R O Z P R A W Y
R O C Z N IK I F IL O Z O FIC Z N E T om X V , zeszyt 4 --- 1967
KS. JOZEF PASTUSZKA
CZŁOWIEK I CZAS
R E F L E K S JE PSY C H O L O G IC ZN E
I. CZAS JAKO PROBLEM PSYCHOLOGICZNY
Czas zdaje się być pierw szą ontologiczną kategorią istnienia św iata i powszechnym podstawowym przeżyciem każdego człowieka, a po
został zagadką filozoficzną i psychologiczną. „Co to jest czas — pisał św. A ugustyn — jeżeli n ik t m nie o to nie pyta, to wiem, a jeżeli p y ta
jącem u chcę w yjaśnić, to nie w iem ”. 1
Te trudności nie odstręczały jednak m yśli ludzkiej od zastanaw iania się nad czasem. A rystoteles ujm ow ał go fizykalnie, mówiąc, że „czas jest liczbą ruchów według w pierw i później”. 2 To określenie było po
wszechnie przyjm ow ane w średniow ieczu. K a n t przesunął p u n k t cięż
kości na poznanie aprioryczne, uznając czas za w rodzoną form ę pozna
nia zmysłowego, co zresztą wcale nie rozw iązyw ało zagadnienia, a tylko je przesuw ało na inną płaszczyznę. Nowsi m atem atycy (Riemann, Ło- baczewski) sprow adzali czas do czystej przestrzeni i ujm ow ali go w for
m ułę m atem atyczną, co słusznie krytykow ał Bergson. Egzystencjalizm H eideggera staw ia znak rów nania pom iędzy czasem a b y to w an iem .3
Nie tylko filozoficzne pojęcie czasu nasuw a trudności. Również czas rozpatry w an y ze stanow iska psychologicznego k ry je w sobie zawiłą, choć ciekawą problem atykę.
W szystkie nasze a k ty świadome rozgryw ają się w czasie. P rzeżyw a
m y go w trw aniu, w ypełnionym kolejnością w ydarzeń i przem ian, uśw iadam iam y go sobie w zmienności naszych przeżyć, k tóre pow stają i zanikają, w odczuwaniu zm iennych stanów naszego organizm u, w cią
głości w ykonyw anych czy dostrzeganych poza nam i ruchów, w n astę
pow aniu po sobie w ydarzeń, w okresowym ry tm ie czynności w świecie.
1 Sw. A u g u s t y n , W yznania, tł. Wisłocka-Romerowa, Kraków 1928, ks. II.
2
Fiz., IV, 10.
3 M. H e i d e g g e r , Sein und Zeit, Halle 1928.
6
KS. JÓZEF PASTUSZKACzas w ydaje się być jakim ś pierw otnym stanem naszej świadomości, jakim ś wszechogarniającym klim atem wszechrzeczy, on podtrzym uje istnienie ludzi i rzeczy, a zarazem je niszczy.
N ajbardziej tajem niczy w ydaje się dynam izm czasu psychologicznegó.
W yobrażam y sobie czas jako falę, która nas unosi i przenika każdą chwilę naszego istnienia, każdy akt naszej świadomości, a jednocześnie budzi w n as dziwne przeciw staw ne uczucia.
W czasie rozgryw ają się nasze radości i sm utki, nasze pragnienia i obawy, ale żadne z tych uczuć nie może się w nas na stałe zadomowić.
Je st on źródłem lęku, jaki ogarnia świadomość, gdy w idzim y podnosze
nie się b y tu z nicości, a ty m jest pow staw anie coraz to nowych przeżyć, a zaraz potem zanurzanie się ich w nicość, gdy przem ijają i u stępują m iejsca innym . Czas nie pozw ala niczego posiadać trw ale i ciągle prze
kreśla granicę pom iędzy tym , kim jesteśm y, a tym , kim chcem y być.
W czasie tw orzy się nasza osobowość, ale jej k o n tu ry zdają się ciągle rozpływ ać w zmienności przeżyć i chyba najw iększe kontrasty, jakie przeżyw am y, to przeciw staw ienie pom iędzy obecnością a nieobecnością, pom iędzy „wczoraj, dziś i ju tro ”.
Te tak różnorodne, dziw ne przeżycia czasu biorą swój początek z trojakiego rodzaju spostrzeżeń: z przeżyć pamięciowych, które przesz
łość odtw arzają o podwójnym obliczu — teraźniejszym i m inionym , ze spostrzeżeń zmienności i przem ijalności jestestw żyjących, a zwłaszcza z ograniczoności trw a n ia naszego życia, rozczłonowanego na okresy dzieciństw a, młodości i starości, ze spostrzeżeń periodycznych procesów naszego ciała, jak bicie serca, obieg krw i, m ruganie powiek, a wreszcie ze spostrzeżeń następow ania po sobie dni i nocy, pór roku i lat, w do
strzeganiu ruchu planet, pozw alających ująć czas w liczby, w godziny, dni i lata.
Zasadniczo czas rozw ija się w trzech w ym iarach jako przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a właściwie żaden z nich zdaje się nie po
siadać realnego istnienia. Teraźniejszość zam yka się w chwili, której trw an ie oblicza się na ułam ki sekundy (‘As sek.), a gdy ją przeżywam y, to w zrok nasz od razu przenosim y ku dwom chimerom: k u przyszłości, k tó ra nadchodzi, i ku przeszłości, jaka przem inęła i nie istnieje, i po
dobnie jak przyszłość jest nierealną nicością.
Pozornie w yzbyty rzeczywistości, czas w kracza głęboko w życie ludz
kie i w pew nym stopniu nadaje m u kierunek, a zarazem pozw ala nam kształtow ać w łasne życie, bogacić je w każdej chwili albo niszczyć.
Postaw ę człowieka wobec czasu charakteryzują dw a pozornie wrogie, przeciw staw ne, a w rzeczywistości w zajem nie się uzupełniające m om en
ty: przebyw anie w czasie, a więc uleganie mu, zapożyczanie się od nie
go, a naw et utożsam ianie się z nim, a zarazem przeciw staw ianie się
CZŁOWIEK I CZAS 7
czasowi, w alka z nim , kroczenie pod p rąd i w yłam yw anie się z po
wszechnego, niwelującego, despotycznego prądu istnienia, jakim jest czas.
Zanim przejdziem y do omówienia tych dwóch postaw człowieka wobec czasu, należy w niknąć w sam proces psychologiczny przeżyw ania czasu.
II. PRZEŻYWANIE CZASU
A. T e r a ź n i e j s z o ś ć . Ludzkie „teraz”, zam knięte w „chw ili’', zdaje się być: bezw ym iarow ym przejściem pomiędzy przeszłością, której już nie m a, a przyszłością, której jeszcze nie ma; jakąś fikcją myśli, w y
zb y tą rzeczywistości realnej, bo zam kniętą pom iędzy tym , co minęło, i tym , co nastąpi; jakim ś w ytw orem w yobraźni, usiłującej zatrzym ać w a rtk i bieg czasu lub przeniknąć niezbadaną przyszłość w ten sposób, że w ytw orzy jakiś czasowy łącznik pom iędzy nimi, k tó ry by zaw ierał w sobie przeszłość i zapowiadał przyszłość.
Sam a chwila, czyli ludzkie „teraz”, zdaje się ustaw icznie przeciekać i przepływ ać, poniew aż jest krótkim przeżyciem, objętym niepodzielną ak tu aln ą świadomością, zam kniętą w ram ach p aru sekund, albo ■ — jak m ów i psychologia eksperym entalna — w yczerpującą się w sekundy.
