• Nie Znaleziono Wyników

Znamiona humanistyczne etyki katolickiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Znamiona humanistyczne etyki katolickiej"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Olejnik

Znamiona humanistyczne etyki

katolickiej

Collectanea Theologica 26/2, 207-249

1955

(2)

D I S S E R T A T I O N E S

S T A N IS Ł A W O L E JN IK

ZNAMIONA HUMANISTYCZNE ETYKI KATOLICKIEJ Badacz zajm ujący się sprawami moralności, kiedy zabiera się do analizy zagadnień z zakresu swej specjalności, odczuwa często dotkliwie brak właściwych, precyzyjnych n a r z ę d z i b a d a w c z y c h , choćby w zakresie pojęć i terminów. Musi posługiwać się pojęciami będącymi w powszechnym obiegu, nie m ającym i ściśle rozgraniczonego zakresu i jasnej, jedno­ znacznej treści. Samo p o j ę c i e „moralność“ posiada dość szeroki w achlarz znaczeń. Ograniczając się do „moralności k a­ tolickiej“, w yróżnia się zwłaszcza dwa odmienne znaczenia te­ go pojęcia. W pierw szym znaczeniu chodzi o f a k t y c z n y poziom życia m oralnego katolickich środowisk społeczno-kul­ turowych, poziom m oralny ludzi wyznających określony świa­ topogląd i układających swoje postępowanie mniej lub więcej zgodnie ze wskazaniami tego światopoglądu. W drugim nato­ miast znaczeniu chodzi o same z a ł o ż e n i a światopoglądo­ we w płaszczyźnie życia ludzkiego. W tym drugim znaczeniu zam iast „m oralność“ chętnie używa się pojęcia „etyka“. Po­ jęcie więc „moralność“ próbuje się, zgodnie zresztą z jego zna­ czeniem w mowie potocznej, rezerwować dla pewnych z j a ­ w i s k ż y c i o w y c h (przeżyć, dyspozycyj, działań itp.), n a­ tom iast pojęcie „etyka“ — dla t e o r e t y c z n y c h u j ę ć w zakresie powyższych zjawisk. Konwencji tej, choć nie jest powszechnie przyjęta w nauce, a tym bardziej w mowie po­ tocznej, zamierzamy trzym ać się w niniejszym artykule. Ewentualne odstępstwa od niej uspraw iedliwia niemożliwość rozgraniczenia zakresu tych pojęć, ich wzajemne zachodzenie

(3)

na siebie. Pod pojęciem etyki katolickiej rozumieć tu będziemy zbiór, a naw et — wypracowany poprzez wieki w oparciu o treść nauki Chrystusowej — s y s t e m zasad wartościowa­ nia i normowania działań ludzkich, mający za sobą autorytet doktrynalny Kościoła.

Nie od dziś staw ia się etyce katolickiej z a r z u t d e h u ­ m a n i z a c j i . W yrażano go w różnej formie, atakowano przy pomocy krzyżujących się i wzajemnie sobie przeczących argu­ mentów. W imię „hum anistycznej“ zasady autonomii zarzuco­ no jej teonomiczną „wadę“ heteronomii. W imię indywiduali­ stycznego personalizmu oskarżano ją o grzech depersonalizo- wania życia ludzkiego. W obronie swoiście, deistycznie i pante- istycznie pojętego humanizmu godzili w etykę katolicką Herder,

Hamann, Goethe, Atakował etykę katolicką jeszcze na początku

XIX w. Shelley, uważając, że sprowadza zastój kulturalny. W imię kultury, pojętej witalistycznie i skrajnie indywiduali­ stycznie, zwalczał z płom iennym patosem katolicką etykę

Nietzsche. O potęgowanie beznadziejności i tragizmu życia

ludzkiego oskarżał ją filozof hiszpański Unamuno. Trudno by­ łoby zresztą wyliczyć wszystkich, naw et zasługujących na wzmiankę, antagonistów. W ostatnich czasach jednak wzrosły pewne szczególne uprzedzenia i nieporozumienia, które doma­ gają się zajęcia jasnej i krytycznej postawy.

Zadaniem niniejszego artykułu jest spokojnie i rzeczowo rozważyć, czy rzeczywiście etyka katolicka w samych swoich założeniach dehum anizuje życie ludzkie. Spróbujemy rozpa­ trzyć, czy etyka ta, afirm ując religijną motywację działania, opartą o ideę służby Bogu, przekreśla motywację humanistycz­ ną; czy ona rzeczywiście, jak to zarzucają antagoniści, nie uznaje im m anentnej wartości i godności człowieka. Prześle­ dzimy poważnie, czy rzeczywiście „drogi zbawienia“ są prze­ ciwne „drogom życia“, a ściślej mówiąc, czy teleologia etyki katolickiej godzi w im m anentną teleologię życia ludzkiego.

Biorąc tę sprawę na w arsztat analitycznego wglądu, zdaje­ my sobie dobrze sprawę, że nie ma tu miejsca na wyłożenie choćby w zarysie p e ł n e j katolickiej nauki o człowieku,

(4)

z uwzględnieniem jej nadprzyrodzonej nadbudowy antropolo­ gicznej. Wyciągniemy tylko 'p e w n e к o n s e к w e n c j e tej nauki w zastosowaniu do działania ludzkiego. Uświadamiamy sobie przy tym również jasno, że nie łatwo byłoby w ram ach tego artykułu omówić, czy tylko ujaw nić w s z y s t k i e hu­ manistyczne znamiona etyki katolickiej. Poprzestaniem y na najbardziej zasadniczych. Będzie nam tu chodziło raczej o i s t o t n e w ę z ł y struktury, o sam szkielet budowy, bez zbytniego troskania się o szczegóły wykończenia poszczegól­ nych płaszczyzn i elementów.

1. Osoba ludzka

Wcale nie z powodów koniunkturalnych czy taktycznych, etyka katolicka głosi w i e l k o ś ć i g o d n o ś ć c z ł o w i e - k a. „Katolicyzm przyznaje pierwszeństwo człowiekowi. Czło­ wiek jako osoba rozumna, świadoma, samodzielna i samood- powiedzialna, jest faktem pierw otnym i m iarą rzeczy“ 1. Tak nauczał już św. Tomasz z A k w in u 2, którego system jest od wieków uznany za najdoskonalszy w ykładnik filozoficzny do­ ktryny katolickiej także i w zakresie etyki. Tak nauczają i dzi­ siejsi moraliści katoliccy, zarówno w indyw idualnych rozpra­ w a c h 3, jak i opracowaniach zespołow ych4.

Nie tylko katolicka etyka w opracowaniach filozoficznych, ale i etyka teologiczna, zakłada i podkreśla i m m a n e n t n ą godność i wartość człowieka. Wychodzi się tu wprawdzie od Boga, który objawia się człowiekowi, nie deprecjonuje się

jed-1 A . S z y m a ń s k i, K a t o l i c y z m a k u l t u r a i c y w i l i ­ z a c j a , w p r . z b ió r. K u ltu r a i C y w iliz a c ja , L u b lin 1937, 39.

2 „ P e rs o n a s ig n if ic a t id q u o d e st p e rf e c tis s im u m in fo ta n a t u r a ; sc i­ licet s u b s is te n s in r a t io n a li n a t u r a “ . S u m m a t h e о 1. 1, q. 29, а. Зс. 3 P o r. J . K e lle r , E t y k a , I: Z a g a d n ie n ia e ty k i o g ó ln e j, W a rs z a ­ w a 1954, 137 n ss. 4 „L ’h o m m e, c r é é à l ’im a g e e t à la re s s e m b la n c e d e D ie u , p o s s è d e u n e é m in e n te d ig n ité ... il e s t u n e p e rs o n e ... u n p e t i t m o n d e , q u i v a u t, à lu i seu l, b e a u c o u p p lu s q u e l ’im n e n s e u n iv e r s in a n im é “ . C o d e S o ­ c i a l . E s q u is s e d e la D o c trin e S o c ia le C a th o liq u e . N o u v e lle S y n th è s e , B ru x e lle s -P a r is (1948), I n tr o d . 1, 19 n s.

(5)

nak przez to podmiotu otrzym ującego O bjaw ienie5. Bóg zni­ żając się do człowieka okazuje m u jakieś szczególne, nadzwy­ czajne w z g l ę d y p r e s t i ż o w e , nie łamie jego wolnoś­ ci, apeluje do jego swobodnej decyzji, wzywa do osobowego ob­ cowania z sobą. Przyjęcie Ewangelii pozostaje zawsze s w o ­ b o d n y m aktem zawierzenia Bogu, zaufania mu i miłosnego oddania się mu, jest odpowiedzią osoby na osobowe w o łanie6.

Jeśli w katolicyźmie nie zawsze się szeroko rozprawia o przyrodzonej godności i wartości człowieka, to wcale nie dla­ tego, jakoby się jej nie uznawało. Niedopatrzenia ze strony pew nych moralistów i niedociągnięcia w ich sformułowaniach są zresztą wysuwane przez innych m oralistów 7. Najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że naturalna godność oso­ by ludzkiej jest jakby usunięta w cień — bo daleko zdystanso­

5 „D as c h ris tlic h e O ffe n b a ru n g s e th o s v e r l a n g t e in e n P e rs o n a lis m u s , d e r a ls le tz te m e ta p h y s is c h e V o ra u s s e tz u n g e in e fr e ie sc h ö p fe ris c h e S p o n ta n e i tä t a u f d e m G ru n d e a lle s S e in s e rb lic k t, d e r p e r s ö n lic h ­ f r e ie n G ott... I n d ie s e r K o r r e la tio n v o n p e rs ö n lic h e n M e n s c h e n g e ist, v o n I c h z u D u e r f ü l lt s ic h d a s E th o s f r e ie n G e h o rsa m s u n d D ien stes·..“ .

