iązki przyczynow e w ich abso­ lutnym oddziaływ aniu. N ie sposób tu nie zauw ażyć, że przyjęcie poglądu w yrażo­ nego przez K ukiela w pow yższym cytacie rodzi konsekw encje, które K ukieł w innych m iejscach zaciekle zw alczał, podkreślając znaczenie niezależnych św iado­ mych ludzkich działań. W cytowanym wyżej fragmencie emigracyjny historyk zdawał się przeczyć swoim własnym przekonaniom.

Zauważmy bowiem, że zaakceptowanie

poglądu wedle którego historia to pasmo poukładanych gęsiego faktów, które na

siebie wpływają oznacza przyjęcie skrajnie deterministycznego poglądu na dzieje.

Jeśli bowiem jedno wydarzenie jest przyczyną drugiego, jeśli jedno rodzi drugie z

silą konieczności, to trudno jest postrzegać działania ludzkie jako oparte na wolnej

woli.

W przypadku Kukiela mamy tu do czynienia z m ieszanką teoretycznego determini- zmu z praktycznym woluntaryzmem. Cała natomiast The Idea o f History Collingwooda miała na celu uświadomienie historykom, co w istocie oznacza postrzeganie historii przez ów przyczynowo-skutkowy okular. Oddajm y głos Collingwoodowi: „Przez całą książkę byłem zm uszony angażować się w ciągłą walkę z tym co można nazwać pozy­ tywistyczną koncepcją historii, zupełnie błędną jak o studium następujących po sobie wydarzeń leżących w m artw ej przeszłości, w ydarzeń które należy rozum ieć tak ja k uczony rozum ie zdarzenia ze św iata przyrody (natural events) klasyfikując j e i ustalając zw iązki pom iędzy poszczególnym i klasam i zdarzeń...”20

P rzytoczone w yżej opinie K ukiela nie w yczerpują collingw oodow skiego w ątku w „Tekach” . N a kartach bowiem tego czasopisma pojawiła się zapewne jed na z pierw­ szych krytycznych interpretacji teorii poznania historycznego angielskiego historyka. Zadania prezentacji i omówienia teorii autora The Idea o f History podjął się współpra­ cujący przez pewien czas z emigracyjnymi historykami filozof Marian H eitzm an. U znając błyskotliw ość w ielu spostrzeżeń sw ojego angielskiego kolegi pew ne ele­ m enty je g o koncepcji poddał jed n ak krytyce. Przede w szystkim nie godził się H eit­ zm an z C ollingw ooda red u k cją problem u w yjaśniania w historii do odkrycia myśli kryjącej się w ew nątrz zdarzenia. W opinii polskiego filozofa odkrycie m yśli przeni­ kającej dane zdarzenie stanow ić m iało dopiero m ateriał poznania hum anistycznego w ym agający dalszych dociekań. „W praw dzie - pisał H eitzm an - początkow o h isto­ ryk idzie w głąb zdarzenia w nikając w myśl sw oich postaci historycznych, ale w

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej...

19 Tamże, s. 4.

(11)

dalszym etapie m usi w yjść poza tę myśl i szukać je j przyczyn w innych zdarze­ niach”21. N ie w ystarczy bow iem pow iedzieć - argum entow ał - że C ezar uderzył na szczep A lam anów , gdyż m yślał, że szczep ten je s t słaby i łatw y do pokonania. N a le­ ży także w yjaśnić ja k ie okoliczności spraw iły, że C ezar m yślał to co m yślał, czyli innym i słow y co o w ą m yśl zdeterm inow ało22.

H eitzm an także nie zaakceptow ał poglądu o nie em pirycznym charakterze histo­ rii. A rgum entacja C ollingw ooda, że historia nie je s t nau ką em piryczną, gdyż nie m am y w niej do czynienia z postrzeżeniem zmysłowym, które wedle angielskiego filo­ zofa stanowić miało istotę poznania empirycznego nie przekonała Heitzmana. D la tego ostatniego bowiem spostrzeżenie zmysłowe to nie istota, a punkt wyjścia w poznaniu empirycznym. Pozwala ono bowiem jedynie gromadzić materiał, który dopiero po my­ ślowym opracowaniu umożliwia uczonemu dojście do poznania. Wątpliwości budziła także inna teza Collingwooda mówiąca o tym, że w poznaniu empirycznym konieczna je s t współobecność przedmiotu poznawanego i podmiotu poznającego. W przypadku geologii albo paleontologii - tw ierdził polski filozof-w spółobecność taka nie istnieje a m im o to trudno odm ów ić im m iana nauk em pirycznych.

Z akw estionow anie em pirycznego charakteru historii - zdaniem H eitzm ana - spraw iło iż C ollingw ood w sw oich w yw odach m usiał uciec się do stw orzenia k on ­ strukcji m etafizycznej. N a m etafizycznym fundam encie bow iem - w skazyw ał H eit­ zm an - opierał się je d e n z zasadniczych elem entów teorii C ollingw ooda. Było nim tw ierdzenie, że m yśl postaci historycznej odtw arzana na now o w um yśle historyka je s t num erycznie t ą sam ą m yślą a nie jed y n ie je j k op ią (dodajm y d la jasn o ści, że to odtw arzanie przez historyka m yśli postaci historycznej je s t zasadniczym elem entem rozw ażań autora The Idea o f History). Im plikow ało ono w edle H eitzm ana przyjęcie istnienia obiektyw nego, pozaczasow ego św iata m yśli. To m etafizyczne rozw iązanie m iało tu być niejako w ym uszone rezygnacją z em pirycznego charakteru historii. „D la C ollingw ooda - pisał H eitzm an - który założył nie em piryczny charakter h i­ storii koncepcja ta była konieczna. Z chw ilą jed n ak gdy zgodzim y się, że historia je s t n au k ą em piryczną, chociaż specjalnego typu, taka koncepcja staje się zbędna”23. D odajm y że d la H eitzm ana odw ołanie się do m etafizyki było uzasadnione tylko w tedy gdy zaw odziły inne - w je g o m niem aniu - bardziej racjonalne m ożliw ości w yjaśnienia danego problem u. K ończąc ten collingw oodow ski w ątek sform ułujm y je d n ą uw agę. O tóż w św ietle now szych studiów nad C ollingw oodem nieco inaczej ja w i się problem ow ego „reenactm ent” tj. ożyw iania w um yśle historyka tej samej num erycznie m yśli przeżyw anej niegdyś przez postać historyczną. W interesującej pracy zatytułow anej Re-enactment; A study in R.G.Collingwood’s Philosophy of Hi­ storyk. H eiki Saari pokazał, że ow a tożsam ość myśli pierw otnie przeżyw anej przez 21 M. H e i t z m a n, Collingwooda teoria poznania historycznego, „Teki Historyczne” 1948, t. 2, nr 4, s. 239.

