Wojciech Wielopolski
S.O.S dla SF
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (18), 118-123
1974
m oże nadać te j kategorii badaw czej w artość heu ry sty czn ą. N a u p a r tego bow iem niem al każde operow anie u trw alo n y m kodem m ożna nazw ać „ q u a si-cy ta te m ” .
P o drugie, w b rew zapew nieniom au to rk i, że p rzy k ła d y zostały dob ran e sta ra n n ie i celowo, razi ich ubóstw o i jednostronność. K siąż ka Danek, ta k bogata w uw agi m arginaln e, nie przynosi odpow ie dzi na pytanie, w jak ich epokach następow ało szczególne nasilenie dyskursów polem iczno-literackich w powieści, nie m ów iąc już o his to rycznym pow iązaniu tegoż z ew olucją fo rm n a rra c y jn y c h . Szcze gólnie w książce operu jącej p rzyk ład am i głów nie z lite ra tu r ob cych razi b ra k auto rów ang ielskich X V III i X IX w., k tó ry c h tech n ik a p isarska pozw alała na znacznie w iększą sw obodę w prow adzania reflek sji m etodologicznej niż np. w lite ra tu rz e fran cu sk iej. Szczup łe uw agi o F ieldin gu , m arg in aln e o S te rn e ’ie i zu p ełn y b ra k Thac- k e ra y a — to m ówiąc n ajk ró cej podstaw a tego, że obszerny dys k u rs „ a u to tem a ty c z n y ” u M acha został p o tra k to w a n y jako znam ien n y dopiero dla XX w.
T ru d n o rów nież nie dostrzec, że w staw k i a u to tem aty czn e są tu tra k to w a n e z praw d ziw ą dem okracją: w zm ianki ty p u „ reży sersk ie go” czy a n ty c y p a c je (niem. Vorausdeutung) niem al na rów ni z w łaściw ym ko m en tarzem „w dziele o dziele” . B rak ujęcia ty p o logicznego w książce o am bicjach teo retyczn ych — to b ra k pow ażny. W reszcie sam sposób prow adzenia w y k ład u budzi sprzeciw y. Myśl przew odnia rw ie się tu nieu stann ie, rozpada w d y g resjach i różań cu cytatów . N am aszczony w swej naukow ości w yw ód przechodzi w zaw iłą n a rra c ję S te rn e ’owską, powaga, z jak ą p re z e n tu je się tru iz m y, sąsiad uje z unikam i, gdy po jaw iają się istotnie tru d n e p y ta n ia. N ajciekaw sze są tu chyba d y g resje, często tra fn e i po budza jące do m yślenia. A le czy o to chodziło w tej książce?
Stanisław Eile
R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z BIO R Y 118
S.O .S. dla SF
Stanisław Lem: Fantastyka i futurologia. Wyd. II. Kraków 1973 Wydawnictwo Literackie. T. 1: ss. 450. T. 2: ss. 578.
„Sporządzenie m łota na Science Fiction nie było m oim z a m iare m ” — pisze S tan isław L em w „P osłow iu” do II w yd ania F a n ta sty k i i futurologii. P ierw o tn ie m iała to być ocena zaw artości poznaw czej lite r a tu r y S F głów nie w k ręg u języ ka a n gielskiego, poszukiw anie w niej isto tn ej „(...) in fo rm acji odniesionej do rea ln y ch problem ów św ia ta ” (s. 8). K ry te ria aksjologiczne nie
były zb yt surow e, nie chodziło n a w e t o szczególną „naukow ość” analizow anych tekstów . Je d n ak obraz, jak i w yłonił się w w yn iku le k tu r w ielu powieści i opow iadań — n a s tra ja przygnębiająco. Analizy dokonyw ane przez Lem a, su b iek ty w n e i a rb itra ln e , lecz zawsze w edług określonego k ry te riu m — poznawczej w artości dzie ła (literalnie bądź tylko sygnałow o w yrażonej) doprow adziły do stw ierdzenia, iż ,,(...) synteza arty sty c z n e j intencjonalności pod a n tropologicznym sztan d arem z bezosobow ym duchem nauki nie po wiodła się na poziom ie najw yższym , tj. a u te n ty zm u sztuki i suw e renności poznania” (s. 548). Oznacza to całkow