Je j istnienie kończy się, gdy uw aga izostanie zwrócona w innym kie
ru n k u albo ulegnie przerw ie p rąd świadomości aktualnej. Je st ona za
razem sym bolem życia ludzkiego, k tóre jest k ruche i płynne, poddane ciągłym załam aniom , ustaw icznie w yzbyw ające się tego, co dotychczas posiadało, wciąż zatracające swe istnienie i przechodzące w przeszłość.
P rzeżyw ana chw ila jest spotkaniem się człowieka z bytem , z życiem, ale nie pozw ala m u go dłużej posiadać ani się nim cieszyć, nie daje m u w y
poczynku, ale odnaw ia w nim przekonanie, że nasze życie wciąż się za
czyna, bo z każdą now ą chwilą.
Psychologiczna kruchość ludzkiego „teraz”, każdej chwili, nie powin
n a przesłaniać w zroku na jej doskonałość ontyczną. W ogólnej płynnej fa li przeżyć chw ila jest ich ośrodkiem krystalizacyjnym , w łaściw ym p u n k tem oparcia w akcie refleksji, w poznawczym opanow yw aniu n a
szych doznań, jest jakby pow strzym yw aniem fali przeżyć w ew nętrznych i w yodrębnieniem jednego z nich. Co w ięcej, uśw iadom iona chw ila jest źródłem nowych przeżyć, a zarazem syntezą aktów m inionych — w niej odzw ierciedla się całe życie ludzkie, płynne, a przecież skondensowane i odbijające się w poszczególnych chwilach. W nich bowiem pulsują do
znania przeszłości i k ry ją się zarodki tego, co nastąpi.
Dopiero chwila, teraźniejszość, zespala człowieka z życiem, z bytem ,
jest jak b y w yrazem przyw iązania człowieka do życia i do jego tw órcze
8
KS. JOZEF PASTUSZKAgo przetw arzania. W łaściwie istnieje tylko „ teraz”, a nie „daw niej”
ani to, „co będzie”. Im więcej skondensowanych chwil, ty m bogatsze jest życie; w nich, jakby w przekroju, k ry je się cała rzeczywistość aktualnie przeżyw ana, w nich m ieści się pełnia świadomości, obecności.
Świadomość chwili, „teraz”, jest dziełem ducha; m ateria we w szystkich sw ych odm ianach jest podzielna i nie może się skupić, by jednocześnie objąć i uświadom ić sobie całość złożoną z części.
W łaściwie mówiąc, człowiekiem doskonałym jest ten, kto w pełni św iadom y jest swej aktu aln ej pracy, kto żyje obecnością chwili, prze
dłużanej stosownie do potrzeb, a więc kto nie jest w ew nętrznie roz
dzielony w spom nieniam i przeszłości czy planam i n a przyszłość, a tym sam ym nie obniża swej świadomości. W ty m intensyw nym przeżyw aniu jak b y zatraca się czas, podobnie jak zdaje się on ginąć w przeżyw aniu w ielkiej radości, w aktach silnego zainteresow ania, w stanach nam ięt
ności zm ysłowych czy duchowych. Można by powiedzieć, że czas, będąc ruchem i zmianą, wiąże się z istnieniem rzeczy niedoskonałych i nie
dokończonych, k tóre niezdolne są do samodzielnego istnienia, przep eł
nione niew ystarczalnością i dlatego nastaw ione na zmianę. Takie jest oczekiwanie, sm utek, wysiłek.
J e st to niem ały paradoks, że człowiek tak wysoko ceni chwilę, a zarazem m ęczy się, ucieka od niej i pragnie zmiany, b y później, gdy już zlała się z przeszłością, tej utraconej chw ili żałować i za nią tęsknić.
T a ucieczka od w łasnego „teraz” m a swe źródło w lęku przed następ stwam i, jakie z chw ili mogą w yniknąć, a czasem w obawie przed spoj
rzeniem na stan faktyczny, skondensow any w chwili, a nie budzący za
ufania. Czasami dołącza się także m om ent zmęczenia fizjologicznego i psychicznego, pow stały w następstw ie oddziaływ ania przez dłuższy czas te j sam ej podniety, a także fa k t płynności życia i jego nieustannego parcia naprzód, czemu zdaje się przeciw staw iać dłuższe przeżyw anie chwili. Szybkie tem po dzisiejszego życia, ta k samo jak w ogóle w szelka szybkość fizyczna, nastaw ione jest na skrócenie ćzasu.
Jakiż więc m a być nasz stosunek do czasu, skoro człowiek od niego ucieka i jakby nastaw iony jest na wieczność? Przeciw staw ność pomiędzy nim i jest ty lk o pozorna. C hw ila jest właściw ie tylko p u nktem zetknię
cia się czasu z wiecznością, w niej k rzyżują się by t i staw anie się.
Chwila, „teraz”, d aje nam wyczucie wieczności i w nią w rasta.
S tąd płynie postulat w ykorzystania czasu, cenienia teraźniejszości, chwili, w kładania w nie całego w ysiłku, pełnej uwagi. Taki jest też sens relig ijn y upom nienia św. Paw ła: „Czyniąc przeto dobrze, nie ustaw aj
my, bo czasu swego żąć będziem y bez w ytchnienia. Dlatego póki czas
m am y, czyńm y dobrze wszystkim , a zwłaszcza tym , którzy jednej są
w iary z nam i” (Gal 6, 9 n.). Apostoł mówi naw et o „w yzyskiw aniu czasu”
CZŁOWIEK I CZAS
(Ef 5, 16), a tym sam ym jakby o przedłużeniu teraźniejszości, o skupie
niu sił na każdorazowym zadaniu życiowym. P racu jm y dla wieczności, choć nasze czynności w ykonyw ane są w jednostkach czasu i m ają za
sięg ograniczony.
B. P r z y s z ł o ś ć . Życie ludzkie, pojm owane jako zespół bio- psychicznych procesów, posuwa się nieubłaganie naprzód' ale nie jako przedłużająca się chwila1, jako „teraz”, lecz jako szereg podzielonych odcinków, z których jedne są przeżyw ane w danej chwili, inne w yczer
p u ją się we wspomnieniach, a funkcją jeszcze innych jest przew idyw a
nie, planow anie, rzutow anie w przyszłość.
Ta o statnia z funkcji, to jest przeżyw anie przyszłości, świadczy o nie
doskonałości człowieka, bo o względności jego spostrzegania i poznaw
czego panow ania nad rzeczami, o jakim ś niedopasow aniu do chwili, o w ybieganiu poza nią i poszukiw aniu innych w arunków istnienia, a jednocześnie mówi o przyw ileju człowieka kształtow ania swego losu, 0 tw órczej roli działania ludzkiego, o zdolności inicjatyw y i odpowie
dzialności człow ieka za swój los.
Zdolność przew idyw ania jest zresztą nieodłączna od m yślenia, co tak mocno i słusznie podkreślał A. Comte. Myśleć to analizować i ab stra
hować, to rozwiązywać nie kończące się zadania życiowe teoretyczne 1 praktyczne, to ujm ow ać różnorodne stosunki pomiędzy rzeczami, a to wszystko w ym aga prospektyw nego spojrzenia przed siebie, zdolności do w yboru różnych możliwości, jakie nam oferuje życie, i orientow ania się w sytuacji, jaka może nastąpić, a więc ujm ow ania przyszłości. Ku niej też zwrócone- jest nasze życie i nasze samopoznanie, a także lęk o u trzym anie tego życia. K ażdy nasz akt sam opoznania jest odczuwa
niem w łasnych braków , popędem do ich zaspokojenia, a jednocześnie przeżyw aniem siły życiowej, jaka człowieka pcha 'naprzód i pragnie u trw a lić swe istnienie. Przyszłość w ydaje się być jakim ś długim ko ry tarzem , którego początek zarysow uje się w słabo oświetlonych ko n tu rach, ale wszystko, co głębiej, ok ry te jest ciemnością i nieznane.
