• Nie Znaleziono Wyników

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów W kraju słońca

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów W kraju słońca"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Jolanta Kowalczykówna

Jan Lemański jako liryk w tomie

sonetów W kraju słońca

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki Filozoficzne i Humanistyczne 15, 175-199

(2)

A N N A L E S

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K Ł O D O W S K A L U B L I N — P O L O N I A

VOL. XV, 7 SECTIO F I960

Z K atedry Historii L iteratury Polskiej II Wydziału Humanistycznego UMCS Kierownik: prof, dr Maria 2migrodzka

J o l a n t a K O W A L C Z Y K Ô W N A

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów W "kraju słońca Лирика Яна Леманского в томе сонетов „В стране солнца”

Jean Lemański poète lyrique dans le recueil de sonnets

A u p a ys du soleil

J a n Lem ański, tw ó rca w y d an y ch w г. 1902 B a jek, jeden z n a jb liż ­ szych w spółpracow ników „C h im ery ”, zdobył sobie nazw isko i rozgłos przede w szystkim jako sa ty ry k , poniew aż zarów no b ajka, jak i sa ty ra stanow iły głów ną dziedzinę jego blisko czterdziestoletniej działalności pisarsk iej. Je d n a k ż e w r. 1919 u k azał się tom w ierszy au to ra N o w e n n y za ty tu ło w an y W k r a ju słońca. Ó w tom stanow i pozycję in teresu jącą i osobliw ą n a tle całej tw órczości L em ańskiego ze w zględu na sw ą zaw artość liryczną.

K ry ty k a litera c k a pom inęła te n to m ik m ilczeniem . W płynęły na to czynniki różne. N iew ątpliw ie, w ielką rolę odegrał tu n iew y ró w n an y poziom a rty sty c z n y sonetów , popularność, a często i konw encjonalizm m otyw ów p oetyckich tego okresu. A le przecież zbiór W kra ju słońca ujaw n ia i ciekaw e zdobycze L em ańskiego: um iejętność tw orzenia n a­ stro ju , różnorodne w yzyskiw anie m otyw ów p rzy rody, in te resu jąc y w a r­ sz ta t liryczny . D latego w a rto p rzy jrzeć się ty m zapoznanym sonetom nieco bliżej.

Tom ik W k r a ju słońca je s t cyklem pięćdziesięciu dw óch sonetów , pow stałych w w y n ik u podróży do W łoch. T em atem cy k lu są w rażen ia po ety z czasu zw iedzania „w łoskiej ziem i” oraz zw iązane z nim i re fle k sje i m arzenia.

T em aty k a w ierszy jest różnorodna: m iłość, dziew czyna m odląca się p rzed posągiem M adonny w p rzy d ro żn ej k aplicy — typow o w łoski

(3)

obrazek obyczajow y (M adonna di Campagna), życie i obyczaje klaszto rn e (K lasztor, M nich), m o tyw y m itologiczne (V en u s i A donis) i zaczerpn ięte z le k tu ry D antego (Paolo i Franceska), grobow iec A m brogiotta ((II B a tti- stero), postać G irolam o S av o naro li (Piazza D ella Signoria), ale p rzede w szystkim piękno k ra jo b ra z u i a rc h ite k tu ry w łoskiej (Lago Maggiore, Isola Bella, W illa San Rem iggio, W enecja, Florencja, R zy m ). Z aledw ie w dw óch sonetach je s t m ow a o tym , że w ycieczka m a c h a ra k te r zbiorowy, grupow y; z w szystkich inn y ch w ynika, że poeta je s t sam. S am otne obcow anie z p rzyrodą, sam otne zachw yty nad pałacam i i sa­ k raln y m i budow lam i są dla L em ańskiego p re te k ste m do ro je ń o n ie ­ uchw ytności szczęścia, do w ypow iadania licznych sk arg i zap y tań , ro zw a­ żań zw iązanych z p ro b lem em p rzem ijan ia czasu i k ró tk otrw ałości chw il radosnych. Te p y ta n ia i m arzen ia są silnie nasycone uczuciem m ela n ­ cholii. W iele w nich goryczy, pow ątpiew ania, a n a w e t rozpaczy. P oetą, podobnie jak i in n y m i pisarzam i tego okresu, rządzi uczucie b e z ra d ­ ności i niem ocy. L em ański jest ty p o w y m w yrazicielem poglądów epoki. Zw iedzanie i oglądanie rzeczy p ięknych nie nap aw a go zadow oleniem z życia, pogodą, optym izm em , nie s ta je się d lań pow odem radosnego w zruszenia, lecz przeciw nie: pom niki w ieków , p am iątk i i zab ytk i d aw nej przeszłości w y w o łu ją w nim szereg okrzyków i zap y tań w rod zaju:

[...] Szczęście ty, gdzie jesteś w życia tej gehennie?

(sonet XII) [...] Rzeczywistości! Czemś jest?...

(Lago Maggiore)

[...] Czemu Bóg, który dobroci ma bez brzega, Zajrzy ta k ludzkiego szczęścia drobnej skierce? [...]

(sonet IX)

W jed ny m z w ierszy — poeta, oczarow any, oszołom iony urok iem jeziora Lago M aggiore, zap ragnie n a w e t ...śmierci:

Gdy będę um ierał, spraw, Boże! Bym um ierał przy tym jeziorze, By mi jego wody szumiały, Zanim usnę, śm iercią zniemiały. W dogorywającym wieczorze, Niech mi szumi wodne przestworze. Niechaj tu um ieram zbolały, Niechby tu się łzy me polały. Tu spytałaby mię dziewczyna: Jak a śmierci mojej przyczyna? A ja rzekłbym do niej, hurysy: Takie woli mojej kaprysy

(4)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów ,,W kraju słońca” 177

Umrzeć tu, gdzie rosną cyprysy, Umrzeć tu, gdzie kw itnie cytryna.

(sonet III)

O ile w stro fie pierw szej m ożna m ówić o silnym nasyceniu em ocjo­ n alnym , o ty le w n a stę p n y c h o b serw u jem y zjaw isko zgoła odm ienne. O to poetycka w yobraźnia a rty s ty dokładnie, drobiazgowo, niem al na zim no „opracow ała” całą scenerię chw ili śm ierci. C hw ila ta jest określona bardzo p recy zy jn ie: śm ierć przybędzie „d og oryw ającym ” wieczorem, obok znajdzie się dziew czyna (ekscentrycznie nazw ana „ h u ry są ”) p y ta ­ jąca o przyczynę zgonu poety, k tó ry będzie u m ie rał „zbolały” i p ła­ czący, a przyczynę sw ej śm ierci w y jaśn i po p ro stu kaprysem . Oczy­ w iście — tru d n o w zruszyć się ta k przed staw io ny m przeżyciem , tru d n o b rać serio tego ty p u „zach w y ty ” . Ale, podobnie ja k poeci m łodopolscy, zna L em ański i n a stró j chwilow ego oderw an ia się od szarzyzny życia, chw ilow ego w zlo tu i zapom nienia o m ęce istnienia, o w iecznym prze­ m ijan iu . Poeta, p orw an y czarem p rzeżyw anej chw ili, woła:

[...] Hej, niechaj żyje miłosny eden! [...] Całuj, pieść, kochaj! Coś wziął to twoje. Umrzeć? — na ju tro to się odroczy: Dziś ukochania rw ij kw iat uroczy!

(sonet XXXI)

A le n a stró j te n jednakże nie je s t ty p ow y dla Lem ańskiego. Oto znów w raca poeta do to n u poprzedniego.

W ędrów ka po w łoskiej ziemi, obcow anie z południow ą przyrodą, ru in am i sta ro ż y tn y c h budow li, anty czn y m posągiem , sta je się pow odem re fle k sy j­

nej zad um y i w ygłaszania filozoficznych stw ierdzeń. Z am yślenie owo dotyczy problem atycznego szczęścia ludzkiego, o k rucień stw a p rze m ija ­ nia czasu, k tó ry m chem i pleśnią zapom nienia pokryw a w szystko, „o bojętności” słońca, obojętności w szystkiego wobec w szystkich. R ozm yślania a rty s ty nad dziw nym losem ludzkim prow adzą go na pozycję, jak ą zaprezentow ał swego czasu, w y d ając w r. 1911 Noc i d zień oraz K am ień filo zo ficzn y. P ro b le m a ty k ę obu ty ch utw orów stanow iły rozw ażania na tem a t odw iecznej w alk i dobra i zła. Mimo iż m otyw zła i dobra p rzew ijał się n ieu stan n ie w tw órczości Lem ańskiego, poeta nie doszedł je d n a k do żadnych k o n k retn y c h wniosków, nie zajął stano­ w iska zdecydow anego. Podobnie dzieje się w o m aw ianym tom ie:

Boleść i rozkosz — sprzeczności dwie. Tam tą klnie człowiek, tę skarbem zwie, Lecz spojrzyj bliżej, różnice zbledną: Boleść i rozkosz — to wszystko jedno.

(5)

Rzecz ch arak tery sty czn a, że ilekroć L em ański p rzyb iera postaw ę m yśliciela i filozofa, zaczyna niecierpliw ić i nużyć, po p ro stu zniechęca. Bo przecież nieczęsto o d k ry w a p raw d y now e o życiu; te — w ypow iada n ajlepiej w b ajkach. T u — często rezo n u je jak suchy m o ralista, nie zawsze nasyca spostrzeżenia głębią przeżycia osobistego.