ite rozejście się zam ierzeń i realizacji w p rak ty c e tw órczej p isarstw a SF, k tó re ty lk o nazw ę m a w spólną z nauką. T ak czy inaczej „m ło t” uderzył jed n a k w m asę utw o ró w an glosaskich SF, pozostaw iając nieliczne cenne okruchy. Założenia p ierw o tn e — w ąsko określone — rozrosły się w rozw ażania, k tó re objęły ogrom ny obszar zagadnień, poczy n ając od teorii lite ra tu ry , przez filozofię aż do teologii. I zam iast przyczyn k u m onograficznego o trzy m aliśm y dzieło, które w ypełnia lukę, jak ą, w edług autora, był b rak „(...) racjo n aln ej, teoretycznie na w łasn y ch nogach stojącej k ry ty k i, ani nihilizującej, ani apolo- g etycznej, bo zaangażow anej nie ty lk o w spraw ę sam ej fan ta sty k i, lecz w zw ierzchnie stosunki pom iędzy k u ltu rą a lite ra tu rą , od k tó ry c h los obu zależy” (s. 546). L e k tu ra książki L em a pozw ala na sform ułow anie n astęp u jący ch spostrzeżeń:
— odm iana g atu n kow a S F w tra d y c y jn y m ujęciu i w ykonaniu nie p o tra fi sprostać pokładanym w niej nadziejom ; przeciętna w spół czesnej p ro dukcji nie w y rzy m u je obciążenia rze teln ą w iedzą n a u kową (jeśli m a zam iar po nią sięgać);
— rozum iejąc specyficzną sy tu ację naszej cyw ilizacji, gdzie k u l tu ra i technologia w alczą o w pływ y, L em nie rezygnuje z obarcze nia lite ra tu ry (zwłaszcza SF) odpow iedzialnością za losy ludzkiej egzystencji;
— a u to r s ta ra się w m iarę możności, a przyznać muszę, że to m u się udaje, sform ułow ać za pom ocą po stu laty w n ej k ry ty k i teorię ,,n o w ej” lite ra tu ry SF, k tó ra w y pro w adziłab y obecną z getta, gdzie inw oluuje ona w stro n ę szm iry.
Obecna postaw a tw órców lite ra tu ry fan tasty czn ej o aspiracjach prognostycznych jest, globalnie rzecz biorąc, unikow a. Twórczość, k tó ra chce szukać oparcia w nauce, staw ia w istocie tylko na lu - dyczność. Na dalszy p lan spycha fu n k cję poznaw czą; jej rzeteln a w artość futuro logiczn a okazuje się nie do osiągnięcia. Pozostając w ram ach skostniałych schem atów fab u larn y ch , ciążąc w stro n ę sensacji, k ry m in a łu , po rno g rafii — przyśpiesza spadek swego zna czenia, k tó re i tak byw a tra k to w a n e z p rzy m ru żen iem oka. Część II książki pt. „Socjologia Science Fiction”, zaw iera n a d e r tra fn ą ch a ra k te ry sty k ę sy tu a c ji pisarzy, w ydaw ców , czytelników oraz p ro d u k cji literackiej na ry n k u zachodnim (USA). N egatyw ne w nioski
w yprow adzone z analizy s tru k tu ra ln e j utw oró w zostają tu częś ciowo złagodzone przez zarysow anie zew n ętrzny ch okoliczności, k tó re p rzytłaczają to pisarstw o do tego stopnia, że n aw et n a jd o skonalsze dzieło nie zostanie pozytyw nie ocenione przez ogół k r y ty k i literackiej. Dzieje się tak na sk u tek paradoksalnego działania a u to m aty zm u odpowiedzialności zbiorowej funkcjonującego w k rę gu SF. Oczywiście, fak t nieistnienia racjon alnej w ew nętrznie k r y ty k i tej odm iany gatunkow ej oraz fak t w szechogarniającej k o m er cjalizacji uspraw iedliw iają częściowo żałosny stan, ale nie w y ja ś n iają postępow ania tw órców , k tó rzy u n ik ają cen traln y ch p rob le mów socjologicznych, antropologicznych i ontologicznych, rez y g n u ją ze w sparcia nauki — i operu ją przede w szystkim grozą eschato logicznych w izji oraz dziw nością św iatów budow anych w edle p a rad y g m a tu w szelkiej, byle „ a tra k c y jn e j” dowolności.