22 Tamże. 23 Tamże, s. 252.

24 H. S a a r i, Reenactment: A study in R. G. Coolingwood's Philosophy o f History [w:] ,Acta Academiae Abonensis” 1984, vol. 63, s. 115-230.

(12)

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej..

postać historyczną, a następnie odtw arzanej przez h istoiyka nie bazuje na koncepcji zakładającej ezoteryczny, pozaczasow y św iat m yśli. O piera się natom iast na poję­ ciow ym charakterze ludzkiego m yślenia. N a przekonaniu, że człow iek nie m oże m yśleć inaczej niż pozw ala mu na to języ k, którym się posługuje. P rzez tożsam ość m yśli C ollingw ood zdaje się rozum ieć tożsam ość w nioskow ania. O dtw orzenie tej samej num erycznie m yśli przez historyka oznacza tu podążanie po ścieżce tych sa­ m ych rozw iązań logicznych, którą niegdyś zm ierzała postać historyczna stojąca przed k o n ieczn ością rozw iązania konkretnego problem u. Jak zauw ażył w spom niany badacz koncepcji C ollingw ooda: „N ajbardziej przekonującym sposobem interpreta­ cji poglądu C ollingw ooda - pisze Saari - je s t ten w edle którego to co je s t tożsam e w ożyw ianiu przeszłych aktów myśli to jed y n ie ich zaw artość - treść (content) ak­ tów m yśli postaci historycznej i je j ożyw ienie dokonane przez historyka. K iedy C ollingw ood tw ierdzi że historyk musi odtw orzyć w swojej głow ie (re-think) do­ kładnie tą sam ą m yśl, niegdyś należącą do postaci historycznej, to chce pow iedzieć że m yśl historyka i m yśl postaci historycznej s ą identyczne o tyle o ile historyk przem ierza ten sam proces rozum ow ania co interesująca go postać historyczna”25.

P onadto, co ju ż pow iedziano, Sarii w skazyw ał, że in ten cją C ollingw ooda nie było przedstaw ienie kolejnej m etody docierania do praw dy o przeszłości. Intereso­ w ała go raczej odpow iedź na pytanie postaw ione w sensie kantow skim - a m iano­ w icie - j a k i e w arunki m u szą być spełnione, aby poznanie historyczne było w ogóle m ożliw e. W arunkiem takim było dla C ollingw ooda w łaśnie odtw orzenie m yśli p o ­ staci historycznej, a konkretnie logicznego ładunku owej myśli.

Pow yższe przykłady w yraźnie św iadczą o żyw ym zainteresow aniu środow iska zjaw iskam i nurtującym i naukę historyczną w pierw szych latach po zakończeniu w ojny. P rzedstaw ione wyżej rozw ażania czy to K ukiela, czy też H eitzm ana niew ąt­ pliw ie zachęcały do licznych dyskusje w gronie em igracyjnych badaczy. Ó w skró­ tow o om ów iony n a początku rozdziału ferm ent w refleksji nad historiografią w na­ uce europejskiej od bił się w ięc w idocznym echem w środow isku „T ek” . M etam orfoza, której ulegała nauka historyczna szczególnie dała o sobie znać w trakcie K ongresu H istoryków w Paryżu w 1950 r. U dział polskich historyków na tym kongresie um ożliw ił im bezpośrednią obserw ację dokonujących się zm ian. N a m arginesie zaznaczm y, że P olska reprezentow ana była tylko przez grono em igracyj­ ne, ja k o że z pow odów politycznych zabrakło na nim historyków z kraju. W spra­ w ozdaniu z kongresu Leon K oczy podkreślał fakt w chłaniania przez historię szere­ gu różnych dyscyplin, takich ja k statystyka, dem ografia, ekonom ia czy też etnologia oraz na zw iązaną z tym konieczność znacznego poszerzenia w achlarza stosow anych m etod oraz pogłębienia kom petencji sam ych historyków . O zaaw ansow aniu ów cze­ snych przem ian niech pośw iadczy następujący w niosek sform ułow any przez Ko- czego rów nież w ram ach pokongresow ych refleksji: „T a przebudow a [historii] - p i­ sał - m oże się zacząć tylko od nauki metodologii historycznej na uniwersytetach i to jako samodzielnego przedmiotu. Bo lepiej, żeby młody historyk opuszczał studia z zapa­

(13)

sem wiedzy teoretycznej o historii, kosztem nawet wiedzy samej, niż żeby bez ustalo­ nych pojęć z metodyki gromadził wiedzę, nie rozumiejąc jej zakresu i celów ”26.