T . S te ib ü c h e l, D i e . p h i l o s o p h i s c h e G r u n d l e g u n g d e r k a t h o l i s c h e n S i t t e n l e h r e , 1 H a lb b a n d , D ü s s e l­ d o r f 1938, 103 n s. * „ S ittlic h e s L e b e n is t L e b e n v o n P e r s o n z u P e rs o n , d e s M e n sc h e n z u G o tt in G o tte s O rd n u n g e n , L e b e n z u m G e se tz g e b e r u n d O rd n e r a ls d e r a b s o lu te n P e rs o n . S ittlic h e s L e b e n is t n ic h t z u tie f s t G e s e tz e s e r­ fü llu n g , s o n d e r n d ie f r e ie B e ja h u n g d e s Ic h — D u — V e rh ä ltn is s e s , in d e m d e r M e n s c h z u G o tt w e s e n h a f t s t e h t. E s is t A n tw o r t d e s Ic h a u f d e n A n r u f se in e s G o tte s , d e r in G o tte s S c h ö p fu n g s ic h ih m k u n d tu t. E s is t d ia lo g is c h e s L e b e n “ . T . S te in b ü c h e l, R e l i g i o n u n d M o r a l i m L i c h t e p e r s o n a l e r c h r i s t l i c h e r E x i s t e n z , F r a n k f u r t a. M. (1951) 168 n s. 7 „ I s tn ie je z d r u g ie j s tr o n y p e w n a d ą ż n o ść d o p rz e c e n ia n ia z n a c z e n ia c n ó t w la n y c h z z u p e łn y m n ie m a l p o m in ię c ie m c n ó t n a b y ty c h ; w s k r a j ­ n e j fo r m ie k ie r u n e k te n z n a la z ł p rz e d s ta w ic ie li sw o ic h w p ro te s ta n ty ź - m ie o ra z w k w ie ty ź m ie , w y r a ź n ie p o tę p io n y m p rz e z K ościół. L ecz w b a rd z o z ła g o d z o n e j p o s ta c i o d n a jd u je m y tę s a m ą d ą żn o ść w p e w n y m fa łs z y w y m s u p e r n a tu r a liź m ie p ra k ty c z n y m k tó r y u w z g lę d n ia ty lk o d z ie ­ d z in ę n a d p rz y r o d z o n ą ja k o ta k ą , a n ie liczy się z u p e łn ie z p o d b u d o w ą ca łe g o ż y c ia d u ch o w eg o , g łę b o k o w k o rz e n io n ą w n a t u r ę lu d z k ą “ . A . G m u - r o w s k i O. P .; C n o t ÿ n a b y t e i c n o t y w l a n e . S tu d iu m p o r ó w r n a w c z e w m y ś l z a sa d św . T o m a sz a z A k w in u , G n iezn o 1935, 20. P o r. ta k ż e G. T h ils , T e n d e n c e s A c t u e l l e s e n T h e o l o g i e M o r a l e , G em ibloux 1940, 57—73.

(6)

wana — przez nadprzyrodzoną wielkość człowieka jako chrześcijanina, jako dziecka Boga.

Zjawisko takiego p r z e s ł o n i ę c i a w a r t o ś c i za­ chodzi często w świadomości i życiu człowieka. Weźmy choćby dla przykładu jakiś metal, zwany szlachetnym, a więc noszący już w samej nazw ie znamię w ybitnej wartości, np. platynę. Metal ten ma w sobie pewną wartość, ujaw niającą się różnymi właściwościami, i to wartość znaczną, górującą nad pewnymi innymi metalami, naw et obdarzonymi nazwą „szlachetny“. Jeżeli ta platyna zostaje użyta jako m aterialne tworzywo dzie­ ła sztuki, z czworobocznej bryły stając się np. artystycznie uplastycznioną pbstacią ludzką, nie traci przecież swej wartości jako b. ceniony m etal szlachetny. Przeciwnie, jego „szlachet­ ność“ ubogacona nową wartością, w ystąpi tu w jeszcze w yraź­ niejszym świetle. Podobnie też, kiedy się rozważa dzieło ducha ludzkiego, samo m aterialne tworzywo i jego wartość im m a- nentna ustępuje jakby na dalszy plan, schodzi w cień.

Człowiek dzięki łasce staje się dzieckiem Bożym. Ale nie przestaje być c z ł o w i e k i e m 8. Kiedy się jednak widzi w nim syna Bożego i dziedzica obietnic Bożych, zapoznaje się niekiedy godności w nim tego, co jest czysto ludzkie, nie do­ strzega się dość wyraziście w artości jego ciała i ducha, godnoś­ ci jego „hum anum “. Ubogacając człowieka swą łaską, Bóg p o d n o s i go ontycznie i akcjologicznie. Nie odbierając m u jego „hum anum “, obdarza go uczestnictwem swego „divinum “, zapewniając mu przez to jeszcze w y ż s z ą , już ponadludz- ką wartość. Nie jest to bynajm niej degradacja człowieczeń­ stwa, lecz wyniesienie człowieka. Łaska nie znosi natury, ale ją podnosi, udoskonala i uwzniośla. „...Życie nadprzyrodzone

8 „...C zynność n a w e t w d z ie d z in ie n a d p rz y r o d z o n e j, co w ię c e j, n a w e t n a sz c z y ta c h z je d n o c z e n ia m isty c z n e g o , w z u p e łn o ś c i je s t c z y n n o śc ią w ła s n ą cz ło w ie k a , sk o ro Bóg, u d z ie la ją c n a m sw e j ła s k i, n ie g w a łc i n a ­ tu r y lu d z k ie j a n i o d b ie r a je j n ic z teg o , co s ta n o w i w y łą c z n ą je j w ła s ­ n ość“ . A . G m u r o w s k i, dz. c y t. 20. „N ie b ę d z ie n ig d y n a d c z ło w ie k ie m , sy n e m ła s k i i s y n e m B o ży m , k to p rz e z p ie r w s z e ń s tw o n a tu r y n ie u m ie b y ć cz ło w ie k ie m i s y n e m lu d z k im . T o te ż n a u k a o ła s c e i c n o ta c h w la ­ n y c h b u d u je n a lu d z k ie j s u b s ta n c ji ja k o n a sw o im p o d ło ż u “ . K . M ic h a l­ s k i, M i ę d z y h e r o i z m e m a b e s t i a l s t w e m , K r a k ó w 1949. 303.

(7)

wiąże się z przyrodzonym, podnosi je i uszlachetnia. Jak dusza przenika ciało i tworzy z nim jedną substancjalną całość psy- cho-fizyczną, podobnie sfera nadprzyrodzona przenika n atu ­ ralne dążenia życiowe, zespala się z nimi i czyni je bardziej wartościowym i“ 9. Bóg staje się przez łaskę nie umniejsze­ niem, ale podniesieniem i ubogaceniem chrześcijanina w jego człowieczeństwie10. I m m a n e n t n a w a r t o ś ć człowie­ czeństwa ■— hum anum — wzbogacona zostaje t r a n s c e n ­ d e n t n ą w a r t o ś c i ą uczestnictwa w naturze Boga.

2. K ryteriu m wartości

Katolicka etyka na płaszczyźnie rozważań filozoficznych ujaw nia swój najgłębiej rozumiany hum anizm przez wysunię­ cie c z ł o w i e c z e ń s t w a , ściślej — o s o b o w o ś c i ludz­ kiej — jako kryteriu m wartościowania moralnego. Aby to do­ brze ująć, trzeba nam najpierw poświęcić kilka chwil rozpa­ trzeniu samego pojęcia o s o b y , w którym splatają się dwa n u rty : ontologiczny i aksjologiczny.

Według klasycznej definicji Boecjusza osoba jest to sub­ stancja indyw idualna obdarzona rozumem (persona est naturae

rationalis individua substantia). Każdy człowiek jest osobą, przysługuje mu bowiem szczególny i innym istotom ziemskim niedostępny rodzaj bytu u . Dzięki temu przysługuje mu szcze­ gólnego rodzaju godność i wartość, która nie może być udzia­ łem naw et najwyżej zorganizowanych zwierząt, nie obdarzo­

8 J. P a s tu s z k a , C h r z e ś c i j a ń s t w o a k u l t u r a , w cy t. p r . zb ió r. K u ltu r a i c y w iliz a c ja , 7.

10 „ G o tt is t d ie E rfü llu n g , n ic h t d a s S c h e ite rn d e r m e n s c h lic h e n E x is te n z . D a s J a z u G o tt is t im m e r a u c h d a s J a z u m M e n s c h e n “ . T.

S te in b ü c h e l, R e l i g i o n u n d M o r a l i m L i c h t e p e r ­

s o n a l e r c h r i s t l i c h e r E x i s t e n z , d z. c y t. 157.

11 „D ie h u m a n ita s v erw irk lic h t s ic h in d e r P e r s o n a lit ä t d e s M e n c h e n u n d j e in b e s o n d e r e r p e r s ö n lic h - in d iv id u e lle r S e in s w e ise . P e rs o n ' a b e r h a t d e r M e n sc h n ic h t, e r is t P e rs o n , u n d is t es in d e r E in h e it u n d G a n z h e it s e in e r I n d iv id u a litä t, in s e in e r V e r b u n d e n h e it m it a n d e re n P e rs o n e n , m i t d e r g e s c h ic h tlic h e n G e m e in s c h a ft u n d m i t d e r W e lt d e r O rg a n is m e n w ie m i t d e m R e ic h d e r u n le b e n d ig e n S a c h e n “ . T. S te i n ­ b ü c h e l, D i e p h i l o s o p h i s c h e G r u n d l e g u n g d e r k a t h o l i s c h e n S i t t e n l e h r e , dz. c y t. 337.

(8)

nych życiem rozumnym i duchowym. Jako istota rozumna, świadomie i swobodnie zm ierzająca do pewnych celów, czło­ wiek sam o s o b i e stanowi, jest o so b ą12. W s o b i e też znajduje k ry terium do wartościowania wszelkich działań i po­ czynań.

