• Nie Znaleziono Wyników

Widok Językowe sposoby deprecjonowania przeciwników politycznych w felietonach Jerzego Urbana z lat 1995–2000

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Językowe sposoby deprecjonowania przeciwników politycznych w felietonach Jerzego Urbana z lat 1995–2000"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

JOANNA SMÓL

Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu

Językowe sposoby deprecjonowania przeciwników politycznych

w felietonach Jerzego Urbana z lat 1995–2000

Felieton to szczególny gatunek dziennikarski, w którym eksponowanie idio- lektu autora stanowi dystynktywną cechę wzorca gatunkowego. Typowa jest dla niego indywidualizacja sposobu realizacji wypowiedzi językowej z uwzględnie- niem specyfi cznej sytuacji komunikacyjnej, która dodatkowo pozwala nadaw- cy na prezentowanie postaw polemicznych czy prowokatorskich1. Cykliczność ukazywania się felietonów powoduje, że autor może wybierać sobie takie środki językowe, które będą charakteryzować styl jego wypowiedzi felietonowej w ko- lejnych tekstach2. Chodzi bowiem o to, by czytelnik na podstawie stylu mógł zidentyfi kować danego autora. W wypowiedzi felietonowej pewne cechy języka osobniczego ulegają uwypukleniu, a dodatkowo zostają przepuszczone przez fi ltr, jaki nakłada specyfi ka gatunku. Jak zauważa Janina Fras (1999: 85):

Felieton spośród innych gatunków publicystycznych wyróżnia [...] wyra- zistość autorskiego stylu [...] i związany z tym subiektywizm ujęcia poru- szanych tematów. Swoistą cechą wypowiedzi felietonowej jest ostentacyjna nieofi cjalność, prywatność sądów, eksponowanie podmiotu autorskiego [...], nawiązującego z czytelnikiem familiarny dialog.

Dzięki temu staje się on doskonałym narzędziem perswazji. To do autora nale- ży wybór tematu, sposobu wyrażania poglądów, zestawiania i konfrontowania fak- tów. Daje mu to swoistą władzę nad czytelnikiem. Perswazyjność jego wypowiedzi

1 Obecność takich postaw w felietonie dostrzega Teresa Lisicka (1978: 109).

2 Na cykliczność jako jedną z cech gatunkowych felietonu wskazuje na przykład Edward Chudziński (1991: 99).

(2)

zwykle nie jest wyrażana wprost. Niemniej śmiałe, odważnie formułowane poglą- dy niejednokrotnie wpływają na sposób myślenia odbiorców, zmuszają do zasta- nowienia i weryfi kacji utartych sądów. Dodatkowo felietonista funkcjonuje na za- sadzie autorytetu. Zazwyczaj ma on spore poważanie wśród czytelników danego pisma, którzy skłonni są przejmować prezentowane przez niego poglądy. Skutecz- ności zabiegów perswazyjnych sprzyja też poufałość wobec odbiorcy. Wyrażanych sądów autor felietonu nie musi uzasadniać lub może to czynić w sposób skrajnie subiektywny. Tak więc felieton może stać się groźnym orężem w walce politycznej, pozwalającym kształtować sposób widzenia rzeczywistości przez czytelników.

Niniejszy szkic poświęcam felietonom Jerzego Urbana, redaktora naczelnego tygodnika „NIE”. W latach osiemdziesiątych sprawował funkcję rzecznika praso- wego rządu, a wcześniej kierował działem krajowym „Polityki”. Jest znany z bul- wersujących opinię publiczną wypowiedzi, podważania autorytetów, zwłaszcza związanych z Kościołem i przedstawicielami prawej strony sceny politycznej.

