Jolanta Kowalczykówna
Jan Lemański jako liryk w tomie
sonetów W kraju słońca
Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Nauki Filozoficzne i Humanistyczne 15, 175-199
A N N A L E S
U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K Ł O D O W S K A L U B L I N — P O L O N I A
VOL. XV, 7 SECTIO F I960
Z K atedry Historii L iteratury Polskiej II Wydziału Humanistycznego UMCS Kierownik: prof, dr Maria 2migrodzka
J o l a n t a K O W A L C Z Y K Ô W N A
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów W "kraju słońca Лирика Яна Леманского в томе сонетов „В стране солнца”
Jean Lemański poète lyrique dans le recueil de sonnets
A u p a ys du soleil
J a n Lem ański, tw ó rca w y d an y ch w г. 1902 B a jek, jeden z n a jb liż szych w spółpracow ników „C h im ery ”, zdobył sobie nazw isko i rozgłos przede w szystkim jako sa ty ry k , poniew aż zarów no b ajka, jak i sa ty ra stanow iły głów ną dziedzinę jego blisko czterdziestoletniej działalności pisarsk iej. Je d n a k ż e w r. 1919 u k azał się tom w ierszy au to ra N o w e n n y za ty tu ło w an y W k r a ju słońca. Ó w tom stanow i pozycję in teresu jącą i osobliw ą n a tle całej tw órczości L em ańskiego ze w zględu na sw ą zaw artość liryczną.
K ry ty k a litera c k a pom inęła te n to m ik m ilczeniem . W płynęły na to czynniki różne. N iew ątpliw ie, w ielką rolę odegrał tu n iew y ró w n an y poziom a rty sty c z n y sonetów , popularność, a często i konw encjonalizm m otyw ów p oetyckich tego okresu. A le przecież zbiór W kra ju słońca ujaw n ia i ciekaw e zdobycze L em ańskiego: um iejętność tw orzenia n a stro ju , różnorodne w yzyskiw anie m otyw ów p rzy rody, in te resu jąc y w a r sz ta t liryczny . D latego w a rto p rzy jrzeć się ty m zapoznanym sonetom nieco bliżej.
Tom ik W k r a ju słońca je s t cyklem pięćdziesięciu dw óch sonetów , pow stałych w w y n ik u podróży do W łoch. T em atem cy k lu są w rażen ia po ety z czasu zw iedzania „w łoskiej ziem i” oraz zw iązane z nim i re fle k sje i m arzenia.
T em aty k a w ierszy jest różnorodna: m iłość, dziew czyna m odląca się p rzed posągiem M adonny w p rzy d ro żn ej k aplicy — typow o w łoski
obrazek obyczajow y (M adonna di Campagna), życie i obyczaje klaszto rn e (K lasztor, M nich), m o tyw y m itologiczne (V en u s i A donis) i zaczerpn ięte z le k tu ry D antego (Paolo i Franceska), grobow iec A m brogiotta ((II B a tti- stero), postać G irolam o S av o naro li (Piazza D ella Signoria), ale p rzede w szystkim piękno k ra jo b ra z u i a rc h ite k tu ry w łoskiej (Lago Maggiore, Isola Bella, W illa San Rem iggio, W enecja, Florencja, R zy m ). Z aledw ie w dw óch sonetach je s t m ow a o tym , że w ycieczka m a c h a ra k te r zbiorowy, grupow y; z w szystkich inn y ch w ynika, że poeta je s t sam. S am otne obcow anie z p rzyrodą, sam otne zachw yty nad pałacam i i sa k raln y m i budow lam i są dla L em ańskiego p re te k ste m do ro je ń o n ie uchw ytności szczęścia, do w ypow iadania licznych sk arg i zap y tań , ro zw a żań zw iązanych z p ro b lem em p rzem ijan ia czasu i k ró tk otrw ałości chw il radosnych. Te p y ta n ia i m arzen ia są silnie nasycone uczuciem m ela n cholii. W iele w nich goryczy, pow ątpiew ania, a n a w e t rozpaczy. P oetą, podobnie jak i in n y m i pisarzam i tego okresu, rządzi uczucie b e z ra d ności i niem ocy. L em ański jest ty p o w y m w yrazicielem poglądów epoki. Zw iedzanie i oglądanie rzeczy p ięknych nie nap aw a go zadow oleniem z życia, pogodą, optym izm em , nie s ta je się d lań pow odem radosnego w zruszenia, lecz przeciw nie: pom niki w ieków , p am iątk i i zab ytk i d aw nej przeszłości w y w o łu ją w nim szereg okrzyków i zap y tań w rod zaju:
[...] Szczęście ty, gdzie jesteś w życia tej gehennie?
(sonet XII) [...] Rzeczywistości! Czemś jest?...
(Lago Maggiore)
[...] Czemu Bóg, który dobroci ma bez brzega, Zajrzy ta k ludzkiego szczęścia drobnej skierce? [...]
(sonet IX)
W jed ny m z w ierszy — poeta, oczarow any, oszołom iony urok iem jeziora Lago M aggiore, zap ragnie n a w e t ...śmierci:
Gdy będę um ierał, spraw, Boże! Bym um ierał przy tym jeziorze, By mi jego wody szumiały, Zanim usnę, śm iercią zniemiały. W dogorywającym wieczorze, Niech mi szumi wodne przestworze. Niechaj tu um ieram zbolały, Niechby tu się łzy me polały. Tu spytałaby mię dziewczyna: Jak a śmierci mojej przyczyna? A ja rzekłbym do niej, hurysy: Takie woli mojej kaprysy
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów ,,W kraju słońca” 177
Umrzeć tu, gdzie rosną cyprysy, Umrzeć tu, gdzie kw itnie cytryna.
(sonet III)
O ile w stro fie pierw szej m ożna m ówić o silnym nasyceniu em ocjo n alnym , o ty le w n a stę p n y c h o b serw u jem y zjaw isko zgoła odm ienne. O to poetycka w yobraźnia a rty s ty dokładnie, drobiazgowo, niem al na zim no „opracow ała” całą scenerię chw ili śm ierci. C hw ila ta jest określona bardzo p recy zy jn ie: śm ierć przybędzie „d og oryw ającym ” wieczorem, obok znajdzie się dziew czyna (ekscentrycznie nazw ana „ h u ry są ”) p y ta jąca o przyczynę zgonu poety, k tó ry będzie u m ie rał „zbolały” i p ła czący, a przyczynę sw ej śm ierci w y jaśn i po p ro stu kaprysem . Oczy w iście — tru d n o w zruszyć się ta k przed staw io ny m przeżyciem , tru d n o b rać serio tego ty p u „zach w y ty ” . Ale, podobnie ja k poeci m łodopolscy, zna L em ański i n a stró j chwilow ego oderw an ia się od szarzyzny życia, chw ilow ego w zlo tu i zapom nienia o m ęce istnienia, o w iecznym prze m ijan iu . Poeta, p orw an y czarem p rzeżyw anej chw ili, woła:
[...] Hej, niechaj żyje miłosny eden! [...] Całuj, pieść, kochaj! Coś wziął to twoje. Umrzeć? — na ju tro to się odroczy: Dziś ukochania rw ij kw iat uroczy!
(sonet XXXI)
A le n a stró j te n jednakże nie je s t ty p ow y dla Lem ańskiego. Oto znów w raca poeta do to n u poprzedniego.
W ędrów ka po w łoskiej ziemi, obcow anie z południow ą przyrodą, ru in am i sta ro ż y tn y c h budow li, anty czn y m posągiem , sta je się pow odem re fle k sy j
nej zad um y i w ygłaszania filozoficznych stw ierdzeń. Z am yślenie owo dotyczy problem atycznego szczęścia ludzkiego, o k rucień stw a p rze m ija nia czasu, k tó ry m chem i pleśnią zapom nienia pokryw a w szystko, „o bojętności” słońca, obojętności w szystkiego wobec w szystkich. R ozm yślania a rty s ty nad dziw nym losem ludzkim prow adzą go na pozycję, jak ą zaprezentow ał swego czasu, w y d ając w r. 1911 Noc i d zień oraz K am ień filo zo ficzn y. P ro b le m a ty k ę obu ty ch utw orów stanow iły rozw ażania na tem a t odw iecznej w alk i dobra i zła. Mimo iż m otyw zła i dobra p rzew ijał się n ieu stan n ie w tw órczości Lem ańskiego, poeta nie doszedł je d n a k do żadnych k o n k retn y c h wniosków, nie zajął stano w iska zdecydow anego. Podobnie dzieje się w o m aw ianym tom ie:
Boleść i rozkosz — sprzeczności dwie. Tam tą klnie człowiek, tę skarbem zwie, Lecz spojrzyj bliżej, różnice zbledną: Boleść i rozkosz — to wszystko jedno.
Rzecz ch arak tery sty czn a, że ilekroć L em ański p rzyb iera postaw ę m yśliciela i filozofa, zaczyna niecierpliw ić i nużyć, po p ro stu zniechęca. Bo przecież nieczęsto o d k ry w a p raw d y now e o życiu; te — w ypow iada n ajlepiej w b ajkach. T u — często rezo n u je jak suchy m o ralista, nie zawsze nasyca spostrzeżenia głębią przeżycia osobistego.