T en poszerzony program spotkał się, trzeba przyznać, z pew nym sceptycyzm em w środow isku „T ek” . W ątpliw ości budził fakt czy w ielu historyków będzie w stanie nabyć odpow iednie kom petencje w zakresie tak w ielu odrębnych przecież dyscy­ plin. Ponadto niechętnie odbierano pokusy spychania na zupełny m argines historio­ grafii tradycyjnie zorientow anej na dzieje polityczne. D la grona historyków przy­ w ykłych do badań na polu historii politycznej, roszczenia zw iązane z nowym i pom ysłam i na upraw ianie historiografii szły stanow czo za daleko. M arian K ukieł z n u tą w yraźnej dezaprobaty podsum ow ał kongres paryski, kongres - dodajm y - zdom inow any przez tę „n o w ą historię” : „O rganizatorzy - pisał - spośród czołow ych historyków francuskich - skłonni byli sprow adzić historię do zjaw isk dem ograficz­ nych, gospodarczych, społecznych, ustrojow ych, prądów i przem ian opinii publicz­ nej, słow em , zjaw isk m asow ych z ich interpretacją w duchu determ inizm u gospo­ darczego zaledw ie zostaw iając m iejsce na to co dotąd było h isto rią w ścisłym tego słow a znaczeniu - na św iadom e ludzkie działania, stanow iące historię polityczną”27.

P odejście takie było dla autora C zartoryski and the European unity zbyt je d n o ­ stro n n ą - ja k się w yraził - in terp retacją historii. O cena pow yższa podzielana była zapew ne nie tylko przez K ukiela. U podłoża tego typu krytycznych głosów leżało nie tylko przyznaw anie jed n o stce istotnej roli w dziejach. W grę zdaw ał się w cho­ dzić je szc ze je d e n elem ent. O tóż czołow i w ów czas historycy polskiej em igracji tacy ja k O skar H alecki, M arian K ukieł, Leon K oczy, W ładysław W ielhorski skłonni byli w idzieć w historii p ew ną grę idei, które nie poddaw ały się okolicznościom i posia­ dały sam odzielną m oc zm ieniania św iata. A kceptow ano pogląd, że idee m ają sw oje konsekw encje. R o la jedn ostk i w dziejach, szczególne znaczenie ja k ie je j przypisy­ w ano płynęło m iędzy innym i stąd, że to w łaśnie konkretni, nam acalni ludzie pełnili rolę tw órców a zarazem propagatorów owych idei. To za pośrednictw em propago­ w anych idei jed n o stk i kształtow ały rzeczyw istość historyczną i w pływ ały na bieg dziejów . N a przykład O skar H alecki stw ierdzał, że nic nie zw olni M achiavellego od olbrzym iej m oralnej odpow iedzialności za w iele nieszczęść, których dośw iadczyła ludzkość, po tym ja k poznała m yśli w yrażone w głów nym dziele W łocha „K się­ ciu”28. M ożna by je d n a k zapytać o genezę różnych prądów m yślow ych. C zy rodziły się w w yniku geniuszu sw oich autorów , na m ocy ich autonom icznych, kreatyw nych rozw ażań? C zy też m oże rzeczyw istość historyczna, obiektyw ne w arunki w jak ich ludziom przyszło działać w yznaczały ram y dla kształtow ania się m yślow ej, św ia­ dom ościow ej strony procesu historycznego?

P rzypisyw aniu m yśli znaczącej roli w kształtowaniu dziejów towarzyszył, wyrażany przez wielu historyków skupionych wokół „Tek” pogląd o istotnej roli pierwiastków du­ chowych konstytuujących określone wspólnoty historyczne. Elementy, które stanowiły

26 L. K o c z y, Paryski Kongres Historyków, „Teki Historyczne” 1950, t. 4, nr 4, s. 181. 27 M. K u k i e 1, Historyczny Kongres Rzymski, „Wiadomości” Londyn 1955, nr 504, s, 3 28 O. H a 1 e c k i, Wschód europejski, Polska a Rosja, „Wiadomości” Londyn 1957, nr 600, s. 1.

(14)

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej..

spoiwo owych wspólnot takie ja k mentalność, charakterystyczne skłonności, zakorze­ nione przekonania itp., tworzyły - powiedzielibyśmy - bardziej podstawowy, statyczny poziom dziejów. Recenzując książkę M. Boro-Petrovicha pt. The Emergence ofRussian Panslavizm 1856-1870 Leon Koczy pisał „Książka niniejsza pisana jest dziwnie na cza­ sie. Jest ona przestrogą dla tych wszystkich, którzy by chcieli zamknąć historyka w wie­ ży z kości słoniowej a historię zepchnąć do rzędu mniej lub więcej pogodnej literatury. Uczy ona, że w polityce ja k w życiu narodów w ogóle zm ieniają się ludzie, ustroje, gra­ nice, trw ają wartości duchowe - język, religie i ideologie”29.

T rudno ustalić czy ten duchow y, ja k w idzieliśm y trw alszy w ym iar dziejów skła­ dał się - używ ając określenia A nnalistów - na proces długiego trw ania charaktery­ zujący się „zw olnioną” dynam iką, ale jed n ak dynam iką i zm iennością. Czy też był „sztyw no”, na trw ałe w pisany w historię poszczególnych w spólnot. T a ostatnia al­ ternatyw a w ydaje się je d n a k m ało praw dopodobna.