Inaczej przem aw ia poeta-podróżnik, u w ażny i czuły o b serw ato r z ja ­ wisk, su b te ln y a rty sta , k reślą cy z zachw ytem ogląd ane w idoki i k rajo b razy . T u należy w ym ienić sonety C ircum vallatione i M adonna di Campagna; te n o sta tn i to św ietnie uchw ycony typ o w y o b razek w łoski z „ubożuchną” fig u rą M atki Boskiej w w iejskiej p rzy d ro żn ej kapliczce i m odlącą się przed nią m łodą dziew czyną jako m otyw em głów nym .

Do rzę d u sonetów szczerych i głęboko w zruszający ch należy ró w nież zaliczyć Piazza D ella Signoria, poety ck ą fan ta zję n a te m a t o sta tn ic h chwil przed śm iercią Savonaroli. P rzechodzącem u przez P la c D ella Signoria tu ry śc ie sta je przed oczym a postać H ieronim a S avonaroli i jego o statn ie chw ile p rzeży te n a ty m w łaśnie placu. Z odczuw anym w ty ch sonetach w zruszeniem , w y n ik ły m n iew ątp liw ie z silnego zaangażow ania się uczuciowego poety, w iąże się n ierozerw aln ie d ru g a spraw a, ró w nież znam ienna dla a u to ra W k r a ju słońca. Oto w każdym z ty c h głęboko przeżyw anych przez a rty s tę o brazów poetyckich język u tw o ru stoi w iernie n a usługach treści. Ję z y k to prosty, n a tu ra ln y , oszczędny w o kreślenia, porów nania, przenośnie. Zdania k rótkie, często zakończone w ielokropkiem lu b w y k rzy kn ik iem . W eźm y pod uw agę sonet X L V II:

Poprzez okienny w itraż, w kom natę Słoneczna wpływ a aureola,

Ja k w grób otwarty... Duma tu frate — Mnich Girolamo Savonarolla.

Ju tro człowiecza kończy się rola. Baj za ziemskiego życia u tratę

W śród mąk... O Panie, bądź Twoja wola! Dziś jeszcze słońce świeci przez kratę. Wczorajszy prorok wielbiony, czczony: Dziś na męczeńską śmierć przeznaczony. Słychać na placu głuchy stu k m łotka — To pomost... G w arne słychać stąpanie —

f To moi kaci... Przebacz im, Panie! — Ludność Florencji!... O jakże słodka!

Ju ż pierw sze zdanie w prow adza nas w sy tu a c ję in fo rm u ją c o m iejscu akcji i porze dnia. U żyte w nim p orów nanie w yw ołuje n a stró j grozy, ty m w ym ow niejszy, iż porów nanie to je s t jed y n e w całym w ierszu.

(6)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów ,,W kraju słońca” 1 7 9

Z danie n astęp n e przed staw ia b o h atera u tw o ru. P re ze n tac ja jest k ró tk a, ogranicza się do trzech słów:

Mnich Girolamo Savonarolla.

W iersze s tro fy dalszej stanow ią rozm y ślan ia Savonaroli. Zdanie pierw sze je s t pro sty m , pozornie spokojnym stw ierdzen iem nieuchronnego k resu ziem skiej w ędrów ki. Z dania n astęp n e: reflek sy jn e i w ykrzyknikow e, m ów ią o nagrodzie ra jsk ie j za u traco n e życie i pogodzeniu się z wolą bożą. E lem ent w zb u rzenia i uczuciowego napięcia w prow adza w y stęp u ­

jąca tu jed n a z d w u u ży ty c h w w ierszu p rzerzu tn i. W ostatn im zd an iu te j stro fy, ró w n ie pozornie obiektyw n y m , tk w i bolesna reflek sja; po ro zm y ślan iach u przed n ich b o h a te r pow raca do istn iejącej konk retn ie sy tu acji, zam y kającej się w stw ierdzeniu:

;

Dziś jeszcze słońce świeci przez kratę.

D w ie s tro fy o sta tn ie zaw ierają gryzące szyderstw o (op arte o m otyw zm ienności ludzkiego losu), głębokie przeżycie chw ili w sk u tek słyszanych odgłosów staw ianego pom ostu stra c en ia i w sk u tek przebaczenia udzielo­ nego katom .

N ie w szystkie so n ety cy k lu w y k azują rów nie p rze jrz y stą kon stru k cję, oszczędne, ale w ym ow ne w yzyskiw anie środków artystycznego języka, u m ie ję tn e o perow anie o b razem poetyckim i n astro jem . P rz y rozw a­ żan iu tego p ro b lem u n asu w a się jed e n zasadniczy w niosek: zaw artość całego zb io ru m ożna dość w y raźn ie podzielić na sonety reflek sy jn e i opisow e. P ierw sze — będące obrazem filozoficznych zm agań poety, pozostają z re g u ły niedociągnięte, n ied ojrzałe arty sty czn ie. P rzy b iera w nich L em ański pozę znudzonego, zniechęconego do życia tw órcy, pragnącego um rzeć w p i ę k n i e l u b sn u je bezpłodne rozm yślania na te m a t kró tk o trw ało ści szczęścia ludzkiego, du m a nad biegiem dziejów, rozw aża zagadnienia m iłości, cierpienia i śm ierci. N ie dochodząc do żad­ n ych ok reślonych w niosków szarpie się, bezradnie pow tarzając:

. Boleść i rozkosz to wszystko jedno.

Mimo iż m o ty w y re fle k sy jn e przew ijają się w c y k lu raz po raz, co św iadczyłoby o ty m , że poetę p asjo n u ją rozstrząsan e problem y, p asji te j nie w yczuw a się w w ierszach. Nie w yczuw a się jej n aw et zbytnio w utw o rach pośw ięconych zagadnieniom miłości.

1 Piękna śm ierć była — jak wiadomo — rekw izytem epoki, w której rozwijał się talen t autora Nowenny.

(7)

0 miłości m ówi L em ański bardzo w iele. R ozw ijaniu się uczuć m iłos­ nych sprzyja gorący k lim at Południa, piękne k rajobrazy, tętn iącą radością i życiem egzotyczna przy ro d a w łoska. Z m iłością pokazaną w różnej postaci spotykam y się tu na każdym kroku. O je j w ieczystym istn ien iu św iadczy u tajo ne echo „kipiących szałów ” w kom natach renesansow ego pałacu, jej ślady tk w ią w e w n ę trz u uroczej w illi S an Remigio, otoczonej rozkosznym , p ełn ym róż, m agnolii, palm i m irtó w ogrodem . O m iłości śpiew a gondolier w iozący p a rę zakochanych, o m iłości g ru ch a ją włoskie gołębie. M iłosną pieszczotą w chw ili śm ierci A donisa d arzy go V enus, rozw ażania na te m a t m iłości sn u je P e tra rk a . P oruszeni do głębi przeczy­ taną histo rią ro m an su królow ej G in ev ry z L ancelotem giną w m iłosnym objęciu Paolo z F rancesk ą, przeszyci szpadą zazdrosnego M alatesty, a dw ie p o k u tu jące dusze błądzą księżycow ą nocą w różanej alei, „gdzie się kochali w rozkw icie la t”, ale nie p o tra fili w yczerpać do głębi swego szczęścia. N aw et do cichego k laszto ru d o latu ją radosne echa miłości; szalony okrzyk: viv e re m e m en to , „ro zp u stn y brzęk m a n ­ dolin ”, m ącą spokój duszy m nicha, „oko p atrzeć na psalm y w b rew iarzu nie chce”, a k rew tę tn i: „kochać szalenie, opilczo!”.

E kspresję sonetów opisow ych u zy sk u je często L em ański przez celowe i udane nasycanie ty ch u tw oró w egzotyzm em , przez św ietn e po dk reślan ie k o lo ry tu przyrody.

Oczywiście, pierw szym bardzo n a tu ra ln y m w aru n k iem tego egzo- tyzm u jest skład italskiej szaty ro ślin n ej. S pójrzm y na k rzew y obok m irtów , róż, m agnolii, „w in ny ch g ro n ” i bluszczów sp o tk am y t u klom by m im ozy i zieleń laurów . D rzew a re p re z e n tu ją ko lu m n y cyprysów „przyciętych w stożk i” 2, pom arańcze, cy try n y , eu k alip tu sy , palm ow e pnie i gaje d rzew oliw nych. Pałacow e ogrody m ienią się barw am i południow ych owoców, cieniste alejki w abią różaną w onią, n aw et za­ ciszny, pełen kw iató w w iry d arz k laszto ru urzeka chłodem cyprysów i b u jn ą zielonością bluszczow ych splotów . Z estaw ienia przedstaw ione są jeszcze konw encjonalnie, jed n a k L em ański um ie podkreślić egzotykę p rzyrod y w sposób różnorodny.

D rugim zasadniczym skład n ik iem w łoskiej n a tu ry jest woda: m orze i jeziora. K rajo b raz m orski tra fn ie obdarza poeta różnym i ep itetam i, p o dkreślającym i k o lo ry t w ód południow ych. K o lo ry t te n jest niem al zawsze jasn y i pogodny. N ajczęściej sp o ty k an y w sonetach kolor

w ody to śżafir:

Wzrok mój biegł po jeziora szafirach bezkreśnie. [...] Widzę oto znów fale świecące szafirem ; [...]

(Lago Maggiore) 1 Drzewostan w sonetach reprezentują najobficiej cyprysy.

(8)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 181

[...] Faluj, jak woda, od lądu w ląd. Po szafirowym płyń jej krysztale [...]

(sonet IV) In n y m kolorem o kreślający m b arw ę m orza jest lazur:

Dziś po lazurowym jeziora krysztale, [...] Na spacer daleki płynie nasza łódka, [...]