Inaczej przem aw ia poeta-podróżnik, u w ażny i czuły o b serw ato r z ja wisk, su b te ln y a rty sta , k reślą cy z zachw ytem ogląd ane w idoki i k rajo b razy . T u należy w ym ienić sonety C ircum vallatione i M adonna di Campagna; te n o sta tn i to św ietnie uchw ycony typ o w y o b razek w łoski z „ubożuchną” fig u rą M atki Boskiej w w iejskiej p rzy d ro żn ej kapliczce i m odlącą się przed nią m łodą dziew czyną jako m otyw em głów nym .
Do rzę d u sonetów szczerych i głęboko w zruszający ch należy ró w nież zaliczyć Piazza D ella Signoria, poety ck ą fan ta zję n a te m a t o sta tn ic h chwil przed śm iercią Savonaroli. P rzechodzącem u przez P la c D ella Signoria tu ry śc ie sta je przed oczym a postać H ieronim a S avonaroli i jego o statn ie chw ile p rzeży te n a ty m w łaśnie placu. Z odczuw anym w ty ch sonetach w zruszeniem , w y n ik ły m n iew ątp liw ie z silnego zaangażow ania się uczuciowego poety, w iąże się n ierozerw aln ie d ru g a spraw a, ró w nież znam ienna dla a u to ra W k r a ju słońca. Oto w każdym z ty c h głęboko przeżyw anych przez a rty s tę o brazów poetyckich język u tw o ru stoi w iernie n a usługach treści. Ję z y k to prosty, n a tu ra ln y , oszczędny w o kreślenia, porów nania, przenośnie. Zdania k rótkie, często zakończone w ielokropkiem lu b w y k rzy kn ik iem . W eźm y pod uw agę sonet X L V II:
Poprzez okienny w itraż, w kom natę Słoneczna wpływ a aureola,
Ja k w grób otwarty... Duma tu frate — Mnich Girolamo Savonarolla.
Ju tro człowiecza kończy się rola. Baj za ziemskiego życia u tratę
W śród mąk... O Panie, bądź Twoja wola! Dziś jeszcze słońce świeci przez kratę. Wczorajszy prorok wielbiony, czczony: Dziś na męczeńską śmierć przeznaczony. Słychać na placu głuchy stu k m łotka — To pomost... G w arne słychać stąpanie —
f To moi kaci... Przebacz im, Panie! — Ludność Florencji!... O jakże słodka!
Ju ż pierw sze zdanie w prow adza nas w sy tu a c ję in fo rm u ją c o m iejscu akcji i porze dnia. U żyte w nim p orów nanie w yw ołuje n a stró j grozy, ty m w ym ow niejszy, iż porów nanie to je s t jed y n e w całym w ierszu.
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów ,,W kraju słońca” 1 7 9
Z danie n astęp n e przed staw ia b o h atera u tw o ru. P re ze n tac ja jest k ró tk a, ogranicza się do trzech słów:
Mnich Girolamo Savonarolla.
W iersze s tro fy dalszej stanow ią rozm y ślan ia Savonaroli. Zdanie pierw sze je s t pro sty m , pozornie spokojnym stw ierdzen iem nieuchronnego k resu ziem skiej w ędrów ki. Z dania n astęp n e: reflek sy jn e i w ykrzyknikow e, m ów ią o nagrodzie ra jsk ie j za u traco n e życie i pogodzeniu się z wolą bożą. E lem ent w zb u rzenia i uczuciowego napięcia w prow adza w y stęp u
jąca tu jed n a z d w u u ży ty c h w w ierszu p rzerzu tn i. W ostatn im zd an iu te j stro fy, ró w n ie pozornie obiektyw n y m , tk w i bolesna reflek sja; po ro zm y ślan iach u przed n ich b o h a te r pow raca do istn iejącej konk retn ie sy tu acji, zam y kającej się w stw ierdzeniu:
■
;
Dziś jeszcze słońce świeci przez kratę.
D w ie s tro fy o sta tn ie zaw ierają gryzące szyderstw o (op arte o m otyw zm ienności ludzkiego losu), głębokie przeżycie chw ili w sk u tek słyszanych odgłosów staw ianego pom ostu stra c en ia i w sk u tek przebaczenia udzielo nego katom .
N ie w szystkie so n ety cy k lu w y k azują rów nie p rze jrz y stą kon stru k cję, oszczędne, ale w ym ow ne w yzyskiw anie środków artystycznego języka, u m ie ję tn e o perow anie o b razem poetyckim i n astro jem . P rz y rozw a żan iu tego p ro b lem u n asu w a się jed e n zasadniczy w niosek: zaw artość całego zb io ru m ożna dość w y raźn ie podzielić na sonety reflek sy jn e i opisow e. P ierw sze — będące obrazem filozoficznych zm agań poety, pozostają z re g u ły niedociągnięte, n ied ojrzałe arty sty czn ie. P rzy b iera w nich L em ański pozę znudzonego, zniechęconego do życia tw órcy, pragnącego um rzeć w p i ę k n i e l u b sn u je bezpłodne rozm yślania na te m a t kró tk o trw ało ści szczęścia ludzkiego, du m a nad biegiem dziejów, rozw aża zagadnienia m iłości, cierpienia i śm ierci. N ie dochodząc do żad n ych ok reślonych w niosków szarpie się, bezradnie pow tarzając:
. Boleść i rozkosz to wszystko jedno.
Mimo iż m o ty w y re fle k sy jn e przew ijają się w c y k lu raz po raz, co św iadczyłoby o ty m , że poetę p asjo n u ją rozstrząsan e problem y, p asji te j nie w yczuw a się w w ierszach. Nie w yczuw a się jej n aw et zbytnio w utw o rach pośw ięconych zagadnieniom miłości.
1 Piękna śm ierć była — jak wiadomo — rekw izytem epoki, w której rozwijał się talen t autora Nowenny.
0 miłości m ówi L em ański bardzo w iele. R ozw ijaniu się uczuć m iłos nych sprzyja gorący k lim at Południa, piękne k rajobrazy, tętn iącą radością i życiem egzotyczna przy ro d a w łoska. Z m iłością pokazaną w różnej postaci spotykam y się tu na każdym kroku. O je j w ieczystym istn ien iu św iadczy u tajo ne echo „kipiących szałów ” w kom natach renesansow ego pałacu, jej ślady tk w ią w e w n ę trz u uroczej w illi S an Remigio, otoczonej rozkosznym , p ełn ym róż, m agnolii, palm i m irtó w ogrodem . O m iłości śpiew a gondolier w iozący p a rę zakochanych, o m iłości g ru ch a ją włoskie gołębie. M iłosną pieszczotą w chw ili śm ierci A donisa d arzy go V enus, rozw ażania na te m a t m iłości sn u je P e tra rk a . P oruszeni do głębi przeczy taną histo rią ro m an su królow ej G in ev ry z L ancelotem giną w m iłosnym objęciu Paolo z F rancesk ą, przeszyci szpadą zazdrosnego M alatesty, a dw ie p o k u tu jące dusze błądzą księżycow ą nocą w różanej alei, „gdzie się kochali w rozkw icie la t”, ale nie p o tra fili w yczerpać do głębi swego szczęścia. N aw et do cichego k laszto ru d o latu ją radosne echa miłości; szalony okrzyk: viv e re m e m en to , „ro zp u stn y brzęk m a n dolin ”, m ącą spokój duszy m nicha, „oko p atrzeć na psalm y w b rew iarzu nie chce”, a k rew tę tn i: „kochać szalenie, opilczo!”.
E kspresję sonetów opisow ych u zy sk u je często L em ański przez celowe i udane nasycanie ty ch u tw oró w egzotyzm em , przez św ietn e po dk reślan ie k o lo ry tu przyrody.
Oczywiście, pierw szym bardzo n a tu ra ln y m w aru n k iem tego egzo- tyzm u jest skład italskiej szaty ro ślin n ej. S pójrzm y na k rzew y obok m irtów , róż, m agnolii, „w in ny ch g ro n ” i bluszczów sp o tk am y t u klom by m im ozy i zieleń laurów . D rzew a re p re z e n tu ją ko lu m n y cyprysów „przyciętych w stożk i” 2, pom arańcze, cy try n y , eu k alip tu sy , palm ow e pnie i gaje d rzew oliw nych. Pałacow e ogrody m ienią się barw am i południow ych owoców, cieniste alejki w abią różaną w onią, n aw et za ciszny, pełen kw iató w w iry d arz k laszto ru urzeka chłodem cyprysów i b u jn ą zielonością bluszczow ych splotów . Z estaw ienia przedstaw ione są jeszcze konw encjonalnie, jed n a k L em ański um ie podkreślić egzotykę p rzyrod y w sposób różnorodny.
D rugim zasadniczym skład n ik iem w łoskiej n a tu ry jest woda: m orze i jeziora. K rajo b raz m orski tra fn ie obdarza poeta różnym i ep itetam i, p o dkreślającym i k o lo ry t w ód południow ych. K o lo ry t te n jest niem al zawsze jasn y i pogodny. N ajczęściej sp o ty k an y w sonetach kolor
w ody to śżafir:
Wzrok mój biegł po jeziora szafirach bezkreśnie. [...] Widzę oto znów fale świecące szafirem ; [...]
(Lago Maggiore) 1 Drzewostan w sonetach reprezentują najobficiej cyprysy.
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 181
[...] Faluj, jak woda, od lądu w ląd. Po szafirowym płyń jej krysztale [...]