Staw iając osobowość jako k ry terium wartościowania, p er­ sonalistyczna etyka katolicka bierze to pojęcie w znaczeniu już a k s j o l o g i c z n y m , rozumiejąc pod nim pewien optym al­ ny stan rozwoju człowieka, stan doskonałości — oczywiście jednak nie stan doskonałości absolutnej, lecz doskonałości le­ żącej na linii rozwojowej samej ludzkiej istoty. Człowiek, bę­ dąc osobą, ma w sobie znam ienną p o d a t n o ś ć i ma przed sobą . szczególną p e r s p e k t y w ę wznieść się na wyższy poziom swego rozwoju w płaszczyźnie wyznaczonej mu w ra­ mach jego natury. Będąc osobą ma m o ż n o ś ć stać się p e ł ­ n o w a r t o ś c i o w ą r e a l i z a c j ą o s o b o w o ś c i . To jest jego wzniosłym powołaniem życiowym i podstawowym obo­ wiązkiem, to jest nowym — poza tam tym pierwszym, ontolo- gicznym — t y t u ł e m w i e l k o ś c i . Z porządku ontycznego w kraczam y w porządek m o ra ln y 1S. Jest on wznoszeniem się lub obniżaniem na linii doskonałości osobowej.

Doskonałość m oralna jako kry teriu m wartościowania jest więc w świetle poglądów katolickich doskonałością osobową. Chodzi tu o dążenie rozwojowe ku osiągnięciu pewnego s t a ­ n u o p t y m a l n e g o 14. Nie może to być rozwój

jednostron-12 „ S u b s ta n tia e in te lle c tu a le s g u b e r n a n t u r p r o p t e r se, a lia e v e ro p r p p te r ip sas... S o la i g i tu r in te lle c tu a lis n a tu r a e s t p r o p t e r se q u a e s ita in u n iv e r s o , a lia a u te m p r o p te r ip s a m “. T. T h o m a s A q u ., C o n t r a g e n t e s 3, 112. 13 „ D e m n a c h is t « P erso n » e in o n to lo g is c h e r S e in s g e h a lt « P e rs ö n lic h ­ keit», e in a x io lo g is c h e r W e rtg e h a lt. A b e r b e id e s in d e in a n d e r so u n z e r t­ r e n n lic h z u g e o rd n e t, d a s s w e d e r d a s S e in d e r P e r s o n o h n e s e in e n B ezu g zu m W e rt d e r P e r s ö n lic h k e it o h n e s e in e F u n d ie r u n g im S e in d e r P e r ­ son e r f a s s t w e rd e n k a n n . « P e rs ö n lic h k e it» is t n ic h t n u r «W ert», s o n d e r n v on d e r P e r s o n g e s ta lte te s w e rtv o lle s S e in d e r p e r s o n a le n M e n s c h e n “ . T. S te in b ü c h e l, D i e p h i l o s o p h i s c h e G r u n d l e g u n g d e r k a t h o l i s c h e n S i t t e n l e h r e , dz. c y t. 337 ns. 14 P o r. J. M e s sn e r, K u l t u r e t h i k m i t G r u n d l e g u n g d u r c h P r i n z i p i e n e t h i к u n d P e r s ö n l i c h k e i t ­ s e t h i k , In n s b r u c k - W ie n - M ü n c h e n /1954) 176— 180.

(9)

.ny, ale w i e l o s t r o n n y i nie peryferyjny, ale sięgający do •samego j ą d r a o s o b o w o ś c i 13. Ma to być rozwijanie im m anentnych, czyli w samym człowieku tkwiących zdolności i możliwości, w zgodzie jednak z w y m a g a n i a m i s t o ­ s u n k ó w o b i e k t y w n y c h , w jakie wpleciony jest b y t l u d z k i i z j a k i m i liczyć się musi człowiek w swym działaniu 16.

Takie wysuwa sią kryterium wartościowania moralnego, kryteriu m niewątpliw ie hum anistyczne i to najpełniej hum ani­ styczne 17. Swą pełnią hum anistycznej treści góruje ono po­ nad wszystkie inne, z których tu przypomnimy przynajm niej najbardziej znane i najsilniej reprezentow ane w etyce: u t y- l i t a r y z m oraz h e d o n i z m .

Praw dą, u krytą w teoriach utylitarystycznych — pomijając ich błędy i słabości, których tu niestety szerzej omówić nie mo­ żemy 18 — je st myśl o jakimś związku między tym, co jest k o r z y s t n e w płaszczyźnie humanistycznej, a tym co jest m oralnie dobre. Teorie te odwróciły jednak porządek zależ­ ności. Postępowanie moralnie dodatnie rodzi swoistą korzyść, choć nie jest wynikiem korzyści. Działanie zgodne z wymaga­ niam i moralności w ew nętrznie człowieka u b o g a c a , przy­

15 „ ‘P e r s ö n lic h k e it is t d ie a k tiv e E r f ü llu n g d e s P e rs o n s e in s d u r c h d ie P e r s o n se lb s t. D iese E r f ü llu n g e r f o r d e r t d e n E in s a tz d e r g e s a m te n G e is tig k e it d e s p e rs o n a le s D eb en s: d ie g e is tig e E in s te llu n g a u f d a s W e rtv o lle , d a s s ic h d e r P e r s o n d a r b ie te t, u n d d ie T a t, d ie d ieses zu b e ja h e n b e r e i t is t“ . T. S te in b ü c h e l, D i e p h i l o s o p h i s c h e G r u n d l e g u n g d e r k a t h o l i s c h e n S i t t e n l e h r e , dz. c y t. 350. 16 „A to u t p r e n d r e , n o u s p o u v o n s d o n c d ir e q u e n o tr e p e rf e c tio n .p e rs o n n e lle c o n siste à f a ir e ce q u i, se lo n le ju g e m e n t d é s is té r e s s é d e n o tr e in te llig e n c e , c o n v ie n t à n o tr e p e rs o n n e c o n s id é ré e a d é q u a te m e n t e n e lle -m ê m e e t d a n s ses r e la tio n s “ . L . J a n ss e n s, D r o i t s P e r s o n - ' n e 1 s e t A u t o r i t é , L o u v a in 1954, 12. „ P e rs ö n lic h k e it is t g e le b ­

t e r R e ic h tu n g des I n n e n le b e n s in s e lb s te n ts c h lo s s e n e r O ffe n h e it f ü r d ie U m w e lt, f ü r d a s D u “ . B . H ä rin g , D a s G e s e t z C h r i s t i . M o r a l t h e o l o g i e , F r e ib u r g i. B. 1954, 117.

17 P o r. J . M e s sn e r, dz. c y t. 465 ns.

: 18 K r y ty k ę u ty lita r y z m u p rz e p r o w a d z a m . in. T. K o ta r b iń s k i, U t y -• ü i t a r y z m M i 1 1 a i S p e n c e r a , K r a k ó w 1915, 44— 68

(10)

nosi mu — choćby naw et ponosił przy tym doraźną szkodę — długofalowy i głębiej pojęty pożytek.

N aw et kierunek hedonistyczny — tak daleki od praw dy w płaszczyźnie spekulatywnej i tak ogromnie szkodliwy w swo­ ich życiowych konsekwencjach — ponieważ podchwycił c o ś z h u m a n i z m u , ma w sobie pew ne zdrowe, choć otoczone grubą skorupą błędu, ziarno. Słusznie mianowicie uw ypukla on związek między postępowaniem moralnie dodatnim a przy­ jemnością. Odwraca jednak zależność między jednym i d ru ­ gim, w in terpretacji zaś n atury dążeniowej człowieka nosi po­ smak i n f r a h u m a n i s t y c z n y , a więc w konsekwencji antyhum anistyczny, upodlający człow ieka20. Działanie zgod­ ne z wymaganiami moralności rodzi, choć nie zawsze bezpo­ średnio odczuwaną, a z reguły nie odczuwaną w płaszczyźnie doznań zmysłowych, przyjemność. Owocem takiego działania jest swoista, z głębszych w arstw ducha ludzkiego płynąca, sa­ tysfakcja moralna, jakiś w ew nętrzny pokój i duchowe zadowo­ lenie. Życie m oralnie nieuporządkowane może to poczucie osła­ bić lub naw et całkowicie z a t r z eć; natom iast habitualne utrw alanie swego działania na linii w ymagań porządku m oral­ nego p o t ę g u j e jego siłę, w ytw arzając w nas coś w ro­ dzaju „zm ysłu“ moralnego, wyraźnego i nieomylnego odczucia wartości moralnych. Moralność ł ą c z y s i ę zatem z przy­ jemnością, ale tylko jako epifenomenem; n i e w y r a s t a zaś z niej jako racji form alnej 21.

Ani więc korzyść, jak tego wymaga utylityryzm , ani też przyjemność, jak to tw ierdzą hedoniści, nie stanowi pełnego,

xtl K ry ty c z n e o m ó w ie n ie h e d o n iz m u m o ż n a z n a le ź ć w n a s tę p , p r a c a c h : H. G o m p e rz , K r y t y k a h e d o n i z m u , W a rs z a w a 1900; S. Z e - g a r liń sk i, N a u k a m o r a l n a E p i k u r a a c h r z e ś c i ­ j a ń s k i e z a p a t r y w a n i e n a n a j w y ż s z e d o b r o c z ł o w i e k a , K r a k ó w 1917; G. E. M o o re, Z a s a d y e t y k i (tłum . z a n g .) W a rs z a w a 1919, 62— 103. 20 P o r. S. T h o m a s A q u in ., C o m m , i n E t h. N i с о m. 1, 5, 60. 21 P o r. V . C a th re in , L u s t u n d F r e u d e . I h r W e s e n u n d i h r s i t t l i c h e r C h a r a k t e r , I n n s b r u c k , 37— 44; por. ta k ż e M. S c h e le r , D e r F o r m a l i s m u s i n d e r E t h i k u n d d i e m a t e r i a I l e W e r t e t h - i k , H a l l e a. d. S , 19212, 246— 300.