S tan cyw ilizacji w spółczesnej w ym aga reo rien tacji k u ltu ry , a z nią i lite ra tu ry , z problem ów przeszłości ku zagadnieniom zw iązanym z przyszłością. Przyszłość naszej cyw ilizacji jest dla Lem a kw estią najw ażniejszą. Z jednej strony, grozi św iatu pęknięcie na dw a obozy p ań stw (nadm iernie bogatych i będących w nędzy), z d r u giej — technologie zagrażają autonom ii ludzkiej egzystencji. W obec ny ch czasach nie m ożna zb y t łatw o udzielić lite ra tu rz e praw a do ludyczności. W skazane i potrzebne jest w artościow anie św iata. P i sarstw o m usi zaangażować się w dzieło p rze p a try w an ia przyszłości. W łaśnie SF m ogłaby być tak im „(...) zw iadem literackim , k tó ry na w ybrzeżach w iedzy ścisłej i technologii u tw o rzy przyczółki” (s. 210). Czy L em nie staw ia zbyt w ygórow anych zadań sztuce tak niskiego lotu? O pierając się na nielicznych fenom enach tej twórczości, ja kim był Olaf Stapledon czy jest U rszula L eG uin lub jego w łasne osiągnięcia b eletrysty czn e — ma pełne praw o do snucia teo re ty c z nych rozw ażań nad persp ek ty w am i fan ta sty k i naukow ej. Musi ona być „potęgą sem antyczn ą”, gdy od tego ucieka w e k sp ery m en ty czysto „ko m binatoryczne” — traci sw e znaczenie. S F m a odnowić tra d y c ję literacką ,,(...) potężnym i zastrzykam i in form acyjn ych su ro w ic” (s. 211). I dalej — pistrstw o to pow inno „(...) wziąć na siebie ciężar rozp atry w an ia, sm akow ania, próbow ania — w ram ach fik - cjonalnej m eto d y pisarstw a — w szystkich olbrzym ich p rzek ształ ceń (cyw ilizacyjnych — W. W.), k tó re po pro stu dlatego w ypada na serio, a więc «realistycznie» trak to w ać piórem , poniew aż już w ątpliw ości nie ulega, iż te przekształcenia są sam e zupełnie re a l ne, skoro się na naszych oczach d zieją” (s. 424).
Ja k to osiągnąć? T y tu ł Fantastyka i futurologia nasuw a p rzy p u sz czenia, że futurologia jest w łaśnie tą dziedziną nauki, k tó re j „no w a ” SF będzie zawdzięczać najw ięcej. P ierw sze w ydanie książki nie rozstrzy g a ostatecznie tej spraw y. D rugie n atom iast w rozdziale „Epistem ologia fa n ta s ty k i” zaw iera nowe, szczegółowe rozw ażania dotyczące futurologii i jej relacji do SF. N auka o p rzew idy w aniu
1 2 1 R O Z T R Z Ą SA N IA I R O Z B IO R Y
przyszłości nie posiada, tw ierd zi Lem , k o n k retn ie sfo rm u łow anej p a rad y g m aty k i i dlatego nie może być pom ocna litera tu rz e . A n ali zując m ożliw e sta n y przyszłe — stw arza m odele będące ap ro k sy m acją sta n u współczesnego („scenariusze”), k tóre szybko się dezak tu alizują, podw ażając sens działań p redyktyw nych. F u turo log ia i lite ra tu ra m ają w spólne dążenia, lecz odm ienne możliwości i m e tody działania. To. lite ra tu ra może wzbogacić dziedzinę prognozo w an ia odw ażnym i koncepcjam i. (Licentia poetica daje więc p rze w agę pisarzowi).