Ja k ą postaw ę zajm uje człowiek wobec przyszłości? Bardzo różną, a każda jest sym ptom atyczna dla jego osobowości, każda jest w ykład
nikiem i w yznacznikiem jego charakteru.
Dla jednych ludzi przyszłość ry su je się jako dowolna m eta, do której prow adzi w iele dróg. Sam cel jest w praw dzie koniecznością, od której człowiek nie może się uchylić, ale sposób jego osiągnięcia zależy od jego w yboru spomiędzy w ielu nieraz możliwości. Dla drugich ludzi przysz
łość jest próżnią, k tó rą należy wypełnić, a sam cel — jakim ś nieokreślo
nym tw orzyw em , którego ukształtow anie zależy od nas. Dopiero czyny
ludzkie tw orzą rzeczywistość, z nicości wywodzą nowy b y t jako cel,
a zarazem rz u tu ją na sam podm iot działający, na ja ludzkie. Jeszcze
10 KS. JÓZEF PASTUSZKA
dla innych przyszłość jest koniecznością, k tó ra n astąpi niezależnie od tego, jak się do niej ustosunkujem y. Człowiek znajduje się pod presją w ydarzeń i czasu, z góry ustalony jest bieg jego życia, a jego wolność i samodzielność rozciągają się tylko n a drobne czynności życiowe, któ rych powiązań zresztą on sam nie widzi. Dla ludzi tego ty p u przyszłość jest sztyw no ukształtow ana i ci m uszą się liczyć z jej koniecznościami.
Każda próba w prow adzenia w nią zm ian prow adzi do konfliktów z w ła
snym i możliwościami i do wniosku, że człowiek nie w yjdzie poza ustalo
ny porządek rzeczy. Oczekiwanie przyszłości jest raczej bierne, aktyw ność ludzkiego ja elim inow ana z w ydarzeń. Ale i w tym w ypadku ocze
kiw anie przyszłości budzi uczucia niepokoju, czego źródeł należy szukać w jakiejś u tajonej skłonności każdego człowieka do profetyzm u, do od
gadyw ania przyszłości, a także w egzystencjalnym lęku, jaki człowiek stale przeżyw a wobec tego, co m a nadejść.
Niepokój ten płynie rów nież ze zrozum ienia oczywistego faktu, że przyszłość, niezależnie ód tego, jakie są jej u k ry te złoża i m otory, w kro
czy w nasze życie i albo nad nim fatalnie zaciąży, albo doprowadzi do złagodzenia tru d n y ch w arunków naszego bytow ania.
W oczekiwaniu tego, co nadejdzie, m ieści się swoisty urok, jaki zresztą nieodłączny jest od każdego ludzkiego pragnienia, k tóre z w ięk
szą siłą d aje o sobie znać. A może samozłudzenie, jakiem u człowiek ulega, gdy w oczekiwaniu tego, co m a nadejść, tw orzy sobie fikcyjne form y rzeczywistości, przyczynia się rów nież do spotęgow ania uczuć egzystencjalnych, k tóre przecież podnoszą poziom osobistego samopoczu
cia o pew nym ładunku uczuciowym. P an u jący wówczas nastrój nie
pewności, oczekiwania zdaje się tylko potęgować osobiste samopoczucie, bo wówczas ja ludzkie, oscylujące pom iędzy nadzieją a w ątpieniem , w y
raziściej uśw iadam ia sobie swą względność, gdyż jego siłom grozi w y
czerpanie.
W spółczesny egzystencjalizm skłonny jest widzieć w niepokoju ludz
kim, nastaw ionym na przyszłość, podstawowe uczucie m etafizyczne człowieka, a jednocześnie najbardziej istotny w yraz jego postaw y ży
ciowej. Życie jest oczekiwaniem, niepokojem i lękiem, a przez te uczu
cia przeziera przygodność człowieka, jego niew ystarczalność i uzależ
nienie od św iata, od losu, a naw et od przypadku. Słowem, postaw a człowieka wobec przyszłości odsłania jego oblicze m etafizyczne, k tóre jest przygodne, uzależnione od innych potęg. Ale tak a in te rp re ta c ja czasu w prow adza sztuczny rozdział, a naw et rozdźwięk w życie ludzkie, a przeoczą zasadniczą funkcję teraźniejszości, chwili. Przecież w szyst
ko w człowieku nastaw ione jest na „teraz”, tylko ono daje pełne prze
życie i tylko z tego stanow iska m ożna zrozumieć przyszłość i przeszłość
człowieka.
CZŁOWIEK I CZAS 11
Przyszłość jest właściw ie obrazowym antycypow aniem rozwoju sił, jak ie się w człowieku nagrom adziły i k tóre w ykazując dążności rozwo
jow e podsuw ają możliwości w yboru dróg, jakim i może kroczyć nasze życie. Przyszłość jest więc raczej pochodnym zjaw iskiem psychicznym, w ywodzącym się z „teraz”, jest próbą projekcji chw ili na mogące n a
dejść w ydarzenia życiowe, jest dziełem wyobraźni, k tóra jednak nie może opuszczać g ru n tu rzeczywistości, zaw artej w danej chwili, a za
razem jest skondensow aniem doświadczeń przeszłości, jakie mogą być zrealizowane.
O braz przyszłości i ten, k tó ry m a ch a rak ter odległego ideału życio
wego, jak i dotyczący najbliższych posunięć życiowych, a zwłaszcza prze
w idyw ań na dalszy dystans i m arzeń, tak typow ych dla człowieka, jest w yrazem osobowości człowieka, jego poziomu intelektualnego, jego do
tychczasow ych przeżyć, a zwłaszcza jego uzdolnień poznawczych do tw orzenia sądów w artościujących i jego potencjalnych sił, nastaw ionych n a aktualizację. Oczywiście, że każdorazowa sytuacja w sensie nowego układu stosunków zew nętrznych w pływ a na planow anie przyszłości, ale i w tedy p atrzy m y na nią poprzez pryzm at własnego ja, naszych popę
dów, naszej inteligencji i właściwego dla każdego człowieka ty p u spo- strzegań i ocen. K ażdy człowiek inaczej widzi najbliższą przyszłość, choćby wychodził z tych sam ych przesłanek sytuacyjnych.
C. P r z e s z ł o ś ć . Gdy teraźniejszość pulsuje życiem, a przyszłość brzem ienna jest w możliwości, które się aktualizują i staną się rzeczy
wistością, to przeszłość zdaje się być w yzbyta treści, traci bezpośred
nio cechy rzeczyw iste i przeistacza się w nicość. Ludzkie cierpienia i radości, tru d y i w ytchnienia, w alki, zw ycięstw a i klęski — to w szyst
ko przem ija, staje się przeszłością, a tym sam ym jak b y nie istniało.
Przeszłość jest czynem dokonanym , zam kniętym , nieodw racalnym , oderw anym od ak tu ludzkiego, k tó ry ją stw orzył i przeżył. A przecież m im o pozorów czyny przeszłe nie zaginęły w nicości. J e st to w ielki paradoks życia, że nasza przeszłość przem inęła, zatraciła swój realny charakter, a przecież nadal istnieje w naszym ja, jest przem ijalna, a przecież niezniszczalna. Jej nieobecność dotyczy tylko aktualnej chwili przeżyw ania, faktycznie bowiem ona nadal w człowieku przebyw a i tak dalece jest z nim zrośnięta, że w ydaje się należeć do jego substancji.
N ie m ożna w yrzucić z siebie w łasnej przeszłości ani się od niej uwolnić.
J e s t ona w pew nym znaczeniu niezniszczalna, choć istnieje w innej po
staci, bo jako naw yki i zasady życiowe, a nieraz zaznacza się w budowie
organizm u, w w ykonyw aniu pew nych czynności życiowych i w poczuciu
odpowiedzialności za nie. Bez niej człowiek żyłby tylko chwilą, bez
w spom nień i swe życie m usiałby wciąż na nowo rozpoczynać.