(11)

a u t e n t y c z n i e humanistycznego kry teriu m wartościowa­ nia działań ludzkich. K ryterium tym może być tylko pełna d o s k o n a ł o ś ć o s o b o w a , wielostronny rozwój w per­ spektyw ie optymalnego stanu człowieczeństwa; może nim być zatem tylko doskonałość idąca po linii obiektywnych wymagań n a t u r y l u d z k i e j . Staw iając rzecz w tym świetle, spra­ wę k ry teriu m wartościowania moralnego przesuw am y już wy­ raźnie z płaszczyzny personalistycznej na płaszczyznę hum ani­ styczną, a jednocześnie dochodzimy do klasycznych i n ajauten­ tyczniej katolickich in terpretacji porządku moralnego. To właśnie moraliści katoliccy i d e ę c z ł o w i e c z e ń s t w a , ideę n atu ry ludzkiej staw iają jako kryterium wartościowania moralnego 22.

Do natu ry ludzkiej odwołuje się w swej spekulacji etycz­ nej tomizm. Za A rystotelesem stw ierdza św. Tomasz z A kw inu, że działanie każdej istoty płynie z jej natury; z niej płynie „napęd“ i kierunek działania. Każdej naturze odpowiadają i przystoją pewne oznaczone, swoiste czynności. Należy to od­ nieść i do człowieka 23. Pew ne czynności przystoją, inne zaś nie przystoją naturze ludzkiej. N atura każdej rzeczy zależy od jej form y substancjalnej, kształtującej od w ew nątrz jej istotową specyfikę. Form ą zaś substancjalną człowieka jest rozumna dusza, a najbardziej specyficzną właściwością — rozumność. Stąd też dobro właściwe człowiekowi, dobro jem u specyficzne polega na działaniu zgodnym z rozumem, czyli na działaniu, które p r z y s t o i człowiekowi jako i s t o c i e r o z u m ­ n e j 24.

Przedstaw iony wyżej w maleńkim skrócie tomistycżny po­ gląd na n atu rę ludzką jako k ry teriu m wartościowania m oral­ nego, stanowi podwalinę spekulacji etycznej przeważającej

28 „ E n d ’a u tr e s te rm e s , c o m m e n o tr e d e s tin é e e s t n o r m a tiv e .p o u r n o s a c te s , n o u s a v o n t p a r le f a i t m ê m e é ta b li la n o rm e d e l a m o r a lité e t, e n e ffe c t, la r e c ta ra tio o u la n a tu r a h u m a n a a d a e q u a te sp e c ta ta , q u e n o s m a n u e ls in d iq u e n t c o m m e n o rm e , c ’e s t b ie n la p e rs o n n e c o n ­ s id é ré e e n e lle m ê m e e t d a n s se s r e la tio n s “ . L. J a n s s e n s , dz. c y t. 11 n s. 28 P o r. S u m m a t h e o l , 1, q. 99, a. lc ; 1—2, q. 6, a . 4 a d 3; 1—2, q. 71, a . 2 i w . i. 24 Por. t a m ż e 1—2, q 58, a. 2; q. 90, a. 2 c; q. 100, a. lc. i. w. i.

(12)

większości p ó ź n i e j s z y c h myślicieli k atolickich25. Nie był on zresztą wymysłem Akwinaty, ale tylko najbardziej teore­ tycznie dojrzałym w y r a z e m f i l o z o f i i w i e c z y s t e j , od poglądów pitagorejskich poczynając, poprzez Sokratesa, Pla­

tona, Arystotelesa, stoików, aż po myślicieli starożytności

chrześcijańskiej i czasów późniejszych. Na tym też poglądzie w spierają się współczesne nam próby personalistycznej in ter­ pretacji zrębów etycznych philosophiae perennis — filozofii w ieczystej.

N atura ludzka może być bowiem pojmowana dwojako: ga­ tunkowo i osobowo. Pod obu aspektam i rozpatryw ana może ona stanowić k ry teriu m wartościowania moralnego. K ry terium n atu ry ludzkiej ujętej g a t u n k o w o stanowi ogólną i dla w s z y s t k i c h przedstawicieli rodu ludzkiego jednakow ą m iarę oceny działań oraz źródło orzekania o nich dobra i zła moralnego. N atura natom iast rozumna ujm owana k o n k r e t ­ n i e , jako osobowość, jako indyw idualna substancja rozumna,

jako rozumna natu ra tej lub owej jednostki ludzkiej, stanowi pewną, już i n d y w i d u a l n ą i s z c z e g ó ł o w ą m iarę; stanowi zastosowanie k ry terium ogólnego do właściwości jed­ nostkowych człowieka, czyli kryterium personalistyczne.

W ysuwając rozumną naturę ludzką jako k ry teriu m m oral­ ności, nie ujm uje się tej n atu ry ciasno i jednostronnie, lecz adekwatnie, z uwzględnieniem wszystkich elementów ją two­ rzących. Na tym polega znam ienny r y s p e ł n i h u m a n i ­ s t y c z n e j referowanego tu k ry teriu m moralności.

Uznaje się w człowieku duchową i zmysłową naturę, potrze­ by i skierow ania duchowe i zmysłowe. Te wszystkie elementy, wchodząc w skład n atury ludzkiej, w ystępują w hierarchicz­ nym ustopniowaniu. Wszystko jednak podlega ostatecznie

25 „ C r ité r iu m fo r m a te — e t in p r a x i c o m m u n ite r a d h ib itu m — b o n i m a liq u e m o r a lis p r o h o m in e e s t e iu s d e m n a t u r a r a tio n a lis a d a e q u a te s u m p ta “ . M . N iv a r d S. J ., E t h i c a , P a r is 1928, 65. „ ...Ig itu r re g u la m o ­ r u m in n a tu r a h u m a n s a d a e q u a te s u m p ta f u n d a t u r “ C. B o y e r S. J·, E t h i c a , w je g o C u rs u s p h ilo s o p h ia e v. 2 (bez m ie js c a 1 d.; 1939) 468; p or. J. W o r o n ie c k i, K a t o l i c k a e t y k a w y c h o w a w c z a , 1, K ra k ó w 1948, 260—264.

(13)

k i e r o w n i c t w u r o z u m u , w samym zaś rozumie rodzi się plan i w nim przebiega dyrektyw a wykonawcza planu w s a m y m c z ł o w i e c z e ń s t w i e zawartego. Człowiek ma w swej naturze elem enty wspólne z całym światem zwie­ rząt, podlega potrzebom i skłonnościom zmysłowym; rozum jed­ nak wskazuje mu, jak powinien je zaspokajać, aby to przysta­ ło istocie rozumnej. N i e r o z u m n i e , sprzecznie z wyma­ ganiami swej natury, a więc i m o r a l n i e ź l e czyni ten człowiek, który np. tak zaniedbał się w zaspokajaniu potrzeb m aterialnych, że wyczerpał nieużytecznie swe siły fizyczne — albo też przeciwnie, który ulegając poruszeniom popędu od­ żywczego i odczuciu przyjemności smaku, nadużywa pokar­ mów i napojów.

Człowieczeństwo — hum anum — bierze się przy ty m w ca­ łym bogatym splocie jego p o w i ą z a ń i u s t o s u n k o - w a ń. Nie da się bowiem człowieka oderwać i całkowicie od­ izolować od innych istot, od reszty wszechświata i ostatecznej jego przyczyny sprawczej. Poznając samego człowieka i ota­ czający go świat, rozum poznaje o b i e k t y w n y p o r z ą ­ d e k r z e c z y i odszukuje w nim p o z y c j ę c z ł o w i e - k a. W nikając w obiektyw ny porządek wszechświata oraz w w ew nętrzną istotę i zew nętrzną pozycję człowieka w całości porządku wszechświata, rozum może ocenić odpowiedniość lub nieodpowiedniość działań ludzkich i określić ich m oralną war­ tość.

Rozumna n atu ra ludzka wyznacza człowiekowi szcze­ gólną p o z y c j ę w c a ł o ś c i k o s m o s u . Może on się uważać za pana i władcę przyrody, która go zewsząd otacza i z którą go sp latają więzy najściślejszych dw ustronnych zależ­ ności. Może więc k o r z y s t a ć z rzeczy tego świata, z jego dóbr m aterialnych, włączać je w świat własnych potrzeb. Nie może natom iast s ł u ż y ć światu, uważając przyrodę za do­ bro wyższe od siebie. Ilekroć zaś odwraca ten n a t u r a l n y p o r z ą d e k , w ystępuje przeciw rozumnej naturze ludzkiej.

N aturę ludzką charakteryzuje nie tylko stosunek do przy­ rody i do siebie w związku z przyrodą, ale także r e l a c j a

(14)

s p o ł e c z n a , stosunek do innych ludzi, z którym i współżyje, od których zależy i którym coś swą osobą i swym działaniem wnosi. Człowiek de facto żyje z ludźmi; więcej: w i s t o c i e j e g o c z ł o w i e c z e ń s t w a leży konieczność współżycia i korzenie życia społecznego. Otóż c z ł o w i e c z e ń s t w o w tej płaszczyźnie rozpatryw ane jest również kryterium w ar­ tościowania. Wszystko, co umożliwia to współżycie, zapewnia jego rozwój, co więc odpowiada s p o ł e c z n e j n a t u r z e ludzkiej, jest m oralnie dobre. Jest jeszcze jedna strona wy­ stępująca w naturze ludzkiej, którą można by nazwać r e l i ­ g i j n ą . Chodzi mianowicie o relację człowieka do Stwórcy i Rządcy całego wszechświata. Z tej relacji płyną pewne k o n ­ s e k w e n c j e na ocenę działań. N atura ludzka wysuwana tu ­ taj jako k ry terium wartościowania, je st n a t u r ą s t w o ­ r z o n ą i. z a l e ż n ą o d B o g a . Moralnie dobre jest więc to, co odpowiada naturze ludzkiej jako religijnej, czyli zależnej od Boga i skierowanej ku niemu, związanej z nim węzłami najgłębszej zależności.