(Santa Catarina dell Sasso)

[...] Czy znasz ten kraj, gdzie lazuru fale Biją o skalny brzeg wiecznotrwałe? [...]

(W enecja)

[...] Myśl moja z tym się żaglem jednoczy, Z tą mewą białą, m knącą po wodzie, Po lazurow ej, w sióstr korowodzie.

(Nad morzem)

N ależy jednocześnie zauw ażyć, że rów nież niebo pisarz wyposaża w kolor szafiru czy lazuru:

[...] Niebios szafiry nad morzem płoną. [...]

(Nad morzem)

[...] Frate po modłach wyjdzie z klauzury, Ma do spaceru ogród (giardino),

Ma nad nim niebo lapis — lazury. [...]

(sonet L)

M orze w łoskie, n a w e t w zburzone, nigdy nie byw a groźne. W tedy je s t ty lk o spienione, ubielone pianą:

[...] Widać, jak morskie wody w iatr w bezkresy żenie; Ja k biegną rozpienione hen — ku widnokręgom [...] (Circumvallatione) [...] Wód nieukojnych faluje łono,

Raz w raz trącając w skalne podnóże, I wydrążone w bazaltach kruże Napełnia bielą strug rozpyloną. [...]

(Nad morzem)

P o w racając do spraw y zabarw ienia nieba i wody m ożna by dodać, że poza lazurem i szafirem poeta nie w prow adza kolorów b ardziej w yszu­ k anych, osobliwszych. O granicza się do przym iotników zw ykłych, pospo­ lity c h (błękitny, niebieski, słoneczny), raz jed e n ty lk o posługując się po­

(9)

rów naniem nieba, znow u — rzecz c h a ra k te ry sty c z n a — do drogiego k a ­ m ienia, tym razem do am etystu :

A m etystam i świeci niebios dziś powala.

(sonet XLV)

Z astan aw ia w ty c h opisach p rzy ro d y w yzyskiw anie italskich krajob razó w do oddania przeżyć w łasny ch. I znow u pow raca m o ty w bólu, tęsk n o ty i niepokoju. N aw et fale są „ n ieu k o jn e”, n a w e t m orskie wody pły n ą w ow e typow e, m łodopolskie „b ezk resy ”. A le to n spokoju, zw ykłości n a d a ją t u w łaśnie te zw ykłe, pozornie w yśw iechtane, po­ zornie kon w encjo n alne e p ite ty — błęk itny , niebieski, lazurow y. W te n sposób w so netach L em ańskiego, podobnie ja k w sonetach M ickiewicza, egzotyka jednoczy się z realizm em , pom aga p ełniej i praw dziw iej odzw ierciedlić n a stró j.

Inny m elem en tem n ad ający m o m aw iany m utw o ro m odcień lokalny i podnoszącym jednocześnie ich spokojny epicki to n je s t a rc h ite k tu ra . P o eta w spom ina o n iej w ielok ro tnie podziw iając ru in y w spaniałych książęcych pałaców z epoki R enesansu, białe w ille w rozkosznych ogrodach, obw iedzione tajem n iczym i, g ru b y m i m u ram i, w ille, w k tó ­ ry ch zabytkow e rzeźby i posągi z m a rm u ru w alczą o lepsze z o statk iem blasków sta ry c h złoceń i m ato w ą połyskliw ością resztek brązów .

W W enecji poeta zostaje oczarow any b izan ty jsk ą fasadą tu m u , p obłyskującą tró jc ą barw : am aran tem , złotem i szafirem . Z achw yt w zbudzają w nim złote bazyliki, pałace „dożów i zbirów ” , a w e F lo­ ren c ji uw agę tu ry s ty p rzy k u w a kościół S a n ta M aria del F iore i p a­ m ią tk i po w łoskim m ala rz u G iotto.

N ieodzow ną częścią składow ą a rc h ite k tu ry Italii są budow le klasz­ to rn e i cam panile, dzw onnice. K lasztorom i sku pio nem u w nich życiu poświęca L em ański czternaście sonetów cy k lu .3 P o zn ajem y w nich obyczaje zakonników , su row y try b ich życia, złagodzony nieco przez istn ien ie w iry d a rz y o b u jn e j, śródziem nom orskiej roślinności, m a rm u ­ row y ch rzeźb greckich bogiń, u k ry ty c h w „ostrołucznych załom ach k ru żg an k ó w ”, i w sp an iały ch m alow ideł, dzieł pędzli F ra Angelico, L uki d ella Robbia i Da G iovanni Belliniego.

Dzw on z G iotta cam panile w e F lo ren cji stanow i ob iek t zach w y tu w szystkich tam te jszy c h tu ry stó w . S zlach etn y to n jego dźw ięku pow o­ d u jąc y serię ech — zam ierzony e fe k t a rty sty c z n y — podziw ia rów nież

w ędrow iec polski i pośw ięca m u k o lejn y sonet trz y d z ie sty czw arty. D źw ięk dzw onów dość często zresztą tow arzyszy poecie w jego podróży po ziem i w łoskiej, o d zyw ając się n a w e t w w yobraźni, w m yślach, jeśli

3 Mowa tu o sonetach X XXVII — L; zob. J. L e m a ń s k i : W kra ju słońca, W arszawa b. r., ss. 45—61.

(10)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca" 183

dotyczą one chw il przełom ow ych.4 Egzotyczny n a stró j P o łu d n ia podno­ szący w alo r a rty sty c z n y cy k lu sonetów W k r a ju słońca w zm acniają i inne, znane L em ań sk iem u e fe k ty akustyczne: pobrzękiw anie m ando­ liny, in stru m e n tu ta k bardzo charak tery sty czn ego dla m ieszkańców Italii (specjalnie d la gondolierów ), i szm er fon tan n , niezm iernie ty p o w y ch dla k ra jo b ra z u południow ego:

[...] O włoska ziemio, szczęsna kraino! [...] Różami pachniesz, m irtów krzewiną, Podźwiękiem dzwonisz m andolin stali [...]

(sonet LII)

P o eta w yzbyw a się niepokoju, zw ątpienia. Spokój zwycięża. P rze­ m aw ia nie „b ezk res” fal, ale „szczęsna k ra in a ” w łoska. Czy nie celowo

nazw ał L em ański te n cykl sonetów W k r a ju słońca? T ędy w łaśnie w iedzie droga w y zw alan ia się z konw en cjo n alnych w ięzów m łodopolskiej m an ie ry , o d n ajd y w an ia w łasn ej drogi tw órczej poety.

F u n k c ję lokalizującą w jego sonetach pełnią gondole i rozgruchane gołębie oraz pejzaże górskie. J a k w iadom o, sk ały półw yspu A penińskiego po d legają od la t w strząso m i trzęsieniom ziem i, ale gó ry u L em ań ­ skiego n ie są jedy nie odbiciem k atak lizm ów i k a ta s tro f dziejow ych. W ydrążone przez czas i k lim a t „ k ru ż e ” w bazaltach i skalnych złom ach s ta ją się nie ty lk o sztucznym i zbiornikam i spienionej m orskiej wody, ale są n iekiedy ta k w ielkie, że w n ętrzem sw ym służą za pom ieszczenie d la p u steln ik ó w i św iątobliw ych odludków . Mówi o ty m sonet Santa C atarina d ell Sasso. N ależy t u jednocześnie podkreślić, że k laszto ry w y k u te w sk ałach stano w ią osobliwość k rajó w południow ych.5

P oniew aż egzotyka w sonetach Lem ańskiego je s t źródłem ekspresji, n ie m ożna pom inąć rów nież- sp ra w y w yzyskiw ania przez poetę tzw . italianizm ów . J u ż podczas le k tu ry sonetów n arzu ca się uw aga, że w łą­ czone w te k s t polski słow a obcego pochodzenia m ożna podzielić na tr z y gru p y :

1) lo kalne nazw y włoskie,

2) w łaściw e słow a w łoskie, czyli italianizm y, 3) w łoskie nazw iska oraz im iona w łasne.

G ru p ę osobną stanow i tu słow nictw o kościelne, zam knięte w sonetach X X X V II — L.

L okalne nazw y w łoskie to nazw y m iejscow ości, jezior i wysp: Lago M aggiore, Isola B ella, C ircum vallatione, S a n ta C atarin a dell Sasso,

4 Zjawisko to ma miejsce w sonecie LVIII. opisującym ostatnie chwile Savona roli.

(11)

Piazza della Signoria. N azw y te w y stę p u ją jednakże nie tylk o w ty tu ­ łach 6, ale i w sam ych tek sta ch sonetów , np. Isola Bella poza ty tu łe m pojaw ia się w cy k lu jeszcze dw a razy. Rów nież poza ty tu łe m zostaje w spom niana nazw a: Piazza d ella Signoria. Oprócz nazw w ym ienionych spotykam y jeszcze inne, um ieszczone ju ż w yłącznie w tekście:

[...] Na brzegu (Riva dei Schiavoni) Turystów pełno: tłoczą się wszędzie. [...]

(sonet XXX) [...] M onument i grobowiec wzniósł sobie za żywa: W Santa M aria del Fiore spoczynku zażywa. [...]