Przedmiotem analizy stało się 66 felietonów opublikowanych w czasopiśmie

„NIE” w latach 1995–2000. Obiektem ataku w tych artykułach są osoby sprawu- jące władzę oraz ich zwolennicy. Do grupy tej należą politycy wywodzący się z Solidarności, między innymi prezydent Lech Wałęsa, premier Jerzy Buzek, prze- wodniczący NSZZ Solidarność Marian Krzaklewski, prezes ZChN Marian Piłka, marszałek Senatu Alicja Grześkowiak. Do osób popierających prawicowe rządy Jerzy Urban zalicza przede wszystkim przedstawicieli Kościoła. Stąd obiektem deprecjacji stają się: papież Jan Paweł II, prymas Polski kardynał Józef Glemp, dyrektor Radia Maryja ksiądz Tadeusz Rydzyk, a także księża, wierni, Katolicki Uniwersytet Lubelski czy „Tygodnik Powszechny”. Z rzadka przedmiotem kryty- ki są ludzie lewicy, na przykład żona prezydenta, Jolanta Kwaśniewska.

Najwyrazistszym zabiegiem wykorzystywanym przez felietonistę w celu wyznaczenia granic własnego świata i świata przeciwnika politycznego jest po- pularny chwyt perswazyjny polegający na stworzeniu podziału na my i oni. Oto przykład3:

[...] Znak Krzyża (pisany w doniesieniu dużą literą, bo ortografi a jest u n i c h też ideologiczna) [Spór o szparę, 26.06.1997].

Najprostszym sposobem deprecjonowania owych onych jest nazywanie ich wyrazami wartościującymi negatywnie, jak na przykład dewoci, klechy, kler, klerykały.

Polski k l e r, wspierający Wałęsę, przez tę Boską obojętność stracił wiary- godność nie tylko polityczną [Popastwimy się, 30.11.1995].

3 Wyróżnienia we wszystkich przykładach moje — J.S.

(3)

Podczas gdy papież poucza dziennikarzy, jak mają robić swoją wyświęconą robotę, k l e r c z a r n y i f i o l e t o w y przekazuje społeczeństwu dwie wy- kluczające się wzajemnie informacje o sobie: że jest bogaty, wszechwładny, pewny siebie i arogancki oraz że jest biedny i zaszczuty [Karmniki dla księży, 22.06.2000].

Mimo wszystko zapraszam: odpocznie od widoku k l e c h ó w, a wódki na pewno nie zabraknie [Jak odśmieszyć Wałęsę, 6.07.2000].

Każdy wie, że d e w o c i kłamią, nieprawdę przyprawiając obłudą, a dewoci z tytułami uczonych paranaukowymi argumentami wspierają bzdury, które głoszą [Zupa z łechtaczki, 29.01.1998].

Prorodzinność kłóci się nie tylko z antykomunizmem – także z innymi z a j o - b a m i k l e r y k a ł ó w [Czekając na Heroda, 17.06.1999].

Jak widać, w swych felietonach Jerzy Urban chętnie posługuje się wulgaryzmami.

Skrajnym przypadkiem deprecjonowania przeciwników politycznych jest nazy- wanie ich wyrazami wulgarnymi:

Niech s k u r w i e l e szaleją i robią ten swój gangsterski skok na państwo i prawo, niech się rozkołyszą [Ryplej, 12.02.1998].

Swą niechęć do przeciwników politycznych autor manifestuje, nie tylko na- zywając ich samych wyrazami wartościującymi negatywnie. Tego typu słownic- two może odnosić się do podejmowanych przez nich działań. W sposób grubiań- ski nazywa się też różne części ciała, np.:

Skoro Hennelowa ma aż takie napady c i e m n i a c t w a, powinna raczej z Kościoła Mariackiego trąbić na lunch, niż dawać porady biblioteczne [Biust faluje, 12.08.1999].

Gdyby miał oznajmić, że obetną mu coś bez znieczulenia, krzywiłby p y s k w takim samym uśmiechu [Dama bije króla, 8.01.1998].

W celu deprecjacji niektórych osób wykorzystuje się też zabiegi słowotwórcze, na przykład dodawanie do nazw stanowisk, nazw członków ugrupowań formantów o zabarwieniu ujemnym, przykładowo: solidaruchy, prezydencica czy marszalica:

Do prokuratury spłynęło też drugie doniesienie o mniej metafi zyczne prze- stępstwo, mianowicie ekipy „NIE” o jej pobiciu przez s o l i d a r u c h ó w [Spór o szparę, 26.06.1997].