Najgłębiej im m anentny cel każdej istoty ziemskiej, a czło­ w ieka w szczególności, polega na osiągnięciu swoistej, sobie właściwej d o s k o n a ł o ś c i . U człowieka nie może to być doskonałość czysto fizyczna, lecz p e ł n a , ogarniająca w pierw ­ szym rzędzie wyższe czynniki psychiczne. Chodzi tu o tę do­ skonałość, jaka polega na r o z w o j u z d o l n o ś c i i m o ż ­ l i w o ś c i człowieka, z zachowaniem naturalnej hierarchii między nim i i z liczeniem się z w ym aganiam i obiektywnych relacyj, istniejących między człowiekiem a przyrodą, innym i ludźm i i Bogiem 26. Jednak te zdolności i możliwości u różnych ludzi są r ó ż n e , dlatego też z m i e n i a j ą s i ę konkretne wymagania wskazanych tu r e l a c y j . Stąd też nieco inaczej kształtow ać się będzie ideał doskonałości osobowej uczonego badacza, rzemieślnika, czy rolnika; inaczej nieco w XX wieku, w stosunku do w arunków życia w XVIII w. Modyfikacje w ar­ tości indyw idualnych i w arunków zrodzą też pewne mo d y f

i-28 P o r. F. S a w ic k i, O s o b o w o ś ć c h r z e ś c i j a ń s k a , K ra k ó w 1947, 15—32.

(15)

k a c j e w k r y t e r i u m w a r t o ś c i o w a n i a . Odwołu­ jąc się do indywidualności człowieka zastrzegamy się jednak wyraźnie przed p o g l ą d e m i n d y w i d u a l i s t y c z n y m . Indyw idualizm stawia jako ideał rozwój każdego indywiduum ludzkiego, jednak ideał oderw any od właściwości wspólnych natu ry ludzkiej. Nie ujaw nia przy ty m w ł a ś с i w e j t r e ś- c i ludzkiej osoby i nie w skazuje właściwego kierunku życiu ludzkiemu. Staw ia raczej na jakieś ż y w i o ł o w e s i ł y r o z ­ w o j o w e i oczekuje spontanicznego, doborem naturalnym i w alką o b yt wyselekcjofTbwanego pow stania jakichś potęż­ nych, wyższych indywidualności, czegoś w rodzaju nadludzi Nietzschego.

Indyw idualizm jest kierunkiem a n t y s p o ł e c z n y m ; w płaszczyźnie życia społecznego prowadzi do a n a r c h i i ; w płaszczyźnie ekonomicznej — do l i b e r a l i z m u g o s p o ­ d a r c z e g o i kapitalizmu; w płaszczyźnie zaś życia jednost­ kowego do h e d o n i z m u . „Celem indywidualizm u jest uży­ cie... wszystko jedno, czy będzie to użycie piękna sztuki, rozko­ szy władzy, wolności politycznej, pieniędzy, czy dóbr mate­ rialnych lub rozkoszy ciała“ 27.

Uwzględniając zatem indywidualność, wyrzekam y się in­ dywidualizmu, wysuwając natom iast p e r s o n a l i z m 28. W pojęciu osoby (persona), zaw arta jest nieco inna treść niż w pojęciu indyw iduum ludzkiego. „Osoba“ to jest coś, co o so­ bie stanowi, a co powinno stanowić o sobie w sposób r o z u m - n y, odpowiadający stanowisku człowieka we wszechświecie i w stosunkach międzyludzkich. Osoba jest indywidualnością, rozważaną jednak jako indyw idualne urzeczywistnienie ogól­ nej idei i doskonałości n atu ry ludzkiej, nie zaś jako odcięcie się od niej i jej zaprzeczenie.

Personalizm, odrzucając pogląd indywidualistyczny, jako skrajny, antyspołeczny, anarchiczny, zastrzega się jednak wy­

27 K . G ó rsk i, W y c h o w a n i e p e r s o n a l i s t y c z n e , P o z n a ń 1937, 18.

28 „A é g a le d is ta n c e d e t e l s e x c è s, la p e n s é e c h r é t ie n n e a f f ir m e en m ê m e te m p s l ’e m in e n te d ig n ité d e la p e r s o n n e h u m a in e e t la n é c e s s ité d e la s o c ié té p o u r so n é p a n o u is s e m e n t in te g r a l“ . C ode S o c ia l, dz. c y t. 2L

(16)

raźnie przed inną skrajnością, a mianowicie przed totalizmem, któ ry neguje wszelką osobowość w powyżej wskazanym zna­ czeniu i odmawia jednostce ludzkiej możliwości i praw a stano­ w ienia „o sobie“.

Podkreślim y tu jeszcze raz najściślejszy związek pojęcia osoby z pojęciem n atu ry rozumnej. W ten sposób unikniem y wieloznaczności i zarzutów, jakie się czasem naw et ze strony katolickich moralistów stawia personalizm ow i29. Stwierdzenie to postawi także we właściwym świetle sprawę personalistycz- nego k ry teriu m wartościowania, ł b r y t e r i u m w a r t o ś c i je st tu osobowość jako idea, plan, p o s t u l a t i n d y w i - d u a l n e j r e a l i z a c j i doskonałości gatunkowej za­ w artej w pojęciu n a t u r y l u d z k i e j . Tę ideę o d- c z y t u j e r o z u m ludzki, rozum indyw idualny, ale od­ w ołujący się do rozumu całego gatunku ,homo sapiens“ i po­ znający obiektyw ny porządek, zaw arty w samym człowieczeń­ stwie.

„...Rozum nie tylko jest kierowniczym czynnikiem n atu ry ludzkiej, ale w y k o n a w c ą p l a n u zawartego w tej naturze. Dzięki znajomości n atu ry ludzkiej we wszystkich jej częściach składowych, duchowych i zmysłowych, rozum ma ten plan zrealizować, to je st tak kierować działalnością całego ęzło- wieka, aby doszedł on do swego przeznaczenia; głębsze k ry te­ riu m moralności jest przeto z ł o ż o n e w s a m e j n a ­ t u r z e naszej, gdzie ma być o d k r y t e p r z e z r o ­ z u m . Rozum, poznawszy ten obiektyw ny porządek rzeczy, któ­ ry obejm uje wszechświat, a z nim i natu rę ludzką, staje się sam ' b e z p o ś r e d n i m k r y t e r i u m m oralności30.

3. N ajw yższy ideał

Przedstaw ione wyżej kry teriu m w artościowania moralnego przeniesione z płaszczyzny rozważań czysto filozoficznych na

*· P o r. O. L o ttin , M o r a l e f o n d a m e n t a l e (b ez d . 1 1954), 127.

80 J. W o r o n ie c k i, E t y k a , w p r. z b ió r. Z a ry s filo z o fii, Z, L u b lin (bez d.) 222.

(17)

teren teologiczny zostaje u z u p e ł n i o n e przez nauczanie Chrystusa i przez nadprzyrodzoną nadbudowę życia m oral­ nego. K ryterium samo nie zostaje zmienione, zmienia się jed ­ nak s t r u k t u r a a n t r o p o l o g i c z n a osoby ludz­ kiej, rozszerza się h o r y z o n t w i d z e n i a świata i człowieka, ukazują się wznioślejsze p e r s p e k t y w y r o z w o j o w e 31.

Perspektyw ę rozwojową człowieka w płaszczyźnie rozważań teologii moralnej zwykło się ukazywać w wizji nadprzyrodzo­ nego c e l u o s t a t e c z n e g o . W wizji tej uderza b ar­ dzo głębokie afirm owanie pierw iastka humanistycznego, który tu należy mocniej uwypuklić. Myśl o urzeczywistnieniu chwały Bożej w stanie nieodwołalnym i nieskończonym co do ram cza­ sowych, zespolona jest tu z myślą o osiągnięciu przez człowie­ ka s t a n u o p t y m a l n e g o i definitywnego osobowej doskonałości. Pozwala nam to spraw ę celu ostatecznego czyli najwyższego wyrazić w terminologi w yraźnie hum anistycznej, w t e r m i n o l o g i i i d e a ł ó w .

Ideał oznacza mniej więcej to samo co cel dalszy „o w ybit­ nej charakterystyce wartości i doskonałości“ 32. O ideałach mó­ wi się w życiu potocznym, w ystępują one w pedagogice jaka cele wychowania, na nich opiera się moralność. W yrażają one w sposób żywy i uczuciowo dodatni pewne o d e r w a n e w z o r c e w zastosowaniu do zróżnicowanych zadań m oral­ nych. U kazują pewne c e l e d a l s z e , ale nie fanta­ styczne, lecz osiągalne i jakoś wyobrażalne, to co być może i co być powinno. Nie rzadko przecież próbuje się jakoś bliżej okre­ ślić ideał lekarza, księdza, sędziego, ojca, obywatela, itp. Idea­ ły dają się klasyfikować, a przez pewne uogólnienia sprowa­ dzić do n a j w y ż s z e g o i d e a ł u — doskonałego czło­

31 „A lle G e s e tz e s m o ra l e n th ä lt, w e n n sie sic h im S in n e d e s b ib lis c h e n O ffe n b a ru n g s e th o s v e r s te h t, d e n C h a r a k te r e in e s V o rle tz te n . D as L e tz te b le i b t d e r B e z u g v o n P e r s o n zu P e rs o n , v o n fo r d e r n d e m G o tt u n d g e h o rc h e n d e m M e n s c h e n “ . T. S te in b ü c h e l, R e l i g i o n u n d M o ­ r a l i m L i c h t e p e r s o n a l e r c h r i s t l i c h e r E x i s t e n z , dz. c y t. 164. 32 W. B ieg a ń sk i, E t y k a o g ó l n a , Lw ów — Warszawa? 1Э22, 1,10.

(18)

wieka. Ten ideał najwyższy łączy w sobie 2 znamiona: jest sta­ nem człowieczeństwa n a j b a r d z i e j p o ż ą d a n y m , a jednocześnie stanem n a j b a r d z i e j g o d n y m po­ żądania.