N a akceptow aną w izję historii z pew nością w pływ ała trady cja w której kształto­ w ały się poglądy em igracyjnych historyków. H istoria w ielkich „bohaterów ” w pisy­ w ała się w tę tradycję znacznie lepiej niż historia snująca opow ieść o globalnych procesach dem ograficznych. Ekonom izujące nurty „now ej historii”, często niezbyt dogłębnie rozpoznane przez polskich historyków , a zam knięte w ciasnej form ule determ inizm u historycznego m ogły być odbierane ja k o zagrożenie dla takiej wizji historii, w której nie gardzono jednostką. Z drugiej strony ogólne dystansow anie się w obec procesu ekonom izow ania historii, - w obec historii akcentującej zjaw iska m asow e, dem ograficzne, historii pom ijającej św iadom ościow ą stronę procesu dziejow ego, nie było charakterystyczne dla w szystkich autorów „T ek” . Z resztą roz­ siani po całym św iecie, historycy em igracyjni obracali się w różnych środow iskach i różnej atm osferze intelektualnej, a to z kolei w pływ ało raczej na różnicow anie ani­ żeli ujednolicanie poglądów . N ie zabrakło na przykład osoby szczerze zafascyno­ wanej koncepcjam i rozw ijanym i przez „A nnalistów ” . W iktor W eintraub - bo o nim w łaśnie m ow a - tak w spom inał swój przedw ojenny pobyt w e Francji - „N ade w szystko je d n a k w ielkim odkryciem była dla m nie szkoła „Les A nnales” , a w szczególności L ucien Febvre. Tego poznałem nie poprzez w ykłady. N ależał on bo­ w iem do nielicznych Francuzów , którzy byli złym i prelegentam i. N atom iast je g o książki, artykuły, recenzje, zachw ycały horyzontam i, o ry ginalnością punktu w id ze­ nia, w yjątkow o św ieżą i czu jn ą inteligencją, otw ierały now e perspektyw y na bada­ nia historyczne, inaczej uczyły patrzeć na problem y i ludzi XV Iw . F ebvre pozostał na zaw sze jed n y m z m oich ulubionych pisarzy, tych do których się w raca”30.

T ą w y raźn ą fascynację W eintrauba szkołą „A nnales” łatw o dostrzec w opinii, k tó rą w yraził pod adresem książki A B ocheńskiego pt. D zieje głupoty w Polsce. Z a­ rzucił bow iem je j autorow i redukow anie w ielow ym iarow ego procesu historycznego do dziejów politycznych.

29 L. K o c z y, [rec.] M . B o r o - P e t r o v i c h , The Emergence of Russian Panslavism 1856-1870, New York 1956, „Teki Historyczne”, 1956-57, t. 8, s. 186.

(15)

„...koncepcja historii - pow iada W eintraub - p. B ocheńskiego je s t w gruncie rzeczy archaiczna. Pan B ocheński traktuje politykę, ja k o grę dyplom atyczną, roz­ g ry w ającą się in abstracto - św iadom ie ograniczył swój horyzont do głów panują­ cych, kancelarii dyplom atycznych. Tego, że gra dyplom atyczna je s t w znacznej m ie­ rze określone procesam i gospodarczym i i społecznym i, ideologiam i m asow ym i - nie chce w idzieć... U w zględnienie historii społecznej i gospodarczej skom plikow ało by m u obraz, zam azało jasn o ść w ytycznych, poplątało zasady gry dyplom atycznej ja k ie sobie w ydedukow ał”31.

W ypow iedź ta niew ątpliw ie szła z „duchem czasu” . Św iadczy o żyw ym zaintere­ sow aniu przem ianam i w m yśli teoretycznej nad historią. W idać w niej też inspiracje m arksistow skie. Pew ien w pływ n a to przekonanie autora m ogły m ieć je g o przed­ w ojenne zw iązki z lew icą kom unistyczną D ow odzi ponadto pew nego zróżnicow ania poglądów w obrębie środow iska „Tek H istorycznych” . W eintraub w ychodząc z tych sam ych przesłanek w skazał także na istotne je g o zdaniem braki w syntezie Historii P olski X IX w. p ió ra M ariana K ukiela. T e braki to po m acoszem u potraktow ane przez K ukiela społeczny, gospodarczy i kulturalny w ym iar H istorii Polski.

„N ie w olno m u [tj. recenzentow i] - pisał W eintraub - zapom inać, że m ożliw e było i inne ujęcie dziejów Polski poro zb iorow ej. Takie, w którym w centrum uwagi znalazłyby się co najm niej na rów nych praw ach z politycznym i w łaśnie dzieje spo­ łeczne i kulturalne. A w ięc historia przetw arzania się szlacheckiej R zplitej w now o­ czesne społeczeństw o, proces tw orzenia się nowej w arstw y, inteligencji, rozwój m iast, m ieszczaństw a, uprzem ysłow ienie, pow staw anie klasy robotniczej, zm iany w strukturze i m entalności społeczeństw a w yw ołane w ielk ą techn olog iczną rew o lu cją X IX w. przebogaty ferm ent ideow y...”32 Program to zaiste ambitny.

N a łam ach „T ek ” - choć w sposób niezw ykle lakoniczny - o „A nnales” w spo­ m inał także Leon K oczy. Stw ierdzał on, że program francuskiej szkoły polega na ujm ow aniu człow ieka w m asie33. T a krótka uw aga rzeczyw iście dobrze zdaje się charakteryzow ać nu rt francuskiej historiografii. K oncentrow ał się on w szakże, ja k ju ż w cześniej pow iedzieliśm y, na m asow ych, globalnych, dalekosiężnych rezulta­

tach ludzkich działań. Z kolei A.F. D ygnas przedstaw iał na łam ach „T ek” rozw ijaną na gruncie am erykańskim „N ew Econom ic H istory” podkreślając zarazem , iż różni się ona od koncepcji m arksistow skich34.