(4)

Dlaczego prezydent mniej leniwy niż Kwaśniewski zrobiłyby z Kwaśniew- skiej modelkę do słynnego plakatu feministek, który ozdabia ulice, z napi- sem „Bo zupa była przesolona”, wynika z lektury długiego wywiadu z p r e - z y d e n c i c ą , który ukazał się w tygodniku „Angora” [Dama bije króla, 8.01.1998].

Był to więc kraj jakby z marzeń pobożnej m a r s z a l i c y Grześkowiak, posła Łopuszańskiego i Marka Jurka [Czekając na Heroda, 17.06.1999].

Kolejnym zabiegiem w obrębie słowotwórstwa jest tworzenie kontamina- cji dwóch słów, której efektem są neologizmy o zabarwieniu ujemnym. Wywo- łują one skojarzenia z wyrazami pospolitymi nacechowanymi negatywnie, na przykład zwolennicy Radia Maryja to Radiomaryjcy (skojarzenie z wyrazem ryj), katoliccy fanatycy to katofanatycy (skojarzenie z wyrazem kat), np.:

Bez tych głosów r a d i o m a r y j c ó w Buzek, Balcerowicz, Geremek i Krza- klewski w ogóle nie mogliby rządzić, bo utraciliby większość [Nasz kocha- nek Pinochet, 29.10.1998].

Może nie całą głowę, ale dałbym fryzurę za to, że rząd Millera mocny po- parciem narodu i jego prezydenta, jego kancelistów i ich żon, zapowie z całą mocą: po wypędzeniu złodziei, wyczyszczeniu państwa z dyletantów, za- mordystów, k a t o f a n a t y k ó w przywrócimy w Polsce prawo, bezstronną policję, apolityczną armię, niezawisłe sądy, wolną telewizję i prasę [Ryplej, 12.02.1998].

Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku wyrazu Końkordat, któ- ry wprawdzie nie jest formacją złożoną — stanowi natomiast modyfi kację pier- wotnej wersji wyrazu tak, by zawierała ona wyraz pospolity:

Prezydent Wszystkich Gorszych Polaków Aleksander Kwaśniewski pod- pisał K o ń k o r d a t i oby mu ręka uschła [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Innym zabiegiem stosowanym w obrębie leksyki jest tworzenie neoseman- tyzmów. Przykładem takich działań mogą być pampersy — pierowotnie nazwa fi rmowa pieluch, a wtórnie negatywne określenie młodego, niedoświadczonego dziennikarza:

Gdyby Komorowski „Bór” miał naprawdę tylu pewnych siebie powstańców, ilu uskładały p a m p e r s y, z pewnością pokonałby i Hitlera, i Stalina, co było jego zamiarem [Powstańcy i spadańcy, 10.08.1995].

(5)

W kolejnym przykładzie wyraz prawiczek został użyty w liczbie mnogiej w znaczeniu prawicowiec ‘zwolennik prawicy’.

Przy okazji p r a w i c z k i wypowiadają jednak poglądy prowadzące lewicę do bogactwa [Czerwony miliard złotych, 24.06.1999].

Do dość prymitywnych sposobów deprecjonowania przeciwników poli- tycznych zalicza się modyfi kacje nazwisk, tworzenie na ich podstawie neologi- zmów, a także drwiny z nazwisk tożsamych z wyrazami pospolitymi. Jerzy Urban w swych felietonach sięga także po tego typu metody. Przyjrzyjmy się wybranym przykładom:

Miłośnik Piłki, czyli p i ł k a r z, lubi post, ale nienawidzi modernizmu [O myślącej piłce, 28.01.1999].

R y d z y j k o i „Nasz Dziennik” prowadzą wściekłą kampanię przeciwko wstępowaniu Polski do Unii Europejskiej, kapitałowi zagranicznemu, de fac- to przeciw prywatyzacji i całej w ogóle polityce liberalnej [PZPR niech żyje, 10.09.1998].

W pierwszym wypadku oczywiście chodzi o Mariana Piłkę, prezesa ZChN, a drugi zawiera modyfi kację nazwiska dyrektora Radia Maryja, księdza Tadeusza Rydzyka.