12
KS. JÓZEF PASTUSZKAPrzeszłość układa się warstw ow o w naszej świadomości, a poszcze
gólne jej złoża wyznaczone są nie tylko przez chronologię, ale także przez charakter przeżyć. Ich oglądowość, rzadkość czy częstotliwość, ich stopień nasycenia pierw iastkam i uczuciowymi oraz rola życiowa w yznaczają im m iejsce w naszej świadomości. Zasadniczo w szystkie przeżycia, jakie w określony sposób przyczyniły się do urobienia naszej osobowości, w nas pozostają i w jakiś sposób działają. Nasza teraźn iej
szość nie jest więc tylko okresowym, pew nym etapem w rozwoju naszej świadomości, ale w ynikiem i skutkiem naszej przeszłości. Pomiędzy nim i zachodzi ścisły związek przyczynowy: przeszłość zrodziła teraź
niejszość i w ytycza drogi przyszłości.
Podobne kategorie dadzą się odnieść do św iata zjawiskowego, poza- ludzkiego. Zachodzące w nim zmiany, choć nieraz tak zasadnicze, tak radykalnie zm ieniające układ rzeczy, korzeniam i swym i tkw ią w prze
szłości i tam posiadają szereg uw arunkow ań, nie zawsze doświadczalnie stw ierdzalnych, bo nieraz ukrytych, tajem niczych, ale, niem niej realnych.
Ja k w starych budowlach tkw ią jeszcze starsze elem enty daw nych m u
rów, nieraz uk ry te, niewidzialne, a przecież dające się stw ierdzić i na
w et ilościowo określić, jak w daw nych w arstw ach kulturow ych dadzą się w ykryć ich elem enty podkładowe, bardziej pierw otne, podobnie i w dzisiejszym m aterialnym układzie św iata, krajobrazu cży jakiegoś w ycinka naszego fizycznego środowiska mieszczą się pierw iastki daw ne, czasem jako cząstki m aterialne, a nieraz jako siły dynam iczne całości.
Można by również w danym w ypadku posłużyć się klasycznym porów naniem przypadłości do substancji: przypadłości ulegają przeobrażeniom, a substancja trw a.
Ale w róćm y do rozw ażań psychologicznych, staw iając sobie pytanie:
jaki jest nasz stosunek do przeszłości?
Zasadniczo żyw im y wobec niej szacunek. Takie uczucia budzi w nas dawność, jakby starożytność we wszelkich jej postaciach — czy ucie
leśniona w sędziwych latach życia ludzkiego, czy w daw nych tra d y c y j
nych form ach, czy naw et w starości przedm iotów codziennego użytku.
Może skłania nas k u tem u znane praw o optym izm u pamięciowego, k tóre w spom nienia zw iązane z przedm iotam i poddaje swoistej korekturze — łagodzi ich ostrość, zaciera braki, rzuca zasłonę na daw ne przeżycia przykre, akcentuje zaś m om enty dodatnie i dzięki tem u naw et szare daw ne rzeczy n abierają kolorytu i życia. A może optym izm em napełnia nas wszystko, co nam przypom ina nasze m inione lata, gdy byliśm y młodsi, pełni nadziei, bogatsi w siły życiowe, a ubożsi w niepowodzenia, rozczarowania, i dlatego wszystko dawne, co było czasowym świadkiem naszej lepszej pozycji życiowej, budzi szacunek. A może jest to szacunek m etafizyczny dla bytu w ogóle — d la tego, co istniało, oparło się dzia
łaniu czasu i przetrw ało, choćby tylko w form ie wspom nień.
CZŁOWIEK I CZAS 13
Ale nie tylko. W ydarzenia m inione zatraciły cechy m aterialne, a stały się czystą ideą, zyskały sobie nasze uznanie jako coś wykończone- ko, co już przeszło próbę realnego istnienia, może utorow ało drogę po
w staniu innych bytów, a więc spełniło swe zadanie. Z dajem y sobie spraw ę, że przeszłość nie wróci, nie odżyje, a przecież uw ażam y ją za rzeczyw istą, tylko jakby bardziej wykończoną, uduchowioną, jakby przyobleczoną w form y idealne, k tó re już nie poruszają nas tak silnie, jak podniety m aterialno-zm ysłow e, a działają w sposób subtelniejszy.
Czasami przeszłość tak w ypełnia sobą świadomość, że nowe podniety p rz estają już do niej docierać i człowiek jakby zatrzym uje się w swym rozw oju. Ale może też być odwrotnie, że przeżyw ana przeszłość będzie stanow iła bodziec i m ateriał do nowych przeżyć, a świadomość będzie się staw ała coraz bardziej chłonna i potrzebująca nowych podniet i w a r
tości. J e s t to najszerzej p ojęty głód wrażeń, potrzeba wciąż nowych przem yśleń, przy czym siłę napędow ą stanow i przeszłość, potrzeba jej k o nfrontacji ze stanem obecnym w ty m przeświadczeniu, że stanow i ona klucz do zrozum ienia teraźniejszości, że jest m agistra vitae.
N iejednakow e również stanow isko zajm uje człowiek wobec w łasnej przeszłości. Czasami jest ono tylko biologiczno-historyczne, gdy w łasna przeszłość w ydaje się ciekaw ym widowiskiem, jakby film em bogatym w w ydarzenia, k tó re były jednocześnie możliwościami życiowymi, w y- koEzystanym i lub zm arnow anym i. R ejestrujem y je, p atrzym y na nie oczyma historyka, oceniam y je, ale nie angażujem y się w stosunku do nich, zachow ując dystans uczuciowy. S taram y się jednak wysnuć z nich potrzebne w skazania na przyszłość. Przeszłość przem inęła i nie wróci, a teraźniejszość jest inna i ta nas zajm uje. Je st to postawa u ty litarn a, w yzbyta pietyzm u.
D iam etralnie przeciw staw ną postaw ą życiową jest „ucieczka w prze
szłość”. G dy człowiek nie może czy nie chce się pogodzić z aktualnym i w arunkam i życiowymi, bo te są dla niego albo zbyt ciężkie, albo całkiem odbiegające od jego dotychczasowych form życia, albo godzące boleśnie w jego w ym arzone p lany życiowe i do nich nie może się przyzwyczaić ani ich zmienić, w tedy p ro testu je przeciwko nim uczuciowo, zw raca się w y o b ra źn ią'k u przeszłości i w niej się zadomawia. Je st to symboliczny pow rót do dawnego życia, a ucieczka przed szorstką, nieżyczliwą teraź
niejszością. W ystępuje często u ludzi starych, którzy nie mogą się po
godzić ze sw ym środowiskiem i uczuciowo przestaw iają się ina przesz
łość, ale nierzadkie jest także u ludzi młodych, dorosłych, którzy czują się źle w nowych w arunkach bytow ania i tw orzą sobie inny, fikcyjny św iat, u tk a n y z m łodzieńczych przeżyć.
Jeszcze inna postaw a życiowa — to poczucie odpowiedzialności za
przeszłość i jej etyczna k o rek tu ra w teraźniejszości. P u n k t ciężkości
14 KS. JOZEF PASTUSZKA
leży wówczas nie na akcesoriach wydarzeniowych, nie w ornam entyce, w zew nętrznej zjawiśkowo-czasowej opraw ie czynów ludzkich, ale w nich samych, w ich wartościow aniu, w poczuciu odpowiedzialności za nie.