(II Battistero)

W ydaw ać b y się mogło, że L em ański szafu je italianizm am i bez w y raźnej potrzeby; lecz ta k nie jest. R ealizując k o n sekw entnie w łasn ą koncepcję a rty sty c z n ą poeta w yczuw a e k sp resję m elo d y jn y ch , łago dn ych określeń w łoskich. W prow adzają one do u tw o ru atm o sferę sp okojnej k ontem placji, zadum y, pogłębiają jego k o lo ry t lokalny, su g e ru ją odm ienność przedstaw ionego św iata, egzotykę „ k ra ju słońca” . P e w n a część italianizm ów jed n ak nie podm alow uje włoskiego tła, ale służy poecie do realizacji zam ierzonego ry tm u lub ry m u danego w iersza. N iekiedy to samo słowo pow tarza się w w ierszu bez w idocznej p o trzeb y d w u k ro tn ie albo n a ty c h m ia st zostaje przez a u to ra przetłu m aczo n e z włoskiego na polski lub odw rotnie. Oto k ilk a przykładów :

W okolicy zam iejskiej kościół na uboczy. W ieśniak do niego czasem na m odlitwę zboczy, Lub Janciulla, z ubogich klas, w serdecznej męce Do madonny podnosi załam ane ręce. [...]

. (Madonna di Campagna)

Płynąć dziś na spacer bardzo nas zagrzewa Piętro, nasz przewoźnik, krzepki w swej imprezie.

Mówi, że signorów swoich tak powiezie '

„Presto” (w lot), jak gdyby łódka była mewa. [...]

(sonet VI) [...] Melodia ludzkiej mowy; czad kw iatowej woni. Dzwon z Giotta Campanile tak rozkosznie dzwoni. [...]

(Florencja)

[...] Io t ’amo — kocham — dzwoni piosenka [...] {sonet XXX) [...] A tu, w przytulnym , zacisznym chiostro, Tu już bezpieczne dusze pobożne [...]

(sonet L)

' Przy omawianiu tego zagadnienia nieodparcie nasuw a się myśl o Sonetach

krym skich, gdzie Mickiewicz w yzyskując nazwy lokalne, ogranicza je do samych

(12)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 185

[...] A m arant, szafir i złoto świecą. Zenit południa — giorno mezzo. [...]

(sonet XXX) I w reszcie dw a o statn ie:

[■■■] W ybierz hotel, przy którym byłby il giardino, W nim palm y, pomarańcze, róże i cyprysy. [...]

(Szczęście)

obok

Gdy po prim aryi wczesną godziną

Frate po modłach wyjdzie z klauzury,

Ma do spaceru ogród (giardino), [...]

(sonet I)

U zupełniając w łoski słow nik w sonetach Lem ańskiego, należy jeszcze w ym ienić im iona w łasne (Pietro, B envenuto, Paolo, Franceska) oraz nazw iska: L u k a d ella Robbia, F ra Angelico, G irolam o Savonarola, G iotto, D a G iovanni B ellini i M alatesta.

Sonet X X X III, R zy m , w prow adza nad to szereg słów, a n aw et zw rotów łacińskich, co n a d a je m u pow ażny, p raw ie surow y c h a ra k te r i le p ie j u zm ysław ia sta ro ż y tn ą przeszłość m iasta. Przeszłość Rzym u nie je s t dla L em ańskiego źródłem bolesnej zadum y, ale spokojnej rezygn acji. W szystko zatraca sw oje codzienne w ym iary, sta je się m n iejsze w obliczu m o n u m e n ta ln e j tra d y c ji staro żytn ych .

[...] Quirites idą, jadą sznurem na kształt węża. [...] Quid novi? pytająco, czas swój przem itręża

Rycerz krzyża i biura, pióra i oręża. Senatorow ie dawni, z czasów W ener z Milo, Pytaliby, ten widząc rzym ski tłum uliczny:

Q uantum (jakże zmieniony) m utatus ab illo? [...] (Rzym )

Je d n ak ż e ogrom te j tra d y c ji tk w i dla poety jed yn ie w przeszłości „w iecznego m ia sta ”, jego d aw n y ch dziejach i pom nikach sztuki, m ogą­ cych zainteresow ać i oczarow ać podróżnika — estetą. T en bardzo w y­ raź n y estetyzująco -m uzealn iczy sto su nek do w ielkiej, postępow ej t r a ­ d ycji k u ltu r y W łoch je s t b ardzo L em ań sk iem u w łaściw y (i stąd zubo­ żenie ideow e sonetów ). P o e ta m łodopolski pom ny n a to, iż tylko sztuka sam a jest w arto ścią najw yższą, adm irow ał w yłącznie dzieła sztuki, nie w iążąc ich z życiem , z postępow ym i dążeniam i ideow ym i czasów A n ty k u i R enesansu.

W spom niałam uprzednio o g ru p ie słów należących do języka liturgii i bud ow n ictw a kościelnego. A w ięc o dn ajd ziem y tu kolejno: m e m en to m ori, orem us, eden, refe k ta rz, lek to ra, ogrójce, w iry d arz,R ex regum .

(13)

obiatę, stalle, k lauzu rę, b rew iarz, p rim arię. W szystkie one skupione są w części sonetów z a ty tu ło w an e j M nich, nad ając je j odcień ta je m n i­ czości i grozy, p rzem ijania, ale ju ż w ynurzonego bez niepokoju, bez w ew nętrznego napięcia.

Pro blem zastosow ania i w yzyskania italianizm ów w c y k lu liry kó w w łoskich a u to ra B a je k łączy się bardzo ściśle ż innym , zasadniczym problem em , dotyczącym języ k a poetyckiego oraz um iejętnością, celo­ wością połsugiw ania się językow ym i środkam i arty sty czn y m i.

Czy m ożna m ówić o bogactw ie środków języ ka poetyckiego za p re ­ zentow anych w sonetach? Bogactwo to w y d a je się dość pozorne. L em ański bow iem w y zy sk u je p raw ie w szystkie znane środki arty sty czn e, jakim i d y sp on uje poetyckie słow nictw o i p oetycka składnia, ale tw o ­ rząc jak ąś m eta fo rę czy porów nanie, o b d arzając jakieś zjaw isko pew n ym epitetem , pow raca potem do n ich (identycznie ty c h sam ych) w ielokrotnie. Ja k o p rzy k ład niech posłużą te rc y n y w chodzące w sk ład sonetów V I i XIV. Oto pierw szy z nich:

Żyli jak? Ja k odrodzone greckie bożki: Do nóg im padała służby w ierna sfora

K ornie stał cyprysów rząd przyciętych w stożki; G ruby m ur ich bronił, strzegła bram zawora.

„Presto” (w lot) przeżyli słodko byt ten gorzki

Bo ich los, jak pełna z winem był amfora. A drugi:

Żyli tu, jak odrodzone greckie bożki:

Pośród drzew w ytresow anych, ściętych w stożki. Gruby m u r ich strzegł, u drzwi broniła bram zawora, K ornych sług ich otaczała w ierna sfora,

Dla nich b y t ja k słodka z w inem był amfora, Jeclnak los w jej słodycz jad w lać um iał gorzki.

Podobieństw o je s t uderzające. W ygląda to tak, jak gdyby a u to r u rz e ­ czony brzm ieniem raz u ży ty ch o k reśleń i poró w nań ponaw iał je z w i­ docznym upodobaniem . W ro zp a try w a n y m cy k lu je s t to zjaw isko dość częste, np. k ru żg an ek k lasz to rn y je st zaw sze albo „o strołucznie zbożny” , albo po p ro stu o „o strołu czn y m załom ie” , n a o łta rz u ja rz y się „diadem św iec” 7, a jednocześnie n a niebie też m igocze „gw iazd diadem ” 8. księża są „w tuleni w nisz zagłębienia”, w zględnie „pozagłębiani w sta ll nisze” . Takie słowa, jak: m iraż, eden, E reb, k rasy , nisze, tu m y , pow ała, ostrołuczny, stalle, knezie, n a w e t h u ry sy , nie należą w tekście cy klu do najrzadszych.

T Sonet XLIX, zob. L e m a ń s k i : op. cit., s. 60. 8 Sonet XXV, zob. ibid., s. 32.

(14)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 187

S p o tk am y tu tak że ok reślen ia w y raźn ie już stw ierd zające swą p rzy ­ należność do k o n k re tn e j epoki: „pogrzebny dzw on”, „dogoryw ający w ieczór”, „cm e n ta rn e m ilczenie”, „pleśń paso żytna” , „słodycz k łam n a ”, „ k ro k bezszum ny ”, „w ody n ie u k o jn e ” , „kochać opilczo” i inne.

Zjaw isko tak ie zd radza niew ątpliw ie, obok przejm ow ania słów obie­ gow ych, w chodzących w zak res leksyki m łodopolskiej, pew ne n iew yro - bienie pisarskie. S o n ety stanow ią przecież d e b iu t liryczny Lem ańskiego, d e b iu t ciekaw y zresztą i godny w iększej uw agi. Z d ru g iej strony, ja k ju ż w spom niano, po eta odrzuca częściowo w sonetach konw encje m łodo­ polskie. P o szu ku jąc drogi w łasn ej sk łania się do o k reśleń prostych i szczerych. J e s t sp raw ą c h a ra k te ry sty c z n ą , że L em ański opisując pew ne przed m io ty lub zjaw iska nie k usi się o kunsztow ne, precyzyjne, nieco­ d zienne określenia. P rzeciw n ie — dobór ty c h o kreśleń jest pro sty i nie­ w y szukan y . I tak : u sta są u niego albo „zbladłe”, albo „różan e” , fale „b u rz liw e ” , uścisk lu b m iłość „pło m ienn a” , woda — „lazu ro w a”, afek t — „ strz e listy ” , m ew a — „b iała” (a nie np. „śnieżnopióra”), obłoki dym u — „białe jak m leko ” , niebo — „niebieskie jak ta niezab u d k a”, łono lub ciało jest zawsze .bielu tkie jak c h u sta ” . W zastosow aniu do posągu V enus o d n a jd u je m y rów nież e p ite t utw o rzo n y na w zór podw ójnych, anty czny ch: „m arm u ro w o lica” .