Typowym dla języka propagandy politycznej zabiegiem jest stosowanie na- zwisk w liczbie mnogiej. Ma on wskazywać, że poglądy reprezentowane przez daną osobę przenoszą się na grupę osób, i tak na przykład Wołki to osoby mające poglądy zbliżone do redaktora Tomasza Wołka.

Nastały czasy tak paskudne dla Wo ł k ó w, że doklejanie Urbana do kogo- kolwiek obrzydza tego kogoś wobec mniejszości, która stanowi klientelę KPN, „Solidarności” i prawicy nieparlamentarnej [Dania z Urbaniny, 23.11.

1995].

Trudno oprzeć się wrażeniu, że są to słodko-ckliwe dekoracje górujące nad sceną, u spodu której R y d z y k i ujadają przeciw wszystkim obcym i od- mieńcom [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Obok form liczby mnogiej funkcjonują neologizmy tworzone od nazwiska polityka, również oznaczające jego zwolenników:

Ucieszy mnie upadek k r z a k l e w s z c z a k ó w, ale boję się chwili, kiedy władzę wyplują [Rypley, 12.02.1998].

(6)

Samo przez się zrozumiałą jest rzeczą, że Polak-katolik, jako patriota i p i ł k o w i e c, woli jeździć polonezem niż mercedesem [O myślącej piłce, 28.01.1999].

Niekiedy takie derywaty oznaczają określone działania:

Już udało się popsuć stosunki z Rosją i Chinami. Następni mogę być Niemcy itd., itp., itd., aż z w a l e n d z i a k u j ą wszystko po kolei [Rypley, 12.02.1998].

Bywa też tak, że sam autor wyjaśnia znaczenie neologizmu derywowanego od na- zwiska:

[...] tylko kobieta z mężczyzną i tylko po ślubie pierdolą się odziani w ciepłą bieliznę nocną, czyniąc to n a g l e m p a, przy zgaszonym świetle i wyłącznie dla majstrowania bachorów [Jurek chrześcijaństwa przedmurek, 3.12.1998].

Kolejny przykład ironicznej kontaminacji powstał z połączenia wyrazów Maryja i Marian i stanowi aluzję do zbytniej gorliwości religijnej przewodniczą- cego NSZZ Solidarność.

Inne nieprawdopodobieństwo zawarte jest w takiej to wizji, że Kwaśniewski, Michnik, Miller, zapewne i Balcerowicz, a też Sierakowska idą do partyzant- ki i strzelają w obronie demokracji do w o d z u s i a M a r y j a n a, o j c z u l - k a Rydzyka, do Walendziaka i Nowaka [Baba Jaga, 7.05.1998].

Oprócz modyfi kacji imienia w powyższym przykładzie spotykamy kilka form deminiutywnych, które stanowią popularny sposób deprecjonowania prze- ciwników politycznych. Oto podobne przykłady:

[...] marzy dziś o zdobyciu 4 proc. głosów, żeby o 1 proc. okazać się lep- szym od kolegi M a n i u s i a i dać mu tym po nosie [Jak odśmieszyć Wałęsę, 6.07.2000].

Zasada i Król chcieli się w o d z u s i o w i podlizać, a osiągnęli efekt prze- ciwny: auta on nie ma, a kłopot, i owszem [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

W rzeczywistości p i ę k n y M a n i o nie doznawał rozterek, tylko czekał, aż cała prawica prosić go zacznie, żeby kandydował [Czy Kamińska sypia z Buzkiem, 4.05.2000].

(7)

Deminiutiva nie tylko dotyczą nazwisk i funkcji, ale także wszelkich zjawisk związanych z politykiem, będącym obiektem kpiny:

Tym bardziej, że pisaliśmy w „NIE”, że nasz reporter sprawdzał, iż Wałęsa s z k ó ł k ę zaliczył [Po zdobyciu wanny, 11.01.1996].