P odsum ow ując t ą część naszych rozw ażań należy pow iedzieć, że pow ojenny ferm ent w historiografii europejskiej dotknął także środow isko „T ek” . N ow e propo­ zycje m etodologiczne były niew ątpliw ie dyskutow ane. R ozw ażania historyków em igracyjnych w tym zakresie posiadały jed n ak charakter ogólny, nie poparty głęb­ szą historio g raficzn ą an alizą „produkcji” historycznej. W ynikało to rzecz ja s n a z

31W . W e i n t r a u b , Jak być mądrym wobec Rosji, „Wiadomości” Londyn 1947, nr 31, s. 3. 32 W. W e i n t r a u b, [rec.] M. K u k i e 1, Dzieje Polski porozbiorowe 1795-1921, Londyn 1961, „Teki Historyczne” 1962-63, t. 12, s. 287.

33 L. K o c z y, Paryski Kongres Historyków, „Teki Historyczne” 1950, t. 4, nr 4, s. 115. 34 A. F. D y g n a s, Pragmatyzm w historiografii amerykańskiej, „Teki Historyczne” 1950, t. 4, s. 1-29.

(16)

faktu, że zagadnienia teoretyczne absorbow ały tylko niew ielką, m arginaln ą część zainteresow ań poszczególnych historyków .

G eneralnie w ięc należy podkreślić że elem enty refleksji teoretycznej dostrzegal­ ne w początkow ym etapie naukow ej działalności na em igracji były w ynikiem reak­ cji środow iska na przem iany dokonujące się w szerszej, ogólnoeuropejskiej skali.

III

R ozw ażania teoretyczne dla których tłem były dyskusje w historiografii zachod­ nioeuropejskiej na początku lat 50 ustąpiły m iejsca refleksji w yw ołanej tym razem przem ianam i w historiografii krajow ej. Skupieni w okół „Tek” historycy podjęli polem ikę z m etodologicznym i założeniam i przyjętym i w nauce historycznej w kra­ ju , a odw ołującym i się do teorii m aterializm u historycznego (dalej t.m .h.) M etodo­ logiczna przebudow a nauki historycznej w PRL-u spełniła rolę sw oistego bodźca, który prow okow ał do podjęcia tem atyki teoretycznej.

N a recepcję teorii m aterializm u historycznego w kręgu badaczy em igracyjnych w pływ ała: - przyjęta w środow isku „Tek” interpretacja m arksow skiej teorii historii, zaobserw ow any sposób adaptow ania tejże teorii w praktyce dziejopisarskiej w hi­ storiografii krajow ej oraz uw ikłania polityczne m arksizm u.

W szystkie w ym ienione elem enty przeplatały się w kom entarzach em igracyjnych historyków . S próbujem y poddać analizie w ypow iedzi dotyczące filozofii M arksa, które niejako abstrahow ały od polskiego kontekstu. N astępnie w ypow iedzi, które kontekst ten brały pod uw agę i tym sam ym dotyczyły oceny oblicza m etodologicz­ nego historiografii krajow ej. W tym ostatnim zaś punkcie w grę w chodziły te uwagi, które akcentow ały polityczne uw ikłania teorii m aterializm u historycznego w kraju.

Przejdźm y zatem do pierw szego z w ym ienionych elem entów . Jest oczyw iste, że w yrażenie sw ojego poglądu na tem at m arksow skiej teorii historii zakładało jak ąś w cześniejszą o niej w iedzę. Ż eby ocenić je j w artość em igracyjni historycy m usieli dokonać je j uprzedniej interpretacji. Interpretacja ta, ja k ju ż w spom nieliśm y - de­ term inow ała z kolei ferow ane przez nich oceny, w pływ ała na określenie je j m ożli­ w ości adaptacyjnych w ram ach nauki historycznej. W ielow ątkow ość teorii M arksa spraw iała, że poddaw ano j ą różnorakim interpretacjom . N a różne elem enty zw raca­ no uwagę. To natom iast m iało sw oje konsekw encje dla sposobu stosow ania m ate­ rializm u historycznego w badaniach historycznych.

D la potrzeb tego rozdziału w ystarczy w spom nieć o dw óch skrajnych tendencjach w interpretow aniu myśli M arksa. Owe skrajne tendencje w yznaczone s ą przez sprzeczność pom iędzy aktyw istyczną a determ inistyczno-fatalistyczną w izją dzie­ jó w 35. W yrazem tendencji pierw szej tj. aktyw istycznej są antropologiczne i praxi-

styczne interpretacje m arksizm u koncentrujące się na historycznej roli w alki klas i św iadom ości klasow ej, gdzie praca oraz praktyka ludzka uw ażane są za podstaw o­

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej...

35 Zob. A. F 1 i s, Antynomie wielkiej wizji. Rekonstrukcja i krytyka marksowskiej teorii historii, Kraków 1990, s. 3-7; ta sama praca funkcjonuje również pod innym tytułem - Marksowska teoria historii - rekonstrukcja i krytyka, Kraków 1990, s. 7-10.

(17)

we kategorie teoretyczne. W interpretacji aktyw istycznej podkreśla się szerokie ro ­ zum ienie czynnika ekonom icznego36. Z espala on bow iem w sobie takie elem enty ja k choćby potrzeby ludzkie (należące w szak do sfery św iadom ości) zaspokajane prze­ cież poprzez działalność produkcyjną, sam byt społeczny oraz je g o m aterialne w a­ runki. Z w olennicy tej interpretacji zw racają uw agę na te fragm enty dzieł M arksa, w których akcentuje on św iadom ą w alkę klas upośledzonych. W skazuje się tu także na aktyw ną, h istoriotw órczą rolę idei. Jest to w izja, w której ludzie są podm iotem hi­ storii. T w o rz ą ją , choć zaw sze w m aterialnie określonych w arunkach.