Jeżeli ocena przeszłości nie budzi zastrzeżeń m oralnych, to stw ierdzenie tego faktu przynosi w ew nętrzny spokój, zadowolenie, a nieraz skłania do podobnego postępowania, do uznania dotychczasowej linii postępowania za właściwą. P ły n ą stąd odpowiednie im pulsy do działania. W ystępuje p rzy tym dziwne zjawisko, że jednak przeszłość, naw et najbardziej apro
bowana, człowiekowi nie w ystarcza i nie chcem y jej całkowitego kopio
w ania, że naw et w najlepszych dotychczasowych w arunkach chcieli
byśm y jakiegoś odnowienia, jakiegoś głębszego przetw orzenia. Ulegam y praw u postępu i zm iany. Z dajem y sobie spraw ę, że daw ne przeżycia, staw szy się wspom nieniami, n abrały innego oblicza i nie oddają już w iernie przeszłości, bo ta w pierw otnej form ie już nigdy nie wróci.
Jeszcze inną postaw ę zajm uje człowiek wobec przeszłości, k tó ra go obciąża, bo jego czyny w yw ołały złe skutki i za nie czuje się odpowie
dzialny i w inny. Rozmaicie też wobec nich reag u je i niejednakow o je ocenia. Czasami jaw nie się ich w yrzeka, głosząc, że ich nie przewidział, nie pragnął, że m iał inne zam iary, a okoliczności zm ieniły sytuację na jego niekorzyść. Takie dystansow anie się od w łasnych czynów płynie z lęku przed odpowiedzialnością za ich skutki. N iekiedy znów daw ne niepowodzenia i zawinione czyny tłum aczone są w kroczeniem nowej siły, k tó ra uniem ożliw iła właściwe zaplanowanie i postaw iła nas w pozycji niew innej ofiary. Tą wyższą siłą mogła być nasza niew ystarczalność, czasem niepożądane czynniki społeczne, a niekiedy ślepy przypadkow y los. Tylko sam spraw ca czynów, człowiek, usuw a się od odpowiedzial
ności.
Jeżeli zaś przeszłość m a na swym koncie czyny złe, kom prom itujące, to mogą one budzić w yrzu ty sum ienia, niepokój, pragnienie oczyszcze
nia, w ybaw ienia i rozpoczęcie nowego życia. W pew nych, aczkolwiek rzadkich w ypadkach, tak a niechlubna przeszłość, jeżeli nie n a tra fi na m echanizm y odporne, nieodłączne od wrażliwego, delikatnego sum ienia, może spowodować znieczulicę m oralną, jakąś niewrażliwość i przy tę
pienie m oralne, k tóre jest rodzajem aprobaty i uspraw iedliw ienia tego, co boli, a człowiek nie chce o tym myśleć.
W yrzuty sum ienia są ciekawym psychologicznym i m etafizycznym zjaw iskiem. Ich psychologiczna wymowa polega na żyw ej obecności przeżyć przykrych, naw iązujących do m inionych czynów złych, które człowieka nadal obciążają, stanow ią jakby obce ciało w jego świado
mości i dom agają się m oralnego w yrów nania. Ich senS m etafizyczny
leży w e w skazyw aniu na rolę pew nych przeżyć i ich ocen, na ich żywe
związki z porządkiem m oralnym oraz tw órcą tego porządku, Bogiem.
CZŁOWIEK I CZAS 15
N ieodparte działanie pew nych wspom nień, budzących refleksy m oralne, m ówi jednocześnie o subtelnych m echanizm ach duchow ych w człowie
ku, k tóre reagują na czyn ludzki, jeżeli ten godzi w ład m oralny.
Tego rodzaju wspom nienia przeszłości nie ograniczają się do roz
budzenia uczuć żalu, w stydu, ale skłaniają do w ykonyw ania czynów n a
staw ionych n a przyw rócenie naruszonej rów now agi m oralnej na drodze żalu, oczyszczenia, ofiary i poświęceń. Kościół katolicki w skazuje na tak i środek oczyszczenia religijnego, jakim jest spowiedź.
D. S y n t e z a c z a s u . Podział czasu n a trz y części jest dziełem abstrakcji m yślow ej, jaka sztucznie w yodrębnia części zespolone w ca-, łości, w jedności. Czas jest właściw ie przeżyciem teraźniejszości, jest chwilą, k tó ra krótko trw a, przem ija i odnaw ia się, ale już jako inna. Ta znów jest już tylko spadkobierczynią chwil minionych, bo je dziedziczy i jak b y syntetyzuje. J e st ona zarazem nosicielką przysz
łości, bo w ytycza drogi, jakim i będą kroczyć inne przeżycia, k ry je w so
bie ich treść i w ykreśla ich zasięg działania.
Czas ludzki — teraźniejszy, przeszły i przyszły — stanow i więc jedność, chronologicznie w praw dzie podzieloną, ale tem atycznie zw artą i niepodzielną. Je st on właściw ie chronologicznym układem naszych przeżyć, w yrazem naszego ja duchowego, którego życie świadome, choć rozłożone na dni i lata całe, stanow i przecież jedność. J e st ono rządzone p raw am i psychologicznymi i m oralnym i. Człowiek jest za nie odpowie
dzialny, zarówno za całość, jak i za poszczególne części, chwile. Ja k w przyrodzie podobnie i w życiu m oralnym człowieka nic nie ginie.
K ażda chwila, każdy czyn ludzki jest elem entem całości, jest osobistym zaangażow aniem się człowieka w życie i odpowiedzialnością za nie, a to zakłada św iadom ą postaw ę człowieka wobec czasu.
' •
III. CZŁOWIEK ZESPOLONY Z CZASEM
N ajbardziej pierw otna postaw a człowieka wobec czasu to zespolenie się z czasem, przebyw anie w nim . „Przebyw ać w czasie”, „być w cza
sie” to znaczy m ieć udział w procesach stanow iących czas, stanowić z nim jedność, poczuwać się do w spólnoty z czasem. A że czas — ab stra
h u jąc tu od określenia jego istoty — przejaw ia się przez ruchy, zm iany i następstw o w ydarzeń, to zespolenie z czasem jest rów noznaczne z w łą
czeniem człowieka w łańcuch ruchów zachodzących w świecie, w proces przem ian biofizycznych i psychicznych, jakie się w nim odbywają, a jednocześnie jest to świadom e dystansow anie się od nich, suw erenne uśw iadam ianie sobie ich istnienia i swej od nich odrębności.
Człowiek bezpośrednio przeżyw a czas, gdy dostrzega ruch y w św ie-
16 KS. JÓZEF PASTUSZKA
cie, gdy widzi, że woda płynie, p tak i fruw ają, po niebie przesuw ają się chm ury, gdy czuje rytm iczne bicie swego serca i obieg krw i, gdy się sam porusza, urucham ia m aszyny, przesuw a przedm ioty. Przeżyw am y czas, gdy porów nujem y miejsce, jakie przedm iot teraz zajm uje, z tym , jakie zajm ow ał lub będzie zajmował, np. słońce i księżyc na niebie, i na tej podstaw ie dokonujem y pierw szych pom iarów czasu. Trw anie dnia jest tak ą podstawową m iarą czasu i jego cząstką. P rzedłużam y je na lata całe lub zawężam y do godzin i sekund. Nie ty lk o ruchy, ale i wszel
kie przem iany są dla nas czasem, choćby ich trw anie rozkładało się na godziny, a naw et na lata. Dostrzegam y, że drzewa, zw ierzęta i ludzie rosną, starzeją się i zanikają, że liście zm ieniają w jesieni swą barwę, że człowiek m ęczy się i wypoczywa, jest sm utny, to staje się wesoły, jest syty, to znów głodny. Procesy te postępują po sobie szybko lub prze
biegają powoli, a zawsze w yw ołują jakieś przeobrażenia, przem iany, k tó re w łączane są do naszej pamięci, rejestrow ane, dzielone na teraźniej
sze, przyszłe i przeszłe, i one stają się kategoriam i naszych obliczeń czasu.