Wykorzystywanie form zdrobniałych ściśle wiąże się ze zjawiskiem ironii, jakże chętnie stosowanej w walce politycznej. W analizowanych przykładach ironia polega na jawnej rozbieżności między poglądami piszącego a treścią jego wypowiedzi4. Przykładem może być nazywanie Lecha Wałęsy Prezydentem Ty- siąclecia czy Jerzego Buzka — ukochanym premierem:

Miałem więc zamiar i ochotę wziąć w obronę upadłego po pięcioleciu P r e - z y d e n t a Ty s i ą c l e c i a [Po zdobyciu wanny, 11.01.1996].

Nadrzędności ust nad mózgiem dowodzi i to, że wyłącznie ustami posiłkuje się nasz u k o c h a n y p r e m i e r J e r z y B u z e k [Tajemnica szpilki do ka- pelusza Ludgardy Buzek, 19.08.1999].

Nie wykluczam, że owszem, nawet on mózg posiada, tylko nie nosi go ze sobą do pracy. Pani premierowa Ludgarda mózg premiera przechowuje podobno w główce od szpilki, którą przypina kapelusze [Tajemnica szpilki do kapelu- sza Ludgardy Buzek, 19.08.1999].

Sarkastyczne nastawienie nadawcy widać także w kolejnych przykładach:

Profesor Ryszard Bender to n a j w i ę k s z y u m y s ł b o s k i e j u c z e l n i — KUL [Ciut o zabijaniu, 14.05.1998].

W intencji redakcji list ten miał zaświadczać, iż nawet w obrębie kleru t r a - f i a j ą s i ę postawy chrześcijańskie [Dania z Urbaniny, 23.11.1995].

Cóż jak u nas na wsi wiadomo, że każda pompa z czasem rdzewieje, ale prze- cież Wo j t y ł a c a ł y w p i ó r a c h b y ł b y p o p r o s t u p r z e c u d n y [Czy strusie kochają papieża, 3.05.1998].

Typową cechą idiolektu Urbana jest — widoczne także w cytowanym wy- żej przykładzie — pomniejszanie rangi i znaczenia dostojników kościelnych przez unikanie podawania nazwy pełnionej przez nich funkcji, ograniczanie

4 W taki sposób ironię defi niuje Krzysztof Szymanek (2001: 168).

(8)

się do podania samego nazwiska, czasem poprzedzonego wyrazem pan — za- miast zwyczajowych ksiądz, biskup, prymas, papież. Oto cytaty ilustrujące to zjawisko:

Głodny jakiegoś tematu do felietonu, rzuciłem się więc na wiadomość o wielkopostnym orędziu p a n a p a p i e ż a [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Po drugie: czemu p a n G l e m p nie patronuje idei reprywatyzacji latyfun- diów w czasie dożynek, gdy przemawia do chłopów benefi cjentów reformy rolnej? [Żywe dusze, 25.07.1996].

Synonimicznym do pana papieża określeniem jest papa niekiedy z przydawką rzymski:

Hodować będzie r z y m s k i p a p a kozę, by żywić się jej wydzieliną cycną, tak jak to czyni Gandhi [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Dotychczas p a p a jeździł mercedesem i oto porzuca tę markę [Papa w gab- locie, 13.01.2000].

Jerzy Urban, mówiąc o papieżu, często ogranicza się do samego nazwiska, tak jakby ów Wojtyła nie był nikim szczególnym:

Czego Armia Krajowa dokonała, że tak licznie mnoży się jej pomniki, iż do- gania w tym prawie Wo j t y ł ę? [Odplutym karłom z AK, 21.01.1999].

Najważniejsze, że Wo j t y ł a z poety i dramaturga wyrósł na piosenkarza i humorystę [Czerwony miliard złotych, 24.06.1999].

Zabarwienie ironiczne mają też wypowiedzi nadmiernie podkreślające tytu- laturę dostojników kościelnych:

Sądziłem, że J e g o Ś w i ą t o b l i w o ś ć P o n t i f e x M a x i m u s , B i s k u p R z y m u , p a t r i a r c h a Z a c h o d u et cetera wzywa Bengalczyków z Ban- gladeszu, Somalijczyków z Somalii, aby poniechali steków, befsztyków i szynki, zadowalając się kawiorem i jesiotrem [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Świat wzruszyła wiadomość, że J e g o Ś w i ą t o b l i w o ś ć K a r o l Wo j - t y ł a zdemokratyzował radykalnie brzmienie tytułu swego marszałka dworu [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

(9)

Dziś okazuje się, że prawdziwym, nie spełnionym powołaniem Michnika było zostać biskupem i stylizować natchnione kazania, chwalące P a n a N a - s z e g o , J a n a P a w ł a, o którego gadaninie Michnik pisze: „To były słowa proste, ale nasycone takim pięknem, poezją, głębią, mistyką, mądrością ser- ca, że jakby kute w skale” [Drzemka w gównie, 1.07.1999].