O prócz je d n a k zarysow anej wyżej w ersji aktyw istycznej istnieje także druga w ersja m odelu interpretacyjnego myśli m arksistow skiej. W ersja determ inistyczno- fatalistyczna. Ruch społeczny postrzegany je s t w niej ,ja k o proces przyrodniczo- historyczny, którym rządzą praw a nie tylko niezależne od w oli, św iadom ości i za­ m iarów człow ieka, lecz odw rotnie określające jeg o w olę, św iadom ość i zam iary”37. W tak rozum ianej koncepcji człow iek je s t o fiarą historiozoficznego m echanizm u, który bez w zględu na działania i dążenia jednostki musi się zrealizow ać. D ziejam i steru ją historyczne konieczności. S ą one nierzadko interpretow ane ja k o sztywne nałożone na dzieje praw idłow ości.

W latach pięćdziesiątych, to je s t w okresie gdy historycy em igracyjni form uło­ wali sw oje oceny pod adresem teorii m aterializm u historycznego, jej determ ini- styczno-fatalistyczna interpretacja była zasadniczo je d y n ą interpretacją przyjm ow a­ n ą w ów czas przez historyków - w tym także przez historyków z E uropy Zachodniej. Stąd też i w gronie autorów „Tek H istorycznych” m arksizm interpretow ano zdecy­ dow anie w kategoriach determ inistyczno-fatalistycznych. N ajlep szą tego ilustracją niech będzie w ypow iedź O skara H aleckiego. H istoryk ten w spom inając przebieg obrad na K ongresie H istoryków w R zym ie stwierdzał: „W obec tego postarałem się przeciw staw ić m aterializm ow i historycznem u chrześcijańską filozofię dziejów. W szak ona uznając ca łą w agę podziału na okresy, opartego na obiektyw nym kryte­ rium znajdu je takie kryterium nie w postępie środków produkcji, ale w dążeniu do postępu m oralnego, nie zapew nionego z góry ja k dla m arksistów je s t tam ten - przez praw a od człow ieka niezależne tak ja k praw a przyrody ,lecz zależnego od stosow a­ nia się w olnej w oli ludzkiej do praw a raczej przykazań bożych”38.

A bstrahując tu od sw oistej wizji procesu dziejow ego, który został skreślony przez H aleckiego w tej krótkiej w ypow iedzi w idać, że jeg o rozum ienie m arksizm u zdecydow anie m ieści się w ram ach interpretacji determ inistycznej. W ypow iedź ta potw ierdza zarazem tw ierdzenie o tym , że tradycyjne zapatryw ania na historię były w gronie em igracyjnych historyków dom inujące. Św iadczy o tym postulat autora „Idei Jagiello ńskiej” odnoszący się do obiektyw nego kryterium periodyzacyjnego. N a gruncie m yślenia o historii reprezentującego podejście bardziej now oczesne (co nie znaczy że pow szechnie akceptow ane) każda periodyzacja je s t w w iększym bądź

36 J. T o p o 1 s k i, Rozumienie historii, Warszawa 1978, s. 88. 37 A. F 1 i s, Antynomie..., s.l 1.

38 O. H a 1 e c k i, Po kongresie historyków w Rzymie, „Wiadomości” Londyn 1960, nr 761, s. 2.

(18)

m niejszym stopniu k o nstru kcją historyka. Zatem nie m oże rościć sobie pretensji do w yłącznej praw dziw ości.

P odobną interpretację m arksizm u znajdujem y także w kom entarzach i innych hi­ storyków. T ak w ięc na przykład W ładysław W ielhorski w tekście zatytułow anym Wielkie K sięstw o Litew skie w komunistycznej H istorii P olski pisał - „Zgodnie z teo­ rią M arksa treść psychiki danego osobnika je s t całkow icie zdeterm inow ana przez w arunki je g o bytu, a w ięc system prawny, instytucje publiczne, w ychow anie szkol­ ne itp. głów nie zaś przez przynależność klasow ą”39.

R ozum ienie teorii m aterializm u historycznego w kategoriach historiozoficznych, ja k o prawidłowego i z góry zaplanowanego procesu przesądzało jej negatywną ocenę w gronie autorów „Tek”. Praktyka dziejopisarska bowiem, ja k sądzono, posiłkująca się tak rozumianą teorią musiała sprowadzać się do uzasadniania tejże teorii przy pomocy dość dowolnej selekcji faktów, niejako „na siłę”. W ten sposób całą sprawę komentował Sta­ nisław Kościałkowski. Recenzując syntezę Historii Polski w ydaną w 1957 r. pod auspi­ cjami P.A.N. autor ten za największą wadę uznał jej metodologiczne założenia.

„P odporządkow anie dociekań naukow ych - stw ierdzał - i przystosow anie ich w yników do jakich k o lw iek punktów w idzenia zw łaszcza do narzuconych z góry je s t spraw ą nienaukow ą i zgoła sprzeczną z koniecznością w olności nauki co się zw łaszcza m ścić zw ykło na je j postępie. Żaden z góry pow zięty i z góry narzucony punkt w idzenia nie je s t dopuszczalny w nauce. Ani w ypływ ający z jakiejk olw iek doktryny ani z najlepszych chęci ani z najpiękniejszych idei i najśw iętszych celów ... N ie punkt w idzenia,... ale praw da jed y n ie i w yłącznie praw da i bezinteresow ne je j służenie musi przenikać historiografię naukow ą. P odstaw ą zaś je j ,zaw sze i w szę­ dzie jed y n ie p ew n ą m ogą być źródła historyczne, to je s t w szelkie krytycznie zbada­ ne ślady, pozostałe po faktach historycznych”40.