(sonet IV) In n y m kolorem o kreślający m b arw ę m orza jest lazur:
Dziś po lazurowym jeziora krysztale, [...] Na spacer daleki płynie nasza łódka, [...]
(Santa Catarina dell Sasso)
[...] Czy znasz ten kraj, gdzie lazuru fale Biją o skalny brzeg wiecznotrwałe? [...]
(W enecja)
[...] Myśl moja z tym się żaglem jednoczy, Z tą mewą białą, m knącą po wodzie, Po lazurow ej, w sióstr korowodzie.
(Nad morzem)
N ależy jednocześnie zauw ażyć, że rów nież niebo pisarz wyposaża w kolor szafiru czy lazuru:
[...] Niebios szafiry nad morzem płoną. [...]
(Nad morzem)
[...] Frate po modłach wyjdzie z klauzury, Ma do spaceru ogród (giardino),
Ma nad nim niebo lapis — lazury. [...]
(sonet L)
M orze w łoskie, n a w e t w zburzone, nigdy nie byw a groźne. W tedy je s t ty lk o spienione, ubielone pianą:
[...] Widać, jak morskie wody w iatr w bezkresy żenie; Ja k biegną rozpienione hen — ku widnokręgom [...] (Circumvallatione) [...] Wód nieukojnych faluje łono,
Raz w raz trącając w skalne podnóże, I wydrążone w bazaltach kruże Napełnia bielą strug rozpyloną. [...]
(Nad morzem)
P o w racając do spraw y zabarw ienia nieba i wody m ożna by dodać, że poza lazurem i szafirem poeta nie w prow adza kolorów b ardziej w yszu k anych, osobliwszych. O granicza się do przym iotników zw ykłych, pospo lity c h (błękitny, niebieski, słoneczny), raz jed e n ty lk o posługując się po
rów naniem nieba, znow u — rzecz c h a ra k te ry sty c z n a — do drogiego k a m ienia, tym razem do am etystu :
A m etystam i świeci niebios dziś powala.
(sonet XLV)
Z astan aw ia w ty c h opisach p rzy ro d y w yzyskiw anie italskich krajob razó w do oddania przeżyć w łasny ch. I znow u pow raca m o ty w bólu, tęsk n o ty i niepokoju. N aw et fale są „ n ieu k o jn e”, n a w e t m orskie wody pły n ą w ow e typow e, m łodopolskie „b ezk resy ”. A le to n spokoju, zw ykłości n a d a ją t u w łaśnie te zw ykłe, pozornie w yśw iechtane, po zornie kon w encjo n alne e p ite ty — błęk itny , niebieski, lazurow y. W te n sposób w so netach L em ańskiego, podobnie ja k w sonetach M ickiewicza, egzotyka jednoczy się z realizm em , pom aga p ełniej i praw dziw iej odzw ierciedlić n a stró j.
Inny m elem en tem n ad ający m o m aw iany m utw o ro m odcień lokalny i podnoszącym jednocześnie ich spokojny epicki to n je s t a rc h ite k tu ra . P o eta w spom ina o n iej w ielok ro tnie podziw iając ru in y w spaniałych książęcych pałaców z epoki R enesansu, białe w ille w rozkosznych ogrodach, obw iedzione tajem n iczym i, g ru b y m i m u ram i, w ille, w k tó ry ch zabytkow e rzeźby i posągi z m a rm u ru w alczą o lepsze z o statk iem blasków sta ry c h złoceń i m ato w ą połyskliw ością resztek brązów .
W W enecji poeta zostaje oczarow any b izan ty jsk ą fasadą tu m u , p obłyskującą tró jc ą barw : am aran tem , złotem i szafirem . Z achw yt w zbudzają w nim złote bazyliki, pałace „dożów i zbirów ” , a w e F lo ren c ji uw agę tu ry s ty p rzy k u w a kościół S a n ta M aria del F iore i p a m ią tk i po w łoskim m ala rz u G iotto.
N ieodzow ną częścią składow ą a rc h ite k tu ry Italii są budow le klasz to rn e i cam panile, dzw onnice. K lasztorom i sku pio nem u w nich życiu poświęca L em ański czternaście sonetów cy k lu .3 P o zn ajem y w nich obyczaje zakonników , su row y try b ich życia, złagodzony nieco przez istn ien ie w iry d a rz y o b u jn e j, śródziem nom orskiej roślinności, m a rm u row y ch rzeźb greckich bogiń, u k ry ty c h w „ostrołucznych załom ach k ru żg an k ó w ”, i w sp an iały ch m alow ideł, dzieł pędzli F ra Angelico, L uki d ella Robbia i Da G iovanni Belliniego.
Dzw on z G iotta cam panile w e F lo ren cji stanow i ob iek t zach w y tu w szystkich tam te jszy c h tu ry stó w . S zlach etn y to n jego dźw ięku pow o d u jąc y serię ech — zam ierzony e fe k t a rty sty c z n y — podziw ia rów nież
w ędrow iec polski i pośw ięca m u k o lejn y sonet trz y d z ie sty czw arty. D źw ięk dzw onów dość często zresztą tow arzyszy poecie w jego podróży po ziem i w łoskiej, o d zyw ając się n a w e t w w yobraźni, w m yślach, jeśli
3 Mowa tu o sonetach X XXVII — L; zob. J. L e m a ń s k i : W kra ju słońca, W arszawa b. r., ss. 45—61.
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca" 183
dotyczą one chw il przełom ow ych.4 Egzotyczny n a stró j P o łu d n ia podno szący w alo r a rty sty c z n y cy k lu sonetów W k r a ju słońca w zm acniają i inne, znane L em ań sk iem u e fe k ty akustyczne: pobrzękiw anie m ando liny, in stru m e n tu ta k bardzo charak tery sty czn ego dla m ieszkańców Italii (specjalnie d la gondolierów ), i szm er fon tan n , niezm iernie ty p o w y ch dla k ra jo b ra z u południow ego:
[...] O włoska ziemio, szczęsna kraino! [...] Różami pachniesz, m irtów krzewiną, Podźwiękiem dzwonisz m andolin stali [...]
(sonet LII)
P o eta w yzbyw a się niepokoju, zw ątpienia. Spokój zwycięża. P rze m aw ia nie „b ezk res” fal, ale „szczęsna k ra in a ” w łoska. Czy nie celowo
nazw ał L em ański te n cykl sonetów W k r a ju słońca? T ędy w łaśnie w iedzie droga w y zw alan ia się z konw en cjo n alnych w ięzów m łodopolskiej m an ie ry , o d n ajd y w an ia w łasn ej drogi tw órczej poety.
F u n k c ję lokalizującą w jego sonetach pełnią gondole i rozgruchane gołębie oraz pejzaże górskie. J a k w iadom o, sk ały półw yspu A penińskiego po d legają od la t w strząso m i trzęsieniom ziem i, ale gó ry u L em ań skiego n ie są jedy nie odbiciem k atak lizm ów i k a ta s tro f dziejow ych. W ydrążone przez czas i k lim a t „ k ru ż e ” w bazaltach i skalnych złom ach s ta ją się nie ty lk o sztucznym i zbiornikam i spienionej m orskiej wody, ale są n iekiedy ta k w ielkie, że w n ętrzem sw ym służą za pom ieszczenie d la p u steln ik ó w i św iątobliw ych odludków . Mówi o ty m sonet Santa C atarina d ell Sasso. N ależy t u jednocześnie podkreślić, że k laszto ry w y k u te w sk ałach stano w ią osobliwość k rajó w południow ych.5
P oniew aż egzotyka w sonetach Lem ańskiego je s t źródłem ekspresji, n ie m ożna pom inąć rów nież- sp ra w y w yzyskiw ania przez poetę tzw . italianizm ów . J u ż podczas le k tu ry sonetów n arzu ca się uw aga, że w łą czone w te k s t polski słow a obcego pochodzenia m ożna podzielić na tr z y gru p y :
1) lo kalne nazw y włoskie,
2) w łaściw e słow a w łoskie, czyli italianizm y, 3) w łoskie nazw iska oraz im iona w łasne.
G ru p ę osobną stanow i tu słow nictw o kościelne, zam knięte w sonetach X X X V II — L.
L okalne nazw y w łoskie to nazw y m iejscow ości, jezior i wysp: Lago M aggiore, Isola B ella, C ircum vallatione, S a n ta C atarin a dell Sasso,
4 Zjawisko to ma miejsce w sonecie LVIII. opisującym ostatnie chwile Savona roli.
Piazza della Signoria. N azw y te w y stę p u ją jednakże nie tylk o w ty tu łach 6, ale i w sam ych tek sta ch sonetów , np. Isola Bella poza ty tu łe m pojaw ia się w cy k lu jeszcze dw a razy. Rów nież poza ty tu łe m zostaje w spom niana nazw a: Piazza d ella Signoria. Oprócz nazw w ym ienionych spotykam y jeszcze inne, um ieszczone ju ż w yłącznie w tekście:
[...] Na brzegu (Riva dei Schiavoni) Turystów pełno: tłoczą się wszędzie. [...]
(sonet XXX) [...] M onument i grobowiec wzniósł sobie za żywa: W Santa M aria del Fiore spoczynku zażywa. [...]