Podobne zjaw isko o b se rw u je m y rów nież przy zestaw ieniu barw . Skrom ność w doborze kolorów w o m aw ianym zbiorze w ierszy jest nie­ w ątp liw ie w idoczna. P rz y ■ opisy w an iu w ody pow ie w praw dzie poeta o „szafirach jez io ra ”, „szafirow ym k ry sz ta le w o dy ”, „szafirze, k w itn ą ­ cym p ian ą ” , „szafirze w ód", „falach św iecących szafirem ” , ale tak , że z niecierpliw ością oczekujem y innego koloru. Jak że inaczej rozw iązał te n p ro b lem a rty sty c z n y K azim ierz T e tm a je r, gdy pisał o wodzie „jasn ej, szafirow o-szklann ej.” 9

A by należycie ocenić w arto ści i niedociągnięcia sonetów trzeb a p rzy jrzeć się nieco d o k ładniej w arsztato w i a rty sty c z n e m u Lem ańskiego.

O m aw iając w yzyskiw an e przez niego środki językow e i sy n takty czne w a rto podkreślić ich zróżnicow anie. Polega ono n a tym , że p rzy dość n iew y szu k an ych e p ite ta c h i p rzestaw n iach , k tó re zresztą lu b i po w ta­ rzać, poeta posłu g uje się in te resu jąc y m i m etaforam i, p ery frazam i i an i­ m izacjam i. U kazane przez niego obrazy p rzy ro d y dziś jeszcze p rzem a­ w ia ją do czy teln ik a w łaśnie dzięki poetyckiem u słow nictw u niekiedy bardzo sugesty w nem u . S pienioną w odę m o rską nazyw a L em ański „bielą s tru g ro zp y lo ną” albo „szafirem , co pianą k w itn ie ” ; szczeliny skalne to „w ydrążone w b azaltach k ru ż e ” . P ra w ie każdy z w y zyskanych środ­

» Wiersz Capri, K. P r z e r w a - T e t m a j e r : Poezje, wyd. zbiorowe t. II, seria III, W arszawa b. r., s. 34.

(15)

ków poetyckich pełni w w ierszu o kreśloną rolę. T ak np. użyte w Miłości P etrarki trz y oksym ora służą praw d zie p rzeżyw anych uczuć, a dw ie przerzu tn ie w sonecie Piazza D ella Signoria d yn am izu ją przedstaw ion e w nim treści (podobne jak a n a fo ry w sonecie X LV III).

Obok zręcznych i nieb an aln y ch poró w nań i m etafo r: [...] W ogrodzie ciche, jak mnichy, drzewa,

Jakby w modlitwie, ruszają liściem. [...]

(sonet L) [...] Tu sm utne są jedynie organów piszczele; [...] (sonet XLII) Obok tra fn y c h onom atopei:

[...] Piosnkę tenorem gondolier dzwoni. [...]

(sonet XXX) [...] La-La-La!... Przewodnika rozległo się pienie, I od ścian odbijane, leai pod sklepienie. [...]

(Florencja)

[...] Podźwiękiem dzwonisz m andolin stali, [...] (sonet LII)

Obok arty sty cznego skupienia siedm iu w jed n ej linii w ierszow ej czasow ników („A le żyć, wrzeć, drgać, szaleć, nurzać się, wić, ta rz a ć ’*), m ających oddać pokusę, m ękę, ból i tem po p rzeżyw anych pod w pły w em w iosny uczuć zakonnika, zn ajdziem y tak ie p otknięcia i niezręczności, jak zw rot: „słodka dolcessa” i zb y tn ie nagrom adzanie zaim ków. W sone­ cie IX zaim ek „ich ” p o w tarza się (bez w idocznej potrzeby) pięć razy , w sonecie X IV także pięć ra z y obok dodatkow ych „im ” i „nich ” .

Rozw ażając a rc h ite k to n ik ę sonetów tego cy k lu m ożna bez tr u d u stw ierdzić, iż z żelaznych p raw id e ł obow iązujących son et poeta zacho­ w uje niew ątp liw ie jedno. M ianow icie każd y z w ierszy liczy po cz te r­ naście linijek, zorganizow anych w m niejsze całostki: dw ie k w a rty n y i albo trz y d y sty c h y o ry m a c h p arzy sty ch (z w y ją tk ie m so n etu X L V rym ow anego ab ab cc), dw ie te rc y n y o różnej kom binacji ry m ó w (aa bb cc, aba bab, aba bcc, aab abb, abb aab, aab bba. abb acc, aab bab, aba bba, abb aba), jed n ą stro fę sześciow ersow ą, tak że rozm aicie rym ow an ą (aabbcc, abaabb, ababba, aabcbc, aabbab, abaccb, aabccb, abcbca, abcbac, abbcac, aababb, ababcc) albo k w a rty n ę i d y sty c h (aabb cc, abcb ac). W ieloraki uk ład graficzn y i ry m o w y sześciu o sta tn ic h lin ijek może św iadczyć o dużym o p anow aniu tech n ik i poetyck iej przez autora, k tó ry z p ełną swobodą w łada rym em , spina nim i dzieli te sześć linii, jak ie wchodzą w skład d w u obow iązujących sonet tercy n .

Na ty m jed n a k sp raw a się nie kończy, poniew aż Lem ański, nie k r ę ­ p u jąc się zw iązanym z so netem rygorem , tak im jak uk ład ry m o w y

(16)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 189

a b b a abba w dw óch pierw szych jego strofach, w prow adza i tu różne m o d y fikacje. O d n a jd u je m y więc układy: abba baab, aabb, aabb, aabb ccdd, abab abab, abba cddc, ab b a ccdd, abba, abba, aabb cdcd, aabb bbcc, abab baba, abab cddc, p rzy czym najczęstszym ty p em ośm io- w iersza je s t ty p abba baab, a dw ie k w a rty n y w sw ej klasycznej postaci, to jest abba abba, po jaw iają się ty lk o raz, w sonecie XXXVI.

Czy to św iadczy o poety ck iej nieudolności tw órcy? Z całą pewnością nie. L em ański poprzednio n iejed n o k ro tn ie dał dowody, że potrafi zw y­ cięsko zm agać się z ry m e m i że żaden schem at rym ow y nie stanow i d lań tru d n o śc i.10

Nie m ożna powiedzieć, że poeta upodobał sobie jeden sp ecjaln y ty p s o n e tu (fran cu sk i lub w łoski). U praw ia on sonet bardzo sw oisty, bardzo — jeśli ta k m ożna powiedzieć — n iere g u la rn y , ograniczając się jedynie do zam ykania w ypow iadanych treści w c z te rn a stu w ierszach. Zdarza się bardzo często, że L em ański rez y g n u je z trad y cy jn eg o podziału sonetu na część opisow ą i reflek sy jn ą, stanow iącą pointę utw o ru, i obok w ierszy zaw ierających w zakończeniu pew ną m yśl lub zam knięte py ­ ta n ie m rozw ażanie, d aje so n ety bez żadnego w yraźnego zakończenia. T a k dzieje się np. w sonetach X X X III, X X X V III, X L II.n

W spom niałam już o n iepośledniej roli ry m u i ry tm u w sonetach. Ilekroć w tekście spotykam y się z inw ersją, w idzim y, że poeta sto­ s u je ją albo w celu osiągnięcia zgodności brzm ienia zakończeń w yrazów , alb o też re a liz u je w te n sposób ry tm iczn y schem at w iersza, np.:

[...] Czy znasz ten bogów kraj i cezarów? Dziwów czarownych i dziwnych czarów? [...]

(Wenecja)

J a k widać, obow iązuje tu sch em at 5 + 5. In n y p rzykład: [...] Czemu dziś tak a rozkosz w tym ptaszęcym głosie? Czemu dziś włosiennicy tak mi tw arde włosie? Czemu pragnę nie mori m em ento powtarzać? [...]

(sonet XLVI) T u znow u obow iązuje sch em at 7 + 6.

O m aw iając w ersy fik ację ty ch w ierszy, należy jeszcze dodać, iż poeta nie k rę p u je się zarów no ry g o ram i sonetow ym i w zakresie u k ład u

10 J. L e m a ń s k i : Bajki, W arszawa 1902.

11 Należy podkreślić, że niektóre sonety Lemańskiego są nieco słabsze; np. takie jak X X X III lub X LII nie tylko nie dysponują żadnym w yraźnym zakoń­ czeniem, ale zam ykają się naw et dość nieoczekiwanym, praw ie niezręcznym

(17)

rymowego, jak i nie zw raca sp ecjaln ej uw agi na długość linii w ierszo­ wych. W obec tego m am y tu do czynienia z sonetam i o różnej ilości zgłosek (w ram a ch całego cyklu). Obok n ajliczniejszych, bo aż d w u ­ dziestu sześciu, trzynastozgłoskow ców — w y stę p u ją także dziewięcio-, dziesięcio- i dw unastozgłoskow ce, a n a w e t w iersze o różnej ilości sylab (w obrębie jednego u tw o ru ). R ów nie n iere g u la rn ie pojaw ia się średniów ka.

Tak hojny, a n a w e t n iekied y nied b ały w szafow aniu środkam i a r ty ­ stycznym i, nadzw yczaj oszczędnie używ a poeta p rze rz u tn i. W całym cyklu zjaw ia się ona ty lk o pięć razy i zawsze je s t tam zastosow ana celowo i słusznie, zaw sże je s t u m otyw ow ana treścią w iersza. P rzy k ład em tej celowości w użyciu e n ja m b em e n t m oże być w spom niany już sonet XLVII.