N a m arginesie pow yższej w ypow iedzi m ożna by zapytać o kryteria w spom nia­ nego krytycznego badania śladów przeszłości. C zy m ożna j e w yw ieść z J e d y n ie pew nej podstaw y historiografii naukow ej” tj. ze źródeł? Czy też konieczną je s t rze­ c z ą ja k ie ś odw ołanie się do w iedzy w ykraczającej poza m ateriał źródłow y czyli do w iedzy kontekstow ej. W yrażony w powyższym cytacie pogląd prezentuje statyczną k o n cep cją źródła historycznego. Przyjm uje się tu zam kniętą i poniekąd w id oczną „na pierw szy rzut oka” pulę inform acji m ożliw ych do uzyskania w oparciu o dany m ateriał źródłow y. Podczas gdy w opozycyjnej, dynam icznej koncepcji źródła hi­ storycznego sposób je g o w ykorzystania, a w ięc i pula potencjalnych inform acji o św iecie w nim zaw arta, zależy od naszej w iedzy ogólnej, pom ysłow ości badacza, przyjm ow anego paradygm atu w obrębie którego prow adzone s ą badania itd.

W idać zatem w yraźnie, że rów nież pow yższa opinia K ościałkow skiego w skazuje na hołdow anie w środow isku „Tek” tradycyjnym poglądom co do teoretycznych fundam entów w iedzy historycznej. Zarazem także potw ierdza „sztyw ne” pojm ow a­ nie teorii m aterializm u historycznego.

39 Wł. W i e l h o r s k i , Wielkie Księstwo Litewskie w komunistycznej historii Polski, „Teki Historyczne” 1956-57, t. 8, s. 49.

40 St. K o ś c i a ł k o w s k i, Spostrzeżenia i uwagi krytyczne... s. 60.

(19)

P rzejdźm y teraz do uw ag krytycznych płynących z em igracyjnego środow iska jed n ak że dotyczących ju ż nie ogólnego rozum ienia m arksizm u a konkretnych dy­

rektyw m etodologicznych w ysuw anych czy też stosow anych w trakcie sw oistego aplikow ania m aterializm u historycznego w badaniach historycznych przede w szyst­ kim - choć nie tylko - na gruncie historiografii PRL-u. Stanow isko em igracyjnych badaczy było tu szczególnie krytyczne. Sprzeciw budziła ekonom iczna interpretacja historii. C hodzi tu o tego rodzaju postępow anie kiedy proste, pojedyncze fakty za każdym razem tłum aczy się czynnikiem ekonom icznym . Za n ajlep szą ilustrację niech posłuży tu przykład zw iązany z o ceną z ja k ą w kręgu „T ek” spotkała się praca angielskiego history ka R. F. L esly’ego zatytułow ana P olitics and the Revolution o f N ovem ber 1830. Zaznaczm y, że ten angielski badacz jak iś czas przebyw ał w Polsce i przyznaw ał się do m arksistow skich inspiracji. W recenzji z tej pracy M. K ukieł p i­ s a ł - „Co do nocy listopadow ej to je s t jeszcze ciekaw sze w yjaśnienie »ku oburzeniu rzem ieślników ceny w ódki i piw a podniesiono 29 XI, w poniedziałek, to je s t w tra ­ dycyjny dzień burd pijackich«. N o i stąd - z w yraźną iron ią konkluduje K ukieł - ty­ siące ludzi na pdgłos strzałów rzuciły się do broni, by znow u bić M oskali”41.

H istorycy em igracyjni w skazyw ali też, że sposób w ja k i hisotriografia krajow a posługuje się w ypracow anym i na gruncie historiografii europejskiej pojęciam i zm ienia ich tradycyjny sens a jedno cześnie w ulgaryzuje opis św iata historycznego gdyż nie zdaje relacji z dokonujących się w św iecie społecznym zm ian.

W tekście zatytułow anym Polskie nauki historyczne w niewoli także Kukieł stwier­ dzał - „... tak np. coraz to modniejszy a niedorzeczny feudał oznacza raz księcia dzielni­ cowego, raz magnata, raz szlachcica na zagrodzie, raz właściciela ziemskiego w ogólno­ ści, raz rycerza czy naw et towarzysza cesarskiego lub pancernego, substytuując się w miejsce ścisłych określeń grup społecznych, a naw et zaw odow ych”42.

W innym m iejscu ten sam autor m ów ił; „...trudno o sąd bardziej asertoryczny (m ow a o feudaliźm ie),o definicję bardziej pustą, czegoś co »zapanow ało« przed półtora tysiącem lata a »panow ało« rzekom o jeszcze sto lat tem u. R zuca się w oczy ja k dalece to now e znaczenie starego term inu pozbaw ia go w szelkiej przydatności naukow ej, a ju ż najbardziej ja k o kryterium podziału historii na epoki”43.

Również Stanisław Kościałkowski podobnie oceniał wartość stosowania kategorii feudalizmu w nowym znaczeniu. We wspomnianej ju ż recenzji z syntezy historii Polski określił wszystkie zwroty typu feudał i feudalizm mianem nieznośnego fetorku44.

O prócz ekonom icznego redukcjonizm u, sposobu posługiw ania się aparatem p o ­ jęcio w y m z głosem krytycznym na em igracji spotkała się także teza o hierarchicznej 41 M. K u k i e 1, [rec.] R. F. L e s 1 i e, Polish Politics and the Revolution o f November 1830, London „Teki Historyczne” 1956-57, t. VIII, s. 166. Warto tu zauważyć że ironia Kukiela zastępuje tu argument merytoryczny, wypowiedź ta jest swego rodzaju przykładem na arbitralność kategorii przyczyny w naukach społecznych

42 M. K u k i e 1, Polskie nauki historyczne w niewoli, „Teki Historyczne” 1955, t. 7, s. 48. 43 Tamże, s. 42

44 St. K o ś c i a ł k o w s k i , Spostrzeżenia nad ostateczną redakcją historii Polski wydanej przez PAN w Warszawie, „Teki Historyczne” 1959, t. 10, s. 11.