(II Battistero)
W ydaw ać b y się mogło, że L em ański szafu je italianizm am i bez w y raźnej potrzeby; lecz ta k nie jest. R ealizując k o n sekw entnie w łasn ą koncepcję a rty sty c z n ą poeta w yczuw a e k sp resję m elo d y jn y ch , łago dn ych określeń w łoskich. W prow adzają one do u tw o ru atm o sferę sp okojnej k ontem placji, zadum y, pogłębiają jego k o lo ry t lokalny, su g e ru ją odm ienność przedstaw ionego św iata, egzotykę „ k ra ju słońca” . P e w n a część italianizm ów jed n ak nie podm alow uje włoskiego tła, ale służy poecie do realizacji zam ierzonego ry tm u lub ry m u danego w iersza. N iekiedy to samo słowo pow tarza się w w ierszu bez w idocznej p o trzeb y d w u k ro tn ie albo n a ty c h m ia st zostaje przez a u to ra przetłu m aczo n e z włoskiego na polski lub odw rotnie. Oto k ilk a przykładów :
W okolicy zam iejskiej kościół na uboczy. W ieśniak do niego czasem na m odlitwę zboczy, Lub Janciulla, z ubogich klas, w serdecznej męce Do madonny podnosi załam ane ręce. [...]
. (Madonna di Campagna)
Płynąć dziś na spacer bardzo nas zagrzewa Piętro, nasz przewoźnik, krzepki w swej imprezie.
Mówi, że signorów swoich tak powiezie '
„Presto” (w lot), jak gdyby łódka była mewa. [...]
(sonet VI) [...] Melodia ludzkiej mowy; czad kw iatowej woni. Dzwon z Giotta Campanile tak rozkosznie dzwoni. [...]
(Florencja)
[...] Io t ’amo — kocham — dzwoni piosenka [...] {sonet XXX) [...] A tu, w przytulnym , zacisznym chiostro, Tu już bezpieczne dusze pobożne [...]
(sonet L)
' Przy omawianiu tego zagadnienia nieodparcie nasuw a się myśl o Sonetach
krym skich, gdzie Mickiewicz w yzyskując nazwy lokalne, ogranicza je do samych
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 185
[...] A m arant, szafir i złoto świecą. Zenit południa — giorno mezzo. [...]
(sonet XXX) I w reszcie dw a o statn ie:
[■■■] W ybierz hotel, przy którym byłby il giardino, W nim palm y, pomarańcze, róże i cyprysy. [...]
(Szczęście)
obok
Gdy po prim aryi wczesną godziną
Frate po modłach wyjdzie z klauzury,
Ma do spaceru ogród (giardino), [...]
(sonet I)
U zupełniając w łoski słow nik w sonetach Lem ańskiego, należy jeszcze w ym ienić im iona w łasne (Pietro, B envenuto, Paolo, Franceska) oraz nazw iska: L u k a d ella Robbia, F ra Angelico, G irolam o Savonarola, G iotto, D a G iovanni B ellini i M alatesta.
Sonet X X X III, R zy m , w prow adza nad to szereg słów, a n aw et zw rotów łacińskich, co n a d a je m u pow ażny, p raw ie surow y c h a ra k te r i le p ie j u zm ysław ia sta ro ż y tn ą przeszłość m iasta. Przeszłość Rzym u nie je s t dla L em ańskiego źródłem bolesnej zadum y, ale spokojnej rezygn acji. W szystko zatraca sw oje codzienne w ym iary, sta je się m n iejsze w obliczu m o n u m e n ta ln e j tra d y c ji staro żytn ych .
[...] Quirites idą, jadą sznurem na kształt węża. [...] Quid novi? pytająco, czas swój przem itręża
Rycerz krzyża i biura, pióra i oręża. Senatorow ie dawni, z czasów W ener z Milo, Pytaliby, ten widząc rzym ski tłum uliczny:
Q uantum (jakże zmieniony) m utatus ab illo? [...] (Rzym )
Je d n ak ż e ogrom te j tra d y c ji tk w i dla poety jed yn ie w przeszłości „w iecznego m ia sta ”, jego d aw n y ch dziejach i pom nikach sztuki, m ogą cych zainteresow ać i oczarow ać podróżnika — estetą. T en bardzo w y raź n y estetyzująco -m uzealn iczy sto su nek do w ielkiej, postępow ej t r a d ycji k u ltu r y W łoch je s t b ardzo L em ań sk iem u w łaściw y (i stąd zubo żenie ideow e sonetów ). P o e ta m łodopolski pom ny n a to, iż tylko sztuka sam a jest w arto ścią najw yższą, adm irow ał w yłącznie dzieła sztuki, nie w iążąc ich z życiem , z postępow ym i dążeniam i ideow ym i czasów A n ty k u i R enesansu.
W spom niałam uprzednio o g ru p ie słów należących do języka liturgii i bud ow n ictw a kościelnego. A w ięc o dn ajd ziem y tu kolejno: m e m en to m ori, orem us, eden, refe k ta rz, lek to ra, ogrójce, w iry d arz,R ex regum .
obiatę, stalle, k lauzu rę, b rew iarz, p rim arię. W szystkie one skupione są w części sonetów z a ty tu ło w an e j M nich, nad ając je j odcień ta je m n i czości i grozy, p rzem ijania, ale ju ż w ynurzonego bez niepokoju, bez w ew nętrznego napięcia.
Pro blem zastosow ania i w yzyskania italianizm ów w c y k lu liry kó w w łoskich a u to ra B a je k łączy się bardzo ściśle ż innym , zasadniczym problem em , dotyczącym języ k a poetyckiego oraz um iejętnością, celo wością połsugiw ania się językow ym i środkam i arty sty czn y m i.
Czy m ożna m ówić o bogactw ie środków języ ka poetyckiego za p re zentow anych w sonetach? Bogactwo to w y d a je się dość pozorne. L em ański bow iem w y zy sk u je p raw ie w szystkie znane środki arty sty czn e, jakim i d y sp on uje poetyckie słow nictw o i p oetycka składnia, ale tw o rząc jak ąś m eta fo rę czy porów nanie, o b d arzając jakieś zjaw isko pew n ym epitetem , pow raca potem do n ich (identycznie ty c h sam ych) w ielokrotnie. Ja k o p rzy k ład niech posłużą te rc y n y w chodzące w sk ład sonetów V I i XIV. Oto pierw szy z nich:
Żyli jak? Ja k odrodzone greckie bożki: Do nóg im padała służby w ierna sfora
K ornie stał cyprysów rząd przyciętych w stożki; G ruby m ur ich bronił, strzegła bram zawora.
„Presto” (w lot) przeżyli słodko byt ten gorzki
Bo ich los, jak pełna z winem był amfora. A drugi:
Żyli tu, jak odrodzone greckie bożki:
Pośród drzew w ytresow anych, ściętych w stożki. Gruby m u r ich strzegł, u drzwi broniła bram zawora, K ornych sług ich otaczała w ierna sfora,
Dla nich b y t ja k słodka z w inem był amfora, Jeclnak los w jej słodycz jad w lać um iał gorzki.
Podobieństw o je s t uderzające. W ygląda to tak, jak gdyby a u to r u rz e czony brzm ieniem raz u ży ty ch o k reśleń i poró w nań ponaw iał je z w i docznym upodobaniem . W ro zp a try w a n y m cy k lu je s t to zjaw isko dość częste, np. k ru żg an ek k lasz to rn y je st zaw sze albo „o strołucznie zbożny” , albo po p ro stu o „o strołu czn y m załom ie” , n a o łta rz u ja rz y się „diadem św iec” 7, a jednocześnie n a niebie też m igocze „gw iazd diadem ” 8. księża są „w tuleni w nisz zagłębienia”, w zględnie „pozagłębiani w sta ll nisze” . Takie słowa, jak: m iraż, eden, E reb, k rasy , nisze, tu m y , pow ała, ostrołuczny, stalle, knezie, n a w e t h u ry sy , nie należą w tekście cy klu do najrzadszych.
T Sonet XLIX, zob. L e m a ń s k i : op. cit., s. 60. 8 Sonet XXV, zob. ibid., s. 32.
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 187
S p o tk am y tu tak że ok reślen ia w y raźn ie już stw ierd zające swą p rzy należność do k o n k re tn e j epoki: „pogrzebny dzw on”, „dogoryw ający w ieczór”, „cm e n ta rn e m ilczenie”, „pleśń paso żytna” , „słodycz k łam n a ”, „ k ro k bezszum ny ”, „w ody n ie u k o jn e ” , „kochać opilczo” i inne.
Zjaw isko tak ie zd radza niew ątpliw ie, obok przejm ow ania słów obie gow ych, w chodzących w zak res leksyki m łodopolskiej, pew ne n iew yro - bienie pisarskie. S o n ety stanow ią przecież d e b iu t liryczny Lem ańskiego, d e b iu t ciekaw y zresztą i godny w iększej uw agi. Z d ru g iej strony, ja k ju ż w spom niano, po eta odrzuca częściowo w sonetach konw encje m łodo polskie. P o szu ku jąc drogi w łasn ej sk łania się do o k reśleń prostych i szczerych. J e s t sp raw ą c h a ra k te ry sty c z n ą , że L em ański opisując pew ne przed m io ty lub zjaw iska nie k usi się o kunsztow ne, precyzyjne, nieco d zienne określenia. P rzeciw n ie — dobór ty c h o kreśleń jest pro sty i nie w y szukan y . I tak : u sta są u niego albo „zbladłe”, albo „różan e” , fale „b u rz liw e ” , uścisk lu b m iłość „pło m ienn a” , woda — „lazu ro w a”, afek t — „ strz e listy ” , m ew a — „b iała” (a nie np. „śnieżnopióra”), obłoki dym u — „białe jak m leko ” , niebo — „niebieskie jak ta niezab u d k a”, łono lub ciało jest zawsze .bielu tkie jak c h u sta ” . W zastosow aniu do posągu V enus o d n a jd u je m y rów nież e p ite t utw o rzo n y na w zór podw ójnych, anty czny ch: „m arm u ro w o lica” .