W ostatnim przykładzie wyrażenie Pan Nasz, które w Kościele katolickim odnoszone jest do Boga, Chrystusa, ironicznie przypisane zostaje papieżowi.

Kolejnym zjawiskiem, pojawiającym się w felietonach Jerzego Urbana, są me- tafory. Pozwalają one na ukierunkowanie sposobu postrzegania pewnych zjawisk przez zestawienie ich z innymi, budzącymi negatywne skojarzenia. Na przykład ka- tolicy to owce, Radio Maryja to kabaret, a prawicowi politycy to pigmeje.

A nie był to skecz, bo Radio „Maryja” nie nadaje kabaretu, R a d i o „ M a r y - j a ” j e s t k a b a r e t e m [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1997].

W ten zaś sposób liczni kapitaliści i inni szefowie pomiatają pośledniejszym personelem, księża o w c a m i przy konfesjonale i w temu podobnych oko- licznościach, a także duchowni oraz belfrzy zawsze – wszystkimi ludźmi młodymi [Żłób u żłobka, 1997].

Zamiarem sekt jest przerobienie Glempowych o w i e c na buddystów, scjen- tystów, jehowitów [Do łóżka z Albanią, 3.09.1998].

Polscy biznesmeni i rządzący teraz politycy to p i g m e j e, którzy łebki mają jak szpilki [Związkowiec i fi lantropi, 26.03.1998].

Częste w analizowanych tekstach jest przenoszenie negatywnych skojarzeń związanych z pewnymi osobami, na przykład postaciami historycznymi (Hitle- rem, Rasputinem) na osoby, które nadawca chce zdeprecjonować:

Można bowiem na przykład prawomocnie powiedzieć, że papież odgrywa w Watykanie i wśród kleru tę rolę co H i t l e r w III Rzeszy, bo reprezen- tuje sobą władzę dyktatorską, formalnie nieograniczoną [Gdzie całować, 18.09.1997].

Lokując się bardzo konsekwentnie ponad prawem, Rydzyk wyrasta na coś w rodzaju R a s p u t i n a III RP [PZPR niech żyje, 10.09.1998].

Tego typu porównania nie ograniczają się do przenoszenia negatywnych cech jakiejś osoby na inną. W analizowanych felietonach spotykamy się także ze szcze- gólnie degradującym porównywaniem osób do zwierząt. Zawarte w poniższym

(10)

przykładzie określenie gruba ryba dotyczy osoby papieża, porównywanego w fe- lietonie Urbana do homara:

Padła też i dana lektyka. Zastąpił ją kabriolet, zwany papa mobile, zamiast górnej części karoserii dźwigający akwarium, w którym ta g r u b a r y b a ru- sza się niczym ż y w y h o m a r w szklanym pięciościanie, w jaki wyposażo- na jest każda dobra restauracja [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Kolejnym środkiem stylistycznym, który znajduje swe odzwierciedlenie w felietonistyce Urbana, jest epitet. Pozwala on na wprowadzenie do tekstu do- godnych dla nadawcy określeń o odpowiednim zabarwieniu aksjologicznym:

To jest tak, jakby P u r p u r o w a E m i n e n c j a G l e m p zadekretował świą- tobliwie, że blondynki będą zbawione, a brunetki potępione. Gdyby to się sta- ło, święty Piotr jako selekcjoner zmarłych powiesiłby się z rozpaczy na włas- nej aureoli [Ustawa o blondynkach, 1.10.1998].

C z e r w o n a E m i n e n c j a G l e m p wyszedł był na ulice w Boże Ciało przywalić feministkom [Sranie ochotne, 27.06.1996].