P rzy rozw ażaniu form y tego cy k lu m ożna b y w ysun ąć przeciw L em ańskiem u pew ne zarzu ty . D otyczyłyby one pew nego zaniedbania w ersyfikacyjnego, w idocznego w lekcew ażeniu przepisów obow iązujących sonet. L em ański stosuje rozm aite ty p y s tro fy (przede w szystkim obok k w a rty n ) p rzy założeniu w yjęcia jej spod ry g o ru zasad klasycznych.12 A jak ocenić dodaw ane do n azw w łoskich polskie k o m en tarze w n aw ia­ sach, w ielo kro tn e posługiw anie się zaim kam i, p o w tarzan ie w różn ych p rzypadkach tej sam ej p a ry rym ów , np. poganka obok k ru żg ank a, zbytnie w yzyskiw anie ry m ó w gram atycznych? W szystko to przecież spraw ia w rażenie, że poeta nagina tre ść do w ym agań ry tm u i ry m u , a zatem one, a nie treść, pełn ią w w ierszu fu n k cję naczelną. P o słu ch a jm y głosu znaw cy epoki. Oto co pisze o ty m B oy-Ż eleński:

Ten zapóźniony nieco parnasizm , to sztukm istrzostwo, daje nieraz efekty bardzo rozmaite. Wlecze je jak kulę u nogi Lem ański, który św ietny jest n a j­ częściej tam , gdzie go nie upraw ia, zbyt często bowiem skłonny jest piętrzyć trudności, które się nie opłacają, przestając być poezją, a zmieniając się w rodzaj krzyżówki, kiedy np. Lem ański zadaje sobie nieopisany tru d zrym ow ania na krzyż pierwszych i ostatnich wyrazów. [...] M. Podobnie ja k bogactwo rymów, niezwykłe u Tetm ajera, u Staffa, u Stanisław a Brzozowskiego i in., ta k i kunszt rym o­ w ania osiągnął doskonałość. Ale oto natykam y się na drugie, wręcz przeciwne zjawisko: jakby ucieczkę od w yrafinow ać formalnych w poezji Młodej Polski.14 P rzy tacza tu Boy w iersz Langego R y m .15 I d a le j pisze a u to r S łów ek:

11 Pod względem form alnym zrywa z szablonem i tradycją w rytm ie K aspro­

wicz, również czyni to T etm ajer, gdy chodzi o układ rymów.

15 Sonet Mur, p atrz J. T u w i m : Pegaz dęba, K raków 1950, s. 30.

14 T. B o y - Ż e l e ń s k i : Młoda Polska, W ybór poezyj, W rocław 1947, BN, seria I, n r 125, ss. L — LI.

11 Tem at ten podejm ie później A ntoni Słonimski w wierszu R ym y, patrz A. S ł o n i m s k i : Poezje, W arszawa 1955, ss. 17—18.

(18)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 191

[...] kunszt rym ów może obrzydnąć poecie, który posiadłszy wszystkie arkana tej sztuki, wie, że mimo wszystko nie uniknie bezdusznej przemocy rym ów [...]14 P ew n e podobieństw o dotyczące doskonałości fo rm y d aje się zaobser­ wow ać i w dziedzinie ry tm u . Boy pisze, że niezw ykle in teresu jące je st prześledzenie w szystkich „g w ałtó w ” na ry tm ie , średniów ce i liczbie stóp, jak ich dopuszczali się ci poeci, k tórzy , jak T etm ajer, nigdy się z form ą nie m ozolili.

. Mimo nasycenia tek stó w sonetów słow am i tak im i jak knezie, h u ry sy , m iraże, edeny, stalle, tu m y , k tó ry c h istn ienie n iejed n o k ro tn ie tru d n o tu w ytłum aczyć (np. ow ych „k n ezi” lu b „gładyszów ”), L em ański nie stara się o ry m y nie ty lk o kunsztow ne, ale n a w e t rzad k ie i bogate. I przy zestaw ien iu ry m ó w dąży do p ro sto ty w yrazów . Nie m ogą przecież za w y szu k an e uchodzić p a ry słów takich, jak: „ k ry sz tali” obok „ sta li”, „szafirem ” obok „żw irem ” , „F ay o risca” obok „ h u ry sk a ”, „zaw ora” obok „ a m fo ra ” . Z b y t często w y stę p u ją one w tekście. N iejed n o k ro tn ie pow tarza się ry m ty p u : „szu m nie” obok „ tłu m n ie ”, „ tru m n ie ” obok „k o lum n ie”, „ ra z ” obok „ k ra s” i „czas”, „człow iek” obok „pow iek”, „k ru ż g a n k i” obok „poganki” , te n o s ta tn i zwłaszcza w różnych m odyfikacjach. N atom iast tak ie ry m y , jak : „A nadyom ene” obok „życia cenę” , „W enus z M ilo” obok „ m u ta tu s ab illo", „E den” obok „ je d e n ” , „Schiavoni” obok „dzw oni”, „ m ezzo” obok „św iecą”, na tle całości nie w y d ają się m istern e, poniew aż poeta bardzo często używ a słów obcych po to w łaśnie, by móc niekiedy w y b rn ąć z tru d n o ści rym o w ania. G dy dodam y, że a u to r B ajek nie zawsze sto su je w so netach sch em at abba abba, a n a w e t abba baab, a więc nie stw arza sobie dość w ym agającego ry g o ru dotyczącego ry m u , techn iki ry m ow an ia p okazanej w o m aw ian y m to m ik u nie uzn am y za w yszukaną, czy p rec y z y jn ą .17

W racając do słow nictw a cy k lu należy jeszcze zw rócić uw agę na jed n ą spraw ę, a zw ażyw szy na ro k w yd an ia zbioru — sp raw ę in te re s u ­ jącą i w ażną. Otóż w tek sta ch w ierszy W k ra ju słońca obok słów p ro sty ch i n iew y szu k anych znajdziem y w iele słów i zw rotów dziw nych, n iep o k o ­ jących i drażn iących zarazem , w r . 1919 na pew no ju ż „niem o dn ych” . S ą to: „ u p ió r” , „ zjaw ”, „m iraż” , „tęsk n ica” , „zasm ęcić” , „dogoryw ający w ieczór”, „up ió r szczęścia” , „sen niepam ięci” , „b y t gorzki”, „życia ge­ h e n n a ”, „m łodzieńcza do życia tęsk n ica” , „u m ieram zbolały”, „ tu m nie c h m u ra tro sk nie zasm ęci” , „uśnie ból tu w sercu m ym c h o ry m ” , „T u mi szczęścia będzie znacho rem ”, „ni b ólu ran i tak zjaw boleśnie” .

*' B o y - - Z e l e ń s k i : o p . cit., s. LII.

17 Oprócz rymów gram atycznych („czciłem” obok „wzgardziłem”, „utoczył" obok „przeistoczył”), Lem ański stosuje także rym niedokładny typu: „męce” obok „stajence”, „ręce” obok „sukience”.

(19)

Czy w ydobyw anie za pośrednictw em ty ch słów, zw rotów i sfo rm u ­ łow ań żale i rozgoryczenie a rty s ty są szczere?

Rozpacz poety, jego niem al pożądanie bólu, poszukiw anie nieszczęścia, samou<±ręczanie, na .pewno nie są przekonyw ające. Oto w idok pięknego, słonecznego Lago M aggiore p ro w o k u je go do przygnębiających reflek sji, w ięcej — w yw o łuje p rag n ien ie śm ierci. Bez kon k retn y ch , w idocznych powodów, poeta chce um rzeć „zbolały” . Chce um ierać ponadto w „pięk­ nej o p raw ie” : obok 'dziew czyny — h u ry sy , w „dogoryw ającym w ieczo­ rz e ”, na tle cyprysów i kw itn ący ch cy try n . Z dokładnej analizy te k stu w ynika, że śm ierć stanow i k a p ry s kochającego piękno a rty s ty . W iadomo, że „piękna śm ierć” stanow iła niejako rek w izy t m łodopolskiej epoki. P rzyk ładó w na to dostarcza zarów no poezja 18, jak i życie.19 Je d n ak ż e epoka ta stanow iła już pew nego ro d za ju zam kn iętą przeszłość. T y m ­ czasem L em ański z p ew nym uporem k o n ty n u u je niekiedy jej tra d y c je . Czyżby tom ik sonetów W k ra ju słońca b ył nie ty lk o w y razem osiągnięcia spokoju, ale i rozgoryczenia pisarza w zetk n ięciu z now ą rzeczyw istością? L em ański nie zawsze a p ro b u je ją przecież. Czasem ubolew a i rozpacza, m arzy o śm ierci, w zdycha za niep o w racaln ą przeszłością, w ołając:

[...] Rzeczywistości! Czemś jest? Barwy tw oje bledsze Od barw tego mirażu, których czas nie zetrze.

(Lago Maggiore)

W ięc ta przeszłość to jed n ak m iraż, ale m iraż m ający w oczach pisarza n iew ątpliw ą wyższość nad teraźniejszością. L em ański je s t n ajw y ra ź n ie j zagubiony w czasie, k ied y w w ierszu Miłość P etrarki pisze, być może. m yśląc o sobie sam ym :

Jestem , jak łódka na oceanie Bez s'teru, której grozi zbłąkanie,

K ra j słonecznej Italii pom aga m u zapom nieć o sobie i sw oich ro z te r­ kach, ale niekiedy i nuży poetę. W ówczas p rag n ą łb y oddalić się od niej i skryć w niedostępną głuszę. T akim bezpiecznym azylem w yd aje m u się klasztor:

O wy, którzy swój żywot m arnujecie, świeccy,

Nie ma, nie ma nad klasztor ten słodszej dolcess’y- [•••] (sonet XLII)

11 Np. wiersz S. K o r a b - B r z o z o w s k i e g o : O przyjdź... [w:] B o y - Ż e ­ l e ń s k i : op. cit., s. 185.

*• Śmierć Dagny Przybyszewskiej i W. Em eryka, S. Brzozowskiego, W. K o­ niecznego, Z. Gabryelskiego, M. W isnowskiej; wizje S. Przybyszewskiego, o których wspomina Boy-Żeleński w Znasz li ten kraj...