Najwyższy cel życia ludzkiego, wysuw any na czoło etyki katolickiej, przejaw ia na sobie dwa wymienione wyżej zna­ miona, dlatego też r e a l i z u j e w sobie najwyższy ideał człowieczeństwa. Jest to bowiem ideał d o s k o n a ł e g o s z c z ę ś c i a , które się osiąga poprzez pełny, a jednocześnie uporządkowany r o z w ó j o s o b o w o ś c i . Odsłania on perspektyw ę optymalnego stanu pełnej aktywności i jedno­ cześnie ekstatycznego ukojenia w Bogu po śmierci.

Katolicki ideał życia rysuje się w w ym iarach wieczności ja ­ ko stan pełnego i ostatecznego osiągnięcia Praw dy, w wymia­ rach zaś doczesnych — jako doskonalenie się i d o j r z e ­ w a n i e w ew nętrzne do tej pełni człowieczeństwa, która ma być udziałem człowieka na stopniu bezpośredniego zjednocze­ nia z Praw dą. Ideał ten wcale nie znosi n a t u r a l n e j h i e r a r c h i i w a r t o ś c i , tylko ją uzupełnia, nie żąda przekreślenia tego, co w człowieku w yryw a się ku przeżyciom naukowym, estetycznym, etycznym i sakralnym , a naw et prze­ życiom w ubieganiu się o dobra m aterialne. Poprzez to wszyst­ ko jako środki, poprzez w ew nętrzny w zrost i uszlachetnianie siebie ma się człowiek p r z y g o t o w a ć do osiągnięcia w życiu przyszłym jakiegoś, dziś po prostu n i e w y o b r a ­ ż a l n e g o stanu życia 33.

Katolicka w izja finalnego stanu życia ludzkiego leży na linii najgorętszych pragnień człowieka, jest więc n a j p e ł ­ n i e j h u m a n i s t y c z n a . Największą tragedią dla czło­ wieka jest ś m i e r ć ujm owana jako przejście w niebyt,

3S „L a v is io n b é a ti tu d e e s t a in s i l ’a c te s o u v e r a in e m e n t p e r s o n n e l p a r laq u el, tr a n s c e n d a n t a b s o lu m e n t to u t e esp è c e d e b ie n c o m m u n créé, l ’â m e e n tr e d a n s la jo ie m ê m e de D ie u e t v it d u B ie n in c r é é q u i est l ’essence d iv in e e lle -m ê m e , le B ie n c o m m u n i.ncréé d e s tr o is P e r s o n ­ nes d iv in e s“ . J . M a r ita in , L a P e r s o n n e e t - l e B i e n C o m m u n , P a r i s (bez d·) 17.

(19)

w nicość, bo człowiek samym rdzeniem swej istoty pragnie trw ania, życia i broni się przed śmiercią i nicością. Ale to jest powiedziane za mało; człowiek pragnie życia i szczęścia. To ż y c i e i s z c z ę ś c i e zapewnia mu Bóg także po śmier­ ci cielesnej. Katolicyzm widzi w Bogu finalny stan doskonałe­ go szczęścia ludzkiego.

Finalny stan uszczęśliwiającej chwały p r z e k r a c z a nie tylko możliwości, ale naw et aspiracje ludzkie; nie przekre­ śla jednak, ale najpełniej i najdoskonalej a f i r m u j e to, co jest najbardziej ludzkie, hum anistyczne w tęsknotach, prag­ nieniach i aspiracjach człowieka. To będzie — idźmy po kolei, w nikając w spraw ę coraz głębiej — t r w a n i e i to wiecz­ ne trw anie. (Por. I Jan 2, 17). To będzie ż y c i e (por. Mt. 19,17) i to wieczne życie (por. Mt. 25, 46). Będzie to u k o j e ­ n i e wszelkich cierpień i usunięcie wszelkich braków w tym życiu tak dotkliwie odczuwanych. (Por. Obj. 7, 16 ns.). Będzie to stan doskonały na skutek osiągnięcia najwyższego i w p e ł ­ n i z a s p o k a j a j ą c e g o człowieka dobra (por. I Kor. 2, 9). Zarysowany tu ostateczny cel nadprzyrodzony jako najwyż­ szy katolicki ideał życia, rodzi niekiedy z a r z u t , że nosi na sobie jakieś znamię rzekomo e g o i s t y c z n e , . Obniża psy­ chologicznie j a k o ś ć m o t y w a c j i działania, stawiając w artość m oralną czynu w kategorii z a p ł a ty , dehumanizu- jąc przez to sam jego charakter. W brew jednak pozorom osią­ ganie stanu uszczęśliwiającej chwały nie ma w sobie n i с z k a t e g o r i i k u p n a . Nie mogą nas w tym wypad­ ku mylić popularne ujęcia nieba jako zapłaty za życie. Zapłata jest aktem sprawiedliwości wymiennej i płynie z kontraktu sprzedaży-kupna. O kontrakcie zaś tego rodzaju nie może być naw et mowy w stosunku między człowiekiem a Bogiem. Nieba się nie kupuje za dobre postępowanie, tak jak można ku­ pić przyjem ne w smaku owoce lub bilet na wesołą zabawę, ku niebu się w e w n ę t r z n i e d o r a s t a , duchowo się d o j r z e w a . Niebo to nie tylko m i e j s c e wieku­ istego szczęścia, ale i s t a n pełnej doskonałości człowieka, s z c z y t r o z w o j u osobowego, w y k o ń c z e n i e

(20)

tej w ew nętrznej wartości ducha ludzkiego, którą rodzi szla­ chetne działanie.

Życie wiecznej szczęśliwości w Bogu jest o tyle czymś auto- gennym, a nie heterogennym , że w yrasta j a k b y o r g a ­ n i c z n i e z życia ła s k i34. Dzięki łasce staje się człowiek już na ziemi dzieckiem Boga i otrzym uje nadprzyrodzone życie oraz praw o do dziedzictwa wiekuistej chwały, jego zaś m oral­ nie dobre działanie nabiera nieporównanie wyższej % wartości. Według autentycznej nauki katolickiej łaska nie jest tylko piękną szatą duchową zakryw ającą ludzką nędzę moralną, lecz wnosi do duszy rzeczywiste uspraw iedliwienie i w e- w n ę t r z n ą w a r t o ś ć nadprzyrodzoną. Jest to bez­ cenny d a r Boży, który jednak w działaniu zakłada o s o ­ b i s t y o d d ź w i ę k , buduje się na tym co ludzkie, żą­ da i liczy na współdziałanie woli 35. Przez współdziałanie woli z łaską i człowieka z Bogiem w zrasta w ew nętrzna wartość du­ szy, rozwija się życie cnót. W z r o s t c n ó t , a przez to narastanie w ew nętrznej doskonałości staje się i m m a n e n t - n ą „ z a p ł a t ą “ za cnotę (virtus v irtu tis proemium). A je­ dnocześnie d a r p r z e c h o d z i w z a s ł u g ę , czło­ wiek zyskuje prawo do nieba, staje się już jakby jego właści­ cielem, choć jeszcze nie posiadaczem. W nim w yrasta i jakby przygotowuje się do pełnego rozkwitu doskonałość wiekuistej chwały, tak jak ze zdrowych ziemskich korzeni — by posłużyć się jakąś m etaforą — w ystrzela w powietrze ku niebu piękny zielony pęd rośliny, kryjący od początku wśród liści ukryty, ale rozw ijający się pączek kwiata.

Tak więc widzenie uszczęśliwiające nie jest owocem jakie­ goś korzystnego kupna, ani loteryjnego trafu, ale wynikiem wewnętrznego procesu p r z e m i a n y i d o j r z e w a - n i a, wynikiem dośkonalenia się już tu n a z i e m i , dzięki łasce i przy osobistej z łaską współpracy. D r o g a

34 „ ...G ra tia e t g lo ria a d id e m g e n u s r e f e r u n tu r , q u ia g r a t ia n ih il est aliu d q u a m q u a e d a m in c h o a tio g lo r ia e in n o b is .“ S. T h o m a s A q u ., S u m m a t h e o l . 2-2, q. 24, a. 3 ad 2.

35 „N u r a ls g e is tig e P e r s o n is t d e r M e n sc h d e r G o tte s k in d s c h a f t u n d des A n ru fe s d u r c h d e n V a te rw ille n f ä h i g “ . B. H ä rin g , dz. c y t. 104.

(21)

tej przem iany i tego dojrzewania jest zazwyczaj długa i żmud­ na, może się jednak i inaczej zdarzyć; niekiedy jej przebieg­ nięcie je st naw et błyskawicznie szybkie, jak to można wnio­ skować choćby ze słów Chrystusa P ana zwróconych do nawró­ conego zbrodniarza wiszącego obok niego na krzyżu. W każ­ dym razie droga zdobycia nieba jest t y l k o j e d n a , a mianowicie droga zdobycia i narastania wewnętrznej wspa­ niałości człowieka ubogaconego łaską. Dzięki tem u wzrostowi potęguje się w ew nętrzna jasność w duszy, wzmaga się w niej Boże światło, przechodzące w chwili śmierci cielesnej w światło wiecznej chwały.

Nie trudno już po tych wywodach stwierdzić, że skierowa­ nie życia ludzkiego do szczęścia pozaziemskiego w Bogu jest nie tylko czymś naznaczonym znamieniem n a j g o r ę t ­ s z e g o p o ż ą d a n i a , ale i czymś n a j b a r d z i e j ' g o d n y m pożądania. Dążenie do nieba i wznoszenie się ku niemu jest spraw ą na wskroś humanistyczną, spraw ą w pełni szlachetną i godną człowieka. Z pełną więc słusznością można to postawić jako najwyższy h u m a n i s t y c z n y ideał życia.

4. Życie doczesne

W ydaje się niektórym badaczom katolicyzmu, że zapatrze­ nie się na to, co pozaziemskie stoi w poprzek realizacji z i e m ­ s k i c h celów, że to godzi w życie, że rodzi silną p o k u s ę u c i e c z k i z pola walki, w konsekwencji więc godzi w to, co ludzkie, humanistyczne.