Podobne zjaw isko o b se rw u je m y rów nież przy zestaw ieniu barw . Skrom ność w doborze kolorów w o m aw ianym zbiorze w ierszy jest nie w ątp liw ie w idoczna. P rz y ■ opisy w an iu w ody pow ie w praw dzie poeta o „szafirach jez io ra ”, „szafirow ym k ry sz ta le w o dy ”, „szafirze, k w itn ą cym p ian ą ” , „szafirze w ód", „falach św iecących szafirem ” , ale tak , że z niecierpliw ością oczekujem y innego koloru. Jak że inaczej rozw iązał te n p ro b lem a rty sty c z n y K azim ierz T e tm a je r, gdy pisał o wodzie „jasn ej, szafirow o-szklann ej.” 9
A by należycie ocenić w arto ści i niedociągnięcia sonetów trzeb a p rzy jrzeć się nieco d o k ładniej w arsztato w i a rty sty c z n e m u Lem ańskiego.
O m aw iając w yzyskiw an e przez niego środki językow e i sy n takty czne w a rto podkreślić ich zróżnicow anie. Polega ono n a tym , że p rzy dość n iew y szu k an ych e p ite ta c h i p rzestaw n iach , k tó re zresztą lu b i po w ta rzać, poeta posłu g uje się in te resu jąc y m i m etaforam i, p ery frazam i i an i m izacjam i. U kazane przez niego obrazy p rzy ro d y dziś jeszcze p rzem a w ia ją do czy teln ik a w łaśnie dzięki poetyckiem u słow nictw u niekiedy bardzo sugesty w nem u . S pienioną w odę m o rską nazyw a L em ański „bielą s tru g ro zp y lo ną” albo „szafirem , co pianą k w itn ie ” ; szczeliny skalne to „w ydrążone w b azaltach k ru ż e ” . P ra w ie każdy z w y zyskanych środ
» Wiersz Capri, K. P r z e r w a - T e t m a j e r : Poezje, wyd. zbiorowe t. II, seria III, W arszawa b. r., s. 34.
ków poetyckich pełni w w ierszu o kreśloną rolę. T ak np. użyte w Miłości P etrarki trz y oksym ora służą praw d zie p rzeżyw anych uczuć, a dw ie przerzu tn ie w sonecie Piazza D ella Signoria d yn am izu ją przedstaw ion e w nim treści (podobne jak a n a fo ry w sonecie X LV III).
Obok zręcznych i nieb an aln y ch poró w nań i m etafo r: [...] W ogrodzie ciche, jak mnichy, drzewa,
Jakby w modlitwie, ruszają liściem. [...]
(sonet L) [...] Tu sm utne są jedynie organów piszczele; [...] (sonet XLII) Obok tra fn y c h onom atopei:
[...] Piosnkę tenorem gondolier dzwoni. [...]
(sonet XXX) [...] La-La-La!... Przewodnika rozległo się pienie, I od ścian odbijane, leai pod sklepienie. [...]
(Florencja)
[...] Podźwiękiem dzwonisz m andolin stali, [...] (sonet LII)
Obok arty sty cznego skupienia siedm iu w jed n ej linii w ierszow ej czasow ników („A le żyć, wrzeć, drgać, szaleć, nurzać się, wić, ta rz a ć ’*), m ających oddać pokusę, m ękę, ból i tem po p rzeżyw anych pod w pły w em w iosny uczuć zakonnika, zn ajdziem y tak ie p otknięcia i niezręczności, jak zw rot: „słodka dolcessa” i zb y tn ie nagrom adzanie zaim ków. W sone cie IX zaim ek „ich ” p o w tarza się (bez w idocznej potrzeby) pięć razy , w sonecie X IV także pięć ra z y obok dodatkow ych „im ” i „nich ” .
Rozw ażając a rc h ite k to n ik ę sonetów tego cy k lu m ożna bez tr u d u stw ierdzić, iż z żelaznych p raw id e ł obow iązujących son et poeta zacho w uje niew ątp liw ie jedno. M ianow icie każd y z w ierszy liczy po cz te r naście linijek, zorganizow anych w m niejsze całostki: dw ie k w a rty n y i albo trz y d y sty c h y o ry m a c h p arzy sty ch (z w y ją tk ie m so n etu X L V rym ow anego ab ab cc), dw ie te rc y n y o różnej kom binacji ry m ó w (aa bb cc, aba bab, aba bcc, aab abb, abb aab, aab bba. abb acc, aab bab, aba bba, abb aba), jed n ą stro fę sześciow ersow ą, tak że rozm aicie rym ow an ą (aabbcc, abaabb, ababba, aabcbc, aabbab, abaccb, aabccb, abcbca, abcbac, abbcac, aababb, ababcc) albo k w a rty n ę i d y sty c h (aabb cc, abcb ac). W ieloraki uk ład graficzn y i ry m o w y sześciu o sta tn ic h lin ijek może św iadczyć o dużym o p anow aniu tech n ik i poetyck iej przez autora, k tó ry z p ełną swobodą w łada rym em , spina nim i dzieli te sześć linii, jak ie wchodzą w skład d w u obow iązujących sonet tercy n .
Na ty m jed n a k sp raw a się nie kończy, poniew aż Lem ański, nie k r ę p u jąc się zw iązanym z so netem rygorem , tak im jak uk ład ry m o w y
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 189
a b b a abba w dw óch pierw szych jego strofach, w prow adza i tu różne m o d y fikacje. O d n a jd u je m y więc układy: abba baab, aabb, aabb, aabb ccdd, abab abab, abba cddc, ab b a ccdd, abba, abba, aabb cdcd, aabb bbcc, abab baba, abab cddc, p rzy czym najczęstszym ty p em ośm io- w iersza je s t ty p abba baab, a dw ie k w a rty n y w sw ej klasycznej postaci, to jest abba abba, po jaw iają się ty lk o raz, w sonecie XXXVI.
Czy to św iadczy o poety ck iej nieudolności tw órcy? Z całą pewnością nie. L em ański poprzednio n iejed n o k ro tn ie dał dowody, że potrafi zw y cięsko zm agać się z ry m e m i że żaden schem at rym ow y nie stanow i d lań tru d n o śc i.10
Nie m ożna powiedzieć, że poeta upodobał sobie jeden sp ecjaln y ty p s o n e tu (fran cu sk i lub w łoski). U praw ia on sonet bardzo sw oisty, bardzo — jeśli ta k m ożna powiedzieć — n iere g u la rn y , ograniczając się jedynie do zam ykania w ypow iadanych treści w c z te rn a stu w ierszach. Zdarza się bardzo często, że L em ański rez y g n u je z trad y cy jn eg o podziału sonetu na część opisow ą i reflek sy jn ą, stanow iącą pointę utw o ru, i obok w ierszy zaw ierających w zakończeniu pew ną m yśl lub zam knięte py ta n ie m rozw ażanie, d aje so n ety bez żadnego w yraźnego zakończenia. T a k dzieje się np. w sonetach X X X III, X X X V III, X L II.n
W spom niałam już o n iepośledniej roli ry m u i ry tm u w sonetach. Ilekroć w tekście spotykam y się z inw ersją, w idzim y, że poeta sto s u je ją albo w celu osiągnięcia zgodności brzm ienia zakończeń w yrazów , alb o też re a liz u je w te n sposób ry tm iczn y schem at w iersza, np.:
[...] Czy znasz ten bogów kraj i cezarów? Dziwów czarownych i dziwnych czarów? [...]
(Wenecja)
J a k widać, obow iązuje tu sch em at 5 + 5. In n y p rzykład: [...] Czemu dziś tak a rozkosz w tym ptaszęcym głosie? Czemu dziś włosiennicy tak mi tw arde włosie? Czemu pragnę nie mori m em ento powtarzać? [...]
(sonet XLVI) T u znow u obow iązuje sch em at 7 + 6.
O m aw iając w ersy fik ację ty ch w ierszy, należy jeszcze dodać, iż poeta nie k rę p u je się zarów no ry g o ram i sonetow ym i w zakresie u k ład u
10 J. L e m a ń s k i : Bajki, W arszawa 1902.
11 Należy podkreślić, że niektóre sonety Lemańskiego są nieco słabsze; np. takie jak X X X III lub X LII nie tylko nie dysponują żadnym w yraźnym zakoń czeniem, ale zam ykają się naw et dość nieoczekiwanym, praw ie niezręcznym
rymowego, jak i nie zw raca sp ecjaln ej uw agi na długość linii w ierszo wych. W obec tego m am y tu do czynienia z sonetam i o różnej ilości zgłosek (w ram a ch całego cyklu). Obok n ajliczniejszych, bo aż d w u dziestu sześciu, trzynastozgłoskow ców — w y stę p u ją także dziewięcio-, dziesięcio- i dw unastozgłoskow ce, a n a w e t w iersze o różnej ilości sylab (w obrębie jednego u tw o ru ). R ów nie n iere g u la rn ie pojaw ia się średniów ka.