(20)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 193

Chęć schro nien ia się w zacisznym , odległym od problem ów i tro sk św iatow ych k laszto rze bezsprzecznie św iadczy o zajęciu przez L em ań ­ skiego pew nej o k reślo n ej pozycji. K laszto r jest dla niego k ra in ą spo­ ko jn ych m arzeń, błogich reflek sji:

[...] Tam musisz w trudzie wznosić swój życiowy szaniec: Tu sandałow y muskasz pieściwie różaniec. [...]

(sonet XLII)

P ostaw a poety wobec k o n kretn ego św iata stopniow o precy zu je się i k ry sta liz u je . Z agłębia się on coraz b ard ziej w tajem nicze w nętrze duszy, żąda bezw zględnego spokoju, jak człow iek znużony, a przy tym nerw ow o w y czerpan y. P rz y m y k a oczy na w szystko, co się dzieje wokół niego, o b o jętn ie je wobec w ypadków zw iązanych z otaczającą go rzeczy­ w istością. Czyni to jako człow iek zm ęczony już życiem , o dn ajd u jący w św iecie Ita lii m ożliwości w ew nętrznego uspokojenia i zarazem rezygnacji:

[...] Zaświatów boskich szukam w w łasnej swojej głębi. A św iat niechaj się sobie tam , ile chce kłębi.

Nie obchodzi mnie żadna ludzka tam katusza. Przedm iotem moich myśli moja własna dusza: [...]

(sonet X LIII)

Mimo poszukiw ania w łasn ej drogi tw órczej L em ański nie zryw a całkow icie w sonetach z m an ie rą m łodopolską. M ówią o ty m także — se n ty m e n ta ln e o b razy z a w a rte w sonetach pośw ięconych miłości:

[...] Pod włoskimi się kochać jedźcie niebiosami. Weźcie hotel z ogrodem, ogród z cyprysami.

W ich cieniu, w noc, przy świetle księżycowym, bladym, Wasze się usta złączą i będziecie sami, [...]

(Szczęście)

W ogóle noc jako p o ra przeży w ania uczuć m iłosnych i blad y księżyc jako jej n ieo d stęp n y rek w iz y t są w so netach bardzo isto tn e.20

W chw ili w y jścia om aw ianego zbioru te n sposób przeżyw ania m i­ łości, pojm ow anej tajem niczo, ek staty czn ie i m elancholijnie, nieledw ie posępnie, nie m ógł ju ż być in te re su ją c y dla czytelników , k tó rz y w ro ku

" W tymże sonecie poeta powie:

[...] W nocy księżyc w am srebrem poubiela rysy [...] a w sonecie X X II:

[...] W noc księżycową tych dwoje m ar Nawiedza eden, có dla nich zmarł, [...]

(21)

poprzednim o trz y m ali tom y T uw im a i Słonim skiego, a w ro k u w spół­ czesnym sonetom L em ańskiego — O k to s ty c h y Iw aszkiew icza, a przede w szystkim w iersze W ierzyńskiego w tom ie W iosna i w ino. Prócz utw o ­ rów o rzew nej, p atrio ty czn ej tem a ty c e le g io n o w e j21 w kracza n a w i­ dow nię nowa, radosna, a firm u jąc a życie lite ra tu ra , k tó ra w n a j­ prostszych jego p rzejaw ach d o p a tru je się w y d arzeń niezw ykłych, u ra s ta ­ jących do ran g i rzeczy w ażnych i godnych pro k lam acji.22 Obok piszą­ cych jeszcze w ów czas M irandoli, Em inow icza, T etm ajera, P rzy b yszew ­ skiego, O strow skiej i w ielu innych tw órców z o k resu M łodej Polski po jaw iają się nazw iska sk am an d ry tó w : Tuw im a, Słonim skiego, Iw aszkie­ wicza i W ierzyńskiego. W ro k u n astęp n y m dojdzie tu jeszcze Lechoń. L em ański w sonetach stoi ja k gd y by n a przełom ie różny ch ten d e n c ji i upodobań stylistyczny ch . O bok pozostałości m łodopolskiej w izji św iata przekazu je czytelnikom i inne n a ń spojrzenie. J e s t to spojrzen ie czło­ w ieka niekiedy zrezygnow anego, niek ied y spokojnego, czasem n aw et afirm ującego zew n ętrzn ą rów now agą życie i jego różnorod ne przejaw y.

Z biorek W k ra ju słońca b y ł p iętn a stą k o lejną pozycją w ydaw niczą au to ra B ajek. Można zapytać, czy istn ieją jakiekolw iek zw iązki m iędzy jego poprzednią tw órczością a sonetam i z w rażeń w łoskich. Je śli n aw et istnieją, to są z całą pew nością m inim alne.

K a rie rę poetycką rozpoczął L em ański jako sa ty ry k . W te j dziedzinie czuł się n a jle p ie j i najw ięcej tw o rzy ł.23 A nalizując jed n a k całokształt jego literackiego do ro b k u n ietru d n o dostrzec, że ele m en t liryczny dość w y raźn ie p rze p lata się przez te k s ty saty ry czn e. N ależy t u w ym ienić powieść fan tasty czn ą Ofiara k ró le w n y , dyspo nu jącą o bszernym i p a rtiam i lirycznym i, zbiorek C zy n z zam ieszczonym ta m w ierszem P ie rw szy M aj, w reszcie T oast.24

Na ogół odnosi się w rażenie, że L em ański n a w e t w p a rtiac h liry c z ­ nych ty ch w ierszy nigd y w łaściw ie nie zd ejm u je oku laró w ironii. Cykl W k ra ju słońca jest jed n a k zupełnie inny. W praw dzie zadźw ięczy

n J. M ą c z k a : Sta rym szlakiem , b. m. 1918, K. M a k u s z y ń s k i : Pio­

senki żołnierskie, b. m. 1919. '

** Np. wiersze T u w i m a : Ja, A ja k sobie wieczorem... wyd. w tomie:

Czyhanie na Boga, Toruń 1922, ss. 31, 32.

** Świadczą o tym takie utw ory, jak: Proza ironiczna (1904), Colloąuia

albo rozm ow y (1905), Nowenna albo 99 dytyram bów o szczęści u (1906), Ofiara królew ny (1906), Baśń o prawdzie (1910), '.Czyn (1911), Jasełka (1912), Satyra polska, Antologia (1914), Księga rodzaju (1921), Toast (1923).

u Należy podkreślić, że Toast (W arszawa 1923) jest jedyną pozycją, w której kilku wierszach (Żyw ot im ci pana Zertka, Dumania p esym isty i inne) autor

wypowiedział swój pogląd na panujące mu współcześnie stosunki społeczno-poli- tyczno-gospodarcze.

(22)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 195

on w pew n ej chw ili echem N o w e n n y ,25 dostrzeżem y tu rów nież ro zterk ę duchow ą p o e ty 26, znaną n am ju ż z K am ienia filozoficznego i z N ocy i d n ia 27, jed n ak że je s t pierw szym i jed y n y m tom em a u to ra P rozy ironicznej czysto i całkow icie lirycznym . To pew nego ro d zaju nowość i re w e la c ja .28 N ie je s t n ato m iast rew elacją podjęcie tem a ty k i lirycznej o sn u te j na tle W łoch. Italia jako te m a t i jako p re te k st te m a tu to m o m en t zn any w ielu poetom m łodopolskim : T etm ajerow i, K asprow i­ czowi, S taffow i i w ielu innym . W ystarczy tu przypom nieć w iersze T e tm a je ra , jak: Capri, W ka p licy s y k s ty ń s k ie j, Słońce, W salerneńskiej zatoce, Pod H erku la n eu m , M ew y, Pod Portici, Na via Carracciola, Danae T ycja na , W P estu m , Z M ori, D zw o n y św . P iotra w R zy m ie i inne. T em atem ty c h w ierszy, pow stałych w w y n ik u jego podróży na Południe, je s t p rzy ro d a w łoska, rzym sk ie i greckie dzieła sztu k i oraz w rażenia i re fle k sje z te j podróży w y sn ute.

W iersze T e tm a je ra b a rw n e w opisie, dynam iczne w treści, urzekają m elo d y jn y m językiem .29 Nie m a tu rozw lekłości i pow tórzeń, nie m a żadnych elem en tó w zbędnych. Rów nież bez porów nania m niej italia- nizm ów i nazw lo k alny ch .30 P recy zja fo rm y została tu osiągnięta w najdosk o n alszy sposób, m im o iż tw órca Danae treści ow e nie zawsze zam k nął w c z te rn a stu lin iach sonetu; w sk u te k tego praw dopodobnie u n ik n ął m onotonii.31

O sadzając cykl sonetów L em ańskiego w kontekście literackim (w pow iązaniu z jego poprzed n ik am i i w spółczesnym i oraz na tle jego w łasn ej dotychczasow ej tw órczości) należy podjąć ich ocenę. Jako jedno­

25 Np. w sonecie X XXI:

[...] Całuj, pieść, kochaj! Coś wziął to twoje. Umrzeć? — na ju tro to się odroczy: Dziś ukochania rwij kw iat uroczy!