Lem fo rm u łu je liczne szczegółowe p o stu la ty dotyczące k re a c ji fa n tastycznych, k tó re mogą być nośnikiem szeroko pojętej w arto ści poznawczej. W ychodzi z założenia, iż św iat przedstaw iony u tw o ru m usi być całkow icie sam oistny wobec s tru k tu ry p rezentow an ia te go św iata, albow iem ,,(...) w artości poznawcze zależą w yłącznie od niezm ienników sem antycznych niepodległych zm ianom w yw oływ a ny m s tru k tu rą n a rra c ji, pod w zględem poznawczym w ażne jest ty l ko uprzedm iotow ienie, a nie o peracje w yw o łujące” (s. 49). Ta se m anty czna koncepcja św iata przedstaw ionego jest zw iązana z pro b lem atyk ą odbioru, n ad er isto tn ą dla całokształtu poglądów Lem a. Ucieczka od ek sp ery m en tu w w arstw ie prezen tu jącej m a skierow ać uw agę czytelnika n a sferę sensów odnoszonych do rzeczyw istości pozaliterackiej. D otarcie do a u ten ty czn ej w artości poznawczej u tw o r u nie ogranicza się ty lk o do pokonania oporu tw orzyw a języko wego. (S ytuacja tak a m ogłaby zaistnieć w p rzyp adk u jaw nego w y rażan ia poglądów pseudonaukow ych lub naukow ych.) C zytelnik b u d u je znaczeniow y porządek u tw o ru, k tó ry zależy od jego socjo- k u ltu ro w ej sy tu a c ji i kom petencji. W artości poznaw cze nie m uszą być w yrażan e dosłow nie. Ale L em słusznie zadaje pytanie: gdzie szukać ty ch w artości?; kiedy poszukiw anie tak ie zaczyna być dora bianiem znaczeń, k tó re mogą nie być implicite zaw arte w tekście? Otóż treści poznaw cze mogą organizow ać się na dw óch poziomach. W w arstw ie jaw n ej dotyczą w szelkich elem entów św iata p rze d sta wionego, k tó re po w in n y być zgodne z hipotezam i n au ki i niesprzecz- ne z m ożliw ościam i techniki. W u k ry te j — są w ydobyw ane przez praw idłow y odbiór (in te rp reta c ja sensów n a stę p u je dopiero w ów czas, gdy zaw arte w utw orze przekazy zostaną skonfrontow ane z po- zatekstow ą i p o zaliterack ą w iedzą czytelnika), a obracają się one w łaśnie w sferze prognoz i dotyczą nie ty le technicznych osiąg nięć, ile raczej d y lem atów filozoficznych, a zwłaszcza socjologicz- no-kultu ro w ych. C zy teln ik („id ealn y”) pow inien dążyć do> osiąg nięcia sem antycznej im m anencji, do sensu całościowego (jeśli oczy wiście u tw ó r su g eru je, że sensy jak ieś im plikuje). Całą zaś tw ó r czość SF m ożna podzielić na klasę dzieł, k tó re są przypow ieściam i lu b sym bolizacjam i i nie trzeb a ich św iata w eryfikow ać em pirycz nie, oraz na klasę u tw orów nie przenoszącą nas w in ną przestrzeń
R O Z T R Z Ą S A N IA I R O ZBIO R Y 122
niż ta, k tó rą zaw ierają. Takie należy pytać o w iarygodność w zglę dem u staleń nauki.
Na podstaw ie przepro w adzan y ch analiz L em określa propozycję w ydobycia się z w ięzienia ograniczeń tem aty czn y ch i parad ygm a- tycznych SF. W inna ona k o rzystając z przyw ilejów lite ra tu ry i opierając się o m yśl naukow ą szukać now ych rozw iązań b e le try - zacji. A utor dom aga się „polotu” , zm ienia częściowo żądania co do rygorystycznego p rzestrzeg an ia w ym agań n a u k i i tech nik i w sferze uprzedm iotow ienia św iata przedstaw ionego. D aje nowe propozycje jego k ształtow ania (groteska, bajka, SF) oraz oryg inaln e pom ysły s tru k tu r n a rra c y jn y c h (kolaże, przem ów ienia naukow ców , biografie odkrywców). Skoro ,,(...) nie każd y d ra m a t idei, nie każda p rzy goda poznającego d u cha ludzkiego n a d a je się do refero w an ia w po słusznej zgodzie z kan o n em rom ansu czy epickiej n a rra c ji” (s. 523), kreśli kilka przykładow ych rozw iązań, k tó re um ożliw iają w yjście poza tra d y c y jn e ra m y w k ieru n k u eseju, pseudorecenzji, groteski. P om ysły te zostały później zrealizow ane w tw órczości a u to ra (Dos
konała próżnia, Bezsenność).
L iterackie potw ierdzenie p ro g ram u um acnia jego w artość, ale b u dzi reflek sję — L em , k tó ry ostro atak o w ał „now ą pow ieść” , sam skłania się ku eksperym entow i. „Nowej pow ieści” zarzuca, że nie przynosi k o n kretny ch , jednoznacznie in te rp re to w a ln y c h w artości poznawczych, poniew aż ich sensy u k ry te są za ,,zasłoną” g ry „kom - b in ato ry czn ej”, a d o tarcie do im m anencji zdarzeń sta je się n ie m ożliw e w sk u tek stosow ania stochastycznej zasady kształtow an ia św iata przedstaw ionego. D ążenie do autonom izacji u tw o ru lite ra c kiego jest, w edług Lem a, przede w szystkim niem ożliw e a zresztą niepotrzebne. Poczynania, k tó re m ogą być k o rzy stn e estetycznie w lite ra tu rz e „zw y k łej” , nie przynoszą korzyści SF. Propozycje Lem a zn ajdują się na przeciw nym biegunie, podporządkow ane zasadzie, iż SF m usi pełnić fu n k cję poznaw czą i prognostyczną. Tylko realizacje, k tó re tego nie pom ijają, są w artościow e. ,,W ty m rozum ieniu wolno rozróżniać m iędzy fa n ta sty k ą stosow aną, czyli zaangażow aną w sp raw y św iata, i fa n ta sty k ą czystą, k tó ra jest fo r m ą ucieczki, dezercji lub tylko — k o m p le tn e j autonomii k r e a c y j
nej podług odpowiednich ustaleń” (podkr. — W. W.; s. 355).