Dostrzeżone na zew nątrz w świecie lub w naszym organizm ie zjaw i
ska konfrontujem y z osobistym i w ew nętrznym i przeżyciam i psychicz
nym i i stw ierdzam y w nich analogiczną zmienność, przem ijalność, ru ch liwość. Ustawicznie przepływ ają przez naszą świadomość coraz to nowe Wrażenia, wspom nienia, m yśli i uczucia, wciąż pow stają w nas nowe plany, postanowienia, zm ieniają się sytuacje życiowe, w jakich znajduje się i jakie przeżyw a człowiek, bogaci się dzięki tem u ludzkie doświad
czenie i jak gdyby zm ienia się sam człowiek, jego postaw a życiowa, a pośrednio jego ja. Zasadniczo przeżycia psychiczne są jednorazowe, przem ijalne, nieodwracalne, choć pom iędzy nimi, naw et jeżeli prze
dzielone są dłuższym i okresam i czasu, zachodzą nieraz duże podobień
stw a. Stanow ią one jednak wyodrębnione całości, różnią się m iędzy sobą charakterem treści, przebiegają W pew nych odstępach i następ
stw ach i stanow ią podstaw ę do obliczeń czasowych.
Może najbardziej typow ym zjaw iskiem ludzkim , obracającym się w kategoriach czasu, jest mowa. W dźwiękach, w słowach k ry je się nie
w idzialna myśl. Słowo przesłania myśl, a zarazem ją ujaw nia. Poszcze
gólne słowa, ułożone w zdania, w yrażają odrębność, kolejność następ u jących po sobie myśli, są próbą unieruchom ienia jej płynności, a za
razem dokum entem jej czasowości. Rozm awiając człowiek przeżyw a doświadczalnie płynność swych myśli, kolejność i czasowość ich układu.
Zespolenie człowieka z czasem to nie tylko uśw iadom ienie sobie zmienności św iata i w łasnych przeżyć, ale także stopniow e przeobraża
nie siebie samego. Człowiek nie jest tylko biernym widzem przem ian, ale sam jest w nie wciągnięty, w łączony w ich ry tm . Jeżeli czas sta
nowi form ę bytu, to człowiek będąc w czasie przeobraża się, bo p rzy
CZŁOWIEK I CZAS 17
obleka się w nowe form y istnienia. Być zespolonym z czasem to znaczy ulegać ty m procesom i przem ianom , które dokonują się poza nami, a jednocześnie działają n a nas, w prow adzają w nas zmiany.
D okonuje się to już w sferze procesów biofizycznych, w postaci od
działyw ania słońca, powietrza, różnego rodzaju irradiacji ziemnej oraz ty ch czynników fizyko-organicznych, k tóre dżiałają na organizm ludzki i w yw ołują w nim procesy życiowe. D okonują się procesy m etaboliczne w organizm ie, predysponujące procesy psychiczne, posuwa się naprzód ogólny proces w yczerpyw ania się jednych sił życiowych, a w chłaniania i w ytw arzania innych. Organizm jest w ykładnikiem wpływ ów zew nętrz
nych i w rodzonych uzdolnień organiczho-psychicznych, znajduje się w czasie, to znaczy w zasięgu wpływ ów ontycznych, w arunkujących jego istnienie.
Nie tylko jednak organizm, ale i psychika ludzka poddana jest dzia
łan iu czasu, co dokonuje się w dw ojaki sposób:
Pierw szy z nich — to oddziaływanie na psychikę ludzką nie kończą
cej się ilości podniet środowiskowych, fizycznych i psychicznych, które docierają do świadomości w postaci w rażeń, spostrzeżeń czy uczuć i tam tw orzą całe złoża psychiczne o bardzo różnorodnej strukturze. Pow ie
trz e i klim at, odżywianie, naśw ietlenie słoneczne, k rajobraz — to w szyst
ko działa na człowieka, w ytw arzając w jego świadomości obrazy psy
chiczne, tw orząc n astro je uczuciowe, skłaniając do refleksji, podsuw ając określony m a te ria ł em piryczno-zm ysłowy do' przetw orzenia w pojęcia i sądy, a ty m sam ym tworząc pew ne naw arstw ienia psychiczne, w pły
w ając n a pow stanie pew nych stru k tu r poznawczych i form dążeniowo- -uczuciow ych człowieka. To oddziaływanie obejm uje całego człowie
ka — nie tylko psychikę z jej w ielorakim i regionam i, ale także jego ciało, ponieważ w pływ a na tem po procesów biologicznych, dostarcza sw oistych podniet biofizycznych, k tóre przetw orzą się w treści psychicz
n e i w ejdą w życie duchow e człowieka.
Człowiek „przebyw a w czasie i z nim się zespala” w tym znaczeniu, że włącza się w w ielorakie procesy ziemskie, a naw et kosmiczne, jest ich odbiorcą, przetw orzycielem , pośrednikiem i łącznikiem. Ruch kos*
miczno-ziem ski, stanow iący n a tu rę czasu, objął człowieka w swe po
siadanie, uczynił go jednym z niezliczonych ogniw wielkiego łańcucha ruchów i przem ian, jakim i w ypełniony jest wszechświat. J a ludzkie, choć samo twórcze, indyw idualne i wolne, czuje się zespolone ze środo
w iskiem przyczyn współdziałających, odbija je w sobie, a tym sam ym
„jest w czasie”.
N ie m niejszy w pływ w yw iera na człowieka rów nież środowisko ludz
kie. Człowiek jest zawsze człowiekowi najbliższy i stam tąd wychodzą najsilniejsze w zajem ne im pulsy. Ju ż sam a obecność człowieka działa
2 R oczniki Filozoficzne, t. X V , z. 4
18 KS. JÓZEF PASTUSZKA
pobudzająco na drugiego i skłania do dialogu słownego czy milczącego w postaci w zajem nych wartościowań, poszukiwań kontaktów. N ajbar
dziej zbliża ludzi do siebie rozm ow a — w brzm ieniu głosu, w budowie zdań, w form ułow aniu m yśli w ypow iada się bezpośrednio duch ludzki, jego przekonania, jego dążenia i stan y uczuciowe. W zajem na rozmowa, naw et najbardziej ostrożna, jest form ą angażowania się człowieka w cu
dze życie, jest odsłanianiem w łasnej i poznawaniem tajników cudzej duszy, bo zapowiedzią postępowania w najbliższej przyszłości, a zarazem wezwaniem do aprobaty, do pomocy, jest poddaniem w łasnej postawy życiowej cudzej ocenie, a nieraz próbą skonfrontow ania z cudzą posta
w ą życiową. Dlatego rozmowa w prow adza człowieka w stan poruszenia, dynam izuje jego życie psychiczne, gdyż skłania do uwagi, porównyw ań, w yw ołuje skojarzenia, rozbudza uczucia. Procesy te nie rozgryw ają się tylko m echanicznie czy autom atycznie, choć autom atyzm psychiczny m a w życiu szerokie zastosowanie.
Szerokie zastosowanie m a tu rów nież praw o naśladow nictw a. Cudza postawa, Wypowiedziane słowa, sposób zachowania się, cudzy uśmiech, form y towarzyskie, postępowanie z ludźm i — to w szystko w yw ołuje od
ruchy naśladow nictwa, spotyka się z aprobatą lub odporem. Dokonuje się ustaw iczne oddziaływanie ludzi na siebie, jak gdyby ich w zajem ne prom ieniow anie psychiczne, choć najczęściej obie strony są tego nie
świadome.