Tak hojny, a n a w e t n iekied y nied b ały w szafow aniu środkam i a r ty stycznym i, nadzw yczaj oszczędnie używ a poeta p rze rz u tn i. W całym cyklu zjaw ia się ona ty lk o pięć razy i zawsze je s t tam zastosow ana celowo i słusznie, zaw sże je s t u m otyw ow ana treścią w iersza. P rzy k ład em tej celowości w użyciu e n ja m b em e n t m oże być w spom niany już sonet XLVII.
P rzy rozw ażaniu form y tego cy k lu m ożna b y w ysun ąć przeciw L em ańskiem u pew ne zarzu ty . D otyczyłyby one pew nego zaniedbania w ersyfikacyjnego, w idocznego w lekcew ażeniu przepisów obow iązujących sonet. L em ański stosuje rozm aite ty p y s tro fy (przede w szystkim obok k w a rty n ) p rzy założeniu w yjęcia jej spod ry g o ru zasad klasycznych.12 A jak ocenić dodaw ane do n azw w łoskich polskie k o m en tarze w n aw ia sach, w ielo kro tn e posługiw anie się zaim kam i, p o w tarzan ie w różn ych p rzypadkach tej sam ej p a ry rym ów , np. poganka obok k ru żg ank a, zbytnie w yzyskiw anie ry m ó w gram atycznych? W szystko to przecież spraw ia w rażenie, że poeta nagina tre ść do w ym agań ry tm u i ry m u , a zatem one, a nie treść, pełn ią w w ierszu fu n k cję naczelną. P o słu ch a jm y głosu znaw cy epoki. Oto co pisze o ty m B oy-Ż eleński:
Ten zapóźniony nieco parnasizm , to sztukm istrzostwo, daje nieraz efekty bardzo rozmaite. Wlecze je jak kulę u nogi Lem ański, który św ietny jest n a j częściej tam , gdzie go nie upraw ia, zbyt często bowiem skłonny jest piętrzyć trudności, które się nie opłacają, przestając być poezją, a zmieniając się w rodzaj krzyżówki, kiedy np. Lem ański zadaje sobie nieopisany tru d zrym ow ania na krzyż pierwszych i ostatnich wyrazów. [...] M. Podobnie ja k bogactwo rymów, niezwykłe u Tetm ajera, u Staffa, u Stanisław a Brzozowskiego i in., ta k i kunszt rym o w ania osiągnął doskonałość. Ale oto natykam y się na drugie, wręcz przeciwne zjawisko: jakby ucieczkę od w yrafinow ać formalnych w poezji Młodej Polski.14 P rzy tacza tu Boy w iersz Langego R y m .15 I d a le j pisze a u to r S łów ek:
11 Pod względem form alnym zrywa z szablonem i tradycją w rytm ie K aspro
wicz, również czyni to T etm ajer, gdy chodzi o układ rymów.
15 Sonet Mur, p atrz J. T u w i m : Pegaz dęba, K raków 1950, s. 30.
14 T. B o y - Ż e l e ń s k i : Młoda Polska, W ybór poezyj, W rocław 1947, BN, seria I, n r 125, ss. L — LI.
11 Tem at ten podejm ie później A ntoni Słonimski w wierszu R ym y, patrz A. S ł o n i m s k i : Poezje, W arszawa 1955, ss. 17—18.
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 191
[...] kunszt rym ów może obrzydnąć poecie, który posiadłszy wszystkie arkana tej sztuki, wie, że mimo wszystko nie uniknie bezdusznej przemocy rym ów [...]14 P ew n e podobieństw o dotyczące doskonałości fo rm y d aje się zaobser wow ać i w dziedzinie ry tm u . Boy pisze, że niezw ykle in teresu jące je st prześledzenie w szystkich „g w ałtó w ” na ry tm ie , średniów ce i liczbie stóp, jak ich dopuszczali się ci poeci, k tórzy , jak T etm ajer, nigdy się z form ą nie m ozolili.
. Mimo nasycenia tek stó w sonetów słow am i tak im i jak knezie, h u ry sy , m iraże, edeny, stalle, tu m y , k tó ry c h istn ienie n iejed n o k ro tn ie tru d n o tu w ytłum aczyć (np. ow ych „k n ezi” lu b „gładyszów ”), L em ański nie stara się o ry m y nie ty lk o kunsztow ne, ale n a w e t rzad k ie i bogate. I przy zestaw ien iu ry m ó w dąży do p ro sto ty w yrazów . Nie m ogą przecież za w y szu k an e uchodzić p a ry słów takich, jak: „ k ry sz tali” obok „ sta li”, „szafirem ” obok „żw irem ” , „F ay o risca” obok „ h u ry sk a ”, „zaw ora” obok „ a m fo ra ” . Z b y t często w y stę p u ją one w tekście. N iejed n o k ro tn ie pow tarza się ry m ty p u : „szu m nie” obok „ tłu m n ie ”, „ tru m n ie ” obok „k o lum n ie”, „ ra z ” obok „ k ra s” i „czas”, „człow iek” obok „pow iek”, „k ru ż g a n k i” obok „poganki” , te n o s ta tn i zwłaszcza w różnych m odyfikacjach. N atom iast tak ie ry m y , jak : „A nadyom ene” obok „życia cenę” , „W enus z M ilo” obok „ m u ta tu s ab illo", „E den” obok „ je d e n ” , „Schiavoni” obok „dzw oni”, „ m ezzo” obok „św iecą”, na tle całości nie w y d ają się m istern e, poniew aż poeta bardzo często używ a słów obcych po to w łaśnie, by móc niekiedy w y b rn ąć z tru d n o ści rym o w ania. G dy dodam y, że a u to r B ajek nie zawsze sto su je w so netach sch em at abba abba, a n a w e t abba baab, a więc nie stw arza sobie dość w ym agającego ry g o ru dotyczącego ry m u , techn iki ry m ow an ia p okazanej w o m aw ian y m to m ik u nie uzn am y za w yszukaną, czy p rec y z y jn ą .17
W racając do słow nictw a cy k lu należy jeszcze zw rócić uw agę na jed n ą spraw ę, a zw ażyw szy na ro k w yd an ia zbioru — sp raw ę in te re s u jącą i w ażną. Otóż w tek sta ch w ierszy W k ra ju słońca obok słów p ro sty ch i n iew y szu k anych znajdziem y w iele słów i zw rotów dziw nych, n iep o k o jących i drażn iących zarazem , w r . 1919 na pew no ju ż „niem o dn ych” . S ą to: „ u p ió r” , „ zjaw ”, „m iraż” , „tęsk n ica” , „zasm ęcić” , „dogoryw ający w ieczór”, „up ió r szczęścia” , „sen niepam ięci” , „b y t gorzki”, „życia ge h e n n a ”, „m łodzieńcza do życia tęsk n ica” , „u m ieram zbolały”, „ tu m nie c h m u ra tro sk nie zasm ęci” , „uśnie ból tu w sercu m ym c h o ry m ” , „T u mi szczęścia będzie znacho rem ”, „ni b ólu ran i tak zjaw boleśnie” .
*' B o y - - Z e l e ń s k i : o p . cit., s. LII.
17 Oprócz rymów gram atycznych („czciłem” obok „wzgardziłem”, „utoczył" obok „przeistoczył”), Lem ański stosuje także rym niedokładny typu: „męce” obok „stajence”, „ręce” obok „sukience”.
Czy w ydobyw anie za pośrednictw em ty ch słów, zw rotów i sfo rm u łow ań żale i rozgoryczenie a rty s ty są szczere?
Rozpacz poety, jego niem al pożądanie bólu, poszukiw anie nieszczęścia, samou<±ręczanie, na .pewno nie są przekonyw ające. Oto w idok pięknego, słonecznego Lago M aggiore p ro w o k u je go do przygnębiających reflek sji, w ięcej — w yw o łuje p rag n ien ie śm ierci. Bez kon k retn y ch , w idocznych powodów, poeta chce um rzeć „zbolały” . Chce um ierać ponadto w „pięk nej o p raw ie” : obok 'dziew czyny — h u ry sy , w „dogoryw ającym w ieczo rz e ”, na tle cyprysów i kw itn ący ch cy try n . Z dokładnej analizy te k stu w ynika, że śm ierć stanow i k a p ry s kochającego piękno a rty s ty . W iadomo, że „piękna śm ierć” stanow iła niejako rek w izy t m łodopolskiej epoki. P rzyk ładó w na to dostarcza zarów no poezja 18, jak i życie.19 Je d n ak ż e epoka ta stanow iła już pew nego ro d za ju zam kn iętą przeszłość. T y m czasem L em ański z p ew nym uporem k o n ty n u u je niekiedy jej tra d y c je . Czyżby tom ik sonetów W k ra ju słońca b ył nie ty lk o w y razem osiągnięcia spokoju, ale i rozgoryczenia pisarza w zetk n ięciu z now ą rzeczyw istością? L em ański nie zawsze a p ro b u je ją przecież. Czasem ubolew a i rozpacza, m arzy o śm ierci, w zdycha za niep o w racaln ą przeszłością, w ołając:
[...] Rzeczywistości! Czemś jest? Barwy tw oje bledsze Od barw tego mirażu, których czas nie zetrze.