L e m a ń s k i : W k ra ju słońca, s. 38. a w Nowennie:

[...] Żyć! Póki starczy paliwa, Niech zjaw a gore mi żywa! Niech żyje życie! E w iv a!

L e m a ń s k i : Nowenna... Warszawa 1906, s. 65. 20 Sonet XVI, L e m a ń s k i : W kraju słońca, s. 20.

17 Obydwa tom iki w ydane w r. 1911.

28 Za tom liryczny nie można uważać wydanego w r. 1921 Tao, zbioru wierszy opartych na filozoficznej poezji chińskiego m ędrca Lao-Tse.

22 O muzyczności jego sonetów mówi W. F o l k i e r s k i : Sonet połski, BN, seria I, n r 82, s. 257.

20 W Słońcu — trzy, w Pod H erkulaneum — jedna, w Posągu Hermesa — jedna nazwa lokalna. T e t m a j e r : op. cit., ss. 33, 38—39, 48.

21 Również i T etm ajer nie zawsze stosował się do klasycznych rygorów sonetu rym ując go np. abab abab ccd ede (Kallipigos). T e t m a j e r : op. cit., s. 44.

(23)

lity cykl liry kó w stanow iły one w tw órczości L em ańskiego niezap rze­ czalną nowość, ale nowością w lite ra tu rz e polskiej nie były. Oprócz pisarzy już w ym ienionych należy zaznaczyć, że podniety tw órcze z po­ dróży w łoskich czerpali: L enartow icz, A snyk i K onopnicka. W najbliższej zaś przyszłości po m o ty w y w łoskie i greckie sięgnie (m iędzy innym i w form ie sonetu) A ntoni Słonim ski.32 S p raw ą godną uw agi je s t fakt, że sonety L em ańskiego w ychodzą w okresie dla lite ra tu ry polskiej bardzo in teresu jący m . W r. 1916 T uw im pisze w iersz Szczęście 33, w k tó ­ ry m przy całkow itym zo bojętn ieniu na sp raw y otaczającej rzeczyw istości w yraża tęsk n o tę za spokojem i sam otnością. W dw a lata potem Słonim ski w ydaje sw e S o n e ty , g a tu n e k lite ra c k i w M łodej Polsce specjalnie uprzyw ilejow any; la ta n a stę p n e p rzyniosą już beztroskie, radosne, tętn iące życiem , energ ią i m ocą młodości w iersze g ru p y sk am an d ry tó w (między innym i także Tuw im a).

I wówczas w łaśnie u k azu je się cykl w ierszy w łoskich au to ra N o w en n y. Tom W k ra ju słońca to d o k u m en t epoki. N ależy o n bo­ w iem częściowo do o k resu M łodej Polski, do jej filozofii i poetyki. O te j przynależności św iadczą m an iery czn ie p o trak to w an e m oty w y m iłości i śm ierci, usilne p rag n ien ie pisarza o derw an ia się od sp raw św iata, całkow ita wobec nich obojętność (w yrażona n a jd o b itn ie j w g ru ­ pie w ierszy K lasztor i M nich) i w reszcie m łodopolskie słow nictw o.

Z łatw ością m ożna dostrzec, iż wszędzie tam , gdzie a u to r posługuje się m an ierą, obniża się arty sty czn a w artość utw orów . S onety opisujące pejzaże i zjaw iska p rzy ro d y są o w iele lepsze i b ardziej p rzek on yw a­ jące niż m iłosne i reflek sy jn e, k tó re dziś czy tam y ze zniecierpliw ieniem . M aniera m łodopolszczyzny dziś iry tu je . S p ra w y ab so rb u ją ce a k tu a ln ie poetę i będące treścią jego duszy nie m ogą być obecnie b ra n e seria. W poezji te j w y stę p u je jed y n ie sam otn y a rty s ta i jego stosun ek do św iata. D latego sonety, w k tó ry c h to zagadnienie w ysuw a się na czoło, są dla nas m ało czytelne, dalekie, obce, w y d a ją się nam czcze, niecie­ kawe, a czasem n aw et tro ch ę naiw ne. W szędzie n ato m iast tam , gdzie au tor ze szczerym podziw em i zachw ytem o pisu je italsk i k rajo b raz 34, m ożna i dziś jeszcze m ówić o dojrzałości poetyckiego przeżycia, św ie­ żości uczucia i u ro k u arty styczn eg o o b razu .35

32 Są to wiersze: Leonardo, Boticelli, Michał Anioł, Colosseum, Capri, Grecja. A. S ł o n i m s k i : op. cit., ss. 62—67.

33 Zamieszczony w tomie: Czyhanie na Boga.

34 W sonetach: Circumvallatione, Santa Catarina dełl Sasso i w innych. L e m a ń s k i : W kraju słońca, ss. 26—27, 31.

35 Te same w alory obserwujem y w dwóch sonetach opisowych: Żal i P rzy j­

(24)

Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 1 9 7

L em ański zachw yconym i oczym a chłonie otaczające go piękno i w ra ­ żenia sw e p rze k a z u je spokojnie, dokładnie i po p ro stu . Ten spokój i dokładność, chęć podzielenia się z czyteln ikiem k ażdym zjaw iskiem i zw iązaną z nim re fle k s ją w y n ag rad zają w ierszom b rak w ybitnych w artości m uzycznych i kolorystycznych.

W so netach nie dociąga pisarz do a rty sty c z n e j klasy swoich bajek. M aniera, przesada, i m im ow olne jak g dyby zaniedbanie pisarskiego w a rs z ta tu zbytnio tu ju ż doszły do głosu.36 P rz y ty m poziom sam ych sonetów jest bardzo nierów ny.

Czy m ożna zatem z dotychczasow ych rozw ażań w ysnuć wniosek, że L em ań sk i-liry k nie osiąga ran g i p isarsk iej rów n ej L em ańskiem u-saty- rykow i? Na pew no tak.

B ajkopisarz zadziw ia bogactw em i pom ysłow ością w kom ponow aniu tem ató w (n iejedno k ro tnie dość zużytych), w dziękiem przedstaw ionego o brazu, uderza oszczędnością i elegancją słowa, olśniew a jako w y k w in tn y sty lista . M arzyciel, w zruszając niekiedy prezentow an ym przeżyciem , nie­ cierpliw ości jednocześnie w ew n ętrzn y m rozdarciem i szam otaniem się, d rażni jednostajn ością m otyw ów , nuży pew nym nieopanow aniem i roz­ w lekłością słowa. N ie m a tu w łaściw ie nic z przebłysków dawnego, w spa­ niałego k u n sz tu „K azim ierza O dnow iciela” 37 b ajk i polskiej. Pom im o to

cykl sonetów w łoskich L em ańskiego pozostanie na zawsze św iadectw em czasu, w y n u rzen iem „dziecięcia w ie k u ”, głosem a rty sty , sam otnego i niezrozum ianego piew cy „sztuki czy stej” . O m ów ienie n ato m iast jed y ­ nego 38 w tw órczości p isarsk iej sa ty ry k a zb iork u lirycznego, jak im jest W k r a ju słońca, stanow i konieczność dla zarysow ania całości dorobku pisarza, dla pełnego zrozum ienia jego p oetyckiej sylw etki.

Р Е З Ю М Е В работе рассм атривается ли р и ка поэта периода Молодой П ольш и Яна Леманского (1866— 1933). Л ем анский — главны й сатирик „Х и­ м еры ” , редактируем ой М ириамом П ш есмыцким — известен п реж д е всего к а к баснописец. Сборник стихов „В стране солнца” (изд. 1919 г.) я в л я е тс я его лирическим дебютом. В сборнике входит цикл 52 сонетов, написанны х в р езу л ьтате пу­ теш ествия в И талию . Темой ц и кла явл яю тся вп ечатления, раздум ья и м ечты поэта возникш ие во врем я путеш ествия.

38 Trzeba tu przypomnieć, że już w Nowennie Lem ański posługiwał się podawaniem kom entarzy i tłum aczeniem słów obcych w nawiasach.

17 Z. D ę b i c k i : P ortrety, W arszawa 1928, t. I., ss. 309—324.

38 Oprócz pojedynczych wierszy zamieszczanych w „Chimerze” i w innych zbiorkach poetyckich.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Promień światła skierowano prostopadle na szklany pryzmat o podstawie trójkąta prostokątnego równoramiennego, tak jak zaznaczono na schemacie. Przyjmij, że kąt

У хаце прыезджыя паклалі на стол дары, у тым ліку хлеб і віно, і пачалася размова, уся на выкрутасах, уся на жартах, на двухсэнсоўнасцях.. То купецкая пра

To już zupełnie przestało mu się podobać, zaczął więc przepychać się między płaszczami to w jedną, to w drugą stronę, nawołując:.

Podaj dwa przykłady z tekstu, które wskazują, że narratorem jest dziecko.. Cieszył się

Oblicz długości przekątnych oraz wysokość tego rombu. Powierzchnia boczna tego graniastosłupa po rozłożeniu na płaszczyźnie jest

Jeżeli jego objawy nasilają się, należy zgłosić się do lekarza zajmującego się schorzeniami skóry, czyli.. bezpłciowo

Długość krawędzi trzeciego sześcianu, którego pole powierzchni jest równe sumie pól danych sześcianów jest równaA.

podmiot, okolicznik, przydawka, orzeczenie, dopełnienie, okolicznik.. przydawka, okolicznik, przydawka, orzeczenie,