Tylko dla ludzi nie znających treści katolickich norm etycz­ nych, albo nie znających życia, droga ku nieśmiertelnemu szczęściu w Bogu je st diam etralnie przeciwna drodze życia. Życie ziemskie prowadzi w życie Boże, ż y c i e m idziemy k u ż y c i u . Chrystus, chcąc w yrazić całę głębię swego po­ słannictw a w stosunku do ludzkości posługuje się wyrażenia­ mi: „Jam jest droga... i żywot...“ (Jan 14,6). Wizja raju jest wizją życia. Nie stw arza pokusy ucieczki, lecz p o k u s ę ż y c i a , życia właściwego, pełnego, najb. dostojnego i najb.

(22)

ludzkiego. W iara nadaje sens życiu, właśnie życiu a nie uciecz­ c e 36. Pokusa negacji czy niedoceniania życia może istnieć ty l­ ko dla tych, dla których życie nie ma głębszego transcendent­ nego sensu, nie istnieje jednak dla wierzących katolików. Ety­ ka katolicka piętnow ała zawsze znam ieniem ciężkiego w ykro­ czenia p r ó b y u c i e c z k i samobójczej. Do nieba do­ chodzi się przez życie, a drogi zbawienia nie są wcale prze­ ciwne drogom życia. Do zbawienia idzie się t y l k o droga­ mi życia. Innych dróg nie ma.

W ydaje się niektórym z zew nątrz patrzącym, żę p e r ­ s p e k t y w a n i e b a przesłonić może p e r s p e k t y ­ w ę z i e m i , że skierow anie ludzkiego wzroku ku niebu odrywa ten wzrok od spraw ziemskich. Je st w tym poważne nieporozumienie. Jedno nie wyłącza drugiego. Dopiero w świe­ tle prom ieni idących na ziemię z nieba widać właściwe oblicze ziemi, a skierow anie wzroku w dal, ku wizji rzeczy ostatecz­ nych, bez odryw ania oczu od spraw ludzkich, pozwala te sp ra­ wy lepiej ocenić, pozwala w ybierać w ł a ś c i w e d r o g i ziemskie. Do nieba idzie się ziemią, choć tylko w y b r a n y - m i jej drogami.

Katolicki ideał życia wyłącza jednostronne i błędne spoj­ rzenie na życie doczesne. W brew różnym poglądom opozycyj­ nym ani przesadnie nie afirm uje, ani przesadnie nie neguje wartości życia doczesnego. Odrzuca zarówno spojrzenie p e- s y m i s t y c z n e , szeroko np. reprezentow ane na schyłku XIX-ego wieku (Schopenhauer, M. von Hartm ann) kiedy to w męce istnienia wzdychano ku nirwanie, albo u przedstaw i­ cieli współczesnego nam egzystencjalizmu, zrezygnowanego ku nicości, jak i spojrzenie n a i w n i e o p t y m i s t y c z n e wszelkich odcieni hedonizmu i utylitaryzm u, usiłujące wizją dobrobytu doczesnego czy ziemskich przyjemności przesłonić człowiekowi niebo. Katolicki ideał życia n i e u b ó s t w i a doczesności ani nią n i e g a r d z i .

89 „ B e z m ie rn a j e s t w a rto ś ć ż y c ia w id z ia n e g o w ś w ie tle w ie c z n o śc i“ . W. C a th rein , F i l o z o f i a m o r a l n a (przetkl. z n iem .), 1, W a r­ szaw a 1904, 99.

(23)

Kiedy się czasem odmawia etyce 'katolickiej znamienia hu­ manizmu z racji jej pozaziemskiego skierowania, popełnia się błąd utożsam iania tego co ludzkie, co „hum anum “ z tym co z i e m s k i e i d o c z e s n e lub skierowane ku sprawom ziemskim. Płynie to z jednostronnego ujęcia człowieczeństwa. Nie dostrzega się skierowania teoeentrycznego n atu ry ludzkiej i powszechnie odczuwanej, a sięgającej do głębi ludzkiej jaźni tęsknocie ku nieśmiertelności. Katolicyzm, uznający ogromną im m anentną wartość i godność człowieka, daleki jest od u b ó s t w i a n i a c z ł o w i e k a , od przesady antro- pocentryzmu. Wiemy zresztą, że antropocentryzm kieruje się nie tylko przeciwko teocentryzmowi. Wiemy z historii myśli filozoficznej i społecznej jak łatwo schodzi na b e z d r o ż a i n d y w i d u a l i z m u . Dziś f i k c j a a n t r o p o c e n ­ t r y z m u w ydaje się być w świecie gruntow nie przezwycię­ żana, a obrona tej pozycji ma charakter spóźnionego epigo- n iz m u 37. Nie jesteśmy już skłonni apoteozować człowieka, zwłaszcza w aspekcie jego indywidualnego bytu. Głoszenie całkowitej autonomii moralnej rodzi niebezpieczeństwo anar­ chii i dekadencji.

Odrzucając hum anizm antropocentryczny i indywiduali­ styczny, rysuje etyka katolicka z r ę b y w y ż s z e g o t y p u h u m a n i z m u . Uwzględniając społeczny charak­ te r osobowości ludzkiej, harm onijnie zespala aspekt personali- styczny z aspektem społecznym człowieczeństwa. Z całym na­

ciskiem trzeba tu podkreślić, że d o c z e s n y r e f l e k s pozaziemskiego ideału chrześcijańskiego jest j a s n y i p o ­ z y t y w n y, zarówno z pun k tu widzenia osoby ludzkiej, ja k i z punktu widzenia życia społecznego. Zbliżanie się do ostatecznego celu pozaziemskiego realizuje jednocześnie naj­ cenniejszy i najwartościowszy typ człowieka, rozwija to, co w nim wyższe, ukazuje piękny duchowy profil człowieka we­ w nętrznie zharmonizowanego, szlachetnego, с z ł o w i e k a

37 P o r. T. S te in b ü c h e l, D i e p h i l o s o p h i s c h e G r u n d ­ l e g u n g d e r k a t h o l i s c h e n S i t t e n l e h r e , dz. c y t. 98.

(24)

p e ł n e g o . Odbija się to niew ątpliw ie dodatnio na współ­ życiu człowieka z człowiekiem i na współdziałaniu społecznym; współdziałania tego nie tylko nie zakłóca ani utrudnia, ale ułatw ia i uszlachetnia.

Odrzucając antropocentryzm stoi etyka katolicka na pozy­ cji teocentryzmu. Człowiek stworzony przez Boga i zależny odeń w swym bycie, związany jest ze Stwórcą relacją zależ­ ności ontycznej i etycznej, winien Bogu s ł u ż y ć . Służąc jednak B o g u , służy jednocześnie n a j p r a w d z i w i e j s o b i e i przygotow uje w swej jaźni bogactwo dyspozycyj ogromnie cennych na ż y c i e s p o ł e c z n e . Można to z powodzeniem odwrócić: służąc człowiekowi, służąc c z ł o ­ w i e c z e ń s t w u w sobie i w innych, ale p r a w d z i ­ w i e i w i e r n i e , bez poniewierania jego godności i bez schlebiania jego małości, służy jednocześnie B o g u .

W takim spojrzeniu nie może być mowy o tym, aby służba Bogu odciągała wolę ludzką i energię ducha ludzkiego z pola w alki o postęp świata. Odsłania się tu przeciwnie p e r s p e k ­ t y w y p o s t ę p u najwznioślejszego i w prost nieograni­ czonego, bo postępu, którego ani śmierć nie kończy.

5. Twórczość

Podnoszą się w dzisiejszych czasach pewne głosy, staw iają­ ce etyce katolickiej z a r z u t ł a t w i z n y ż y c i o w e j . Zarzut ten jest o tyle niezwykły i zaskakujący, ponieważ daw­ niej antagoniści, szerm ujący w imię tak czy inaczej pojętego humanizmu, widzieli w katolicyźmie jakiś ponad ludzkie siły ciężar, jarzm o nie do uniesienia, sami zaś nęcili człowieka mi­ rażem łatw iejszej i przyjem niejszej drogi życia. W czasach zaś dzisiejszych zmagań i niepokojów, etyka katolicka w ydaje się niektórym z zew nątrz patrzącym etyką wygodnictwa, łatw iz­ ny i bezczynu. Gdzie mogą być ź r ó d ł a tego nieporozu­ mienia?

Jest coś, co powierzchownemu badaczowi katolickiej wizji moralnej świata może nasuwać myśl o małoznaczności i zbęd­

(25)

ności w łonie katolicyzmu wszelkiego poważniejszego wysiłku, trudu, walki, zmagania się z prolblemami świata i życia. Są to mianowicie z góry dane i g o t o w e o d p o w i e d z i na najbardziej podstawowe, te zawsze niepokojące ducha ludzkie­ go a dziś w prost palące, problem y. Katolik otrzym uje na wszystkie zasadnicze pytania prostą i łatw ą odpowiedź. Ta ła­ twość otrzym ania jasnej odpowiedzi jest w świetle wiary d o w o d e m p o m o c y Boga dla ludzi na ich ziemskiej, zawikłanej, najeżonej trudnościami, niespokojnej i prowadzą­ cej wśród manowców drogi. Odpowiedzi na pytania z a- s a d n i c z e nie są jednak odpowiedziami na w s z y s t- k i e pytania i bynajm niej nie zw alniają człowieka od ko­ nieczności w ł a s n y c h wysiłków, starań i poszukiwań.

Szczególnego zwłaszcza uw ypuklenia wymaga to, że ła­ twość otrzym ania odpowiedzi na podstawowe problem y ludz­ kiej egzystencji, choćby w umysłach niektórych katolików ro­ dziła pokusę ł a t w i z n y m y ś l o w e j , nie może rodzić po­ kusy ł a t w i z n y ż y c i o w e j . Etyka katolicka w swych ocenach w artościujących i wskazaniach norm atyw nych wcale nie sprzyja temu, co łatwe, wygodne, przyjem ne, a mało tw ór­ cze i dynamiczne. I tym także przejaw ia swój g ł ę b o k i , p e ł n y h u m a n i z m .