M n i c h R y d z y k ustępuje odwagą Balcerowiczowi, który wyskoczył pub- licznie z projektem podatku liniowego [PZPR niech żyje, 10.09.1998].

Ratunek w ostatniej chwili może zapewnić tylko jakiś a r c h a n i o ł R y - d z y k z o b n a ż o n y m m i e c z e m lub i n n y p o l s k i P i n o c h e t [Nasz kochanek Pinochet, 29.10.1998].

Cytowane przykłady wskazują, iż epitety często nabierają zabarwienia iro- nicznego: ojciec Tadeusz Rydzyk nie postępuje jak mnich, tym bardziej nie można uznać anielskości jego charakteru, w ostatnim przykładzie można dostrzec aluzję do buntowniczości redemptorysty.

Często też wykorzystywane są peryfrazy oparte na zjawisku polisemii. Przy- kładowo wyraz organ może oznaczać zarówno dziennik lub czasopismo repre- zentujące poglądy organizacji społecznej, politycznej, naukowej, jak i stanowić żartobliwe, eufemistyczne określenie męskiego członka. A oto ilustracja:

Domyślam się, że pod nieuporządkowanym życiem wewnętrznym Osieckiej o r g a n G l e m p a rozumie mrowie kochanków, których jej wytyka delikat- nie [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1997].

W o r g a n i e K r z a k l e w s k i e g o [...] całą stronę zajmuje artykuł pod la- pidarnym tytułem „Kolejna, ohydna prowokacja Jerzego Urbana. Panie Pro-

(11)

Głównym celem peryfraz stosowanych na określenie przeciwników politycz- nych jest ośmieszenie, zdegradowanie, ukazanie w jednoznacznie niekorzystnym świetle osoby lub grupy osób oznaczanych za pomocą tego określenia peryfra- stycznego:

Oczytany jestem w Niesiołowskim, Wołku, Królu i innych j e d n o k o - m ó r k o w y c h z w a l c z a c z a c h k o m u n y [Czerwony miliard złotych, 24.06.1999].

P a r o d i a p r e m i e r a nazwiskiem Buzek mniema też, że ludzie podskoczą ze szczęścia, gdy po dowaleniu z budżetu państwa forsy dla ZUS, na odsetki dla ubezpieczonych, mniej pieniędzy na reperowanie służby zdrowia, na do- wożenie dzieci do szkół i płace nauczycieli, na odszkodowania dla górników, na dopłaty dla rolników i dożywianie głodnych dzieci [Tajemnica szpilki do kapelusza Ludgardy Buzek, 19.08.1999].

Podobnemu celowi są podporządkowane wszelkie zabiegi na skrótach i skró- towcach nazw organizacji i urzędów. I tak o członkach Solidarności — (skrót S) mówi się jako o esmanach — skrótowiec fonicznie zbliżony do wyrazu esesman.

Nazwę dziennika „Rzeczpospolita” skraca się do Rzepy, tak aby skrót był tożsamy z nazwą warzywa. „Tygodnik Solidarność” w felietonach Jerzego Urbana to Tysol (nazwa wywołuje skojarzenie z wyrazem potocznym łysol). A skrót arcybiskup zapisuje się wraz z samogłoskami — abepe. Oto przykłady:

Ten darowany wodzowi e „S” m a n ó w „merc” zrobił więcej szumu, niż gdyby sprzedawca opłacił sto telewizyjnych reklam o wartości dziesięciu lepszych samochodów [Czy strusie kochają papieża, 5.03.1998].

Przedwielkanocny wywiad pana Glempa dla „R z e p y” (7 kwietnia) to jajeczko, od którego dostałem hemoroidów mózgowych [Nos Glempa, 16.04.1998].

Z rozcięcia dupy bowiem, jak twierdzą Region i „T y s o l”, wystają krzyże [Spór o szparę, 26.06.1997].

Zastępca Glempa, a b e p e Józef Michalik, pisujący w tygodniku „Niedzie- la” coś będącego skrzyżowaniem kazania z bieżącym komentarzem politycz- nym, twierdzi (nr 24 A), że poczuł się natchniony przez szefa z centrali do pi- sania prawdy i od razu rączo zabrał się do kłamania [Karmniki dla księży, 22.06.2000].