(Lago Maggiore)
W ięc ta przeszłość to jed n ak m iraż, ale m iraż m ający w oczach pisarza n iew ątpliw ą wyższość nad teraźniejszością. L em ański je s t n ajw y ra ź n ie j zagubiony w czasie, k ied y w w ierszu Miłość P etrarki pisze, być może. m yśląc o sobie sam ym :
Jestem , jak łódka na oceanie Bez s'teru, której grozi zbłąkanie,
K ra j słonecznej Italii pom aga m u zapom nieć o sobie i sw oich ro z te r kach, ale niekiedy i nuży poetę. W ówczas p rag n ą łb y oddalić się od niej i skryć w niedostępną głuszę. T akim bezpiecznym azylem w yd aje m u się klasztor:
O wy, którzy swój żywot m arnujecie, świeccy,
Nie ma, nie ma nad klasztor ten słodszej dolcess’y- [•••] (sonet XLII)
11 Np. wiersz S. K o r a b - B r z o z o w s k i e g o : O przyjdź... [w:] B o y - Ż e l e ń s k i : op. cit., s. 185.
*• Śmierć Dagny Przybyszewskiej i W. Em eryka, S. Brzozowskiego, W. K o niecznego, Z. Gabryelskiego, M. W isnowskiej; wizje S. Przybyszewskiego, o których wspomina Boy-Żeleński w Znasz li ten kraj...
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 193
Chęć schro nien ia się w zacisznym , odległym od problem ów i tro sk św iatow ych k laszto rze bezsprzecznie św iadczy o zajęciu przez L em ań skiego pew nej o k reślo n ej pozycji. K laszto r jest dla niego k ra in ą spo ko jn ych m arzeń, błogich reflek sji:
[...] Tam musisz w trudzie wznosić swój życiowy szaniec: Tu sandałow y muskasz pieściwie różaniec. [...]
(sonet XLII)
P ostaw a poety wobec k o n kretn ego św iata stopniow o precy zu je się i k ry sta liz u je . Z agłębia się on coraz b ard ziej w tajem nicze w nętrze duszy, żąda bezw zględnego spokoju, jak człow iek znużony, a przy tym nerw ow o w y czerpan y. P rz y m y k a oczy na w szystko, co się dzieje wokół niego, o b o jętn ie je wobec w ypadków zw iązanych z otaczającą go rzeczy w istością. Czyni to jako człow iek zm ęczony już życiem , o dn ajd u jący w św iecie Ita lii m ożliwości w ew nętrznego uspokojenia i zarazem rezygnacji:
[...] Zaświatów boskich szukam w w łasnej swojej głębi. A św iat niechaj się sobie tam , ile chce kłębi.
Nie obchodzi mnie żadna ludzka tam katusza. Przedm iotem moich myśli moja własna dusza: [...]
(sonet X LIII)
Mimo poszukiw ania w łasn ej drogi tw órczej L em ański nie zryw a całkow icie w sonetach z m an ie rą m łodopolską. M ówią o ty m także — se n ty m e n ta ln e o b razy z a w a rte w sonetach pośw ięconych miłości:
[...] Pod włoskimi się kochać jedźcie niebiosami. Weźcie hotel z ogrodem, ogród z cyprysami.
W ich cieniu, w noc, przy świetle księżycowym, bladym, Wasze się usta złączą i będziecie sami, [...]
(Szczęście)
W ogóle noc jako p o ra przeży w ania uczuć m iłosnych i blad y księżyc jako jej n ieo d stęp n y rek w iz y t są w so netach bardzo isto tn e.20
W chw ili w y jścia om aw ianego zbioru te n sposób przeżyw ania m i łości, pojm ow anej tajem niczo, ek staty czn ie i m elancholijnie, nieledw ie posępnie, nie m ógł ju ż być in te re su ją c y dla czytelników , k tó rz y w ro ku
" W tymże sonecie poeta powie:
[...] W nocy księżyc w am srebrem poubiela rysy [...] a w sonecie X X II:
[...] W noc księżycową tych dwoje m ar Nawiedza eden, có dla nich zmarł, [...]
poprzednim o trz y m ali tom y T uw im a i Słonim skiego, a w ro k u w spół czesnym sonetom L em ańskiego — O k to s ty c h y Iw aszkiew icza, a przede w szystkim w iersze W ierzyńskiego w tom ie W iosna i w ino. Prócz utw o rów o rzew nej, p atrio ty czn ej tem a ty c e le g io n o w e j21 w kracza n a w i dow nię nowa, radosna, a firm u jąc a życie lite ra tu ra , k tó ra w n a j prostszych jego p rzejaw ach d o p a tru je się w y d arzeń niezw ykłych, u ra s ta jących do ran g i rzeczy w ażnych i godnych pro k lam acji.22 Obok piszą cych jeszcze w ów czas M irandoli, Em inow icza, T etm ajera, P rzy b yszew skiego, O strow skiej i w ielu innych tw órców z o k resu M łodej Polski po jaw iają się nazw iska sk am an d ry tó w : Tuw im a, Słonim skiego, Iw aszkie wicza i W ierzyńskiego. W ro k u n astęp n y m dojdzie tu jeszcze Lechoń. L em ański w sonetach stoi ja k gd y by n a przełom ie różny ch ten d e n c ji i upodobań stylistyczny ch . O bok pozostałości m łodopolskiej w izji św iata przekazu je czytelnikom i inne n a ń spojrzenie. J e s t to spojrzen ie czło w ieka niekiedy zrezygnow anego, niek ied y spokojnego, czasem n aw et afirm ującego zew n ętrzn ą rów now agą życie i jego różnorod ne przejaw y.
Z biorek W k ra ju słońca b y ł p iętn a stą k o lejną pozycją w ydaw niczą au to ra B ajek. Można zapytać, czy istn ieją jakiekolw iek zw iązki m iędzy jego poprzednią tw órczością a sonetam i z w rażeń w łoskich. Je śli n aw et istnieją, to są z całą pew nością m inim alne.
K a rie rę poetycką rozpoczął L em ański jako sa ty ry k . W te j dziedzinie czuł się n a jle p ie j i najw ięcej tw o rzy ł.23 A nalizując jed n a k całokształt jego literackiego do ro b k u n ietru d n o dostrzec, że ele m en t liryczny dość w y raźn ie p rze p lata się przez te k s ty saty ry czn e. N ależy t u w ym ienić powieść fan tasty czn ą Ofiara k ró le w n y , dyspo nu jącą o bszernym i p a rtiam i lirycznym i, zbiorek C zy n z zam ieszczonym ta m w ierszem P ie rw szy M aj, w reszcie T oast.24
Na ogół odnosi się w rażenie, że L em ański n a w e t w p a rtiac h liry c z nych ty ch w ierszy nigd y w łaściw ie nie zd ejm u je oku laró w ironii. Cykl W k ra ju słońca jest jed n a k zupełnie inny. W praw dzie zadźw ięczy
n J. M ą c z k a : Sta rym szlakiem , b. m. 1918, K. M a k u s z y ń s k i : Pio
senki żołnierskie, b. m. 1919. '
** Np. wiersze T u w i m a : Ja, A ja k sobie wieczorem... wyd. w tomie:
Czyhanie na Boga, Toruń 1922, ss. 31, 32.
** Świadczą o tym takie utw ory, jak: Proza ironiczna (1904), Colloąuia
albo rozm ow y (1905), Nowenna albo 99 dytyram bów o szczęści u (1906), Ofiara królew ny (1906), Baśń o prawdzie (1910), '.Czyn (1911), Jasełka (1912), Satyra polska, Antologia (1914), Księga rodzaju (1921), Toast (1923).
u Należy podkreślić, że Toast (W arszawa 1923) jest jedyną pozycją, w której kilku wierszach (Żyw ot im ci pana Zertka, Dumania p esym isty i inne) autor
wypowiedział swój pogląd na panujące mu współcześnie stosunki społeczno-poli- tyczno-gospodarcze.
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 195
on w pew n ej chw ili echem N o w e n n y ,25 dostrzeżem y tu rów nież ro zterk ę duchow ą p o e ty 26, znaną n am ju ż z K am ienia filozoficznego i z N ocy i d n ia 27, jed n ak że je s t pierw szym i jed y n y m tom em a u to ra P rozy ironicznej czysto i całkow icie lirycznym . To pew nego ro d zaju nowość i re w e la c ja .28 N ie je s t n ato m iast rew elacją podjęcie tem a ty k i lirycznej o sn u te j na tle W łoch. Italia jako te m a t i jako p re te k st te m a tu to m o m en t zn any w ielu poetom m łodopolskim : T etm ajerow i, K asprow i czowi, S taffow i i w ielu innym . W ystarczy tu przypom nieć w iersze T e tm a je ra , jak: Capri, W ka p licy s y k s ty ń s k ie j, Słońce, W salerneńskiej zatoce, Pod H erku la n eu m , M ew y, Pod Portici, Na via Carracciola, Danae T ycja na , W P estu m , Z M ori, D zw o n y św . P iotra w R zy m ie i inne. T em atem ty c h w ierszy, pow stałych w w y n ik u jego podróży na Południe, je s t p rzy ro d a w łoska, rzym sk ie i greckie dzieła sztu k i oraz w rażenia i re fle k sje z te j podróży w y sn ute.