Jest to spraw ą powszechnie znaną, że etyka katolicka zwal­ czała i zwalcza dekadencką t e o r i ę u ż y c i a , która w brew im m anentnej logice życia i odwiecznemu doświadczeniu ludzkości staw ia człowiekowi jako najwyższą dyrektyw ę i ideał w italistyczne wyżycie się, hedonistyczną m ultyplikację i in­ tensyfikację, aż do upojenia i zatraty, przyjem nych doznań. E tyka katolicka p i ę t n u j e n a r k o m a n i ę , stawia wysokie w ym agania w zakresie c z y s t o ś c i seksualnej i w zakresie w i e r n o ś c i m a ł ż e ń s k i e j , apoteozuje ofiarną miłość. Z a s a d a r o z u m n e g o u m i a r u , staw iana w katolickiej strukturze w artości m oralnych na wy­ sokim stopniu hierachicznym, broni życia, rozwoju i postępu, je st jednym z kam ieni węgielnych praw dziw ie humanistycz­ nej etyki.

(26)

Zasada rozumnego um iaru stoi w etyce katolickiej obok za­ sady m ę ż n e g o c z y n u ; cnota um iarkowania stoi obok męstwa, również cnoty kardynalnej, a więc zasadniczej kolum­ ny życia moralnego. „Dlatego też ideologia chrześcijańska jest aktywistyczna. Głosi ona, że królęgtwo Boże gw ałt cierpi, a gwatownicy poryw ają je. Ethos chrześcijańskie obliczone jest nie na zachowanie stanu witalnego, otrzymanego od natury, lecz zdąża do jego wzbogacenia przez dołączenie doń nowych wartości. Ono afirm uje życie, ale nie to chaotyczne, lecz życie zorganizowane i poddane praw om dynam iki duchowej. Toteż uczuciową dom inantą chrześcijaństwa nie jest apatia, ani uciecz­ ka przed życiem...“ 38.

Zarzut łatw izny kierow any pod adresem etyki katolickiej, ma za podstawę często błędne rozumienie religijności. Zarzuca się więc katolicyzmowi, że perspektyw ę etycznego zmagania się człowieka i jego duchowego w ysiłku zam yka w ram y czyn­ ności ściśle religijnych, niekiedy naw et czysto mechanicznych, zew nętrznie w ykonywanych. Dowodem tego m ają być katoli­ cy, którzy wysoki stopień dewocji um ieją godzić z prym ityw ­ nym poziomem aktywizm u gospodarczo-kulturalnego oraz ofiarności społecznej. Trudno oczywiście a limine zaprzeczyć takiego ukształtow ania się psychiki jakiegoś wierzącego czło­ wieka, którego ideał etyczny jest karykaturą, odbiciem jakby w krzyw ym zwierciadle ideału katolickiego. Typy jednak cia­ sno dewocyjne są raczej tw orem łatw ej i bardzo niew ybrednej groteski, niż rzeczywistego, życia, a przynajm niej nie są zja­ wiskiem nagm innym czy typowym. W każdym razie Kościół sam piętnuje zdecydowanie i silnie tego rodzaju próby po­ wierzchownego asekurantyzm u w ram ach swego obyczaju.

W samej doktrynie katolickiej, w całokształcie jej etycz­ nych zasad i postulatów, tego się nie znajdzie. Przeciw aseku­ ranckim herezjom wszelkich odcieni kw ietystycznych katoli­ cyzm bronił nieustannie wartości czynu, nie będącego bezpo­ średnio aktem religijności. Religijność jest tylko jednym,

(27)

wprawdzie ważnym, ale bynajm niej nie najważniejszym, a tym bardziej nie jedynym elem entem stru k tu ry etyki katolickiej. Nie posiada ona naw et charakteru cnoty kardynalnej, a wiemy, że ponad cnotami kardynalnym i, będącymi zasadniczymi ko­ lum nami budowy moralnego życia stoją jeszcze, górujące nad nimi rolą i godnością, cnoty teologiczne.

Godzina czynności religijnych, potrzebna i ważna w życiu m oralnym człowieka, wcale nie zastąpi całego zespołu innych czynności, które w inien on wykonać.

Trudno jest niektórym antagonistom zrozumieć, że etyka katolicka, zapatrzona w Chrystusowe wskazania i błogosła­ w ieństwa ogłoszone światu na górze (por. Mt. 5—8), obiecująca niebo cichym, ubogim w duchu, pokornym i maluczkim jako dziatki, nie s p r z e с i a s i ę głęboko w człowieku tkw ią­ cym dążeniom do pracy, ekspansji i twórczości. Praw dą jest, że nie za rozgłos i sławę, nie za wielkość zdobytych bogactw m aterialnych, ani naw et za osiągnięcia w dziedzinie nauki czy sztuki, otrzym uje się w udziale niebo. Ale praw dą jest rów­ nież, że zdobycze w dziedzinie nauki czy sztuki są zasługujące na uznanie i n a praw dziw ą chwałę, o ile nie są wynikiem tyl­ ko talentu, ale w ysiłku i pracy, wymagającej niezbędnej dy­ scypliny m oralnej, cnoty, przez którą dorasta się do nieba. A przy tym praw dziw a wielkość arty sty czy uczonego jako człowieka nie da się pomyśleć bez prostoty w obejściu, szcze­ rej pokory i bezinteresowności co do dóbr m aterialnych i uzna­ nia w świecie. W i e l k o ś ć m o r a l n a — ta najw ięk­ sza i najtrudniejsza do zdobycia ze wszystkich wielkości tego świata — polega nie na jakiejś w ybitnej właściwości kierun­ kowej, lecz na h a r m o n i j n y m z e s p o l e wielu przymiotów charakteru. Mniej dbając o wielkość zewnętrznych dzieł udoskonala etyka katolicka samo w nętrzne człowieka, aż do rdzenia jego osobowości, aż do uszlachetnienia jego we­ w nętrznych sił psychicznych, tzn. dyspozycyj habitualnych i aktualnych motywów. „Wielki wódz, wielki uczony, wielki artysta może stracić niebo, nie za to, że ugruntow ał potęgę pań­ stwa i zapewnił m u pokój, że dokonał, wielkich wynalazków,

(28)

stworzył arcydzieła piękna, lecz za to, że uczynił to z pychy i dla próżnej chwały, że zapomniał o Bogu lub Mu się przeciw ­ stawił, że dokonywał wielkich po ludziku dzieł, z pomocą krzyw ­ dy i wyzysku bliźnich, że swymi talentam i, swoją pozycją spo­ łeczną i mocą demoralizował i gorszył oraz siał spustoszenie m oralne“ 39.

Chrześcijańska c n o t a p o k o r y wcale nie podcina katolikowi skrzydeł do wysokiego lotu, do pracy, ekspansji, twórczości, podcina tylko skrzydła pysze. Skrzydła zaś do wy­ sokiego lotu rozwiązuje etyka katolicka przez c n o t ę w i e l k o d u s z n o ś c i , która ze swej strony aksjologicznej d o c e n i a , z racji zaś swego charakteru sprawnościowego u m o ż l i w i a człowiekowi coraz głębiej idący rozwój skłon­ ności i coraz szerszą ekspansję w pracy, działaniu gospodar­ czo-społecznym i w twórczości kulturalnej. O tw iera mu p er­ spektywy i stw arza psychiczne przesłanki p r z o d o w - n i c t w a i p r z y w ó d z t w a . Drogi tej nie nakłada pod rygoram i obowiązku, przed nią naw et niekiedy ostrzega. W każdym razie żąda, aby nie zmarnować talentów, n ie zako­ pać swych uzdolnień i nie stracić opatrznościowo udzielanych szerokich możliwości czynu (Por. Mt. 19, 11—26). A już pod rygorem najściślejszego obowiązku domaga się od każdego wierności obranej przez siebie drodze, domaga się mianowicie wypełnienia o b o w i ą z k ó w s t a n u . „To znaczy, że artysta ma tworzyć coraz doskonalsze dzieła, mąż stanu i urzęd­ nik powiększać spokój, bezpieczeństwo, dobrobyt, pomyślność, sprawiedliwość społeczną, gospodarz doskonalić zakład pracy i mnożyć bogactwo“.40.

Postawmy tu w yraźnie jeszcze jedno pojęcie o treści na wskroś hum anistycznej,'by skonfrontować je z treścią aksjolo­ gii katolickiej. Chodzi o ludzką, z i e m s k ą p r a c ę . Otóż byłoby rzeczą Zbyteczną wykazywać, że katolicyzm c e n i pracę, a naw et w y s o k o staw ia jej godność. To tylko po­ wierzchowny badacz katolickiej wizji etycznej świata może za­

39 A. S z y m a ń s k i, a r t. c y t. 29.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Zupełnie przerdzewiałe przedmioty, jeżeli nie są zbyt kruche, zawija się w gazę, przepłókuje się ostrożnie przez kilka dni najpierw w wodzie, potem ługuje się w alkoholu,

nowej zabieg intelektualny polega zatem nie tylko na ujęciu samego istnienia Chrystusa jako wielkiego Słowa, lecz także na stwierdzeniu - z precyzją, która stanie się

Jan Królikowski, Festiwal Nauki, wydz.. Małe świetlności: fizyka MS przy nowych energiach. Do chwili obecnej wykonano wiele pomiarów sygnałów znanej fizyki ale przy

zasada ziemi polega na przyznawaniu dziecku obywatelstwa kraju, na terytorium którego sie urodziło (np. dziecko obywateli polskich urodzone na terytorium Stanów Zjednoczonych

Waszak konzentriert sich aber in seinen Ausführungen nicht nur auf die empirische Rezeptionspraxis – was für einen Philologen ohne- hin wegen ihm eher wenig vertrauten

Po czym stwierdza, że zarówno rysopis, jak i obraz opierają się na wiedzy antroposkopijnej, a portret pamięciowy jest dziełem plastycznym (rodzajem sztuki) mającym na celu tylko

W badaniach własnych przeprowadzonych na początku 2014 roku najistot- niejszymi narzędziami flexicurity poprawiającymi pozycję osób pokolenia 50+ na rynku pracy okazały