D rugi sposób oddziaływania środowiska psychicznego to w pływ w y
tw orów ducha ludzkiego na człowieka. Hegel nazyw ał to duchem obiek
tyw nym , a więc jak b y uzew nętrznieniem i upostaciowaniem działalności duchow ej człowieka. Nie przyjm ując naw et m etafizycznych założeń Hegla, można się zgodzić z jego tw ierdzeniem , że k u ltu ra ln a działalność człowieka, kształtująca się odm iennie w różnych epokach czasu, jest w y
razem ducha ludzkiego, ale w yrazem względnym, odbijającym charak
terystyczne znam iona swego czasu. „Nos sum us tem p o ra” — pisał św.
Augustyn. To znaczy, że ludzie i ich czynności są jakby w ytw orem czasu, ponieważ noszą na sobie znamiona typow e dla pewnego okresu czasu, dla epoki czy naw et jednego pokolenia, Czas jest właściw ie p u n k tem przecięcia wieczności z doczesnością. Przez człowieka przepływ a podw ójny n u rt — wieczności i doczesności, ogólności i jednostkowości, szczególności, ab stra k tu i konkretu. Jego duch działa przez ciało, a ono w różnych w arunkach życiowych, pod różną szerokością geograficzną, w różnych epokach w ykazuje typow e właściwości, co znów pośrednio zaznacza się na działalności duchowej człowieka. W każdej dziedzinie jego życia zaznacza się ta swoistość, inność, jakaś odrębność okresowa:
inny sposób m yślenia, inne form y tow arzyskie, in n a moda, inny styl
w sztuce, inne form y pisarskie, nieco inne obyczaje, nieco inne ideały
życiowe. Te sam e praw a biopsychologiczne rządzą człowiekiem w szyst
CZŁOWIEK I CZAS 19
kich czasów, a przecież w każdej epoce w inny nieco sposób się w yrażają i nieco odm iennie k ształtu ją człowieka. W ty m znaczeniu człowiek jest
„w ieczny” i „czasowy” .
Rodząc się i w zrastając człowiek wchodzi w danym środowisku w sfe
r ę w arunków gospodarczych i kulturalno-duchow ych, które na niego oddziałują i k ształtu ją go na sw oją modłę. Można by powiedzieć, że człowiek jest dzieckiem swego czasu — jego wygląd, sposób m yślenia, ideały dążeniow e są w znacznym stopniu ukształtow ane przez określone środowisko fizyczne i duchowe, k tó re zawsze działa sugestyw nie. Zespół ty ch właściwości, typow ych dla danego okresu czasu, a w yrażających się szczególniej w poglądach, dążeniach i ideałach życiowych, oznaczany byw a m ianem „ducha czasu”.
P rzy jm u jąc form y życiowe swego środowiska, a ty m sam ym upodab
niając się do niego w dziedzinie obyczajów, poglądów, ideałów życio
wych, człowiek staje się czasem i zespala się z czasem. W tym znaczeniu m ów im y o zm ienności czasów i ludzi. C hrystus przyrów nyw ał królestw o niebieskie do ziarna, z którego w y rasta duże drzewo. Snując -tę analogię m ożna b y powiedzieć, że są ogrom ne możliwości rozwojowe człowieka w czasach, k tó re po sobie następują. Osobowość i duchowość człowieka są dynam iczne, bogate, k ry ją w sobie potencjalnie różne form y prze
jaw iania się przy zachowaniu te j sam ej niezm iennej istoty i n atu ry człowieka. Ten proces bogacenia osobowości człowieka dokonuje się
„w czasie”, k tó ry jest aktualizacją ludzkich możliwości życiowych w pew nym okresie czasu i w danych w arunkach.
IV. CZŁOWIEK W WALCE PRZECIW CZASOWI
W łączony w w ir czasu i płynąc z jego falą, człowiek poddaje się jego działaniu, a jednocześnie broni się przed jego niw elacyjnym wpływ em i z nim walczy. Toczy tę walkę, gdy pow ołuje do istnienia rzeczy trw ałe, gdy w ykonuje czyny, k tó re zm ieniają n atu ra ln y bieg rzeczy, gdy prze
ciw staw ia się przeobrażeniom , którym uległyby rzeczy bez jego in te r
wencji. W alka niesie z sobą zniszczenie, a niekiedy jest dobroczynna i stanow i tw órczy elem ent procesów życiowych i czynnik napędowy historii w m yśl znanego paradoksalnego pow iedzenia H eraklita, że
„Walka jest ojcem wszechrzeczy i ich przyczyną”.
W alka człowieka z czasem w ystępuje w różnej postaci, a u jej pod
staw leży przystosow anie się człowieka. Człowiek dostosował się do
zm iany pór roku i dni, a następnie um iał je opanować p rzy pomocy
obliczeniowych środków technicznych, porządkując czas, dokonując jego
pom iarów i tworząc kalendarz. Podobnie gdy wspom ina przeszłość,
ustala rocznice i uroczyście je obchodzi czy w inny sposób w yodrębnia
20 KS. JÓZEF PASTUSZKA
je z codziennego biegu w ydarzeń, w tedy rów nież toczy walką z czasem, ponieważ u siłuje pew ne fa k ty czy rzeczy, skazane na przem ijanie i za
nik, w yrw ać z w artkiej, niw elującej fali czasu, przezwyciężyć jego działanie i uczynić je ponadczasowymi.
Co więcej, każdy ak t m yśli refleksyjnej jest swego rodzaju przeciw staw ieniem się czasowi. G dy człowiek w nika w siebie, to znaczy gdy zaczyna analizować jakiekolw iek swoje przeżycia: w rażenia, m yśli czy uczucia, wówczas stara się je wyłączyć z przepływ ającej przez jego świadomość fali aktów psychicznych, unieruchom ić je, uczynić w yłącz
nym przedm iotem w łasnej uw agi i rozważyć różne jego aspekty. Do
konuje się w tedy nie tylko „rozdwojenie świadomości” n a ja poznające i przedm iot poznawany, ale także w strzym anie „strum ienia świado
mości”, bo zatrzym anie w polu widzenia doznań, k tóre zw ykły szybko przem ijać, niezależnie od tego, czy się to dzieje przy udziale pamięci, czy też „jednym ” aktem uw agi obejm ow ane jest przeżycie i poddaw ane badaniu. To samo dotyczy innych przeżyć, jak uczucia, zainteresow ania.
G dy człowiek przeżyw a radość, gdy w ykazuje w ielkie zainteresow anie, gdy św iadom y jest doniosłości swej m yśli, w tedy stara się chwilę w y
dobyć z „biegu czasu” i przedłużyć w nieskończoność. Czas w ydaje się nierozerw alnie związany z niedoskonałością, przygodnością i przenika tylko rzeczy względne, niewykończone, niezdolne same z siebie do istnienia, jak pragnienia, wysiłek, sm utek. N atom iast każda p rzyjem ność — w edług w yrażenia Nietzschego — „tęskni za nieskończonością”, broni się przed zanikiem, a naw et przed pom niejszeniem swej siły. Co przem ija, obciążone jest niedoskonałością. G dy treść przeżycia zatraca swą abstrakcyjność, to uw aga słabnie i m yśl zw raca się gdzie indziej, chyba że przetw arza się w obraz, k tó ry nabiera innych barw w spom nie
niowych czy porusza w yobraźnię, k tó ra uw alnia nas od nacisku tera ź
niejszości, i w tedy chętnie ją przeżywamy.
Można by powiedzieć, że działalność doskonała nastaw iona jest na w yłączenie czasu. Zatopienie się w teraźniejszości, w chwili, oznacza naw iązanie kontaktu z wiecznością, gdyż niezatrzym yw anie się nie jest po to, by cofać się m yślą wstecz lub antycypow ać to, co roztacza przed nam i przyszłość, lecz b y w pełni przeżywać „teraz”. Czas niesie z sobą zmianę, kolejność coraz to nowych form bytu, a co się zm ienia, bo po sobie następuje, to jest w sobie podzielone, a w człowieku — pełne lęku przed tym , co nadejdzie, i żalu za tym , co przeminęło. Ten tylko jest w ew nętrznie skupiony i zjednoczony z sobą,-' zdolny przeżyw ać praw dzi
w ą radość, kto żyje w niezm iennej teraźniejszości. Czas rodzi tylko pragnienie, niezaspokojenie. Człowiek m ąd ry zapomina o nim, ponieważ w ystarcza m u teraźniejszość, a człowiek św ięty przekracza czas, ponie
waż teraźniejszość daje mii poczucie wieczności.