(20)

Elementy refleksji teoretyczno-metodologicznej..

strukturze rzeczyw istości społecznej, czyli m odel bazy i nadbudow y. Przede w szystkim nie akceptow ano w yjaśniania przy pom ocy tego m odelu historii idei ja k o całkow icie zdeterm inow anej przez bazę. R ecenzując „m akietę” historii Polski przy­ gotow aną w kraju S tanisław K ościałkow ski pisał: „O m aw iana m akieta, rozpatrując dzieje z punktu w idzenia m arksistow skiego i w yprow adzając w szelkie zjaw iska procesu dziejow ego z bazy społeczno- gospodarczej, usiłuje doszukać się ścisłych zw iązków tych zjaw isk z b az ą podstaw ow ą. P oniew aż nie zaw sze je s t to m ożliw e, gdyż b y w ają one niekiedy albo bardzo ukryte i m ało w idoczne i tylko pośrednie, al­ bo też niekiedy nie m a ich w cale- przeto uciekać się m usi do dedukcji dialektycznej. Poniew aż zaś uznaje się za niezłom ne praw o socjologiczne, że takie zw iązki być m uszą, w ięc nie z obserw acji faktów dziejow ych, ale z tego praw a w yciąga się w nioski o konieczności tych zw iązków, m ów i się o nich ja k o o czym ś istniejącym faktycznie i w ysuw a stąd nieraz daleko idące konsekw encje”45.

W reszcie na każdym niem al kroku podkreślano fakt pozanaukow ego przym usu (oczyw iście odnośnie historiografii państw , które po II w ojnie światowej znalazły się w orbicie w pływ ów Z SR R ) w stosow aniu m aterializm u historycznego. Jego aplikacja w praktyce dziejopisarskiej, często w łaśnie ze w zględu na ów przym us ograniczała się do pustych w stępnych zapow iedzi. Prace historyczne ujaw niały isto tn ą rozbieżność pom iędzy w stępnym i deklaracjam i m etodologicznym i a prakty­ k ą badaw czą. R ozbieżność ta zdaniem em igracyjnych badaczy spow odow ana była w łaśnie koniunkturaln ością om aw ianej tu teorii, faktem iż spełniała ona funkcje le­ gitym izującą totalitarny reżim. N ajdosadniej ten aspekt całej spraw y przedstaw ił W iktor W eintraub w tekście zatytułow anym Blaski i nądze życ ia Eugeniusza Tar­ le46. R zecz ja k łatw o zauw ażyć dotyczy historyka radzieckiego a nie polskiego. W arto je d n a k przytoczyć tu w yw ód W eintrauba poniew aż problem był w spólny dla nauki w obu państw ach, z czego em igracyjne grono oczyw iście dobrze zdaw ało so­ bie spraw ę i co zresztą m ocno akcentow ało. O tóż w e w spom nianej rozpraw ie W e­ intraub poddał analizie pracę T arlego o w ojnie krym skiej. W analizie tej stw ierdzał, że tak istotne dla szczerego m aterialisty historycznego (a takim przynajm niej for­ m alnie m ienił się T arle) fragm enty przeszłości ja k stan finansów rosyjskich w la­ tach w ojny, stan przem ysłu w ojennego, poziom spraw ności funkcjonow ania m achi­ ny adm inistracyjnej itp. nie zostały w ogóle w yśw ietlone. W yjaśnienia Tarlego, który brakiem odpow iednich opracow ań i prac przygotow aw czych starał się w ytłu­ m aczyć pom inięcie w spom nianych wyżej zagadnień nie przekonały polskiego uczo ­ nego. Jeśli bow iem ja k tw ierdził W eintraub w arunki gospodarcze odgryw ały na­ praw dę d ecyd ującą rolę w dziejach to w takim razie żadnego problem u z historii w ojny nie da się rozw iązać bez poznania tych w arunków . K onsekw entne zatem w y­ daw ałoby się zainicjow anie prac nad h isto rią w ojny „nie od lektury raportów am ba­ sadora B runow a, ale od źródłow ych badań nad dziejam i R osji w owych latach

-45 St. K o ś c i a ł k o w s k i, Uwagi i spostrzeżenia... s. 67.

46 W. W e i n t r a u b, Blaski i nędze życia prof. Eugeniusza Tarlego, „Teki Historyczne” 1948, t. 2, s. 80-138.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Gdyby trzymać się ściśle definicji państwoznawstwa – jako gromadzenia danych liczbowych i słownego opisu oraz analizy stanu państwa na podstawie tych danych – przytoczonej

Mogą się one odnosić do każdego przejawu finansowej działal- ności jednostki samorządu terytorialnego, przez analizy i wyjaśnianie przyczyn jej zmian, a także przyczyn i

This is not according to our definition of optimal interpolation: a good interpolation method must aim at approximating the reference model obtained from the intermediate frames..

owocem tej pracy jest ukazanie w nowym świetle wewnętrznego powiązania prawd wiary; na przykład tak jawi się pogłębione, a zatem w jakimś zakresie nowe uzasadnienie

Przestrzeń jako warunek dla uczenia się i uczenia kogoś kontaktu nauczyciel – uczeń. Małgorzata Lewartowska-Zychowicz, Maria Szczepska-Pustkowska,

Wracając natomiast do kwestii porozumienia: kierownictwo SD przystało na koncepcję lansowaną przez władze stanu wojennego i wraz z PZPR, ZSL oraz trzema

Мы следовали за ней, а она бежала точно по отмеченному на деревьях маршруту, часто останавливалась и оглядывалась на нас.. На одном участке горной