O ryginalność nie pow inna u tru d n ia ć d ostarcia do sy stem u w artości in form acyjnych, k tó ry m usi być poligonem now ato rsk ich poczynań. P oszu ku jący n o w ato r pow inien m ieć na uw adze, że ,,(...) im b a r dziej niezw ykłe i nieznane zjaw iska staw ia przed nam i tekst, ty m b ardziej znane i zw ykłe pow inny być te d y sposoby ich opisyw a n ia ” (s. 351). Nowe p a ra d y g m aty w inny zam ykać w sobie zagadnie nia w yn ik ające ze zdarzeń ludzkiego rozum u i rzeczyw istości. Mo gą to być w y p raw y n a szczyty poznania naukow ego, gdzie podw aża się w szelkie a u to ry te ty w im ię now ych odkryć i p ersp ek ty w .
I w ty m m usi tkw ić isto ta e k sp ery m en tu w SF. Tylko tu mogą być uspraw iedliw ione k reacy jn e potknięcia, bow iem tak i los często sp o ty k a prekursorów .
F antastyka i futurologia nie jest dziełem przystępnym . Pom ijając
ju ż języ k w yw odu c h a ra k te ry sty c z n y dla tw órczości naukow ej i eseistycznej Lem a, p ro b lem atyk a dla niekom peten tnego czytel nika będzie w w ielu m iejscach ,,nie do zg ryzien ia” . L e k tu ra w y m aga przygotow ania, chociażby takiego, ja k znajom ość w cześniej szych prac a u to ra i jego tw órczości literack iej (SF). W ówczas oceny i postulaty, osadzone w otoczeniu od la t ko ntynuow anych w ątków , sta n ą się lepiej zrozum iałe, a cele, jakie w yznaczają, b a r dziej w y raźn e i — jak pokazuje dorobek p isarski — w znacznym sto p n iu ziszczalne.
K siążka ta, jako „ogólna teoria w szystkiego” — rodzi w iele m yśli i w ątpliw ości. K to zaś p rzeb rn ie przez nią, dośw iadczy uczucia, że był wszędzie i w szystkiem u, co ludzkie i co na m iarę kosmiczną, się przyjrzał.
Wojciech Wielopolski
123 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O ZBIO R Y
Muzyka i filozofia
Bohdan Pociej: Idea, dźwięk, forma. Szkice o muzyce. Kraków 1972 PWM, ss. 330.
To, że filozofia jest środkiem pozw alającym zbliżyć się do sp raw sztuki, a jej pojęcia m ogą być narzędziem an alizy zjaw isk arty sty czn y ch , je st dla P ocieja rzeczą tak oczy w istą, że nie w ym aga specjalny ch w stępn ych uzasadnień. Wobec tych, co nie są z gó ry przekonani, na jej korzyść pow inny prze m aw iać re z u lta ty analiz: now e treści poznawcze, rozjaśnienie tego, co było p rzedtem ty lk o n ieokreślonym przeżyciem em ocjonalnym . A le u P ocieja rzecz nie ogranicza się do w y b o ru in stru m en tó w pojęciow ych; filozofia nie jest w yłącznie proponow anym nam przez k ry ty k a środkiem w niknięcia w zjaw iska arty sty czn e. Raz p rzy w ołana na pomoc nie u stąp i tak łatw o pola, zag arn ia cały obszar: kw estia m etody sta je się kw estią treści, sensu, istoty; narzędzie zaczyna określać rzecz sam ą, do k tó re j je stosujem y. M yślenie filo zoficzne je s t chyba n a jb a rd zie j zaborczą, zachłanną form ą działal ności um ysłow ej, rzuca się na swój przedm iot i nie w ypuści go, zanim nie przeistoczy w p rze jrz y stą , zrozum iałą stru k tu rę . Ma też w sobie coś narkotycznego, w ciąga nas, an gażuje osobiście, dajem y się m u prow adzić, oszołom ieni tą niezw ykłą, niekiedy szaleńczo