W alka z czasem przenosi się n a zew nątrz, w sferę czynów ludzkich
CZŁOWIEK I CZAS 21
i w y stęp u je w różnych, pozornie przeciw staw nych form ach. Taką fo r
m ą w alki z czasem jest szybkość m aterialna. R uchy i zm iany w świecie m a ją swe .naturalne tem po i swój rytm . Z określoną szybkością poru
szają się przedm ioty m aterialne, organizm y, ciała niebieskie. Człowiek może się poruszać z uw zględnieniem p raw a ciążenia, oporu przestrzen
nego, ciężaru itp. Opanowując przyrodę przez dokładniejsze poznanie jej praw , człowiek zdobywa nowe środki, przyśpieszające ruch. Samo
chody, pociągi, sam oloty, pojazdy kosmiczne rozw ijają coraz to większą, zaw rotną szybkość.
Szybkość poruszania się człowieka w yw ołuje w świadomości ludz
kiej dw a ciekawe przeżycia: w zm aga samoświadomość człowieka, potęguje samopoczucie jego ważności i wielkości, a więc rodzi swego rodzaju fikcję siły zdobywczej oraz w ytw arza nerw ow e oszołomienie, a ty m sam ym jest środkiem ucieczki człowieka od szarzyzny jego życia, od codziennych kłopotów, stw arza złudzenie przebyw ania w innym , fikcyjnym wpraw dzie, ale odpow iadającym naszym tęsknotom czasie.
Innym zw ykłym sposobem w alki człowieka z czasem jest jego mowa.
Słowo zam yka w sobie myśl, a tym sam ym jakby unierucham ia ją i utrw ala, choć ta jest płynna i szybko przem ijająca. P rzekazując in
nym ludziom swe stan y świadomości, człowiek nadał im inny charakter, bo uczynił je stabilnym i, podręcznym i narzędziam i codziennego użytku i swej w alki o byt. Doświadczenia przechow ane przez język ułatw iają życie, bo pozw alają uniknąć daw nych błędów, u trw a la ją nabyte m echa
nizm y, a ty m sam ym jakby unieruchom iają i stabilizują daw ne prze
życia, choć te już daw no przem inęły. Dokonuje się jakby w strzym anie czasu na drodze w alki z jego przem ijalnością, poprzez stw orzenie trw a łych znaków sym bolizujących określone przeżycia, k tóre zatraciły w praw dzie p ierw otny charakter ontyczny, bo z doznań psychicznych niem aterialnych przetw orzyły się w znaki fizyczne, ale nadal zachowały zdolność w yw ołania podobnych przeżyć i u trzym ania pew nej ciągłości życiowej.
W alka z czasem toczy się rów nież w dziedzinie w ychow ania człowieka.
Celem w ychow ania jest w ytw orzenie stały ch zasad życiowych o cha
ra k te rze poznawczo-dążeniowym, utrw alen ie naw yków stałych, regu
lujących postępow anie człowieka, oraz w m ontow anie dynam izm ów ży
ciowych, k tóre działałyby precyzyjnie. Ani płynność przeżyć psychicz
nych, ani zmienność sytuacji życiowych, ani wrodzony człowiekowi zm ysł poszukiwania nowości p rzy jednoczesnym odw racaniu się od sta
rych form życiowych nie pow inny przesłonić człowiekowi doniosłości
potrzeby pracy nad sobą i w ytw orzenia w sobie trw ałych norm atyw nych
schem atów postępowania. Osiągnięcie tych zadań może się dokonać
tylko na drodze przezw yciężenia w człowieku ruchliw ości i zmienności
przeżyć psychicznych. T rzeba się nad nie wznieść, b y wydobyć z nich
22 KS. JÓZEF PASTUSZKA
m om enty istotne, które należy uznać za stale obowiązujące, norm atyw ne. Tworzenie dobrych naw yków trw a całe lata i zakłada w płynności przeżyć ludzkich w ytw orzenie czynnika stałego, norm atyw nego.
O dpowiednikiem psychologiczno-etycznym te j postaw y jest tak ceniona przez ludzi wierność. Oznacza ona przyw iązanie do daw niej uznanych praw d, do światopoglądu, a wyklucza chwiejność, odchodzenie od dotychczasowych ideałów życiowych, przerzucanie się na coraz to inną pozycję ideową, nieuznaw anie trw ałych zasad życiowych, postę
powanie przygodne, dorywcze, uw arunkow ane chwilowym i zm iennym i podnietam i. Wierność oznacza także dotrzym yw anie daw niej podjętych zobowiązań, przyrzeczeń w stosunku do siebie czy do innych łydzi, n ie
zależnie od sytuacji, jak a się w ytw orzy; nieraz może być niewygodna, godząca w nasze norm y postępowania, w naszą wygodę, korzyść. W ier
ność życiowa człowieka może być osiągnięta tylko na drodze w alki czło
w ieka z sam ym sobą.
Nie można wreszcie zapomnieć, że nasz ustrój społeczny pow stał na gruzach chwilowości człowieka, w alki z jego zmiennością i dorywczością.
In sty tu cje społeczne pow stały na drodze długiego eksperym entow ania różnych m ożliwych form życiowych, dopóki nie okazało się, że niektóre z nich są najbardziej przydatne do powszechnego stosowania i że one zostały przy jęte w form ie instytucji społecznych jako konkretyzacja norm atyw na, usankcjonow ana przez wolę zbiorową społeczności.
I w ty m w ypadku proces ten dokonał się na drodze w alki z czasem, poprzez w yodrębnienie pew nych przeżyć z m asy ogólnej przeżyć płyn
nych, poprzez ich ustabilizow anie i nadanie im nowej siły w postaci p raw a obowiązującego i utw orzonej instytucji. Co daw niej było chw i
lowym aktem psychicznym, doznaniem krótkotrw ałym , stało się pozy
cją trw ałą, w yw ołującą podobne przeżycia u wielu ludzi i regulującą stosunki międzyludzkie.
Podobny charakter posiada zresztą cała k u ltu ra ludzka. Człowiek tym się różni od zwierzęcia, że nie gubi się w chw ili ani tylko chwilą nie żyje, lecz wznosi się ponad nią, dystansuje się od niej, ocenia ją, a ponieważ ak ty psychiczne są intencjonalne, zwrócone ku przedm io
tow i i nim w ypełnione, to analiza aktów psychicznych, zwłaszcza po
znawczych, jest jednocześnie badaniem treści przedm iotowych, zajm o
w aniem się światem , jego przetw arzaniem i udoskonalaniem. W ytw ory k u ltu ry są uprzedm iotow ieniem i utrw aleniem aktów psychicznych, k tóre je zrodziły, a tym sam ym dokonały się na drodze w alki z czasem .4
4 R. I n g a r d e n , - Spór o istnienie świata, Kraków 1947—1949, t. 2; M.
W a r t e n b e r g , Zagadnienie czasu, Kraków 1916; Z. Z a w i r s k i , L’evolution
de la notion du temps, Paris 1936; J. P i e p e r, Vber das Ende der Zeit, Miinchen
1950; R. G u a r d i n i , W elt und Person, Wurzburg 1940; t e n ż e , Interpretation
CZŁOWIEK I CZAS 23
M AN AND T IM E