Przedstawiona analiza pozwala stwierdzić, iż w swych felietonach Jerzy Ur-

(12)

cjację polityków prawicy, przedstawicieli Kościoła oraz osób z nimi związanych.

Niejednokrotnie czyni to w sposób bulwersujący, budzący niesmak, naruszający wszelkie normy. Wiele ze stosowanych w felietonach Jerzego Urbana chwytów językowych typowych jest dla języka propagandy politycznej, zwłaszcza okresu PRL-u. Autor wykorzystuje w tym celu swą sprawność i kreatywność językową, wyrażającą się łatwością w operowaniu możliwościami tkwiącymi w systemie językowym, takimi jak na przykład tworzenie neologizmów czy kontaminacji sło- wotwórczych.

Jeśli zaś chodzi o wartość perswazyjną omawianych zjawisk, to należy stwierdzić, że jest ona ograniczona — z jednej strony przez zawężenie grupy po- tencjalnych odbiorców do czytelników tygodnika „NIE”, z drugiej zaś ogranicze- nie to wynika z faktu, że perswazja jest wtedy skuteczna, gdy osoba, do której się taki przekaz kieruje, akceptuje przekazywane jej treści.

Bibliografi a

Chudziński Edward (1991), Felieton. Z historii i poetyki gatunku, [w:] Dziennikarstwo i jego kon- teksty, red. Zbigniew Bauer, Edward Chudziński, Kraków.

Fras Janina (1999), Dziennikarski warsztat językowy, Wrocław.

Lisicka Teresa (1978), Głos w dyskusji o felietonie, „Zeszyty Prasoznawcze” 3.

Szymanek Krzysztof (2001), Sztuka argumentacji. Słownik terminologiczny, Warszawa.

Linguistic means of depreciating political opponents in Jerzy Urban’s features from 1995–2000

Summary

This article analyses Jerzy Urban’s 66 features which were published in the “Nie” weekly in 1995–2000. At that time, the magazine campaigned against right-wing politicians and clergy repre- sentatives. Features of the editor-in-chief, Jerzy Urban, were a weapon in that fi ght. For the purpose of humiliation, Urban used linguistic means typical of newspeak. In the analyzed material, linguistic creativity and competence typical of the idiolect of the editor-in-chief of the “Nie” weekly can be seen. The article presents the most popular linguistic means used for depreciation of political oppon- ents. The linguistic means were excerpted from the research material and include: negative-evalu- ative words, neologisms, neosemantisms, contaminations, modifi cations of surnames (among other things, using surnames in plural form and creating diminutive forms), irony, sarcasm, metaphors, and comparisons which aim at transferring negative features (attributed to a particular phenomenon) to a person being the target of attack.

Cytaty

Powiązane dokumenty

• Na stopę wzrostu wydajności pracy w poszczególnych grupach gospodarek istotnie wpływa udział konsumpcyjnych wydatków rządowych w pKB (udział ten obniżał stopę

Autorka wyodrębniła pięć cech stylowych poezji religijnej Oświecenia: sakralność, emocjonalność, hieratyczność, dydaktyzm i pro- stotę-potoczność, a każda z nich

Yet, according to our experience, in order to teach statistics to a student with visual impairment three conditions have to be met: an individual approach toward a student,

However, a special voice belonged to Marija Gundulić (Maria Gondola), who wrote in Italian about the “defence of the female sex” and discussed female spirit and mind, female

Założenie o racjonalności prawodawcy (oraz elementy treściowe na to zało- żenie się składające) jako wytwór nauki prawa powinno dać podmiotom stosującym prawo (a zatem

Po przystąpieniu Cypru do Wspólnoty Komisja zapropo- nowała nawiązanie bezpośrednich stosunków handlowych z północą, na kształt regula- cji stosowanej wobec regionów

Dans le but de mettre au jour la conceptualisation de la politique dans le corpus d’expressions employées par Jean- Luc Mélenchon, nous aurons recours au

obszar  działań  dla  konsumenta/prosumenta,  to  jest  taki,  w  którym