W iersze T e tm a je ra b a rw n e w opisie, dynam iczne w treści, urzekają m elo d y jn y m językiem .29 Nie m a tu rozw lekłości i pow tórzeń, nie m a żadnych elem en tó w zbędnych. Rów nież bez porów nania m niej italia- nizm ów i nazw lo k alny ch .30 P recy zja fo rm y została tu osiągnięta w najdosk o n alszy sposób, m im o iż tw órca Danae treści ow e nie zawsze zam k nął w c z te rn a stu lin iach sonetu; w sk u te k tego praw dopodobnie u n ik n ął m onotonii.31
O sadzając cykl sonetów L em ańskiego w kontekście literackim (w pow iązaniu z jego poprzed n ik am i i w spółczesnym i oraz na tle jego w łasn ej dotychczasow ej tw órczości) należy podjąć ich ocenę. Jako jedno
25 Np. w sonecie X XXI:
[...] Całuj, pieść, kochaj! Coś wziął to twoje. Umrzeć? — na ju tro to się odroczy: Dziś ukochania rwij kw iat uroczy!
L e m a ń s k i : W k ra ju słońca, s. 38. a w Nowennie:
[...] Żyć! Póki starczy paliwa, Niech zjaw a gore mi żywa! Niech żyje życie! E w iv a!
L e m a ń s k i : Nowenna... Warszawa 1906, s. 65. 20 Sonet XVI, L e m a ń s k i : W kraju słońca, s. 20.
17 Obydwa tom iki w ydane w r. 1911.
28 Za tom liryczny nie można uważać wydanego w r. 1921 Tao, zbioru wierszy opartych na filozoficznej poezji chińskiego m ędrca Lao-Tse.
22 O muzyczności jego sonetów mówi W. F o l k i e r s k i : Sonet połski, BN, seria I, n r 82, s. 257.
20 W Słońcu — trzy, w Pod H erkulaneum — jedna, w Posągu Hermesa — jedna nazwa lokalna. T e t m a j e r : op. cit., ss. 33, 38—39, 48.
21 Również i T etm ajer nie zawsze stosował się do klasycznych rygorów sonetu rym ując go np. abab abab ccd ede (Kallipigos). T e t m a j e r : op. cit., s. 44.
lity cykl liry kó w stanow iły one w tw órczości L em ańskiego niezap rze czalną nowość, ale nowością w lite ra tu rz e polskiej nie były. Oprócz pisarzy już w ym ienionych należy zaznaczyć, że podniety tw órcze z po dróży w łoskich czerpali: L enartow icz, A snyk i K onopnicka. W najbliższej zaś przyszłości po m o ty w y w łoskie i greckie sięgnie (m iędzy innym i w form ie sonetu) A ntoni Słonim ski.32 S p raw ą godną uw agi je s t fakt, że sonety L em ańskiego w ychodzą w okresie dla lite ra tu ry polskiej bardzo in teresu jący m . W r. 1916 T uw im pisze w iersz Szczęście 33, w k tó ry m przy całkow itym zo bojętn ieniu na sp raw y otaczającej rzeczyw istości w yraża tęsk n o tę za spokojem i sam otnością. W dw a lata potem Słonim ski w ydaje sw e S o n e ty , g a tu n e k lite ra c k i w M łodej Polsce specjalnie uprzyw ilejow any; la ta n a stę p n e p rzyniosą już beztroskie, radosne, tętn iące życiem , energ ią i m ocą młodości w iersze g ru p y sk am an d ry tó w (między innym i także Tuw im a).
I wówczas w łaśnie u k azu je się cykl w ierszy w łoskich au to ra N o w en n y. Tom W k ra ju słońca to d o k u m en t epoki. N ależy o n bo w iem częściowo do o k resu M łodej Polski, do jej filozofii i poetyki. O te j przynależności św iadczą m an iery czn ie p o trak to w an e m oty w y m iłości i śm ierci, usilne p rag n ien ie pisarza o derw an ia się od sp raw św iata, całkow ita wobec nich obojętność (w yrażona n a jd o b itn ie j w g ru pie w ierszy K lasztor i M nich) i w reszcie m łodopolskie słow nictw o.
Z łatw ością m ożna dostrzec, iż wszędzie tam , gdzie a u to r posługuje się m an ierą, obniża się arty sty czn a w artość utw orów . S onety opisujące pejzaże i zjaw iska p rzy ro d y są o w iele lepsze i b ardziej p rzek on yw a jące niż m iłosne i reflek sy jn e, k tó re dziś czy tam y ze zniecierpliw ieniem . M aniera m łodopolszczyzny dziś iry tu je . S p ra w y ab so rb u ją ce a k tu a ln ie poetę i będące treścią jego duszy nie m ogą być obecnie b ra n e seria. W poezji te j w y stę p u je jed y n ie sam otn y a rty s ta i jego stosun ek do św iata. D latego sonety, w k tó ry c h to zagadnienie w ysuw a się na czoło, są dla nas m ało czytelne, dalekie, obce, w y d a ją się nam czcze, niecie kawe, a czasem n aw et tro ch ę naiw ne. W szędzie n ato m iast tam , gdzie au tor ze szczerym podziw em i zachw ytem o pisu je italsk i k rajo b raz 34, m ożna i dziś jeszcze m ówić o dojrzałości poetyckiego przeżycia, św ie żości uczucia i u ro k u arty styczn eg o o b razu .35
32 Są to wiersze: Leonardo, Boticelli, Michał Anioł, Colosseum, Capri, Grecja. A. S ł o n i m s k i : op. cit., ss. 62—67.
33 Zamieszczony w tomie: Czyhanie na Boga.
34 W sonetach: Circumvallatione, Santa Catarina dełl Sasso i w innych. L e m a ń s k i : W kraju słońca, ss. 26—27, 31.
35 Te same w alory obserwujem y w dwóch sonetach opisowych: Żal i P rzy j
Jan Lemański jako liryk w tomie sonetów „W kraju słońca” 1 9 7
L em ański zachw yconym i oczym a chłonie otaczające go piękno i w ra żenia sw e p rze k a z u je spokojnie, dokładnie i po p ro stu . Ten spokój i dokładność, chęć podzielenia się z czyteln ikiem k ażdym zjaw iskiem i zw iązaną z nim re fle k s ją w y n ag rad zają w ierszom b rak w ybitnych w artości m uzycznych i kolorystycznych.
W so netach nie dociąga pisarz do a rty sty c z n e j klasy swoich bajek. M aniera, przesada, i m im ow olne jak g dyby zaniedbanie pisarskiego w a rs z ta tu zbytnio tu ju ż doszły do głosu.36 P rz y ty m poziom sam ych sonetów jest bardzo nierów ny.
Czy m ożna zatem z dotychczasow ych rozw ażań w ysnuć wniosek, że L em ań sk i-liry k nie osiąga ran g i p isarsk iej rów n ej L em ańskiem u-saty- rykow i? Na pew no tak.
B ajkopisarz zadziw ia bogactw em i pom ysłow ością w kom ponow aniu tem ató w (n iejedno k ro tnie dość zużytych), w dziękiem przedstaw ionego o brazu, uderza oszczędnością i elegancją słowa, olśniew a jako w y k w in tn y sty lista . M arzyciel, w zruszając niekiedy prezentow an ym przeżyciem , nie cierpliw ości jednocześnie w ew n ętrzn y m rozdarciem i szam otaniem się, d rażni jednostajn ością m otyw ów , nuży pew nym nieopanow aniem i roz w lekłością słowa. N ie m a tu w łaściw ie nic z przebłysków dawnego, w spa niałego k u n sz tu „K azim ierza O dnow iciela” 37 b ajk i polskiej. Pom im o to
cykl sonetów w łoskich L em ańskiego pozostanie na zawsze św iadectw em czasu, w y n u rzen iem „dziecięcia w ie k u ”, głosem a rty sty , sam otnego i niezrozum ianego piew cy „sztuki czy stej” . O m ów ienie n ato m iast jed y nego 38 w tw órczości p isarsk iej sa ty ry k a zb iork u lirycznego, jak im jest W k r a ju słońca, stanow i konieczność dla zarysow ania całości dorobku pisarza, dla pełnego zrozum ienia jego p oetyckiej sylw etki.
Р Е З Ю М Е В работе рассм атривается ли р и ка поэта периода Молодой П ольш и Яна Леманского (1866— 1933). Л ем анский — главны й сатирик „Х и м еры ” , редактируем ой М ириамом П ш есмыцким — известен п реж д е всего к а к баснописец. Сборник стихов „В стране солнца” (изд. 1919 г.) я в л я е тс я его лирическим дебютом. В сборнике входит цикл 52 сонетов, написанны х в р езу л ьтате пу теш ествия в И талию . Темой ц и кла явл яю тся вп ечатления, раздум ья и м ечты поэта возникш ие во врем я путеш ествия.
38 Trzeba tu przypomnieć, że już w Nowennie Lem ański posługiwał się podawaniem kom entarzy i tłum aczeniem słów obcych w nawiasach.
17 Z. D ę b i c k i : P ortrety, W arszawa 1928, t. I., ss. 309—324.
38 Oprócz pojedynczych wierszy zamieszczanych w „Chimerze” i w innych zbiorkach poetyckich.